Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 23 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 19 ... 23  Next

Go down

Pisanie 25.09.16 21:24  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
...... Nawet nie chciał wiedzieć. Generalnie, najchętniej trzymałby się od Wilczura tak daleko, jak to możliwie. Niestety, jego praca skutecznie to uniemożliwiała, więc był skazany na ciągłe ruszanie skórą w jego obecności. A było to cholernie nieprzyjemne uczucie.
- Cóż, może zmartwił go twój niski poziom masy mięśniowej - rzucił nieco kąśliwie, ale tak działało na niego same wspominanie o przywódcy gangu. - Nie próbuj go zrozumieć. Raczej zaakceptuj jego zachowanie, a wyjaśnienie kiedyś samo przyjdzie. Ewentualnie nie akceptuj, w zależności od tego, co ci się bardziej opłaca. Rozgryzanie go przypomina układanie puzzli. A im starszy osobnik, tym więcej gubi kawałków, które potem ciężko znaleźć.
Nie ma to jak odrobina filozofii w przemówieniu. Chyba Pudlowi wiek osadza się na języku... nie. To tylko ślina, a on zawsze plecie bzdury. Nawiasem mówiąc, powinien trochę przyhamować, bo jeszcze mu szwy puszczą, za co dostatnie kolejny opieprz.
No cóż, nie ma bólu, nie ma gry, czy jakoś tak. O czym zresztą Shion przekona się na treningach, bo jeśli nie umiesz być zabójczą maszyną, to musisz bić tak, by unieruchomić i zdążyć zwiać, tudzież wezwać pomoc. Chociaż z tym ostatnim Pudel by nie przesadzał, bo gdy ostatnio otrzymał darmową pomoc od Wilczura to... no, koniec końców, happy endu nie było.
- Mało kto z wymordowanych często bywa w M3, więc raczej nie powinieneś się tym przejmować lub też żałować - mruknął, poprawiając krótkim gestem grzywkę, która co chwile zachodziła mu na oczy.
Wyprawki do miasta były niebezpieczne, dla władzy osoby zarażone wirusem były jednostkami niższymi, niezdolnymi do ludzkiej integracji i wpasowania się w społeczeństwo. A przede wszystkim groźni. Cóż, niewątpliwie coś w tym było, co nie zmieniało faktu, że żaden Desperat nie popierał ich polityki. Tym bardziej, że od czasu do czasu można było znaleźć w miarę normalne osoby. A nawet jeśli nie, to kto nie wariował na tej cholernie jałowej ziemi? Tylko ci, którzy już wcześniej oszaleli.
Niemniej Pudel szybko wyrwał się z tych nieprzyjemnych rozmyślań na rzecz wsłuchania się w słowa Shiona. Odruchowo zwracał uwagę na gestykulację, raczej z przyzwyczajenia, niźli chęci prześwietlenia Kundla.
- Stare czasy. Ewentualnie przyszłe, niemniej na taką przyszłość trzeba będzie długo poczekać, a losy różnie mogą się potoczyć - Christopher uśmiechnął się melancholijnie, już dawno pogodziwszy się z pewnymi faktami. - Rozmowa pobudza umysł do działania, więc raczej nie masz co przepraszać za rozgadanie się. Zresztą... do kogo ty to mówisz.
Zaśmiał się krótko, urywanie, co rusz przypominając sobie o naruszonym policzku. Musiał przyznać, że rozmowa z Kundlem nieco go odprężyła. Miło jest z kimś po prostu pogadać, bez specjalnych zobowiązań, czy celów. Jednak kolejny temat nieco otrzeźwił Pudla, a on sam jakby nagle zbystrzał, świdrując Shiona wzrokiem.
- Pewne informacje szybko lecą w przestrzeń. Jak mówiłem, plotka rządzi światem. Problem jednak tym, że nigdy nie jest obiektywna, a wprawiona w ruch jest nie do zatrzymania. Nie zmienia to jednak faktu, że można zmienić tor jej biegu, ale tutaj potrzebna jest większa ilość działań - przerwał na chwilę, by ocenić, czy warto dalej kontynuować. - Nie jesteś ani pierwszą, ani ostatnią osobą, która pragnęła zabić Wilczura, czy też Rottwailera. Najprawdopodobniej nie jesteś nawet pierwszym, który dołączył do DOGS mimo wewnętrznych pragnień. Można powiedzieć, że rozmawiamy między sobą jak cywilizowani ludzie, ale nie wszyscy wymordowani tak mają, o czym sam doskonale powinieneś wiedzieć. Część jest lojalna tylko dlatego, że nie mają możliwości ugryzienia ręki, która trzyma smycz. Inni z czasem zmienili swoje opinie albo uznali, że gra o stołek jest niewarta świeczki. Fantazje to jedno. Realność to drugie. Na twoją niekorzyść działa jednak fakt, że byłeś Kotem. A skoro nie wojownikiem, to miałeś inne zadania. Co już jest bardziej niepokojące.
Pudel uśmiechnął się leniwie, a potem zupełnie nagle rozpogodził, jakby cała ta rozmowa była o słoneczku i kwiatkach.
- No, ale nie jest to już ważne. Wszyscy popełniamy błędy, a skoro wynikają one z powodu emocji, to przynajmniej wciąż je mamy. Czyli w pewnym stopniu wciąż możemy nazywać się ludźmi. Chociaż człowiek faktycznie jest najokrutniejszą bestią, stąd ten problem po zarażeniu wirusem, to jednocześnie jest zdolny do... czegoś większego - przeciągnął się, pozwalając koszulce podwinąć się do góry i odkryć kawałek jasnej skóry. - Nie bądź taki zmartwiony, gigancie. Mnie nie interesuje twoja przeszłość. Wystarczy mi własna do zamartwiania się, a skoro taki osobnik jak Wilczur ci w pewnym stopniu zaufał...
Klepnął Kundla przyjacielsko po ramieniu, mierząc go teraz rozbawionym spojrzeniem. A teraz weź tu ogarnij Skoczka, który naprawdę niczego nie ukrywał.

| Yh. Do d*py. Wiem :/
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.16 0:55  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Zatrzymał się gwałtownie i omal nie opuścił kartonu, który niósł ze sobą. Spojrzał na Skoczka zamrugał parę razy, po czym prychnął pod nosem, aż wreszcie roześmiał się. Najpierw cicho, ale z każdym kolejnym uderzeniem serca coraz głośniej.
- Hahahahaha nie żartuj sobie! Nie aż tak! Chcesz mnie zabić? – zapytał między śmiechem a próbą złapania oddechu. Wreszcie, kiedy się uspokoił, pokręcił gwałtownie głową, szybko dodając. - Wybacz za ten nagły wybuch. Nie powinienem. – mruknął, choć na tyle cicho, że wyglądało to tak, jakby sam do siebie mówił, a nie zwracał się do swojego towarzysza. - To nie jest tak, że zaakceptuję jego zachowanie i będę siedział cicho, znosząc jego wszystkie kaprysy. Nie umiem tego wyjaśnić, ale kiedy jest w pobliżu, aż ciągnie mnie, żeby mu się przeciwstawić, nie dać tego, czego chce, ale jednocześnie czuję się cholernie pokonany i ostatecznie zazwyczaj wychodzi na to, czego chce. Choć ostatnio… – spojrzał w bok, a w głowie pojawił się duszący obraz z ich ostatniej dłuższej rozmowy. ”Pieprz się Shion. Ze mną” Z gardła wyrwało się warknięcie, stłumione przez opuszczoną głowę chłopaka. Czuł narastającą irytację. Samo wspomnienie tamtej chwili, przywołanie tych cholernych słów i tej brzydkiej gęby wystarczyło, aby Shion miał ochotę coś roztrzaskać o ścianę. A najchętniej czyjąś czaszkę. Ostatecznie kopnął pierwszy lepszy kamień, który nawinął się pod podeszwę rozpadających się trampek. Kamyk odbił się o jednej ścianki, znikając w ciemności korytarza.
- Niedoczekanie. – syknął, ale tym razem te słowa z pewnością nie były skierowane do jasnowłosego. - Skończmy temat o nim. Przynajmniej teraz. – rzucił szeptem, kiedy skołatane nerwy wreszcie zaczęły się wygładzać, a dusząca i drapiąca złość łagodnieć. To przykre, że zawsze tak na niego działał. Wywołując palący ogień pełen nieokiełznanej furii i czegoś jeszcze. Czegoś, czego rudowłosy nie był w stanie określić.
Cisza wślizgnęła się między nim na tyle, by Shion w pełni się uspokoił i był gotowy odpowiedzieć na kolejny podjęty temat. Przynajmniej ten był już w miarę neutralny.
- Poznałem kogoś, kto przeżył tę całą Apokalipsę I opowiedział mi nieco o tamtych czasach. Chciałbym je poczuć, chociaż przez chwilę. Dlatego też chciałbym udać się kiedyś do M3. – rzucił nieco rozmarzonym tonem, wracając myślami do leśnego spotkania z Shanem. Tak, zdecydowanie. Będzie musiał kiedyś wybrać się sam. Nawet jeśli oznaczało to wycieczkę w samotności.
Wreszcie dotarli do kuchni, ale nim Shion przekroczył jej próg, zatrzymał się, wypatrując w ciemności sylwetkę drugiego Psa.
- Byłem… szpiegiem. W CATS. I nie nazwałbym błędem należenie do nich. Po prostu byłem po drugiej stronie. Jednakże cieszy mnie, że nie oceniasz mnie przez pryzmat plotek i tego, kim byłem. – uśmiechnął się lekko, a jego policzki nieco poczerwieniały. To była cholernie miła odmiana.
- I nie ufa mi. Grow mi nie ufa. Dlatego trzyma mnie blisko siebie. Dlatego muszę mieszkać w jego pokoju, podążać jego krokami. Żeby mógł mieć na mnie oko. Nigdy mi nie ufał i wątpię, żeby kiedykolwiek zaufał. Jak to szło? Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej? Coś w tym stylu. – parsknął cicho, robiąc krok do przodu. Kiedy jednak mijał jasnowłosego, dodał z wyraźną nutą smutku w głosie.
- Chciałbym, żeby mi zaufał.
W kuchni o tej porze świeciło pustkami. Jedynie Matylda, jak to ona, krzątała się po swoim królestwie nucąc coś pod nosem. Kiedy tylko ujrzała Shiona i Skoczka, uśmiechnęła się szeroko.
- Och, jesteś kochaneczku. Postaw to proszę cię tutaj w rogu. Widzę, że przyprowadziłeś Christhopera! Dawno cię u nas nie było. Co u ciebie? – zapytała gwałtownie pokonując odległość i objęła Skoczka w swoje potężne ramiona, wtulając jego twarz w swój pokaźny biust.
- Jesteście głodni?
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.16 19:51  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
.... Jakaś iskierka rozbawienia pojawiła się w oczach Pudla, gdy obserwował nagły wybuch śmiechu Shiona. Mimowolnie przekrzywił głowę i uśmiechnął się samymi kącikami warg, przymykając na chwile oczy. W sumie miło było usłyszeć taki dźwięk w Desperacji, nawet jeśli mógł mieć nieco kpiące, bądź histeryczne nuty. A może po prostu nie potrafił już oceniać śmiechu innych.
- Tsch - wydał z siebie mało artykułowany dźwięk i pokręcił głową z udawanym oburzeniem.
Zaraz potem zerknął na twarz Shiona. Wyglądało na to, że wymordowany potrafił błyskawicznie przechodzić z jednej emocji do drugiej... impulsywność? A może po prostu odwykł od ukrywania swoich reakcji, chociaż równie dobrze mógł nigdy tego nie robić. Z niektórych można było czytać z otwartej księgi, a w wypadku innych trzeba było nieźle się natrudzić, by uchwycić chociaż minimalne drgnięcie twarzy. Christopher sam nigdy nie trudził się specjalnie pracą nad mimiką, jednak z tego co zdążył zauważyć, to im mniej miał do ukrycia, tym bardziej wydawał się podejrzany. Paradoks.
Tak jak zresztą fakt, że naprawdę nie był fanem Wilczura, a jak widać ciągle o nim rozmawiał.
- W porządku. To nawet dobry pomysł. Monotematyczność jest nudna - rzucił.
Wbrew ogólnym pozorom Christopher potrafił milczeć dłużej niż kilka sekund. Po prostu wszystko zależało od rodzaju ciszy, która zapadła po skończeniu danego tematu.
- Hmh. To wcale nie jest takie złe marzenie. Miło byłoby kiedyś móc wejść tam bez obaw, ale to raczej prędko się nie wydarzy. Niemniej, w życiu trzeba mieć jakiś cel. - w końcu człowiek został zaprogramowany tak, by do czegoś dążyć... to, że wirus ich zmienił nie oznaczało, że musieli się całkowicie podporządkować nowej naturze.
Pudel zatrzymał się, gdy stracił z zasięgu wzroku Shiona i obejrzał się za siebie. Słysząc jego słowa zamknął na chwilę oczy, po czym wypuścił z westchnieniem powietrze.
- Each. W życiu wszystko się zmienia. Więc czemu ludzie nie mogliby się zmieniać? - sekretarz uśmiechnął się ponuro. - S.SPEC ciągle próbuje udowodnić, że jesteśmy potworami, wynaturzeniem i zagrożeniem. Ja ich rozumiem, Shion. Wiem, czemu się nas boją i nie będą mówił, iż nie mają ku temu powodu. Problem leży w tym, że zapomnieli, że w nas również ciągle tkwi człowiek. Zmieniamy się pod wpływem doświadczeń, tego, co dzieje się wokół i tego, co sami przeżyliśmy. To, że jesteśmy niebezpieczni nie zależało tylko od nas, ale też od innych. Zresztą, cały ten konflikt nie jest prosty. Tak czy owak, odbiegłem od tematu. Nie będę miał ci za złe tego, że należałeś do CATS. Nasze życie składa się z wyborów. Nie znając twojej historii, przeszłości, ludzi, których znałeś, sytuacji, których przeżyłeś, nie mam prawa ciebie oceniać. Mogę co najwyżej próbować zrozumieć. Poza tym, w gruncie rzeczy jestem tchórzem, Shion. Wolę zaufać, niż wiecznie oglądać się za siebie i bać coraz bardziej innych ludzi.
Wzruszył ostentacyjnie ramionami, chcąc przerwać z lekka niewygodny temat. Mówienie mówieniem, ale pewne kwestie raczej powinien zachować dla siebie.
- Cóż. Nie jest to raczej prosta sytuacja, ale jednak dość zrozumiała. Zresztą, Wilczur nie należy raczej do osób, które łatwo obdarzają kogoś zaufaniem. Owszem, ma obsesję na punkcie własności i kontrolowania otoczenia, ale w gruncie rzeczy jego ranga uniemożliwia pochopne podejmowanie decyzji odnośnie innych. Daj zarówno mu, jak i sobie czas - pewnie Christopher, oby tak dalej, parodiuj dawanie rad.
Christopher potarł nerwowym gestem swój kark, po czym odruchowo potargał Kundla po włosach, gdy ten przechodził obok. Zaraz potem uciekł wzrokiem, udając, że nic takiego nie zrobił. Chociaż... usłyszenie pieklącego się Kundla niewątpliwie było prostsze niż słuchanie jego smutnego głosu. Nie, żeby Pudel miał coś przeciwko. Po prostu wiedział, że pewne sprawy potrzebują czasu, by można było zabrać się za rozwiązywanie ich. Z kolei jeden kłopot właśnie pojawił się przed sekretarzem.
- Dzień Dobry, Matyldo - wydukał w jej klatkę piersiową, zachłannie próbując wziąć oddech. - Bywało lepiej, ale zawsze mogło być gorzej.
Odsunął się na bezpieczną odległość od kucharki, łypiąc na nią podejrzliwie i po chwili zerkając na Shiona.
- Ja sobie podaruję, zalecenie lekarskie. Niemniej zakładam, że rudy powinien coś zjeść. Sama skóra i kości - cmoknął cicho z niezadowoleniem Christopher, łypiąc kpiąco na towarzysza.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.16 22:16  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Musiał przyznać, że był zadowolony z ucięcia tematu o Wilczurze. To nie tak, że nie lubił o nim rozmawiać, bo jak widać – lubił. Miał wiele do powiedzenia i jak temat schodził na Growa, buzia mu się nie zamykała. Ale nie chciał ani go obgadywać, ani też pokazywać przed kimkolwiek, że jasnowłosy w jakiś sposób odcisnął swoje piętno na nim. To raz. A dwa… bał się. Bał, że powie o jedno słowo za dużo, Wilczur się  o tym dowie i będzie miał kolejnego haka na Shiona. A znają go, to był ten typ, który nie opuści. Nie aż tak łatwo. I tak młody nie miał zbyt kolorowego życia u boku Wilczura. Brakowało, by zaczął mu się sam podkładać na srebrnej tacy. Na samą myśl poczuł nieprzyjemne ciarki przebiegające wzdłuż kręgosłupa, jakby ktoś wypuścił stado małych myszek.
- Trzeba mieć jakiś cel… – powtórzył za nim, wpatrując się przed siebie. Prawdę powiedziawszy Shion nie miał żadnego celu. Jeszcze do jakiegoś czasu żył myślą i chęcią zemsty. Chciał pozbawić życia zarówno Growlithe’a jak i Ryana za to, co zrobili. Ale kiedy dołączył do DOGS, kiedy wsiąknął w organizację, z każdym kolejnym dniem, porzucał swój pierwotny cel, by ostatecznie zabić go i zdusić w sobie. Ale został bez niczego konkretnego. Trochę to smutne i przykre.
- Nie wiem czy chciałbym udanie się do miasta kwalifikować jako cel w życiu. – dodał po chwili męczącej ciszy. - Chciałbym to wszystko zobaczyć, to prawda. Na samą myśl czuję dziwną, wewnętrzną ciekawość, która narasta, ale… nie, to nie jest mój cel. – zamyślił się na dłuższą chwilę, wręcz namacalnie słysząc cichutki głosik w swojej głowie szepczący: a więc co jest?
No właśnie. Co?
Oczy momentalnie rozszerzyły się bardziej, kiedy zdał sobie z czegoś sprawę. Głupi i naiwny Shion. Przez cały ten czas szukał czegoś, kiedy miał to właściwie pod nosem. Drobne wargi wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Nie musiał już szukać. Nie zamierzał też mówić tego na głos. Niektóre rzeczy powinny pozostawać w sferze umysłu.
- Wiesz, naprawdę cieszą mnie twoje słowa, ale wiem, że nigdy mi nie zaufa. Takie rzeczy po prostu się wie. Mimo wszystko cieszę się, że cię poznałem. – powiedział szczerze, czując przyjemne ciepło rozlewające się w jego klatce piersiowej. Poczuł się tak, jakby wreszcie znalazł tego jednego upragnionego sojusznika. I raptownie wszystko zdawało się dostać kolorów, a nie być jedynie szare i bezpłciowe.
Spojrzał na postawną kobietę i obdarzył ją delikatnym uśmiechem. Zapomniał o niej. W niej też miał sojusznika, bez względu na wszystko.
- Ja bardzo chętnie coś zjem.
Jak zawsze, dodał pospiesznie w myślach.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.16 14:01  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
......Christopher pozwolił sobie na wykrzywienie warg w specyficznym grymasie. Dla większości osób odpowiedź na pytanie o cel życia było proste. Przeżyć. Dotrwać do dnia następnego i tak codziennie. Po co czynić dalekosiężne plany, skoro wieczorem możesz wylądować w piachu (tudzież czyimś żołądku)? Jednak przez takie podejście mimo wszystko ludzie (bo wymordowani dalej w pewnym sensie nimi byli, a przynajmniej według Skoczka) coś tracili. Gdy skupiasz się tylko na tym, by ujrzeć następny dzień, to jednocześnie zapominasz, po co to robisz. Żyjesz, ale dla kogo? W końcu gdy znajdziesz coś wartościowego, co możesz chronić, to automatycznie staje się to twoją słabością, która zmniejsza szanse na przeżycie. Żyć dla siebie? Jak chcesz żyć dla siebie, skoro praktycznie nic nie potrafi sprawić ci przyjemności, bo za bardzo można się do tego przyzwyczaić? Hmh. Najbardziej prymitywny instynkt - żyć. Jednak trzeba zauważyć, że życie to nie tylko oddychanie i jedzenie...
Pudel zamrugał gwałtownie, słysząc kolejne słowa Shiona. Najwyraźniej znów pogrążył się w pewnych rozmyślaniach. Starość nie radość.
- W życiu można mieć wiele pragnień i celów. Dość często jednak pomniejsze nadzieje skupiają się wokół tego, co najbardziej każe nam ciągle iść do przodu i nie oglądać się za siebie - Pudel w zamyśleniu potarł nieśmiertelniki znajdujące się w prawej kieszeni spodni, po czym obrzucił Kundla przelotnym spojrzeniem.
Wykrzywił wargi w specyficznym grymasie, widząc kolejną zmianę w zachowaniu Shiona, po czym z pewnym zadowoleniem w oczach skupił się na tunelu przed sobą. Najwyraźniej wymordowany był ciekawą osobistością; zresztą generalnie w DOGS można było się spotkać z olbrzymią "gamą" różnorodnych zachowań. To było w pewien sposób fascynujące, jak różne potrafi być podejście do tej samej osoby i tej samej sprawy. Jak wiele jest sposobów na które można rozwiązać jeden konkretny problem, a wszystko zależy od charakteru, moralności, sprawności...
- Oach? - w tym momencie Pudel wydawał się naprawdę zaskoczony, po chwili jednak zaśmiał się cicho i posłał Shionowi jeden z bardziej miłych uśmiechów w repertuarze. - Jesteś chyba pierwszą osobą, która mi to mówi. Większość raczej traktuje mnie jak skaranie boskie. No cóż, może gdybym tak często się o nich nie potykał, mieliby lepsze zdanie.
Skoczek przestudiował uważnie sufit kuchni, przelotnie oceniając stan podtrzymujących je belek. Z racji, iż gotowanie wymagało pewnej intensywności, drewno było tutaj w nieco gorszym stanie niż można by sobie życzyć, co Christopher szybko odnotował w myślach. Co prawda, jeszcze brakowało trochę do tego, by wszystko zaczęło się walić, niemniej nie zamierzał zostawiać tego rodzaju sprawy na ostatnią chwilę. Wrócił spojrzeniem na Maytldę, patrząc, jak z zapałem zabiera się do pracy i przeciągnął się, pozwalając sobie na moment odprężenia. Oparł się plecami o kawałek ściany i przekrzywił głowę, ponownie zerkając na Kundla.
- Błyskawicznie zmieniasz nastroje, Shion - Pudel przekrzywił z zaciekawieniem głowę. - Zawsze tak masz?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 0:33  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Przeciągnął się i przymknął na moment powieki, czując przyjemne uczucie rozluźnienia, które przeszyło jego ciało. Dopiero po chwili uchylił najpierw jedną powiekę, przyglądając się jasnowłosemu, a dopiero potem drugą. Niby w jego słowach odnajdywał jakiś sens, ale… tak szczerze powiedziawszy na tę chwilę niekoniecznie do końca ją rozumiał. Może kiedyś, z czasem, jak dojrzeje i dorobi się większego dorobku doświadczeń, to zrozumie. Ale nie teraz.
Matylda po paru chwilach powróciła do nich, stawiając przed rudowłosym drewnianą miskę z jednej strony oszczerbioną z parującą jeszcze zupą, oraz kawałek chleba. Na sam zapach jedzenia Shion poczuł, jak jego żołądek boleśnie się ściska i przywiera do kręgosłupa, a ślinianki zaczynają intensywniej pracować. Nie zwlekając zbyt długo, pochwycił drewniana łyżkę i zaczął zajadać się ciepłym, i cholernie dobrym posiłkiem, mając na uwadze słowa Wilczura odnośnie jego sposobu jedzenia i zachowywania się przy stole. Przeżuł kawałek chleba i spojrzał na drugiego Psa, odchylając się nieznacznie w tył.
- Może dlatego, że jesteś nieliczną osobą, która ze mną rozmawia. No i zaproponowałeś mi trening. No i serio nie wydajesz się jakimś upierdliwcem. Po prostu wykonujesz swoją robotę, prawda? – usta wygięły się w lekkim uśmiechu, kiedy na powrót zapakował do nich łyżkę z zupą niewiadomego pochodzenia i smaku. Ale żołądek już nie burczał. Powinno wystarczyć to mu na najbliższe dni. Uniósł dłoń i wierzchem dłoni przesunął po wargach, wycierając resztki jedzenia, kiedy przełknął ostatni kęs. Ostatnie pytanie, trzeba przyznać, w pewien sposób go zaskoczyło. Nie przypuszczał, że ktoś kiedykolwiek zwróci na to uwagę. A jednak.
- To nie tak. – odparł próbując w odpowiedni sposób dobrać słowa. Nie było sensu ukrywać niczego przed nim. Pudel najprawdopodobniej większość już wiedział. A jak nie, to była tylko kwestia czasu, kiedy na powrót się dowie.
- Od momentu, kiedy zostałem wymordowanym, moje ciało produkuje nadmiar krwi. Długo nie rozumiałem dlaczego, dlatego też radziłem sobie z tym jak mogę. – podniósł jedną rękę i odchylił nieco materiału bluzy, ukazując zabrudzony już bandaż owinięty dookoła przedramienia. - Dzieje się tak, kiedy się zdenerwuję. Albo ucieszę. Bądź pozwolę innym emocjom, by robiły jak chcą. Dlatego muszę być powściągliwy. Nie panują nad tym i nad swoją mocą. Krwią. Nie umiem. Ale kiedy jestem spokojny, nic się nie dzieje. Co prawda jak Grow jest w pobliżu, to nie muszę sobie radzić z tym sam. Pomaga mi. Ale teraz go nie ma i muszę się pilnować… – usta drgnęły nieznacznie, kiedy spuścił głowę w dół i wbił spojrzenie w swoje dłonie. - … ale jak widzisz, niekoniecznie zawsze mi to wychodzi.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 11:29  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
......Chris przekrzywił łeb na bok, obserwując uważnie jedzącego Psa. Naprawdę upodabniał się w tej chwili do ptaka, ale na własne geny niewiele mógł poradzić. Już dawno zrezygnował z powstrzymywania tego odruchu, nawet jeśli wyglądał, jakby niedługo miał dostać skrętu szyi.
- Jak każdy w tym gangu - wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się krzywo, jednak na kontynuację wypowiedzi się nie zdecydował.
Chris od tego był, by widzieć pewne rzeczy. Brak morderczych skłonności (i zdolności, tak notabene) nadrabiał poprzez wysilanie w większym stopniu szarych komórek. Był od spisów i raportów, dlatego musiał mieć oczy i uszy otwarte. Jakie relacje panują między Psami, co gada Desperacja, kto zaczyna wymykać się spod jakiejś kontroli, ile w tym miesiącu zeszło produktów, co się popsuło, gdzie się zawaliło, co zostało zdobyte. Nie posiadał zdolności szpiegowskich, nie potrafił kraść (o zgrozo), a rolę charta musiałby mu dać jakiś sadysta, bo podczas biegu zdążyłby zryć cały teren niczym orka. Za to miał inne przydatne umiejętności, które pozwalały mu pełnić rolę Pudla i ogarnąć całą robotę papierkową. Mu to pasowało.
"To nie tak."
Te słowa znów przykuły uwagę Pudla, który ponownie skupił niebieskie ślepia na osobie rudzielca. Zdawał się być szczerze zainteresowany słowami Shiona. Tego typu zdolności rzadko kiedy się zdarzały. Ponadto, jak podejrzewał Chris, musiały nieźle męczyć organizm.
- No tak. Dobraliście się jak w korcu maku - rzucił niezobowiązująco, chociaż nie zamierzał ciągnąć tematu Wilczura i jego wampiryzmu; zarówno fizycznego jak i emocjonalnego.
Postukał palcem o zewnętrzną stronę uda, najwyraźniej zamyślając się na chwilę nad czymś. Odepchnął się jedną nogą od ściany, jednak to nie należało do jego najlepszych pomysłów. Dotychczasowo oparty nie musiał się martwić o swoją równowagę. Teraz jednak, chcąc zrobić niedbały, acz płynny ruch, sam pod sobą dołek wykopał, bo niemalże znowu wylądował na twarzy. Trochę zbyt późno przypomniał sobie, że nóg używa się dwóch, a nie jednej, a odepchnięcie powinno być lekkie, a nie mocne, przez co koniec końców zmuszony był do paru rozpaczliwych przeskoków, by jakoś ustać. Parsknął gniewnie pod nosem i posłał Shionowi ostrożne spojrzenie, jakby zastanawiał się, czy Kundel na pewno to widział.
A kto by nie zauważył.
- Tłumienie emocji nie jest raczej dobrym pomysłem, bo prędzej, czy później muszą znaleźć ujście - zaczął, jak gdyby nigdy nic. - Lepsze są techniki relaksacyjne. A jeszcze lepiej poćwicz. Samemu albo z kimś, kto zna się na rzeczy, bo kontrola sama z siebie nie przyjdzie. No, ale pewnie to już sam dobrze wiesz. W gruncie rzeczy...
Przerwał, ponieważ do kuchni wbiegł zdyszany Zane, a zaraz za nim Itarawa. Pudel mimowolnie uniósł brwi do góry, nie spodziewając się ich nagłego wtargnięcia. Biorąc pod uwagę ich wygląd albo mieli naprawdę specjalne informacje albo znów poszli nie w to miejsce, gdzie trzeba i ich pogonili. Stawiał na to drugie. Chris westchnął cicho, dochodząc do wniosku, że następnym razem wybierze się na słuchanie plotek razem z nimi.
- Dobra, Shion. Muszę się oddelegować, by spisać raport, a ta dwójka najwyraźniej również ma coś do powiedzenia na temat Desperacji. A nie chciałbym zapomnieć przez natłok informacji tego, co sam mi powiedziałeś. Do zobaczenia. trzymaj się pędzla i drabiny - machnął ręką w ramach pożegnania i udał się w kierunku przybyłej dwójki, mówiąc coś do nich na temat weryfikacji informacji, po czym opuścił razem z nimi kuchnię.
zt
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.17 23:34  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Powrót do siedziby zajął mu kilka godzin.
Nieczęsto wybierał się na wędrówki, jednak w tym wypadku były one zdecydowanie mądrze uzasadnione. O asortyment wypadałoby zadbać, a jeśli miało się to równać późniejszymi nieprzyjemnościami w postaci bólu mięsi – trzeba to zdzierżyć.
Przemierzał skąpane w ciemnościach korytarze, troskliwie dociskając do siebie nieprzyzwoicie rozepchaną torbę, którą wypełnił istną lawiną różności. Począwszy od martwych korzeni, które udało mu się wygrzebać z piachu, podczas spotkania z potencjalnych Psem, idąc dalej przez wszelkiego rodzaju grzyby i suszonki, na całym worze różnorakich owoców kończąc. Wiedział jednak, że zgromadzenie wszystkich tych rzeczy było tylko połową zadania, jakie zlecono mu do wykonania. Każdy egzemplarz miał nie tylko w przyszłości posłużyć za składnik leków, ale już niedługo przysłużyć się jako urocze akcenty, podkreślające wigilijny akcent.
Wszedł do Dużego Salonu, ku swojej uciesze nie zastając w nim nikogo. Nikt nie będzie mu przeszkadzać, tak jak i on nie zakłóci nikomu spokoju. Poza tym żadne wścibskie oczy nie będą biczowały go po plecach, gdy jak ostatni pajac będzie produkować się nad zawieszaniem jakichś grzybów po ścianach, substytutów bombek i dzwoneczków.
Rozłożył wszystkie zebrane rzeczy na stoliku, troskliwie odgarniając na bok ścinki z gazet, czyste kartki czy inne na tę chwilę niepotrzebne papiery. Gdy wyjął wszystko z torby, spojrzał raz jeszcze na upolowane rzeczy.
Skrzywił się.
Posegregował je kategoriami. Grzyby do grzybów, zasuszone liście do zasuszonych liści, owoce do owoców.
Zasępił się ponownie.
Posegregował je tym razem wedle kolorów, zaczynając od odcieni ciepłych, na zimnych kończąc.
To jakiś dramat…
Podrapał się ze zrezygnowaniem po głowie, patrząc z wyjątkową bezsilnością na potencjalne ozdoby świąteczne. Chociaż był dobry w analizowaniu różnych objawów, niezawodny przy szybkim reagowaniu na nagły atak choroby, nie bał się żadnych osobliwości i szybko potrafił wymyślać rozwiązania w krytycznych sytuacjach, tak dopiero teraz dotarła do niego ta jedna, smutna myśl. Był totalnie niekreatywny.
Bóg stworzył go do pomocy ludziom. Miał leczyć i chronić… a nie zabawiać łańcuchami splecionymi z uschniętych kwiatów i liści. To poważnie beznadziejna sytuacja. Potrzebuję jakiegoś natchnienia…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.17 16:17  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Zimno. Ziimno. Czy to zima, czy już pieprzona Antarktyda? Kurwa, czemu tak pizga.
No nie wiem Fede, to chyba jebana zima. Gdzieś Ty była?
Tez chciałaby to wiedzieć. Prawdopodobnie po całej tej akcji DOGS wieki temu nie powinna się zapuszczać na tereny aniołów, bo będą chcieli ją wykopać niczym baleriny na ringu, ale czort. Ma bluzę psiego przypała (czyt. Rumcajsa), ma badyle i noże, jest na Edenie - nie raz to przerabiała, nie zdechnie. Jeżeli wiesz, jak zagadać anioły, to wszystko ci wybaczą. W teorii nie zrobiła nic złego, chodziła z apteczką jak pieprzony miłosierny Samarytanin z przypowieści. Czyniła dobrze? W czort. Upewniała się, że dupy nie zdechną.
A potem ją szlag trafił. Tak się kończy, jeżeli służba w pokoju medycznym jest nuudna.
Chwila minęła, zanim przypomniała sobie całą drogę z punktu A do B. Dojść to jedno, ale potem weź się tłumacz...
Ale kto będzie pytać, Nov. Poradzą sobie, to duże dzieci. A jak zdechli, to trudno.
Ta, tylko że reszta Bernardynów na pewno to zauważy. Trudno się nie skapnąć, że rąk do brudnej roboty brakuje. Więc popierdzielaj szybciej, księżniczko, królowie na zdechłych koniach oczekują.

Cała ta pseudo-zimowa pogoda przypomniała Włoszce o świętach, przez co omal nie zleciała z drabiny, schodząc na niższe poziomy kryjówki. Kiedyś to było naprawdę fajnie - te zakupy na chwilę przed całą zabawą z rodziną, prezenty, świetny klimat, śpiewanie, najlepsze na świecie jedzenie mamuśki... To by było coś, gdyby DOGS też kiedyś ogarnęli dupy i stwierdzili, że fajnie by było zrobić coś podobnego.
W co Ty wierzysz? Nie ma na to czasu, panienko.
Nie miała za bardzo chęci odwiedzać swojego stanowiska, więc ruszyła powoli w stronę dużego salonu - zazwyczaj ktoś tam zawsze był, więc mogłaby się od razu dowiedzieć tego i owego. Inna sprawa, że w ogóle nie spodziewała się akurat tego psa.
- A Ty co tu robisz w tych zielskach, Oure? - rzuciła radośnie, nie próbując nawet ukryć swojej radości - Czyżby ktoś wysadził pokój medyczny, że tak siedzisz w salonie?
Nie żeby to było aż tak dziwne... To jej się nie chciało przesiadywać w tak nudnym miejscu. Ourell jednak zaliczał się do tych porządnych medyków. Z pewnością był powód, dla którego był tutaj.
Prawdopodobnie nie jest na służbie, mózgu. Ale po kiego grzyba ma tyle rzeczy przy sobie?

________________
*kaszl*
wiadomo.
[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Nove dnia 22.04.17 17:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 11:48  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
… a może alfabetycznie?
Doskonale zdawał sobie sprawę, że ciągłe układanie zebranych rzeczy nie zaowocuje żadnym natchnieniem, wbijającym mu do głowy choćby odrobinę pomysłów co do kreacji ozdób i sposobu ich bezpiecznego przymocowania. Niemniej w segregowaniu był dobry, więc dawało mu to jakieś poczucie, że porusza się choćby pół kroku do przodu w swojej misji.
Nim zdążył posortować w głowie listę, biorąc pod uwagę takie czynniki jak to, że altea powinna leżeć przed czerwiennikiem, usłyszał za plecami perfekcyjną włoszczyznę. Mało znał Psów, które potrafiły posługiwać się mową inną, niż japoński, więc wywnioskowanie z kim miał do czynienia było zdecydowanie prostszym zadaniem, niż pobudzenie prawej półkuli mózgu do kreatywnej pracy.  
- Dzień dobry, Nove. – grzecznie powitał koleżankę po fachu, z uśmiechem przekręcając łeb w jej stronę. Tym razem poza standardowymi, sztywnymi uprzejmościami, które były w jego przypadku tak oczywiste, jak wynik walki koguta z niedźwiedziem, w jego oczach była wyraźna nuta nadziei. Rzadki element mimiki anioła, który przybierał tak rzadko, że aż wcale. W gruncie rzeczy nie miał kiedy, gdy całymi dniami pracował jak robot w lecznicy, nie pozwalając sobie na przejawy jakichkolwiek głębszych emocji. – Jeszcze do tego nie doszło, choć gdybym przyjął Wilczura w lecznicy, a nie w jego pokoju, byłoby ku temu naprawdę blisko. – pokręcił głową, dokładnie odtwarzając w pamięci każdy gwałtowniejszy ruch płomieni świecy i nienaturalnie szybko skapujący na ziemię wosk. Chociaż szanował przywódcę, a nawet darzył go jakąś sympatią, był jego najmniej lubianym pacjentem. Ilekroć nie próbował mu pomóc, zawsze dziwnym trafem był o krok od spłonięcia-… a ognia miał już w swoim życiu dość.
Westchnął głębiej, raz jeszcze omiatając zebrane rzeczy beznadziejnym spojrzeniem i opadł na kanapę, tuż za zawalonym zielskiem stołem. Dopiero teraz mu się przypomniało, że w zasadzie bolą go nogi. Tysiąc lat w jednym ciele, a on wciąż nie orientował się w jego potrzebach i sygnałach.
- Mam za zadanie przyozdobienie salonu na naszą wigilię. – odparł, biorąc do ręki garść bliżej nieokreślonych liści, których suszonki najprawdopodobniej miały jakieś przeczyszczające właściwości. – Tylko właśnie dotarło do mnie, że jestem kompletnie wypruty z twórczego myślenia. – zaśmiał się smętnie, ponownie podnosząc wzrok na Fredericę. – Chciałbym, żeby było to wykonane dobrze i w odpowiednim klimacie, ale brakuje mi pomysłów. Poza tym prędzej sam podłożę się pod kły zdziczałego, niż pozwolę na trwałe uszkodzenie tych rzeczy. Wolałbym, żeby po wigilii były jeszcze zdatne do użytku. – podrapał się po krótko ostrzyżonej głowie, odkładając zagarnięte liście na miejsce. – Poza tym nigdy nie obchodziłem żadnych świąt… nie w taki sposób. Może ty masz jakieś głębsze pojęcie w tej dziedzinie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.17 18:49  •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
Jej śmiech było już słychać na korytarzu, nim blond czupryna wynurzyła się z ciemności wylewających sie z zewnątrz. Spojrzenie błękitu od razu skupiło się na sylwetce anioła, a twarz przeorana licznymi bliznami rozświetliła się w uśmiechu pełnym radości i ekscytacji.
- A! Ourellie~! – rzuciła wesoło I przyspieszyła w jego kierunku, by wbiec w jego ciało, które oplątała swoimi witkami, wtulając się w niego mocno. Tuż za śladami małej anielicy podążał wiernie Nero, który chyba już nigdy nie odstąpi dziewczyny na krok. O ile na początku miał pełnić rolę jedynie chwilowego opiekuna z rozkazu Growa, tak aktualnie pilnował jej z własnej, nieprzymuszonej chęci i przyzwyczajenia. Zdawało się, że tuż po jasnowłosym przywódcy DOGS, jedynie ona ma jako taki wpływ na zwierzę.
Zadarła głowę i spojrzała z dołu na Ourella, jednocześnie szczerząc się szeroko.
- Co robisz, Ourellie? Idziesz gdzieś? Możemy iść razem! Ja wróciłam z Desperacji. Próbowałam nazbierać trochę szyszek, wiesz, bo szyszki są dobre. Można nimi palić, można zrobić z nich zupę, udekorować pomieszczenia! Ale nie znalazłam zbyt wiele. Chcesz jutro iść ze mną do lasu i poszukać paru szyszek? – zapytała i zaśmiała się, na powrót wtulając się w mężczyznę. Lubiła go. Był zawsze taki miły, dobry, poczciwy. Stary, dobry Ourell, który odda duszę dla kogoś innego. Być może właśnie dlatego czuła między nimi tę niewidzialną nić porozumienia. Ourell nikogo nigdy by nie skrzywdził. Tak samo, jak i ona.
- A, właśnie. Ponoć nie będzie imprezy świątecznej. Trochę szkoda, prawda?
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Duży salon - Page 15 Empty Re: Duży salon
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 23 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 19 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach