Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 23 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18 ... 23  Next

Go down

Pisanie 10.12.15 20:36  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Tu będzie post z zt.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.16 23:22  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Objęła go mocno za szyję i wtuliła się, uśmiechając szeroko, choć na jej pooranej bruzdami twarzy malowało się zmęczenie. Pociągnęła głośno nosem, aczkolwiek nie pomogło jej to za bardzo i krew nadal barwiła jej jasną skórę i bluzę, którą bezczelnie podkradła Wilczurowi. Pewnie będzie zły o jej zabrudzenie, choć prawa była taka, że gdyby płacono jej za każde zmartwienie i złość Growa to Ev już dawno pływałaby w bogactwie. Odchyliła nieco głowę do tyłu, tylko po to, by móc przyjrzeć się twarzy drugiego anioła, po czym pokręciła lekko głową i położyła drobną dłoń na jego policzku.
- Nieprawda! – zaprzeczyła jego słowom. - Jesteś miły. I wszyscy cię tutaj uwielbiają. Nie mów, że nie jesteś tego wart, bo jesteś. Każdy z DOGS jest tego wart. A to, to tylko małe krwawienie. Nic mi nie jest, tylko czuję się zmęczona i senna. I zjadłabym coś. Szybko mi przejdzie. Gdybym musiała, to bym zrobiła to drugi raz. A nawet trzeci! Czwarty! I w nieeeeeskończoność! – zatoczyła krąg drugą dłonią chcąc pokazać ogrom swoich słów. Wtuliła policzek w jego klatkę piersiową i machając lekko nogami, zamilkła na tę krótką chwilę, kiedy pokonywali kolejne korytarze ich domowej psiarni. Ale, jak to Ev, nie potrafiła długo utrzymać języka za zębami, nawet, jeśli czuła się wyjątkowo mocno osłabiona użycia swojej mocy w nadmiarze.
- Hej, Ourie, co ci sie właściwie stało? – zapytała zadzierając nieco głowę, by móc uważniej przyjrzeć się jego profilowi. - Złe anioły to zrobiły? – dziewczynka zmarszczyła nieco brwi i wtuliła się tak mocno, jakby już nigdy więcej nie chciała wypuścić go ze swych drobnych objęć.
- Czemu one to robią? Przecież anioły powinny być dobre! Nie powinny krzywdzić innych! Skrzywdzili nawet jednego ze swojej rasy! – jęknęła, a jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć, zwiastując najgorsze. W niebieskich oczach zalśniły perłowe łzy, które chwilę później spłynęły po jej policzkach.
- Martwię się. Zabrali Growiego, wiesz? Na moich oczach go zabrali! Mówili coś o jakimś sądzie. Z Ryanem też nie ma kontaktu. A co, jeśli i jego złapali? Albo zrobili mu coś złego? – uniosła małe piąstki do oczu i zaczęła je trzeć, chcąc zmazać ostatki niechcianych łez.
- Martwię się też o resztę. Wyruszyli jakieś dwa dni temu I nadal nie wrócili. I nie ma z nimi kontaktu. Co jeśli ich złapali? Matylda mówi, że są silni i wytrzymali, ale wiem, jak potężni potrafią również być aniołowie. A oni chyba nie lubią nas. Znaczy się… wymordowanych. Chociaż tak naprawdę nic im nie zrobili! Nie mają prawa ich siłą zabierać, krzywdzić i sądzić. Nie są Bogiem! Tylko Bóg ma do tego prawo! – powiedziała głośniej, aniżeli chciała i zamilkła, wpatrując się przed siebie, bez wyraźnego celu.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 13:27  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Była taka urocza.
Ourell miał ogromną słabość do dzieci i niemal każdego małego człowieka traktował jak młodsze rodzeństwo lub nawet własną pociechę, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Tacy niewinni, a z takimi wielkimi sercami. Pomimo rozcinającego brzuch stresu, znalazł w sobie tę siłę, by szczerze uśmiechnąć się pod nosem na słowa dziewczynki.
- Jesteś bardzo dzielna. I dobra. – pochwalił ją, gdy przemierzali kolejne ciemne korytarze. Znał je wszystkie na pamięć, a mimo to nie pokusił się o szybszy chód. Bóg jeden wie czy sam diabeł mu zaraz czego pod nogi nie podrzuci. Pal licho gdyby przewrócił się, będąc sam. Wolałby nie potęgować krwotoku u Evendell, albo przypadkowo nie obalić się na psa, który wiernie pałętał mu się przy nodze.
W końcu dotarli do jednego z pokoi Psiarni, który mimo swojego biednego umeblowania i żałosnego wrażenia, miał czelność nazywać się salonem. Usadził anielicę na jednej z powycieranych kanap i łagodnym głosem nakazał jej pochylić głowę. Wyciągnąwszy pierwszą lepszą szmatkę ze swojej podręcznej torby, wręczył ją Evendell.
- Przyłóż sobie do nosa i wciąż trzymaj łepek nisko. Zaraz przestanie lecieć. – poinstruował ją ostatni raz i przykucnął przed nią, chcąc ją lepiej kontrolować.
„ Co ci się właściwie stało?”
Uśmiechnął się do niej przepraszająco, jak gdyby prosił o wybaczenie za to, że narobił jej dodatkowych zmartwień i kłopotów swoją niedyspozycyjnością. Jego rysy szybko jednak stwardniały, a on sam wydawał się nie tyle co zaskoczony, a poważnie zaniepokojony.
- Złe anioły? – powtórzył, machinalnie zapewniając się w myślach, że przecież to oksymoron. Szybko jednak zmienił nastawienie, a jakiś dziwny płomień zaczął go wypalać od środka, choć sam Ourell twardo trzymał na twarzy spokój.
Krzywdzili.
Zabrali.
Złapali…

sąd.

Zrobiło mu się ciężko, przez ułamek sekundy nie potrafił zaczerpnąć powietrza. Kolejna fala obwinień rozlała mu się przez głowę, a poczucie winy z radością poklepało po karku. Dlaczego wykazałeś się taką nieodpowiedzialnością, Zacharielu? Nie potrafisz zadbać o własnych podopiecznych, a na domiar złego nic nie wiesz o edeńskich poczynaniach? Czyżbyś wypierał się swoich braci, kosztem ludzi, których i tak nie potrafisz obronić? Gdzie byłeś, gdy to wszystko się działo? Ach no tak… na łasce innowierców…
Czuł się tak, jakby ten jeden ciężki głos, który szeptał mu do ucha okropieństwa, należał do samego Ojca.
Zawiódł.
Ale poza tym, że czuł się jak ostatnia ofiara losu… był wściekły.
- Widziałaś jak zabierali Growlithe’a, tak? Pamiętasz może ilu ich było? I czy mówili coś jeszcze? Albo ile Psów właściwie wyruszyło na akcję? – obsypał ją pytaniami, ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, dopiero po czasie orientując się, że w zasadzie powinien się nieco zmiękczyć. – Nie martw się. Matylda miała rację. Są silni… z pewnością nic im się nie stało. – w pewnym sensie kierował te słowa również do siebie, choć uśmiechem raczył damę przed swoim obliczem. Jednak czuję się w obowiązku… chcę… chcę po prostu wyjść i… polecieć im pomóc. – irracjonalizm nawet dla niego. Domyślał się, że poszli w kierunku Edenu. Domyślał się, że anioły w tym czasie zdążyły narobić niezłego gówna. Domyślał się, że będzie mu ciężko choćby i poświecił przed kimkolwiek piórami…. ale w zasadzie porywał się z motyką na słońce, jeśli myślał, że sam jeden zdoła przerwać całą ceremonię, która najpewniej już dawno dobiegła końca. – Albo przynajmniej przepatroluję teren…
Tym razem wyraźnie wyglądał jak ktoś, kto prowadził dialog z samym sobą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 1:21  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Sięgnął po szmatkę z wdzięcznością I przycisnęła ją sobie do nosa, wypełniając każde polecenie drugiego anioła. Uniosła głowę dopiero w momencie, kiedy wyczuła wyraźne natężenie atmosfery panującej dookoła nich. Powoli skinęła głową na jego pytanie, czując narastający wewnątrz niepokój. Ourell zawsze się uśmiechał i był miły. Poważna twarz w żaden sposób do niego nie pasowała. Podciągnęła się bardziej na sofie i wbiła plecami w oparcie, jakby przez ten jeden moment chciała stać się jednością z meblem.
- N-nie pamiętam. – jęknęła cicho, spuszczając swoje spojrzenie I wbijając je w zakrwawioną szmatkę, czując się winna swojej małej amnezji.
- Z czterech, chyba. Naprawdę nie pamiętam. I nie pamiętam co mówili. Po prostu… no. Zabrali go. Ryan się nie odzywał. Zrobiliśmy zebranie i całkiem sporo osób poszło. Zadzwoniłam też do Zero, bo jest przyjacielem Growa. Aaaa i do tego pana, co mieszka w tym dużym domu, gdzie jest mnóstwo pań, a gdzie Growie nie pozwala mi chodzić. Zabrali się, ustalili plan i wybiegli. Ponoć jeszcze Łowcy mieli iść. – odpowiedziała i westchnęła cicho, wodząc wzrokiem za wątłą sylwetką drugiego anioła, który rozpoczął wędrówki po małym pomieszczeniu. Martwił się, ale to było przecież zrozumiałe. Ona sama się martwiła o Growa. I o całą resztę Psiaków. Zawsze się o nich martwiła, w końcu Desperacja była niebezpieczna. A teraz udali się do Edenu na walkę z jeszcze gorszymi i silniejszymi osobami. Ale miała coś jeszcze. Nadzieję, która nie opuszczała jej nawet na krok.
- Ale jestem pewna, że nic im nie jest! – marne pocieszenie padło z jej ust. Ale ona naprawdę sama chciała w to wierzyć.
- Są silni. Grow też jest silny! – dodała I wymusiła delikatny, pocieszający uśmiech, ale nawet on nie był w stanie zmyć smutku z jej twarzy.
- Wiesz, nie musisz tutaj ze mną siedzieć. Nic mi nie jest. Posiedziałam sobie i od razu mi lepiej! A zaraz pójdę pewnie do Matyldy i coś zjem. O! Może we dwie przygotujemy coś dobrego do jedzenia. Pewnie jak wrócą, to będą baaaardzo głodni! – dodała szybko i pokiwała głową, zsuwając się z kanapy. Wiedziała, że Ourella nosi, aby coś zrobić. Cokolwiek, nawet, jakby to miała być najmniejsza i pozornie najgłupsza rzecz. I widziała, że obowiązek zostania z nią sprawia, że Zachariel czuł się rozdarty. Dlatego też musiała, i przede wszystkim chciała, mu to jakoś ułatwić.
- A ty pędź zrobić ten cały obchód. Jestem pewna, że juz wracają. – podeszła do niego i chociaż nogi jej nieco drżały i były jak z waty, dzielnie utrzymała się w pionie. W końcu była Psem. A Psy są odważne i silne Tak więc nawet takie chucherko jak ona mogła być twarda. Wyciągnęła niesprawną dłoń i wsunęła martwe palce w dłoń anioła, ponownie uśmiechając się do niego. Tym razem delikatnie, ciepło i szczerze, chcąc tym samym dodać mu otuchy.
- Do zobaczenia później, Ouie. Tylko nie forsuj się zbytnio. Twoje ciało pewnie nie odzyskało jeszcze pełnej sprawności i zdrowia. – poszerzyła uśmiech szczerząc małe ząbki, a następnie wyminęła go i wyszła z pomieszczenia, kierując się wprost do kuchni.


|| zt || (chyba, że Ou ją zatrzymał i chciał zadać jeszcze parę pytań.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.16 1:21  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Podziwiał Evendell za jej pogodę ducha, siłę i dobroć, którą wręcz emanowała. Delikatnie zakleszczył palce swojej dłoni na niesprawnej ręce anielicy i pogładził ją delikatnie kciukiem w troskliwym odruchu.
- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
Skierował w jej stronę ostatni przepraszający uśmiech i wybył tuż po niej, w tempie znacznie szybszym, niż sam mógłby się tego po sobie spodziewać.

{ z.t }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.16 10:52  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Zmęczenie zmatowiło srebrne tęczówki ciemnowłosego, jakby cały ich blask wylał się z nich, tworząc widoczne cienie pod oczami, które wraz z pozbawioną wyrazu miną, nadawały Grimshaw'owi jeszcze bardziej nieprzyjemnego wyglądu. Ciężki oddech wskazywał na zmęczenie, jednak niezależnie od tego Jay wytrwale przemieszczał się korytarzami siedziby DOGS, do której udało im się dotrzeć po kilkudniowej wędrówce. Niekorzystnej dla kogoś, kto stale tracił cenną krew. Wymordowany podpierał się – pozbawionym towarzystwa ręki – przedramieniem o ziemistą ścianę, ułatwiając sobie przemierzanie kolejnych metrów. Docieranie do mety zawsze było najgorszym wyzwaniem, gdy organizm przypominał, ile energii zużył na wcześniejszy wysiłek.
Dawno nie był tak zmęczony.
Zernął z ukosa, zaglądając do jednego z oświetlonych pochodnią pokoi. Nie tracił czasu na zorientowanie się, z kim miał do czynienia.
Rebekah-
Nie ma jej tu. Wszyscy już są? Co się sta-- ― Rain machinalnie poderwała się z miejsca, zauważając, że Ryan już ruszył się z miejsca. Podeszła do drzwi i wychyliła się na korytarz, wlepiając szeroko otwarte oczy w plecy szatyna. Zaraz jednak spojrzała w drugą stronę, upewniając się, czy za opętanym nie ma jeszcze kogoś.
Wiem. Macie ją znaleźć i zamknąć. To rozkaz ― rzucił sucho, niechętnie cedząc słowa przez zęby. W tej chwili nawet mówienie było dla niego sporym obciążeniem, a ochrypły głos podkreślał, że nie powinna zadawać żadnych pytań. To nie był najlepszy moment na wdawanie się w rozmowy. Skoro ktoś postanowił ją zamknąć, musiało wydarzyć się coś, czym zawiniła. Na jej nieszczęście wymiar kary zwiększył się, gdy tylko opuściła ranną grupę, by udać się na ratunek swojemu ukochanemu.
Wyślę kogoś. I poinformuję medyków, więc najlepiej poczekaj w którymś z salonów ― odparła, chociaż ciekawość zżerała ją od środka, podsycana zmartwieniem. Nie zamierzała już o nic więcej pytać, wiedząc, że prędzej czy później i tak dowie się wszystkiego. Żwawo ruszyła w przeciwną stronę, pozostawiając Ryan'a samego sobie.
Rottweiler ominął kilka pomieszczeń, wreszcie skręcając do jednego z nich, gdzie zagnieździła się upragniona cisza. Podszedł do zdezelowanej kanapy i ułożył się na niej, uprzednio pozwoliwszy cieniom na upuszczenie miecza, który dotychczas był przez nie trzymany. Ten runął na ziemię z głuchym hukiem, a szarooki nakrył oczy przedramieniem, ten jeden raz chcąc się po prostu wyłączyć.

MOCE:
Regeneracja rąk (odbudowa szkieletu): 5/10.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.16 2:06  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Wiadomość o powrocie Kundli do Kryjówki rozeszła się  prędkością światła. Nikt nie musiał mówić jej, co ma robić. Z jej mocami jej miejsce było w pokoju medycznym, ale nie spodziewała się, że w połowie drogi zawrócą ją w stronę salonu, gdzie ponoć znajdował się Rottweiler, a który podobno był w najgorszym stanie. Dlatego też trzymając w dłoniach parę szmat, w miarę czystych bandaży oraz butelkę wody pognała – na ile pozwalało jej kalectwo – przed siebie, po drodze zgarniając Ino, który z kolei miał ze sobą miskę z czystą wodą. Ev nie wiedziała w jakim stanie jest Grimshaw. I chociaż potrafiła leczyć, były rany, którym nawet ona nie była w stanie zaradzić. Nie od razu.
A liczyła się każda sekunda.
W dość krótkim czasie przekroczyła wejście salonu i spojrzała na ciemnowłosego wymordowanego, przesuwając pospiesznie spojrzeniem po jego ciele, zatrzymując się złudnie dłużej na rzucających się w oczy ranach.
- Ino, postaw miskę przy Ryanie. Przynieść coś do jedzenia jak możesz. – poprosiła cicho, i choć jej ton w żadnym wypadku nie wskazywał na rozkaz, to jednak Ino bez jakiegokolwiek słowa sprzeciwu odwrócił się na pięcie i wybiegł, pozostawiając dwójkę sam na sam.
Grimshaw bywał straszny.
Wszyscy to wiedzieli.
Ale Ev się go nie bała. Zwłaszcza teraz. Podeszła do niego, odkładając przyniesione rzeczy tuż obok niego i postawiła butelkę wody obok jego nogi, na wypadek, jakby poczuł spragnienie.
- Nachyl się nieco. – poprosiła I ujęła go za jeden nadgarstek nieco ciągnąc do przodu, by oparł się łokciami o kolana, a dłonie opuścił nieco niżej. Uniosła dłoń i wsunęła ją w ciemne kosmyki posklejane krwią. Powoli przesuwała opuszkami po ranach, zasklepiając je i traktując ciało Ryana przyjemnym uczuciem ciepła odbierającym uczucie bólu. Dłoń zsunęła się niżej, na policzek, gdzie po chwili pozostała jedynie plama krwi. Siniaki, zadrapania – znikały jak za dotknięciem magiczną różdżką. W końcu dziewczynka przysiadła przed nim na swoich piętach i ujęła obiema dłońmi jego ręce.
Ciężko było powiedzieć jak długo leczyła.
Ale w międzyczasie pojawił się Ino, który przyniósł trzy puszki z mięsem i słoik z klopsami. A Ev nadal leczyła. Nawet wtedy, kiedy z nosa zaczęła skapywać cienka stróżka krwi. Nawet wtedy, kiedy jej drobne ciało zaczęło drżeć a oddech stał się płytki. Przestała leczyć w chwili, kiedy cała siła została jej odebrana, a ona bezwiednie oparła się bokiem o kanapę i spojrzała błyszczącymi oczami na Grimshawa.
- Grow? – zapytała, wiedząc, że nie musi bardziej rozwijać pytania I że Ryan będzie wiedział o co pyta.
Muszę zjeść.
Wyciągnęła dłoń po jedną z puszek, która spadła na ziemię i potoczyła się cicho po podłodze.
Muszę zjeść, bo inaczej…

|| Wyleczony z ran na głowie, policzku, szyi, siniaków i drobnych zadrapań. Rana na udzie zasklepiona i tylko płytka. Przyspieszona regeneracja dłoni do 2 postów (tyle zostało).
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.16 1:05  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Rainbow wspomniała wcześniej, że kogoś przyśle, jednak wydawało się, że ciemnowłosy puścił ten fakt w niepamięć, jakby ze wszystkim miał poradzić sobie sam. Potrzebował tylko spokojnego, odosobnionego miejsca, a kryjówka DOGS w tym przypadku sprawdzała się doskonale ­– przynajmniej nic mu tu nie groziło, nie licząc ewentualnego towarzystwa bardziej nachalnej części Psów. Nie zwrócił więc uwagi na cichy dźwięk kroków, które stawiać mogła tylko drobna osoba. Towarzyszył jej też ktoś inny. Nie musiał odsłaniać oczu, by domyślić się, z kim miał do czynienia, zastane powietrze w podziemiach od razu wypełniło się znajomym i bardziej wyrazistym zapachem, który przemieszał się z wonią wilgotnej ziemi.
„Ino, postaw miskę przy Ryanie.”
Chlup.
Salon stał się niewielkim światem różnych dźwięków, a wyostrzony słuch mimowolnie układał z nich obraz w wyobraźni Grimshawa. Możliwe, że byłby w stanie stwierdzić, w jakiej odległości się od niego znajdowali i wymierzyć celny cios, gdyby postanowili zrobić coś, czego sobie nie życzył. A nie życzył sobie wielu rzeczy, z czego ich obecność tu była jedną z nich. Od wydania rozkazu oddalenia się odciągała go jedynie świadomość, że wszelkie protesty mogłyby nałożyć się na przedłużenie powrotu do zdrowia. Nie widział w tym potrzeby cudzej pomocy, a raczej egoistyczną potrzebę powrotu do formy, choćby i kosztem innych – tych, na których barkach spoczywał przyjęty obowiązek i tych, którym nie dane było nazwać go dłużnikiem.
Im szybciej zaczną, tym szybciej się to skończy.
Niechętnie zsunął przedramię z oczu, konfrontując chłodne spojrzenie z ciepłym, ale nieostrym blaskiem pochodni. Nisko zawieszony sufit był pierwszym widokiem, jakiego doświadczył, a zaraz po tym to Evendell stała się głównym obiektem niewzruszonej obserwacji. Ze wszystkich medyków w gangu, to właśnie ona sprawiała wrażenie najmniej doświadczonej. Mimo tego ociężale podniósł się do siadu, ciężko opuszczając nogi na ziemię. Nie pokładał wielkiej wiary w to, że jasnowłosa będzie w stanie pozbyć się wszystkich ran, które odniósł. Trudno było uwierzyć, że tak chuderlawe ciało – mimowolnie zmierzył ją wzrokiem od głowy do stóp i z powrotem – było w stanie zdziałać jakiekolwiek cuda.
Zabijesz ją.
Jego wargi drgnęły nieznacznie, jakby głęboko zakorzeniony instynkt kazał mu rozewrzeć usta i obnażyć kły, kiedy tylko spotkał się z pierwszym dotykiem anielicy. Mimo tego mężczyzna nie ruszył się z miejsca, chociaż dało się wyczuć, że niezależnie od ciepła, jakim emanowała, nie budziła w nim pozytywnych odczuć, a jej niepożądany dotyk był ciężki do zniesienia. Bez przerwy ją obserwował, nie zwracając uwagi na Ino, który przybył z jedzeniem. Nie sprawdzał, czy jego rany się zasklepiały, a nieustannie sprawdzał ją, jakby spodziewał się, że w którymś momencie stanie się coś nieoczekiwanego, że w którymś momencie zwyczajnie się potknie albo da mu znać, że robi to wbrew sobie – bo i dlaczego miałaby chcieć to robić?
Ciężko uwierzyć w bezinteresowność.
Powinien jej przerwać w chwili, gdy jej ciało zaczęło drżeć i gdy krwista smuga zalśniła na jej pobladłej, wręcz anemicznej twarzy, ale to do niej należała decyzja, kiedy to zakończyć, gdy sama to zaczęła. Czuł, jak kości jego dłoni rozpychają się, a mięśnie powoli zaczynają je oblepiać, chociaż dla wielu to uczucie byłoby niemożliwe do opisania. Mimowolnie poruszył palcami, które wciąż przypominały kawałki obdartego ze skóry mięsa, bez poruszenia przyglądając się temu, jak energia nagle opuszcza blondynkę.
„Grow?”
Przyjdzie. Ma jeszcze coś do załatwienia ― odparł bez zastanowienia, a kłamstwo przeszło mu przez gardło w tak naturalny sposób, że sam był w stanie sobie uwierzyć, nawet jeśli znał prawdę. Mimo że sprawy nie do końca potoczyły się po ich myśli, nie wątpił, że Wilczur miał dać sobie radę.
Zatrzymał toczącą się po podłodze puszkę, przytrzymując ją podeszwą buta. Chwilę przypatrywał się podrdzewiałemu wieku, zanim podniósł przedmiot z ziemi, by na początku zważyć go w ręce. Po kilku dniach kalectwa było dobrze znów używać rąk, nawet jeśli fakt, że nie w pełni się zagoiły powodował pewien dyskomfort. Wyciągnął z kieszeni rzemyk, do którego niezmiennie umocowany był czarny krzyżyk i podważył nim zawleczkę, znacznie sprawniej radząc sobie z otworzeniem puszki, którą postawił przed Ev. Nie dlatego, że się nad nią litował, a dlatego, że jeszcze mogła się na coś przydać.
Nigdy nie wyjdzie poza sferę przedmiotowości?
Zrobiła tylko to, co do niej należało.
Podniósł miskę z wodą, układając ją sobie na kolanach, by zaraz zabrać się za przemywanie twarzy z zakrzepłej krwi i potu. To samo zrobił z szyją, karkiem, przedramionami, na koniec próbując pozbyć się klejących zakrzepów ze swoich włosów. Potrzebował prysznica, ale na ten moment nawet ten niewielki luksus był wystarczający.
Do tego czasu oszczędzaj siły i nie stosuj tej sztuczki na nikim innym ― dodał po dość długim milczeniu, nie odbierając sobie prawa do rozkazującej nuty w tonie, nawet jeśli samo polecenie było nie w porządku w stosunku do reszty.

Regeneracja całych dłoni za sprawą mocy Ev: 1/2.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.08.16 21:07  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Czuła się sfrustrowana swoimi ograniczeniami. Była posiadaczką potężnej mocy, zwłaszcza tutaj, na Desperacji, ale jej małe ciało bardzo szybko się męczyło. Znikoma siła i wytrzymałość sukcesywnie ją wykańczały, łamiąc i krusząc jak suche drewno na opał, nie będąc w stanie pomieścić nadmiaru potencjału. Dlatego też przy głębszych ranach moc odbierała jej oddech i wywoływała krwawienie. A nawet omdlenia. Irytujące.
Była aniołem i choć już od dawna raczej wstępu do Edenu nie miała, to jej anielska natura wciąż podpowiadała, by dawać z siebie wszystko niosąc pomoc innym. Zwłaszcza Kundlom z DOGS, którzy stali się jej bliscy. Najbliżsi. Każdy z nich. Możliwe, że bliżsi niż jej rasowi bracia i siostry. Na drobnych, zmęczonych ustach położył się cień uśmiechu. Skinęła powoli głową, stabilizując oddech, czując, jak każdy mięsie jej ciała szarpie we wszystkie możliwe strony.
- To dobrze. – nie musiała wnikać w sprawę Growa i gdzie aktualnie się podziewał. Był dużym chłopem i raczej potrafił sam zadbać o swoje cztery litery. Najważniejsze, że żył i cała misja okazała się sukcesem. Jej ciało osunęło się nieco układając w wygodniejszej pozycji, a z jej barków zniknął niewidzialny ciężar.
- To dobrze. – powtórzyła cicho, nie mogac się doczekać, aż będzie mogła ujrzeć jasnowłosego I przeprosić, że tamtego dnia nie potrafiła zbyt wiele zdziałać. Że… - muszę stać się silniejsza. – powiedziała bardziej do siebie, aniżeli Ryana. W swoim aktualnym stanie była najprawdopodobniej najsłabszym kundlem. Nie mogła się nad sobą użalać, z drugiej zaś strony jej aktualne kalectwo stanowiło poważny problem. Instynktownie spojrzała na swoją prawą dłoń, którą nie mogła ruszać. Zagryzła dolną wargę, czując ścisk w klatce piersiowej. Nawet bez dłoni i nogi może stać się silniejsza. Musi tylko znaleźć odpowiedni sposób.
Spojrzała nieco zaskoczona na otwartą puszkę i wzięła ją w dłoń, kładąc na drobnych kolanach, zanurzając palec w mięsie.
- Dziękuję. – właściwie nie spodziewała się tego po nim. Z tego, co zdążyła już go poznać, to nic nie robił bez wyraźnego powodu, ale w tym momencie była na tyle głodna, że nawet nie próbowała zrozumieć zamiarów mężczyzny.
- A! – właśnie. Raport. Grimshaw zaraz po Wilczurze stał na najwyższym szczeblu w hierarchii, i pod jego nieobecność to Ryan stanowił najwyższą władzę. Odwróciła się nieco, by siedzieć do niego przodem i jednocześnie jedząc zaczęła przywoływać w pamięci wydarzenia tuż po porwaniu Growa.
- Kiedy zabrano Growa, próbowałam się z tobą skontaktować. Ale nie odbierałeś. W drodze do kryjówki powiadomiłam Jinxa, z racji, że jest dawnym Psem oraz z niejakim Zero. Nie wiem czy go znasz, to przyjaciel Growa. Do tego anioł. To Zero poinstruował nas gdzie najprawdopodobniej zabrali Growa i o ewentualnych drogach do Edenu. Zrobiliśmy na szybko zebranie, na którym pojawił się Jinx i uspokoił cały chaos. Podzieliliśmy się na mniejsze grupy, jeden z Psów skontaktował się z Łowcami. Każda grupa obrała inną drogę, by przedostać się do Edenu. W kryjówce zostali ranni, chorzy i niezdolni do walki, oraz dwójka Dobermanów, którzy mieli bronić kryjówkę pod nieobecność większości. I właściwie tyle wiem. Wiem, że grupa Skoczka powróciła, ale bez Jinxa i chyba grupa Rumcajsa też wróciła. Niestety, nie posiadam innych informacji. Na tę chwilę straciliśmy trzech członków, którzy ponieśli śmierć podczas walk na górze Babel. – zakończyła składanie raportu, zjadając ostatki puszki. Od razu lepiej się poczuła. Drgnęła słysząc jego ostatnie słowa.
- Jasne. Nie będę. – uśmiechnęła się do niego szeroko. Prawie, jakby się martwił. Prawie.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.16 12:52  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
Mętna woda w misce stopniowo z każdą chwilą stawała się coraz bardziej rdzawa. Pozbywanie się takiej ilości krwi ze swojego ciała, nie należało do najłatwiejszych zadań, a swąd żelaza nieustannie uderzał jego nozdrza. Niemniej jednak nie zawracał sobie tym głowy, chociaż z chęcią wymieniłby wodę na czystszą, czując, że ta obecna przestawała tracić na swojej higienicznej wartości. Prawie nie zwrócił uwagi na to, co mówiła jasnowłosa, chociaż doskonale usłyszał słowa, które wydobyły się z jej ust. Nie zamierzał ich skomentować, ale w jego mniemaniu była myszą, która uznała, że któregoś dnia uda jej się wykończyć polującego na nią kota – jak można było się spodziewać, było to dość nierealne marzenie, a Grimshaw nie sądził, by to drobne ciałko było w stanie zwiększyć swój próg użyteczności. Evendell miała na to całe lata – o ile dobrze pamiętał, gościła w DOGS już od jakiegoś czasu i nadal nie widział w niej uosobienia siły.
Przynajmniej się stara.
Starania są warte tak długo, jak widać ich efekty.
Odstawił miskę na ziemię i przesunął językiem po wilgotnych od wody wargach, ścierając z nich mdły posmak rozcieńczonej krwi. Zignorował podziękowanie, chwytając za postawioną obok butelkę wody. Zanim rozprawił się z zakrętką, przyjrzał się jednej ze swoich rąk, która właśnie pokrywała się nową warstwą skóry. Odkręciwszy butelkę, odrzucił zakrętkę gdzieś na bok, a przezroczysty płyn zaczął znikać w jego gardle w błyskawicznym tempie. Anielica była w stanie usłyszeć każdy łapczywy łyk, który koił wysuszone gardło mężczyzny do momentu, w którym trzask gniecionego plastiku oznajmił, że napój się skończył. Pusta butelka zaczęła smętnie dryfować po misce, a Jay zerknął z ukosa na dziewczynę, wysłuchując całego raportu. Kojarzył wszystkie wymienione imiona, pseudonimy, jednak jeden z nich tylko dlatego, że zetknął się z nim podczas sądu. Rottweiler kiwnął nieznacznie głową, przyjmując do wiadomości wszystkie informacje.
Rumcajs oddzielił się od grupy. Mieliśmy wrócić razem, ale widocznie świadomość, że powinien pomóc rannym, nie wystarczyła. Jeśli wróci, niech nikt nie udziela mu pomocy. W tej samej sytuacji znajduje się Rebekah. Razem z Wilczurem ustalimy dokładnie, co powinniśmy z nimi zrobić. W miarę możliwości, daj znać o tym innym Psom ― mruknął, podnosząc się powoli z miejsca. Wyglądało na to, że nie zamierzał zabawić tu dłużej. Chwycił za leżący na ziemi miecz, wsuwając go sobie za pasek i zgarnął jedną puszkę z jedzeniem, po czym otworzył ją, również posługując się niewielkim przedmiotem na rzemyku. Gdy zanurzył palec w mięsie, czuł lekkie pieczenie na wciąż niezagojonym palcu, ale chęć zaspokojenia głodu była silniejsza. Nawet jeśli jedna puszka była zdecydowanie zbyt małym posiłkiem.
Kosztując słonej konserwy, ruszył w stronę wyjścia. Jak zwykle zamierzał odejść bez słowa wyjaśnienia, nie czując się w żaden sposób zobowiązanym w stosunku do skrzydlatej. Wystarczyło, że skręcił wgłąb korytarza i szybko zniknął jej z oczu, jeszcze na chwilę pozostawiając po sobie dźwięk kroków.
Wreszcie zapanowała cisza.

Regeneracja całych dłoni za sprawą mocy Ev: 2/2.

___z/t [+ Evendell].
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.16 1:06  •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
……Pudla czekały teraz ciężkie czasy. Po ostatniej misji ratunkowej w DOGS wrzało niczym w ulu, a główny winowajca całego zamieszania nadal nie pojawił się w kryjówce. Własne zdenerwowanie Skoczek próbował ukryć poprzez rzucenie się w wir roboty, w końcu papiery same się nie uzupełnią, a raport musiał być gotowy na najbliższe spotkanie. Nie, żeby Christopher znajdował się w pierwszej dziesiątce fanów przywódcy; Growlithe zawsze sprawiał, że miał ochotęruszać skórą w celu pozbyciu się nieprzyjemnego uczucia. Niemniej jak każdy w gangu był lojalny, a ponadto nie mógł zaprzeczyć, że aktualny Wilczur miał swoje zalety. Czyżby w końcu można było posądzić Pudla o przywiązanie się?
Wysoki Sądzie, nie przyznaję się do winy.
Cóż, kłamcą Black zawsze był beznadziejny, dlatego stawiał na mówienie prawdy. Nawet wtedy, gdy była przykra, tudzież miała wpędzić go w kłopoty ( a druga opcja zdarzała się nader często, a wręcz zbyt często według Pudla). Aktualnie jednak Christopher nie miał czasu na rozmyślania odnośnie własnych problemów. Zamiast tego skoncentrował się na robocie i brał w ogień pytań wszystkich, którzy brali udział w misji. Porównywał wersje wydarzeń, analizował sytuację, zwracał uwagę na ewentualne błędy i niedociągnięcia, które od razu w formie odrębnego raportu trafią do pokoju Rumcajsa. Dodatkowo wysłał dwuosobową grupę na Desperację w celu zbadania gruntu. Jak niebezpieczne społeczeństwo zareagowało na Sąd Ostateczny, czy akcja DOGS odbiła się dużym echem, czy raczej pod tym względem panowała cisza? Itarawa oraz Zane potrafili pociągnąć innych za języki, a Skoczek miał nadzieję, że wywiążą się ze swojego zadania i wrócą do siedziby z satysfakcjonującymi odpowiedziami. Chwilowo jednak Pudel musiał obyć się bez informacji z zewnątrz, dlatego na widok pewnej niewysokiej (zupełnie, jakby sam grzeszył wzrostem), rudowłosej postaci od razu wpadł w szaleńczą radość.
- Shioooon! Wrrr, cholera – parsknął, pocierając niedawno zszyty policzek – szósty raz z rzędu. Ourell mnie zabije, jeśli je rozerwę.
Dziwnym trafem czarnowłosy ciągle zapominał o nieznośnym pieczeniu w policzku – pamiątce po misji ratunkowej. Teoretycznie obojczyk i przedramię ucierpiały bardziej, ale dla tak gadatliwej persony jak on utrata swobodnej możliwości mówienia była znaczna gorsza.
- Proszę, nie uciekaj. Nie mogę krzyczeć, a ostatnio tylko w ten sposób reagujecie na moje słowa – burknął, szybkimi krokami zbliżając się do upatrzonej przez siebie ofiary – już wiesz, co za tortury ciebie czekają, czy też plotka o moim upierdliwym ściganiu wszystkich obecnych na misji ratunkowej jeszcze do ciebie nie dotarła?
Poprawił szybkim ruchem grzywkę, bystro wpatrując się niebieskimi ślepiami w Shiona, najwyraźniej ignorując jego wątpliwą reputację w DOGS. Zresztą, wszystko sprowadzało się do: dawno temu i nieprawda,  a przynajmniej według Christophera.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Duży salon - Page 13 Empty Re: Duży salon
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 23 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach