Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 23.12.13 20:00  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 4 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
To całkiem miłe. Wiedzieć, że ktoś jest całkowicie podporządkowany tobie i twoim maślanym oczkom... Wystarczy kilka słodkich słówek i już masz to co chcesz. Oczywiście Azrel nigdy by go nie wykorzystał do jakiegoś złego celu. Jego pragnienia i tak zazwyczaj ograniczają się do seksu lub jakiejś prostej rzeczy. Nigdy nie wymagał gwiazd z nieba i autostrad w całej Polsce. W końcu po co to komu? A przede wszystkim po co to jemu? Jasne, gdyby chciał mógłby trochę wykorzystać swojego partnera, jednak nie chciał tego. Nie widział ku temu powodu ani nie miał takiej potrzeby. W zupełności wystarczało mu uczucie, jakim jest obdarowywany. A gdyby się tak bardziej zastanowić to przecież nie zrobiłby mu krzywdy. Szczerze wątpił czy nawet w szale bestii byłby w stanie skrzywdzić swojego kochanka. Tak, właśnie tak wyjątkowym wyjątkiem był dla niego dredowłosy. To wręcz przywilej. Taki super bonus. Ale to dobrze, przynajmniej nie musi się stresować, że kiedyś pazury Azrela rozerwą go na strzępy. Szkoda tylko, że nie jest tego świadom. No cóż, kiedyś na pewno będą o tym rozmawiać, a wtedy mężczyzna dowie się paru ciekawych rzeczy. Na przykład o tym, iż chłopak uzależnił się od jego zapachu. Uwielbiał przebywać w jego mieszkaniu i się do niego przytulać. Zapach ciała araba działał na niego jak narkotyk i wprowadzał w błogi stan, sprawiał mu radość. Może to i dziwne, ale czyż nie urocze?
To teraz parę faktów. Blondyn stracił dziewictwo w wieku czternastu (!) lat. Jego partnerem był facet z odchyłami na punkcie małych chłopców, ale mimo swojej uprzejmości nadal zdawał mu się obrzydliwy. Mały Azrel był w tak opłakanej sytuacji finansowej, że musiał zacząć sprzedawać swoje ciało. Nie był jednak głupi i za swój pierwszy raz wziął całkiem porządną sumkę. Właściwie to nigdy nie przebił tamtej ceny, także było warto. Jednakże to odległe wspomnienie i chłopak najchętniej w ogóle by się go pozbył. Czasem, gdy klient jest zbyt ostry lub ma dziwne zachcianki, przypomina mu się tamta chwila, ale stara się to zupełnie ignorować. I tak się jakoś zbytnio nie przejmuje, jest w porządku. Jednak fakt, dobrze wiedział co teraz czuje Tamir i jak bardzo to boli. A i tak był znacznie delikatniejszy niż jego pierwszy klient.
Cholernie podobały mu się zachowania araba. Wszystkie jego spojrzenia, jęki i drobne gesty. Podniecały go jeszcze mocniej i wprawiały niemalże w trans. Poza tym czuł, iż nie jest to tylko pusty seks. To wyraz ich miłości, a to naprawdę duża różnica. Nadawała stosunkowi znaczenia i to było jedno z milszych urozmaiceń. Młodszy wsłuchiwał się w namiętne krzyki swojego kochanka i powoli tracił kontrolę nad własnymi ruchami. Przyspieszył trochę swoje ruchy i jednocześnie nadał im nieco więcej stanowczości. Już nie mógł być więcej delikatny i spokojny. Jego również ponosiło pożądanie, które rosło z każdą chwilą. Wzdychał, wchodząc w niego mocno i obserwował, wręcz podziwiał ciało ciemnoskórego. W pewnym momencie zauważył, iż te piękne okrzyki stopniowo cichną. Czyżby tracił głos? Właściwie to nic dziwnego. Sayid nie należy do rozwrzeszczanych osób, więc takie nadwyrężenie głosu może skutkować jego utratą. Szkoda, lecz cóż, nic się na to nie poradzi. Ważne było to, co teraz obaj odczuwają, a efekty dźwiękowe to tylko miły dodatek. Przynajmniej sąsiedzi mogą poczuć ulgę, że symfonia zza ściany już się kończy. Tego również trochę szkoda, teraz nie będą słyszeli jak chłopcy wyznają sobie miłość w ten charakterystyczny sposób. Az lubił, kiedy inni słuchają lub patrzą. Tacy obserwatorzy zazwyczaj zazdroszczą i to właśnie go bawiło najbardziej.
Pozycja, w której znajdował się jego partner może nie należała do najzwyczajniejszych, ale była naprawdę pociągająca. Az podziwiał każde napięcie jego mięśni i ruch ciała pod wpływem jego pchnięć. Wpatrywał się w niego niemal jak w obrazek, cudowny i przepiękny obrazek. Trochę zdziwiło go to co zrobił mężczyzna. Myślał, że zaraz sam zacznie go zadowalać, jednak najwyraźniej nie musiał tego robić. No i ten widok był tylko kolejnym rozkosznym impulsem. Aż musiał na chwilę przystopować, żeby zakryć dłonią własne usta. Kochanek wydał mu się tak uroczy, że rumieniec musiał zawitać na obkolczykowaną twarz. Szybko się otrząsnął z tego stanu, a jego ruchy stały się jeszcze agresywniejsze. W tym jednak momencie zauważył szkarłat na jego dłoni. Przechylił głowę, kiedy zrozumiał, że był to krwotok z nosa. Prychnął cicho i wyciągnął do niego dłoń, którą położył na jego łapce. Uśmiechnął się do niego i odsunął mu rękę od twarzy.
Twoje ciało chyba słabo to znosi... - powiedział łagodnie i schylił się, aby go czule pocałować.
Tym samym zwilżył jego suche od krzyku wargi. Nie chciał, aby jego kochany zbytnio ucierpiał podczas tego stosunku, choć póki co zapowiadało się na co innego. Trudno, za przyjemność trzeba płacić. No i nie nad wszystkim mają kontrolę. Do tego prawdziwa zabawa jeszcze się nie zaczęła i coś mi się zdaje, że wyjdą z tego przynajmniej posiniaczeni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.13 2:41  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 4 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Naukowiec sięgnąłby po niebo i wszystkie gwiazdy, gdyby jego partner sobie tego zażyczył. Może autostrad w Polsce by nie zbudował, ale potrafił w laboratorium robić cuda, a gwiazda-miniaturka była możliwa do wytworzenia. Co prawda „życie” takiego tworu szybko się kończyło i ciepło oraz jasność znikały, to jednak na te kilka chwil widok był piękny. Szczególnie w zaciemnionym pomieszczeniu. Problem polegał jednak na tym, że Tamir nie kontrolował promieniowania emitowanego przez podróbkę gwiazdy i patrzeć na to cudo można było jedynie w odpowiednim stroju ochronnym i najlepiej ze specjalnego pomieszczenia. Niemniej jednak, lepiej go nie prosić o takie rzeczy, bo serio je zrobi. Ale… Cóż. Wykorzystanie jego ciała, portfela, uczuć… Wystarczyło spojrzenie, czy słowo, a byłby nawet w stanie popełnić poważne przestępstwo. Wszystko, aby tylko zadowolić blondyna. Jarrah po prostu nie chciał go stracić. Naprawdę była to jedyna osoba, która utrzymywała go przy zdrowych zmysłach. Gdyby nie poznali się wiele miesięcy temu, dredowaty w tym momencie na pewno siedziałby w pracy już od dobrych dwóch tygodni pod rząd, bez wychodzenia, spania, zaniedbując się, będąc emocjonalnie rozchwianym i kompletnie niestabilnym psychicznie. Wiele lat temu podejrzewano u niego problemy umysłowe, ale nie dał się zbadać. Nie wiadomo, co kryje się pod tą szopą kłaków. A co, jeśli tylko cudem opierał się jakiejś schizofrenii? Chociaż bardziej prawdopodobne było rozdwojenie jaźni. Tak wiele razy przecież zachowywał się nagle kompletnie inaczej. Nawet tego wieczoru już kilkukrotnie zdarzyło mu się dziwnie uśmiechnąć, powiedzieć coś, co normalnie nie przeszłoby mu przez gardło… i zapragnąć drugiej osoby bardziej niż zwykle.
Huh… Czternaście… Tamir miał dwadzieścia dwa i można stwierdzić, że został rozdziewiczony dwukrotnie. Raz za pieniądze, kiedy to po raz pierwszy kilka miesięcy temu przeleciał dziwkę, a drugi raz tej nocy, gdy ta sama dziwka odwróciła role. Po raz drugi jednak już nie za kasę, a dziwka stała się jego w miarę stałym partnerem. I nie żałował żadnej z tych chwil. Nie próbował też ich wyrzucić z pamięci. Chciał je. Jako pamiątkę o najlepszych chwilach w jego nędznym życiu. Nigdy nie pytał, od czego się zaczęło. Starał się omijać tematy dotyczące pracy wymordowanego. Był ciekawy, jasne. Ale nie aż tak bardzo. Brał pod uwagę fakt, że mogły to być sprawy, których blondyn nie chciał roztrząsać, mogły być jakimiś wstydliwymi wspomnieniami, albo nawet i już nie pamiętał. Twierdził, że sam mu kiedyś powie, jeśli będzie chciał. Nie naciskał na to.
Chciał jeszcze trochę pokrzyczeć, ale gardło mu na to nie pozwalało. Zamiast tego brał głośne wdechy, wzdychał, mruczał, co teraz brzmiało prawie jak cichy growl, jęczał niewyraźnie. Nadal śpiewał tą dziwną pieśń, ale już ciszej. Głos nie został zatracony całkowicie, ale było do tego bardzo blisko. Gdyby tylko częściej używał krzyków… Może w tym momencie darłby się jeszcze bardziej niż wcześniej? Może. Tego nie można było być pewnym w stu procentach.
Nie była ani zwyczajna, ani zbyt wygodna. Przynajmniej dla uległej strony. Ale to pewnie był zwykły brak przyzwyczajenia do takich sytuacji i lekkie przewrażliwienie. Pewnie w rzeczywistości była to najwygodniejsza pozycja na świecie, tylko jemu się coś jak zawsze nie podobało. Półprzytomne spojrzenie znów skierowane zostało na chłopaka, zamiast wewnętrzną stronę powiek, gdy usłyszał jego słowa. Przygryzł delikatnie jego wargę pod koniec pocałunku i uśmiechnął się zadziornie, ocierając drugą ręką krew.
- Pieprzyć je – warknął. Tak, warknął. Tylko tak można było określić dźwięk, który wydobył się z jego umęczonego gardła. Nie było w tym żadnej nienawiści, po prostu nie mógł użyć swojego miękkiego, łagodnego głosu. Położył umazane krwią ręce na jego torsie i łagodnie go odepchnął, choć z taką siłą, by wylądował na plecach. Przez to jednocześnie zmusił go do wyjścia ze swojego ciasnego wnętrza, co skomentował cichym jękiem. Usiadł na nim okrakiem i spojrzał w jego dwukolorowe patrzałki. Na dnie jasnobrązowych oczu czaiło się coś dziwnego, dzikiego. Bardzo rzadko się to ujawniało, lecz teraz było doskonale zauważalne i wyraźne. Szczególnie, kiedy nawiązywał kontakt wzrokowy. Zmrużył powieki, pokazując zadziornie zęby. Równe, pozbawione ostrości. Wydawały się nie być do końca naturalne. Kły charakterystyczne dla wegetarianina czy innej osoby unikającej mięsa w większych ilościach. Nie był w stanie nimi mocno gryźć, a jednak wcześniej przegryzł sobie wargę. Teraz znów lekko ją przygryzł, łącząc ręce nadgarstkami. Prawie jak do jakiejś modlitwy, ale rozdzielił je i z praktycznie kątem prostym oparł gdzieś na wysokości dolnych żeber blondyna. Naukowiec wziął głębszy wdech, dość mocno rozchylając nogi. Przeniósł ciężar ciała na dłonie, uniósł się powoli i rozłożył nogi jeszcze bardziej. Niewiele brakowało do szpagatu. Gimnastyka artystyczna, tsh… Jasne, fajnie, że czegoś go nauczyła, ale ostatni raz ją uprawiał będąc nastolatkiem, a to było dawno. Teraz syknął cicho, gdy siadał, a nierozciągnięte mięśnie zaprotestowały lekko. Olał ból. To było nic w porównaniu z tym, co czuł wcześniej. Poza tym, musiał mieć głowę w górze, jeśli nie chciał mu przypadkiem stracić przytomności w trakcie seksu. Przynajmniej teraz, bo w okolicznych minutach szansa na to była niebezpiecznie wysoka. Może nie wyglądało to zbyt groźnie, ale mogło być nieciekawie. Zależało od głównego czynnika. Jeśli wywołało to odchylenie głowy – zdecydowanie powinien od razu ją wyprostować lub nawet unieść.
Pochylił się nieco nad nim, unosząc biodra. Pasma ciemnych dredów lekko otarły się o bladą skórę, szkarłatne kropelki kapnęły na jego tors, gdy w tej samej chwili Sayid dotknął członka Azrela i naprowadził go na swoje wejście. Powoli opuścił się w dół, przygryzając mocniej wargi, żeby zaraz je rozchylić i wydać zduszone jęknięcie. Zamknął przy tym oczy, choć nie na długo. Znów posłał mu zadziorne, wręcz dzikie spojrzenie i uniósł się, przenosząc ciężar ciała na pięty oraz dłonie oparte o kochanka. Szybkim ruchem opuścił biodra, głośno wzdychając. Wierzchem nadgarstka starł krew spod nosa. Zostawiając jedną rękę na podpieranie się, drugą lekko ścisnął skrzydełka nosa, pochylając głowę. Poruszył biodrami w przód i tył, kilka razy. Pochylił się dość mocno i zlizał czerwone kropelki, które przypadkiem wcześniej padły na ciało chłopaka. Zaraz znów zaczął unosić i opuszczać biodra, przenosząc ciężar ciała to na stopy i dłoń, to powracając do normalności. Coraz szybciej z każdym kolejnym ruchem. Mocniej, bardziej. Tamir nie zwracał uwagi na ból i to, że krew jak na razie nie przestaje płynąć. Oddychał przez otwarte usta, czasem cicho jęcząc. Ból w nogach powoli ustępował. Mimo lat bez ćwiczenia, mięśnie pamiętały dawne wyczyny. A może to narastająca przyjemność?
Znowu się pochylił, równocześnie z bardzo mocnym i szybkim opuszczeniem bioder w dół. Jęknął głośniej. Cały czas trzymał się za nos, co najwyraźniej niezbyt mu przeszkadzało w przejechaniu językiem po mostku blondyna. Przejechał swoimi krótkimi, zadbanymi pazurkami po jego brzuchu, oparł się wygodniej i zaczął wykonywać szybkie ruchy samymi biodrami. Kolczyki wzmacniały to, co czuł, a czuł ogromną przyjemność. Wiedział, że wytrzyma trochę dłużej przez to, że już raz zdążył dojść. I choć teraz czuł nieco inny rodzaj przyjemności, był w stanie wytrwać.
Zabrał rękę z nosa. Dwie szkarłatne strużki spłynęły leniwie w dół, do warg, ale wyglądało na to, że na tym się miało skończyć. Zlizał krew z wargi, resztę otarł, patrząc tym dziwnym wzrokiem na twarz kochanka. Jęknął głośno i oparł drugą rękę o brzuch Azrela. Cały czas było mu mało. Przygryzł lekko wargę i zerknął z góry w dwukolorowe tęczówki. Ich właściciel był teraz cały jego. Tylko i wyłącznie jego. Na całą noc miał dla siebie ukochaną osobę, którą dzielił się niechętnie z losowymi istotami, których nawet nie znał. Teraz jednak nie liczyło się to, ile osób dziennie pragnie jego ciała tylko na godzinkę czy dwie. Liczyło się pożądanie ich dwójki względem siebie, namiętność i uczucia, które sobie okazywali. Niestety, sąsiedzi już tego nie słyszeli. Jęki, pomruki i westchnienia były zbyt ciche, ale nadal wyraźne dla uszu wymordowanego. A o to Tamirowi chodziło. Przyznał się, że je uwielbia? Przyznał. Więc niech słucha, skoro tak bardzo mu się podobały. Dredowłosy wcale nie chciał tego tłumić. Nawet, jeśli ceną miałaby być kompletna utrata głosu nawet i na kilka dni. Nie… W tej chwili chciał mu okazać pełnię swoich uczuć. Dziki, drapieżny wzrok patrzył na twarz młodszego mężczyzny, który choć na górze, to teraz był na dole. Pochylił się ponownie, kładąc obie dłonie na jego torsie. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
- Az… M…mh…ahh… Kocham cię… – powiedział w krótkiej przerwie tuż przez kolejnym pocałunkiem. Jego głos był słaby, z bardzo wyraźnymi oznakami zdarcia gardła. – T-tak… kyah… Bardzo… – zanurkował nosem w jego szyi, na której zrobił malinkę. Wyprostował się, zjeżdżając dłońmi na jego brzuch i znów powracając do unoszenia bioder, a następnie opuszczania ich. Może nie było to najwygodniejsze, ale to się nie liczyło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.13 10:48  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 4 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
On osobiście wcale nie pragnął tych gwiazdek z nieba. Poza tym to nie to samo. Tu można by było się kłócić, iż sztucznie wytworzona miniatura gwiazdy to marna podróbka i nawet nie dorównuje oczekiwaniom, ale po co? Poważnie, po co to komu? Jasne, jakieś pseudo romantyczne dziewczęta, które myślą, że żyją w serialu pewnie ronią teraz łzy samotności. Bo przecież los tych biednych istot zależy od ich życia miłosnego. Dziwka w oczach takiej osoby to cień człowieka, jego podróbka. Zupełnie jak ta gwiazdka. To smutne, ale z drugiej strony został porównany do gwiazdy. Shine bright like a diamond - szkoda, że diament odbija światło, a nie lśni. Wszędzie obłuda, cholera jasna. Ale naprawdę, Az nie jest typem osoby, która wykorzystała by bliskiego. To żadna korzyść, w końcu wykorzystana osoba na pewno odczuwałaby przykrość, a złe samopoczucie owej osoby jest jak cios dla samego wykorzystywacza, ne. To, że ma samych wrogów to już inna sprawa. Swoją drogą dobrze, że Tamir o tym nie wiedział. Jasne, gdyby się pytał to uzyskałby szczerą odpowiedź. Błagam, ten chłopak rozkłada nogi przed obcymi. Raczej nie ma kwestii, których by się wstydził. No i słynie ze swojej zmienności emocjonalnej, więc zdarzenia z przeszłości pewnie już dawno przestały go obchodzić. Ponieważ kto by się przejmował jakimś incydentem, skoro właśnie zmieniasz osobowość jak przechodzące kolory w tęczy? Poza tym on by mógł mówić o każdym trudnym temacie. Jego odmienne zdanie to już inna kwestia. Chociaż i tak nie jest z nim tak źle jak z pewnym ślepym aniołkiem, tamten to już w ogóle zawsze musi inaczej niż inni. Nawet inaczej niż Azrel, który to też zawsze robi inaczej, cholera, to już talent. Ale zostawmy kwestię wybielonego ślepca, przecież nikt go tu nie zna. A przynajmniej nie na tyle, aby warto było o nim wspominać. Poza tym, anioł należy do innej bajki.
Szczerze mówiąc Az nie był tego w pełni świadom, ale wygląda na to, iż odebrał arabowi wszystko co miał. Mam na myśli oczywiście cnotę. A nawet dwie cnoty. Pierwszy raz na górze i pierwszy raz na dole. Pewnie gdyby wiedział to by się teraz niezmiernie cieszył. W końcu takie oddanie się komuś w pełni to miła sprawa. Coś czuję, że gdyby się rozstali to w sercach i ciałach obojga pozostały by spore luki. Nigdy by o sobie nie zapomnieli. Ciemnoskóry ze względu na uczucia i przeżycia związane z dziwką, on zaś ze względu na swoją pierwszą i jedyną miłość. Tak, jedyną. To wątpliwe, aby potem zakochał się kiedykolwiek jeszcze raz. To arab uczy go uczuć, uczy go jak kochać. Przywiązał się i pewnie już nikogo więcej nie byłby w stanie darować tym samym uczuciem. Takie romantyczne, ah i oh. No cóż, takie fakty.
Nie przeszkadzało mu, że kochanek przestał się tak słodko wydzierać. Szkoda, ale nic się na to nie poradzi. Bardziej przejmował się stanem jego gardła po wszystkim, choć w tym momencie raczej nie powinien o tym myśleć. Na pewno nie teraz, gdy silny dreszcz przeszedł jego ciało i wyrwał z niego cichy jęk. Obserwował partnera dokładnie, dosłownie pożerając go wzrokiem. Jego wyginające się ciało, mimikę jego twarzy, nawet wszystkie rzeczy, które nie były od niego zależne. Wszystko go nakręcało jeszcze bardziej. Jego pozycja bardzo podobała się chłopakowi, ale rozumiał, że może nie być zbyt wygodna. Co prawda w tej chwili on sam by się tym nie przejmował, ale rozumiał, że mężczyzna może nie być przyzwyczajony do tego typu sytuacji. Ba, na pewno nie jest. Warczący głos trochę go zaskoczył, ale z drugiej strony bardzo mu się spodobał. Aż jego usta wygięły się w jakimś dziwnym uśmiechu, zapewne godnym zboczeńca. Zaraz jednak wyraz jego twarzy zmienił się i wyrażał zaskoczenie. Dał mu się odepchnąć, bowiem nie spodziewał się tego czynu. Runął na plecy, patrząc na jego twarz z nieukrywanym zdziwieniem. Spojrzał mu w oczy, głęboko w oczy. Czaiło się w nich coś dziwnego, coś czego chłopak jeszcze nigdy wcześniej nie widział. Jednakże zafascynowało go. Tak, to spojrzenie pociągało go jeszcze mocniej. Nic nie robił. Zupełnie nic. Po prostu z nieukrywanym zaciekawieniem obserwował co też wyczynia jego ukochany. Chciał wyciągnąć do niego rękę i pogłaskać po policzku, ale nawet tego nie zrobił. Coś go powstrzymywało, być może była to właśnie dzikość w spojrzeniu dredowatego. Wzdrygnął się tylko, kiedy o jego tors rozbiło się kilka ciepłych kropel. Był ciekaw czy araba to boli. No bo przecież krew nie bierze się znikąd, prawda? Jasne, każdemu kiedyś leciała krew z nosa, jednak powody są różne, a jemu nie przytrafiło się to już tak dawno temu, że nie pamiętał jakie to uczucie. O ile to jakiekolwiek uczucie, w tej chwili naprawdę nie wiedział. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad takimi sprawami. Starszy z nich aktywnie zajmował się zmianą pozycji. Chłopak przechylił głowę i przygryzł wargę, obserwując go. Naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Swoją drogą niby taki zmienny, a już dawno nie okazał żadnego przeskoku w swoich emocjach. Od jakiegoś czasu jest spokojny i można powiedzieć, iż pewny siebie. W tym momencie miało się to zmienić. Silna strona Azrela właśnie poniosła porażkę. Przegrała z jego uległością w momencie, gdy znów znalazł się wewnątrz partnera. Momentalnie wyciągnął go niemu ręce i delikatnie złapał jego ramiona. Nie mocno, tylko ich dotykał i gładził swoimi palcami. Jęknął pod wpływem kolejnych ruchów. Czuł, że jest przyszpilony do łóżka i wcale nie chciał tego zmieniać. Odpowiadało mu to.
Trochę martwił się krwotokami swojego ukochanego, jednak sam poszkodowany zdawał się tym nie przejmować. W takim razie on też nie będzie. Przecież nie będzie mu matkował, zwłaszcza w łóżku. Najwyraźniej nie było się czym przejmować. Czuł, że jest w pełni pod kontrolą partnera. Teraz wszystko zależało od niego i jego kocich ruchów. Nie wiedział co jest przyczyną zmiany w zachowaniu Tamira, jednak ani trochę mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, podniecał się jeszcze mocniej. To co czuł teraz było zupełnie inne od tego co odczuwa podczas sesji. Bardzo inne. Teraz stosunkowi towarzyszyły rosnące emocje. Czuł dziwne ciepło w sercu, kiedy dzielili się swoimi ciałami ze sobą. No i tego wieczoru chyba obaj wpadli w jakiś dziwny stan. Starszego opanowało nieodparte pragnienie, młodszego zaś jego miłość i pożądanie. Odwzajemnił jego pocałunek, wydając przy tym przeciągły pomruk. Tak bardzo mu się to podobało.
Kocham cię, Tamir... - odpowiedział mrukliwie, całując jego miękkie usta.
Troszkę, troszeczkę martwił się stanem mężczyzny, kiedy będzie już po wszystkim. Już teraz jego drobne ciało dawało oznaki przemęczenia, a co dopiero później. Nie mógł jednak nic z tym zrobić. Musiałby przerwać, a tego nie chciał. Obaj tego nie chcieli, na pewno nie teraz.
Chłopak postanowił mu trochę pomóc. Chwycił jego ramiona i przyciągnął go do siebie. Tym samym wymusił minimalnie inną pozycję. Teraz arab był obejmowany silnymi ramionami blondyna. Nie było w tym jednak agresji, a czysta czułość. Przytulił go do siebie i zaczął sam poruszać biodrami. Wchodził w niego dość szybko i na pewno mocniej niż wcześniej. Nie powstrzymywał się już, nie chciał. Ustami zaczął muskać płatek jego ucha, do którego zaraz rozkosznie jęknął. Mhh... Tamir... - wyszeptał nieco jękliwie i przytulił go mocniej. W tej obaj byli cali swoi. Tylko i wyłącznie swoi. Należeli do siebie na wzajem i nikt nie mógł im w tym przeszkodzić. Czy się będzie waliło, paliło czy tonęło - nie ważne. W tym momencie są dla siebie całym światem i tak pewnie pozostanie jeszcze przez jakiś czas.
Chłopak znowu jęknął, tym razem w trochę innej intonacji. Można było wyczuć w tym wyraz bólu. Kolczyk w jego penisie został szarpnięty, gdy niemal całkowicie wyszedł z partnera. Co z tego, że już dawno się zagoiły, skoro zbyt gwałtowny ruch może od nowa zrobić rany? Wszystko było jednak w porządku. Zaraz powrócił do wcześniejszych czynów. Wbił delikatnie paznokcie w jego skórę, kiedy wsuwał się w niego z powrotem. Już nie bolało, a po niemiłym odczuciu pozostało tylko niewyraźne widmo. Trzeba coś z tym zrobić. Azrel wtulił nos w szyję araba, a jego blade - w porównaniu do skóry partnera - dłonie zsunęły się na jego biodra. Docisnął jego ciało do siebie, tym samym wchodząc jeszcze głębiej niż wcześniej. Odchylił głowę, czemu towarzyszył głośny jęk. No proszę, teraz to jemu otworzyły się usta. Ale cóż się dziwić, przecież nie mógł długo utrzymać jednego typu zachowania, to nie w jego stylu. Poruszał się w nim dość agresywnie, mocno. Brał to co chciał, można by powiedzieć. A chciał w tej chwili dużo. Chciał całego Tamira, tylko i wyłącznie dla siebie, w pełni. Na jego twarzy wymalowało się coś na wzór skupienia, kiedy nadal swoim ruchom jeszcze więcej siły. Przygryzał mocno swoją wargę, cudem unikając przecięcia jej. Jego zęby w przeciwieństwie do zadbanych siekaczy towarzysza były zupełnie inne. Nie były tak proste i równe, bardziej przypominały prawdziwe kły. Cóż, wirus robi swoje. Skoro potrafi przemienić swoje ząbki w serię małych ostrzy do rozrywania ciała to i w normalnej formie nie są zbyt zwyczajnie. Są po prostu ostre. Lecz to teraz nie ważne. Najważniejsze było, iż póki co nie robi nimi krzywdy ani sobie, ani jemu. Zamknął oczy, wzdychając głośno. Było mu zajebiście przyjemnie. Po prostu zajebiście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.13 2:02  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 4 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Spełnianie zachcianek Azrela sprawiało naukowcowi przyjemność. Czuł się przydatny, potrzebny, mógł kogoś ucieszyć. Wcale nie czuł się wykorzystywany i zdecydowanie nie było mu przykro. Chciał dla ukochanego zrobić wszystko, by tylko było mu lepiej. Zapewne bał się samotności i pragnął utrzymać kochanka przy sobie jak najdłużej. Ale poświęcał się również z miłości, a nie tylko ze strachu. To uczucie było głównym napędem jego całego istnienia i życia, a nie wegetowania gdzieś w kąciku. A jeśli obiektem, w którego stronę były skierowane uczucia była dziwka... Kogo to obchodzi, skoro jest to odwzajemniane? Liczyło się przecież szczęście, tolerancja względem siebie, wspólne zaufanie.
Chętnie pokrzyczałby więcej. Nie przepadał za większością swoich sąsiadów, serio. Może i wydawał się być osobą niezwykle miłą i pokojową, ale w rzeczywistości co najmniej dwa najbliższe piętra chętnie wysadziłby w powietrze niczym rasowy zamachowiec-terrorysta. Zdarzało mu się pracować w domu, głównie nad projektami rzeczy nowych, gdzie musiał się skupić i pomyśleć. A jak na złość sąsiad z dołu urządzał głośną imprezę, a ten z góry urządzał konkurs na najbardziej drącą się panienkę. Miał prawo im poprzeszkadzać w środku spokojnej nocy. Taki niewinny, a taki mściwy, heh. Niestety nie mógł. Osiągnął limit decybeli na najbliższy miesiąc i do tego jakby było mało – sukienka w połączeniu z chłodnym wieczorem na pewno nie wyszły mu na zdrowie. Jego biedne gardło cierpieć będzie dopiero rankiem, o czym całe szczęście obaj jeszcze nie wiedzieli. Czemu szczęście? Bo pewnie przestałoby być tak miło, by oszczędzać głos araba. Musiałby zapewne nawet przestać jęczeć i pomrukiwać, a wtedy byłoby naprawdę nudno.
Spojrzał na blondyna, gdy ten dotknął ciemnych ramion. Uśmiechnął się delikatnie i przechylił głowę, by przesunąć policzkiem po bladej dłoni. Przymknął przy tym oczy, ale dosłownie na parę chwil. Zaraz powrócił do zadziornego patrzenia na twarz kochanka tym swoim dziwnym, dzikim wzrokiem. Może jednak miał jakieś psychiczne coś, co mu zmienia osobowości pomiędzy zamkniętym w sobie, skromnym i nieśmiałym człowieczkiem oraz pożądliwą, dziką bestią? Lepiej by było nie robić mu żadnych badań... Na pewno nie byłby zadowolony z faktu, że musi łykać jeszcze więcej tabletek  Do tego istniało wysokie prawdopodobieństwo zawieszenia go w pracy. Naukowców z problemami było tam na pęczki, ale nikt nie chciał się przyznawać, że coś jest nie tak. W laboratoriach łatwiej było pracę stracić niż ją dostać. Nie przyjmowali byle kogo, ale nie chcieli też trzymać osób zbędnych i mogących stanowić zagrożenie.
Poleciał do przodu i wtulił się w ciało Azrela. Nie miał siły, żeby stawiać opór. Zresztą, po co miałby to robić? Był bezpieczny, szczególnie w jego ramionach. Teraz dopiero zaczął rozumieć, jak bardzo jest zmęczony. Stan pobudzenia i pożądania przestawał na niego działać, jak gdyby jakiś czar nagle prysł. Fale przyjemności zalewały jego ciało, powodując delikatne drżenie i przeciągłe jęki kierowane prawie że do ucha wykolczykowanego chłopaka. Tamir przejechał językiem po szyi wymordowanego i zamruczał cicho, zaraz po tym słysząc uroczy, podniecający jęk blondyna. Podobały mu się te dźwięki. Były słodkie.
Dredowaty również jęknął, nieco odchylając głowę. Zaraz jednak spojrzał na twarz kochanka. Jego wzrok powrócił do normy, oczy mówiły o zwykłym zmęczeniu 24/7, wyraz pyszczka był jednak nieco zatroskany. Wyłapał tą złą nutę w jęku chłopaka. Przyłożył dłonie do boków jego twarzy i zamykając powieki, połączył ich pocałunkiem. Długim, czułym i spokojnym, tak bardzo niepasującym do ostrości tego, co robili. Uczucia były wręcz wyczuwalne w smaku. Oczywiście poza lekką nutą krwi...
Jęknął słodko i dość głośno, gdy się od niego wreszcie odkleił. Wsunął palce we włosy Aza, chwilę później delikatnie je szarpiąc. Kolejny głośny dźwięk, jednak zawierający odrobinę bólu. Nie dbał o to, było przyjemnie. Kilka sekund potem znów nastąpił pocałunek, uciszający ich obu na chwilę. Przerwa na przeciągłe jęknięcie, jeszcze jedno połączenie warg. Jarrah przyłożył głowę do ciała wymordowanego, dotykając nosem jego szyi. Westchnął, co pod koniec wydychania powietrza przeobraziło się w jęknięcie. Jedna dłoń wylądowała gdzieś w okolicach obojczyka, druga zsunęła się znacznie niżej, przejeżdżając po boku blondyna, czasem zaczepiając o kolczyki w tamtych okolicach. Metalowa kulka na języku przesunęła się po szyi Azrela, dotarła do jego ucha, do którego zaraz zostały wygłoszone słodkie, przeciągłe dźwięki. Brzmiało w nich coś, co mówiło o zbliżaniu się do nieuchronnego końca. A była to zasługa agresywności i jęków prawie martwego. Póki co, było jeszcze trochę czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.14 17:29  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 4 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Było dziko, tak można to określić, choć i samo określenie wydawało się prostackie, ale inne po prostu nie pasowało. Ten stosunek w pewnym momencie zaczął wymykać im się spod kontroli. Palce opamiętania nie mogły już dłużej chwytać za włosy pożądania. I niby dawno temu zatracili się w sobie, a jednak ta przepaść rozkoszy wciąż stawała się głębsza. Spirala namiętności coraz bardziej się rozkręcała, a zwróćmy uwagę na to, że mamy do czynienia z dwójką niekoniecznie zdrowych na umyśle osobników. Jeszcze trochę, a mogłoby stać się coś niebezpiecznego. I z przykrością - lub podekscytowaniem - muszę stwierdzić, iż shit's about to go down. W głowie blondyna powoli coś tam się przestawiało, coś zmieniało sens, a co innego pojawiało się. Gdybym miał porównywać stan jego umysłu do pogody, określiłbym go jako burzę gradową z intensywnymi przebłyskami słońca. Tak, dziwna sprawa, choć nie tak dziwna jak on sam.
Jako, że ktoś tutaj stracił wenę i chwilowo chęć do opisywania losów Azrela, teraz właściwie nie wiadomo co się dzieje, ale wszystko da się zmienić. Jeśli nie da wczuć się w coś, co było, należy to zmienić, nieprawdaż? W pewnym momencie chłopak warknął, wprost do ucha jego ukochanego. Gwałtownie odsunął go od siebie i w jednej chwili zeszedł z łóżka. Obrzucił spokojnym spojrzeniem zdezorientowanego araba, gdy dłonią przesunął wzdłuż swojego wilgotnego penisa. Widział jak zmęczony i wyniszczony tym seksem oraz nadmierną przyjemnością się ciemnoskóry, ale nie miał zamiaru jeszcze dać mu odpocząć. Chwycił go za nogi i przyciągnął do siebie, a gdy Tamir znalazł się na skraju łóżka uchwycił jego kostkę i zbliżył jego stopę do swojej twarzy. Zakolczykowany język przejechał wzdłuż boku jego stopy, a usta zatrzymały się przy dużym palcu, który zaraz lekko zassały. Zaczął pieścić językiem jego palce, lecz robił to delikatnie i ostrożnie, aby nie zacząć łaskotać partnera. Przy tym ciągle spoglądał z góry na jego twarz, a drugą ręką najzwyczajniej w świecie masturbował się. Napawał się widokiem roznegliżowanego ciała Jarraha. Oh, jest taki seksowny. Doprowadza zmysły Azrela do szaleństwa samą swoją urodą. Już nie mówiąc o tym co się dzieje, gdy używa tego ciała do różnych celów. Serduszko.
W końcu puścił jego nogę i pochylił się nad nim, dociskając jego ramiona mocno do łóżka. Bez słowa zatopił zęby w zagłębieniu jego szyi, co mogło wydać się zwierzęco brutalne. Można nawet było odnieść wrażenie, że to próba ataku, gdyby nie to, że blondyn szybko się opamiętał. Polizał ugryzione miejsce i przesunął dłońmi po ciele araba, wbijając z niego lekko paznokcie i tym samym delikatnie drapiąc. Chciał go poczuć i uświadomić mu swoją dominację, która objawiała się właśnie w takich momentach jak ten. Ten człowiek wymordowany może być dosłownie wszystkim. Od płaczliwego ukesia po brutalnego seme. Zgaduję jednak, że to zasługa zaburzeń osobowości i skrzywień psychicznych. Delektując się jego ciałem, kleknął przed łóżkiem i przyciągnął go za biodra bliżej siebie. Wszedł w niego brutalnie, nie zważając na wcześniejsze reakcje, choć i tak dredowłosy prawdopodobnie był na tyle słaby, żeby nie móc się przeciwstawiać. Od razu zaczął się poruszać. Szybko i mocno, penetrując go głęboko i dokładnie. Dłońmi sunął po jego ciele, co jakiś czas wgryzając się w skórę na jego ramionach i szyi, choć nie robił tego jakoś wyjątkowo boleśnie. Przecież nie chciał go skrzywdzić, a jedynie dodać nieco pikanterii do tego wszystkiego. Co jakiś czas spoglądał mu prosto w oczy i wzdychał, szarpiąc zębami własną wargę. Czuł, że jest blisko, ale chciał dać partnerowi jeszcze trochę rozkoszy. Pomęczyć go do granic wytrzymałości. A potem razem pośpią i będzie słodko. Tak, plan doskonały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach