Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 17.12.13 17:17  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Dlaczego nie? Bo nigdy się tak nie zachowywał. I raczej nie był typem człowieka, który nagle stałby się jakiś cholernie niewyżyty i chcący przelecieć wszystko na całej planecie. Wbrew pozorom, był strasznie nieśmiały i tak wielkie pożądanie mógł odczuwać dopiero po wielu latach plus jakiejś długiej separacji. Ale może naprawdę to coś z jego psychiką... Od dziecka nie był zbyt normalny, odczuł niemały szok dowiadując się o prawdziwej naturze najdroższej jemu sercu osoby. Coś mogło mu się poprzestawiać. O! A może cały czas był zszokowany tą sytuacją i po prostu nie wiedział, co robi? Spiski, spiski everywhere~!
Skrępowane nadgarstki wcale mu aż tak nie przeszkadzały, choć jego dłonie wydawały się być chłodniejsze niż na co dzień. Był niestety dość delikatny i tak silne związanie uniemożliwiało krwi dopływanie w odpowiednio dużych ilościach, aby rozgrzewać palce. Bawił się w delikatne dotykanie blondyna, zaczepnie przejeżdżając ledwie opuszkami palców po jego skórze i schodził do członka wymordowanego, drażniąc go przez moment i powracając w górę. Uśmiechnął się jednak, kiedy Azrel go uwolnił. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że dłonie lekko zdrętwiały. Nieznośne mrowienie przesunęło się od nadgarstków po czubki palców, a gdy łapki zostały jeszcze przyciśnięte do łóżka, odchylił się tak bardzo, że aż musiał podeprzeć się łokciami, żeby nie wylądować kompletnie na plecach. Skubnął zębami jego wargę, uśmiechnął się zadziornie i jęknął cicho. Gdy zmienili pozycję, objął chłopaka jedną ręką tak, że delikatnie gładził jego bok palcami. Druga dłoń powędrowała do naznaczonego metalem penisa. Lekko przejechał palcami po całej jego długości, mruknąwszy cicho. Zaraz jednak ujął go całego i zaczął spokojnym tempem przesuwać rękę w górę i dół. Kolczyki drażniły skórę na wnętrzu jego dłoni, powodowały dość przyjemne uczucie.
Przesunął językiem po jego szyi. Ile osób spotkanych w "karierze" wymordowanego też tak robiło? O ile istnień musiał być zazdrosny, bo też się tak bawiły? Ruchy biodrami. Jeden, drugi, piąty... Gdyby nie uczucie świadomości zbliżającego się końca, ruchy te byłyby wręcz hipnotyczne. Westchnął głęboko, drżąc nieznacznie. Nie chciał znów być pierwszy. To takie niesprawiedliwe.
Na słowa blondyna odpowiedział cichym, krótkim śmiechem i przyłożył wargi do jego szyi. Złożył na niej kilka czułych pocałunków. O nie, nie miał zamiaru go puszczać. Nie teraz. Nie, gdy...
No właśnie.
Palce gładzące bok wymordowanego teraz zacisnęły się na nim dość mocno, ale druga dłoń nie zatrzymała się. Wręcz przeciwnie - Tamir przyspieszył ruchy. W tym samym momencie z jego ust wyrwało się głośne, nieco przeciągnięte jęknięcie, gdy doszedł we wnętrzu kochanka. Przymknął oczy i oparł zarumieniony policzek o jego ramię. Tsh. Znowu mu się nie udało wytrzymać dłużej. Ale... Nie wiedzieć czemu chciał go cały czas i to chyba nawet bardziej. Był gotowy do kochania się z nim nawet i całą noc. Tak, jakby zmęczenie całym dniem gdzieś umknęło, a obecna sytuacja w ogóle nie odbierała mu sił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.13 21:44  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
W takim razie można powiedzieć, że Az jest tym jedynym i wyjątkowym w arabskim świecie. A konkretniej w świecie tego jednego araba. Nie zrzucajmy wszystkiego na jakieś głupie powody i zbiegi okoliczności. Miłość działa cuda! I tutaj najwyraźniej działała nad wyraz porządnie. Amor się nie opierdalał, nie w ich przypadku. Ustrzelił obu w tym samym czasie i chyba dodał do strzał czegoś ekstra, bo Azowi nigdy na nikim nie należało tak bardzo na drugiej osobie, a i ciemnoskóry pewnie też nie miał takiej okazji wcześniej. Nie czegoś aż tak silnego. A może to trochę sprawa wiecznie skrywanych uczuć blondyna? No, przynajmniej jeśli chodzi o niego, bo w sumie nie wiadomo co siedzi w tej dredowatej głowie. W końcu przy takiej pracy jak jego można poczuć się naprawdę... źle. Delikatnie mówiąc. Jego codzienność to łyżka stołowa braku szacunku i pogardy, zmieszanych z obrzydlistwem klientów. Nie mieć do kogo otworzyć ust, nie mieć z kim dzielić się zdarzeniami nie związanymi z pracą, nawet nie mieć z kim zwyczajnie porozmawiać. To potrafi doprowadzić do szaleństwa, nawet kogoś, kto już jest szalony. Raz (de)presja zmusiła go do zażycia narkotyków. Przez jakiś czas borykał się z nałogiem, ale ostatecznie udało mu się go pokonać. Akurat niewiele czasu przed spotkaniem Tamira. Pszypadeg? Nje sondzem.
W tym momencie skupiał się całym sobą na bliskości swojego kochanka. Obejmował go naprawdę mocno, wręcz nienaturalnie. To pewnie miało coś wspólnego z jego nikłym człowieczeństwem, jednak starał się nie zrobić mu tym żadnej krzywdy. W końcu nie o to chodziło. Po prostu chciał czuć go jak najbliżej siebie. Przylegał swoim torsem do jego. Wtulając się, delikatnie muskał ustami skórę na jego szyi. Każdy szept, każde westchnienie oraz jęk, wszystko trafiało wprost do ucha naukowca, które to czasem zdarzyło się chłopakowi liznąć lub przygryźć. Sam zachowywał się dość nienaturalnie jak na siebie. W końcu jako prostytutka jest raczej przyzwyczajony do takich rzeczy, tymczasem w tym momencie przeżywał to wszystko dość mocno. Na tyle, aby było to po nim wyraźnie widać. Drżał lekko i nie do końca kontrolował swoje ruchy. Przygryzł wargę, czując dotyk palców Tamira na swojej męskości. To tylko dolewało oliwy do ognia. Zauważył, że mężczyzna jest blisko, w końcu po latach tej roboty widzi takie rzeczy... jednak nie przeszkadzało mu to. Ani nie dziwiło, ani trochę. Bardziej zaskoczył go fakt, iż on sam jest dość bliski szczytowania.
Odchylił głowę w tył, spinając lekko mięśnie, lecz nie przestawał obejmować partnera. Przyspieszenie ruchów podziałało na ciało młodszego jak jakiś dziwny impuls. Jęknął przeciągle, co zabrzmiało wręcz śpiewnie. Zwłaszcza z jego delikatnym głosem. Zaraz po tym poczuł ogromną przyjemność. Doszedł, spuszczając się w dłoni Sayida. W tym samym momencie zauważył, iż jego ukochany również szczytuje. Zasłonił dłonią usta i spojrzał na niego wzrokiem, który łakną więcej. Coś w głębi duszy mówiło mu, że nie jest sam. No i być może starszemu nie udało się wytrzymać dłużej, ale za to sprawił, iż Az skończył znacznie szybciej niż zwykle. To dość spore osiągnięcie. Powoli uniósł biodra, pozwalając mu z siebie wyjść i zwyczajnie się przytulił. Spokojnie i czule, łapiąc urywane oddechy. Zamknął na chwilę oczy, rozkoszując się zapachem ciała swojej bratniej duszy. On również nie czuł się zmęczony, ale nie działało to jednak w drugą stronę. Mógłby zasnąć w każdej chwili, gdyby tylko miał okazję. Ale zapowiada się na to, że tej nocy ta okazja nie nadejdzie.
W końcu trochę się od niego odsunął i spojrzał mu w oczy. Przesunął palcami po jego policzku i uśmiechnął się słodko. Ucałował jego usta i oparł ich czoła o siebie.
Kocham cię. - mruknął cichutko z uśmiechem na wargach. Tak, zdecydowanie było po nim wydać jak szczęśliwy jest w tej chwili. No i do tego mógł lecieć dalej! Próbował zaczerpnąć oddech, choć zauważył jak bardzo chętny do dalszych igraszek jest jego chłopak. No cóż, nie będzie go zbyt długo przetrzymywał. Przechylił się w przód, napierając tym samym na jego ciało i sprawiają, że obaj runęli na łóżko. Kiedy już leżeli stoczył się z jego ciała i ułożył obok niego. Wygiął ciało w delikatnym łuku, kiedy się rozciągał. I spojrzał ponownie w oczy dredowłosego. Uśmiech nie schodził z jego twarzy już od jakiegoś czasu. To całkiem słodkie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.13 16:17  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Właśnie... Ile to się znali? Za parę miesięcy będzie z rok. W dodatku do spotkania nigdy by nie doszło, gdyby nie namowa pewnej osoby, a wręcz zmuszanie Tamira do skorzystania z usług kogoś takiego. Miał opory, nie chciał tego. Płacenie za czyjeś ciało dla własnej przyjemności wydawało mu się złe, a do tego namawiano go do grzechu, do wykorzystania innego mężczyzny. Los jednak dał mu solidnego kopa w dupę i pchnął w kierunku osoby, której potrzebował. Której od zawsze mu brakowało, choć nawet o tym nie wiedział. Nie potrafił sobie przypomnieć pierwszego spotkania. Czasami zastanawiał się, jak to było, ale jego dobra pamięć jakby na siłę wymazała tamto wspomnienie, zablokowała je, zostawiając dostęp jedynie do delikatnych śladów, które nic nie mówiły. Najpierw rozmawiali, naukowiec chciał go trochę poznać. Nie był zbyt śmiały, zmuszał się do lekkiego uśmiechu, ale nie traktował Azrela jak przedmiotu i zabawki, którą porzuci zaraz po zabawie. Polubił go już w pierwszych chwilach ich wymiany zdań, z jakiegoś powodu wydawało mu się, że jest strasznie samotny. Nie potrafił sobie przypomnieć, jak z rozmowy przeszli do konkretów. Nie miał pojęcia, jak się to skończyło, ani jakim cudem potem spotkali się po raz kolejny, choć coś mu podpowiadało, iż pomiędzy ich spotkaniami nie minęło wiele czasu. To wszystko wydawało się być tak odległą i nieważną przeszłością...
Świat nie był ważny. Mógł się zacząć walić i palić po raz kolejny. Póki Sayid miał tak blisko siebie tego konkretnego wymordowanego, nic go nie obchodziło. Potrafił go nawet odciągnąć od pracy, a to już naprawdę cud. Przerwanie szału badawczego, mamrotania do siebie, sprawianie, że nie mówił tak szybko i językiem niezrozumiałym dla większości rozumnych istot. Nie mogła tego dokonać pierwsza lepsza osoba, ani nawet znajomi araba. Ale wystarczył jeden wykolczykowany blondyn. Ten sam, który teraz nakręcał naukowca swoimi jękami, obejmował go. Dla Tamira to był teraz świat.
Rozchylił lekko wargi i spojrzał na chłopaka z lekkim zdziwieniem. Nie sądził, że tym razem i on skończy nieco szybciej. Czyżby nie był w formie? Po jakiejś sekundzie takiego wyrazu na pyszczku, uśmiechnął się i przeniósł rękę z boku Azrela na jego włosy. Pogłaskał go lekko, złapał za kudły, delikatnie szarpnął w tył z zaczepnym uśmieszkiem. Umazaną białą mazią dłoń przysunął do ust. Patrząc prosto w dwukolorowe ślepia zlizał ją powoli, mrucząc cicho. Nie lubił tego smaku. Był dziwny, a ta konsystencja... Tym razem nie wyglądał jednak, jakby się do tego zmuszał. Wolne ruchy języka zgarniały nasienie wymordowanego, aż wreszcie dłoń naukowca była czysta, a on sam wsunął koniuszki dwóch palców między wargi, cały czas patrząc w kolorowe oczy. Objął go obiema dłońmi w pasie i przytulił do siebie. Oddychał szybko, wyraźnie próbując się uspokoić. Przesunął palcami wzdłuż kręgosłupa kochanka, wsunął je w jasne włosy. Odetchnął głęboko. Mimo przyspieszonego oddechu, szaleńczego bicia serca i delikatnego drżenia ciała, wydawał się być tak spokojny, jak cały wagon mnichów tybetańskich w samym środku ich medytacji. Muskając wargami szyję wykolczykowanego wpadał w stan błogości, pełni relaksu. Spięte mięśnie rozluźniały się, wszelkie troski gdzieś umykały. Tylko oni się liczyli, nic więcej.
Jego uśmiech nabrał jakiegoś dziwnie romantycznego wyrazu, gdy usłyszał te dwa rozgrzewające serce słowa. Przymknął oczy, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Wymruczał coś, co brzmiało nieco śpiewnie. I delikatnie, jak na język arabski. Powiedział to samo, co on, tłumacząc jedynie na rodzimą mowę. Uniósł powieki, ułamek sekundy później lądując na plecach. Zaśmiał się cicho, patrząc na bok. Przekręcił się na brzuch i lekko podparł łokciami.
- Kusisz... - stwierdził cicho, kątem oka zerkając na wyginające się ciało. Przejechał palcami po jego brzuchu, ledwie dotykając skóry. Drażnił go. Uniósł się, przeniósł na łóżku o te kilka centymetrów, żeby mieć blondyna idealnie pod sobą. Przejechał dłonią po boku jego twarzy, drugą się podpierając. Wreszcie i ona wylądowała na wykolczykowanym pyszczku wymordowanego. Jarrah połączył ich usta w czułym pocałunku, przymykając powieki, pochylając się nad nim. Kiedy nieznacznie się odsunął, łączyła ich cieniutka niteczka śliny.
- Masz piękne oczy - wyszeptał, uśmiechając się i patrząc w różnokolorowe tęczówki. Dłonie zsunęły się w dół, po szyi chłopaka, zawadzając o obojczyki i kolczyki, na moment zatrzymały się na klatce piersiowej. Tamir pocałował Azrela w czoło, czubek nosa, zjechał do warg, potem drobnymi pocałunkami przesunął się po gardle. Następne do obcałowania były obojczyki. Najpierw prawy, zaraz lewy. Po każdej stronie zaczepił zębami o kolczyki. Cofnął się powoli na łóżku, żeby mieć łatwiejszy dostęp do ciała partnera. Jedna z dłoni powędrowała w dół i spoczęła tuż pod końcem mostka, palce drugiej zaczęły się bawić sutkiem Azrela. Naukowiec językiem drażnił drugi, przejeżdżając po nim końcówką lub kolczykiem, lekko przygryzając i ssąc. Zaraz ta wolniejsza dłoń przesunęła się w dół i powróciła do góry. Po kilku takich razach, arab naznaczył mokrą ścieżkę w niższe rejony ciała prawie martwej istoty.
Ciepłe łapki przesunęły się po podbrzuszu i skręciły na nogi. Dotarły do ud i zaczęły gładzić ich wewnętrzną stronę, podczas gdy dredowaty dotykał wargami skóry dookoła jednego strategicznego miejsca, specjalnie je omijając. Po dłuższej chwili i na to przyszła pora. Jedna dłoń ciągle drażniła udo chłopaka, druga przejechała po członku Azrela. Wziął go całego do ust, kilkukrotnie poruszając głową i ręką. Odsunął się nieznacznie i leniwie przejechał językiem po całej długości, patrząc przy tym w stronę twarzy kochanka. Przymknął oczy i zassał się na czubku. Dłoń przesuwała się powoli. Ugryzł go lekko, złapał zębami za jeden z kolczyków i ostrożnie, nie za mocno szarpnął. Zwinny język ruszył w górę, tak jak i ręce. Pochylił się nad blondynem i nieznacznie ocierając o jego ciało, zaczął całować po szyi, robiąc na niej lekkie malinki, czasem podszczypując niezbyt ostrymi kłami. Chciał go, o czym wyraźnie mówiło jego rozpalone i nieco drżące ciało. A bardziej chciał być w tym momencie na dole. Chciał poczuć, jak to jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.13 2:30  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Znali się wystarczająco długo, aby wiedzieć o sobie wiele, a jednak jeszcze nie wszystko. Nie znali niektórych swoich nawyków czy też zwyczajów. Na przykład któż by pomyślał, że taki Azrel lubi w wolnym czasie bawić się w tatuażystę? A no właśnie nikt. A prawda jest taka, że chłopak ma własną maszynkę i czasem maltretuje nią swoje biedne ofiary, czyli ludzi, którzy łaknąc przygód nie wiedzą na co się piszą. Idioci, heh. Ale nigdy nie narzekają, więc to chyba dobry znak. Jednak to jeden z wielu małych sekretów Aza, skrzętnie skrywanych przed światem. I lepiej, żeby ludzie się o nim nie dowiadywali. Jest dziwką, a nie artystą. Co by jego stali klienci pomyśleli jakby poszła plota, że Azrael nie tylko dobrze włada kutasem, ale też maszynką do tatuażu? Pewnie by się nie przejęli... No, nie ważne. Nikt ma nie wiedzieć i tyle. Zresztą to też nie tak, że młodziak ma jakiś wybitny talent. Jest raczej przeciętny. Bardzo przeciętny, ale mniejsza o to. Nie znali w pełni swoich przeszłości. Do dzisiaj nawet nie wiedzieli, że różnią się rasą! A to raczej dość istotna informacja, nie sądzicie? Ale to nie ważne, przecież mają przed sobą jeszcze wiele czasu. Na razie nic nie wskazywało na to, aby mieli się rozstać. I lepiej, żeby tak pozostało. Nie potrzebne im teraz złamane serca.
W przeciwieństwie do starszego, chłopak dobrze pamiętał dzień ich spotkania. Ciągle potrafił przywołać wspomnienie tego jak niewinnie wyglądał jego klient. Jego niepewność co do tego wszystkiego, wyraźne zawstydzenie i delikatność. No i od samego początku okazywał mu jakiś tam szacunek. Nieczęsto zdarzają się klienci, którzy go respektują. To naprawdę zapada w pamięć. Poza tym nie każdy jest tak uroczy. Od pierwszego spotkania wywoływał uśmiech na twarzy blondyna i czuł się przy nim po prostu dobrze. Gadka szmatka, parę kolejnych sesji, spotkania poza pracą no i... Tak wyszło. Najwidoczniej tak miało właśnie wyjść. Ale chyba żadnemu z nich to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Spójrzcie jak przewrotny potrafi być los. Zamawiasz prostytutkę na jedną noc i kończysz w związku, hah.
Widział go zdziwienie, kiedy on sam doszedł. I wcale nie był zaskoczony reakcją Tamira, ponieważ sam nie wiedział co się z nim dzieje. Spojrzał na niego i delikatnie odchylił głowę, kiedy został szarpnięty. Jest przyzwyczajony do znacznie gorszego traktowania, więc nawet się tym nie przejął. Obserwował przez parę chwil jak arab oblizuje dłoń z jego spermy. Zacisnął wargi, a jego twarz oblał rumieniec. Zaraz po tym odwrócił wzrok, pozwalając mu skończyć i mruknął niewyraźne "merde", bowiem akurat teraz zebrało mu się na francuskie przekleństwa. Autentycznie się zawstydził, a to przecież nie było częstym zachowaniem u niego. To już się nazywa talent, aby go zawstydzić w łóżku. I to tak mocno jak teraz. Słysząc ojczysty język partnera przekrzywił głowę. Dobrze wiedział co oznaczały te słowa, jednak arabski nigdy nie przestanie być dla niego dziwnym językiem. I do tego trudnym do opanowania. Cóż, z jego umiejętnościami lingwistycznymi nie powinien mieć problemu z nauczeniem się go, lecz to jeszcze poczeka. Nadejdzie i pora, że zagnie swojego chłopaka, gdy pewnego razu wyjedzie mu jakimś wywodem po arabsku. Reakcja pewnie by była bezcenna.
Kuszę? - mruknął w odpowiedzi, zerkając na niego. Był troszeczkę zdezorientowany.
Zamruczał pod wpływem jego delikatnego dotyku. Jego zmieszanie zwiększyło się, gdy ciemnoskóry znalazł się nad nim. Mimo zaskoczenia odwzajemnił pocałunek i to z nawiązką. Spojrzał mu prosto w oczy, kiedy ich usta się rozdzieliły i westchnął cicho. Słowa Tamira wręcz wstrząsnęły różnookim. Przez chwilę spoglądał na niego zdziwiony i nagle jego twarz zalała się silnym rumieńcem. To był komplement, cholera jasna, Azrel, dostałeś komplement! Zagryzł wargę i odwrócił wzrok, a jedna z dłoni delikatnie przysłoniła jego usta.
N-nikt mi wcześniej tego nie powiedział... - mruknął niewyraźnie, zawstydzony.
Nie miał jednak wiele czasu na zastanawianie się i bycie zażenowanym. Zaraz dłonie Sayida zaczęły błądzić po bladym ciele, wywołując u chłopaka delikatne dreszcze. Westchnął, zaczerpując przy tym powietrza i spojrzał za dotykiem naukowca. Nie wiedział co w niego wstąpiło, ale podobało mu się to. I było to widać, bo mimo, iż dopiero co doszedł, był już gotowy do dalszej zabawy. Jęknął cicho i zadrżał, kiedy dłonie i usta jego partnera zeszły niżej. Dziwnie mocno go to wszystko podniecało. Zagryzł mocno wargę, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, kiedy starszy wziął jego męskość w usta. Nie wytrzymał jednak, kiedy kolczyk w czułym miejscu został lekko szarpnięty. Jęknął cicho i położył dłoń na głowie Tamira. Ten jednak zaraz wrócił z powrotem w górę i znów zaczął pieścić jego ciało. Młodszy z trudem przyjmował siłę z jaką odczuwał każdy jego ruch. Poza tym czuł, iż jego policzki wciąż czerwienieją i okropnie mu to przeszkadzało. Tak nie może być! Przecież to on tu jest tym doświadczonym, nie powinien być w żaden sposób zażenowany. I nie będzie.
Chwycił jego twarz w dłonie i przysunął ku sobie, chwytając jego wargę w zęby. Delikatnie ją pociągnął, aby zaraz wpić się w jego usta nachalnym pocałunkiem. Jedna z dłoni powędrowała po ciele mężczyzny do jego sutka, który zaczął drażnić palcami. Pogłębił pocałunek jeszcze bardziej, nadając mu bardzo dużo namiętności. Całował z uczuciem i pragnieniem, językiem naciskał na jego język oraz drażnił jego podniebienie. Po prostu chciał takiego gorącego pocałunku. Nie przerywając zaczął zmieniać ich role, aby znów wylądować na górze. Zaraz Tamir znalazł się obok niego, wciąż połączeni w namiętnym pocałunku. Azrel nie przestawał, a jego dłonie zaczęły błądzić po ciele dredowłosego. Palcami przesuwał po jego podbrzuszu, ale nie zbliżał ich do miejsc intymnych. W pewnym momencie jedna z jego dłoni spoczęła na jego pośladku i delikatnie go szarpnęła. Zaraz zaczął go masować i w końcu rozdzielił ich usta. Westchnął, spoglądając pożądliwie na swojego wybranka. Chyba udzieliło mu się to całe podniecenie. Był napalony i pragnął ciała partnera jak nigdy dotąd. I to w innym sensie niż zazwyczaj. Zaczął dotykać całego jego ciała, w końcu ujmując jego penisa w dłoń. Przysunął się bliżej i otarł ich erekcje o siebie, tylko po to, żeby zaraz złapać oba naraz. Powoli masował ich obu, drugą dłonią wodząc po boku kochanka. Przez cały ten czas spoglądał na niego jakby chciał coś wyczytać z jego twarzy. Po dłuższej chwili takiej zabawy postanowił przystąpić do konkretniejszego działania. Podniósł się lekko na łokciu i dłonią, która wcześniej ich masowała zszedł niżej. Przysunął się jeszcze bliżej i zaczął delikatnie drażnić wejście mężczyzny opuszkami palców. Tak jednak nie było zbyt wygodnie. Podniósł się i pochylił nad nim. Cmoknął go w usta, lecz zaraz po tym przyłożył swoje palce do jego warg. Bez słowa na nie nacisnął, zmuszając go, aby wziął palce do ust. Starał się złapać jego język, co siłą rzeczy zmuszało araba do lizania jego palców. W tym samym czasie całował i lizał szyję kochanka, robiąc gdzieniegdzie malinki. Wczuł się niesamowicie i chyba nic by go teraz nie powstrzymało. Nagle zabrał palce z jego ust i od razu skierował je do dolnych partii jego ciała. Palcem skazującym nacisnął na cewkę jego penisa, aby go podrażnić, lecz szybko zszedł jeszcze niżej. Znów zaczął drażnić jego wejście, pocierając o nie wilgotne palce. Nie chciał mu zrobić żadnej krzywdy i chciał go przygotować, jednak zniecierpliwienie i żądza rozkoszy aktualnie wygrywały. Po krótkiej chwili wsunął w niego jeden palec, jednocześnie ssąc skórę na jego szyi. Spojrzał na niego badawczo i zblizył usta do jego ucha.
W porządku? - spytał łagodnie i poruszył delikatnie palcem w jego wnętrzu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.13 23:51  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Hah. Z kolei Azrel nie wiedział, iż Tamir jest uczulony na orzechy. Jasne, że przez te parę miesięcy mógł zacząć coś podejrzewać, kiedy arab przy każdej okazji unikał ich jak ognia, ale przecież równie dobrze mógł ich po prostu nie lubić, prawda? Często nawet odmawiał czekolady i produktów, na których gdzieś chociażby było wspomniane o możliwości zawierania orzechów arachidowych. Uważnie czytał skład wszystkiego, nawet, jeśli nie było produktem spożywczym. Obserwator mógł uznać to za jakąś manię, czy po prostu kolejne pierdolnięcie na mózg, ale w rzeczywistości naukowiec musiał naprawdę mocno uważać. Lekka nieuwaga, a znalazłby się na krawędzi życia i śmierci, niebezpiecznie balansując po cienkiej nitce. Ale za to blondyn wiedział o jego religijności. Że pilnie przestrzegał tego, co mu wolno jeść, a czego nie, że nie pije alkoholu, modli się regularnie o określonych porach. A nawet zauważył obchodzenie miesiąca ramadanu, kiedy to Tamir powstrzymywał się od świtu do zmierzchu praktycznie przed wszystkim poza modlitwą. Ale mimo przestrzegania wielu zasad, jedną łamał. Grzeszny związek z osobą o tej samej płci. W sumie może to dlatego miał takiego świra na punkcie zachowywania reszty nakazów? Albo strach dredowatego przed kobietami. Był zauważalny, nawet bardzo. Nie próbował tego ukrywać w pobliżu Azrela, bo po prostu by mu to nie wyszło. A jednak się nie przyznawał. Częste, spokojne rozmowy sprzyjały poznawaniu szczegółów i dzięki temu nie byli sobie obcy. Mimo wszystko, zostało im sporo tematów do poruszenia. O ile aktualności raczej znali na bierząco, tak przeszłość była wątkiem-rzeką. A gdyby to wyczerpali... Cóż. Zawsze można rozmawiać o planach na przyszłość, marzeniach, snuć jakieś głupoty na różne tematy... Nic nie wskazywało na to, że mieliby się zostawić i rozejść w przeciwne kierunki.
Z czasem zapewne pamięć pozwoli mu powrócić do tamtych niewątpliwie przyjemnych chwil. Jedna namowa, a radości tak wiele, heh. Co z tego, że początkowo trochę się bał, a serce o mało nie uciekło mu uszami? Kogo to obchodzi, że lekko się jąkał, zawieszał i uciekał wzrokiem? Wreszcie się trochę przyzwyczaił i było dobrze. Gdyby stchórzył, ominęłoby go naprawdę wiele i kto wie, jak zły mógłby być jego stan psychiczny.
Nie zwrócił uwagi na przekleństwo, którego zresztą nie zrozumiał. Znał tylko arabski, angielski i japoński, po parę słów na krzyż z losowych języków europejskich. I nie były to przekleństwa, a podstawowe zwroty w stylu "dziękuję", "dzień dobry" i "smacznego". Pojedyncze wyrazy, ewentualnie krótkie zlepki. Zdania by nie sklecił i raczej z nikim się nie dogadał. Wiązanki też raczej by nie posłał. Nie miał nawet czasu, żeby się tego nauczyć. Właściwie, to nie było mu nawet potrzebne rozumienie większej ilości słów. Japoniec, bo miejsce zamieszkania; angielski, bo podstawa; arabski, bo notatki i pochodzenie. I wystarczy. Ale gdyby Az nauczył się choćby i paru zdań... Mogło być ciekawie. Wykolczykowany najbardziej by go zagiął, gdyby płynnie powiedział jakiś łamaniec językowy. Wtedy reakcja byłaby jeszcze bezcenniejsza.
Chłopak był uroczy. Jarrah uśmiechnął się, zadowolony z tej reakcji. Miło jest wiedzieć, że jest się w czymś pierwszym. Na krótką chwilę oderwał się od jego ciała.
- Bo to ślepe istoty są... - wymruczał i powrócił do drażnienia blondyna. Tamir zawsze widział coś ciekawego w tych dwukolorowych oczyskach, podobały mu się. Często patrzył prosto w nie i nie chciał się oderwać od tego widoku. Nie sądził, żeby to były soczewki. Może początkowo tak mu się wydawało, jednakże za każdym razem widział go z takimi samymi ślepiami. Były takie wieczorem, w nocy i rano, przez cały dzień. A teraz, kiedy wiedział, że Azrel jest wymordowanym... Zaczął stuprocentowo wierzyć, że te dwie różne tęczówki po prostu są naturalne.
O mało się kompletnie nie wyłożył na skutek nagłego ruchu partnera. Podparł się mocniej dłońmi na materacu i patrzył w dół z lekkim zdezorientowaniem. Wreszcie jednak otrząsnął się ze zdziwienia i zaczął odwzajemniać pocałunek. Zamruczał przez dotyk, przymykając oczy. Coś nie za długo był sobie na górze. Zmiana ról mu jednak nie przeszkadzała. Ważne, że był tutaj ze swoim ukochanym. A to, co się działo... Całkiem inna historia. Mógł nawet zostać kompletnie zdominowany, zbytnio by go to nie ruszyło. Delikatnie uniósł powieki, gdy Azrel zaczął się wyżywać na jego tyłku. Spomiędzy rozchylonych warg wydobyło się ciche westchnięcie. Patrzył w tęczówki o oryginalnych kolorach, niemo wołając o więcej. Jego wzrok zaraz powędrował niżej. Uśmiechnął się nieznacznie i wracając spojrzeniem do wykolczykowanej twarzy, ujął ją i łagodnie szarpnął zębami wargę wymordowanego. Przejechał dłonią po jego ramieniu.
Krótko później, zamknął oczy po raz kolejny i zaczął lizać palce chłopaka. Raz nawet lekko się na nich zassał, cicho mrucząc. Jeszcze nie miał pojęcia, co blondyn zamierza. Pozostawiony w błogiej nieświadomości był chyba jednak lepszy niż jakby wiedział, co go czeka. Po raz pierwszy to on miał być tym pieprzonym. Nie wiedział, że to może bardzo boleć. Nie potrafił sobie wyobrazić, dlaczego niby miałoby tak być. I nagle z jego gardła wydobył się głośniejszy jęk, może nawet zaczątek krzyku. Odwrócił od niego głowę, przyłożył wierzch dłoni do ust. Z kącika oka popłynęła jedna łza. Delikatny się znalazł...
- B-boli... Ah! - wymamrotał i zaraz po tym jęknął, zamykając powieki. Jego policzki znów stały się ciemniejsze. Mimo bólu... podobało mu się. Chciał więcej, mocniej. Co zaraz oznajmił spojrzeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.13 7:35  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Możliwe, iż zauważył ten cały jego wstręt do orzechów. Wstręt czy bardziej wręcz fobia, co za różnica. Powiedzmy sobie szczerze - ani trochę go to nie interesowało. Jeśli kiedykolwiek miało by mu to w czymkolwiek przeszkodzić to pewnie zwróciłby uwagę. A tak? Niech sobie unika czego chce, nie jego sprawa. Z drugiej strony jest osobą, która zawsze zachowuje się inaczej. Nigdy nie wiesz kiedy zacznie się obsesyjnie martwić o mężczyznę i zacznie nerwowo obgryzać paznokcie, gdy się dowie, że to alergia. Ale póki co raczej nie miało to nadejść, jest w porządku, póki jest nieświadomy. Poza tym gdyby wiedział to pewnie by go szczuł orzechami. Już taki jest, mały skurwysyn. Nigdy nie przepuści okazji, żeby kogoś podręczyć, nie ważne kim dana osoba jest. Uwielbia patrzeć na cierpienie innych, choć w przypadku ukochanej osoby pewnie by się baaaardzo wstrzymywał. Akurat na jego twarzy nie chciał widzieć wyrazu smutku czy złości. Co najwyżej uroczego focha. Tak, to by było słodkie. Uśmiechnąłby się na tą myśl, gdyby nie to, że już to robi. W każdym razie przed nimi jeszcze wiele chwil. Szczęśliwych, ale na pewno też bolesnych. Jednakże to są uroki związku. Swoją drogą ciekawe kiedy arab zacznie się złościć o partnerów zawodowych Azraela. Młodszy zauważał czasem jego zazdrość i choć za każdym razem uważał to za kochane to w przyszłości może stanowić problem. W końcu nie rzuci pracy od tak, bo chłopak mu zabronił. Ma swoich klientów, swoje znajomości w tej branży, poza tym nie potrafi już inaczej żyć. Hm, to by była spora awantura. Pewnie ta rozstrzygająca czy dalej w tym wytrwają czy ich ścieżki się rozejdą, gdyby się bardziej nad tym zastanowić. Ale nie teraz jest czas, aby myśleć o takich sprawach. Skupmy się na czymś o wiele bardziej przyjemnym. Dla oka, ciała jak i umysłu.
Komplement jeszcze bardziej poprawił mu humor. Będąc szczerym, Az zawsze miał w jakimś stopniu kompleks na punkcie swoich oczu. Dlatego nosił w kieszeni opaskę, czasem zakrywał nią któreś ze ślepi. Wolał ukryć ich różnobarwność niż narażać się na jakieś komentarze. Zawsze miały takie barwy, lecz wirus z czasem zmienił i je, tak samo jak resztę jego ciała. Zieleń w jednym oku się rozżarzyła, a fiolet w drugim pojaśniał. To jeszcze bardziej uwydatniło ich różnicę, plus nadało im wrażenia, iż nie są prawdziwe. W żadnym stopniu nie wyglądały na prawdziwe i chłopak nigdy nie miał za złe komuś, kto uważał je za soczewki. To pospolite. Jak się czegoś nie rozumie to szuka się najprostszego wytłumaczenia. A w tym przypadku były nim soczewki. On sam nieczęsto spoglądał ludziom w oczy. Czasem robił przez to wrażenie, iż nie jest osobą godną zaufania. Po części to prawda, ponieważ nie miałby oporów przed wbiciem komuś noża w plecy, gdyby miał mieć z tego zysk lub jakąś korzyść. Z drugiej jednak strony są osoby, nawet obce, których chłopak by nie oszukał. Tak po prostu. Jedną z tych osób był Tamir i jego nigdy w życiu by nie okłamał. No może w tej jednej, zupełnie nie istotnej sprawie, dotyczącej jego rasy. Przecież to nic takiego. Wracając do tematu oczu, powód, dla którego nie spoglądał innym w ślepia był banalny. Po prostu nie chciał uwydatniać swoich dwóch kolorów. Poza tym widok jednolitych barw tęczówek czasem go drażnił. Utwierdzał go w przekonaniu, że to on jest tym innym. A tak przecież nie jest! Az jest najnormalniejszym stworzeniem na świecie, to inni są popierdoleni. I nic nie zmieni jego poglądu, przecież on nie jest szalony.
Obserwował reakcje swojego partnera z lekkim zafascynowaniem. Każde westchnięcie i jęk były dla jego obkolczykowanych uszu niemal jak muzyka. Mogłoby się zdawać, że po swoich wybranka zwolni lub w ogóle zaprzestanie tego co robi. To by było logiczne, w końcu nie chce, aby jego ukochanego bolało coś takiego. Nie zrobił tego jednak. Spokojnie pchnął palec wgłąb niego i przyłożył usta do jego sutka. Zamknął oczy i zaczął całować jego skórę, co jakiś czas zaczepiając zębami o jego sutek. Powoli i delikatnie poruszał w nim palcem, starając się sprawić, aby ruchy były jak najbardziej statyczne.
Nie zmuszaj się, jeśli ból nie ustępuje... - mruknął ze spokojem i uniósł się trochę, żeby ucałować jego szyję. - Nie chcę tego robić, jeśli miałoby cię boleć.
Czyli jednak jakaś tam troska w nim siedzi. Fakt, całkiem miło i delikatnie traktował ciało mężczyzny, nie chcąc zrobić mu jakiejkolwiek krzywdy. A przynajmniej jakiejkolwiek większej krzywdy. W wolną dłoń ujął jego męskość i nacisnął palcami na jego końcówkę, w tym samym momencie przesuwając językiem po jego szyi. Palce w jego wnętrzu nie przestawały się poruszać, lecz robiły to bardzo uważnie. Nie mógł się jednak powstrzymać, pragnął posiąść ciało Tamira w całości i spieszyło mu się do tego. Zaczął go masować jednostajnymi ruchami. Tymczasem do zabawy dołączył jego drugi palec, powoli wsuwając się w ciemnoskórego. Przez chwilę nimi nie poruszał, ale zaraz znów zaczął. Pocałunkami zszedł z powrotem niżej i liznął wewnętrzną stronę jego uda. Przejechał językiem trochę wyżej i w pewnym momencie naznaczył jego skórę słabym śladem po ostrych zębach. Uśmiechnął się do niego zadziornie, aby zaraz pocałować główkę jego penisa. Nie drażnił go długo, bowiem już po chwili cały znalazł się w ustach blondyna. Ssał go delikatnie, nie zaprzestając ruchów swoich palców. Próbował przyjemnością przyćmić ewentualny ból. W końcu to najlepsze rozwiązanie w tej chwili. Westchnął cicho, co stłumione było penisem w jego ustach. Arab go podniecał i to cholernie mocno, a przede wszystkim, kiedy tak uroczo się wiercił pod wpływem dotyku blondyna. Po prostu to kochał. Tak jak i jego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.13 15:58  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Naukowiec nigdy nie był jakiś przesadnie muzyczny, a jednak swoimi jękami, westchnięciami i cichymi krzykami byłby w stanie sklecić jakąś symfonię dla zboczeńców. Albo tego jednego, konkretnego, którego szczerze kochał i mógł dla niego śpiewać co tylko by sobie zapragnął. Z jego gardła wypłynął kolejny dźwięk mówiący o bólu. Nie kazał mu przestać, podobało mu się. Pieprzony świrus i do tego z zaczątkami masochizmu. Chciał tego, pragnął bólu. Ale tylko, jeśli był on zadawany przez Azrela. Nikt inny nie mógł go krzywdzić, każdego czekało spotkanie z jego stopą lub pięścią. Wyjątek o dwukolorowych ślepiach. Tamir westchnął głęboko, choć pod koniec przemieniło się to w jęk. Uniósł delikatnie głowę, ale zaraz ją odchylił, opierając o materac. Zamruczał wyraźnie i położył dłoń na jego głowie. Wsunął palce między jasne włosy i zerknął w dół. Spróbował się lekko uśmiechnąć. Słowa chłopaka przypominały mu pewną osobę. Był prawie jak jego matka. W dzieciństwie sam musiał iść do szpitala, żeby mu nastawili rękę, bo rodzicielka nie chciała tego robić przez właśnie ból. Zupełnie jakby nie rozumiała, że byłoby jeszcze gorzej...
- Hnh... N-nie marudź - wymamrotał w odpowiedzi, uciekając wzrokiem gdzieś na ścianę. - Chcę tego... Khah~!
Przygryzł wargę. Fajnie było wiedzieć, że nie chce mu zrobić krzywdy, ale jednocześnie czuł się z tym dziwnie. Jak jakaś księżniczka, z którą trzeba się obchodzić ostrożnie jak ze stosem chwiejnie poustawianych kieliszków. Szczerze mówiąc, to raczej nie wyglądał na księżniczkę. A co z tego, że mocniejsze ściśnięcie czy uderzenie i mógł mieć sińce przez kolejne pół miesiąca? Był facetem, więc nie powinno go to ruszać. I szczerze powiedziawszy, to nawet nie zwracał uwagi na jakieś uszczerbki na zdrowiu. Przez cały czas gdzieś coś miał.
Ciche jęknięcie wydobyło się spomiędzy przygryzionych warg, żeby zaraz przeobrazić się w stłumiony krzyk. Jego ciało wygięło się w niewielki łuk, dredowłosy zacisnął delikatnie palce na pościeli. Jeden palec jakoś wytrzymywał, ale drugi zabolał nieco bardziej. Całe szczęście blondyn wiedział jak to złagodzić. Kącikiem ust popłynęła cienka, ciemna strużka. Niezbyt ostre zęby araba były zaciśnięte tak mocno, że przegryzł wargę. Ciepła krew popłynęła szybko po szczęce, skręciła na szyję i zniknęła gdzieś w pasmach dredów. Jasnobrązowe oczy spojrzały na sufit. Jarrah próbował rozluźnić mięśnie, zrelaksować się trochę, skupić się bardziej na przyjemności niż bólu. Jego klatka piersiowa poruszała się szybko, z każdą chwilą jednak nieznacznie zwalniając. Odgłosy wyrywające się od czasu do czasu z jego gardła przestawały być przepełnione cierpieniem. Przymknął nieco powieki i westchnął głęboko. Najważniejsze to się uspokoić. Zresztą... Nawet tak bardzo nie bolało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.13 16:59  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Swoją drogą Az cieszył się na samo wyobrażenie wspólnej przyszłości z dredowłosym. Miał naprawdę wiele pomysłów jak mógłby wykorzystać swojego chłopaka. I to nie tylko w kwestii seksualnej. Cieszył się na myśl o wspólnym spędzaniu czasu i zamianach, jakie planuje wprowadzić w jego wyglądzie. Na pewno mu coś przebije i wcale nie chodzi tu o błonę dziewiczą. Może na początek wargę? Albo może od razu penisa? Rozważań było wiele i choć to trochę zależało od woli araba to chłopak miał swoje wizje i nic nie jest w stanie go powstrzymać przed ich realizacją. Jeśli coś sobie postanowi to to wykona, bez względu na wszystko. Swoimi sposobami i może nie do końca legalnie, ale uda mu się.
Nie marudzę. - mruknął w odpowiedzi na jego słowa.
Wsłuchiwał się w jęki mężczyzny. W pewnym momencie zamknął oczy, aby słyszeć je jeszcze lepiej. Po prostu to uwielbia. To już chyba nawet zakrawa na fetysz. Ale to raczej dobrze. Przynajmniej Tamir może się domyślać jak sprawić, aby blondyn wariował na jego punkcie jeszcze bardziej - wystarczy kuszący głos i odpowiednie słówka. Delikatnie poruszał palcami w jego ciele, jednak z czasem ruchy robiły się coraz pewniejsze. Ssał jego penisa i naciskał na niego językiem, chcąc sprawić mu tym jak największą przyjemność, jednak z każdą chwilą chciał go jeszcze więcej, jeszcze bardziej. Szybciej. Rzucił mu przelotne spojrzenie i wyjął go na chwilę z ust, aby leciutko przygryźć jego końcówkę i znów włożyć do ust. Przez to, iż wcześniej doszedł chłopak mógł wyczuć jeszcze posmak jego spermy. Nie lubił tego smaku, wręcz nienawidził, a jednak tak często przychodziło mu go czuć. W tym momencie nie przeszkadzało mu to ani trochę. Przez jakiś czas zastanawiał się nad słowami Sayida, a ruchy jego palców stawały się jeszcze pewniejsze. Chce tego? No dobrze, w takim razie można uznać przygotowania za zakończone. Da mu to, czego pragnie... Chociaż nie, pobawmy się jeszcze chwilę.
Młodszy wyjął go z ust i polizał jeszcze parę razy, aby zaraz zacząć całować całą jego męskość. Zwolnił trochę ruchy dłoni, nie chcąc sprawiać mu zbytniego bólu. Zszedł ustami do jego jąder i zaczął je całować, co jakiś czas łapał wargami za skórę na nich i lizał je. Szybko jednak zaszedł jeszcze dalej. Przesuwając językiem w dół dotknął nim jego wejścia. Przestał poruszać palcami, ale wciąż ich nie wyjmował. Po prostu zaczął ruszać nimi w miejscu, wewnątrz mężczyzny. Językiem drażnił jego wejście, ale co jakiś czas schodził pocałunkami na wewnętrzną stronę ud. Czasem przygryzał jego skórę lub robił gdzieniegdzie delikatne malinki. Jego podniecenie rosło z każdą chwilą i w pewnym momencie nie mógł już więcej wytrzymać. Powoli wyjął z niego palce i podniósł się, spoglądając na jego twarz. Dopiero teraz zauważył krew na niej. Domyślił się, iż ciemnoskóry musiał dość mocno przygryzać wargi. Schylił się ku niemu i delikatnie zlizał krew z jego skóry, kończąc to namiętnym pocałunkiem. Uśmiechnął się do niego i przysunął bliżej. Nie chciał już dłużej czekać. Złapał za jego biodra i podsunął je nieco do góry, spoglądając mu w oczy. Zaraz po tym geście przystawił penisa do jego wejścia i zaczął je nim drażnić. Nie odzywał się, a jedynie spoglądał na swojego wybranka. Nagle zaczął w niego wchodzić i nie ceregielił się z tym zbytnio. Znalazł się w nim spokojnym, lecz zdecydowanym ruchem, zupełnie jakby nie zważał na towarzyszący temu ból Tamira. Westchnął cicho, a przez całe jego ciało przeszedł silny dreszcz. Wyciągnął do niego rękę, aby pogłaskać go po policzku i się uśmiechnąć.
Niedługo przestanie tak bardzo boleć, obiecuję.
Ucałował jego skroń, następnie policzek, potem wargi, szyję, obojczyki... Przez jakiś czas nie ruszał się, ale w jednej chwili i to się zmieniło. Powoli wycofał biodra tylko troszkę i równie wolno pchnął w przód. Zaciskał palce na jednym z jego bioder, drugą ręką trzymając jego ramię. Sam zagryzł wargę, ponieważ też odczuwał ból. Na pewno nie tak silny jak arab i poza tym był to inny rodzaj bólu, ale jednak. Kolczyki nie były przystosowane do takich momentów, więc trochę go szarpały. Jednak i ten lekki dyskomfort szybko minął. Wykonał kolejny ruch, wbijając paznokcie w jego skórę. Obserwował reakcje starszego... Nie ważne jakie by były, podniecały go jeszcze mocniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.13 1:38  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Większa ilość żelastwa w ciele? Naukowiec już i tak na przyszłość planował wszczepienie sobie pod skórę jakiegoś urządzenia, które w sumie mało było mu potrzebne. Tyle tylko, że zaoszczędziłby sporo miejsca w kieszeniach i nie gubiłby tylu rzeczy. Ale kolczyki? Dobra. Zniósłby nos, wargę, łuk brwiowy, przebolałby też pewnie obojczyki, dłonie czy pępek. Ale... tam? Jeszcze go tak nie pojebało, żeby się kolczykować w dziwnych miejscach. I lepiej, żeby nie wyglądał jak istota idealna do poszczucia magnesem. Jeszcze w S.SPEC bramki zaczną na niego piszczeć i padnie podejrzenie, że przenosi bombę pod kurtką! O. Albo będzie wyglądał jak jakaś arabka z haremu. Tylko wszystkie kolczyki musiałby mieć najlepiej ze złota, tsh. A tak się składa, że "arabką z haremu" mógł być tylko dla Azrela. Przy czym zdecydowanie bardziej by wolał, aby harem nie istniał i był tym jedynym. Niestety, ale tak się nie dało... Musiał przeboleć, przecierpieć, przełknąć zazdrość i żyć dalej. Co z tego, że jego ukochanego pieprzył ktoś jeszcze? Cała masa ktosiów. Zarabiał tak, a Tamir nie miał zamiaru mu tego zabraniać. Równie dobrze wymordowany mógł mu zakazać pracy dla Władz, zalecić porzucenie laboratoriów i zajęcie się sprzedawaniem choćby i kwiatków w sklepiku za rogiem. Praca to praca, tak? A kwiatki swoją drogą fajna rzecz.
Umysł araba jeszcze przez jakiś czas będzie pewnie niewinny i Jarrah nawet się nie domyśli, co czuje blondyn słuchając jego odgłosów. Ale to nie może potrwać już długo. Skoro w tym momencie daje się kompletnie wykorzystać i jest całkowicie uległy, to co będzie potem? Jego niewinność zostanie kompletnie zniszczona, starta na proch. Nie będzie tym samym człowiekiem, zdecydowanie. Już teraz było to widać, kiedy cicho jęczał i mruczał, chcąc swojego partnera bardziej niż zwykle. W ogóle go chcąc. W ogóle kogoś mając. Przecież "stary" Tamir nie był typem ludzia szukającego związku. Jego narzeczoną była praca, a kochanką nauki ścisłe. Nawet teraz nikomu się nie zwierzał z faktu, że się z kimś spotyka i sypia. Udawał tą samą osobę, którą był od lat - obojętną na sprawy sercowe, pracoholiczną, cichą.
Jęknął głośno, kiedy różnooki zabierał palce. Całe jego rozgrzane ciało przebiegł dość przyjemny dreszcz. Znów zabolało, ale inaczej niż na początku. I trochę mniej. Najwyraźniej trochę to wszystko pomogło. Jasnobrązowe oczy patrzyły półprzytomnie spod lekko przymkniętych powiek na Azrela. Odwzajemnił pocałunek z cichym pomrukiem zadowolenia. Otworzył ślepia bardziej, czując jego ręce na swoich biodrach. Rozchylił delikatnie wargi, patrząc prosto w kolorowe tęczówki. Chwilę później krzyknął głośno, wyginając się dość mocno w łuk. Palce wpiły się w pościel niczym szpony. Tak, jak gdyby była to ostatnia deska ratunku. Zadrżał, mięśnie w całym jego ciele napięły się. Łzy ponownie wypłynęły z jego oczu, ale tym razem nie skończyło się na jednej czy dwóch. Kolczyki w tym momencie pogarszały sprawę, powodując tylko większy ból, choć pewnie później ich obecność będzie dużo milsza. Oddychał ciężko, tak mocno, że aż żebra odznaczały się na dość cienkiej skórze. Jęknął boleśnie, gdy blondyn się ruszył i jakoś tak odruchowo objął go nogami. Przy kolejnym ruchu przyłożył prawy nadgarstek do ust i zacisnął na nim zęby, żeby choć trochę stłumić krzyk. Jego gardło pewnie mu tego nie wybaczy i rano się zbuntuje. Ale nie dbał o to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.13 18:09  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Tutaj nie było o czym gadać. Arab na pewno skończy wykolczykowany tak jak jego chłopak. No i przy okazji on sam dorobi sobie trochę żelastwa. Miał kolczyki już w wielu miejscach, ale to mu nie starczało. Czyżby był masochistą? Możliwe, nawet bardzo możliwe. Zawsze lubił ból, a raczej nie przeszkadzał mu on. W końcu w innym razie nie raniłby samego siebie tak często. Hm, a gdyby tak zrobił sobie skaryfikację? Zawsze go to interesowało, choć to już dość ekstremalny sposób zdobienia ciała. O ile kolczyk można wyjąć, a tatuaż usunąć to pozbycie się mocnej blizny jest raczej mało możliwe. Zerknął na twarz mężczyzny. To nie jest zły pomysł. Nawet mały wzór gdziekolwiek na ciele. Nigdy nie byłby w stanie tego usunąć, a potem nawet gdyby się rozeszli miałby przypominajkę o ich związku. Do końca życia. Pod blond czupryną coś się kotłowało. Nie chciał, aby o nim zapomniano, nie ważne w jaki sposób by się rozstali. Po prostu wolałby, żeby o nim pamiętano bez względu na wszystko. Zacisnął dłoń na jego ramieniu. Był gotów nawet teraz rzucić się na niego z kłami i zrobić ranę, po której zostałby ślad na zawsze. Ocknął się jednak w ostatniej chwili, a dokładniej ocknął go krzyk Tamira. Uścisk momentalnie złagodniał, tak samo jak spojrzenie wymordowanego, które jeszcze chwilę temu potrafiło ciąć skały.
Uśmiechnął się, patrząc jak ciemnoskóre ciało się wywija pod wpływem jego czynu. Rozumiał jego ból i to co teraz czuje, jednak obserwowanie takiej reakcji tylko bardziej go nakręcało. Nie dość, że masochista to jeszcze sadysta. Ale nie byłby sobą, gdyby ból ukochanej osoby mu w ogóle nie przeszkadzał. Starał się być delikatny, aby sprawić mu jak najmniej katuszy, choć wiedział, że w tym momencie jest to nieuniknione. Pochylił się nad nim bardziej i poruszył parę razy, bardzo spokojnie i powoli. Jęknął cicho, wprost do jego ucha. Kolczyki stopniowo przestawały mu jakkolwiek przeszkadzać. Znów zaczęło w nim narastać pożądanie. No i w ciasnym wnętrzu kochanka było tak przyjemnie... Do tego Azrelowi bardzo rzadko przychodzi być na górze, a z faceta to już prawie nigdy. Nie jest do tego przyzwyczajony w żaden sposób i za każdym razem to dla niego swego rodzaju nowość. Pogładził twarz Tamira i kciukiem starł jego łzy.
Jesteś śliczny. - powiedział najłagodniej jak potrafił, uśmiechając się.
W myślach go przeprosił, ponieważ będzie musiał zadać mu jeszcze trochę bólu. Przez chwilę całował płatek jego ucha i skroń, lecz zaraz zszedł do ust, na których złożył gorący pocałunek. Chwycił jego podbródek i nachalnie pogłębił pocałunek jeszcze bardziej. W tym samym momencie zaczął poruszać się jednolitym ruchem. Całus skutecznie powstrzymywał jęki araba, choć nie to było jego zamysłem. No i nie trwał długo, bo zaraz blondyn rozdzielił ich usta. Lubieżnie oblizał wargi i spojrzał mu w oczy wzrokiem, który zdawał się wręcz pożerać. Skończyły się żarty, teraz już nic go nie powstrzyma. Chwycił mocniej biodra Tamira i uniósł je nieco wyżej, wchodząc w niego mocniej.
Krzycz, jęcz... Uwielbiam to. Nie powstrzymuj się. - powiedział mrukliwym głosem, zaciskając palce na jego ciele.
Przestał być aż tak delikatny, a ruchy jego bioder stały się bardziej stanowcze, ostre. Wysuwał swój członek niemal całkowicie, żeby zaraz znów wsunąć go z powrotem, pojedynczym i szybkim ruchem. Zagryzł dolną wargę i zamknął oczy, skupiając się na przyjemności. Kolczyki w przyrodzeniu ocierały się lekko o wnętrze ciała jego kochanka, wywołując dziwne, lecz całkiem miłe uczucie. Wiedział, że z czasem i one zaczną przynosić zadowolenie. Nie mylił się. Zamruczał przeciągle i mimowolnie przesunął paznokciami po ciemnej skórze. Jego palce wyznaczyły ciemne smugi, które nie zaczęły krwawić, lecz na pewno pozostanie po nich ślad. Ale teraz go to nie obchodziło. Nawet nie zauważył co zrobił. Pragnął partnera całym sobą i w tej chwili jego umysł był całkowicie wyłączony na wszelkie inne bodźce. Pochylił się nad nim bardziej, unosząc jego biodra jeszcze wyżej i przyssał się do jego szyi. Tam pozostawił po sobie kilka malinek i przeszedł do całowania jego obojczyków i mostka. Sayid z całą pewnością zauważył pasję w każdym ruchu i czynie Azrela. Nie dało się tego nie zauważyć, w końcu jego ciało wręcz drżało z pragnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.13 12:24  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 3 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Heh… Znając Tamira, początkowo pewnie mocno by się zapierał, żeby ostatecznie zgodzić się na te wszystkie żelastwa w swoim biednym, delikatnym ciałku. Azrel miał na niego zdecydowanie zły wpływ. Nie trzeba było wiele, żeby blondyn do czegoś naukowca nakłonił. Jedno słowo, spojrzenie, jeden pocałunek, albo nawet i zwyczajna bliskość. Tak niewiele, żeby wykonać jakieś polecenie, czy całkowicie się poddać woli wymordowanego. Dlaczego niby większość ich spotkań kończyła się w łóżku/na podłodze/bardzo blisko ściany/w innych dziwnych miejscach? Bo po prostu arab nie potrafił odmówić swojemu partnerowi. Wiedział, jak dobierać słowa, jak go podejść, a potem wręcz wykorzystać. Słaba psychika Sayida jeszcze tylko w tym pomagała. Po prostu nie potrafił powiedzieć „nie”, patrząc na tą wykolczykowaną twarzyczkę. Jego asertywność pryskała niczym bańka mydlana, dziubnięta palcem w trakcie swojego swobodnego lotu. Ale… Skaryfikacja, hm? Nah, tego też dało się pozbyć. Operacyjnie co prawda i tanie nie było, ale się dało. Medycyna była tak rozwinięta, że po bliznach nie byłoby najmniejszego śladu. Zostałyby przeszłością, ledwie wspomnieniem. Jarrah jednak by sobie tego nie zrobił. Nie mógłby zapomnieć o swoim pierwszym prawdziwym partnerze życiowym i nawet gdyby się mieli rozstać, chciałby jakąś pamiątkę, gdyż pamięć po prostu bywa zawodna. A gdyby miał blizny w jakimś kształcie, nawet na stare lata przypominałyby mu o pewnym rozdziale w życiu. To musiało jednak dość mocno boleć i… Właściwie dałby się pokaleczyć tylko Azrelowi. Nie byłoby mowy o pójściu do „specjalisty”, u którego na pewno cierpiałby kilka razy bardziej niż gdyby wymordowany miał to robić. Nawet, gdyby robił to własnymi kłami i pazurami, a nie narzędziami.
Dredowłosy miał teraz pojęcie o tym, co przeżywał jego chłopak… dawno temu. Po kilku takich odwróceniach ról pewnie dowie się, co czuje codziennie, jednak teraz poddawał się bólowi i nikłej przyjemności, która przebijała się gdzieś do jego świadomości w niewielkich dawkach dostarczanych falami. Każdy ruch wyzwalał kolejną taką falę. Rozpalone pragnieniem ciało drżało lekko, niemo domagając się więcej. Choć… Nie do końca niemo. Mówiły o tym także jęki araba i krzyki, które wydawały się zawierać w sobie coraz mniej bólu. Póki poruszał się w miarę powoli, wszystko wydawało się być dobrze. Tak, jakby już się trochę do tego przyzwyczaił. Kolejne pchnięcia bolały coraz mniej, krzyki przeobrażały się w pełne pożądania jęki. Nadal były głośne. Zupełnie, jak gdyby ciemnoskóry w ogóle nie dbał o sąsiadów. Wbrew pozorom, mieszkania były dość dźwiękoszczelne i potrafiły zapewnić odpowiednią dawkę prywatności. Można jednak wątpić w to, czy tak głośne dźwięki są tłumione.
Umknął wzrokiem na bok, gdy usłyszał jego głos. Gdyby już nie był na twarzy cały czerwony, to w tym momencie znów spaliłby buraka. Policzki jednak nie miały opcji, aby pociemnieć jeszcze bardziej. Zamiast tego delikatnie przygryzł wargę, nie chcąc znowu spowodować strumyka krwi. Ufał Azrelowi, ale nie wiedział, jak szkarłatna ciecz może na niego zadziałać. Jeśli wywoła jakiś szał, to będzie w ciemnej dupie. I nie ma to żadnego związku z seksem. Tak czy inaczej, wsunął palce w jego włosy, całkowicie oddając się pocałunkowi. Z arabiego gardła wydobywały się pomruki tłumione wargami blondyna. Półprzytomnym wzrokiem patrzył mu w oczy, chcąc jeszcze więcej. I dostał.
Znów zaczął krzyczeć. Przyzwyczaił się do delikatności, a teraz znów zaczynało boleć. Kolczyki bezlitośnie ocierały się o niego, potęgując doznania. Każdy ruch oznaczał krzyk, głośny, wyraźny, jednak pragnący więcej, a nie mniej. Chciał czuć ten konkretny rodzaj bólu, ale zadawany przez określoną osobę. Przez jego ukochanego. Odgłosy stawały się niestety coraz cichsze. Krzyki słabły, jęki były dłuższe, pomruki robiły się niewyraźne. I wcale nie działo się tak przez przyzwyczajenie do odczuć. Po prostu jego gardło przestawało wyrabiać.
Ciało Tamira było ułożone w dość dziwnej, ale kuszącej pozycji. Biodra wysoko, nogi oplecione o kochanka, plecy delikatnie wygięte, głowa odchylona, dłonie wpijające się w pościel. Zaraz jednak jedna z rąk przyłożona została do warg i nosa, a druga przesunęła się po wygiętym ciele. Przejechał palcami po swoim członku, by zaraz ująć go w dłoń i zacząć nią powoli przesuwać. Na drugiej ręce poczuł spływanie czegoś ciepłego. Krew. Ale skąd? Nie ugryzł się przecież. Z ust? Nie… Z nosa. Zbyt długo miał tak odchyloną głowę, szkarłatna ciecz za szybko do niej dopływała, już pomijając takie czynniki jak zmęczenie i prawdopodobnie braki jakichś witamin w odpowiednich ilościach oraz możliwe przeziębienie. Nie przejął się. Nawet na chwilę nie spojrzał na dłoń, po której właśnie spływała leniwa kropla. Zamknął oczy, jęcząc i mrucząc, krzycząc cicho, jakby nie miał na to siły. Gardło wysiadło mu kompletnie, jego wargi zrobiły się nieco suche. Ale nie skarżył się. Spokojnie poddawał się narastającej przyjemności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach