Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 14.12.13 18:42  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Azrel jako osoba, która trzyma się zupełnie na uboczu nie znał ani zbyt wielu ludzi ani zbyt wielu nieludzi. Jego spotkania z innymi przeważnie były jednorazowe. Niektóre twarze zapominał kilka minut po rozstaniu się, to w sumie zależało od jakości sesji. No bo kogoś niesamowitego w łóżku raczej trudno zapomnieć, zwłaszcza gdy pośladki wciąż pobolewają od szarpania ich. Z czasem jednak i tacy zapadali w niepamięć. Chłopak nigdy nie przywiązywał uwagi do ludzi, którzy się z nim umawiają. Większości imion nawet nigdy nie miał okazji postań. Przedstawiali mu się tylko fetyszyści, którzy uwielbiają, gdy wykrzykuje się ich imię podczas stosunku. Swoją drogą gdyby Az musiał zmienić zawód to na pewno poszedłby na aktorstwo. Czasami jego sesje to jedno wielkie przedstawienie. Kiedy partner jest beznadziejny trzeba udawać zadowolonego i łechtać jego ego. W tym pomagają różne wykrzyknięcia, wymuszane pojękiwanie, udawane spięcia mięśni i w ogóle fałszywe przejęcie. Takie jednak są uroki tej pracy. Czasem trzeba się nieźle poświęcić... W innym przypadku będzie się zdobywało jeszcze więcej wrogów. A skoro o wrogach mowa to chłopak ma ich całkiem pokaźną kolekcję. Wystarczy, że ktoś nie przepada za prostytucją i już jest kolejny przeciwnik na karku. W tym zawodzie naprawdę nietrudno było o zaskarbienie sobie czyjejś nienawiści. Wystarczyło się przedstawić. Ale trochę odbiegło nam się od tematu. Otóż mówiąc o słabym przywiązaniu blondyna do osób w jego otoczeniu moim zamiarem było wspomnienie o hierarchii na terenach Desperacji. Tu naprawdę niewielu miało rodziny lub bliskich, większość z nich w ogóle ledwo funkcjonowała. Chłopak jednak domyślał się, iż do badań brane są chore osoby z Miasta. Tutaj jednak też nie było czego żałować. Osoby chore z czasem uginają się pod ciężarem wirusa, ich psychika się łamie. Ich zagłada jest nieunikniona, a sposób w jaki umierają naprawdę nie ma znaczenia. W laboratoriach przynajmniej nie zabiorą ze sobą nieokreślonej liczby istnień. Abe spokojnie wysłuchał jego niewyraźnych słów i pokręcił głową.
Nie jesteś niczemu winien. To twoja praca i musisz ją wykonywać, bo inaczej poczujesz konsekwencje. Myślisz, że dawanie dupy było moją życiową aspiracją? Nie, to właśnie konsekwencja mojego buntu, lecz to za długa historia na ten moment. - westchnął cicho. - To też nie tak, że torturujesz ich dla zabawy, prawda? Wynosisz z tego jakieś wyniki, czynisz mniejsze zło dla większego dobra. Poza tym pomyśl. Te istoty to bestie, nic by im już nie pomogło. Z czasem by pękli i wyrządzili ogromne krzywdy. Ich rodzinom jest na pewno lepiej bez nich niż ze świadomością, że mają potwora w swoim towarzystwie. Osierocone dzieci dadzą sobie radę.
Gładził go czule po głowie, mówiąc spokojnie i powoli. Dobrze wiedział, że jest chujowym pocieszycielem, a mimo to starał się jak mógł. Nie chciał, aby Tamir płakał.
Jesteś najbardziej ludzkim potworem, jakiego w życiu widziałem. - zaśmiał się, przykładają usta do jego skroni. - No i dla wyjaśnienia... Jeszcze nie jestem martwy. Jestem nosicielem, nie chorym. Proszę więc, nie zaliczaj mnie do tych kreatur.
Chłopak poruszył się pod nim, ponieważ poczuł, że drętwieją mu nogi. No, koniec tych dram i lamentów. Spodziewał się reakcji o stokroć gorszej, jednak jego przypuszczenia nie spełniły się. To dawało mu nadzieję na to, iż sprawy dalej potoczą się dobrze. Uśmiechnął się bardziej, patrząc na ukochanego. W tym momencie poczuł nagłą ulgę. Cieszył się, że ma go u swojego boku. Cieszył się, że ma kogoś, kto go rozumie i z kim zawsze może porozmawiać. Ta osoba to jego skarb, najważniejszy na świecie. Ścisnął go bardzo mocno w swoich ramionach, wtulając nos w jego szyję. Po prostu chciał się tak silnie przytulić. Zaraz jednak zwolnił trochę uścisk, aby przypadkiem nie zrobić krzywdy dredowłosemu.
No już... Zapomnijmy o tym. Przecież tak naprawdę nic z tego się nie liczy. - pogładził troskliwie jego policzek po czym odebrał od niego okulary i odłożył je gdzieś na bok. - Widzisz jak się rozgadałem? Specjalnie dla ciebie, skarbie. Zapomnijmy.
Przysunął twarz do jego twarzy i po wyszeptaniu ostatniego słowa złączył ze sobą ich usta w czułym pocałunku. Ujął jego twarz w dłonie, powoli starając się pogłębić ich całus. Nie minęło jednak wiele czasu, a jedna z jego dłoni już zbłądziła gdzieś na jego biodro. Delikatnie przycisnął palce do jego ciała, nie mając nawet zamiaru przerwać pocałunku. Musieli puścić tą okropną rozmowę w niepamięć. Przecież liczyło się tylko to, że żaden z nich się przez to nie zmieni. Będą dla siebie dalej tacy sami, to jest najważniejsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.13 20:49  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Nikły uśmiech rozświetlił ponurą, smutną twarz naukowca, kiedy blondyn mówił o aspiracji życiowej. Nawet gdyby Azrel mu powiedział, że było to jego marzenie od dzieciństwa, to... Cóż... Tamir by po prostu w to nie uwierzył. Może i zajęcie należało do dość przyjemnych, a nawet i nieco ciekawych... Ale na dobrą sprawę dawanie dupy praktycznie codziennie i to po kilka razy na dobę musiało nieźle męczyć. Po paru takich dniach szło się nawet znudzić. A praca w laboratoriach zawsze zaskakiwała. Zawsze mogło się dokonać przełomowego odkrycia, albo połączyć ze sobą jakieś złe czynniki, przypadkowo wywołać iskrę i wysadzić pół dzielnicy w powietrze, znaleźć nowy sposób na zabijanie, przywalić książką wścibskiemu koledze... Tyle możliwości, a czasu tak mało!
- Chodzi o to, że... Że sprawiało mi to przyjemność. Wielokrotnie łapaliśmy zarażonych poza murami, często zdarzały się rodzeństwa lub osoby nierozłączne. Bardziej torturowałem ich psychicznie niż fizycznie, kiedy krzywdziłem jedno z nich, każąc na to patrzeć drugiemu... - uspokoił się na tyle, że w tym momencie brał nerwowe wdechy jedynie co jakiś czas w przerwach między wyrazami. Wydawało mu się, że chłopak ma to kompletnie gdzieś i wcale mu nie przeszkadza, że równie dobrze mógł kiedyś sam odkryć, że jest wymordowanym i wsadzić go do klatki. - Chcieliśmy was wszystkich wybić, ale nie mamy pojęcia jak. Próbujemy opracować coś, co zniszczy wirusa i to najlepiej z wszystkimi, którzy mają go w sobie. Całe szczęście nie wiemy, jak to cholerstwo się przenosi - odetchnął głęboko, chcąc jeszcze bardziej się uspokoić. Otarł oczy wierzchem dłoni. Nigdy nie potrafił płakać przez długo. To przychodziło nagle i równie szybko znikało. Zupełnie, jakby rozumiał, iż niczego tym nie zmieni. Uśmiechnął się szerzej, wzrok wiecznie zmęczonych oczu kierując na różnobarwne tęczówki. Czuł się przy nim niepewnie, ale z jakiegoś powodu lubił to uczucie. Masochizm?
- "Jeszcze"? W-więc... Możesz umrzeć? - przestał się uśmiechać, na jego twarz znowu wpełzł strach, choć tym razem w trochę innym rodzaju. Przyłożył dłoń do jego policzka, a drugą oparł o bok szyi wykolczykowanego. - Nie chcę, żebyś umarł... - przygryzł lekko wargę. Zdążył się do niego przywiązać tak bardzo, że nie miał pojęcia, co by bez niego zrobił. Na pewno czułby wielką dziurę w swoim życiu, a znając jego raczej niepewny stan psychiczny, mógłby zrobić naprawdę wszystko, żeby spróbować ową dziurę załatać. Albo nawet i nie, bo wpadłby w jakieś nałogi. Byłby pewnie nawet zdolny się zabić z rozpaczy po stracie jedynej osoby, która go choć trochę rozumiała.
Leniwie zjechał dłońmi w dół, do jego klatki piersiowej. Zacisnął lekko palce, kiedy została na nim użyta dość spora siła. Przez moment miał trudności z oddychaniem, ale nie skarżył się. Szczególnie, że zaraz znowu wszystko wróciło do względnej normalności. Uśmiechnął się uroczo w odpowiedzi na jego słowa. Przecież nie zmieni przeszłości, prawda? Miał za to plan na zmianę przyszłości. Mógł przecież prowadzić badania nad wyleczeniem wirusa, zapewnić badanym obiektom jakieś godne warunki... Wcale nie był zmuszony do torturowania ich w bestialski sposób. Miał pracować nad chorobą, ale już od niego zależało jak to będzie robił.
Szczupła dłoń przesunęła się w górę, znowu delikatnie gładząc skórę na szyi chłopaka. Druga powędrowała najpierw lekko w dół, a potem na ramię Azrela, gdzie lekko zacisnęły się palce dredowatego. Zatopił się w tym pocałunku, nie chcąc się odsunąć nawet na chwilę. To było takie przyjemne... I przede wszystkim skupiało myśli naukowca na czymś innym niż czarne wizje. Trudno stwierdzić, ile minęło czasu, ale Tamir wreszcie z lekką niechęcią odsunął się, kładąc łapki na klacie partnera. Uniósł się lekko, żeby dać odpocząć nogom blondyna.
- Na drodze chciałeś ze mnie zerwać ubrania... Teraz możesz. Tylko nie dosłownie, w miarę możliwości - wymruczał, patrząc na niego z góry z zaczepnym uśmieszkiem. Wolał, żeby sukienka nie była podarta, jednak to nie było aż tak ważne. Pochylił się, żeby pocałować prawie martwego. - Mam na ciebie cholerną ochotę... - dodał w krótkiej przerwie tuż przed kolejnym pocałunkiem. Zaraz też przysunął się do jego ucha. Liznął je bardzo delikatnie, przygryzł, zaczepnie pociągnął lekko jeden z kolczyków zębami. - Weź mnie. Najmocniej jak potrafisz - wyszeptał nieco drżącym głosem. Rany... On serio był chyba jakiś napalony...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 0:51  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Słuchał jego słów z pełnym zrozumieniem. Naprawdę, nie widział w tym wszystkim nic dziwnego ani szalonego. Może dlatego, że sam jest pierdolnięty? Takie zachowanie, jakie opisał arab wydawało mu się zupełnie normalne. Ale cóż się dziwić. W końcu blondyn w ogóle nie był świadom swojej inności. No może trochę, lecz przeważnie uważał, iż to świat wokół niego zwariował. Zachowania uważane za normalne przez większość społeczeństwa, dla niego były dziwne. Tymczasem zachowania nietypowe były dla niego normalne. Może dlatego nigdy nie rozumiał horrorów. Nie rozumiał strachu ludzi, ani nie widział niczego strasznego w ewentualnych potworach. No, ale to on. Od dziecka pieprznięty. Swoją drogą ciekawe co sprawiło, że jest aż tak pokręcony. Czyżby go upuścili zaraz po porodzie? Może. Kto wie, kto wie... Wszystko możliwe. Tak samo jak wstrzyknięcie modyfikowanej osobowości. Nie, co ja pierdolę? Nie ważne.
Głupi. Przecież każdy kiedyś umrze. Na razie nie mam zamiaru cię opuszczać. Poza tym nie zejdę z tego świata przed tobą. - uśmiechnął się. - No i jestem teoretycznie nieśmiertelny.
W ogóle to jakże romantyczna byłoby ich wspólne samobójstwo. Gdyby tak Azrel zaraził Tamira, poczekaliby aż wirus rozwinie się w jego organizmie, a potem odebrali by sobie wzajemnie życie. I trwali razem na wieki w swojej nieśmiertelności... Nie, nie polecam tego robić. Za duże ryzyko. Poza tym to głupie. Lepiej o tym nie mówmy. Nikt nie będzie umierał. Nie teraz. Nie w ciągu najbliższych lat. Już blondyn na to nie pozwoli.
Można powiedzieć, iż delektował się ich pocałunkiem. Trochę minęło odkąd całowali się tak długo i czule i nie da się ukryć, że Az bardzo za tym tęsknił. Bo tak właściwie Tamir był jedyną osobą, za której dotykiem tęsknił chłopak. I to właśnie jego zawsze pragnął, o nim zawsze myślał. Nawet zdarzało się, że podczas nudnego seksu z klientem wyobrażał sobie co robi z ukochanym i od razu wszystko robiło się lepsze. Po prostu arab wypełniał jego życie kolorami i uczuciem. I to się liczyło.
Aż tak chętny? Mnie nie trzeba prosić dwa razy. - jego uśmiech nabrał bardziej zaczepnego charakteru.
Trochę zaskoczyły go następne słowa. Szczerze mówiąc nie spodziewał się ich. Jego partner musiał być naprawdę spragniony. Jednak jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Pozwalał mu robić wszystko co chciał, lecz przy dotyku na uchu lekko się wzdrygnął. Cholernie uszy, czemu muszą być aż tak wrażliwe? Westchnął cicho, odwracając głowę na bok, tym samym bardziej eksponując swoje ucho. Jego szept sprawił, iż zrobiło mu się cieplej. Słowa zaś były zastrzykiem zdecydowania. Blondyn objął go w pasie i zaczął odwiązywać gorset, składając na jego szyi delikatne pocałunki. Szybko się go pozbył i pozostawił na podłodze. Następne w kolejce było zapięcie sukienki. Az zaczął powoli się podnosić, nie odrywając ust od jego skóry. Zsunął ubranie z ramion araba i od razu przeniósł się z pocałunkami na jego obojczyki i barki.
Wedle życzenia... - wyszeptał pomiędzy całusami. Skoro miał "zerwać" z niego ubrania to tak zrobił. Kiecka skończyła na podłodze równie szybko co gorset. Tymczasem role zamieniły się i teraz to dredowłosy leżał na kanapie, a blondyn się nad nim pochylał. Pospiesznie pozbywał się wszystkich akcesoriów jego stroju, przesuwając językiem po jego szyi. Kolczykiem w języku zaczepił o jego ucho i uśmiechnął się milej, kiedy spojrzał mu w oczy. Łakomie przesunął dłońmi po nagim torsie kochanka i zaczął całować jego klatkę piersiową. Robił wszystko zdecydowanie, iście zawodowo. W końcu na tym polegała jego praca. W tym przypadku jednak było inaczej, ponieważ w grę wchodziły uczucia, a to one dodawały pasji i namiętności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 14:35  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Smutek całkowicie zniknął, gdy naukowiec słuchał kolejnych słów wymordowanego. Uśmiechał się ze spokojem, choć w sumie przyszłość mogła wyglądać dość marnie. On będzie się starzał, jego partner bardzo możliwe, że będzie ciągle wyglądał tak samo. Gdyby nawet przetrwali trochę dłużej niż dwa lata, to kapryśny los pewnie kopnąłby obu w dupska, w przeciwnych kierunkach, oddalając ich od siebie. Tamir jakoś nie potrafił sobie wyobrazić tego, by byli ze sobą do końca życia i jeszcze trochę. To było praktycznie niemożliwe, choćby ze względu na wiek. Arab zakładał, że Azrel należy do grona tych wymordowanych, którzy żyją po tysiąc lat i nie widzą różnicy pomiędzy bardzo odległym początkiem swojego życia, a teraźniejszością, czy jeszcze odleglejszym końcem. Tak funkcjonowała większość "bestii".
Zarażony Jarrah miałby zapewne opory przed zabiciem kogoś, a szczególnie ukochanego. Choć wiedziałby, że to może im zapewnić życie nieopisanie długie, to jednocześnie znałby ryzyko. Nie każdy chory po śmierci ożywał, więc i u nich mogło się tak zdarzyć. A co, jeśli z martwych wstałby tylko jeden z nich? Wyrzuty resztek sumienia aż do zgonu, co zapewne długo by nie trwało.
Nie tylko blondyn w pracy myślał o partnerze. Dredowłosy czasem kompletnie się wyłączał, myślami idąc gdzieś, gdzie nie powinien, a potem nagle wracał do rzeczywistości oblany tym ledwie zauważalnym rumieńcem i zaczynał się zastanawiać, kto tym razem bawi się ciałem jego najdroższego. Momentami odczuwał cholerną zazdrość, ale przecież wiedział w co się pakuje. Zgodził się na otwarty związek, więc nie mógł marudzić.
Zamruczał cicho. Był spragniony. Tak cholernie, mocno, morderczo. Chciał go całego tylko dla siebie, przynajmniej na chwilę. Chciał, by obaj nie zapomnieli, jak wyglądają ich wspólne chwile, a do tego chyba nigdy nie robili tego ostro i konkretnie. Tamir miał też swoje ukryte powody. Bycie na dole zawsze go bolało, a teraz będzie wręcz cierpiał. Zasługiwał na to, za wszystko, co zrobił w laboratoriach. Uznał to za coś w rodzaju kary, jednak nie mówił o tym. Chciał się trochę powić pod ciałem wymordowanego, zaznać bólu i przyjemności. Był tak popieprzony, że sam o to prosił!
Westchnął cicho, czując pocałunki na szyi. Odchylił lekko głowę, dając blondynowi więcej miejsca do zabawy. Przymknął oczy, palcami lekko gładząc klatkę piersiową Azrela. Szybko jednak wylądował na kanapie prawie nagi. Spojrzał na chłopaka spod półprzymkniętych powiek, uśmiechając się zaczepnie. Jego serce biło nieco szybciej niż zwykle, ale tym razem nie ze strachu, a przez rosnące podniecenie. Tak niewiele było trzeba, by grzeczny człowiek zapragnął ciała drugiej osoby. Wystarczyła odrobina uczucia, wolnego czasu i samotności. Dawał ze sobą robić wszystko, ciszę przerywając tylko westchnięciami i mruknięciami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 15:23  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Kto wie co przyniesie przyszłość. A może się sobą znudzą? A może naukowiec zeświruje i zaciągnie swojego chłopaka na stół laboratoryjny? A może chłopak podczas jednej z wielu sesji znajdzie kogoś, kogo uzna za lepszego? Zupełnie tak jak poznał swojego obecnego wybranka. Wszystko jest możliwe! Życie lubiło zaskakiwać i niczego nie można było wykluczyć. Mogą się rozstać jutro, za rok, za pięć lat... Jednak nic nie jest pewne, nawet kwestia ich ewentualnego rozstania się. Być może to love forever, jak w jakichś filmach romantycznych, których - nawiasem mówiąc - Azrel również nie rozumiał. Może naprawdę przyjdzie im razem umrzeć i razem powstać z martwych... Jednak to nie jest istotne. To zwykłe gdybania i przypuszczenia, nierealne wyobrażenia. Nie warto się nad tym jakoś bardziej zastanawiać. No i przede wszystkim nie warto zagłębiać się w proces myślowy Azrela. Można zwariować od samych prób zrozumienia go, hah.
Skupmy się jednak na rzeczach ważniejszych. Na zaistniałej sytuacji i scenie odgrywanej przez tą dwójkę. Bowiem zaczyna się robić pikantnie, a przecież to jest to co lubimy. Bo lubimy pikantne rzeczy, prawda? Pragnienie Tamira było, delikatnie mówiąc niecodzienne. Ale za to barrrdzo odpowiadało blondynowi. Zazwyczaj to on był na dole i to on musiał zajmować się zaspokojeniem partnera. A tu w końcu jakaś odmiana! Podobała mu się ta wizja i była tylko paliwem, napędzającym pożądanie młodszego. Zwłaszcza, gdy arab był taki słodki i uległy... Zgaduję, iż to moment, aby Az udowodnił swoją męskość.
Całował jego skórę z namiętnością. Robił mu gdzieniegdzie delikatne malinki, które pewnie znikną w ciągu paru godzin. Przejechał dłońmi po jego bokach, dociskając je do jego bioder, stamtąd zaś zsunęły się na jego podbrzusze, a następnie wróciły z powrotem do jego piersi. Pocałunkami wędrował po okolicach jego obojczyków, czasem jednak schodził w dół i drażnił językiem jego sutki, aby zaraz poprowadzić wilgotną ścieżkę ponownie w górę i przygryźć jego ucho. W tym momencie zwyczajnie bawił się jego ciałem, drażniąc je jak tylko się dało. Nie jest jednak tak okrutny jak mogłoby się zdawać i zaraz ruszył krok dalej. Proces pozbywania się następnych części garderoby Tamira przerwał śmiech Azraela. Szczery, ciepły śmiech. Pokręcił głową sam do siebie i przesunął dłońmi po kuszącym brzuchu naukowca.
Dziwnie się czuję. - mruknął z uśmiechem na ustach, schylając się do pępka partnera. Całą powierzchnią języka przejechał po jego ciele, drażniąc go kolczykiem. Jego usta znów znalazły się przy Tamirowym uchu. - Podoba mi się. Dzisiaj to ty masz klienta, będziesz moją dziwką.
Wymruczał nietypowym dla niego tonem. Brzmiał bardzo zdecydowanie, pożądanie rozbrzmiewało w jego przyciszonym głosie. Nagle się odsunął od już rozpalonego ciała swojego kochanka. Wstał i spojrzał na niego z góry z uśmiechem. Chwycił go za rękę, wymuszając na nim, aby również stanął na równe nogi. Palce Azrela szybko znalazły się na talii mężczyzny, ale przesunęły się dalej. To sprawiło, że chłopak obejmował Sayida w pasie, przyciskając go do siebie. Cmoknął go w usta i zaczął się powoli cofać. Starszy nie miał wyjścia jak podążać za ruchami wymordowanego. W pewnym momencie pozbył się własnego swetra, rzucając go na podłogę. Zaraz wrócił do obejmowania swojego ukochanego, a ich nagie torsy ocierały się o siebie. Zaczął całować jego usta, powoli i namiętnie. Przesuwał językiem po jego wargach, aby zaraz bez pytania przedostać się przez nie do jego ust. Kolczyki w ich językach delikatnie zaczepiły się o siebie. Tymczasem pod wpływem ciągłego ruchu chłopaka znaleźli się w sypialni. Wtem młodszy oderwał go od siebie i pchnął na łóżko. Uśmiech nie ustępował ani na chwilę.
Najmocniej jak potrafię? - spytał, rozglądając się po pokoju. - Nie wiń mnie, jeśli będzie bolało. Sam tego chciałeś, a ja nie zamierzam się powstrzymywać. Hm... O, to się nada.
Przygryzł wargę, spoglądając na krawat w swoich dłoniach, który znalazł w jednej z szuflad. Spojrzał na Tamira i posłał całusa w jego stronę, samemu zaczynając się rozbierać. Ostatecznie obaj pozostali w samej bieliźnie. Az wlazł na łóżko, znajdując się nad jego ukochanym. Wpił się w jego usta krótkim, lecz głębokim pocałunkiem. W tym samym czasie chwycił ręce Tamira i przytrzymał je nad jego głową. Zerwał pocałunek i szybko związał ze sobą jego nadgarstki wcześniej wspomnianym krawatem. Wiązanie było mocne, lecz na tyle delikatne, aby nie wyrządziło żadnej krzywdy. I co z tego, że może się zniszczyć? Przecież o takich rzeczach się nie myśli, jeśli w grę wchodzi gorący stosunek. Usiadł okrakiem na biodrach mężczyzny, lecz wcześniej celowo otarł się swoją erekcją o jego krocze.
To będzie długa noc, skarbie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 22:09  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Żeby sprawdzić te czarne scenariusze, trzeba by było po prostu zostawić ich w spokoju i pozwolić działać czasowi, losowi i całej reszcie bandy pod tajną nazwą "rozpad związku". Mogło stać się wszystko, a równie dobrze nic, bo całkowicie by sobie wystarczali i się sobą nie nudzili. Jarrah nie miewał doświadczenia z innymi, tak więc nawet nie było szansy, aby sobie kogoś znalazł. Do nikogo go nie ciągnęło, a zakochanie w Azraelu poczuł po dłuższym czasie. Ze trzy spotkania na sesji, kolejne pięć normalnych... Niewinny umysł araba niczego dziwnego nie odczuwał. A blondyn, który w każdej chwili mógł spotkać kogoś, z kim mu lepiej, bo czuje różnicę? Dobra. Sssh, nie dramatyzujmy. Był czas, a obaj mogli robić, co im się tylko podobało. W końcu byli dorośli (bardziej lub mniej) i żaden nie mógł rozkazywać drugiemu. Aczkolwiek... W przypadku rozkazów wydawanych Tamirowi to nigdy nic nie wiadomo...
Naukowca zaskakiwało własne zachowanie. Nigdy otwarcie nie mówił, czego chce. Po prostu lekko zaczepiał i drażnił wymordowanego, a ten wreszcie sam rozumiał, o co chodzi. Sayid po prostu był dość nieśmiały, jeśli chodzi o takie sprawy. I nawet będąc tym dominującym, zachowywał się niepewnie. Akcja rozkręcała się z czasem, kiedy dźwięki wydawane przez partnera robiły się bardziej zachęcające i głośniejsze. Niestety druga natura ujawniała się z lekkim opóźnieniem, przez co początkowo zawsze wydawał się być delikatny. Chyba po prostu to nie była rola dla niego. Teraz czuł się jakoś lepiej, kiedy lekko uniósł się na łokciu i spojrzał z zaczepnym uśmieszkiem na chłopaka. Momentami jego ciało lekko drżało, pragnąc więcej. Westchnął, znów odchylając głowę, kiedy język blondyna i jego kolczyk prześliznęły się po jego skórze. Wsunął palce ręki, na której się nie podpierał w jego włosy, gdy się zbliżył. Złożył krótki pocałunek na jego szyi. On dziwką? Nie umiał... Ale mógł spróbować.
Wstał, od razu przytulając się do wykolczykowanego. Nie chciał się od niego odsuwać. Obejmował go, trzymając dłonie dość nisko. Szczypnął lekko zębami jego ucho, język i kulka w nim zjechały po szyi do obojczyka. Szedł, bo co miał niby zrobić? Próbował skupić się na partnerze i jedocześnie drodze, żeby na nic nie wpadli, albo żeby żaden z kociaków nie postanowił zacząć plątać się im pod nogami. Niby na podłodze też wygodnie się leżało, no ale... Cóż. Może lepiej uchronić kociaki przed niszczącym umysł doświadczeniem. Nawet, jeśli puchate kulki były teraz zajęte sobą, to nigdy nie wiadomo, czy nie zaczną się gapić. A były po prostu jak dzieci. Kiedy Azrel zaczął go całować, Tamir przejechał dłońmi po jego nagim torsie, palcami zaczepiając o jego sutki i lekko je drażniąc. Odwzajemniał pocałunki. Chwilę potem wylądował na łóżku. Delikatnie odbił się od miękkiego materaca, odruchowo przy upadku rozkładając nieznacznie ręce. Przymknął oczy na parę sekund i uniósł się na łokciach, obserwując wymordowanego.
- Będzie boleć, nie jestem przyzwyczajony. Ale ma tak być - wymruczał z tajemniczym uśmiechem, który u niego chyba jeszcze nigdy nie występował. Aż można się zastanawiać, czy aby się czegoś nie naćpał. A może to brak snu tak na niego działał? Może w tej chwili miał jakieś halucynacje?
Przechylił głowę, przygryzając lekko wargę i patrząc, jak blondyn się rozbiera. Wzrok rzucany spod półprzymkniętych powiek był jakiś taki rozmarzony. Po paru sekundach został nieznacznie przyciśnięty do łóżka i pocałowany, co skomentował cichym pomrukiem. Odchylił zaraz po tym głowę, by zerknąć na swoje ręce. W ogóle mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - coś mu podpowiadało, że to polubi. A że się coś zniszczy? To nie było ważne. Jeden w tą, czy w tą... Westchnął, kiedy chłopak się o niego otarł. Teraz tamto miejsce stało się jeszcze czulsze na dotyk. Uniósł się, by zarzucić związane ręce na szyję kochanka.
- Z tobą może trwać nawet wieczność - wyszeptał kuszącym głosem i złożył kilka pocałunków na jego szyi. Rany... Co on tak lubił to miejsce? Przejechał językiem po brzegu ucha blondyna, kolczykiem zaczepiając o jego kolczyki. Uwielbiał reakcję Azrela, kiedy to robił. Otarł się lekko ciałem o jego ciało i szczypnął zębami bark młodszego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 22:53  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Czas wszystko rozwiąże, bowiem to on jest kluczowym aspektem wszystkich "być albo nie być" w związkach i poza nimi. W ogóle ten czas to ma zapierdol. Wszystko pokaże, wyleczy rany, przebaczy, przejdzie, zapomni... Tyle czynności, a tylko jeden czas! Naprawdę, biedny on. W każdym razie skoro już tyle robi to pozostawmy wszystko w jego rękach. I po prostu nie myślmy.
Nie myślenie całkiem dobrze wychodziło Azrelowi, zwłaszcza w tym momencie, gdy jego umysł w pełni skupiony był na drobnym ciele jego partnera. Dlaczego drobnym? Bo tak. Obaj są bardzo podobnej budowy, choć Azrel jest trochę bardziej umięśniony. A przynajmniej na brzuchu i nogach. Tu prawdopodobnie w grę wchodzi jego zawód. W końcu seks to całkiem niezłe ćwiczenia i trzeba się przy nim powyginać, a jeśli ma się taką okazję parę razy dziennie... Cóż, to daje efekty. No i mimo braku jakiejkolwiek innej aktywności fizycznej chłopak nie może powiedzieć, że nie ma kondycji. Same korzyści!
Nagle naszło go, aby trochę pozawstydzać Tamira. A przez "trochę" na myśli mam "bardzo". Przez chwilę tylko zastanawiał się nad jego poprzednimi słowami. "Tak ma być" powtarzało mu się w głowie, kiedy arab obdarowywał pocałunkami szyję wymordowanego. Mógł pomyśleć najróżniejsze rzeczy, ale jego myśli skierowały się do jednego. Pokuta. To pewnie było zamysłem dredowłosego, choć trzeba przyznać, że wybrał sobie całkiem ciekawą metodę. Az chciał się odezwać, ale zamiast słów z jego ust wyrwało się cichutkie, pojedyncze jęknięcie. Zagryzł wargę, kiedy silny dreszcz przeszedł jego ciało. Naprawdę, cholerne uszy. A jego kochanek nawet nie raczył uprzedzić, że ma zamiar je męczyć! Objął go mocno i przytulił się, wdychając jego zapach. Zaraz jednak znów się odsunął. Zjechał biodrami niżej, przez co siedział teraz na jego udach, a ich członki zaczepiały o siebie przez skromny materiał bielizny. Uwielbiał tak robić, drażnić i prowokować... Szczypnął sutki mężczyzny i przesunął dłońmi po jego ciele, niemal pożerając go wzrokiem.
Jesssteś... - zaczął z wrednym uśmieszkiem. - ...taki seksowny. Pociągasz mnie bardziej niż ktokolwiek inny, kochany. Twoje nagie ciało, wijące się pode mną, gdy cię ujeżdżam... Mmm.
Mówił wszystko tym prowokacyjnym tonem, chcąc zawstydzić starszego z czystą premedytacją. Nie przestawał wodzić palcami po jego ciele, nawet gdzieniegdzie go podszczypywał. Nie będzie przecież go tak macał przez wieczność. Pod blond czupryną już od dawna wykreowany był pomysł jak wykorzystać swojego ukochanego, więc miał zamiar do tego przystąpić. Uśmiechnął się do niego słodko i cmoknął w jego stronę. Zaraz po tym podniósł się i zaczął całować całego jego ciało. Usta, szczęka, szyja, obojczyki, mostek, tors, sutki, żebra, brzuch, pępek, podbrzusze... I tu się zatrzymał. Zaczepił koniuszkami palców o brzeg jego bielizny, muskając wargami jego skórę. Zaraz jednak ruszył dalej. Przyłożył wilgotne usta do męskości Tamira, wciąż przez materiał. Dłońmi masował jego biodra i uda, przesuwając nimi na zmianę. Azrelowe usta skupiły się zaś na drażnieniu partnera. Nie trwało do jednak długo, bo zaraz i gacie araba skończyły gdzieś na podłodze. Abe lubieżnie przejechał końcówką języka po całej długości jego penisa po czym ucałował jego końcówkę. Zerknął na Tamira z uśmiechem.
Jesteś słodki nawet w smaku. - zaśmiał się, przykładając rozchylone wargi do główki penisa.
Zaczął delikatnie drażnić go językiem oraz kolczykiem w nim, co jakiś czas biorąc sam koniec do ust i delikatnie ssąc. Wyglądał trochę jakby bawił się w najlepsze ze swoją nową zdobyczą. Jak ucieszony kociak. No i po części tak było. Radowało go, iż może sprawić przyjemność osobie, którą kocha. Ba, zna niezliczone ilości sposobów, aby zrobić mu dobrze! Sama ta myśl go cieszyła, a cała ta sytuacja jeszcze bardziej. Wisienką na torcie były jednak reakcje partnera. Wszystkie westchnięcia, jęki, spięcia mięśni i niekontrolowane ruchy. To właśnie chłopak uwielbia najbardziej, zwłaszcza gdy w grę wchodzi jego skarb. Skarb o imieniu Tamir.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.13 18:36  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Tamir był tylko naukowcem. Nie pakował ile wlezie, bo u niego ważna była siła umysłu, a nie mięśni. Poza tym, nawet nie miał czasu na jakieś ćwiczenia. Jak zrobił swoją dzienną serię brzuszków i do tego może ze trzy pompki to był już cud. Zanim zaczął pracę, wyglądało to trochę inaczej. Póki nie przyjęli go do S.SPEC miał trochę czasu i pracował nad ciałem. Dzięki temu był w stanie przenosić dość ciężkich pacjentów, którzy mu stracili przytomność w trakcie badań wykonywanych po godzinach i nie mając pomocnika. Potem jednak zaczęło się maniakalne siedzenie wśród fiolek z dziwnymi płynami,  brak snu, świeżego powietrza z zewnątrz, posiłków, hektolitry kawy i zaniedbywanie się. Przez pierwsze kilka miesięcy wyglądał niczym cień człowieka. do naprawienia swojego stanu zmusił go dopiero lekarz. Jakiś gościu, do którego go zawlekli strażnicy, gdy piąty raz pod rząd sobie glebnął na podłogę z urwanym filmem. I naukowiec po prostu go posłuchał. Musiał w codzienne obowiązki wcisnąć gdzieś ćwiczenie. Jego poranek był zawsze ten sam, choć kolejność zależała od tego, kiedy zwlókł się z łóżka. Śniadanie, modlitwa, ćwiczenia, łazienka i do pracy. Uroczy i wcale nie monotonny dzień, prawda?
To, co działo się teraz, było dla dredowatego odskocznią od normalności, problemów życia codziennego, promykiem w szarej monotonii. Nawet to dość osobliwe zachowanie zdawało się próbować uciec od tego, co działo się na ogół. Jego mięśnie lekko się spięły, gdy drażniący dotyk stał się nieco mocniejszy. Może się nie przyznawał, ale lubił te momenty, które doprowadzały do szału rozpalone ciało. Chciał krzyczeć, by przestał się z nim bawić, a jednocześnie te zaczepki podobały mu się tak bardzo, iż po prostu nie mógł tego przerwać. A równie dobrze, jeśli nie lepiej, działały na niego słowa. Słysząc wypowiedź Azrela, arab przekręcił głowę na bok, przygryzając wargę. Rumieniec odznaczył się na jego policzkach ciemną barwą. Spokojnie, spokojnie... Przecież to tylko słowa. Zlepki liter, którym ktoś nadał brzmienie i zdolność płynnego poruszania się w powietrzu.
Zawstydzenie udało się. Zdecydowanie mu wyszło, sądząc po reakcji naukowca. Zaczął ledwie wyczuwalnie drżeć pod wpływem pocałunków. Każdy z nich dotykał rozpalonej skóry, nienaturalnie wręcz czułej teraz na dotyk. Jęknął cicho, gdy blondyn wargami dotarł tak nisko. Zaraz po tym westchnął głośno i spojrzał kusząco w stronę partnera. Wolno przejechał językiem po wargach, po tym zabiegu zostawiając je lekko rozchylone.
- Hnn... - wyrwało mu się, kiedy drażniący język rozpoczął zabawę. Jarrah powstrzymał się od głośnego jęknięcia dosłownie w ostatnim momencie. Było mu jednak tak dobrze, że nie dawał rady milczeć przez długo. Jego plecy łagodnie, prawie niezauważalnie wygięły się w lekki łuk. - Khah... - palce złapały delikatnie poszewkę kołdry. Nieregularny oddech powodował częste westchnięcia i jęki, każde minimalnie głośniejsze od poprzedniego. Nieświadomie uniósł biodra w górę. Zaledwie parę milimetrów, jednak nadal było to coś, czego nie planował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.13 20:43  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Chłopak z każdą chwilą nakręcał się coraz bardziej. Powoli rozpalał się w nim niemożliwy do ugaszenia ogień. A cóż to oznaczało? To, iż teraz już nic go nie zatrzyma. Uczyni kochanka swoją zabawką i wykorzysta go do ostatek sił własnych oraz jego. Nie taki był plan, lecz nieczęsto zdarza mu się górować. Zwłaszcza, że każda reakcja i dźwięk w wydaniu araba były dla niego cudowne i napędzały go jeszcze bardziej. Ucieszył się, iż udało mu się go zawstydzić. Z triumfalnym uśmiechem spoglądał na jego pociemniałe policzki i zagryzaną wargę. Naprawdę, jest taki uroczy... A co jest najlepsze? Jest własnością Azrela. Prywatną przytulanką i seks zabawką. Jasne, kwestia przyjaźni i osoby bliskiej sercu były o wiele ważniejsze... ale nie w tym momencie. Teraz jego myśli krążyły wokół jednej rzeczy.
Łakomie przesuwał językiem po jego męskości, obserwując jego twarz i reakcje ciała. Mężczyzna wyglądał na niesamowicie rozpalonego i spragnionego czegoś więcej. W takim razie dostanie mniej. Az uwielbiał "bawić się jedzeniem". Jednak to zaraz, najpierw trzeba go trochę podrażnić. Męczył główkę jego penisa jeszcze przez jakiś czas, palcami wciąż wodząc po ciemnej skórze. W końcu ujął go w dłoń i zaczął spokojnie masować, uderzając o niego końcówką języka. Jak na zawodowca przystało, bo przecież swoje doświadczenie miał. I choć nieczęsto zdarzało mu się być górą to jednak bywały i takie sytuacje. Na przykład, gdy dzwoniły do niego panie. Tak, kobiety. No któż by się spodziewał? Nawet nie wyobrażacie sobie ile jest samotnych i spragnionych kocic, które łapią się desperackich metod, aby zaspokoić swoje pragniecie fiuta. Zawsze uważał takie klientki za osoby dość żałosne, ale to jego osobiste zdanie. Nie ważne, przecież nie o tym powinna być mowa. Zerknijmy ponownie na naszego przesłodkiego Tamira. Tak cudownie wywijał się pod wpływem dotyku chłopaka... Ah, wspaniały. Azrael w końcu włożył do ust cały jego członek, dobijając aż do końca co zaowocowało wprowadzeniem go do swojego gardła. Powoli wycofał głowę, wykonując przy tym ruch głową w bok. Badał przy tym wyraz twarzy ukochanego. Wsunął dłonie pod jego pośladki i ścisnął je, zasysając jego penisa z powrotem do ust. Docisnął do niego język i przesunął kilkakrotnie po całej długości. Zaczął spokojnie ssać i tylko co jakiś czas wyrwał mu się głęboki pomruk.
Jedna z jego dłoni wysunęła się spod araba i chwyciła bieliznę blondyna. Szybko się jej pozbył i rzucił gdzieś na bok, tak jak wszystkie ich ubrania wcześniej. Przesunął palcami po swoim członku, nie przestając zadowalać partnera. Swoją drogą nawet tam miał kolczyki. Trzy przebicia na wylot pod skórą na zewnętrznej stronie penisa oraz tak zwany "Prince Albert", w którym zmienił kolczyk z kółka na kulki, żeby nie przeszkadzało aż tak bardzo. I szczerze mówiąc nawet nie żałuje, że przebił sobie chuja. Teraz po latach od przebicia dawały naprawdę niezłą przyjemność. I zawsze fascynowały kochanków. Ścisnął go w dłoni i zaczął bardzo powoli masować. Utrzymywał równe tempo swoich ust, co jakiś czas spoglądając na zachowanie Tamira. Był taki uroczy...
Tak bardzo mnie podniecasz... - wymruczał, muskając ustami końcówkę jego męskości. - Tylko ty tak na mnie działasz, wiesz? Spójrz.
W tym momencie podniósł się i w mgnieniu oka znów znalazł się okrakiem na brzuchu naukowca. Spoglądał na niego z góry z prowokacyjnym uśmiechem. Delikatnie pociągnął za kolczyk, który wystawał z końca jego penisa. Przygryzł wargę, obserwując twarz swojego skarbu. Wyraźnie coś mu chodziło po głowie i z całą pewnością nie było to byle co. Szybko jednak zdążyli się o tym przekonać. Chłopak zsunął się biodrami niżej i otarł ich członki o siebie. Schylił się, aby złączyć ich usta w naprawdę namiętnym i głębokim pocałunku. Zmysłowo smakował jego wargi, gdy ich ciała ocierały się o siebie. W pewnym momencie chwycił przyrodzenie Sayida i skierował je na swoje wejście. Nie przerywając pocałunku zniżył się, co poskutkowało wsunięciem się penisa do środka. Całus zerwało ciche jęknięcie chłopaka. I co z tego, że czuł to dość często? Nigdy mu się to nie znudzi, a już na pewno nie z tym facetem. Skubnął zębami jego wargę i wyprostował się, opierając dłonie o jego tors. Spojrzał na niego spod półprzymkniętych powiek i spokojnie poruszył biodrami. Westchnął cicho. W tym momencie nawet na jego policzki wstąpił rumieniec, który tak rzadko się u niego pokazuje w tego typu sytuacjach. Ale to było takie przyjemne, a widok Tamira, który również odczuwa przyjemność... Uwielbiał to tak bardzo, że aż wstydził się przyznać. Poruszył biodrami mocniej, przesuwając palcami po sutkach araba. Dwukolorowe ślepia spoglądały jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się do tego zebrać. Cóż, w tej chwili nawet nie było takiej potrzeby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.13 23:04  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Czy aby na pewno Tamir w tym momencie był całkowicie trzeźwy i nienaćpany? Normalnie nigdy się tak nie zachowywał. Nigdy jego ciało nie było tak spragnione, rozpalone, nie chciał z własnej woli być na dole. Nigdy też nie był tak szybko gotowy. Co się z nim w ogóle działo? Może się czegoś przypadkiem nawdychał? A co, jeśli teraz wcale nie był przytomny, tylko tak to wyglądało, bo miał coś w stylu lunatykowania? Chociaż w sumie... A czy to ważne? Skoro nadawał się do zabawy, to chyba równie dobrze mógłby być teraz martwy, heh.
Jęknięcia wydobywały się z jego gardła raz za razem. Próbował je powstrzymywać, dusić, jednak to nic nie dawało. Były może tylko trochę sciszone, lecz chyba nawet jeszcze częstsze. Odchylił nieco głowę, zamykając oczy. Przyjemność rozchodziła się wręcz falami, gdy Azrel po prostu się z nim bawił. Jarrah po kolejnym głębokim westchnięciu mocniej szarpnął pościel palcami. O tak, wymordowany zdecydownie wiedział co zrobić, żeby biedny dredowy się przez niego wił. I to nie w morderczym bólu (bo na to przyjdzie pora), a wręcz przeciwnie. Jego lekko nieprzytomny wzrok znów zerknął spod półprzymkniętych powiek na blondyna. Kąciki delikatnie rozchylonych ust uniosły się, nadając jego twarzy wyrazu zadziorności, a może nawet rzucania jakiegoś niemego wyzwania.
Żeby się lekko podeprzeć, musiał obie dłonie położyć na wysokości żeber. Były tak związane, że ciężko było nimi jakoś poruszać, jednak dał radę delikatnie unieść się na łokciach i spojrzeć na świeżo odkryte przez Azrela miejsce. Przechylił głowę i przymknął jasnobrązowe ślepia, wzdychając głęboko. Rany... Nie chciał znowu skończyć przed nim. Jak zwykle, cholera. Bawili się, a Tamir przez swój brak wprawy potrafił dojść nawet ze dwa razy, jak się Az postarał. Tsh. Arab nie trenował nawet na ręcznym. Niewinna cnotka, ph.
Wystarczyło, że się nieco zbliżył. Tamir patrzył w dół, ogarnął wzrokiem kolejne miejsce, w którym było mnóstwo kolczyków. Zaczął się zastanawiać, jak bardzo zmienia to doznania. Kilka kulek tu, kilka tam... Rumieniec znów pokrył policzki Sayida, gdy nakrył się na myślach pod tytułem "jak to jest, gdy już wejdzie". Przejechał obiema dłońmi po członku wymordowanego, mrucząc cicho. Leniwie przesunął palcami po dłoniach partnera, a potem ledwie opuszkami dotykając jednego z jego ud. Dwóch na raz po prostu nie miał jak. Skrępowane nadgarstki nie dawały dużego pola do manewru, ale całkowicie mu to nie przeszkadzało. Tak było dobrze. Zdecydowanie.
Otarł się nieco o niego, zatapiając się w tym pocałunku. Z zadziornym spojrzeniem w jego oczy, przejechał językiem po jego podniebieniu, drażniąc kolczykiem to miejsce. Również cicho jęknął, prawie w tym samym momencie. Spojrzał w górę, na twarz kochanka. On też był uroczy. Tamir poruszył lekko biodrami, kiedy unosił się nieco bardziej. Ujął twarz Azrela w dłonie i pocałował go krótko. Zbliżył wargi do jego ucha, ale tym razem go już nie drażnił. Może poza drżącym oddechem.
- Az... Ah! - wtulił nos w jego szyję, zjeżdżając dłońmi na jego tors. - Koch...ahh...m cię... - mrukojęknął cicho. Przygryzł jego wargę i po chwili nastąpił kolejny namiętny, długi pocałunek. Może nawet nieco ostry (metal... hue hue hue). Dłonie w międzyczasie zsunęły się do członka wymordowanego i zaczęły się po nim leniwie przesuwać. Co jakiś czas zostawiał czułe miejsce, by powędrować palcami w górę, po podbrzuszu po skosie i zaraz wrócić do wykolczykowanego miejsca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.13 23:40  •  {Sun Tower} Apartament Tamira - Page 2 Empty Re: {Sun Tower} Apartament Tamira
Być może i nie był trzeźwy. Może Az podał mu jakiś narkotyk poprzez jeden z wielu ich pocałunków. A może to faktycznie halucynacje? Odstawmy te wszystkie teorie spiskowe na bok. Dlaczego nie można po prostu przyjąć, iż pragnął ciała swojego ukochanego? Tego wieczora przeszli naprawdę wiele. Słowa, które przyszło im dziś wypowiedzieć nie należały do tych, które łatwo przechodzą przez gardło. Dowiedzieli się o jednych ze swoich największych sekretów, a takie rzeczy przecież cholernie zbliżają. Co ważniejsze żaden z nich nie postanowił odwrócić się i uciec. Wymordowany z łatwością zaakceptował możliwość, iż jego chłopak maltretował rzekomych pobratymców z Desperacji. Nawet przez chwilę nie myślał o tym, aby go odrzucić czy też wycofać się. W końcu nie obchodziły go inne istnienia. Na pewno nie w tym momencie, gdy jego uczucia brały górę. Tymczasem Tamir również zachował się bardzo dzielnie. Może i brzmi to jak pochwała małego dziecka, które właśnie wyszło ze swojej pierwszej wizyty u lekarza, ale to całkiem miłe porównanie. Nie da się ukryć, iż świadomość, że twój wybranek to jeden z potworów, które męczyłeś jest rzeczą ciężką. Poza tym arab przyjął to nad wyraz spokojnie. Obaj płakali, obaj przeżywali, a ich emocje były w okropnym nieładzie... Ale teraz jest przecież w porządku. Miłość zwyciężyła i nie ważne jak bardzo ckliwie to brzmi.
Azrel z zadowoleniem obserwował zachowanie mężczyzny. Czuł się teraz szczęśliwy. Po prostu cieszyło go, że może robić takie rzeczy z osobą, którą kocha, a nie z kimś kto potem mu za to z pogardą zapłaci i już nigdy się nie zobaczą. Inni na pewno nie widzieli tego tak jak widzi to Az. Nie dało się go zrozumieć, póki nie było się w jego skórze. A póki co nikt nie miał takiej okazji. Biedna, nie zrozumiana istota. Ale to nie ważne. Liczyła się tylko jego miłość do tego walniętego naukowca. I jego szczęście w tej chwili. Czuł, że mógłby się teraz rozpłakać, lecz nie zrobi tego. Nie wypada, hah.
Patrzył jak Tamir nieporadnie próbuje dotykać jego poprzebijanego metalem ciała. Jak stara się posiąść wymordowanego, mimo związanych rąk. Uśmiechnął się do niego i zniżył, aby ułatwić mu wszystko. A słysząc jego słowa po prostu nie mógł wstrzymać cichego parsknięcia. Z radości, od tak. Chwycił wiązanie dłoni mężczyzny i zacisnął na nim palce. Ze spokojem począł odwiązywać węzeł, bez słowa. Uznał, że to jednak niepotrzebne. Nie, kiedy obaj pragną się posiąść. Rzucił zmiędlony krawat na bok, zresztą jak wszystko inne i złapał nadgarstki Sayida. Z uśmiechem znów się pochylił, aby pocałować go i już się nie odsunąć. Delikatnie przycisnął jego ręce do łóżka, trzymając mocno jego nadgarstki. Poruszał biodrami powoli i miarowo, lecz dość mocno. Było mu bardzo przyjemnie i miał nadzieję, że druga strona również do czuje. W pewnym momencie wyprostował się, ciągnąć dredowłosego za ręce. Trochę zmienili przez to pozycję i teraz to ciemnoskóry był podniesiony do siadu, a blondyn oplatał go nogami. Objął swojego partnera i przytulił się do niego, nie przerywając ruchów bioder.
Tamir... Też cię kocham... - wyszeptał mu wprost do ucha, sunąc opuszkami palców po jego plecach.
Jego ciało również było dziwnie rozpalone, bardziej niż zwykle. Prawdopodobnie chodziło o całą tą sytuację z wcześniej. Chciał go mieć teraz tylko dla siebie, blisko i jak najbliżej. Chciał go mieć całego i na zawsze. Tak, w tej chwili na zawsze. Przesunął wilgotnymi wargami po jego szyi i zatrzymał je na obojczyku, gdzie złożył delikatną malinkę.
Chcę cię... Trzymaj mnie przy sobie... - powiedział tonem trochę niepasującym do sytuacji.
Rozbrzmiewała w nim nuta melancholii, ale nic z tych rzeczy. Daleko mu było do smutku. Zwyczajnie na chwilę uciekł myślami gdzieś daleko, lecz teraz był w swoim prywatnym niebie, w objęciach swojego skarbu. Wtulił nos w jego szyję i zamknął oczy, skupiając się całkowicie na przyjemności, płynącej z ruchów jego bioder. Coraz częściej i głośniej wzdychał, a nawet czasem wyrwał mu się cichy jęk. Oddawał się temu całkowicie. Obejmował go i mocno się przytulał, jakby nie chcąc się w ogóle odsunąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach