Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Gadanie do siebie zawsze w modzie na Desperacji. Czasem warto porozmawiać z kimś na tym samym poziomie oraz o podobnych zainteresowaniach...
Lis przekręcił głowę do boku. No proszę, to jednak ta dziwna harpia. Wymordowany zaczynał dochodzić do wniosku, że ptaszyszko nie jest takie głupie jak większość mutantów pałętających się po pustkowiu. Ale czy można mu w pełni ufać? Póki co skrzydlaty zdawał się aż nazbyt ludzki. Ostrożny, podejmujący kroki zapobiegające panice ze strony Kesila... To naprawdę nie wyglądało na przypadkowe działanie pierwszego lepszego drapieżnika. Zatem albo harpia jest wyjątkowo mądra - po prawdzie lis nie umiał obiektywnie ocenić inteligencji Chrisa, w życiu nie miał styczności z żadnym tak wielkim ptakiem - albo ma w sobie spory pierwiastek ludzki. Póki co uznał, że warto postawić parę funtów na to drugie.
Funtów kłaków. Ha ha ha.
Zamerdał ogonem, wydając z siebie coś, co brzmiało jak całkiem wesołe "wow wow wow". Ot, typowe, lisie przywitanie. Rozplątał ciało i przestał łamać prawa lisiej anatomii. Zamiast tego usadowił się w miejscu, gdzie dość spory konar rozgałęział się na trzy mniejsze. Zwinął w puchatą, liniejącą lisokulkę (która przez ilość futra oraz metry ciała zdawała się majestatycznie spływać z nieszczęsnego drzewa), po czym pozwolił harpii podejść.
Gdyby tylko przybrał bardziej wyniosłą minę, wyglądałby jak niedoszły, rozlazły miafiozo, zezwalający swemu dłużnikowi na ucałowanie ręki.
Był jednak tylko nieogarniętym liskiem. Czasem nadmiernie ciekawskim. I jak tylko Pudel podszedł, wyciągnął łeb, aby go obwąchać. Ba, nawet spróbował polizać po głowie. Zapewne ku zaskoczeniu Skoczka, nie zrobił tego w celu posmakowania pierzastego kąska. Bardziej w ramach nawiązania swoistej nici porozumienia. Chociaż ciężko powiedzieć, aby lizanie czyichkolwiek piór przysporzyło Kesilowi przyjaciół... Ale skoro już ryzykuje pozwalając harpii się zbliżyć, równie dobrze może też zaryzykować i uczesać ją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.......Słysząc ten nieagresywny dźwięk wydawany przez lisa, wymordowany rozluźnił odrobinę spięte dotychczasowo mięśnie, dochodząc do wniosku, że najgorsze już za nim. Teraz, gdy podszedł bliżej do puchatej lisokulki, musiał przyznać, że futro mutanta robiło wrażenie. Zresztą nie tylko sierść, bo również sam rozmiar był nietypowy i pewnie musiał skutecznie odpychać mniejszych drapieżników. Chwilowo jednak interesowało to Pudla w mniejszym stopniu, ponieważ, no hej, co może być lepsze niż kilogram darmowych kłaków? Patrząc się na ilość lecącej w powietrzu sierści, dzisiejszego dnia Chris miał szansę na uzbieranie dostatecznej ilości puchu do wypchania poduszki. To już brzmiało jak przepis na naprawdę dobry dzień.
Na tyle dobry, że harpia postanowiła zignorować odważne zapędy Kesila. Co prawda wymordowany niekoniecznie marzył o dodatkowym irokezie na głowie, ale skoro miał już w tak bezczelny sposób wykorzystać lisa, to równie dobrze mógł nie unosić się aż tak bardzo dumą. Chociaż jego spojrzenie było wyraźnie zdegustowane, zupełnie jakby w tym momencie drugie stworzenie straciło nieco na jego uznaniu. Cóż, być może Chris w zwierzęcej formie powinien być kotem, ale trafiło mu się tak, jak trafiło.
Bystre spojrzenie ptaszyska uważnie przestudiowało sylwetkę Kesa, zupełnie jakby nie mógł do końca zdecydować się, od którego miejsca ma zacząć. Ogon, tułów, łapy? Jest grzeczny, uprzejmy i cywilizowany, więc będzie trzymał się z daleka od głowy, czy też brzucha, ale cała reszta... gdy tylko wymordowany ostatecznie upewnił się, że lis nie ma zamiaru nagle dać drapaka (tudzież rzucić mu się do gardła), zbliżył się o jeszcze jeden krok, by wbić ostre szpony w korę drewna. Zadrapał ją, ale za to znajdował się teraz w miarę ustabilizowanej pozycji, dzięki czemu mógł spokojnie zabrać się do pracy. Dziób otworzył się, a sam Chris zaczął niespiesznie przeczesywać sierść Opętanego, stopniowo wybierając luźne fragmenty sierści. Wolał uniknąć przypadkowego mocniejszego pociągnięcia; znając jego szczęście, doprowadziłoby to do niezłego jazgotu ze strony towarzysza oraz różnego rodzaju, rzecz jasna irracjonalnych, oskarżeń. Zbierał dość pokaźne kawałki kłaków, dokonując przy tej pewnej selekcji. W wyniku tych działań oboje odnosili pewne korzyści - Kes miał darmowego fryzjera, z kolei Skoczek materiał do wypychania poduszki, bądź też kołdry. Rzecz jasna, taka zebrana sierść wymagała pewnego przygotowania, ale i tak mogło być gorzej.
To chyba rozejm, prawda?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Istotnie, zakopali topór wojenny i zapanował między nimi pokój.
Początkowo jeszcze lis nieco się spinał, patrząc na te ostry szpony. Ale z drugiej strony, harpia pozwoliła mu się polizać. Niemalże jakby zdała pewnego rodzaju test i została zaakceptowana przez futrzaka. A przynajmniej uznana za niegroźną na tyle, aby pozwolić się dotknąć.
Chwilę leżał nieruchomo, dając się czesać. Dziwne uczucie... Czy ktokolwiek go czesał? Chyba nie. Kiedyś jak jeszcze był człowiekiem, to szczotkował włosy, ale po śmierci nie przypomina sobie, by miał w ręce grzebyk albo szczotkę. Dziób z kolei był dość duży i nie nadawał się do dbania o sierść. Pióra co innego, ale miękkie włosie?
Lis "spłynął" nieco z gałęzi, wisząc teraz głową w powietrzu. Z otwartego pyska zwiesił się język. Im dłużej Chris bawił się z jego futrem, tym bardziej Kesil zdawał sobie sprawę, jak mocno swędzi go skóra. Powiódł wzrokiem po otoczeniu, aż dojrzał obiecująco wyglądającą gałąź.
Uniósł łeb i wsadził na powrót nos w pióra harpii. Polizał ją po szyi, a potem ostrożnie dotknął łapą skrzydła. Prawie jakby chciał uspokoić.
Ty tu siedź i nie uciekaj. Ja coś zrobię.
Wstał wolno, nie chcąc wystraszyć ptaka. Patrząc uważnie, czy aby go nie spłoszy. Szkoda by było stracić taką okazję... O ile Chris nie dał drapaka, lis przeszedł kawałek po gałęzi i sięgnął pyskiem do sąsiedniego drzewa.
I tu trzeba przyznać, że jego wspaniały plan napotkał pierwszą przeszkodę. Obok bowiem rosła choinka. Choinki mają igły. Igły kłują. Nie przemyślał tego wcześniej i teraz zawahał się. Przecież nie weźmie gałęzi w pysk, bo się pokaleczy. Odwrócił łeb, patrząc na harpię. Zaskrzeczał, by zwrócić na siebie uwagę, a potem pacnął łapą gałąź.
Patrz. Widzisz to?
Otarł się o choinkę, a gęsto ułożone igły zadziałały jak grzebień, wyczesując z jego ciała sporo sierści.
To się przyda. Ale mnie porani. Chodź no tu i urwij to za mnie?
Ptaki w końcu mają twarde dzioby oraz szorstkie łapy. To nie powinno harpii boleć zerwanie kawałka iglaka. Tak przynajmniej lis sądził, wykonując mentalne porównanie możliwości dzioba oraz swojego pyska. Jeśli Chris uderzyłby dziobem w gałąź, gałąź by pękła. Jeśli Kesil uderzyłby pyskiem w gałąź... Miałby opuchnięty nos. Wnioski są chyba oczywiste.
Spojrzał wyczekująco na Pudla, starając się dojrzeć w jego oczach lub postawie cokolwiek, co sugerowałoby, że wymordowany zrozumiał niewerbalny przekaz. Nie wiedział, czy nie przecenia możliwości umysłowych harpii. Miał szczerą nadzieję, że nie i ptaszysko załapie. Jeśli nie za pierwszym razem, to drugim czy piętnastym. Zupełnie, jakby się Kesilowi spieszyło.
W międzyczasie otarł się o gałąź jeszcze parę razy, zostawiając na niej kłębki sierści. Zupełnie jakby kontynuował pokaz dla Chrisa, licząc, że jego ptasi móżdżek zatrybi.


Alternatywna wersja dialogu: Look at this shit. This shit's useful. Help me and grab this shit.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.......Chris miał już dziób cały zapchany futrem, więc odłożył uzbieraną sierść pomiędzy gęstą warstwę gałęzi, by mu przypadkiem gdzieś nie uciekła razem z wiatrem. Skupiał się na swoim zadaniu, tak więc dość późno odnotował, że zmieniło się położenie lisa. Polizał go. Znowu. Jeszcze trochę i zacznie myśleć, że wymordowany po prostu próbuje odgadnąć, jak może smakować. No dobra, może faktycznie Skoczek miał w sobie coś z paranoika, ale od czasu do czasu ratowało mu to życie. W innych wypadkach jedynie je utrudniało.
Niemniej w tym momencie Pudel nie zaczął się awanturować, ufając, że drapieżnik nie zamierza zrobić z niego swojej przekąski. Choć, może nie tyle co ufając, a wierząc dzięki analizie jego dotychczasowych działań. W końcu, jakby nie było, dotychczasowo lis był wyjątkowo ugodowy, a w dodatku nie wyglądał na takiego, który nagle może stracić samokontrolę. Niewykluczone jednak, że to tylko marna nadzieja Chrisa, jednak póki co, odpukać, wszystko szło zaskakująco dobrze. Tak więc Skoczek zamierzał z tego korzystać.
Kolejne działania mutanta sprawiły, że harpia przekrzywiła łeb na lewą stronę, wpatrując się w gibką sylwetkę ze swoistego rodzaju zdumieniem. Pomimo całej swojej bystrości był kiepski w odczytywani informacji z gestów, dlatego w jego oczach błyszczała odrobina... zakłopotania? Znaczy, mniej więcej domyślał się, o co chodzi, ale daleko mu było do stuprocentowej pewności. Z drugiej strony... jeśli nie spróbuje, to nie dowie się, czy jego myśli idą dobrym torem. A tak to najwyżej spróbuje jeszcze raz przeanalizować zachowanie lisa. W końcu, bodajże do trzech razy sztuka.
Ze swoistą dozą niepewności ptaszysko wzbiło się w górę, nie mając już ochoty na dalsze poruszanie się za pomocą dolnych kończyn. Na dłuższą metę było to niewygodne i kosztowało go sporą ilość wydatku energetycznego. Wylądował obok wskazanej gałęzi i zerknął jeszcze raz na Kesila, zupełnie jakby próbował upewnić się, że o to właśnie chodzi lisowi. Właściwie, to wepchnął się pomiędzy niego, a choinkę, ale mówi się trudno. Przyjrzał się uważnie wskazanej gałęzi i uderzył w nią raz, a mocno. Posypało się trochę igieł i można było usłyszeć cichy trzask. Następnie Chris otworzył dziób, by ułamać do końca wskazaną gałąź. Przechyliła się ona teraz na bok, ciągnąc go swoim ciężarem w dół, dlatego harpia obróciła się w miejscu, trafiając patykiem w klatkę piersiową lisa. Poruszył skrzydłami, zupełnie jakby chciał powiedzieć "wybacz" i ponownie przekrzywił łeb, ale tym razem na prawo.
O to ci niby chodziło?
Żeby skończył jako dostawca naturalnych szczotek. Przecież równie dobrze mógł podrapać Kesa swoimi szponami, to prawie to samo, prawda? No, może jednak niekoniecznie, ale przecież liczą się chęci.
Miał jednak dziwne wrażenie, że lis oczekiwał trochę innego rodzaju rozwiązania sprawy, ale brak normalnych ludzkich gestów i słów nieco utrudniał Chrisowi zrozumienie go.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Nie spodziewał się, że Chris się wepchnie tak bezczelnie. Z drugiej strony, lis zajmował większą część danej gałęzi, zatem powinien oskarżać siebie o niezostawienie miejsca harpii. Nie przemyślał takich szczegółów, bardziej skupiony na innych sprawach.
Odsunął się nieco, starając nie strącić ptaka ani samemu nie spaść. Nie było to łatwe, chodzenie rakiem po gałęzi wymagało nieco wewnętrznego ogaru, zwłaszcza, kiedy miało się tyle łap. Rzucił też swojemu pierzastemu towarzyszowi spojrzenie w rodzaju "źle to wyszło" zanim ulokował się za Chrisem. Tak, aby Pudel miał dość miejsca na swobodne działanie w obrębie choinki.
Słysząc obiecujący trzask - w zasadzie już widząc, jak harpia zamierza się dziobem na patyk - zaczął merdać ogonem w wyrazie zadowolenia. Co za sprytne ptaszek! Kto jest mądrą kulką piórek? Kto, no kto? Ty jesteś~! Zapewne gdyby był w ludzkiej formie, zacząłby chwalić Chrisa właśnie podobnym, cukierkowo-infantylnym tonem. Na szczęście dla nich obu - swojej godności oraz ego Psa - był pozbawionym zdolności mowy lisem.
Nie zauważył nawet, jak staje na koniuszkach palców, wyglądając zza ramienia Chrisa i przyglądając się jego zmaganiom z badylem. Tym samym był stanowczo za blisko, kiedy ptak się odwrócił. Koniec gałęzi uderzył Kesila w pierś. Niezbyt mocno i wymordowany miał wrażenie, że bardziej był to wypadek przy pracy niż próba zrobienia mu krzywdy. Postąpił zatem kolejne kroczki w tył, nie przestając merdać ogonem.
Jakkolwiek perspektywa wyczesania szponami wyglądała obiecująco, Kesil chyba się nie skusi. Mawia się, że dobrymi chęciami piekło brukowane. Nie wspominając, iż nie ufa harpii, którą widzi drugi raz w życiu na tyle, aby dać się popieścić pazurami zdolnymi miażdżyć czaszki wrogów.
Usiadł ostrożnie na gałęzi i zgarnął ogon przed siebie. Ułożył puchatą kitę przy nogach Chrisa zanim wyciągnął przednią łapę. Delikatnie naparł kończyną na głowę ptaka, chcąc, by się pochylił. Jeśli Pudel mu na to pozwolił, Kesil pokierował dziobem - i tym samym gałęzią - tak, aby igły przeczesały futro na ogonie. Liczył, że prędzej czy później harpia zauważy, iż na gałęzi zbiera się sierść. Nie ucieka także, wciśnięta między igły. Zatem to dość efektywny sposób nie tylko zgarniania jej, ale także przechowywania, by nie uciekła.
Nie mówiąc o tym, że igły przyjemnie drapią swędzącą skórę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Gdyby Chris usłyszał, że Kesil mówi, pewnie byłby pod naprawdę sporym wrażeniem. A dodatkowo wpadłby w rozpacz, że wcześniej nie skapnął się, że można porozumieć się z nim w inny sposób. Wystarczałoby, że Pudel odezwałby się ludzkim głosem, ale podobnie jak lis, w zwierzęcej postaci nie był do tego zdolny. Teraz mogli co najwyżej zaufać niektórym instynktom i zablokować inne. A jak widać póki co, choć szło im to opornie, to jednak zaczęli porozumiewać się w nieco lepszy sposób. Co prawda, dla pobocznego obserwatora pewnie wyglądało to dość zabawnie, ale chwilowo Chris odstawił swoje nieszczęsne ego na bok. Zresztą i tak wielokrotnie było deptane, więc teoretycznie nie miał czym się przejmować, prawda?
Poruszanie się razem z tym patykiem było stosunkowo niewygodne. To ciało niekoniecznie było zaprojektowane w ten sposób, by znosić trzymanie w ten sposób gałęzi. Dziób był stworzony do rozrywania i łykania mięsa, a szpony do przytrzymywania, ale dla Kesila postanowił zrobić wyjątek. Może jak tak dalej pójdzie, to ich współpraca będzie trwała dłużej, dzięki czemu w końcu uda mu się zachomikować dostateczną ilość sierści, by wypchać całą (para)kołdrę i (para)poduszkę.
Widząc kolejny pomysł zmutowanego lisa, Pudel miał ochotę głęboko westchnąć, ale w tej sytuacji było to trudne. Tym bardziej, że jak każdy ptak, posiadał mechanizm podwójnego oddychania, przez co jego płuca zarówno podczas wdechu, jak i wydechu były wypełnione świeżym powietrzem. No nic. Najwyraźniej musiał po prostu przystać na aktualną sytuację i spróbować nie ośmieszyć się nadmiernie poprzez swoje niezdarne ruchy. Kto by pomyślał, wymagać od harpii wielkiej zajmowania stanowiska szczotkującego. "Przodek", który miał wpływ na jego geny, pewnie przewracał się teraz w grobie. No cóż, czasy się zmieniają. Tysiąc w tą, tysiąc w tamtą, kto by się przejmował. Większość tego czasu Skoczek i tak nie pamiętał. Trudno. Z pewnymi rzeczami po prostu należało się pogodzić.
Kombinator z ciebie, prawda?
Mówiły jego oczy, gdy z pewną wątpliwością patrzył się na lisa. Poruszanie tą gałęzią naprawdę było uciążliwe, jednak postarał się przejechać nią po lisim ogonie, co jedynie wywołało jego frustrację. Zaskrzeczał cicho, po czym bezpardonowo skrócił swoją (para)szczotkę za pomocą dzioba. Zamiast zabrać się za ogon, wpierw postanowił ogarnąć tułów, chociaż ruchy jego głowy ewidentnie wyglądały zabawnie. Gdyby ktokolwiek z DOGS go teraz zobaczył... niby nie jedyny duży ptak, ale niewiele było równie charakterystycznych gatunków jak on.
Gdy skończył (czyt. gałąź przestała nadawać się do swojej pracy), przekrzywił głowę i odsunął się o krok, by parę razy uderzyć skrzydłami w powietrzu. Parę piór spokojnie zaczęło opadać na ziemię, a sam Chris po prostu wpatrywał się w swojego specyficznego towarzysza, zupełnie jakby próbował w pewien sposób porozumieć się z nim.
Widzimy się później?
A może jeszcze herbata i ciastka do tego.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Ptaszysko nie wyglądało na zadowolone. Lis jednak nie przejął się tym nadmiernie, mocniej skupiony na zachowaniu spokoju. Wszak nadstawiał ogon do szczotkowania, nie mógł nim majtać jak pojebany. Chociaż bardzo chciał - dla niego sytuacja rozwijała się we wręcz idealnym kierunku. Spotkany stwór był inteligentny na tyle, że zrozumiał, czego się od niego oczekuje i jeszcze skory był do współpracy. Toż to jak wygrać los na desperackiej loterii! Kto wie, może harpię oswoi? To było wspaniałe, mieć tresowanego ptaka tych gabarytów! Nikt by już lisa nie zaczepiał w obawie przed szponami Chrisa. A jakby był głupi i zaatakował, harpia odstraszyłaby napastnika. Ten cały niewątpliwy zysk jedynie za cenę odrobiny futra oraz ryzyka związanego z pierwszymi spotkaniami.
Błogosławieni nieświadomi, eh? Ale raczej ten typ niewiedzy nie zaprowadzi lisa do królestwa niebieskiego. Co najwyżej do piachu.
Kiedy ptak zostawił ogon i wrócił do szczotkowania tułowia, Kesil nawet chętnie przystał na tę zmianę. Grzbiet swędział go znacznie mocniej niż kita, więc cały proces był znacznie przyjemniejszy. W miarę możliwości starał się nadstawić te miejsca, które najmocniej wymagały drapania. Manewrowanie na gałęzi nie należało jednak go najłatwiejszych i raz mało nie spadł, kiedy zbyt mocno zaangażował się w szczotkowanie, zapominając przy tym o utrzymywaniu równowagi.
Szybko jednak gałąź zapełniła się włosiem i harpia przerwała pieszczoty. Kesil zamrugał, powracając powoli do rzeczywistości. Dość niechętnie, zachłannie pragnąć, by Chris kontynuował drapanie. Chociaż jak na pierwszą przygodę ze szczotkowaniem to lis nie powinien narzekać, a wręcz cieszyć się, że dostał przynajmniej tyle. Ale i tak z lekka zrobił się marudny. Nie można urwać drugiej gałęzi...?
Szybko jego humor poprawiły spadające z harpii pióra. Otworzył szerzej oczy i śmignął po pniaku na ziemię, goniąc pierze.
Złapał lotkę w zęby, po czym posadził tyłek i wykręcił dziwnie przednią część ciała. Zaczął upychać pióro między warstwy sierści na środkowej parze łopatek, starając się wepchnąć je na tyle głęboko, aby nie wyleciało po paru krokach. Kiedy jedna lotka już siedziała, poszedł złapać następne pióra. Te również wylądowały na grzbiecie lisa. Zadowolony z efektu wygładził jeszcze nosem sierść i rozejrzał się, chcąc pokazać się harpii. Niestety, Chrisa już nigdzie nie dostrzegł. Odleciał? Może to lis zawędrował za piórami zbyt daleko? Wiatr wszak zwiał je kawałek od zajmowanego przez wymordowanych drzewa.
Mówi się trudno. I tak to spotkanie było zgoła udane. Nie czekając, aż jakieś drapieżniki zainteresują się lisem, ruszył truchtem w stronę krańca lasu.

________________
Jakiś czas później...

Udało mu się nie zgubić wszystkich piór. Te drobniejsze wyleciały przy pierwszym gwałtowniejszym podmuchu, ale lotka oraz parę większych wciąż się trzymało grzbietu Kesila. Uważał to za niesamowity sukces i paradował dumnie po Desperacji niczym z jakimiś trofeami łowieckimi. Jedni noszą naszyjniki z kłów zabitych niedźwiedzi, a Kesil zadowala się pierzem Pudla. Nie ma chyba zbyt wielkich wymagań.
Szedł skrajem pustyni, trzymając w pysku coś, co wyglądało jak mysz pokryta łuskami. Albo mały szyszkowiec? Ewentualnie myszko-szyszkowiec. Stworzenie wisiało smętnie za ogon, nie widząc już nawet sensu w szarpaniu się i podejmowaniu prób ucieczki. Jedynie majtało biernie w rytm kroków lisa.
Kesil za to szukał kawałka twardej nawierzchni. Z tego względu kierował się z pustyni ku górom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......To był jeden z lepszych dni dla Chrisa. Wybrał się dzisiaj na polowanie, chcąc zapełnić żołądek. W tej formie nie tylko był efektywniejszy, ale też mniej wybredny i jedzenie surowego mięsa nie sprawiało mu żadnych problemów. W innych warunkach miał z tym nieco więcej problemów, ale czego to głód nie robi z człowiekiem, czy też raczej wymordowanym. Pudel w dalszym ciągu nie przyzwyczaił się (ha, ha, ha, tysiąc lat dawno na karku) do określania siebie czy też innych bardziej cywilizowanych wymordowanych (nie)ludźmi. No, jednak chcąc nie chcąc, nie należał do typowych przedstawicieli homo sapiens, czy też chociażby homo ledwo sapiens.
Tym bardziej w momencie, gdy szybował po niebie, trzymając w ostrym szponach borsuko-podobne coś. Sam pożywił się wcześniej jakimś mało uważnym stworzeniem będącym połączeniem kuny i królika. Jakby nie było, polował głównie w okolicach Edenu, jednak w tej formie nie musiał się martwić o nadmiernie agresywną ingerencję aniołów w  jego działania. Tym bardziej, że choć spory, to generalnie naprawdę przypominał harpię wielką, nie miał dodatkowego poroża, czy też innych specyficznych cech budowy, tak więc jego wielkość można było zwalić na ewolucję.
Zadowolony z dzisiejszego sukcesu nie od razu wypatrzył na ziemi sylwetkę znajomego lisa. Gdy jednak to zrobił, obniżył nieco lot, by dokładniej mu się przyjrzeć. Miał świetny wzrok po przejściu biokinezy, ale pozostały mu pewne ludzkie przyzwyczajenia. Zresztą teraz pojawił się pewien dylemat. Wykorzystać okazję do kolejnej próby "oswojenia" lisa, czy też dostarczyć zdobycz do Kryjówki, co w sumie zdarzało mu się rzadziej, niż powinno. W końcu jednak w Chrisie przeważyła chęć do zobaczenia reakcji swojego dostawcy lisiego futra, tak więc spokojnie zaczął schodzić w dół, ignorując ciężar, który czuł w szponach. Zaskrzeczał cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę Kesila i wylądował jakiś kawałek przed nim, póki co wbijając szpony w swoją nieżywą ofiarę. Przekrzywił łeb, by czujnie spojrzeć na mutanta. Nie miał jeszcze do niego w pełni zaufania, ale postanowił podzielić się jedzeniem. Najwyżej potem wybierze się na kolejne polowanie, by w złapać w końcu coś przyzwoitego dla gangu.
Fajtłapowaty Pudel, czyli łowca pseudoborsuków.
W końcu przed dołączeniem do DOGS też musiał sobie radzić, prawda? Może nie był mistrzem przetrwania, ale posiadał pewne zdolności, które umożliwiały mu uniknięcie gwałtownej, bądź też nieprzyjemnej śmierci.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Nie spodziewał się, że spotka dzisiaj harpię. Zaczynał myśleć, że w pewien sposób się... Polubili? To ich już trzecie spotkanie i póki co znajomość ta rozwija się ze wszech miar w pozytywnym kierunku.
O ile można nazwać znajomością spotkania oparte na czystym zysku - futra lub szczotkowania. Lis jednak wolał sądzić, że naprawdę zyskał coś w rodzaju znajomego. Możliwe, że osąd ten podyktowany był instynktem, nakazującym lisowi żyć stadnie. Bądź też wieloletnim osamotnieniem. Tak czy tak, na widok ptasiego gościa, ogon zaczął poruszać się rytmicznie, a uszy położyły. Można by sądzić, że się uśmiechnął - o ile nie był to jedynie grymas wynikający z faktu niesienia w pysku szczurko-jaszczurki.
Ja-szczur... Taki szczur, ale jaszczur. Jaszczurek. Chyba zacznie tak te stworzonka nazywać.
Rozmowy ze sobą mają to do siebie, że prędzej czy później tworzysz wiele dziwnych słów, zlepków liter i onomatopei, które dla słuchacza z zewnątrz nie mają żadnego sensu. Kesil jednak bardzo często przypominał sobie, że wypada ćwiczyć mowę, inaczej zapomni tę sztukę całkiem. A wraz z porzuceniem zdolności do linearnych myśli wyrażonych słowami przyjdzie całkowite zezwierzęcenie. Umysł przestawi się na obrazy, dźwięki i odruchy, zamiast na złożone, skomplikowane odczucia i dywagacje. A od tego już tylko krok do zapomnienia siebie.
Jakkolwiek nie wierzył w to, że kiedykolwiek powróci do społeczeństwa ludzko-wymordowanego, nie chciał też zatracić własnej osobowości. Zamiast tego poszukiwał równowagi między zwierzęcą częścią umysłu i resztkami ludzkiej świadomości. Stan niezwykle ciężki do utrzymania.
Zatrzymał się i poczekał, aż harpia wyląduje, by zaraz po tym ochoczo się zbliżyć. Wpierw przywitał się z Chrisem, wydając z siebie zduszone przez ogon jaszczurka szczebiotanie. Zaraz po tym spojrzał na borsukowatą zdobycz.
Ojej... To dla mnie?
Przekręcił łeb do boku, patrząc to na truchło, to na harpię. Na moment ogon zamarł, by po chwili ruszyć ze zdwojoną siłą. To takie miłe ze strony Pudla, że chce się podzielić posiłkiem! Aż lis nie wierzył.
Nie był w prawdzie nadmiernie głodny, ale uznał, że skusi się na kawałek. Tylko co zrobić z jaszczurkiem? Zatrzymał się, rozmyślając niezwykle poważnie na ten temat. Jak go odłoży, to ucieknie. A jeśli będzie tak trzymał, to nic nie zje.
Olśnienie przyszło nagle. Podszedł do harpii i położył łuskowatą kulkę przy jej łapie. Przytrzymał stopą stworzonko, zębami delikatnie obejmując Chrisa za kostkę. Uniósł jego szpony i przykrył nimi jaszczurka, zabierając przy tym swoje palce. Pięknie.
Potrzymasz przez chwilkę? Wspaniale, że się zgadzasz!
Polizał Pudla po dziobie i zadowolony podszedł do borsuka, zamierzając odgryźć mu jedną z łap.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Widząc reakcję Kesila miał ochotę uśmiechnąć się, ale niestety w tej formie niekoniecznie było to możliwe. Ptaki miały dość ograniczoną mimikę twarzy, a także nie wykazywały zdolności mowy, ku ubolewaniu Chrisa. Być może przemieniłby się przy lisie w człowieka, ale z drugiej strony bał się, że tym samym może wystraszyć swojego zwierzęcego towarzysza. A miał dopiero wypchaną piórami i sierścią poduszkę, a chciał jeszcze przynajmniej ocieplić sobie koc. Dlatego też ukazanie ludzkiej strony swojej osobowości wolał odroczyć w czasie. Tym bardziej, że w dalszym ciągu nie był pewien, czy Kesil jest lisem, który uległ mutacji, czy też raczej wymordowany.
Sam sekretarz zdecydowanie częściej przebywał w formie człowieka, niż zwierzęcia. Zresztą myślał, zachowywał, a także poruszał się jak typowy homo sapiens, nawet pomimo krążącego we krwi wirusa X. Co prawda po przemianie w harpię wyostrzały się nieco jego drapieżne instynkty, ale w gruncie rzeczy nie zachowywał się jak typowy ptak. No cóż, trudno, jemu to pasowało.
Przekrzywił ptasim gestem głowę na bok, wpatrując się uważnie w Kesila. Miał wrażenie, że lisi osobnik pozwalał sobie na zbyt dużo, jak na tak mało zażyłą relację, jednak z drugiej strony Pudel nie miał nic przeciwko temu. Nawet jeśli takie zachowanie naruszało czasem jego marne resztki godności. W końcu jako drapieżny ptak powinien głośniej wyrażać opór, ale z drugiej strony niespecjalnie miał na to ochotę. Niech już jego towarzyszowi będzie, przytrzyma tę... jaszczurkę. Zacisnął nieco szpony, by zwęzić szpary pomiędzy nimi, tym samym uniemożliwiając nieszczęsnej ofierze ucieczkę. Spokojnie złożył skrzydła, przypatrując się teraz z pewną dozą zadowolenia na wymordowanego.
No i co, trzeba było się tak wydzierać podczas pierwszego spotkania?
Może jeśli wszystko dobrze pójdzie, to uda mu się dzisiaj zebrać trochę więcej sierści za pomocą dzioba. Istniała duża szansa, że teraz lis nie będzie patrzył na niego z takim niemym wyrzutem i oskarżeniem w ślepiach. W końcu Chris był grzeczną harpią.
Grzeczną, która właśnie zobaczyła coś na horyzoncie i zaskrzeczała ostrzegawczo, napinając się cała. Miał nadzieję, że ruch był tylko jego wymysłem, tudzież stworzenie było kopytne, nieagresywne. W innym razie trzeba będzie ocenić sytuację i własne (oraz lisie) szanse na przetrwanie. Z ziemi ciężko było mu ocenić rozmiar zagrożenia, dlatego wzbił się w niebo, trzymając jaszczurkę w jednej łapie. Chociaż biedaczka miała marne szanse na utrzymanie się tam, ale o ile nie będzie nadmiernie panikować...
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Oczywiście, że pozwalał sobie na zbyt dużo. Chciał czy nie, był lisem. A jak lisowi jasno nie zabronisz, to będzie myślał, że wszystko mu wolno.
Ba, nawet zakazy często nie działają. Wszak nie możesz myśleć, że tak po prostu zabronisz temu futrzakowi... Czegokolwiek. W przypadku Kesila wystarczyło nie chcieć go zabić przez pierwsze 5 minut znajomości, aby automatycznie uznał przypadkowo spotkanego mutanta za całkiem miłego. Zdecydowanie nie ma wielkich wymagań względem ludzi. Czy też wymordowanych.
Niemniej Chris naprawdę był grzeczną harpią. I przytrzymał jaszczurka, i podzielił się posiłkiem. Dla Kesila to niemalże jak zostanie przyjaciółmi. Chociaż zapewne nie tylko dla niego. Kto na Desperacji nie zechciałby się przyjaźnić z osobą tak bogatą w pożywienie? Niektórzy zabijają (za) podobne znajomości. Kesil woli je po prostu docenić. A jeśli ceną za pozytywne relacje z Pudlem jest bycie dobrowolnym dawcą futra, lis nie narzeka.
Wymordowany obwąchał dokładnie borsuka, zanim chwycił zębami za skórę przy ranach od szponów harpii. Stąd zdecydowanie najprościej zacząć obieranie stworzenia z sierści. Przytrzymując łapą truchło, począł szarpać tkanki, odsłaniając czerwone, zachęcające mięso. Niestety nie zdążył nawet porządnie zanurzyć kłów w zwierzynie, gdy harpia krzyknęła.
Sierściuch poderwał łeb i nastawił uszu. Na niego się drą? Na coś dookoła? Gdy harpia odleciała, Kesil spiął się. Zaczął mieć nieprzyjemne wrażenie, że to jednak coś na pustyni spłoszyło ptaka.
Ale co mogło wystraszyć kilkumetrową maszynę do zabijania wyposażoną w szpony zdolne miażdżyć czaszki nie tylko jego wrogów i dziób na tyle twardy, by kruszyć kości?
Zdecydowanie odpowiedź na to pytanie by się lisowi nie spodobała. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że on sam zupełnie nie był typem wojownika. Raczej uciekiniera, specjalizującego się w spieprzaniu na drzewa lub pod ziemię. Niehonorowe... I podszyte tchórzostwem. Ale czy to ważne? Grunt, że zapewnia przeżycie, a na Desperacji na wagę złota jest każda umiejętność, która pozwala przetrwać do następnego dnia.
Acz jak na złość nie miał drzewa. Nie miał, gdzie uciec... Więc póki co zaczął krążyć w miejscu, nasłuchując. Nie słyszał tętentu kopyt, nie znaczy to jednak, że zwierzę nie jest pokojowym roślinożercą. Jedynie owo spostrzeżenie... Znacząco zmniejsza szansę, aby przeciwnik okazał się weganinem.
Z wysoka zapewne Chris dostrzegł wysklepiony grzbiet, pokryty twardym pancerzem. Stwor niespiesznie stawiał kroki, przypominając niewielki czołg. Niewielki jak na standardy prawdziwych czołgów, oczywiście. Gdyby za skalę wziąć banana, przeciwnik mógł uchodzić za naprawdę dużego. Ale skąd na Desperacji banany? Pudel mógł jedynie sugerować się rozmiarem otaczających potwora skał oraz własnym doświadczeniem, podszytym ptasim instynktem. Które podpowiadały mu, że bestia przekracza 300 kilo spokojnie.
Grube płyty na grzbiecie mutanta pokrywały liczne wypukłości przypominające ostre ćwieki. Łapy były spore, opatrzone zakrzywionymi pazurami, a ogon długi i ciężki od rosnących na nim kolców. Całości dopełniał ruchomy ryjek wystający spod całego pancerza. Zwierzak w pewien sposób wyglądał jak duża oraz groźniejsza wersja trzymanego przez harpię jaszczurka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach