Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 28.12.16 1:18  •  Pióra i sierść [Skoczek i Kesil] Empty Pióra i sierść [Skoczek i Kesil]
Gdzieś na terenach Desperacji | Dwa lata temu, okres wiosenny

......Christopher już od dawna nie czuł bólu związanego z łamaniem, przestawianiem, zmienianiem kształtu kości oraz przesuwaniem organów wewnątrz organizmu. Przemiana, odkąd pamiętał (dużo tego nie ma, ostatnie osiem, dziesięć lat), była dla niego bolesna i nieprzyjemna. Trwała stosunkowo długo, dlatego Pudel rzadko kiedy posuwał się do biokinezy, jednak raz na jakiś czas musiał ulec niektórym instynktom albo po prostu poczuć ten wiatr w skrzydłach. Inaczej wariował. Czuł się klaustrofobicznie zamknięty, chociaż życie w Kryjówce i tak trochę zmniejszyło jego fobię - terapia szokowa bywała skuteczna.
Teraz jednak, w powietrzu, świeżo po przemianie, czuł się naprawdę dobrze. Chociaż ta perspektywa była zupełnie inna niż ludzka, to jednak również miała swój urok. Zupełnie inaczej widział w tej postaci, wyłapywał znacznie więcej szczegółów, nawet gdy znajdował się na większej wysokości. Zgrana praca mięśni, wszystko przystosowane do sprawnego lotu, do tego lepiej rozwinięty instynkt. Wiedział, co robić, by nie spaść, by wolniej się męczyć. Chociaż w tej postaci był spory, to jednak i tak nie brakowało mu płynności, czy też zwinności.
Harpia Wielka zawsze była urodzonym drapieżnikiem. Szpony nie tylko mogły rozerwać ofiarę, ale w połączeniu z łapą były w stanie łamać niektóre kości. Rozwijała naprawdę spore prędkości i miała świetny wzrok. Jednak dzisiejszego dnia to Chris panował nad swoją ptasią naturą i nie miał w planach polowania. Raczej chciał zdobyć materiał do poduszek oraz swojego łóżka. Lubił robić ze swojej polówki gniazdo. Czuł się wtedy znacznie lepiej pod psychicznym względem, a to było dość istotne, w szczególności, gdy na co dzień życie nieźle dawało ci w kość.
W końcu bystre oko harpii dostrzegło błysk koloru wśród szarości Desperacji. Skrzydła poruszyły się, by stawić opór powietrzu i wykonać zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, a następnie zniżyć się w dół, by móc spokojnie przyjrzeć się upatrzonemu stworzeniu. Lis. Wiosną. Cudowna okazja. Wymordowany zszedł jeszcze niżej, powoli, by przypadkiem drugie stworzenie nie uznało tego za atak. Jak na razie Chris znajdował się poza zasięgiem zębów i pazurów lisa, jednak niewątpliwie był dobrze widoczny, tym bardziej, że nie należał to najmniejszych stworzeń. Półtora metra długości i skrzydła na rozpiętość mniej więcej trzech metrów, czyniło go całkiem sporym.
Z zainteresowaniem w oku obserwował reakcję zwierzęcia, zataczając nad nim koła i zniżając coraz bardziej poziom lotu. Przy odrobinie szczęścia uda mu się wyjść z całej tej akcji bez szwanku, chociaż futra jeszcze nie zaczął podkradać. A kusiło go, by po prostu naprzemiennie nadlatywać i odlatywać, ale to na dłuższą metę byłoby dość męczące i ryzykowne. Lepiej spróbować dyplomatycznie, o ile tak to można nazwać.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Ah, wiosna. Cudowny okres, gdy Desperacja nadaje się do życia. Mniej lub bardziej wygodnego i dość krótkiego, jednak przez parę dni w roku jest tu znośnie. Mróz odpuszcza, zimowe zwały śniegu topnieją, zaś Słońce dopiero nieśmiało zaczyna ogrzewać pustkowie swymi promieniami.
Lis przycupnął przy jednej z kałuż powstałej w czasie roztopów. Woda nie zdążyła jeszcze całkowicie wsiąknąć w spragnioną glebę, może za sprawą skalistego podłoża, może teren był tu wysuszony od lat i odmawiał przyjęcia nawet tej odrobiny wilgoci? Mutant nie zastanawiał się nad tym, chłepcząc zachłannie życiodajny płyn. Kałuża była mętna, woda smakowała żelazem, gliną i prawdopodobnie zabrudzona była czym tylko się dało - od wydalin wszelakich zwierząt po pył, krew oraz robactwo - nadal jednak była wodą. Za życia zapewne przecedziłby ją chociaż przez jakiś nie bardziej czysty materiał, niemniej jednak po śmierci nauczył się pić nawet tak zanieczyszczoną. Byle przeżyć i doczołgać się do następnego dnia.
Niepokojący cień przesunął się po kałuży i otaczającej ją ziemi. Duży cień świadczący o tym, że właściciel jest jeszcze większy. Lis poderwał głowę, kilka brudnobrązowych kropel spłynęło mu po brodzie i zniknęło w sierści na szyi. To było do przewidzenia, woda zawsze przyciąga konkurencję. Stwór cieszył się, że chociaż parę łyków udało mu się w spokoju zrobić, nim zjawili się inni pretendenci do zawartości kałuży.
Wyprostował skulone łapy i obserwując wciąż harpię, oddalił się w lekkim popłochu. Na Boga, jakież to wielkie. Kesil sam nie należy do najmniejszych, acz jest zwierzęciem lądowym. Zobaczyć coś o tych gabarytach, co jest w stanie poderwać się z ziemi, sprawiało, że miał dreszcze. Szczególnie wtedy, gdy wyobrażał sobie, jak ptak gwałtownie spada z przestworzy i wbija mu pazury w pierś. Yhhh... Znowu zimny prąd powędrował w dół lisiego kręgosłupa, kiedy o tym pomyślał. Podkulił ogon i podreptał jeszcze dalej. Nie chciał opuszczać kałuży całkiem, nie zdołał ugasić pragnienia. Z drugiej strony nie zamierzał ryzykować konfrontacji z harpią. Poczeka zatem w oddali, aż ptak sam skorzysta z wody i wróci. Póki co rozejrzał się, czy nie nadchodzą inne drapieżniki i potrząsnął głową. Wiosna... Czas, gdy Desperacja spływa wodą, a lisy przemieniają się z majestatycznych, puchatych stworzeń w chude wypłosze. Kilka kępek sierści uleciało z wiatrem, kiedy tak się wytrząsał. Zamarł następnie i wrócił do obserwowania harpii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Wymordowany zniżył jeszcze bardziej lot, rozwinął w pełni skrzydła, ustawił się prostopadle do ziemi i lekko opadając dzięki oporowi powietrza wylądował w miarę sprawnie, jedynie od czasu do czasu machając skrzydłami. Wbił szpony w ziemię Desperacji i przekrzywił łeb, wpatrując się intensywnie w drugiego drapieżnika. Oddzielała ich teraz od siebie kałuża, jednak Chris wolał być ostrożny. Byłoby porażką zostać upolowanym przez lisa, którego upatrzył sobie na dawcę futra. Z racji ludzkich instynktów woda nie kusiła go nawet w połowie tak, jak powinna, chociaż żołądek harpii był zdecydowanie mniej wybredny. Mimo wszystko, dla zachowania pewnych pozorów schylił łeb i nabrał odrobinę wody. Ostry dziób przystosowany był do różnych czynności, jednak na pewno nie do mówienia, więc nawet gdyby chciał, nie mógł odezwać się do zwierzęcia. Nieco zmutowanego, ale w dalszym ciągu należał do tego królestwa. Chyba że naukowcy z M3 zaczęli ich inaczej kwalifikować. Nieważne.
Bystre oko harpii uważnie obserwowało lisa, w razie gdyby ten nagle nabrał ochoty na posiłek. Na ziemi szanse ptasiego drapieżnika znacznie malały. W tej pozycji mógł co najwyżej starać się odlecieć, podczas gdy z góry był zdolny do upolowania młodej sarny. Tutaj jednak przewagę miał Kesil, z czego Chris doskonale zdawał sobie sprawę. Dlatego całą tą rozgrywkę należy przeprowadzić ostrożnie, z odpowiednią kulturą osobistą.
Po dłuższej chwili czujnego wpatrywania się w lisa wymordowany rozłożył skrzydła i załopotał nimi niepewnie, jednocześnie powoli zmieniając swoje położenie. Ponownie złożył swój najcenniejszy dar, który umożliwiał mu latanie, a następnie po raz kolejny spróbował zbliżyć się do drapieżnika. Zaskrzeczał cicho, po czym odgarnął dziobem parę patyków z ziemi. Dostrzegając odrywające się kępki futra błyskawicznie wzbił się w górę, nie gubiąc ich z pola widzenia. Chociaż łowienie futra na wietrze było strasznie niewygodne, szczególnie przy sporych rozmiarach (teraz działały na jego niekorzyść), to jednak udało mu się dziobem zdobyć parę "włosów". Niewiele, ale być może do samej pokazówki wystarczy.
Zadowolony z siebie Chris ponownie wylądował w pewnej odległości od lisa i położył upolowaną kępkę na ziemi, a następnie przykrył ją jakimiś skałkami, by przypadkiem mu nie uciekła. Jego dziób miał ograniczoną pojemność, jednak mógł bez większego problemu wykonać parę kursów, poza tym przy dużej ilości futra nawet łapy będzie mógł wykorzystać. Ponownie zerknął na lisa i zbliżył się do niego o parę kolejnych "kroczków".
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Hej... Ejejej, gdzie, stój, kałuża jest tam.
Uniósł jedną z łap, gdy ptaszysko zaczęło się zbliżać, niczym kot, niepewny, czy pacnąć, czy jednak zrezygnować z przejawu agresji.
Tak. Stój. Dobry... Dobre czykolwiektyjesteś. Pogrzeb sobie w patyczkach, zrób gniazdo, a ja postoję.
Niestety, Chris ani myślał wypełniać niemych próśb i dać lisowi spokoju. Kesil stanął przed poważnym dylematem... Jak okazać uległość ptaku? Położył uszy po sobie, podkulając mocniej długi ogon i uciekając wzrokiem. Nie zamierzał plątać się w kłopoty. Nie jest wojownikiem i omija szerokim łukiem wszelkie sytuacje, które mogą zakończyć się bijatyką. Poluje na gryzonie albo atakuje większe zwierzęta z zasadzki. Ma jednak tyle rozumu, by uciekać, kiedy znajduje się na otwartym terenie, zdając sobie sprawę z własnych słabości. A w starciu z gigantycznym ptakiem, który ma pazury jak pół palca, optymistycznie lis zakłada, że jeśli nie przegrałby od razu, to może pożył na tyle długo, aby wyrwać mu parę piór.
Przecież oddałem kałużę, czego ty jeszcze chcesz?
Odpowiedź na to pytanie przyszła zaskakująco szybko. Mutant w osłupieniu stał i patrzył, jak harpia podrywa się z ziemi i zwinnie łapie... Sierść.
Coś zatrybiło, zazgrzytało i nagle Kesil doznał olśnienia. Gniazdo! No tak! Jest wiosna. Ptak zbiera patyczki, pióra i futro, by ocieplić gniazdo.
Lis zniżył głowę i zaczął węszyć, nieco mniej przestraszony. Nie ruszał się jednak z miejsca,  wciąż spięty. Obawiał się, że harpia zabierze mu sierść wraz ze skórą... Czego by bardzo, bardzo nie chciał.
Będziesz mieć jajka? Jajka są smaczne, wiesz? Jadłeś jajka? Ty chyba nie uważasz jajek za jedzenie... Uważasz?
Przez moment kompletnie odleciał myślami, rozważając, jakim stopniem kanibalizmu jest spożywanie jajek przez ptaki, zanim zamrugał, potrząsnął głową i skupił się na rzeczywistości. Sięgnął pyskiem do piersi i zębami zabrał nieco luźnych włosów. Puścił następnie taki kłębuszek, pozwalając mu lecieć z wiatrem. Chciał przekonać się, czy na tym właśnie zależy harpii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

I weź tu dogadaj się z lisem.
Na widok podniesionej łapy zaskrzeczał ze swego rodzaju oburzeniem, o ile tak to można nazwać. To on tutaj jest miły, próbuje rozwiązać to dyplomatycznie, a ten czai się na niego z pazurami. No dobra. Było to dość zrozumiałe. Tym bardziej, że jego szpony liczyły piętnaście centymetrów (co zresztą naprawdę niewiele odbiega od przeciętnych szponów harpii kiedyś), więc wbijając się w ziemię praktycznie mogły robić wrażenie. Łapy większe od męskiej dłoni przystosowane były do naprawdę mocnego chwytania i łamania kości, ale mogły być też delikatne! Naprawdę. Słowo harpii.
Pewnie gdyby usłyszał tekst o jajkach, mimowolnie by się zakrztusił. Czy ptaki w ogóle mogą się zakrztusić? To raczej by zaskrzeczał. Bardzo wysokim tonem. Z oburzeniem. Przecież jest samcem. Chociaż fakt, zdarza mu się podkradać innym jajka. Życie jest brutalne, a on ma przewagę. Przynajmniej w tej formie, bo jako człowiek trochę traci na znaczeniu, ale kto by się tym przyjmował. Rzadko kiedy ktoś się go boi, ale po przemianie najwyraźniej zyskuje nieco respektu. Bardzo dobrze. W końcu coś musi jeść, a chociaż gang dobrze sobie radzi ze zdobywaniem pożywienia, to jednak wypada raz na jakiś czas samemu o siebie zadbać. Prawda?
O. Bystrzak.
Zerwał się z ziemi, wzbijając w powietrze tumany kurzu i piachu. Kto by pomyślał, że będzie polował na futro w powietrzu.  Zawsze było to lepsze niż nic, chociaż w tym tempie raczej nie odniesie większego sukcesu. Porwał w dziób kłębek, niewielki, bo wiatr zdążył już oderwać część sierści, ale zawsze. Wzbił się wyżej do góry, by zatoczyć pełne koło, po czym ponownie zanurkował w dół. Podobała mu się dzisiejsza pogoda. Lekki wiatr, przy wykorzystaniu instynktu, ułatwiał latanie, słońce nagrzewało pióra, a jednocześnie nie parzyło gorącem. Można było swobodnie oddychać. Tak. Zdecydowanie wiosna była dobrą porą na rozprostowanie skrzydeł. Już prawie zapomniał, jaka to zabawa. No, ale czas wrócić do poważniejszych spraw.
Ponownie wylądował na ziemi, tym razem jeszcze bliżej lisa. Łypnął na niego jednym okiem, trzymając w dziobie sierść. Trzeba było przyznać, że Kesil wyglądał dość okazale, ale to dobrze. Więcej sierści dla niego. A skóra go jak na razie nie interesowała, poza tym to strasznie brudna robota. A on nie chciał zakrwawionego gniazda. Wystarczy, że wszyscy podejrzewają go o to, że wbudował sobie kalkulator w rękę.
Przekrzywił łeb, skandując teraz uważnie drapieżnika i dał kolejny krok do przodu, dla równowagi zmieniając nieco kąt ustawienia skrzydeł. Na ziemi brakowało mu nieco zgrabności, ale miał misję do zrealizowania. Wystawił dziób do przodu i... w pewnym momencie szybkim ruchem skubnął udo lisa, zgarniając spory kawałek sierści, po czym wzbił się w powietrze, zanim ten zdecydował o zmianie swojego nastawienia. Zatoczył kolejne koło i ponownie wylądował. Tym razem po lewej stronie.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Kesil mógłby to samo powiedzieć o harpii: i weź tu dogadaj się z ptakiem.
Kiedy skrzydlaty zaskrzeczał, lis zaczął poszczekiwać urwanie w odpowiedzi. Znaleźli się partnerzy do konwersacji. Harpia o gruszce, Kaede zapewne o pietruszce. Nie zrozumieją się nigdy, jednak dla samego faktu będą wydawać z siebie coraz to nowe dźwięki.
Zapewne gdyby nie kolejny pokaz umiejętności akrobatycznych skrzydlatego, Kesil dalej by sobie z nim "rozmawiał". Lisy potrafią być niezwykle gadatliwymi stworzonkami. Zamilkł jednak, by podziwiać możliwości harpii. Podziwiać to w zasadzie bardzo dobre słowo - był pod pewnym wrażeniem zdolności Chrisa. Czy każdy ptak czuje się tak dobrze w powietrzu? Nigdy nie zwrócił uwagi. Teraz jednak mógł z bliska przyjrzeć się pracy skrzydeł i harmonii całego ciała.
Czemu on nie dostał od losu skrzydeł? Skoro i tak ma nadprogramową liczbę kończyn, mogłyby porosnąć piórami. Ale czy lis w powietrzu czułby się tak samo dobrze, jak na ziemi? A może stałby się panem przestworzy oraz lądu? Chrisowi zdecydowanie brakuje gracji w chodzie; lis patrzył, jak harpia śmiesznie buja się na boki, mimowolnie spinając wszystkie mięśnie. Drapieżnik znajdował się nadzwyczaj blisko; zwierzęce instynkty kazały uciekać, jednak ludzki rozum panował nad nimi. Ten jeden raz zaryzykuje. Zobaczy, co przyniesie los.
Wbrew pozorom Kesil nie jest głupi, jedynie dość znacząco zezwierzęcony. Na Desperacji znacznie bardziej przydatny jest refleks lisa czy ostrożność jaszczurki, nic więc dziwnego, że z chęci przetrwania na co dzień ufa tej dwójce. Ludzki rozum systematycznie spychany jest na dalszy plan. Prawdziwą sztukę stanowi wyważenie głosów zwierzęcych instynktów oraz człowieczej inteligencji. Niemalże jak wymordowane zen... Do którego Kesilowi bardzo daleko.
W obecnej sytuacji warto jednak było zaufać logicznemu myśleniu. Harpia tylko skubnęła sierści, a potem uciekła. Może agresywny ten gest nie był, acz wciąż bolało - zapewne z nieuwagi. Lis na nowo stał się katarynką, wydając z siebie dźwięki pełne oburzenia. Odwrócił się przodem do ptaszyska - gdy owo już wylądowało po jego lewej - i wyciągnął łapę, dotykając jego dzioba.
Boop.
Bardziej chciał przytrzymać harpię w jednym miejscu na chwilę, acz przez moment sytuacja wydała mu się niezwykle komiczna i pacnął lekko Chrisa w "nos" jeszcze dwukrotnie.
Skup się.
Jeśli harpia nie uciekła ani nie była agresywna, Kesil usiadł przed nią. Przeniósł wolno łapę na skrzydło wymordowanego, drugą położył na jego udzie w parodii uścisku, zanim zaczął stopniowo naciskać na skrzydlatego. Zupełnie jakby chciał go łagodnie przewrócić na grzbiet.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chris niestety nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego partnerem do konwersacji jest inny wymordowany. Zakładał, że jest to po prostu lis, któremu wirus nieco pomieszał w genach, ale dodatkowa para kończyn nie była już czymś nadzwyczajnym na tym świecie. A przynajmniej, jeśli porówna się Kesila do zmutowanych mrówek, które zdecydowanie nie powinny istnieć nawet po tej cholernej epidemii. Nie, żeby Pudel miał z nimi jakieś złe wspomnienia. Po prostu goniły go kiedyś po opuszczonej stacji kolejowej.
Gdyby chociaż przez chwilę pomyślał nad faktem, że lis w rzeczywistości może mieć ludzki rozum, pewnie potraktowałby go inaczej. A tak, to po prostu zakładał, że jest bystrym zwierzęciem. Nie, żeby zdarzało się to aż tak rzadko. Po prostu ludzka i zwierzęca inteligencja znacznie się od siebie różniła i oscylowała wokół zupełnie innych spraw. Inne priorytety. Chociaż w wypadku wymordowanych wychodziło to naprawdę różnie.
Pudel naprawdę nie planował dziabnąć tak ostro. Z drugiej strony, nie chciał przypadkiem zostać ugryzionym przez urażonego lisa, stąd ten nadmierny pośpiech. Jeszcze tego mu w życiu do szczęścia brakowało, by podczas pokojowego zdobywania futra zostać rannym. Psy kompletnie by już mu tego nie podarowały, chociaż teoretycznie jego reputacja pechowca i fajtłapy nie mogła już być gorsza. Trudno. Płynie się dalej.
A z tego płynięcia wyszło tyle, że tym razem lis również wykonał jakiś ruch. Chris mimowolnie nastroszył pióra, czujnie obserwując swojego rozmownego towarzysza.
Ty, ty, ty... nie za odważny się zrobiłeś?
O ile spojrzenie harpii można nazwać kpiącym, teraz właśnie takie było. Pacnięty łapą po raz kolejny wydał z siebie dziwny dźwięk. Najwyraźniej teraz to on był tym oburzonym. Gdyby miał taką możliwość, uniósłby pewnie wysoko brwi do góry, ale niestety w tej formie mimika twarzy była dość ograniczona. Dlatego jedynie przekrzywił łeb, wbijając intensywne spojrzenie w lisa. Na sam "uścisk" nie zareagował agresywnie, ale większy nacisk ewidentnie mu się nie spodobał, bo nagle wzniósł głośny raban i zaczął uderzać skrzydłami do przodu.
Gdzie się pchasz z tymi łapami. Komunikat był chyba dostatecznie czytelny.
Harpia ponownie wzbiła się w niebo, tym razem dosyć niezdarnie i zostawiła na ziemi parę piór. Nie odleciał daleko, po prostu "przeskoczył" na drugą stronę, by znaleźć się za lisem. Kusiło go, by po prostu na nim wylądować, ale z racji ważenia piętnastu kilogramów podarował sobie ten pomysł, nie chcąc go przypadkiem jeszcze bardziej spłoszyć.
Ponownie złożył skrzydła i zerknął na puszysty ogon Kesila. Kuszące, ale kolejne dziabnięcie wywoła pewnie kolejny atak oburzenia. Najwyraźniej dobrali się jak w korcu maku.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Z pewnością lisek ma znacznie przyjemniejszą aparycję aniżeli gigantyczne mrówki. A przynajmniej do momentu, kiedy posiada na sobie sierść. Gdyby nagle wyłysiał, zapewne straszyłby mocniej niż owady: wąski tors na tyczkowatych łapach, powleczony w bladą skórę. Nijak nie zachęca, jeśli doda się najeżony ostrymi zębami pysk.
Miałby potencjał stać się materiałem na koszmary. O ile przestałby być taką cynamonową bułą, która każdemu stara się pomóc, zaś w obliczu zagrożenia przeistacza się w mistrza taktycznych odwrotów.
Można rzec, że oburzenie co chwila zmienia właściciela. Przeskoczyło z ptaka na lisa i znów wróciło do pierwotnego, pierzastego posiadacza. Kesil nie przejął się tym wzrokiem (po prawdzie miał wrażenie, że ptaki zawsze tak wyglądają... Jakby chciały wydziobać ci oczy, a potem zjeść mózg), lecz nagły zryw i machanie skrzydłami skutecznie go zniechęciły do jakiejkolwiek dalszej interakcji. Pisnął, spiął się i odskoczył od wymordowanego. A potem znów skoczył, gdy Chris wylądował za nim. Robiło się nieprzyjemnie i lis zapragnął zakończyć to spotkanie w miarę możliwości szybko.
Podszedł do miejsca, gdzie harpia wcześniej siedziała i obwąchał uważnie zgubione pióra. W zamyśleniu przez parę chwil nie zwracał uwagi, gdzie ma ogon, majtając końcówką przed dziobem Pudla. Doprawdy, ta kita kiedyś sprowadzi na niego nieszczęście.
Ostrożnie zebrał w zęby pióra, starając się ani ich nie zniszczyć, ani nie zaślinić. Złapał zatem za dudki i uniósł łeb, spoglądając, czy ptaszyszko nie odleciało w razie. Ani nie zamierza atakować. Kisiel naprawdę wolałby zakończyć tę przygodę pokojowo-
Podszedł do harpii, kładąc uszy po sobie w przestrachu przed stworem. Nie do końca wierzył, by ptak pojął, co ten gest znaczy, jednak był to niekontrolowany odruch lisa. Boisz się, więc kładź uszy. Zniżył się także na łapach, spinając i wyciągając przed siebie pysk. Otworzył go, pozwalając, aby pióra spadły na ziemię przed łapami Chrisa. Zaraz po tym mutant cofnął się parę kroków. Łudził się, że ta odrobina sierści i pierza zadowoli harpię. Spróbował oddalić się niespiesznie.
To nie tak, że ucieka...! No dobrze, najzwyczajniej w świecie bierze nogi za pas, bo obawia się, że wkurzony ptak wbije mu pazury w pierś. Zaś życie z dodatkowymi dziurami w płucach nie należy do najprzyjemniejszych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Taktyczny odwrót był ulubioną metodą Chrisa na zakończenie nieprzyjemnego momentu, a przynajmniej podczas przebywania w ludzkiej postaci. A z reguły wolał być człowiekiem, niż ptakiem, chociaż to zapewne stanowiło kwestię przyzwyczajenia oraz rachunku zysków i strat.
Teraz jednak najwyraźniej sytuacja była patowa. Obydwaj sobie nie ufali, co utrudniało im porozumiewanie się w bardziej ambitnym stopniu. Chris nie chciał poczuć lisich kłów na gardle, a Kesil szponów wbijających się w ciało, przez co krążyli wokół siebie pomimo tego, że żaden z nich nie miał zamiaru pożreć tego drugiego w ramach obiadu. Co za pech.
Żeby nie wystraszyć bardziej lisiego towarzysza harpia zostawiła w spokoju jego ogon, ignorując tą jakże silną pokusę ułatwienia sobie zadania. Tutaj potrzeba było cierpliwości i subtelności, chociaż to drugie zdecydowanie nie było jego specjalnością, w szczególności w tej postaci. Ponadto na ziemi brakowało mu płynności ruchu, przez co czuł się niewygodnie, a to również utrudniało mu uprzejme zachowywanie się.
Wracając do meritum; Chris wbił spojrzenie ptasich oczu w lisa, czujnie obserwując jego kolejne ruchy. Cały czas był przygotowany do wzbicia się w powietrze, w razie ewentualnej zmiany nastawienia drugiego drapieżnika. Chwilowo jednak wszystko nazywało na to, że oboje chcą to spotkanie zakończyć w miarę pokojowo, więc z pewnych wahaniem rozluźnił się i spokojniej kontrolował poczynania przypadkowego towarzysza.
Co prawda niewielkie kłębki sierści i piór nie były specjalnie ambitną zdobyczą dnia dzisiejszego, ale po dłuższym namyśle Pudel doszedł do wniosku, że nie warto bardziej stresować drugiego stworzenia. Chwycił w dziób dzisiejszą nagrodę za trud i starania, a następnie machnął parę razy skrzydłami, by odbić się od ziemi. Jeszcze przez chwilę, z bezpiecznej odległości, patrzył jeszcze na lisa, z żalem myśląc nad ilością straconego futra.
Trzeba było go upolować.
Z drugiej jednak strony, nie odczuwał ani głodu, ani takiej potrzeby, by próbować pozbawić Kesila życia. Poza tym... za wysokie progi, jak na jego nogi. Wolał drobniejsze i łatwiejsze do upolowania ofiary, poza tym zysk również byłby znacznie mniejszy przez ilość włożonej energii w złapanie samca. Zresztą, zachowanie lisa go ciekawiło, przez krwiożercze myśli odnośnie wymordowanego nie bardzo miały ochotę składać mu wizytę. Generalnie, niespecjalnie przepadał za przemocą.
Dlatego też po paru minutach zmienił kierunek lotu, spokojnie wracając w stronę siedziby, ale to jeszcze nie był koniec. Miał zamiar nawiedzić tego lisa ponownie, dopóki nie zdobędzie większej ilości futra. Koniec kropka.

-----------
Parę dni później

Bystry wzrok harpii ponownie przeczesywał ziemię. Po kilku dniach intensywnej pracy w kryjówce Chris znalazł w końcu trochę czasu na wyrwanie się i zrealizowanie swojego pierwotnego założenia odnośnie zdobycia lisiego włosa. Zresztą, ptasie pióra również był w stanie zaakceptować, sam nie miał ich aż tyle, by wypchać poduszki. A szkoda. Znacznie ułatwiłoby mu to życie. Niestety, jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego, chociaż...
Uważne ślepia wymordowanego po raz kolejny dostrzegły pewną lisią sylwetkę. Pudel wydał z siebie głośny dźwięk, będący pewną formą powitania i zniżył nieco lot, manewrując pomiędzy niektórymi drzewami, by ponownie znaleźć się blisko Kesila.
Witam ponownie.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Lubił lasy. Głównie dlatego, że drzewa zwykle są tak duże, by był w stanie uciec na gałąź w nadziei, że zęby przeciwnika go nie dopadną. Czuł się bezpieczniej mając jakąkolwiek rzecz - skałę, budynek, słup, pniak - odpowiednio okazałą, by mogła służyć mu za ściankę wspinaczkową. Kilka metrów nad ziemią komfort egzystencji rośnie. Możesz wypatrzeć więcej, a i mniejsza szansa, że ktokolwiek cię zauważy. Gro podróżników nie spogląda nawet do góry, przejmując się tym, co bliżej - pułapkami oraz skrytymi między zbrązowiałą trawą jadowitymi mutantami.
Póki co jednak lis wykorzystywał inną właściwość gałęzi - były ostre oraz cóż, rozgałęzione, a kora na nich szorstka. Sprawiały się zatem doskonale w roli prowizorycznej szczotki i drapaka.
Z daleka mógł wyglądać jak jasna wstążka, rzucona na czerń martwych drzew. Oplątany wokół gałęzi i konarów, ocierał się o nie, starając przyspieszyć naturalny proces wypadania starej, zimowej sierści. Oczywiście, mógł użyć w tym celu języka, wszak pośrednio do tego celu matka natura wyposażyła wszelkie futerkowce w szorstkie ozorki. Jednak nikt nie pomyślał o tym, że biedny Kesil ma w sobie tyle z człowieka, by myśl o łykaniu własnych włosów w ilościach hurtowych wywoływała weń obrzydzenie oraz brak apetytu.
Musiał więc uciekać się do innych, bardziej kreatywnych rozwiązań. Z tego względu zajmowana przez lisa połowa martwego drzewa zdawała się odżywać na nowo - wszystko na sprawą mniejszych oraz większych kępek sierści, które zaczepione o ostrą korę imitowały bazie kotki.
Zapewne kontynuowałby samozaspokajanie się poprzez drapanie swędzącej skóry i wyczesywanie kłaków, gdyby nie głośny skrzek. Wyprostował się nieco, wchodząc przednimi łapami na konar wyżej. Taak... Nie przemyślał ataku z powietrza. Położył uszy po sobie i przeanalizował swoją sytuację. Niby otaczają go gałęzie, więc ptaszysko nie powinno dać rady przeprowadzić gwałtownego ataku z zaskoczenia. Przede wszystkim, co to za polowanie w którym informujesz ofiarę o swoim aktualnym położeniu?
Chyba, że nie chcesz atakować. Uniósł ponownie uszy, stawiając je na sztorc i zadzierając łeb. Harpia wyglądała znajomo. Jaka jest szansa, że Kesil ma szczęście i to ta sama nie-bojowa ptaszyna, co kilka dni temu? Miał nadzieję, że przy poprzednim spotkaniu nie wykorzystał całego swojego zapasu farta i teraz także los się uśmiechnie. Postanowił zaryzykować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Większość stworzeń była zbyt skoncentrowana na zaroślach i przyziemnych sprawach, zapominając o regularnym zerkaniu w górę. Działało to rzecz jasna na korzyść Chrisa, a przynajmniej w większości przypadków. Teoretycznie nie było to specjalnie honorowe zachowanie, ale cóż... kto by zwracał uwagę na taką drobnostkę, w końcu pewnych instynktów nie da się z siebie całkowicie wykorzenić.
Harpia wydała z siebie kolejny dziwny odgłos, w którym wibrowała przyjazna nuta. Pudel zakręcił koło wokół lisa, po czym wylądował na sąsiedniej gałęzi, w skupieniu obserwując swojego dawcę futra. Miał nadzieję, że dzisiejszego dnia pójdzie im to sprawniej, chociaż teoretycznie któreś z nich powinno najpierw wykonać pierwszy krok. Choć zawsze można było powiedzieć, że Chris nie zaatakował, natomiast lis nie uciekał, więc zawsze był to jakiś postęp. Zamiast tego pachnął parę razy skrzydłami, wzbijając w powietrze parę pojedynczych włosów wymordowanego. Nie był aż tak zdesperowany, by latać za tymi paroma kłaczkami, ale w końcu w jego ślepia rzuciły się większe kępki pozostałe na korze.
Grzecznie wzbił się do góry tylko po to, by po chwili szpony wbić w twardą korę i rozpocząć żmudny proces wydziobywania futra. Był dość wybredny, w końcu poduszka sama z siebie się nie zrobi, ale nie miał ochoty na kawałki drewna w niej. W końcu robił to dla własnego komfortu, więc bezsensownym byłoby nieprzyłożenie się do tego. Niestety, zebrana ilość była zdecydowanie za mała, dlatego ponownie skierował łeb w stronę nieszczęsnego, zmutowanego lisa. Przekrzywił go, wbijając teraz naprawdę intensywne spojrzenie w bujny ogon drapieżnika. Ponownie wydał z siebie jakiś wysoki dźwięk i zaczął powoli przybierać łapami, by zbliżyć się w końcu to Kesila.
Tylko się teraz nie ruszaj.
I tak było mu ciężko z chodzeniem. Miał też nadzieję, że tym razem lis nie wpadnie w żadną panikę. Tudzież dziwny pomysł z przewracaniem go, bo to ewidentnie nie było komfortowe.
No. Bądź grzecznym lisem.
Gadanie do siebie samego zawsze było w modzie.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach