Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next

Go down

Pisanie 15.11.16 15:27  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Jeśli kobiecie udało się bez zbędnych przeszkód i żadnych konsekwencji wyciągnąć kartkę, Jekyll wypuścił w końcu z uścisku Hyde'a. Głuchy łoskot zasugerował, że pozbawione tchnienia ciało pianisty skonfrontowało się z ziemią, a sam Dr poczuł ulgę. Bądź co bądź różnica w ich wadze była znacząca i znacznie go obciążyła. Dłonie na powrót zacisnął w pięści i wcisnął je do kieszeni. Pytanie o treść zapisanej na kartce (gdyby takowa na niej się znalazła) nie padło z ust lekarza. Nie zależało mu w końcu na samym rozstrzygnięciu zagadki i czerpaniu z tego tytułu ewentualnych profitów. Chciał wrócić do normalności i swoich eksperymentów, a nota mogła to umożliwić, choć pewność, że znalazła się w dobrych rękach z sekundy na sekundę go opuszczała. Ten stan rzeczy nie zmieniłby się niezależnie od tego, kto sięgnąłby po ten świstek papieru. Mógł ufać jedynie samemu sobie i... medycynie.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 23:05  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Ludomiła czuła się naprawdę zmęczona.
Może to kwestia ciemności? Klimatu całej scenerii, która swoim wyrazem przywodziła tylko brutalne wspomnienia niespokojnego umysłu. To cela w której dusze miały wieńczyć swój żywot. Jakże odnaleźć nadzieje będąc zakutym w łańcuchy swojego serca?
Pręt który trzymała w dłoni był symbolem. Ten udekorowany jej juchą, zimny, nikomu niepotrzebny relikt przeszłości, przypominał jej coś. Być może czuła się już zmęczona swoim monotematycznym żywotem? Ile mogła uciekać od tego co było. Jak mogła zapomnieć o tym co było.
Czyżby zmęczenie było wynikiem tych wszystkich błędnych decyzji życiowych?
Nope.
To tylko wynik krwawienia.

Zmarszczyła brwi, dopiero teraz przyglądając się swojej ranie. Czy była na tyle poważna by odebrać kolor na twarzy Ludy? Czyżby ta pomyłka miała kosztować ją jej życie. Straciła już większość swojej spódnicy, wiec tym razem spróbowała oderwać fragment materiału z ramienia, by użyć go do założenia ucisku na zranioną rękę.
Szkoda, że jedną ręką to można kury macać.
Możliwe, że śmierć była jej po prostu pisana. Ao wie lepiej co musi się stać. Jej serce nie mogło się lękać czując w działaniu plan pana. Zaś sama Ludomiła nie mogła przecież zajmować innych swoją marną osobą. Powinna się pogodzić z losem.
Co nie zmienia faktu, że na myśl o końcu jej serce zabiło boleśnie. Przez tą przerażoną świadomość, że może nie doczekać odpowiedzi na to jedyne pytanie które trzymało ją do tej pory przy życiu...

Żałowała Maddie, zwłaszcza teraz kiedy inna ofiara zmarła za pozostałych. Sam strach jak i cierpienie dziewczyny miały pozostać bezcelowe. Prorokini nie czekała w końcu na Krzyżowca swojego kościoła, zdążyła sama na jakiś sposób wypełnić boską wolę. Ludy to nie dziwiło, był to w końcu kolejny powód by jeszcze bardziej szanować Echotale. Czy powinna jednak zakończyć żywot tego dziecka?
Owszem, powinna.
Czy to zrobiła?
Nie. Jeżeli pozostała w tym dziecku wola życia, powinno żyć. Nie było w tym momencie Prorokini potrzebne... lecz mogło być ważne dla przetrwania później. Nie dano jej rozkazu na zabicie, więc nie czuła potrzeby go wykonywać.
Nawet jeśli miałoby się to na niej zemścić.

Były jednak ważniejsze wydarzenia niż dylematy nad zmęczeniem samej kobiety. Pojawiły się posągi.
Pojawił się też zdrajca.

Jego tożsamość była szokiem. W perspektywie Ludomiły czas się zatrzymał. Jej serce zamarło, zaś oczy zaszkliły się łzami niedowierzania. Wstała z Maddie bez słowa.
Jak to.
JAK TO.

Jej biedny umysł przez moment nie mógł pojąć tej przeraźliwej wieści. Banshee? Osoba którą tak bardzo szanowała, którą była dla niej kolejną podwaliną prawdy i porządku? On, śmiał zdradzić swojego Proroka?
Zacisnęła pręt mocniej w swojej dłoni i chodem lunatyka, z szeroko otwartymi oczami zbliżała się do Uzdrowiciela.
Nawet nie była świadoma, że zamierzała rozwalić mu czaszkę tym łomem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 23:22  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Życie bywało okrutne. Dlatego też w życiu pojawiały się takie sytuacje, w których nawet anioły musiały walczyć o przetrwanie. Nie uśmiechało mu się to, jednak tak długo, jak miał powód do życia, tak długo wypadało się go trzymać. Dlatego też niesprawiedliwe zasady nie mogły zostać użyte przeciwko niemu. Nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek z względnie agresywnymi intencjami zbliżył się do jego osoby. To by było bardzo okrutne i ryzykowne, dlatego tak nie mogło się stać. Toteż jeśli jakiś religijny fanatyk*, czy ktoś z ofiarnego kółka różańcowego spróbowałby podejść w jego otoczenie, wtedy najprawdopodobniej skondensowałby swoje lodowe zdolności, coby zmienić kogoś w lodową bryłkę. Przynajmniej tak do szyi, coby ten ktoś oddychał, ale nie mógł zbytnio się ruszać. Wszystko po to, aby nie musiał za bardzo kombinować, czy też cierpieć katusze, jak wcześniejszy nieszczęśnik. Poza tym... przyglądałby się tym okultystycznym obrządkom z sercem, bądź bez niego. Tak. Poza tym trzyma stosowny dystans względem każdego.


*w tym to głównie chodzi o Sleipniry, Ludmiły, czy Echo, czy ogółem tych, co głosili potrzebę ofiary i zabicia kogoś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 23:26  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
W sumie to stoi i wytrzeszcza ślepia w demona, którego właśnie karmią sercem. Nic poza tym nie robi coby nie zostać sprętowany, skopany, pocięty skalpelem czy też zamieniony w lodową bryłę. Upewnił się też na wszelki wypadek czy krew na jego ranie już skrzepła i zatamowała krwawienie, tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 23:33  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Przestał czuć się jak umierający. Zatem jednak... Jednak pomogło. Co było zaskakujące, ale moc Ao naprawdę uzdrowiła Kesila.
Może nie przesadzajmy... Zapewne kolejny opatrunek w końcu zatamował krwawienie. Lis westchnął, by dotlenić mózg i wstał ostrożnie. Nie do końca wiedział, co robić. Jednak dostrzegł, że kobieta, jaka wcześniej mu pomogła, sama teraz krwawi. Czy to pora, by się odwdzięczyć? Podszedł do Aoistki - Ludomiła, chyba tak jej na imię było? - by pomóc starszej kobiecie założyć opatrunek. Dodatkowo urwał i tak naderwany rękaw płaszcza i spróbował zrobić opaskę uciskową. Może niezbyt mocno, jednak co trzy ręce, to nie jedna. A razem mają cztery. Zatem statystycznie po dwie.
Uśmiechnął się do niej lekko, ale nie przeszkadzał dalej. Chyba mają poważny konflikt. Bardziej prywatny niż ta cała, chora gra. Odsunął się i spróbował znaleźć sobie jakieś miejsce. Coś do zrobienia. Miał teraz motywację do działania, acz mało pomysłów na akcje.
Serce w paszczy Bestii, ktoś wcześniej chciał czaszkę wkładać. Wpadł na irracjonalny pomysł, ale co mu szkodzi wprowadzić go w życie? Podszedł do ciała Hyde'a i spróbował nabrać jeszcze z niego trochę krwi, jeśli zostało. Chciał przenieść ją i skropić paszczę demona będącego naprzeciwko ściany z napisem. Jeśli mu się nie udało, spróbował wydusić nieco własnej z opatrunków. Wszak i tak są przesiąknięte juchą, która do ciała już nie wróci. A szkoda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 0:37  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów

Echotale zabrała kartkę z wnętrza paszczy. Nic się nie stało.
Banshee dopadł ciała Hyde'a i z wprawą właściwą uzdrowicielowi, wypruł serce z jego klatki piersiowej. Sztuczny masaż serca być może przyniósł skutek, bowiem gdy tylko włożył je do paszczy demona i cofnął rękę, ta zamknęła się z kamiennym hukiem.
Starania Kesila w opatrzeniu Ludomiły odniosły jakiś skutek. Rana nie krwawiła tak mocno.
Za to pokrwawienie posągu demona nie spowodowało żadnej reakcji.
Ludomiła zbliżyła się na odległość 2 metrów od Banshee (który wciąż stoi obok Bella)
Usłyszeliście dwa uderzenia dzwonu

--------------------------------------------------------------------
Trochę pobawiłem się z chronologią, bo ignorowanie Banshee przez Jekylla wprowadziło zamieszanie. Jak chcecie, możecie mnie ukamienować.
Notabene, jeśli jeszcze raz zobaczę, że ktoś ignoruje innego usera w poście, to zabijam postać natychmiast.

Zamknięta paszcza demona to ta po lewej stronie od wejścia.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 13:50  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Na towarzyszach swych nie polegaj
Bo gdy kogoś ufnością obdarzysz
Ostatni w życiu raz się sparzysz.

"Słudzy Ao nigdy nie zwątpią w swoją misję przy tak nędznej groźbie jak śmierć w męczarniach. Zwłaszcza gdy niedaleko nich są wybitne jednostki pokroju Prorokini czy Uzdrowiciela. Jakżeby mogła w nich zwątpić? Jakżeby mogła ich zdradzić? Śmieszne. "
Śmieszne?
Komiczne! Zabawne! Wymyślne!
Jakże to... jakże to...
To nie miało sensu.
Nie mogło go mieć. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. NIE.

Dlaczego? Mamrotała bezgłośnie te jedno słowo niczym szaleniec wołający o ratunek. Zbliżając się do Uzdrowiciela czuła, że traci grunt pod stopami. Nic nie miało już sensu. Tak ciężko jej było widzieć twarz, kiedy cały świat rozmazywał się przed oczami. Tak ciężko było myśleć, kiedy umysł krzyczał z dezorientacji.
Zranione lisy poświęcały materiał na kogoś takiego jak ona. Wielkie i szlachetne jednostki wbijały nóż w plecy żywym cudom.
To nie mogło być realne. Absurd. Kłamstwo. Ułuda.
Tak bardzo chciała wierzyć, że źle usłyszała, że Prorokini mówiła te słowa odnośnie kogoś innego.
Niestety nie miała nawet możliwości się mylić. Zdołała wcześniej dostrzec jej wzrok. Nie było mowy o pomyłce. Nie było szans na żywą nadzieje. Ludomiła była stracona, bo i jej bezgraniczna wiara została stracona.
-Dlaczego - Mówiła ni to do niego, ni to do siebie - Jakże mogłeś zdradzić swego Proroka. Dlaczego łakniesz śmierci żywego głosu Ao między ludźmi?! Czy nie powiedziała ona o swej słabości? O swoim zakazie?!

Jej głos się łamał. Łamał niczym serce które nie czuło tak wielkiego cierpienia od... dawien dawna, od czasów gdy czuła się człowiekiem. Miała wrażenie, że dostała zawału. Nie pamiętała już o swoim własnym zakazie, uciekło z jej głowy zagrożenie wszystkich tu obecnych. Nie miało to znaczenia. Nie dbała o to.
-Jakże to tak. Czy jesteś w stanie spojrzeć w oczy swemu prorokowi? Zdradziłeś... zgubiłeś! - Uchwyciła swoimi rękoma głowę, nie wiedząc sama co począć. Jakże ocalić lud Ao. Jakże doprowadzić do szczęśliwego zakończenia - To miejsce to wytwór aniołów. Tylko one mogły wytworzyć takie zepsucie. Lecz wciąż... dlaczego to ty musiałeś poddać się wpływowi demonów?

Była rozdarta.
Tylko Ao mógł mieć znaczenie. Każdy Aoista powinien tak czuć.
Lecz czy on mógłby być w stanie wybrać na swój lud ludzi którzy bardziej dbali o własne życie niż o jego głos? Była zdezorientowana, roztrzęsiona, otumaniona.
Świat ucichł. Został jej tylko pręt w dłoniach i widok Banshee który wywoływał tak wiele sprzecznych odczuć.
Szacunek i pogardę. Zachwyt i obrzydzenie. Nadzieje i rozpacz.
Stanęła na odległości tych dwóch metrów, nie wiedząc co ze sobą uczynić. Przycisnęła z całej siły zabandażowaną ranę, aby móc poczuć ból, aby pomógłby on jej się uwolnić z tego chaosu emocji.
Czystki w Kościele nie były niczym obcym. Zmiana proroka odbywała się już niegdyś przecież na jej oczach.
Dlaczego więc tak ją to oburzało.
Dlaczego poczuła się jakby to ją zdradzono. Jakby znowu chciano coś jej odebrać.
Skąd tyle bólu na jej twarzy?
- Oddaj swą duszę Ao, nim kompletnie ją zbrukasz.
Uczyniła krok i jeżeli była w stanie, zamachnęła się prętem w kierunku Banshee....
Jeżeli nie, to pewnie pręt i tak już jej dawno wypadł z dłoni.



/edit: Edytowane aby pisać więcej na temat zdrady <3


Ostatnio zmieniony przez Ludomiła dnia 16.11.16 22:40, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 18:17  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Tym razem krew nie pomogła. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Robiło się nieciekawie. Odsunął się kawałek od rzeźby i zwrócił uwagę na leżącą na posadzce dziewczynkę. Podszedł do niej, uznając, że Maddie również należy się odrobina uwagi. Ostrożnie przyklęknął przy dziewczynce, patrząc nań z lekkim zmartwieniem i troską.
- Wszystko dobrze? - Spytał, pochylając się i patrząc jej w oczy, potem na brzuch i ręce, sprawdzając stan jej ciała. Spróbować położyć dłoń na jej przedramieniu. Jeśli mu pozwoliła, ujął ją za nadgarstek i trzymał, prowizorycznie, by sprawdzić tętno. Zaraz po tym schylił się mocniej, by spróbować gwałtownie wbić jej zęby w szyję.

To było podłe. Niemniej jednak, tak właśnie całe życie zdobywał pożywienie. Podstępem, zasadzką, kłamstwem czy kradzieżą. Nie miał teraz ani czasu, ani sił, by się szarpać. Chciał stworzył iluzję troski o Maddie, by potem z zaskoczenia zakończyć jej życie. Liczył na to, że długie, lisie kły przebiją tętnice albo tchawicę i dziewczynka nie będzie mieć, jak się obronić.
Naprawdę był podły. Chciał jednak przeżyć, a dzwon bił coraz krócej. Wkrótce skończy się im czas i wszyscy umrą. Jeśli trzeba zdobyć trzy serca, nie ma wyjścia, nawet i Kesil musi przyłożyć łapę do wspólnego morderstwa. Inaczej uznają go za bezużytecznego i zabiją jako następnego.
Niezależnie od tego, czy mu się udało ją ugryźć, czy nie, spróbował chwycić za drugą rękę, by przytrzymać obie. Nie posiada noża czy nawet kawałka szkła. Jedyne, co ma, to własne zęby i w danym momencie cieszył się, że są tak samo ostre w zwierzęcej i ludzkiej formie. Spróbował wygryźć drogę do serca. Zapewne zacząłby pod mostkiem i potem próbował sięgnąć ręką pod żebrami, gdyby udało mu się zrobić dostatecznie duży otwór. Szkoda, że nie ma pyska... Byłoby łatwiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 18:39  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Osunęła się po ścianie kryjąc twarz w dłoniach. Miała dość, nadzwyczajniej w świecie dość.
Nie słuchała już nawet Ludomiły, nie słuchała Kesila. Wszyscy przestali być w tym momencie ważni.
- Ja wiem... Ja wiem, że to serca. Tylko ich ofiarą nas uratuje.- Wyszeptała rozpaczliwie, opuszczając głowę tak aby jej czoło spoczęło wsparte na kolanach. Nie widziała żadnej możliwości aby przetrwać, z drugiej strony byli już tak blisko
Jedno serce można było wyrwać tej Desperatce, ale drugie?
- Błogosławiona nic, która pochłonie nasze życia.

/bez kolorów. Edytne jak będę w domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 20:40  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Był z siebie dumny. Gdy paszcza się zamknęła, to uśmiechnął się lekko do samego siebie. Jego szczęście nie trwało jednak długo. Jak na wymordowanego miał wyczulony słuch. Doświadczenie nauczyło go również tego, żeby to właśnie słuchowi ufać i do niego przykładać największą uwagę. Gdy Aoistka do niego podeszła, to nie zaskoczyła go. Był szybki, odebrał właściwe wyszkolenie w swojej przeszłości, gdy był istną maszynką do zabijania. Zaświeciła mu się czerwona lampka. A więc to tak, mają zamiar go zamordować. Czyżby nie wiedzieli, że wybierają się na misję samobójczą, bo on nie da się zamordować, jeśli sam nie będzie tego chciał?
Doświadczenie i umiejętności sprawiły, że jeśli Ludomiła, zaatakuje Banshee, ten robi unik i jeśli może, to próbuje wbić nóż, który cały czas ma w ręce w brzuch kobiety.


Ostatnio zmieniony przez Banshee dnia 16.11.16 20:46, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 20:45  •   Ucieczka z domu koszmarów - Page 12 Empty Re: Ucieczka z domu koszmarów
Z początku spróbował się cofnąć. Chciał uniknąć jakiegokolwiek zamieszania, czy rozlewu krwi, toteż spróbował się oddalić od fanatyczki z prętem tak, aby nie zbliżyć się do żadnej, innej osoby. Wszystko z powodu tych głupich zasad. Oczywiście nie zawsze można liczyć na dogodne warunki, toteż jeśli ta obrałaby za cel Beletha, ten spróbowałby się bronić wcześniej wspominanym niejednokrotnie zamrożeniem kobiety w lodzie tak, coby mogła oddychać. Ot zwyczajne unieruchomienie poprzez skucie lodem. To samo zresztą tyczyło się wszelkich, agresywnych, czy nader podejrzanych osób. Nie mógł ryzykować takiego kontaktu, a pewne zasady musiały zostać zachowane. Nie podobało mu się to wszystko, jednak liczył, że wszelkie bójki, czy mordęgi ominą go łukiem wystarczająco szerokim, coby sobie nie splamił rąk cudzą krwią. Jeszcze by tego brakowało, żeby jako anielski byt zbrukał się tak podłym występkiem, jak zabicie człowieka. Zostało tylko liczyć na to, że jakoś wykonają zadanie, w którym nie miał za bardzo jak pomóc, ani sprawdzić, czy być może rzeczywiście dłoń lub ręka nieboszczka by wystarczyły jako krwawe zadość uczynienie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach