Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 06.09.18 22:17  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Poprawiła się lekko na krześle, czując jak alkohol nieśmiało zaczyna wrzeć w jej żyłach. Nie uderzył jej do głowy, nie, zdecydowanie jeszcze nie, ale z pewnością jeżeli dalej pozwoli sobie na alkoholowe harce, to mogło się to dla niej źle skończyć. Dlatego też postanowiła zwolnić, choć na jej policzkach pojawiły się już kraśniejące rumieńce, a humor zaczął dopisywać.
- Raczej nie. Prędzej postrzeliłabym członka swojego zespołu, niż trafiła w cel. - zaśmiała się na słowa odnośnie snajperki. Niestety, ale cela to ona nigdy nie miała. Nawet w szkole, kiedy na zajęcia z wychowania fizycznego grała z innymi dziewczynami w koszykówkę, to właściwie nigdy nie trafiała do kosza. Nawet kiedy Ruu usilnie starał się ją nauczyć. A skoro kapitan drużyny koszykarskiej nie podołał, to już chyba nikt nie był w stanie temu zaradzić.
- Ale ma pan stabilną pracę, więc to też jakiś plus. Chociaż jak mam być szczera, to nie mogłabym pracować w takiej rutynie. Żeby każdy dzień przynosił ze sobą to samo. Zapewne szybko zaczęłabym się nudzić. - dodała lekko wzruszając ramionami. Dlatego też weterynaria była taka niesamowita, bo każdego dnia niosła ze sobą coś innego, nowego. Poruszyła leniwie trunkiem w swojej szklance, po czym go dopiła, czując jak słodycz rozgrzewa ją od środka. Ile to minęło, kiedy ostatni raz piła?
Swoją drogą, gdyby była o wiele bardziej ogarnięta, zapewne już dawno połapałby się w niecnych zamiarach mężczyzny. Ale była na tyle roztrzepana, że nawet nie zorientowała się, że jest wyrywana tanimi podrywami rodem z pisemek dla samotnych kobiet. Odwróciła głowę, spoglądając mu w oczy w zastanowieniu, sprawiając wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie dobrać odpowiednich słów. Instynktownie przechyliła się nieco bliżej mężczyzny, a wtedy...
Wyprostowała się gwałtownie, kiedy do jej uszu doszedł gwar zamieszania. Nie trwało zbyt długo, kiedy odnalazła centrum poruszenia. I wtedy w jej oczach pojawiły się dwa błyski ekscytacji. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy to możliwe, żeby miała AŻ takie szczęście?
- Heihachirou Seiji. - wymamrotała rozmarzonym tonem, po czym pospiesznie spojrzała na swojego towarzysza.
- Pan wybaczy, ja za chwilę wrócę! - powiedziała do niego, podnosząc się z krzesła i ruszając w stronę czerwonowłosej kobiety. Minęła zaledwie sekunda kiedy zorientowała się, że kobieta jest zaczepiana przez natrętnego mężczyznę. Adorator? A może fan? A może omójbożestalker?!
- Pani Heihachirou Seiji! - powiedziała głośniej, na bezczelnego wciskając się między nią a mężczyznę, łapiąc kobietę za dłoń, sparklując z oczu.
- To zaszczyt panią poznać! Jestem pani fanką. Kocham pani teksty na blogu! - zaćwiergotała radośnie jak poranny ptaszek.
-H-hej...
- Hm? - odwróciła się tylko na krótką chwilę, by spojrzeć na irytującego mężczyznę, po czym zignorowała go, ponownie skupiając się na kobiecie.
- Pani pozwoli do nas. Mogę zrobić sobie z panią zdjęcie? - zapytała łapiąc ją mocniej za dłoń i ciągnąc do swojego stolika.
- Proszę pana, to Heihachirou Seiji. Najwspanialsza pisarka tego miasta. - przedstawiła kobietę swojemu towarzyszowi z nieukrywaną dumą.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.18 13:07  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Ylva na pierwszy rzut oka, wydawała się być sympatyczną osobą. Dla Evandera rozmowa z nią była w pewien sposób odświeżająca. Na co dzień mając do czynienia z oficjalnymi zwrotami i żargonem, każda odmiana jest mile widziana. A ona była otwarta, nawiązywała kontakt, ciągnęła rozmowę. Czyli odpowiadało jej towarzystwo starszego mężczyzny. A to dobrze, bo swobodna atmosfera jest najważniejsza.
Zaśmiał się szczerze na jej komentarz, zakrywając usta dłonią. Jej śmiech brzmiał pięknie, mimo iż właśnie wypowiedziała niepochlebną uwagę na swój temat. Czyli ma też do siebie dystans i umie się z siebie śmiać - bardzo unikalna w dzisiejszych czasach cecha. A może po prostu Evander trafiał na samych nudziarzy?
- No cóż, to też może być czasami przydatne. Takie... całkowicie przypadkowe (chociaż świadome) powodowanie wypadków! - zaśmiał się, ironizując. Znaleźli wspólny język czyli pierwsze koty za płoty.
Praca nie była najlepszym tematem, mimo iż Evander był naprawdę dobrze ustawiony. Kiedy nadażała się okazja lubił się przechwalać, bo uważał się za człowieka wyjątkowo inteligentnego, uzdolnionego i cholernie przystojnego, a to przecież nie tak częsty zestaw. W tej chwili jednak miał ochotę wykręcić się z tego tematu. Mogli rozmawiać o wszystkim, ale przy kieliszku, gadka o pracy skłania do dziwnych refleksji. Wolał tego uniknąć.
- Rutyna to temat trudny, bowiem każdy inaczej ją postrzega. Faktycznie, moja praca jest stabilna i może wydawać się nudna, ale ja codziennie mam do czynienia z czym innym i traktuję to jako swoistą przygodę. Dzięki temu czerpię przyjemność z pracy. - wzruszył ramionami - Trzeba sobie jakoś radzić. Chociaż przyznam, że jeśli mam do wyboru pracę i spędzenie czasu w miłym towarzystwie, wybieram to drugie. - podniósł szklankę w niemym toaście.
Początkowo nie zwrócił uwagi na osobę która weszła do baru. Akurat upijał łyk ze swojego naczynia kiedy Ylva powiedziała na głos jakieś nazwisko. Odjął szklankę od ust i spojrzał na nią kątem oka. Wydawała się być... zaskoczona.
Nagle wstała, przeprosiła i skierowała się ku nowo przybyłej. Odwrócił się w stronę do której zmierzała, całkowicie zbity z tropu. Obserwował przez chwilę całą sytuację i gdy ognistowłosą ślicznotkę zaczął szarpać jakiś facet, Evander postanowił interweniować. Nawet nie po to, by się popisać. Po prostu z czystej, ludzkiej przyzwoitości. No i instynkt nakazał mu stanąć w obronie słabszych.
- Hej! - podszedł i stanął między kobietami a napastnikiem - Może grzeczniej? - zmarszczył brwi i posłał tamtemu wrogie spojrzenie - Drogie panie, przejdźcie proszę w głąb baru. - dodał nie patrząc na ślicznotki. Nie spuszczał wzroku z awanturującego się, uniósł brew oczekując odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.18 21:35  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Jej usta wygięły się w idealnie okrągłe „o”, powieki otworzyły wytrzeszczając dotychczas przymrużone w zastanowieniu (i oczekiwaniu?) oczy. Na krótki moment Seiji wyglądała jak kula do kręgli z prostymi jak miliardy strun włosami. Nie spodziewała się interwencji.
Jako ta, która pierwsza znajduje się na miejscu zdarzenia, miała na koncie całe setki — ba, może tysiące — sytuacji, w których ludzie odwracali wzrok. Po prostu udawali, że nie widzą. Nie słyszą. I że nie są częścią zamieszania. Odsuwali się pod ściany, wracali do nerwowych rozmów, nagle przeglądanie identyfikatora wydawało się o wiele ważniejsze niż cała reszta świata. Norma.
Jak powinna zareagować teraz, gdy jej dłonie otaczały się drobniejszymi rękoma, a w niewielką już przestrzeń między nią a oprawcą wciskał się mur w postaci młodej dziewczyny? Heihachiro udała zaskoczoną niespodziewanym widokiem nieznajomej, na krótki moment oddając jej rolę najgadatliwszej katarynki tego świata.
Zdążyła zresztą zamknąć usta, a potem lekko je rozchylić, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Nawet nie zarejestrowała w którym dokładnie momencie pojawił się jej Cel. Obejrzała się nieco przez ramię, rzucając spojrzenie spod gęstych rzęs. Stał tuż obok, skoncentrowany na nieswoim wrogu. Gdyby Seiji była zwykłą dziewczyną, pewnie oblałaby się żenująco intensywnym rumieńcem, który sięgnąłby uszu i czoła, i z całym swoim dziewiczym uwielbieniem czekałaby, aż przystojny-nieznajomy rozwiąże za nią sprawy.
Ale przecież nie była zwykłą dziewczyną.
— Może grzeczniej?
Słysząc subtelną groźbę wycelowała jadowicie zielone spojrzenie z powrotem prosto w awanturnika.
Właśnie. Minimum kultury przy-! — zaczęła, chętna do butnej przepychanki, ale dokładnie wtedy młoda „fanka” pociągnęła ją w tył, a Heihachiro, mimowolnie, uległa jej sile. Zdążyła jeszcze raz przemknąć analitycznym wzrokiem po profilu swojego obrońcy, a potem oddaliła się wraz z Ylvą w głąb pomieszczenia.
Nie musieliście tego robić — zaznaczyła, kiedy znalazły się już nieco dalej. Niedoszły podrywacz chwiał się na nogach, ale nie tracił na swojej „morderczej minie”, którą najwidoczniej próbował zamaskować braki w ogarnianiu rzeczywistości. Wycelował palcem w pierś Evandera Blackburna i próbując postukać nim w tors mężczyzny zmarszczył brwi tak mocno, że niemal zlały się w jedną.
— Ty chy-yba... sobe NIE wy-o — zacisnął usta, tłumiąc czknięcie — obrażasz skim dooszynienia masz!
Seiji odwróciła głowę, ale nadal wsłuchiwała się w scenkę. Miała cichą nadzieję, że wybawca da sobie radę. Załatwi to jak najszybciej, aby mogła...
Nie będzie mieć kłopotów? — skoncentrowała się na dziewczynie, krzyżując lekko ręce na piersi. — Twój towarzysz. Ten gość jest pijany jak mało kto.
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 21:18  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Nadal nie potrafiła uwierzyć w swoje szczęście.
TO-SIĘ-NIE-DZIEJE-NAPRAWDĘ!-OMG.
Wpatrywała się w kobietę jak w namalowany obrazek, dochodząc do wniosku, że w rzeczywistości jest o wiele piękniejsza niż na zdjęciach, jakie od czasu do czasu można było podziwiać na jej blogu, albo na przypadkowych stronach internetu. Właściwie to dzięki niej przez pewien okres swojego życia rozważała studiowanie dziennikarstwa, chcąc tam samo jak kobieta śledzić ludzi i pisać tak niesamowite artykuły. W ostateczności udała się na weterynarię, ale miłość do tekstów Heihachiro pozostała.
- Wiem, że nie, ale nie mogłam pozwolić, żeby tamten natręt się pani naprzykrzał. - posłała krótkie spojrzenie w stronę dwójki mężczyzn, którzy zaczęli ze sobą namiętnie oraz intensywnie rozmawiać. Co prawda nie przysłuchiwała się ich rozmowie, ale chcąc czy też nie, niektóre słowa, zwłaszcza te bełkotliwe, docierały do niej, co skutecznie przyciągało jej uwagę przez co stawała przy piekielnym dylemacie. Przyglądać się na swój sposób ciekawemu rozwojowi zdarzeń, czy w pełni oddać się rozmowie ze swoją idolką.
Argh. Te problemy. Jak żyć.
- Hm? Na pewno sobie poradzi. - machnęła ręką, może dość nieco lekkomyślnie, bo przecież to nie tak, że była blisko z Evanderem i że znała jego umiejętności, zwłaszcza w takich chwilach jak te. Z drugiej zaś strony należał do władzy, a tam chyba każdy przechodził odpowiednie szkolenie, prawda?
Możliwe też, że patrzyła na niego przez pryzmat Ruuki, który przechodził piekło w wojsku jako rekrut.
- Należy do władzy, więc chyba wie, co robi. Tak myślę. - dodała po chwili, niechętnie przenosząc swoje spojrzenie z twarz (jaka pięknaaaaaaa!) kobiety na mężczyzn.
A potem nastąpiła zupełna zmiana tematu, jakby na tę krótką chwilę zapomniała o tym, że lada moment może rozegrać się tutaj całkowite pobojowisko.
- Proszę zrobić sobie ze mną zdjęcie! - powtórzyła i nawet nie czekając na jej odpowiedź, czy to negatywną czy też pozytywną, porwała swój telefon i stanęło obok swojej idolki, nakierowując ekran na ich twarze. Uśmiechnęła się promiennie do ekranu i pstryknęła. Zapewne będzie to niezapomniana pamiątka, gdzie stoi z Seiji ramie w ramie, a w tle biedny, zataczający się pijaczek właśnie robił zamach pięścią, aby uderzyć w twarz drugiego mężczyznę.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.09.18 19:47  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Sytuacja powoli stawała się coraz to bardziej napięta. Evander nie przewidział takiego obrotu wydarzeń, ale byłby głupcem gdyby nie brał pod uwagę nieprzewidzianych zdarzeń. Zawsze należy spodziewać się niespodziewanego! Tego nauczył go ojciec i tę zasadę Blackburn wrył sobie w pamięć.
Spokojne spotkanie ze studentką przerodziło się w groźną okoliczność, bo kiedy ma się do czynienia z pijanym obywatelem, należy być ostrożnym. Brunet przyglądał się bełkotliwemu przybyszowi, oceniając szybko jego możliwości - stan upojenia, ewentualne ciągoty do walki. Nie podobało mu się to co widział. Facet stawiał się, naprzykrzał kobiecie za którą przylazł a teraz jeszcze pyskował do Evandera. Jakby nie bał się konsekwencji.
Drugą zasadą jaką wpoił synowi stary Blackburn, był szacunek do drugiej osoby i ostrożność w kontaktach interpersonalnych. "Nigdy nie wiadomo z kim masz do czynienia, dlatego póki go nie poznasz, utrzymuj dystans i bądź uprzejmy. Może ci się to opłacić." Naukowiec uśmiechnął się więc do pijanego kiedy ten zaczepił go, zadając pytanie, w połowie którego wytłumił czknięcie.
Evander zauważył kątem oka, że kobiety które odesłał na bok, przyglądają mu się. Nie sama Ylva, bo ta z błyskiem w oczach gapiła się na nowo przybyłą... Ale ta druga, o ognistym kolorze włosów. Cóż, ego mężczyzny spuchło do granic możliwości i poczuł się w obowiązku, by uratować damę z opresji. Przecież dodatkowo mógł się przy tym popisać, prawda? Nie musiał atakować, a przynajmniej nie przy pomocy rękoczynów. Wystarczyło umiejętnie poprowadzić rozmowę, zagiąć rozmówcę i w ten sposób wytłumić jego agresję.
Był też inny sposób, o wiele łatwiejszy. Znajdował się w tej chwili pod klapą marynarki Evandera, dyndał na metalowej przywieszce i ciążył za każdym razem, kiedy robiło się gorąco. Był, można by rzec, pierwszą ale i ostatnią deską ratunku albo ostateczną bronią, zależy jak na to spojrzeć.
Brunet nachylił się do pijanego i położył mu dłoń na ramieniu. Ruch ten był ryzykowny, ale Blackburn postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Wierzył, że uśmiech złagodzi wrogość mężczyzny.
- Nie mam pojęcia. - przyznał grzecznie - Ale może ja się przedstawię. - dodał i wolną ręką uchylił poły marynarki tak, by agresor zauważył legitymację S.SPEC. Na plakietce wielkości połowy kartki A5 widniało jego zdjęcie, nazwisko ze stosownymi tytułami i funkcja jaką pełnił. Evander dodatkowo postukał w plastik, chcąc dodatkowo zwrócić uwagę pijanego.
- Evander Blackburn, miło mi poznać. - wyszczerzył zęby - Będzie mi jeszcze milej, jeśli w tej chwili uspokoi się pan i grzecznie usiądzie, albo opuści to miejsce. Myślę, że obojgu wyjdzie nam to na korzyść. - przekrzywił nieco głowę - Nie chcemy problemów i interwencji służb, prawda?
Starał się mówić łagodnym głosem, bo już zwrócił jego uwagę. Początkowo uniósł się, by skupić go na sobie, ale teraz, gdy kobiety siedziały w bezpiecznej odległości a on stanowił swoisty mur, mógł odpuścić i starać się załatwić sprawę polubownie.
Zadzieranie z władzą nigdy nie kończyło się dobrze, a Evander we własnym mniemaniu był reprezentantem takowych. Nawet jeśli należał do S.SPEC'u jako Naukowiec, jego pozycja była wyższa niż szarego obywatela. Mógł więcej, ale czy musiał więcej? To się okaże i zależy to tylko od zachowania pijanego mężczyzny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.18 12:37  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Nie była do końca przekonana czy zostawiać sytuację w rękach Celu, zdecydowanie nie dlatego, że mógłby sobie nie poradzić. Seiji została zaprogramowana wedle ścisłych schematów i większość z nich odzywała się w najgorszych momentach życia — na przykład teraz. Ścisk w rękach. Zacięte spojrzenie wracające do dyskutujących mężczyzn mimo tego, że próbowała skoncentrować się na rozgadanej nastolatce. Wolała stanąć do walki. Zwyciężyć!
Kiedy ostatnim razem pozwoliła, by ktokolwiek przejął pałeczkę i uratował ją, gdy sama znajdowała się poza polem rażenia? Przymrużyła powieki. Nigdy. Aż do dzisiaj spała z otwartymi oczami i odpierała ataki, nierzadko wcześniej osobiście rozdrażniając uzbrojonych po zęby wrogów. Celowo. Bądź nie. Nie było jednak dnia, aby stukot jej obcasów nie śmignął przez jakąś uliczkę podczas szalonej ucieczki, w której nie obowiązywały żadne zasady.
„Na pewno sobie poradzi”.
Hm — usta Seiji wykrzywiły się lekko.
Ciemnowłosy na pewno miał przewagę nad pijanym, chwiejącym się przeciwnikiem, który wpatrywał się tępo przed siebie, choć wszystkie znaki wskazywały na to, że próbował nawiązać kontakt wzrokowy z Blackburnem. Ale czy ludzie pod wpływem alkoholu nie byli bardziej niebezpieczni? Kobieta oparła machinalnie dłoń na brzuchu; pod tkaniną rysowało się niewielkie, płaskie urządzenie. To była jej broń.
— Proszę zrobić sobie ze mną zdjęcie!
Jakby Ylva czytała w jej myślach.
Heihachiro dała radę obrócić głowę i wbić jadowicie zielone spojrzenie prosto w oblicze uśmiechniętej dziewczyny, a potem nagle błysnęło krótkie światło. Zdążyła tylko unieść rękę do włosów, jakby starała się poprawić jakiś niesfornie opadający na twarz kosmyk (w rzeczywistości odruchowo planowała zasłonić samą siebie; za późno jednak). Palce wsunęły się w rude pasma, a ona sama uśmiechnęła; wyglądała na prawie zakłopotaną.
Nie zdążyłam się...uśmiechnąć.
Urwała, dostrzegając nagły ruch ze strony mężczyzn.
— Zweku! O sz... o si cho... — awanturnik pokręcił głową, nagle biorąc zamach ręką, jednak jego wątpliwa równowaga za bardzo wykręciła ciało do tyłu. Opadł się łokciem o blat barku w ostatniej chwili; towarzyszył temu bolesny huk przy spotkaniu z meblem. — Ni-ee twj... nteres!
Zaraz potem, wciąż bełkocząc, zaczął mamrotać coś o tym, że Evander niepotrzebnie się wtrąca. Seiji utkwiła wzrok w Ylvie.
Twój... znajomy... Chyba narobiłam mu sporo kłopotów. — Mówiąc to brzmiała niczym skruszone dziecko, które pojęło swój błąd o kilka sekund za późno i szczerze żałuje. W rzeczywistości była o krok od wydania się. — Czy to wchodzi w zakres jego obowiązków? Skoro jest z władzy...
Drążyła temat, gdy tymczasem podchmielony mężczyzna, toczący bój z Blackburnem, powoli tracił rezon. Jego rozbiegane, zamglone spojrzenie najwidoczniej ujrzało kartę z danymi osobowymi i — co najważniejsze — z zawodem. Wykrzywił się jeszcze bardziej, nadając poczerwieniałej od alkoholu twarzy wyraz rozdrażnienia.
— A idź pan! — warknął. Głos miał jednak o wiele cichszy; brzmiał jak charkot silnika na małym chodzie. — Oso tee-eeen... raban? Sobie ją... bierz!
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.18 23:39  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Ylva na moment zupełnie zapomniała o otaczającym ją świecie. Ze spraklami w oczach spojrzała na wyświetlacz telefonu, gdzie widniała w towarzystwie swojej idolki. Gdyby powiedziała swoim koleżankom o tym bez jakiegokolwiek dowodu, to z pewnością w ogóle nie uwierzyliby jej. A tak ma nie tylko dowód, ale również i pamiątkę. Dopiero po dłużących się sekundach milczenia i wpatrywania w zdjęcie, uniosła głowę i wróciła do rzeczywistości.
- Nigdy nie przypuszczałabym, że zwykły wypad do baru może się tak skończyć. - dodała z wypiekami na policzkach, w które alkohol już z pewnością nie ingerował. Jedynie na krótką chwilę jej uwagę przykucał sytuacja między Evanderem a jakimś pijaczkiem, ale kiedy ta widocznie dość szybko została rozwiązania, na powrót skupiła się na czerwonowłosej.
- Wydaje mi się, że w zakres obowiązków władzy wchodzi ochrona obywateli miasta. A skoro ktoś panią tak nachalnie zaczepiał, to wydaje mi się, że usprawiedliwia to jego reakcję, prawda? - mrugnęła do kobiety i spojrzała na mężczyznę, który wrócił do nich. Uśmiechnęła się do niego, właściwie zadowolona z faktu, że mężczyzna jednak postanowił działać a nie okazał się jedynie przystojnym bucem, który w kryzysowych sytuacjach podwija ogon i ucieka, i jest mocny jedynie w pięknych słówkach. Dobrze, że akurat w tym przypadku się pomyliła.
Zerknęła na zegarek i nagle zbladła.
- Ja najmocniej przepraszam, ale muszę uciekać. Bracia pewnie wrócili do domu, i muszę ich nakarmić. - jęknęła nieco zasmucona faktem, że musi opuścić tak niesamowite towarzystwo. Była pewna, że raczej drugiej takiej okazji nie będzie miała. Gdyby Ruu był w domu, a nie w szkole, to mogłaby do niego zadzwonić i poprosić go o pomoc (z drugiej strony była wręcz pewna, że potem słuchałaby jego narzekań, że jak to szlaja się po barach z obcym facetem, pije, a potem wpada do niego do domu i robi mu rozróbę).
- Przepraszam, ale naprawdę muszę iść. - wrzuciła telefon do torby i westchnęła niemalże cierpiętniczo.
- Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś spotkać. I z panem i z panią. - skinęła lekko głową, potem uniosła dłoń w geście pożegnania i wybiegła z lokalu, kierując się w stronę swojego domu.

zt.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.18 2:01  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Późną październikową nocą, kiedy wiatr wył za oknami baru, do środka wszedł znany dobrze barmanowi stały bywalec. Jego płaszcz ociekał kroplami wody z ulewy, która właśnie nawiedziła M-3. Podszedł powolnym krokiem do lady patrząc przed siebie w melancholii i rzucił pieniądze na ladę by dostać swój stały zakup. Następnie podniósł się i usadowił na krześle przy barku i spojrzał w ciesz, która nalana do umownie czystego kieliszka, odbijała lustrzanym odbiciem jego zmarnowaną twarz. Togami, generał w SPECU, jedna z najbardziej znanych postaci, a jednocześnie najbardziej samotna jaka w ogóle jest. Nie było to nic nowego, ale ostatnio zaczęło to już przerastać nawet jego lekceważące i luźne podejście do życia. Był już trochę zmęczony patrzeniem jak ludzie płyną przez jego życie niczym nieprzerwany strumień. To się pojawiali, po czym po chwili znikali by już nigdy nie wrócić. Czy to przyjaciel czy część rodziny nie miało znaczenia. Każdy w końcu przestawał pojawiać się w jego świecie. Każdy zapominał o nim i szedł dalej. Czy on sam był zbyt głupi by tak zrobić? Zbyt naiwny? Bardzo prawdopodobne. Nigdy nie zwierzył się Angel ze swoich prawdziwych uczuć, nigdy nie zwierzył się Hachiro z tym co o nim naprawdę myśli. Zawsze się tylko wygłupiał i zatrzymywał swoje emocje tylko dla siebie. Myśli, które mogłyby cokolwiek utrudnić zakopywał głęboko w odmętach swojego umysłu, zamykał na zawsze w skarbcu. Tak, to nie było specjalnie zdrowe, ale co mógł poradzić. Jeśli by zaczął być taki smutny i depresyjny nikt by się nie chciał z nim już w ogóle widywać. Spędzanie czasu z osobami z problemami to za ciężki deal dla większości osób.
- Nalałeś trochę mniej niż zwykle, powinieneś mi zwrócić grosza. - powiedział siląc się na swój zwykły wesoły dowcipny styl bycia, ale nie specjalnie mu to wyszło.
- Miejsce pełne wspomnień co? - zapytał się go barman serwując drugiego i trzeciego kieliszka. Togami przytaknął mu nawet nie mając pojęcia dlaczego typ z tym wyjechał. Czyżby rozmawiali o czymś i odpłynął? Nie było to chyba takie ważne. I w sumie faktycznie miejsce pełne wspomnień. To właśnie tutaj "odzyskał" swoją siostrę spotykając ją ponownie by zaraz potem ją utracić. To tutaj również spotkał Angel. To tutaj spotkał swojego innego przyjaciela, który zniknął na zawsze już. A potem następnego. Czuł się nie tylko jak stały gość tego baru, ale niemal jakby był już mieszkańcem tego baru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.18 23:55  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Cóż za piękna pogoda. V.V. uwielbiała wszelakiego rodzaju deszcze i ulewy. Najchętniej w takie dnie chodziłaby bez parasola, jednak musiała pamiętać, że jej biologiczne komponenty wciąż mogą zachorować i stać się niesprawne. Czasem w głębi duszy chciała by zostać w pełni zmechanizowana, skoro i tak była już tylko narzędziem, to ludzkie części ją ograniczały, ale z niewiadomych jej przyczyn Shirley nie chciała się nigdy na taki zabieg zgodzić.
Właściwie dzisiaj faktycznie nie potrzebowała parasolki, bowiem przez wiatr deszcz ścinał tak mocno, że biomech i tak w większości zmókł, a jej błękitna parasolka w chmurki była całkiem połamana. Odłożyła jej pozostałości gdzieś w kąt, mając nadzieję, że nie narobi w ten sposób zbyt wiele bałaganu. Już wystarczyło, że jej kurtka i buty ociekały wodą.
Rozejrzała się w poszukiwaniu pewnej osoby. Dzisiaj miała rozpocząć swoją służbę jako ochroniarz. Zidentyfikowanie jej nowego podopiecznego nie zajęło jej zbyt długo. Dzięki swoim zmechanizowanym oczom szybko dopasowała twarz mężczyzny do zdjęcia, które otrzymała jakiś czas temu. Bez ogródek podeszła do baru i usiadła obok niego.
Wyglądał na bardzo przygnębionego. Jeśli V.V. miałaby w sobie chociaż krztę empatii z pewnością by go przytuliła. Jednak ta kompletnie zignorowała stan niedoszłego kompana i wpatrywała się w niego swoimi pozbawionymi życia nienaturalnie niebieskimi oczami.
- Witaj generale Toyomi. Zostałam wyznaczona jako pański ochroniarz. Nie mogłam pana znaleźć w domu, więc zasięgnęłam języka i zostałam skierowana w to miejsce, mam nadzieję, że się pan nie gniewa. Nazywam się V.V. - podała mu rękę na przywitanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.18 19:29  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Odpoczywał relaksując się w odmętach nieświadomości i alkoholu, kiedy ktoś postanowił jednak go wytrącić z tego smutnego wypoczynku. Jakaś nowa duszyczka, nieskażona jeszcze życiem w SPEC jak i w tym jakże wspaniałym świecie. Uśmiechnęła się do niej i wziął kieliczek do ręki obracając w jej stronę, opierając jednym ramieniem o bar. Co dla niego zabawne dziewczyna nie wydawała się jakoś bardzo młodsza od niego. Zapewne zaledwie kilka lat.
- Witaj młoda, współczuje Ci. - powiedział z uśmiechem i wypił łyk alkoholu krzywiąc się przy tym delikatnie. - Trafiłaś na mnie, a wszyscy, którzy mnie znają znikają. Jedni umierają inni po prostu wyparowują z egzystencji. Albo szykują jakąś wspólną mega niespodziankę urodzinową. W to drugie jednak wątpię. Pomyśl może o ubezpieczeniu na życie. I testamencie. Możesz zapisać rzeczy na mnie jak Ci nie zależy. - następnie machnął barmanowi ręką  by nalał jej też to co jemu na jego cześć i chwałę.
- Nie znasz się pewnie na piciu tak dobrze jak ja, to jest to co polubisz. Możesz zaufać. - następnie dokończył swój kiliszek i po chwili zapytał. - I jakie to masz obowiązki jako mój ochroniarz moja droga? Bo jestem ciekawy, czy da się Cię wykorzystać na pomoc domową. Trochę się moja nora zapuściła. Nie miałem energii by cokolwiek ruszać. Poza tym, wszystko jest na swoim miejscu. Wygląda tak jak kiedy ona była u mnie ostatni raz.. - mruknął wyglądając jakby przysypiając po czym odłożył szklanke i splótł palce ze sobą kładąc na nich głowę. - Właściwie.. ostatnio chodziło mi coś po głowie. Powiedz jak masz w oprogramowaniu. Wobec kogo jesteś bardziej lojalna teraz, mnie czy SPEC.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.18 20:14  •  Bar "Last wish" - Page 7 Empty Re: Bar "Last wish"
Mężczyzna zignorował wyciągniętą rękę V.V. Ta nie przejmując się tym zbytnio po prostu ją wycofała. Wcale nie była taka młoda, a przynajmniej w jej mniemaniu Togami nie powinien się był tak do niej zwracać, czego nie omieszkała się wtrącić.
- Generale Toyotomi, dzielą nas właściwie tylko dwa lata, więc uważam, że nazywanie mnie "młodą" jest co najmniej nie na miejscu.
Resztę jego wypowiedzi biodroid zinterpretował bardzo opacznie. Była przekonana, że za wszystkie zniknięcia i śmierci odpowiadają wrogowie generała, zdziwiła się też, że została przydzielona do tak odpowiedzialnej misji.
- Nie musi się pan tak martwić, stanę na wysokości zadania - skwitowała. - Niestety nie posiadam niczego na tyle cennego, ani nic co mogłoby się panu przydać - dodała. - Jednak jeśli panu zależy mogę spisać moje rzeczy w testamencie na pana.
Przyjęła szklankę od Togamiego nieco niechętnie. Jej gust był bardzo... zamknięty. Nie przepadała w ogóle za alkoholem, jedynym wyjątkiem była sytuacja gdy na butelce widniał napis "o smaku solonego karmelu". Po zapachu wyczuła, że nie należy to do trunku, który by tolerowała. Niedyskretnie odsunęła napój gdzieś na bok.
- Moim obowiązkiem jest ochrona pańskiego życia generale - powiedziała, jakby to była najoczywistsza oczywistość - jednak złe warunki mieszkaniowe mogą zagrażać pańskiemu zdrowiu, więc mogę się i tym zająć. Mówiąc już o zdrowiu, powinien pan mieć na uwadze, że alkohol jest trucizną i przyczynia się ona do niszczenia organizmu, szczególnie w zbyt dużych ilościach. Zniszczony organizm zaś może przyczynić się do pańskiej śmierci, a do tego nie mogę dopuścić - brzmiała jak jakaś kampania prawiąca o szkodliwości alkoholu. - Niestety rozczaruję pana, nie posiadam oprogramowania, bowiem mój mózg wciąż pozostaje biologicznym komponentem, jednak zapewniam pana, że nie ogranicza to w żaden sposób mojej skuteczności. Oczywiście moim priorytetem jest pańskie życie, więc w razie jego zagrożenia jestem gotowa zignorować wszelakie rozkazy wydane przez SPEC czy nawet pana - odpowiedziała wyczerpująco.
Od czasu kiedy odłożyła trunek, siedziała bez ruchu ze splecionymi dłońmi, położonymi na kolanach. Obraz ten jeszcze bardziej nienaturalnym czynił fakt, że mrugała zdecydowanie mniej niż powinien robić to zdrowy człowiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach