Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 14.02.18 21:33  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Nie był nawet odrobinę bliżej uspokojenia się. Teraz działał już nie tylko alkohol, ale także silne emocje, które w różnorakich napadach miał okazje prezentować Shinra. Spokój był w nim tylko pozorny - jak dziecko zaciągał się powietrzem i panikował niezdolny do jasnego myślenia. Procenty były zapalnikiem i paliwem. Między szlochami pakował w siebie kolejne mililitry machając ręką na zgrabną kelnerkę, by podała mu więcej.
- Powiedziałeś przecież... nie będę dzwonił z każdym pytaniem do Ciebie... - smarkał na ramię kumpla mówiąc w przerwach między jednym a drugim podciągnięciem nosa. - ... a skoro nie do mnie, to do kogo?
Oparł się o Ivo wciągając powietrze nosem głośno za każdym razem, by szwed przypadkiem nie zapomniał, że rudy jest smutny, rozgoryczony i w ogóle potrzebuje jakiegoś pocieszenia. Najlepiej w postaci alkoholu, drogiego prezentu, albo gorących ploteczek z życia czarnowłosego. To trzecie najlepiej spełniłoby swoje zadanie, jako uspokajacz dla skrzydlatego.
- No jak mam Ci mówić, kiedy wrócę, skoro ja sam nie wiem, kiedy mnie będą mieli dość i wywalą na moment do miasta... mógłbyś robić moją ulubioną jajeczniczkę z tościkami codziennie i czekać na mnie spoglądając przez okno ze smutkiem w oczach... w ogóle mógłbyś przenieść się ze mną za miasto. Tam jest tak swobodnie. Jest czym oddychać i do czego strzelać... - mówił nadal markotny, ale przynajmniej nie zanosił się histerycznie.
Na pewno nie miał jednak zamiaru odklejać się od kumpla. Nawet pomimo jego prośby wolał pozostał przechylony w jego kierunku, popijając bokiem ust, w sposób tak dziwaczny jak tylko się dało. Było już niemal jasne, że trudno będzie go wyciągnąć z baru. Przyssał się mocno do źródełka, które na jego kiwnięcie dłonią produkowało niezliczone ilości alkoholu. Uzbrojony w świeżo przelaną zapłatę za swoją pracę mógł wykupić całą tą miejscówkę, a łaskawie ograniczył się tylko do kiwania palcem na kobiety w kabaretkach, które na tacach roznosiły wszelkie zamówienia.
Czuł się jak jedyny, najlepszy klient i nawet obietnica lazanii nie robiła na nim wielkiego wrażenia,
Triumfalnie uśmiechnął się dopiero po ostatnich słowach Ivo.
- Ojej. Nazwałeś mnie braciszkiem... jak za dawnych lat. - skomentował z drżącym od ukrywanej kpiny kącikiem ust. Nawet ton z jakim się odezwał miał być przedrzeźniający. Mimo to pozwolił pomóc sobie wstać, ale nogi odmówiłby mu posłuszeństwa, gdyby próbował samodzielnie gdzieś się udać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.18 16:00  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Próbował być spokojny i rzeczowy, naprawdę się starał. Jednak alkohol i głupi, rozemocjonowany przyjaciel był powodem, że starania te kończyły się fiaskiem. A chociaż żywiołowością nie dorównywał rudzielcowi, to w porównaniu do codziennego zachowania można było zaobserwować różnicę gołym okiem.
- Do nikogo, głupku! - rzucił, w odpowiedzi na cytowanie go przez Shinrę - Do nikogo, bo wszyscy są tu na miejscu, a nie porzucili mnie, tak jak ty! - odpyskował mu, zanim zdołał ugryźć się w język. Takie słowa na pewno nie pomogą mu uspokoić histerycznego szlochu kumpla. No i szczerze to nie miał tak naprawdę żalu do niego o fakt, że przeniósł się na tereny desperacji.
Ale powiedział to dlatego, że się zirytował. Nie będzie mu jurny rudas wytykał ograniczonego kontaktu, jeśli sam do tego doprowadził. Nawet jeśli rozumiał jego pobudki, w tej chwili to zrozumienie zostało wzięte przez procenty jako zakładnik i zakneblowane. Mimo tego zachowywał na tyle trzeźwości, by wiedzieć, że należało opuścić ten lokal jak najszybciej, zanim Kotetsu nie rozkręci się do reszty.
- Dobrze, Shin, tak zrobię. Następnym razem dostaniesz jajecznicę i tościki... - "a do baru nie pójdziesz już nigdy więcej." - dokończył w myślach. Wiedział jednak, że sam sobie przeczył. Można powiedzieć, że taki koniec wieczoru tuż po powrocie skrzydlatego z przepustki był już swoistą tradycją. Nie powinno go więc dziwić, że przyjaciel chcąc podtrzymać tradycję, nieco się zagalopował. - Marzę o tym, - mruknął pod nosem - żeby wylądować na wielkiej pustyni, na której wszystko próbuje mnie zabić, gdzie przypada pięciu facetów na jedną ładną panienkę, a żarcie to wojskowe racje, których nawet wymordowany na głodzie by nie tknął... Nie, Puszku, posterunek badawczy to nie jest przydział, na który zapisałbym się dobrowolnie. - skomentował propozycję rudzielca. Niestety nawet obecność przybranego brata niewiele by zmieniła w odbiorze tego miejsca przez Ivo. Bergsson nie grymasił w kwestii rozkazów, lecz jeśli miałby ocenić wszystkie możliwości, to służba w mieście wypadała najlepiej w tym porównaniu. I wcale nie była to opcja pozbawiona walki, jak myślał biomech. Poza tym, nadal miał pewne niewyjaśnione sprawy w mieście, nie chciał tak po prostu z niego wyjeżdżać, bez dopięcia pewnych rzeczy.
Nadal trzymając Koteczka w objęciach, wysunął się zza stolika i spróbował wyciągnąć również jego, tak by mogli powolutku zmierzać w kierunku wyjścia. Gdy kolejna dama w kabaretkach chciała się do nich zbliżyć, eliminator dał jej dyskretnie znać gestem, że temu panu już powinni podziękować.
- No bo nim jesteś, braciszku... - próbował zagadać Shinrę na tyle, by mieli czas wydostać się z lokalu i znaleźć taksówkę. - Co ja bym zrobił bez takiego wspaniałego brata jak ty? Nawet nie wiesz jak mi jest smutno, kiedy wyjeżdżasz. Znalazłbyś sobie porządną kobietę, od której nie próbujesz uciec, zostałbyś w mieście, a ja nie musiałbym się zastanawiać, kiedy znowu wrócisz... Zastanów się, Shin, czy tak nie byłoby lepiej? W końcu tu też jest do kogo strzelać a jest kogo bałamucić. - Ivo powoli popadał w desperację. Nie mógł milczeć, bo rudzielec wówczas zorientuje się, że jest kroczek za kroczkiem przesuwany w stronę drzwi, a jednocześnie ilość głupot, które był w stanie wymyślić na bieżąco, była ograniczona. - Zrobisz sobie dziecko, wychowasz je na mądrego i dobrego Koteczka... Potem drugie, żeby pierwsze miało się z kim bawić... Ani się obejrzysz, a zostaniesz oficerem, twoja żonka będzie z ciebie dumna, będziesz codziennie jadł jajecznicę i tościki z miłością... Powiedz, nie chciałbyś takiego życia, Shin? Może nawet twoim Koteczkom udałoby się dostać dobrą pracę poza S.SPECem, tak żeby łowcy nie próbowali im zrobić krzywdy... Same plusy, żadnych wad. Przemyśl to, Shin-nii...
Tak nawijając bez przerwy prowadził go w stronę wyjścia. No chyba, że mu na to nie pozwoli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.18 17:31  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Zagryzł dolną wargę nadal czując jawną niesprawiedliwość w słowach swojego kumpla. Oskarżał go o coś, na co nie miał do końca wpływu. Jako niepełnosprawny nie miał szans, na kontynuację swojej kariery jako wojskowy, gdyby nie oddał się w ręce inżynierów i naukowców jako żywy obiekt do testów ich szalonych technologii. Mógł zostać w mieście, ale tylko jako roślinka. Martwy dla otoczenia, martwy dla swoich bliskich, tej marnej resztki, którą jeszcze miał, martwy dla samego siebie jako wypadek przy prazy Boga. Facet idiota, który nie był w stanie powstrzymać ojca przed wyjazdem, nie uratował matki ani siostry, który nie potrafi nawet sam z siebie zrobić czegoś pożytecznego.
- I co?! Miałbym patrzeć jak wszyscy dookoła robią karierę, troszczą się o swoje rodziny, spełniają swoje marzenia? Patrzeć na to wszystko z okienka jakiegoś zamkniętego zakładu dla pierdolonych kalek?! - Ivo wjechał na drażliwy temat. Świadomie bądź nie, zirytował Shinrę do tego stopnia, że rudy przestał się mazać, a wszedł na drogę szaleńczego gniewu.
Wyrwał się z rąk szweda i złapał za pierwsze, lepsze krzesło. A w barze było ich wiele, klienci jednak zdawali się nie widzieć jeszcze w swoim życiu żadnego, które próbowało nauczyć się latać. Bo tak właśnie stało się z meblem pochwyconym przez rozjuszonego Shinrę. Nie celował w kolegę, ale drewniane nóżki przeleciały niebezpiecznie blisko niego. Uderzający o ścianę przedmiot stłukł kilka przywieszonych na niej obrazków. Wszystko to razem huknęło o ziemię, a skrzydlaty sapał głośno, spoglądając wściekle na czarnowłosego.
- No dokładnie, idioto! Kto tam idzie dobrowolnie, nie?! Chyba tylko jakieś życiowe porażki, które próbują uciec od prawdy. Ludzie zmarnowani dla życia, których można cisnąć na posterunek, żeby samymi sobą chronili to gówno dla pięknej tabliczki nagrobkowej. Złote litery, kurwa. Jest po co.
Wyprostował się, na tyle na ile mógł w stanie kompletnego oddania się procentom. Nogi miał miękkie a twarz prawie tak samo czerwoną, co jego czupryna. Stał tak na środku, w centrum wszystkich spojrzeń. Ktoś zza baru poszedł po ochronę, ale on nie był świadomy tego, co może dziać się dalej. Przemowa kumpla umykała mu bokiem, słodkie słówka nic dla niego nie znaczyły w tym momencie. Gotowy był zarzucić mu kolejne oszustwa i mieszanie w głowie.
A przecież on znał prawdę. Znał swoją wartość i wiedział ja wygląda sytuacji.
Tylko co dokładnie go tak zdenerwowało? Teraz sam już nie wiedział. Był zły, a to było najważniejsze. Chciał mu pokazać, że nie ma tu żadnego braciszka.
Złapał się za oparcie innego krzesła czekając na to, co miało nadejść. Nie wiedział jeszcze co, ale czuł, że jeżeli Ivo się odezwie, to będzie musiał mu odpowiedzieć. Jeśli nie słowami, to pięściami, siłą. W tym momencie wydawało się to niezwykle atrakcyjnym zakończeniem wieczoru. W końcu żadna panienka z tego baru nie poda mu już ani grama alkoholu, skoro rozwalił im kawałek tynku ze ściany. Biała dziura w ciemnozielonych ścianach świeciła z daleka, nawet ona doprowadzała go do szału.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.18 19:46  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Na nieszczęście Ivo i wszystkich bywalców baru, eliminator nie zdołał ugryźć się w język, wytykając Shinrze fakt, iż ten umknął za mury i z tego powodu mieli ograniczony kontakt. Nie miał do niego żalu, że podjął taką a nie inną decyzję, a przynajmniej tak sądził na co dzień. Mililitry wchłoniętego alkoholu jednak zrobiły swoje i wydobyły na światło dzienne, skrywane głęboko w podświadomości, ukryte nawet przed nim samym, pretensje wobec rudzielca, że ten porzucił go i wybrał najdalszy możliwy przyczółek ludzkości na swoje miejsce pobytu. I zrobił to wiedząc, że Ivo za nim nie podąży. To samolubstwo chyba najbardziej zabolało niebieskookiego. Nie mógł porzucić miasta, bo priorytety miał ulokowane w ochronie ludzi, a nie zdobywaniu trucheł mutantów do badań. I tak został postawiony między powołaniem, a braterską miłością, która okazała się niewystarczająco mocna, by skazać na wygnanie również Szweda.
Odpowiedź rudzielca powinna go ostudzić, sprawić, że się opamięta. Powinien prawdopodobnie przeprosić skrzydlatego za wejście na drażliwe na niego tematy. Ale nie zrobił tego, bo głupi, narwany brat wyrwał się z jego objęć i rozpoczął demolowanie lokalu. Odruchowo uniknął zaimprowizowanego pocisku, ale i tak nóżki krzesła o mały włos nie zahaczyły o jego głowę. Odskoczył do tyłu i podniósł ręce na wysokość brzucha, jakby nie pewny czy czasem Koteczek nie rzuci się na niego z pięściami. Patrzył na niego z mieszaniną złości oraz zaszokowania, a przynajmniej próbował zogniskować na nim wzrok. Choć to nie było aż takie trudne, bo gdy tylko jednooki wpadł w szał, Bergsson od razu jakby wytrzeźwiał. On sam może i zasłużył na ataki biomecha, ale kto wie, co strzeli do głowy temu szalonemu psychopacie? Musiał się postarać, żeby nie było żadnych strat w cywilach, przynajmniej dopóki nie przyjdzie ochrona, której być może uda się spacyfikować biomecha samą przewagą liczebną.
Gdy słuchał słów Shinry, zaciskał szczęki ze złości, aż mięśnie mu drżały. Dłoń go świerzbiła, a gorący gniew rozlał się po całym jego ciele, wypełniając go do reszty. Rozluźniał, to zaciskał palce w pięść, na przemian. Odezwał się i choć zamierzał mówić ciszej, jego głos nadal był podniesiony oraz przepełniony żalem do brata. Bo nim był, nawet jeśli w obecnej chwili tego nie akceptował. - Ilu masz biomechów w mieście? Ilu z nich na służbie? Ilu z nich miało gorsze obrażenia od twoich? Nie wmawiaj mi, że skrzydła to był wymóg, by stanąć na nogi. To była twoja wymówka, żeby uciec od Coral. - zakończył, robiąc krok w stronę rudzielca.
Chwilę później w stronę jego twarzy poszybowała pięść eliminatora. W pierwszej chwili miał ochotę po prostu go spoliczkować, zdawał sobie jednak sprawę z tego, że wówczas Shinra jedynie bardziej się rozjuszy, a straty będą większe. Dla dobra cywili musiał go spacyfikować jak najszybciej. No i był też osobisty powód. W tej chwili był naprawdę wściekły na rudobezbrodego za wszystko. Za porzucenie go. Za robienie scen przy ludziach. Za ucieczkę na posterunek. Za demolowanie lokalu. No i na dokładkę, za opuszczenie Ivo.
Wykonując cios, drugą rękę uniósł wyżej, na wysokość swojej twarzy, z dłonią na wpół rozluźnioną, gotową do zbicia lub przechwycenia kontry.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.18 22:26  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
W przypadku rudego alkohol był jedynie połową paliwa, które go napędzało do bitki. Była też wrodzona zaczepność i późniejsze rozregulowanie wszelkich pokładów emocji. Skakał z prawej na lewą szybciej niż był w stanie to sobie wytłumaczyć i do głosu dochodziły tak, zdradliwe, wręcz gwałtowne impulsy. I gdyby jednej mógł wejrzeć w umysł drugiego, okazałoby się, że Ivo jako jedyny potrafił wyjaśnić sobie jakoś działanie swoje, jak i zielonookiego. On sam nie wiedział po co i dlaczego. Nie walczył o swoje racje, wierzył w nie, ale nie było warto tracić zębów z ich powodu. Nie chciał, żeby kumpel mu współczuł, a jednak rzucał w niego słowami, po których można byłoby spodziewać się takich potrzeb.
Rudy diabełek na ramieniu podpowiadał mu, żeby rzucił czymś jeszcze, a Shinra, całkiem zgody ze swoimi wewnętrznymi demonami chwycił na drinkówkę z grubego, ładnego szkła i zafundował jej niezapomniany lot przez pół sali barowej. Życie naczynia zakończyło się jednak nagle i żałośnie, kiedy spadła na podłogę i rozpadła się na setki małych kawałków. Podłoga zaścielona fragmentami szkła to to, co dwaj pijani faceci potrzebują, kiedy w planach mają położenie tego drugiego na glebę.
- I ilu z nich miało rozjebany kręgosłup? Ilu z nich powiedzieli, że w dupie mają jakieś rozwalone na kawałki dziecko? Nie, Ivo... to oni stawiają warunki. Zostaniesz naszym pierdolonym psem za murami, powalczysz sobie trochę z ładnym żelastwem na plecach a pomyślimy o funduszach. Pomyślimy czy warto się dla Ciebie starać, mały gówniarzu bez nóg. - Nie przeszkadzało mu mówić głośno o wszystkim w barowych ścianach. Nie obchodziło go jak wielu ludzi usłyszy o jego żalach, jak wielu poczuje się zagrożonych przez szalejącego rudasa. Inna sprawa, że jego pijacki głos nie był aż tak donośny, jak mógł sobie wyobrażać, a miękkie usta sprawiały, że niektóre słowa były niemalże nie do zrozumienia. Chyba tylko czas jaki ze sobą spędzili sprawiał, że czarnowłosy był w stanie rozszyfrować każde malutkie i większe słówko.
- Wygodnie jest żądać zapłaty w formie czyjegoś życia, skoro ten i tak nie ma innego wyjścia, co? Jestem chodzącym kredytem, kurwa. A może bardziej Ci się podobałem na wózku, co? - kopnął w stół, który przechylił się nieco i zrzucił z wierzchu całe nakrycie. Talerze stłukły się dźwięcznie, woda z samotnego, suchego kwiatka rozlała na podłogę, a sól zabieliła drewnianą podłogę. Jakiś facet z boku krzyknął coś do niego, ale widać było, że woli całą swoją męskość pokazywać poprzez trzymanie ramienia przed swoją kobietą. - No co, kurwiu, chcesz się prać?
Nie musiało być powodu. Chciał po prostu komuś przywalić, sam dostać. Ivo nadawał się do tego idealnie, bo śmiał mu się postawić, a poza tym, łatwiej bije się takiego złamasa, z którym okłada się człowiek od podstawówki. I pewnie gdyby nie nadmiar alkoholu, klienci baru byliby świadkami całkiem dobrej walki na pięści, prawdziwego pokazu siły S.SPECu, ale pech chciał, że oboje byli już po spożyciu sporej ilości alkoholu i kiedy Shinra doskoczył równie szybko do machającego pięścią Ivo, to on otrzymał pierwszy cios prosto w twarz.
Przewrócił się do tyłu na inny stolik, od którego odskoczyły piszczące dziewczynki w zbyt krótkich spódnicach. Przez moment widział nawet kawałek bielizny jednej z nich, ale w momentach takich jak te ważniejsze od podrywów było powstanie do walki. Nawet z rozwaloną warga i krwią spływającą mu po policzku. Podniósł się z ziemi podobną gracją co świeżo urodzone cielę i złapał jeszcze jedno krzesło. Krzesła go nie zdradzały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.18 0:20  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Słowa Shinry rozbrzmiewały echem w jego głowie. Ich brutalność i jednocześnie prawdziwość była nie do zniesienia. Shinra nie miał większych szans na biomechizację w stopniu pozwalającym na powrót do normalnego życia, jeśli nie poparłyby go odpowiednio duże kwoty. I mimo standardów M3, niemożliwością było dla tych dwóch sierot uzyskanie takich funduszy w krótkim czasie. A odzyskanie sprawności w wieku 40 lat również nikogo nie nęciło, na pewno nie jurnego rudasa, który chciał jeszcze trochę życia użyć, zanim umrze.
Czasami nienawidził fakt, że tak dobrze przychodzi mu racjonalizowanie sobie czynów przyjaciela. Zabierało to całą radość z bycia na niego wściekłym do granic możliwości. Ciężko gniewać się na kogoś, kogo motywy całkowicie rozumiesz i zgadzasz się z nimi. Ivo potrząsnął ze złością głową, ciemne kosmyki rozsypały się po jego czole. Spojrzał spode łba na kumpla, który właśnie tłumaczył, dlaczego właśnie wolno było mu mieć żal do całego świata. "Jestem chodzącym kredytem" uderzyło Bergssona chyba najmocniej. Mocniej niż mogłoby to zrobić jakiekolwiek krzesło. Zaczął formułować słowa, ale przerwał, gdy rudzielec obalił kolejny stolik. Przypomniał sobie, że w takim stanie z Shinem się nie powinno dyskutować. Zrozumienie lub jego brak nie powinny teraz mieć nic do powiedzenia, kiedy junak groził cywilom.
- Zalecam tymczasową ewakuację - oznajmił Ivo na tyle głośno, by część osób go usłyszała - Postaram się opanować tego tam, ale może się zrobić nieco... nieprzyjemnie.
Nie zdążył się rozejrzeć czy ktokolwiek przynajmniej spróbował go posłuchać. Koteczkowi ta chwila wystarczyła, by wstać. Ivo rzucił się naprzód, żeby go powstrzymać, ale nie przewidział jednego. Drewnianego. Krzesła. Pędzącego w jego stronę z dość dużą prędkością. Zastawił ramieniem głowę, ale szczęśliwym trafem, oparcie mebla wyrżnęło "jedynie" w jego bok, łamiąc się a przy tym odbierając mu oddech i obalając na ziemię. Syknął, gdy poczuł szklane odłamki wbijające się przez dwie warstwy materiału. Nie miał czasu na wstawanie, Puszek zdążyłby bez trudu uderzyć go kilkukrotnie. Zamiast tego oparł się dłonią o jakiś fragment podłogi wolny od szkła i posłał kopniak w dół podkolanowy przeciwnika. Sprowadzi go do parteru i przytrzyma. Tak właśnie będzie, nieprawdaż?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.18 13:14  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Nie dostrzegał spokoju kumpla, był święcie przekonany, że Ivo pała taką samą chęcią do rzucenia się w wir pijackiej bijatyki, co on sam. Nawet wtedy, gdy milczeniem starał się przekonać rudego, by i on zacisnął usta, skrzydlaty miał zupełnie odwrotne wrażenie. Prowokował go, naśmiewał się pod nosem z kumpla, który szukał rozwiązania w walce. Nie było w nim krzty snajperskiego opanowania, z którym celował do wrogów podczas misji, teraz był w mieście, a tutaj nie spodziewał się nagłego wezwania do działania. Mógłby przydać się jedynie jako strzelec wyborowy, w ciszy ściągający jeden cel za drugim, nawet jeśli uliczki M-3 nie sprzyjały jego robocie, byłby skuteczny. Tego jednak nikt od niego nie wymagał. Miał wolne.
- Nieprzyjemnie, co? No dalej, bohateruj sobie, ratuj tych wszystkich ludzi, w końcu na Ciebie liczą, żołnierzyku. - ściągnął sztućce ze stolika, obok którego wcześniej wylądował i cisnął nimi w przypadkowych klientów baru. Nie trafił ani jednym, ale każdy mógł poczuć grozę noża i trzech widelców lecących w stronę twarzy. Metal odbił się od ziemi z charakterystycznym odgłosem.
Szwed zrobił z niego wroga publicznego numer jeden, nagle to przed nim musiał chronić całe swoje otoczenie, wyjść na tego rycerza w lśniącej zbroi, który poświęca się dla królestwa, rzucając się pod nos rudego smoka. Najpierw go zirytował, a potem podburzył. Teraz zamiast dać się ponieść emocjom, szukał w sobie spokoju, by jego osoba mogła wyjść z tego wszystkiego zwycięsko. A Kotetsu wiedział, że nie ma już powodu, by próbować się zreflektować, mógł jedynie próbować rozwalić kumplowi twarz, przycisnąć go do ziemi, udowodnić że jest dokładnie tym, czym widzi go w tym momencie czarnowłosy.
Skoczył do przodu bezmyślnie i upadł niemal natychmiast, trafiony przez but z twardą podeszwą. Wystarczyło odrobinę zachwiać jego równowagę, by uziemić rudego i sprawić, że zapoznał się z podłogą i szkłem bliżej, niż ten kiedykolwiek by chciał. Sam przygotował sobie takie powitanie rozbijając wcześniej co tylko się dało. Nie zakładał przecież, że to on znajdzie się na ziemi.
- Bohater, bohater, bohater. - zanucił pod nosem, przywalony do ziemi. Jadowicie zielone spojrzenie utkwione w Ivo mówiło jeszcze: co, jesteś zadowolony?
Dostaniesz w nagrodę piękne, złote litery. Wszystko jest tego warte.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 1:25  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Słowa Shinry nabierały coraz większego jadu. Teraz jednak skierowanego nie wobec S.SPEC, a wobec eliminatora. Tego już Szwed nie mógł zdzierżyć. Pozwalał rudzielcowi oskarżać ich organizację o wszystkie powikłania powstałe w związku z operacją, ale on akurat był najmniej winien czegokolwiek. A to, że starał się chronić głupich cywili, kiedy najchętniej sam zacząłby demolować lokal zły, że ktoś trzymał jego brata na smyczy jak jävla psa, zakrawało o głupi żart.
- Zamknij się! - warknął na niego rozeźlony Ivo. Nie będzie pozwalał farbowanemu Azjacie na bezkarne obrażanie go przy ludziach. Obrzucanie się inwektywami powinni zostawić na jakże żywiołowe spotkanie w jego mieszkaniu, a nie na picie w miejscach publicznych. Wywlekanie na wierzch nawzajem swoich brudów i żalu do całego świata źle wyglądało w oczach postronnych gapiów. A tych Ivan miał już całkowicie dość.
Bardziej jednak miał dość całej tej sytuacji, kłótni, wrzasków. A jedynym sposobem na uciszenie ich, jaki widział, było spacyfikowanie Shinry.
Dlatego właśnie po obaleniu do na podłogę, rzucił się na niego, z zamiarem wymierzenia mu paru solidnych ciosów. Niewiele w tym było finezji, coraz więcej za to pijackiej złości.


//nie pytaj. Jest, to jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 10:20  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Nikt nawet nie próbował ich powstrzymywać. Być może bar był na tyle wykwintny, że kobiety w ciasnych sukienkach i ich panowie bez jaj woleli trzymać się z boku, niż podjąć próbę jakiejś interwencji. W oczach innych klientów byli zapewne tylko napraną dwójką kumpli, którym zapewne poszło o kobietę, bo chociaż słowa, którymi ciskali w siebie nawzajem były dosyć konkretne dla ich znajomości, tak dla postronnego gapia musiały mieć sensu tyle, co wylewanie piwa do doniczki kwiatka.
Rudemu to odpowiadało, miał więcej szans na to, by wylać swoją złość na Ivo, słowami i przede wszystkim czynnościami, bezdusznym okładaniem się po wszystkich punktach ciała, gdzie tylko dał radę akurat sięgnąć pewny, że narobi trochę krzywdy.
Zamknij się, działało tylko i wyłącznie jak dolana do żaru oliwa. Płomień podskoczył do góry, irytacja napędzana alkoholem mogła jedynie rosnąć, niezależnie od tego, czy zachowa wszystkie zęby, czy nie. Uszczerbek w pełnej szczęce wydawał się ceną odpowiednią do możliwości zdemolowania części baru, wraz z osobą szweda.
- Co, trafiłem?! - warknął przez zęby, uśmiechając się do czarnowłosego, który wisiał nad nim, próbując przycisnąć Shinrę do podłogi. Oboje tarzali się teraz w odłamkach i resztce jakiegoś taniego piwa, które wylało się na panele, kiedy skrzydlaty wpadł na sąsiedni stolik. - Ze złością Ci do twarzy, wreszcie widać co tak naprawdę sobie myślisz.
Zgiął w kolanie mechaniczną nogę, na którą wszelki ból, szarpanie i nacisk nie działał. Sztuczna kończyna pomogła mu zachować resztki równowagi i nie dać się przydusić do ziemi, dzięki temu mógł nadal siłować się na ręce, szamotać i próbować przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Trudno było jednak mówić o jednoznacznym wyniku, kiedy oboje w szale zachowywali się jak wielcy przegrani. Może to Shinra był tym gorszym, zaczął całą walkę, a teraz nie potrafił wstrzymać nieprzyjemnych słów, ale w takim stanie nie było możliwości, by poczuł się odpowiedzialny, winny. Teraz zależało mu jedynie na tym, by sponiewierać kumpla tak bardzo, jak tylko się da, bez odbierania mu życia.
Ta myśl świdrowała jego głowę od środka. Mógłby coś takiego zrobić, zostawić go na wózku, tak jak życie zostawiło jego.
- I co, wydaje Ci się, że coś zmienisz? Zawojujesz świat, ochronisz ludzkość? Kiedy oni sami żrą własne kończyny. - białe rzędy zębów wyszczerzone w pijackim uśmiechu błyszczały w półmroku baru. Na tle ciemnej krwi spływającej mu z nosa i rozwalonej wargi wydawały się jeszcze jaśniejsze.
W odpowiedzi na przyjazne 'zamknij się', Shinra odpowiedział szybki zamachem głową i zderzeniem czołami z kumplem. Broń obosieczna powinna znokautować ich obu, a przynajmniej oszołomić do tego czasu, by zbliżająca się ochrona dała radę rozdzielić żołnierzy i wywalić ich z baru, każdego innymi drzwiami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 15:31  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
Nie odpowiedział na zaczepkę rudzielca, bo kiedy turlali się po podłodze, to próbując się wyrwać, to przydusić i znokautować tego drugiego, uderzył w pełnym pędzie potylicą o nogę od stolika. Gwiazdy rozbłysnęły mu przed oczami, ból rozlał się po całej czaszce, wzmagając tylko jego irytację. Zacisnął zęby i wymierzył kolejny cios, po którym wargi skrzydlatego pękły niczym przejrzałe jagody, plamiąc jego twarz, pięść eliminatora oraz ubrania ich obu.
Przetoczyli się jeszcze kilka razy po podłodze, wbijając sobie odłamki szkła w plecy, zanim Shinra nie odzyskał stabilności. Wściekłe spojrzenie szweda piorunowało rudasa, który nic sobie z tego najwidoczniej nie robił. Albo robił, ale tylko cieszył się z chaosu, jaki powodował w barze.
- Knulla dig! - warknął czerwony ze złości Ivo, jak zwykle klnąc w swoim ojczystym języku. Niczego to nie zmieniało - goście lokalu nie mieli okazji dosłyszeć tego wyraźnie, a Kotetsu słyszał te słowa tak często, że Bergsson równie dobrze mógłby mówić po japońsku.
Jurny rudas pociągnął za wrażliwą strunę, wyśmiewając utopijne motywacje eliminatora. Gdyby nie fakt, że mechaniczne części ciała dawały Puszkowi przewagę, zostałby natychmiastowo i dobitnie uświadomiony, że są rzeczy, z których przy czarnowłosym nie drwi się bezkarnie. Tym czasem osiągnął tyle, że stoicyzm Szweda wyparował, zniknął jak sen złoty.
Zderzenie czołami oszołomiło ich obu, bardziej niż skrzydlaty to przewidywał. Nim Ivo doszedł do siebie, poczuł szorstkie ręce unieruchamiające jego ramiona i kark. Pijany nie stawiał tak wielkiego oporu, więc ochrona zyskała te kilka chwil niezbędnych na to, by wyrzucić go przez drzwi. Oczywiście, przez drzwi boczne, lokal nie chciał bowiem uzyskać reputacji takiego, który wpuszcza do wnętrza podejrzanych osobników.
W zamieszaniu Ivo nie zdołał zobaczyć co stało się z Shinrą. Doszedł do siebie już na twardym i zimnym chodniku bocznej alejki. Wtarł śnieg w lico, by się nieco otrzeźwić, po czym podniósł swój płaszcz z ziemi. Otrzepawszy go, zarzucił na grzbiet i udał się w stronę większej ulicy z nadzieją na złapanie jakiejś taksówki.

//zt x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.18 23:40  •  Bar "Last wish" - Page 5 Empty Re: Bar "Last wish"
W wyjątkowo dobrym humorze Hibiki opuściła swój apartament i udała się na podbój M-3. Nie planowała jednak stać oblepiona fanami, w blasku fleszy, podpisując kolejne plakaty, płyty i zdjęcia autografami. Chciała poczuć się bardziej ludzko i zrobić coś, czego na ogół nie robiła - trochę się zabawić. Nie zmieniła swojego wyglądu, bo wciąż pragnęła pozostawać sobą, a jeśli już ktoś miałby prosić o jej skromny podpisik, z pewnością zrobiłaby to bez narzekań. Miała tę wygodę, że w każdej chwili mogła się zamaskować, ale nie widziała na tę chwilę żadnego powodu do robienia tego.
Tym razem nie wybrała lokalu w centrum. Tamtejsze znała już chyba na wylot. Nie wybrała również swojego klubu, bo właśnie tam najczęściej czyhali na nią fani - wszak zjawiała się w bogatym, głośnym, rozświetlonym laserami przybytku nadzwyczaj często, momentami samodzielnie stając za barem bądź dając mini koncert. I o ile w sztuce barmańskiej zbytnio wyszkolona nie była, tak zakodowała sobie najczęściej zamawiane drinki i specjalność, którą przygotowywała wyłącznie ona oraz tylko jeden barman. Znała się na ładnym wyglądaniu, wytwarzaniu muzyki i grzebaniu w humanoidalnych ciałach - czy to organicznych czy też androidów.
Wybór tym razem padł na bar w części Południowej, tego jeszcze nie miała okazji odwiedzić. Zawsze przebywając w takich lokalach zwracała uwagę na wystrój, kartę drinków i ilość przebywających w środku gości. Mogła się nauczyć czegoś, co warto by było dodać u niej, choć i w Venus momentami potrafił zapanować ścisk pomimo wielkich rozmiarów klubu. I tam było praktycznie wszystko czego mógł sobie wymarzyć człowiek, przez co na ogół zaglądający tam interesanci wychodzili z dużo lżejszym portfelem, ale w świetnym humorze. Niebieskowłose dziewczę przysiadło zaraz przy barze, od samego wejścia promieniejąc tak typowym dla niej uśmiechem. Pozdrowiła radośnie barmana krzątającego się akurat przy innym gościu i zerknęła czego ciekawego można się tu napić. Na początek przejrzała napoje bezalkoholowe, biorąc pod uwagę fakt, iż procenty były trudniej przyswajalne przez jej androidzi organizm. O ile nie zmagała się rankiem z potężnym kacem, tak kodowanie zmieniało się wraz z ilością wychylonych kieliszków, szklanek i kufli, doprowadzając do czegoś co u ludzi nazywało się po prostu upojeniem. Mogła nawet pić kociołek Panoramixa, a film jej się nie urywał, ale mogło dojść do różnych dziwnych sytuacji, kiedy była jeszcze bardziej wesoła, jeszcze mniej przejmująca się światem i jeszcze bardziej śmiała. Wielokrotnie wylądowała z kimś po tym w łóżku. Albo kilkoma kimiś. Albo "budziła się" w dziwnym miejscu kilkanaście godzin później. Mogła zaszaleć, ale wolała zacząć powoli.
- Poproszę Californię - odezwała się do barmana. Coś z pomarańczą. Brzmiało nieźle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach