Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

IE-404 był idealnie skonstruowanym androidem. Pomijając aspekty estetyczne i wizualne jego aparycji (nad którymi pracowała nie jedna wykwalifikowana osoba) w metalowej duszy działy się rzeczy przerażająco niezwykłe i doskonałe. Jego twórca prawdziwie musiał być geniuszem, by zaprogramować tak perfekcyjnie działający program. Prosta sztuczna inteligencja, ale na tyle zaawansowana, by rozpoznawał komendy i głos właściciela. Obszerna biblioteka planów konstrukcyjnych oraz mniejsza, lecz nie mniej ważna, chorób i wypadków. Robot idealny mający służyć człowiekowi w praktycznie każdej dziedzinie życia.
Do takiego stanu został przywrócony jego umysł. Wirus jedynie przepuścił parę algorytmów uczuć, uczłowieczał go jeszcze bardziej, lecz nie tworzył błędów. IE był teraz czysty, piękny w swojej skomplikowanej prostocie, wręcz nieskalany. Jego pamięć również była nieskalana żadnym obcym, zewnętrznym obrazem czy dźwiękiem. W plikach pozostały same dane systemowe, wszystko inne przepadło bezpowrotnie. Ale czy aby na pewno bezpowrotnie?
Error przypatrywał się z dość przygłupim wyrazem twarzy poczynaniom Chestera, który widocznie walczył z szalikiem i samym sobą. Był spokojny, ale jednak w jakiś sposób jakby otumaniony czy oddalony od rzeczywistości. Jakby nie potrafił myśleć racjonalnie czy szybko przetwarzać informacji ze względu na brak wyuczonych reakcji i zachowań.
Jestem twoją przepustką do lepszych dni!
Nie miał pojęcia co bredził ten gość, ale był całkiem zabawny. Chociaż wyglądał na dość groźnego i raczej nieprzewidywalnego, może należałoby zachować ostrożność? Lekki dystans jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Jak na złość w tym momencie ręką oponenta złapała za metalowy, nieco zakurzony od pyłu Desperacji nadgarstek robota. Error był oczywiście zaskoczony tą nagłą sytuacją, jednak pozostał bierny i bez słowa szukał odpowiedzi w tej jakże ciekawej bransolecie, która to właśnie zwróciła uwagę mężczyzny.
Kliknij ją.
Już miał pytać 'Dlaczego?', gdy wyczuł w jego tonie coś specyficznego. Tak jakby nie potrafił zakwestionować jego myślenia, nawet trochę się sprzeciwić. Gdyby nie był tylko zlepkiem metalowych części i obwodów prawdopodobnie powyższe polecenie i głos Chestera wywołałyby na jego plecach falę nieprzyjemnych ciarek, a pojedyncze włoski porywające skórę istot żyjących stanęłyby dęba. Przerażający typ.
Kompletnie wyprany z emocji wyszarpnął rękę z uścisku, niezbyt myślał o uczuciach wysokiego jegomościa. O ile w ogóle cokolwiek myślał. Dokładnie obejrzał przyrząd, pomimo wielu zadrapań i tak wydawał się podejrzanie sterylny i obcy. Była to bransoleta zbudowana z białego plastikopodobnego materiału, jednak nie odbijała światła, jak to mają w zwyczaju te tanie, powszechnie dostępne materiały. Prosta w budowie, z małą diodą umieszczoną centralnie obok małego guzika; przycisk znajdował się od wewnętrznej strony jego dłoni, by nie był narażony na obicia podczas wykonywania codziennych czynności. Przedmiot nie przesuwał wzdłuż ani wszerz. Zdawał się być wrośnięty lub wbudowany w nadgarstek robota, jednak dalej dało się go odróżnić od miękkiej powłoki skórnej. Poniżej widniał wypalony jakby cieniutkim laserem napis 'Kliknij mnie!'.
Więc Error kliknął. Dioda zmieniła kolor na błękitny, prawie dorównując odcieniowi jego oczu. Android znowu zastygł na chwilę, lecz trwało to o wiele krócej niż poprzednie letargi. Zamrugał i rozejrzał się trochę zdezorientowanym wzrokiem po pomieszczeniu, po czym prawie natychmiast na jego twarzy pojawiła się frustracja i poirytowanie.
- Cholera, dlaczego to się musi dziać w tak ważnych momentach - warczał do siebie wystarczająco głośno, by Chester mógł usłyszeć. - Stracę kiedyś przez to pracę.
Odchrząknął trochę i spojrzał na twarz swojego zleceniodawcy. Porzucił już całkowicie maskę przyjemnego robota do wynajęcia, po dzisiejszych wydarzeniach to nie miało sensu.
- Słuchaj, musisz mi odpowiedzieć na parę pytań. Ile czasu zachowywałem się jak pojeb i co dokładnie się działo?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ingerencja losu

Desperacja to złośliwe miejsce.
Android powinien wiedzieć to najlepiej. Pełno tu niesprzyjających warunków, przez które niektóre części szybciej się psują. To przez pogodę, to przez piach, który wchodzi wszelakie szpary lub niedoskonałości. Nic dziwnego, że ramię IE-404 zaczęło się go nie słuchać. Generalnie ciężko było mu nim poruszać, trudno powiedzieć, dlaczego.

Przez niesprzyjające warunki na Desperacji, androidowi zaczęła ciężej działać ręką. Być może to tylko zwykły piach. Polecam wymienić części lub je tylko naoliwić. Jeśli problem będzie ignorowany, ramię po 4 fabułach zepsuje się doszczętnie, przez co całe będzie do wymiany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeśli pod metalową czaszką IE znajdowały się kilometry obwodów, multipleksowanych w cienkich niczym opłatek warstwach, które przesyłały między sobą setki milionów sygnałów na sekundę w celu dokonania skomplikowanych obliczeń, umożliwiających mu zrozumienie otoczenia i podjęcie działań zgodnych z wytycznymi, to mózg Chestera można porównać do zardzewiałych trybików, które z trudem i zgrzytem są wprawiane w ruch jeśli nie zapomni naoliwić ich porządnym stymulantem - teraz, w obliczu nieoczekiwanego obrotu sytuacji, najbardziej było widać jego niedoskonałości. Chessie nie miał pojęcia co się stało, o czym mówi robot, zapomniał na chwilę gdzie jest. Android zdawał się być tylko odrobinkę rozjuszony, zdenerwowany, jakby przejście ze szlochania na podłodze do kamiennej, niemalże znudzonej ekspresji twarzy było czymś co miał za sobą już nie jeden raz. A może właśnie tak było? Model Errora był z pewnością uszkodzony, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie programowałby sekwencji odpowiedzialnej za przejście ze stanu “chłodna aura profesjonalizmu” do “obezwładniająca panika” i z powrotem. Prawda…?
Co jeżeli Error jest jedynym ze swojej lini produkcyjnej blaszakiem, który co jakiś czas przełącza się w tryb pełnego przerażenia, w celu kolekcji danych, na przykład reakcji otoczenia? Co jeśli to eksperyment M3 badający empatię i dojrzałość społeczną mieszkańców Desperacji? Co gorsza, co jeśli niezbędne informacje zostały właśnie zebrane i naukowcy w Mieście właśnie dowiedzieli się, co knuje Chester? To wszystko ma sens. Wyjaśnia materiał wybuchowy pod przyczepą, wyjaśnia dlaczego robot unieszkodliwił go w zaledwie kilka minut, wyjaśnia dlaczego próbował dowiedzieć się gdzie jest.
Gdyby tylko Harvey był w stanie utrzymać jedną myśl, nawet tak paranoiczną i odważną jak powyższa, przez więcej niż kilka sekund. Jak na moment obecny, był zagubiony, zdecydowanie bardziej niż jego rozmówca.
Ile czasu zachowywałem się jak pojeb i co dokładnie się działo?
Uh, hmh. Ches podniósł palec i nabrał przez usta powietrza, tak jakby miał zacząć recytować wyrytą w pamięci formułkę albo przysięgę, ale zanim z jego wypełnionej pożółkłymi kłami paszczy wydobył się jakikolwiek dźwięk inny niż świst zasysanego powietrza, zastygł w bezruchu. Dobre pytanie, puszeczko. Po chwili niezręcznej ciszy i głębokiego namysłu, przypomniał sobie, że nie pamięta i podjął próbę improwizacji.
- Eh, em, no wiesz, była ta cała szkatułka z C4 czy coś w tym stylu, nie? Wszystko było ok, po tym jak ją unieszkodliwiłeś, podszedłeś do mnie, wszczęliśmy przyjazną pogawędkę. Same przyjemności, ale… Padłeś. Na ziemię. I zacząłeś się tarzać i szlochać i ryczeć, a ja pomyślałem, że jeśli nie przestanę się smażyć na słońcu to skończę podobnie. - ciągnął dalej, zacinając się jak nieprzygotowany do lekcji uczeń. - Więc weszliśmy tutaj. Nic nie wybuchło, przynajmniej ja nic nie usłyszałem. W ogóle, gdybym był na twoim miejscu, to zerknąłbym na stawy, czy czymkolwiek są te wnęki przy łokciach, bo piasek Czerwonej Desperacji to skurwysyn wobec wszystkiego co metalowe i błyszczące. - dodał, po czym wyprostował nogi, uniósł ręce nad głowę i przeciągnął się. Chwiejnym krokiem zbliżył się do biurka i podniósł wyblakłe opakowanie ze zdartą etykietką. - To sprężone powietrze w spreju. Działa cuda, kiedy nałożysz sobie na głowę plastikową torebkę i zaczniesz je do niej wtłaczać. Na początku zimne, ale z czasem robi się tylko milej. - rzucił ją w kierunku Errora, źle obliczając trajektorię lotu i wkładając za mało energii w rzut  przez co puszka smutno potoczyła się przez cały pokój zatrzymując się u stóp robota. - A, no i można jeszcze jej używać do przeczyszczania sprzętu, albo coś w tym stylu. - wzruszył ramionami. - Mi zawsze wystarczyło to pierwsze. - zaśmiał się sztucznie i zaczął ze zniecierpliwieniem krążyć po stacji. Puste kolby, zgaszone palniki i martwa cisza przypominały mu o potencjalnych stratach, które ponosił z każdą kolejną nieproduktywną minutą. Cóż, przynajmniej udało mu się oszczędzić na opłacaniu sapera.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zimne, błękitne spojrzenie otoczone woalką prawie przezroczyście białych syntetycznych rzęs przyglądało się uważnie twarzy Chestera nadając buzi androida skonsternowany, ale i lekko zirytowany wyraz. Był zdenerwowany, zarówno na siebie jak i na rozmówcę. Nie dość, że reset trafił mu się podczas spraw służbowych, to jeszcze jego pracodawcą okazał się narkoman z problemem wysławiania się. Świetnie. Cały dzień do dupy.
Mimo tego uważnie słuchał, pan Harvey był teraz jedyną osobą, która w jakikolwiek sposób mogłaby pomóc w sprawie zaniku danych androida. Podczas tego monologu podniósł się spod biurka (nawet nie chciał pytać dlaczego tam się znajdował) i oparł się bezwiednie o blat, jakby targnięty ludzkim odruchem. Złom w jego plecaku zagrzechotał niemiłosiernie przypominając o swoim istnieniu, jednak cała uwaga robota była skoncentrowana na 'przedsiębiorcy'.
Nagle poczuł pewien dyskomfort w poruszaniu lewą ręką. Palce składały się coraz ciężej, niby-stawy zdawały się zastałe. Czyżby znowu nałapał się pustynnego piasku? Szlag by to, ten dzień chyba nie mógł być gorszy.
Postanowił to na teraz zignorować, zajmie się tym, gdy wróci do domu. Jakby czytając mu w myślach, 'przedsiębiorca' podrzucił mu (dość smutnie) puszeczkę, która się okazała niczym innym jak sprężonym powietrzem w spreju. Sięgnął po nią, obejrzał, skrzywił się po usłyszeniu narkotycznych przygód związanych z tym przedmiotem i nacisnął spust. Ciche syczenie rozeszło się po pomieszczeniu, po czym całkowicie ustało. Pusta. Mógł się tego spodziewać. Odstawił artefakt na zakurzony blat i spojrzał z powrotem na Chestera. IE ochłonął i wrócił do profesjonalnego tonu, jakim posługiwał się na początku.
- Strasznie mi przykro, że musiał być pan świadkiem moich… ekscesów - pomimo ładnych słów nie brzmiał zbyt wiarygodnie. - To drobne błędy w systemie, nic na nie nie poradzę.
Zabębnił palcami prawej dłoni o stół, jakby zastanawiał się nad kolejnymi zdaniami.
- Mam nadzieję, że nie wpłynęło to na jakość wykonywanych przeze mnie usług. Sugeruję, by nie zawracał pan sobie tym głowy, w żaden sposób to pana nie dotyczy. Oh, i proszę zapomnieć o tym całym niespodziewanym wydarzeniu, jeśli pan łaskaw.
Ostatnie zdanie przyozdobił wyjątkowo fałszywym uśmiechem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chester lekko skrzywił się na smutny wydech pustej puszki ze sprężonym powietrzem. Chciał dobrze. Całe zajście było dosyć nietypowe, robot wciąż odrobinę podejrzany, ale nawet pomimo jego chwilowej fazy na tarzanie się w piasku i niekontrolowany płacz, to nie można mu odmówić skuteczności w wykonywanej pracy. Powoli zbliżało się południe, słońce zaledwie kilka stopni od osiągnięcia bezlitosnego kąta 90°, który oznacza nie tylko zwiększone ryzyko udaru, ale również połowę dnia przeznaczoną na cokolwiek innego niż zarabianie pieniędzy.
Harvey zaczął nerwowo drapać się po szyi. Czy to możliwe, by bomba była nieprawdziwa i podstawiona pod jego włości tylko po to by spowolnić produkcję? To możliwe, ale ma znacznie mniej sensu niż zasadzenie prawdziwego materiału wybuchowego, w dodatku IE nie wspomniał o tym, że ładunek jest imitacją. Chesterowi zakręciło się odrobinę w głowie na myśl wyprawy do Apogeum wraz z zaufaną ekipą w celu odnalezienia sprawcy. Minęło trochę czasu od ostatniego wypadu - od dobrych paru miesięcy był zajęty tylko nadzorowaniem produkcji, ewentualnie ćpaniem czy urlopowaniem wraz z kwiatem pejotli na półce skalnej kanionu. Klasnął dłońmi i potarł je o siebie niczym nauczyciel plastyki, który wyrywa się z zamyślenia i mówi “no to do roboty kochani” nakazując klasie narysować portret kolegi z ławki. Na drodze do zebrania drużyny w celu wypadu stała tylko jedna przeszkoda - android, który zdawał się być dość rozdrażniony całą sytuacją.
Proszę zapomnieć o tym całym wydarzeniu.
Chester uśmiechnął się, wyjątkowo i jedynie teraz całkiem szczerze - Bardzo chętnie. - dodał. Myślami nie mógł opuścić wnętrza samochodu, którym wracał wspólnie z niedoszłym amatorem pirotechniki w bagażniku. Nie ma potrzeby użalania się nad stratą większości dnia, bo w końcu taki był cel zamachowca odpowiedzialnego za pozostawienie prezentu przed jedną z przyczep campingowych - wypadałoby się skupić na odnalezieniu go. Albo ich? Skrycie liczył, że to dzieło tylko jednego zapaleńca, który skończy zakopany pod kilkoma metrami sześciennymi piasku. Wdawanie się w większe konflikty bywa męczące i szkodliwe dla dochodów, w zależności od poziomu zaciekłości konkurencji to czasem również i zdrowia.
-Spisałeś się świetnie. Bardzo dobrze. - pociągnął nosem. - Jestem dumny z tego jak dobrze tam przeciąłeś, nie wiem, kabelki swoimi kombinerkami. Nikt nie wybuchł, więc wszystko jest tak jak być powinno, ale już czas zacząć nadrabiać straty. - zaczął znów krążyć wokół, ustawiając probówki i opakowania po chemikaliach pionowo, trochę jakby próbował sprzątać, ale nie wiedział do końca gdzie co powinno się znajdować. Zdając sobie chwilę później sprawę, że nie będzie w stanie samotnie doprowadzić do ładu całego piętra stanął w miejscu i zwrócił się do Errora - Polecę cię wszystkim kontaktom i w ogóle. Powiedziałbym, że, uh, przedostałbyś się przez proces rekrutacji zasobów ludzkich, ale. Ale nie jesteś człowiekiem. - zaśmiał się nerwowo i wyjął cegłowaty telefon z kieszeni. - Bez urazy. Czasem można pozwolić sobie na, ehm, zwlekanie, ale denary nie czekają, muszę zadzwonić w kilka miejsc. - podniósł rękę tuż przed twarzyczkę androida i pomachał nią, coś pomiędzy “papa, do zobaczenia” a “wyjdź szybciej”.
Jego czaszkę wypełnił dzwoniący sygnał nawiązywania kontaktu, a dłonie delikatnie zadrżały.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cykada głośno zaskrzeczała za oknem, przypominając bohaterom o piekielnym, upalnym lecie. Error poprawił się, miał już serdecznie dość tej wyprawy. Sprawdził godzinę na swoim telefonie. Cholera, jeszcze chwila i będzie spóźniony na kolejne spotkanie!
Krótko zawiesił wzrok na pracodawcy. Dobrze, że był zadowolony z pracy androida. Nawet pomimo trudności, jakie nastąpiły.
Dostrzegł jego ponaglające sygnały, dlatego postanowił się już powoli zebrać.
- Wyślę panu rachunek lub sam upomnę się po jakimś czasie.
Obrócił się i zbliżył do drzwi stacji.
- Do widzenia, życzę miłego dnia.

z/t
z racji czasu wątek staje się retrospekcją, w razie jakichkolwiek pytań czy problemów z tym związanych proszę o kontakt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach