Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 06.04.16 0:28  •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
- Raczej się dostosuję, i tak nie jadam za wiele. Mashiro na pewno wymyśli coś dobrego - zauważyła, akcentując swoją pewność uniesionym w górę palcem wskazującym. A niech się chłopak wykaże! Nie czuła potrzeby dyktowania menu, skoro miało być ich czworo plus bonus w postaci sióstr. Tak właściwie Ver byłaby zdolna przeżyć to pół dnia popijając herbatkę kubek za kubkiem i nawet nie zaburczałoby jej w brzuchu, ale poza tym, że takie zachowanie było niezdrowe, to okazałoby się także nieuprzejme. W końcu rozsądnej gościny nie należy odmawiać, nawet jeżeli wyświadcza się komuś przysługę. W tym wypadku nawet ciężko stwierdzić, kto bardziej skorzysta - czy chłopcy, którym może uda się podciągnąć w nauce czy dziewczyna, wreszcie mająca szansę na spędzenie czasu wśród ciekawych ludzi zamiast z dzieciarnią z sierocińca. Jej bracia i siostry w biedzie to naprawdę urocze stworzenia, ale ile czasu można siedzieć z laptopem na kolanach i puszczać kreskówki? Każdy czasem potrzebuje poprzebywać wśród ludzi w swoim wieku, bo inaczej by zwariował.
Zresztą odkąd usłyszała tę propozycję nie mogła pozbyć się napływających wciąż pomysłów na metody nauki. Przypominały jej się te, których używała sama i te polecane przez kolegów i koleżanki zarówno z M-1 jak i z M-3. Doszła do wniosku, że będzie musiała sobie je wszystkie spisać, bo inaczej pomieszają się jej bez wątpienia. Do soboty był jeszcze czas, by uporządkowała materiał i sposoby efektywnego powtarzania. Momentami nawet brała ją trema i nie ulegało wątpliwości, że z dnia na dzień ta urośnie w siłę. Miała spędzić pół dnia ze starszymi kolegami i douczać ich z przedmiotów ścisłych, co wedle relacji mogło okazać się sprawą życia i śmierci. Samym Ruuką pewnie jeszcze nie przejmowała się tak bardzo, bo zdążyli się chociaż minimalnie poznać. Pozostałej dwójki na dobrą sprawę nie widziała na oczy, co mogło być nieco przerażające.
Tak odrobinkę.

Wklepała w telefon kilka ostatnich literek i podniosła wzrok znad wyświetlacza, gdyż właśnie otworzyły się drzwi. Na ślepo wcisnęła wyślij i odłożyła urządzenie, którego ekran po chwili samoczynnie zgasł. - Opiekunowie. Melduję, że żyję - sprostowała zaraz. Odkąd wyrzuciła z siebie informację o zamieszkaniu w sierocińcu nazywanie rzeczy po imieniu nie robiło już na niej wrażenia; przynajmniej nie w tym towarzystwie, kiedy wiedziała, że zostanie zrozumiana. Zresztą niektórzy też otrzymywali od rodziców obowiązek przysłania raz na jakiś czas wiadomości, że nie robią nic zdrożnego i wrócą do domu na kolację. Verity opuściła szkołę oficjalnie z powodu złego stanu psychicznego - a nieoficjalnie to po prostu nie był powód - i pracownicy domu dziecka, którzy sprawowali nad nią pieczę, mieli prawo się choć trochę martwić.
- O, cudnie - stwierdziła z entuzjazmem, sięgając przy tym po swoje lody. - Nie znasz? To poznasz. Puść sobie na próbę, po jednym razie wpada w ucho. Tu jest chyba podzielona na dwa, przynajmniej o ile rozumiem te opisy. - Wskazała na różne szlaczki otaczające poszczególne tytuły, z których niektóre były oczywiste, a inne nie mówiły jej nic. Zresztą na razie bardziej niż ekran telewizora fascynował ją trzymany w dłoni wafelek z fioletową gałką, a którą zabrała się bez zwłoki. Owoce leśne okazały się bardzo dobrym wyborem, skutecznie zamykając zielonowłosej dziób.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.16 19:39  •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
Zdążył zauważyć, że nie jadała za wiele, skoro byłby w stanie przerzucić ją sobie przez ramię i przebiec sprintem do domu, nie czując zmęczenia gorszego niż po przeciętnym kwadransie przeznaczonym na trening. Patykowate nadgarstki, które tylko cudem się jeszcze nie złamały, szczupłe ramiona, kościste biodra ukryte pod fałdami za dużych ubrań, jasna karnacja ─ bez dwóch zdań niejeden miałby ochotę chwycić za komórkę i wykręcić numer na niebieską linię, byle uratować dziewczę z rąk patologii. Wyrwać od tych, którzy głodzili ją w ramach szantażu, postawić przed bufetem i wybieraj co chcesz, mała. Sam złapał się przecież na tym, że priorytetem było dla niego upchnięcie kanapki w gardle Verity, a nie zjedzenie lodów, a ─ nie oszukując ─ każdy wybrałby lody. Ruuka cicho liczył, że dziewczyna ma jakieś ulubione danie; coś, czym zapchałaby żołądek takimi ilościami, że musieliby ją wytaczać przez drzwi jego domu. Finalnie okazało się, że znów „uprzejmie” odmówiła. Skrzywił się mimowolnie, wsuwając usta na swoją gałkę o smaku śmietankowym.
„Opiekunowie.”
No tak. To słowo dotarło do niego równie dobitnie, co gdyby przydzwoniono jego głową o gong. Poniekąd nawet to rozumiał, choć pod nieco innym kątem. Jego matka była zwyczajną histeryczką ─ dwie minuty spóźnienia, bo nie zdążył przebiec przez pasy na zielonym i czekał na zmianę świateł kończyło się dwudziestoma nieodebranymi połączeniami. Komórka rzucała mu się wtedy w kieszeni, jakby potrzebowała egzorcysty, a on z rękoma zajętymi przez siatki nie miał nawet możliwości odebrania jej i uspokojenia kobiety, która potrafiła postawić pół dzielnicy na nogi, gdyby jedna z jej pociech się „zgubiła”.
Do Kyouryuu'ego doszło jednak, że dziewczyna mimo nakładanych na nią obowiązków i regulaminów z setkami zakazów, których nie dałoby się upchnąć nawet w rulonie puszczonym w świat ─ papier zdążyłby się rozwinąć gdzieś na terenach M1, a i tak nie zawierałby wszystkich podpunktów ─ urwała się z lekcji, by z nim posiedzieć i ponarażać się pracownikom ośrodka.
Ryzyko nie warte świeczki, co?
Nic na ten temat nie powiedział. Uniósł tylko spojrzenie, gdy wspomniała o „szlaczkach”. Katakana od zawsze była zmorą Ruuki. Gdy wszystkie dzieciaki piszczały w nocy, bojąc się upchniętego pod łóżkiem potwora, on rzucał się z boku na bok z powodu kolejnego znaku z alfabetu. I tak mieli co oblewać ─ niektóre kluby „ku chwale ojczyźnie” dawały całe teksty w znakach. Wtedy to dopiero szło połamać sobie mózg.
Ale tak. Była podzielona na dwie role.
Nie trzeba ─ mruknął nadgryzając wafel. ─ Mówiłem, że lubię wyzwania. Najwyżej wyjdziesz razem ze ścianą. ─ Wcisnął do buzi końcówkę lodów i otrzepał palce z okruszków jak czystokrwisty facet. O spodnie. Wstał potem i machnął się po mikrofony, które na nowo przybrały lodowatej, ciężkiej masy. Obrócił sprawnie jeden z nich rękojeścią do Verity i spojrzał dziewczynie prosto w oczy; jak zawsze zresztą.
Zrobił krok w tył, gdy podniosła się z kanapy.
Prawie jakby przed nią uciekał.
Albo jakby na mus trzeba było zachować tę samą odległość. Jeden krok Verity w przód, to jeden krok Ruuki w tył. Aż w końcu przesunął się na bok i wlepił wzrok ekran ─ jedyny przedmiot dający tu intensywne oświetlenie.
Start.
Kto zaczy-
Na pierwsze słowo wpłynął kolor. Ruuka drgnął gwałtownie, ściskając mikrofon w dłoni.
Hello, hello, hello. I'm wakin' up at the start of the end od the world...
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.16 12:43  •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
Niestety, szczupli ludzie mają to do siebie, że o wiele łatwiej ich porwać. Jak głosiło hasło w cukierni, którą jeszcze rok wcześniej mijała codziennie w drodze ze szkoły, najlepszym zabezpieczeniem przed takim incydentem miał być zakup miejscowych smakołyków. Reklama czy nie, miała w sobie sporo prawdy. Co jednak mogła poradzić dziewczyna, skoro w przybraniu na wadze przeszkadzał jej nie brak dobrej woli, a chroniczny jadłowstręt? Przecież to nie jej wina, że po prostu była głodna rzadziej niż wszyscy pozostali. Zresztą nie zawsze była niejadkiem; ta przypadłość dręczyła ją dopiero od niedawna i powoli ustępowała, w miarę jak zielonowłosa prowadziła coraz normalniejsze życie z generalnie przeciętną dawką stresu. Przed przeprowadzką dało się ją porównać do trupa i mało brakowało, żeby zaczęto ją karmić na siłę wpychając obiadki do gardła. Musiała dziesiątki razy przyrzekać i obiecywać, że się poprawi. Niby udało jej się nieco poprawić swój stan, ale nadal miała sporo do nadrobienia. Wciąż pozostawały te nieznośnie wystające kości, ledwie zakryte przez pergaminowo cienką skórę. Nieraz już wyrzucała samej sobie, że lekkomyślnie doprowadziła się do takiego stanu. Pamiętała przecież, jak było kiedyś i trudności z powrotem do poprzedniego stanu doprowadzały ją momentami do szału.
Ale próbowała. Dzielnie wmłóciła kanapkę, a teraz równie energicznie wzięła się za lody. Ze smakiem chyba nie dało się lepiej trafić, stąd też fragmenty barwnej gałki znikały jeden za drugim, a zaraz za nimi z cichym chrupaniem poszedł wafelek. Zerknęła na swoją dłoń, gdzie mimo półmroku dało się zauważyć nieco podtopionej fioletowej mazi. A więc jednak dobrze jej się zdawało, że zdążyła się ubrudzić. Bez wahania wsunęła środkowy paliczek palca wskazującego między wargi i pozbyła się resztek.
- Skoro taki z ciebie kozak... - Kolejny paluszek został wyczyszczony tym samym sposobem. - Wyjść nie wyjdę, ale zawsze mogę cię zakneblować - stwierdziła, rozbawiona. Po lodach nie zostało nic poza okruszkami w kąciku ust, które zresztą zaraz dyskretnie starła wierzchem dłoni. Złapała wyciągnięty ku niej mikrofon i dosłownie na moment zawahała się ze wstaniem z kanapy. Zmierzyła chłopaka spojrzeniem spod lekko przymrużonych oczu.
A podobno Japończycy unikają kontaktu wzrokowego, mignęło jej w myślach. Przed wyjazdem otrzymywała od niektórych znajomych tony "dobrych rad", z czego właściwie tylko kilka nadawało się do wzięcia na serio. To miała być jedna z nich, ale jak widać nie była do końca stosowana w praktyce. A może po prostu trafiła na białego kruka?
Podparła się na wolnej dłoni i odbiła, stając na nogi. Ominęła stolik i przystanęła przed ekranem, by chwilę później prychnąć krótkim śmiechem. Po pierwszych trzech wyrazach nastąpił fragment instrumentalny, dzięki czemu zdążyła się opanować. - Ostrzegłabym, ale skoro lubisz wyzwania... - Wyszczerzyła się z uśmiechu i delikatnie wzruszyła ramionami, szykując się do swojej części - ostatnich trzech linijek pierwszej zwrotki.
- Can you tell me what was ever really special about me all this time? - wyrecytowała do melodii, choć wysokość na ostatnim słowie wyraźnie sprawiała jej kłopot. Oryginalny wokalista płci męskiej z pewnością miał łatwiej osiągnąć dźwięk, który dla Verity zahaczał już o granice rejestru głosowego. Jedyna rzecz, która drażniła ją w tej piosence; na szczęście później już nie pojawiały się równie problematyczne fragmenty. Co prawda po refrenie należała do niej tylko pierwsza połowa drugiej zwrotki, ale nie mogła się powstrzymać od cichego dośpiewywania pod nosem całości utworu. Zresztą utwór słyszała już tyle razy, że oprócz głównego tekstu znała też wszystkie dośpiewki.
W końcu to był stały element ich playlisty. Ich: Verity i Hope. Od początku piosenki prawie nie patrzyła na tekst, zerkając tylko kątem oka na migające po ekranie kolory. O wiele bardziej bawiła ją obserwacja Ruuki, który musiał sobie jakoś poradzić z owym wyzwaniem. Nie wątpiła, że da radę. Najwyżej będzie zmuszona spełnić swoja wcześniejszą groźbę.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.16 18:40  •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
O Japończykach, a w ogóle o Azjatach, dużo się przecież mówiło. Liczba samobójstw dawno temu przekroczyła kreskę normalności ─ a wszystko za sprawą zbytniego nacisku na naukę. Jak wiele dziewcząt robiło krok ku przepaści? Spadało z dachu i roztrzaskiwało się na miazgę kilka albo kilkanaście pięter niżej tylko dlatego, że uczelnia nie przyjęła ich zgłoszenia? Albo te durne mity o poświęceniu dla rodziców? Rzecz jasna, Ruukę też solidnie wychowano, żeby przez wianuszek wydarzeń wyrósł na kogoś, kto będzie opiekował się tymi, którzy przez pierwszą połowę życia opiekowali się nim. Były jednak pomówienia, na których dźwięk większość wybuchała nerwowym chichotem ─ a przecież sporo takich plotek krążyło po innych Miastach.
„Słyszałem” ─ pochylano się nad stołem w konspiracyjnym szepcie. „Że w zimę, gdy ojciec takiego chinola czy japońca chce sobie połowić ryby, to dzieciak musi się rozebrać i położyć na lodzie, żeby go roztopić. Bo nie ma opcji, żeby się nie poświęcił dla starego.”
„Wiesz” ─ pomrukiwano przy piwie. „Tutaj to trzeba płacić krocie, żeby się doszukać gościa, który opchnie piwo nieletnim. A w takim M3? Tam to są automaty z piwskiem! Wrzucasz grosze i nawet szczyl lat pięć przytarga ci Żywca. Powaga.”
Nawet jeżeli niektóre z tych rzeczy były prawdziwe i dało się je przypisać statystycznemu Japończykowi, Ruuka pod wieloma kątami naginał ramy standardowego, rodowodowego Azjaty. Chociażby jego wzrost ─ a przecież nadal ciągnął w górę ─ miał w sobie coś, czego wielu mu zazdrościło. Gdy dorośli mężczyźni zatrzymywali się przy stu siedemdziesięciu centymetrach, on odkładał na blat opróżniony po brzegi karton mleka, gotów przerosnąć ich o kolejną głowę. Zresztą, gdyby nie krył koloru włosów pod kupioną za 290 jenów farbą tym bardziej byłby dziwolągiem.
Wsunął palce w falowane włosy, odgarniając grzywkę do tyłu. Naturalnie były w kolorze płynnego złota ─ teraz wtopiły się w tłum czarnych łbów. Nonszalancki gest jak na kogoś, kto chwilę później łamał się przy co drugim słowie. Wyzwania wyrywał ludziom z rąk, sprzątał sprzed nosów, kradł ile popadnie ─ wszystko po to, aby wyhartować w sobie doświadczenie na wszystkich płaszczyznach. Wielokrotnie zresztą podchodził do takich zadań i zwykle bronił honor.
Zwykle.
Język mu się wplątał w angielskie słówko i jeszcze w połowie tekstu jęknął marudnie, przewracając przy tym oczami. Oczami, które ukierunkował na Verity, z zaciekawieniem zerkając na jej twarz. Już wcześniej zauważył ─ błyskotliwy typ, nie ma co ─ że dziewczyna ledwo zerka na ekran, a jeśli już, to tylko na moment. Zbiera informację o kolorze i znów wjeżdża na własne tory. Nie potrzebowała niczego poza podkładem ─ w porównaniu do Ruuki, który potrzebował wszystko i jeszcze trochę ─ i wydawało się, że równie dobrze poradziłaby sobie bez niego.
Ostatnia nuta.
Ramię opadło.
Ręka zawisła wzdłuż ciała.
Usta zacisnęły się, a potem rozchyliły, wypuszczając powietrze.
Wdech.
Cały świat wessał się do płuc.
Wydech.
Spokojnie.
Widzisz? ─ mruknął, odkładając mikrofon takim ruchem, jakby ćwiczył to od lat. ─ Super mi poszło. ─ Błysnęły zęby w drapieżnym uśmiechu mówiącym samo przez się: „nie odmówisz”. Co prawda przy tych jego wrzaskach nawet umarli wykopaliby się z grobów i uciekli w stronę zachodzącego słońca, ale nawet to nie pozwalało Kyouryuu'emu przyznać się do błędu.
Mógł odsłuchać piosenkę chociaż raz. Ale po co? O wiele zabawniej było patrzeć, jak potyka się o co drugie słowo ─ prawie jak dzieciak, który dopiero uczy się wymowy wyrazów ─ jednocześnie przyglądając się, jak gładko i bezproblemowo przez tekst przemyka Verity. Musiała należeć do szkolnego zespołu, chóru, czegokolwiek co było związane ze śpiewem.
I co? ─ Uniósł wyprostowane w palcach dłonie na wysokość barków. Spokojnie, koleżanko, odłóż nóż. Może dopiero zdał sobie sprawę, że potraktował gwałtem jej uszy i wcale nie powinien się z tym obnosić w tak beztroski sposób. ─ Spróbujesz mnie zakneblować czy tym razem dajesz mi fo-
„-ry” utonęło w bzzBBZZZZzzzzyczeniu.
Ruuka zerknął na bok, dostrzegając krążący po blacie telefon. Na migającym wyświetlaczu pojawiło się imię. Już samo to wywołało w nim dreszcze.
Chryste, siostra. ─ Jak Jezus na drodze krzyżowej przedarł się do aparatu i chwycił go w palce. Obolały na duchu zerknął zaraz wymownie na Verity i przeciągnął palcem po ekranie komórki, odbierając połączenie. ─ To ważne i nie potrwa długo. ─ Zapewnił, przytykając urządzenie do ucha. ─ Co jest? ─ Drgnęły mu nagle ramiona, gdy odsuwał telefon od czaszki. Wrzask prawie zmaterializował się pomiędzy telefonem a jego uchem w postaci młotka. Usta aż mu się skrzywiły. ─ Cisz- Mamo, moment. Nie wrzeszcz mi, ogłuchnę. ─ I tyle w kwestii relacji „japoński dzieciak-japoński rodzic”. ─ Czemu ty masz komórkę Harumi? ─ Zerknął na Verity. ─ A co ona robiła w tym centrum handlowym? W... czym? Sadzawce? ─ Wzniósł wzrok. Boże, nie grzmisz. ─ Mhm, skończyłem zajęcia. Nie, nie jestem dziś na treningu. Miała ją odebrać... Wiem, że to trzydzieści minut. Całkiem niedaleko... Wyrobię się w dwadzieścia... Okej... A prócz tego..? Jasne, mam nadzieję. To do zobaczenia.
Pik.
Wsunął telefon do tylnej kieszeni spodni.
Uprzedzę pytania ─ znacząco zaakcentował to zdanie ─ nie zawsze wpadamy do sztucznych zbiorników wodnych. Nie, moja matka zwykle nie wrzeszczy rozmawiając przez telefon. Chyba, że jedna z jej córek znów się potknie i wleci głową w dół do dziur wypełnionych czymś lepkim i wodnistym ─ wtedy czasami jej się zdarzy. Tak czy inaczej, mam kilka minut nim zamkną przedszkole na cztery spusty i będę musiał wyciągać Momoji łomem ze szkolnego składzika. Optymistycznie zakładam, że zdążę potem uciec, nim przedszkolanki wydrapią mi oczy. Chcesz iść czy... ─ Porozumiewawczo poruszył ręką. Opiekunowie ciężkie brzemię.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.16 19:23  •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
Właściwie to gdziekolwiek się nie poszło, krążyły plotki. Na temat poszczególnych ludzi, organizacji, grup społecznych, ale przede wszystkim narodowości. W końcu skoro nie każdemu dobrotliwy los ofiarował możliwość podróży do innego Miasta, delikwent zmuszony do pozostanie w ojczyźnie nie miał innego wyjścia jak tylko karmić się pogłoskami i historyjkami zasłyszanymi od znajomych. Po przyjeździe do M-3 błyskawicznie dostrzegła różnicę między tym, co się w różnych kręgach mawiało o jej narodzie, a stanem faktycznym. Chociaż trzeba przyznać, plotki zawsze mają w czymś podłoże; dlatego nie wszyscy Amerykanie są spasionymi maniakami strzelanek, a jedynie część społeczeństwa to tacy wielcy miłośnicy fast-foodu i gier. I wcale nie wszyscy mają śmieszny akcent. Wymieniać można by długo, tak samo jak tylko połowicznie prawdziwe stereotypy na temat Japończyków, które najłatwiej było zdementować przez przyjazd na miejsce. Kilka dni wystarczyło, żeby przekonać się o ogromnym zróżnicowaniu społeczeństw każdego z Miast, przez co żadnego z nich nie dałoby się zamknąć w pojedynczym opisie.
Chociaż nadal bez względu na miejsce zielony kolor włosów wyróżniał się niesamowicie spośród mniej lub bardziej naturalnych czupryn, nawet jeżeli wzięło się pod uwagę nastoletnią grupę wiekową. Świat nie był jeszcze gotowy na podobne szaleństwo, jakie swoją postawą najwyraźniej prezentowała Verity, wylewając sobie na głowę farbę o barwie świeżego szczypiorku. Tak jak ta kilka miesięcy temu paczka jej przyjaciół o mało nie dostała zawału widząc swoją ulubioną szarą myszkę z trawą na łepetynie, tak i teraz potrafiła wzbudzić zdziwienie w niejednej osobie, także w swoim wieku - nie mówiąc o ludziach starszych i nieco bardziej konserwatywnych. Ale cudze zdanie nie było dla niej wyznacznikiem; ciemna zieleń podobała jej się bardziej od brzydkiego blondu w kolorze wody po myciu naczyń, z którym mozoliła się całe życie, próbując doprowadzić go do stanu względnie estetycznego. Niestety - bez skutku.
Naprawdę bawiło ją słuchanie, jak starszy kolega próbuje sobie radzić z nieznaną sobie piosenką. Z początku byłaby wyrozumiała, ale skoro sam podwyższał sobie poprzeczkę, nie mogła mieć litości. Wyłapywała zawahania w głosie, nieścisłości w melodii i w tekście. Tak to już jest, kiedy daną piosenkę zna się na wylot i jeszcze trochę, a druga osoba stawia w niej pierwsze koślawe kroki.
Wraz z ostatnim wypuszczonym przez nią dźwiękiem zakończył się podkład i na ekran znów wskoczył panel wybierania utworu. Oparła wolną dłoń we wnętrzu ugiętego łokcia, zaś mikrofon stuknął cicho o kościste ramię, kiedy zmierzyła chłopaka wzrokiem, jakby oceniała, czy rzeczywiście poradził sobie z wykonaniem. Bo nie ma się co kryć, że w kwestii wokalnej to raczej młodsza mogła tu być alfą i omegą, nawet gdyby startowali z tak samo zerowym poziomem znajomości piosenki. Choć wtedy też na pewno dałaby niezły popis potknięć i pomyłek.
- Jesteś pewien, że chcesz znać moje zdanie? - rzuciła tajemniczo, teraz opierając końcówkę zimnego mikrofonu o własny policzek. Uśmiechnęła się chytrze, jakby zaraz miała zjechać biedaka od góry do dołu niczym najbardziej wyrafinowana nauczycielka śpiewu. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a chłodny metalowy przedmiot zjechał w dół i razem z ręką zadyndał miarowo przy udzie dziewczyny. - Lepiej niż bym się spodziewała - dodała za to, po czym ruszyła żeby odłożyć mikrofon na przynależne mu miejsce.
Zamiast prowadzić dalszy dialog zerknęła ku kanapie, gdzie coś wyraźnie zabzdyrczało, przerywając rozmowę. Wbrew temu, co sugerowała intuicja, nie był to jej własny telefon, a ten należący do chłopaka. Kiwnęła głową na znak zgody, żeby spokojnie odebrał i nie przejmował pozostała w pokoju koleżanką. Przecież mogła poczekać, a sprawy siostry powinny być na jako-tako priorytetowym miejscu. Na pewno tak zakładałaby Verity, gdyby miała jakieś rodzeństwo.
-... nie zawsze wpadamy do sztucznych zbiorników wodnych...
A więc zazwyczaj do naturalnych? - mignęło ironicznie w myślach Verity nim delikatnie uniosła brwi w niemym wyrazie zdumienia dla przedstawionych jej wyjaśnień.
- To chodź. Mam całkiem-całkiem fajne metody na radzenie sobie z rozjuszonymi smokami-przedszkolankami. Obronię cię, damo w opresji - zadeklarowała z rozbawieniem, wracając w okolice kanapy. Jednym sprawnym ruchem wrzuciła wyjęty wcześniej telefon do torby i zgarnęła swoje rzeczy. - Chociaż mam wrażenie, że może być ciężko. Wszyscy w rodzinie macie taki talent do wywracania się znienacka w epickim stylu, czy to po prostu ja przyciągam takie nieszczęścia? - dodała jeszcze w trakcie, nie tracąc żartobliwego tonu. Po kilkudziesięciu sekundach znalazła się przy drzwiach, gotowa na podbój przedszkola.

[zt + Rūka -> przedszkole]
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Klub karaoke - Page 3 Empty Re: Klub karaoke
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach