Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 24.05.19 20:56  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
 Miał w zwyczaju wypełniać ciszę własnymi opowieściami, kilka z nich cisnęło mu się nawet na język, lecz tym razem zmienił przyzwyczajenia na rzecz ciszy; usta zawiązał sznur milczenia. Młody poświęcił całą uwagę otoczeniu, poddając uważnej analizie każdy mijany element. Nie oszczędził ani krzewów, ani idącego z przodu mężczyzny, ani — tym bardziej — samego budynku, ku któremu zmierzali.
 Mimo półmroku panującego w korytarzu nie wydawał się zagubiony. Wręcz przeciwnie — ciemność zdawała się mu sprzyjać, bo kroki ucichły jeszcze bardziej, oddech uspokoił się do minimum, wzrok skupił na rozmazanych krawędziach; kolorowe ślepia lśniły pośród czerni niczym dwie neonowe lampki. Przewiercały plecy Wiecznego, dopóki nie zaczął mówić.
 — I zakładasz, że ma to związek z tym wielkoludem, który zaatakował burdel? — w zadanym przez dzieciaka pytaniu zabrakło nuty ironii, toteż jego rozmówca mógł być pewien, że nie chodziło o żadne przekomarzanki. Chciał zwyczajnie poznać opinię starszego mężczyzny, tyle w temacie. — I to choróbsko? Wciąż szaleje po Desperacji?
 Stanął w miejscu, gdy i najemnik wstrzymał marsz. Ciekawski wzrok padł na drzwi, a później na to, co przed nimi odsłoniły. Stołówka, co? Do ostatniej chwili nie wierzył, że jego przewodnik naprawdę zmierza właśnie ku niej. Słowa o posiłku potraktował raczej jako żart, takie przedłużenie rozmowy. Nie sądził, że za rozbawieniem kryła się powaga. Może właśnie dlatego był tak zaskoczony, gdy padło polecenie.
 — Nie... — zaczął, chcąc zaprotestować, lecz towarzysz zdążył już umknąć. Dotychczas ruchliwy ogon opadł wzdłuż ciała wraz z ramionami, natomiast lico naznaczył skwaszony cień. Nie pozostało mu nic innego prócz posnucia się ku stolikowi na uboczu. Miał wrażenie, że ostatnimi czasy wszyscy za punkt honoru obrali sobie wykarmienie go.
 — To alkohol — mruknął na wstępie, tuż po zwęszeniu powietrza nad kuflem. — Wiem, że nie wypada, ale akurat tego muszę odmówić — starał się dobierać słowa najgrzeczniej, jak tylko było to możliwe. Jednocześnie pozostał przy tym stanowczy, po chwili odsuwając naczynie z piwem w kierunku Wiecznego. Zamiast tego chwycił za sztuciec, powoli zabierając się za posiłek, za który uprzednio podziękował.
 — Były jeszcze jakieś ataki podejrzane przypadki? Może pożar na Górze Shi to też sprawka podwładnych Najwyższego? — nabił na widelec kawałek warzywa, oglądając je z każdej strony. Brudna zieleń nie wyglądała zbyt zachęcająco, lecz wymordowany nie chciał nadszarpywać cierpliwości swojego gospodarza.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.19 0:31  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
  — Jasne, bo to za duży zbieg okoliczności. I jedno, i drugie rozegrało się w tym samym dniu — odpowiedział; ton jego głosu był obleczony w taką stanowczość, jakby przedstawiał mu fakty, a nie spekulacje. Nie wierzył w bajdurzenie o przeznaczeniu, ani tym bardziej w zbieg okoliczności, a ten byłby zbyt duży, zważywszy na fakt, że ostatni rok z kawałkiem był nudny jak flaki z olejem, przynajmniej z jego punktu widzenia. — Szaleje. I zabija, choć najpierw sprawia, że odechciewa się żyć. Jest gorszy niż ten tam... — Wskazał na mężczyznę z w połowie spaloną twarzą, który był w trakcie konsumpcji swojego posiłku. — Nie chciałbyś wpaść w jego brudne łapska. Uwierz.
  Sięgnął mechaniczną dłoń do ramienia rozmówcy i poklepał go potrzepującego po plecach. Bądź co bądź trafił do siedliska żmij, gdzie jedna była niebezpieczniejsza od drugiej.
  Gdy wrócił do poprzedniej pozycji, sięgnął po kolejnego papierosa, ale tym razem nie wyjął z kieszeni także zapalniczki; uległ namową wymownego spojrzenia emerytowanego najemnika, który akceptował w swoim przybytku wiele rzeczy, ale do ich grona nie zaliczał się tytoń. Zacisnął zęby na filtrze papierosa, a na jego czole pojawiła się głęboka bruzda, gdy chłopak odmówił alkoholu.
  — Dlaczego? Nie pijesz, chłopcze? — Uniósł brwi ku górze. Nieprawdopodobne; zwykle nikt nie odmawiał darmowej porcji alkoholu. Czyżby trafił na ewenement? Wariat, a może przesadny optymista? Resztki zdrowego rozsądku podpowiadały mu, że to przecież jeszcze dzieciak i pewnie trunki z choćby minimalną zawartością procentów mu nie smakują, ale...  przecież to piwo miało smak soczku, do cholery. — Jesteś stanowczo za młody, by odmawiać sobie takich przyjemności. Gdy dają bierz, gdy biją - uciekaj.
  Położył kufel ponownie przed dzieciakiem z zadziornym uśmiechem ukształtowanym na wargach, który uwidocznił zmarszczki wokół ich kącików.
  — Pożar na Górze Shi ponoć miał wymiar wojny domowej, ale to tylko plotki. — Wzruszył ramionami. Słyszał co prawda, że lwia część kryjówki wyznawców Ao ugięła się pod naporem destrukcyjnej siły płomieni, ale nikt nie dostarczył mu szczegółów na temat. Nie miał zatem pojąca, co tak naprawdę się tam wydarzyło. W każdym razie Drug-on nie byli zamieszani w to sprawę. Gdyby tak było, wiedziałby o tym.
  Rozsiadł się wygodniej na krześle.
  — Jedz. Zaręczam cię, że Hashim nie jest trucicielem. Głodując za dzieciaka, nauczył się, czym jest szacunek do jedzenia. Ja zresztą też nim nie jestem. Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to w bardziej widowiskowy sposób. Żadna trucizna nie odebrałby mi tej przyjemności — zapewnił z niezaprzeczalną szczerością, choć rozbawienie uwidocznione w wyrazie jego twarzy było tego zaprzeczeniem. — Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jeśli nie chcesz tego robić, to powiedz chociaż „gówno cię to obchodzi”. Nie wymagam zbyt wiele, prawda? Jestem sympatykiem szczerości.
  Nie chciał spuszczać wzroku z oblicza młodzieńca, ale drzwi do baru ponownie się otworzyły, zatem zerknął w nań kierunku po usłyszeniu charakterystycznego, wręcz irytującego dźwięku, który alarmował o przybyciu kolejnego najemnika. Jego wzrok zatrzymał się na znajomej sylwetce. Uniósł machinalnie ludzką dłoń ku górze i pomachał nią w jednoznacznym geście.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.19 15:45  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Powrót do Smoczej Góry zawsze zajmował jej od paru dni do kilku tygodni, czasem i miesięcy. Pomimo tego, że była ich członkinią i to od bardzo dawna, częściej jej nie było niż była generalnie. Przez to jej rozpoznawalność w grupie ucierpiała nad tym, ale nigdy nie zależało jej na szczególnej sławie. Swoje zdążyła już przeżyć i zdecydowanie teraz nie śpieszyło się jej do tego, aby ludzie, a w szczególności osoby, z którymi pracowali, jakoś szczególnie ją pamiętali. Lubiła jednak grzać odpowiedni stołek. Szczególnie taki, który dawał jej respekt i mało było osób, którzy gardzili jej umiejętnościami czy technikami wyrobionymi przez laty. Jasne, miała przysłowiowy dystans do samej siebie, jednak gdyby w grupie znalazł się ktoś, kto wzgardziłby jej zdolnościami albo metodami pracy, nikt nie chciałby być na miejscu przysłowiowego towarzysza.
Nieważne, coby kobieta robiła i jak długo zajmowała się konkretnym zadaniem, pewność zawsze była taka sama — wróci i to nie z pustymi rękami. Jednak czasem zdarzały się momenty, w których dziewczę wracało tylko po to, by uzupełnić ewentualny prowiant, dokarmić się i w dalszym ciągu zająć się zleceniem, które sobie przygarnęła. Chcąc nie chcąc  tym razem tak było. W zasadzie nikt nawet nie wiedział, że kobieta znowu zniknęła na określony czas, tym razem wcale nie ze względu na ogłoszenie. Choć pewnego zadania nie było na tablicy, coby po części wyjaśniało brak obecności Nayaden w Smoczej Górze. Ale czy aby na pewno to było konkretnie to? Również przez to, że pochłonęła się swoimi sprawami, nie bardzo wiedziała, co dzieje się na Desperacji, prócz marnej zarazy, która szerzyła się wszem i wobec.
Po przybyciu do kryjówki Drug — on'ów, pierw instynktownie udała się do swojego pokoju, zostawiając tam wszelakie rzeczy, które miała przy sobie, łącznie z jastrzębiem, który również potrzebował odpoczynku w postaci snu. Ona zanim jednak położyła się do łóżka, czuła, że będzie musiała dokarmić swój żołądek czymś bardziej wartościowym, toteż udała się w stronę Starej Stołówki, nucąc sobie coś pod nosem jakby nigdy nic.
Otwierając drzwi, w zasadzie nie spodziewała się tam któregokolwiek z Drug — on'ów, a tym bardziej jego towarzysza, który był jej kompletnie obcy. Trochę odzwyczaiła się od spotykania najemników w Smoczej Górze, ale gdy przychodziło co do czego, traktowała ich nie gorzej od kochającego się nad życie rodzeństwa.
Dlatego uśmiechnęła się do nich dość szeroko jak na zmęczenie, które odczuwała. Uniosła również dłoń, machając w ich stronę, dobrze rozumiejąc gest Yury'ego, który ewidentnie ją wołał. Niemniej miała swoje priorytety, dlatego zamiast od razu do nich podejść, skręciła do baru, gdzie przeuroczo uśmiechnęła się do Hashimy, popaplali sobie o pierdołach, a gdy miała pewność, że jej smakowity posiłek za niedługo wyląduje pośród dwójki, do której chciała się dosiąść, ruszyła w ich stronę, praktycznie natychmiastowo uwieszając się na Yury'm.
No proszę. Mój najukochańszy najemnik na świecie z jakimś przeuroczym dzieciakiem. Kim jest ten młodzieniec i dlaczego na dzień dobry upijasz go alkoholem? — rzuciła w jawnym rozbawieniu, w zasadzie zgadując, że mężczyzna podał mu alkoholu, a także mierzwiąc młodej gnidzie włosy, wciąż mając jedno z ramion przewieszone przez barki Wiecznego. I tak, szanowała stanowisko, na którym się znalazł, ale dla niej zawsze będzie tym samym, młodym gnojkiem, który ledwo co przekroczył próg Smoczej Góry i stał się jednym z nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.19 19:30  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
 — W tym samym dniu? — uniósł wzrok znad talerza, autentycznie zdziwiony słowami smoka. Nie wiedział o tym wcześniej. Zsynchronizowany atak rzucał całkiem nowe światło na całą sprawę. — Po twoim wcześniejszym pytaniu wnioskuję, że zależy im na artefaktach przywódców. Niewykluczone, że te dwa ataki nie były jedynymi. O pozostałych mogliśmy zwyczajnie nie słyszeć, bo wszyscy zginęli — bezwiednych skurcz mięśni uniósł ramiona dzieciaka w charakterystycznym geście, jakby mówienie o śmierci było na porządku dziennym. Patrząc na Desperację — nie powinno to nikogo dziwić. — Albo nikt o nich nie mówi.
 Widok poparzonego mężczyzny nie wywołał żadnego skrzywienia na licu dzieciaka. Obecny świat pełen był ran, czasami świeżych a czasami starych, choć głównie tych pierwszych. Nie brakowało w nim mutacji, skrzywień i chorób. Jeden najemnik z połową twarzy nie robił aż tak wielkiego wrażenia.
 Poklepany po ramieniu nawet nie drgnął, kierując tylko na najemnika intensywne spojrzenie dwubarwnych tęczówek.
 — Nie lubię alkoholu, nie smakuje mi — przyznał całkiem szczerze, wspominając okropny posmak trunku, którym jeszcze nie tak dawno poczęstował go Wilczur. Samo wspomnienie przyklejało do ust młodzieńca cierpki grymas. Nawet mimo przysuniętego z powrotem kufla nie sięgnął w jego kierunku, poprzestając na podejrzliwym obserwowaniu naczynia.
 Wzmianka o truciźnie również nie spotkała się z większą reakcją młodzieńca. Wciąż oglądał warzywo z każdej strony, ale nie dlatego, że podejrzewał kucharza o dodanie śmiertelnej substancji do posiłku; w głowie miał jedynie mało apetyczny wygląd nadzianego na widelec... czegoś, nie był do końca pewien czego. W końcu jednak wsunął kawałek do ust, znajdując odwagę również na to, żeby go pogryźć. Smakował znacznie lepiej, niż wyglądał.
 — Hm? — poruszył się nagle, nie do końca wiedząc, co najemnik miał na myśli. Dopiero po dwóch długich sekundach skojarzył fakty. Poruszył ogonem, przełknął ostatni kęs posiłku i odłożył sztućce.
 — Nie pracuję w burdelu. A przynajmniej nie do końca. Dużo zawdzięczam Jinxowi, wiele razy mi pomógł i paru rzeczy mnie nauczył, więc gdy jest okazja, to mu pomagam. To taki... handel wymienny? Coś w tym rodzaju — mówiąc, wspierał policzek na dłoni. Nawet jeśli niekoniecznie chciał o tym myśleć, to nie sądził, by właściciela jakkolwiek obszedł fakt zniknięcia szczyla. Miał innych popleczników, jeden gówniarz prawdopodobnie nie robił mu różnicy.
 Z zamyślonej pozy wyrwał go dopiero dźwięk zbliżających się kroków a później nowy głos. Podniósł wzrok znad opróżnionego talerza, a później wyprostował plecy, wpatrując się w nowoprzybyłą.
 — Dzień dobry Pani — skinął uprzejmie głową i zamachał ogonem, zaraz posyłając kobiecie grzeczny uśmiech.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.19 12:55  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
  Opętana zrozumiała przekaz jego gestu; dostrzegł to w jej spojrzeniu, zatem cierpliwie czekał, aż do nich podejdzie, jednakże nie oczekiwał, że ta chwila nadejdzie od razu. Zjawiła się tu z konkretnego powodu - by napełnić żołądek.
  — Dokładnie tak. Jeżeli chcą zgromadzić te przeklęte artefakty, z pewnością skontaktowali się również z przedstawicielami innych organizacji i rzecz jasna aniołami, zakładając, że posiadają własne świecidełko — przyznał chłopaczkowi racje. Wcześniej, przeczytawszy pierwszą wiadomość tekstową od Ego, sądził, że student przesadził z psychotropami, ale potem - po spotkaniu z jegomościem na koniu i rozmową z Natsumi - nabrał przekonania, że to nie sen wystraszonego na śmierć gówniarza, a rzeczywistość, znowu dająca się we znaki.
   ... nie smakuje mi.
  Bruzda na czole się pogłębiła, ale żaden komentarz nie uleciał z jego ust. Ile miał lat, gdy był tego samego zdania? Czternaście? Piętnaście? Może mniej, ale na pewno nie więcej. Jeszcze zmienisz zdanie, przemknęło mu przez myśl, gdy przekonasz się, że czasem alkohol to dobra opcja.
  — Wygodny układ – skwitował krótko, ale nie pogłębił tematu, bo oto zjawiła się Nayaden z pakietem złośliwości na każdą okazje. Nawet nie odczuł ciężaru jej wątłego ciałka, który nie mógł równać się z jego własnym.  — Pani? Nie mów jej tak, bo czuje się jak starucha, którą zresztą jest. — Zademonstrował pakiet pożółkłych zębów, gdy na ustach pojawił się szeroki, złośliwy uśmiech adresowany ku Nayaden. — A gdy tak się poczuje - ze złości wyrwie ci kilka paznokci. Na samą myśli zaciskam zęby. To boli, a ty pewnie lubisz swoje paznokcie, chłopcze. — Grymas złośliwości zależał; w jego jednym, czynnym ślepiu pojawiła się udawana powaga po tym, jak skonfrontował je z twarzą Rhetta. — Ta Pani — sarkazm w jego głosie się nasilił po wypowiedzeniu ostatniego słowa — to Nayaden, a ten przeuroczy dzieciak zwie się Rhett. Tylko na niego spójrz, skarbie, dasz mu palce, a on weźmie całą rękę i już ci jej nie odda. Nie ufałbym jego urodzie.
  Szturchnął kobietę w żebro łokciem - mocno i boleśnie, a przynajmniej taki był jego zamiar. Bądź co bądź właściciel burdelu na pewno nie zatrudniłby kogoś, kto nie umie się bronić, a przynajmniej takie odniósł wrażenie, gdy się z nim spotkał.
  — Naprawdę myślisz, że da się tym upić? — Wskazał brzydko palcem na kufel z wątpliwą pogardzoną przez młodzieńca zawartością. — To nie alkohol, tylko jego marna imitacja. Nawet nie przeszłaby mi przez gardło — rzekł, tym razem całkowicie zgodnie z prawdą. Przywykł do mocniejszych trunków, na co wskazywała chrypa, w którą było obleczone każde słowo, które padło z jego ust. — Ale możesz ulżyć mu w cierpieniu i wypić te siki za niego — zaproponował łaskawie.
  Myślał z początku, żeby siłą wlać go Rhettowi do gardła, ale nie łączy ich wrogie stosunki, więc nie było powodu, by używać przemocy. Na swój sposób polubił tego młodzieńca. Chociaż sprawiał wrażenia ciekawskiego świata, nie zadawał olbrzymiej ilości pytań, za co był mu wdzięczny, bo niewątpliwie pod ich naporem zapewne zademonstrowaliby mu tą drugą, niezbyt przyjemną cześć charakteru, czyniąc z niego socjopatę.
  — Sprawa jest, Nay —odezwał się po chwili, gdy kobieta przestała korzystać z jego usług i zmienił pozycje, tym razem zajmując jeden z wolnych stołków, których było całe mnóstwo dookoła. Do koloru do wyboru, chociaż jej wybór padł na ten obok Wiecznego. Tym lepiej, nie będzie musiał podnosić głosu, by się z nią porozumieć. — Gdy spałaszujesz talerz, proponuję urządzić sobie krajoznawczą wycieczkę do Apogeum. Naszym celem jest urocza istota  dosiadająca konia, przystrojona w zbroje i monstrualne rozmiary oraz olbrzymi miecz. Brzmi świetnie, co nie?
  Mrugnął porozumiewawczo do kobiety, nadal nie kryjąc ironii, choć w tonie jego głosu pojawiło się coś jeszcze – zalążek powagi.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 17:12  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Nie dało się zaprzeczyć, że wobec mężczyzn lubiła być zwyczajnie złośliwa. Czasem był to pewien rodzaj sympatii, a czasem faktycznie miała ochotę komuś dopiec na tyle, by ten zapamiętał ją na długie lata z chęcią zemsty, która dzień w dzień kryłaby się gdzieś w jego oczach. Tutaj natomiast zdecydowanie nie czuła żadnej urazy wobec Smoka, więc śmiało można powiedzieć, że był to zwykły gest wspomnianej wcześniej sympatii, którym go darzyła. Nie miała jeszcze powodu, aby go znienawidzić, nawet jeśli nie należał do najprzyjemniejszych mężczyzn tego świata. Ale to właśnie takie charaktery są najciekawsze, co?
Zmrużyła nieco oczy, bardziej na Yury'ego niżeli na Rhett'a, który z przypadku nazwał ją panią. Jasne, jemu jeszcze mogła wybaczyć ten feralny błąd, niemniej pan Wieczny ewidentnie prosił się o solidnego guza na głowie. Mimo to tylko prychnęła, ciągnąć go w efekcie mocniej za kłaki, po czym usiadła nieopodal niego, aby łatwiej prowadzić z nim rozmowę. Bo szczerze wątpiła w to, że Ci dwaj paplali sobie jakby nigdy nic.
Oj Yury... Za kogo Ty mnie masz? Niewinnego bym nie skrzywdziła — uśmiechnęła się niewinnie do chłopca, aby tylko potwierdzić go w przekonaniu, że z pewnością było bezpieczny, do póki nie straci na swojej niewinności, o ile już do tego nie doszło. W takim wypadku nie mogła dać gwarancji tego, że jej rzucona obietnica nie zostanie przełamana — W dodatku sam prosisz się oto, aby wyrwać Ci kilka. Więc nie kuś losu, jeśli wciąż chcesz mieć co obgryzać — rzuciła z oczywistą nutą złośliwości w jego stronę, posyłając mu równie złośliwy uśmiech, aby zaraz czysto neutralna wrócić spojrzeniem na sylwetkę młodzieńca, który nie wyglądał zbyt dobrze.
Zaśmiała się słodko, czując mocne szturchnięcie, które tylko rozmasowała dłonią, jak i również słysząc komentarz rzucony przez zarażonego. Oczywiście nie bała się, że zostanie zjedzona w całości widząc tego słodziaka, czuła w końcu, że z tonu Wiecznego sarkazm wręcz wylewał się strumieniami. A nawet jeśli, to w razie czego miała obok siebie kogoś, kto posłuży jej za doskonałą przynętę.  
Nieszczególnie, ale to takie siki, że w sumie sama wahałabym się wziąć to do ust — rzuciła, nie mówiąc do końca prawdę. Oczywiście jeśli miałaby wybór między dobry alkoholem, a tym słabszym, zdecydowanie wzięłaby ten mocniejszy. Słabszy był jak soczek, który mogłaby pić litrami i nie widziałaby, czy owy trunek rzeczywiście wprawił ją w stan, w którym chciała się znaleźć. Dlatego tylko wzruszyła ramionami i rzeczywiście przygarnęła do siebie kufel, skoro dzieciak nie był chętny do spożycia tego.
Nay, jest sprawa.
Spojrzenie jednoznacznie przeniosła na najemnika, z zainteresowaniem obserwując jego rysy twarzy. Czyli dobrze myślała, że jej posiłek nie zostanie w spokoju skonsumowany. Ledwo wróciła do kryjówki, a tu znowu coś! Westchnęła jedynie, zgarniając włosy z prawego ramienia na lewe, opierając policzek na opartej ręce o stolik.
To dlatego on tu jest? — bardziej stwierdziła niżeli spytała, wskazując palcem u drugiej ręki na młodzieńca, od którego czuła ciekawskie spojrzenie na swojej zgrabnej sylwetce — Jak zawsze, Yury. Czego się dowiedziałeś? — rzuciła, już nawet nie pytając się szczególnie, od kogo dostali zlecenie i jaką cenę to za sobą niosło. Chciała znać szczegóły, ponieważ jeżeli nie będą one choć ciut ciekawe, nie wie, czy pójdzie na układ wycieczki do Apogeum. Chociaż słysząc już sam opis... Wyglądało na to, że kolejne zlecenie zapowiadało się interesująco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 18:10  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
  — Młody ci wszystko opowie, ja w tym czasie pójdę po kilka gratów. Widzimy się — zerknął na przegub, gdzie opinał się pasek zdezelowanego zegarka, który już dawno przestał wskazywać właściwą godzinę — za piętnaście minut przy głównym wyjściu — powiedział, lecz ton jego głos był jeszcze bardziej nieprzyjemny niż dotychczas, pojawiła się w nim nowa maniera, typowa jak u żołnierz wydających rozkazy.
   Wstał ze zajmowanego przez siebie stołka i ruszył ku wyjściu. Mijając przedostatni stół, poczuł w kieszeni wibracje. Wyjął z niej urządzenie w formie starej komórki z gatunku tych długowiecznych. Mimo stłuczonego ekranu nadal funkcjonowała całkiem sprawnie, zdecydowanie lepiej niż najnowsze modele po podobnym urazie.
  Przeczytawszy wiadomość, na jego czole ukształtowała się zmarszczka. Sms od Pradawnego pokrył się ze spekulacjami, które wysunął kilka dni temu i jednocześnie wykluczył z kręgu podejrzanych aniołów, przynajmniej częściowo, gdyż nadal istniał cień szansy, że informator Shane'a nie wiedział wszystkiego, co działo się w głowie jego przełożonych.
  Podczas wystukiwania na klawiaturze wiadomości, nie dostrzegł zastawionej na niego pułapki w formie skórki od banana. Toteż, gdy nacisnął przycisk send, nadepnął na nią i stracił grunt najpierw pod jedną, potem pod drugą nogą. Telefon wypadł mu z dłoni w akompaniamencie soczystego сука блять! wycedzonego przez zacisnął przez zęby, jednak ostatecznie nie doszło do tragedii. Choć Yury nie słynął z gracji, na co nie pozwalał mu ciężar ciała, przy wykorzystaniu refleksu w porę złapał z blat ostatniego stołu, dzięki czemu nie podzielił losu urządzenia do komunikacji. Mebel, pod tym naporem, przesunął się kilkanaście centymetrów, może metr, szurając przy tym żałośnie.
  — сука блять! — powtórzył głośniej i wyraźniej, kiedy sięgnął po telefon oraz jego wnętrzności w formie klapy i baterii. Potem dźwignął się, wypuszczając z ust gwałtownie powietrze i wyprostował swoje pokaźne gabaryty, czując pulsujący ból w kciuku.
  Odwrócił się ku swoim podwładnym i każdego z osobna otaksował spojrzeniem o prostym przekazie: zaśmiej się, a zajebie cię na miejscu, skurwysynu po chwili na jego ustach pojawił się karykaturalna imitacja uśmiechu; wcześniejsza złość wyparowała. Ktokolwiek przeprowadził zamach na jego życie, ten się nie powiódł. Nie miał czasu typować kandydata do śliwy pod okiem, bo wiedział, że takowa przypadnie Nayaden.
  Przed opuszczeniem stołówki, wsunął do ust papierosa i uchwycił w palce zapalniczkę. Żałował, że wcześniej nie pomyślał o tym, aby zabrać z pokoju broń; istniało spore prawdopodobieństwo, że anielica obudzi się, kiedy będzie krzątał się po niewielkim metrażu. Była ostatnią osobą, z którą miał ochotę współpracować. Za grosz jej nie ufał.

  __zt

| Niebawem zacznę w nowym temacie.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.19 1:35  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
 Starał się raczej nie przeszkadzać rozmawiającej dwójce w konwersacji. Zdawał sobie sprawę ze wstawek na swój temat, lecz nie poczynił żadnego kroku, by wbić się w wymianę zdań. Zamiast tego skupiał wzrok na opróżnionym przed chwilą talerzu, starając się odwrócić uwagę od żołądka chwytanego przez głód. Mógłby przysiąc, że idąc wcześniej korytarzem, czuł zapach, świeżej, wciąż ciepłej jakby ledwie wylanej z żył...
 — Młody ci wszystko opowie.
 Drgnął.
 — No więc tak... — zaczął, odsuwając talerz na bok, coby zrobić sobie miejsce na przedramiona, które oparł o blat. Skrzący się wzrok utkwił w twarzy siedzącej naprzeciwko kobiety. — Przyszedłem tutaj, żeby przekazać twojemu znajomemu szczegóły ataku na burdel. On sam opowiedział mi o incydencie w Przyszłości, więc pomyślałem, że przyda mu się pomoc w szukaniu sprawcy. Chociaż może bardziej... Wsparcie? Dam radę wejść do miejsc, które dla niego będą niedostępne, w tym rzecz — wypowiedź zakończył krótkim, nieco kocim pomrukiem. Nawet jeśli nie przemyślał swojej spontanicznej decyzji, to wciąż uważał ją za słuszną. Tak czy owak, nie za bardzo miał co ze sobą zrobić; idąc na wyprawę, zagwarantował sobie zdobycie kolejnej porcji doświadczenia.
 — No i dziękuję za posiłek — na sekundę skierował wzrok na talerz. — Nie zdążyłem tego wcześniej zrobić — kolejny pomruk. Sam gospodarz zdążył się już zmyć, więc i szansa na wyrażenie wdzięczności przepadła. A przynajmniej chwilowo.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.19 18:21  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Wymordowana spojrzała na najemnika spod łba, kiedy wstawał od stołu, szybko jednak swoje spojrzenie skierowała na Rhett'a, do którego uśmiechnęła się ślicznie. Jego chętniej chciała obdarować takim uśmiechem niż kupę złomu, która nota bene zwróciła na siebie uwagę innych, gdy krótki hasał dotarł do ich uszu. Nayaden oczywiście nie mogła odpuścić i gdy tylko zauważyła jak Yury prawie wywalił się, sama do końca nie wiedziała, przez co konkretniej, wybuchła głośnym, ale całkiem miłym dla ucha śmiechem. Na tyle, aby oczywiście Wieczny mógł go usłyszeć. Pokręciła krótko głową na niego, zauważając mordercze kierowane w jej stronę i nie tylko, na który niemo zakpiła i ponownie swoją uwagę przeniosła na dzieciaka, który przed nią siedział. Na tyle długo aż posiłek najemniczki nie znalazł się przed jej nosem.
Uniosła brew ku górze, chłonąc informacje jak gąbka, zupełnie jak jedzenie, które miała na talerzu. Może wyglądała na drobną, ale po tak długiej tułaczce, miło było zjeść górę w miarę ciepłego żarcia, który przyniesie ulgę jej jelitom. A miała tylko niecałe 15 minut na to, aby to wszystko zjeść!
Masz niesamowite oczy — odezwała się, ale w sprawie informacji, które zapodał jej Rhett, nie powiedziała nic szczególnego, poza wcześniejszym uniesieniem brwi. Wydawać się mogło, że póki co to było wszystko, co mógł usłyszeć od Wymordowanej na ten temat. Co nie oznacza, że wcale nie zaciekawiło jej to, co takiego stało się w Burdelu, jak i w Barze, do którego zachodziła częściej niż mogłoby się to wydawać. Szybko zrozumiała, że chcąc nie chcąc została wciągnięta w ten cały syf, na co prychnęła z wyraźnym niesmakiem, pochłaniając kolejną porcję widelca, którym wskazała na opętanego — naturalny kolor czy...? — kontynuowała jakby nigdy nic, z pewnością wyrywając z tropu Rhetta, na co tylko uśmiechnęła się półgębkiem. Uśmiechnęła się szerzej, słysząc podziękowania.
Nie ma za co. Ale chyba nie bardzo Ci on przysłużył, co? Wyglądasz strasznie... Marnie. To jakiś chwilowy problem? — spytała, niby z ciekawości, ale tak naprawdę miała ogromną potrzebę, aby dowiedzieć się o nim coś więcej. Nie wiedziała, kim był, skąd jest, a wszelakie informacje na jego temat na pewno jej się kiedyś przydadzą. W dobrej lub złej wierze, ale zawsze!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.19 0:48  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
 — Masz niesamowite oczy.
 Wyprostował plecy, spoglądając na kobietę z przekrzywieniem głowy. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewał; zaskoczyła go po całości.
 Czarny ogon śmignął przez powietrze. Raz, później drugi, a następnie kolejnych kilkanaście razy. Dzieciak natomiast rozciągnął usta w uprzejmym uśmiechu.
 — Dzięki, to było miłe! — odparł. Nie spodziewał się usłyszeć niczego co choć zakrawało na komplement, a tu proszę. Nic dziwnego, że ciemna kita zareagowała samoistnie, nadając mu wyglądu merdającego szczeniaka.
 — Tak, naturalny. Urodziłem się z takim. Tak samo, jak z tym — złapał za koniec ruchliwego ogona, unosząc go centymetr w górę. Miękka sierść szybko wyślizgnęła się spomiędzy palców, wycofując zaraz rękę z powrotem na blat, o który wsparł przedramię.
 Wzruszył z lekkością ramionami, gdy wytknęła mu mizerny wygląd.
 — Bo sam dbam o własną skórę. Problem też w tym, że znajduję wiele rzeczy znacznie ciekawszych od jedzenia i zwyczajnie pomijam posiłki — podniósł dłoń z blatu, zaraz wspierając na niej policzek. Nie okłamywał kobiety. Zazwyczaj łatwo pozwalał zainteresowaniu przemknąć z jedzenia na coś kompletnie innego. A przynajmniej gdy chodziło i zwyczajne pożywienie. Wzrok skierował na drzwi, za którymi zniknął jego wcześniejszy rozmówca. Przez chwilę wpatrywał się w ich fakturę, jakby mimo odległości mógł dostrzec każdą wystającą drzazgę.
 — Wydawał się całkiem w porządku. Twój znajomy, Yury tak? — kątem oka zerknął na twarz Nayaden, szukając na jej licu potwierdzenia. — Może też odrobinę straszny. Ale tak tylko trochę. Chociaż może chodziło bardziej o... Ja wiem? Jakąś taką aurę autorytetu.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.19 14:59  •  Stara stołówka - Bar. - Page 13 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Rzadko kiedy istoty, które tu żyły spodziewały się nagłych komplementów. Nigdy nie wiesz, czy to do końca szczere słowa, a może to informacja o tym, że za niedługo, a ten konkretny organ będzie należał do kobiety. Niemniej nie dało się wyczuć po niej złych zamiarów, a po samej buzi dało się wnioskować, że dziewczyna miała raczej ciepłe zamiary. Cokolwiek o niej powiedział Yury, zawsze z początku wydawała się być miłą osobą, której można zaufać. I właśnie to było najbardziej obrzydliwe, ponieważ nie zawsze była szczera ze swoją sympatią. W tym przypadku była obojętna, ale nie dało się ukryć, że intrygował ją dzieciak, przed którym siedziała. Czyżby znowu włączył się jej instynkt macierzyński, który myślała, że zaginął gdzieś na przestrzeni lat?
Radość, która wypełniła ten drobny organizm była na swój sposób pocieszająca. Ostatnio miała szczęście do spotykania całkiem ładnych i uroczych istot, dzięki czemu mogła nacieszyć się tą drobną chwilą. Lubiła wszystko, co było piękne. W przeciwieństwie do swojej byłej, a zarazem najdroższej przyjaciółki Necrose, była przeciwieństwem tego, co ona lubiła. Necro bardziej wolała brzydotę, natomiast Nayaden prawdziwe piękno.
Pokiwała głową z wykrywalnym zainteresowaniem, kiedy chłopiec wskazał na swoją kitę, jak i również uszy. Nie dało się ich zauważyć, tym bardziej, że dolna część jego ciała aż za bardzo dawała znać o jego poszczególnych emocjach. Było to na swój sposób urocze, jak i niebezpieczne. Z pewnością to była jedna z licznych słabości, którą miał w sobie chłopak.
Niesamowity! Mogę dotknąć? — spytała, ale nie kwapiła się do tego, aby rzeczywiście móc dotknąć jego miękkiej sierści. A przynajmniej na taką wyglądała. Chciała wzbudzić w nim zaufanie, które spowoduje, że sam zdecyduje o takim kroku. Nie miała zamiaru robić nic wbrew jego woli, chociaż doskonale wiedziała, że w każdej chwili mogłaby.
To niedobrze. Musisz mieć siłę, aby w razie niebezpieczeństwa stanąć w swojej obronie. To cud, że jeszcze nikt nie pożarł Cię żywcem! Masz gdzie mieszkać? — spytała z pełną buzią, bo każdy kęs z jej talerza znikał w mgnieniu oka, co znaczyło tylko, że naprawdę była głodna. Uniosła ponownie głowę z nad talerza, kiedy usłyszała o Akido. Lubiła tą gnidę, ale ciężko było jej określić, czy rzeczywiście był w porządku. Jasne, kiedy tego chciał, potrafił być szarmancki i zgrywać gentlemana, ale znała również tą bardziej brutalniejszą stronę, głównie dlatego, że siedzieli w podłej organizacji. Każdy z nich był dobrze wyszkolony na zabójcę, nawet Ci, którzy zabójstwami nieszczególnie się zajmowali. Zupełnie jak ona.
No, powiedzmy — uśmiechnęła się, pochłaniając już ostatnie kęsy ze swojego talerza. Jej mina mówiła tylko o tym, że jedzenie zdecydowanie jej smakowało, przez co sam Hashimi był co najmniej zadowolony, bo oczywiście zerkał na nich kątem oka, głównie na Rhetta, wobec którego nie był szczególnie ufny — Ta? Być może. Jak inni to czują, szczególnie osoby pokroju Ciebie, to dobrze. Dla mnie zawsze zostanie szczylem, który ledwo przekroczył nasz próg, a zaczął zachowywać się co najmniej jakby od najmłodszych lat tutaj był — odparła, minimalnie szerzej uśmiechając się na to jakże cudowne wspomnienie. Od pierwszych dni dokuczali sobie jak zdrowi przyjaciele, co było na swój sposób urocze. Ale nigdy nie widziała w nim nikogo więcej niż współpracownika przez łączącą ich organizację. Rzadko kiedy nawiązywała bliskie relacje, uważając, że coś takiego nie było jej szczególnie potrzebne. Życie i jej zawód nauczył ją, że nie warto było zawracać sobie głowę drobiazgami, które prędzej czy później i tak przepadną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach