Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Wschodnie wejście do więzienia, gdzie głównym elementem są ostre skały, gdzieś trochę zieleni i takie tam.
________

Nic już więcej nie powiedział, nie było potrzeby. Gdyby coś więcej powiedział, nieuniknione, iż skończyłoby się to małą kłótnią. A to nie było teraz potrzebne. Dlatego wolał się uspokoić, paląc to gówno potocznie zwane papierosami. Spokojnie czekał aż Nove zajmie się jego barkiem i choć starała się, by nastawienie poszło zgrabnie i bezboleśnie, wcale tak nie było. Z trudem powstrzymał się od wrzasku, ale się powstrzymał. Czuł teraz nieprzyjemny dyskomfort i ból po nastawieniu, ale było nieco lepiej niż parę chwil temu.
Wyciągnął ostrze Nove i wręczył je bez jakiegokolwiek słowa. Nawet nie oczekiwał słów podzięki. Kiedy zgrabnie zajęła się nogą Arthura, która swoją drogą nie wyglądała najlepiej, zabrali się z południowej części ogrodu, by w mgnieniu oka znaleźć się przy wschodniej części. Jak dobrze wiedział, było to jedno z wejść do więzienia, gdzie znajdował się ich szef. Będąc jeszcze w ukryciu, Rumcajs szybko przeleciał wzrokiem po okolicy, chcąc dostrzec jakiegoś anioła, bestię, cokolwiek, żeby tylko przygotować się lub uniknąć walki.
- Miejcie się na baczności - zakomunikował krótko do reszty, starając się również nienadwyrężań lewego ramienia, póki ból nie przeminie. Najlepiej nim nie ruszać, acz to nie było takie proste. A z doświadczenia wiedział, że ból powinien minąć już niebawem. Najwyżej będzie się z nim borykać dalej.
- Trzeba zakomunikować, że jesteśmy niedaleko przy jednych z wejść do więzienia. Nie widać nikogo od nas, może niektórzy są już w środku, może nadal borykają się z problemem - odparł szeptem, tak, aby tylko oni go słyszeli. Z kieszeni od spodni wyciągnął telefony, by móc napisać do któregokolwiek z przywódcy grupy, że są już są na miejscu. Ale najlepiej zakomunikować Suneku lub Shion'a. Ewentualnie Jinx'a lub Fenrir'a.

Odnawianie artefaktu czarny piasek 1/4
Problemy z lewym ramieniem 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie minęło dużo czasu, gdy odzyskała władzę nad swoim ciałem i mogła najpierw podeprzeć się łokciem, a później cała górną połowę ciała unieść do pionu. Z pozycji siedzącej obserwowała, jak dzielna Bernardynka zajmuje się panami. Wychodziło na to, że to dziewczęta z tej potyczki wyszły w jednym kawałku. No ale tak to już jest, kiedy ma się super-uber-bajeranckie moce prosto z niebios.
- Kiedy tylko zechcesz, skarbie. Może być nawet teraz, o ile lubisz takie klimaty - odbiła do Nove, unosząc jeden z kącików ust wyraźnie w górę. Niby niewinna gierka, a dostarczała całkiem sporo rozrywki. Ale! Niestety, to nie był czas na zabawę. Akcja dopiero miała się zacząć, w końcu jeszcze nie byli nawet w pobliżu Góry Babel. Czekał ich jeszcze poważny spacerek, po drodze przydałoby się unikać podejrzliwych mieszkańców Edenu i jak najszybciej dostać do więzień i zgarnąć Wilczura, nim zostanie zabrany na sąd. Przynajmniej tak by było najlepiej - po cichu i z klasą, a skutecznie.
Nie zamarudziła na ziemi długo; nim Włoszka skończyła oporządzać obu wymordowanych, Reb uniosła majestat i stanęła na obu nogach. Oddech zdążył wrócić do normy, mgła ustąpiła sprzed oczu. Zaplotła obie ręce z przodu ciała i rzuciła reszcie drużyny pełne entuzjazmu spojrzenie.
- No to lecim do celu - dodała cicho. Darcie się na cały regulator na pewno nie było niczym rozsądnym, głupio byłoby narobić sobie dodatkowych kłopotów już teraz.

O ostrożności nie było trzeba jej powtarzać dwa razy. Ceniła sobie bardzo umiejętność skradania i korzystanie z niej właśnie w tym momencie z pewnością było dobrym wyborem. Szybko i sprawnie znaleźli się w odpowiedniej części Edenu, gotowi do przypuszczenia ataku. Podczas gdy strateg starał się przekazać komunikat reszcie drużyn, rozglądała się dookoła z najwyższym poziomem czujności, jednocześnie usiłując nie rzucać się w oczy i nie wychylać z ukrycia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nie, Reb, lepiej nie... Za dużo świadków. Będą nam tylko przeszkadzać. - odpowiedziała po opatrzeniu (powiedzmy, że opatrzeniu...) Arthura. Widać było jak na dłoni, że i ją to bawi. Nie miała nic przeciwko kontynuowaniu tego aż do znudzenia, a nawet spełnienia "groźby" na całego - szkoda tylko, że robota jej teraz przeszkadzała. Najpierw ratujemy pobliskich Wilczurów, potem ewentualnie siebie, a na koniec możemy romansować na całego.
W dodatku wreszcie dostała swój nóż od Rumcajsa, który chyba miał ochotę dorzucić kilka słów, ale jednak dzielnie wytrzymał i nie skomentował niczego. Nov kiwnęła zadowolona głową i schowała swoją własność do torby, wcześniej jakoś wycierając resztki ropuchy o trawę.

Nie no, Rum, Ameryki toś ty nie odkrył.
Bernardynka wywróciła oczami, wciąż pomagając Arthurowi w chodzeniu. Rum sobie całkiem nieźle radził z przywróconym jakoś do życia barkiem, więc zostawał tylko ratlerek. Z tą nogą było najwięcej problemów.
Ale ona sobie poradzi. Jakoś. Tylko muszą najpierw wrócić do kryjówki - tutaj nie miała odpowiednich materiałów czy nawet wystarczającej ilości bandaży, coby mogła owinąć biednego Adricha niczym mumię na Halloween.
Na razie jednak musiała wytrzymać bez tego i być cicho. W końcu mieli nadal się bawić w ninja DOGS. Więcej problemów chyba już nie chcieli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Pardą, ferie, wyjazdy i siedzenie z ryjcem w podręcznikach. Dziękuję, że czekaliście ._.'//

Zaraz po otrzymaniu jako takiej pomocy (nie, że narzekał - równie dobrze mogli go zostawić na dupsku, żeby ich nie spowalniał), zebrał swoje zabawki i skorzystał z pomocy ich "nadwornego medyka". W trakcie przemieszczania się, podziękował Włoszce w ich rodzimym języku, ale poza tym więcej się nie odezwał. Używał fioletowego jęzora w innym celu - badał otoczenie i wszelkie zmiany w zapachu, które mogłyby okazać się groźne dla ich czwórki. Anioły były łatwe do wyczucia, większość z nich pachniała przyjemnie, słodko i delikatnie. Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu, Adrichowi kojarzyły się z dzieciństwem, a przecież żadnego wtedy nie spotkał. Nie był też jakoś religijny. Ot, namieszane we łbie.
Starał się stawiać poturbowaną nogę tak, by nie uszkodzić jej jeszcze bardziej. Każda chwila obciążenia mogła skończyć się wyłączeniem z akcji, a nawet szybką śmiercią. Wystarczyło, żeby jeden cholerny kabelek przestał działać, kilka śrubek się poluzowało. Ewentualnie wystarczyła jedna, wielka żaba, która pogruchotała kostkę. Cokolwiek by się nie stało, Arthur w tym momencie nie był zbyt sprawny do intensywnej walki - mógł najwyżej rzucić się na przeciwnika i turlać po ziemi. O ile trafiłby w niego bez sprawnego wzroku. Póki co, starał się nadrabiać swoją nieprzydatność i szukać zagrożeń.
Delikatnie przymknął powieki, żeby nie wyglądać jak ćpun tuż przed przedawkowaniem. Efekt otrzymał chyba odwrotny do zamierzonego, ale przynajmniej źrenice przestały co chwila rozszerzać się i zwężać. Wbił wzrok gdzieś w podłoże pod stopami, starając się o niczym nie myśleć i skupić na skanowaniu. W razie wykrycia kogoś, kto nie pachniał jak członek DOGS, miał zamiar ich powiadomić. Tylko tyle mógł póki co zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyciągnąwszy telefon, po chwilowym namyśle schował go z powrotem do kieszeni, rezygnując z powiadomienia, że są już na miejscu. W ten sposób mogli się zdradzić, a z całego serca nie chcieli, aby do tego doszło. Poza tym, jeśli dojdzie co do czego, z pewnością spotkają się w trakcie akcji. Nie musi zdawać raporty jak dzieciak - na pewno parę psów jest blisko nich. Jest?
- Arthur, jest ktoś w pobliżu? Anioł, ktoś od nas, ktokolwiek? - spytał, doskonale zdając sobie sprawę z jego umiejętności. Tak, jako informator zdążył się o tym dowiedzieć. Dobrze znać członków gangu kiedy jest się strategiem. Często jest to bardzo przydatne. Praktycznie zawsze.
- W ogóle... - zaczął powoli, zerkając na tył. Lewy bark dał trochę bardziej o sobie znać, kiedy postanowił odwrócić lekko głowę w ich stronę. Przymrużył jedno oko na ból, ale tak poza tym nie dał po sobie poznać, że ramię boli go jak skurwysyn. Starał się to znosić - Czemu nikt z Was nie zareagował, kiedy ten obcy mężczyzna wparował do kryjówki i zaczął Wami miotać jakby był przywódcą? Ja pozwoliłem sobie na takie zachowanie, bo wiedziałem, że mogę. Ale Wy? Ale wpierdol dostaniecie, kiedy Growlithe się o tym dowie - albo my. Można pomyśleć, że Rumcajs nie zrobił wcale lepiej. Ale go kojarzył. Wiedział o nim to i owo, więc nie srał w gacie, że ktoś obcy wpadł do ich kryjówki i zaczął robić co chciał, bo dla niego nie był to nikt obcy. Ciekawiło go tylko dlaczego cała reszta psów zachowała się w taki sam sposób co on. Czyżby widzieli kim był? Albo zachowanie Rumcajsa mogło ich zgubić?

Odnawianie artefaktu czarny piasek 2/4
Problemy z lewym ramieniem 2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A więc nadal czekali. Czaili się niczym najprawdziwsi psi ninja, czyhając w krzakach na niczego nieświadome ofiary. Przydałoby się spotkać z kiśs z innej grupy, żeby mieć szansę wymienić informację i ewentualnie dokonać modyfikacji w planie. Na tym etapie dobre dopracowanie rozłożenia sił było jednym z najbardziej kluczowych elementów, jeżeli chcieli opuścić Eden żywi. Znała co nieco sposób funkcjonowania anielskiej społeczności i jeżeli jeszcze nie natrafili na żaden zastęp w pełni gotowości bojowej, to mogli się nazywać szczęściarzami. Wprawdzie skrzydlaci byli przyjaznymi istotami i nie szczędzili pomocy wszelkim przybyszom o czystych intencjach, to jednak nie pozwalali sobie na zaniedbania w dziedzinie bezpieczeństwa. Z pewnością gdy tylko intruzi zostaną dostrzeżeni, nie będzie tak różowo jak w chwili obecnej.
Stąd też nie traciła czujności, nawet jeżeli najchętniej rozłożyłaby na trawie kocyk i ucięła sobie porządną drzemkę. Jeszcze niedawno miałaby do tego pełne prawo, ale po pewnych wydarzeniach z niedawna wolała być w tym względzie ostrożna. Nigdy nie wiadomo, jak anielscy bracia i siostry mogli zinterpretować jej stanięcie w obronie swojego ciągniętego na sąd podopiecznego, o ile udało im się o tymże zdarzeniu dowiedzieć. Jeżeli tak, byłaby pewnie całkowicie spalona - w końcu sprzeciwiła się woli obecnie sprawującego władzę archanioła i nie mogło to zostać odebrane pozytywnie. Inaczej, gdyby nie mieli o owym incydencie pojęcia, ale krwawy mord na czworgu z anielskiego zastępu po prostu nie mógł przejść bez echa, nawet jeżeli nie było dowodów na to, że Reb brała w nim jakikolwiek udział. Ponosiła odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale też za swojego podopiecznego i z tym nie najlepiej trafiła. Szlag by to.
- Hm? - mruknęła cicho, słuchając Spadzińskiego. - Przyszedł, pogadał całkiem z sensem, nikt nie zaprotestował. Ja tam tylko sprzątam. - Dosłownie. Więc dlaczego miała przejmować się tym, kto aktualnie wydaje rozkazy? Zresztą skoro zarówno Rumcajs jak i Chris, czyli swego rodzaju kolejni w hierarchii po nieobecnych przywódcy i zastępcy nie zaoponowali, to prawdopodobnie całą reszta mniej lub bardziej zaufała ich zdaniu. Poza tym przybysz "wylegitymował" się żółtą chustą, a więc jakieś powiązania z DOGS pewnie miał. Nie było większego sensu rozwodzić się nad tym bardziej, kiedy czas naglił, a oni nadal mieli Wilczura do odbicia z rąk skrzydlatych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niewątpliwie ten brak pewności ja wkurzał. Cholera jasna wiedziała, gdzie tak naprawdę trzeba iść, czy nie ma kogoś w tle, czy powinni uważać, a może dałoby się przebiec kilka metrów w pięknym stylu DOGS, nie bawiąc się w jakiś pierdzielonych ninja.
Nove co jakiś czas rozglądała sie lub próbowała coś wyłapać, ale szło cienko. Musiałaby użyć swojej super zdolności, ale nie chciało się jej marnować wzroku. Może ktoś z tej grupy potrafił jeszcze się bawić w wyłapywanie z odległości za pomocą słuchu, węchu, skoku, teleportacji, przewidywania przyszłosci czy jasna cholera wie, czego jeszcze. Pytanie Rumcajsa skierowane w stronę Arthura nawet ją nieco upewniło, że mimo braku okularów ten nadal coś potrafił.
A zaraz potem zaczęły się problemy. Czemu nie zareagowali, dali sobą rządzić, hoho, wpierdol od Growa już się szykuje.
- Przecież sam chwilę temu stwierdziłeś, że jedyna rzecz, która mi wychodzi, to pomaganie. W dodatku cudem nie przyjęłam gościa na klatę. Czasem jednak wolę uniknąć pewnego wpierdolu, wiesz? A że potem wy się tak spokojnie zachowywaliście, to stwierdziłam, że zajmę się swoją robotą. Od rozdawania wpierdolu dzikim gościom są dobermany i inne cholery. Ale w takim razie - czemu Ty, moja mała, wspaniałą dramo, nic się nie odezwałeś, skoro wiedziałeś?
Wbrew pozorom w tej wypowiedzi nie pojawił się ani gram złośliwości czy jadu - serio była ciekawa, czemu Rum nic nie wspomniał, skoro był taką skarbnicą wiedzy. Co dalej będzie, to już jej nie obchodziło. Jak Grow się będzie czepiać, to się będzie czepiać. Zaciśnie się zęby i wytrzyma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Starał się skupić na jednej rzeczy, wyciszyć nadmiar myśli, skoncentrować na badaniu terenu. Oddzielał zapachy roślin, podłoża i każdej ze skał od zapachów istot żywych. Każdy szczegół, który przeoczy, mógł zadecydować o niepowodzeniu ich misji. Skoro już go ze sobą zabrali, to przydałoby się działać, a nie stać bezczynnie. Słysząc pytanie, powoli obrócił się na pięcie, ciągle mając zamknięte ślepia. Czekał na jakikolwiek podmuch wiatru, choć i tak nie wiedział, z której strony wiało. Gdy poczuł upragnione chuchnięcie, wysunął język na dłużej niż zwykle.
- Pudel... Doberman... Dwa. Chart... I jeszcze trochę innych. Mnóstwo wody... - fioletowy jęzor znowu wysunął się i poruszył niczym chorągiewka. Zasyczał nagle niczym wkurzony wąż. - Czuję też krew. I anioły, ale raczej niewiele zostało im życia. Gdzieś... - uniósł rękę i wskazał kierunek zachodni - ...tam.
Nie potrafił powiedzieć dokładnie czyje to były zapachy. Byli na tyle daleko, że ciężko mu przychodziło nawet określenie liczebności grupy, ale był w stanie rozpoznać pochodzenie rozchlapanego szkarłatu. Dla podniebienia Arthura, krew pierzastych nie miała tak metalicznego posmaku jak innych ras. Była delikatniejsza, bardziej "szlachetna". Blondyn odwrócił się od kierunku powiewu wiatru - lepiej było nie wystawiać go na długotrwałe działanie zapachu otwartych ran, chyba, że ktoś chciał uspokajać jego napady wrogości wobec wszystkiego, co żywe.
- Ostatnio większość czasu spędzam na zmianę w salach treningowych i u medyków, więc raczej daleko od wszystkich. Na mnie nie patrz, ja tylko próbuję nie wylecieć na ryj za bezużyteczność. Poza tym, Grow raczej nam nie wpierdoli - wierz mi, znam go prawie tysiąc lat.
A tak po prawdzie, to nie był pewien tego wpierdolu. Wszystko zależało od humoru Wilka - mógł wszystko zlać, dowalić im ciężkie prace w kamieniołomach albo bez użycia skalpela przemodelować im twarze tak, by nawet rodzone matki ich nie poznały. Adrich się nie bał. Przeżył wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, iż wkurzony Jonathan nie jest najgorszą rzeczą, jaka może ich spotkać w którymkolwiek życiu. Swoją drogą, wężowy nawet nie wiedział, że ktoś obcy wtargnął na ich tereny, ale przecież się nie przyzna, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchał ich, każdego po kolei i miał ochotę prychnąć. Nie wierzył w to, że Growlithe tak łatwo im przepuści te zachowanie. Całej bandzie, włączając w to pewnie i jego. Jeśli wierzyć plotkom, które udało mu się zdobyć, to wierzył w to, że Jinx przekona Wilczura do tego, aby wyciągnął odpowiednie wnioski i nigdy więcej nie powtórzyła się podobna sytuacja. Rumcajs na swój sposób był nowicjuszem, mógł bywało, że robił wiele błędów, a jednym z nich mógłby być właśnie ten błąd, że wpuścił obcego do bazy. Fakt faktem, powinien w jakiś sposób zareagować, zrobić cokolwiek, ale cała reszta wcale a wcale nie była lepsza. Pomimo dłuższego stażu bycia w DOGS'ach.
- Dobre podejście, anielico - nutkę ironii dało się wyczuć w wypowiedzi Rumcajsa. Nie zamierzał nic więcej dodawać do jej wypowiedź, natomiast zerknął na Nov słysząc jej słowa - Masz racje, to Ci wychodzi najlepiej. I zapomniałem dodać, że dobra jeszcze jesteś w pluciu jadem. Tak bardzo przyjęłaś na klatę bestyjkę, że nic Ci się nie stało? Ojej, jak mi przykro, księżniczko - tak, widać było tą toksyczną przyjaźń między Rumem, a Nove, jednak on nie zamierzał ustępować, nie teraz - Bo chciałem zobaczyć waszą reakcję. Zastanawiałem się, czy rzucicie się na niego jak powinniście czy będziecie słuchać tego, co papla. A jeśli chciał nas w ten sposób w coś wpakować? Wiecie kim on jest? Jakim prawem znał wejście do kryjówki i co najważniejsze - dlaczego miał żółtą chustę? Macie świadomość tego, że to mogła być każda inna szmata tego koloru? I serio myślicie, że po czymś takim Wilczur nie wysunie żadnych konsekwencji? Nawet jeśli jest to jego znajomy, który chciał nam pomóc, to on nie należy już tutaj, więc nie miał prawa wstępu do naszej kryjówki. Z pewnością na nas to się odbije, niezależnie od tego co teraz się stanie - wydusił z siebie prawie na jednym wydechu, nie wiedząc, czy słusznie robił, że poruszył ten temat. Jednak świadomość tego, że wszystkie psy... zareagowali właśnie w taki sposób, tak lekceważąco i łatwowiernie - było przykre. Może rzeczywiscie Rumcajs powinien zareagować w jakikolwiek inny sposób, jednak nie sądził, że aż tak mocno zaufają reakcjom nowicjusza. Bo co jak co, trzy lata w bandzie to trochę mało, aby zdobyć wszystkich zaufanie.
Pod wpływem złości bark dał o sobie bardziej znać. Jednak nieprzyjemny ból powoli zaczął znikać. Słysząc o dobermanach, chartach, ledwo żyjących aniołach, ulżyło mu, ale gdy padło hasło krew, momentalnie się skrzywił. Nie dlatego, że się brzydził. Miał nadzieję, że nikomu od nas nic się nie stało, bo ranny pies, to niepotrzebny pies. Przynajmniej nie na ten moment. A im więcej rannych psów, to tym mniejsze szanse na uratowanie Growlithe. Przytaknął na słowa Arthura, rzucając suche "dzięki" za informacje. Czaił się tak przez chwilę, a gestem dłoni dał znać, że można wychodzić zza krzaków. Jak ktoś ich zaatakuje - będą walczyć. Jeśli nie, to ich szczęście.  

Odnawianie artefaktu czarny piasek 3/4
Problemy z lewym ramieniem 3/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Hi Bitchez...! :3 Przybył MG!




Ktoś niestety czegoś nie zauważył. Droga do podnóża więzienia była jeszcze bardzo daleka. Tutaj jeszcze świeciło słońce, śnieg był tylko elementem horyzontu a co było w tym najgorsze... tutaj na pewno nie było nawet najmniejszej dziurki, która mogłaby stanowić wejście do góry a tym bardziej do samego więzienia.
Drużyna ratownicza nie spostrzegła żadnego anioła. Nic dziwnego, ponieważ w tym miejscu nie mieli potrzeby stawiać warty. Wszyscy skupili się na faktycznie zagrożonym miejscu, czyli na moście u podnóża więzienia. Nie oznaczało to jednak, że byli w tym miejscu sami...
Przed grupą DOGS'ów w pewnym momencie pojawił się malutki, śliczniutki, puchaty niedźwiadek. Maleństwo zapewne niczym nie wyróżniałoby się od najnormalniejszego niedźwiedzia, jakiego znają wszyscy gdyby nie fakt, że jego ciało było pokryte niewielkimi, ledwo co wyrośniętymi kolcami. Maluszek zaryczał najgłośniej jak tylko umiał, a że jeszcze nie umiał zbyt dobrze ryczeć... no nie było to zbyt okazałe ale na pewno było niesamowicie urocze. Uniósł swoje przednie łapki by stanąć na dwóch tylnych i wyprostować się dla ukazania się w całej okazałości. Machnął przednimi łapkami w stronę Nove. Stojąc wyprostowany miał trochę ponad metr wysokości, zaraz jednak jeszcze będąc nieco niezgrabnym upadł i wpadł wprost na Nove, nieco zahaczając o jej skórę swoimi kolcami.
Tylko... jedna rzecz. Tu był maluszek. A maluszki nigdy nie chodzą same prawda?
Gdzie jest mama?
GDZIE JEST JEGO MAMA?!
Coś bardzo, bardzo dużego w tym momencie rzuciło ogromny cień na całą grupę DOGSów a zaraz potem zaryczało tak przeraźliwie, że grupa ratownicza walcząca już pod wejściem do więzienia powinna zacząć się martwić, czy nie spadnie na nich lawina. Mama była bardzo, bardzo niezadowolona, że Nove trzyma w rękach jej misiaczka. To chyba moment, w którym wypadałoby się poważnie zastanowić... bo maluszek już miał swoje rozmiary, a co dopiero mamusia. No i... kto wie czy to samotna matka.

Nove: Kilka krwawiących otarć

Chcieliście termin to macie. Termin 1 marca
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na dobrą sprawę nie za bardzo ją obchodziło wszystko to, o czym w tej chwili dyskutowali. Rum rozwodził się coś na temat tajemniczego przybysza, który postawił gang na nogi i skopał im dupska, żeby ruszyli się do roboty. Wiadomo, że na taki ewenement jak osoba z zewnątrz w kryjówce i z chustą ktoś powinien zareagować, ale anielica wybitnie nie czuła się tym kimś. No bo halo - fucha sprzątaczki, szwaczki i ogólnodostępnego popychadła nijak nie dawała jej mocy ani odpowiedzialności do decydowania o takich sprawach, więc najzwyczajniej w świecie się nie wtrącała. Widać wystarczy pozbawić Psy Wilczura i jego zastępcy, by całość porządnie się posypała. No bo kto miał w tym momencie podejmować decyzje? Raczej nie Evendell. Spadzińskiemu rzuciła tylko dość wymowne spojrzenie i wywróciła oczami.
Dość mocno uderzyły ją za to słowa Arthura. On mógł nie wiedzieć, kogo wyczuwa, ale ona była tego świadoma aż za dobrze. Odkąd znaleźli się w pobliżu Edenu, dręczyło ją nieznośne uczucie zdenerwowania. Znała ten stan aż za dobrze - jej podopieczny był w niebezpieczeństwie i anielski szósty zmysł nieustannie jej o tym przypominał. Oczywiście wiedziała doskonale, że nie wybierają się na wakacje nad morze, więc spychała owo uczucie na dalszy plan. Teraz jednak narastało ono w zastraszającym tempie, niemal odbierając jej oddech. Zacisnęła zęby i położyła otwartą dłoń w okolicach mostka, gdzie jakaś nieskonkretyzowana siła zaciskała coraz ciaśniejszy węzeł.
- Jest źle. Z nimi. Bardzo źle - wysyczała. Zostawić faceta na durne dziesięć minut, a ten już daje sobie krzywdę robić. Tak silnego odruchu Reb nie czuła u siebie jeszcze nigdy, co świadczyło o tym, że jej podopieczny miał ostro przerąbane.
Przeżyj, kurwa.
Mógł być nawet na granicy śmierci, a ona siedziała po drugiej stronie góry jak na jakimś pikniku. Nie powinno jej tu teraz być. Powinna mu ratować cholerne życie.
Jak umrzesz, to cię zabiję, gnoju.
Jakby tego było mało, w okolicy pojawił się mały niedźwiadek. Tutaj już anielicy zapaliła się czerwona lampka, tym bardziej gdy zauważyła wyrastające mu na ciele zaczątki kolców. To nie był byle misiek, a cholerny niedźwiedź babiloński. Przebywała trochę w Edenie i wiedziała doskonale, jak bardzo te bestie potrafiły być niebezpieczne. A pojawienie się malucha oznaczało tylko jedno - gdzieś w pobliżu znajduje się jego matka. Natychmiast podniosła wzrok i spojrzała za misiaczka, wypatrując drugiego kształtu w podobnym kolorze. Obróciła się w idealnym momencie, by natrafić spojrzeniem na czającą się tuż za nimi mamuśkę.
- Szlag - wyszeptała. - Oddaj misia - dodała zaraz, przybliżając się nieznacznie do Nove. Jako chwilowo niefortunna posiadaczka niedźwiadka była najbardziej narażona na gniew mamuśki. Najlepiej, żeby ta zajęła się niezwłocznie zwróconym potomkiem, ale zwierzaki to czort jeden wie. Dlatego Reb była gotowa w każdej chwili zasłonić sobą medyczkę i po raz kolejny ocalić tyłek jej i sobie. Na ropuchę zadziałało, na misia też zadziała. Swojej mocy na szczęście mogła w razie czego zaufać i użyć jej w momencie, gdyby niedźwiedzica zamierzyła się do ataku na Włoszkę. W końcu hej! Miały jeszcze w planach randkę i żadna zwariowana bestyjka nie ma prawa psuć im przyszłości.
W razie gdyby niedźwiedzia mama odmówiła zostawienia ich w spokoju, albinoska zamierzała zadziałać bezlitośnie. Z miśkiem babilońskim nie ma żartów, dlatego w jednej chwili machnęłaby dłonią na wysokości swojej twarzy, koncentrując się na przywołaniu wody. Planowała utworzyć wodną kulę wokół głowy niedźwiedzicy, tak by ją skołować i pozbawić możliwości oddychania. Co prawda bestia nadal mogłaby się poruszać, ale wtedy priorytetem Rebeki będzie po prostu stwora udusić.


Ostatnio zmieniony przez Rebekah dnia 29.02.16 23:16, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach