Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 11.01.16 23:09  •  Podnóże więzienia. Empty Podnóże więzienia.
Podnóże więzienia
Podnóże więzienia. 0OtjPpN
Blah blah blah dużo zieleni pokrytej białym puchem i wejście wydrążone w górze wow (potem coś sklecę)


Ostatnio zmieniony przez Sleipnir dnia 13.01.16 21:42, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 20:02  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Zadanie było prawie wykonane, łowcy wyruszyli do walki. Chętnie sprawdziłaby, jak sobie radzą, ale miała swoją część zadania do wykonania. Miała połączyć się z oddziałem Charliego i razem z nimi uratować Growa. Chciała być wśród tych, którzy otworzą drzwi do jego celi, bo ponownie przekonałby się, że można na nią liczyć. To było aż głupie, że po tylu latach ciągle chciała dowieść swojej wartości.
Korzystając ze swoich talentów, uniknęła anielskich patroli i po chwili szukania, odnalazła swoją grupę w umówionym miejscu. Im widocznie też dopisywało szczęście, byli bowiem już u podnóża więzienia, to znaczy bardzo blisko. Teraz należało zachować daleko idącą ostrożność i dyskrecję.
Przywitała się cicho ze wszystkimi towarzyszami, choć jednego znała dużo gorzej niż resztę. Przykucnęła wraz z nimi i zaczęła szykować się do akcji. Dopinać ostatnie metaforyczne guziki. Dokręciła tłumik do swojej berety, eagla trzymając jako ogłuszającą ostateczność, gdyby nie mieli wystarczającej siły ognia.
- Jaki mamy plan, kapitanie? – rzuciła szeptem do Fenrira
Rozglądała się uważnie dookoła, chłonąc szczegóły okolicy. Może być przydatne, podczas ucieczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 21:56  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Był tu trochę jak piąte koło u wozu, nie czuł wielkiej przynależności do tej grupy związanej z dwójki zżytych ze sobą osób. Maszerował głównie za nimi, obserwował tył i boki nie interesując się tym, co dzieje się pomiędzy jego współtowarzyszami walki. Plan znał, ale nie miał do niego serca. Na widok pierwszego lepszego anioła wolałby zajść go od tyłu i wbić rękę w klatkę piersiowa, jak to już miał okazję spróbować. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy anioły mają jakiś spis celów i wiedzą, że Ci goniący za Kirinem nie wrócili? Ciekawe, czy ich ciała były w ogóle możliwe do rozpoznania?
Z lenistwa nie pozbył się szmat oplatających jego głowę, chociaż uwolnił z nich wciąż niesprawne oko. Nie miał zamiaru przyzwyczajać się do nieużywania go, nadali liczył na to, że jednaj odzyska sprawność. Pewnie nastąpi to jednak dopiero, gdy opuchlizna postanowi zejść, a skóra spopielona i ta całkiem czerwona złuszczy się. Dużo szczęścia, że nie wdało się zakażenie, ale za to nie miał komu dziękować. Szczęście, jedynie szczęście.
Walczył na krótki dystans, więc pozostawił zabawę z bronią tamtej dwójce, sam trzymał cały czas dłoń w kieszeniach płaszcza gotowy, by sięgnąć po znajdujące się tam noże. Jego zmysły wymordowanego były maksymalnie skupione. Dzięki temu, że nie głowił się nad rozmową, mógł bardzo mocno czuwać. Węszył i zasłuchiwał. Cholerny Wilczur, że akurat teraz musiał dać się złapać... z drugiej strony, trochę głupio, że on się wybronił, a jego szef dał się złapać.
Pewnie gdyby tak wrażał swoje myśli, znalazłoby się ze stu gotowych mu to później wypominać. Na jego szczęście wolał trzymać myśli dla siebie.
Wyhamował na dźwięk słów padających z ust Suneku.
Plan?
Parsknął w myślach. Przecież zebranie było po to, by omówić plan. Ten powinien być już każdemu znany. Nawet jemu był, chociaż przecież spędził większość narady nieświadomy na podłodze. Nawiasem mówiąc, powinien jej oddać, za te ślady ukąszenia na łydce.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.16 20:03  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Biały puch był wyjątkowo przyjemny dla oka, za to już nie dla jego kompanów. Co rusz dla zabawy lepił śnieżki i zaczepiał swoich przyjaciół trafiając prosto w ich czerepy. Zdarzyło się, że nawet Kirin włączył się w zabawę i mieli wojnę na śnieżki, która zakończyła się nacieraniem twarzy i tarzaniem w śniegu, ale oczywiście nie przyzna się do tego.
Jednak w końcu dotarli na miejsce.
Spojrzał w górę, widok był dosyć imponujący, a samo wejście imponująco-przerażające. Oczywiście przy wejściu nie stał odźwierny i kelner chcący oprowadzić ludzi po lokalu, a porządne dryblasy broniące wejścia i pilnujące aby się nikt nie przedarł. No, dopóki żyją.
- Plan? Zacytuję wielkiego stratega i bohatera narodowego pewnego kraju. "Bić kurwy i złodziei".
Przekaz był jasny, w końcu ukradli ich przywódcę a anioły to kurwy z założenia, przynajmniej takie miał o nich zdanie i tego się będzie trzymał, tylko go w tym utwierdzały ostatnimi wydarzeniami.
Gwizdnął cicho do Garrego, skorzystał z tego, że śnieg i Edeńska flora były dobrym sposobem na ukrycie się na pewną odległość, więc w skrócie przedstawił im co się będzie naprawdę działo.
- Pamiętacie plan z salonu? Otóż jebać, dobrze wiadomo, że jak my tego nie zrobimy to nikt tego nie zrobi. Kirin, robisz za biednego randoma, lecisz na spontanie obok mnie. Lyrics, bądź grzecznym wężem ogrodowym atakującym z lewej. Garry, włazisz na to zbocze i zeskakujesz na nich z ukrycia. Mamy to szczęście, że jesteś białej maści a śnieg nie przestaje padać, ty też się w nim wytarzaj będąc wężem, Sun. Znakiem na rozpoczęcie będzie..coś zboczonego.
Jego zadanie za to? Proste.
Wstał i dał im sygnał na to żeby każdy ruszył na swoje miejsce. Kiedy byli gotowi.. Luźnym krokiem ruszył do przodu.
Pozwolił żeby jego mechanizm był widoczny, część jego zagrywki.
Idąc w stronę już świadomych jego osoby aniołów mówił pod nosem tylko jedno zdanie.
- Błąd numer 65, zbyt niska temperatura obwodów, stan inteligencji - zerowy. Błąd numer 66, zbyt niska temperatura procesora, stan inteligencji - zerowy. Błąd numer 67, zbyt niska temperatura oleju, stan inteligencji - zerowy. Błąd numer 68, zbyt niska temperatura układów scalonych i pamięci, stan inteligencji - zerowy. - W tym momencie praktycznie czuł na sobie oddech aniołów, był już wystarczająco blisko. Jeżeli go zatrzymały to stanął przed nimi i recytował po kolei błędy pozbawionym duszy głosem. Do czasu.
- Błąd numer 69, zbyt gorąca temperatura ciała, stan inteligencji - najwyższy.
I tak oto rozpoczął się atak przeuroczej ekipy bojowej, najbliżej stojący anioł z pewnością będzie musiał szukać resztki swojego mózgu na szczycie tej zafajdanej góry, w końcu odpalił wystrzelenie katany prosto w jego podbródek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.16 20:33  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Daleko mu było do wielkich myślicieli, nawet nie miał jak zarzucić jakimś genialnym tekstem, gdyż te były mu obce. Nawet jeśli, wolał skupiać się na wykonaniu zadania niżeli na dodawaniu mu pięknych atrybutów. Bez słowa więc robił to, co się od niego chciało, zgadzając się jedynie z myślą, że im szybciej skończą tym lepiej, Podstępem czy honorowo, to nie miało w tym momencie znaczenia.
Coś zboczonego? Poważnie?
Poczuł jakiś dziwny dystans dzielący go od kolesia, który nimi dowodził. Prawie jakby nawet ten mały żart był dla niego tak nie na miejscu, że po prostu nie miał ochoty czekać na sygnał. Nie miał jednak ochoty szukać kolejnych kłopotów, więc zrobił to, co powinien.
Odczekał więc na moment, gdy z ust Fenrira padło to, na co oczekiwał. I nieważne jak daleko się w tym momencie znajdował, ze swojej pozycji zaatakował pierwszego stojącego strażnika gołymi dłońmi zwiniętymi w pięść z całą swoją mocą wymordowanego wycelował w jego głowę, by następnie o ile tylko wcześniej trafił, zacisnąć palce na jego gardle dusząc tak długo, aż z przeciwnika ujdzie życie.
Nie rozkręcał się jeszcze, jedynie nieco zabawiał.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.16 17:43  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
"Bądź grzecznym wężem ogrodowym"? Serio, Charlie? Przecież tu jest tak cholernie zimno, że Ivy nie wytrzymałaby ani chwili zamieniona w węża. Nie mówiąc nic o tym, że musiałaby się wracać po ciuchy nago.
Nie, to zdecydowanie nie był najlepszy plan.
DOGS nie słynęły ze zorganizowania, nacisk kładąc raczej na indywidualne bohaterstwo. Banda wściekłych psów po prostu. Ale to nie było tak, że miała słowa Fenrira za całkowicie bezużyteczne. Po prostu uważała, że jeśli zdejmie tych skrzydlatych po cichu, to lepiej przysłuży się sprawie.
W końcu nie montowała tłumika do beretty tylko dla szpanu.
Czekała, przyczajona i ukryta przed wzrokiem opierzonych pokurczów, na coś zboczonego w wykonaniu Fenrira. W głowie roiło jej się od dziwnych myśli, których nie chciała wypuścić na światło dzienne, skoro dotyczyły jej brata.
W końcu, na dany sygnał wyszła z ukrycia i zaczęła ostrzeliwać anioły, celując w tych, którzy akurat nie byli bezpośrednimi celami reszty drużyny, osłaniając im w ten sposób plecy.
Jednocześnie poruszała się powoli do przodu, skracając dystans, w razie potrzeby bardziej bezpośredniego podejścia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.16 13:39  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Interwencja Losu bitches





Cała droga do podnóża więzienia mogła być faktycznie nazwana całkiem przyjemną. Nic niefajnego po drodze ich nie spotkało, a i pogoda wydawała się być jakaś taka wybitnie przyjazna. Śnieg delikatnie prószył i przyjemnie skrzypiał przy każdym kolejnym kroku, nie było zbyt zimno a i nawet promienie słońca próbowały się przebijać przez chmury. Można było powiedzieć, że warunki idealne na nie tyle wielką wyprawę, co nawet na najzwyklejszy spacerek!
Tak było dopóki nie zbliżyli się do samego podnóża... W bezpiecznej odległości jaką zajęła cała drużyna, by dokończyć omawianie planu pogoda diametralnie się zmieniała. Było już na tyle zimno, że szczęki tych mniej odpornych już dawno się na pewno trzęsły. Słońce już nawet nie próbowało walczyć z gęstymi chmurami, z którymi nawet nie miało szans. Śnieg już nie padał jak na popołudniowym spacerku, można było powiedzieć, że momentalnie zerwała się śnieżyca, która nie dość, że powodowało szczypanie każdej nie osłoniętej części ciała to dość mocno ograniczała widoczność. Nie na tyle jednak, by niczego nie widzieć...
W tle majaczył most, bez żadnych mainstreamowych barierek zabezpieczających po bokach, prowadzący wprost do części więziennej góry, co parędziesiąt metrów oświetlony był płomieniem prowizorycznego koksownika, który stał tam chyba tylko dlatego, że strażnikom na wartach robiło się naprawdę zimno, a nie dlatego, że ktoś ustawiony wyżej tak rozporządził.
Uważnie się przypatrując wszyscy byliście w stanie dostrzec pięć sylwetek stojących przy samym wejściu na most, ustawionych w kształcie /\, między którymi stał jeden z wcześniej wspomnianych koksowników, co pozwalało na lepsze zaznajomienie z sytuacją. Każdy z nich był grubo ubrany, a ogromne skrzydła, którymi ochraniali się od podmuchów wiatru i zimna dodatkowo utrudniało jednoznaczne określenie postury. Dwóch aniołów stojących najbliżej należało jednak wyraźnie do tych bardziej umięśnionych i trudniejszych do przepchnięcia, obie dłonie trzymali na swoich mieczach półtoraręcznych, których końce ostrzy zagłębione było w warstwie śniegu, co oznaczało, że prawdopodobnie już bardzo długo stali bez ruchu. Metal ich broni połyskiwał dzięki odbijającym się w wypolerowanej powierzchni płomieniom z koksownika, albo może same wytwarzały pojedyncze płomienie...?
Dwóch stojących dalej należało do tych drobniejszych aniołów i każdy z nich w dłoniach trzymał dwa krótkie miecze, co zapewne oznaczało, że byli tymi słabszymi ale na pewno szybszymi w boju. Ostatni anioł był najwyższy z całej piątki i na pierwszy rzut oka nie był w żaden sposób uzbrojony.
Czy w dalszej części mostu stał ktoś jeszcze...? Nie byliście w stanie tego jednoznacznie określić.
Na pewno nikogo nie zdziwi, że gdy tylko w polu widzenia strażników pojawił się Fenrir, każdy z nich momentalnie odsłonił swe ciało pozbawiając się pierzastego kocyka i strosząc skrzydła, jednocześnie przyjmując postawę bojową.
- Odejdź stąd.- Odezwał się jeden z rosłych aniołów, którego najbliżej stanął biomech. Jego mięśnie drgnęły oznajmiając, że był gotowy do tego, by użyć swojego miecza. Nie było mu to jednak dane, gdyż z jego głowy chwilę później trysnęła krew i padł martwy. Pozostali doznali chwilowego szoku tak dużego, że nim się zorientowali, na drugim półtorarączniaku już siedział Kirin. Szok aniołów nie trwał jednak zbyt długo... Momentalnie się ocknęli i wściekli przystąpili do ataku.
Krótkie miecze zabłysnęły wiązkami elektrycznymi, które rozpoczęły swój taniec na powierzchni ostrz. Jeden z aniołów zaatakował Fenrira, celując w jego ramiona, chcąc jak najdotkliwiej zranić go a przede wszystkim porazić prądem. Dwa szybkie cięcia rozcięły jego prawe ramię, powodując krwawienie ale przede wszystkim wiązka elektryczna, która przeszła przez prawą część jego tułowia, nie dość, że wywołała bardzo nieprzyjemny ból to jeszcze spowodowała ograniczenie ruchów prawej ręki. Nie ustępował, miał zamiar odpowiedzieć na każdy ewentualny atak, niestety na ziemię powaliło go zwierzę, które wylądowało na jego plecach, wgniatając jego twarz w śnieg. Pazury łap zatopiły się w ramionach mężczyzny powodując syknięcie bólu, któremu w jakiś sposób udało się przedostać przez warstwę puchu. Zaraz jednak został oswobodzony, gdyż najwyższy z całej piątki kopnął wilka w tułów na tyle mocno, że zrzucił go z anioła, pozwalając mu na odwrócenie się i powrót na nogi.
Co działo się z Kirinem? Miał niesamowity ubaw słysząc, jak anioł, którego dusił powoli zaczynał charczeć. Pozostała dwójka nie mogła tego tak zostawić, dlatego też ten podejrzliwie nieuzbrojony, wycelował swoją dłoń w stronę wymordowanego, którego ręce zaraz oblał strumień wody i zapewne gdyby nie wsparcie ogniowe z daleka, otrzymałby porządną dawkę prądu, który już kierowany był w jego stronę. Niestety postrzelony w żebro i udo anioł, odruchowo się cofnął, skończyło się to więc tylko tak, że ciecz, która pod wpływem warunków pogodowych momentalnie zaczęła zamarzać, spowodowała bardzo nieprzyjemny przykurcz mięśni obu rąk, przez który mimowolnie Kirin musiał zmniejszyć siłę ucisku. Strażnik pod nim już się nie ruszał, aczkolwiek jeszcze żył, jednak siła uderzenia i przyduszenie sprawiło, że stracił przytomność. Tę chwilę słabości wykorzystał postrzelony wcześniej anioł, by zrzucić wymordowanego ze swojego towarzysza, skończyło się to jednak tak, że przyjął kolejną kulę brzuch. Splunął krwią... aczkolwiek nie miał zamiaru się poddawać póki żył.


DOGS:
Fenrir: Rana cięta prawego ramienia, krwawi; porażony prądem- trudności z poruszaniem prawą ręką 1/3
Kirin: Przykurcz mięśni rąk; Coraz bardziej zamarzające rękawy
Suneku: Na razie safe. No... może zimno
Garry: Ból związany z kopnięciem

Anioły:
Półtoraręczniaki: #1 nie żyje; #2 silne uderzenie w głowę; podduszony; nieprzytomny 1/4
Miecze krótkie: #1 Rany szarpane obu ramion; Użycie mocy- elektryczność: 1/3; #2 postrzelone udo; postrzelone żebro; postrzelony brzuch; pluje krwią; osłabiony; Użycie mocy- elektryczność: 1/3
Support(?): Zdrowy; Użycie mocy- woda 1/3

W razie czego wiecie gdzie mnie szukać...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.16 14:11  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Atak okazał się zorganizowany.. w miarę. Wysłanie mózgu w przestrzeń było udane, kolejny atak, kto wie? Może też się udał. Pamiętał wyjątkowo mało z tego momentu, zdążył wykonać dwa cięcia i nic więcej w jego pamięci nie utkwiło z obrazów. Z dźwięków i czucia zapamiętał jedynie to, że jego wnętrzności przewróciły się na drugi bok a kobiecy głos dbający o działanie jego serca, nanomaszyn i wszelkiej elektroniki oświadczył jedno. "Nagłe spięcjskgagrjgtzzzz". Anioł miał wyjątkowego farta, wszedł mu critical hit. No cóż, elektryczność nigdy nie była jego konikiem, chyba że w posłaniu go do grobu. Tak jak wspomniałem, dwa cięcia, nie udało mu się wykonać więcej. Po nich padł jak długi w konwulsjach na ziemię i po chwili przestał się ruszać. Anioł zagwarantował mu wewnętrzny lot do krainy lodów truskawkowych.

Co do Garrego to chyba żaden wilczek nie lubi być poniewieranym, krótkie warknięcie zakomunikowało, że jest tym faktem wyjątkowo niepocieszony, żeby to jeszcze bardziej udowodnić to rzucił się zębiskami na gardło wodnego Anioła aby je bezlitośnie rozszarpać.

//Post krótki z oczywistych powodów, cięcia były oczywiście wykonane w stronę anioła, który go zaatakował, a elektryczność to jego zmora więc trzymajmy się realiów. Dwie kolejki bezużytecznego Fenka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.16 18:33  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Prawdziwą zabawę postanowić zostawić sobie na finał, teraz musiał jedynie pokonać płotki stojące mu na drodze. Niewdzięczne istoty, które ceniły się wyżej od wymordowanych tylko dlatego, że wedle ich zdania zostały wysłane przez boga, w oczach Kirina miały takie samo prawo bytu, jak wymordowany, który powstał na skutek wirusa, kto wie, czy nie wysłanego na Ziemię także przez najwyższego. Takie samo prawo, czyli żadne. Przy czym Kirin był jeszcze na tyle samoświadomy, by ze wszystkich sił walczyć z tym faktem, podświadomie wmawiając sobie, że gdyby kazali mu walczyć o istnienie z samym bogiem, stanąłby w szranki z tym człowiekiem bez cienia niepewności.
Temperatura działała na ich niekorzyść, w końcu nie posiadali tak grubego ubioru, dzięki któremu mogliby utrzymywać temperaturę swojego ciała na odpowiednim poziomie, na plusie było jednak to, że zdecydowali się zaatakować jak pierwsi, a wcześniej dużo maszerowali, ich ciała były względnie rozgrzane, nie to co stojące niczym kołki skrzydlaki. A DOGS przyszło tu w jednym celu, bynajmniej nie po to, by negocjować ze strażnikami.
Zdrętwiałe z chłodu kończyny żyrafy odmawiały mu posłuszeństwa, lecz osiągnął minimum z rzeczy, które planował osiągnąć. Zaatakowany przez niego mężczyzna leżał bezwładne na ziemi, niezdolny do walki, najpewniej nie na zawsze, ale na tak długo, by nie móc swoim nagłym powrotem do świadomości odwrócić już wyniki tego starcia.
Czarnowłosy wiedział to doskonale. Nawet powalony przez innego anioła, odrzucony na bok od bezwładnego ciała uśmiechał się szaleńczo wbijając złote ślepia w duszonego, jak gdyby samym wzrokiem mógł zakończyć jego żywot. Nie była to jedynie jego zachcianka, ale element najczystszej prowokacji, która w swojej charakterystyce ma to, że nawet odbierana za taką prze wroga, nie może być zignorowana.
- Żywy trup, kurwa, widzisz go? Żyje, a przecież każdy tutaj wie, że jest już trupem. Tak jak i ty i ty i ty... - ciskał słowami w każdego, kto pojawił się na linii jego jadowitego spojrzenia. Umyślnie zignorował anioła, który odrzucił go od swojego towarzysza, znał przecież własne ciało i możliwości, więc zdawał sobie sprawę, że ten, który go zaatakował, pomimo postrzelenia, swoją siłą woli niczego nie zdziała, został bowiem złapany w atakującą mózg pułapkę Kirina, jego automatycznie działający artefakt wywołujący halucynacje. Przez pewien moment powinni mieć z nim spokój, a więc dwóch przeciwników było "żywymi trupami" czekającymi już tylko na egzekucję. A ta miała nadejść w bardzo krótkim czasie, z rąk samego wymordowanego, w którego odrętwiałych dłoniach znalazł się jeden z jego ukochanych noży. Dla pewności chwycił go palcami obu rąk, czując mimowolnie zamarzające rękawy. Pewniejszy atak był lepszy niż szaleńczy rzut wymagający masy szczęścia.
Jego celem został trzeci w kolejności znajdujący się najbliżej anioł, a więc ten mierzący się z Fenrirem. Uczciwa walka, honor i duma? Walić to, liczy się ilość położonych przeciwników.
W szaleńszej radości Kirin rzucił się na kolejną ofiarę tnąc na wysokości oczu anioła, ten atak raczej nie pozbawi go od razu życia, ale trafiony byłby cholernie bolesny dla trafionego. Nie ma nic lepszego, niż ofiara wijąca się z bólu po stracie wizji. Z drugiej strony jeżeli ktoś władza prądem, to nie jest najlepszym towarzyszem do morderczego tańca dla biomecha, a to nawet doberman był w stanie wychwycić.
- Hej, pierzaku! Twoje serce jest tak samo smaczne, jak narządy pozostałych z twojej rasy? - wysapał w jego kierunku oblizując się ostentacyjnie. Cios nożem to jedno, lecz Kirin był także gotowy posłać w jego stronę porządnego kopniaka, gdyby anioł dostrzegł ten atak i zechciał się zasłonić, czy nawet zaatakować.

Nietykalność 1/4
(dokładny opis działania jest w KP)
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 22:33  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
Zwietrzył ich zapach. Właściwie tylko to nakierowało go na odpowiedni tor, przez co biegł nie zatrzymując się nawet na moment. Dopiero w chwili, kiedy zdawało się, że nawet pogoda zaczęła być przeciwko nim, zwolnił nieco kroku, ale wciąż nie zatrzymał się, nie chcąc tracić cennego czasu. A tego z pewnością za wiele nie mieli. Kto wie, co tym skrzydlatym pojebom jeszcze odwali. Musieli jak najszybciej dostać się do Growa. O ile już nie skazali go na wieczne potępienie i nie postanowili spalić go w oczyszczającym ogniu.
Kiedy dostrzegł sylwetki przy moście, zatrzymał się ukrywając za jednym z głazów, nie chcąc zdradzić swojej pozycji. Najpierw spróbował ocenić sytuację, bez większego problemu wyłapując członków DOGS oraz przeciwników. Przeważali liczebnością, co niekoniecznie działało na ich korzyść. Jinx zaklął cicho pod nosem wyciągając powoli broń z kabury i ją odbezpieczył. Robiło się nieciekawie dla wymordowanych, ale z tego co zdążył się zorientować i tak radzili sobie całkiem dobrze. Na widok martwego truchła nie potrafił powstrzymać satysfakcjonującego uśmieszku. Skoczek, Rainbow oraz Edge powinni niebawem do niego dołączyć. Do ich przybycia Jinx postanowił kupić jak najwięcej czasu. Poruszył karkiem pozwalając kościom, żeby te spokojnie strzelił, wdychając nowe zapachy. Oblizał koniuszkiem języka spierzchnięte usta, czując przyjemne mrowienie w koniuszkach lewej dłoni, która aż rzucała się do ataku. 3…2…1….
Wyskoczył ze swojej bezpiecznej przed nieprzyjemnymi spojrzeniami kryjówki i wycelował w najbliżej stojącego anioła. Nie obchodziło go w kogo strzela. Ważne, że był po przeciwnej stronie. Celował głównie w głowę bądź w okolice szyi. Z jego umiejętnością posługiwania się bronią palną nie powinno być zbyt wielkiego problemu, ale na wszelki wypadek oddał trzy strzały. Tyle wystarczyło, kiedy puścił się pędem w ich stronę. Dwa kroki, trzy, cztery, pięć… wystarczająco blisko. Uniósł drugą rękę zginając ją w ramieniu poziomo do swojej klatki piersiowej i wciąż biegnąć machnął nią. Rozległ się nieprzyjemny dla uszu odgłos trzaskanych kości, kiedy z jego przedramienia wystrzeliła ostra, nieco szarawa kość z zamiarem wbicia się w kolejnego anioła, w którego Jinx zamierzał wbiec. Bez względu na to, czy udało mu się zatopić jej ostry koniec w ciele agresora czy też nie, spróbował złapać obiema dłońmi za jego głowę i jednym mocniejszym szarpnięciem przekręcić mocno w bok, chcąc złamać kark, w tym czasie skupiając się, by z jego pleców wystrzeliły trzy kolejne kości ukierunkowane w następne najbliżej stojące anioły. Usta ciemnowłosego wykrzywiły się w dzikim uśmiechu, a ostre kły błysnęły, gdy wbił się w szyję trzymanego anioła, chcąc wgryź się i wyszarpnąć kawałek jego ciała.


/ kontrola kości - 1/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.16 23:36  •  Podnóże więzienia. Empty Re: Podnóże więzienia.
......Chociaż podążanie za Jinxem było niewątpliwie irytujące w pewnych momentach, to Skoczek odsunął swoje uczucia na bok, koncentrując się bardziej na uważnej obserwacji terenu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, później w DOGS będzie mógł nakreślić przybliżoną mapę Edenu, co w końcu zawsze mogło się przydać, jeśli akurat nie będą mogli poradzić się anielskich przyjaciół. Jednak uważna obserwacja tego co wokół skończyła się, gdy tylko do uszu Pudla dobiegł odgłosy walki. Zwolnił na sekundę kroku, chcąc upewnić się, że biegnie w odpowiednią stronę, po czym przyśpieszył, poniekąd podążając za Jinxem, który już wcześniej zerwał się do przodu. Jako że wparowanie w sam środek konfliktu było idiotycznym pomysłem ponownie spowolnił krok i przypadł do pierwszego lepszego kamienia, gdy tylko miał stosunkowo dobry widok na całą sytuację. Anioły miały stosunkowo dobre miejsce do obrony; nic nie mogło zajść ich niespodziewanie od tyłu, z boku również było to dość niewygodne. Niemniej coś najwyraźniej poszło nie tak, a DOGS mieli przewagę. A przynajmniej dobrze im szło, co w sumie nie było aż tak zaskakujące. Trudne warunku Desperacji z reguły automatycznie wykluczały słabość i tworzyły zdolne do przetrwania jednostki.
Christopher odruchowo odbezpieczył broń, zerkając przy tym też na Rainbow. Dobermanka również nie planowała rzucać się w wir walki, bo przy aktualnym zamieszaniu można było narobić więcej szkód niż zysków. Wyciągnęła jedynie nóż i zaczęła przesuwać się po łuku w stronę aniołów znajdujących się z boku. Christopher w drugą stronę robił to samo, przez co wyglądali trochę jak para psów paserskich, które zbliżają się do stada. Pudel starał się w miarę możliwości kluczyć między skałami, by nie dać się wypatrzyć, jedna w miarę zbliżania się do tłumu było to coraz bardziej utrudnione. Niemniej nie powinien w szczególny sposób rzucać się w oczy, a sam bardziej skupił się teraz na analizie sytuacji. Chciał ubezpieczać poszczególnych członków zespołu i jeśli widział jakiegoś w miarę odsłoniętego anioła nie należącego do DOGS to strzelał To samo w sytuacji zagrażającej życiu kogokolwiek z gangu, zakładając, że miał czystą pozycję strzału. Nie miał zamiaru trafić nikogo ze swoich. W tym też celu nie posyłał salw, nauczony, że lepiej strzelić raz, a dobrze, niż spudłować dwa razy albo co gorsza trafić w kogoś z przyjaciół.
W przypadku, gdy musiał strzelać, odruchowo przyjmował odpowiednią postawę, prawidłowo rozstawiając nogi i równomiernie rozkładając ciężar, prostując sylwetkę oraz głowę. Do tego wyprostowanie ramion, z równoczesnym blokowaniem ich w stawach barkowych, łokciach i nadgarstku. Moment oddania strzału skoordynowany z naturalną przerwą w oddychaniu, by przypadkiem nie rozminąć się o 1-2cm z wybranym miejscem. Do tego trzymanie broni z identyczną siłą przed strzałem, w trakcie i krótko po, połączone z pamięcią o odrzucie. A to wszystko w trakcie sekund, bo siłą przyzwyczajenia czyni swoje, a w końcu z bronią palną był obeznany równie dobrze jak z inżynierią mechaniczną.
Krótko mówiąc; Pudel nie był wcale taki beznadziejny, na jakiego wyglądał. A przy okazji starał się ogarnąć całą sytuację, ponieważ w sumie zjawili się tutaj bez większego planu i nawet nie wiedział, jak za całą sytuację wziął się Edge. Nie wiedział nawet, jak zaraz zareagują anioły. Czy nie przyjdą posiłki. Generalnie było mnóstwo niewiadomych, a grunt to nie dać zabić siebie i kogokolwiek z DOGS.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach