Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 13.04.16 15:10  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Wielkimi krokami zbliżała się wiosna i Desperacja znów zaczęła przypominać patelnię wyciskając pot z podróżników i mieszkańców. Jednak ta pora była zdecydowanie lepsza na wędrówki niż pełnia lata, dlatego właśnie teraz Kot przemierzała zapomnianą krainę w poszukiwaniu dogodnego miejsca na przeczekanie najgorętszych miesięcy.
- Patrz, to jednak nie była fatamorgana! - wskazała na majaczący w oddali zarys wiekowej ruiny, której ciemne ściany kontrastowały z czerwienią piasku i błękitem nieba. Widziała je już od dłuższego czasu, ale nie była pewna czy wzrok nie płata jej figla. Na szczęście im bardziej się zbliżali, tym wyraźniejsze były kontury budowli. Kot otarła czoło. Pomimo zmęczenia ucieszyła się ze znalezienia schronienia na tę noc i być może kilka następnych jeśli miejsce okaże się odpowiednio bezpieczne. Poprawiła pasek torby przewieszonej przez ramię i przyspieszyła kroku. Od czasu do czasu osłaniała oczy przed ostrym słońcem starając się dojrzeć więcej szczegółów zapomnianego budynku. Niezmiennie u jej boku kroczył Tygrys, czujnie rozglądając się na boki, jakby wiedząc, że jego towarzyszka skupiona na jednym celu mogłaby nie dostrzec potencjalnego zagrożenia. I faktycznie. Brnąc przez miałki piasek potknęła się o coś i padła jak długa wzniecając tuman pyłu. Towarzysz Tygrys kichnął, otrzepał się i stanął przed ofermą wlepiwszy w nią spojrzenie złotych ślepi. Kot machnęła ogonem niczym prawdziwy, zirytowany Mruczek i spojrzała spode łba.
- Nic nie mów.
Nic nie mówię.
Wyczuła w przekazie ewidentne rozbawienie. Towarzysz odsłonił kły w zwierzęcej parodii uśmiechu, więc pacnęła go ręką w masywny bok. W odpowiedzi otrzymała podobne szturchnięcie, po którym miał jej zostać spory siniak. Warknęła ostrzegawczo na co Tygrys wciąż się szczerząc wsunął wielki łeb pod jej ramię. Kot dźwignęła się do pionu nic nie mówiąc, że taka pomoc była jedynie utrudnieniem. Wiecznie się przekomarzali, a gdy dziewczyna przeistaczała się w Irbisa zdarzyło im się urządzać małe sparingi. Większość z nich przegrywała. Cóż, nie była tak potężna jak Tygrys.
Potknęłaś się o deskę.
Bestia odgarnęła łapą piach odsłaniając drewnianą podkładkę i fragment szyny. Oboje niemal w tym samym momencie spojrzeli na odległy budynek.
- Stacja.
Zwierzę przytaknęło.
- Może znajdziemy gdzieś tabliczkę z nazwą!
Towarzysz nie podzielał entuzjazmu Kota, ale jak zawsze dotrzymał jej kroku gdy pędziła przed siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.16 0:43  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Czasy nie rozpieszczały, a Łowcy wcale nie zmniejszali swoich wymagań. Zresztą było to normalne dla organizacji, która nadal chce stanowić realne zagrożenie dla konkurencyjnego, skorumpowanego M-3. Aby pokonać tak silnego wroga, samemu również trzeba mieć odpowiednie zasoby, a o te trudno. Różne skupiska ludzi potrafią jednak wyszukać sobie frajerów, którzy zwyczajnie będą grzebali dla nich w śmieciach, narażali karki i zdobywali relikty przeszłości z gruzów i innych odpadków, aby następnie dało się je przerobić na coś przydatnego. Tak, tak. Jednym z nich był właśnie Not, który postanowił, że dzisiejszego dnia wybierze się właśnie w okolice stacji kolejowej tylko po to, żeby poszperać w jej pozostałościach. Nikt mu tego zadania nie przydzielił, bo jak zwykle o tym zapomnieli, ale sam od czasu do czasu lubił się na coś przydać. Zawsze lubił patrzeć na zdziwienie wymalowane na twarzach swoich kolegów "po fachu", kiedy nagle w magazynach znalazły się jakieś nowe zapasy lub zwykłe przedmioty. Często też robił im zwyczajnie psikusy i na ich oczach przestawiał dane rzeczy, żeby chwilę później oglądać ich przerażenie i słuchać kolejnych historii o duchach nawiedzających siedzibę Łowców. Te zmory i strachy, które tak dręczyły niewinnych członków organizacji tak naprawdę były całkowicie realne oraz niegroźne, choć psotliwe.
Dość jednak o czerwonookich! Teraz Not musiał skupić się na wyciągnięciu z tej sterty nieprzydatnych rzeczy jakiegoś skarbu. I tak wrzucał do plecaka większość tego, co wydawało mu się przydatne. Tutaj znalazł jakieś narzędzia, tutaj zwykły kawałek metalu, a tam jeszcze starą, lekko podniszczoną mapę. Być może nie są to środki niezbędne do życia, ale takich Łowcy zbytnio nie potrzebowali. Potrafili poradzić sobie z jedzeniem czy pomniejszymi lekami, ale nie było żadną tajemnicą, że technicy zawsze mieli w kanałach pełne ręce roboty, więc dodatkowy kawałek blachy czy metalu przydaje się w każdej sytuacji. Co prawda nadal nie ma takiego zastosowania jak taśma izolacyjna, ale to zawsze już jakiś początek. Kiedy jego zasób zgromadzonych materiałów był na tyle duży, że szeleścił w plecaku przy każdym ruchu, Not zdecydował, że jeszcze trochę się rozejrzy. Nie było w końcu tajemnicą, że na Desperacji nie żyją sami dobrzy ludzie. Dodatkowo całkiem łatwo spotkać tutaj wymordowanego, dziką bestię albo zwykłe oddziały szabrowników, które nie cofną się przed niczym, żeby dostać się do tego, czego pragną. Carter postanowił więc, że wspięcie się na częściowo zniszczoną ścianę będzie doskonałym początkiem rekonesansu. Z wysokości w końcu widać o wiele więcej niż z ziemi, a wyższe położenie pozwala również na obserwację terenu dookoła stacji. Jak pomyślał, tak też zrobił... A raczej miał zrobić, bowiem gdy jego głowa wychyliła się kilkanaście centymetrów nad szczyt zdezelowanej ściany zauważył on tygrysa. Tak! To było pierwsze, co rzuciło mu się w oczy. Dopiero później dostrzegł sylwetkę, która wydawała mu się człowiekiem. Z tej odległości nie mógł stwierdzić czy aby na pewno należy ona do homo sapiens, ale wiedział, że nie może z góry zakładać dobrych zamiarów przybyszów. Sytuacja była jednak o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Tereny dookoła stacji były raczej puste, więc nie było mowy o schronieniu. Ucieczka również odpadała, bo ten bydlak (tygrys) dopadnie go w paręnaście sekund. Jedynym wyjściem było więc schowanie się w rogu budynku, zaraz za biurkiem, którego znaczna część przywalona była gruzem i drzwiami z pobliskiej szafki. Idealna, nierzucająca się w oczy kryjówka. Blake jednak, z powodu tego zaskoczenia, zapomniał o swoim plecaku, który leżał teraz na ziemi. Mężczyzna przeklął pod nosem, wciskając się w szparę jeszcze bardziej i mając nadzieję, że ten niemały szczegół nie zostanie zauważony przez przybyszów. Jednak na wszelki wypadek naszykował już w dłoniach swój pistolet. Lepiej być przezornym, niż martwym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.16 1:29  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Fumiko brnęła przez piaski do obranego celu. W myślach wyprzedziła teraźniejszość i już-już zdejmowała pełne piasku buty, jadła skromne zapasy i odpoczywała w przyjemnym cieniu. Na jej buzi gościł więc wyraz pociesznego zadowolenia.
Minęła spora chwila nim dało się usłyszeć dziwaczny monolog jaki towarzyszył tej nietypowej dwójce. Niósł się echem wśród ścian zrujnowanej stacji.
- Wygląda nieźle. Patrz, ma nawet dach. - dziewczyna wskazała kciukiem do góry gdy przechodzili przez wyrwę w jednej ze ścian. - Nie trzeba będzie się przenosić co kilkanaście minut żeby uciec przed słońcem.
Rozsypuje się.
- No to co? A poza tym czego się spodziewałeś? Nie marudź, starczy na jeden czy dwa dni. - Stanęła w cieniu i biorąc się pod boki obejrzała wnętrze pierwszego z pomieszczeń. - Tu jest trochę starych desek. Zrobimy sobie ognisko w jakimś niezadaszonym miejscu. Chodź.
Gruz chrzęścił jej pod nogami gdy przemierzała pustą salę. Gdy wkroczyli do kolejnej Towarzysz zwrócił w stronę Fumiko masywny łeb.
Myślałem, że chcesz tu zostać dłużej.
- Jeszcze nie wiem, ale raczej nie. Kończy nam się woda, a w pobliżu nie ma sąd jej wziąć. - Poklepała się po pękatej torbie nie przerywając oględzin.
Poszukamy jutro.
Kiwnęła głową.
Stali właśnie u wejścia do jednego z dawnych biur, sadząc po szczątkach umeblowania. Pomieszczenie było suche, ale strasznie zrujnowane. I zapewne Kot minęłaby je nieświadoma obserwujących ją oczu, gdyby nie Tygrys. Bestia nagle uniosła pysk i wyraźnie węszyła w powietrzu.
Czujesz?
- Co?
Ktoś tu jest.
Dziewczyna jak na komendę przykucnęła u boku Towarzysza i rozejrzała się czujnie. Sama posmakowała powietrza i... faktycznie. Wyczuła świeżą, ludzką woń. Końcówka puchatego ogona zaczęła podrygiwać w wyrazie zaniepokojenia. Jeśli ktoś tu był, to całkiem prawdopodobne, że to miejsce jest niejako "zajęte". Lud Desperacji rzadko dzielił się swoimi małymi osiągnięciami niekiedy będąc w obronie ich bardzo agresywnymi. Kot już się o tym przekonała, dlatego wzmogła czujność. No i była zawiedziona. Jeśli zostaną stąd przegonieni, będą zmuszeni spać gdzieś na otwarty polu, a to było piekielnie niebezpieczne. Szykowała się kolejna bezsenna noc.
Tam.
Tygrys napiął mięśnie spoglądając w stronę wystającego z gruzów plecaka, gotów w każdej chwili skoczyć jeśli tylko w polu widzenia pojawi się jego właściciel. Fumiko podążyła spojrzeniem za wzrokiem Towarzysza. Zmrużyła oczy, obejrzała się i jeszcze raz rozejrzała. Nikogo nie dostrzegła. Po salach hulał jedynie wiatr.
- Sprawdź. Może porzucony. Ja popilnuję.
Tygrys posłusznie ruszył ku tobołkowi, Kot natomiast pośpiesznie wysunęła z pochwy długi, myśliwski nóż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 19:56  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Jak cżłowiek miał pecha, to mu nawet cegła w drewnianym kościele mogła spać na głowę. Niestety, ale Carter Blake właśnie należał do tego typu osób. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nieznajoma ze swoim zwierzakiem trafiła akurat do tego samego budynku, w którym ukrywał się Łowca? Jak inaczej wyjaśnić, że samotny mężczyzna musiał trafić akurat na kogoś, kto posiada przy swoim boku wielkiego tygrysa? Zresztą, skoro ten ktoś potrafi nad nim panować, to oznacza, że sam wcale nie jest taki bezbronny, jakby mogło się wydawać. Wychodziło na to, że Not ma do czynienia z bestią, na którą sam pistolet może nie wystarczyć i jeszcze z jej właścicielką, która na pewno ma jakiegoś asa w rękawie, skoro taki bydlak w ogóle się jej słucha.
I jeszcze przez chwilę Carter miał nadzieję, że mimo wszystko go nie zauważą, że przyjdą sobie, zobaczą pustkę i pójdą, ale nie! W oczy rzucił mu się plecak. I to nie byle jaki, bo należał do niego. Nosz, kuuuurwa. Tylko takie zdanie pojawiło się w jego myślach, kiedy zdał sobie sprawę, że przez ten jeden cholerny kawałek materiału wypełniony śmieciami może mieć problemy. Jednakże nie oznacza to, że jednak tak się na pewno stanie. Może tygrys i kobieta są ślepi? Może zwyczajnie ominą ten plecak uważając go za jakąś cegłę lub cokolwiek innego? Niestety wszystkie nadzieje zostały rozwiane jednym, ale za to bardzo prostym zdaniem. Sprawdzić? Ale co? Plecak, kryjówkę, a może jeszcze coś innego? Cokolwiek by to było, sam wydźwięk przytłumił lekko zmysły Cartera, któremu kobiecy głos powinien wydawać się znajomy. Ba! Przecież z tą istotą przebywał przez paręnaście dobrych miesięcy dzień za dniem, więc nie byłoby w tym nic dziwnego. Teraz jednak jego umysł skupił się na czymś innym, a szkoda, bo wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. Blake jednak obecnie rozmyślał nad jakimkolwiek wyjściem z sytuacji. Wybiegnięcie, dalsze chowanie się, rozpoczęcie walki. Nic nie wydawało mu się właściwe. Uciec nie ucieknie, jeśli nieznajomi będą dociekliwi, to i tak go znajdą, a sam wygrać raczej nie zdoła. Mimo wszystko ta ostatnia opcja wydawała mu się najbardziej kusząca. W końcu ma przy swoim boku pistolet, a jeszcze nie spotkał się z kreaturą, która przeżyłaby spotkanie z całym magazynkiem baretty, a co dopiero starałaby się go zaatakować.
Raz, dwa, trzy, cztery i... Pięć! Odliczanie w myslach zawsze było najlepszym wyjściem, bo w pewnym sensie zmuszało do działania. Tak samo teraz Blake wyszedł ze swojego ukrycia z pistoletem w dłoniach i gdy tylko zobaczył tygrysa od razu wziął go na muszkę, będąc gotowym do wystrzału.
- Nie ruszać się. Nie chcę kłopotów, więc pod ścianę. Zbiorę tylko swój plecak i już... - w tym momencie przerwał, bowiem kątem oka dojrzał kobietę, która przybyła tu z tygrysem. I ją znał! Tak, dokładnie tak! Doskonale pamiętał jej twarz i cechy szczególne. W końcu niecodziennie spotyka się kogoś, kto jest podobny do irbisa. Zresztą to ona opiekowała się nim w Edenie, więc był jej coś winien.
- Fumiko? A-ale jak?! - zaczął po raz kolejny, tym razem opuszczając już pistolet i kompletnie rezygnując z zamiaru zaatakowania tygrysa. Być może przez to się całkowicie odsłonił, ale trudno. Zdziwienie zrobiło swoje i w tym momencie każdy mógłby pozbawić życia czerwonookiego.
- Czemu jesteś poza Edenem? Wyszłaś z tygrysem do ludzi? - zapytał się, kompletnie zapominając przy tym, że na pewno o nim zapomniała. Miał swój artefakt już tak długo, że w ogóle go nie zauważał, a to prowadziło do dziwnych sytuacji. Dokładnie takich, jak ta teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 23:47  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Tygrys właśnie wielką łapą przewrócił plecak kiedy z pomiędzy zrujnowanych mebli wychynął mężczyzna. Bestia momentalnie najeżyła rdzawe futro, gotowa do skoku. Płomień na ogonie buchnął wściekłym pomarańczem rozświetlając półmrok pomieszczenia. Nie lubił gdy do niego celowano. Tymczasem Fumiko zacisnęła dłoń na rękojeści noża, ale zamarła. Nie chciała narazić na szwank przyjaciela. Sama też nie chciała kłopotów, więc gotowa była przystać na propozycję nieznajomego, oczywiście dopóki nie odezwał się do niej po imieniu. Obrzuciła go wtedy taksującym spojrzeniem jakby nie tylko chciała określić czy się znają, ale też jak sprawny może okazać się w walce. Nie była zdziwiona tym, że nikogo jej nie przypominał, przecież straciła pamięć. Miała na to jednak pewien patent.
- Towarzyszu, znasz go? - Rzuciła w przestrzeń, pozornie spokojnym głosem, tylko o pół tonu wyższym niż normalnie. Jedynie katem oka patrzyła na Tygrysa, resztę uwagi poświęcając intrygującemu nieznajomemu.
Nie. I jeśli ty go nie znasz, to pewnie kłamie.
Towarzysz powoli zaczął się wycofywać, stąpając na miękko ugiętych łapach, ale wciąż był gotowy rzucić się na napastnika gdyby wykonał fałszywy ruch. Złote ślepia śledziły każde drgnięcie jego mięśni.
Dziewczyna zaś zmrużyła niebieskie oczy w zastanowieniu. Miała paskudną dziurę w pamięci i tylko tygrys był jej łącznikiem z przeszłością, czy raczej z tą jej częścią, w której przy niej trwał. Więc jeśli tygrys nic nie wiedział o tym człowieku, to całkiem prawdopodobne, że trafiła na kogoś z bardzo dawnych lat, jeszcze sprzed wyruszenia do Edenu, ale czy to możliwe? Przechyliła głowę i rozluźniła się odrobinę. Również opuściła broń. Grunt, że nie chciał walczyć i zamierzał sobie iść. Czyli całkiem możliwe, że znalazła schronienie. Musiała tylko rozwikłać tę dziwną sprawę.
- Znamy się, czy strzelałeś co do imienia i Edenu? - Uśmiechnęła się leciutko tym samym dając jeszcze niewerbalny znak, że również nie jest nastawiona agresywnie do przypadkowo spotkanych na swojej drodze ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.16 17:33  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
//Nie przejmujcie się nami, jesteśmy w zupełnie innej części~//

Porywisty wiatr przesuwał rozwlekłe szare obłoki, szastał ubraniami, a płaszcz, którym okrył siebie i dziewczynę łopotał na wietrze, dając zaledwie minimalna ochronę przed suchym wiatrem. Byli już niedaleko. Nie wiedział ile czasu właściwie szli, to znaczy on szedł. Godzinę? Pół? A może piętnaście minut? Nie potrafił tego jednoznacznie stwierdzić, zresztą nie obchodziło go to. Obrał sobie cel i do niego dążył. Mięśnie napięły się w odpowiedzi, kiedy stawał czoła kolejnemu podmuchowi. Zdradliwy wiatr to popychał na przód, to wymuszał krok w tył. Mimo to parł zawzięcie wiedząc, że do stacji już niedaleko. Tory kolejowe jakiś czas temu stały się monotonną częścią panującego krajobrazu. Ciągnęły się nieprzerwanie przed nimi i za nimi. Bez początku, czy też końca. Dwa kruki zatoczyły kilka kręgów nad ich głowami i postanowiły towarzyszyć w wędrówce. Cholerne ptaszyska, nigdy nie odstępowały go na krok. Zawsze przylatywały. Kraczący komedianci, krążący szydercy losu. Doskonale wiedział czym jest, a mimo to one non stop mu o tym przypominać musiały.
Zawalająca się budowla, o płaskim dachu z zaledwie jednym oknem, czy też rama jaka po nim pozostała, jawiła się przed oczami. Z jednego syfu do drugiego, ale o ile go pamięć nie myliła kilkanaście lat temu pewien wymordowany pędził tam alkohol. Miał paskudne sake, ale ocet ryżowy wychodził mu przednio. W końcu dotarłszy zajrzał przez okiennice, ale nie zastał w środku nikogo. Okrążył rozpadający się dom motorniczego i wszedł do środka.
- Jesteśmy. – rzucił ni to w przestrzeń, ni to do dziewczyny, kładąc ją na ziemi, a nogą zamykając drzwi. W środku panował półmrok, ale na spokojnie dało się zobaczyć małe pomieszczenie ze starą pryczą w kącie, stół po środku z dwoma kartonami udającymi krzesła, resztę zajmowała stara, podniszczona aparatura destylatora. Wszystko pokryte warstewką kurzu, od dawna zapomniane.
- Kiedyś tu mieszkał pewien wymordowany, który znany był w okolicy z robienia paskudnej sake. Najwidoczniej nie żyje, bo nigdy nie wychodził z tej nory. – wyjaśnił jej pokrótce sytuację, ryglując drzwi, które po posiadały takich luksusów jak klamka. – W każdym razie, przyprowadziłem Cię tutaj z konkretnego powodu. – Podszedł do niej, wyciągając pomocną dłoń. Jeżeli ją odrzuciła, niewzruszony poszedł dalej rozglądając się wkoło, co rusz czegoś dotykając. Gdyby tylko pamiętał, gdzie ten pędrak to schował byłoby mu łatwiej. Obrócił się na pięcie, w stronę Blair. – Pomogłabyś? – starał się nie brzmieć pretensjonalnie, ale wsparcie byłoby mile widziane, nawet przez myśl mu nie przechodziło, by dziewczyna mogła być zła na niego za „porwanie”. Uznał za rzecz naturalną to, że musieli zmienić lokację. – Stara, śmierdząca na dobrą sprawę, butelka. Z octem ryżowym. Gdzieś powinna tu być. – na powrót zaczął się rozglądać, nerwowo poruszając szkieletem skrzydeł. Rozpięta koszula zsunęła się ramienia, toteż poprawił ją odruchowo, coraz bardziej rozzłoszczony. Komarzyce to paskudne kobiety, ugryzienia wręcz nie dawały mu spokoju, wystawiając jego cierpliwość na próbę, która może być fatalna w skutkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.16 9:07  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Chłodny wiatr szargał jej kosmyki spychając je na twarz mężczyzny. Było jej zimno. Drżała. Zawsze była typem "zmarzlucha". Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka, a ona nic nie mogła poradzić na to, że mimowolnie lgnęła do ciepła. To ciepło zdecydowanie nie było bezpieczne, a mimo wszystko Blair poczuła się spokojna. Pozwoliła sobie wtulić się w szeroką pierś i nawet przysnąć. Jednak jej sen był czujny. Najmniejszy, fałszywy ruch wyrwałby ją z objęć Morfeusza. Jej nos wtulony był w jego pierś, a jej obliczę było spokojne jak rzadko kiesy. Dłońmi kurczowo obejmowała go. Obudziła się dopiero słysząc jego słowa
"Jesteśmy"
-Mhm...Dobrze. - Powiedziała zaspanym głosem.
Dźwięk ten sprawiał wrażenie na prawdę słodkiego. Prawdę mówiąc, to właśnie taki był... Blair tuż po przebudzeniu była uroczą istotką. Potulnie przetarła oczęta i ziewnęła słodko.
Pomieszczenie było hm.. Sprawiało wrażenie zapomnianego. Tona kurzu pokrywała każdy, nawet najdrobniejszy mebel. Była pewna, że jeśli dotknęłaby czegoś, całą dłoń miałaby pokrytą kurzem. Kichnęła.
-W sumie to napiłabym się.- westchnęła na myśl o alkoholu.
Dokładniej to chętniej upiłaby napastnika i jak najszybciej uciekła, korzystając z jego wesołego stanu.
-Z jakiego powodu?-zapytała.
Cierpliwość nigdy nie była jej mocną stroną. Nigdy nie była też specjalnie pomocna, dlatego nie miała problemu, by powiedzieć bez żadnych dodatkowych wyjaśnień:
-Nie.
Po co miałaby pomagać, komuś kto ją porwał? Nie widziała w tym żadnego sensu. Czuła na plecach chłód ostrza schowanego za zapięciem stanika. Mimo to starała się sprawiać wrażenie bezbronnej.
-Oddałbyś mi mój sztylet?
Całe ciało swędziało ją od ukąszeń tych paskudnych stworzeń i wciąż w myślach powtarzała sobie:
"Tylko nie drap."
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.16 15:43  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Miał nadzieje, że ten głupi buc nie wykituje w tym stuleciu. A jednak parszywe szczęście znowu bawiło się z Laurenem w ruską ruletkę, a on z lufą przytkniętą do skroni najwyraźniej trafił na komorę z nabojem. Piękny samobój. Mogło być gorzej. Przynajmniej wiedział czego szuka. Przeszukiwał mini destylarnię, kiedy usłyszał, że kobieta chciałaby się czegoś napić. Posłał jej kpiący uśmiech, bo alkohol jaki posiadała Desperacja był bardzo marną imitacją tego, co na co dzień widziała w mieście. Wizja trującej się metanolem Blondynki była całkiem kusząca, mimo to powiedział:
- Nie byłabyś taka twarda po jednej lufie tego, co tutaj serwują.
Wznowił poszukiwania, coraz bardziej zły. Pragnął tej butelki. Musiał ją mieć. Skoro on ją chce, to ona będzie, choćby miała się pojawić znikąd. Mimo prośby, jaką w jego mniemaniu zaadresował w stronę kobiety, nie wykazała chęci współpracy. Kopnął sfrustrowany karton spod którego charakterystyczny brzdęk oznajmił, że właśnie coś szklanego nie wytrzymało jego gniewu. Uniósł je, a pod nim szara, brudna butelka toczyła się powoli pod stół. Złapał ją i postawił na blacie.
Ciężko mu było przełknąć tę jej jednoznaczną odmowę. Resztkami sił stłumił ogarniającą go złość i z ledwością schował wygórowane ego do ciasnej szuflady w rzadko używanej części umysłu. Złapał za butelkę, zapominając jak bardzo jest usyfiona lepkim kurzem i polał trochę jej zawartości na ramiona. Odstawiając ocet na stół zaczął wcierać w piekące ugryzienia czekając, aż zaleje go fala ulgi. Kolejne słowa kobiety brzmiały w jego uszach jak wygórowana, arogancka prośba. Najpierw mu odmawia, a potem prosi. Pokręcił głową z niedowierzaniem, patrząc na nią jak na pisklę, które wierzga się w gnieździe z którego nie potrafi odlecieć. Że niby on miałby oddać zabójczyni broń? Podszedł do niej, długimi nogami pokonując dystans między nimi. Na chwilę zamknął oczy, a kiedy je otworzył uważnie przyjrzał się Blair, nie pozwalając jej odsunąć się od niego czy chociażby cofnąć. Stał naprzeciwko niej ignorując nieposzanowanie jej przestrzeni osobistej:
- To mi go zabierz. – przeszywał ją srebrnymi tęczówkami przymkniętymi w sennym wyrazie, a słodki głos pieścił każde słowo niczym kojoną w ramionach do snu, ciepłą kochankę. Skoro i tak był rozdrażniony, czemu miałby się trochę nie zabawić? Podrażnić, zezłościć przy okazji ostentacyjnie patrząc z góry, napawając się faktem, że górował nad nią wzrostem, przy okazji jej zapach przyjemnie tłumił desperacki fetor.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.16 16:12  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Była pewna, że alkohol serwowany w barze w którym pracuje, jest tysiące razy lepszy, mimo wszystko nie sądziła, by była w stanie otruć się tym, co znajdowało się tu. Z pewnością zdarzało jej się pić o wiele gorszy alkohol. Popatrzyła kpiąco na nieznajomego, jednak nie poruszyła się. Dlaczego? Z prostego powodu... Nie miała potrzeby. Gdy mężczyzna stał odwrócony plecami, rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu zastanawiając się nad drogą ucieczki. Była niską i drobną oraz zdecydowanie niepozorną kobiecinką, dlatego miała wątpliwości co do przebiegu walki. Faktem było, iż miała umiejętności i sporo doświadczenia, jednak jej siła nie mogła się równać z siłą postawnego mężczyzny.
- Może i bym nie była - powiedziała rozważnie i zamilkła.
Nie lubiła zbyt wiele mówić. Wzdrygnęła się gdy sfrustrowany kopnął w karton i na wszelki wypadek odsunęła się trochę. Mężczyzna najwidoczniej łatwo się denerwował. To była dodatkowa informacja dla jasnowłosej. Wiedziała, że łatwo będzie jej wyprowadzić go z równowagi. Jej pytanie było właśnie takową próbą. Arogancja aż biła od jej postawy. Nie opuściła wzroku, gdy stanął tuż przed nią, ani nie ugięła się pod jego spojrzeniem. Jego odpowiedź ją rozbawiła, a za razem obudziła w jej łepku pewien szalony plan. Wyszczerzyła się do mężczyzny ukazując swoje perłowe kiełki i stanęła na palcach starając się zrównać ich spojrzenia, jednak nie było to możliwe, dlatego pociągnęła go do siebie i delikatnie złączyła ich usta. Zyskując jednocześnie dwie rzeczy : rozproszenie uwagi napastnika i nie oszukujmy się .. chwilę przyjemności. Rozpraszając odrobinę jego uwagę sięgnęła szybkim ruchem do sztyletu uderzając w tym czasie łokciem w jego brzuch i piętą w śródstopie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.16 18:10  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Oczekiwał ataku. A jakże. Nie dożyłby tych czasów gdyby polegał na ludzkim miłosierdziu. Nie, kiedy na tych spalonych, martwych ziemiach to słowo już dawno wyszło z użycia. Chociaż KNW udaje, że tak nie jest. Ale biegające sutanny, prawiące na lewo i prawo o miłości Ao, to według niego chora propaganda niewyżytych seksualnie męczenników. A pomogą czasem chyba z braku laku. W każdym razie: skupiał się obecnie na małej, aroganckiej, kąsającej ptaszynie. Nie było problemem do niej podejść. Nie było problemem stanąć przed nią i sprowokować z fałszywą sobie galanterią. Problemem było to, co stało się później. Przyciągnięty za koszulę, nie opierał się wcale. Zaciekawienie błysnęło w srebrnych oczach. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A co jeżeli stanął już na ostatnim? Nie było jednak czasu by się nad tym zastanawiać. Był zbyt… zajęty? Ciepłe miękkie wargi kobiety złączyły się z jego i w tym momencie wszelki egzystencjalne myśli uciekły mu z głowy. Nawet kruki zamilkły. Chociaż na moment. Przyjemna cisza, przerwana jedynie żarliwie oddam przez niego pocałunkiem. Prawa ręka odruchowo powędrowała na kark kobiety i ścisnęła pukiel blond włosów. Przyciągnął ją do siebie bliżej, tak, że miedzy nimi zdecydowanie nie było czym oddychać. Napawał się jej zapachem, gorącem warg i miękkością włosów. Od jak dawna nie miał przy sobie, dosłownie, przy sobie tak czystej kobiety? Dodatkowo szybko dość potrafiła rozjuszyć jego ego, co w tym właśnie momencie soczyście dolewało oliwy do ognia. Chciał by wpuściła go do środka. Pozwoliła na więcej. Chyba nie po to tu przyszli, to jest, on przyszedł z nią w ramionach. Już samo przybycie było dwuznaczne, a on chciał tylko porozmawiać o interesach. Ach myśli takie wartkie, płynne jak rzeka i zmienne niczym kobieta. Przestał myśleć. I to był błąd. Kobiety zmienne… tak to szło? No właśnie… poczuł. Uderzenie z zaskoczenia bolało bardziej niżby odczuł to będąc doń przygotowanym. Toteż jego kontrola poszła w pizdu na spacer. Wolną prawą dłonią chciał się złapać za brzuch jednakże natrafił na nadgarstek Blair. Nie wiedział na ile zdołała sięgnąć po sztylet, ale nie zamierzał pozwolić go sobie całkowicie odebrać. Złapał jej opuchnięty, przez niego wcześniej zraniony nadgarstek, który nawiasem mówiąc chyba powinna chociaż przemyć, bo Cayen w różnych rzeczach grzebał, a zakażenie nawet dla Łowców straszne, i ścisnął go ciut za mocno niźli tego chciał. Zmrużył rozjuszone ślepia połyskujące płynną rtęcią, wbijając mordercze spojrzenie w kobietę.
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł. – wydyszał. Starał się z całych sił opanować swoje rozjuszenie lecz przychodziło mu to z trudem.
Cayeen! Ta zniewaga krwi wymaga! Krew buzuje w twoich żyłach, pieśń zguby ujścia szuka, upragnione katharsis ofiary się domaga. Zabij!
- Nie. – na głos uciął trele kruczej imaginacji i odetchnął głęboko.
Moja panno, byłaś bardzo, ale to bardzo niegrzeczna, wiesz? – ponownie skupił się na jej osobie, nie zamierzając jej tego odpuścić. – Chyba się chwiejesz? – rzekł z udawaną troską, a prawą dłoń zaciśniętą na jej włosach zatopił w nie głębiej by złapać ją zaborczo za kark. – Może powinnaś się położyć? – odpowiedź, bardzo, ale to bardzo wymaga przemyślanej odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.07.16 3:10  •  Opuszczona stacja kolejowa. - Page 2 Empty Re: Opuszczona stacja kolejowa.
Desperacja bywała czasami naprawdę nudna. No bo co takiego może robić ośmiolatek na Desperacji, która była jedynie postapokaliptycznym obrazem niegdysiejszej ziemi? Już raz próbował trenować karaluchy, ale za dobrze mu to nie wychodziło. Nie słuchały go się, uciekały ze słoika, a jeden to mu nawet wszedł na rękę i chyba najwyraźniej chciał mu ją odrąbać, więc z krzykiem zrzucił go na ziemię. Od tamtej pory nigdy już nie próbował zniewolić tego dumnego rodu insektów, a nawet trochę się go obawiał. No bo co jak Euzebiusz, bo tak go nazwał, naskarżył na niego kolegom i teraz będą chcieli zorganizować jakiś odwet na biednym Ivo? On nawet nie miał jeszcze swojej drużyny bohaterów, a za rogiem już czaił się pierwszy wróg! Maluch był jednak wspaniałym strategiem (tak sądził), więc uknuł w swojej małej główce sprytny plan. Na razie będzie się pojawiał w miejscu, w którym nie powinno być karaluchów. A, że nie wiedział gdzie tak naprawdę lubią one przebywać, to zwyczajnie będzie liczył na szczęście. Dopiero kiedy sam będzie silniejszy i zbierze odpowiednią drużynę, wróci na miejsce swojej małej porażki, żeby rzucić karaluszym władcom kolejne wyzwanie. Właśnie wtedy nad nimi zapanuje i będzie miał pierwszych fanów, którzy będą rozpowiadali całemu światu historie o tym jak waleczny oraz dzielny jest mały Ivo. Teraz jednak dzieciak pokręcił głową, żeby wyrzucić z niej wszelkie zbędne, a przeszkadzające mu, myśli, które nie pozwalały na wybór miejsca, w którym miał przeżywać kolejną przygodę. A takich już trochę miał za sobą! Był w barze dla dorosłych, stał pod drzwiami kasyna, a raz nawet widział dzikiego psa, który wcale nie był przyjazny dla ludzi. Mimo tego, z każdego spotkania wyszedł do tej pory cało. Dlaczego tym razem miałoby się nie udać? Wszystko zapowiadało się naprawdę obiecująco, tym bardziej, że za punkt docelowy mały Ivuś wybrał sobie opuszczoną stacje kolejową. Prawdę mówiąc, nigdy nie widział na własne oczy działającego pociągu, a jeśli już zdarzyło mu się dostrzec jakieś wraki, to nie był pewny czy były one częścią składu. W takim razie można jednak spytać co takiego może zyskać na tej wyciecze! Ano, Ivo przede wszystkim liczył na to, że pozna jakiegoś kolejarza. Jeśli to nie wypali, to miał nadzieję, że na miejscu znajdzie jakieś projekty albo nawet części samej ciuchci. Wtedy wystarczyło tylko znaleźć materiały i kogoś, kto będzie umiał ten cały projekty czytać, bo chłopczyk czytać nie umie. Łatwizna!
- Ja lubię pociągi, ja lubię jechać pociąąągiem! Ja lubię pociągi... Ja lubię towaaary! - podśpiewywał pod nosem, żeby dodatkowo dodać sobie otuchy w tej samotnej wędrówce. Strasznie dzisiaj wiało, a pewnego razu starsza pani mówiła mu, że jak dalej będzie tak mało jadał, to kiedyś porwie go wiatr. Maluch uświadomił sobie, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło, więc prawdopodobieństwo tego, że będzie niedługo latał w powietrzu było wysokie. Właśnie dlatego miał dzisiaj ze sobą swój bajerancki plecaczek, który trochę go dociążał, a na głowę zarzucił kaptur. Pomyślał sobie, że jeśli zasłoni się kapturkiem, to być może wiatr nie rozpozna, że to on i go zwyczajnie nie porwie. Ha! Znowu kogoś przechytrzył. I już miał szczęśliwie mknąć dalej przed siebie, kiedy w oddali dojrzał jakąś przygarbioną postać. Będąc niezwykle wścibskim oraz ciekawym świata dzieciakiem, niemal natychmiast podbiegł na pobliski podniszczony murek, żeby lepiej przyjrzeć się nieznajomemu. Ale, ale! To nie był tylko jeden człowiek tak, jak na początku myślał. On niósł kogoś na plecach. Powodów mogło być naprawdę wiele. Druga osoba mogła zasłabnąć, pójść spać, nie móc się przemieszczać, ale one dla Ivo nie istniały. On miał być bohaterem, a jego szósty zmysł podpowiadał mu, że komuś może dziać się krzywda. Chwilkę mu jednak zajęło zanim ułożył sobie w głowie plan, ale po minucie był już gotowy do działania. I to nie tak, że strasznie szybko myślał. Po prostu nie mógł wpaść na nic sensownego, więc postawił na prostotę.
Zgromadzeni w środku mogli usłyszeć najpierw delikatny tupot małych stópek, a następnie znacznie głośniejszy huk dochodzący zza drzwi. Nic się nie stało! Po prostu Ivo się potknął i zarył czołem w wejście. Szybko się jednak ogarnął i teraz można było usłyszeć jeszcze muzykę z przenośnego odtwarzacza malca. Dzieciak jednak nie dłużej już nie zamierzał czekać i wpadł do środka niczym błyskawica, w ogóle nie rozglądając się po otoczeniu.
- Zaprzestań swego działania, paskudny złosieju! Przyszedłem położyć kres Twoim występkom! - dzieciak nie tylko niemalże wykrzyczał tę kwestię, ale także przyjął specjalną pozę! Jego ciało było lekko skulone, a prawa ręka zgięta w łokciu. Złączone palce znajdowały się natomiast na środku jego czoła - Nazywam się... Ivoooo! Jestem bohaterem Desperacji! - rzucił swoją bohaterską kwestię, jednocześnie prostując rękę i stąpając o jeden krok do przodu. Palec wskazujący malca skierowany był teraz na mężczyznę, który obchodził się ze swoją towarzyszką w sposób dość brutalny. Ivo nie mógł przecież na to pozwolić! Na razie jednak nie przystępował do żadnej akcji. Zamiast tego ze zmrużonymi brwiami i ustami wykrzywionymi w grymasie złości spoglądał na nieznajomego tak, jakby chciał wymusić na nim poddanie się samą siłą woli. Do boju, Ivo!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach