Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 10.12.15 1:20  •  Mieszkanie Shina Empty Mieszkanie Shina
Choć teoretycznie widnieje w sektorze dumnie nazywanym centrum miasta w praktyce znajduj się na jego przedmieściach, a nawet obrzeżach. Aglomeracja nie ustępuj tu specjalnego miejsca  zieleni, lecz wysokie bloki mieszkalne są tu o wiele niższe i mieszają się z mniejszymi domami. W jednym z nich zamieszkuje Shin. Jest to niewielka parterowa budowla w typowo japońskim modernistycznym stylu. Z przedpokoju od razu ląduje się w salonie z którego można trafić do kuchni, łazienki oraz pokóju Shina w którym prócz łóżka znajduje się kilka wiecznie pracujących komputerów w towarzystwie ośmiu różnych rozmiarów monitorów niemal w całości zakrywających ścianę przy biurku.
W całym domu panuje sterylny porządek. Wszystko ma swoje miejsce i jeśli nie musi to nie leży na widoku. Po mieszkaniu nieustannie krążą koty w towarzystwie robo-odkurzacza.
Całe poddasze zaś jest obłożone książkami, audiobookami i holo wizualizerami treści. Wejście do domowej biblioteczki prowadzi przez drabinkę znajdującą si w pokoju Shina.


Ostatnio zmieniony przez Shintaro dnia 31.05.16 4:05, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 18:29  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Gdy kazali jej przyjść za pierwszym razem, była raczej sceptyczna. Po kie licho wysyłali ją do jakiegoś dziwoląga, który już dawno powinien skończyć szkołę? Ją, szesnastoletnią dziewoję do trzy lata starszego kolesia, posyłali z zaległymi lekcjami, bo sobie zaniedbywał. Po tej pierwszej wizycie zrozumiała, czemu została oddelegowana. Wprawdzie pewnie były osoby nadające się do tego lepiej, ale Ver miała nad nimi zasadniczą przewagę: była uparta jak muł i nie zamierzała nigdy odpuścić raz podjętego celu; nie miała żadnych oporów przed wpakowaniem się z buciorami w życie innej osoby, skoro było to potrzebne i ostatecznie dysponowała też wystarczającą ilością wolnego czasu.
Nie od razu wszystko poszło po jej myśli. Tak na dobrą sprawę to nadal tak nie było, ale przynajmniej już wiedziała co i jak. Po kilku nieprzyjemnych incydentach podwędziła swemu aspołecznemu znajomemu klucze do mieszkania i dorobiła sobie własny komplet, wcale się z tym machlojstwem nie kryjąc. Dzięki temu mogła go teraz nachodzić o dowolnie porze dnia czy nocy, nie martwiąc się, że może zastać zamknięte drzwi.
Tak było i tym razem; świeżo po szkole, jeszcze z torbą na ramieniu i w szkolnym mundurku, stawiła się przed parterowym domkiem o podobnej porze, co zazwyczaj. Bez ogródek wraziła klucz do zamka i odblokowała drzwi, choć nie otworzyła ich od razu - było to zbyt niebezpieczne. Najpierw schowała pęk kluczy do kieszeni plecaka, zdjęła obuwie i wzięła głęboki wdech. Późniejsze wydarzenia działy się już błyskawicznie: jednym szarpnięciem otworzyła drzwi i zatrzasnęła je za sobą, torbę i buty rzuciła na podłogę w przedpokoju, by przebiec do salonu i sprawnym ruchem otworzyć okno. Dosłownie padła na kolana, wypuszczając powietrze i zażywając kolejnej porcji świeżego powietrza. Przez kilka sekund dochodziła do siebie po tym szaleńczym biegu, ale nie było to nic nowego - robiła tak już ładnych kilka razy. We wnętrzu mieszkania panowała niemożliwa duchota, która dla dziewczyny była nie do zniesienia. Po chwili wstała i jak gdyby nigdy nic rozpoczęła obchód po wszystkich pomieszczeniach, otwierając okna. Zahaczyła też o przedpokój, robiąc porządek z niedbale rzuconymi przez siebie rzeczami.
- Halo, aspołeczna buło! Wychodzimy ze smoczej jamy! - zawołała z tonem nie cierpiącym sprzeciwu. Mogła być pewna, że Shin gdzieś tam siedzi. Nie wchodziła do jego pokoju z przyczyn oczywistych, więc to tam musiał się znajdować. I pewnie tak jak zawsze zaraz wypełznie ze swojej sterylnej nory, żeby się zdenerwować o przymusowe wietrzenie.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 20:31  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Odsypiał nockę. Musiał siedzieć w laboratorium i poprawiać jakiś skrypt. Naturalnie praca na godzinę roboty przeciągnęła się na cały dzień i noc. Wspaniałomyślnie dano mu możliwość odpuszczenia sobie szkoły i obietnic późniejszego usprawiedliwienia tychże, jednak o tym wiedział już tylko on i kierownik zespołu laboratoryjnego. Inżynier z czystym sumieniem korzystał więc z dobrodziejstw głębokiego snu. Do czasu.
Co prawda nie usłyszał momentu w którym Verity weszła do mieszkania, lecz Kluska owszem. Ściągnęła się więc z łóżka w którym towarzyszyła swojemu Panu i poczłapała pod drzwi zaczynając je skrobać. Naturalnie nie byłaby sobą, gdyby nie towarzyszyło temu również jazgotliwy miałkot. Kotka bardzo lubiła dziewczynę, zwłaszcza przez to, że ta obdarzała ja z rana (czyli koło 15) zdecydowani większym zainteresowaniem niż Shin. No cóż, zdarza się. Zdarzyło się więc wówczas również to, że chłopak od niechcenia otworzył ślepia i zawistnie spojrzał na swe wyrodne zwierze wiąż będąc nieświadomym osobności w domostwie dziewczyny, a przynajmniej dopóki nie zaczął analizować powodów zachowania się swego futrzaka. Gdyż...

  1. Kluska przeważnie chciała wyjść z pokoju, gdy to zegar w jego pokoju zaczynał nieprzyzwoicie głośno tykać.
  2. Przeważnie owe tykanie wcale tykaniem nie było, bo Shin nie miał w pokoju żadnego zegara. Poza tym tak nieregularnie tykający zegar pod jego dachem nie miałby prawa bytu.
  3. Nieregularność ta jednak towarzyszyła zawsze rewolcie, rewolcie przeprowadzanej przez najeżdżającą jego włości Verity, a owe tykanie było niczym innym, jak otwierającymi się z trzaskiem oknami.
  4. Oknami, przez które ulatniało się jego cenne, przefiltrowane po wielokroć powietrze i za których mogły się dostać do jego mieszkania rozmaite, tajemnicze stworzenia.

Na samą myśl Shinowi aż zjeżył się włos na karku, a z łóżka zerwał się w tempie ekspresowym. Gdy rozsuwał drzwi swego pokoju poprawiał jednocześnie zsunięte z jego ramienia kimono, wystrzeliwując niczym poparzony z pokoju. Niemal się zderzył z samą dziewczyną, która przymierzała się do pukania w drzwi jego pokoju. Na szczęście minął ją i panicznym krokiem popędził do pierwszych z otworzonych okien.
- Czyś ty oszalała?! Masz pojęcie ile teraz mikroorganizmów szuka schronienia przed zbliżającą się zimą?! Regularność cykli pór roku w M3 to istna zmora i szaleństwo. Każdy organizm nieposiadający samoświadomości popada wówczas w obłęd...Te masowe migracje kręgowców i stawonogów...- Nie dokończył, gdyż wzdrygną obrzydzenia mu to uniemożliwił. Westchnął jednak, gdy z pewną ulgą domykał drugie okno, by zdać sobie zaraz z czegoś wyjątkowo istotnego sprawę. Spojrzał na nią z wyrzutem i pewną dozą zrezygnowania. - Nie umyłaś rak po wejściu z dworu, prawda? Zrobiłaś to, prawda? Zrobiłaś. - Był tego na tyle pewien, że odsunął od siebie własne dłonie. - Znasz zasady, Veri, wchodzisz z dworu to myjesz ręce nim czegokolwiek się dotkniesz. I wycierasz się tymi białymi ręcznikami z wyhaftowanym "R", jak ręce. - mówił, spoglądając na dziewczę tak, jakby naruszyła paragraf za który grozi 100lat pracy w okopach. Samemu znajdując się na chwilę obecną w pewnym potrzasku, gdyż chciał domknąć kilka kolejnych okien, lecz nie chciał jeszcze bardziej skalać swych własnych dłoni. Kto wie czego dotykała przed przyjściem do niego...- Domknij okna i do łazienki. - Zażądał, lecz z każdą chwilą, jego pewność siebie topniała. Właściwie już po kolejnych 10 sekundach mierzenia się wzorkiem wyraźnie zszedł z tonu, dorzucając agonalne - Proszę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 21:43  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
A więc schemat popołudnia przebiegał dokładnie tak, jak za każdym razem. Swoim gwałtownym wejściem nie obudziła gospodarza, ale ściągnęła na siebie uwagę kota. Z tego faktu zawsze niezmiernie się cieszyła, ponieważ w sierocińcu nie mieli własnych zwierząt, nie było do tego odpowiednich warunków. W głębi duszy miała nadzieję, że jej przyszli adopcyjni rodzice będą mieli jakiegoś miłego pupila, z którym mogłaby się zaprzyjaźnić. Zwierzaki to takie wspaniałe stworzenia: w ogóle nie zadają pytań! Verity nienawidziła, gdy dopytywano ją o przeszłość. Zawsze zbywała każde żebranie o informacje, nikomu nie wyjawiając nawet najmniejszego szczegółu przyczyn swojej przeprowadzki. Wiedziała, że władze zapewne przekażą jakąś część informacji jej nowym opiekunom, ale nikt więcej nie miał prawa się dowiedzieć, dopóki sama nie zdecyduje się odkryć swojej tajemnicy. Nie chciała tego robić z wielu powodów. Samo powracanie pamięcią do owych wydarzeń było wystarczająco bolesne, by zrezygnować z mówienia o przeszłości. Nie pragnęła nagłego zainteresowania i współczucia z tego powodu, a już tym bardziej nie chciała przeciwko komukolwiek wyciągać karty bo ja miałam w życiu gorzej. Jeżeli ma rację, to udowodni to bez uciekania się do równie nieprzepisowych chwytów.
Kiedy drzwi nieoczekiwanie otwarły się - zazwyczaj zdążała usłyszeć kroki za nimi i zachować bezpieczną odległość - pisnęła krótko i odsunęła się gwałtownie, nie chcąc pozwolić na zderzenie czołowe, co oczywiście mogłoby okazać się bolesne. Zaraz jednak otrząsnęła się z zaskoczenia i potruchtała za Shinem w kierunku otwartych okien. Jęknęła przeciągle, gdy zniszczył jej piękne dzieło wietrzenia. Sterylna atmosfera mieszkania przyprawiała ją o mdłości, czego niestety nie można było powiedzieć o chłopaku. On się w tym swoim zaduchu wręcz pławił, co niezwykle irytowało Amerykankę.
- Panikujesz. Jeżeli całkowicie wyeliminujesz mikroorganizmy ze swojego otoczenia, to nie będziesz miał odporności. - Założyła ręce pod biustem i zmierzyła kolegę wzrokiem pełnym wyrzutu.
- Nie, nie myłam. Nie jesteśmy na sali operacyjnej, tylko w normalnym środowisku. I wiesz co? Byłam w s z k o l e. Tyle drobnoustrojów! Matko jedyna, tymi dłońmi dotykałam ławek i parapetów! - Wyciągnęła ręce przed siebie i przyjrzała im się z teatralnym przestrachem. - Zresztą - dodała zaraz, tym razem układając dłonie na swoich biodrach - to jakies twoje głupie zasady i nigdy nie zgadzałam się ich przestrzegać. I co teraz zrobisz, hm? Wyrzucisz mnie za drzwi? Zmusisz do umycia rąk? I tak ci się nie uda, bo się będziesz brzydził dotknąć moich brudnych łapek. - Teraz zamachała mu nimi przed nosem, uśmiechając się tryumfalnie. Nawet prośby inżyniera nie mogły wygrać z oślim uporem dziewczyny, choćby nawet padł na kolana i zaczął błagać z płaczem. Nie i koniec! Skoro była przekonana, że ma rację, to nic nie było w stanie jej od tego odwieźć.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 0:08  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
- Po to istnieją szczepionki! - Grzeczne, spacyfikowane, specjalnie wyselekcjonowane w sterylnych laboratoryjnych warunkach. Choć właściwie ich najmniej się obawiał. Wbrew pozorom głos rozsądku podpowiadał mu, że w murach M3 nie powinno czaić się nic niebezpiecznego. Nie licząc insektów i gryzoni.
- Masz pojęcie ile osób dziennie dotyka parapetów? Przecież one na każdej przerwie są obsadzone do granic możliwości. Mam ci znowu opowiadać o parapetach, ławkach, wózkach sklepowych? - Wyglądał, jakby miał zaraz się zapowietrzyć. Ostatecznie nie wydusił z siebie słowa więcej tylko pod naporem bezsilności padł teatralnie na kolana, jak gdyby został raniony przez wyimaginowany muszkiet rzeczywistości wymierzony w jego małe, sterylne serduszko. Ujął by je, lecz nie chciał go skazić światem i]zewnętrznym/i], który splamił jego ręce. Będąc bezsilnym wobec Verity utkwił wzrok w suficie. Oczami tymi gdyby mógł w geście frustracji wypalił w suficie dziurę. Powstrzymał się jednak, westchnął i zrezygnowany spuścił głowę. W tej pozycji znajdował się chwilę, by zaraz wstać. Głowę wciąż miał spuszczoną, tak jakby nagle stracił władzę nad karkiem.
- Idę umyć ręce. Z łaski swej do mojego powrotu spróbuj niczego nie dotykać bym nie musiał szorować całego mieszkania. - Wyrecytował monotonnie wiedząc, jak płonną prośbę zawarł w swej wypowiedzi. Po czym niedługo potem udał się do łazienki. Zabrał za szorowanie.
- Opowiadaj co tam w szkole, bo strzelam, że przysłał cie Sensei. Coś się dzieje ciekawego? Czy uznał, że przez trzy dni niebytności w klasie zdążyło mi się umrzeć? - Drzwi miał otwarte na oścież, a mieszkanie należało do tych małych więc na pewno było go słychać w salonie, a nawet kuchni. Sam Shin przyglądał się pieniącemu w jego rękach mydłu co go uspokajało. Wolał w tym momencie jednak nie myśleć nad tym, że czka go zaraz szorowanie klamek w oknach i Bóg wie czego jeszcze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 21:02  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Na wzmiankę o szczepionkach tylko parsknęła krótkim śmiechem. I co z tego, że były stosowane? Chciał się zaszczepić na przeziębienie? Nie róbmy cyrków, od kilku robaczków i paru bakterii nikomu jeszcze głowy nie urwało. Przecież Verity sama nie lubiła obecności insektów blisko siebie i najchętniej żyłaby w świecie, gdzie ich obecność wcale nie jest potrzebna do funkcjonowania ekosystemu. Tak, gdyby się dało ich pozbyć bez szkody dla środowiska naturalnego, to czemu nie? Ale też nie ma co panikować, byle mróweczka nie była w stanie wyprowadzić dziewczyny z równowagi. Starszy trzasnąć to-to czymś twardym i po kłopocie, a nie dusić się przy zamkniętych oknach dwadzieścia cztery godziny na dobę. Z niemal stuprocentową pewnością można było powiedzieć, że w hermetycznym światku Miasta-3 nie ma żadnych ekstremalnie groźnych owadów i pajęczaków, bo wszelkie zło zostało wyrzucone poza mury.
- No jasne, wystarczyłoby policzyć wszystkich uczniów, nauczycieli i personel Shiroi. Mogę ci poszukać, żebyśmy mieli ścisłość ile osób macało szkolne parapety i z jak wielu osób zebrałam brud na te oto łapki. - Po raz kolejny zamachała dłońmi, prezentując ich jakże odrażające zabrudzenia, których nomen omen nie było w ogóle widać. Kazania na temat zarazków czających się w miejscach publicznych wysłuchała już nie wiadomo ile razy i za każdym razem tylko coraz bardziej przekonywała się o tym, że biedny Shin cierpiał na totalną paranoję. Dziewczyna całe swoje dotychczasowe życie spędziła w warunkach, które trudno nazwać perfekcyjnie czystymi. Szwendanie się po miejskich parkach należało do ulubionych rozrywek jej paczki. Jesień byłą sezonem na tarzanie się w liściach, zimą królowały zabawy w śniegu (Z niefiltrowanej wody! No skandal!), wiosną wraz z koleżankami wyplatały wianki z kwiatów, a latem kąpali się nad wielkim jeziorem. I co, ktoś od tego umarł? Nie, no właśnie. A tyle razy mieli kontakt z ziemią, robactwem, brudem i innymi czynnikami, które obecnego tu inżyniera tak bardzo odstręczały.
- Żadnej łaski - skomentowała krótko i oboje dobrze wiedzieli, co to oznacza. Niczego nie dotykać? To było nawet więcej niż wyzwanie. Uśmiechnęła się z satysfakcją i podreptała za chłopakiem, by kontynuować rozmowę. Nie oszczędziła swojego otoczenia - obiema dłońmi przejeżdżała delikatnie po każdym meblu, jaki znalazł się na wyciągnięcie ręki. Później stanęła przy drzwiach łazienki i oczywiście objęła szczupłymi palcami framugę.
- Nie, w sumie nic się wielkiego nie dzieje. Przyniosłam ci tylko listę zagadnień i zadań do nadrobienia, jak zawsze. I dalej uważam, że to opuszczanie lekcji jest nie fair z twojej strony, bo to ja muszę to wszystko zbierać. - A przygotowywanie takich list co kilka dni było naprawdę męczącym zajęciem. Wprawdzie był to jakiś pretekst dla częstego odwiedzania kolegi, ale zapewne i bez tego nachodziłaby go równie często co obecnie. Przecież bez obecności zielonowłosej ta miękka buła nie przeżyłaby nawet dnia. - A ty co robiłeś poza siedzeniem w domu i odkażaniem wszystkiego co popadnie? Jakieś genialne projekty? - W międzyczasie w pobliże dziewczyny przypałętał się jeden z kotów. Ver od razu na ten widok przykucnęła i wzięła zwierzaka na ręce. Od razu zaczęła się seria intensywnych pieszczot, które pupile Shina zawsze wyłudzały od Amerykanki gdy tylko przestąpiła próg domu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.15 12:42  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Być może dla Veri zachowanie Shina było śmiesz, być może nawet i żałosne, lecz on to wszystko traktował wyjątkowo poważnie. Nawet jeśli jego niepokój był irracjonalny, nawet jeśli gdzieś tam głęboko wewnątrz siebie zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że wyolbrzymia, że zachowuje się dziwnie to jednak nie miał nad tym kontroli. Coś co dla większości było normą w jego oczach jawiło się niczym potencjalne zagrożenie, bariera. Naprawdę chciał móc funkcjonować jak inni, potrafić sięgnąć po szklankę i napić się z niej wody i nie zastanawiać się nad tym kto ją mógł trzymać, co robić, jak myć, skąd pochodzi znajdująca się w niej woda...Nie chciał tego, a jednak nie mógł się powstrzymać by to robić. Ułomność ta była bowiem w nim głęboko zakorzeniona. Już od małego doświadczał procedur odkażeń przed wejściem do sterylnych pomieszczeń laboratoryjnych, gdzie naukowcy w fartuchach mimo to po wielokroć stosowali rozmaite specyfiki dbając o perfekcyjne zachowanie higieny pracy. Późniejsza, nagła zmiana środowiska, która była potrzebna by ratować go z depresji pociągnęła za sobą pewne obciążenia. W świecie zewnętrznym nikt nie stosował odkażeń. Wszyscy się dotykali poprzez skórę, a nie rękawiczki. Wszystko co było dla niego normą tutaj nie istniało. Naturalną reakcją było więc uczepienie się przez niego czegoś co zna i trwanie w tym mimo wszystko, byle tylko stworzyć sobie iluzję bezpieczeństwa. Nie czujemy bowiem strachu, gdy towarzyszy nam coś co znamy, prawda? Przykładowo sterylny porządek który towarzyszył nam przez tyle lat i nie był zakłócany przez nikogo, prócz nas samych.
Dlatego też nie był zadowolony z tego, że Verity ignorowała jego prośby siejąc wszechogarniający jego zdaniem chaos i niszcząc jego oazę bezpieczeństwa. Żadnej łaski. Słowa te utwierdziły go tylko w tym, że nijak nie ma wpływu na jej zachowanie. Podążył więc do łazienki chcąc się wyciszyć i spróbować ogarnąć jakiś plan działania. Naturalnie dziewczyna poszła za nim. Gdy szorował ręce widział w lustrze, jak ta ostentacyjnie obmacuje framugę. Spuścił wzrok na pieniące się na rękach mydło, nie chcąc tego widzieć. Ściągnął przy tym brwi. Jego to nie bawiło. Choć i tak trzeba było przyznać, że dobrze się trzymał. Dzielny on.
Nie fair jest to, że walczę o lepsze jutro, a z twej ręki spotyka mnie piekielne dziś.
- Oj daj spokój, wierzę, że  gdyby to było dla ciebie takie upierdliwe to potrafiłabyś odmówić seseiowi z równym wdziękiem co mi. A jeśli nie to muszę poznać jego sekret. - Nie raz prosił, błagał, groził i jak na razie nie wychodziło na to, by miało to przynieść jakiekolwiek efekty. - Do tego czasu nie jesteś moim niewolnikom. - Burknął, choć nie do końca wiedział czy chciałby by ktoś nowy zaczął go nawiedzać. Współpraca z Verity przebiegała tragicznie, lecz wiedział czego się po niej spodziewać. - Jesteś na to zbyt uparta. - Zaznaczył triumfalnie, gdy wycierał ręce. Naturalnie wyjątkowo dokładnie.
- To co zwykle Pinki, podbijałem świat. - Rzucił z powagą, uważnie ją lustrując. Kącik ust uniósł się lekko ku górze w efekcie czego można było po chwili podziwiać lekko złośliwy uśmieszek na niezdrowo szarej twarzy. Ostatecznie wzruszył ramionami i zaczął grzebać w półce nad umywalką. - A co mogłem innego robić? Siedziałem, sprzątałem, czytałem, przeszedłem grę, a z projektów to...Hm, udało mi się zaprogramować roboty odkurzające by potrafiły odtworzyć zaimplementowaną w nie trasę. Jeszcze tylko zwiększyć ich udźwig, żywotność baterii i będą mógł posyłać je po zakupy. - Shin nie był na tyle nie rozważny by opowiadać o tym czym się naprawdę zajmuje i dla kogo właściwie pracuje. Co prawda zdawał sobie sprawę, że Verity ma pewne powiązania z władzą lecz dla niego nie były istotne. Nie zmieniało to różnicy, że znał ją dopiero od kilku miesięcy. Wolał nie ryzykować i nie ciągnąć na siebie niepotrzebnej uwagi. W zupełności wystarczyło mu to, że był traktowany jako zdziwaczały dzieciak z zamiłowaniem do robotyki. Tak. - Masz, poczęstuj się. - Podsunął jej pod nos wilgotną chusteczkę bakteriobójczą, wyciągniętą z opakowania trzymanego w drugiej ręce. - Zrób to dla mnie, a cię nakarmię. - Brzmiało podchwytliwie, zwłaszcza, że nie potrafił gotować i to właśnie Verity się najczęściej rządziła w jego kuchni. Prośby, groźby nie działały, to może ciekawość?[/i]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 14:41  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Tak, właśnie, śmiała się z tych wszystkich dziwactw. Podchodziła do nich z ogromną ironią, ale w pewnym stopniu też rozumiała, że każdy ma jakiegoś tam swojego bzika. Sama ze swoimi problemami radziła sobie w zupełnie inny sposób; odcinała się od tego, co w jej przeszłości było najgorsze i najboleśniejsze. Nie pozwalała ani sobie, ani innym na powracanie do tragicznych wydarzeń. Już raz oddzieliła je od siebie grubą kreską, a teraz dodatkowo podkreślała ją czarnym markerem, raz po raz likwidując nieprzyjemne relikty swojej przeszłości. Wyprowadzka, zmiana koloru włosów, unikanie rozmów na temat swojej historii: wszystko to krok po kroku zagrzebywało złe wspomnienia w najbardziej odpowiednim dla nich miejscu - głębokim grobie. Nie pozbywała się wcale wszystkiego ze swojego dotychczasowego życia; nadal nie miała nic przeciwko byciu nazywaną swoim drugim imieniem, bo bardzo jej się podobało; z rozrzewnieniem wspominała chwile spędzane z przyjaciółmi w M-1, ich wszystkie zabawy, doświadczenia i wielkie przeżycia; wiele amerykańskich zwyczajów przeniosła ze sobą dalej i nie planowała ich wykorzeniać.
Miała więc swoje metody na radzenie sobie z widmami przeszłości i rzecz jasna uważała je za najlepsze z możliwych. Co więc z poprzedniego faktu wynikało w sposób naturalnych, próbowała mało delikatnymi zachowaniami przekonać kolegę do podążenia jedyną słuszną drogą. w końcu była przekonana, że kilka zmian zrobiłoby mu o wiele lepiej niż kurczowa trzymanie się dawnych przyzwyczajeń. On jednak stawiał ogromny opór, co dla dziewczyny było mocno niezrozumiałe. Przecież tylko chciała pomóc! Faceci to takie uparte stworzenia, że idzie zwariować.
- Nie ma żadnego sekretu, po prostu jego muszę słuchać, ciebie - nie. Ale próbować możesz, jestem ciekawa czy kiedyś ci się uda mnie pozbyć i jak bardzo zatęsknisz, gdy ci tu przyślą kogo innego. - Była stuprocentowo pewna, że taka zmiana byłaby dla chłopaka jeszcze gorsza niż stan obecny. Verity naprawdę robiła wszystko, żeby chłopaka jakoś życiowo ogarnąć. Nie wyobrażała sobie na tym miejscu kogokolwiek innego. Pewnie niejeden w ogóle zaniedbałby takiego obowiązku, inny zająłby się tym zbyt powierzchownie, a kto wie czy nie było bardziej drastycznych możliwych przypadków. A że komuś udałoby się wypaść lepiej od Amerykanki - tego nie dopuszczała do siebie.
- Damn it, niedługo w ogóle nie będę ci potrzebna. No popatrz, spełni się twoje największe marzenie! - Najpierw zaprogramowane odkurzacze, potem zdalne robienie zakupów, a dalej może być już tylko robotyczny zamiennik chodzący na lekcje zamiast swojego twórcy. Jeszcze tylko kilka kroków i chłopak rzeczywiście stanie się całkiem samowystarczalny w tej swojej sterylnej czystości. I to by dopiero była tragedia.
Spojrzała podejrzliwie na wyciągnięty ku niej przedmiot. No tak, odmówiła mycia rąk z czystej przekory (bo przecież wcale nie była miłośniczką brudu) i teraz jej gospodarz próbował jakoś obejść ten protest. Nie przewidział jednak, że w pewnych kwestiach będzie się musiał namęczyć bardziej, jeżeli chce osiągnąć pożądany efekt. Ostrożnie wzięła chusteczkę w dwa palce, po czym schowała ją całą we wnętrzu prawej dłoni.
- No, już, wzięłam ją. Poczęstowałam się jak to nazwałeś. A więc, co teraz dla mnie masz? - wyszczerzyła zęby w radosnym uśmiechu. Chwilowo zrezygnowała z ironii na rzecz odrobiny dowcipu. Zrobiła co chciał? Zrobiła, a to, że nie sprecyzował prośby, to już nie problem Ver. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu!
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 20:09  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
Shin trzymał się kurczowo tego co znał, tego co jakoś kojarzyło się z bezpieczeństwem i stabilnością, odcinając się od całej reszty. Verity zaś miała całkowicie inną strategię polegającą na odrzuceniu przeszłości i poszukiwaniu spokoju w nowościach. Już ta rozbieżność zapowiadała, że potencjalny konflikt był nieunikniony. Jedno próbowało wytłumaczyć drugiemu, że postawa którą obrał jest lepsza. Ciągłe przeciąganie liny trwało w najlepsze. Shin znajdował się nieco na straconej pozycji przez swą niewielką obsesję, lecz i tak nie zamierzał dawać za wygraną. Wywrócił więc ostentacyjnie oczami, gdy wspomniała, że jego nie musi się słuchać. W sumie jakiej innej odpowiedzi się spodziewał? Naturalnie nie omieszkał zaśmiać się triumfalnie niczym czarny charakter jakiejś bajki.
- Świat będzie mój, a zaraz potem cała galaktyka! - zawołał, ni odnosząc się do niczego konkretnego, jednakże zdradzając, że ostatnimi czasu prawdopodobnie nadużywa jakich filmów bądź gier o tematyce międzygwiezdnej.
Potem naturalnie nastał czas na pertraktacje. Co prawda nie osiągnął zamierzonego efektu, lecz mógł z satysfakcją uznać to za potęp. Uśmiechnął się więc niczym akwizytor, któremu udało się wejść do domu potencjalnego klienta i minął dziewczę w drzwiach kierując się z całym opakowaniem wilgotnych chusteczek do okien coby je pozamykać. Koniec wietrzenia na dziś. Na ten miesiąc. Rok. Gdy domknął ostatnie okno poprzez pośrednictwo chusteczki odetchnął z ulgą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Veri go w tym czasie obserwuje i czeka na jakąś reakcję, lecz...no nie oszukujmy się, są na świecie sprawy ważne i ważniejsze. Gdy skończył zaprosił ją gestem dłoni do kuchni, gzie również się zjawił. Położył opakowanie w zasięgu swoich łapek. Wiedział, że ten wynalazek jeszcze się przyda, zwłaszcza, że dziewczyna wciąż znajdowała i pod jego dachem.
- Ostatnio, jak byłem zmuszony wyjść do sklepu zachęcono mnie do odwiedzenia sklepu wielobranżowego Stonka. Pomijając odrażającą nazwę i niesymetrycznie zamontowany bilbord muszę schylić czoła nad ich ofertą...- Otworzył górną cześć lodówki, stanowiącą zamrażarkę. Była wypełniona pudełkami. Cała. Po sam sufit. -...mrożonek. Znalazłem takie. - Wyją jedno, kwadratowe pudełko. Na opakowaniu widniał hambugr. Idealnie na środku, na jednolicie zielonym tle. - Popatrz, nawet sezam na opakowaniu jest namalowany pewnym systemie. O tu, jak połączysz prosta ziarenka niższe z wyższymi to powstaną proste równoległe do siebie na całej długości górnej bułki. Co prawda po opakowaniu tak nie jest no ale nie da się ukryć, że ktoś się postarał i nie można tego nie docenić. - Rzucił już mniej entuzjastycznie, broniąc jednocześnie producenta. - Są pakowane hermetycznie. Popatrz. - Rozpakował, a oczom dziewczyny ukazał się nieznacznie zgnieciony przez ciśnienie hamburger, który wyglądem przypominał idealny walec. - Dziesięć minut w dwustu stopniach. Nie sądzisz, że to fajne gdy wartość temperatury jest podzielna przez czas? Od razu ma się wrażenie, że ktoś docenia matkę matematykę. - Pokiwał potakująco głową do własnej uwagi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 21:19  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
W ten sposób rzeczywiście mogli się spierać bez końca i zapewne właśnie tak będzie. Każde było wystarczająco uparte na to, by swojego zdania nie odpuścić za żadne skarby świata. Shin będzie tkwił przy przekonaniu, że uporczywe trzymanie się rzeczy znanych jest najbezpieczniejsze; po części ma w tym rację, jednak przez podobny światopogląd zamyka się w swoim małym światku i popada w coraz większą manię. Z drugiej zaś strony mamy strategię Ver, która choć skutecznie pomaga w zapominaniu o niektórych przykrych aspektach przeszłości, to jednocześnie wcale nie załatwia sprawy na dobre, a przy okazji stwarza spore ryzyko. W końcu już targnęła się na wyprowadzkę z kraju, kto więc wie, co wydarzy się następnym razem?
Wyszczerzyła zęby radośnie, prezentując ich bielutki garnitur w szerokim uśmiechu. Lubiła mieć rację, a tym razem z cała pewnością się nie myliła. Nikt nie mógł jej zmusić do tego, by przejmowała się wymaganiami swojego starszego kolegi i brała je na poważnie niczym rozkaz. Co prawda najczęściej ignorowała je całkowicie, ale jednak były takie chwile, gdzie już musiała zaniechać oporu, by najzwyczajniej w świecie nie przeciągnąć struny. Sama wiedziała, jak przykre jest gdy ktoś inny działa ci na nerwy i nie zna w tym żadnych granic, więc starała się w podobny sposób traktować swoich znajomych.
- Możesz sobie podbić świat i galaktykę, możesz nawet cały kosmos, ale i tak ze mną ci się nie uda - dorzuciła ze złowieszczym wyrazem twarzy. Mógł spokojnie założyć, ze dziewczyna zawsze, ale to zawsze będzie do niego w opozycji, nawet gdyby chodziło o kwestię kupowania sera. Droczenie się z chłopakiem było po prostu zbyt zabawne, by mogła sobie tego odmówić.
Choć wcześniej wydawać by się mogło, że sprawa chusteczki jest przegrana, jednak Ver postanowiła jak raz zrobić koledze przyjemność. Dokładnie przetarła wnętrze dłoni, po czym zużytą chusteczkę kulturalnie władowała prosto do śmietnika, oczywiście mocno czystego jak na zwykłe składowisko odpadów. To by było jednak na tyle z dnia dobroci dla zwierząt, ponieważ niemalże natychmiast wskoczyła na blat i bezpardonowo na nim usiadła. Bo co, zabroni jej? Pewnie już nie raz próbował, ale podobne rozkazy zielonowłosa jednym uchem wpuszczała, a drugim wypuszczała. Zamiast przejmować się ewentualnymi protestami gospodarza, wysłuchała jego jakże pasjonującej opowieści.
- Naprawdę? No NAPRAWDĘ? - wyartykułowała z wyraźnym zniesmaczeniem wymalowanym na twarzy. - Musisz się posiłkować mrożonym żarciem drugiej kategorii? No wiesz co? Zrobiłabym tego burgera sto razy lepiej i dwa razy taniej, a ty masz to gdzieś. - Tak, ponieważ kupowanie gotowych obiadków dla dziewczyny było nie tylko głupota, ale teraz także zniewagą. Przecież wiedział, że Amerykanka potrafi gotować i mogłaby mu przyrządzić dosłownie cokolwiek, czemu więc tak otwarcie tym gardził? To dlatego, że przyrządzanie obiadu od zera powodowało bałagan?
A niech go wszyscy diabli i kubeł błota.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.15 22:08  •  Mieszkanie Shina Empty Re: Mieszkanie Shina
"Zostań tu. Czekaj! Nie wychodź z tego pokoju!" - to polecenie brzmiało dość klarownie. To pomieszczenie było małe, ale drzwi do niego zostały zamknięte więc jego granice były jasno wytyczone. Oświetlenie nie było zbyt dobre, może około 100 lx, jednak to nie przeszkadzało Sophie porozglądać się po piwnicznej skrytce.
Minęło 38 minut, od kiedy Shin zostawił ją tutaj samą, więc spokojnie powinna przejść w stan czuwania i oszczędzania energii, jednak to czyste marnowanie czasu! Sophie wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu, przyglądając mu się uważniej. Nie był to chyba często użytkowany pokój. Było w nim mnóstwo narzędzi, pudeł i innych przedmiotów niewiadomego zastosowania - niby poukładane w jednym miejscu, jednak zawsze można wszystko uporządkować bardziej! Każdy przejaw chaosu jest wrogiem bezpieczeństwa!
Zdjęła z blatu wszystkie kartony, następnie wszystkie pierdółki z półki i regału, no i ze stoliczka i przełożyła wszystko na drugą, mniej użytkową połowę pomieszczenia. Nie była specjalnie cicha, bo po co? Znalezioną starą szmatką (czy to nie była przypadkiem stara koszulka Shina?) zaczęła wycierać wszelkie kurze, w meblach, na meblach, pod meblami i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedno małe, drobne przeoczenie. Sophie zręcznie weszła na biurko (dobre, solidne biurko! Rzadko kiedy takie robią!) by dosięgnąć górnych powierzchni regału, a tam? Poduszka. Z kotem?!
-Sierściuchu. To pomieszczenie jest przeze mnie dezynfekowane. Proszę je opuuuuuuAAAA! - Kabum!
Obudzony koteł przeszedł w fazę polowania. Któż by zrozumiał to przymrużone ślepia i merdający nieskoordynowanie czubek ogona? Tak czy inaczej, kot wylądował na twarzy androida, odbijając się od niej w kierunku półki i kartonów, a sam android (nieprzygotowany na działanie sił zewnętrznych) obalił się na podłogę między kartony, rozsypując wszystko na podłogę. Przestraszny kot zaczął uciekać wśród kartonów, zrzucając coraz to kolejne oprzyrządowanie, a Sophie chciała powstrzymać go przed sianiem nieprzyzwoitego chaosu, więc chciała go złapać i uspokoić...
Wszyscy lubią zabawę w kotka i myszkę! A im większy hałas, tym większa zabawa!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach