Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Rezygnuję
Najmocniej przepraszam, ale nie jestem w stanie brać udziału w misji. Proszę wrzucić na moje miejsce NPC.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

/ No cóż. Przykro mi to czytać.



Napastnicy dręczyli jakiegoś innego osobnika paręnaście metrów dalej, a że było dość ciemno to nie byłaś w stanie poprawnie ocenić kogo. Mogłaś się domyślać jedynie, że na pewno był to chłopak, a kim oj był - trudno powiedzieć. Nawet niespecjalnie było widać czy młody czy stary. Ale wracając do tego co było istotne.
Chłopak leżał w kałuży krwi, która powiększała się z każdą sekundą. Zlokalizowanie go nie było trudne, bo wystarczyło przelecieć wzrokiem po chodniku, na której były ślady krwi. Przy nim na całe szczęście, albo niestety - nikogo nie było. Nie ruszał się ani nic, jeśliś już do niego dobiegła. To co widać było od razu: chłopak miał ranę postrzałową pomiędzy łopatkami, ale nie naruszająca kręgosłupa. Co straszniejsze - było widać odrąbaną rękę, z której sączyło się więcej krwi jak z tej rany postrzałowej, chociaż już nie tak bardzo, jak wtedy gdy chłopak biegł. Możliwe, że jeszcze żył...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Do leżącego przyskoczyła niemalże bez zastanowienia. Nie wyglądał najlepiej, a co gorsza, Lise nie miała przy sobie żadnych materiałów opatrunkowych, dosłownie nic. Prawdopodobnie nawet nie będzie w stanie chłopakowi pomóc, ale nie potrafiła go tak po prostu zostawić. Musiała chociaż sprawdzić, czy jeszcze żyje, czy jest przytomny. Najpierw pospiesznie pochyliła się nad jego głową, by zerknąć ku twarzy. Jeśli oczy były zamknięte, sprawdziła puls na szyi. W międzyczasie kilka razy zerknęła w stronę napastników, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie interesują się swoją wcześniejszą ofiarą czy też samą anielica. Wolała być ostrożna, by nie skończyć przypadkiem w taki sam sposób. Miała nadzieję, że uda jej się jeszcze jakoś pomóc chłopcu, nawet jeżeli nadzieja na to była raczej nikła. Najbardziej prawdopodobne było to, że biedak zginie, ale może przynajmniej uda się go uchować przed większym cierpieniem, niż dokona żywota.

//nie rozpisuję się, bo reszta zależy od stanu przytomności postrzelonego //
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



Chłopak jeszcze żył. Ba, nawet był przytomny, ale nie był jakoś w stanie się poruszyć. Spojrzał na ciebie takim błagalnym wzrokiem. Nawet próbował coś powiedzieć, ale skończyło się to krwawym kaszlem. Przymknął oczy. Prawdopodobnie kula naruszyła któreś płuco, ale to mógł stwierdzić każdy. Twój medyczny zmysł mówił ci bardziej, że po prostu ma połamane żebro, jedno czy dwa, co wyjaśniałoby brak możliwości ruchu, a na dodatek, musiało któreś żebro przebić płuco, stąd kaszel.
- Moja prze-przepu... - Wyszeptał, zajmując się znów kaszlem. Niestety, to już był jego koniec. Serce pewnie biło jeszcze przez jakiś czas zanim chłopak odszedł do stwórcy. Niech bogowie mają go w opiece.
Napastnicy dalej byli zajęci chłopakiem i ich rechoty oraz przepychanki nie wskazywały na to, by miało się to skończyć dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wpatrywała się w leżącego z rozżaleniem, obserwując jak powoli uchodzi z niego życie. Nie potrzebowała swoich magicznych zdolności, żeby uświadomić sobie tragiczny stan chłopca. Do tego nawet nie trzeba było być lekarzem; najzwyczajniej w świecie było widać, że nie pozostało mu już wiele czasu i tylko natychmiastowa interwencja mogłaby go ocalić. Liselotte niestety nie miała w tej chwili żadnej możliwości mu pomóc, znajdowali się bądź co bądź na ulicy. Mogła co najwyżej zostać przy nim w tej ostatniej chwili. Niestety, wykaszlane przez chłopaka słowa niewiele jej mówiły. Miał na myśli swoją przepustkę? Chyba już nie była jego, bo ręka biedaka została w rękach w posiadaniu jego oprawców. Zresztą, nawet jeżeli miałby ją przy sobie, to co? Jako rebeliantka, Lotte była dość wyczulona na kwestię przepustek i każda ważniejsza wzmianka o nich była dla niej interesująca. Sprawdziła więc na wszelki wypadek, czy zmarły nie miał przypadkiem czegoś na drugiej ręce.
Bez względu na to, jaki był wynik obserwacji, musiała kiedyś w końcu odejść od ciała. Kciukiem prawej dłoni nakreśliła na czole zmarłego mały krzyżyk, po czym bez słowa podniosła się i wyprostowała. Spojrzała w kierunku pozostałych, gdzie szykowała się kolejna nieprzyjemna sytuacja. Choć była sama, niewysoka i doprawdy chuderlawa, postanowiła sobie za punkt honoru nie dopuścić do kolejnego zgonu. Takie rzeczy to nie na jej warcie.
Pierwszy krok był najtrudniejszy, a potem już poszło z górki. Powoli i spokojnie skierowała się w stronę pozostałej grupki, ani razu nie oglądając się za siebie i nawet nie myśląc o wycofaniu się. Na wahania nie było po prostu czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down




Chciałabyś, ale tak dobrze, to nie ma. Chłopak nie miał drugiej przepustki (bo ciekawe niby jak, wyglądał na statystycznego mieszkańca miasta). Z pewnością, chodziło mu o jego przepustkę, zanim zmarł, bo powszechnie było wiadomo, że nikt by go w szpitalu nie zoperował, gdyby jej nie miał. Pewnie też dlatego ostatecznie się poddał, bo skoro i tak miał umrzeć, to po co się męczyć.
W miarę zbliżania się do grupki, która terroryzowała kolejnego nieszczęśnika, widziałaś coraz więcej. Szóstka rosłych chłopów, poubieranych w dresy i tylko brakowało by byli łysi. Jeden był mniejszy i chudszy, a, że stał pośrodku bandy, można było go brać za przywódcę.
To co ci się mocno rzuciło w oczy, to fakt, że jeden z tych bandytów dzierżył w dłoni przepustkę ociekającą jeszcze krwią - prawdopodobnie tą, którą zabrali tamtemu chłopakowi z odrąbanym kawałkiem ręki.
Grupa nie zwróciła jeszcze na ciebie uwagi. Widziałaś jak właśnie jeden z nich pchnął ofiarę tak, że mało co się nie wywróciła. Miło to z pewnością tam nie jest.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Raczej nie zakładała, ze zmarły nosił dwie przepustki. Podejrzewała raczej, że mógł ją mieć na nieodrąbanej ręce, co choć wątpliwe, było warte sprawdzenia. Wyglądało więc na to, że zegareczek należący do chłopaka był teraz w rękach jego oprawców, co zresztą zaraz udało jej się zauważyć w nikłym świetle ulicznych latarni. Spokojnie podeszła bliżej, powoli okrążając grupę, tak by na starcie między grupką bandziorów a ich ofiarą patrzeć z boku, w miarę możliwości. Policzyła dresiarzy chyba z czystej ciekawości - nie była typem osoby, która teraz zaczęłaby układać dokładny plan. Prawda, miała jakieś tam zamierzenia, ale nie były one w żadnym wypadku precyzyjne.
Nie miała czasu do stracenia, musiała zacząć działać. Posiadała dokładnie jeden as w rękawie: element zaskoczenia. Przyspieszyła kroku, wtranżalając się dokładnie pomiędzy grupkę a chwiejącego się jeszcze po ciosie nieszczęśnika. Nie pozwalała się ogarnąć przerażeniu, bo była pewna, ze działa w słusznej sprawie. Skoro więc tak było, nie musiała się szczypać. Spojrzała hardo na niższego z bandziorów.
- Starczy już - stwierdziła głośno i wyraźnie, najpewniej powodując u zbirów niemałe zdziwienie. W końcu nie co dzień stawia im się miała dziewczynka... którą Lise tak naprawdę nie była, ale co z tego? Oni o tym nie wiedzieli i pewnie zaraz będą próbowali się jej dobrać do skóry, tak zakładała. Ale może chociaż kupi tamtemu biedakowi trochę czasu, żeby mógł uciec. A ona sobie jakoś poradzi. Byle tylko załapał, że ma uciekać!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Jakie to szlachetne postawić się w obronie drugiej osoby. Kiedy się odezwałaś, napastnicy jak na znak obrócili się wszyscy w twoją stronę. Jeden z nich trzymał faceta za fraki, co było dla niego najlepszym rozwiązaniem, bowiem ledwo się na nogach trzymał. Całe szczęście, że w zasadzie miał tylko rozkwaszony nos na twarzy.
Najmniejszy z nich, nazwijmy go Karzełkiem, obrócił się w twoją stronę, machnął ręką i w tym momencie chłopak został oswobodzony, tyle, że w mało delikatny sposób.
- Shun, no patrz kto nam przeszkadza. A dzisiaj rano narzekałeś, że cię chuj swędzi - Karzełek uśmiechną się szeroko.
Chłopak próbował na czworaka spierdolić, ale jeden z tych dużych panów przygwoździł go do ziemi. Nie za bardzo słyszałaś, ale uziemiony, stękając zdążył coś tam bąknąć o łowcach, na co wszyscy poza Karzełkiem ryknęli śmiechem.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A miała jakieś inne wyjście? Tu już nawet nie chodziło o bycie aniołem czy Łowcą, których obojga rola wiązała się z działaniem na rzecz ludzi. Nie, Lise po prostu była taka, jaka była i nie mogła sobie odpuścić obrony nieszczęśnika, którego imienia nawet nie znała. Było jej obojętne, czy się z jej pomocy ucieszy, zwyczajnie nie mogła patrzeć na to, jak banda zbirów go maltretuje, szczególnie gdy wcześniej inny chłopak na oczach Lotte wyzionął ducha. Tego jej dobre serduszko już zwyczajnie nie było w stanie zdzierżyć. Trochę się bała, bo tylko głupi nie czułby strachu na jej miejscu. Była tylko drobną dziewczyną otoczoną grupką karków, z których każdy pewnie byłby w stanie połamać ją jak zapałkę przy użyciu jednej dłoni.
- Wypuśćcie go. Już. - Po samym głosie dało się zauważyć, że nie żartowała ani nie okazywała strachu. Liczyła na to, że napastnicy skuszą się na łatwiejszą do zamęczenia ofiarę i odpuszczą chłopaka. Miało to szanse się udać, ale nawet jeżeli, to nadal potrzebowała planu. Tak do końca to nie wiedziała co zrobi, jeżeli dresiarze postanowią dobrać się jej do skóry. Póki co nie było to ważne - liczyło się, żeby tamten biedak wyszedł z tego cało i uciekł gdzie pieprz rośnie. A ona już sobie z tym jakoś poradzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



Karzełek słysząc jej rozkaz zaśmiał się, potem zawtórowała mu reszta. Machnął dłonią raz, na znak czego ten facet, który trzymał pod butem chłopaka wyciągnął broń i zwyczajnie go zastrzelił na oczach biednej Lilo. Potem wszyscy zebrali się wokół dziewczyny i otoczyli ją trudnym do sforsowania murem.
- To teraz czas się zająć panienką. Shun, zabierz w tym czasie tamtemu biedakowi przepustkę - Rzekł, a Shun oczywiście, że zająć się poszkodowany. To ten co go przytrzymywał, a potem też postrzelił śmiertelnie. Reszta za sprawą porozumiewawczego spojrzenia z Karzełkiem zacisnęła krąg, wyciągając łapy przed siebie, by dziewczę pochwycić.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tego już było dla niej za wiele. Jeżeli napastnicy spodziewali się, że po kolejnym morderstwie z ich strony dziewczyna przerazi się i rozpłacze, to srogo się mylili. W rebelianckiej organizacji ze śmiercią miała do czynienia na co dzień, bywała nawet na akcjach w terenie. Na własne oczy widziała przyjaciela, którego głowa dosłownie eksplodowała trafiona pociskiem. Gdyby załamywała się w takich chwilach, nie byłaby godna miana Łowcy ani też samej przynależności do rebelii. Właśnie w tym momencie była już stuprocentowo pewna, że wobec tych zbirów nie ma się co patyczkować.
Nie zamierzała robić im poważnej krzywdy. Nigdy nikomu nie zgodziłaby się niepotrzebnie zaszkodzić i unikała tego za wszelką cenę. W tym jednak wypadku z grę wchodziła obrona konieczna, która doskonale usprawiedliwiała jej kolejne zadanie. Skupiła się na hobbitowatym herszcie bandy, wbijając w niego nieustępliwy wzrok. Mimo tego, że wzrostem nie grzeszył, anielica i tak patrzyła na niego z dołu. No trudno, dla niej nie była to żadna nowość - a jako niższa często miała większe szanse na ucieczkę.
Zgodnie z jej oczekiwaniami, teraz ubranie niziołka powinno... zapłonąć. Moc panowania nad ogniem bardzo rzadko zawodziła blondynkę i z pewnością nie mogło tak być w tym przypadku. Jeżeli się nie omyliła, to porządny płomień powinien teraz pochłaniać odzież tuż pod twarzą zbira, smagając go po twarzy. Miała nadzieję tym wywołać zamieszanie wśród napastników, tak by przerwali ciasny krąg. Wypatrywała teraz drogi ucieczki spomiędzy nich, by skorzystać z chwili nieuwagi i uniknąć dalszego starcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach