Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 29.11.13 20:03  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
- Oj tam... - mruknął w odpowiedzi na słowa siostry. Z krową przecież żartował, tak? Czy jeszcze się przez te tysiąc lat nie nauczyła? Właściwie... cóż. Ciągle nazywał ją inaczej. Więc fakt, mogła się nie przyzwyczaić. Poza tym, Arthur nie rozróżniał słów na obrażające i miłe. Dla niego wszystko było tym samym. Póki nie było posłane w jego kierunku. - Zresztą, krowy w Indiach były święte - dodał poważnym tonem, przestając się aż tak uśmiechać. Ciekawe, czy nazwanie kogoś "krową" w Indiach brano za pochlebstwo...
I jeszcze chamsko odebrano mu możliwość przywalenia w ten piękny pyszczek! Chamstwo w państwie i drobnomieszczaństwo do tego. A już sobie wyliczył, jak jego ręka by leciała i w co dokładnie by trafił.
- Bo nie mam dla kogo być w Edenie - burknął. Tylko tyle zdążył zrobić, zanim został podniesiony. Czy by nie zdążył zareagować? Zdążyłby, ale po prostu nie chciał. Czemu? Bo go to w ogóle nie ruszyło i nie bolało. Może miał dość mocno ograniczony dostęp do powietrza, jednak tylko uniósł jasną, cienką brew w wyrazie kompletnie prowokującym i mówiącym coś w stylu "tylko na tyle cię stać?". Nie machnął nawet nogami, próbując go kopnąć. Kompletnie olał to, że jakieś coś na niego warczy. Zbytnio pachniał człowiekiem, aby Adrich się przejął. Miałby się niby bać jakiegoś podrzędnego chłopca, który z wyglądu nadawał się na wycieraczkę do jego mieszkanka? Mógł się założyć, że długo by w walce nie wytrzymał. Ale nie chciał tego wypróbowywać. Za dużo tu było ludzi i jeszcze do tego siostrzyczka. Dlatego zamiast rzucać mu wyzwanie... skorzystał z reakcji Ayi i tego, że został odstawiony. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, wymierzył szybki, mocny cios do przodu. Swoją metalową ręką prosto w jego nos. Ruch był ledwie zauważalny i nie do uniknięcia. I na pewno skutkował bólem, jeśli nie złamaniem nosa. Prychnął, gniewnie mrużąc oczy i poprawiając drugą dłonią okulary na nosie. Otarł srebrzyste palce o brzeg koszuli, jakby ocierając je z jakiegoś plugastwa.
Smutny? Oczywiście. AŻ ZIONĄŁ smutkiem po prostu. W oczach Arthura, nieznajomy w ogóle nie wydawał się niewinną istotką, która coś zrobiła przypadkiem. Dla niego to był zboczeniec, który chciał wykorzystać jego kochaną bliźniaczkę. A nie było takiej zabawy. Krzywdzić jej nie da, co to to nie.
Prychnął, widząc Lucky. Nie dała się nawet pobawić. Cieszył się jednak, że tym razem też nie dała mu w pysk, więc nie narzekał i po prostu dał im odejść, choć posłał łowcy wzrok mordercy. Oznaczało to jedno: jeśli panience Adrich coś się stanie - wymordowany stanie się jego największym koszmarem i pierwsze kroki skieruje właśnie do niego. Blondyn spojrzał na siostrzyczkę i uśmiechnął się ciepło. Tak, jak uśmiechał się tylko do niej. Z sercem, którego w teorii nie posiadał.
- Uhm... Jace coś ode mnie chciał, ale w sumie nadal nie wiem, o co chodziło. Leciałem z jednego końca Desperacji na drugi, żeby potem iść do Edenu i trafić tutaj. W godzinę. Żeby na koniec się ze mną założył i żebym wygrał, ph. Ale pewnie uzna, że nie wygrałem, bo nie widział, jak wypełniam zadanie - poprawił grzywkę, która zasłoniła mu jedno ze szkiełek okularów. Wzruszył lekko ramionami. - A przy okazji chciałem cię odwiedzić. - uśmiechnął się niewinnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.13 12:02  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Sala balowa - Page 6 GbylGSama Verne zaczynała mieć powoli dosyć tego wszechobecnego tłumu i zaczynała już rzygać masą słodyczy, którymi dotychczas się obżerała. A dupa rośnie! Ziewnęła cichutko, zasłaniając usteczka dłonią; nic dziwnego, że była zmęczona - o tej godzinie już dawno powinna leżeć w łóżku. Ba! Gdyby miała pojęcie, jak późno się zrobiło, pożegnałaby szybko Ailen’a i przepchała się przez masę ludzi, żeby jak najszybciej dotrzeć do domu i, cóż, tak czy inaczej dostać w łeb od matki za szlajanie się po imprezach. No ale!, panie i panowie, świetnie powiedziane zostało, żee~
Sala balowa - Page 6 GbylG.
Sala balowa - Page 6 GbylG..
Sala balowa - Page 6 GbylG... NIECH ŻYJE NIEŚWIADOMOŚĆ!
Sala balowa - Page 6 GbylGTak. Winnie swoich rodziców bała się szczególnie i wiedziała już teraz, że nie powinna się ani trochę wtrącać w sprawy, o których zabronione było jej mówić, a do których należało między innymi to, co znajdywało się za murem. Jakby nie patrzeć było to coś potencjalnie niebezpiecznego, skoro każdy - nawet jakiś przypadkowy dla niej nastolatek - robił z tego tajemnicę i coś, czego się nie wie i nie chce wiedzieć. A przynajmniej tak się wydawało nieświadomej niczego dziewczynce. Może to i lepiej, że nie wiedziała, co się czai za wielką ścianą, która stanowiła jednocześnie przedziwną bramę do Piekła?
Sala balowa - Page 6 GbylGNiebieskie wielkie oczyska małolaty wlepiły się w niego z głupkowatym wyrazem, a ona sama zachichotała jak debil, kiedy ten zaczął ją przedrzeźniać; co ona poradzi na to, że uwielbia cukier, a w domu ma mało okazji do napchania się taką ilością tych pyszności? Poklepała go delikatnie po policzku, odpowiadając z szerokim uśmiechem:
Sala balowa - Page 6 GbylGMożesz mi mówić jak zechcesz~ – Wyszczerzyła się, odwracając się na pięcie i ładując sobie do ust kolejne ciastko. To nic, że miała już nie jeść, bo jeszcze chwila, jedna krówka, dwa cukierki i wszystko, co na razie pochłonęła wyląduje na podłodze. Nie żebym obrzydzała komukolwiek jedzenie, skądże znowu! Tak czy inaczej twarz Verne wykrzywiła się niemiło, kiedy chłopak poprosił ją o przedstawienie się prawdziwym imieniem. Jeszcze czego! Czas na kolejną historyjkę~!
Sala balowa - Page 6 GbylGNie lubię swojego imienia. Wiesz, jak po angielsku się mówi na Kubusia Puchatka? Winnie the Pooh. I moi rodzice byli chyba troszeńkę zbyt dziecinni te trzynaście lat temu, więc nazwali mnie Winnie. Ale ty nie będziesz tak do mnie mówił, o. – Zarządziła, unosząc do góry paluszek wskazujący, a druga dłonią wpychając sobie do buzi różową landrynkę, którą zaczęła mozolnie żuć i kruszyć w paszczęce. Ochrząknęła, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho, by zaraz po tym chwycić się za brzuch i zblędnąć lekko. Ktoś chyba miał problemy z żołądkiem - ale co tu się dziwić, jeżeli w ciągu nie więcej niż trzydziestu minut pożarła pewnie z kilogram cukru! Kto by tam w środku wyrabiał z rozłożeniem tego? Delikatny uśmiech zakwitł na jej twarzy, kiedy patrzyła jak zabawnie nowopoznany chłopak reaguje na jej zaczepki. A przecież ona tylko sie tak bawiła~
Sala balowa - Page 6 GbylGNo już, już~ Nie będę. – Uśmiechnęła się szeroko, mierzwiąc mu włosy chudą łapką. Z racji, że siedziała na stole, mogła spokojnie dosięgnąć i zrobić sobie z nim co żywnie chciała! No, może z pewnymi wyjątkami. Próbą gwałtu czy czymś takim, co nie?
Sala balowa - Page 6 GbylGMaleństwo zamachało nogami w powietrzy, z zamyśleniem wlepiając spojrzenie w swoje własne buciki; nie wiedział nic, hm? Co prawda dziewczynka od początku zakładała, że - jak on sam nadmienił - nie miał nic wspólnego z wybywaniem poza bezpieczne i utopijne Miasto, ale gdzieś w jej serduszku zakołatała nadzieja, że jednak dowie się więcej o tym, co gadają jej znajomi i nieznajomi na ulicach, zrozumie trochę więcej ze skomplikowanych rozmów dorosłych, w których zanim zdążyła się zastanowić nad znaczeniem jednego słowa, pojawiało się piętnaście innych, które trzeba było odgadnąć. To jak takie nieskończone kalambury, prawda? Pokiwała w zamyśleniu głową, odpowiadając mu przepraszającym głosem:
Sala balowa - Page 6 GbylGMoże i masz rację… Chociaż ja wolę zakładać, że jednak są tam duchy. Brzmi ciekawiej niż jakieś straszne potw... – Urwała, czując dziwne wibrowanie w kieszeni.
Sala balowa - Page 6 GbylGOooh, I have all my fingers…
Sala balowa - Page 6 GbylGWysunęła ze spodni telefon, sprawdzając na wyświetlaczu godzinę i, przy okazji, kto dobija się w środku rozmowy. Niebieskie oczyska posmutniały, kiedy otworzyła klapkę i przyłożyła słuchawkę do ucha:
Sala balowa - Page 6 GbylGHalo?... – Westchnęła, słuchając przez chwilę w milczeniu głosu z drugiej strony. – Przepraszam… Nie, nic się nie stało… Tak… O której? Przyjedziesz? Ale nie, czekaj! Ja wróc... – Znów przerwał jej oburzony głos mamy. Sala balowa - Page 6 GbylGNie sprawdzałam godziny, po prostu się zagapiłam… Przepraszam. Mhm… Rozumiem. Jasne, niedługo będę się zbierać. Koch... – Urwała, gdy w głośniku rozległ się głośny sygnał zerwanego połączenia; zrezygnowana dziewczyna zamknęła telefon, wsuwając go z powrotem do kieszeni i zeskakując ze stołu. Spojrzała na niego z uśmiechem, kończąc wcześniejszą wypowiedź jak gdyby nic się nie stało:
Sala balowa - Page 6 GbylG... potwory. Może kiedyś dowiem się czegoś więcej. Albo zostanę wielkim podróżnikiem i tam wyruszę! – Wyrzuciła radośnie ręce ku górze, śmiejąc się wesoło. Co z tego, że powinna już wybiegać z sali i ruszać pędem do domu. Co z tego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.13 23:58  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Jasne barwy uderzały Gab po oczach, muzyka dudniła jej w uszach, wzrok zaś odmawiał jej posłuszeństwa...wszystko działo się tak szybko, z początku Uczennica potrafiła jakoś ustać na nogach, lecz teraz było coraz gorzej... Chyba jednak dobrze, że spotkała Daimao, nie mając najmniejszego pojęcia, kto właśnie przed nią stoi. Nie potrafiła rozróżnić człowieka po ubiorze, zwłaszcza kiedy był w masce i peruce. Oj Gab...w co ty się znowu wkopałaś...
Dziewczyna nieświadoma tożsamości swojego rozmówcy, uśmiechnęła się lekko. Uściśnięcie dłoni było zwyczajne, lecz miało w sobie coś...z elegancji? Chyba tak. Dziewczyna w sumie zachowywała się dość normalnie, chyba niczym się jeszcze nie naraziła, prawda? Gab obrzuciła zmęczonym wzrokiem okolicę, jakby starając się dostrzec drzwi wyjściowe, chyba lepiej będzie, jeśli stąd wyjdzie. O ile chce paść na ziemię. Słysząc jednak jego dalsze słowa, dziewczyna mimowolnie zmarszczyła się lekko i zmrużyła oczy, mówił tak oficjalnie...dobierał słowa, tak jakby był...ojej. Na twarzy osiemnastoletniej dziewczyny pojawiło się lekkie zakłopotanie. A co jeśli ta osoba jest kimś ważnym? A ona nawet o tym nie wie. Miała jednak dziwne przeczucie, że nieznajomy wcale nie jest tak ''nieznajomy''. Jego głos był poważny, dorosły...ile on w ogóle miał lat? Dziewczyna jednak nic nie potrafiła dostrzec, gdyż mężczyzna miał twarz schowaną pod szczelną maską, a włosy zakryte pod peruką. Jedynie oczy były odsłonięte, jednak nie mogła im się bardziej przyjrzeć, gdyż w otoczeniu w jakim się obecnie znajdowali po prostu jej na to nie pozwalało. Kiedy zapytała o jego znajomego widać było, że coś jest nie tak. W sumie zaczęła się nawet obawiać. Tańczy z jakimś chłopakiem, nagle podchodzą do nich dwaj mężczyźni. Jeden z nich wyprasza jej partnera do tańca, zostawiając ją sam na sam z...no właśnie, kim? Dziewczyna jednak słuchała słów Dyktatora, kiwając lekko głową. A więc pomógł jej się pozbyć tego natrętnego chłopaka? Jakby nie patrzeć, dziwnie to zabrzmiało. Zwłaszcza, że Gab stawała się coraz bardziej podejrzana. Kogo ma przed sobą? Dalej nie wiedziała. Zbyt dużo jednak działo się w tej przepełnionej ludem sali. Gabriella ledwo co trzymała się na własnych nogach, opanowała ją duchota...i jakiś dziwny wir. Wir, który nalegał ją do odpoczynku...pozwól sobie odpocząć...mówił ...potem będzie lepiej... Gab mimowolnie chwyciła się za głowę, zamykając na moment oczy. Teraz już była w 100% pewna, że będzie unikać wszelkich imprez, które nie działały na nią za dobrze. Ach, jaki ten los był dla niej okrutny. Dziewczyna już zamierzała się poddać, kiedy to usłyszała głos starszego od siebie mężczyzny. Wydawał się być szczerze przejęty jej stanem, ale co jeśli był on jakimś przestępcom? Czy powinna mu zaufać i wyjść z nim sali? Wszystko zaczynało się robić dziwne, zwłaszcza, że mówił w dość charakterystyczny sposób. Wyrażał się łagodnie, troszeczkę oficjalnie.
Wtem ich oczy się spotkały. Gab nie potrafiła przestać patrzyć się w jego granatowe oczy. Biła od nich mądrość, szacunek...a może były spowodowane jakimiś halucynacjami? Dziewczyna pokręciła lekko głową, by w pewnym momencie uświadomić sobie, że była lekko zgięta. Nie było czasu. Albo teraz, albo...nigdy...?
- Czuję się jakoś...nie dobrze. Może lepiej będzie jeśli stąd wyjdziemy...tylko nie widzę wyjścia. - Przyznała smutnym głosem, kierując swoją głowę nieco w dół. Była uległa, zamiast sprawdzić nieznajomego, ta zgadza się z nim wyjść. Jednak chyba każdy by tak postąpił, gdyby czuł się tak jak Gabriella. Biedne dziewczę.
Dlaczego ludzie są tak słabi? To znaczy...tacy pokroju przeciętnej dziewczyny z 3-Miasta. Była podatna na wszystko, czasami miała wrażenie, że całe zło wręcz do niej lgnie. Co ona takiego zrobiła? Z dnia na dzień było coraz gorzej. Świat się zmieniał, Gab widocznie do niego nie pasowała, kiedy celowo chciał się jej pozbyć...
Na szczęście można trafić też na dobrych ludzi, którzy nie boją się pomagać innym. Taką też okazję zdołała dostrzec w mężczyźnie, który przed nią stał. Zaufała mu...jednak, czy aby było to mądre z jej strony? Na pewno nie. Skąd mogła wiedzieć, że wszystko tak się potoczy? Nie miała pojęcia, Gab raz jeszcze spojrzała wyczerpanym wzrokiem w stronę ścian, szukając drogi wyjścia...niestety na próżno. Z każdą sekundą czuła się coraz gorzej...i gorzej...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 0:30  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Cios tego małego knypka może i był nie do uniknięcia, ale:
a. Ash spodziewał się kontrataku,
b. no sorry,koleś był z 30 cm niższy i celuje w głowę?
Można powiedzieć, że brak rozwagi tamtego Wymordowanego pozwolił Łowcy wykaraskać się z opresji. Gdyby celował w brzuch to co innego, nie miałby czasu na reakcję. A tak... Zbił lekko rękę tamtego, tak że przeszła dosłownie o włos od jego policzka. W końcu i on ma zwiększoną szybkość i refleks, prawda? Prychnął cicho. Widać było, że nieznajomy go lekceważy. Przez chwilę rozważał użycie Chronosa i pokazanie kurduplowi gdzie jego miejsce, ale powstrzymał się. Artefakt był za cenny żeby marnować go na takie...odpadki.
- Może być twoim bratem, ale jeśli jeszcze raz Cię obrazi to j...- przerwało mu nagłe pojawienie się Luci. Chwilę potem zanim zdążył zareagować, dziewczyna ciągnęła go już pod ścianę. Wysłuchał jej.
- Nie, to w sumie dobrze. Poniosło mnie nieco... A zawsze wpajam podwła...- fuck! Głupi alkohol! Zawsze mówi potem za dużo! - ...podwładnym, że trzeba panować nad emocjami...
No cóż, było już za późno. Chociaż podejrzewał, że dziewczyna nie jest człowiekiem to postanowił, że się o tym upewni.
- Chodźmy pogadać gdzieś na osobności, dobrze?
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 0:39  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Dziewczyna zauważyła wchodzącego niedaleko nich wejścia wspaniałego Dyktatora tego świata. Na moment przerażenie z frustracją. Miała ochotę do niego podejść i zatopić mu zęby w aorcie. Taka wspaniała okazja, gdzie jej wróg był tak blisko, a nie mogła go ruszyć. Nie mogła ryzykować nawet podejścia na tyle blisko niego. Jednak słowa Asha odwróciły jej uwagę. Co? Podwładnych? Czy dobrze słyszała? Cholera teraz były tylko 2 możliwości? Albo był po jej stronie, albo po stronie dyktatora. Nie myśląc szybko ruszyła za nim nie martwiąc się, że może zajść w pułapkę.
[z.t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 2:24  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Jak to dobrze, że Ailen został pozbawiony jakiegokolwiek nadzoru ze strony rodzicieli i nie jest zmuszony przestrzegać narzuconych przez nich zasad. Pomińmy fakt, że osiągnął pełnoletniość jakieś osiem razy i siłą rzeczy już raczej mamusi za rączkę trzymać nie musi. Mimo wszystko jego rodzina praktycznie nie istnieje, a o nagłych telefonach, upomnieniach czy moralizujących kazaniach może tylko pomarzyć. No, chyba, że nagle jego (pseudo) starsza siostrzyczka załapałaby chęci na wychowywanie braciszka i złożenie mu kiedyś wizyty, w celu przeprowadzenia jakiejś przemowy czy innego gówna. Co prawda szanse są małe, no, ale-…
- Radziłbym więcej nie jeść. – burknął perfidnie tuż przed jej nosem przemycając kolejne ciasteczko. Upchnął je sobie do buzi, absolutnie nie czując żadnych mdłości. On mógłby zjeść jeszcze ⅔ wszystkich łakoci ze stołu zanim w ogóle poczuje, że coś jest nie tak. Taka zaleta bycia łakomczuchem z nienaturalnie nienasyconym żołądkiem. Tyle lat ćwiczeń spowodowało, że potrafi jeść bardzo dużo.
Klaps, klaps~
Pomasował zmolestowany policzek, który pomimo tego, że w absolutnie żaden sposób nie odczuwał bólu to i tak domagał się uwagi, przejawiającej się w przeciągnięciu dłonią po biednej twarzyczce. Limit dotykania Ailena osiągnął szczyt jak na dziś dzień.
- Jasne, nie będę, Winnie. – przytaknął pozornie posłusznie, dokładając na sam koniec zdania mały prezencik z przeuroczym uśmieszkiem małego diabełka. Jej imię wcale nie było takie złe, a przynajmniej w skromnej opinii szanownego Pana Kotecka. Pasowało do niej. I ona, i jej prawdziwe miano ociekało słodyczą, równą słodkości  samego miodku~ Te ciągłe śmiechy, chichy i zaciesze naprawdę prowadziły do rzygania tęczą. Szkoda, że prawdziwa godność Ai’a nie była tak cudownym odzwierciedleniem jego skromnej osóbki. Może dlatego właściwie nikt już jej nie pamięta?
Wzdrygnął się nieco po… no, niezwykle oryginalnym przerywniku, przejawiającego się w dzwonku telefonu Verne, jednak to nie wybiło go z rytmu na tyle, aby od razu nie zajarzył o co blondyneczce chodzi.
- Potwory, haa? – burknął ponuro, mrużąc nieznacznie oczy i przenosząc wzrok gdzieś w boku. Grzecznie poczekał, aż dziewczyna skończy rozmawiać. W miarę trwania jej pogadanki z.. bodajże mamusią.. jego wyraz twarzy zmieniał się z nieco przygnębionego na coraz bardziej złośliwy i wyzywający – acz oczywiście, bez przesady. Ano nagle zdał sobie sprawę, że naprawdę gdera sobie z dzieckiem, którego właśnie zmartwiona rodzicielka woła do domu. Dlaczego go ta sytuacja śmieszyła?
- Mama woła? Masz kłopoty, co? – zapytał na ułamek sekundy wyszczerzając kły w dosyć niegrzeczny sposób. – Szkoda, bo całkiem fajnie się z Tobą rozmawiało. Musisz niedługo iść? –zapytał nagle zerkając na jej telefon. Nie zamierzał teraz kontynuować ich rozmowy na temat tego co znajduje się za murami, ale… czemu by nie zrobić tego za X czasu? Mając z nią stały kontakt w sumie mógłby nawet zyskać. Jasne, jest to dosyć niebezpieczne i może okazać się kolejnym wrzodem na tyłku, jednak z drugiej strony patrząc, mając kogoś z wnętrza Miasta-3, łatwiej byłoby mu o jedzenie, picie i podstawowe rzeczy. Poza tym Verne była całkiem w porządku, pomimo tej grubej warstwy cukru, przez którą trzeba się przebijać. No.. i faktu, że bardzo lubi bawić się ciałem Ailena.. biedny nosek, policzek, włoski... . Ale może za parę lat może nawet zacznie traktować ją poważniej. Kto wie… Verne w przyszłości mogłaby stać się całkiem wpływową osobą w utopii.
- Daj mi swój numer. – odparł natychmiastowo wyjmując telefon, przy okazji przeglądając się w czarnym ekranie, czy aby wszystko z nim w porządku. Ślepia dalej były w miodowym odcieniu, ale przynajmniej nie ozdabiały ich pionowe źrenice czy też jadowity połysk.- Kiedyś się jeszcze spotkamy. Wtedy powiesz mi, czego się dowiedziałaś przez ten czas. - odparł delikatnie się uśmiechając w jeden z tych ładniejszych sposobów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 13:14  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Sala balowa - Page 6 GbylGWinnie czasem zazdrościła dorosłym słodkiej wolności, jednak dobrze wiedziała, że gdyby została w tym momencie puszczona wolno jak ptak, nic by nie zrobiła; została w przeciągu tych paru lat życia kompletnie niesamodzielna i nie wyobrażała sobie nawet życia przez codziennych śniadanek na stole, bez spokwanych kanapek, bez obiadu, kolacji… Znaczy nie żeby wartość swoich rodzicieli oceniała przez pryzmat przygotowanego dla niej jedzenia! Skądże znowu. Doceniała wszystko, co robiła dla niej mama, łącznie z zatajaniem pewnych prawd i nieodpowiadaniem na dociekliwe pytania trzynastolatki. Dziewczyna pociągnęła nosem, spoglądając tęsknym wzrokiem na stół zasłany łakociami. Zamachała ostatni raz nogami w powietrzu, zeskakując z niego w milczeniu. No tak. Teraz będziesz ponura, bo boli cię brzuszek? Wody się napij!
Sala balowa - Page 6 GbylGNo wieem, wiem. Ale co ja zrobię, kiedy to tak kusi? – Jęknęła mimo wesołego uśmiechu, z teatralną tęsknotą spoglądając na misy wypełnione czekoladkami, które aż się prosiły o zjedzenie. Chociaż szczerze powiedziawszy liczyła na czekoladową fontannę i owoce. Oj, to by było pyszne! Banany w czekoladzie, pomarańcze w czekoladzie, winogrona w czekoladzie, pomidory w cz… khm, nie. Pomidory nie. Odwróciła spojrzenie w kierunku tłumu i grubaśnego pana, który przetoczył się akurat do stołu z napojami. Doprawdy interesujący widok. Z szerokim uśmiechem patrzyła jak zniesmaczona kelnerka odsuwa się od jego lepkich łapek, choć nie miała z czego się cieszyć. Nawet nie rozumiała tej sytuacji. Odwróciła rozzłoszczony wzrok w stronę Ailen’a, marszcząc brwi w geście niezadowolenia. Uniosła rękę ku niemu, kładąc mu ją na czole i pouczającym tonem powiedziała:
Sala balowa - Page 6 GbylGPilnuj się! Jeżeli nie chcesz stracić dziś nosa, to lepiej mnie tak nie nazywaj~! – Pogroziła mu palcem, zdejmując chudą, zziębniętą łapkę z twarzy chłopaka. Verne doskonale wiedziała, że lepiej by jej było z mniej poważnym imieniem, choć zbytnio spodobało jej się akurat to określenie, żeby teraz zrezygnowała na rzecz jakiejś Winnie. Na chwilę obecną wolała jednak pozostać czymś bardziej poważnym (przynajmniej z imienia), zwłaszcza że była świadoma swojego dziecinnego zachowania, ciągłego uśmiechania się, rumieńców na policzkach i innych uroczych rzeczy, które kochała. Może kiedyś przekona się do Kubusia Puchatka, kto ją tam wie~!
Sala balowa - Page 6 GbylGOdchrząknęła cicho, kiedy już wysłuchała całego kazania rodzicielki i bez skrępowania spojrzała na niego, niepewnie odpowiadając na zadane pytanie:
Sala balowa - Page 6 GbylGMhm. No bo coś tam musi być, skoro wybudowali aż taki duży mur, no nie? I ja myślę, że to są jakieś mutanty czy coś. Jak będę duża to tam pójdę. Albo razem kiedyś pójdziemy~! – Wyszczerzyła się, splatając dłonie za plecami. No oczywiście, odważna jak zawsze. W sumie była dość pewna siebie i bardzo chciała się dowiedzieć więcej o miejscu, w którym mieszka; zwłaszcza, że dużo ludzi gadało na Władze, na cały ustrój, cokolwiek by to nie było, M-3 i chcociaż Winnie rozumiała piąte przez osiemnaste z tych wszystkich skomplikowanych wypowiedzi, to była przekonana, że coś się święci i gdzieś pod utopijną powłoką kryją się właśnie te straszne, powykręcane potwory. Chociaż na razie było jej tu całkiem bezpiecznie. I oby tak dalej.
Sala balowa - Page 6 GbylGByło chyba oczywistym, jak głupio czuła się Verne po tym, jak matka skrzyczała ją w trakcie rozmowy i kazała jej wracać. Chyba każdy przeżył kiedyś taką sytuację, a w mniemaniu dziewczyny śmiech Wymordowanego wcale humoru jej nie polepszał. Nie chciała wracać, bądźmy szczerzy; rozmawiało jej się bardzo dobrze i sama nie wiedziała, czy powinna się przejmować upomnieniem mamy, czy też powinna jak najszybciej wracać do domu. Bądź co bądź i tak miała po przybyciu dostać burę i szlaban, więc na chwilę obecną nic się nie zmieni, jeżeli posiedzi trochę dłużej. Wzruszyła więc w odpowiedzi ramionami, mówiąc:
Sala balowa - Page 6 GbylGNo woła, woła. Tata pewnie też niedługo będzie dzwonił. – Westchnęła, opierając się biodrem o stół i spuszczając wzrok na podłogę. – Chociaż tak myślę, że i tak, i tak będą źli i dostanę po łbie, więc nieważne już, czy wrócę teraz, czy sobie poczekam jeszcze trochę. – Zaśmiała się, znów wlepiając błyszczące niebieskie oczyska w jego twarz. Jasne. – Nie chcę teraz wracać. – Burknęła, dobrze wiedząc o konsekwencjach z niepatrzenia na zegarek. Polubiła już Ailen’a i nie miała zamiaru się już, teraz rozstawać. Czemu niby jakiś rodzic miał jej niszczyć miłą atmosferę? Nie po to przyszła na imprezę, żeby po krótkiej rozmowie i poopychaniu się słodyczami wracać! Wyszczerzyła się do niego, biorąc do drobnej rączki szklankę i nalewając sobie pomarańczowej oranżady. Wziąwszy łyk oficjalnie oznajmiła:
Sala balowa - Page 6 GbylGA co mi tam.~ Nie wrócę. Nie chcę jeszcze iść, bo potem będzie naprawdę ciężko się spotkać. – Pokręciła głową, odstawiając wciąż do połowy pełne naczynie na blat stołu. Buntowniczka od siedmiu boleści. Gdyby wiedziała, z kim ma do czynienia, pewnie zaczęłaby się wykręcać i po jakimś czasie zwiałaby do domu, a tak? Tak mogła siedzieć ile chce. Dlatego zakryła dłonią z uśmiechem usta chłopaka, odpowiadając mu spokojnie:
Sala balowa - Page 6 GbylGNie idę. Jak coś zwalę na Ciebie~ – Wyszczerzyła się, zabierając rękę z jego twarzy i spojrzała uważnie na swoją kieszeń, na jego telefon, a potem znów na kieszeń. Skinęła blond łebkiem, wyciągając własny telefon i po kilku kliknięciach włączyła ekran wpisywania numeru:
Sala balowa - Page 6 GbylGZapisz się, wyślę Ci wiadomość, dobra? – Uśmiechnęła się, wciskając mu w rękę aparat i czekając aż się w końcu wpisze. W tym samym momencie zaczęła coś nawijać:
Sala balowa - Page 6 GbylGHm, czyli nic nie wiesz... – Jak gdyby nigdy nic wróciła do tematu. – To ja Ci teraz pozadaję pytania. – Klasnęła zadowolona w dłonie, zaczynając lawinę pytań: – Masz jakieś zwierzę? Ile masz lat? Kim z zawodu są Twoi rodzice? Lubisz koty? A kolor? Jaki kolor lubisz? Masz jakieś hobby? Ailen to Twoje prawdziwe imię? – Uniosła brew, wyszczerzając się wrednie. Teraz to on się jej tak szybko nie pozbędzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 14:58  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Odetchnął z ulgą, dowiedziawszy się, iż dziewczęciu nic nie jest. Nie chciał sprawiać nikomu problemów, nawet jeśli wina leżałaby po drugiej stronie. Zwyczajnie czułby się winny, gdyby coś się stało. Przecież nie po to tu przyszedł. Właściwie to nie wiedział po co konkretnie tu przyszedł. Chyba po prostu dla zabicia czasu. Albo żeby dowiedzieć się kto tu wpadnie, choć większości twarzy nie znał. Co dziwnie, bo na pewno jest tu wielu Wymordowanych, z czego teoretycznie większość powinien znać. Najwyraźniej rozpoznaje więcej aniołów niż truposzy. Zresztą to dosyć logiczne, w końcu więcej czasu spędza w Edenie. No i nie ze wszystkimi ma jakiekolwiek relacje, ale przynajmniej ma świadomość, że twarz kiedyś mu tam mignęła przed oczyma. Tak, tymi martwymi oczyma. Właśnie, ciekawe czy dziewczyna zauważyła, że mimo opaski na nich zachowuje się jakby ją widział. Chyba jeszcze nie, więc jest czas, żeby przerzucić się na aktorstwo. Nie jest w tym zbyt dobry, ale jakoś sobie poradzi.
Nie, nic mi nie jest. Jesteś taka malutka, że ledwo poczułem to uderzenie.
Uśmiechnął się do niej miło, kiedy już wstała. Nigdy nie powiedziałby, że dziewczyna ma dwadzieścia dwa lata. Nigdy. Wygląda tak młodo... Puścił jej dłoń z lekkim opóźnieniem i poprawił opaskę na oczach. Przechylił nieco głowę. Mimo, iż wciąż spoglądał na nią kątem oka to jego twarz skierowana była lekko na bok. Opaska sprawiała, że miało się wrażenie, iż chłopak jest obrócony w inną stronę, nie wiedząc, że jego rozmówca jest w innym miejscu. Zupełnie jak prawdziwy ślepiec. No cóż, musiał. Wśród ludzi nie miał innego wyboru jak udawać zwykłego niewidomego chłopca, który nie ma własnego miejsca na Ziemi. Poza tym dobrze zdaje sobie sprawę, że poza ludźmi i innymi istotami są tu też ci od rządu, którzy w każdej chwili mogliby wszystkich aresztować. Trochę stresowała go ta wizja, poza tym było tu zbyt tłoczno, nawet jak dla niego, który zazwyczaj ma wszystko w dupie.
Ślicznie. Ja jestem Cecil, miło cię poznać.
Uprzejmość wręcz przelewała się między jego słowami, ich słodki ton był niemal wyczuwalny. No ale co zrobić. Toshiko jest mała i urocza, a on ma słabość do takich ludzi. Rozejrzał się niespokojnie. A raczej chciał, bo przypomniało mu się, iż nie może sobie na to pozwolić. Zamiast tego wyciągnął rękę przed siebie jakby chciał sprawdzić co jest przed nim. Jego palce spoczęły na ramieniu dziewczyny. Uśmiechnął się lekko.
Trochę tu tłoczno, nie sądzisz?
Ustawił się przodem do niej i zabrał od niej ręce. Udawanie ślepego to naprawdę trudne zadanie... Przypomniało mu to jednak, że niedługo efekt jego mocy się skończy. I to bardzo niedługo. Już nawet czuł jak w jego skroniach narasta piekący ból i choć nadal był ledwo wyczuwalny to dobrze wiedział, że będzie się nasilał z każdą chwilą. Potem przez jego głowę przejdzie okropne uczucie. Skończy się szybko, a wynikiem będzie ta cholerna, wieczna ciemność. Czerń. Wszystko stanie się czarne. Cecil westchnął cicho i pokręcił głową. Nie powinien teraz o tym myśleć. Jest w porządku, póki jeszcze widzi. Nawet, jeśli jego wizję ogranicza czarny materiał to nic. Ważne, że rozpoznaje to co znajduje się przed nim. Przynajmniej będzie pamiętał jak jego nowa znajoma wygląda jak już straci wzrok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 16:31  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Był nos, był policzek, były włoski, a nawet rękaw… więc czemu nie włączyć do zabawy czoła? Czując kolejną dawkę dotyku Verne, nadymał policzki, mrucząc coś obrażony. Jeszcze chwila, a naprawdę poczuje się jak obiekt molestowania. Jest eksponatem jakimś czy co? W muzeum różne relikty też mają przyczepioną karteczkę z prośbą, żeby nie dotykać – tak jak Ai wielokrotnie informował o swojej nietykalności – ale i tak maca się je na potęgę.
- Zawrzyjmy układ. Ja nie nazywam Cię „Winnie”, ty przestajesz mnie tykać. – bąknął masując czółko, patrząc na nią z wyrzutem. Co z tego, że nawet jeśli blondyneczka by się zgodziła na taki układ, to najprawdopodobniej po dwóch chwilach znowu pociągnęłaby go za nosek. – Kuszę aż tak bardzo, że co chwila trzeba mnie dotykać? Matko... muszę przestać być ładny. – dodał po chwili, starając się ustawić dziewczynkę w niezręcznej sytuacji. Może jeśli będzie się jej wydawało, iż każda jej zaczepka zostanie odebrana jako próba podrywu, będzie trzymać łapki przy sobie. Oby podziałało.
- Tak, tak.. kiedyś pójdziemy. – mogłoby się zdawać, że te słowa wypowiedział w sposób, w jaki zazwyczaj tłumi się dziecięce marzenia, jednocześnie nie dając tego po sobie poznać. No, coś w stylu..
-Jak dorosnę zostanę księżniczką!
- Tak, oczywiście kochanie, że nią zostaniesz.

Ale niby jak miał zareagować inaczej? Trzynastolatka zaczęła się trochę w to wszystko wkręcać. Jeśli nie daj Boże za te kilka lat podejdzie do niego i zacznie nalegać na realizację jej dawnego marzenia, to Ai nie będzie miał odwrotu. No, oczywiście zakładając, że przez ten cały czas ktoś go nie ustrzeli, albo nie zamknie w laboratorium na badania. Gdyby tak się stało, to tych „kilku lat” mógłby nie doczekać.
- Mała buntowniczka? – parsknął śmiechem, nie potrafiąc go zadusić swoją pozorną powagą i beznamiętnością. Zaczął czuć się jak jakiś staruszek, obserwujący młode pokolenia z boku. Jednak z tą różnicą, że w przeciwieństwie do typowej starszej generacji, jego bawiły błędy dzieciaków, ba, nawet czasem sam się z nimi utożsamiał. W końcu jeszcze nie tak dawno robił różne świństwa swojej prawie siostrze, o których nie można powiedzieć, że były mądre.
Uśmiech spełzł mu z twarzy dopiero wtedy, gdy do jego móżdżku dotarła informacja, w jaki sposób Verne chce się wybronić od rodzicielskiej kary:
- Jak to na mnie?! Nie pakuj mnie w żadne kłopoty! Mam dosyć własnych problemów. – burknął mrużąc gniewnie oczy. W ustach tak młodo wyglądającej osoby, nie ma innej możliwości niż odebrać te wcześniej wspomniane problemy za multum kartkówek w szkole, gburowatych nauczycieli i kolegów-debili z klasy. Prawda jest trochę mniej związana z nastoletnim życiem, ale też trzeba uważać, żeby nie dostać pały! Tylko w tym przypadku nie jedyneczki w dzienniku, tylko pały w łeb od władzy.
Spojrzał na telefon od rozmówczyni i przybrał skupiony wyraz twarzy. Jaki ja właściwie mam numer? Przeszło mu przez myśl, gdy zagryzał dolną wargę jednym z nienaturalnie długich kłów, o dziwo absolutnie się przy tym nie raniąc. W końcu poległ i skorzystał z własnego urządzenia, którego uruchomił krótkim stuknięciem w ekranik. Włączył kontakt zatytułowany „Mój numer” i najzwyczajniej w świecie go przepisał. Po upewnieniu się, że nie zrobił żadnej druzgoczącej gafy, oddał Verne jej własność.
-Tylko nie zapomniał wysłać tego sms’a i… eee…. – jęknął przysłuchując się tej całej lawinie pytań z niepewnym wyrazem twarzy. Tego było po prostu za dużo. – Ale że na pewno nie musisz iść? – zapytał, wnosząc nieudolną próbę spławienia dziewczynki.
Po dłuższym zastanowieniu, stwierdził, że jeśli nie odpowie na żadne z pytań, znowu narazi się na tarmoszenie za uszy, nos, włosy i rękaw, ponadto z jęczącą nad uchem trzynastką. Szkoda tylko, że żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania musi się baaardzoo skupić. Wszak większość z tych rzeczy będzie musiał na bieżąco wymyślać. Toż jej nie powie, że jego rodzice nie żyją od grubo ponad stu lat, jest po części kotem, a jego imienia nikt nie pamiętał, wyłączając z tego osoby w liczbie nie przekraczającej palców jednej dłoni.
- W lutym kończę szesnaście lat. – bąknął, wymyślając na poczekaniu wiek. – Nie mam żadnego zwierzaka i yyy… rodzice? – przez chwilę można by odnieść wrażenie, jakby zaglądał do bardzo starej księgi, próbując się czegokolwiek doszukać. I, no.. gdyby książka była metaforą do wspomnień to by się wszystko zgadzało. Ai przypomniał sobie, że właściwie nie miał żadnego kontaktu z ojcem. Owszem żył, był mężem jego matki, ale widział go może z.. dwa razy w ciągu swojego ówczesnego, ludzkiego życia. Stwierdził, że nie będzie wdawał się w szczegóły, bo Verne mogłaby zacząć się wypytywać, a to nie byłoby zbyt przyjemne. – Mama jest księgową, a tata… tata jest… dentystą-… - palnął pierwsze co mu przyszło do łba. Przez krótki moment kusiło go, żeby powiedzieć jakiś super zawód typu „modelka”, albo „światowej sławy biznesman”, noale…
- Lubię koty, nie mam żadnego nadzwyczajnego hobby.. i.. eh.. Twoje pytania są strasznie głupie, wiesz? Poza tym czuję się nieswojo, gdy tak dużo o sobie mówię. Sama powiedz coś o sobie, swoich rodzicach i kuźwa mać kotach-.. – jęknął zatykając się ciastkiem. Mimo iż miał nieuprzejmy ton, to naprawdę oczekiwał od niej odpowiedzi. Teraz jej kolej na wygadanie się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 18:45  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
Prychnęła. A to ci nowina...
-Przecież nie jesteśmy w Indiach, głupolu. Chyba że jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to wyślę cię tam prosto i bezproblemowo. - odparła, wymachując mu wskazującym palcem tuż przed nosem.
No cóż, to miał problem. I tak już pewnie komuś dzisiaj przywalił, znając życie. Gdy nie ma kogoś odpowiedniego w pobliżu to nic go nie powstrzyma od wykorzystania okazji do bójki. Taki już miał charakter...
Taaa, akurat. A ja jestem wróżką... takiego czegoś mi nie wmówisz, kochany. - mruknęła, dając mu pstryczka w czoło. No co, nie mogła się powstrzymać!
No po prostu nie mogła z nimi wytrzymać! Czy obaj zawsze musieli wdać się w jakąś kłótnię? Kij że akurat teraz wyszło na spór między nimi. Dobrze, że przynajmniej żaden z nich nic sobie nie zrobił, bo wtedy to by dopiero miałaby tragedię. Nie wiedziałaby nawet, czy płakać, martwić się czy wrzeszczeć na nich jak opętaniec! Tak, to trzecie jej się zdarzało... bardzo rzadko, ale nadal.
Już nawet nie próbowała wytłumaczyć swojemu braciszkowi, że Ash nic jej nie zrobił. I tak by się jej nie udało, nieważne czego by nie próbowała. Musiała po prostu jak najdłużej powstrzymywać go od wybuchu złości, żeby czegoś na balu nie rozwalił, bo wtedy miałby przechlapane podwójnie - w końcu jakby wykryli, że nie jest człowiekiem to dupa blada! Ekhm...
W końcu na jej twarzyczkę powrócił uroczy uśmiech. Jak inaczej może przecież odpowiedzieć na wyszczerz jej bliźniaka? Tak było chyba najlepiej! Do tego tak rzadko miała teraz okazję go widzieć, dlaczego nie miałaby się cieszyć?
-Ahaaa. No tak, to w jego stylu. Możemy potem go poszukać, jak chcesz. Ale na razie zostajesz ze mną! Nie chcę być sama. - powiedziała, klepiąc Arthura po głowie. - A w ogóle to jakie to było zadanie? - zapytała ciekawa, starając się wymyślić, jaką odpowiedzią mógłby ją teraz uraczyć. Czy to będzie coś nudnego? A może nie?
-Akurat! Próbujesz się teraz wytłumaczyć? Przecież mogłam nie przyjść na bal, i co wtedy? - odparła, chichocząc. No czasami po prostu nie mogła od tak zaufać temu niewinnemu uśmieszkowi...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.13 20:25  •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
- A to Indie jeszcze istnieją? - blondyn przybrał pozę niczym z obrazu "Krzyk". - Jejku, ja tak bardzo zawsze chciałem tam pojechać... - powiedział lekko rozmarzonym głosem, uśmiechając się. Tak, tysiąc lat temu miał ochotę pojechać do kraju świętych zwierząt, z przyczyn bliżej nieokreślonych. Lubił podróże i po prostu miał nadzieję się kiedyś tam dostać. A potem nagle świat zaczął się psuć, a on sam sobie chamsko umarł, tracąc możliwość zobaczenia, jak żyje się hinduistom.
- No ale naprawdę, siostrzyczko... Nie mam co robić w Edenie, a w Desperacji i tak zwykle siedzę w siedzibie DOGS - smutł lekko. Nie miał nawet zwierząt, a brak elektryczności zmusiłby go do trenowania gry na instrumentach albo walki. A przez cały dzień po prostu nie dałby rady tego robić. Padłby z nudów. - Ale skoro jesteś wróżką... Wyczaruj mi... - urwał, zanim zaczął wyraz. Zamknął pyszczek. Właściwie nawet nie wiedział, czego by chciał, jakby spotkał istotę mogącą spełnić jego zachcianki. W tym momencie miał przed sobą cały świat, jedyną istotę, na której mu zależało. No poża Jonathanem, ale on nie liczył się tak bardzo jak Aya. - ...albo nieważne.
Kimkolwiek był ten ciołek, który próbował coś zrobić jego najdroższej bliźniaczce, w tym momencie miał przerąbane po całej linii. Arthurowi nie dało się wytłumaczyć, że ktoś coś zrobił blondyneczce przypadkowo i że nic jej się nie stało. Gadzi rozumiał jedno: ktoś próbował się do niej dobrać/zrobić krzywdę/wykorzystać/sprawić ból/cokolwiek. To było wręcz obsesją, jednak... była dla niego ważna. Chciał ją chronić. Nie chciał, aby cierpiała. Czy to naprawdę tak wiele? Był pozbawiony uczuć, a wielu z nich wręcz nie rozumiał. To dlatego często wdawał się w kłótnie lub bójki, jednakże zawsze myślał, że dzięki temu chroni siostrę.
- Skoro uciekł, to pewnie miał ważne sprawy, jak zwykle. Potem go dorwiemy, muszę się tobą nacieszyć - zaśmiał się, przytulając do Ayi. Przymknął oczy, a po kilku sekundach się odsunął. - Ta dziewczyna, która przed chwilą tędy przeszła... To moja szefowa, zastępczyni Jonathana. Cóż... wiadomo, do czego mógł mnie zmusić. Miałem ją klepnąć w tyłek i "użyć swojego niezawodnie zajebistego uroku osobistego, żeby nie dała mi w pysk" - poruszył palcami, kreśląc w powietrzu cudzysłowia. Założył zdjętą wcześniej rękawiczkę. - Ostatecznie zmył się prawie w tym samym momencie, w którym to zrobiłem - wzruszył lekko ramionami. Nie miał po co zatajać przed nią informacje. Nawet tak zbereźne, jak macanie szefowej z polecenia szefa. Przecież i tak by się kiedyś dowiedziała...
- Hn... Poszedłbym do ciebie? Proste jak budowa łyżki. Atmosfera Halloween rozlazła się po całym mieście, więc patroli jest pewnie mniej i nie musiałbym się czaić po uliczkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa - Page 6 Empty Re: Sala balowa
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach