Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 20.11.13 20:07  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Godzinę, kurka rurka. GODZINĘ. Miał w godzinę przejść z jednego końca Desperacji na drugi, a potem popierdzielać do Edenu i stamtąd na jakieś zadupie w mieście u ludzi. Z BUTA. Był tak punktualny, że poskutkowało to nadużyciem mocy. "Błyśnięcia" wykorzystywane były raz za razem. O ile Adrich szybko przebył drogę z hotelu do siedziby organizacji i zostawił tam część łupu dla kuzyna korzystając z techniki chodzenia normalnego, tak z kryjówki do domu używał mocy. Nie sposób było z Desperacji dostać się do Edenu w tak krótkim czasie, jaki miał do dyspozycji. Tam zostawił swoją część, szybko przebrał się w pierwsze co wpadło mu pod ręce, związał włosy, zabrał jakieś najpotrzebniejsze przedmioty i ruszył w ostatnią część podróży.
Przy mieście musiał ostro wyhamować z prędkością i iść normalnie. Dostał się na tereny ludzi bez problemów, a po drodze nikt nie próbował go wylegitymować. Szybkie wyszukiwanie informacji ułatwiło mu odnalezienie miejsca, w które miał się dostać tego uroczego wieczoru. Kompletne zadupie sprawiło, że znów mógł się trochę "poteleportować", co też uczynił. Całkowicie niepotrzebnie, bo miał jeszcze dużo czasu i tylko marnował energię, ale dotarł do "jebiącej mandarynkowo" rezydencji sporo przed upływem godziny. Wspiął się po schodach i wszedł, starając się uspokoić oddech i wyciągając chusteczkę, którą szybko przyłożył do nosa. W samą porę, gdyż szkarłatna ciecz postanowiła popłynąć dość obficie. Blondyn wcale nie chciał do swojego stroju dokładać więcej czerwieni niż wstążka trzymająca włosy razem i sztuczny kolczyk.
Łatwo i szybko wtopił się w tłumy bawiących się ludzi i tych, którzy ludźmi zdecydowanie nie byli. Czuły węch chłopaka rozpoznawał, kto jest kim, a zapachy jego pobratymców były miejscami niesłychanie wyraźne. Próbował złapać ten, który był mu najbardziej bliski i znajomy. Wężowy język wysuwał się czasem ukradkiem, poszukując. I trafił.
Arthur podszedł do Jonathana i ukłonił się nieznacznie, cały czas trzymając chusteczkę przy nosie. Miała wyraźne ślady krwi. Spojrzał w górę. Rany, czemu on musiał być taki wysoki...
- No hej - rzucił z uśmiechem i miną wybawcy, rycerza na białym rumaku i cholera wie co tam jeszcze. Ile mu zajęła podróż? Czterdzieści minut? W każdym razie - był przed czasem. Szmaragdowe ślepia o pionowych, nieruchomych źrenicach wpatrywały się w twarz Wilka. - To co tam ode mnie chciałeś? - zapytał, przechylając nieznacznie głowę na bok. Długa grzywka zsunęła się na jedno oko, kompletnie je zasłaniając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.13 21:58  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Dat refleks ...

- To. Nie. Był. Dobry. Plan.
Robił między każdym słowem wyraźną przerwę, chcąc dać do zrozumienia panience Lucky, że wedle niego, ten plan by wbić to na (dosłownie) ślepo był ZŁYM planem. Pomijając już fakt że na ślepo przeciskał się przez ten tłum i cudem jeszcze nie zmiótł kogoś (lub ktoś jego) z podłogi, ani nie podarł nikomu stroju, za co by dostał ostro po łbie.
Mimo wszystko jednak, co miał czynić? Szedł za swoją szefową, wiedząc jedynie, że ma wyszukać wilczy zapach. Jasne, weź tu znajdź wilczy zapach w tym tłumie, to raz. Dwa, czy ona uważa że on kiedykolwiek wąchał wilki? Come on, czy Sakid wygląda na zoofila albo coś w ten deseń?
Po kolejnym zderzeniu się barkiem z jakimś przypadkowym przechodniem, skupił wzrok przed siebie, gdzie, wleczony za ramię, miał nadzieje że idzie przed nim Lucky. Tak, to by się zdziwił, gdyby nagle zamiast kotki wlekło go coś innego. Dat gonna to be a funny way! Really!
- Powiedz mi że wiesz jak on wygląda i wiesz, dokąd idziemy...
Wymamrotał ze sporym zmęczeniem tym tematem, gdy kolejny raz jego chude barki i ramiona zostały poprzetrącane przez ten tłum. Come on! Ile tu może być ludzi?! Już wystarczy że łeb mu pęka, nie muszą go jeszcze poprzetrącać do tego stopnia, by na następny dzień poruszanie się szło mu jak krew z nosa. Dla odrobiny rozluźnienia, pociągnął w ruchu kolejny łyk sake, chcąc jakoś się rozluźnić. Tak, potrzebuje tego. Jeśli tak dalej pójdzie a on się nie uspokoi, to wskoczy komuś na łeb, wydrze się na całą salę a potem wyjdzie, albo coś w ten deseń. Meh, naprawdę? Nie, po prawdzie tego nie zrobi, ale prawdopodobnie zrezygnuje z jakiejkolwiek formy dalszego uczestniczenia w poszukiwaniu Herr tajemniczego pana przywódcy organizacji wilczka.
Czy jest zdenerwowany? ALEŻ OCZYWIŚCIE ŻE NIE! Przecież to widać że jest całkowicie spokojny! A te zęby na wierzchu, powarkiwanie na co rusz obijających go ludzi i chęć rozszarpania połowy okolicy na drobne mielone to okaz sympatii i dobrego samopoczucia! Tak dobrego że aż w mordę strzelił!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.13 22:01  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Sprawa przestała być normalna w momencie, w którym — NAGLE — wszyscy sobie o nim przypomnieli. Z jednej strony urocza siostrzyczka, której przecież nie widział szmat czasu. Jakim prawem miałby ją zostawić? Samą? W takim tłumie napalonych zboczeńców, kleptomanów, despotów? Już pal licho sześć jej kuzynkę i tę drugą, dziwną znajomą-ale-jednak-nie-do-końca. Tu chodziło o kogoś, kogo samo wspomnienie wywoływało w Jonathanie wzburzone emocje.
Z drugiej strony; umówił się na spotkanie z Arthrem. Właściwie była to decyzja czysto spontaniczna, ale nie wykluczało to wcale faktu, że rzeczywiście kazał mu przyjść i to w określonych ramach czasowych.
Po trzecie zaś; Jace właśnie chwytał rozszalałą komórkę i odczytywał wiadomości od Nathaniela. Dokładnie w momencie, w którym wcisnął przycisk, wysyłając zwrotną informację do skrzydlatego towarzysza, usłyszał doskonale znane sobie „hej”.
Jeszcze dwa słowa. Pół sekundy...
Kolejna wiadomość wysłana. Miał więcej czasu. Teraz musiał załatwić to prędko i bez ofiar. Spojrzał na Arthura, chwilę później na dziewczęta idące za nim. I w momencie, w którym oczy Social byłyby skłonne ogarnąć sylwetkę przyszywanego brata, Jace wyciągnął rękę przed siebie, chwytając mocno Adricha za ramię. To znak, bracie. Jego twarz zmieniła się diametralnie. Chwilę temu wyglądał na kogoś, kto był wściekły i — przede wszystkim — zapracowany. Dosłownie moment później kubeł zaskoczenia wylał się na jego twarz.
Rzeczywiście! — rzucił, uderzając się lekko otwartą dłonią w czoło. — Kompletnie o tym zapomniałem! — Spojrzał na Social. — Cholera, wybacz, nee. Mam bardzo ważną sprawę do obgadania z Arthurem. Całe szczęście, że pofatygował się, żeby mi o tym przypomnieć. Jeśli nie załatwię tego teraz, później może w ogóle nie mieć miejsca. Wiesz, praca i takie inne duperele. Obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę. Bawcie się dobrze, miłego jedzenia, mam nadzieję, że jest już wam cieplej, zatrzymaj bluzę, pozdrów mamę, odezwę się, cześć Dim, Tsu... — mamrotał, pchając Adricha w sam środek sali balowej, wprost... w rozszalały tłum wyginających się we wszystkie strony ludzi.
Jonathan nie mógł tylko znieść myśli, że jeszcze chwila, a drugi raz tego samego dnia dostanie od kogoś łokciem między żebra. Raz potrafił przełknąć dumę... za następnym rozpierdoli sprawcę, nim ten zdąży zorientować się, że zrobił coś „nie tak”. Na szczęście, gdy dopchał blondyna pod ścianę — przeciwległą do tej, pod którą stali przed chwilą — ludzie wciąż tańczyli tak samo jak przed dziesięcioma i pięćdziesięcioma minutami.
Dobra. Sprawa wygląda tak... „uratowałeś mnie” — Jego kościste ręce zatoczyły delikatny okrąg, gdy poruszał palcami w geście cudzysłowu. — Super, ekstra. Świątynie wybuduję ci kiedy indziej, dobra? Spieszę się, powinienem biec, ale... rozwiążmy kwestię „ratunku” w sposób demokratyczny i miejmy to po prostu z głowy. Ty wygrasz zakład: zrobię co ci się tylko marzy. Ja wygram, pojedziesz na moich zasadach. O co się zakładamy?
Nie dał mu nawet chwili na odpowiedź czy zgodę. Ot, zakład to zakład. Tyle w temacie. Growlithe naprawdę miał coraz mniej czasu i nawet nie zwrócił uwagi na to, że Arthur może w ogóle nie wiedzieć przed czym go uratował, dlaczego i o co właściwie chodzi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.13 22:51  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Kotka wyczuwając zdenerwowanie mężczyzny idącego za nią i widząc jak jej szef po prostu spieprza przed nią zakleła głośno.
-No ja pierdolę, cholerny kundlu, kiedyś cię zajebie! A ty nie waż mi się niczego od jebać teraz zrozumiano?!
Drugie zdanie wypowiedziała do mężczyzny  który z nią szedł. Sama była już wyjątkowo zdenerwowana, zresztą kto by nie był, kiedy osoba do której ciśnie się przez całą salę nagle ci ucieka. Jednak kotka była osobą, której nie brak szalonych pomysłów. Spojrzała na tańczący tłum i olśniło ją. Przecież mogą z łatwością przez nich przejść, o ile będą się poruszać a takt. Dziewczyna przecisnęła się i stanęła na skraju parkietu.
-Mam nadzieję, że potrafisz tańczyć, jak nie, to zaufaj mi, poprowadzę cię. I nie odzywaj się potem.
Oddała osobie stojącej obok niej pustą butelkę i ustawiła się w pozycji tanecznej przy mężczyźnie naprzeciw niego. Złapała go mocno i pociągnęła wyśpiewując mu rytm. Szybko szło, ona uważała, by na nikogo nie wpadli i przemieszczali się w dobrym kierunku. Zajęło im to o wiele mniej czasu, niż przeciskanie się przez ludzi. Jeszcze tylko robiła na chwilę jako taran przez tłum i stanęła przed wilkiem. Zdjęła denerwującą już ją maskę i rzuciła ją gdzieś tam w tłum.
-Ja pierdole, dalej uciec się nie dało?
Powiedziała oddychając szybciej i puszczając Sakida by założyć dłonie na piersi. Odetchnęła głośno i odezwała się już spokojniejszym głosem.
-Przepraszam, że daje ci na głowę kolejne zadania, ale jest ktoś, kogo musisz poznać.
Mówiła jednocześnie nie dając żadnego znaku o kogo jej może chodzić. Było to na wypadek, jakby nie mogli tutaj rozmawiać. I to bardzo prawdopodobny wypadek może być.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.13 21:10  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Istny "wtf" wymalował się na bladej twarzyczce martwego prawie-że-węża. Ciągle nie doszedł do siebie po ekspresowej podróży. Ani nawet po tym, że dopiero co był nieźle połamany i wręcz duszący się, a tu go Wilczy łapał za ramię i trajkotał o czymś, czego Adrich za Chiny ludowe nie rozumiał. Z lekko rozchylonymi wargami, zamrugał szybko, próbując chociaż trochę ogarnąć sytuację. Ostatecznie jednak lekko zmarszczył cienkie brwi, przymknął pyszczek i zaczął wyglądać, jakby sprawa była naprawdę bardzo poważna. Do jego wiecznie opóźnionego w myśleniu zalążka mózgu chyba zaczynał docierać sens wypowiedzi kuzyna, jednak milczał, grając lekko zniecierpliwionego. Tak. Sprawa musiała być naprawdę ważna, skoro przywlókł swój tyłek z drugiego końca Desperacji i to w trybie jak najszybszym. Po co niby miałby tu przychodzić, hm? Jego wieczne niewyżycie ostatnio nie dawało o sobie znać, a to oznaczało, że wszyscy będą mogli być raczej bezpieczni i nie musieć się bać ciemności. A przynajmniej nie będą musieli uważać na jakiegoś tam kurdupla. Po drodze zawinął poplamioną krwią chusteczkę w czystą i wsunął do kieszeni. Całe szczęście nie było aż tak źle.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się plecami o ścianę. Patrzył na Jonathana wzrokiem obojętnym, choć z nutą przyjaźni i chęci poznania jakichś szczegółów. Wolnym ruchem, jednym palcem poprawił okulary. Światło odbiło się w szkłach, zza których zerkały szmaragdowe ślepia. Nieruchome źrenice utkwione były w twarzy wyższego chłopaka. Arthur słuchał, ale nadal niczego nie rozumiał. Dlatego też wystarczyło, iż Growlithe skończył mówić, a blondyn postanowił zalać go falą pytań. No dobra. Może nie falą. Ale jednak.
- Oookay... Przed czym lub kim cię "uratowałem", hm? - lekko przechylił głowę, mrużąc oczy. - Znów wyrywasz laski i sobie nie radzisz, co? Phh... O co chcesz. Tylko błagam, nie każ mi nikogo przelecieć czy poderwać. To strasznie nudne, a i tak byś przegrał - dodał po krótkiej chwili. Co tym razem? Wskoczenie na żyrandol i zatańczenie tańca hula? Krzyknięcie do mikrofonu, że jest się gejem? Z Arthem ciężko było się zakładać - bez wahania próbował wypełnić zadanie. Dlatego też nieczęsto miał okazję, bo mało kto chciał to robić.
Przeniósł wzrok na kobietę, która nagle pojawiła się w pobliżu.
- Uuua... Smoczyca się wkurzyła - zaśmiał się cicho, szczerząc wężowe kły. Czyli... to przed nią uciekał Jace? Bo tak to w tej chwili wyglądało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.13 23:18  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Jak widać Nathaniel musiał być całkiem nieźle zaskoczony jej widokiem, w sumie ona też. Z początku go nie dostrzegła, jednak w mgnieniu oka wszystko stało się jaśniejsze. Zmarszczył brwi, przyglądając się dość nieciekawej sytuacji. Kelnerka, która niosła picie, potknęła się i opuściła zawartość na ziemię, wtem przybył Anioł i cóż...zamiast złapać, złapał kelnerkę i po sali przebiegł nieprzyjemny dźwięk. Gab z początku błądziła wzrokiem po kawałkach szkła, by w pewnym momencie uśmiechnąć się lekko. Cóż, teraz była pewna, że był to właśnie on. Już miała do niego iść, ale uznała...no właśnie...co? Stchórzyła? Bała się? Kto wie...choć nie była pewna, czy Nath żywi do niej jakąś szczególną sympatię...zwłaszcza, że nie chciał być chyba zauważony, prawda? Ale mniejsza z tym, dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Wtem siedząc na ławce i popijając jakiś różowy napój dostrzegła kogoś jeszcze. Pomimo tłumu ludzi i ich dziwnych tańców, rozpoznała owego ''detektywa''. Skrzywiła się jeszcze bardziej, była bowiem na niego...wściekła? Zła? Być może. Oszukał ją! Jak to Nath powiedział ''ma problemy i zawsze na poczekaniu wymyśla nowe imiona i nazwiska, sam nawet nie wiem czy znam prawdziwe.'' Ech, te słowa głucho odbijały się od jej umysłu. Jak tak można robić? Nie miała pojęcia, skrzywiła się po raz kolejny i westchnęła ciężko, za co ją los tak ukarał? Dlaczego był aż tak okrutny? Najchętniej schowałaby się pod ziemię. Widać jednak było, że Grow miał nie małe towarzystwo. Dwójka mężczyzn i jedna dziewczyna. Gab jeszcze bardziej wsunęła się w siedzenie, jakby zaraz miała się pod nie schować. A propo chowania, i tak jej nie zauważy. W końcu było tu dużo ludzi w maskach, a jej różowe włosy nie odznaczały się tak intensywnie...jednak, nawet jeżeli się na niego natknie, pozostanie bez wyrazu. Uczennica monotonnym wzrokiem oglądała parkiet, kiedy jakiś chłopak w masce podszedł do niej, prosząc by z nim zatańczyła. Gab z początku grzecznie mu odmawiała, jednak ten stawał się coraz bardziej nachalny. Nie będzie się przecież opierać w nieskończoność, ostatecznie wstała z miejsca, ruszając z chłopakiem na parkiet. Muzyka była głośna, słyszała niezłe dudnienie w uszach, a coraz więcej kółek, w które wplątywał ją towarzysz spowodowało u niej niemiłe zawroty głowy. Jeszcze rzygnie..i co wtedy? Siara na maksa! Służąca skrzywiła się i zrobiła dziwną minę, starając się tańczyć w tym muzyki. Najlepsza to ona nie była...zwłaszcza, że nigdy nie przepadała za tańcem i wszelkimi zabawami. Starała się wtopić w tłum, chwilę tutaj pobędzie, a zaraz uda się w stronę wyjścia. W końcu nic tu po niej, prawda? Dziewczyna nie widziała sensu. Mogła zostać w domu i oglądać jakiś film, albo uczyć się na zajęcia...ale kto normalny uczy się na weekend? Na pewno nie ona. Westchnęła więc, starając się skupić na krokach towarzysza, by w pewnej chwili zerknąć na Growa i jego towarzystwo. Nikogo prócz niego nie rozpoznała, trudno było jednak kogokolwiek rozpoznać, jak większość ludzi miało na sobie przeróżne maski i kolorowe ubrania. Poza tym, nie znała za dużo ludzi. Nie potrafiła zapoznawać się z nowymi, zawsze źle radziła sobie z kontaktami. Ale kogo to obchodzi? Człowiek jak człowiek, Gab miała z tym nie małe problemy. Im dłużej będzie tańczyć z tym kolesiem tym coraz gorzej będzie jej się robiło. Starając się jednak powiedzieć mu coś na ucho, usłyszała tylko chichoty piskliwych dziewczyn i roześmianych chłopaków. W dodatku muzyka nie pomagała jej zwrócić na siebie jego uwagę, ba...był chyba zbyt...wyczuty w taniec...
- Zakręciło mi się na chwilę w głowie, muszę usiąść...- Powiedziała do niego najgłośniej jak potrafiła, lecz ten wydawał się tym faktem nieporuszony. Złapał ją mocniej i zrobił kilka kółek. Głuchy czy co? Gabrielli zaczęły migotać wesołe światełka po oczach, wszędzie było kolorowo...straciła poczucie czasu. Cud, że jeszcze stała na nogach. Stanowczo będzie unikać w przyszłości wszelkich imprez, jeśli chciałaby jako tako je w ogóle przeżyć. Zamrugała kilkukrotnie, budząc się dopiero wtedy, kiedy przywaliła w jakiegoś gościa. Ludzie wokoło zaśmiali się, jednak powrócili do tańca. Dziewczyna zaczęła przepraszać, pomimo tego, że i tak nic nie było słychać. Mężczyzna machnął ręką i powrócił do tańca, do którego Gab żywiła wielką nienawiść. Jej towarzysz również się uśmiechnął, nie pozwalając jej odejść z parkietu. Dziewczyna miała ochotę mdleć, tak aby móc zakończyć ten marny czas tutaj spędzony. Jednak...co jeśli obudzi się w całkiem innym pomieszczeniu? Wtedy będzie miała niezły problem..ech, pożyjemy, zobaczymy. Różowo-włosa odchrząknęła lekko, będzie musiała wymyślić inny plan by się stąd wymknąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.13 1:57  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Potrząsnął głową, słysząc wyraźne i donośne klnięcie ze strony szefowej. Ał, przekrzyczała tą wżawę, całkiem nieźle. A on miał okazję poczuć ucho aż w mózgu od tego klnięcia. Na jej kolejne słowa mruknął coś cicho, ale po chwili odpowiedział wyraźniej.
- Jasne.
Krótko, zręcznie i tematycznie. Wie o co chodzi, wie czego nie robić, i wie jak nie należy i tak dalej. Ogółem rzecz ujmując, postara się nie rozszarpać na kawałki najbliższego przechodnia balowego gdy ten go staranuje, o, w ten sposób najlepiej opisać to zaobowiązanie. Ciągle był wleczony przez nią, sam już się gubił gdzie. Kluczyli między tym tłumem w taki sposób, że nie ma zielonego pojęcia, czy idą przed siebie, w bok czy się wracają. Jeb. Znowu jakiś bark trzasnął go w ramię. Jeb, poczuł jak czyiś łokieć wciska mu się w żołądek. Nie mógł powstrzymać przy tym gardłowego, poirytowanego warknięcia. Wytrzymaj Ez, wytrzymaj... Jeszcze tylko kilka chwil...
... Ziemniak. Tak, to dobry plan! Myśl o ziemniakach! Są zimne i spokojne, nie takie jak te tłum. Są smaczne i nie biją, jeśli się je ugotuje. Ewentualnie co tam innego...
Na jej słowa, gdy w krótkiej chwili przystanęli w spokoju, początkowo lekko się zdziwił, ale nie minęła chwila, by zrozumiał. Oddał swoją butelkę najbliższej osobie, wciskając ją poprostu na siłę, po czym, gdy poczuł uścisk kobiety, odwzajemnił go odpowiednio, uśmiechając się kątem ust.
- Nie jestem specjalistą, ale stóp ci nie podepczę.
Stwierdził z pewnym tonem, wsłuchując się w jej głos. Okej, takt... Takt, takt. Poruszał się w miarę swoich możliwości do taktu razem z nią, choć kierunku dokładnie nie znał. Przemieszczając się dosyć szybko, począł odczuwać jakiś, typowo psi zapach, gdy rozchylał usta, by zaczerpnąć oddech pomiędzy tym tłumem. Koniec końców przystanęli w jednym miejscu, a Sakid został nagle puszczony. Rozchylił delikatnie usta, i znając kierunek skąd dochodzi, choć przytłumiony, to jednak psi zapach, skierował swoje "spojrzenie" tam, jeśli tak to można określić. Cóż... Przekleństwa bycia "nowonarodzonym", przewrażliwione i wyczulone zmysły, niedostosowane jeszcze do ciała. Odetchnął głębiej, milcząc i pozwalając białowłosej na mówienie. Zresztą... Jak to szefowa, zakazała mu, a i on nie miał pomysłu, co powiedzieć. Wplótł dłoń we włosy i zaciągnął je w tył dla uspokojenia.
"Spokojnie. Na pewno wytrzymasz jeszcze kilka...Naście chwil tej atmosfery, a potem będziesz mógł stąd wybiec ku chwale i spokoju. I do Yuno... Wytrzymaj trochę jeszcze."
Nie bardzo mogąc cokolwiek zrobić w kwestii wzroku z tymi bandażami, utkwił pozycję swojej głowy w jakimś martwym punkcie, bez konkretnego celu wzroku. Patrzył się na ścianę za Growlith'em w praktyce, choć on sam nie miał tej świadomości. Ot, szyja w miarę prosto, co by potem nie bolała od zgięcia i... Tyle w sumie. Wsunął kciuki dłoni do kieszeni, opierając pozostałe palce o zewnętrz spodni, w miejscu gdzie ta kieszeń powinna być pod materiałem. Meh... To teraz jakaś rozmowa kwalifikacyjna? A może... Ku nadziei Sakida, facet poprostu uzna że lepiej będzie chwilowo dać kopa im oboje by sobie poszli, a tym się zajmie kiedy indziej. To by było miłe, i to w cholerę.
... Tak, wierzmy w cuda, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.13 19:12  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
„Znów wyrywasz laski i sobie nie radzisz, co?”
I jak tu się nie obrazić? Jonathan prychnął na te słowa, dosłownie jakby go ubodły. Bo właściwie tak było. — Zaraz tam nie radzę — fuknął pod nosem, jak zezłoszczony nastolatek, któremu matka po raz setny prawiła to samo kazanie. Każdy rodzic powinien wiedzieć, że jeśli zasada nie trafiła do dzieciaka po tym, jak popełnił określony błąd dwudziesty raz to — zwyczajnie — już nie trafi. Dzieciak był zbyt tępy lub zbyt lekkoduszny, aby przejmować się konsekwencjami. Najwidoczniej Jonathan nie miał zamiaru brać sobie do serca ewentualnych błędów. Na co strzępić sobie nerwy? Na co... Chwila, co ten karzeł pieprzony przed chwilą wyseplenił? Białowłosy mimowolnie zmarszczył cienkie brwi, zerkając na kuzyna z góry. — Przegrałbym? Przegrał? Chciałbyś, tleniony konusie. — Parsknął nagle krótkie „PHA”. — W takim razie niech będzie. Masz dokładnie... — Rozejrzał się za jakimkolwiek zegarem. Czymkolwiek co łaskawie pokazałoby mu, ile czasu właśnie przeleciało mu przed nosem, jak ciepły piasek pustyni, prześlizgujący się między palcami. Ile, nim Nath straci cierpliwość? Zamiast tego ujrzał szarżującą w jego stronę białowłosą kotkę. „Bomba zegarowa... oho, wybuchnie” - właśnie to pojawiło się w umyśle Jace'a, gdy powrócił spojrzeniem do blondyna. W jego oczach pojawił się błysk zadowolenia. — ... dwie minuty, żeby... — Tutaj centralnie pochylił się do kuzyna. Uniósł dłoń, zasłaniając nią sobie usta i zszedł do konspirującego szeptu, aby dokładnie podyktować zadanie cholernemu kundlowi. Resztę dokończył na głos, prostując się machinalnie; — ...i użyć swojego niezawodnie zajebistego uroku osobistego, aby nie dała ci w zamian w pysk. Obiecuję, że później powiem ci, przed jak wielkim złem mnie uratowałeś. Bo teraz...
„Ja pierdole, dalej uciec się nie dało?”
Właśnie — dokończył już półszeptem.
Jego ramiona drgnęły lekko na dźwięk nowego głosu. Nie mógł powiedzieć, aby ton drażnił jego uszy, ale z drugiej strony słowa nie były specjalnie sympatyczne. Nie był zawiedziony. Nie spodziewał się nic ponadto, co zwykle łączyło go z Lucky. To chwila nim wejdą w szablonową wersję swojej konwersacji.
I ja ciebie witam dziewczyno z misją — powiedział, z lekką nutką ironii, gdy jego sylwetka odwróciła się (wreszcie) przodem do białowłosej księżniczki. Rozłożył lekko ramiona i uśmiechnął się krzywo, gdy usłyszał jej następne słowa.— Daj spokój, wystarczy uścisk!
Sprawa wydawała się jednak na tyle, khm, pilna, by Jace za moment przestał wyrywać się ze swoją nieuzasadnioną przez prawa natury złośliwością, przybrał twarz skupioną i czujną. Harde spojrzenie automatycznie spoczęło na Sakidzie, wwiercając się w jego oblicze jak para śmiertelnych ostrzy.
I? — burknął, przerzucając wzrok na Lucky, jakby nie do końca zrozumiał o co chodzi w tej całej szopce. — Nie mów mi tylko, że to jest ten zapchlony kundel, o którym mi pisałaś? — Jakby na komendę telefon znalazł się w dłoni białowłosego. Ten uniósł rękę, demonstrując ciemny ekran komórki. — Nie mówiłaś, że jest ślepy... i że ucięłaś mu język, nim przyprowadziłaś do mnie. Słyszy chociaż? Rozumie co do niego mówię? Lu, naprawdę mi się spieszy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 12:48  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Słysząc słowa chłoptasia niższego od siebie zmierzyła go tylko wzrokiem i poklepała jak psa po głowie.
-Już już spokojnie chłopczyku.
W jej głosie była tylko obojętność i tyle. Nie zamierzała zwracać na młodego więcej uwagi, patrzyła się na wilczura z ironicznym półuśmiechem słysząc jego słowa.
-Później się pomiziamy kochanie.
Musiała mu odpowiedzieć równie ironicznie, bo chyba by nie wytrzymała. Mimo wszystko chciała to załatwić jak najszybciej i dowiedzieć się, czy podrzucić Sakida na desperację czy z nim skończyć. Jednak widząc reakcję swojego szefa uśmiechnęła się tylko szerzej. Pozwoliła mu skończyć kątem oka patrząc na reakcję już pewnie wściekłego Sakida.
-Tak to on. Nie martw się, słyszy cię, aż za dobrze, ma sokoli wzrok, ale jest za młody i się jeszcze nie oswoił z nim.
Oczywiście chodziło jej o życie wymordowanego, każdego traktowała wiekowo w zależności kiedy się przeobraził.
Mówiła spokojnie jakby opisywała towar na sprzedaż. Cóż tu też dokonywała swoistego utargu. Ona sprzedawała kogoś za co jest odpowiedzialna, istotę, którą zbadała i sprawdziła jej właściwości. Nie będzie też marnować swojego późniejszego czasu na darmo. Nie będzie marnować wielu lat życia na uczenie kogoś niepotrzebnego. Tak, właśnie dokonywała wyceny tego, co znalazła.
Podeszła bliżej do wilka i ściszyła głos. Cóż nie powinna się chwalić w końcu tym co znalazła wśród obcego tłumu.
-Zna plany wszystkich posterunków w nieście i części laboratorium, więc mi się przyda do planów miasta. Tylko go trochę wytresuję, a zrobi się z niego pożytek, były żołnierz.
Odsunęła się spokojnie z neutralnym wyrazem twarzy i z uśmiechem odezwała się do Sakida.
-Chcesz coś dodać?
Delikatnie poklepała mężczyznę z którym przyszła po ramieniu. Cóż utarg trwał, a czas powoli mijał. Wszyscy się śpieszyli, każdy z nich miał coś ważnego do zrobienia, a stali w miejscu. Nie mieli gdzie iść dalej póki tego nie skończą. Jeszcze parę minut i przyszłość jednej osoby się rozstrzygnie. Och, te wspaniałe zwroty akcji i te ważne decyzje. Szkoda tylko, że ją to nudziło...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 14:48  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Zmrużył gadzie ślepia i syknął niczym wąż, odsłaniając kły w geście zdenerwowania. Zupełnie niczym wkurzona kobra czy inne łuskowe zwierzę. Dwa określenia, których wręcz nienawidził całym martwym sercem: "chłopczyk" oraz "kurdupel". Według niego, oba nawiązywały do wzrostu i były wielką zniewagą, również dla jego umiejętności. A pod takimi względami potrafił być bardzo wrażliwy. Niemniej jednak, spojrzał na kuzyna i uśmiechnął się tajemniczo. W tym momencie tylko oni dwaj wiedzieli, co mogło to oznaczać. Tak, przyjął zakład i nie miał zamiaru się obijać. Nieważne, czy dostanie po ryju, czy nie. I tak tego nie poczuje, więc nie miał co się bać. Gorzej, gdyby z automatu dostał karę, a Growlithe nie spieszyłby się, żeby go wybronić. Arth tego właśnie się spodziewał - jeśli przegra, szefu tak mu dowali, że przez następny tydzień nie będzie się z nim chciał o nic zakładać.
Odbił się lekko od ściany i pochylił głowę. Odetchnął głębiej i zerknął kątem oka na Lucky. Wściekła jak byk na corridzie, ale przynajmniej nie zwracała na niego zbytniej uwagi. Właściwie... miała go całkowicie gdzieś. Zajęła się wymienianiem ironii z Wilkiem, a to oznaczało, że Adrich miał większe szanse na wygraną. O ile szefowa nie odwróci się z pazurami i nie zmasakruje słodkiej twarzyczki gadziego. Podniósł jasną łepetynę i przyjrzał się uważnie obiektowi "targów". Rozwidlony język zasmakował powietrza, zapisując w pamięci zapach. Był świeży, wyraźny, młody. Wciąż wyczuwało się nutkę człowieczeństwa. Nie słuchał o czym rozprawiają Jace i Lu, był zbyt pochłonięty oceną nieznajomego. Wyglądał raczej marnie, słabo i krucho. Tak, jakby najmniejszy powiew wiatru miał go porwać i już nigdy nie oddać. Wreszcie jednak stracił nim zainteresowanie. Ot zwykły, przeciętny chłopak, przed którym cała masa treningów, zanim wreszcie zacznie przypominać coś zdolnego do najprostszych zadań.
- Cóż... To będę się zbierał, Wilku... - powiedział, spokojnym wzrokiem mierząc kuzyna. Posłał mu porozumiewawczy uśmieszek i ruszył przed siebie. Przechodząc obok Lucky potknął się dość wyraźnie i prawie że wylądował na glebie. Odzyskując równowagę, niby to przypadkiem klepnął szefową w tyłek. Nie za mocno, ale jednocześnie też nie za słabo. Tak, żeby poczuła. Przeszedł parę chwiejnych kroków i zatrzymał się. Wyglądało to tak, jakby naprawdę potknął się na prostym parkiecie i starał się nie przewrócić. A dalej nie odszedł chcąc po prostu znać reakcję dziewczyny. W końcu gdyby zwiał, zakład mógłby zostać uznany za nieważny, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 16:40  •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
Sala balowa - Page 3 GbylGMuzyka, szał na sali, miliony głosów, które rozlegały się w jej głowie i w tym wszystkim mała blondyneczka, ciągnąca za sobą niewiele wyższego szatyna o wydłużonych kłach. Oboje mieli ten sam cel - dobić się do upragnionych ciasteczek i cukiereczków. Szczerze mówiąc to był naprawdę szczęśliwy zbieg okoliczności, że Verne i Ai mieli ten sam cel w życiu - JEŚĆ. Jeść tyle słodkiego, ile się da! Czekoladki, landrynki, torty, żelki - no wszystko! Dlatego teraz drobna dziewczyna przeciskała się z chłopakiem między ludźmi aż do prawego rogu, gdzieś z tyłu sali. Kilka razy wpadła na ludzi - a to jakiś knypek o ślepiach tak zielonych, że aż dziewczyna musiała skierować wzrok gdzieś na bok, oblewając się przy tym tradycyjnym rumieńcem. Innym razem nadepnęła na jakiegoś białowłosego wielkoluda, który, jak twierdziła, nawet jej nie zauważył z góry, więc zwyczajnie pociagnęła za sobą swojego przydupasa, by po odbiciu się od paru panów z wielkimi brzuchami i pań kelnerek w przepięknych strojach, dotrzeć na upragniony koniec sali. Puściła w końcu Ailena, odgarniając z westchnięciem niesforne włosy, które zaczęły zasłaniać jej pole widzenia. Nic dziwnego, że szła jak porąbana i wpadała na wszystko, co jej wyrastało przed twarzą.
Sala balowa - Page 3 GbylGJesteśmyy~ Głośno tu, nie? – Zagryzła lekko wargę, chwytając w dłoń pomalowanego czymś na kształt czaszki ptysia i odwróciła się w stronę tłumu, który albo pozbijał się w grupki i gawędził w najlepsze, albo podobierał się w pary i tańczył do byle jakiej i mało porywającej muzyki. Inni jeszcze nołlajfili przy stołach z jedzeniem i napojami tak jak ona i chłopak o niezwykłych zębach. W sumie Winnie stwierdziła jednogłośnie (z samą sobą, cóż), że nie będzie wracać do pytania o jego szczękę i żuchwę - będzie chciał zaspokoić jej ciekawość i zamknąć na trochę niewyparzoną gębę to odpowie. Nie to nie, sama się dowie, o. Nawet o tym kleju do protez.
Sala balowa - Page 3 GbylGUgryzła w zamyśleniu słodycz trzymany w dłoni, przy okazji brudząc sobie nos śmietaną, którą desperacko próbowała zlizać wyglądając co najmniej jak przygłup. Może po prostu była przygłupem? Panie i panowie, oto największa porażka wszechczasów pod względem rozwinięcia intelektualnego - BLONDYNKA. Żartuję. Serio - była bardzo mądra, co potwierdzało na pewno jej uparte tykanie własnego nosa i sprawdzanie, czy aby na pewno starła już wszystko. Pomijając fakt, że przy dalszym pochłanianiu ptysia wymazała sobie też policzek i rękę. Zamiast zwracać na to uwagę, spojrzała na Ailena z uśmiechem i zagaiła cichutko:
Sala balowa - Page 3 GbylGOpowiesz mi coś o sobie? Do której szkoły chodzisz? Gdzieś w Mieście, nie? No jasne, że tam, a gdzie indziej. Byłeś kiedyś za murami? Pewnie nieee~ Tam się nie da pójść, bo są duchyy! – Zasypała go słowami , gestykulując jak niespełna rozumu i przekazując mu bajeczki, które swego czasu naopowiadali jej rodzice. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, co właśnie palnęła i że nie powinna była gadać o tym, co jest poza ich utopią. W końcu rodzice bronili, nie? Tylko… teraz tak jakby nie było wyjścia. Z zażenowaniem spuściła głowę i zaczęła powoli pochłaniać kolejne żelusie.
Sala balowa - Page 3 GbylGOm.
Sala balowa - Page 3 GbylGNom.
Sala balowa - Page 3 GbylGNom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa - Page 3 Empty Re: Sala balowa
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach