Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 13.07.17 1:05  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Czuł się żałośnie. Każde słowo Lazarusa było jak zimny nóż wbijający się prosto w jego klatkę piersiową, dziurawiący jego serce i płuca. Szloch, jaki nim targał, boleśnie wprawiał w ruch złamane żebro. Piekło go w tchawicy, gardle, brakowało mu oddechu. Gorące łzy spłukiwały brud Desperacji z jego dłoni, oczy piekły od piasku i zaschniętej krwi.
Ledwo rozumiał, co się dookoła niego dzieję, był roztrzęsiony, a od tego wszystkiego jeszcze zaczęła go głowa boleć. Invidia upadła. Miał wrażenie, że czas zaczął przeciekać mu przez dłonie razem z hektolitrami wylanych łez. Więzienie, co za śmieszne miejsce na załamanie nerwowe.
Nie wiedział, czy to ze zmęczenia, czy skończyły mu się łzy, czy po prostu mu się odechciało, ale przestał wyć i uspokoił się. Cały pokaz trwał może pięć minut, nie więcej. Oleander spojrzał na Lazarusa całkowicie obojętnym wzrokiem spod opuchniętych powiek. Nic nie miało już sensu, więc po co dalej miał siedzieć cicho?
- Służby specjalne M3, nie wiem dokładnie kto tym zarządza - wymamrotał, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. - Podobno jesteśmy zobowiązani sojuszem. Podobno. Przez swoją fałszywość powinni spłonąć w piekle, razem z aniołami.
Nie pomogli im, więc dlaczego on miał ich kryć? Kosztem kapłanki bliskiej mu jak rodzona siostra, kosztem całego Kościoła bliskiego mu jak rodzina? Poza nimi nie miał nikogo. Poza Ao nie miał niczego.
Oparł podbródek na kolanie. Wyglądał na zmęczonego. Westchnął.
- Nie żal ci tak męczyć niewinnych, Łazarzu? Powstałeś z martwych, a mimo to nie masz poszanowania do cudzego życia. Pierwszy Anioł rzeczywiście był łaskawy, ale zgrzeszył, nazywając się synem bożym i uważając za równego samemu Ao. Czyżby anioł naznaczył cię swoimi bluźnierstwami? Dlaczego grzeszysz? Wmówił ci fałszywe prawdy, byś teraz odwracał się od bliźniego w potrzebie, bez zrozumienia jego akcji. Lazarusie, jak ty byś postąpił, gdyby przeciwnicy twojego boga brutalnie plugawili całe jego dziedzictwo i kapłanów, którzy starają się pomóc zagubionym duszom w tym piekielnym podołku czekających na powrót Alfy i Omegi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.17 17:16  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Trwał nieruchomo na swoim miejscu, całkowicie niewzruszony płaczem więźnia. Przecież jeszcze nic mu nie zrobił, a ściany celi były świadkiem histerii jakby co najmniej nie chciał mu czegoś kupić w supermarkecie. Westchnął cicho, rzucając w międzyczasie spojrzenie na swój telefon. Ciekawe czy na nagraniu brzmi to jakby go torturował.
Odpalił kolejnego papierosa od końcówki poprzedniego, a ją samą pstryknięciem palcami posłał gdzieś w róg korytarza, mając nadzieję, że zdenerwuje tym stojącego niedaleko pchlarza. Chciał nawet posłać mu najniewinniejszy uśmiech na jaki było go w tym momencie stać, ale w tej samej chwili dotarło do niego, że Oleander zakończył swój występ, więc powrócił do niego jednym ze swoich uprzejmych spojrzeń. Boris był cierpliwy, zbyt cierpliwy. Jak rzucony granat, który nie wybuchł w tej chwili, w której powinien i tylko czeka aż ktoś postanowi jednak się do niego zbliżyć.
- To nie jest ładna opowieść o sojusznikach. Brakuje mi w niej bohaterów, nagłych zwrotów akcji, jakiejś puenty. Może morału? Ciekawostek? - skomentował nieco rozczarowany jego odpowiedzią.
Wzruszył dodatkowo ramionami jakby chcąc dać znać kapłanowi, że skoro on się nie wywiązuje ze swojej części umowy to on tym bardziej nie ma zamiaru zainteresować się truchłem Invidii. Nie musiał robić mu krzywdy by sprawić mu ból. Doskonale wiedział, że bezsilność boli bardziej niż połamane kości. W końcu sam był kiedyś po drugiej stronie krat.
- Nie jesteście niewinni... - przerwał mu, ale szybko zamknął mordę gdy ten nazwał go Łazarzem.
Religijne pierdolenie, tylko tego mu tu jeszcze brakowało. Przetarł dłonią ślepia, zapewne pytając tego swojego boga za co go na to skazuje, ale nie uzyskawszy odpowiedzi prychnął udając rozbawienie. Udając bo gdzieś w środku wściekłość, którą starał się ukrywać przyjęła już formę płynnej lawy. W jednej chwili siedział po turecku na posadzce więzienia starając się odliczaniem od dziesięciu w tył jakoś się uspokoić, a w drugiej już warował jak rozjuszone psisko przy celi kapłana, trzymając go za szmaty i przyciągając do krat jak najbliżej tylko mógł.
- Posłuchaj mnie, sakralny kurwiu - warknął zniżając głos do wściekłego warkotu, którego nie powstydziłby się niejeden wymordowany - Powinienem już dawno machnąć na was ręką i wrócić do swoich zajęć, a nie siedzieć tu i odpierdalać jakiś szajs byle uratować wam dupska. Więc mi nie pierdol o nie szanowaniu czyjegoś życia, jebany płaczku. Masz minutę żeby opowiedzieć mi o waszym sojuszu z miastem i jego warunkach, o tym co wasz kościółek ma zamiar jeszcze odpierdolić i podać mi totalnie wszystkie informacje o waszym przywódcy. W przeciwnym razie... W przeciwnym razie stąd wyjdę.
Bardzo miło zawoalowana groźba, której jednak znaczenia bardzo łatwo można było się domyślić. Zaraz zniknie stąd jedyna osoba, która mogłaby pomóc Invidii i ewentualnie powstrzymać resztę łowców przed niewinnym pourywaniem kapłanowi rączek, nóżek czy popodrzynaniem mu tętniczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.17 21:14  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Zamiast odpowiedzi otrzymał ekspresową wycieczkę do krat z warczeniem gratis. Kto by się spodziewał.
Wisiał jak szmaciana lalka, kompletnie zależny od siły napastnika. Nie szarpał się, nie miotał. Nawet twarz miał denerwująco obojętną, a może prędzej zmęczoną. Chcąc nie chcąc wysłuchał jego warczenia, wywracając oczy i czekając, aż skończy się produkować. Naprawdę wyglądał, jakby przestało mu zależeć na wszystkim.
- Puść mnie - wymamrotał beznamiętnie ze spokojem patrząc we wrzące źrenice łowcy. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Westchnął znowu, bardziej ostentacyjnie niż poprzednim razem. Ciekawe jaka kara go będzie czekała za śpiewanie przed wrogami. Zawiesił własną dłoń na jego i poprawił się, uciekając szyją i starając się jakoś uchronić od podduszenia.
- No ale trudno, niech ci będzie. Układ z Miastem opiera się na tym, że możemy bezpiecznie do niego wchodzić i wychodzić. To znaczy wiesz, ludzie. Ponadto dostajemy zaopatrzenie i teoretycznie jakąś pomoc przy starciach siłowych.
Zerknął w stronę leżącego na ziemi telefonu. Z tego położenia nie musiał się wychylać, żeby go zauważyć. Pewnie wszystko nagrywał. Tak, to by wyjaśniało, dlaczego miał siedzieć cicho przy tym jednym wyzwaniu.
Na jego usta wkroczył słodki, wręcz niewinny uśmiech. Ściszył ton.
- Wiesz, czuję się trochę nieswojo. To chyba przez ten telefon, nie wiem czy jestem w stanie zeznawać dalej - zrobił krótką pauzę. - Ale można to rozwiązać w bardzo prosty sposób. Musisz tylko słuchać mnie bardzo uważnie, bo nie będę się powtarzał.
Wtedy zniżył głos do szeptu, przysuwając się bliżej do jego ucha.
- Odpowiedź zamieszczona tutaj jest zbyt cicha, aby telefon ją zarejestrował. Informacje, jakie były tu zawarte, użytkownik otrzymał na pw.
Odsunął się i z podejrzaną czułość opuścił uprzednio położoną dłoń. Miał szczerą nadzieję, że mężczyzna go odstawi na ziemię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.17 23:15  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Powinien go udusić. Zdecydowanie powinien. Dzieciak zaczynał działać mu na nerwy, a nie było chyba lepszego znanego światu sposobu na uspokojenie się niż patrzenie jak pod naciskiem dłoni zapada się komuś tchawica.
- To ja tu jestem od dyktowania warunków, a nie ty - przypomniał mu, mierząc niezbyt przychylnym wzrokiem dłoń, którą ośmielił się go dotknąć - Sam mnie macasz po łapach, pedale, a się czepiasz o swoje szmaty.
Tym razem jednak łowca wydawał się być w pełni usatysfakcjonowany odpowiedzią. Widać wystarczyło trochę cierpliwości i naprowadzeń by nawet taki autystyczny wymordowany zrozumiał czego się od niego oczekuje. Lazarus miał tylko nadzieję, że dostanie podwyżkę za pracę w tak szkodliwych warunkach. Chociaż najgorsze miało dopiero nadejść.
Po kolejnych udziwnieniach ze strony chłopaka Boris mimowolnie zgodził się na zabawę w głuchy telefon, choć już bardziej spodziewał się, że ten zwyczajnie użre go w ucho niż powie mu coś takiego. Łowca zmarszczył brwi jakby trybiki w jego łebku musiały na spokojnie przetworzyć usłyszane słowa i w końcu bezceremonialnie szarpnął chłopakiem, widocznie nie mając zamiaru posadzić go na ziemi.
- Gdyby tak było to już dawno byłbyś wolny - warknął chyba bardziej dla stworzenia pozorów bo tym razem o wiele więcej w jego głosie było rozbawienia niż faktycznej wściekłości - Więc może czas przestać żyć w świecie fantazji i zastanowić się czy nie chcesz mi powiedzieć czegoś bardziej... przydatnego, bo już za chwilę...
W tym momencie pięść zaciśnięta na ubraniach więźnia rozluźniła się, posyłając go na ziemię. Boris nie wydawał się być nawet zainteresowany tym czy Oleander utrzyma się na nogach ani czy nie zrobi sobie większej krzywdy. Zatarł wolne dłonie jak mucha na skraju śmietnika i wyszczerzył kły w radosnym uśmiechu, choć tym razem w kierunku swoich towarzyszy. Najwyraźniej znowu wpadł mu do łba jakiś pokurwiony plan.
- ... ogłosimy wyniki dzisiejszego Przesłuchania i nasze skromne jury zdecyduje czy nasz ulubiony ojciec Oleander dostanie się do dzisiejszego finału i wygra wolność swoją i swojej na wpół-martwej, choć nadal niesamowicie czarującej, towarzyszki.
Musiał zmusić swoją bandę do dalszej zabawy bo zwyczajnie wolał sobie ubezpieczyć zadek decyzją grupową, a nie później oberwać za własne fanaberie. Jednak w pewnym momencie jakby przypomniał sobie o pytaniu swojego więźnia i kucnął w bezpiecznej odległości przed jego celą, przechylając łeb nieco w bok, jakby oczekując na jego chęć wzięcia udziału w Wielkim Finale Przesłuchania.
- Mój bóg nie ma absolutnie żadnych przeciwników. Wszyscy, którzy choć raz skorzystali z dobrodziejstw jego niewidzialnej boskiej mocy nie ośmielili się zbuntować przeciwko Wi-Fi - wymruczał, sięgając po swój telefon i po kliknięciu na jego ekran kilka razy, schował go do kieszeni swojej bluzy, nadal wpatrując się w swoją zdecydowanie ulubioną ofiarkę - A co do grzeszenia... Skoro w twoich oczach byłem bardzo niegrzeczny to może będziesz musiał mnie skarcić, ojcze Oleandrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.17 1:44  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Wpierw nim szarpnął, a potem rzucił o ziemię jak niechcianą zabawką. Ech, ci brutalni mężczyźni. Dzieciak wylądował na posadzce tłukąc sobie to i owo, przez przypadek podparł się złamaną ręką. Syknął z bólu, chociaż chciało mu się krzyczeć. Momentalnie przyciągnął kończynę do siebie i złapał się za łokieć, jakby to miało jakkolwiek załagodzić piekielny ból. Zrobił się nawet na moment blady na buzi, a potem zalała go fala gorąca. Trzeba to poskładać jak najszybciej.
- O czym ty bredzisz? - rzucił do niego, biegając spojrzeniem od jednego strażnika do drugiego. To samo pytające spojrzenie posłał Lazarusowi, gdy z powrotem poświęcił mu swoją atencję.
Znowu pieprzył od rzeczy, wpierw o jakimś Wielkim Finale, potem o swoim bożku. Jeśli jeszcze chwilę będzie musiał siedzieć z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu to schizofrenia nie będzie jedynym, na co będzie cierpiał. Zarówno Oleander jak i Lazarus. Czy popierdolenie jest zaraźliwe?
Parsknął, słysząc jego propozycję. Czym stało się to przesłuchanie? Usiadł wygodnie, z powrotem zbliżając się do krat. Pewnie jego ubrania przesiąkły smrodem więzienia i jego własnego potu, co powodowało ciekawą mieszankę zapachową bogatych damskich perfum rozpylonych na bezdomnym. Cudnie. Odgarnął włosy do tyłu, a niesforne kosmyki, które uciekły mu spod palców, zarzucił za ucho.
- Nie wiem czy jestem uprawniony do jakiegokolwiek 'karcenia'. Mogę cię co najwyżej wyspowiadać, ale wiesz, takie rzeczy powinno robić się na osobności - widać było, że powstrzymuje się od sugestywnego uśmieszku. - Często chodzisz do spowiedzi?
Nagle przypomniał sobie o nieprzytomnej w celi obok. Mina mu zrzedła.
- Obiecałeś coś. Odpowiedziałem na twoje pytania, dlatego łaskawie zajmij się Invidią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.07.17 21:01  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
W momencie gdy Oleander wymówił imię swojej towarzyszki Lazarusowi również mina zrzedła. Rzucił niepewne spojrzenie w kierunku jej celi, choć z miejsca w którym się aktualnie znajdował nie widział poszkodowanej. Trochę przypał, chyba naprawdę o kimś tu zapomnieli.
- No jak obiecałem to obiecałem - westchnął zrezygnowany.
Podniósł się gwałtownie na równe nogi, ignorując upierdliwe strzyknięcie w kolanie i skinął głową na strażnika Dogsów by ten otworzył jedną z cel. Z chwilą gdy kraty zaskrzypiały oboje zniknęli wymordowanemu z oczu ładując się do celi dziewczyny. Łowca mimo, że totalnie nie znał się na pierwszej pomocy zdążył się w całym swoim życiu naoglądać medycznych seriali na tyle by wiedzieć jak sprawdzić czy ktoś żyje. I to, o dziwo, nie tylko za pomocą bliskiego spotkania swoich buciorów z brzuchem ofiary. Przyłożył dwa palce do szyi dziewczyny, ale nie wyczuł już żadnego pulsu. Przez myśl od razu przemknęły mu jego poprzednie słowa zapewniające Invidię, że w razie czego mógłby ją pochować. Zaraz ich pożałował.
- Słuchaj młody, mam plan. Taki całkiem fajny! - powiedział z udawanym entuzjazmem w głosie, wychodząc z celi i stając przed kratami oddzielającymi go od flaminga - Pomogę twojej przyjaciółce stąd wyjść, posadzę ją na piasku, wrócę po ciebie i razem do niej pójdziemy, okay? Wtedy jej pomożesz i zabierzesz ją do domku, zgoda?
Nie poczekał jednak na odpowiedź dzieciaka, uznając najwyraźniej, że wszystko zostało już postanowione, a on nie ma nic do gadania w sprawie lazarusowego planu działania. Podejrzanie szybko przerzucił sobie zwłoki Invidii przez ramię i w eskorcie psiego strażnika czmychnął z więzienia prawie zawadzając głową dziewczyny o kraty.

Oboje wrócili po dłuższej chwili, choć tylko łowca był nieco upieprzony dziwnej barwy krwią wymordowanej. Pchlarz dołączył do łowców, najwyraźniej coś im przekazując bo zaczęli zbierać się do wyjścia, a Boris ponownie znalazł się przed kratami celi ojca Oleandra.
- Zasady są proste, jak spróbujesz mi się psocić to zaczniesz tracić czas, a twoja elficzka zdąży wtedy umrzeć. Czaisz, sakralny świrze? Czaisz. To tyłem do krat, łapki za siebie.
Szantaż życiem innej osoby widocznie bardzo dobrze działał na Oleandra bo Lazarus dość szybko uwinął się z związaniem mu rąk za plecami, ignorując jego ewentualne kontuzje i starając się samego więźnia jak najmniej dotykać. Po chwili strażnik otworzył celę i kapłana można było wyprowadzić, nie zapominając oczywiście - wyłącznie dzięki pchlarzowi - o zasłonięciu Oleandrowi oczu przez narzucenie mu na łeb kurtki.
- No super, dzięki kurwa, teraz będzie nim jebała - warknął Lazarus dla którego najwyraźniej własne rzeczy były ważniejsze niż jakieś tam pieprzone tajemne kryjówki psów.

Wyjście na powierzchnię nie zajęło im zbyt wiele czasu, choć łowca chyba złośliwie próbował opóźniać cały proceder w ogóle nie pomagając Oleandrowi, mimo stanu w jakim wymordowany się znajdował. Jedyną pomocą na którą ten mógł z rebelianckiej strony liczyć było zdjęcie mu kurtki z głowy gdy już przeszli kawałek po pustyni, a Boris niemal zmusił chłopaka by ten uklęknął przed leżącą na piasku Invidią. Wyglądało na to, że wcześniej ktoś ją po prostu tu rzucił jak zwykłą kukłę. Sam łowca kucnął obok, nie rozwiązując rąk Oleandrowi, ale wlepiając swoje spojrzenie w dziewczynę.
- Co powie twój kościół na wieść, że przez ciebie zginął ktoś tak ważny? - zaczął starając się by jego głos brzmiał dość neutralnie - Myślisz, że będą bardziej źli o to czy o sprzedanie swoich?
Nie czekając jednak na jego odpowiedź sięgnął do więzów krępujących jego ręce i pociągając za jeden sznurek poluźnił je na tyle by chłopak przy odrobinie wysiłku mógł sobie z nimi poradzić, a sam wstał i idąc tyłem by zachować wszelkie środki bezpieczeństwa skierował się w stronę reszty łowców.
- Uciekaj zanim ktoś cię powiąże z jej śmiercią, sarghale odpowiednio się nią zajmą - powiedział i jakby na przekór całej tej pokurwionej sytuacji pomachał mu na pożegnanie i w końcu odwracając się wsiadł do łowczego pustynnego batmobilu i cała zgraja odjechała w siną dal.

[ Lazarus, Kelpie, Łowczy NPC, Psi NPC z tematu ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.07.17 22:53  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Obrócił głowę, wstrzymując oddech z napięcia. Naprawdę poszedł ją sprawdzić. Naprawdę. Przylgnął do krat najbliżej jak tylko mógł, żeby chociaż ich odrobinę podejrzeć, ale nic z tego. Cały w nerwach odsunął się więc i wbił wzrok podłogę, skubiąc skórę i paznokcie. Później złączył palce i trzęsącymi się dłońmi zaczął się modlić. Z transu wyrwał go dopiero głos Lazarusa.
Nawet nie wiedział co powiedzieć. Jak to - wyniosą ją? Rozumiał, że sama wstać nie mogła, ale… czy na pewno tak traktuje się nieprzytomną? Podążył za nim wzrokiem, blady jak ściana, dopóki nie zniknęli mu z oczu.

Chwila zdawała się ciągnąć wieczność. Dlaczego nie wracają? Może byli tak głęboko w więzieniu? Może obudziła się po drodze i zaczęła stawiać opór? Jedyną jego ucieczką od tego piekła była modlitwa. Oby Ao usłyszał jego błagania.
Gdy tylko wrócił, wymordowany poderwał się z ziemi. Krew na ubraniach wywołała w nim kolejny impuls niepokoju, jakby pojedynczy sygnał syreny. Był oniemiały ze strachu, chociaż miał tyle pytań. Zastraszony posłusznie pozwolił mu się związać. Nie obyło się bez syknięć i lekkich szarpnięć, żeby chociaż trochę ułożyć inaczej kończynę i ulżyć w bólu. Prychnął cicho na głupi komentarz łowcy, po czym jak wzorowy więzień pozwolił się wyprowadzić.

Był zbyt zaaferowany własnymi paranojami i lękami, żeby zwrócić uwagę na jakiekolwiek przejawy brutalności. Wyraźnie poczuł nagrzane powietrze i piasek bijący go po kostkach, gdy znaleźli się na powierzchni. Chociaż tą szmatę z pyska to można byłoby już zdjąć, naprawdę.
A gdy to już się stało, to co zobaczył przerosło wszystkie jego oczekiwania.
Wylądował na piasku, chociaż pewnie sam by zaraz to zrobił. Nogi miał jak z waty, sprowadzenie go do parteru nie wymagało dużo siły. Chyba cała krew odpłynęła mu z twarzy i kończyn. Zacisnął blade dłonie, już chciał jej dotknąć i zrobić cokolwiek, ale cały czas były związane.
Zginął?
Potrząsnął głową w niemym zaprzeczeniu. Zacisnął zęby, czując narastającą gulę w gardle. To oni ją zabili. To oni nie reagowali, kiedy jeszcze był czas. Wziął bolesny oddech. Bolał go zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
- Przestań.
Miał ochotę krzyczeć i wyzywać go od najgorszych. Słowa ukłuły go w już i tak palące płuca, skulił się bardziej i odwrócił twarz. Czuł wstyd. Nie mógł patrzeć ani na truchło Invidii, ani na któregokolwiek ze strażników, a tym bardziej na Lazarusa.
Poczuł szarpnięcie, przy nadgarstkach. Od razu pomyślał, że go rozwiązali, jednak nie ma tak łatwo. Szarpnął zdrową ręką. Podniósł jeszcze głowę i spojrzał na idącego tyłem łowcę. Jeszcze mu skurwiel pomachał na do widzenia.
- Obyś sczęznął w piekle - wysyczał, gdy samochód zaczął się oddalać.

Szybko. Poluzował więzy najszybciej jak mógł, od nerwów i skrępowania zaczął powoli dostawać ataku paniki. Zajęło mu to więcej czasu niż powinno, bo w międzyczasie musiał uspokoić się na tyle, by rozwiązać te cholerne supły. Gdy tylko mu się udało padł jak dziki do Invidii. Dotknął jej twarzy, nadgarstków. Krew ledwo, o ile jeszcze, spływała po skórze. Ręce mu się tak trzęsły, że nie potrafił sam sprawdzić jej pulsu. Gorące łzy skapnęły na jej policzek, gdy Oleander to zauważył szybko przetarł twarz i pociągnął nosem. Nie da rady jej nigdzie zaciągnąć. Kompletnie nie wiedział, co zrobić.
Zamknął oczy. Zimną dłonią dotknął jej czoła i zmówił pierwszą lepszą modlitwę pożegnalną, jakiej nagły strach nie wymazał mu z pamięci. Następnie ucałował miejsce, w którym trzymał wcześniej palce i na trzęsących się nogach opuścił miejsce, nie oglądając się za siebie.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.08.17 23:40  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Nie czuła nic. Nie czuła już zimna, nie czuła mdłości. Zniknęły zawroty głowy, mrowienie stóp oraz dłoni. Ulotnił się ból promieniujący z nadgarstka. Choć otaczała ją nieprzenikniona ciemność, była ona błoga, przyjemna. Nie miała temperatury, ale wydawała się ciepła. Nie czuć było dotyku, jednakże zdawało się, że jest miękka i puszysta jak nowy koc.
Tak przyjemnie, że nie poczuła walnięcia łbem o kraty.
Że nie poczuła dotyku Oleandra i nie usłyszała jego modlitwy.
Nie poczuła pocałunku na czole.
Ciężko było cokolwiek poczuć, gdy od dobrych kilkunastu minut przebywasz w objęciach nieprzytomności, a twoje serce zwalnia z każdą chwilą. Funkcje życiowe ograniczyły się do minimum, toteż nic dziwnego, że jej puls był niewyczuwalny przy szybkim, pobieżnym sprawdzeniu. Dopiero porządne osłuchanie i oględziny na spokojnie mogłyby ujawnić, że iskierka życia jeszcze tli się w jej wyniszczonym ciele. Trzymała się kurczowo tego świata, nie chcąc w spokoju odejść w nicość, paść drugi raz.
Chciano ją zostawić jako pokarm dla dzikich bestii, ale nikt w więzieniu nie miał pojęcia, że nie była sama. Nikt poza germańskim oprawcą, który ją tu ściągnął ku jej zgubie. Ale nie wydał towarzysza Invidii, nie zdradził komu groził odstrzeleniem głowy.
Nie chodziło o Ao. Ani o żadnego z innych bogów, w których wierzyła czy też nie wierzyła białowłosa.
Valla początkowo rzeczywiście uciekła w kierunku lasu, zostawiając swoją panią. Szybko jednak zawróciła, a następnie śledziła wielkiego farosa niosącego generałową oraz spowiednika. Doskonale pamiętała o tym, jak jej życie zostało uratowane przez długouchą istotę, która teraz sama potrzebowała pomocy. Ptak nie był na tyle wyszkolony by sprowadzić pomoc, ale ukrył się i obserwował, by w dobrym momencie bohatersko ruszyć na ratunek.
I tak miało stać się teraz.
Feniks podleciał do pozostawionej właścicielki, trącił głową jej głowę, skubnął delikatnie palec. Wreszcie krzyknął żałośnie, próbując ją obudzić. Wszelkie trudy były daremne. Wymordowana leżała jak rasowy zwłok, nieczuła na prośby swojej podopiecznej. Nie pomogło nawet wyrwanie pióra rosnącego wśród włosów. W końcu Valla złapała delikatnie w szpony bezwładne ciało i odleciała, starając się jak najszybciej dotrzeć w bezpieczne miejsce.
Przed wejściem zostały tylko niebieskie ślady krwi wsiąkniętej w piasek i charakterystyczne białe pióro.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.17 19:10  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Ledwo wróciła do DOGS, pełna ran i opowieści, a i tak była zmuszona, czuła wręcz, że powinna nadrobić ten czas obowiązkami, podczas gdy jej nie było. Dlatego nic dziwnego, że kiedy ledwo wróciła do kryjówki, niecałą godzina poszwendała się w swoim pokoju, może ciut więcej i znowu jej nie było. Ważne, że zdążyła coś zjeść oraz czegoś się napić. Na całą resztę nie było czasu, bo jak dobrze wiemy, czuła się w obowiązku pomóc przy odbijaniu ich kochanego psa Gavrana. Ale zanim do tego dojdzie, to miała aż półtora doby na to, aby odwiedzić jeszcze cele, w których nie było jej szmat czasu. Była jednak niezadowolona faktem, że podczas jej nieobecności, nikt nie był na tyle skłonny, aby sprawy wziąć w swoje ręce. Z opowieści Loser już wiedziała, że kiedy tylko dojdą do tego miejsca, będzie tu kompletny syf.
I nie myliła się.
Po drodze wypytywała Loser, czy w ogóle ktoś tutaj bywał, kiedy Hemofilii nie było, chociażby ona sama. Interpretacja była jasna - nikt nie miał czasu na to, aby zajrzeć tutaj chociaż na moment, co z tego, że w obowiązku Loser było trzymanie tych wszystkich więźniów przy pysku. Wiedziała, że jak tylko dojdzie do Podziemnego Więzienia, nie będą czekały ją wesołe wieści.
Minęło trochę czasu aż dotarły na miejsce. Z kryjówki wzięła prowiant na drogę oraz wodę, bo wiedziała, że przy takim stanie musiała się chociaż trochę nawadniać i nabierać jakieś energii. Niemniej kiedy w końcu obie dotarły na miejsce, wartownicy zdziwili się na obecność Hemofilii tutaj, a później przerazili. Nie wiedziała jeszcze, dlaczego, ale wkrótce chciała to ustalić.
- Więc? Jak często tutaj bywałaś? - spytała na początek, wchodząc w głąb cel, zauważając parę zdechłych wymordowanych, wartowników, którzy srali w gacie oraz puste cele. I to ją niepokoiło - Przez tyle czasu nie złapaliście dosłownie nikogo? Co ty robiłaś w takich układach, ze te cele są puste? - rzuciła w stronę Loser, zanim zdążyła podejść do któregoś z Psów, aby dowiedzieć się, co przez ten roku tutaj w ogóle się działo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 18:47  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Spoiler:

Smród rozkładających się ciał uderzał już po zejściu do tego — pożal się panie — psiego padołu, wobec, którego gubił się mdły zapach grzybów, mokrej gleby czy rozwijającej się w najlepsze pleśni. Nic nie cuchnęło jak obrzydliwa mieszanina kundli i odrażająco słodkawy zapach rozkładu wpijający się w zmysł w węchu. Do tej pory jasne, wręcz białe włosy Alcide Lockleara przybrały kolor rudy, drogą mnemonistycznej kopii, zaś kolor szkarłatnych tęczówek wciąż pozostał niezmieniony. Siwa koszulka z wyblakłym od słońca nadrukiem znajdowała się na chudych ramionach wymordowanego oraz podniszczone, luźniejsze spodnie — na to narzucone zostało zniszczone haori, którego data ważności w niedawnym czasie dobiegła końca. W ręku trzymał kanister benzyny, zwiastujący wyjątkowo przednią zabawę.
Alcide wraz z Isabel mieli ściśle określony cel, ponadprzeciętnie zdradziecki i przebiegły. Dotychczas powiązana dwójka poprzez interesy z CATS zaczynała odczuwać z tegoż tytułu dyskomfort… A jak wiadomo ograniczenie nie służyło nikomu z nich, natomiast upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu, zdawało się jednak aż nadto pociągające. Na nietkniętej żadną emocją twarzy Ala wymalował się cwany uśmieszek, a w czerwonych tęczówkach dałoby się dostrzec niekrytą już niepotrzebnie pogardę.
Załatwmy to sprawnie, Is. Nie marnujmy czasu na bzdury — mruknął konspiracyjnym szeptem do swojej urodziwej, acz pyskatej jak cholera towarzyszki. Nie bez powodu zyskała sympatię młodego Lockleara.


 Modyfikacja wyglądu: 1/2 posty użycia
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 21:55  •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
Z całej tej szurniętej gromadki, młodemu Alkowi ufała chyba odrobinę bardziej niż standardowe nie w tym życiu, skoro bez oporów oddała mu prowadzenie w tej wędrówce. Było to nieuniknione ze względów praktycznych, jako że sama nie znała drogi; gdyby jednak przyszło jej mieć jakiegokolwiek innego przewodnika, wolałaby chyba trzymać mu nożyczki przy szyi - noża akurat nie miała pod ręką - tak dla pewności, że nie przyjdzie mu do głowy "przypadkiem" pomylić ścieżek. Teraz jednak anielica wydawała się nie stresować faktem, że podąża w ciemno za swoim przewodnikiem. Wręcz przeciwnie, była w wyraźnie dobrym humorze. Głowę miała dumnie uniesioną, bystre oczy obserwowały otoczenie, usta wyginały się w przebiegłym uśmieszku. Może to tylko jej własne odczucia, ale wyraźnie wyłapywała w powietrzu zapach przygody.
- Ta. Chociaż żaden z ciebie ninja z taką srokopisiatą fryzurą - skomentowała, również ściszając głos do szeptu. Znajdowali się już na wrogim terytorium, a ich plany były na tyle wielowymiarowe, że mogły wywołać niezadowolenie nie tylko z jednej strony. Musieli mieć się na baczności, a już najlepiej szybko wykonać swoje zadanie i przeprowadzić odwrót na z góry upatrzone pozycje. Plan nie był skomplikowany, istniała więc szansa, że uda im się uporać ze sprawą szybko, bez zbędnych przystanków po drodze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Brudne cele. - Page 4 Empty Re: Brudne cele.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach