Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 03.05.15 22:52  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Cele 4, 5 i 6
Dla oszczędności miejsca, połączono kilka cel ze sobą, rozdzielając pary i trójki skazanych, jedynie za pomocą krat o grubych prętach. Wciąż są one strasznie ciasne i niewygodne, lecz przynajmniej można z kimś porozmawiać.
Cele wyglądają niemalże identycznie. Kratowane drzwi, dwie lub trzy prycze, wiadro na pilne potrzeby i krata, oddzielająca tę celę, od sąsiedniej.
Pokruszone cegły, zaatakowane przez pleśń, są idealnym nośnikiem różnego rodzaju chorób. Łatwo jest tu złapać grzybicę, jeszcze łatwiej zapalenie płuc. Wilgotne powietrze, wiecznie cieknący sufit i mała zawartość tlenu w powietrzu, to idealny obraz tego więzienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 14:36  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Mistrz Gry.

Głośny, ciężki krok wojskowych butów rozległ się po korytarzu, niosąc się echem jeszcze na wiele metrów. Trójka bydląt nieumyślnie powiadomiła wszystkich dookoła, że oto przybyli. Wcale nie sami. Shiroto trzymał Cednę za przedramię - jego palce przypominały teraz imadło, tak mocno zaciskały się na jej skórze; Hekate zaś prowadził Spadesa, co jakiś czas wymownie spoglądając na jego ranną nogę.
Wkrótce dotarli do wyznaczonych im przez Mikasę cel - 4 i 5. Wtrącili tam więźniów, zatrzaskując za nimi żelazne, choć muśnięte przez czas kraty, a później odeszli bez słowa.

Nikt się nie odzywał. Tylko gdzieś w tle słychać było jakąś dziecięcą rymowankę, śpiewaną przez obłąkańczą duszę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 3:05  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Hayato nie wiedział co myśleć o tym wszystkim. Był zagubiony. Wszak w pewnym sensie anioły uratowały go przed Cedną, lecz z drugiej stał się ich więźniem. Do tego ofiarowali mu pomoc - opatrzyli jego ranę za co był wdzięczny Hekate, który pomimo zatrważającego wyglądu był najwyraźniej dość uczynną istotą. Taki kamyk z sercem, czy coś. Spades nawet przez dobrą chwilę zastanawiał się czy nie skorzystać z jego oferty tragażowania, lecz mimo wszystko wizja bycia niesionym przez wielkiego faceta na barana bądź "na księżniczkę" wydawała się dość tragiczna i uwłaszczająca godności o którą Spades jako rudy musiał dbać w sposób szczególny. Wystarczyło bowiem już na dziś, że kobieta go skopała. Nie chciał prezentować się jeszcze gorzej przy swoim prywatnym kacie, który ciągle mu towarzyszył w tej anielskiej eskapadzie. Wilk zawziął się więc i całą drogę przeszedł o własnych siłach. Gdzieś w połowie przestał odczuć ból. Nie wiedział jednak czy to przez to, że się przyzwyczaił, czy też noga mu zdrętwiała do tego stopnia, że stała się uroczą protezą? Nie zastanawiał się. Bardziej przejmował się teraz swoimi szczeniętami. Co prawda anioły powiedziały, że się zajmą nimi, lecz Spad nie był pewien czy może im zaufać do tego stopnia by nie czuć obawy. Co prawda była to tylko trójka jazgotliwych futrzaków, lecz była to trójka jego jazgotliwych futrzaków. Hayato obiecał im, że się nimi zajmie, a teraz zniknął. Czuł się z tym źle. Miał nadzieję, że wszystko się wyjaśni i dobrze skończy.
Szedł posłusznie korytarzem będąc prowadzonym przez Hekate. Co jakiś czas kulał bądź skracał krok, lecz dawał sobie radę niezgorzej. Naturalnie Spadesowi nie umknął motyw zerkania na jego ranę przez kamiennego anioła. Chyba się martwił, a tak przynajmniej sądził wymordowany.
- Nie przejmuj się. - Zagaił przenosząc wzrok i nastawiając uszy w stronę anioła - Jest dobrze, a to tylko dzięki tobie. Sam bym nie wiedział, jak się zabrać za jakikolwiek opatrunek i mogłoby się to skończyć nieciekawie. - Zdobył się na lekki uśmiech chcąc pocieszyć wielkoluda, który po chwili zatrzasnął przed nim kraty. Nie miał mu niczego za złe. Jakby nie było wykonywał tylko rozkazy. Dlatego też Spad stał przy kratach i z wymalowanym na twarzy zrozumieniem odprowadził anioła dopóki ten nie zniknął mu z pola widzenia. Gdy w końcu został sam zsunął się po kratach powoli na ziemię, by następnie oprzeć się z ulgą o jedną ze ścian plecami i wyciągnąć nogi przed siebie. Był zmęczony. Przez całą drogę zgrywał twardego, a ta końcówka wycisnęła z niego niemal wszystkie siły. Teraz, gdy został niemal sam pozwolił zdjąć tą maskę wytrwałości. Jakby nie było był do niedawna tylko aktorem, a ostatnie lata spędził na bieganiu z miejsca do miejsca i żarciu istot nie przekraczających gabarytami zająca, a teraz przelazł spory kawał drogo, będąc wcześniej pobitym i postrzelonym. Musiał złapać oddech.
- Ja to mam specyficzne szczęście. - szepnął sam do siebie w rozbawieniu, po czym nieco od niechcenia przeniósł wzrok na więzienne kraty.
- Cedna, powiedz mi, czym Ci właściwie zawiniłem, że...no wiesz. - rzucił w przestrzeń na tyle głośno by jego "sąsiadka" usłyszała. W tym samym czasie przesunął dłonią po prętach po raz kolejny, badając jakby ich powierzchnię i próbując ocenić czy byłby w stanie je jakkolwiek sforsować w razie potrzeby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.15 12:36  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Złość piękności szkodzi. Zapewne to powiedzonko z pewnością by ruszyło Cedną kiedyś tam, gdzieś w bardzo odległej przeszłości, jakieś 60 lat temu, gdy była małą dziewczynką spacerującą po parkach M3. Obecnie Cedna miała głęboko w poważaniu ukrywanie pod maską obojętności wkurwionego oblicza. To wszystko całkowicie nie tak miało wyglądać. Ona miała sobie spokojnie i kulturalnie przyjść, spuścić wpierdol mutantowi, przekazać informację od zleceniodawcy i wrócić po forsę, a potem na własne smocze rewiry, gdzie by wypiła sobie ze trzy piwka z kompanami. Ale nieee, no oczywiście, że nie. Mówisz Desperacji, że idziesz tu i tu i masz w planach to i to, a ona ci odpowie "chuj ci w dupę" i spuści ci się na twarz zgrają skrzydlatych fanatyków.
Co za popieprzony dzień ją czeka...
Po chwili namysłu schowała bardzo niechętnie swoją broń do pokrowca i poddała się aniołkom, którzy zaprowadzili ichnią dwójkę do ich własnego więzienia. Po drodze oczywiście Cedna nie byłaby sobą w tej sytuacji, gdyby nie rzucała od czasu do czasu jakimś soczystym przekleństwem narzekając na aniołów.
Obserwowała ich bacznie nawistnym spojrzeniem zmrużonych oczu i cierpliwie, w milczeniu czekała, aż zniknął z pola widzenia byle tylko móc wyładować swoją złość kopniakiem w kratę.
- Pierdolone kurczaki bez piór! Zachciało im się bawić w inkwizycję. Do dupy możecie sobie wsadzić wasze rozgrzeszenie i kazania! - Warczała i syczała niczym rozjuszony zwierz siłą zamknięty w małej klatce. Dalekie to od prawdy nie było, chociaż zabawne, że z dwójki więźniów to Sapdesowi było bliżej do zwierzęcia niż Cednie.
Aomame złapała za kraty i przybliżyła do nich głowę. - Gdyby Kościół nie przestał na was polować smażylibyście się już na ruszcie w ich świątyni i chowali po kątach w przestrachu! Tsk! - Kolejny kopniak w kratę, która zgrzytnęła niemiłosiernie, a brzęk wibrujących prętów rozniósł się echem po tunelach.
Rhoneranger podparła się pod boki, jeszcze chwilę gniewnie obserwowała wibrujące drzwi celi, a następnie donośnie i przeciągle westchnęła.
- Ja pierdole, jeszcze w takim gównie nie siedziałam... chyba... - Jęknęła zrezygnowana i podeszła do krat opierając się o nie. Po chwili dosłyszała nieco przytłumiony głos jej ex-celu i wypuściła powietrze nosem.
...PROCES USPOKAJANIA CEDNY W TOKU...
- Mówiłam ci na samym początku, że to nic osobistego. Czysty biznes futrzaku. To nie mi zawiniłeś, a komuś innemu. Nie wiem czym, nie wiem jak bardzo, ani dlaczego, ale miałeś za to dostać wyraźną nauczkę, żebyś więcej tego nie robił. Ja po tym miałam odebrać swoje wynagrodzenie i wszyscy żylibyśmy szczęśliwie.
Stuknęła palcem w kratę sprawdzając materiał, a następnie postanowiła przykucnąć przed zamkiem i zbadać dokładnie w jaki sposób te cele są zamykane i jak mosiężne są ogólnie drzwi.
Hmmm... chyba Panowie Latający poza odebraniem noża i pistoletu zapomnieli ogołocić moje kieszenie z innych zabawek...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 3:14  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6

Stuk
Odgłos ciężkich but zmącił panującą dookoła ciszę. Korytarzem rozległo się głośne szuranie w akompaniamencie drobniejszych kroków, zapewne należących do jakiejś mniejszej i lżejszej postaci. Już po chwili z boku zamigotało światło ognia palącej się pochodni, gdy za zakrętu wyłoniły się dwie sylwetki. Pierwsza, męska, mierząca praktycznie dwa metry, nieco zgarbiona acz o pogodnym i zaskakująco łagodnym wyrazie twarzy. Nawet długi miecz swobodnie zwisający u jego pasa nie wywoływał jakiejś szczególnej trwogi, gdy wiódł jasnoniebieskimi oczami po korytarzu. Jego towarzyszka była praktycznie o połowę niższa od niego, z gęstymi, czarnymi włosami spiętymi w warkocz, który przy każdym ruchu odbijał się od kołyszących się bioder dziewczęcia. Zatrzymali się najpierw przed celą Spadesa. Mężczyzna sięgnął do paska spodni, przy których dźwięczały mu wesoło klucze i wyciągnąwszy jeden, wsunął w otwór. Mechanizm zgrzytnął, wydając przy tym nieprzyjemne dla ucha piszczenie, gdy w końcu krata została uchylona, wpuszczając do środka kobietę. Jasnowłosy oparł się dłońmi o miecz i stał przy wyjściu, na wszelki wypadek gdyby więzień postanowił uciec, uważnie obserwując każdy jego ruch łagodnym spojrzeniem.
Tymczasem kobieta odłożyła na bok tace, którą niosła ze sobą i przysunęła się bliżej rudowłosego. W celi rozszedł się przyjemny zapach zupy. Ciężko było określić z czego ona była. Zapewne z jakiś warzyw, gęsta, z grzankami i paroma kromkami chleba.
- Pokaż mi proszę swoją nogę. – odezwała się kobieta delikatnym i spokojnym głosem, z pewną uspokajającą nutą. Wyciągnęła swoją lewą dłoń i położyła na Spadesowej ranie. Przesunęła ciemnymi oczami po jego twarzy, by ukryć je pod gęstymi rzęsami, gdy spojrzała w dół. Z jej ust wydobyła się pół szeptem modlitwa po hebrajsku kierowana do Kreatora w chwili, gdy z dłoni błysnęło delikatne, jasne światło w towarzystwie przyjemnego uczucia ciepła, które rozchodziło się po nodze Wymordowanego. Trwało to chwilę, aż wreszcie zabrała dłoń, a na miejscu rany przez krótką chwilę migotała delikatna poświata światła, aż w końcu zniknęła, tak jak i ból wraz z raną, pozostawiając po sobie jedynie skrzepy zaschnięte krwi i brudu.
- Od razu lepiej, prawda? – zapytała z uśmiechem i sięgnęła po jedną z misek oraz łyżkę, podając ją Spadesowi.
- Mam nadzieję, że lubisz warzywa. – dodała i podniosła się, zabierając tacę z drugą miską, wychodząc z celi, którą jasnowłosy anioł od razu zamknął. Podeszli do celi obok, gdzie siedziała kobieta. Jednakże w tym przypadku ciemnowłosa nie miała potrzeby wchodzić do środka, dlatego też postawiła w środku miskę i wyszła, przyciskając do swojej klatki piersiowej pustą tace.
- Dzisiejszej nocy nikt nie będzie was nękał. – zaczął mężczyzna na tyle głośno, by zarówno Spades jak i Cedna wyraźnie go dosłyszeli.
- Jutrzejszego ranka zostaniecie zabrani do Najwyższej Sali, gdzie zostaniecie poddani Sądowi Bożemu. Najwyższy Archanioł wysłucha was, a potem osądzi. Macie jakieś pytania?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.15 22:39  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Kraty choć wyglądały na takie co swoje już widziały to wciąż były niewzruszone. Hayato zsunął więc z nich palce, by zaraz spleść je z tymi należącymi do drugiej dłoni. Przyglądał się tak skonstruowanej przez siebie pięści i co rusz poruszał którymś tam palcem, prowadząc sam ze sobą jakąś grę. Uspokajało go to. Sprawiało, że łatwiej było mu uporządkować kłębiące się w nim obawy, a potrzebował tego by jakoś sensownie określić swą obecną sytuację. Cedna w tym wszystkim odgrywała rolę werbalnego tła. Warto dodać, że dość wulgarnego i hałaśliwego. Nie robiło to na Wilczurze żadnego wrażenia. Mimo wszystko był gościem po trzydziestce toteż pewna pokora co do sytuacji i cierpliwość mu towarzyszyła. Naturalnie było to też uwarunkowane jego charakterem. Miał świadomość, że krzyki i awanturowanie się niczego nie zmienią. Widział wystarczająco wiele seriali kryminalnych by być tego niemal pewnym. Być może, w przeciągu swego wieloletniego, wymordowanego żywota zacznie osiągać jakieś zaburzenia osobowości, lecz na chwilę obecną nic na to nie wskazywało. Dlatego też siedział, myślał i analizował dlaczego to wszystko tak się potoczyło i jak się z tego szamba mógłby wykaraskać.
Cała przygoda zaczęła się od Cedny, która - jak sama twierdziła - odwalała brudną robotę na zlecenie. Oznaczało to tyle, że ktoś miał jakiś uraz do rudzielca. Tylko kto? Spad z nikim nie utrzymywał trwałych kontaktów. Mimo wszystko Desperacja - ludzie ciągle znikali i się przemieszczali. Może ktoś go z kimś pomylił? Skoro anioły mu zarzucały jakieś morderstwa i inne niegodziwości, to może zleceniodawca Cedny doszukiwał się w nim tych samych win? Jakieś dziwne nie porozumienie, czy coś.
- Nie chcę cię dołować, lecz chyba pomyliłaś ludzi. Z nikim nie utrzymuję jakiegoś zażyłego kontaktu, jak również nie prowadzę żadnych interesów, które mógłby komukolwiek przysporzyć problemu. Podejrzewam, że być może po Desperacji biega ktoś podobny do mnie lub z podobną ksywą. Anioły też prawdopodobnie się pomyliły. W sumie, nawet bym się nie zdziwił, gdyby one i ty szukała tego samego kolesia. Bądźmy szczerzy, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto mógł komukolwiek zawinić?  - Mówił spokojnie, głaszcząc przy tym swą puchata kitę, którą ułożył na kolanach. Tak, jeśli myśleliście, że to siedzenie na kiblu podsuwa najlepsze pomysły i rozjaśnia myśli to prawdopodobnie nigdy nie głaskaliście własnych ogonków.
Ale wracając - nie był świadomy całej sytuacji, lecz to co mówił miało sens. Nie miał za dużo czasu by dalej się rozwodzić, gdyż jego uszy drgnęły, wykrywając zbliżające się kroki.
- Spokojnie, nie mam zamiaru nic kombinować. Znając życie zrobiłbym sobie przy tym jeszcze większą szkodę. - Zażartował lekko, po czym odwzajemnił spojrzenie jasnowłosego anioła. Uniósł przy tym nieznacznie do góry odsłonięte dłonie w poddańczym symbolu by zaraz ponownie ułożyć je na ogonie. Naprawdę nie miał zamiaru wydziwiać. W końcu nawet jeśli jakimś cudem wywinął się temu tutaj, to wątpił by cała wieża była chroniona tylko przez niego. Sam Spades w swoich szmatach zapewne wyróżniałby się dodatkowo na tyle by przyciągać zainteresowanie innych mieczników. Więc tak, siedzenie na dupie i wyczekiwanie odpowiedniej okazji było najlepszym co mógł teraz robić.
- Ach, już się taki duży anioł-skała się za nią zabrał więc nie trzeba się martwić. Do wesela się zagoi. He he...ajć. - Jakby dla potwierdzenia swych słów, poklepał opatrzoną ranę o raz za dużo, by przeszedł go nie przyjemny dreszcz. Anielica jednak mimo wszystko podeszła i wykonała jakąś przyjemną magiczną sztuczkę.
- Prawda, choć szkoda...chciałem wyjść przy takiej pięknej damie na takiego twardego i w ogóle. - Uniósł obie brwi ku górze, by po chwili ulokować je z powrotem na swoim miejscu. Uśmiech na jego ustach był zaś towarzyski, żartobliwy. Czy próbował czarować anielicę? Cóż...może troszkę.  - Desperacja uczy nie wybrzydzać. Dzięki. - Dodał, by po wyjściu anielicy sięgnąć po zupę. Już miał siorbnąć, gdy donośny głos anioła zakomunikował nieuniknione. Żołądek chyba na chwilę mu się skurczy, lecz nie dał tego po sobie poznać. Odstawił miskę na bok po czym uniósł lekko prawo dłonią,dając znak, że ma pytanie.
- Hmm...nie mam pojęcia, jak ubrać w słowa moją obawę, mam nadzieję, że nie odbierzecie mnie również jakoś źle, lecz rozumiecie...Cała sytuacja mnie lekko przeraża, tak delikatnie rzecz ujmując. Jeszcze chwilę temu kierowałem się do domu z myślą, że nawet tego wieczoru będę miał co włożyć do żołądka, a teraz siedzę tutaj oskarżony o rzeczy które nawet przez myśl mi nie przeszły, a co dopiero bym miał je jakkolwiek urzeczywistniać. Nie chciałbym skończyć, jak jeden z tych skazanych na śmierć za niewinność czy też pomyłkę jakiegoś gryzipiórka. - Zrobił krótka przerwę coby anioły miały szansę ogarnąć do czego zmierza. Stojące do tj pory na baczność uszy przyległy bardziej do głowy. - Jesteście w stanie mi obiecać, że tak nie będzie? - obdarzył łagodnym spojrzeniem i uśmiechem godnym Mona Lisy najpierw mężczyzny, zatrzymując się następnie nieco dłużej na anielicy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.15 0:53  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6

Twarz anielicy oblała się rumieńcem na słowa wymorowanego, jednakże nic więcej powiedziała, a schowała się speszona za swoim towarzyszem. Jednakże jej oczy co chwilę kierowały się ku Spadesowi, najwidoczniej wpadł jej w oko a ona sama była nim wyjątkowo zauroczona. Kobieta wydała z siebie ciche westchnięcie i ponownie schowała się za rosłym mężczyzną, a za jego pleców  wydobył się jej cichy głosik.
- Potem przyniosę Ci coś lepszego.
Anioł westchnął i przewrócił oczami  w nieco teatralnym geście, ale mimo tego gestu jego kąciki ust wygięły się w lekkim uśmiechu. Koniec końców skupił swoją całą uwagę na wymordowanym za kratkami. Powoli pokręcił głową wprawiając w ruch idealnie złote kosmyki włosów.
- Rozumiem twoje obawy. – odezwał się spokojnie, robiąc jeden krok do przodu, by znaleźć się bliżej Spadesa chociaż o te parę marnych centymetrów.
- Nie jestem w stanie ci tego obiecać, o co prosisz. – ciche westchnięcie przeszyło panującą dookoła ciszę, a jego barki opadły nieco, jakby nosiły ze sobą jakiś niewyobrażalny ciężar.
- Ale obiecuję Ci, że będziesz miał sprawiedliwy proces. Nie chcemy nikogo krzywdzić, nikogo, kto jest niewinny. Nie chcemy też krzywdzić nikogo, kto zbłądził z dobrej drogi. Zamiast tego chcemy mu pomóc wrócić na tę ścieżkę. – uśmiechnął się łagodnie, momentalnie przypominając całym sobą dobrotliwego wujka.
- Twój proces rozpocznie się niebawem. Może jutro a może za parę dni. Wszystko zależy od sędziów, jakich będziesz miał. Moja rada? Nie kłam. Bądź szczery na procesie. Prawda zawsze wyjdzie na jaw. Nawet, jeśli jest najgorsza, to mów prawdę. – odparł spokojnie robiąc krok w bok i odsłonił kobietę, która spuściła wzrok oblewając się jeszcze większym rumieńcem.
- Może… potrzebujesz czegoś? Dodatkowy koc? Nie jest Ci zimno? – zapytała nieśmiało.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.15 3:35  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Powabne w swej urodzie i gestach anielskie niewiasty najwyraźniej były bliższe w naturze do swych pozbawionych boskich przywilejów, ziemskich sióstr niż początkowo zakładał Hayato. Wymordowany dostrzegły w tym odkryciu ratunek, lecz również potencjalny gwóźdź do równie potencjalnej trumny. Bo skoro niebiańskie istoty są wyjątkowo ludzkie w swej egzystencji, posiadają więc równie ludzkie ułomności takie przykładowo, jak cichy szept pożądania i zainteresowania za rumieńcem którego skryła się anielica. Oznaczało to jednak również, że za tą pozorną dobrocią kryć się może niegodziwość...Spad jednak przemyślenia swe zostawił dla siebie.
- Dzięki. - Spoglądał na anioła z dołu. Rozbawił go patrzałkowy gest, lecz kolejne jego słowa potwierdzały to co już przypuszczał od pewnego czasu. W końcu nie powstał jeszcze idealny system sądownictwa w którym ktoś niewinny nie ucierpiał. Skrzydlaty mężczyzna najwyraźniej również zdawał sobie z tego sprawę o czym mogło świadczyć jego ciężkie westchnięcie.
- Och, w sumie...mam nadzieję, ze nie będą się śpieszyć i pozwolą mi się nacieszyć tutejszymi rarytasami. Pierwszy raz od wielu lat to jedzenie samo do mnie przyszło. Nie ma tego złego. Hah. - Zaśmiał się, wznosząc toast urwanym kawałkiem pieczywa by po chwili go pochłonąć. - I w sumie...- ciągnął dalej, już bardziej poważnie -...mimo wszystko dzięki za szczerość. Wezmę sobie do serca Twoje rady i mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję ci się odwdzięczyć, a do tego czasu będę się pławił w tutejszych luksusach. - Skinął dziękczynnie głową i wzrokiem pełnym wyrozumiałości odprowadził odsuwającego się mężczyznę. Nie miał mu niczego za złe i o nic nie obwiniał. Zresztą, chyba temu aniołowi to wszystko też się za bardzo nie podobało bo choć wyraźnie kierował nim obowiązek to serce w tym wszystkim zdawało się mu ciążyć. A przynajmniej taki ważenie odniósł Spad. Mógł mieć więc jedynie nadzieję na sprawiedliwość sędziów lub też liczyć na zasiane w dwójce aniołów ziarno sympatii które sprawi, że gdyby miało być inaczej, to te się za nim jakkolwiek wstawią bądź pod osłoną nocy go wyratują. Mimo wszystko chciał wierzyć, że dobroć budzi dobroć.
- Nie wiem, jak chłodne bywają tu wieczory, jednak myślę, że i tak nie dorównują tym z Czerwonej Pustyni, więc dam sobie radę. Nie ma potrzeby byś się fatygowała. - Posłał jej promienny uśmiech tak nie pasujący do więziennego krajobrazu, jednak przyszło mu to nad wyraz naturalnie. Mimo wszystko anielica była dobrą kobietą, uroczą, troskliwą...nie mógł się do niej nie uśmiechnąć i nie puścić przy tym figlarnego oczka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.06.15 0:35  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Anioł uśmiechnął się promiennie sprawiając wrażenie, że lada moment panujący dookoła półmrok zostanie rozwiany. Pokręcił lekko głową i zrobił krok do przodu, zatrzymując się praktycznie tuż przy samych kratach.
- Nie musisz mi się odwdzięczać. Naprawdę. Robię to, co do mnie należy. – powiedział cicho. – Mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie i skończy dla ciebie dobrze. Nie wyglądasz na kogoś złego, myślę, że w twoim przypadku będzie to tylko formalność. – dodał po chwili milczenia, a następnie odsunął się od krat i skierował swoje kroki w głąb korytarza.
- Ja… ja tutaj jeszcze chwilę zostanę! – powiedziała nagle anielica spuszczając zawstydzona wzrok i przesunęła lekko nogą po zabrudzonej ziemi. Anioł obrzucił ją krótkim, badawczym spojrzeniem, po czym skinął głową.
- Dobrze. Ale nie siedź tutaj za długo. Zapewne chce się wyspać przed jutrzejszym dniem.
- Tak jest! – odparła dziewczyna i odprowadziła swojego towarzysza spojrzeniem, by po chwili przysiąść na kolanach tuż przed celą Spadesa i spoglądać na niego wielkimi, zaciekawionymi oczami.
- Opowiedz mi coś o sobie i o Desperacji! – powiedziała podekscytowana, a rumieńce na jej bladym licu z każdą chwilą zwiększały swoją objętość.
- Nigdy tam nie byłam, tylko słyszałam wiele rzeczy na jej temat. Tych dobrych i… gorszych. Chociaż tych drugich było zdecydowanie więcej. Nam, zwykłym służebnym aniołom, które odbywają jeszcze nauki nie przystaje zbytnio stąpać po innych teren jak Eden. I w sumie jesteś pierwszym wymordowanym, którego spotkałam. Dlatego mów! Wszystko! Cokolwiek! – złapała raty i przysunęła się bliżej, spoglądając na niego wyczekująco z dziecinną naiwnością.


                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.15 15:08  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Na twarzy Spada odmalowało się chwilowe zaskoczenie, lecz uśmiechnął się delikatnie widząc twarz zawstydzonej anielicy. Była taka delikatne, taka niewinna, taka niedoświadczona i pozostawiona sam na sam z rudzielcem. Wszyscy jednak zapominali, że to właśnie on był tu wilkiem, a taka nieostrożna sarenka mogła nieopatrznie stać się jego łupem. Co prawda nie dosłownie, gdyż gardeł nie rozrywał to jednak kradł serca zaś to należące do słodkiej anielicy już zdawało bić szybciej dla Desperaty. Czy się mylił czy też nie to jednak faktem było, że ciekawość w niej bytowała. Wykorzystać? Nie wykorzystywać? Zmrużył nieznacznie ślepa co nadało mu nieco bardziej łagodnego oblicza
- Ciekawski z ciebie stworzenie, co? - Uniósł jedną z dłoni coby smyrgnąć anielicę wskazującym palcem  po nosku. Zaśmiał się przy tym delikatnie, a wzrok spuścił na ziemię. - Opowiedzieć o sobie...moja historia nie jest za długa. Jestem wymordowanym od zaledwie pięciu, czy też sześciu lat. Żadnych większych zwrotów akcji w swym życiu nie przeżyłem prócz jednego konkretnego...- W jego głosie zadźwięczała melancholijna nuta. Powieki jego zaś wydały się nagle dziwnie ciężkie, tak, że przymknął je na dłuższą chwilę. Można byłoby powiedzieć, że wilczur choć ciałem był w celi to duchem bytował gdzieś w swoich wspomnieniach. - Jest to jednak historia na inny wieczór. - Stwierdził po czym utkwił nagle swe bursztynowe tęczówki w anielicy. Przez krótką chwilę tliła się w nich tęsknota, która niemal natychmiast ustąpiła miejsca ożywieniu, a usta odsłoniły w zadziornym uśmiechu kilka wilczych zębów.
- Sama desperacja jest niebezpiecznym miejscem. Życie tam nie jest proste. Latem łatwo opalić się na węgiel, zimą zaś zmienić się w mrożonkę ale szukanie pożywienia! Hah! To jest coś. Jeśli znajdziesz coś, co nie jest w stanie z ofiary przeobrazić się myśliwego to możesz nazwać się wygrywem. Do tego inni...- Tu sugestywnie przemknął wzrokiem po siedzącej w drugiej celi Cednie, a palce jego dłoni splotły się w pięść. - Mówi się, że wśród Desperatów panuje zepsucie. Ja tak jednak nie uważam. Są to po prostu istoty, które chcą przeżyć za wszelką cenę w tym pozbawionym Boga świecie. Każdy chce żyć i ta ludzka cząstka w każdym z wymordowanych dalej się tli, jednak okoliczności - ciężko o żywność, wodę, schronienie - sprawiają, że większość zatraca się w tym pragnieniu. Na główny plan zaczyna wychodzić egoizm, bo przecież masz tą świadomość, że mając kawałek czerstwego pieczywa możesz przeżyć jakoś kolejne 2-3 dni, a jeśli się podzielisz to jutro znów będziesz musiał walczyć z losem i niekoniecznie wyjść z tego pojedynku zwycięsko. Skrzywdzenie kogoś może oznaczać, że będziesz miała pełny żołądek. Oszustwo może dać ci schronienie. Każdy orze, jak może i tego nie potępiam, choć momentami czuję obawę, że z czasem też mogę się stać taki wyrafinowany. Może nie za rok czy też pięć, lecz za dwadzieścia czy też pięćdziesiąt...czas w końcu płynie dla mnie inaczej. - Zadumał się, by po chwili obdarzyć pocieszającym uśmiechem anielicę bo słowa te zapewne ją zatroskały. - Nie ma jednak co się martwić, bo są też tam dobrzy ludzie. To dzięki nim każdego dnia stawia się krok na przód. Mam przykładowo takiego dobrego przyjaciela. Jest aniołem i choć to on powinien szerzyć pomoc to często sam wpada w tarapaty, zabawne prawda? Stara się jednak, jak może i niesie pomoc każdemu - to ważne. Bo wbrew pozorom głupia rzecz, a zawsze na dziesięciu zwyroli w którymś zasieje się ziarno wdzięczności. Wierzę, że ty też będziesz właśnie kimś takim dla swojego podopiecznego. Powodem dla którego każdy dzień będzie się witało z większą chęcią. Jesteś w końcu dobrą duszą. - Pozwolił sobie płynnym ruchem wyciągnąć powoli ku jej twarzy swoją dłoń będąc gotowy cofnąć ją gdyby tylko dostrzegł z jej strony chociażby cień dezaprobaty dla tego gestu. Delikatnie odgarnął jej grzywkę z czoła zaczesując ją palcami za jej ucho by ostatecznie spocząć na jej licu w troskliwym geście. - To może zabrzmieć głupio, lecz boję się również o ciebie. W sensie...jeśli w przyszłości zostanie przydzielony ci podopieczny i będziesz obracała się wśród Desperatów to zrozumiesz lepiej o czym mówię, a pojęcie winnego bądź niewinnego nabierze nieco bardziej elastycznych granic. A to wasze dziwne rozporządzenie dotyczące sądzenia...A co jeśli twój podopieczny skrzywdzi kogoś by zyskać butelkę wody. Będziesz wstanie postawić go na moim miejscu, za kratami? A co jeśli zostanie osądzony jako winny? A co jeśli ja też nie mam do końca czystego sumienia...? - Posłał ku niej łagodne spojrzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.15 21:53  •  Cele 4, 5 i 6 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Anielica może i była niewinna oraz niedoświadczona, ale wciąż była anielicą I być może przewyższała Spadesa swoim wiekiem oraz wiedzą. Mimo wszystko przyglądała mu się oczarowana nim, siadając na ziemi i podciągając nogi pod swoją klatkę piersiową, by drobnymi ramionami objąć swoje kolana i ułożyć wygodnie brodę na nich, przypatrując się rudowłosemu. Westchnęła cicho a w jej błyszczących oczach zamigotało coś dziwnego, pełnego ciekawości i zadziorności. Zupełnie sprzeczne z tym, co jeszcze parę chwil temu prezentowała swoją postawą.
- Oczywiście. – odparła wesoło i przechyliła głowę nieco w bok.
- Wbrew temu, co o nas mówią, to naprawdę interesujemy się światem i wszystkim tym, co jest nieznane. Chcemy poznać bliżej ludzi i wymordowanych, zajrzeć im głęboko w duszę i zrozumieć, z czym tak naprawdę muszą się zmagać każdego, okrutnego dnia. – odparła na jego, wydawać się mogło, dość niewinne pytanie.
Dziewczyna chłonęła każdą jego wypowiedź, próbując spamiętać wszystko, co mówił. Przez jej jasną twarz przebiegała plejada odczuć, od złości, poprzez zaskoczenie – kończąc na smutku. Westchnęła cicho, kiedy Spades zakończył swój wywód. Spojrzała na niego i obdarzyła go ciepłym uśmiechem, choć w kącikach jej oczu czaił się smutek.
- Czemu nie przychodzicie do nas? Jesteśmy po to, żeby wam pomagać. Kiedy nie macie co na siebie założyć, wody czy jedzenia – nasze bramy są zawsze dla was otwarte. Nigdy nie odmawiamy nikomu pomocy. To samo tyczy się również ciebie. – odparła cicho i przysunęła się bliżej krat. Wyciągnęła jedną dłoń pomiędzy nimi i dotknęła otwartą dłonią jego klatki piersiowej.
- Bóg nas nie opuścił. Wystawił nas na próbę. A teraz przyszło rozliczenie naszych czynów i grzechów. Bóg jest sprawiedliwy, a Wielki Metatron przemawia jego słowami. Wszystko zależy od tego, kto jaką ma duszę. Jeśli krzywdzi innych dla własnego zysku i zabawy, poniesie tego konsekwencje. Jeśli mordowałeś, bo musiałeś, będziesz musiał odpokutować swoje grzechy. Ale z pewnością spotka cię sprawiedliwy wyrok. Nie bój się, moja droga owieczko. Widzę, że masz czyste serce, ale zagubione. Sprowadzone na złą drogę. – wyszeptała cicho i dotknęła jego policzka, który pogłaskała czule.
- Jesteś jedynie zagubioną owcą. Ale Pan wybacza. Nie czuj przed jutrzejszym dniem trwogi, bowiem nie jesteś złą istotą. – dodała i podniosła się, obdarzając go delikatnym uśmiechem.
- Śpij dobrze. – odwróciła się na pięcie i oddaliła, pozostawiając po sobie dziwną atmosferę, zupełnie inną od tej, niż na samym początku. Kim była owa anielica tak naprawdę?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach