Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next

Go down

Pisanie 18.03.14 19:33  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Rin również już z jakiejś odległości wypatrzył w tłumie postać zmierzającą ewidentnie w ich stronę. Facet był wielki i wcale nie wyglądał staro, a chłopak aż do tej chwili mógłby się założyć, że jego nowym opiekunem będzie jakiś samotny staruszek... Na skierowane do niego słowa powitania uśmiechnął się dość nieśmiało.
- Rin, miło mi.
Naukowiec natomiast na dźwięk głosu Virala drgnął i odwrócił się w stronę nowoprzybyłego.
- Tak, tak, formalności, oczywiście... - rzucił z roztargnieniem. Właściwie badacze nie zatroszczyli się o żadne papiery, uważając zachowanie pozorów podczas "adopcji" za sprawę zbyt błahą na przywiązywanie do niej większej wagi.
Tymczasem blondyn przyglądał się temu wszystkiemu z zainteresowaniem. Ostatecznie otworzył usta i wydawałoby się, że zaraz powie coś ważnego…
- Dactylis to dziwne nazwisko - zauważył z uprzejmym uśmiechem. Rin Dactylis. Dziwnie.
Profesor Goodwin zignorował słowa chłopaka, skupiając uwagę całkowicie na jego nowym niemalże-opiekunie. Wyciągnął z teczki niepokojąco płaski tablet oraz długopis przeznaczony do pisania na nim.
- Może wejdziemy na chwilę do środka? - zadał mężczyźnie pytanie zgoła retoryczne, sądząc po jego dalszych poczynaniach. - Poczekaj tu, Rin - przykazał dzieciakowi, wchodząc do wnętrza kawiarni, przed którą do tej pory stali. Usiadł przy pierwszym lepszym stoliku, jednak niczego nie zamówił. Gdy Viral zaszczycił go już swoją obecnością, naukowiec podsunął mu pod nos długopis oraz tablet z otwartym notatnikiem.
- Niech napisze pan jakieś poświadczenie odbioru, swój numer kontaktowy i adres. Na początku ktoś może wpadać co jakiś czas, żeby sprawdzić postępy eksperymentu. Potem będziemy kontaktować się z panem jedynie telefonicznie... - nagle jakby coś mu się przypomniało. – Bo został pan poinformowany o wszystkich szczegółach, tak?

W tym czasie Rin, który do tej pory grzecznie i wytrwale czekał przed wejściem do kawiarni na powrót mężczyzn, stwierdził, iż znudziło mu się już stanie. Oczywiście w takiej sytuacji nie pozostawało mu nic innego, jak usiąść na środku chodnika. Przecież to najlogiczniejsze rozwiązanie! I jakie innowacyjne! Kogo obchodzą resztki śniegu? Rzucił na ziemię walizkę i usadowił na niej tyłek, stawiając akwarium koło siebie. Właśnie był bardzo pochłonięty grzebaniem patykiem w brązowawej breji, gdy jakiś gostek na lewitującej deskorolce postanowił potrącić Grega. Szklana kula potoczyła się po ziemi – dobrze, że chociaż była szczelna – a sprawca zbrodni oddalił się, prawdopodobnie nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co właśnie uczynił. Blondyn zerwał się, złapał naczynie ze swoim ukochanym pupilem, chwycił torbę i tyle go widzieli na ulicy – wlazł do wnętrza lokalu, w którym zniknęli jego dwaj starsi towarzysze, po czym rozejrzał się w ich poszukiwaniu. Miał w tym momencie tak zrozpaczoną minę, że można by pomyśleć, iż stało się coś tragicznego.
W końcu udało mu się zlokalizować wujka Goodwina i niejakiego pana Dactylisa. Podszedł do ich stolika i dramatycznie postawił na nim akwarium.
- Greg… on… nie wiem, czy przeżył ten wstrząs…
Mina dzieciaka była tak pełna żałości, że nawet morderca powinien się chociaż zainteresować krzywdą wyrządzoną złotej rybce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.14 20:57  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Tak sobie ich obserwował przez chwilę, zarówno młodego jak i jego dotychczasowego opiekuna. Nawet przeszło mu przez myśl, że ściąganie androida na głowę nie jest zbyt dobrym pomysłem, w szczególności takiego modelu, ale tak właściwie to miał to gdzieś. Każda pomoc się przyda. Niby nie przeszkadzało mu samotne babranie się w ludzkim flakach i kończynach po dni starości, ale jakaś odmiana zawsze jest mile widziana. Hej, jest młody, więc może jeszcze szaleć. A jak zachce mu się zaszaleć ostrzej, to po prostu poda komuś prawdziwe dane. Wait, zrobił to przed chwilą. Cóż... Jeszcze nie znają jego adresu i kontaktu do niego, więc nic straconego. Przecież nazwisko da się zmienić. Zerknął na blondyna, kiedy postanowił się odezwać, ale wiecznie kamienna twarz Cruela wciąż nie zmieniła wyrazu. No i zaraz pan-chyba-naukowiec zaczął się szamotać ze swoimi klamotami. Już chciał odpalać kolejnego papierosa i sięgał do kieszeni kurtki, kiedy padła propozycja zawitania w pobliskim lokalu. Westchnął cicho i przystanął na tę ofertę, bo była w tym jakaś słuszność. Wszystko pójdzie sprawniej, jeśli na chwilę przysiądą. Nie ruszył za mężczyzną od razu, bo jeszcze przez moment wbijał wzrok w lico androida.
- Wiem. - rzucił krótko w odpowiedzi na jego uwagę i w końcu ruszył, aby dokonać formalności. Szczerze wątpił, aby pozostawienie chłopaka samemu na ruchliwej ulicy było dobrym pomysłem, ale przecież to nie on znał go lepiej. Niby. Jakoś miał wrażenie, że zaraz stanie się coś nieoczekiwanego, więc co jakiś czas spoglądał za szybę, żeby upewnić się, iż młody wciąż tam jest. No i był. Wzruszył ramionami i skupił się na rozmówcy, bo przecież wypadało. Chociaż raz w życiu okaże jakieś tam maniery, no niech już będzie. Słuchał go zlewczo, bo jednym uchem wpadało, a drugim wypadało, ale przynajmniej w ogóle słuchał. Wziął wręczone mu ustrojstwo i w milczeniu zaczął wpisywać jakieś dane z dupy wzięte. Nie może podać prawdziwych, bo jak niby wyobrażacie sobie wizytę w mieszkaniu połączonym z rzeźnią? Opieka społeczna chyba nie pochwala takiego czegoś. No dobra, telefon podał działający, jednak był to numer służbowy, z którego rzadko korzysta prywatnie. No, trzeba być wycwanionym. Na pytanie tego całego Goodwina po prostu przytaknął. Nie jest gadatliwy i nie ma zamiaru się odzywać, bez względu na sytuację. O żadnych szczegółach sobie nie przypominał, ale przecież to nie mogło być nic ważnego. Nah, kto by tam się przejmował drobnostkami. Wszystko wyjdzie w praniu, o.
W tym momencie do kawiarni wpadł jego nowy podopieczny, wyraźnie sfrustrowany wydarzeniem sprzed chwili. Cruel spokojnie spojrzał na akwarium, a potem na rozżalonego chłopca. Znów na szklane więzienie dla ryb i z powrotem na niego. Greg nie pływał jeszcze do góry nogami, więc raczej nic mu nie było. No cóż, nie był specjalistą od zwierząt, ale tym razem był pewien, że nie musi kłamać. Wyciągnął łapę w stronę Rina i położył ją na jasnej czuprynie, którą zaraz nieco potargał. Zabrał rękę w jednej chwili i pokręcił głową.
- To wszystko? Świetnie. Żegnam. - nagle wstał z miejsca, w jedną rękę chwycił walizkę swojego pupilka, a drugą złapał go za ramię i lekko szarpnął. Niezbyt mocno, bo nie chciał, żeby go zabolało lub żeby strącił swoje akwarium. Po prostu chciał dać mu do zrozumienia, że teraz opuszczają to miejsce bez zbędnych komentarzy lub protestów. A jak młodemu zachce się buntować to inaczej pogadają. Viral nie jest typem ojca i nie będzie się z nim pieprzył. Przynajmniej nie, jeśli chodzi o kwestię zachowań lub wychowania, bo ta seksualna... No, on osobiście do kazirodztwa nic nie ma, a i żadne to kazirodztwo, skoro Rin nie jest nawet człowiekiem. Nie dał jego byłemu opiekunowi nawet sekundy na zatrzymanie ich dwójki. Cruel powiedział, że idą, więc idą i chuj.
Po wyjściu z knajpy postanowił przejść się na krótki spacer po zatłoczonej ulicy wraz ze swoją nową własnością. Trudno było mu to przyznać, ale kluczem do większości relacji są słowa, więc bez nich się nie obejdzie i nasz głaz niestety będzie musiał się odezwać. Szybko wyciągnął z kieszeni paczkę fajek, z niej zaś papierosa, którego umiejscowił między wargami. Schował opakowanie z powrotem do kurtki, a w jego dłoni tym razem znalazła się zapalniczka, a gdy znów zniknęła w kieszeni, płuca bruneta wypełniał dym. Wypuścił go powoli, patrząc przed siebie. Palce zacisnął mocniej na uchwycie walizki podopiecznego.
- Jak sobie wyobrażasz nowy dom? - spytał ochryple, zaraz ponownie się zaciągając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.14 23:05  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Nikt nie zareagował na jego traumatyczne wieści… był tym wstrząśnięty. Zerknął na mężczyzn, na akwarium, jeszcze raz na mężczyzn, na ak- och, Greg pływa, pewnie nic mu nie jest. Chłopak nie miał pojęcia, jak powinien zareagować na gest ze strony czarnowłosego wielkoluda. Nie poruszył się więc, ani nic nie powiedział, żeby nie zrobić czegoś nie tak. Chyba nawet tym razem mu się udało, bo brunet postanowił nie zostawiać go tu w cholerę, a wręcz przeciwnie – zabrał od niego torbę i pociągnął go za sobą. Blondyn nie stawiał żadnego oporu, posłusznie drepcząc za starszym przedstawicielem płci męskiej.
- Do widzenia, wujku – rzucił jeszcze przez ramię, podążając za nowym opiekunem.
Naukowiec nie odezwał się ani słowem, wgapiając się w stolik. Chłopak wywnioskował zatem, że pożegnanie musiało być o wiele cięższe dla profesora Goodwina niż dla niego samego. W sumie Rin zawsze wiedział, że dzień, w którym rozstanie się z dawnymi wychowawcami, kiedyś będzie musiał nastąpić, więc nawet nie było mu aż tak smutno. W tym momencie jego największym zmartwieniem było jednak, żeby nadążyć za Viralem, który miał od niego zdecydowanie dłuższe nogi i w dodatku postanowił opuścić lokal w dziwnym pośpiechu. Dzieciak nie miał pojęcia, po co tak pędzili, mimo wszystko pozostawił to bez komentarza. Na całe szczęście po wyjściu z kafejki jego towarzysz zwolnił nieco kroku, więc blondas nie musiał się już aż tak wysilać.
Właściwie nie przeszkadzało mu milczenie i gdyby jego nowy przyjaciel o wdzięcznym nazwisku Dactylis postanowił się nie odzywać, uszanowałby to. Zawsze umiał znaleźć sobie jakieś zajęcie, gdy z nikim nie rozmawiał. Teraz na przykład, uwolniony od ciężaru swojej walizki, koncentrował się na tym, żeby nie nadepnąć na granicę pomiędzy płytami chodnikowymi w miejscach, w których było je widać spod śniegu. Gdy zostało skierowane do niego pytanie, był właśnie w połowie większego kroku.
„Jak sobie wyobrażasz nowy dom?”
- Huh?
Zmarszczył brwi.
- Nie mam żadnych oczekiwań. Dobrze by było, żeby po prostu był.
Wzruszył ramionami, uśmiechając się przepraszająco. Nie chciał rozczarować mężczyzny brakiem obszernych wywodów na ten temat i miał nadzieję, że zostanie mu to wybaczone. Może i nie wypadało mu się odzywać bez wyraźnego pozwolenia – w końcu nie wiedział, jaki stosunek w tej kwestii ma gość, u którego od tej pory będzie pasożytował – jednak to pytanie nurtowało go od chwili opuszczenia kawiarni…
- Jak mam się do pana zwracać?
Tak, pana, w końcu nie chciał wyjść w jego oczach na niewychowanego gbura. Miał jednak cichą nadzieję, że nie będzie zmuszony zwracać się do niego per „panie Dactylis”, bo to brzmiałoby zbyt komicznie. Serio. Jeżeli sprawy obrałyby taki obrót, Rin mógłby za którymś razem wręcz parsknąć śmiechem, a to byłoby niedopuszczalne!
Swoją drogą była jeszcze jedna rzecz, której chciałby się teraz dowiedzieć.
- Mogę zadawać pytania?
Może i zabrzmiało to śmiesznie, ale chłopak naprawdę starał się nie podpaść już pierwszego dnia – co w jego przypadku jest rzeczą tak rzadką, że niemalże bezcenną. W gruncie rzeczy bardziej od tego, gdzie teraz przyjdzie mu mieszkać interesowała go osobistość, z którą to będzie dzielić dach nad głową, a żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej, musiał mieć możliwość przepytania go, a żeby móc to zrobić bez narażania się, musiał dostać pozwolenie. Proszę państwa, krąg się zamyka.


Ostatnio zmieniony przez Rin dnia 20.03.14 16:28, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Bo jestem ciotą i zapomniałam, jak nazywają się kolory włosów .-.)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.14 7:23  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Tu coś było, ale już nie ma. Szori za podwójny post~


Ostatnio zmieniony przez Cruel dnia 19.03.14 16:25, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.14 16:23  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Właściwie to nie pomyślał o tym czy panoczek chciałby pożegnać się ze swoim aktualnie byłym podopiecznym jakoś bardziej. Przeszło mu to przez głowę dopiero, gdy wypadli na ulicę i ruszyli w swoją stronę, a wtedy już było na to za późno. O ile Rin nie wykazywał ze swojej strony żadnego żalu, że musi opuścić byłego opiekuna, to ten drugi chyba poczuł się nieco... Ehhh, jak to się nazywało? Samotność? Tak, chyba tak. Być może poczuł się samotnie. Ale Cruela to nie obchodziło. Tak jakby jego kiedykolwiek obchodziły uczucia innych. Tutaj jednak możemy się przez chwilę zastanowić. Na razie jeszcze na to za wcześnie, lecz czy i w przypadku tego androida będzie potrafił zachować swoją obojętność? Przecież czeka ich teraz duuuużo czasu spędzonego wspólnie i wiele chwil różnego rodzaju. Nie wiadomo jak cała ta sprawa się potoczy. Wszystko było możliwe, a wiadoma była tylko jedna. Nie miał zamiaru wdawać się z nim we wrogie stosunki. Nie ma zamiaru trzymać pod dachem warkliwej przeszkody. Dobrze zdawał sobie sprawę, że to jakie nastawienie wobec niego będzie miał chłopak zależy jedynie od niego samego, więc musiał nieco przystopować z kąśliwymi uwagami i swoim zamiłowaniem do wiecznego milczenia. I jasne, wcale nie musiał się odzywać, ale jak by to wtedy wyglądało? Nie jest przecież antyspołecznym zwyr... No dobra, jest. Okej, w porządku, nie mam zdania. Po prostu jakoś to będzie.
Wtrącenie: ten post nie ma sensu.
O jakże wspaniale, że nie miał wobec domu Virala żadnych wyobrażeń. Gorzej by było, gdyby spodziewał się skrzynek balkonowych wysadzonych petuniami, ogródka przydomowego z oczkiem wodnym i tostów z marmoladą na śniadanie w rodzinnej atmosferze. Może to przykre, ale nic podobnego go nie spotka. Zamiast tego będzie syf, ciemnica i woń niedopranej krwi z ubrań. Czasem ktoś zaskomle w ostatnich tchnieniach swoje marnego życia, ale to raczej żadne pocieszenie. Ej, wizja tego domu przedstawia się patologicznie.
- Imieniem. - rzucił krótko, wypuszczając pojedyncze kółeczko dymu z ust. - Ewentualnie Cruel.
Nie miał w zamiarze tłumaczyć mu dlaczego akurat tak lub mówić, iż istnieją też takie określenia jak "Okrutnik", przezwisko własne lub "ej, ty!". Niechaj się młody trochę pogłowi sam. Kolejne pytanie trochę zbiło bruneta z tropu. Zmarszczył brwi i zerknął w kierunku rozmówcy, dosłownie na sekundę. Wydawało mu się oczywistym, że może pytać o co chce, ale najwyraźniej już tak dziwacznie był zaprogramowany, coś tam sobie w głowie przeanalizował i doszedł do wniosku, że wypada zapytać. Trochę to głupie, ale niech będzie. Nic z tym nie zrobi. W odpowiedzi przytaknął i wymamrolił niewyraźne "tak", jednocześnie zaciągając się po raz kolejny. Jakoś tak podobało mu się, że blondyn jest taki ostrożny w słowach i zachowaniach wobec niego. Przynajmniej wiedział, że zależy mu na dogadaniu się. W pewnym momencie chwycił go za ramię, niemal w ten sam sposób co parę minut temu w kawiarni i zaraz znów puścił. Lekkie szarpnięcie miało służyć skierowaniu ciała Rina w stronę prawą, bowiem właśnie skręcili w boczną uliczkę. Pójdą do domu Dactylisa, ale powoli i nieco okrętną drogą. Podczas spaceru będą mogli sobie pogadać, a jak zapadnie cisza to przyspieszą kroku. I przy okazji starszy z nich sprawdzi czy nikt ich przypadkiem nie śledzi.
Tutaj chodziło już znacznie mniej osób, więc nie trzeba było się martwić, że zaraz zostanie się potrąconym przez losowego pieszego. Czarnowłosy na moment przystanął i wypluł wypalonego papierosa z ust, lecz nie raczył go przydepnąć. Zamiast tego wyciągnął rękę do twarzy jego nowej własności i uchwycił między palce różowe pasmo, które przez chwilę pocierał i zaraz puścił. Zabrał rękę i przez chwilę spoglądał na niego w milczeniu, aby znów ruszyć w drogę. To teraz kolej młodego, niech no pyta o co chce i mówi co mu ślina przyniesie na język. On ma w ogóle coś takiego jak ślina? Przydałaby się jakaś instrukcja czy coś. Jeszcze się okaże, że ma wyłącznik między nogami jak Chobits. A może to miał na myśli Goodwin, mówiąc o szczegółach?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.14 20:05  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Może i wypadało poświęcić więcej czasu na pożegnanie z naukowcem, który de facto był „ojcem założycielem” Rina, ale cóż poradzić. Chłopak mimo wszystko nie zaprzątał sobie tym w tej chwili głowy kompletnie pochłonięty swoim nowym towarzystwem.
- Cruel… – milczał przez chwilę, jakby ważył to słowo w myślach. – No, może być~
Nie wiedział właściwie, dlaczego jego opiekun chce być nazywany okrutnym, ale cóż, ludzie mają różne potrzeby – nie zamierzał wnikać, a skoro ma go to uszczęśliwić, nie widział nic przeciwko. Poza tym „Cruel” było jakieś takie bardziej chwytliwe i wpadające w ucho. I krót- no, może niespecjalnie krótsze, ale brzmiało ładniej. Tak, zdecydowanie tak będzie go od teraz nazywać.
Gdy wreszcie dostał pozwolenie na zadawanie pytań, jego oczy wręcz zaświeciły się z radości. Viral nawet nie wiedział, że tym jednym, niewyraźnie wymamrotanym słowem wydał na siebie wyrok. Może i wcześniejsze posunięcie Rina mogło wydawać się nielogiczne, ale jaką dawało mu teraz władzę.
- Czym się zajmujesz? Mam na myśli jakiś zawód, bo pracujesz, tak? Masz jakąś rodzinę? Zwierzątko? – wyrzucił z siebie niemalże jednym tchem. Wtedy uderzyła go pewna myśl. - Nie masz nic przeciwko złotym rybkom, prawda? I gdzie moje maniery, wybacz, nie przedstawiłem was sobie… przynajmniej nie oficjalnie  - odwrócił się, żeby iść tyłem, czyli przodem do mężczyzny i podniósł akwarium mniej więcej na wysokość jego oczu. - Cruel, to jest Greg. Greg poznaj Cruela. No. – uśmiechnął się rozbrajająco, wyraźnie dumny z siebie, opuszczając szklaną kulę i z powrotem zrównując się z Viralem.
Postanowił na razie dać Dactylisowi chwilę na zebranie myśli i danie mu odpowiedzi na dotychczasowe pytanie. Przynajmniej miał taka nadzieję, że owe odpowiedzi dostanie, bo przecież facet mógł zawsze zrobić „tak, pozwoliłem ci zadawać pytania, ale ci na nie nie odpowiem, hłehłehłe, feel this power”. To by było niemiłe.
Szarpnięcie – nawet jeśli lekkie - nieco zaburzyło równowagę blondyna. W pierwszym odruchu pojrzał się na mężczyznę bez większego zrozumienia, zaraz jednak dotarł do niego powód tego niewielkiego aktu agresji wobec jego bogu ducha winnego ramienia. Skręcali. Bez marudzenia wlazł za swoim przewodnikiem w boczną uliczkę. Tutaj jednak z jego refleksem było trochę gorzej, bo zrobił jeszcze parę kroków, zanim zorientował się, że czarnowłosy zdecydował się zatrzymać. Huh? To już tutaj? Rin rozejrzał się dookoła, próbując zlokalizować miejsce, w którym mogło znajdować się mieszkanie Cruela. Nie, chwila, zatrzymali się, żeby Viral mógł sobie pomacać jego włosy. Omójborzecosiędzieje. Dobra, ruszyli dalej, przynajmniej nie musiał się zastanawiać, co powinien w tej sytuacji zrobić…
Jeśli zaś chodzi o szczegóły anatomiczne dzieciaka, brunet nie musiał zbytnio się o nie martwić – naukowcy postarali się, żeby wszystko było odwzorowane jak najdokładniej, więc i w tej kwestii nie powinno znaleźć się zbyt wiele niedociągnięć, jeżeli w ogóle jakieś. Oczywiście, android nie miał prawdziwych potrzeb fizjologicznych – aż tak naukowcy nie wgłębiali się w zabawę z konstruowaniem normalnie funkcjonującego, sztucznie powstałego organizmu – jednak imitacje płynów ustrojowych jak ślina czy krew posiadał, jako że dziwnym byłoby, gdyby nie krwawił, otrzymawszy jakieś większe obrażenia. Jeżeli chodzi o wyłącznik, również nie było czym się przejmować. Żeby skutecznie pozbawić go zasilania, trzeba było wejść do systemu z określonego komputera w laboratorium, więc nie było tak, że walnie się na ten przykład w mały palec u stopy i padnie na miejscu. Nope.
Tymczasem osóbka, na temat anatomii której tak się teraz rozwodzę, szła grzecznie przed siebie, patrząc na to, gdzie stawia nogi. I to właśnie był jej błąd, gdyż zaliczyła bliższe spotkanie z pobliską latarnią – na szczęście chłopak przywalił w nią głową, więc jego rybce nic się nie stało.
- Przepraszam… – mruknął pod nosem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że właśnie rozmawia ze słupem. No bywa.
Pomasował swój durny łeb, po czym dogonił swojego towarzysza, udając, ze nic się nie stało. Całkiem mądre posunięcie.


Ostatnio zmieniony przez Rin dnia 20.03.14 16:27, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.14 21:30  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Najpierw zgromił go swoim lodowatym spojrzeniem. Nie pytał czy mówienie na niego "Cruel" mu pasuje, a po prostu powiedział, żeby tak go nazywał. Gdyby nie był prawie niemową, to pewnie teraz powiedziałby coś niemiłego i zapewne nieco wrogiego, ale nią jest, więc zwyczajnie to olał. Właściwie to skąd u Virala taka niechęć do odzywania się? Cholera wie. Może upadł na głowę za młodu i teraz ma problemy. Chyba nikt się tego nie dowie. Cóż, trudno. Bywa. Nie, żeby to kogoś obchodziło. Oh, lanie wody, lanie woodyy.~
Lecz nie umiem lać wody, więc walić do. Lepiej wróćmy do tematu ich dwójki. Pan Dactylis zaatakowany serią pytań nawet nie mrugnął. No dobra, mrugnął, ale wiecie o co mi chodzi. Po prostu nie zareagował na nie w jakikolwiek sposób. A potem nastąpiła ta jakże urocza scenka, gdy Rin przedstawiał swojemu właścicielowi rybsko. Brunet uśmiechnął się krzywo do złotego pupilka i było to raczej wymuszone, ale młody zdawał się nie zwracać uwagi na takie rzeczy. No, ale czas odpowiedzieć. Tylko zaraz, moment. Już chciał się odezwać, kiedy w tej chwili blondyn zaliczył bliższe spotkanie ze słupem i jeszcze go przeprosił. Mężczyzna na chwilę zatrzymał się, żeby spojrzeć na tą sytuację, ale zaraz wrócił do spaceru wzdłuż ulicy. Parsknął cicho pod nosem i nawet uśmiechnął się na sekundę, jednak nikt nie był w stanie tego zauważyć. Powiem jedynie, że chyba zaczyna lubić tego androida. No dobrze, wróćmy do zadanych mu pytań.
- Windykator. - nie będzie mu tłumaczył czym zajmuje się ów zawód. Niech sobie przeszuka jakąś bazę danych czy coś. - Nie mam już rodziny, a jedynym zwierzątkiem jesteś ty. I Greg.
Nagle zwrócili się w lewo i wpadli w jeszcze mniej uczęszczaną uliczkę. Tym razem nie zostało zastosowane szarpnięcie, wyjątkowo. Czekała ich jeszcze dość kręta droga, aczkolwiek musieli obrać akurat taki kurs. Okrutnikowi zdawało się, że raczej nie mają nikogo na ogonie, ale nigdy nie można być niczego pewnym. Ludzie ich mijający stawali się coraz mniej przyjemni z samego wyglądu, o manierach nie wspominając. Zdecydowanie zapuszczali się w niebezpieczne rejony miasta. Miał nadzieję, że nikt ich nie zaczepi. Nadzieja matką głupich. Ktoś za ich plecami zawołał. Na początku starszy nie zareagował, ale po chwili nie miał wyboru, bo nieznajomy przyczepił się do jego własności. Złapano Rina za ramię i delikatnie pociągnięto, a z ust obcego zaraz zaczęły wysypywać się jakieś bluzgi i żarty na temat wyglądu młodego, a także Grega. Viral zatrzymał się i odwrócił do czepialskiego typa.
- Wypieprzaj. - w odpowiedzi usłyszał tylko prowokację. Skrzywił się. Nikt nie będzie obrażał jego własności ani zaczepiał jego samego. - Mam powtórzyć?
- Wybacz, nie mogę cię usłyszeć, bo cierpię na chorobę zwaną: mam wyjebane.
- Pozwól, że cię wyleczę. - w jednej chwili walizka chłopaka wyładowała na twarzy nieznajomka, a jej następstwem była pięść bruneta. O ziemię rozbiło się kilka kropel krwi, których źródłem był najwyraźniej złamany nos uderzonego jegomościa. Gość w jednej chwili odsunął się, rzucił jakimiś oszczerstwami, a potem odwrócił się i zwiał. Czarnowłosy westchnął ciężko i podniósł walizkę swojego pupila, mając nadzieję, że nie było w niej nic kruchego lub delikatnego. Już bez słowa chwycił go za rękę i podciągnął za sobą. Muszą opuścić to miejsce jak najszybciej i ukryć się w jego domu, którego lokacji nie znał niemal nikt. Tam powinno być bezpiecznie. Wyraźnie przyspieszyli kroku, a on nie zamierzał odpowiadać już na żadne pytania. Zrobi to, gdy dotrą na miejsce. Póki co będzie skupiał się na samej drodze.

[zt x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 21:25  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Dzień jak co dzień... Dzień po dniu... Tak się dzieje życia cud. Tylko co to za cud jeżeli jest się robotem stworzonym z kilku skrawków materiału, połączonym śrubami i przewodami, zaprogramowanym po to, by sprzątać ulice. Tak przedstawia się sytuacja, tak przedstawia się każdy dzień i tak przedstawiała się obecna chwila.
Przy jednym ze śmietników stała wysoka, odbijająca słoneczne światło postać, która zdecydowanie nie była ludzką, no chyba, że to ktoś pokroju Edwarda ze Zmierzchu, co to się świeci na widok słońca. Zdecydowanie jednak nie. Domyślić więc się można, a nawet łatwo zauważyć, że jest był to android, wyraźnie czymś zajętym i zupełnie nie przejmujący się otoczeniem. Pochylona, z odkurzaczem zamiast lewej ręki pozbywała się śmieci leżących obok śmietnika. Dlaczego ludzie są tacy głupi? Stoi śmietnik a oni i tak wszystko wypieprzą obok, bo tak zabawniej i niech się sprzątacz męczy. Wprawdzie nie męczyło jej to w ogóle i ani odrobinę nie irytowało.
Śnieg już topniał, pojawiać się zaczęła plucha, a to oznacza więcej roboty. Trzeba zacząć zgarniać śnieg, jeszcze ktoś złoży skargę, że się przez nią poślizgnął na lodzie, a tak być nie może.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 21:46  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Nova z pasją omijała Miasto-3. Było to siedlisko władzy. Eden omijała co prawda chętniej, bo nawet ona wiedziała, że niedorzecznym było zapuszczanie się tam, gdy tysiąc lat mordujesz anioły. Życie w Desperacji było ciężkie. Pożywienie? Upolować łatwiej tam coś na wzór człowieka i zjeść niż zwierzę. To chyba podchodzi pod kanibalizm...? Zupełnie jakby się przejmowała. Zwierząt jej było bardziej żal niż ludzi. Ludzi też żal, ale tam i tak zwykle polowała na anioły, które chciały siać dobro i inne słodkie do szaleństwa rzeczy. Kalarepę choćby, o. Anioły nie smakowały źle. Jak kurczak w sumie. Dla niej każdy typ mięsa smakował jak kurczak. Tsa...
Wzrok miała wbity w ziemię. Jej oczy niepotrzebnie zwracały uwagę, a tutejsi strażnicy od dawna nie dawali się nabierać na tłumaczenie o byciu androidem. To miejsce doprowadzało ją do szału. Idealne jak tylko można, stłamszone, pod... ugh... władzą. To jej przypomina dlaczego pomagała Łowcą. Sęk w tym, że to robota na pełen etat, a ona musiała jeszcze dorwać skrzydlatych. Gdy jeden z przechodniów wyciągał dla siebie fajki, a nawet jedną już podpalił wyciągnęła mu ją z ust. Początkowo stał osłupiały, a gdy chciał za nią pobiec nie miał już szans – wmieszała się w tłum. Nie lubiła palić. Nie mniej jednak coś w środku mówiło jej, że właśnie teraz musi zaciągnąć się. Stłamsić swój oddech, poddusić się dymem.
Wypuściła z ust szarą chmurę, która jeszcze mocniej zakryła jej oblicze. Nova, nie lepiej było zostawić szmuglera przy życiu? Zatrzymała się na zakręcie. Jej wzrok wyłapał wysoką, metaliczną sylwetkę. Bez zastanowienia ruszyła w kierunku „kupy złomu” - tak pieszczotliwie rzecz ujmując. Sprzątający android, słodko. Kreują ich ciała na podobieństwo ludzkie, dają im świadomość tylko po to, aby zmuszać do sprzątania. To gwałt na ludzkim geniuszu. Ciekawe w jakim stopniu jej procesy są ograniczone. - Nie chcesz przestać? – zapytała ze wzrokiem utkwionym w robocie. Czarne oczy zlewały się z cieniem rzucanym przez kaptur.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 22:01  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Śmieci uprzątnięte... Czas na zagarnięcie śniegu. Musiała zabrać się za to bardzo ostrożnie, bo przecież śnieg to woda, a ona i woda bardzo się nie lubiły.
Do jej uszu dobiegł kobiecy głos. Normalnie by się nim nie przejmowała, bo jest to jedynie element otoczenia, w którym pracuje i które zawsze stara się ignorować, jednak tym razem ten głos był najwyraźniej skierowany w jej stronę. Wyprostowała się zatem, a kilka nienaoliwionych łączeń zaskrzypiało wydając z siebie dość nieprzyjemny dźwięk. Na wysokości swojego wzroku niczego nie dojrzała. No tak. Liczyła sobie przecież ponad dwa metry. Przechyliła więc głowę w dół, a moment później powiodła w dół swoimi oczami, których spojrzenie skupiła na niewysokiej dziewczynie. Jej tęczówki zawirowały oznajmiając wyraźne wyostrzanie spojrzenia, by dostrzec każdy najmniejszy element stojącej przed nią istotki.
- Nie przeszkadzać w pracy - Rozległ się mechaniczny, typowy dla robota głos, który jednak miał typową kobiecą barwę, ale za to żadnego konkretnego tonu, który mógłby oznaczać znudzenie, irytację czy cokolwiek. Szczotka, która dotychczas zastępowała jej lewą rękę złożyła się, zamieniając się następnie na dłoń, którą stanowczo odsunęła od siebie dziewczynę. To o co zapytała nie miało najmniejszego znaczenia. Dlaczego miałoby mieć. Dlaczego miałaby chcieć przestać?! Takie było jej zadanie i musiała je wykonać. Nie była człowiekiem, nie musiała narzekać na pracę bo nie sprawiała jej ona ani przyjemności ani nie denerwowała ją. Czas nie miał znaczenia, warunki pracy nie miały znaczenia, wynagrodzenie pieniężne się nie liczyło. Więc czym się tu przejmować. Zrobiła krok do przodu, stając na uprzedniej pozycji dziewczęcia i znów wysunęła ze swojej ręki szczotkę, którą poczęła odgarniać śnieg.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 22:24  •  Główna ulica - Page 2 Empty Re: Główna ulica
Mocno zmarszczyła brwi. Ach, czyli jednak mocno ograniczyli te istoty. Co prawda widywała androidy w Desperacji i słyszała od nich, że zbuntowani byli skazywani na wygnanie... w najlepszym przypadku. Lwia część była niszczona. W tym wypadku można chyba nawet powiedzieć o zabójstwie – oni byli świadomymi bytami. Od kiedy ludzie zaczęli bawić się w Boga przestała tak dbać o to, aby żadnego nie skrzywdzić.
Wciągnęła w siebie dym po raz ostatni. Końcówka papierosa zatliła się mocniej. Nie powinnaś, nie przy ludziach. Nova... Trudno powstrzymywać się od używania mocy, które leżą w twojej naturze. Rzuciła już palącego się szluga tuż przy robocie. Mimo wilgoci nie gasł, a hajcował się coraz mocniej. Takie mikroskopijne ognisko. Okoliczny śnieg powoli topniał mocząc stopy androida. - Czy twoje procesy akceptują możliwość decyzyjności o własnym losie? – zapytała ponownie. Jej ton był beznamiętny. A to nie wróżyło nic dobrego u Supernovy. Kaca i nerwice. Rosyjska ruletka, co tym razem trapi siwiejącą zmorę?
- Do cholery, masz świadomość. – zaklęła, a jej głos załamał się pod koniec. Nie, to raczej nie kac. To zdecydowanie nerwica. Puszczały jej nerwy, wielkie mi halo. Często jej się to zdarzało, gdy nie była w pracy.
Jedna z przechodzących obok mocniej przycisnęła do siebie pociechę zasłaniając jej uszy. W centrum miasta rzadko słychać było przekleństwa, przynajmniej dopóty nie zapadał kompletny mrok. Ludzie zwykle żyli w dostatku, nie mieli na co kląć. Nova psuje porządek, nawet w taki mikroskopijny sposób.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach