Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Pisanie 04.11.13 7:12  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Już dawno przestało mu zależeć na jego świętości. Czy nie powinien jednak zostać jakoś ukarany? Może i najsłabszy, ale nadal w pełni anioł, a anioły czyniące zło... upadają. Może nawet tak by było lepiej gdyby utracił swoją Łaskę. Stałby się czymś podobnym do Faela, nadal mógłby się poruszać po świecie bez większych problemów... A być może mógłby przestać usługiwania innym aniołom. Nie, że tego nie lubi, po prostu czasem jest to męczące. Nawet skrajnie. Mimo to anioły teoretycznie nie potrzebują snu, więc jakoś dawał radę.
Nawet się nie uśmiechnął po słowach Spaczonego. Nigdy nie lubił takich powiedzonek. Oczywiście, teraz było to powiedziane w żartobliwym sensie, ale i tak jakoś go to odrzucało. W ciszy skupiał się na jego ranie. Czuł, że trochę przesadzili. Nie wiedział czy żałować tego co się stało czy po prostu o tym nie myśleć. Nie, nie dało się nie myśleć. Nie mógł przestać. Widok nagiego ciała Faela w obu postaciach wciąż obijał się po jego głowie, każda rana bolała go tak jakby była świeżo zadana, nawet wciąż zdawało mu się czuć rytmiczne ruchy ich ciał. Kiedy Faelandalan pozostawił go samego, chłopak pod pretekstem przemycia twarzy po prostu ją zakrył. Westchnął, upewniając się, że nie jest to widoczne. Nie chciał, żeby brunet się jakkolwiek nim przejmował, to już za dużo kłopotu. Oparł się o brzeg wanny i obserwował go.
Jak po wojnie... To nie do wiary.
Uśmiechnął się słabo, a kiedy został sam w łazience postanowił opuścić wannę. Ostrożnie się z niej wydostał i odchylił lekko w tył. Przesunął dłońmi po swoich włosach i wziął głęboki wdech, napinając całe ciało. Wypuszczając powietrze obejrzał swoje rany. Nie były tak straszne jak mogłoby się zdawać, przynajmniej nie dla niego. Nie zmienia to jednak faktu, że bolało jak skurwysyn. Złapał za ręcznik i szybko się osuszył. Wtedy do łazienki wrócił Fael. Był wyraźnie zmęczony i było to bardzo widać. Młody trochę żałował, sam nie wiedział czemu. Przyglądał mu się ukradkiem przez jakiś czas, ubierając bieliznę.
Miłość? Nie, ani trochę mu na tym nie zależało. Nie był zawiedziony, nie chciał, żeby ten stojący pod ścianą facet żywił do niego jakiekolwiek uczucie. To by było... Męczące, może? Zresztą aniołek był jednym z tych, których uczucia się nie liczą. Wolał nie wadzić innym swoimi emocjami. Dlatego też nie kochał. Przynajmniej na razie, nie wiadomo czy w przyszłości pojawi się osoba, której gotów będzie oddać swoje wieczne życie. Chwilowo jednak nie zapowiadało się na to.
Czuł się źle. Po prostu źle. Nie był zmęczony, nic mu nie dolegało pod względem psychicznym. Po prostu... Sam nie wiedział. Był po prostu obolały, ale to przecież nic takiego. Wciąż tylko w bieliźnie podszedł do Faela, oparł dłonie na jego biodrach i wyciągnął się, stając na palcach, aby go delikatnie pocałować. Teraz już nie da mu spokoju tak łatwo. Całe to wydarzenie nadkruszyło barierę pomiędzy nimi i znacznie obniżyło poziom zażenowania u chłopca. Teraz stanie się wręcz zadziorny, ha.
Chciałbym zrobić to poprawnie, bez ran szarpanych i niszczenia mojej cnoty.
Uśmiechnął się równie tajemniczo jak brzmiała ta kwestia, choć mogłaby wydawać się oczywista. Odsunął się od niego, zarzucił na siebie swoją bluzkę, a spodnie wziął ze sobą i wyszedł z łazienki. Rzucił ubranie na kanapę i się rozciągnął. Nie chciało mu się ubierać. Zresztą nie musi, zostanie tu przecież jeszcze kilka chwil.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.13 18:54  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Fael upadł, choć zła nie czynił. Wykonywał jedynie rozkazy Stwórcy. Lecz czy zabójstwo nie było postrzegane jako grzech? Zrobił to przecież świadomie, kłócąc się z samym sobą. A usługiwanie ludziom, kiedy jako Wyrocznia zesłany został na Ziemię w czasach antycznych? Do wizji przygotowywały go nie tylko medytacje, zioła i modlitwa. Czasami potrzebował czegoś więcej. Silnego zbliżenia z osobą, której przyszłość miał poznać. To przecież również zaliczało się do grzechów, a jednak Najwyższy nie wypominał mu tego. Ani razu nie wspomniał o tej winie. Tak, jakby od razu mu przebaczał wszystko, co robił.
A jednak zmienił go w bestię.
Zmęczonym wzrokiem obserwował aniołka. Patrzył na jego całokształt, nie myśląc kompletnie o niczym. Nie uśmiechał się, ale nawet o tym nie wiedział. Po prostu stał, lekko oparty plecami o ścianę, z wyrazem twarzy, który nie oznaczał niczego. Był. Taki zwykły, neutralny, lekko nieprzytomny, oderwany od rzeczywistości. Spaczony wydawał się nad czymś myśleć, ale tak naprawdę nawet tego nie potrafił teraz zrobić. W każdej chwili mógł paść na ziemię i spędzić tam następne parę godzin. Zamrugał szybko, gdy nagle znikąd pojawiła się przed nim postać albinosa. Położył obie dłonie po bokach twarzy chłopca na te kilka krótkich sekund. Uśmiechnął się delikatnie na jego słowa, choć po wyraźnej chwili zastanawiania się. "Poprawnie". Tak, o wiele lepiej byłoby to powtórzyć w sposób, w jaki to powinno wyglądać. Odprowadził go wzrokiem, a następnie odkleił się od ściany. Wypuścił wodę z wanny, a już po chwili ruszył za jasnowłosym.
Wyjął z szafki mały kubeczek, nasypał do niego jakiejś podejrzanej mieszanki ziół i wstawił czajnik na ogień. Posprzątał ze stolika i nalał podgrzanej wody do naczynia. Przykrył je małym talerzykiem, żeby zatrzymać aromat. Wtedy było to bardziej pobudzające. Złapał za konewkę i podlał wszelkie roślinki, jakie tylko miał w zasięgu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz to robił, a nie chciał ich zaniedbać. Niszczenie roślin jakoś bardziej go bolało od niszczenia innych form życia. Wreszcie jednak powrócił do części kuchennej i duszkiem wypił pachnący płyn. Wzdrygnął się lekko, co oznaczało, że nie miał on przyjemnego smaku. Przetarł oko dłonią i odgarnął wilgotne, krucze włosy z twarzy. Ciepło powoli rozlewało się po jego ciele, zioła zadziałały dość szybko. A jak? Odganiając zmęczenie. Było to chwilowe działanie, które potrwa pewnie z godzinę, jednak znacznie zmniejszało szansę na zaśnięcie na stojąco. Usiadł na kanapie, od razu odchylając głowę do tyłu. Westchnął ciężko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.13 22:20  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Przysiadł z brzegu kanapy i rozciągnął się nieco. Obserwował poczynania Faela z zaciekawieniem. Chłopcu najwyraźniej poprawił się humor. A raczej co innego. Po prostu przestał zżerać go wstyd, ba, wręcz przeciwnie. To przez to wszystko co się działo. Za jakiś czas jego typowy wstyd pewnie powróci, ale teraz nie było po nim śladu. I dobrze, przynajmniej nie będzie się bawił w podchody. Ciekaw był co za paskudztwo wypił mężczyzna, skoro tak się skrzywił. Cóż, nie jego sprawa w każdym razie. Spojrzał na stolik, na którym wciąż stał jego kubek z niedokończoną herbatą. Wziął go i napił się trochę zimnej cieszy. Może to dziwne, ale dużo bardziej wolał zimną herbatę od gorącej. Tak jakoś, wydawała mu się lepsza. Wypił wszystko i odstawił kubek, patrząc jak wielkie ciało pada na kanapę obok niego. Jakby nie patrzeć nawet w ludzkiej formie jest znacznie większy od aniołka. Młody wstał i rozejrzał się po mieszkaniu bez słowa. Musiał sobie przypomnieć co gdzie mniej więcej się znajdowało. Zaraz po tym wrócił do bruneta i chwycił go za zdrową rękę.
Chodź.
Pociągnął go z całej siły i wielkim trudem zmusił Faela do podniesienia się z kanapy. Nie było to proste, ale ostatecznie się udało. Zaprowadził go do sypialni i ustawił tyłem do łóżka, po czym zwyczajnie go popchnął. Tym sposobem czarnowłosy wylądował na pościeli, a zanim się mógł zorientować w sytuacji Cecil już na nim siedział. Pochylił się nad nim i uśmiechnął czule. Tak jakoś bardzo czule, wręcz niewiarygodnie. Uśmiech pełen miłosierdzia.
Nie wiem co wypiłeś, ale widzę, że po tym czymś trochę minęło twoje zmęczenie... Założę się jednak, że to chwilowy efekt.
Przeczesał swoją delikatną dłonią długie włosy Faela i przesunął palcami po jego policzku, kciukiem zahaczając o wargi.
Nagle uśmiech zniknął z jego twarzy. Bez słowa zszedł z niego i usiadł obok, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Jego oczy wydawały się inne, jakby jeszcze bardziej martwe. Zaniknęło w nich jakiekolwiek życie. Cecil zamrugał parę razy i przygryzł wargę z wyraźnie niezadowolonym wyrazem twarzy. Wyciągnął przed siebie ręce i wymacał kształt ciała Spaczonego. Zupełnie jakby robił to na ślepo... I nic innego, właśnie tak było. Skrzydlaty całkowicie oślepł, nagle, tak jakby ktoś wyłączył światła. Pochylił głowę i zakrył dłońmi twarz.
Znowu...
Mruknął bardziej do siebie i skulił się nieco. Zaczął czuć pulsujący ból w skroniach, co sprawiło, że syknął nieznacznie. Siedział tak przez chwilę, ale nagle zaczął delikatnie drżeć. Z całych sił wstrzymał się od jęknięcia z bólu i nagle wszystko minęło. Chłopak odsunął dłonie od swojej twarzy, jednak nie chciał, aby Fael to widział. Niestety w tym momencie nic nie zrobi. Jego palce ubrudzone były krwią, a owa krew płynęła z oczu anioła, zupełnie niczym łzy. Rzucił towarzyszowi przepraszające spojrzenie. Najwyraźniej wróciła mu wizja. Szybko zerwał się z miejsca i opuścił pokój. Kroki poniosły go do łazienki. Skrzywił się, widząc swoje odbicie w lustrze. Co za cholerna moc, same efekty uboczne... Przemył twarz i zmył krew z rąk. Teraz powinno być w porządku. Wytarł się ręcznikiem, którego użył wcześniej i nieco niepewnym krokiem wrócił do sypialni Faelandalana. Zatrzymał się w progu.
Przepraszam za to. To nic takiego, tylko moja moc sobie ze mną pogrywa.
Uśmiechnął się niewinnie i wdrapał z powrotem na łóżko.
Wracając... Jesteś pewnie zmęczony, więc co ty na to, abyśmy... Ekhm. Przespali się razem?
Uśmiech zmienił się na bardziej uroczy, a jego policzki przybrały barwę delikatnego różu. Nie często zadaje komuś takie pytanie. Nie czekał jednak na odpowiedź. Położył dłoń na jego klatce piersiowej, przyciskając go lekko do łóżka, pochylił się na nim i złożył na jego ustach miły pocałunek. Oderwał się od jego warg po krótkiej chwili i spojrzał mu w oczy. Już było wszystko w porządku, tak mu się przynajmniej zdawało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.13 0:25  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Zmęczenie ustąpiło na moment. Była to jednak chwila niezwykle krótka, jeśli brać pod uwagę czas liczony przez Spaczonego. Kilkadziesiąt minut można by było porównać do ziarenka piasku i galaktyki. Niewielki okruch, którego w całości istnienia praktycznie się nie zauważa. Fragment, który wydaje się być zbędny, znaczący tyle co nic, niewidoczny w ogóle rzeki czasu, przez którą upadły brnął od tysiącleci. Czym była godzina dla istoty nieśmiertelnej, wiecznej, prawdopodobnie starszej od czasu? Fael często nie zauważał nawet upływu minut. Wszystko po prostu się działo i nagle przeobrażało się w przeszłość, która przecież nie miała znaczenia. Choć czy na pewno? Czy gdyby nie miała znaczenia, dałby się teraz zaciągnąć do pokoju przyozdabiając twarz łagodnym uśmiechem, a lekko zmęczone oczy lustrowałyby jasnowłosego aniołka z uwagą i tajemniczym czymś, co było ciężko określić jakimkolwiek słowem?
Kilka sekund po prostu uciekło z jego życia. Nie miał pojęcia kiedy wylądował na łóżku, a jednak się to stało. Przesunął dłońmi po bokach chłopaka i zjechał nimi aż do jego bioder. Szczupłe palce delikatnie oparły się tam. Przyjazny uśmiech wpełzł na twarz Wyroczni, a spokojne, zielone oczy patrzyły w oczy Cecila. Nie odpowiedział, a jedynie w milczeniu lekko kiwnął głową. Będzie w miarę zdatny do życia póki nie zamknie oczu na dłuższą chwilę. Albo nagle nie oślepnie. Wtedy dziwne, mało smaczne ziółka jakoś traciły swoją moc, powodując efekt wręcz odwrotny - przyspieszały proces zasypiania, potęgowały zmęczenie. Ale przynajmniej sprawiały, iż śpiący o niczym nie śnił. Przez cały czas widział jedynie przyjemną, otulającą niczym kocyk ciemność, a rano budził się pełen energii. Uspokajające działanie potrafiło jednak uzależnić do tego stopnia, że przestawały działać. Dlatego też pół-demon mało kiedy z nich korzystał.
Ciemne brwi zmarszczyły się lekko, kiedy Faelandalan z delikatnym niepokojem spojrzał na aniołka. Uniósł się na łokciu, wolną ręką dotykając dłoni chłopca, gdy ten go dotknął. Odprowadził go wzrokiem i usiadł, wsuwając palce we włosy. Cały czas były wilgotne, momentami właziły w oczy i przyklejały się lekko do skóry. W tym momencie Spaczony wydawał się ten fakt całkowicie ignorować. Walczył z odruchem przymknięcia oczu. Wbił wzrok w podłogę między swoimi stopami. Tak, była bardzo interesująca... Do tego stopnia, że zareagował na powrót aniołka z lekkim opóźnieniem. Uniósł głowę i uśmiechnął się. Ucieszyła go wiadomość, że to było chwilowe i już przeszło.
Posłusznie znów się położył, a następnie odwzajemnił pocałunek, patrząc w te martwe ślepia. Przejechał dłonią po boku twarzy Cecila.
- Całkiem dobry pomysł - stwierdził, zaczynając palcami bawić się białymi kosmykami. Przytulił go do siebie, a następnie delikatnie skubnął zębami ucho. Jednocześnie dłońmi przejechał po bokach chłopca i objął go. Odruchowo zamknął oczy. To sprawiło, że siła uścisku po krótkiej chwili nagle znacznie zmalała, a głowa Wyroczni spoczęła na pościeli. Zasnął. Chyba. Powolny, spokojny, ledwie wyczuwalny oddech na to właśnie by mógł wskazywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.13 18:35  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Jak to dobrze, że Fael nie zaczął panikować widząc krwiste łzy aniołka. Chłopiec zazwyczaj stara się, aby nikt tego nie widział, ponieważ większość pewnie zareagowałaby paniką. Uwielbiał swoją moc, ale czasem naprawdę sprawiała mu problemy. Skutków ubocznych i komplikacji było od cholery i jeszcze trochę, choć z większością zawsze dawał sobie radę. Jednak warto było to znosić za cenę tymczasowego widzenia. Załamałby się, gdyby stracił tę zdolność. Tęsknota za widokiem otoczenia i twarzami znajomych zjadła by go od środka. Dlatego docenia to co ma i nie narzeka. No dobra, czasem może przeklina nagłe wybryki swoich oczu, ale ostatecznie przecież mu to nie przeszkadza. Dobrze, że je w ogóle posiada.
Zamknął oczy, czując ciepły dotyk jego dłoni na swojej twarzy. To taki miły gest... Uśmiechnął się i skinął na zgodę Spaczonego. Dał się przytulić, samemu przysuwając się bliżej, jednak na przygryzienie ucha zareagował drgnięciem. Mimo wszystko jest naprawdę wrażliwy na dotyk, zwłaszcza na uszach. I w pewnych innych miejscach również. Objęcie wywołało u niego delikatny rumieniec, ale zignorował to. Wtulił się w znacznie większe ciało i również zamknął oczy. Po chwili poczuł jak jego uścisk zwalnia, a jego oddech staje się znacznie spokojniejszy. Otworzył oczy i zerknął na jego śpiącą twarz. Naprawdę, uroczy widok. Cecil nie rozumiał dlaczego wszyscy go tak nienawidzą. On widział w Wyroczni tylko majestatyczną istotę, a w jego ludzkiej formie przystojnego mężczyznę. Ale nic to, jak zwykle ma odmienne zdanie. Ułożył głowę na jego piersi i sam spróbował zasnąć. Ciepło jego ciała działało niezwykle kojąco, więc nie było to trudne. Wiadome jednak było, że aniołek nie pośpi zbyt długo.
No i nie pospał. Otworzył leniwie ślepia i wyjrzał za okno. Nie wiedział która była godzina, ale było raczej dość późno. Chyba mniej więcej północ. Musieli spać parę godzin. Spojrzał na twarz wciąż śpiącego mężczyzny i uśmiechnął się łagodnie. Cóż, nie zapowiadało się, żeby się obudził wkrótce... A naszego Ślepca roznosiła energia. I to w różnych tego słowa znaczeniach. Oblizał wargi i przesunął nosem po policzku śpiącego. Na jego twarzyczkę wpełzł zadziorny uśmiech. Hm, skoro brunet nie ma zamiaru się obudzić zbyt szybko to można się trochę z nim pobawić. Podrażnić go i zobaczyć ile wytrzyma bez reakcji. Cecil przylgnął do niego swoim ciałem. Wsunął udo między jego nogi i zaczął delikatnie muskać ustami jego szyję. Mruknął cicho, przestając na chwilę. Spojrzał na swoją poszkodowaną dłoń w zamyśleniu. Ciekawe jak zwykłe spotkanie przyjaciół przy strumyku może doprowadzić do tylu wydarzeń. Pomyślmy... Zaczęło się od wypicia krwi Faela, przechodząc przez drobne zaczepki i pieszczoty oraz pocałunki, na ostrym seksie kończąc. Że też obaj doprowadzili się do takiego stanu. A niby tacy spokojni, niepozorni. Już nie wspomnę, że Cecil stracił cnotę w jeden z najbrutalniejszych sposobów w jakie się dało. Ale nie przeszkadzało mu to. Zastanawiał się tylko czy będzie w stanie nadal traktować Spaczonego tak samo. Już się do niego nadmiernie klei, a co potem? Może mu przejdzie, może zapomni... Teraz to nie ważne. Wrócił do zaczepiania Faelandalana. Przycisnął udo do jego krocza, poruszając zaczepnie nogą. Ząbki zaś wbijał mu delikatnie w skórę szyi, ale wystarczająco lekko, aby nie zrobić mu żadnej krzywdy. Dłonią sunął po ciele czarnowłosego, co jakiś czas zaczepiając palcami o jego podbrzusze. Zaczepny aniołek, no proszę. Czuł jednak, że chce to robić i nie może przestać. I dobrze, przecież mógł. Może korzystał z okazji, kto wie, kto wie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.13 23:32  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Po co panikować, skoro Cecil nie krzyczał z przerażenia lub bólu? Skoro przyjął to ze względnym spokojem i nie miotał się po całym pokoju? Nie było to najstraszniejsze, co w swoim długim życiu widział, a dodatkowo sam momentami lepiej nie wyglądał. Póki aniołek nie wpadał w panikę, to i on nie miał co szukać najbliższego możliwego uzdrowiciela. W myślach liczył jednak do dziesięciu, żeby zachować spokój i nie pójść za nim, sypiąc zatroskanymi pytaniami i propozycjami pomocy. Nawet, jeśli nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby mu pomóc. Ot, pozostałości dobrej duszy skrzydlatego posłańca Stwórcy.
Nie obudził się, gdy jasnowłosy to zrobił. Trwał w nieprzeniknionych ciemnościach, oddychając spokojnie, głęboko i powoli. Jego klatka piersiowa poruszała się nieznacznie, prawie że niezauważalnie. Nie zapowiadało się na to, aby w najbliższym czasie miał wstać i funkcjonować jak normalne, żywe stworzenie. Zmęczenie w połączeniu z okropnymi ziółkami uspokajającymi dawały efekt długiego, ciężkiego snu, z którego nawet przemarsz wojsk po brukowanej ulicy w towarzystwie salw z armat i bombardowania w tle by go nie wybudziły. Istniało niewiele rzeczy, które mogły go wyrwać ze stanu, w jakim teraz się znalazł. A akurat najprostszym sposobem było podetknięcie mu pod nos dużych ilości substancji, których używał do wzmacniania wizji. Pobudzały, powodowały bezsenność, ale w efekcie ubocznym - odrywały go od rzeczywistości. Niestety: im więcej ich wdychał, tym oderwanie było silniejsze i dłuższe. Choć w tej chwili potrzebował właśnie porządnej dawki. A gdzie można było to wszystko znaleźć? Odpowiedź była raczej prosta i łatwa do odkrycia. Wszystko, co dotyczyło czytania przyszłości i tłumaczenia Światła, znajdowało się w niewielkim pokoiku niedaleko sypialni. W pomieszczeniu, które było mroczne, przepełnione wonią kadzidełek i najróżniejszych olejków oraz ziół. I do którego nikt nigdy nie był wpuszczany. Coś jak osobista świątynia.
Faelandalan był niewzruszony tym, co robił albinos, choć gdy udo dotknęło czulszego miejsca, jego oddech zatrzymał się na sekundę dłużej, a sam "były" serafin przechylił delikatnie głowę na bok. Można to było uznać za zwykłą reakcję, którą czasem robiło się przez sen. Parę godzin w końcu spędził w bezruchu, z Cecilem leżącym sobie na nim jak na jakiejś wygodnej poduszce.
Wydawać by się mogło, że ciało Spaczonego było bledsze i zimniejsze niż wcześniej. Właściwie nie byłoby w tym niczego dziwnego. Leżał odkryty, spał głęboko, jego serce biło wolniej. Z częstotliwością krótszą niż standardowe bicie podczas snu. Mogło się to dziać przez sporą utratę krwi, w końcu rany zapewne przestały wydzielać szkarłatną ciecz może z godzinę wstecz. Co nie zmieniało faktu, że powolnie krwawił przez parę godzin, z kilku różnych miejsc i wcale nie jakoś lekko. Czerwień było widać na opatrunkach, lecz była to barwa ciemna, przyschnięta. Nie było się co bać.
Wykorzystywanie okazji było bezpieczne...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.13 18:41  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Szczerze mówiąc uzależnił go czyjś dotyk. Chciał być ciągle macany i drażniony lub robić to innym. Ten pierwszy raz, który odebrał mu Fael musiał coś w nim zmienić. Jednak to dobrze. W końcu i tak nie obchodziło go czy upadnie czy go zabiją czy poślą wprost w ramiona Hadesa. Liczyło się dla niego to co sprawia mu przyjemność. A tak się składa, że erotyka bardzo podpadła mu do gustu. Uzewnętrzniało się to np. właśnie w tej chwili. Męczył ciało śpiącego, jednak powoli zaczynało mu się to nudzić. Nie wygląda na to, żeby szybko się obudził. Chłopak podniósł się na rękach i pochylił nad Spaczonym, przyglądając się jego sennej twarzy. Hm, to na pewno wina tych dziwnych ziółek. No i zmęczenia oczywiście. Westchnął cicho. Nie ma szans, żeby go obudził, tak samo jak na to, żeby jeszcze zasnął. No ale co on ma niby robić? Noc jeszcze młoda, a przecież nie będzie bezcelowo męczył biednego śpiocha. Ostrożnie się podniósł i wstał z łóżka, zaraz się przeciągając. W domu panowała zupełna cisza, więc strzyknięcia jego kości były dobrze słyszalne. Przestał zwracać uwagę na rany, ileż można. Poza tym już dawno nie krwawiły, więc jest dobrze. Postanowił wybrać się na wycieczkę po mieszkanku w ramach jakiegoś zajęcia, a co. Pierwsze kroki skierowały go do kuchni gdzie nadal stał kubek po ziółkach. Ba, nawet trochę jeszcze w nim był. Chłopak musiał stanąć na palcach, żeby do niego zajrzeć. Wszystko w tym domu było wyższe niż powinno, na pewno ze względu na wysokość właściciela. Albo i nie, ale takie wrażenie sprawiało. Cecil powąchał zawartość, wziął trochę na palec i spróbował. Skrzywił się nieco. Cóż, nie smakowało to jakoś świetnie. Ani dobrze. Po prostu nie smakowało. Odsunął od siebie kubek, nie mając zamiaru ruszać tego co w nim jest. Bleh. Rozejrzał się, jednak nie zauważył w pobliżu niczego ciekawego. Poza pewnymi drzwiami. Jeszcze nigdy tam nie zaglądał, choć wiedział, że wewnątrz znajdują się jakieś dziwne wyroczniowe bajery. No ale skoro właściciel śpi i nikt go nie obserwuje... Hulaj dusza! Aniołek otworzył wcześniej wspomniane drzwi i zajrzał do środka. Niby nic niezwykłego tam nie było, a przynajmniej nic co sprawiłoby na nim wrażenie, ale i tak intrygowała go zawartość szafek. Zaczął dyskretnie przegrzebywać rzeczy jasnowidza, zaglądając do szuflad i innych. Było tam wiele dziwnych butelek, słoików i fiolek, ale starał się niczego zbytnio nie ruszać. Nie chciał, aby przyjaciel był na niego zły. Zainteresowała go jednak jedna z substancji zamknięta w małej buteleczce. Miała bardzo silny zapach, który wręcz odurzał delikatnego Ślepca. Co ciekawe nie potrafił go z niczym skojarzyć. Wolał nie sprawdzać jej smaku, ale po samym zapachu mógł przysiąc, że nie jest on zbyt dobry. Roztarł płyn między palcami, sprawdzając jego konsystencję, ale nie dowiedział się niczego ciekawszego. Zapach był jednak tak mocny, że chłopiec prawdopodobnie zdążył nim przesiąknąć. Zamknął i odłożył tajemniczą buteleczkę na swoje miejsce. To była ostatnia, nie grzebał już dalej. Zamknął wszystkie wcześniej otwarte przez siebie skrytki i opuścił pomieszczenie. Nie miał co robić, więc postanowił wrócić do Spaczonego. Zajrzał do pokoju i ku jego uldze mężczyzna nadal spał. Białowłosy wspiął się na łóżko i usiadł obok niego, lustrując wzrokiem jego ciało. Palcami, które najmocniej pachniały cieczą sprzed chwili, przesunął po jego wargach, które zaraz delikatnie ucałował. Chłopiec z powrotem położył się obok niego i delikatnie wtulił. Może powinien go okryć? Chociaż czy ten stwór w ogóle może się przeziębić? Rozmyślał sobie, gładząc jego brzuch. Zupełnie nie był świadomy jakie efekty może mieć tajemniczy zapach/
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.14 22:06  •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
Jeszcze w pełni nie wiedział, co tak właściwie zrobił. Nie miał pojęcia, iż skierował niewinnego aniołka na ścieżkę złą, na której nie powinien się nigdy znaleźć, a na pewno nigdy z niej nie zejdzie. Ale to tylko potwierdzało fakt, iż przed przeznaczeniem się nie ucieknie. Widocznie miał to zrobić, więc wcześniej czy później po prostu by do tego doszło. A chyba lepiej, żeby wcześniej. Odwlekanie niektórych rzeczy w czasie nie było zbyt zdrowe.
Nagle świadomość zaatakowała go, wybudzając z twardego snu godnego trupa. Ciemność została brutalnie przegnana, ale jednocześnie nie zastąpiła jej światłość. Wyrocznia trafiła żywcem do dwóch światów – fizycznie pozostawała na Ziemi, ale duchowo doświadczała teraz obecności Stwórcy. Choć już dawno odszedł, Fael ciągle był w stanie się z nim „połączyć”. Spaczony zaczął oddychać wyraźnie szybciej, położył dłoń na ręce anioła, który głaskał jego brzuch, jak gdyby z zupełnego znudzenia. Teraz mogło być naprawdę różnie. Reakcja mogła należeć do tych delikatnych i spokojnych, podczas których jedynie trochę pomamrocze jakieś niezrozumiałe, zawiłe słowa, ale równie dobrze mógł doznać „boskiego oświecenia”, a wtedy robiłby to, co tylko wpadłoby mu na myśl i to nie do końca z własnej woli. Był posłuszny Głosowi, nieistniejącej rzeczy, która go kontrolowała. Można to utożsamiać z Kreatorem, jednak... Bóg w końcu odszedł, tak? To nielogiczne, by jeden były anioł słyszał jeszcze jego prawdziwy głos.
Powieki rozchyliły się powoli, ukazując półprzytomny wzrok, który nie potrafił się skupić na jednym punkcie i ciągle prześlizgiwał się gdzieś na boki. Czarne morza źrenic rozlewały się z każdą chwilą na większą powierzchnię, nadając ślepiom upiornego wyglądu.
Coś ty zrobił...? – wyszeptał znajomo drżącym, niższym głosem, przekręcając głowę, żeby spojrzeć na Cecila tymi dziwnymi oczami. Źrenice wreszcie zostawiły zaledwie milimetr zielonej obwódki i... zaczęły znikać. A raczej nabierać innej barwy. Czerń stała się nagle błękitem o kilku różnych odcieniach. Kolorowe plamki niczym gwiazdy na nocnym niebie pojawiły się w losowych miejscach, nadając oczom tajemniczej głębi i wrażenia świecenia. Abru-el rozchylił lekko wargi, wydając z siebie ciche westchnięcie. Wszystko przez niego widziane było teraz w pięknych barwach błękitu. Poza tym, skrzydlaty zdawał się być otoczony lekko świecącą aurą. Był teraz taki uroczy. Mimowolnie, Fael przejechał językiem po wargach, jeszcze pogarszając sytuację. Poza ostrym zapachem, poczuł także smak substancji, co oznaczało, że białowłosy musiał jej jeszcze trochę mieć na palcach, gdy przejeżdżał nimi po ustach śpiącego. Wydawał się być dziwnie szczęśliwy, prawie niewidocznie w ludzkiej formie znaki na ciele lśniły delikatnie zieloną poświatą.
Demonowaty zsunął się z łóżka, przeszedł parę kroków w kierunku drzwi z nieobecnym wyrazem na twarzy i przystanął nagle. Uklęknął i pochylił się, dotykając dłońmi podłogi.
Panie... – powiedział cicho, ale bardzo wyraźnie. Milczał przez dłuższy czas, jak gdyby słuchając. – Ale on jest... – próbował coś powiedzieć, ale nie dokończył. Zupełnie, jak gdyby ktoś mu przerwał. – A-ale... – znów przerwa. Wyrocznia zadrżała lekko, jak gdyby ze strachu. – Twe słowo jest święte i stanie się rzeczywistością, Ojcze – głos Spaczonego ponownie zabrzmiał jak ten, który miał po przemianie w swoją prawdziwą formę, choć cały czas wyglądał jak człowiek. Podniósł się powoli, wyciągając rękę w stronę ściany. Zupełnie, jak gdyby niczego nie widział i robił to na wyczucie. Błękit ślepi został zastąpiony wieloodcieniową zielenią. Ciemnowłosy wyszedł z pomieszczenia, cały czas trzymając rękę przy ścianie.
Zszedł na dół, choć o mało nie spadł ze schodów. Ciemność spowiła jego oczy, odbierając wzrok. Tam zsunął z siebie koszulę i przesunął palcami po niektórych znakach na swoim ciele. Nie wiedział, czy trafił dokładnie tam, gdzie się znajdowały. Robił to odruchowo, kierowany instynktem i niewidzialnymi dłońmi Stwórcy. Poświata wyostrzyła się, skóra w pobliżu wzorów zaczęła barwić się na fiolet, który szybko rozlał się na całe ciało. Z czoła wyrosły rogi. Po chwili do pełnej przemiany brakowało jedynie wielkich, błoniastych skrzydeł. Faelandalan znalazł swoją opaskę na oczy i zawiązał ją, zasłaniając szmaragdowe oczy, które zaczęły „płonąć”. Z cichym, wyraźnym stukaniem przeszedł parę kroków, dłońmi przesuwając po swojej broni. Nie używał jej często, ale teraz nadszedł czas, by zasmakowała krwi. Wrócił do pokoju, nadal kompletnie na wyczucie i po omacku. Zwrócił twarz w stronę anioła. Znów musiał mu pokazać swoje okropne oblicze, ale czy to miało znaczenie? Kreator wybrał go na ofiarę. Nie musiał widzieć przed śmiercią kwiatków.
Rogaty zbliżył się i siłą przyciągnął Cecila do siebie. Bez słowa obrócił go tyłem do siebie i objął ramionami, uniemożliwiając ucieczkę. Jednocześnie uniósł go. Tsh... Sobie Stwórca wybrał osobę wzrostu dużo mniejszego... Tak czy inaczej, wyniósł skrzydlatego przed dom. Wtedy dopiero z pleców wyrosły dwa twory mające siłę udźwignąć to wielkie ciało. Wyrocznia miękko odbiła się od ziemi i wzbiła w powietrze, wykonując mocne, zdecydowane machnięcia skrzydłami.
Można powiedzieć, że Cecil oficjalnie został... porwany.

z/t + Cec
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dom Wyroczni - Page 6 Empty Re: Dom Wyroczni
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

 
Nie możesz odpowiadać w tematach