Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down


X UCZESTNICY: Kira, Monday, Kaukaz
X MG: Blight
X TRUDNOŚĆ: Coś między średnim, a trudnym, z naciskiem na to drugie.
X MOŻLIWOŚĆ ZGONU: *grozi palcem* Jeśli nie popełnią głupot - nope, raczej
X NAGRODA: Zastanowię się.
X WYPOSAŻENIE: Opiszcie swój ekwipunek w pierwszym poście. Możecie zabrać wszystko, co wam się przyda, w granicach rozsądku.
Weźcie jednak pod uwagę - w czym to pomieścicie, ile będzie ważyć i w jaki sposób będzie to utrudniało wasze działania.


"Some people just want to see the world burn" [Kira, Kaukaz, Monday] Apokalipsa

Odprawa.
Dla Kaukaza i Kiry sytuacja ta była najzupełniej normalna – generał wezwał ich do siebie, by wydać rozkaz, wprowadzić ich w szczegóły misji i krzyż na drogę. Natomiast dla dziewczyny takiej jak Risu mogło to wydać się zgoła dziwne, bowiem żadnych kontaktów do tej pory nie miała z tym właśnie generałem. Niemniej jednak wezwał i musiała się stawić bez żadnych opóźnień.
Viper właśnie pokazywał im na holograficznej mapie, tworzonej przez kilka rzutników rozstawionych tu i tam, współrzędne dotyczące ich aktualnego celu.
- Tu zaginął po nim ślad – wskazywał właśnie ruiny jakiegoś dawnego miasteczka – Nie jestem pewny, dlaczego wybrał właśnie tę drogę, zważywszy, jak cenny wiózł ładunek, ale przypuszczalnie coś go ścigało i był to jedyny sposób na wymknięcie się ogonowi. Nie udało mu się to i dlatego teraz musicie udać się tam i zbadać przyczyny zaginięcia, a przede wszystkim odnaleźć ładunek. Pewne dokumenty, w postaci dziennika laboratoryjnego oraz kilka schematów technologicznych. I prototyp nowej broni, który miał zostać przetestowany w warunkach pustynnych.
Viper przerwał i spojrzał w ich twarze.
- Więcej szczegółów nie mogę wam zdradzić, póki nie będziecie na miejscu. Pamiętajcie o stałej łączności i wysyłaniu raportów co dwadzieścia cztery godziny. W pobliżu powinno znajdować się kilka grup wsparcia, dokonujących przy okazji rekonesansu terenu. Kody bezpieczeństwa dostaniecie już w drodze. Zadziałają tylko w czasie tej operacji, będą później bezużyteczne.
Sprawdził czy zrozumieli i gdy dostał potwierdzenie, jakby trochę się rozluźnił. Wyłączył hologramy i przeniósł wzrok na Mizuyamę.
- Z pewnością zastanawiasz się, co tu robisz, skoro twoja sfera obowiązku kończy się na naszym pięknym mieście. – uśmiechnął się, co kontrastowało z zimnymi oczami uważnie wpatrzonymi w Risu. – Odpowiedź jest prosta. Potrzebuję posłańca, znającego Desperację, którego brak wyszkolenia wojskowego będzie odpowiedzialny za niestandardowe rozwiązania pewnych kwestii. A fakt, że jesteś jedną z pierwszych, możesz uznać za zaszczyt, jeśli oczywiście chcesz. Stąd też i dopinam cię do misji rozpoznawczej. Liczę, że porozmawiamy szerzej, kiedy już wrócisz. – rzucił jej dodający odwagi uśmiech i przeniósł spojrzenie na powrót na całą grupę – Możecie już odejść.
Na placu czekał opancerzony transporter, z kilkoma żołnierzami już w środku. Jeden z żołnierzy, gdy tylko zobaczył ich wychodzących zbliżył się i przekazał rozkazy generała, w myśl których mają wyjechać tak szybko, jak to możliwe, nie później niż za kwadrans.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ekwipunek i ubiór:

Kaukaz przyszedł na odprawę. Wysłuchał zadania z pełnym skupieniem wymalowanym na twarzy. Sprawa była prosta - pójść i wrócić nie dając się zabić. Utrudnieniem całości był fakt, że misja była powiązana z jakąś tajemniczą technologią. Oznaczało to tyle, że informacja o niej mogła wyciec i gościa  z którym kontakt się urwał ktoś zaciukał, a cenny ładunek najzwyklej w świcie zajebał lub coś gościa zjadło. Przynajmniej takie dwie wersje przyszły eliminatorowi do głowy jako pierwsze. Nie rozwodził się jednak i nie dumał zanadto. Przed wyjściem z pokoju odpraw zasalutował, a potem skierował się do czekającego transportera. Osobiście miał mieszane uczucia do drużyny którą mu przydzielono - chodzący toster, wojskowa podaj-przynieś-pozamiataj oraz kilku randomowych żołnierzy. Czad. Zanotował, że jak coś, to będzie wiedział kogo nawiedzać jeśli wyciągnie kopyta. W każdym razie z wątpliwym entuzjazmem wlazł do transportera lustrując w ciszy skrzydlatego od stup do głów. Słyszał, że gość jest sadystycznym świrem i miewa srogie odchyły co go wcale jakoś bardziej nie zachęcało do współpracy z drugiej strony...przeniósł wzrok na nie przekraczającą metra sześćdziesięciu dziewczynę. Będą jaja, jak nic.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odprawa? Co u licha?
Monday nie byłą tym typem osoby, która dziwiłaby się na wezwanie do jakiejkolwiek osoby z S.SPEC. Często ją wołano, czasami w sprawach ważnych, czasem po jakieś pierdoły i nigdy na to nie narzekała - taka praca. Ale wyraz "odprawa" brzmiał nieco niepokojąco jak na to, do czego była ogólnie przyzwyczajona. Wszystko wyjaśnić się miało na miejscu.
Na początku odrobinkę zdębiałą, słuchając opisu sytuacji. Zaczynała się zastanawiać, czy nie została pomylona z jakąś inną osobą o tym samym nazwisku. Może tak naprawdę chodziło im o Hikari? W to by była skłonna uwierzyć. Ba, bardziej pasowałby jej tu nawet wuj albo ciotka, ale nie ona sama, zwykła służąca. Mimo tego, że wciąż nurtowała ją ta kwestia, wszystkich informacji słuchała z uwagą. Zadanie wydawało się nie pasować do jej osoby tak mocno, jak to tylko możliwe. A jednak tu była! Coś musiało być na rzeczy, tylko... co?
Wzdrygnęła się bezwiednie, gdy uderzył w nią zimny wzrok generała. A więc jednak, nie byłą tu przypadkowo. Nie do końca rozumiała, co ma na myśli przez cały ten wywód i osobiście wydawało jej się dziwne, że wybrał właśnie ją na... właśnie, na co? A-ha! Pewnie myślał, że wyszkoli sobie osobistego posłańca. W sumie, nie żeby jej to przeszkadzało. Od dawna miała ochotę zerknąć na Desperację, może nie od razu w ekstremalnych warunkach, ale ciekawił ją zewnętrzny świat. Ten człowiek właśnie dał jej możliwość wydostania się poza mury. Pięknie i cudownie! Nawet się lekko uśmiechnęła w drodze do transportera.
Towarzystwo też miała zgoła ciekawe, nie ma co. Jednego z obecnych na odprawie już znała, drogiego zaś kojarzyła tylko z widzenia. Oni byli tu na swoim miejscu. Ona - pewnie będzie robić za uniwersalny podnóżek. Cóż, przynajmniej może nie dadzą jej zginąć. To może jest tu bardzo ważne.

Ubiór i ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spokojnym krokiem udał się do gabinetu Vipera. Nie spieszyło mu się. Miał jeszcze czas. Przecież się nie spóźni, a jeśli nawet, to co za różnica?
Na swój sposób się cieszył. Na reszcie gotowała się jakaś większa akcja w Desperacji. Może tym razem nie będzie się musiał uganiać za jakimiś obiektami do badań. Mniejsza. Wszystkiego dowie się na odprawie.
Wszedł do gabinetu, gdzie wszyscy już na niego czekali. Przywitał ich skinieniem głowy i zajął swoje miejsce przed biurkiem. Skupił się na słowach generała.
Kiwnął głową na znak, że zrozumiał rozkazy. Odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie. Z chęcią powiedziałby coś Viperowi, ale tym razem się opanował. Zbytnie spoufalanie się z dowódcami na oczach innych wojskowych nie było dobrym pomysłem.
Udał się w stronę swojej szafki z wyposażeniem. On już tak właściwie był spakowany. Jako osoba, która często była wysyłana w Desperację, zawsze był przygotowany do drogi. Ot, taki nawyk. Dawało mu to pewność, że nie zorientuje się na środku pustyni, iż nie wziął ze sobą manierki z wodą.

Był na miejscu dużo przed czasem. Droga tutaj zajęła mu może 5 minut. Nigdzie się nie zatrzymywał, bo i nie miał po co. Po drodze zadzwonił jedynie do gosposi, by przeprowadziła się do ich mieszkania na kilka dni i przypilnowała jego bratanka. Rutynowa sprawa. On wybywa na akcję, a ona pilnuje, by dzieciak nie zniszczył mu mieszkania albo, jak ona to nazywa, "dba o małego, bo dziecko sobie przecież samo w domu nie poradzi".
Taa, jasne. Ten mały diabeł byłby po moim powrocie zdrowy jak ryba. No, przynajmniej do czasu, aż nie zobaczyłbym co zrobił z moim domem.
Zaśmiał się, ale zmieniło się to w kaszel.
Cholerny kaszel. To pewnie wina papierosów...
Te domysły wcale nie przeszkodziły mu w ponownym zaciągnięciu się jednym z nich.
Wzruszył ramionami.
Najwyżej w najbliższym czasie wymienią mi również drugie płuco.

- To jak kompania? Ruszamy? - rzucił w stronę nadchodzącego Kaukaza i stojącej nieopodal Monday, a następnie się zaśmiał i wskoczył do jednego z samochodów.
- Tylko nigdzie się po drodze nie zgub. Ja za tobą łaził nie będę - warkną nie do końca przyjemnie do dziewczyny i utkwił swoje oczy w przestrzeni przed sobą. Czekał na wyjazd.

Strój:

Ekwipunek - MG chciał dokładny, więc taki jest ; ):

stan akumulatorów: 50/50
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy wszyscy zajęli miejsca w transporterze, kierowca musiał mocno nadepnąć na gaz, bowiem pojazd ruszył do przodu z mocnym szarpnięciem i z każdą sekundą nabierając prędkości. W pełnym pędzie minęli bramę, a raczej to, co z niej zostało po niedawnej akcji łowców. Zawyła syrena – pojazd S.SPECu oznajmiał właśnie, że zamierza skorzystać z przywileju, wyprzedzając wszystkich na swojej drodze. Misja miała wysoki priorytet, w przeciwnym razie żołnierz nie ryzykowałby niepotrzebnym użyciem sygnału. Wszystkie samochody zjeżdżały na bok, więc po niezbyt długim czasie jak na ten dystans, byli już pod bramą. Oczekiwali ich, bo nie było nawet wymaganej kontroli papierkowej, otworzono wielkie grodzie i wypuszczono ich na zewnątrz.
Pierwsze, co uderzyło ich, gdy minęli bramę, to wszechobecny upał. Nawet klimatyzowane wnętrze pojazdu nie stanowiło skutecznej osłony, po godzinie wszyscy byli już spoceni. Jeden z żołnierzy – jednooki Rosjanin z bokobrodami – zawinął sobie chustę na głowie i zdjął kurtkę munduru. Drugi – niewysoki blondyn o długich włosach i bujnej brodzie, wycierał nerwowo spocone ręce w materiał kurtki, aż w końcu założył rękawiczki bez palców i pewniej chwycił swoją broń. On także pozbył się wierzchniej części munduru. Obaj pilnowali gniazd karabinu maszynowego po swoich stronach pojazdu. Trzeci siedział przy nowoczesnej radiostacji i ustalał ze sztabem klucz komunikacyjny. Wpatrywał się w pudło ze skupieniem, mamrotał coś pod nosem i na przemian potakiwał lub zaprzeczał.
- Sir. – zwrócił się do Kiry – generał Viper rozkazał przekazać hasła awaryjne w drodze, jednak odebraliśmy sygnał o zbliżającej się burzy piaskowej, w skutek czego zamykają wszelkie pasma radiowe z jednostkami w terenie. Zostaniemy odcięci od kontaktu na minimum dwadzieścia cztery godziny. Szlag trafi także przyrządy nawigacyjne pojazdu.
Faktycznie – na horyzoncie kotłowało się coś, co nie wróżyło zbyt kolorowej przyszłości. Buro-brązowa chmura pożerająca nieboskłon, zbliżająca się powoli, lecz nieubłaganie. Łącznościowiec odpalił papierosa i poprawił okulary przeciwsłoneczne na nosie. Był dość przeciętnej budowy, krótkie ciemne włosy były gładko ulizane, na brodzie ani jednego włosa.
- Standardową procedurą w takich przypadkach jest znalezienie dobrej osłony lub charakterystycznego punktu orientacyjnego i pozostanie w pojeździe, sir. – widocznie oczekiwał potwierdzenia czy należy wdrożyć te procedury czy Kira ma własny plan w zanadrzu.
Wjechali właśnie na ruiny dawnej autostrady i usłyszeli dźwięk silników, rozbrzmiewający coraz głośniej.
- Dowódco, mamy ogon na radarze. Co najmniej cztery małe obiekty, poruszają się tyralierą. Chyba nas zauważono. – zaraportował kierowca, nie odrywając wzroku od drogi przed nim.
Łup. Łup łup. Łupłupłupłupłup.
Już nie było wątpliwości co do faktu zauważenia pojazdu.
Załomotały pociski w burtę transportera. CKM-iści odwrócili lufy do tyłu, jednak ich kąt był zbyt mały, by mogli sięgnąć wroga.
Rozległ się szczerk karabinu maszynowego – to blondyn z prawej strony dojrzał najbardziej wysuniętego przeciwnika i zaczął strzelać.
- To Łupieżcy, sir. – zaraportował krótko.
Łup łup łup.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

-Aye. - Mało entuzjastycznie potwierdził słowa Kiry po czym władował się do pojazdu, lustrując jeszcze sylwetkę Risu. - Będę miał ją na oku. - Dorzucił słysząc kwestię Tostera. Nie chciał by dziewczyna się zestresowała i zmieniła w warzywo, tak jak podczas ich ostatniego spotkania. Oczywiście wówczas mógłby ja przerzucić przez ramię i traktować, jak worek ziemniaków, jednak zapewne i Mon i on byliby szczęśliwsi gdyby taka sytuacja miejsca na misji nie miała.
Zasiadł na swoim miejscu, a pojazd po chwili ruszył. Po pewnym czasie Adrian ściągnął z grzbietu Oriona i ułożył go pomiędzy swoimi nogami, tak, że lufa snajperki skierowana była ku górze. Do tego rozpiął mundur i ściągnął hełm dzięki czemu mógł wygodniej się rozsiąść. Czekała ich w końcu długa wycieczka. Gdzieś w jej połowi wszyscy zaczęli pocić się, jak świnie, a woń powstająca w tej blaszanej puszce stawała się z chwili na chwilę coraz to bardziej...oszałamiająca. Standard. By o tym za bardzo nie myśleć przymknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Nie spał i nie zamierzał spać. Czuwał, wyczekując końca tej gehenny, gdy do jego uszu dotarł komunikat dotyczący burzy piaskowej. Tsa, jakoś specjalnie go to nie dziwiło. W końcu już na samym początku przewidywał, że coś podczas tego wypadu będzie się działo na rzeczy i działo - burza piaskowa, ostrzał, łupieżcy...gość poprawiający okulary przeciwsłoneczne w kadłubie transportera. Bytność Monday w tym wszystkim była niczym wisienka na torcie z kupy - szczytem bajeczności.
- Ja sugeruję popierdolić w burzę. Cztery małe obiekty brzmią niemal jak cztery zdezelowane kłady czy inne ścierwo. My jesteśmy w masywnym transporterze i jedyne co nam grozi to zapchane piachem filtry od klimatyzacji, a wypizga jeśli nie odpuszczą. Nie wspominając nawet o tym, że o ile mamy opancerzoną budę o tyle jeśli mają sposób na opony to możemy znaleźć się w dupie po kolana. - Mówił rzeczowo, dopinając mundur, naciągając hełm i przerzucając Oriona przez ramię. Do tego on sam był niemal pewien, że łupieżcy mają jakiś patent na rozszarpanie opon, które i tak były dużo wytrzymalsze od standardowych. Gdyby jednak nie mieli, to musiała być to jakaś zgraja debili-amatorów, którzy odpuszczą pościg w momencie w którym skończy im się amunicja. W to jednak Kaukaz nie wierzył. Niezależenie jednak od tego należało zwiększyć dystans i ich zgubić. Ich celem nie było szarpanie się z tubylcami - należało również mieć to na uwadze. Koniec końców i tak ostateczna decyzja co do działań podlegała w tym momencie pod jego kompetencje, lecz jego obowiązkiem było też doradztwo z czego się wywiązywał, choć nie koniecznie sympatyzował z Toste...z Kirą. Nie żeby miał coś do zmechanizowanych, no ale ten...Kiedyś miał mikrofalę i ta zawsze robiła go w chuja przypalając wszystko co do niej łożył. Weźmy teraz taką mikrofalę, uzbrójmy ją w karabin i wyposażmy w mózg - z tego nic dobrego wyjść nie może.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skinęła głową bez większych emocji i zajęła miejsce w transporterze. Spojrzała na znajomego sobie Adriana spod lekko przymrużonych oczu.
- Nie mam pięciu lat, poradzę sobie - rzuciła półgłosem i przewróciła oczami. Naprawdę mieli ją za aż tak delikatną i nieogarniętą? Wiadomo, to był jej pierwszy raz, okej. Można się było odrobinę niepokoić, jak zniesie warunki panujące poza murami, ale jednak była prawie dorosłą dziewczyną. W niektórych krajach osiągnęłaby już pełnoletniość, a jeżeli według tutejszego prawa była wciąż dzieckiem, to mimo wszystko miała własny rozum i umiejętności. Wypowiedź zmechanizowanego była dla niej zwyczajnie nie uprzejma. Przecież ona mu nie wypomina, że w razie burzy będzie miał przekichane, tak? Tak.
Dobra, nieważne. Zobaczymy, jak to będzie.
Póki co siedziała w pojeździe pełnym starszych od niej facetów. Czy tylko ja uznaję za śmieszne przyklejenie nad tym obrazkiem logo "Brazzers"?Ze wszystkich obecnych jedyną choć trochę znaną jej osobą był eliminator. Mając do wyboru zajęcie miejsca pomiędzy kompletnie obcymi ludźmi a minimalnie znajomym, wybrała to ostatnie i żywiła nadzieję, że nikt jej nie zje żywcem. Wciągnęła nogi na siedzenie i objęła je ramionami, układając drobną główkę na kolanach. Z takiej pozycji obserwowała pozostałych zgromadzonych w samochodzie, nie okazując po sobie żadnych szczególnych emocji. Nawet narastający gorąc nie robił na niej żadnego większego wrażenia. Prawda, było jej ciepło, jednakowoż przecież nie odstawi na środku striptizu dla ubogich. Musiała się z tym jakoś uporać i po prostu przeczekać.
No i wtedy zostały przekazane niepomyślne wieści. Monday nieszczególnie znała się na wypadach w teren, ale nawet ona czuła, że nie jest za dobrze. Cóż jednak - ani radą, ani umiejętnościami nie mogła się przysłużyć. Biernie zerkała na innych, chłonąc rzucane w eter informacje. Równie bardzo nie miała pojęcia o tym, czym bądź kim są wymienieni z nazwy łupieżcy. Pytać byłoby trochę głupio, ale ostatecznie albo się dowie na własnej skórze, albo napastnicy odpuszczą i nie będzie jej już ta wiedza potrzebna. Mizuyama nie była tam mocą decyzyjną ani nawet jakimś wsparciem - została wysłana na misję chyba wyłącznie z kaprysu generała, a więc nawet nie była sama sobie winna. Musiała wyglądać zaiste dziwnie, taka zagubiona i niewiedząca nic pośród wszystkich tych wojskowych.
Jak dziecko na imprezce dla dorosłych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z racji długiego nieodpisywania zostaje nałożony deadline. Macie czas na odpis do piątku, w przeciwnym wypadku misja zostanie przeniesiona do archiwum (z możliwością wznowienia jej w późniejszym terminie). W przypadku, gdy jeden z uczestników lub Mistrz Gry zgłosił wcześniej nieobecność na forum, deadline zostanie przesunięty do czasu jego powrotu, więc spokojnie.

x Naczelnik Misji.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rozsiadł się wygodnie na swoim miejscu i leniwie wyjrzał na zewnątrz pojazdu.
- No to jedziemy się zabawić - uśmiechnął się złowrogo i wymamrotał pod nosem.
Ruszyli.
Drogę przez miasto przeczekał. Trudno to było inaczej nazwać. Po prostu siedział i gapił się na zewnątrz. Chyba o niczym nawet nie myślał. To była kolejna z rzeczy, która upodabniała go do robota. Potrafił u siebie wywołać coś na kształt "trybu czuwania". W wojsku było to naprawdę przydatne.
Opuścili miasto. Cieszyło go, że przynajmniej dzisiaj nie musieli tracić czasu na formalności. Jakże one go wkurzały. Jakby strażnicy nie dość dobrze już zdążyli się przyjrzeć jego mordzie. Zawsze to samo i zawsze tak długo...
Po wyjechaniu na pustynię, pierwsze co poczuli to była fala gorąca. Można było to przewidzieć i rzeczywiście, specjalnie go to nie zaskoczyło.
Po jakimś czasie zdjął wierzch munduru tak, jak reszta. Nie żeby było to dla niego konieczne. Po prostu, tak było mu nieco wygodniej.
Żar lał się niemiłosiernie, ale Kira nic sobie z tego nie robił. Kolejny plus bycia biomechem - wydajniejszy układ chłodzenia.
Maszyny górą!
Uśmiechnął się pod nosem i oparł głowę od materiał za sobą. Zmrużył oczy, mimochodem przysłuchując się rozmowie przez radiostację. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał o nadciągającej burzy piaskowej i utracie łączności.
Podniósł głowę i z irytacją spojrzał na mówiącego.
- Każ im podać nam klucze teraz. Ostatnie, czego nam trzeba to siedzenie na miejscu na tyłku i czekanie, aż to cholerstwo się naprawi. - Jego głosu z pewnością nie można było nazwa ani uprzejmym, ani miłym. Nie był to jednak warkot wkurzonego faceta. Do tego mu jeszcze trochę brakowało.
- Kurwa, przecież wiem jakie są procedury - warknął, odwracając od niego wzrok i patrząc równie nieprzyjemnie na Adriana.
- Nie przeceniaj naszych możliwości chłopcze. Kiedy rozpęta się burza, łatwo będzie zgubić drogę, a nie chce mi się później zastanawiać "gdzie mu kurwa jesteśmy". - Odwróciła się w stronę kierowcy.
- Jedziemy przed siebie tak długo, jak możemy. Rozglądajcie się za dobrym miejscem by to przeczekać. - Jego apodyktyczny ton wskazywał na to, że nie zamierza zmieniać decyzji i rozkaz musi być wykonany.
Cholera.
Skrzywił się, myśląc o kolejnej niespodziance.
Więcej was matka nie miała?
- "Małe obiekty"? Ale jednak do nas podbijają, co oznacza, że chyba aż tacy słabi nie są. Mało kto, byłby na tyle głupi, by rzucać się na pojazd opancerzony mając do dyspozycji tylko procę. - Obnażył ze złością zęby i wyciągnął broń.
- Macie mi ich rozwalić, kiedy tylko się zbliżą. JASNE? - Spojrzał po współtowarzyszach i jak na komendę, rozległy się strzały.
Wyraz jego twarzy zmienił się. Teraz przedstawiał on szeroki, sadystyczny uśmiech.
Oj no, rozchmurz się chłopie. Zaczynamy zabawę.
Wycelował i kiedy tylko jego mechaniczne oczy namierzyły cel, zaczął strzelać pakując w nich tyle strzałów, ile wlezie. Za to właśnie kochał tę broń. Nie musiał się martwić pustym magazynkiem.

/W końcu. POST.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Łomotanie pocisków o burtę wzmagało się i cichło okresami, kiedy przewagę w prędkości zdobywał transporter lub goniące go składane motocykle. Jednak w tym szaleństwie była metoda, Łupieżcy nie zamierzali po prostu zużyć całej amunicji i wrócić do swoich dziur. Kolejne pociski uszkodziły lusterka. Inne uleciały w powietrze.
- Sir. Mamy kod alarmowy do oddziału Alfa, Beta i Gamma, które powinny być najbliżej naszej docelowej pozycji. Jeszcze tylko– kurwa! – zaklął zaskoczony żołnierz, wpatrując się w swój sprzęt – zestrzelili nam antenę. Więcej wsparcia nie dostaniemy, dopóki nie naprawimy zniszczeń.
Pościg trwał, transporter S.SPECu był między młotem a kowadłem. Z przodu burza piaskowa, z tyłu gang motocyklowy. Pociski CKM-isty oraz Kiry wyeliminowały zaledwie jednego przeciwnika, który zbytnio oddalił się od grupy. Poza tą jedną szansą, nie mieli nawet okazji zranić któregokolwiek z przeciwników.
- Sir, zbliżają się od tyłu. Jeden z nich już prawie jest przy burcie. Nie możemy wycisnąć z tej maszyny więcej na takim terenie. Porządna koleina i zrzuci nas na pobocze, jeśli będziemy mieli szczęście i tylko tyle się stanie.
Łup łup łup.
Łupłupłupłupłupłup.

- Dowódco, melduję, że na godzinie pierwszej widać jakieś zabudowania. Skręcić? Do burzy piaskowej została nam godzina, a dotąd nie znaleźliśmy żadnego schronienia.
Im bardziej motocykle zbliżały się do transportera, tym gęstsza kanonada następowała. Lecz teraz, gdy były bardzo blisko, salwa ucichła.
- Sir, minęliśmy właśnie sporą skałę, na godzinie dziewiątej, ponad kilka kilometrów od nas. Mogłaby posłużyć za punkt orientacyjny. - odezwał się Rosjanin, opiekujący się CKMem z lewej strony.
I chwilę później, jego CKM odezwał się po raz pierwszy, tym razem ze strony jednookiego przypuścili atak. Nagle krzyknął, po czym schylił się za burtą, trzymając się za krwawiące ramię. Blondyn z prawej również otworzył ogień, a Kira mógł zobaczyć jak motocykl sunie powoli wzdłuż burty, ostrzeliwując pozycje karabinów maszynowych.
Jeden z pocisków wleciał do środka i zrykoszetował przelatując Monday nad głową.
- Rozkazy, sir?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- To, że mamy XXXI wiek nie oznacza, że jesteśmy zależni tylko od technologii. - Przypomniał sucho.To był powód dla którego nie lubił blaszaków. Zapominały, że świat nie kręci się wokół technologii. Obecna pozycja była wszak znana, licznik kilometry bił, ustalenie pozycji w terenie dla każdego wojskowego nie było problemem. Nie sprzeciwił się jednak decyzji dowódcy i nie był namolny. W końcu jeśli cokolwiek się spieprzy to właśnie zmechanizowany zostanie wezwany na dywanik, a nie on.
Padł rozkaz - rozwalić, kiedy tylko się zbliżą. Problem polegał jednak na kącie strzału. Dostępne z wozu pozycje ograniczały wojskowym zestrzelenie celu. Jeden co prawda został wybity, lecz pozostałe pojazdy wciąż trwały w pościgu.
- Pozwolenie na uchylenie jednego z tylnych wrót? - Spytał dowódcy, jednocześnie wymownie ściągając z pleców Oriona. Potrzebował niewielkiego prześwitu by wysunąć lufę i oddać strzał do najbliższego celu. Kaliber jego broni z takiej odległości zapewniał bezpośrednie trafienie niezależnie czy celowałby w maszynę czy kierowce. Problem polegał jednak na tym, że istniało większe prawdopodobieństwo, że kula wroga zawędruje do środka, a tym bardziej w Kaukaza.
Jeśli jednak Kira wyraził zgodę Adrian wziął jednego wojskowego, który miał mu uchylić jedno skrzydło, gdy to on sam przykucnął przybierając pozycję do strzału. Jeśli tylko skrzydło zostało uchylone, Adrian wzrokiem próbowałby namierzyć najbliższego i oddałby strzał, by zaraz dać rozkaz do zamknięcia, w czasie którego przeładowałby na nowo broń by ewentualnie oddać kolejny strzał.
Problem jednak zaczął narastać w momencie w którym jeden z pojazdów zbliżał się do burty znikając Polakowi z pola rażenia. Do tego ostrzał, ranny i ten rykoszet...Zaczynało robić się ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach