Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 01.06.15 13:38  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Tak, wielce możliwym było, że ktoś przyglądał im się z boku i miał niezły ubaw. Im samym nie było tak do śmiechu, a przynajmniej w niektórych momentach, bo ogólnie przyjemnie było dowiedzieć się, że ma się brata lub ze strony Iseia, że dawniej zmarły brat jakimś cudem dalej żył i miał się całkiem nieźle. Jakkolwiek dziwnie i schizofrenicznie by to nie brzmiało.
- Podejmę próbę. - odpowiedział na słowa starszego. Na jego usta wdarł się zadziorny uśmieszek, który tylko potwierdzał fakt, że Iskowi podobało się to braterskie przekomarzanie. Z chęcią weźmie udział w ten ich małej zabawie, szukając sposobu na "złamanie" brata. Swoją drogą bardzo ciepło zrobiło mu się na anielskim serduchu, gdy usłyszał słowo ,,braciszku" skierowane w swoim kierunku. Przyjemnie było słyszeć coś takiego. Ale nie powiedziałby tego na głos. Wierzył, że Isei bardzo dobrze o tym wie. W przyszłości na pewno i on odwdzięczy się tym samym. Teraz jednak nie oswoił się z tym wszystkim jeszcze na tyle, by słowo brat, braciszek itp przeszło mu przez gardło. Przeszedł przez nie natomiast śmiech, który już po chwili rozległ się po pokoju. Cichy, krótki, ale dźwięczny i taki jak zawsze. Isek zawsze był niesamowicie roześmianym chłopakiem. Uśmiech, śmiech i optymistyczny wyraz twarzy były zjawiskiem, które można było u niego często zaobserwować.
- Weź nie pochlebiaj mi aż tak, bo popadnę w jakiś samozachwyt. - odparł, pozwalając sobie na lekkie szturchnięcie brata ramieniem. Zaśmiał się cicho i krótko. Pozwalał sobie na te drobne spoufalanie się, bo w obecności Iseia czuł się dziwnie dobrze i pewnie, czego sam nie potrafił jeszcze dobrze zrozumieć. - A Ty? Jakie Ty masz talenty w takim razie? Tylko nie bądź zbyt skromny, nie uwierzę, że nic fajnego nie potrafisz. - Szturchnął go łokciem ponownie, puszczając mu oczko. Tak dla zabawy, dla podtrzymania tej luźnej, żartobliwej atmosfery. Tak... Isao zawsze był cholernie empatycznym stworzeniem. Nie tylko rozumiał uczucia brata, ale także innych, często obcych mu osób. U Isieia było z tym gorzej, ale nie mogli być przecież identyczni, prawda? Starszy miał inne umiejętności i cechy, których nie posiadał młodszy. Np więcej rozsądku. A owa empatia, współczucie i chęć pomocy każdemu, kto owej pomocy potrzebuje, okazała się dla Iska zgubna. Co do kobiet... Cóż, może i Isao rzeczywiście przyciągał płeć piękną, jednak często był zbyt nierozgarnięty, by to zauważyć. Wychodziły z tego czasem dziwne, niezrozumiałe dla niego sytuacje. I często to właśnie Isei widział wszystko lepiej. Był jak ta łopata, którą trzeba było walnąć w łeb młodszego, by dotarło do niego, że jakaś dziewczyna się w nim podkochuje.
- Fanek? Fiu, fiu. Widzę, że na poważnie. - odparł z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, gwiżdżąc z podziwu do tego, co słyszał. Zespół, wokalista, rzesze fanek. Ciekaw był czego jeszcze dowie się o sobie! Nawet całkiem zaczynała mu się podobać ta zabawa w ,,odkryj co jeszcze lubisz/potrafisz/nie wiesz o sobie".
Kiedy już dostał budyń, był nieco... zawiedziony? Konsystencja jego ulubionego dania była co najmniej niepokojąca, więc nie bardzo wiedział czy chce tego próbować. Nijak nie przekonywał go fakt, że Isei przedstawił ową papkę jako obiekt uwielbienia Iskowego podniebienia (hoho, nawet nie czuję jak rymuję). Podchodził do tego ostrożnie. A może to był żart i dostał jakąś ohydną, kleistą papkę? Bleh, nie chciał się przekonywać.
- No dobra... Skoro tak twierdzisz. - odpowiedział smętnie na wytłumaczenie starszego brata odnośnie braku zainteresowania wspinaniem się po szczeblach kariery. Normalnie być może zainteresowałby się tym bardziej, ale jego myśli zaprzątała ta dziwna, ale ładnie pachnąca papka, którą miał w kubku. - No dobra... Raz kozie śmierć. - mruknął bez przekonania i skosztował. A jednak nie zawiódł się i okazało się to niezwykle smakowitym daniem! Dobra, teraz już wiedział, że brat go nie oszukał. I był mega zadowolony z faktu, że miał to pod ręką! Iskowa radość była widoczna po nim całym. Tak jak zwykle, gdy w jego łapki dostawał się budyń.
- Łoho... Super rzecz. Jak to się robi? - spojrzał na brata z wręcz dziecięcą ekscytacją. No nic nie mógł na to poradzić... Isao był dziecinny bardzo często. Choć często zdarzało mu się także być poważnym, męskim i odpowiedzialnym. W końcu tego poniekąd wymagała jego praca, prawda? Kto pozwoliłby mu leczyć, gdyby zachowywał się jak jakiś dziesięciolatek lub czynił więcej szkód niż dobrego? Isek był teraz całkowicie sobą. I nie byłoby to możliwe, gdyby nie odezwał się w jego głowie pewien głosik, mówiący mu o tym, że być może Isei również chciałby spróbować owego cudnego dania. Nie miał absolutnie żadnych złych zamiarów, toteż zdziwił się nieco, gdy starszy zasłonił się i stwierdził, że obawia się, że młodszy mógł coś dodać. Nie bardzo rozumiał o co chodzi, a przynajmniej w pierwszej chwili. Banalna sytuacja, ale już po chwili Isao odpłynął. Była to krótka chwila, gdy jego szare oczy stały się bardziej mętne. I możliwe, że tak krótka, że Isei mógł niczego nie zauważyć. Kolejny urywek wspomnień wrócił do naszego blondasa. Znowu niewiele znaczący. A przynajmniej tak się mogło zdawać, bowiem każdy puzzel był ważny, bo bez niego nie można było ułożyć całości układanki.
- Nie martw się. Nie ma tam robaka. - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem, patrząc na brata. Zorientuje się, czy się nie zorientuje? To także młodszy próbował teraz wybadać. Ale nie próbował na siłę mu wciskać budyniu. Jeżeli Isei nie chciał - Isek zjadł zawartość łyżeczki oraz zaczął pałaszować resztę tego, co było w kubku. - Twoja strata, więcej dla mnie. A mówiłeś, że jesteś głodny. - odezwał się, patrząc na niego z rozbawieniem. - Pamiętaj, że masz jeszcze szansę, póki nie zjem. - dodał z wesołością w głosie, machając w powietrzu łyżeczką.
Jednak temat nagle się zmienił. Isao spojrzał na Iseia ze zdziwieniem i ... niezrozumieniem? Skąd taka nagła zmiana tematu? Skąd to pytanie? Widać było, że był zaskoczony i nieco zdezorientowany tym, o co został zapytany. Na początku nawet nie bardzo skojarzył o co dokładnie chodziło starszemu.
- W jakim sensie mam kogoś? - wypalił bez zastanowienia. No tak... Tu również się niewiele się zmieniło. Isek był kompletnie zielony jeśli chodziło o sprawy miłosne. Nawet w teorii. - Ah... to... nie, no co Ty. Nie mam czasu na takie rzeczy. - wyjaśnił w końcu, skrobiąc łyżką w kubku. Budyń powoli się kończył, co niezmiernie smuciło młodszego. Zaraz jednak spojrzał uważniej na brata. Zastanawiał się bowiem co też takiego kryło się za tym pytaniem.
- A Ty? I czemu w ogóle o to pytasz? - spytał, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. Chciał wychwycić każde drobne kłamstewko, jakie Isei mógł chcieć mu zaserwować. - Trochę zastanawia mnie czemu najpierw spytałeś o to, skoro wisi między nami sporo innych, dużo ważniejszych pytań. - wyjaśnił po chwili, odkładając pusty kubek. Nie spuszczał wzroku z brata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.15 16:39  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Mieszanka wybuchowa - obaj bracia tworzyli coś takiego. Szczypta nierozgarnięcia, zagniecione humorem i przyprawione ogromną emocjonalną bazą. Nastroje bliźniaków więc wahały się w tej chwili od radosnej gry, po pełne napięcia niedopowiedzenia. Każde chciało coś mówić, czegoś nie wiedziało i czegoś dowiedzieć się chciało...w przypadku Iseia - była jeszcze kwestia rzeczy, których bał się mówić. Nie był po prostu pewien, czy wszystkie informacje nie płyną za szybko i czy nie jest ich za dużo.
Kiedy już wiedział, że jego brat JEST, obecny tutaj w jego mieszkaniu, próbował na wszelkie sposoby sprawić, by tak pozostało. Bał się mówić o rzeczach, które na pewno wywołają ból. ostatecznie i tak wszystko zostałoby powiedziane, ale...nie chciał znowu czegoś stracić.
Były to jednak jedne z wielu myśli, które co jakiś czas objawiały swoją obecność - nawet między kolejnymi uśmiechami, by zniknąć pod falą roziskrzonego spojrzenia Isao. To tez było ważne - potrafili na siebie niezmiernie wpływać - przynajmniej jeśli chodzi o emocjonalność. Radość jednego podnosiła na duchu drugiego, choć podobnie miało się to niestety ze smutkiem. Z tej racji Isei przedłużał moment, zanim cokolwiek wspomni o tych mniej przyjemnych wspomnieniach, że opowie o ich matce.
Śmiech brata, który rozniósł się po pomieszczeniu - zadziałał jak kolejna iskra. Isei zawtórował mu.
- Stwierdzam tylko fakty, mówię jak było, a w samozachwyt nie wpadniesz - skutecznie Cię zawsze stawiałem na nogi - chłopak zrobił na chwil poważną minę a'la 'starszy-to bardziej ogarnięty-brat', po czym parsknął śmiechem, które przerwał, gdy anioł zadał pytanie o jego talenty. Jakie miał?
- Nie wiem, czy uznamy, że mogę zaskakująco dużo wypić kawy...której a propo nie dorwałem od rana...- wstał, by kolejny dziś raz wstawić wodę - jeśli masz ochotę, to i Tobie przygotuję - mrugnął do młodszego i zależnie czy chciał - zrobił i przyniósł życiodajne, kofeinowe napoje. Niemal od razu zniknęło pół jego zawartości. - co do innych zdolności...chyba całkiem nieźle rysuję, nawet zdarzyło mi się...zrobić tatuaż znajomej - tu podrapał się po głowie, lekko szarpiąc pasmo włosów, jednocześnie pozwalając, by usta ułożyły się w zamyślony uśmiech. Pamiętał, że musiał kilka razy dopytywać się Mint - swojej przyjaciółki, czy rzeczywiście chce tatuaż w takim miejscu. Potrząsnął jednak głową rozbawiony.
- Te twoje fanki na pewno traktowały to poważnie, czasem musiałem i je sprowadzać na ziemię - mrugnął jednym okiem, sygnalizując żart, by zaraz potem obserwować zmagania anioła z konsystencją budyniu. Miał ochotę parsknąć głośnym śmiechem, ale opanowywał się. Energicznie kiwał głową na zdawkowe pytania brata dotyczące zawartości kubka.
Ostatecznie - nie zawiódł się na reakcji Isao. jego mina świadczyła, że zdecydowanie trafił na coś bardzo mu smakującego.
- To zależy...ja robię wersję nie wymagającą ode mnie zbyt wielu zdolności kucharskich. Jednak takie prawdziwe - to dopiero rarytas. Podstawą jest mleko, mąka, jajka i cukier - co więcej nie pytaj, bo i tak bym nie umiał przygotować - kolejne odsłonięcie zębów, który oczywiście zmarniał, kiedy anioł próbował wpakować mu łyżeczkę do ust. Nope. Drugi raz się nie da nabrać...kiedyś już mu tak robił, tylko zazwyczaj zawartość miała w sobie więcej niż sam budyń.
- Dałem się na to nabrać dwa razy. Za drugim razem też tak mówiłeś. Nie wiem jak, ale pewnie coś tam wpakowałeś, albo byś wpakował zanim byś trafił tym budyniem do moich ust - przymknął odrobinę oczy, wciąż zasłaniając twarz - sam zjadaj swoje proteinki - po czym uśmiechnął się, gdy Isao beztrosko połknął oferowaną mu wcześniej porcję.
- Jestem głodny, ale nie gustuję w oferowanych eksperymentach - ale mimo zapewnień, że rezygnuje, w momencie, kiedy anioł podniósł łyżeczkę do ust, wyciągnął pośpiesznie rękę i nabrał budyniu na palec, prosto z kubka. Może zachowanie nieco głupkowate, nie uchodzące dorosłemu mężczyźnie, w dodatku wojskowemu...ale w tym momencie miał to gdzieś. Był przecież z bratem.
Kiedy atmosfera nieco przygasła, gdy zeszli na temat związków, akuratnie zadzwonił domofon, oznajmiający, że zamówione posiłki dotarły na miejsce. Uf...zanim więc przyszło odpowiedzieć bliźniakowi, Isei zerwał się energicznie, by otworzyć drzwi, potem odebrać zamówienie i zapłacić za wszystko. Nie śpieszył się zbytnio z tymi czynnościami, choć czuł na sobie wiercące spojrzenie brata.
Wrócił z dwoma pakunkami, jeden postawił przed aniołem, by dopiero po chwili znowu usiąść obok bliźniaka. Westchnął lekko.
- Zwykła ciekawość, nie musisz się od razu doszukiwać czegoś...i przecież nie trzeba też poruszać wszystkich szalenie ważnych spraw na raz, prawda? - zerknął na brata wiedząc, że ten wciąż świdruje go wzrokiem - nie, nie mam nikogo i też nie mam na to czasu - odpowiedział ciszej - może najpierw zjemy? - Isei czuł, że jeśli teraz poruszą jakąś ważna sprawę, to nie będzie to wyglądało zbyt dobrze - ani dla jednego, ani dla drugiego z braci - wsuwaj. Na głodnego ciężko rozmawia się poważniej - po czym nie patrząc już na chłopaka obok, zabrał się za swój posiłek. Miał nadzieję, że młodszy na razie odpuści i zajmie się oferowaną chińszczyzną, której smakowity zapach, roznosił się po całym salonie.
Dopiero kiedy skończył pałaszować swoją porcję, odsunął od siebie naczynie i odwrócił się do brata.
- Mogę Cię w takim razie zapytać...kim jesteś..teraz? bo wiesz..przychodzą mi do głowy pewne opcje, ale wolałbym się upewnić, jak to wszystko jest możliwe... - uśmiechnął niepewnie. Wydawało mu się, że pozna wymorodowanego, ale zawsze można ukrywać swoje 'skazy'. Isao nie wyglądał, żeby się zmienił.. O aniołach oczywiście, że słyszał, ale nigdy nie myślał, że ludzie mogą się nimi stawać. Faktem było na pewno, że brat...był bardzo dobrą osobą. teraz, z tego co mówi - nic się w tym względzie nie zmieniło. Isei patrzył na bliźniaka, tak samo jak kiedyś. Może czuć było ten dystans, który jednak wynikał z niewiedzy...Isei nie wiedział, że jego brat żyje, a Isao nawet nie pamiętał, że ma brata.


Ostatnio zmieniony przez Isei dnia 03.06.15 18:14, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.15 23:35  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Wybuchowa mieszanka - jakże dobre było to słowo, jeżeli ktoś chciał ich określić. Jednak trzeba było przyznać, że ta dwójka cholernie dobrze się uzupełniała. Byli do siebie podobni, cholernie podobni, nie tyko pod względem wyglądu, ale również charakterów i niektórych cech. Jednak oboje mieli także unikalne cechy i umiejętności, dzięki którym w pewien sposób uzupełniali się nawzajem. Można było to porównać wręcz do magii.
- Możliwe. - wzruszył teatralnie ramionami, próbując wstrzymywać uśmiech rozbawienia, który cisnął się na jego usta. - Samozachwyt rzeczywiście nie jest w moim stylu. - dodał po chwili, ucinając temat. Nie lubił być przesadnie chwalony. Był wtedy mocno zakłopotany i czasami nie wiedział co ma odpowiedzieć. Co prawda do tej pory jakoś na to wszystko odpowiadał, jednak powoli kończyły mu się pomysły. Wolał więc urwać temat i posłuchać o talentach brata. Zawiódł się jednak, co skutecznie pokazał, układając usta w tak zwaną podkówkę. Spodziewał się tego, że starszy pochwali się czymś ciekawym. Nawet jeżeli był skromnym człowiekiem, liczył na to, że jednak Isei wspomni o czymś ciekawym. Kawa niestety do takich rzeczy nie należała, jednak nie narzekał. Pokiwał głową zapytany o to, czy chce. Nie pamiętał kiedy ostatnio pił kawę. Chyba było to bardzo dawno temu. Stwierdził więc, że skoro mu proponują, to z chęcią skorzysta.
- Słabo z tymi Twoimi talentami. Może jednak wcale nie jesteśmy tak podobni. Ale tak, poproszę kawy. - stwierdził, uśmiechając się lekko, niby to normalnie, niby zadziornie. Dołożył także język chwilowo figlarnie wysunięty w stronę starszego.  Odprowadził brata wzrokiem, gdy ten zniknął z salonu, by wstawić wody na kawę. Obserwował go także, gdy już wrócił. Ujął kubek w dłonie i ochłodził go automatycznie. Był do swojej mrożącej mocy przyzwyczajony na tyle, że czasem nawet nie orientował się, gdy jej używał. Cóż, ciężko było o tym zorientować się także innym.
- Tatuaż mówisz? Ciekawie. Ja chyba nie mam talentu plastycznego, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. - stwierdził, patrząc na Iseia z niemym pytaniem w oczach. Był ciekaw czy starszy potwierdzi, czy zaprzeczy i znów go w ten sposób zaskoczy. Nie byłby już dzisiaj zdziwiony chyba żadną wiadomością.
- Sprowadzać na ziemię to znaczy? - spytał, patrząc na Iseia z zaciekawieniem. Oczywistym było, że nie załapał o co chodzi. W końcu to Isek. Jakieś miłosne sprawy były dla niego totalnie niezrozumiałym tematem. Zresztą temat ten szybko przestał go interesować. Budyń! Budyń był ważniejszy! To nic, że początkowo nie miał do niego przekonania i martwiła go jego konsystencja. Ważny był efekt, nieprawdaż? A ten był niezwykle dobry i zadowalający. Udowadniał też to, że od swojej śmierci Isao niewiele się zmienił. Także pod tym banalnym kątem jakim był gust smakowy.
- A jak wygląda ta niewymagająca wersja? Ja też kiepsko sobie radzę z gotowaniem. Nie wspominając już o tym, że ciężko by było z materiałami na tą trudniejszą wersję. - spytał, realnie zaciekawiony. Nie był nawet świadom tego, że przekręcił lekko głowę w bok, przez co jego jasne kosmyki zadyndały wesoło w powietrzu. A potem... Potem próbował być miły, ale mu nie wyszło. W międzyczasie przypomniał mu się mały fragment z ich młodości, kiedy dla psikusa wsadził w łyżeczkę budyniu robaka i dał bratu. Był ciekaw czy po jego słowach Isei zorientuje się o tym, że młodszemu wrócił kolejny urywek wspomnień. Ale najwyraźniej starszy się nie zorientował. Czasami bywali chyba równie nierozgarnięci i mało bystrzy.
- Nie wierzysz mi to nie, Twoja strata. - stwierdził, wzruszając ramionami. I zjadł zawartość swojej łyżeczki, ze zdziwieniem obserwując to, co zrobił Isei. Uśmiechnął się zaraz zadziornie, z wymalowanym na twarzy przekazem typu ,,ja tego nie wybaczę, ja nie popuszczę kradzieży budyniu". Ale była to tylko kolejna braterska zaczepka i zabawa, bowiem tak na prawdę nic nie zamierzał z tym robić. Nawet nie miał pomysłu.
Wtedy atmosfera rzeczywiście przygasła, bowiem Isei zadał dość dziwne (w odczuciu Iska) pytanie. Nie wiedział skąd się ono brało. Nim jednak zdązył na nie odpowiedzieć - rozległ się dzwonek. Wkrótce przed szarookim stanęło jego danie chińskie. Pachniało ładnie, wyglądało nieźle, więc spróbował go bez większej niepewności. I był całkiem zadowolony.
- Dobre. - stwierdził krótko, pałaszując zamówione danie. A potem udzielił bratu odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Nie odpowiedział na pytanie, które uznał za retoryczne. Prawda, nie musieli poruszać od razu tych ważnych spraw, jednak nagłe pytanie o to wydało mu się dziwne. Jakieś takie... podejrzane i niosące za sobą ukryty przekaz. Nie miał racji, ale o tym przekonał się dopiero później.
- A więc nawet jako zwykły wojskowy masz tak dużo pracy? - odezwał się, jedząc to, co zostało mu przyniesione. Mogło to brzmieć po części jako pytanie, a po części jako stwierdzenie. Jedzenie zaś słabo mu szło. Przyzwyczajony był bowiem do jedzenia małych ilości. Budyń plus chiszczyzna - to było dla niego trochę za dużo. Zostawił więc trochę mniej niż połowę w pudełeczku.
Nie zdziwił się, gdy Isei w końcu zadał pytanie wiszące nad nimi już od chwili ich spotkania. Jak to się stało, że żył? Kimże teraz był? Czemu to wszystko tak wyglądało? Czemu od tylu lat był przekonany o tym, że Iska nie ma na świecie, a on nic nie pamiętał? To wszystko sprowadzało się do tego pierwszego z wymienionych już pytań. I choć Isao nie wiedział czemu nic nie pamiętał, domyślał się, że ma to jakiś związek z tym, kim stał się po śmierci.
- Oj tam od razu kim jesteś. - odpowiedział, uśmiechając się lekko. Od tak, dla rozluźnienia atmosfery. - A nie wziąłeś pod uwagę opcji, że może stał się jakiś cud i Twój brat żyje, ma się dobrze i jest człowiekiem? - spytał, patrząc z lekkim zaciekawieniem na Iseia. Dał mu chwilę na odpowiedź, albo nawet nie, po czym odezwał się znów:
- Nie? To w sumie słusznie, bo rzeczywiście nie jestem człowiekiem. - odezwał się w końcu. Zmierzwił swoje przydługawe włosy i westchnął przeciągle. Sprawa byłą dość kłopotliwa do wyjaśniania. - Ja wiem, że Ty sądzisz, że mogę być wymordowanym. Ale powiedziałem Ci przecież, że nie przyniosłem tutaj żadnego zagrożenia. Wymordowani to takie jakby zombie, którzy ożyli po śmierci od wirusa X, a ja przecież nie umarłem od niego. - spojrzał na brata ciekaw co on na to wszystko. Jak reaguje na jego słowa, czy domyśla się jaka jest prawda? Niemniej jednak dziwnie mu było powiedzieć Iseiowi ,,bo wiesz, jestem aniołem". Brzmiało to jakoś tak... wręcz komicznie, nieprawdopodobnie. Jak jakiś głupi żart, nieudana próba pochwalenia swojego charakteru. Z drugiej strony mógłby pokazać mu skrzydła, jednak wiązało się to ze zdejmowaniem koszulki, ale to również było mu głupio zrobić. Postawił więc na coś innego.
- To dość skomplikowane... Nie jestem pewien czy w porównaniu do ludzkiego życia mógłbym teraz powiedzieć, że ,,żyje". - stwierdził, wstając z miejsca i ruszając w charakterystyczny sposób dwoma palcami przy słowie ,,żyje". - Mam jednak parę ciekawych umiejętności. Na przykład... - Wziął kubek z niedopitą, ciągle ciepławą kawą i podał go Iseiowi. Stanął nieopodal i spojrzał na niego. Ciecz zaczęła zamarzać, a wkrótce lód pokrył cały kubeczek, prócz rączki. - Na przykład taką. - powiedział, patrząc na Iseia. Zmierzwił swoje włosy. To wszystko było dość dziwne... i poniekąd kłopotliwe do wyjaśniania. Jakoś słowo ,,anioł" nie chciało mu przejść przez gardło. Ale to nie było ważne. Ważna była reakcja Iseia na to wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.15 21:19  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Rozumiał brata. Nigdy nie próbował zbytnio unosić się ze swoim ego zbyt wysoko. W mniemaniu Iseia, bliźniak czasem nawet zbytnio zaniżał swoją wartość i trzeba było go porządnie kopnąć, by się opamiętał. Na szczęście potrafił trzeźwo spojrzeć na siebie, więc jak mu się jasno wskazało kilka rzeczy - umiał połączyć fakty.
- Wiem - kiwnął głową twierdząco - ale nie koloryzuję tego. Mówię jak było - kolejne wygięcie warg i mrużenie oczu. Pozwolił, by akurat ten temat już się zakończył.
Tymczasem wypełzł temat talentów. Isei raczej żartował jeśli chodziło o kawę, bo w pierwszej chwili, nawet nie zastanawiał się głębiej nad swoimi umiejętnościami. Wszystko co potrafił, wydawało mu się na tyle naturalne, że nie upatrywał w nich jakiejś wyjątkowości. Jeśli jednak zastanowić się bardziej, było kilka cech, które ułatwiały mu egzystencję, a które niekoniecznie znajdowały się w asortymencie zbyt wielu osób. Drgnęła mu brew na słowa brata, zanim więc jeszcze zniknął w kuchni przygotować owe kofeinowe trunki, zatrzymał się by odpowiedzieć
- Tak, niepodobni...bo nie chciałem Cię dobijać poziomem mojej fantastyczności talentowej - rozłożył dłonie na boki, jednocześnie jedną ręką przejeżdżając po włosach. Oczywiście uśmiech musiał pojawić się na jego ustach, jako nieodłączny towarzysz tej sytuacji.
Kiedy wrócił z kawą, mógł na spokojnie dalej odpowiadać.
- U ciebie nie pamiętam talentu do rysowania. Wystarczyło, że śpiewałeś i grałeś na gitarze, to już robiło wrażenie - mrugnął jednym okiem żartobliwie, by po chwili wznieść oczy do góry, kręcąc przy tym głową z rozbawionym niedowierzaniem.
- Kobiety - coś Ci to mówi Młotku? - jak się niektóre zagalopują, to stają na głowie, żeby móc dostać coś od swego idola...- wycelował palcem wprost w czoło brata i pacnął go delikatnie.
Już chwilę potem, Isao zainteresował się swoim budyniem, uznając chyba, że jest to dużo bardziej ciekawe, niż rozmowy o związkach....
Przyznać trzeba było, że przynajmniej było zabawnie...szczególnie, jak bezczelnie podkradł mu odrobinę deseru. Mina brata - bezcenna, nawet jeśli spojrzeniem chciał mu zrobić wyrzut, to uśmiech nie schodził z jego ust.
- Niewymagająca wersja polega na zalaniu gorącą wodą kupowanej w sklepie, sproszkowanej wersji wszystkich wymienianych składników. Mam jeszcze dwa w szufladzie, więc możesz je zabrać ze sobą - potem przyszła pora na właściwy posiłek. W ciszy skonsumowali swoje dania, choć Isei dostrzegł, że anioł nie zjadł całości. Przysłuchiwał się odpowiedzi bliźniaka na swoje pytanie z uwagą Wciąż bowiem nie był pewien w jakie ramy klasyfikować całe wydarzenie. Kim teraz był jego młodszy brat?
- Trochę ciężko było mi w to uwierzyć, kiedy byłem na Twoim pogrzebie - mrukną ciszej, marszcząc brwi. Jego oblicze jednak rozjaśniło się, gdy Isao kontynuował wypowiedź, choć wciąż dostrzec można było zmartwione zaciekawienie - więc kim jesteś? - zapytał krótko. Isao zdecydowanie 'owijał w bawełnę', jakby bał się reakcji brata na wieści, jakie miał do zakomunikowania.
- To była jedna z opcji, jaka przychodziło mi do głowy. Inne wydawały się bardziej nieprawdopodobne - odpowiedział po chwili, czego od niego oczekiwał młodszy? Fakt,  pracował dla SPECów, więc wiedział dużo więcej od przeciętnych obywateli. Mimo jednak to, nie podzielono się z nim wiedzą, że ludzie..mogą zostać aniołami. Kłóciło mu się to nawet z dawną wiarą. No ale...świat wywrócił się do góry nogami jakiś czas temu i nic nie było 'normalne'.
Zamiast odpowiadać, obserwował brata jeszcze uważniej. Patrzył jak wstaje, jak podaje mu kubek z kawą, by po chwili trzymać w dłoniach zmarzlinę. Jego brwi z każdą chwilą unosiły się wyżej, a na buźce pojawił się lekki grymas niedowierzanie. jego brat...miał jakąś moc. Kto potrafił tworzyć cuda? W bajkach - magowie, a w historii człowieka...Bóg, a za jego wstawiennictwem, Jego posłannicy.
Jego usta lekko się rozchyliły, próbując wypowiedzieć jakieś słowo, by zamknąć je szybko. Spotkał już anioła kiedyś...ale jego brat? Mieszanka uczuć malowała się na jego twarzy, ale milczał przez dłuższą chwilę.
- Anioł...- stwierdził w końcu spokojnie, nieco zamyślony - skrzydła też masz? - jednak pytanie zadał bardziej w przestrzeń. Było to przecież głupie, żeby mu teraz udowadniał cokolwiek. Westchnął więc, pozwalając sobie w końcu na krzywy uśmiech - i kawę mi zmarnowałeś...a lodów o tym smaku nie zmawiałem - zakpił. Tajemnica rozwiązana. Isao był aniołem - on zwykłym człowiekiem, ale nie wierzył, by mogło to aż tak zmienić ich relację. Oczywiście mógł się mylić, może się łudził, że anioł wciąż pozostanie jego 'braciszkiem', ale zakiełkowania w sercu nadzieja nie pozwalała mu tracić wiary.n Jeśli będzie trzeba - będzie walczył. Tym razem nie pozwoli na utratę rodziny. Nie tym razem. Nie..na jego warcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.15 0:37  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Spojrzał na Iseia początkowo wyraźnie zdziwiony tym, co usłyszał. Zaraz jednak jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, by następnie wypuścić głośno powietrze z charakterystycznym ,,pf". Nie potrafił powstrzymać śmiechu, który już po chwili wydobył się z jego gardła i rozniósł się po mieszkaniu. Nic nie mógł poradzić na to, że zachowanie starszego wydało mu się nad wyraz zabawne. To nie tak, że nie wierzył w fakt posiadania jakichkolwiek talentów czy umiejętności przez brata. To nie tak, że się z niego naśmiewał. Isei po prostu ujął to w zbyt zabawny sposób. Chociaż taki chyba był jego zamiar.
- Dziękuję za litość, o wielki, chodzący talencie! - zawołał za nim, z trudem powstrzymując się przed kolejnym wybuchem śmiechu. Jednak rozbawienie dalej było wyraźnie słyszalne w jego głosie.
- No cóż. Nie możemy być identyczni pod każdym względem. - podsumował krótko, patrząc na brata. To by było wręcz niemożliwe, by wyglądali tak samo, mieli takie same charaktery, umiejętności i talenty. To byłoby także dość straszne, ale również i nudne. Całe szczęście, choć byli bliźniakami, a więc byli do siebie niesamowicie podobni - każdy był na swój sposób wyjątkowy.
- Kobiety mówisz... Czyli mogę to odebrać jako fakt, że w przeszłości miałem powodzenie u kobiet? - spytał, drapiąc się po brodzie. Nie był przekonany co do tego, co mówił. Nic się tu nie zmieniło. Mówił tak, jakby teraz kobiety się nim nie interesowały, ale wysoce prawdopodobnym było, że on po prostu tego nie zauważał. Tak jak zawsze. Nie miał w końcu pod ręką Iseia, który sprowadzał go na ziemię i oświecał w tych sprawach...
Ale budyń rzeczywiście był ciekawszy. Zwłaszcza, że okazał się tak wspaniały w smaku! Isao z całych sił zapragnął poznać przepis na to cudo. W duchu modlił się o to, aby receptura była na tyle prosta i przystępna, by mógł robić coś takiego w Desperacji oraz Edenie. I nie zawiódł się. Wyraźnie ucieszyły go słowa starszego, co uzewnętrzniło się w tym jego charakterystycznym, wręcz dziecięcym błysku w oczach, a także w szerokim uśmiechu.
- Super, z chęcią wezmę ze sobą kilka! - zawołał wielce uradowany. Nie dość, że budyń był pyszny, to jeszcze tak łatwo było go przyrządzić! Był wniebowzięty tym faktem. Zwłaszcza, że w Desperacji zdobycie jedzenia nie było takie proste. Budyń mógł okazać się jego ratunkiem na chwile dłuższego głodu.
No tak, spodziewał się takiej odpowiedzi, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę jaki ten żarcik był głupi. Bliźniak wyraźnie na chwilę posmutniał, co dało mu do zrozumienia, że nieświadomie poruszył wrażliwą strunę. Żałował teraz tego, co powiedział, ale nie zamierzał przepraszać, wracać do tematu, czy go kontynuować. Mówił więc dalej, aby Isei szybko wyrzucił z głowy wspomnienie pogrzebu młodszego brata. W tym czasie w głowie Iska pojawiło się pewne pytanie, ale zamierzał zadać je później. Tak, owijał w bawełnę. Ale to nie tak, że bał się wyjawić starszemu prawdę. Jemu po prostu dziwnie było mówić o tym wprost. Anioł brzmiał tak... nieprawdopodobnie i dziwnie.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Ale nie wszedłbym do miasta jako wymordowany. Zbyt duże ryzyko. - odezwał się.
Stwierdził, że pokaże Iseiowi moc, aby choć trochę oswoić go z tym wszystkim. Planował potem powiedzieć mu wszystko, może pokazać mu swoje inne umiejętności, a może nawet skrzydła. Póki co podał mu kubek ze swoją kawą, by potem go zamrozić. Obserwował reakcję brata z dużym zaciekawieniem. Wcale nie zdziwił się temu zdziwieniu, które pojawiło się na jego twarzy. Rozumiał go doskonale. Czekał aż ten coś powie, jakoś przetrawi to wszystko. A wtedy z ust starszego padła odpowiedź. Bystry był z niego chłopak i Isao już dostrzegł tę różnicę między nimi. On by nigdy nie wpadł na prawidłową odpowiedź tak prędko. Jego bliźniak był więc nieco bardziej spostrzegawczy i umiał szybciej łączyć fakty. Brawa dla niego.
- Bingo. - stwierdził, kiwając głową po tym, jak z ust starszego wydobyło się słowo ,,anioł". Pokiwał głową ponownie, gdy ten spytał o skrzydła. - Mam. - odpowiedział krótko. Uśmiechnął się nieco niepewnie do brata, gdy ten dla rozluźnienia sytuacji wspomniał o kawie. Zaśmiał się cicho, choć nieco na przymus (nie było to raczej słyszalne). Podszedł nieco bliżej, po czym usiadł obok brata i spojrzał na zamrożony kubek.
- Nie martw się. To działa w dwie strony. Mogę coś zamrozić, a także coś rozmrozić. Tylko będzie to cholernie zimne, bo potrafię tylko zmniejszać temperaturę, nie zwiększać. - stwierdził. Zademonstrował to zaraz, bo lód z kubka zniknął, ale pociekła woda. Młodszy nie przejmował się tym, bowiem woda niczego raczej nie brudziła. A to, co zamoczyła - wyschnie.
- Mam jeszcze kilka innych, całkiem przydatnych umiejętności. Skrzydła też mam i mogę... mogę Ci pokazać jeśli chcesz. - spojrzał na brata niepewnie. Posłał mu lekki uśmiech. - Domyślam się, że jesteś w szoku i nie wiesz co się dzieje. Może i wiedziałeś o istnieniu aniołów, ale nie byłeś świadom fakt, że po śmierci ludzie mogą się nimi stać. Mogą. Jeżeli za życia byli dobrymi ludźmi, bądź bardzo mocno wierzącymi. Ale nie jest to tak, że każda dobra osoba po śmierci dostaje skrzydeł. Można powiedzieć, że po części miałem szczęście, albo jestem elementem jakiegoś większego planu. Ale to jest dla mnie dowodem na to, że chyba byłem dobrą osobą jako człowiek. Albo bardzo mocno wierzyłem w Boga. - przyznał, patrząc na brata niepewnie, z niemym pytaniem w oczach. Co on mu na ten temat powie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.15 15:28  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
No tak. Sprawdzała się w mniemaniu Iseia zasada, że najpierw trzeba zrobić z siebie głupa, żeby przejść do rzeczy ważniejszych. Choć jak najbardziej, cieszyła go radość, jaka widział na twarzy brata, przy ich wesołych rozmowach, to wciąż czuł nadchodzące pytania cięższego kalibru.
Dopóki mógł, odsuwał konieczność ich zadawania, czy odpowiadania. Skupiał się na drobnych uprzejmościach i wspomnieniach, które dawały tymczasową ulgę skołatanym myślom. Szczególnie, gdy słyszało się śmiech bliźniaka, który rozbrzmiewał pierwszy raz w ścianach tego mieszkania?
Starszy wierzył też, że późniejsze wieści zostaną przyjęte z mniejszą...hm...emocjonalną bombą?
- Oczywiście, że nie możemy być identyczni - zacznijmy od faktu, że jestem starszy o całe 5 minut, a to robi ogromną różnice! - mrugnął okiem, wciąż dozując kolejne żarty. Oczywiście, że się różnili, nie byłoby możliwe nawet wśród bliźniaków na całkowitą identyczność.
- Miałeś i stawiam kolejny budyń, że wciąż jest tak samo...nawet kwestia, że jesteś na to ślepy - zaśmiał się i pokręcił głową - a nie było takiego cienia za tobą, jak ja, żeby Cię czasem w łepetynę strzelić i wskazać palcem co się dzieje - mówiąc to bębnił palcami o kolano, niczym w takt melodii, którą słyszał tylko wojskowy. Kiwnął w międzyczasie głową na znak zgody i potwierdzenia, by brat mógł zgarnąć pozostałe u niego zapasy ulubionego deseru.
Czas jednak i przyszedł na wdepnięcie w 'obawełniane' tematy. Cóż, podstawowe pytanie brzmiało - kim teraz był Isao? I...jakim cudem miał go przed sobą, skoro...we wspomnieniach historia była jak najbardziej jednoznacznie kończąca się? Aż przeszedł go krótki dreszcz. Zdecydowanie jego organizm miał ciężkie zadanie, żeby wszystkie te emocje móc spetryfikować i w końcu ułożyć.
- Wiem, że nie naraziłbyś miasto na takie niebezpieczeństwo...to byłoby do Ciebie niepodobne - głos Iseia był o to niższy niż poprzednio. Na ustach wciąż próbował zachować wyraz uśmiechu, ale jak wiadomo, ciężko długo utrzymywać coś, co radości Ci wcale nie sprawia. Cóż miał poradzić? Martwił się. O brata, o całą sytuację, nawet o Miasto, za które - bądź co bądź - był odpowiedzialny, jako wojskowy i SPEC. Nie trudno więc się domyślić, że zawodowy niepokój dał o sobie znać. Nie licząc już faktu, że teoretycznie, kiedy już rzeczywiście zostało potwierdzone, kim jego młodszy brat był, powinien zająć się dostarczeniem 'obiektu' do wojskowego laboratorium. Nigdy jednak nawet nie pisał się na misje, które miały to na celu. Wierzył rządzącym, wierzył w idee, jaką głosili, ale nie wszystko przyjmował bezkrytycznie. Miał swój rozum i nijak nie kalkulowało mu się chwytaniu kogokolwiek, by naukowcy mieli co badać...ewentualny wyjątek stanowili wymordowani, ale wciąż nie zgadzał się na eksperymenty, od których trzymał się z daleka...jak od ognia (dosłownie).
Jego myśli pokonywały kolejne przestrzenie analiz. Oczywiście, nieświadomie zaczął wyłamywać pace w zwyczajowym sygnale intensywnego myślunku. Drgnął dopiero, gdy brat przysiadł obok niego.
Isei wciąż trzymał w dłoniach zmrożony kubek, ale nie był pewien, czy na nim skupia swoją uwagę.
- Przydatna rzecz - mruknął, wybity z toku analitycznego. Uniósł powoli głowę, by spojrzeć na brata - ...ale wciąż kwintesencja kawy stoi na straconej pozycji - kącik warg drgnął. Rozluźnił zaciśnięte na kubku dłonie i odstawił naczynie na stolik.
- Dawaj, pokazuj te swoje 'wyrostki' na plecach -  zdołał znowu przybrać luźniejszy ton głosu. Sytuacja była niecodzienna, może też ze względu, że choć miał styczność z aniołami, nie miał okazji na jakąkolwiek rozmowę, czy taką demonstrację (bez konieczności używania siły i walki).
- Możliwe, że gdzieś ktoś o tym mówił, albo pisał, ale nie przyjąłem tego do wiadomości. Tym bardziej nie wiem, co kierowało...no...TYM na górze, czy gdziekolwiek się ów Decydujący znajduje teraz, że zdecydował się na taki krok. Właściwie, nawet gdy już o tym wiem - ciężko mi to wrzucić w ramy czegoś logicznego, czy choć wytłumaczalnego....ale to już moje filozoficzne konkluzje, którymi nie będę Cię zanudzał - westchnął, bo ostatnie zdanie było raczej, powiedzianą na głos, rozkminianą od dawna kwestią. Możliwym nawet było, że taka właśnie analiza i ciekawość prowadziły wojskowych naukowców, do prób dotarcia do takiej wiedzy. Czym były anioły? I na jakiej zasadzie człowiek mógł się takowym stać? O tym jednak już nie wspomniał. Istniały inne kwestie do omówienia...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.15 21:30  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
- No tak, całe pięć minut! - wykrzyknął z teatralnym przejęciem w głosie i na twarzy. - Z Twojej strony to już prawie starość, a ze mnie jest jeszcze młody Bóg. - dodał, przejeżdżając dłonią po swoich włosach w podobny sposób, w jaki to zrobił wcześniej Isei. Miał przy tym wymalowane na twarzy rozbawienie, którego nie potrafił zakryć. A także podśmiewywał się cicho, co czasami było słyszalne, jeżeli bliźniak by się skupił. Nie wytrzymał jednak i tuż po tym, jak Isei mrugnął w jego kierunku okiem - on parsknął cichym, krótkim śmiechem. To mieszkanie rzeczywiście przez bardzo długo nie słyszało jego śmiechu. Teraz miało ku temu sporo okazji. A śmiech to zdrowie, prawda? Zapewne starszemu bardzo dobrze było usłyszeć tak charakterystyczny dla Iska dźwięk.
- Ja tam nie wiem... - mruknął bez przekonania, gdy zeszli na temat kobiet. Jakoś nie rozglądał się za potencjalną kandydatką na dziewczynę/żonę. Nie widział też, by któraś była tym zainteresowana. A jeżeli jakaś rzeczywiście była, to najwyraźniej to przegapił, co było zgodne ze słowami starszego. Wzruszył więc ramionami, a następnie rozłożył ręce w geście bezradności. - Być może. Ale ja nie mam na takie rzeczy czasu. - stwierdził w końcu. Widać było, że nie był zbyt mocno zainteresowany tematem związków. I tu również niewiele się zmieniło. Budyń był ciekawszy. Zwłaszcza, gdy uzyskał zgodę na zabranie ze sobą kilku torebek. Ta wiadomość sprawiła mu wiele radości.
Ale żarty żartami, jednak było bardzo dużo ważnych tematów, które wprost musieli poruszyć. Oboje się ich obawiali, oboje bali się wspomnieć o niektórych sprawach, ale oboje też wiedzieli, że chwila konfrontacji z tymi skomplikowanymi sprawami nadejdzie. I prawdopodobnie oboje przygotowywali się do tego cały czas, nawet podczas żartów i luźnych rozmów. Wszak o niektórych rzeczach trzeba było powiedzieć.
Cieszył się, że brat go zrozumiał i wiedział, że nie naraziłby nikogo niepotrzebnie. To dało mu do zrozumienia, że za życia też taki był, że nikomu świadomie nie zrobiłby krzywdy. To dodawało mu otuchy, było dość przyjemnym uczuciem. Ale był także na tyle bystry, by dostrzegać niektóre emocje na twarzy brata. Słyszał ten dziwny ton głosu, widział emocje, które przebiegały po jego twarzy, pomimo prób maskowania ich. Pomimo tego, że tak długo byli osobno. Pomimo tego, że przez kilka lat nie byli świadomi tego, że drugi z bliźniaków jest gdzieś na świecie, żyje i ma się dobrze, on nadal potrafił wykazać się niezwykłą empatią w stosunku do brata. Zdawał się w naturalny sposób wyczuwać emocje jakie towarzyszyły Iseiowi, dostrzegać je, rozumieć. Jeszcze jedna rzecz wcale nie uległa zmianie... Nadal nie lubił braterskiego "wyłamywania palców".
- Mógłbyś przestać to robić? Ten dźwięk jest okropny. - odezwał się z cichą prośbą, krzywiąc się jednocześnie na sam dźwięk i widok. Aż go bolało gdy to słyszał.
- Wybacz w takim razie, że zmarnowałem Ci napój. Ale tak, umiejętność rzeczywiście cholernie przydatna. - odezwał się, gdy już zasiadł obok brata. Według niego kawa raczej była dobra nadal, ale on po prostu przyzwyczajony był do tego, że picia i jedzenia było mało, więc nie można było marnować niczego, co jeszcze nadawało się do spożycia. To była kolejna rzecz, która ich różniła. Niegdyś żyli w bardzo podobny sposób, ale los spłatał im figla i teraz wszystko było inaczej. Oboje mieli inne spojrzenie na wiele spraw, co wynikało z ich stylu życia, miejsca życia i wielu innych czynników.
- No dobra. Ale nie zdziw się, bo muszę zdjąć koszulkę. Inaczej by się podarła. W ogóle najlepiej to się odwróć. - stwierdził, podnosząc się z miejsca. Jakoś tak nogi pokierowały go w stronę okna, za które wyjrzał z zaciekawieniem. Nadal dziwnie mu było ze świadomością, że jest w M-3. Gdy Isei odwrócił wzrok, Isek zdjął koszulkę. Dziwnie mu było z tym, że właśnie miał komuś pokazywać coś, co przez tak długo wydawało mu się tak naturalne, a teraz powodowało w nim dziwne uczucia. Ale w końcu na jego plecach pojawiły się duże, śnieżnobiałe skrzydła. Rozłożył ręce, gdy Isei spojrzał w jego kierunku.
- No... to już... Nic ciekawego. - stwierdził z wyraźnym zakłopotaniem, mierzwiąc swoje jasne, przydługie włosy z tyłu głowy. Były lekko roztrzepane bowiem już wyschły, ale jeszcze ich nie czesał. Poruszył się odrobinę i już po chwili usłyszał dźwięk zrzucania czegoś. No tak. Skrzydła były ogromne, a więc poruszanie się z nimi po mieszkaniu mogło być trudne. Najwyraźniej coś zrzucił, co spowodowało, że zaczął panikować. - O kurcze, sorry, sorry, już to zbieram! - wykrzyknął wyraźnie spanikowany, odwracając się gwałtownie. Chciał zebrać rzeczy, które zrzucił, ale przez gwałtowność swoich ruchów zrzucił kolejne. Zaczął w panice machać rękami i miotać się w miejscu. Ostatecznie zaczął mruczeć pod nosem jakieś przekleństwa i zdematerializował skrzydła, by nie narobić więcej szkód. - Cholera przepraszam. Mam nadzieję, że nic nie uszkodziłem. - odezwał się z przejęciem, zbierając z podłogi to, co zrzucił. Uspokoił się dopiero gdy pozbierał wszystko. - Ja nie wiem jak to się stało, co kimś kierowało i tak dalej. I nie chcę w to wnikać. Przez długi okres czasu myślałem, że taki się już urodziłem, że byłem aniołem od początku. Gdy te pięć lat temu obudziłem się z amnezją, już byłem w Edenie. Powiedziano mi, że miałem wypadek, a gdy spytałem o mój brak wspomnień ktoś powiedział mi, że niektórych rzeczy lepiej jest nie wiedzieć. Uwierzyłem więc i nie pytałem. - wyjaśnił. Złapał głębszy oddech. Założył na siebie koszulkę z powrotem. Podszedł do brata, ale nie siadał obok. Widać było, ze chce coś zrobić, ale się waha. Ostatecznie ukucnął przed nim i popatrzył mu prosto w oczy. Oczy tak podobne do jego oczu. Uniósł dłoń i klepnął go w ramię raz, drugi raz. Wyglądało to jak gest pocieszenia.
- Ej, Isei... Ja widzę niektóre rzeczy, choć starasz się to ukryć. Nie myśl już o mnie jak o martwej osobie, nie myśl o tym, co się stało. To przeszłość, teraz jestem tu cały i zdrowy. Czas uświadomić to sobie, pogodzić się z tym i zostawić przeszłość za plecami. Wiem, że przysporzyłem Ci masę zmartwień i cierpienia i przepraszam  za to. Ale może właśnie dlatego dano mi drugą szansę. Abym wrócił i pomógł Ci z tym wszystkim. - odezwał się cichym głosem. Odwrócił wzrok, ale wkrótce zerknął na brata niepewnie. Widział jego miny w niektórych momentach. Widział te emocje. I nie chciał tego widzieć. Chciał, by starszy wreszcie zostawił to za sobą. Na usta cisnęło mu się pewne pytanie, chciał się zapytać o swój grób, o ich rodzinę. Ale wiedział, że to w tej chwili jest ważniejsze.


Ostatnio zmieniony przez Isao dnia 16.06.15 17:04, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.15 13:10  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Spojrzenie Iseia mówiło samo za siebie. Wzniósł wzrok do góry, ale na ustach wciąż drgało rozbawienie.
- W snach - może tak, ale w rzeczywistości nie masz na to szans - machnął ręką, dając znać, żeby dalej nie kontynuować, bo przebijanie się może trwać bez końca. Było to zdecydowanie wesołe, ale jeszcze trochę, a rozboli go brzuch ze śmiechu. Wystarczająco ich miał po treningach, choć na pewno nie odbywały się w tak przyjemnej formie, i nie zawsze w doborowym towarzystwie. A tu przecież..miał brata.
Tematu kobiet ani związków więcej nie drążył. Mrukliwe, czy niemrawe odpowiedzi Isao świadczyły wyraźnie, że albo rozmawiać o tym nie chce, albo poruszanie tych kwestii było dla niego zbyt krępujące. Isei miał wrażenie, że jego młodszy brat zatrzymał się w postrzeganiu relacji damsko-męskich, wciąż na etapie nastolatka. Mógł się mylić, jasne, ale miał wrażenie, że jednak się nie myli. Cóż, prawdopodobnie żaden z bliźniaków nie podchodził do związków poważnie...u Iseia, może dlatego, że ich raczej nie było? Przelotne spotkania, które mu się zdarzyły, nigdy nie były 'czymś więcej'. Starszy bowiem należał do tych 'staromodnych' gentlemanów i nigdy nie próbował bawić się w 'łamacza serc'. Było to poniżej jego godności.
Swoje przemyślenia musiał przerwać, kiedy to usłyszał nieco zirytowany głos brata. Uniósł brwi w zdziwieniu, bo przez chwilę nawet nie rozumiał o czym do niego się mówi. Dopiero potem zerknął na swoje dłonie.
- Nie robię tego specjalnie - ścisnął obie ręce, by już po chwili można było usłyszeć kolejny, charakterystyczny dźwięk 'wyłamywania' - no...może teraz było specjalnie - usta zadrgały w uśmiechu - to za marnowanie mi kawy - mrugnął przy tym, by w końcu rozluźnić dłonie i przejść jeszcze raz do kuchni, by...zrobić jeszcze jedną kawę. Dając tym samym czas dla brata i sobie...by móc przygotować się na te...skrzydła. Wrócił powoli, by ostatecznie stanąć przed bratem.
- Fiu fiu...- Isei aż zagwizdał z uznaniem, by zaraz potem obserwować zamieszanie, jakie wywołał Isao. Starszy nie poruszył się, lekko tylko uśmiechnął kręcąc głową. Cały Isek, kwintesencja 'iskowatości'. Podszedł wolnym krokiem dopiero po chwili, by minąć młodszego, kładąc dłoń na jego barku, by się uspokoił.
- Nic się nie stało, to tyko rzeczy...- mruknął, schylając się, by podnieść kilka rozrzuconych gratów. Wśród nich znalazł kilka zdjęć. Jedno przedstawiało Iseia i Mint, jego przyjaciółkę. Było też stare zdjęcie ich matki, które wyfrunęło z jednej książki, którą jeszcze wczoraj odkładał na miejsce. Zbiegi okoliczności w tym przypadku, to mało powiedziane.
Wrócił na miejsce przy kanapie, by usiąść i wysłuchać słów bliźniaka, które wystrzeliwał z siebie, z takim przejęciem. Fotografie zaciskał w jednej dłoni.
- Pewnych rzeczy rzeczywiście dobrze jest nie pamiętać - zaczął cicho, by zaraz potem zamilknąć. Nie zabrzmiało to dobrze. Podniósł głowę wyżej, zbierając większy oddech. Miał się własnie odezwać, gdy anioł zbliżył się. Spiął się odrobinę, gdy poczuł klepnięcie na ramieniu, ale słów wysłuchał już w spokoju. Cóż, wiedział, że w końcu będzie trzeba powiedzieć wszystko, a przynajmniej te fakty, które miały tak wielkie znaczenie.
- Nie myślę tak Isek, mam oto przed sobą żywy dowód na to. I sam też powinieneś przestać się winić za...to 'dzieło'. Nie bardzo rozumiem jak to wszystko się stało, ale widać lepiej niektórych tajemnic nie ruszać. Chyba...- położył wszystkie zdjęcia na stoliku, zatrzymując w ręku tylko jedno. Gapił się przed dłuższą chwilę na nie, zastanawiając się, czy taką własnie jeszcze pamięta matkę, że w jego wspomnieniach może zapamiętać ją, jako niesamowicie ciepłą, radosną kobietę. Nie chciał pamiętać jej choroby, wyniszczającego smutku, czasem mieszanego już z szaleństwem, w ostatnich latach jej życia. Nie, dlatego cieszył się, że jakimś cudem, to akurat zdjęcie się zachowało z pożaru.
- Wiesz...matka zawsze nam mówiła, że jesteśmy strasznie podobni do ojca...- mówił powoli, skupiając się na własnych słowach i na zdjęciu przed sobą. Isao, jeśli chciał zobaczyć, co starszy trzyma w ręku, musiał usiąść przy nim. Nie miał innego wyjścia, no chyba, że zignorował słowa brata. W to jednak Isei wątpił. Nawet jeśli tyle czasu się nie widzieli, nawet jeśli dzieliła ich jakaś dziwna przepaść - wciąż byli braćmi. Wiedział więc, że brat będzie chciał...zrozumieć. Dokładnie tak samo, jak Isei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.15 16:28  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Właściwie spodobała mu się ta zabawa. Droczyli się, prowadzili słowną grę, która wywoływała szerokie uśmiechy na ich twarzach. Po mieszkaniu roznosił się braterski śmiech przerywany przez kolejne docinki. Właściwie to Isao już miał jakoś odpyskiwać na to, co powiedział do niego starszy, ale machnięcie ręką odniosło zamierzony przez Iseia skutek. Młodszy odpuścił i nie zamierzał już nic więcej mówić. Zabawa dobiegła końca, choć mogła trwać jeszcze długo. Szarooki także zmagał się już z bólem mięśni brzucha, ale przyjmował to jako coś poniekąd przyjemnego. Już nie pamiętał kiedy ostatnio śmiał się tak bardzo. Liczył na to, że kiedyś powtórzą to jeszcze. I najlepiej wcale nie raz.
Cóż... Co do związków Isao rzeczywiście mógł być na etapie nastolatka. Nie pamiętał swojej przeszłości, nie wiedział więc jak to było niegdyś u niego z kobietami, ale w tej chwili niezbyt zawracał sobie głowę takimi rzeczami. Był zbyt oddany swojej misji niesienia pomocy, nie miał czasu na amory. A jak to było wtedy, kiedy jeszcze żył? Cóż, często wcale nie inaczej. Naturalnie przyciągał kobiety swoją charyzmą, humorem i optymizmem, ale wszystkie traktował właśnie po gentelmeńsku i rzadko zauważał gdy któraś zaczynała czuć do niego coś więcej. Jakiś tam związek w przeszłości zaliczył, ale był wtedy z niego zbyt młody szczeniak, więc szybko się to wszystko posypało. Nie było to zresztą nic wartego wspominania.
- Żesz Ty... - wycedził przez zęby, słysząc jak Isei ponownie strzela palcami, tym razem jedynie po to by zrobić mu na złość. Cóż za wredna istota! Oczy Iska błysły z niemą groźbą. Ta zniewaga krwi wymaga! Jego usta wygięły się w lekko zadziornym uśmieszku, w którym przebłyskiwało także rozbawienie. - Czekaj no, niech ja sobie przypomnę więcej. A nawet jeśli nie przypomnę sobie to i tak znajdę sposób, by się odwdzięczyć. - zagroził, a zadziorny uśmieszek tylko się poszerzył. - Kawa tu nie ma nic do rzeczy! Według mnie wcale nie jest jeszcze zmarnowana! - Uniósł palec wskazujący, chcąc nadać tym słowom nieco więcej grozy. Cóż... Wiedzieli, że to żarty a więc i tak to wszystko było nieco komiczne. Ale idąc dalej...
Korzystając z tego, że Isei sobie poszedł, Isao rozłożył skrzydła. Właściwie sam nie wiedział po co to robił, po co to zaproponował. Żałował tego teraz, kiedy miał się pokazywać przed bratem, bo nagle wydało mu się to cholernie dziwne... i krępujące. No ale skoro obiecał, odwrotu nie było. Tak więc gdy starszy wrócił, młodszy ukazywał swe anielskie atrybuty w pełnej okazałości. No i nie byłby sobą gdyby nie porozwalał paru rzeczy. I gdyby nie zaczął przez to panikować, przy okazji zrzucając ich więcej. Dopiero po chwili zorientował się, że powinien schować skrzydła by nie narobić więcej szkód. I tak też zrobił. Ale w tym czasie w jego łapki dostało się zdjęcie. Zauważył zdjęcie matki, które zostało zabrane przez Iseia, ale jego zainteresowało drugie. To, które przedstawiało jego brata i Mint. Podniósł je, obejrzał z zaciekawieniem, po czym spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Kto to? - spytał początkowo niewinnie. Ale zaraz na jego ustach pojawił się wymowny, wredny uśmieszek. - Hoho... Twoja dziewczyna? Ładnie, ładnie razem wyglądacie. To więc dlatego wypytywałeś się mnie o dziewczyny. - Z wrednawym uśmieszkiem patrzył na brata. W charakterystyczny sposób falował brwiami unosząc je i opuszczając co chwila. Stuknął go też parę razy w ramię. Ot takie małe dokuczliwości. Ośmielił się już na tyle, że pozwalał sobie na takie drobne uszczypliwości.
Ale poważnych tematów nadszedł czas! Musieli je kiedyś poruszyć, by mieć je za sobą. Isao wpierw wyjaśnił jak to wyglądało z jego punktu widzenia. Obudził się w Edenie, nic nie pamiętał. A potem przejął się tym, że jego brat najwyraźniej dalej z tym wszystkim walczył. I nie chciał by robił to sam. W końcu byli braćmi, prawda? Młodszy wrócił, był tutaj. Chciał mu więc pomóc, wynagrodzić. Trochę obwiniał się za to, że zostawił go na tak długo, że spowodował tyle przykrości i rozpaczy. Choć nawet nie pamiętał dokładnie jak zginął.
- Nie pamiętam co się stało, ale jestem zły na siebie, że swoją śmiercią spowodowałem tyle bólu, rozpaczy i goryczy, która ciągnie się od lat. - wyjaśnił, podnosząc się. Siadł na kanapie obok brata. Wcześniej nie przyglądał się zdjęciu ich matki. Nie wiedział nawet, że to ona, bowiem od razu zwrócił uwagę na tę fotografię, która przedstawiała Iseia i Mint, a która go zainteresowała bo znał choć jedną osobę. Zdziwił się, że brat nagle wspomniał o matce i dopiero wtedy spojrzał na zdjęcie trzymane w dłoniach starszego. Ale nie widział co na nim było.
- Isei... Co z resztą rodziny? Co z matką o której wspominasz? Co z ojcem? Co z innym rodzeństwem jeżeli takowe posiadamy? Martwi mnie sposób w jaki to wszystko mówisz. Czyżbyśmy zostali sami? - spytał. Jakiś impuls nakazał mu sięgnąć po fotografię, którą trzymał Isei. Po prostu nachylił się i wziął ją od niego, przyglądając się jej. Chwilę mrużył oczy patrząc się na kobiecą twarz, ale już po chwili wyraźnie zblednął. Szare oczy na chwilę zmieniły wyraz, a on sam wyglądał teraz jak żywy trup. Wspomnienia zaczęły napływać do jego głowy. Nie wszystkie, ale było ich i tak sporo. Dotyczyły ich dzieciństwa, młodości a nawet okresu na niedługo przed jego śmiercią. W bardzo wielu była matka. Łagodna, piękna, czuła. Nachylała się w ich stronę i przytulała ich, mówiła jak bardzo ich kocha. Potem jej twarz nieco się postarzała. Zaczęły pojawiać się lekkie zmarszczki, worki pod oczami spowodowane choroba i zmęczeniem. Ale zawsze się uśmiechała i zawsze zapewniała ich, że wszystko jest w porządku. Isao zaczął drżeć. Głowa zaczęła go cholernie boleć, a on sam miał wrażenie, że od napływu emocji wręcz się dusi i nie może oddychać. Skulił się, opierając się łokciem o swoje kolano, dłonią podparł swoją głowę, przesłaniając oczy.
- Isei... co z matką? Powiedz, że żyje i ma się dobrze. Była chora, ale trzymała się, wszystko było dobrze. Powiedz, że ona gdzieś jest i niebawem będę mógł się z nią spotkać. - odezwał się cichym, słabym głosem. Nie wiedział czy chce usłyszeć odpowiedź bo w głębi duszy już ją znał. Nie zmieniał pozycji. Próbował się uspokoić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.15 16:13  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Wspomnienia. No oczywiście. Tyle ich było, a nie był pewien, które powinien przedstawić bratu. Jak do tej pory, podczas każdej z wymiany zdań, gdzieś przemycał drobną historię z przeszłości. A to zachowanie, któregoś z braci, a to nawyk, słowo...wszystko to działo się szybko, niczym potok z puszczonej własnie tamy. Co ma być to będzie, tak? - Isei nie bardzo zgadzał się z tymi słowami. Wolał być przygotowane na niespodzianki. Zupełnie tak, jak przygotowania na misję. Nawet tutaj, w tej sytuacji musiał walczyć. Chodziło jednak o to, że wrogiem był chwilami sam dla siebie. Musiał postawić przed sobą swoją przeszłość, zmierzyć się i...zobaczyć, co z tego wyniknie.
- próbuj, próbuj, będę czekał cierpliwie na Twoją odwdziękę, a tymczasem - obniżył brwi, a leniwy uśmiech pojawił się kolejny raz. Trzask. Trzask. Trzask - kolejne dźwięki serią dotarły do uszu Isao - to tak na zapas, jakbyś zapomniał -  zaraz potem dłonie cofnął do tyłu, za siebie, tak dla pewności, aby młodszy nie próbował unieruchamiać jego dłoni - a kawa zimna, to nie kawa. Piję ją dla smaku, a nie pobudzenia, choć u mnie pewnie już dawno organizm się uodpornił. Ale tobie nie zabraniam  - pij na zdrowie -  udał obojętność, wodząc wzrokiem za palcem anioła, który wskazywał naczynie.
No i te skrzydła...może było to tylko wrażenie, ale mimo wyraźnego faktu, że były materialne ( w końcu te szpargały nie pozrzucały się same), wydawały mu się mieć w sobie jakieś..światło? Nie powiedział o tym bratu, bo jakaś ciepła energia wlała mu się w umysł, by na jedną krótką chwilę przegonić wszelką niepewność czy strach. Nie bardzo rozumiał, co się stało, ale owo uczucie spokoju zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, pozostawiając po sobie coś na kształt pustki. Rzeczywiście. Iseiowi brakowało światła, tego wewnętrznego. "Kto to" - wybiło z rytmu starszego. Patrzył na zdjęcie, nie widząc przez chwilę na co patrzy.
- Głupek jesteś... - mruknął kiwając głową na boki, choć lekko drgnął na dalsze słowa brata - to przyjaciółka, Mint, niczego tu sobie nie insynuuj, mam nadzieję nie zapomniałeś, że można się z kimś przyjaźnić? - kiedy młodszy odwrócił się do Iseia, ten palcem strzelił go po czole - to za głupie pomysły - zaśmiał się cicho i odłożył akurat tę fotografię, chowając do jednej z książek.
Tak, Isei walczył z wydarzeniami z przeszłości, wciąż bowiem odzywały się w snach, nie pozwalając mu na zbyt długo zapomnieć o wszystkim. Nie był jednak typem, który użalając się nad sobą, obwiniał wszystko i wszystkich o swoją sytuację. Nie znał odpowiedzi, która by my wystarczała, ale wciąż szukał, wciąż analizował. Ale na co dzień wykonywał swoje obowiązki, pracował z innymi wojskowymi, chodził do baru, umawiał się, grał...Był w końcu facetem, a nie ciepła kluchą.
- Jak widzisz całkiem nieźle sobie z tym wszystkim radzę. Czasem jest ciężej, ale nie będę nikogo obwiniać o wydarzenia z tamtych lat,  a na pewno nie Ciebie - Wojskowy zaciskał coraz mocniej dłonie, na trzymanej fotografii. W którymś momencie palce mu prawie zbielały. Starał się oddychając spokojnie, ale serce przyspieszyło swój rytm. Nie nie mógł poddać się napływającym emocjom. Musiał przecież być silny. Mimo to, czuł, jak krew pulsuje coraz szybciej w żyłach, jak serce łomocze coraz szybciej, jak oczy pieką coraz bardziej, jak, wszystko wydaje się płonąć.
- Do dzisiaj myślałem, że jestem sam - powiedział dosyć cicho, ale głos mu nie drżał. Zupełnie jakby powiedział pewną oczywistość. Rozluźnił palce, wypuszczając z rąk zdjęcie, które przejął Isao. Na początku tylko wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, by zblednąć, gdy dostrzegł zachowanie brata. Dłonie drgały mu, jednak zdjęcie wciąż znajdowało się w jego rekach, niby jedyna pewna rzecz, jakiej się trzymał. Kiedy się skulił, opierając na łokciu, dłoń starszego zawisła nad ramieniem brata w nagłym impulsie. Kolejne pytanie, wypowiedziane z bólem przelało szalę. Isei po prostu przyciągnął brata do siebie, nie próbując nawet odpowiadać. Isao już wiedział, czuł, a kolejne spazmy drgawek kołatające ciałem, mówiły same za siebie. Starszy trzymał anioła długo, obejmując go ramionami i nie pozwalając się wyrwać - jeśli ten w ogóle próbował. Nie, Isao nie będzie z tym sam. Nie chciał, by cierpiał w samotności, nie chciał serwować takiego bólu komuś, kogo kochał, był jego bratem...JEST jego bratem. Wystarczająco, że on sam musiał sobie z tym wcześniej radzić.
- Już sam nie jestem. Ty też.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.15 15:19  •  Mieszkanie rodziny Ikeda - Page 2 Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Zapewne Isei właśnie tak robił. Czasem Isao się orientował o tym, że między słowami kryje się jakaś historia z ich przeszłości, a czasem nie. Niestety bez wspomnień ciężko było mu się w tym połapać i najczęściej w ogóle nie miał pojęcia o tym, że starszy tak robi. Być może zorientuje się później, kiedy przeszłość powróci do niego w całości, bądź nawet w kawałkach. Ale gdybać to sobie było można...
- Zawsze byłeś taki upierdliwy, a Twoim zajęciem było robienie mi na złość? - spojrzał na Iseia, unosząc w górę jedną z brwi. Był ciekaw odpowiedzi na to pytanie. Minę miał niby to poważną, ale jednak kąciki jego ust były lekko uniesione. Starał się ukryć rozbawienie, ale średnio mu to wychodziło. Nie chciał także przyjmować zbyt surowej miny, by przypadkiem starszy nie pomyślał, że młodszy rzeczywiście jest zły o to strzelanie palcami. Dźwięk ten był okropny, cholernie irytujący i aż go przechodziły od niego ciarki. Ale to nie był powód by się obrażać czy coś. Zwłaszcza teraz, gdy wreszcie spotkali się po latach. Gdy wiedział, że ma kogoś.
- Jestem teraz tak pełny, że nie byłem w stanie zjeść do końca tego, co mi przyniosłeś, a co dopiero pić więcej kawy. - stwierdził, pokazując bratu język. Cóż... Po części to była prawda, a po części po prostu nie czuł potrzeby picia większej ilości kawy. Normalnie nie marnowałby jedzenia i picia, jednak teraz miał przed sobą jeszcze pół kubeczka chińszczyzny. Oraz widział, że w M-3 jedzenia i picia ludziom nie brakuje. Więc chyba nic się nie stanie jeżeli zmarnuje się pół kubka zimnej kawy, prawda? Absolutnie nie uważał, że była ona gorsza dlatego, że zimna.
Nigdy nie sądził, że rzeczywiście jest coś magicznego w byciu aniołem. Coś takiego, co uspokajało i powodowało nieco odmienne odczucia u ludzi, którzy na niego patrzyli. Jakoś nie zwrócił na to uwagi. Ale jak się okazywało (a o czym on nadal się nie zorientował) dopiero w pełnej postaci, czyli z rozłożonymi skrzydłami, taki efekt rzeczywiście powstawał. Nasz Isio był jednak na tyle nierozgarnięty, że wcale nie zauważył tego jakie wrażenie zrobiły one na Iseiu. Zamiast tego w gorączce zbierał porozrzucane rzeczy. A potem jego uwagę przykuło zdjęcie.
- Oczywiście, że nie zapomniałem. Mam takiego niesfornego, wilczego przyjaciela. Zawsze ładuje mi się w jakieś tarapaty a ja mu muszę ratować tyłek. - stwierdził, rozkładając ręce w geście bezradności. Zaraz jednak w jego oczach pojawił się zadziorny błysk. Usta wykrzywiły się w lekko złośliwym uśmieszku. - Ładnie razem wyglądacie. Wygląda na przyjemną osobę więc cóż, no... rawr, tygrysie, bierz ją. - (XD)zażartował tylko po to, by wkrótce nie wytrzymać i wybuchnąć głośnym śmiechem. Jeszcze tak głośno i mocno to się chyba nie śmiał w tym mieszkaniu. Aż skłaniał się ze śmiechu, a mięśnie brzucha przypominały mu, że mają dość na dziś.
Czar prysł. Cała wesoła, luźna atmosfera zniknęła. Wszystko co dobre szybko się kończy, prawda? A przynajmniej ktoś kiedyś tak mądrze zauważył. Dwójka bliźniaków weszła na tematy trudne. Dotyczyły one rzeczy bolesnych, nieprzyjemnych i ciężkich do zniesienia, ale nie można było ominąć tego etapu. Bez niego nie poszliby do przodu, nie ruszyliby się z miejsca.
- Mówiłeś, że zginąłem w pożarze. To nie jest raczej nagła śmierć jak na przykład zostanie zabitym przez kogoś, albo pożartym przez bestię. Nie sądzę, aby nie było w tym wszystkim mojej winy. - mruknał cicho, patrząc gdzieś w bok. Takie były jego refleksje. Sądził, że sam jest winny swojej śmierci. I miał w tym sporo racji, jednak nie był tego świadom. Spojrzał na brata i zauważył te zbielałe od zaciskania pięści knykcie. Chyba powinien zmienić temat. - Ale już nie ważne. Jak widać nie skończyło się tak tragicznie, więc nie myśl już o tym. - dodał, posyłając bratu lekki, pocieszający uśmiech. Chciał, by Isei zostawił to wszystko za sobą. Nie rozumiał do końca tego jak bardzo było to dla niego trudne. Wszak sam żył przez tak długo niczego nie będąc świadomym.
Isao wziął od brata zdjęcie, spojrzał na nie i nagle jego organizm i umysł zaczęły wariować. W głowie pojawiały się urywki wspomnień i emocje, zaś organizm nie wiedział jak ma na to reagować. Zaczął drżeć, serce zaczęło mu szybciej bić, zaś on sam trząsł się jak w febrze. Chciał to ukryć, jakoś uspokoić się. Drgnął gdy poczuł jak braterskie ramie otacza go. Nie był do tego przyzwyczajony, więc organizm zareagował sam. Ale nie odsuwał się. Nie uciekał, nie odpychał go. To nie było w jego stylu. Po prostu tkwił w bezruchu i walczył z samym sobą. Zadał pytanie, które ledwo przeszło mu przez gardło. A potem poczuł jak Isei przygarnia go do siebie. Choć normalnie uznałby to za krępujące, niemęskie i w ogóle dziwne, tak teraz nie miał ochoty się nad tym zastanawiać i o tym myśleć. A może potrzebował tego w tej chwili? Znał odpowiedź. Znał ją jeszcze zanim zadał pytanie. Ale słowa Iseia przelały czarę. Nie pamiętał czy w swoim życiu (a przynajmniej w tej części, którą pamiętał) czuł tak wielką rozpacz. Nie potrafiłby tego opisać, ubrać w słowa. Czuł się okropnie. Zupełnie tak jakby coś wyżerało go od środka. Drżał, nie mógł się uspokoić.
- Dlaczego? Dlaczego? Przecież była prawie w pełni sił, przecież było dobrze. Więc dlaczego? - słowa wylały się z niego same. Łącznie z rozpaczą, bólem i wieloma innymi, negatywnymi uczuciami. Miał ochotę płakać jak dziecko. I gdyby usilnie się nie powstrzymywał, zapewne wylałby z siebie potok łez. Dopiero po jakimś czasie odsunął się od brata, nie patrząc na niego. - Muszę zapalić. - rzucił cichym, rozdygotanym głosem. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i podszedł do okna. Zauważył balkon, więc otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Zapalił papierosa dopiero za którymś razem, bowiem ręka trzęsła mu się tak mocno, że nie mógł zrobić tego za pierwszym razem. Spojrzał na miasto wciągając dym papierosowy w swoje płuca. Jakaś zagubiona łza spłynęła po jego policzku, ale otarł ją szybko, by nikt tego nie zauważył. Starał się być twardy. Starał się zachowywać jak mężczyzna. Choć w głębi duszy czuł się teraz jak dziecko, które straciło matkę. Może dlatego, że wspomnień o niej miał nadal niewiele, ale wystarczyły one, by wiedział, że bardzo ją kochał. Tak samo jak ona kochała ich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach