Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 23.05.15 21:15  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Mieszkanie rodziny Ikeda
Średniej wielkości mieszkanie, mieszczące się w samym centrum M-3. Nie jest ani duże, ani małe. Nie ma tu również zbędnego przepychu. Wszystko ma swoje miejsce i choć mieszkanie urządzone jest w nowoczesnym stylu, nie ma się wrażenia, że jest tu czegoś za dużo.

Salon
Jak widać - nic wielkiego. Dosłownie i w przenośni. Prosty, jasny, bez zbędnych ozdób czy pierdół. Urządzony całkiem ładnie. Kolorystyka na zasadzie kontrastów, co jest całkiem przyjemne dla oka. Jest tu jakiś telewizor, może wieża stereo, DVD... W każdym razie - trochę nowinek technologicznych jest, ale bez przesady.

Kuchnia
Szarość, biel i kolor bordowy - takie barwy dominują w tym prostym, dość pustawym pomieszczeniu. Wszystko czyste, wszystko piękne, wszystko pasujące do siebie. A jednak już na pierwszy rzut oka widać, że właściciel nie bywa tu zbyt często. A na pewno nie często cokolwiek gotuje. Czasem gdzieś na misce postawionej na blacie znajdzie się jakieś jabłko lub inny owoc, czasem zawieruszy się gdzieś butelka wody, bądź gazowanego napoju. Ale nie ma co liczyć na to, że w lodówce znajdzie się zrobiona samodzielnie zupa bądź cokolwiek zrobionego przez Iseia.

Łazienka
Znów kontrasty. Kontrasty chyba są ostatnio w modzie. Jednak patrząc na pomieszczenia takie jak ta łazienka - nikt nie może się dziwić. Urządzona w kolorystyce czerń-biel ma swój urok. Nie jest to zbyt duże pomieszczenie, ale po co komu większe? Jest tu wszystko co potrzeba. Sedes, umywalka, szafka na jakieś chemikalia, prysznic i pralka.  Po co komu więcej?

Sypialnia 1
Niewielkie, ale całkiem przytulne, jasne pomieszczenie. Nieco bardziej kolorowe od reszty pokojów, bo zamiast szarości, bieli i tego typu barw, na ścianach widoczny jest kremowo-szary oraz niebieski kolor. Można powiedzieć, że sypialnia ta podzielona jest na dwa pomieszczenia. Jedno - większe - jest pierwszym, do którego się wchodzi. Znajduje się tu łóżko, szafka nocna, szafa, kolejna szafka... Po co tak dużo? Kij wie, sporo miejsc jest ciągle pustych. Dalej natomiast wchodzi się do małego pokoiku, w którym ledwie mieści się biurko, krzesło i jakaś szafka z książkami. Jest to całkiem przyjemny kącik, w którym można spokojnie pracować, bądź odpoczywać z laptopem lub książką.
(Pani fajna, ale Pani nie ma)

Sypialnia 2
Prosty, jasny pokój. Jest tu dużo drewnianych elementów, które nadają mu uroku. Duże łóżko, duża szafa, szafki... Jest tu wszystko czego potrzeba, ale pokój jest... dość pusty. Niegdyś należał on do matki Iseia, która nie potrafiła odnaleźć się w nowym mieszkaniu i w nowej rzeczywistości. Wkrótce kobieta zmarła. Od jej śmierci nic się nie zmieniło. Jedynie jej rzeczy zostały spakowane do pudeł i schowane gdzieś na dno szafy w korytarzu, bądź niewielkim pokoju na "graty".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 22:03  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Dla Isao było to trochę zbyt dużo naraz. Wiedział, że jego brat niesamowicie cieszy się z tego spotkania. Sam także się cieszył... ale towarzyszyło temu także wiele innych uczuć, których nie potrafił nazwać, a co dopiero ogarnąć. Dla niego to było wiele... Zbyt wiele jak na jeden raz. Wiedział, że był kiedyś człowiekiem. Wiedział, że miał rodzinę, miał brata bliźniaka, że zginął w pożarze przed paroma laty. Ale nie potrafił jeszcze tego ogarnąć. Jeszcze to do niego nie dotarło, nie zostało przez niego przetrawione. Potrzebował czasu oraz kilku dodatkowych wspomnień. Póki co wróciły do niego jedynie urywki z momentu jego śmierci. Niektóre dłuższe, inne trwające zaledwie ułamki sekund i nie wnoszące nic poza niepewnością. Wiedział, że Isei nie kłamał. Zbyt dużo uczuć było w jego głosie, zbyt mocno widać po nim było wszelkie targające nim emocje, choć starał się je ukryć. W dodatku pamiętał go. Miał tylko urywki wspomnień z nim związanych, ale niewątpliwie to był jego brat. Choć jeszcze nie ogarniał tego wszystkiego, czuł przyjemne ciepło w sercu na myśl, że nie jest na tym świecie sam. Zwłaszcza, gdy podczas drogi usłyszał ciche ,,Cieszę się, że jesteś". Nigdy by nie pokazał tego po sobie, ale te słowa tak cholernie nim wzruszyły, że gdyby nie duma i myśl, że jest facetem i musi być twardy, być może nawet by się rozpłakał.
Przez miasto szedł niepewnie. To nie tak, że nie ufał Iseiowi. Miał co do tego wszystkiego mieszane uczucia, choć rozsądek podpowiadał mu, że powinien wierzyć bratu i niczego się nie obawiać. Szedł ostrożnie, często był zestresowany i wyraźnie spięty. Ale, ku jego uciesze, nic złego się nie stało. Na ich drodze nie stanęło wojsko, wskazujące na niego palcem, chwytające go i zaciągające do lochów, laboratorium czy innego miejsca, w którym bynajmniej nie chciał się znaleźć... Nic się nie stało. Dotarli bezpiecznie do mieszkania.
Wszedł tuż za bratem, zamykając za sobą drzwi. Zdjął buty w przedpokoju i zatrzymał się, niepewny czy może dalej wejść. Jego wątpliwości zostały szybko rozwiane, bowiem brat zaprosił go do środka. Szarooki szedł powoli, jakby niepewnie. Tak ładne, zadbane mieszkanie było dla niego czymś nowym. W Edenie domy były stare, zbudowane z desek, przypominały chaty ze średniowiecza. W Desperacji natomiast wszystko cudem tylko nie waliło się. Coś takiego było dla niego więc małym szokiem. Choć bywał w M-3, nigdy nie był w żadnym mieszkaniu. Czuł się tu trochę jak na obcej planecie, co było po nim nieco widoczne. Był zagubiony, zdezorientowany i czuł się cholernie niepewnie. Ciekaw był czy i on kiedyś mieszkał w tak ładnym miejscu.
- Ładnie tu. - odparł z czystej grzeczności. Owszem, było tu ładnie. Wręcz przytłaczająco ładnie. - Zawsze mieszkałeś w centrum? Znaczy - czy ja też mieszkałem w okolicy? - spytał się, patrząc na brata. Nie usiadł nigdzie, ani niczego nie dotknął. Chodził wokoło i oglądał wszystko. Szczerze musiał przyznać, że nie miał pojęcia do czego wiele rzeczy służy. Ale nie powie tego głośno, prawda? No przecież, że nie!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 11:58  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Przez całą drogę myślał. Bardzo intensywnie. Najgorsze, że rozdrabniał każdy możliwy temat na czynniki pierwsze, by potem próbować złożyć w pewną klarowną całość. Począwszy od drogi, jaką trzeba było obrać - choć to nie było, aż tak trudne, dla osoby, która pokonywała wielokrotnie te trasy podczas patroli - po fakt, że prawdopodobnie nie ma w lodówce czegokolwiek, czy mógłby poczęstować brata (miał dopiero nadrobić zapasy) i skończywszy...że nie wie o czym rozmawiać z aniołem. Wszelkie pytania, jakie kłębiły mu się w głowie, były głupie?
Całą drogę szedł pierwszy, Isao nawet nie próbował się z nim zrównać, ale rozumiał. W pewien sposób Isei pozwalał odczuć, że ufa bratu. W końcu - gdyby był kimś innym i z jakiś kolejnych absurdalnych względów, chciałby zrobić mu krzywdę - idąc za Iseiem, miał do tego doskonałą okazję. Oczywiście były to śmieszne obawy, ale wojskowa musztra nie pozwalała uniknąć czujnych nawyków.
Napięcie opadło z niego, gdy weszli do mieszkania. Przekręcił kluczem drzwi, gdy brat je przymknął - kolejny nawyk wyciągnięty z wojska. Zaprosił anioła dalej, by mógł się na spokojnie rozejrzeć.
Isei nie należał do bałaganiarzy, więc mieszkanie było pod tym względem zadbane. W dodatku w miarę nowe, choć w niektórych miejscach - nieco pustawe. Szczególnie jeśli spojrzało się na okolice kuchni. najbardziej zagospodarowany był jego pokój, ale na razie nie próbował ciągać brata po całym mieszkaniu.
- Dzięki - kiwnął głową, choć zdawał sobie sprawę, że była to ze strony anioła uprzejmość - Siadaj, rozgość się - rzucił, by potem przejść do kuchni. Pamiętał przynajmniej, że miał w lodówce jakieś soki, przynajmniej zlikwiduje suchość gardła, która niemiłosiernie dusiła i sprawiała, że jego głos był cichszy. Postawił na stoliku karton i dwa kubki.
- Nie, wcześniej mieszkaliśmy w zachodniej części miasta - nalał soku do obu kubków i podsunął jeden w stronę Isao - to mieszkanie dostaliśmy po...pożarze. Tam..nie zostało zbyt wiele do uratowania - upił łyk, tym samym kojąc ściśnięte gardło. Wszelkie wspomnienia były teraz żywsze. Mieszanka wybuchowa - radości ze spotkania i zderzenie ze wspomnieniami, była nieznośnym dodatkiem. Przyglądał się swojej kopii, który wciąż odwracał głowę na wszystkie strony, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Wiesz, jeśli mamy potem przejść się do apteki, to musisz trochę ogarnąć swój wygląd - zawahał się nieco, zacisnął dłonie - zdaję sobie sprawę, że poza granicami miasta jest dużo ciężej, ale to własnie bardzo wyróżnia...- westchnął cicho. Nie był pewien, czy może odzywać się do chłopaka jak dawniej, jak do brata, do najlepszego przyjaciela. Czuł dzielącą ich przepaść, ale miał zamiar szybko znaleźć jakiś most. Nie mógł pozwolić, by kolejny raz go stracił. Wolałby sam zginąć, ale miał nadzieję, że była to odległa perspektywa. Teraz ważny był Isao.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 14:59  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Byli braćmi, zdecydowanie. I wskazywał na to nie tylko wygląd, ale również ich zachowanie. Oboje szli po cichu, nie odzywając się do siebie. A wszystko dlatego, że oboje nie wiedzieli co mają mówić. A także dlatego, że obydwoje nie czuli jakieś mocnej potrzeby rozmowy. Ta cała sytuacja była dla nich jednym wielkim kosmosem. Potrzebowali przemyśleć to wszystko, strawić i jakoś powoli się do siebie zbliżyć na nowo. Dystans, który ich teraz dzielił był cholernie mocno odczuwalny, a wręcz widoczny. Isao bardzo chciał to zmienić, ale na razie nie potrafił, nie wiedział jak. Potrzebował czasu. Oboje potrzebowali.
Nie, nie próbował się z nim zrównać, czy go wyprzedzić. Szedł za nim, milcząc. Czuł się nico zestresowany faktem tak swobodnego poruszania się po mieście. Podświadomie bał się, że to wszystko jest pułapka, jakaś szczwana sztuczka, a sam Isei zaprowadzi go wprost w szpony wojskowych. Ale szybko odpędzał te myśli. Wspomnienia, które do niego wróciły nie mogły być kłamstwem. W dodatku wszystko układało się w logiczną całość. Starszy wyraźnie dawał znać młodszemu, że mu ufa, bowiem mimo dzielącej ich w tej chwili przepaści, mimo wielu wątpliwości i niedopowiedzeń, nie nalegał, by szedł obok, bądź przed nim. A Isao rzeczywiście mógł mu zrobić krzywdę. Choć nie było to kompletnie w jego stylu. Zawsze był cholernie łagodnym facetem, który nie skrzywdziłby nawet muchy. No... może z tą muchą to bez przesady.
Weszli do mieszkania, gdzie Isao zaczął krążyć i rozglądać się. To wszystko było takie... ładne, czyste, eleganckie. Było tu ładnie, ale aż przytłaczało to anioła przyzwyczajonego do brudnej, walącej się Desperacji oraz Edenu, który wyglądał jak średniowieczna osada. Bał się czegokolwiek dotknąć, a co dopiero usiąść gdziekolwiek. Jednak uczynił to, gdy brat poprosił go, by usiadł. Posadził więc swoje cztery litery na tapczanie i czekał na niego. Sok przyjął z wdzięcznością, biorąc szklankę, rzucając ciche ,,dziękuję" i posyłając mu lekki uśmiech.
- A zostało coś ze starego domu? Jeśli tak, to mógłbym potem zobaczyć? Może mi się coś jeszcze przypomni. - spytał, patrząc niepewnie na brata i siorbiąc powoli sok w kubku. Co chwila przenosił wzrok gdzieś w bok, rozglądając się dalej po salonie. Widać było wyraźnie, że czuje się nieco niepewnie, obco. Nic nie mogli na to poradzić. Czas, czas i jeszcze raz czas. Tylko on mógł zmienić cokolwiek i pomóc im w zbudowaniu mostu, który pozwoliłby na przekroczenie przepaści.
- Ach, okej. Rozumiem, masz rację. - Pokiwał głową, wyrwany z zamyślenia. Natychmiast też zerwał się na równe nogi, ale po chwili coś przyszło mu do głowy. - Chyba, że chcesz najpierw porozmawiać. Zapewne masz sporo pytań. Mi się po te leki aż tak bardzo nie spieszy. - wyjaśnił.
Ostatecznie skończyło się na tym, że brat zaprowadził go do łazienki. Isao nie miał mu tego za złe. Widocznie chłopak potrzebował chwili, by zostać sam ze swoimi myślami. A może po prostu Isek nieprzyjemnie pachniał? To także było bardzo możliwe. Higiena była ważna i młodszy starał się o nią dbać, jednak nie zawsze było to możliwe. A cała Desperacja była zakurzona, brudna i śmierdząca. Tak czy owak, szarooki został zaprowadzony do łazienki. Dostał ręcznik, Isei pokazał mu szampon i płyn do kąpieli, po czym został w łazience całkiem sam. Okej... płyn czyli mydło, szampon czyli mydło do włosów. Isao ułożył wszystko na pułkach i ... spojrzał z przerażeniem na ten dziwny wynalazek jakim był prysznic. Co to miało być?! Gdzie woda i po co stało tutaj to olbrzymie coś, co przypominało jakąś celę więzienną? Biedny, zagubiony Isek zaczął krzątać się po pomieszczeniu. Zaglądał do szafek, dotykał różnych rzeczy, ale bał się dotknąć prysznica. Co, jeśli zepsuje? Tak spędził około dwudziestu, bądź trzydziestu minut. W końcu się poddał i.. wyszedł z łazienki w dokładnie takim samym stanie, w jakim do niej wszedł. Podreptał do salonu, kuchni, czy gdziekolwiek gdzie był jego brat, spojrzał na niego, potem spuścił wzrok.
- Bo wiesz... - odezwał się niepewnie. Mógł przypominać teraz małą, zawstydzoną dziewczynkę. Spojrzał na brata, znów odwrócił wzrok. Mierzwił przy tym swoje zakurzone, jasne włosy u tyłu głowy. - Bo ja nie mogłem znaleźć wody... I nie wiem jak się tego czegoś używa... - wydukał w końcu, cichym tonem. Jakby mógł, to spaliłby się teraz ze wstydu. Jego biedna, męska duma cierpiała. Ale co mógł na to poradzić? W Edenie ani w Desperacji nie było rur z wodą, nie było więc również pryszniców, wanien, kranów. Chłopak naprawdę czuł się jak na obcej planecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.15 0:26  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Isei nie był pewien, czy jest wierzący. Wiedział o wszystkich faktach, o zarazie, wymordowanych aniołach...ale Bóg był dla niego kwestią mocno skomplikowaną. Musiał przyznać i się zgodzić, że musi istnieć istota doskonała, nieomylna...tylko w tym momencie wszystko zaczyna się sypać. jak pogodzić wszystko co się działo, jak wyobrazić sobie fakt, że ludzie mogą zostać aniołami? I jak mogło się zdarzyć...że jego brat zginął, że patrzył na jego śmierć, by teraz, w absolutnym zaskoczeniu - znowu go spotkać? Brakowało mu jakiegoś łącznika, brakowało mu odpowiedzi. Absolutnie nie ufał żadnym Nowym Wiarom czy innym dziwacznym wymysłom. Jeśli miałby wierzyć, byłby to Bóg, żaden Ao, czy co tam jeszcze sobie ustawią na piedestale. Aż tak mu się nie śpieszyło do wiary, by wymyślać sobie bogów.
Myśli te jednak przepływały niczym rwąca rzeka, niczym skaczący płomień - od słowa do słowa, by usnąć w popiele wspomnień. Nie mógł jednakże długo się na nich skupiać.
Bracia dotarli do mieszkania, więc tak czy inaczej, w końcu zaczną padać pytania, może nawet odpowiedzi, które rozjaśnią skołatane i splątane myśli obu z rodziny Ikeda. Słowa, które teraz padały, nacechowane były niepewnością. Choćby teraz. Isei nie wiedział ile ma powiedzieć, skoro Isao nie pamiętał swego ludzkiego życia. Co miał odpowiedzieć, skoro wciąż wiązało się to z bolesnymi wspomnieniami, które zalewały starszego niczym z przerwanej tamy? To własnie anioł był tym, kto ją rozbił, choć nieświadomie. Isei musiał teraz poradzić sobie z całą ta "wodą" i jednocześnie nie dać się utopić ani bratu, ani samemu sobie - a niestety było to możliwe. Musiał więc być uważny.
- Tak, ale bardzo niewiele. Jeśli będziesz rzeczywiście chciał, to Ci pokażę - na myśl przychodziła mu przede wszystkim gitara, która w dziwny sposób ocalała z pożaru. I przede wszystkim - był to instrument, kiedyś należący do jego młodszego brata. Leżała u niego w pokoju i czasem sam próbował na niej grać. Był to jeden z jego "skarbów", których nigdy nie miał w zamiarze sprzedać, czy oddać.
- Nie, na spokojnie się wszystkim zajmiemy...a wiem, że kąpiel zawsze jest pomocna...przy zbieraniu myśli - uśmiechnął się, odsłaniając dołek w policzku - i ja też nigdzie nie planuję wychodzić... bez Ciebie, możesz tu zostać ile chcesz.
Odprowadził jasnowłosego anioła do łazienki, wskazał szampon i płyn do kąpieli i zostawił.
W pierwszej chwili nie przyszło mu do głowy, że Isao może nie wiedzieć jak się korzysta z z takich wynalazków jak..prysznic. jednak przedłużająca się cisza i brak charakterystycznego szumu wody sprawiał, że lekko się zaniepokoił, by dopiero przed samym wyjściem brata oprzytomnieć.
Jeszcze w międzyczasie poszedł do swojego pokoju, by przeszukać swoje rzeczy. Wyciągnął czarne bojówki, granatowy podkoszulek i kilka innych przydatnych bieliźnianych elementów z nowych zestawów, jakie miał.
Niestety jego 'braterska' natura wylazła na wierzch i po prostu zachichotał cicho, próbując tamować głos wierzchem dłoni. W drugiej trzymał przygotowane rzeczy.
- Już przestaję...ale to takie...podobne do Ciebie, takie 'Iskowe', więc nie bij -zaśmiał się nieco głośniej, by w końcu ogarnąć swoją twarz - To dla Ciebie - podał aniołowi zestaw, jaki wynalazł do ubrania i wszedł Jeszce raz do łazienki. W oczach wciąż miał wesołe iskry, ale nie było w nich kpiny. Autentycznie, nie mógłby absolutnie zaprzeczyć, że ma przed sobą swojego bliźniaka. Nawet jeśli nie pamiętał kim kiedyś był, to natury nie oszukasz. Wciąż pozostawał tym samym roztargnionym bratem, co kiedyś. W jakiś sposób, poruszyła się znowu ciepła nuta w jego sercu, więc nie potrafił zetrzeć bladego uśmiechu błąkającego się na ustach.
- To 'coś' jak ładnie nazwałeś, to prysznic i jest bardzo proste w użyciu, ale zdaję sobie sprawę, że ..może być uznane za czarna magię...no już przestaję, obiecuję! - uniósł dłonie do góry, prawdopodobnie dostrzegając na twarzy Isao chęć uduszenia brata. Wytłumaczył - co - gdzie - jak - i pozwolił już na spokojnie ogarnąć się aniołowi.
Sam wrócił do kuchni, by wynaleźć jakieś krakersy, które położył na stoliku w salonie, obok soku. Potem wrócił do swojego pokoju i przyniósł gitarę. Kiedy usłyszał w końcu szum wody - uśmiechnął się wesoło i poruszył palcami po strunach instrumentu, by w końcu cicho zacząć grać melodię, którą dawno temu się uczył. Aż przymknął oczy, oddychając spokojniej, odprężając się i pozwalając, by jego myśli się uspokoiły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.15 11:58  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Isao nie był świadom tego jaką burzę i powódź wywołał u Iseia swoim pojawieniem się. Ale może tak miało być? Może starszy musiał się z tym skonfrontować, by wreszcie ruszyć do przodu? Kto wie co by się z nim działo, gdyby nadal obwiniał się za śmierć brata. Może po kilku latach wreszcie zakopałby przeszłość. A może męczyłby się z tym do końca życia? Tego nie wie nikt. I raczej się nie dowie, bowiem los zaplanował to wszystko inaczej, pozwalając braciom na nowo się spotkać. I choć teraz była między nimi wyraźna, ogromna przepaść, nikt nie powiedział, że nie będzie lepiej. Musieli najpierw podejść ostrożnie do krawędzi, spojrzeć na to wszystko co się w niej znajdowało, ocenić odległość, a potem zacząć budować most. Oboje, razem. Każdy od swojej strony.
- Będę chciał. Może sobie coś jeszcze przypomnę. - odpowiedział bez namysłu. Nie wiedział czy to dobry pomysł od razu serwować sobie coś takiego. Nie wiedział też czy to cokolwiek da. Mogło być tak, że oglądanie tych rzeczy nic nie zmieni. A mogło być też tak, że po zobaczeniu ich nagle teraźniejszość zniknie, a on zostanie wrzucony w wir swoich wspomnień, wracających do niego. Bał się trochę tego, co mógł zobaczyć. Nie dlatego, że obawiał się złych rzeczy. Głównie obawiał się tego, że nie polubi starego siebie i nie będzie potrafił się odnaleźć. Nie był świadom tego, że tak właściwie niewiele się zmienił od czasu swojej śmierci, co było chyba prezentem od losu dla obojga braci Ikeda.
- Okej. - odparł krótko, kiwając głową. Nigdy nie krępował się w obecności innych, nawet obcych osób. Zawsze był otwarty, wesoły, pewny siebie. Ale ta sytuacja go przerastała, przez co był nieco przyciszony, zmarkotniały i zachowywał się niczym psiak wzięty z ulicy, który dopiero przyzwyczajał się do nowych właścicieli. - Dziękuję. - dodał z grzeczności. Miło ze strony Iseia. Poczęstował go piciem, powiedział, że może zostać ile chce. Ale tak właściwie Isek wcale nie wiedział czego chce. Nie miał pojęcia co przyniesie mu najbliższa przyszłość. Spodziewał się tego, że brat zapewne będzie chciał, by został z nim już, zamieszkał tu. I sam nie wiedział co ma o tym myśleć. Czuł, że jest potrzebny tam, w Desperacji...
No dobra. Poszedł do łazienki. Dostał mydełka. Nie wiedział skąd wziąć wodę. To niesamowicie godziło w jego męską dumę i było cholernie zawstydzające. Musiał iść do brata i przyznać się, że nie potrafi się nawet wykąpać... Domyślał się tego, że kiedyś musiał umieć korzystać z tego typu cudów, ale teraz bał się czegokolwiek dotknąć, by przypadkiem nie popsuć (a do tego miał talent). Musiał więc schować swą dumę do kieszeni i przyznać się Iseiowi do swej niewiedzy. Miał nadzieję zostać oszczędzonym, jednak bliźniak nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Isao, który wyglądał teraz nieco jak zbity pies, zacisnął usta w wąską linię i spojrzał w bok, jeszcze bardziej zawzięcie mierzwiąc swoje włosy. Noż cholera, no! Nie jego wina, że w Desperacji nie ma czegoś takiego!
- No bo... A, ok. - Chciał się tłumaczyć, ale nim zdążył to zrobić, w łapki wręczono mu świeże ubrania. Bez słowa poszedł za Iseiem do łazienki i rzeczywiście patrzył na niego z mordem w oczach, kiedy ten ciągle się z niego podśmiewał. Ale w końcu i w jego oczach pojawiła się jakaś iskierka, a na twarzy zaczął pojawiać się mały uśmieszek rozbawienia, który próbował ukryć. No cóż... Całe szczęście Isao potrafił śmiać się sam z siebie i nie należał do obraźliwych osób. - No już, oszczędź mnie. Nie moja wina, że w Desperacji nie ma takich szachrajstw. - odezwał się, z wyraźnie widocznym już rozbawieniem. Pozwolił sobie na chwilę zuchwałości i zaczął wiercić paluchem w boku brata. Także zaśmiał się cicho. Wkrótce wytłumaczono mu obsługę prysznica. Isao kiwał głową na znak, że rozumie. Załapał jak to działa, albo raczej jak się to używa. W jego oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia i podekscytowania.
- Łoł Łoł Łoł! Fajna magia! Potem wytłumaczysz mi może jak to działa dokładnie i skąd się bierze tam woda, hm!? Może w Desperacji da radę zrobić coś takiego! - odparł z podekscytowaniem. Nie wiedział jak to cholerstwo działa, ale spodobało mu się. Niestety zrobienie czegoś takiego poza M-3 było wręcz niemożliwe. Ale tego świadom nie był.
Tak czy owak Isao wreszcie mógł wziąć prysznic. I tak zrobił, zaraz po wyjściu brata z łazienki. Siedział pod strumieniem ciepłej, przyjemnej wody koło 20 minut. Zazwyczaj kąpał się w wodzie zimnej, więc coś takiego było cholernie przyjemną odmianą. Nie chciał jednak kazać bratu czekać na siebie zbyt długo, toteż wymyty wyszedł z kabiny, wytarł się i ubrał w ubrania podarowane mu przez Iseia. Z łazienki wyszedł z mokrymi jeszcze włosami, które ciągle wycierał ręcznikiem. Wreszcie wyglądał jak człowiek. Włosy miał czyste i pachnące, nie był już zakurzony, choć nadal był nieco wychudzony. No cóż, życie w Desperacji nie rozpieszczało.
- Niesamowita rzecz. Nie pamiętam kiedy ostatnio kąpałem się w ciepłej wodzie. - wyszczerzył się wesoło, patrząc na brata. Wyraźnie miał lepszy humor, był bardziej odprężony i weselszy. Nadal był podekscytowany faktem, że mógł skorzystać z czegoś takiego jak prysznic, co w jego oczach było jakimś cudem - O, masz gitarę. Fajnie, że umiesz grać. W swoim domu też mam jedną, ale dużo podróżuje i nie mam czasu na niej grać. - wyjaśnił, uśmiechając się. Można powiedzieć, że poczynił jakiś kroczek do przodu. Wykąpany, świeży i odprężony czuł się dużo pewniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 16:57  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Isei poczuł pewną ulgę, kiedy jego brat w końcu się uśmiechnął. Oczywiście nie powinien tak się z niego podśmiewać, ale był to pewien sygnał. Kiedyś obaj sobie czasem docinali - z rożnych względów i nie było w tym nieprzyjemnej nuty. Ot - braterskie 'przepychanki'.
Kiedy w końcu usiadł w salonie z gitarą w rekach, czas nieco zwolnił. Odrobinę. Wystarczyło jednak, by miał okazję spojrzeć nieco głębiej w siebie.
Może były to drobnostki, ale obecność jego brata w mieszkaniu, wypełniała pustkę nie tylko przestrzenną. Dziura w sercu chłopaka, była większym problemem i to tutaj odczuwał najmocniej to kojące wypełnienie. Oczywiście nie mógł liczyć, że wszystko w jednej chwili stanie się jasne i zrozumiałe. Na chwile obecną - nie rozumiał z całej sytuacji zbyt wiele. Nie mógł jednak przeoczyć faktu, że jego największy koszmar, powoli nabierał zupełnie innych barw. Właściwie, Isei czuł się tak, jakby przebudził się z kolejnej nocnej mary, ale po otworzeniu oczu okazało się, że wszystko wygląda zupełnie inaczej, że widzi więcej światła niż mu się zdaje, i że nie jest błąkającym się bez celu ślepcem. Byleby wszystko nie okazało się kolejną złudną nadzieją...ale coś mu szeptało, żeby cierpliwie trzymał się kiełkującej w sercu nadziei.
Melodia, którą grał pochodziła z repertuaru bardzo starego, nieistniejącego już zespołu, jednak bardzo go lubił. jeden z kilku muzycznych 'perełek', które odkrył. Szkoda, że tak rzadko grywał. Szkoda, że zapomniał jaką sprawiało mu to przyjemność. Tłumaczył się...strachem? Tak, choć ciężko byłoby mu się do tego przyznać, przed sobą samym - wciąż bał się nawracających wspomnień, które poruszały niezagojone rany z przeszłości. Może teraz był czas, by z nimi sobie poradzić? że rzeczywiście mógł sobie poradzić?.
Nawet mieszkanie nie wydawało mu się tak bardzo zimne, puste. Choć nawet prawnie należało do niego - wciąż czuł się, jak w obcym miejscu. Czegoś mu tu brakowało, coś nie działało jak powinno, wciąż było 'brak", albo 'zbyt'.
Przymknięte oczy otworzył, kiedy usłyszał wychodzącego z łazienki brata.
- Coś o tym wiem, szczególnie po całonocnym treningu - odwzajemnił szeroki uśmiech. Isao wyglądał zdecydowanie lepiej w nowym, czystszym i przede wszystkim weselszym wydaniu.
Wojskowy bywał już za murami Miasta. Widział nieraz, co się tam działo. To co go najbardziej ujmowało, to dziwny smutek, który niczym brudna rysa na obrazie, przekrzywiała piękno. Oczywiście, było tam wiele więcej emocji - zaciętość, nienawiść, zrezygnowanie...ale to smutek dominował najbardziej. I to tez było najbardziej bolesne. Jego praca jednak polegała też na tym - by chronić ludzi w mieście, więc wykonywał rozkazy. Nie przeszkadzało to jednak, by od czasu do czasu nie pomógł jakiejś zbłąkanej duszy.
- Właściwie, to jest Twoja gitara - przerwał granie, przekręcił sprawnie instrument i podał ją aniołowi - pytałeś się o rzeczy..które ocalały z pożaru - Isei starał się mówić wciąż pogodnie, jednocześnie obserwując zachowanie brata. Miał jeszcze przygotowanych kilka rzeczy, choćby i zdjęcia...ale wolał nie rzucać w anioła wszystkim na raz. Nie chciał go niczym przytłaczać, choć prawdopodobnie i tak już to robił.
- Może zagrasz? - przesunął się kanapie, by zrobić miejsce Isao - i nie wiem, jak Ty, ale ja jestem szalenie głodny...ale, oboje nie chcemy jeść tego, co bym epicko przypalił...więc, proponuję zamówić coś - odchylił się do tyłu, by sięgnąć do parapetu, na którym leżało kilka zgrabnie złożonych ulotek, z których sam często korzystał - masz na coś konkretnego ochotę? - odwróciła się do młodszego. Sam prawdopodobnie wchłonąłby wszystko co znalazłoby się na talerzu. Nie był wybredny w tej materii, ale chciał dać pierwszeństwo wyboru Isao. Miał jednak nadzieję, że szybko się na coś zdecydują, bo jego żołądek zaczynał coraz głośniej pomstować na braki, jakie mu zaserwował właściciel. I kawa. Tak, musiał jeszcze wypić kawę, to i myślenie będzie sensowniejsze...tak przynajmniej próbował sobie tłumaczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 20:13  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Nie tylko Isei czuł się w taki sposób. Isao również był tym wszystkim mocno poruszony. Zawsze myślał, że jest sam, że nie ma rodziny, a jego przeszłość niesie za sobą coś złego, czego lepiej było się nie dowiadywać. Kiedyś zapytał jakiegoś anioła o okres, którego nie pamiętał. Ten powiedział mu, że niektórych rzeczy lepiej jest nie wiedzieć, więc blondyn nie dopytywał już więcej i starał się nad tym nie zastanawiać. Bał się, że być może był w przeszłości złą osobą i teraz los dawał mu szansę na zrehabilitowanie się. To także było powodem, dla którego zaczął żyć w ten wędrowniczy sposób - krążąc po Desperacji i udzielając pomocy tym, którzy jej potrzebowali. Teraz wiedział, że był w błędzie. Chyba, bowiem nadal nie wróciło do niego większość wspomnień, więc nie był pewien w jaki sposób żył jako człowiek. Wiedział jednak, że nie jest sam. I ta myśl sprawiała, że robiło mu się cholernie ciepło i przyjemnie na sercu.
Prawda, potrzebowali czasu, ale przecież żaden z nich nie oczekiwał, że od razu będzie wspaniale, prawda? Powoli przełamywali lody, powoli się do siebie przyzwyczajali. Pozwolili sobie nawet na odrobinę braterskiej uszczypliwości, która wywołała uśmiechy na ich twarzach. To było coś, czego obecny Isao nie znał, a co było cholernie przyjemne. Dokuczanie sobie i zabawna złośliwość nie były mu obce, jednak wszystko to wyglądało zupełnie inaczej gdy wiedział, że nie jest to obca osoba, a jego rodzony brat.
Wyszedł z łazienki zadowolony i poruszony. Prysznic rzeczywiście był świetnym wyjściem. Anioł odświeżył się, odprężył, przemyślał sobie parę rzeczy, ale był również wyraźnie podekscytowany zapoznaniem się z takim wynalazkiem. Miał nadzieję, że da radę zrobić coś takiego w Desperacji. To byłoby niesamowite udogodnienie i polepszenie warunków życia w tym smutnym, ciężkim do przeżycia miejscu.
- No tak... Jesteś w wojsku, więc Cię trenują. Muszę wziąć to pod uwagę, by czasem nie przegiąć z docinkami i Cię nie rozzłościć. - rzucił, szczerząc się wesoło. Niepewny, zdystansowany Isao powoli zaczął znikać. Wracał do siebie wraz z upływem czasu. A nie zmienił się wiele od swojej śmierci. Zawsze był wesołym, optymistycznie patrzącym na świat chłopakiem. Teraz było tak samo mimo tego, ile zła, łez i nieszczęść widywał na co dzień. Może w ten sposób udawało mu się przetrwać i nie załamać się po drodze? Zaśmiał się, cały czas przecierając ręcznikiem wilgotne włosy, które odstawały na wszystkie strony i były jednym, wielkim nieładem.
- Moja? A więc za życia także miałem gitarę? Fajnie. - uśmiechnął się, nie zwracając nawet uwagi na słowa, jakich użył. Widocznie zaczął już trawić informację o tym, że niegdyś był człowiekiem, umarł i dlatego był aniołem. Wziął gitarę od brata i obejrzał ją. Ta, którą posiadał w Edenie była mniejsza i wyraźnie po przejściach. Dostał ją kiedyś od kogoś w podzięce i tak stała u niego w domu. Rzadko wracał, większość czasu spędzał w Desperacji, więc nie miewał zbyt częstych okazji na to, by na niej grać.
- Zabawne, że akurat ona przetrwała. - rzucił, oglądając ją i jednocześnie klapnął tyłkiem na kanapie, tuż obok Iseia. Przejechał palcami po strunach i uśmiechnął się sam do siebie. Granie zawsze sprawiało mu dużo przyjemności. - Tak się właśnie zastanawiałem skąd umiem grać. Głowa nie pamięta, ale palce pamiętają. Gitarę, którą mam w domu dostałem jakieś trzy lata temu od człowieka, któremu pomogłem. Od razu umiałem na niej grać, choć nie idealnie. To było całkiem ciekawe. - odezwał się, przejeżdżając palcami po strunach znowu. Właściwie tak, miał ochotę zagrać. I zamierzał się za to zabrać, jednak wpierw poruszony został temat jedzenia. Wziął od brata ulotki i popatrzył na to wszystko. Chwilę oglądał, ale szybko oddał mu je z powrotem.
- Ty wybierz. Nie potrafiłbym nic wybrać, bo większość z tych rzeczy nie wiem nawet jak smakują. Podejrzewam, że prędzej coś wybierzesz i na pewno będzie mi smakować. Jestem chyba wszystkożerny. - zaśmiał się, z przyzwyczajenia mierzwiąc swoje wilgotne włosy. No tak... W Desperacji często się głodowało, a więc wybrzydzanie nie było czymś, co groziło z jego strony. Tam jadło się to, co udało się upolować, dostało się w podzięce lub zdobyło w jakiś inny sposób. Jadł więc to, co akurat miał do zjedzenia. - Może miałem kiedyś jakieś ulubione jedzenie? - spytał, patrząc na brata z zaciekawieniem. Czemu by i nie spróbować dowiedzieć się czegoś o sobie w ten sposób? Liczył na to, że Isei nie będzie mieć problemów z decyzją. Nauczył się już żyć z uczuciem głodu, więc przestawał zwracać na niego uwagę, ale skoro teraz już mówili o jedzeniu, poczuł, że rzeczywiście dawno nie miał nic w ustach. W międzyczasie sam zajął się gitarą, brzdąkając najpierw bez większego celu, ale ostatecznie zaczął grać melodię, którą bardzo lubił (klik). Za życia grywał ją całkiem często, więc może dlatego palce ją zapamiętały? Oczywiście, nie obeszło się bez błędów i pomyłek, ale nie zwracał na to uwagi.
- Masz jakąś konkretną rangę w wojsku, czy jesteś dopiero na pierwszych szczeblach kariery? A i nie bój się, nie wniosłem do miasta żadnej choroby, chyba, że o czymś nie wiem, ale jako medyk raczej bym zauważył. - Uśmiechnął się lekko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 23:13  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Kiedyś Iseiowi zdawało się, że byli z Isao bardzo do siebie podobni I nie chodziło oczywiście tylko o wygląd zewnętrzny, bo to akurat był niezaprzeczalny fakt. Starszy po prostu dostrzegał, jak wiele rzeczy było dla nich naturalnie proste, pewne czynności, zachowania. Z czasem jednak stwierdził, że wynikało to przede wszystkim, z bardzo częstego przebywania ze sobą. Jest coś takiego w ludziach, że potrafią nabierać cech od osób, które podziwiają, za którymi tęsknią, które kochają. A brata kochał. Zrozumie to każdy kto ma rodzeństwo, ale nie każdy mógłby pojmować, jak silna może być więź u bliźniaków. Isei pamiętał...że często nawet odczuwał ból, gdy coś przytrafiło się jego bratu. Podobnie było...przy jego śmierci. Kiedy krzyczał, przy umierającym Isao, w nieprawdopodobnie realny sposób - odczuwał to - co zapewne czuł młodszy. Przewidywał, że i tak był to tylko impuls, mały procent tego - co działo się bratem, ale czuł. To go też później dobijało. Nie mógł wybaczyć komukolwiek zwanemu Bogiem, że pozwolił tak dobrej osobie umierać w cierpieniu, że w ogóle pozwolił mu umrzeć.
Isei za dużo myślał - to pewne, ale w takich warunkach, jakie nastały - chyba nikogo to nie dziwiło? Brat. Wrócił. Pojawił się w jego życiu niczym cień z przeszłości - ale jednak żywy. Nieprawdopodobne i nieoczekiwane.
- Nie..tym się nie martw, mam bardzo wysoki próg ignorancji na głupie teksty - mrugnął jednym okiem - szczególnie wyrobione na Twoich - odgryzł się, ale jego uśmiech świadczył, że liczy na komentarz Isao. Cholera...tęsknił za tym, za takimi ich, niemal beztroskimi gadkami, których obserwatorzy nie musieli rozumieć. Tak, powoli obaj odzyskiwali coś z 'dawnych' siebie. Isei - to co zakopał i uznał za umarłe, a Isao - to jaki był rzeczywiście, ale przytłumił to smutek? Niezależnie od przyczyn - przepaść miedzy nimi odrobinę się zmniejszała. Niby nic, zwykła drobnostka - a jednak zmieniała bardzo wiele.
- Tak, Twoja - kiwnął głową, potwierdzając słowa anioła - takich rzeczy się nie zapomina, niezależnie...od stanu w jakim się znajdujemy - przymknął oczy na dłuższą chwilę niż mrugnięcie. Cień przemknął przez jego twarz, ale zaraz zniknął pod uśmiechem - próbowaliśmy nawet tworzyć zespół, ale chyba byliśmy nieco za młodzi, żeby to wszystko ogarnąć. Ty miałeś śpiewać - uniósł brwi, próbując przypomnieć sobie jakieś piosenki, które śpiewał Isao. Miał talent...ale miał ich kilka. Z tego co mówił, poświęcił się leczeniu i pomaganiu...no tak. To też było niezmiernie 'Iskowe'.
Wojskowy odebrał ulotki od swego towarzysza, by w skupieniu przeglądać ofertę.
- Może postawimy na standard i chińszczyznę? - myślał na głos, bo autentycznie zjadłby wszystko, byleby w większej ilości. Ilez by dał, za curry, które robiła Mint...pokręcił jednak głową. Trzeba było coś wybrać. Odwrócił się do anioła dopiero, gdy zapytał o swój ulubiony posiłek. O. Wiedział doskonale, więc na jego buźce wymalował się wyraz radosnej werwy. BUDYŃ. Isao wchłaniał je niemal w każdej ilości. Tylko cholera...czy miał jakieś w mieszkaniu?
Zerwał się z miejsca, by zaraz potem usiąść na miejsce. Myślał gorączkowo i nie wiedział sam czemu tak zależało mu na tym. Chciał..sprawić przyjemność bratu? Zaskoczyć? Przypomnieć mu coś? A może wszystko razem i w jednej chwili?
- Tak! Zaraz! - odwrócił się prawdopodobnie od zdezorientowanego anioła, by najpierw wykręcić odpowiedni numer i zamówić dwie podwójne porcje XXL chińszczyzny z kurczakiem i kokosowym sosem. Dopiero gdy skończył, zerknął na brata - nie przestawaj grać proszę, a ja za chwilkę wrócę, obiecuję, że nie pożałujesz - po czym wstał, by podreptać do kuchni, zostawiając brata w salonie.
Otwierał teraz poszczególne szuflady, przerzucając rzeczy i próbując sobie przypomnieć, gdzie je miał - bo miał na pewno. Budynie, kisiele, zupki instant - były podstawą żywienia Iseia, w końcu wystarczyło zalać wodą i voila! (choć i to czasem potrafił spartolić). W końcu eureka!
- JEST! - zawołał, po czym odłożył na miejsce - a Ty nie ruszaj się z miejsca - rzucił z uśmiechem, ale tonem nie znającym sprzeciwu, jeśli Isao, chciał podejść do niego.
Dobra. Wstawienie wody - jest. Zaczekać chwilę, aż się zagotuje - jest. Nie poparzyć się przy nalewaniu - prawie. Teraz zalać zawartość torebki..i pamiętać, że NAJPIERW trzeba wszystko wsypać do kubka - uf. Jest. Intensywnie mieszać - to potrafił, więc ostatecznie wszystko wyglądało..jak trzeba?. Złapał kubek i z dumą w oczach wrócił do salonu, by postawić kubek z budyniem przez bliźniakiem.
- To było Twoje ulubione danie - usiadł obok czekając na reakcję. Nie uwierzyłby, gdyby mu nie smakowało, choć...jego umiejętności kulinarne kulały i kwiczały błagając o litość, to miał nadzieję, że to nie było coś ponad jego możliwości.
- A co do rangi, to 'zwykły' wojskowy, ale raczej nie mam zamiaru się piąć wyżej..i wierzę Ci Isao - Isei musiał być wyczulony, na wszelkiego typu symptomy chorobowe, taka praca, by wyczuwać zagrożenie. Nie dostrzegł żadnych znamion u brata, więc tym bardziej był spokojny, gdy wspomniał o umiejętnościach. Nie wierzył też, że Isao chciałby narazić kogokolwiek, przynosząc do miasta chorobę. Zazwyczaj wyżej stawiał dobro innych ponad swoje..o co czasem się sprzeczali kiedyś. Isao był dobra osobą, choć czasem zapominał chyba, że i jemu należny się tego szczęścia i pomocy, które oferował innym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 1:35  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Tak to już było z bliźniakami. Łączyła ich więź, której nie potrafił zrozumieć nikt, kto bliźniaka nie miał. Była to wręcz swego rodzaju magia. Gdy jednemu działo się coś złego, drugi też w jakiś sposób to odczuwał. Byli do siebie podobni nie tylko z wyglądu, ale było także sporo innych podobieństw, jakichś podobnych nawyków, zainteresowań, upodobań. Każdy był inny, ale jednocześnie bardzo dużo ich łączyło. Isao nie pamiętał jak to jest. O tym, że ma brata wiedział od jakiejś godziny, maksymalnie dwóch. Ale Isei dobrze wiedział o co chodzi. I choć szarooki przez wiele lat nie był świadom tego, że po świecie chodzi jego rodzony brat, w pewien sposób odczuwał jego brak. Tylko, że zrozumiał to dopiero teraz. Ale wracając do fabuły...
Nie mógł powstrzymać uśmieszku, który wkradł się na jego usta tuż po odpowiedzi brata. Wyczuł w tych słowach nie tylko szczyptę zgryźliwości, ale także zaproszenie do podjęcia swego rodzaju gry. Zadziwiające było to, jak dobrze potrafili się zrozumieć mimo przepaści, która między nimi powstała. I mimo tego, że Isei na dobrą sprawę był dla Iska nadal obcym człowiekiem. Magia bliźniaków najwyraźniej działała.
- Wyczuwam tutaj wyzwanie. Już ja coś wymyślę, aby przekroczyć ten próg! - odgryzł się ze złośliwym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Złośliwość mieszała mu się z rozbawieniem, bo owa gra całkiem mu się podobała. Pozwolił więc sobie na dodanie do całości języka figlarnie wystawionego w stronę brata. Wyzwanie przyjęte! Jeszcze będzie żałował, że go do tego sprowokował, gdy będzie miał już dość gadaniny młodszego.
- Najwyraźniej. Tak właśnie myślałem, że w okresie, którego nie pamiętam, musiałem grywać na gitarze. I okazuje się, że było to trafne przeczucie. - odpowiedział na słowa starszego. Patrzył na jego twarz, więc dostrzegł to "coś", co przemknęło po niej. Nie bardzo wiedział jak to nazwać, skąd się to wzięło i co oznaczało, ale nie zamierzał pytać, skoro Isei zaraz wrócił do siebie. Mimo ogólnego nierozgarnięcia, Isek bywał także całkiem bystry. Widział wyraźnie, że co jakiś czas wyraz twarzy brata niepokojąco się zmienia. Wiedział, że coś go dręczy. Ale domyślał się tego, że ma to związek z nim i z tym, że najwyraźniej jego pojawienie się poruszyło jakąś wrażliwą strunę. Nie wiedział tylko co z tym zrobić i czy było to dla Iseia dobre, czy złe.
- Zespół? Ja śpiewać?! - Spojrzał na brata z wyraźnym zdziwieniem. No... tego się nie spodziewał. - Łoł... - wydusił z siebie po chwili. Był wyraźnie zaskoczony tą informacją. - O tym, że radzę sobie z gitarą wiem, ale że śpiewać? Znaczy wiadomo, czasem sobie coś ponucę, ale nigdy nie sądziłem, że mam w tym kierunku jakieś predyspozycje. Ciekawie jest tak się nagle dowiadywać o sobie rzeczy, o których nie miało się zielonego pojęcia. - mruknął, dalej będąc pod wrażeniem tego, czego się dowiedział. Wiadomość była zaskakująca, ale wiedział, że raczej nie będzie chciał iść w tym kierunku. Teraz co innego było dla niego ważne.
- Okej. Powiedziałem Ci - wybieraj, ja się zgodzę na wszystko. Podejrzewam, że wiesz lepiej ode mnie co mi będzie smakować. - odparł, uśmiechając się lekko. I wtedy zapytał się o ulubiony posiłek. Pytanie całkiem normalne. Był więc mocno zdziwiony, gdy wywołało to taką reakcję. Błysk w oku, szeroki uśmiech, zerwanie się nagłe na równe nogi, potem siad. Isao był mocno zdezorientowany przez zachowanie brata. Nie bardzo wiedział co się dzieje, lecz nim zdążył spytać, z ust Iseia padło ,,Tak! Zaraz!". Tak więc nie pytał i czekał na dalszy rozwój wydarzeń. - No... Dobra... - mruknął bez przekonania, gdy ten kazał mu tu zostać i grać sobie w spokoju. Po prostu nie wiedział co się dzieje i nie miał żadnych pomysłów na to, co wywołało takie poruszenie u starszego. Czasem bywał bystry, ale częściej był po prostu nierozgarniętym, głupiutkim Iskiem. Nie ma chyba słów, które lepiej by go określały.
Grał na gitarze, ale jednocześnie zerkał na brata. Co też on wyczyniał, czego tak szukał po tych szufladach? Zjadała go ciekawość, którą chciał jak najszybciej zaspokoić. Ale Isei nie pozwalał mu się stąd ruszać, a więc nie dowiedział się o co chodzi. Musiał na to jeszcze trochę poczekać. Zgodził się bez słowa i nie ruszył swych czterech liter z miejsca nawet, gdy starszy zostawił go samego. Stwierdził, że musi uzbroić się w cierpliwość, więc czekał, jednocześnie brzdąkając na gitarce jakieś znane mu melodie. Skończył chwilę przed tym, jak starszy z bliźniaków ponownie pojawił się w salonie. Spojrzał ze zdziwieniem na postawiony przed nim kubek. Okej, pachniało ładnie. Ale dziwnie wyglądało. Młodszy spojrzał z powątpiewaniem na zawartość kubka, a potem na Iseia. Miał nadzieję, że to nie jest żart i owa papka nie okaże się jakimś kawałem ze strony brata. Wolał nie pluć potem na wszystkie strony, gdyby okazało się, że to coś smakuje cholernie niedobrze.
- To? Serio? - upewnił się jeszcze, zerkając na bliźniaka. No cóż... Skoro tak twierdził, szarooki wziął gorący kubek w ręce, następnie nabrał nieco budyniu na łyżeczkę. Konsystencja tego czegoś była dość dziwna i niepokojąca. Ale chociaż pachniało ładnie. No nic, raz kozie śmierć! Isao podmuchał kilka razy na łyżeczkę, by ostudzić budyń. W międzyczasie popatrzył jeszcze na Iseia, gdy ten odpowiadał na jego wcześniejsze pytanie.
- Nie chcesz piąć się wyżej? Dlaczego? - spytał, patrząc na niego z zaciekawieniem. Chociaż i tu byli do siebie podobni. Isao także nie bardzo interesował awans wśród anielskiej społeczności. Interesowało go jedynie to, co robił, czyli podróżowanie i pomaganie innym. Rzeczywiście było to cholernie w jego stylu. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał dobro innych i często zaniedbywał przez to siebie. Tu się nic nie zmieniło. I może wyglądałby nawet nieco zdrowiej i lepiej gdyby nie fakt, że potrafił odmówić posiłku widząc, że rodzina jest naprawdę biedna. Albo oddać swoje jedzenie komuś, kto nie miał nic do jedzenia. A przy tym ciągle podróżował i pracował, często całkiem ciężko. Nic więc dziwnego, że był taki mizerny. No ale wracając do budyniu...
Młodszy niepewnie wpakował łyżeczkę z deserem do swoich ust. Początkowo na jego twarzy malowało się zastanowienie i skupienie na tym, co właśnie czuł. Ale już po chwili w jego oczach pojawił się błysk, który powinien być znany Iseiowi bardzo dobrze.
- Wow! Wow! Wow! Pyszne! - zawołał wyraźnie podekscytowany i ożywiony. - Nie dziwię się, że to było moje ulubione danie. Podejrzewam, że nadal będzie utrzymywało ten tytuł. Powiedz mi co to jest! - zawołał. Gdy był poruszony czymś, bądź podekscytowany, często zdarzało mu się unosić głos. Na jego twarzy malował się wyraz niesamowitego zadowolenia, mieszanego ze zdziwieniem i podekscytowaniem. Zjadł kolejną łyżeczkę, kolejną i kolejną. Isei zapewne się nie zorientował, ale budyń był już ostudzony. Wszak Isao miał pewne ciekawe umiejętności takie jak na przykład stworzenie lodu z niczego. Skoro potrafił coś takiego, ochłodzenie budyniu nie było dla niego żadnym wyzwaniem.  - Chcesz trochę? Też to lubisz? - spytał się, nabierając na łyżeczkę budyń i wysuwając ją w stronę brata. Wystarczy, by starszy tylko otworzył usta i zrobił piękne ,,Aaa", a na pewno zostanie poczęstowany. Był to kolejny kroczek na przód jeżeli chodzi o zbliżanie się do siebie. Prosty, mały kroczek, ale zawsze to jakiś postęp, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 1:57  •  Mieszkanie rodziny Ikeda Empty Re: Mieszkanie rodziny Ikeda
Brat. Cholera. Znowu miał brata. Było to równie nieprawdopodobne, co...radosne. Zupełnie jakby do tej pory czekał na jakiś znak, że wszystko ma jakiś sens. No dobra, może nie wszystko, wystarczyłoby, że wiedziałby, znałby sens własnej egzystencji.
Pozornie miał wszytko poukładane. Zaplanowane. Uśpione. Pozornie.
Kiedy nie uważał, ciężka gula strachu więziła go, wciąż próbując przypomnieć, jak bardzo zawinił. Był o tym głęboko przekonany. Nie wiedział jednak, że owe przekonanie były oparte na kłamstwie - które sam wmówił i sam uwierzył. Potrzebne mu było przebudzenie. Kopniak, by mógł na nowo otworzyć oczy. teraz widział. I w dodatku miał przed sobą brata. Magia? Urok? Los? Żart? A może dziwny, większy Plan, którego nie rozumiał? - cokolwiek to było, musiało chyba mieć teraz niezły ubaw...patrząc na nich. Sam chyba by miał, bo wszystko wyglądało jak z telenoweli. A jednak - było rzeczywiste. Może jakiś talk-show?
- Próbuj..braciszku...- uśmiechnął się na brzmienie słowa, którego tak dawno nie używał, coś ciepłego na dnie serca - poruszyło się - i tak będziesz musiał się wysilić, żeby mnie przebić - zrobił gest z palców, jakby strzelił akurat kiedy anioł wystawił język, po czym 'zdmuchnął' dym po 'udanym wystrzale'. Burza w myślach tym razem pracowała na innych zasadach, choć przychodziła mu z łatwością, którą  znał od dawna. pewien kod, porozumiewania się braci, odgryzania się, uszczypliwych odzywek - wszystko po to, by...do siebie dotrzeć.
- Natury nie okłamiesz. Widać...stałeś w odpowiedniej kolejce po talenty i nie dostaniesz gratisowych zmian - Isei czuł, że przenikliwość spojrzenia brata nie zatarła się. Może czasem wydawał się nierozgarnięty, ale jeśli chodzi o empatię - wymiatał. Szczególnie jeśli chodziło o starszego. Na szczęście działało to w obie strony, choć Isei miał większe problemy jeśli chodziło o innych ludzi. A najbardziej szczególnie..jeśli chodziło o kobiety. Wbrew pozorom, to starszy miał mniejsze doświadczenie, jeśli chodziło o płeć piękną. Isao..niemal naturalnie przyciągał kobiece serca. I nie miało tu do rzeczy nic, że byli do siebie tak bardzo podobni z wyglądu. No..może trochę.
- Ano...musiałeś śpiewać, żeby nie zawieść rzeszy swoich fanek - zaśmiał się szerzej. I nie, Isao absolutnie nie należał do typu lowelasa. Nie. Przyciągał dziewczęce spojrzenia, ale nie bawił się w kobieciarza. Był na to za mądry i za dobry, a w tym względzie się zgadzali - bycie gentlemanem było szalenie ważnym aspektem ich życia.
Cała akcja 'budyniowa' musiała z perspektywy anioła wyglądać na prawdę zabawnie. Isei jak nieogarnięty biegał po kuchni, przerzucając rzeczy, mówiąc nieco do siebie nieartykułowane dźwięki, przy czym zachowywał jakiś dziwny, tajemniczy uśmiech. Zupełnie jakby krył tajemnicę...
W sumie, tak było. Chciał zaskoczyć brata i jednocześnie sprawić, by się uśmiechnął., więc liczył, że nie zawiedzie, kiedy postawił kubek z budyniem przed Isao.
- Tak, dokładnie to, a teraz pakuj do buźki - obserwował, jak brat niepewnie sięga po łyżeczkę, jak dziubie kleistą powierzchnię deseru.
- Nie widz e takiej potrzeby - wzrusza lekko ramionami i potrząsa głową - tam wyżej za dużo mają papierkowej roboty i za dużo polityki - a to już mi się niezbyt podoba..a teraz wcinaj - wskazał palcem naczynie, popędzając chłopaka do spróbowania.
Kiedy dotarło do niego, że jednak się nie pomylił, a na twarzy brata pojawił się wyraz znanego mu szczególnie z dzieciństwa 'budyniowego uniesienia' - jak miał w zwyczaju nazywać, sam wygiął wargi i w szerokiej, radosnej minie. Zdecydowanie brakowało mu Isao. Nawet taka drobnostka jak uciecha z ulubionego deseru bliźniaka, była czyś..odprężającym?
- Budyń - wciąż się uśmiechał - i tak, lubię, choć nie na tak zaawansowanym poziomie jak Ty, ja mogę być co najwyżej marnym podnóżkiem..przynajmniej w kwestii budyniu - przymknął nieco oczy, kiedy jego szarooka kopia wyciągnęła łyżeczkę z zawartością w jego kierunku. O nie...coś mu się przypomniało. Nie wiedzieć czemu - czuł podstęp. Wyciągnął więc niepewnie rękę, próbując zatrzymać łyżeczkę przed ustami - to zależny, czy nie zdążyłeś tam nic dodać - głos wojskowego był odrobinę stłumiony, przez palce, które zatykały usta. W jego oczach jednak można było widzieć radosne błyski rozbawienia.
Po chwili jednak, niezależnie od faktu, czy jego bratu udało się wepchnąć budyniu do jego ust, spojrzał przenikliwej na anioła - a czy Ty...masz teraz kogoś? -  zapytał niepewnie. Całkowicie zmienił tematykę rozmowy, ale ciekaw był, czy może jakoś sobie w tym względzie ułożył życie? - to znaczy, nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz...ale bratu..mógłbyś powiedzieć - posłał mu kolejny wesoły grymas, widząc prawdopodobnie zaskoczenie lub zmieszanie anioła. Podparł brodę ręką, zupełnie jakby miał zamiar usłyszeć ciekawą opowieść. Oczywiście próbował wszystko otoczyć żartem, szczególnie, że nie był pewien reakcji brata. No właśnie. Byli rodziną, ale z długim stażem nieobecności. Isao miał powody mu jeszcze nie ufać, ale miał nadzieję, że wszystko szło w dobrym kierunku. I mimo wszystko, próbował wciąż przedłużyć moment, zanim zostanie poruszony temat ich matki. Nie chciał widzieć smutku w oczach młodszego. Wiedział, że i jemu się to udzieli. im później..tym lepiej? A teraz...może posłucha o jakiejś pięknej ukochanej brata? Hmy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach