Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 07.12.15 23:01  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Czarne ucho drgnęło, a on sam zmarszczył brwi, przymykając na moment oczy.
Shatarai przyglądała się w milczeniu Shebie, jej ogon falował w powietrzu, łeb przechylił się na bok.
Odezwijże się od niego. Będzie ci truł dupę. Znasz go.
Wypuścił więc powietrze przez zęby i uchyliwszy powieki zerknął ku czarnowłosemu, przyglądając się mu z marudną nieufnością, której nie sposób było dostrzec w chwili, w której padło hasło „kumpel”. Znali się od wieków, od wieków ich drogi przeplatały się ze sobą, wrzucając do tego samego rowu. Niejednokrotnie trzeba było wspiąć się po cudzych barkach, by wsunąć palce na zbyt wysoki mur, podciągnąć się, a potem ze szczekliwym śmiechem podać własną dłoń.
Wskakuj, kretynie.
Jeszcze raz nazwiesz mnie kretynem, a...
Growlithe przechylił głowę i zmarszczył piegowaty nos. Kącik ust drgnął jednak zaraz w początku uśmiechu, ale ten nie rozjaśnił twarzy – zamiast tego mina Wilczura wykrzywiła się w zaskoczeniu i – przede wszystkim – zniechęceniu. Ślepia błysnęły, nim nie wcelował wzroku prosto w Evendell, w pierwszej sekundzie przeklinając wszystkie anioły, jakie zstąpiły na ludzki padół.
W pierwszej. Potem przebiegł po nim nagły dreszcz.
Wstrzymał dech, kiedy tylko zrozumiał, że dziewczynka znalazła się w celi. Nie wiedzieć czemu napiął wszystkie mięśnie, jakby spodziewał się potężnego ciosu. I choć ten faktycznie padł, to nie miał niczego wspólnego z uderzeniem fizycznym. Niemo jęknął, czując, że gardło jest zbyt ściśnięte, nawet na tak żałosny dźwięk.
─ … chciałam iść z tobą... samej... lesie...
Przełknął nerwowo ślinę, ale nie odwrócił spojrzenia, nie zerwał z nią kontaktu nawet na chwilę, śledząc jej ruchy, katalogując słowa wypowiedziane konkretnymi nutami. Gdzieś w przyćmionym umyśle padały głuche pytania: jakim cudem się tu znalazła? Na pewno nie było jej tu wcześniej? Wydawało mi się, czy przed chwilą stała poza kratami? Czemu nie czuł woni Sheby już na starcie? To przez krew, która zaschła tuż pod rozbitym nosem? Growlithe skierował uszy ku Evendell, gdy padło kolejne pytanie. Warknął wściekły, błyskając kłami.
Nie bądź śmieszna! – Wybuchł gwałtownie, nie powstrzymując się przed kolejnym odgłosem, który wyrwał się ze zdartej do krwi krtani.
Oh, obwiniasz się?
Mara musnęła go ledwo wyczuwalnie po szyi, kiedy zęby Wilczura zderzył się ze sobą, tamując następne zwierzęce ostrzeżenie.
Niedorzeczne, syknął w myślach, próbując rozwiać mgłę, która ogarnęła umysł. Ktoś, dla kogo był w stanie oddać się we wrogie dłonie, wywoływał w nim niebezpieczne, wewnętrzne impulsy pełne sygnałów. Coś w niej było nie tak. Od kiedy go o cokolwiek oskarżała? Gdzie jej wiecznie anielska natura, która nakazywała brać odpowiedzialność na siebie, nawet jeśli to ona była pokrzywdzoną? Z jakiej racji zwalała na niego winę, choć nie zostawił jej samej sobie, a z Nero i Marleyem? Zresztą... Growlithe spojrzał przelotnie na Shebę. Z nim też było coś nie w porządku. Pieprznięty czy jak? Skoro widział, w jakim jest stanie, nie byłby takim idiotą – serio by nie był, Jace? - żeby gadać mu o rozwaleniu krat. Szczególnie, że to nadgarstki miał w rozsypce.
Może liczył, że złapiesz zębami.
Parsknął dziwnie rozbawiony na tę uwagę.
Pieprz się. – Oparł głowę o lodowatą ścianę i raz jeszcze zerknął po korytarzu, jakby doszukiwał się kogoś, kto mógłby rzucić się w oczy albo – wręcz przeciwnie – kto próbował wtopić się w tło.
Przytul ją chociaż, Jace! - Shatarai dobiła się do jego myśli.
Przytuli.
Jasne, że tak.
Za szyję. Drutem kolczastym.
Jeśli go dotknie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.15 0:53  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6


Twarz dziewczynki momentalnie posmutniała, kiedy pierwszy wybuch mężczyzny omiótł pomieszczenie. Spuściła głowę i pociągnęła lekko nosem, a po poprzecinanych krzywymi bliznami policzkach zaczęły skapywać łzy. Evendell odwróciła się i podbiegła do Sheby, w którego wtuliła się zanosząc głośnym szlochem.
- No, no, doprowadziłeś ją do płaczu Jonathan. – mruknął Sheba, kładąc dłoń na jasnych włosach dziewczynki i przesunął palcami po nich, uśmiechając się krzywo.
- Nawet ja nie doprowadzam ich do płaczu… a nie, czekaj. Doprowadzam. – wzruszył ramionami i zagwizdał cicho.
- Jesteś bardzo nerwowy. Musisz zachować spokój, bo skończysz jak ten mały. On jest chyba od ciebie, co nie? – wskazał kciukiem w stronę krat. A dokładniej na rugą ich stronę, gdzie była druga cela. W środku niej znajdowało się ciało, leżące na ziemi plecami do Growa. Było nagie, całe w bruzdach i siniakach, topiące się w kałuży krwi. Jednakże najbardziej charakterystyczną cechą było wychudzenie i biała skóra przyprószona piegami na ramionach, plecach i pośladkach. Oraz roztrzepane, rude włosy.
- Nie słyszę, żeby oddychał. Przynieśli go chwilę po tobie. – mruknął Sheba, a Ev, która pociągnęła ostatni raz nosem odwróciła się powoli i spojrzała na mężczyznę i wycelowała palcem w niego.
- To twoja wina. Za to, co mu zrobiłeś. Uciekł i to go spotkało. Tak się opiekujesz swoimi? Gdzie byłeś, kiedy go bito i zabijano? Gdzie byłeś, kiedy mnie krzywdzono? – zapytała robiąc krok w jego stronę.
Sheba parsknął śmiechem i po chwili zaczął głośniej się śmiać, aż jego głos wypełnił całe pomieszczenie. A śmiech z każdą kolejną chwilą stawał się zniekształcony i nieprzyjemny.
- Czemu mnie zabiłeś? – kolejny głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. A gdy Wilczur spojrzał w tamtą stronę, ujrzał stojącego Shiona ze spuszczoną głową.
Kap, kap, kap
Krew brudziła coraz bardziej i tak brudne podłoże…

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.15 0:11  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Nie wydaje ci się to dziwne?
Co znowu?
Że pobiegła?
Prychnął.
Niech spieprza. Co mnie to obchodzi?
Shatarai zacmokała tak cicho, że mimowolnie wytężył słuch, jakby miało mu to w czymkolwiek pomóc.
Ej – syknął w myślach, dokładnie badając otoczenie w poszukiwaniu wilczycy. Pojawiła się ledwo dostrzegalna w kącie celi, co rusz rozwiewając się i zbijając w całość, jakby nie do końca dane jej było zachować odpowiednią formę. Uśmiechała się jednak nieustannie, wykrzywiając smukły pysk w krzywym, ludzkim grymasie.
I nie zauważyłeś nic niepokojącego?
Cienie pod oczami białowłosego nabrały głębi, gdy przymrużył ślepia i kątem oka zerknął ku Shebie i Evendell. Jinx dotykał jasnych kosmyków łkającej anielicy, mamrocząc coś pod nosem. Coś, co zmusiło Wilczura do spojrzenia we wskazanym kierunku. Gardo ścisnęło się, a funkcje życiowe na muśnięcia sekund przystopowały, by zaraz nabrać tępa i przyspieszyć czas. Cały film śmignął do przodu i w chwilę Shion stał już przed jego nosem, zmuszając do zaciśnięta zębów, byle...
Byle co? Nie połamać mu karku, hm?
Myślisz, że nie wiem? – W pomieszczeniu rozległ się niski warkot, dotykający powietrza do tego stopnia, że zaczynało lekko wibrować. Nie miał zamiaru nabrać się na tak tanie sztuczki – zdecydowanie nie tutaj, zdecydowanie nie za sprawą osób, które starały się go wykończyć, wygrzebując spod szmat umysłu wciąż ostre gwoździe.
Zabij go. Będziesz wiedział najlepiej czy to iluzja, czy rzeczywistość.
Shatarai zaśmiała się chrypliwie, wlepiając wzrok we właściciela akurat w chwili, w której sam obrócił głowę bardziej na bok, odsuwając twarz poza obręb wzroku tak Sheby i Ev, jak i samego Shiona. Białe, pozlepiane brudem kosmyki opadły na blady policzek, a usta przestały się zaciskać we wściekłym wyrazie, pozostawiając po sobie zobojętnienie, na jakie wewnętrznie nie mógł pozwolić psychice.
Nie chcesz nawet na niego spojrzeć? On na ciebie patrzy, Jace.
Opcji nie ma.
Nie żal ci go?
Zaśmiałby się, gdyby nie kilo piasku w ustach.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 1:41  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Zataczał zgrabne kręgi, powoli wzbijając się coraz wyżej i wyżej. Prawda była taka, że nie wiedział, gdzie szukać. Starał się coś dosłyszeć, cokolwiek, ale na takiej wysokości szum wiatru dość konkretnie go ograniczał. I tak z ledwością trzymał się wyznaczonej sobie trasy. Kolejnych parę machnięć, by pokonać następne metry.
Gdzie jesteś, Grow?
Kątem oka dostrzegł małą wnękę w kamiennym budynku, która zapewne robiła za prowizoryczne okno. Z tego co się dowiedział, to część więzienna znajdowała się właśnie z tej strony. Bez chwili zastanowienia podleciał do niej i zatrzymał się na czymś, co można nazwać „parapet”, chociaż wyglądało to raczej jak wyżłobienie w skale. Zajrzał do środka nastawiając bardziej uszy, ale jedyną sylwetką, jaką ujrzał była nieznajoma kobieta.
To nie on…
Rozczarowany wleciał do środka, przelatując przez celę, by wylecieć na wąski korytarz oświetlany lekką poświatą pochodni przymocowanych do ścian. Tutaj przynajmniej tak bardzo nie wiało i mógł spokojnie lecieć. W takich chwilach jak te o wiele bardziej przydałby mu się niezwykle wrażliwy węch a nie słuch. Zaglądał po kolei do każdej możliwej wnęki, celi, próbując zapamiętać drogę, którą tutaj przyleciał. A z każdą kolejną nieznajomą mu osobą, czuł wewnątrz narastające rozczarowanie i rozżalenie. Poniekąd obwiniał sam siebie. Gdyby nie zniknął na ponad tydzień, gdyby wtedy był przy nim to….
To co? Byłbyś mu kulą u nogi.
Pisnął cicho, czując ścisk w małej, nietoperzej klatce piersiowej. Taka była prawda. Nic by nie zdziałał. Ale… ale przynajmniej byłby u jego boku, tak, jak obiecywał, a nie. Znowu uciekał. Znowu stchórzył. Wystraszył się go i tego, co mu robił. Jak do dotykał, w jaki sposób go potraktował. I tego, że było mu wtedy boleśnie przyjemnie.
I wtedy go zobaczył.
Zatrzepotał parę razy skrzydłami, zatrzymując się w miejscu, wlepiając swoje paciorkowate oczy w przygarbioną sylwetkę. Nawet nie wiedział kiedy wydał z siebie ciche kwiki i piski radości, gdy wleciał między metalowymi kratami i od razu wpadł w twarz Growa, próbując się wtulić, choć z boku mogło to wyglądać jak atak krwiożerczego gryzonia. Na całe szczęście chłopak dość szybko się ogarnął i odleciał na w miarę bezpieczną odległość. Przycupnął na ziemi i jeszcze przez chwilę wpatrywał się w swojego właściciela drepcząc na małych nóżkach w miejscu, podpierając się skrzydłami, aż w końcu przystąpił do przemiany. Cichy zgrzyt kości rozległ się w celi, kiedy z małej kulki powoli pojawiała się większa kulka. Shion odkaszlnął, czując, jak jego mięśnie drżą a kości lekko strzelają, odczuwając mrowienie na całym ciele. Odetchnął cicho, a w jego gardle zadrapało, co zaowocowało kolejnym atakiem kaszlu. Przetarł wierzchem dłoni usta a następnie wbił rękę pomiędzy ramię a bok, gdzie pozostała cienka błona, którą bez problemu przebił. Zrobił to samo z drugą stronę, żeby nic nie ograniczało jego ruchów, kiedy ponownie zadarł głowę, żeby spojrzeć na jasnowłosego.
- Grow… – wypowiedział cicho zachrypniętym głosem jego imię po czym bez większego zastanowienia dopadł do niego i zarzucił swoje ręce na jego ramiona, wtulając się mocniej w ciepłe ciało wymordowanego.
- Grow, Grow, Grow, Grow. Znalazłem cię! Mówiłem, że zawsze cię znajdę! Jesteś! Żyjesz! – wtulił twarz w zagłębienie jego szyi, przełykając gromadzącą się w gardle gule. - Jesteś…
Odsunął się niechętnie od niego, żeby spojrzeć błyszczącymi z radości oczami na jego wymęczoną twarz.
- Musze jak najszybciej wrócić do reszty i im powiedzieć! Wiesz, wszyscy tutaj są. W Edenie! Przybyliśmy po ciebie! Uratujemy cię, Grow! – zaczął mówić szybko, momentami za szybko, co mogło być niezrozumiałe, niemal a jednym wydechu. - Albo.. albo zabiorę cię teraz! – odsunął się od niego i zaczął chodzić po celi, zupełnie zapominając, że paraduje w pełnym negliżu. Zatrzymał się raptownie i przesunął wzrokiem po całej sylwetce wymordowanego, na dłużej skupiając spojrzenia na wszelakich ranach.
- Co oni ci zrobili… skopię im dupska! Wszystkim aniołom! – warknął, ponowie do niego dopadając i ujął delikatnie jego poranioną i zakrwawioną rękę. - Nie wybaczę… Gdybym był—przepraszam, że nie było mnie wtedy przy tobie. – wyszeptał ledwo słyszalnie, a potem spojrzał na niego pełen determinacji. Podniósł się stając przed nim i wyciągnął swoje obie dłonie w jego stronę.
- Pij mnie. Zregenerujesz się, prawda? Będzie ci lepiej, prawda? Bardzo boli? Będzie mniej bolało, jak się napijesz? Pij!
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.15 1:07  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Pewnie gdyby coś z impetem nie wpieprzyło wpadło mu w twarz, dalej użerałby się ze snem, powoli będąc spychanym na samo dno swojej podświadomości - czyli miejsca, gdzie nawet diabły chcą się przeżegnać. W chwili, w której powoli zaczynał się łamać, coś nagle chwyciło go za pysk i pchnęło w górę. Obudził się natychmiast, gdy poczuł uderzenie. Jak solidna porcja arktycznej wody, tak i on poczuł na własnej skórze sposoby świata zewnętrznego, na wybudzenie potencjalnych podopiecznych Morfeusza. W sekundę powrócił do łask. Ledwie otworzył oczy, a zza warg już wychyliły się ostre zęby. Kłapnęły w powietrzu milimetr od skrzydła nietoperza, który zatrzepotał, wzbijając się w górę w ostatnim momencie umykając agresorowi. Przekleństwo cisnęło się zaspanemu wymordowanemu na wargi, ale podparty na łokciu zdążył tylko zsunąć jedną z nóg na podłoże, gdy jego wzrok natrafił na...
Wściekłość spłynęła po jego obliczu, ustępując miejsca zaskoczeniu. Nawet wilcze uszy postawiły się do pionu i skierowały ku małemu, czarnemu zwierzątku, wyrażając tym samym pełnię skupienia.
Pr... wie... o... eżar... eś.
Shatarai – nadal w tym samym miejscu, jakby wpasowała się w scenerię ze snu – przycupnęła w rogu celi, przyglądając się bezdennymi ślepiami to właścicielowi, to wkładającemu ludzką powłokę Shionowi, aż wreszcie – gdy Kundel stanął przed przywódcą w pełnej krasie – wysunęła lepki jęzor i oblizała nim bok smukłego pyska.
─ Grow...
Zdążył jeszcze usiąść na pryczy, nim Shion nie zarzucił mu na szyję ramion, wtulając się i przekazując własne ciepło. Wargi Wilczura natychmiast odszukały płatek jego ucha, oddając lekki pocałunek tuż pod nim. Przywitanie nie trwało jednak długo, co pod sporym kątem wpłynęło na białowłosego. Był niezadowolony i zmęczony, a sam fakt, że dotyk Shiona był tak ulotny, to tylko dodatkowa szczypta irytacji, jaka zalśniła w przymrużonych ślepiach. Po śnie – teraz był pewien, że to tylko cholerny koszmar – nadal trzymał go dziwny, wewnętrzny niepokój, niemożliwy do złagodzenia nawet ciężarem rzeczywistości. Mógł bez problemu wyrysować na nagim ciele podopiecznego linie szkarłatu, wiernie odwzorowując obraz, który wgryzł się w umysł wystarczająco głęboko. Nie był zabobonny; czarne koty nie były mu straszne i bez problemu przechodził pod drabiną, nie przeczesywał godzinami traw, by złapać czterolistną koniczynę, ani nie sprawdzał znaczenia wydarzeń w senniku. Mimo tego gardło było ściśnięte, nawet jeśli miał go przed sobą w całej – rozklekotanej – okazałości.
─ … opię im dupska! Wszystkim aniołom!
Zmusił się do uśmiechu.
Wiadomo.
Najwidoczniej uważał Shiona za równie groźnego przeciwnika co mysz w konfrontacji z pociągiem ekspresowym, ale nawet teraz na jego twarzy nie odwzorowało się nic prócz wyczerpania. Zacisnął jednak poprzecinane palce na drobniejszej dłoni wymordowanego i spojrzał na piegowatą twarz, wykrzywioną w dziwnym grymasie. Growlithe wyprostował nagle ramiona, dostrzegając w ciepłych oczach Shiona niebezpieczny błysk wściekłości.
Szczeniak irytował się często, wrzeszczał głośno, wyrywał się równie zaciekle, niejednokrotnie doprowadzając do załamania nerwowego połowę gangu, z Growlithem na czele. Rzadko jednak reprezentował przy tym powagę, więc gdy przyszło co do czego, Wilczur odczuł ją ze zdwojoną siłą, niemalże namacalnie wyczuwając determinację wymordowanego.
─ Pij.
Wydał z siebie coś na wzór podirytowanego cmoknięcia, bo kto jak kto, ale on z cudzych nadgarstków pić nie zamierzał ─ wydawało mu się to zbyt niewolnicze. Chwycił więc pewniej za rękę Shiona i przyciągnął go bliżej siebie, by zmusić go do pochylenia się. Nie był co prawda pewien, dlaczego jego moce – pirokineza, nawet mary albo cholerne chowanie uszu i ogona – zostały przytłumione, ale zakładał, że regeneracja też nie będzie działała brawurowo. Ale żeby zrezygnować? Niedoczekanie. Wybadał wargami pulsującą żyłę, rozchylił usta i wgryzł się mocno w bark Shiona, czując, że kły i tak nie wyostrzyły się do odpowiedniego kształtu. Szarpnął za jego skórę, chcąc powiększyć zadane rany, a gdy wreszcie się udało, w opustoszałym przez dźwięki więzieniu rozległ się głośny, zachłanny odgłos przełykania.
Ciepło, które zwykle odczuwał wraz z przyjemnym mrowieniem, tym razem było mniej intensywne. Nie mógł wypić zbyt dużo – Shion, nawet jeśli był posiadaczem słabszych gabarytów, mógł być im potrzebny – więc ograniczył się wyłącznie do tego, by odegnać ból nadgarstków i podleczyć większe obrażenia, nie do końca zamykając zadane w walce pamiątki. Wysunął szybko kły, od razu wysuwając ciepły język, którym – w tradycyjnym geście – zebrał ostatnie krople szkarłatu, chcące wydostać się z otwartych żył.
Lekka kita prześlizgnęła się po pryczy, a nim zsunęła się z brzegu, połową swojej długości zalegając na ziemi, Shion siedział już na zimnym kancie prowizorycznego łóżka, siłą usadzony przez Growlithe'a.
„Odpocznij moment” - mówiło jego spojrzenie, gdy odsuwał rękę od wątłego przedramienia. Bezwzględne ograniczenie ruchów działało mu na nerwy, ale nawet mimo odzyskania części sił, nie udało mu się rozerwać łańcucha łączącego obie obręcze kajdan. Przestał więc napinać mięśnie, rozdrażniony opierając się o ścianę.
Ev dotarła do DOGS? ─ Głos wyzbył się już paskudnej chrypy, choć nadal momentami dało się wyczuć szorstkość nuty. Nie wyglądał już jednak na tak wyczerpanego jak pół minuty temu – nawet głębokie cienie pod oczami zdawały się mniej wyrysowane.
Uśmiechnął się nagle, unosząc kącik ust.
Pewnie tak. Pewnie wleciała razem z psami do siedziby i postawiła całe DOGS na nogi, hm? Ilu was jest? Kto dowodzi?
„Daliście sobie radę?”
„Musieliście korzystać z cudzej pomocy?”
„Czy...”
„Jak...”
Zamilkł jednak, nim kolejne pytania wyrwały się z jego gardła z mocą karabinu samopowtarzalnego. Wzrok padł na niemożliwe do poruszenia kraty, przez które Shion prześlizgnął się bez większych trudności. Jasne, że dali sobie radę. To nie banda durnych dzieciaków, które straciwszy z oczu opiekuna, zanoszą się lamentem.
Jeśli anioły zaczną zdobywać przewagę, a prawdopodobnie tak będzie, przekaż rozkaz, by wycofać wszystkie oddziały. Nie ma sensu się narażać na tak niepewnym gruncie. Co z informacjami? Zdobyliście coś nowego?

|| Użycie mocy:
x regeneracja poprzez wampiryzm: zasklepienie ran na lewym nadgarstku oraz podleczenie prawego. Wpływ regeneracji na większe obrażenia (jednak bez całkowitego ich uzdrowienia). Skutek: średnie osłabienie Shiona.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 2:13  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Zacisnął mocno szczękę, w ostatniej chwili, tuż po szarpnięciu, kiedy ostre kły wymordowanego zatopiły się w jego miękkiej skórze, rozszarpując sobie drogę do jego krwi. Drobne palce momentalnie odszukały jego ramiona i wbiły w nie paznokcie, pozostawiając po sobie charakterystyczne czerwone półksiężyce. Nie rzucał się, ani też nie wydawał z siebie jakiegokolwiek dźwięku, starając ustabilizować oddech i… emocje.
Spokojnie. Bądź spokojny.
Powtarzał sobie w głowie jak mantrę, nie chcąc w żaden sposób uszkodzić Wilczura. Wiedział, że uda mu się to, jeśli tylko zachowa spokój. W końcu rozchylił lekko usta, przesuwając nieświadomie jedną z dłoni wzdłuż ramienia jasnowłosego, aż palce wkradły się w miękkie kosmyki, lekko zaciskając się na nich. Nim się zorientował, było już po wszystkim. Niczym marionetką pozwolił sobą pokierować, siadając tuż obok niego. Dłoń chłopca zacisnęła się na pulsującym miejscu, gdzie wciąż czuł oddech kłów Growa. Dopiero teraz pozwolił sobie na westchnięcie pełne ulgi. Nic mu nie zrobił. Nic się nie stało. Ta myśl mimowolnie wywołała w nim poczucie nagłej satysfakcji. Bo udało mu się.
- I jak? Czujesz się chociaż trochę lepiej? – zapytał cicho, ledwo słyszalnie odwracając głowę nieco w jego stronę. Skinął na pytanie odnośnie Evendell.
- Tak. Nic jej nie jest, chociaż była bardzo wystraszona. – podjął nieco leniwym głosem, chcąc przypomnieć sobie cały przebieg zdarzeń z zebrania, żeby móc zrelacjonować go Wilczurowi.
- Podzieliliśmy się na mniejsze grupy, żeby przedostać się do Edenu bez wzbudzania zainteresowania innych. Wiem, że jednej grupie przewodzi… dziwny, obcy osobnik. Nie jest chyba Psem, bo nigdy go nie widziałem, ale wszedł do nas jak gdyby nigdy nic, nawrzeszczał i kazał nam ruszyć dupska. A potem wyciągnął chustę i nią pomachał oznajmiając, że przejmuje dowództwo na czas twojej nieobecności. A! Bo Ryana nie ma. Nikt nie wie gdzie jest i nie można się do niego dodzwonić. No, w każdym razie ten obcy osobnik przewodzi jednej grupie, drugiej…. Chyba… nie pamiętam. Rumcajs jakiejś grupie chyba przewodzi. I Kiri—nie, nie on. Ten drugi. Fenrir. Chyba on. I Suneku była po Łowców. Też przyjdą jedną grupą. – wyrzucał z siebie słowa, dopiero po ostatnim nabierając więcej powietrza w płuca. Zamilkł na dłużej słysząc jego ostatnie zdania, zaciskając mocniej palce na swoich roznegliżowanych kolanach. Nie podobało mu się to, co właśnie usłyszał. Że niby mieli go zostawić? Porzucić? Nie było takiej opcji. Był ich przywódcą. Osobą, która się nimi zajmowała. Shion może i nie był długo w DOGS, ale wystarczająco, żeby nauczyć się, że swoich się nie porzuca.
- Ja nigdzie się nie wybieram. – bąknął cicho pod nosem, wyglądając teraz jak dziecko, które wchodzi w fazę młodzieńczego buntu.
- I oni pewnie też nie. Wiesz… – zaczął podkulając palce stóp pod siebie. - Nie powinienem wtedy uciec i zniknąć na tydzień. Może gdybym był przy Tobie to… Sam nie wiem. – wzruszył lekko ramionami i spojrzał na niego kątem oka, czując się dziwnie… ciężko. Już na pierwszy rzut oka było widać, że chce coś powiedzieć, coś, co niekoniecznie przychodzi mu łatwo.
- Ja… chyba trochę.. ale tylko trochę! Tęskniłem… – spuścił lekko głowę czując podmuch ciepła prosto w jego twarz. Ale to było głupie. On był głupi.
- P-powiedz, potrzebujesz czegoś? Może uda mi się to jakoś przetransportować. Karmią cię? Ja… przyniosę Ci jabłko, chcesz? Spotkałem dwóch aniołów i dali mi trzy jabłka. Dwa zjadłem, ale jedno schowałem na później. Polecę i ci przyniosę! – zerwał się z miejsca i podbiegł do okna, ale w połowie kroku się zatrzymał.
- Ale jak polecę, to będę miał świadomość, że muszę wracać. Mogę… – odwrócił się, by spojrzeć na Growa przez ramię, a po chwili wrócił na swoje miejsce, gdzie usiadł.
- Chwilę posiedzę, dobrze? – po czym przechylił się na bok i oparł głowę o jego ramię, wzdychając cicho.
- Ciekawe czy innym udało się dostać do Edenu bez przeszkód.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.15 5:43  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Ta. ─ Język prześlizgnął się po dolnej wardze, zbierając z niej pozostałości po krwi wychowanka. Czuł początkowe fazy leczenia – niezbyt raptowne, ale na tyle skuteczne, że uporczywy ból nadgarstka przestał mu tak doskwierać, a znużenie, jakie krążyło mu w żyłach, zostało przefiltrowane i zamienione na odrobinę adrenaliny. Wyostrzyła zmysły i ruszyła zastygłymi w bezruchu trybikami, które powolnym ruchem wróciły do pracy z przeciągłym, metalicznym skrzypnięciem.
─ … yła bardzo wystraszona.
Jak na zawołanie do jego umysłu przedarł się głos Evendell, upstrzony zlęknioną, piskliwą nutą. „Obwiniasz się o to, prawda?”
Niedorzeczne.
Jasne, że się obwiniał. Co prawda Shion nie mógł być pewien, co było przyczyną nagłego grymasu u Growa, ale on sam potrzebował jeszcze ułamka sekundy, żeby wyrzucić trajkoczący głosik z umysłu. Dopiero, gdy ten został zgnieciony pod podeszwą buta (choć Grow nie ruszył się o milimetr), Wilczur skierował jedno z uszu ku Shionowi, chłonąc informacje o DOGS.
Pierwsze słowa szczególnie mu się nie spodobały, bo aż się cały najeżył. Spojrzał wtedy niezadowolony na wymordowanego i gdyby nie kajdany na nadgarstkach, pewnie chwyciłby go i przyciągnął bliżej siebie w bezwarunkowym odruchu. Tym jednak razem jedyne co zrobił, to wydał z siebie rozjuszony pomruk.
Jaki znowu nieznajomy? – syknął tamując wściekłość, marszcząc nakrapiany piegami nos. ─ Imię, aparycja, kurwa, Shion. Co to ma znaczyć: „nawrzeszczał i kazał ruszyć dupska”? – Brzmi znajomo, co? Białowłosy zmrużył ślepia. ─ Oby to była osoba, o której myślę. Jeśli się okaże, że przekabacił was jakiś oszust, a wy daliście mu dupy, osobiście przerucham was jeszcze raz, aż będziecie skomleć.
A skoro o ruchaniu mowa – Growlithe aż uniósł wzrok na oczy podopiecznego, jakby zainteresowany jego reakcją na – nieprzemyślane w sumie, ale wypowiedziane wystarczająco głośno – słowa, pamiętając, w jakich okolicznościach się ostatnio rozstali.
Gdyby nie ten cholerny incydent, na pewno już dawno...
Przerwało mu nagłe warknięcie. Było przytłumione, jakby sam znajdował się pod taflą lodowatej wody, ale na tyle znajome, że wszystkie myśli rozsypały się, jak karta zamieniona w popiół.
Nie myśl o tym. Działaj, Jace.
Rozdrażnienie zadrapało go w gardło, gdy prostował nieco plecy, nadal bacznie wpatrzony w Shiona. Mimo niewygody, musiał się skupić na jego słowach, a te zaczynały się od schodów w górę. Przemilczał jednak kwestię Ryana – lubił znikać na długi czas, przez co przylgnęła do niego plakietka czarnego kocura chodzącego własnymi ścieżkami. Ciężko jednak stwierdzić, czy faktycznie miał ku temu jakieś uzasadnienie (Grow zakładał, że nie odszedł na tyle daleko, by nie złapać plotki o DOGS pozostawionym bez przywódcy).
Fenrir i Rumcajs – powtórzył za nim, choć użył niższego i cichszego tonu. ─ Mhm. Dobra. Powinni dać radę.
─ … wiesz...
Hm?
─ Nie powinienem wtedy uciekać.
Wykrzywił usta. Początkowo w czymś paskudnym, ale szybko poprawił rys na uśmiech, może trochę zbyt pobłażliwy, jak na jego standardy, ale nie udało mu się zdusić rozbawienia. Szczeniak na własny sposób przyprawiał go o ataki chichotu. A głupio tak rżeć, mając zablokowane łapy, połamane kości i przytępione zmysły.
Udało – rzucił pod nosem, gdy Shion wreszcie usiadł obok niego. Nie zakładał jednak, że chłopiec podejmie – Wilczur odchrząknął mimowolnie – ryzyko i przekroczy granicę, którą tydzień temu sam jeszcze wyrysowywał, praktycznie drżąc od... wściekłości? Strachu?
„Obrzydzenia?” - podpowiedział umysł, a Growlithe zerknął kątem oka ku podopiecznemu. Czarny ogon przemknął po nagiej kostce, gdy usta mężczyzny spotkały się z rozwichrzonymi rudymi kosmykami.
Nie uciekaj więcej. – Ciepły oddech przedarł się mimo szczelnej zasłony z pasm włosów, nim Shion nie poczuł szorstkiej ręki na nagim udzie. Palce musnęły niegroźnie jego skórę, gładząc miejsca, których Wilczur dawno nie czuł, a które potrzebowały dotyku. ─ Wiesz, że bym cię znalazł... – Cisza osiadła na nich jak kurz, nim Growlithe nie wypuścił przez kły powietrza. Tak głośno, że prawie zamienił je w syk. ─ I potraktował gorzej, niż gdybyś tamtego dnia uległ i zgodził się na seks. – Odchylił nagle głowę, przylegając bardziej do ściany. ─ Albo i nie zgodził. Wszystko mi jedno.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.15 22:20  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Wzdrygnął się niekontrolowanie, słysząc pierwsze syknięcie jasnowłosego. Momentalnie między jego brwiami pojawiła się stłamszona zmarszczka, głośno sugerująca niezadowolenie z racji pewnego rodzaju oskarżenia. Poczuł nagle, jak w celi robi się ciasno, a on sam jest przytłoczony jej małymi wymiarami, jakby była wypełniona niewidzialną mazią, która boleśnie opada na jego wątłe ramiona. Jakby to, że ktoś obcy wszedł do kryjówki w tym momencie było jego winą, że nie zareagował odpowiednio, że nie złapał go za łamachmany i siłą nie wytargał na zewnątrz, gdzie dokonałby egzekucji. Prawda była jednak taka, że Shion był nowy w DOGS. Nie zdążył jeszcze poznać wszystkich członków, również dlatego, że wielu z nich od miesięcy znajdowali się poza granicami Desperacji na misjach. Mimo to naprawdę poczuł się winny i odpowiedzialny za to wszystko i chociaż potrafił pohamować emocje tak, żeby świat zewnętrzny ich nie dojrzał, tak teraz jego wargi wydęły się lekko a twarz przypominała rozgoryczonego i zdenerwowanego dzieciaka.
- No a skąd mam wiedzieć? Nigdy na oczy go nie widziałem, ale też nikt nie zareagował jakoś na niego. Ani Rainbow, ani Matylda, ani Fenrir. Nikt. Fenrir nawet mu zasalutował! - ….  W sumie wypowiedziane słowa przez chłopaka w żadnym stopniu nie były odpowiednią argumentacją, a do czego bardzo szybko doszedł, dlatego jego tonacja i aparycja momentalnie uległa zmianie, łagodniejąc i przypominając teraz bardziej oburzenie. - Zresztą, logicznie rzecz biorąc poruszał się tak, jakby znał kryjówkę. I wiedział o zeb--, chyba wspominał coś o tym, że Ev do niego dzwoniła albo napisała. Nie jestem pewien na sto procent, ale… – zmarszczył brwi przysuwając jedną z dłoni do ust, próbując odtworzyć w umyśle namacalne obrazy z kryjówki.
- Był wyższy ode mnie… – co w sumie nie jest trudne. W DOGS tylko kobiety i dzieci nie były wyższe od Shiona. I Ailen. - Miał ciemne włosy, tak dziwnie ścięte. Z prawej dłuższe a z lewej wygolone. Ale najbardziej charaterstyczne były oczy. Takie… żółte. Jakby płonęły żywym ogniem. – przy pomocy gwałtownej gestykulacji spróbował nakreślić wygląd nieznajomego.
Groźna Growa spłynęła po nim jak po kaczce. I nie dlatego, że miał na to wywalone, a dlatego, że po prostu tego nie zarejestrował i nie zrozumiał. Pod tym względem wciąż odznaczał się charakterystyczną dla dziecka niewinnością i naiwnością. W końcu odetchnął, mając nadzieję, że przekazał swoimi słowami wszystko to, co powinien. Nie chciał jeszcze odlatywać, chciał posiedzieć z nim i dotrzymać towarzystwa…. Gówno prawda. Stęsknił się. To była prawda. I nie chciał go tutaj samego zostawiać, chociaż doskonale wiedział, że Growlithe jest jedną z najsilniejszych osób, z jakimi przyszło mu się kiedykolwiek spotkać. Był silniejszy nawet od Ethana i mało co mogło go ruszyć. Ale też czuł. Krwawił. A na samą myśl o jego ranach, skulił się w sobie, przyciskając ciepły policzek do jego ramienia. Trwało to jednak zaledwie marne ułamki sekundy, kiedy kolejne słowa wyrwały się ust Wilczura, wypływając na wierzch niczym górski potok.
- Seks. – powtórzył to jedno słowo dziwnie je smakując, powoli obracając językiem. W końcu niczym rozleniwiony kociak, wyprostował się zrywając z nim kontakt fizyczny, choć szorstkie palce wciąż pozostawały na jego udzie.
- To jakaś kolejna zasada przystąpienia do DOGS? – odwrócił głowę, by spojrzeć na Growa brązowymi tęczówkami, w których chowała się złość z przyjaciółką rozżalenie.
Ścisnął usta w wąską linię a twarz podopiecznego Growa wyraźnie stężała.
- Widziałem cię. Z tymi wszystkimi kobietami. Nie było tygodnia… czasami nawet dnia. Jednakże nigdy nie widziałem cię z tą osobą dwa razy. To twój sposób. Zaliczyć, odhaczyć i odłożyć na półkę, prawda? Pobawić się zabawką a potem jak już da to, czego chcesz, to odkładasz ją na bok znudzony. – – szczęka zacisnęła się boleśnie, tak samo jak drobne palce na jego kolanach.
- Widzę, jak ich wszystkich dotykasz. Jak zwracasz na nich uwagę, jesteś miły, przeczesujesz włosy, chociaż te gesty dla ciebie nic nie znaczą. Z nimi też sypiasz, prawda? Nie chcę być jednym z wielu. Nie chcę, żebyś dotykał mnie tak samo jak ich wszystkich. Nie chcę. Ale to nie ma znaczenia, prawda? Sam to przed chwilą powiedziałeś. Zgodzę się na seks czy też nie. To bez znaczenia. Najważniejsze, że ty zdobędziesz koleje trofeum. – przełknął ślinę, milknąc na moment, czując, jak wszystkie jego wnętrzności płoną. Jak nieznana substancja wylewa się na nie i je wyżera. Jak obecność Growa działa na niego niczym trucizna, która powoli zabija.
- Ale jasne. Zróbmy to. Uprawiajmy seks, skoro da mi to gwarancje, że już potem mnie nie tkniesz I dasz mi spokój skoro dostaniesz to, czego chcesz. Tylko… że będziesz uprawiał seks z moim ciałem, nie ze mną. Możesz zdobyć moje ciało, a nie mnie. Nie w taki sposób. – pokręcił lekko głową, pozwalając jasnym kosmykom , by opadły na jego piegowatą twarz.
- Nie chcę być znudzoną zabawką, Growlithe. Ale to, co ja chcę nie ma znaczenia. Bo chcę coś, co jest poza moim zasięgiem. – uniósł na moment spojrzenie wbijając je w jego dwukolorowe tęczówki, po czym odwrócił wzrok. - Chcę, żebyś był tylko mój i nie dotykał innych w taki sposób. Tylko mnie. A wtedy… absurdalne, co nie? – parsknął na swoje słowa, ale pełen wstydu momentalnie podniósł się i podszedł do małego okna, stając tyłem do niego, nie chcąc za żadne skarby pokazać swojej rozpalone twarzy. Boże jaki był żałosny.
- C-coś im p-prze-przekazać? – wydukał z siebie z ledwością, pozwalając, by dopiero teraz dotarło do niego, co tak naprawdę powiedział. Płonął. Ze wstydu. A jego twarz przypominała kolorem jego włosy. Miał ochotę zapaść się pod ziemią i nigdy więcej z niej nie wyłazić. Nigdy przenigdy.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 0:07  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Miał dziwną chęć zadarcia brody jeszcze bardziej, pokazując swoją wyższość. Nie bał się wysokości, ani cienkich jak ostrze noża krawędzi po których stąpał lekko jak rzucony ulicy kot, narażając się przy tym na zachwianie i wpadnięcie prosto w czeluście zachłannych łapsk, które gotowe były go rozszarpać tylko po to, by wspiąć się na wyższy punkt po trupach. Miał wrażenie, że to jeden z niewielu momentów, w których ktoś próbował zadrapać żelazną psychikę, wprawiając w ruch zakurzone mechanizmy odpowiedzialne za uczucia i współczucie. Nie ma mowy. Jakkolwiek niewzruszenie nie przylgnęło do jego twarzy, znał położenie Shiona całkiem dobrze. Może nawet zbyt dobrze, by poczuć litość, bo to oznaczałoby litość dla samego siebie – a to wyśmiałby pewnie razem z chmarą mar. Nie było opcji, co? Gdzieś w oddali szczęknął metaliczny dźwięk ruszanego koła zębatego, ale twarz Growlithe'a nie zmieniła wyrazu na sekundę. Wpatrywał się niechętnie w Shiona, przyjmując na siebie pretensje, jakimi go obarczał, słuchając zarzutów szczeniaka, który na co dzień spał na brudnym kocu w kącie pokoju – jak zarobaczony pies. A jednak szczekał.
Po jakie licho się tak wkurzał?
─ … absurdalne, co nie?
Uśmiechnął się złośliwie, niemo przyznając mu rację. To było absurdalne. Tak samo jak żałosna próba chwycenia go za serce, jak samo wypowiadanie swojego zdania, które w ogóle się nie liczyło, które każdy w Desperacji po prostu by zdusił w zalążku, chwytając go za gardło. Jak wielkie znaczenie miało to „czego chce” a „czego nie chce” przypadkowy wymordowany? Growlithe oderwał spojrzenie od pokraśniałych policzków podopiecznego i rozejrzał się wokół. Dyskretnie zlustrował okolicę, jakby chciał sprawdzić, czy żaden gap nie spróbuje ich zapamiętać, ani żadna para uszy nie podsłuchuje ze swojej celi. Większość z klatek była jednak pusta, inni spali znużeni odczuwaniem bólu, niektórzy pewnie dawno wykitowali.
Growlithe mozolnie podniósł się z pryczy. W tym jednym ruchu nie było nic z wigoru dwudziestolatka, którego miał ciało. Przełożył się tu raczej jego prawdziwy wiek, nadając mu na moment o kilka dobrych wiosen więcej, niżby wypadało. Cienie pod oczami zarysowały się mocno, gdy wysunął głowę zza cienia rzucanego przez górne leże, a metalowe kajdanki dziwnie mu ciążyły, blokując możliwość swobodnego manewrowania – gdyby nie to, pewnie już dawno przyciągnąłby go do siebie, przycisnął do ściany i...
Zrobił krok w jego stronę. Po dwóch następnych pokonał całą odległość, a nim Shion zdążyłby się odwrócić, poczuł na swoich przedramionach mocny uścisk, gdy Wilczur szybkim ruchem zarzucił mu ręce wpierw na barki, potem zsunął je niżej, aż wreszcie zatrzymał się tuż nad łokciami i wzmocnił uścisk, przygarniając go blisko siebie, oddając przyjemne ciepło zmącone przez nieprzyjemny zapach. Dotknął wtedy ustami jego ucha, niespiesznie zaciskając na nim zęby. Nie spieszył się, choć gdzieś w tej chwili jego wierne Psy gryzły kurze dupska aniołów, robiąc z nich mielone. Zatrzymał się dopiero, gdy mogło to ujść za uszczypnięcie, ale nawet jeśli Shion wyłapał impuls niegroźnego bólu, prędko mógł poczuć ciepły koniuszek języka, który pozostawił po sobie wilgotny ślad wzdłuż szyi, aż Wilczur nie złożył na jasnej skórze lekkiego pocałunku.
Usta odsunął dopiero, gdy zostawił po sobie świeży ślad.
Doszedł do wniosku, że niewiele był w stanie zrobić, nawet jeśli wewnętrznie czuł obowiązek, by postawić sprawę jasno. Może gdyby nie próżność wydukałby kilka łamanych słów, ale wolał je przetrzymać w gardle i krzywić się tylko pod nosem, zachowując dotychczasową mocno zachwianą sytuację. Odpowiadała mu na tyle, że nie wiązała go siłą przysięgi, nie rozwiewała opcji, które zostałyby zatarte, gdyby zaczął uściślać w czym leży problem. Problem, którego najwidoczniej nie chciał rozwiązywać, skoro ograniczył się do ciepłych oddechów i pomruku, gdy wsuwał nos we włosy podopiecznego.
Nic. ─ Powoli poluzował uścisk, by wyswobodzić szczupłą sylwetkę ze stworzonej na siłę klatki. Uniósł nadgarstki na tyle, by Shion był w stanie się wydostać, a potem kiwnął brodą ku malutkiemu kwadratowi – tak niewielkiemu, że dwa metalowe pręty i tak nie były potrzebne, bo nikt nie byłby w stanie przecisnąć się przez otwór. Prawie nikt. ─ Zniszczcie tych hipokrytów.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 0:49  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Jego umysł zamiast eksplodować pod naporem kolejnej plątaniny myśli, wyciszył się, jakby stopniowo odłączał go od wszystkiego, pozwalając na łagodne lawirowanie w tym cały chaosie. Jakby położył się na zdradzieckiej tafli morza i bez względu na panującą dookoła burzę, po prostu leżał na plecach, pozwalając, by to woda sama zadecydowała o jego losie.
A tą wodą w tym momencie był sam Growlithe.
Na krótką chwilę zamknął mocniej oczy czując bijące od jego ciała charakterystyczne ciepło, którym za każdym razem nasiąkał, jak znalazł się w jego pobliżu. Powoli do tego przywykał, oswajał się, przywiązywał.  Ale to nie oznaczało, że wcześniej wypowiedziane przez niego słowa zostaną rzucone na wiatr. Nie było takiej opcji. Shion nie zamierzał oddać mu się sam z siebie, od tak. Ani teraz, ani w nadchodzącej przyszłości. Być może był jego sługą. Być może należał do niego. Ale miał też swoją godność. Jej skrawki zwisające jak ochłapy rozszarpanego mięsa, wciąż unoszące się i poruszane delikatnym wiatrem.
Odetchnął cicho przez nos i postąpił krok do przodu, zrywając z wymordowanym jakimkolwiek kontakt fizyczny. Nie spojrzał już na niego. Ani w swej ludzkiej postaci, ani w chwili, kiedy jego ciało powoli zaczęło się kurczyć, kiedy jego kości absurdalnie i nienaturalnie zaczęły wydawać z siebie ciche dźwięki strzelania, jakby ktoś go łamał, a pomiędzy coraz mniejszymi ramionami a bokiem jego ciała zaczęła wykształcać się na pół przezroczysta błona, poprzecinana czerwonymi żyłkami.  W końcu w miejscu chłopca znajdował się mały nietoperz, który poruszył głową trzepiąc ją na boki, jakby chciał pozbyć się zalegającej w jego sporych rozmiarach uszu wody i wreszcie zatrzepotał skrzydłami, wbijając się w powietrze. Z początku jego lot był nieco chwiejny, przypominając taneczny krok pijanego człowieka. Przysiadł na małym wyżłobieniu w kamieniu, które pełniło naiwną rolę czegoś na wzór parapetu, rozprostował niemal na całą długość swoje skrzydła i wskoczył w ciemność, która go pochłonęła, pozostawiając po sobie jedynie ułudę obecności.

zt

- Ale samotność wymordowanego nie trwała zbyt długo.  W zaledwie w kilka uderzeń serca, z korytarza dobiegły stłumione głosy niosące się echem w akompaniamencie odgłosów ciężkich butów. Jakby jakaś niewidzialna siła dała im dopiero teraz przyzwolenie na przybycie, chcąc ochronić przed konsekwencjami gaworzących parę chwil wcześniej wymordowanych.  Nie było zaskoczeniem, kiedy anioły zatrzymali się przed celą, w której znajdował się Growlithe.
- Cofnij się. – polecił cicho jeden z nich o wyjątkowo charkliwym głosem, tak bardzo nie pasującym do jego anielskiej rasy. Wsunął jeden z kluczy do zamka i przekręcił go, a kiedy blokada puściła, pchnął kraty z głośnym piskiem otwierając je na oścież. Pozostała dwójka dość rosłych i dobrze zbudowanych anielskich przydupasów weszła do środka, ciągnąc ze sobą nieprzytomnego mężczyznę z zawieszoną głową  w dół, brudząc podłoże krwią, która pozostawiała po sobie krwawą ścieżkę. I chociaż rany wydawały się na tyle głębokie, że zapewne pozostawią po sobie blizny, tak nie wyglądało na to, że miałyby bezpośrednio zagrażać życiu pojmanego. Chociaż rana przecinająca lewy bok i kończąca się z tyły na krzyżu poddawała wszystko wątpliwościom.
Anioły położyły nieznajomego na pryczy, po czym bez słowa opuściły celę.
- Będziesz miał towarzystwo. – powiedział ciemnowłosy, zamykając celę i przekręcając klucz w zamku.
Nieznajomy, tak samo jak Grow był skuty. Problem był jednak taki, że im bardziej można było przyglądać się jego twarzy, to tym bardziej przestawał być nieznajomym. A osobą z jego rodziny, członkiem DOGS, będącym o rangę niżej od samego Wilczura….
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 13:40  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 4 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Jeszcze przez jakiś czas nie otwierał oczu, choć dobiegające z otoczenia dźwięki przypominały mu o powracającej świadomości. Powieki jednak uparcie przysłaniały srebrzyste tęczówki, jakby zmęczenie uczyniło je znacznie cięższymi. Na tyle, by zniechęcić ciemnowłosego do oznajmienia światu, że już się obudził. Potrzebował chwili odpoczynku i wiedział o tym nawet, gdy czuł, że ciągnięto go przez jakiś korytarz. Mógł jedynie utrudniać pracę swoim oprawcom, którzy musieli siłować się z bezwładnym ciałem, a za to ułatwiać sprawę sobie, kiedy to połamana ręka wciąż przechodziła proces gojenia. Ostatnim, co pamiętał był widok pochylającego się nad nim Calluma. Potem obraz stopniowo zaczął zlewać się w jedną wyblakłą, stopniowo ciemniejącą plamę. Światło zgasło w momencie, gdy jakiś cień mignął tuż nad jego twarzą.
A potem nie było już nic.
Leżąc na pryczy oddychał spokojnie. Nie tak powinien zachowywać się ktoś, kto już w tym momencie zdawał sobie sprawę, że trafił do niewoli. Jego zmysły wciąż były przytępione obrażeniami poniesionymi w walce, ale z każdą chwilą otoczenie stawało się dla niego coraz bardziej wyczuwalne, tak samo jak łupanie w czaszce i pulsowanie świeżych ran. Obcy zapach celi mieszał się z zapachem krwi, ale także z jakąś inną wonią, którą zdołał rozpoznać po upływie kolejnej sekundy. Stłumił cisnący mu się do gardła pomruk, najpierw zaciskając mocniej powieki, by zaraz po tym uchylić je nieznacznie. Plama przed jego oczami znów zaczęła formować się w wyraźniejsze kształty, a lśniące niezdrowo oczy, przemknęły po nowym miejscu, zatrzymując pozbawione wyrazu spojrzenie na białowłosym. Skłamałby, gdyby powiedział, że dziwiła go obecność Wilczura w tym miejscu. Oboje mieli za sobą barwną przeszłość, więc prędzej czy później anioły z misją upomniałyby się też o niego.
Koira ― wychrypiał, czując w ustach nieprzyjemny posmak. Przesunął językiem po zębach, które wydawały się odrętwiałe z wysiłku. Przy okazji posmakował też krwi, która wcześniej zakrzepła na jego wargach. Nie miał problemu z rozpoznaniem, do kogo należała. W tej sytuacji był to jednak najmniejszy z jego problemów. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio czuł się do tego stopnia wyczerpany. Na dobrą sprawę mało kto widział go w tak kiepskim wydaniu, choć nawet wtedy ten obrzydliwie chłodny wyraz nie znikał z jego twarzy, jakby perspektywa śmierci nie robiła na nim wrażenia.
Trudno żeby robiła, skoro i tak był już martwy.
Już wiedzą?

{Kontrola lodu - odnawianie: 1/3.
{Kontrola cieni - odnawianie: 1/3.
{Regeneracja złamania: 2/6.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach