Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 08.10.15 2:31  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Biały łeb skupił się na swoich potrzebach. Żarcie. Żarcie to życie, bratku, bez żarcia w trymiga będziesz wąchać kwiatki od spodu. Będziesz leżeć i skowyczeć bo brzuszek zacznie ci dokuczać. Z czasem by przeszło. A ty będziesz patrzeć jak powoli zostaje z ciebie tylko kupka kości. Dlatego żarcie jest ważne.
Infinity pochłaniał swoją porcję w zastraszającym wręcz tempie. Nie minęło kilka chwil, a talerz leżał pusty. Ale nawet gdyby nadal by skupiony na jedzeniu, usłyszałby odgłosy budzącego się współwięźnia. Potrafił wyłapać najmniejszy szmer, więc kogoś kto w jednej chwili podrywa się z twardej, trzeszczącej pryczy po prostu nie mógł nie usłyszeć. I od razu skierował swoje spojrzenie na nieznajomego.
W odpowiedzi na warknięcie skutego współwięźnia, Infinity zrobił to samo. Warknął głucho, marszcząc brwi. No i co teraz? Będą na siebie warczeć jak dwa bezpańskie kundle? Jak jakieś zwierzęta? Inf prychnął po chwili. Tak, zdecydowanie było mu lepiej kiedy był sam. Przynajmniej nikt się na niego nie gapił jak na jakiś obiekt w muzeum. Białowłosy skrzywił się, odsłaniając kły, kiedy nieznajomy zaczął mu się tak przyglądać. Nie chcąc być gorszym, Inf również wbił intensywne spojrzenie czerwonych tęczówek w skutego wymordowanego. On tam się mógł bawić w taką bitwę na spojrzenia, why not. No bo oczywiście nie wiedział, że dzięki przezorności aniołów, nie leżał teraz prawdopodobnie martwy.
Infinity wydał z siebie jeszcze jedno krótkie warknięcie. Ha. Wygrał. Różnooki odwrócił wzrok. Cienias.
Wdrapał się z powrotem na pryczę, gotów ponownie zapaść w sen. Nadal jeszcze nie odzyskał pełni sił, ale było już zdecydowanie lepiej. Niemalże mógł usłyszeć, jak rany powoli się zasklepiają. Albo tylko to sobie wyobraził. W każdym razie, było to całkiem pocieszające, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze niedawno nie mógł nawet zaleczyć drobnego draśnięcia, tak był wykończony.
Białowłosy odwrócił łeb w kierunku współwięźnia, kiedy ten zdecydował się wstać. Chyba jednak sen nie był najlepszym pomysłem. Nie wiadomo czego się spodziewać po takim sukinkocie. I po co te kajdanki? Infowi ich nie założyli. Czyżby podejrzewali że będzie próbował stąd nawiać? A może po prostu mordował jak popadnie? O ile w pierwszym przypadku Inf mógłby nawet kolesiowi pomóc, tak w drugiej kwestii wolał trzymać się na baczności.
Odwrócił wzrok, kiedy skuty wymordowany w końcu się odezwał. Białowłosy położył się ponownie na pryczy i nakrył puchatymi, lisimi ogonami. Nie zamierzał spać, ale odpocząć można i tak.
- Zadziwiająca troska. - mruknął. - Zeżryj swoje, zanim ci je zabiorę.
Grzecznie uprzedził. A i owszem, był gotów to zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 1:04  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
─ Zadziwiająca troska.
Jasna brew uniosła się tak wysoko, że zniknęła za potarganą, brudną od błota grzywką. W jednej chwili cisnęło mu się na usta tyle parszywych wyzwisk, że przełknięcie ich wraz ze śliną spowodowało lekkie skrzywienie ust ─ jakby nie dość, że znalazł coś fluorescencyjnego pod zlewem, to jeszcze dostał rozkaz, by pozmywać to coś, co po dotknięciu, zaczynało skrzeczeć, jak przyciśnięty obcasem Chińczyk. Nie miał cierpliwości do niczego, co na niego warczało, skrzeczało, miauczało, zawodziło i obrzucało wyzwiskami (szczególnie francuskimi). Nic więc dziwnego, że gdy tylko nieznajomy postanowił wykorzystać buzię do czegoś innego, niż pochłanianie kolejnej tony żarcia, przez twarz Wilczura przemknął nagły grymas.
─ Zeżryj swoje, zanim ja ci zabiorę.
HUK.
Na podłodze rozpłaszczyła się papka z ryżem i mięsem, przykryta wywaloną dnem na górę miską. Parę grubych, długich, półpłynnych smug toczyło się jeszcze po ściance stolika, z którego strącono danie. Growlithe przyglądał się nieprzerwanie Infinity'emu i w momencie, jak z impetem trzasnął butem w brzeg naczynia, by walnęło na ziemię, i później, gdy z nonszalanckim uśmiechem padło bezczelne:
Nie musisz dziękować, lubię pomagać. ─ Podeszwa jak na zawołanie uderzyła o biały ryż, którego ziarna natychmiast przylgnęły do piachu i brudu podłogi. Śnieżna barwa w ekspresowym tempie została wchłonięta przez brąz i czerń. ─ Oddam ci porcję tych fekaliów. Smacznego, szczeniaku.
Musisz prowokować?
Uśmiechnął się trochę szerzej.
Tak, musiał.
Nieznajomy wywoływał w nim jakąś irytującą nutę. I to na tyle, że miał ochotę zerwać ciążące mu na zranionych nadgarstkach kajdany i wszcząć burdę, póki żaden anielski strażnik nie postanowi zabawić się w bohatera. Żelastwo jednak mocno ciążyło na przegubach i choć dyskretnie wykręcał ręce, prędko zrozumiał, że w obecnym stanie nie będzie mógł zerwać łańcucha. W czasie walki stracił też tyle krwi, że mógłby napełnić nią wannę dla Elżbiety Batory i jeszcze musiałby uciekać przed Edwardem Cullenem w porach obiadowych.
A skoro się już zaprzyjaźniliśmy ─ zaczął, zmywając z warg cień uśmiechu. Jego but z brzękiem trafił na brzeg pryczy Infinity'ego, zatrzymując podeszwę ledwie milimetr od jego szyi czy twarzy. Kopnięcie trwało krótko ─ byle narobić hałasu, ale nie dać się złapać bestii za kostkę, bo już po chwili cofnął się o krok, opierając plecami o ciężkie kraty. ─ Mów co wiesz o tym więzieniu.
Umysł był jeszcze przyćmiony ─ w dodatku głównie zajęty przez impulsy wysyłane przez rany zadane w nierównej walce. Mimo to wymordowany powoli spychał na bok ból i zmęczenie, analizując nie tyle sytuację, co po prostu miejsce. Wydostanie się stąd było awykonalne ─ co do tego nie miał wątpliwości. Ale był tym typem człowieka osoby, która pisze słowo „wolność” na kartce w kratkę.


Ostatnio zmieniony przez Growlithe dnia 09.11.15 22:23, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.15 0:04  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
- Wie tyle, co ty, chłopcze. – cichy głos przemknął korytarzem. Przy kratach stał anioł, który choć aparycję miał młodzieńca, jego niebieskie oczy zdradzały wiekowość i trudy życia, które go dotknęły. Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie i przeniósł wzrok z maltretowanego wymordowanego, skupiając go na przywódcy Psów.
- Chętnie odpowiem na wszystkie twoje pytania, ale najpierw wyprowadzimy z celi tego młodzieńca. A do tego potrzeba jest przestrzeń, więc jakbyś mógł… spierdalać od niego… odsunąć się na parę metrów. Zaoszczędzimy kłopotów sobie jak i tobie. No i przede wszystkim czas. – dodał poszerzając swój uśmiech. W jednej chwili w jego łagodne oblicze wkradło się coś innego. Bardziej niebezpiecznego, chociaż tak naprawdę ciężko było sprecyzować co takiego.  
Jak na zawołanie, tuż za nim pojawiła się dwójka rosłych aniołów. Z pewnością należeli do grupy Zastępów, biorąc pod uwagę ich pudzianowskie gabaryty oraz oręż, jaki trzymali u swojego boku. Na całe szczęście żaden z nich, rzecz jasna póki co, nie sięgał po niego, aczkolwiek biła od nich aura, która niemo nakazywała zachowanie spokój i nie wszczynanie niepotrzebnych burd.
Metaliczny dźwięk poniósł się echem po korytarzu, kiedy starszy anioł wyciągał ze swej długiej, śnieżnobiałej szaty pęk kluczy. Przesunął opuszkiem palca po nich, przez moment marszcząc brwi, aż wreszcie jego usta uformowały się w ciche „o”, kiedy wysunął jeden z kluczy i wsunął go do dziury.
Klek
I drzwi na wolność stały otworem. Ale czy warto było ryzykować?
Mężczyzna cofnął się nieco w bok, udostępniając wejście swoim towarzyszom, najwidoczniej sprawując jedynie rolę obserwatora. Zresztą, gabarytowo nie przypominał w niczym tamtej dwójki. Niższy, szczuplejszy – niemal chudy, a na jego ciele szata wisiała swobodnie, jakby nie widział porządnego posiłku przez co najmniej dwa tygodnie.
Jeden z aniołów wyciągnął kajdanki podchodząc do Infinintiego.
- Kwestia ostrożności. Im szybciej pójdziemy, tym szybciej skończymy. – przemówił łagodnym tonem skrzydlaty, który pozostał na korytarzu, jakby tymi nudnymi słowami chciał uspokoić więźniów.
Kiedy anioły zamierzały skuć Infinitiego, anielski posłaniec w pełni skupił się na Growie.
- Pewnie w twojej głowie kłębi się mnóstwo pytań. Zadaj mi, hm, powiedzmy maksymalnie dwa, a ja postaram udzielić ci wyczerpującej odpowiedzi. – powiedział cicho, opierając o siebie palce tworząc charakterystyczną piramidkę.


                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.15 21:44  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Inf, masz czas na odpis do końca miesiąca. inaczej sąd zostanie rozegrany na twoją niekorzyść.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.15 23:48  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Kiedy on wcale na nikogo nie warczał! Słyszał ktoś żeby warczał? On przecież podzielił się ze współwięźniem cenną informacją. No bo jednak nie karmili tutaj jakoś często, jak to w typowym więzieniu. Więc jeśli chciałeś mieć w miarę pełny żołądek, musiałeś jednak swojego żarcia pilnować. Żarcie było ważne. Infinity, który nie raz przymierał głodem, mógłby się kląć na wszystkie świętości (co z tego że żadnej nie wyznawał, liczy się gest!) że tak właśnie jest. Dlatego też Inf jedynie zmarszczył brwi, kiedy do jego uszu doleciał huk rozbijanego o ziemię naczynia. Czy ktoś tutaj myślał że ten głupi pokaz zrobi na kimkolwiek wrażenie? No bo chyba nie miało to być przedstawienie dla Infa? Białowłosy naprawdę nie widział, jaki cel przyświecał jegomościowi, którego wsadzili do jego celi. Że niby się obraził? Wściekł? I niby o co.
Czerwone tęczówki zerknęły tylko przez ułamek sekundy, jak biel jedzenia zaraz jest brukana przez brud i błoto. Potem przeniósł wzrok na twarz sprawcy tego haniebnego czynu. Ale był z siebie dumny! Co najmniej jakby zabrał dziecku lizaka bez zostania wykrytym przez wściekłą mamusię. Niemniej, nie zrobiło to raczej oczekiwanego wrażenia na Infie. Nie był aż tak głodny, żeby, zapewne ku oczekiwaniom kolorowookiego palanta, zacząć zlizywać ryż z ziemi.
- Gratuluję pomysłowości. - mruknął, układając się wygodniej na pryczy. - Albo braku trzech czwartych mózgu.
Mamusia zawsze mówiła "Nie zadawaj się z psycholami". No dobra, wcale tak nie mówiła, na dobrą sprawę on w ogóle nie miał pojęcia co zwykła mawiać bo jej nawet nie poznał, ale już trudno.
Przy odrobinie szczęścia białowłosy mógłby więc dalej sobie leżeć, czekając aż któryś z tych zafajdanych aniołków w końcu się tu pojawi. Niestety nie dane mu było leżeć w spokoju, bo przecież jakżeby inaczej. I o ile ta szopka z wyrzuceniem jedzenia na podłogę niewiele go obeszła, kopnięcie prawie bezpośrednio tuż obok głowy Infa już doczekało się reakcji. Gdyby miał sierść na karku, na pewno by mu się w tej chwili zjeżyła. Ba, już w momencie kiedy różnooki zaczął się zbliżać, białowłosy cicho warknął. A narobienie hałasu zaowocowało wyszczerzeniem kłów i gwałtownym ruchem w kierunku danej kończyny tego głąba. Nie chciał użreć, jedynie wystraszyć. Ale chyba pan współwięzień nie był na tle głupi by ryzykować utratę kończyny albo chociaż groźną ranę, bo się wycofał. i dobrze.
Inf ponownie warknął. I już miał coś odpowiedzieć, gdy przez drzwi napatoczyły się anioły.
- Nawet gdybym coś wiedział, nie powiedziałbym ci, ścierwojadzie. - charknął.
Białowłosy zmarszczył brwi. Był bardzo niezadowolony i zamierzał to okazywać na każdym kroku. Dlatego też pozwolił by jego kły urosły do takich rozmiarów, że nie mieściły się mu już w szczęce. Dał sobie jednak grzecznie założyć kajdanki. No, może nie do końca tak grzecznie, bo kiedy już metalowe obręcze zacisnęly się na jego przegubach, nie omieszkał podjąć kilku prób użarcia któregoś z aniołów do kości w rękę. Ot tak, żeby się podroczyć.
- Kończcie już tę szopkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.15 3:40  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
─ Wie tyle co ty, chłopcze.
Ciało nie drgnęło, ale wewnętrznie poczuł natychmiastowy ścisk, bo oto ktoś zaszedł go od tyłu, nie upuszczając po drodze żadnych sygnałów, które mogłyby wyłapać wyostrzone zmysły. Natychmiastowy zawód widoczny był w formie jasnego błysku w ślepiu wymordowanego, gdy przemknął spojrzeniem na bok. Nie musiał nawet odwracać głowy, by wzrok padł na szczupłego anioła, a mimo tego – po krótkiej chwili – przekręcił ją [głowę] na bok i przyjrzał się dokładniej nieznajomemu. Z niemałym ociągnięciem odepchnął się od krat i przesunął na bok, udostępniając nieznajomym bydlętom otworzenie celi i zakucie warczącego współwięźnia. Współwięźnia, który w tym momencie praktycznie przestał dla niego istnieć. Nie tylko dlatego, że gargantuicznych rozmiarów członkowie Zastępu wleźli i zasłonili dupskami pół pleneru, ale – no, po prostu – i tak miał zostać wepchnięty prosto do gardła piekieł. Sądząc po charakternym usposobieniu – jego proces trochę potrwa, dając Wilczurowi cenne minuty na zdobycie informacji.
Dwa pytania – powtórzył niechętnie, mrużąc w zastanowieniu oczy. Obrzęk na przegubie  pulsował mu mocnym, ognistym wręcz bólem, przyćmiewając najbardziej racjonalne myśli, ale mimo tego nie miał zamiaru rezygnować z propozycji.
Jakim prawem, aniele? – Wraz z pytaniem uniósł ku górze nadgarstki zatrzaśnięte w żelaznych kajdanach. Oczywiście, nie chodziło mu tylko o nie, a ogółem, o całą tę dziecinadę, jaką odstawiali w swoim naprędce skonstruowanym cyrku. Widział już niedźwiedzie, widział bezmyślne lwy – teraz przed sobą miał jednego z treserów i to na nim skupił większość uwagi. Nie dostrzegł jednak nigdzie konkretnych wyjaśnień. Jakim prawem karali, osądzali, kneblowali, zakładali ciężkie okucia, bili i porywali? Otrzymane plotki od jego informatorów miały na pewno jakieś pokryci. Mimo tego Growlithe wydawał się szczególnie rozdrażniony całą masą luk w koncepcji. Nawet jeśli faktycznie pojawił się jakiś palant, przekwalifikował na Archanioła, a reszta zaślepiona widoczną charyzmą poszła za nim jak zauroczone muzyką szczury za flecistą... to gdzieś wśród całego tłumu szarych umysłów musiały pojawić się bystre jednostki, które nawet kosztem własnej anielskiej dumy postanowiły odwrócić się przodem do napierającej hałastry, wystawić ręce i powiedzieć: „nie, dalej nie przejdziecie”.
I co z nimi?
„Pewnie zostali zgnieceni przez zahipnotyzowanych kretynów” - powiedziałaby Shatarai, gdyby tylko nie odebrano jej głosu. Nawet nie tyle odebrano, co po prostu przyciszono – i to do tego stopnia, że Growlithe nie był w stanie zrozumieć pojedynczych wyrazów w tym szmerze. Ostatecznie więc pokręcił lekko głową, opuszczając dłonie.
Co ty o tym myślisz? – Przekrzywił głowę na bok, by przesunąć obolałym ramieniem po policzku. ─ Tak powinno być? Nie żal ci czasami? Sądzicie wymordowanych, dobra. Ale wśród wymordowanych są setki kobiet, tysiące niewinnych dzieciaków. Ich też porywacie siłą, sądzicie za rasowość... Nie twierdzę, że wszystkim wsadzacie but w pysk, ale w większości nie macie podstaw. Co więcej: nie macie dowodów, a każecie do wszystkiego się przyznawać. Ha, żałować. – Białowłosy poczuł się nagle cholernie zmęczony, ale i tak wykrzesał z siebie nutę ironicznego rozbawienia. ─ Żałować za co? Wielu z nich nie miało wyboru. Zachorowało przypadkiem lub zostało napadniętych przez wymordowanych, których zmysły już zawiodły. Kradzież to kradzież. Tak samo patrzycie na osoby, które ukradły, bo same dogorywały psalmy anielskie w rowie z głodu, a tak samo kogoś, kto podpieprzył coś z zazdrości? I? – Uniósł brew. ─ Bo liczy się to, kto za to żałuje, ta? Czego mamy żałować? Że ktoś nas brutalną siłą wepchnął w najgorsze rzygi tego świata, zmuszając do łamania niezapisanych zasad społeczeństwa? Dajcie nam żywność, własne cztery ściany i bezpieczeństwo, a nie będziemy plądrować, włamywać się, ani mordować.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.15 23:09  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6


O dziwo, anioł nawet nie odskoczył, kiedy kły wymordowanego zacisnęły się na jego przedramieniu. Zamiast tego uśmiechnął się kpiąco i poruszył lekko ręką.
- Już? Skończyłeś to żenujące przedstawienie? – zapytał. Dopiero teraz Infinity mógł się zorientować, że jego kły były normalnych rozmiarów. Jakby ktoś albo coś blokowało jego moce. Dokładnie. Kajdanki, które zacisnęły się dookoła jego szczupłych nadgarstków odbierało mu umiejętność kontrolowania i używania mocy. Może nie do końca, ale wystarczająco, by dać aniołom przewagę, nie tylko liczebną. Jasnowłosy szarpnął wymordowanym wyprowadzając go z celi, po czym zamknął kratę i wsunął klucz w zamek, przekręcając go jednocześnie odcinając ewentualną drogę ucieczki dla Growa. Anioł zatrzymał się i spojrzał wyczekującego na starszego, ten jednak machnął jedynie ręką.
- Idźcie. Dojdę do was później. Mam teraz bardzo interesującą rozmowę. – powiedział z lekkim uśmiechem. Anioł pochylił głowę z szacunkiem, po czym ruszył wraz z resztą, zabierając rzucającego się i warczącego wymordowanego. Ten, który pozostał odczekał chwilę, aż wreszcie zostali sami, by móc w pełni skupić się na słowach jasnowłosego. Nie przerywał mu. Ani razu nie wszedł mu w słowo, cierpliwie czekając aż powie wszystko to, co leżało mu na wątrobie. Przynajmniej na ten moment. Kiedy w końcu zapadła pomiędzy nimi cisza, anioł odchrząknął cicho i z lekkim uśmiech przystąpiło udzielenia, miał nadzieję, że wystarczająco wyczerpującej, odpowiedzi.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co ja o tym sądzę? Uważam, że zasłużyliście na to. – powiedział bez jakiegokolwiek skrępowania.
- A sądzimy wszystkich tych, którzy zawinili. Niewinne osoby, kobiety i dzieci, nie są przez nas sądzone. Ale ktoś taki jak ty, który ma setki, jak nie więcej istnień na swoim sumieniu, jak najbardziej zasłużył na osąd, prawda? Chyba nie powiesz mi, że przywódca jednego z największych gangów Desperacji nigdy nie odebrał komuś życia a jego ręce nie są splamione grzechem. – uniósł brwi w pytaniu, ale nie czekał na jego odpowiedź.
- „Dajcie nam”. Brać, brać i tylko brać. Uważasz, że za mało wam dajemy? Nikomu nie odmawiamy pomocy, jeśli o nią poprosi. Każdy dostanie pożywienie, ubranie, schronienie, lekarstwa. Ale poprosiłeś kiedyś nas o pomoc? Nie. Duma nie pozwala, prawda? Każdego tygodnia wysyłamy zapasy i pomoc. Ale wy jej tak naprawdę nie chcecie. – westchnął unosząc lekko barki ku górze, które po chwili opadły.
- Nie sądzimy was za to, że jesteście kim jesteście, a za wasze czyny. A to jest różnica. Minęło ponad tysiąc lat, odkąd zostaliście zmuszeni do zamieszkania w Desperacji. Przez ten czas ile udało wam się odbudować, hm? Stworzyliście jakieś społeczeństwo, które powoli mogłoby funkcjonować i się rozdwajać? Tylko nie zasłaniaj się argumentami, że nie macie z czego. Bo macie. Dostajecie od nas bardzo wiele, ale nam też zapasy się powoli kończą. Nie jesteśmy studnią bez dna. Zarzucasz nam, że nic od siebie nie dajemy, ale ile wy dajecie od siebie, by obudować ten świat? Takich jak ty, myślących i inteligentnych jest wiele. Czemu nie spróbujecie czegoś zbudować? – zapadła na chwilę cisza, a anioł przysunął się nieznacznie bliżej krat. – I nie, nie zmuszamy was do przyznania się. Jeśli ktoś jest niewinny – taki zostaje. To sprawiedliwy sąd za to, jak niszczycie ten świat.

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.15 16:01  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Nawet bez mar wiedział, że to szansa na ucieczkę. Kraty zniknęły, pojawiła się luka, drugi wymordowany robił sporo zamieszania... A jednak Growlithe pozostał na swoim miejscu, przyglądając się tylko, jak wyciągają z więzienia wór rzucającego się mięsa – według nich wór pełen grzechów zapewne.
─ Uważam, że zasłużyliście na to.
Parsknął.
─ A sądzimy wszystkich tych, którzy zawinili.
Czyżby? ─ Odczekał moment, choć sporo słów ciskało mu się na usta w postaci mrowiących impulsów. Zmył je koniuszkiem języka, przy okazji smakując zaschniętej krwi.
─ Brać, brać i tylko brać.
Uśmiechnął się z politowaniem.
Naprawdę uczepiłeś się tego słowa, co? – Zabrzmiał jak dźwięk chrobotania z oddali. ─ Nie sądzisz, że doszukujesz się w moich słowach tego, czego nie ma? Że niesłusznie mnie oskarżasz, zakładając z góry, że mam złe intencje, choć gówno o mnie wiesz? „Dajcie nam” brzmiałoby tak samo w każdej innej okoliczności, a zamienić mógłbym to na każde inne słowo. „Przekażcie”, „przetransportujcie”, „podzielcie się”, ale to nadal dawanie, które nie musi oznaczać zachłanności. Jako anioł powinieneś wiedzieć, że po to dajecie, by inni brali, niekoniecznie licząc na ich wdzięczność, łaskę, gratulacje. Oczekujesz tępych klakierów u twych stóp, którzy będą cię prosić o zapasy? Mieliście być bezinteresowni, siać na nieżyznych glebach, dotykać martwych drzew i ożywiać je. W zamian dajesz mi kazanie na temat tego, że jestem snobistycznym chujem, który powyrzynał mnóstwo osób, na co nie masz żadnych dowodów, prócz plotek i świadomości, że jestem, kim jestem. Widziałeś na żywo, jak kogoś atakuję, mając taki kaprys? – Spojrzenie stwardniało, a usta nabrały wrogości. Nawet jeśli nie wyrażały gniewu i nie wykrzywiały się w żadnym grymasie, w ich kąciku zagnieździła się jakaś nieżyczliwości. ─ Bo ja widziałem, jak anioły Zastępu atakują moich braci i siostry, porywają je żywcem, choć wielu z nich nadal nieskalana jest grzechem. Jak mordują tych, którzy się stawiali, którzy się bronili, bo nie macie żadnego prawa, by nas więzić w zwierzęcych klatkach. Tego nie wybaczy wam żadnego Niebo. Wiesz czemu? – Umilkł, choć jego głos jakby zawisł w powietrzu w formie drgania. Wymordowany oparł się ramieniem o kraty, przekręcając głowę na bok, by znaleźć się bliżej anioła. Jasne spojrzenie błysnęło w półmroku, gdy kierował wzrok na jego twarz. ─ Bo spierdoliliście, anielska furio. Już w chwili, w której zaczęliście bawić się w sędziego, w łapanki, we własne obrzędy pełne krwi. Nie macie prawa, więc je wymyśliliście. Zabrakło wam cierpliwości, żeby nawracać wymordowanych i grzeszników, więc próbujecie siłą i mieczem zmusić ich do ufności, wyznawania grzechów, przepraszania Boga, w którego nie uwierzą tylko dlatego, że ktoś przytyka im ostrze go gardła. Jasne, masz rację. Jesteśmy dumni. Nieufni. Niezorganizowani. Stanowimy dysharmonie dla waszego społeczeństwa. Powiedzmy, skoro i wasze zasady zostały mocno nadszarpnięte w imię... czego? Kłamcy, który każe wam mordować, tym samym łamiąc prawdy, na jakich się wychowaliście?
Choć głosy w głowie zostały przytłumione, jakby wsadzono ich wszystkich do wody i przymocowano jakoś do samego dna, to jednak w pszczelim szumie był w stanie wyłapać wzmianki o Evendell. Właśnie, parsknął w myślach. Banda kretyńskich pomyleńców. Growlithe przekręcił lekko głowę na bok, nadal szurając skronią po chłodzie metalu. Jedną z dłoni ostrożnie oparł o kratę, drugą wysunął poza ich linię, szybkim, stanowczym ruchem przebiegając palcami po policzku anioła. Opuszki ledwie go dotknęły, ale ten mógł poczuć ciepło, które pozostało na skórze nawet wtedy, gdy wymordowany wycofał z powrotem rękę. Przeciął jego twarz świeżą czerwienią, której kolor wzbogacony był o ciepło tlącej się za plecami anioła pochodni.
Po prostu odwrócił głowę i wsunął spojrzenie na szarawo-zieloną ścianę, jakby znalazł na niej coś ciekawszego, niż rozmowa z aniołem.
„Jeśli ktoś jest niewinny – taki pozostaje”. Jak udowodnisz winę lub jej brak, samemu mając szkarłat na ciele? – Czuł gorąco w miejscach, w których krople krwi ciągnęły się wzdłuż pleców, klejąc je do porwanych ubrań. Musiał usiąść, póki nogi jeszcze się pod nim nie załamały. I w chwili, w której oderwał się od krat, mruknął jeszcze krótkie: „wejdź”, a potem podszedł do pryczy i opadł na nią, kierując znużone spojrzenie na anioła. Wykrzywił usta w półuśmiechu, jakby już teraz spodziewał się wahania lub odmowy z jego strony.
Nie zjem cię. Chcę tylko coś sprawdzić. ─ Oparł dłonie o udo, przebiegając ostatni raz językiem po spierzchniętej wardze. ─ Proszę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.15 2:57  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6


Anioł przechylił głowę lekko w bok a na jego twarzy wymalowało się znudzenie, jednakże szybko zostało zdmuchnięte przez ciche parsknięcie, nad którym nie potrafił zapanować. Tyle dobrego, że miał w sobie na tyle kultury, by stłamsić je przysuniętym nadgarstkiem do ust. Wreszcie pokręcił lekko głową, jakby w niedowierzeniu na słowa wymordowanego.
- Ty słyszysz samego siebie? – zapytał wreszcie, kiedy zapanowała nieznośna cisza pomiędzy nimi. – Parę sekund temu sam powiedziałeś, że… jak to było? Ach… „Dajcie nam żywność, własne cztery ściany i bezpieczeństwo, a nie będziemy plądrować, włamywać się, ani mordować.” Zabrzmiałeś tak, jakbyśmy tego nie robili, i przez nas robicie to, co robicie, a kiedy stwierdziłem, że się mylisz – wielkie oburzenie, bo śmiałem nazwać cię egoistą. Ale nim jesteś. I uprzedzę cię – nie, nie znam cię, ale swoim zachowaniem i słowami sprawiasz, że wyrabiam sobie zdanie na twój temat. Ale nie musisz się unosić, wszakże, co cię interesuje zdanie jakiegoś podrzędnego anioła, prawda? – mężczyzna uniósł brwi w pytającym geście, ale nie oczekiwał odpowiedzi Wilczura. Ba, nawet nie dał mu dojść do słowa, bo już po chwili zaczął mu kontynuować.
- Twierdzisz, że… widziałeś jak anioły mordują twoich braci? To albo jesteś kłamcą, albo próbujesz na siłę wyjść z tej rozmowy z uniesioną głową, nieświadomie kopiąc sam pod sobą dół. A wiesz dlaczego? – uniósł rękę pokazując mu trzy palce.
- Po pierwsze, żaden z aniołów nie może pozbawić drugiej istoty życia. Dlatego nie wmówisz mi, jak to byłeś tego świadkiem. A jeżeli już dojdzie do takiego sytuacji – jest z tego rozliczany. A uwierz mi, wiemy kiedy ktoś łamie to prawo. Po drugie – tutaj zgiął jeden z palców, uśmiechając się lekko w stronę Growa. – Nie sądziłem, że jesteś takim tchórzem. Bo skoro krzywdzili twoich braci to… czemu im nie pomogłeś? Przyglądałeś się temu bezczynnie? Bo gdybyś zareagował, to wcześniej znalazłbyś się u nas. Tak więc albo jesteś tchórzem, który potem chciał tylko poszczekać albo kłamcą. Kim jesteś, Wilczurze? Ach, i po trzecie.. – schował drugi palec, jednakże już po paru sekundach cała dłoń opadła wzdłuż ciała.
- Źle kierujesz swoje żale. To nie ja będę cię oceniał. Ani innego wymordowanego. Tak samo jak anioły, które cię tutaj przyprowadziły. Tylko Najwyższy, który zajrzy w głąb twojej duszy. Powiedz mi teraz, który z naszej dwójki ocenia drugą osobę tak, jakby wszystko wiedział, kiedy tak naprawdę nic nie wie, hm? – z tymi słowami odwrócił się na pięcie i odszedł, pozostawiając Wilczura samego, ignorując jego prośbę, najwidoczniej nie mając zamiaru wciągnąć się w słowne przepychanki. Jeszcze przez krótką chwilę odgłos jego kroków rozbrzmiewało w echu korytarza, aż wreszcie zapadła cisza. Cisza, którą rozgniótł cichy, stłamszony śmiech. Cholernie znajomy śmiech.
- Co za palant, co nie? – Sheba, który siedział rozwalony na senniku obok parsknął ponownie śmiechem, wsuwając mały palec pomiędzy zęby i zaczął grzebać w zębach, zerkając złotymi oczami w stronę jasnowłosego.
- Dałeś się podejść jak dziecko trafiając tutaj. I co, masz jakiś plan ucieczki?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.15 2:26  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6
Gdyby tylko mógł, wsadziłby sobie coś do ucha – najlepiej wiertarkę. Wyglądało zresztą na to, że czegokolwiek by mu nie powiedział, jakkolwiek nie ubrał swojej wersji wydarzeń w znaczące słowa, zaślepienie robiło swoje. Powinność, pewność w nieomylność, słuszność sprawy, w fakt, że oni mogą, bo robią to dla dobra ogółu. Ogółu, z którego większość wybiła się głośnym buntem, odrzucając głoszone przez nich prawdy – a mimo tego, to nadal ta sama większość była zła i egoistyczna.
Growlithe zmrużył ślepia, przysłuchując się mu z rosnącym znużeniem. Dopiero zaczęło do niego docierać, jak bezsensownie rzucał grochem o ścianę, pewien, że ruszy mury i utoruje prostą drogę. Obecna ścieżka prowadziła nie tyle donikąd, co do zaułku bez wyjścia – a to było jeszcze gorszą opcją, niż błądzenie po niestabilnym gruncie, bo trzeba było się cofać.
Masz zamiar się cofnąć, Jace?
Jakiś cichutki, szemrzący głosik próbował się do niego dobić. Ledwo rozróżnił go od sterty bzyczących mar, które za sprawą kajdan bardziej szeleściły, niż mówiły. Odwrócił jednak głowę i wsunął się głębiej na pryczę, przylegając zmęczonymi plecami do wilgotnej powierzchni.
Nic mu nie odpowiesz? Nie szczekniesz? Nie warkniesz?
Nie ma potrzeby. Jak zaczynasz kłócić się z idiotą, sam się nim stajesz.
Poczuł ledwo możliwe do wychwycenia liźnięcie na policzku, nim nie przetarł go ramieniem.
Prawie, jakby wygrał.
Nie ma tu wygranych. Jest słowo przeciwko słowu. Oskarża mnie o grzechy nigdy niepopełnione.
Więc nie zabijałeś?
Prawie parsknął.
Nie w tym rzecz. Założył, że jestem tchórzem lub kłamcą, wymyślając jedynie dwie tezy: albo zniknąłem, gdy porywali moich, albo wszyscy aniołowie klepali ich po ramionach i ci szli dobrowolnie.
I?
Growlithe poruszył nagle wilczym uchem, wyłapując znajomy dźwięk – zatrzepotało, kierując się co rusz ku śmiechowi, nim ponownie nie stanęło na baczność, frontem do krat. Nic nie odpowiedział. Głównie przez to, że...
Wściekłeś się, Jace?
Przełknął ślinę, czując w niej dużo nieświeżej już krwi.
Wiesz, że możesz mi powiedzieć?
Łatwo trzymać język za zębami, gdy zaciska się je aż zaczną boleć dziąsła. Myśli trzymać na wodzy jest trudniej, ale jeśli można porównać je do zapisanego na kartce tekstu, to papier właśnie został zgnieciony i zdeptany ciężką podeszwą buta.
Chociaż powiedz – drążyła Shatarai – dlaczego się wściekłeś. Bo nazwał cię kłamcą?
Nie. Było tak jak mówił.
Że oszukujesz?
Że mam w dupie jego zdanie.
Bo to podrzędny anioł?
Białowłosy przebiegł językiem po spierzchniętej wardze.
Bo gadałem z umysłowym debilem.
Wydawał się inteligentny.
Jak nazwać kogoś inteligentnym, gdy widzi tylko dwie opcje i jeszcze zwiewa jak pieprzony tchórz, nim przedstawisz swoją wersję?
Shatarai zamruczała. A przynajmniej tak zakwalifikował ten niski odgłos, który wypełnił jego czaszkę, jak chłodny powiew bryzy.
Mogłeś – zaczęła, przebijając się przez ścianę natręctw – chociaż krzyknąć za nim jakieś „chuj ci w dupę”.
Nie. – Wzrok przemknął po Shebie. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się skrzyżowały, nim nie powrócił do przyglądania się reszcie holu, jakby wyczekiwał, że znów rozlegną się odgłosy kroków. Jeszcze by podziękował.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.15 19:52  •  Cele 4, 5 i 6 - Page 3 Empty Re: Cele 4, 5 i 6


Sheba wydał z siebie dźwięk wzdychania, kiedy spotkał się niemal z bezczelnym zignorowaniem ze strony swojego kumpla.
- No wiesz? Tak odwracać się plecami do kumpla? – mruknął i stęknął, podnosząc się z sennika. Wsunął obie dłonie do kieszeni spodni i ruszył w stronę Growa. W końcu oparł się bokiem o kraty, które nawet nie drgnęły od jego ciężaru, po czym z lekkim uśmiechem obserwował jego profil.
- Irytujące co? Ale coś wymyślisz. Zawsze coś wymyślałeś. Pamiętasz jak prawie czterysta lat temu nas zamknęli w tym dziwnym laboratorium? To dopiero była pułapka a koniec końców wyswobodziliśmy się. – Sheba wyprostował się i złapał za jeden z prętów celi, po czym szarpnął kilka razy, aczkolwiek i to nic nie dało. Ciemnowłosy powiódł spojrzeniem wyżej i uśmiechnął się lekko.
- Chyba jednak ty będziesz musiał to zrobić. Jakoś… nie mam siły.
- Nie masz siły, nie masz siły. – dziewczęcy głosik przeciął ciszę, na co Sheba jedynie prychnął.
- I kto to mówi. – rzucił marudnie zerkając na blondynkę, która przykucnęła przed celą i podparła głowę na dłoniach.
- Growie, czemu mnie zostawiłeś w lesie? – zapytała Ev i westchnęła ciężko. Podniosła się i kiedy Grow mógł tylko mrugnąć znalazła się już w środku i przyglądała mu uważnie, przechylając głowę w bok.
- Chciałam iść z tobą. Myślisz, że zostawienie mnie samej w dużym lesie było dobrą decyzją? Bezpieczną dla mnie? – szepnęła i uniosła dłoń, by przesunąć koniuszkami po jednej z czterech blizn szpecących jej twarz.
- Obwiniasz się to, prawda?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach