Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 29.04.15 0:14  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Jedząc, przyglądał się wymordowanemu. Nie sądził, że ten aż tak ucieszy się z pasztetu. Niech je, nie będzie mu przeszkadzał na tej romantycznej randce z jedzeniem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wparowanie obrońców Gavrana. Mógł przynajmniej napomknąć, że jego znajomi mogą w każdej chwili wbić do nory i się o niego upomnieć, robiąc przy tym niemałe zamieszane. I chciej pomóc przypadkowej osobie, to właśnie tak skończysz. Najpierw wyczuł, że ktoś się zbliża. Głupio postąpił, całkowicie to bagatelizując. Myślał, że ktoś po prostu przechodzi i nie zwróci uwagi na to miejsce. Czas szybko pokazał, że nie mógł się bardziej pomylić. Słysząc wściekłe ujadanie, upuścił puszkę z rybą na ziemię. Hałas oczywiście zagłuszyły wcześniej wspomniane pchlarze. Zawartość konserwy wylała się, jednak nikt teraz na to raczej uwagi nie zwróci. Na początku zobaczył dwa psy, które rzuciły się na niego. Uwielbiał te zwierzaki, lecz nie wtedy, kiedy mają one zamiar przegryźć mu gardło i wyrwać wnętrzności. Na samą myśl o tym, poczuł nieprzyjemny dreszcz. W tej chwili na pewno nie rzuci się na nich, aby głaskać i miziać po łbie. Nie był przygotowany na jakikolwiek atak, więc w mgnieniu oka stanął na nogi i rzucił się do ucieczki. Tyle, że wcale daleko nie uciekł. Jego nora nie była jakoś szczególnie wielka, więc nie pobawią się za długo w kotka i myszkę, gdzie na straconej pozycji był niestety Tetsui. Chwycił za pierwszą lepszą rzecz - jak się okazało, był patyk, zwykły, niezbyt gruby, w sam raz do rozpałki na ognisko - i zamachnął się, próbując odpędzić od siebie wściekłe, warczące psy.
"Głupi Kocie"
Że co? Słysząc te słowa, chłopak dopiero wtedy uświadomił sobie, że w jego norze zrobił się ruch jak na dworcu. Brakowało tylko miłej pani, ogłaszającej przyjazdy i odjazdy pociągów. Gości trzeba przecież jakoś ugościć...
Może herbatki?
Zerknął na Wilczura, cały czas nie tracąc zainteresowana agresywnymi psami. Zauważył broń wycelowaną w jego stronę.
Och, chyba jednak nie chcą herbatki...
- Nie jestem żadnym Kotem - choć bardzo się starał, nie zdołał ukryć przerażenia, które w jego głosie było podane jak na tacy. Czuł jak żołądek pochodzi do gardła, chcąc zwrócić nie tak dawno zjedzony posiłek. Przełykał ślinę, lecz nieprzyjemne uczucie w ogóle nie mijało. Zignorował słowa anielicy. Ta straszyła go jakimś ogniem piekielnym, serio? O wiele bardziej obawiał się teraz psów i broni. W każdej chwili palec może zjechać przypadkowo na język spustowy, a wtedy czerwony nie będzie miał już okazji się wymigać.
Nie strzelaj. Nie strzelaj. Cholera, strzel, miejmy to za sobą. Nie strzelaj.
Jak zdążył zaobserwować, przybyła banda chyba nie miała zamairu krzywdzić Gavrana, a go uratować. Tylko dlaczego chcieli się pobyć przy tym jego? Co on im zrobił? Nie wiedział, iż uważają oni, że to właśnie on był winny opłakanemu stanowi Gava. Gdyby tylko miał szansę wyjaśnić całą sytuację, jakoś się usprawiedliwić. Nigdy nie współpracował z Kotami.
- Czego ode mnie chcecie? - głos drżał, po raz kolejny zdradzając zdenerwowanie i lęk. Czy ktoś taki mógłby kogoś skatować do nieprzytomności, a następnie zabrać do siebie, żeby torturować? Gdyby tak było, nora na pewno nie byłaby tak łatwo dostępna. Gavran dziękował im za wpadniecie, a Tetsui zaraz padnie na zawal z tych nerwów. Mogło być tak pięknie, a wyszło jak zawsze.

Yup, dobrze założyłeś, drzwi nie było. W sumie, one i tak nic nie zmieniłyby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.15 16:09  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Palec chyba tylko cudem nie szarpnął za cyngiel. W pierwszym odruchu Growlithe miał zamiar strzelić bez zastanowienia, bo główną myślą, jaka przewijała się wewnątrz jego czaszki, było pragnienie walnięcia się na łóżko, z twarzą w brudnej, twardej poduszce, przykrycie się kocem, zdjęcie butów i małe randez vous z Morfeuszem. Obojętnie w której kolejności. Spotkanie musiał jednak przełożyć na późniejszą porę, bo choć psy wydawały się szczególnie zażarte w boju, to cała akcja, o ile w ogóle kiedykolwiek miała sens, właśnie teraz drastycznie go straciła.
Oczywiście Evendell musiała się wepchnąć.
MÓWIŁAM, ŻEBYŚ JEJ NIE BRAŁ, syknęła Shiva, gdy Growlithe z niesmakiem podnosił rękę, automatycznie sprawdzając, czy byłby w stanie postrzelić rzekomego winowajcę z innej sfery. Lufa przesunęła się po powietrzu ciut wyżej, później odrobinę w bok, ale doświadczenie nakazywało poczekać, jeśli nie chciał trafić Evendell. A nie chciał.
SZLAG BY TRAFIŁ TĘ MAŁĄ ZOŁZĘ. Shiva zawarczała.
Białowłosy wyciągnął nagle rękę w stronę ramienia anielicy, chcąc ją odepchnąć na bok. To nie tak, że jej metody były złe, ale w tej chwili jedynie przeszkadzała. Nawet jeżeli porywacz wyglądał na przestraszoną owce, zaatakowaną przez pierwsze dwa, bycze kundle, nie było pewności, czy nie grał swojej roli. Szczególnie teraz, gdy zyskał obszerniejszą widownię.
„STÓJ, GRO--”
Palce musnęły ledwie bark dziewczynki, nim ta z piskiem poleciła do Gavrana. Noszkurwa. Zaskoczone spojrzenie Growlithe'a przecięło sylwetkę nieznajomego, bo akurat w tym samym momencie kij trafił w pysk Dante'ego. Z gardła psa wyrwało się krótkie, niskie warknięcie, pełne zdezorientowania i chwilowego zamroczenia. Zatrzepotał łbem, jakby próbował zrzucić z siebie nadmiar wody, a potem znów rozwarł szczęki i...
Zostaw!
Ostre, białe zębiska kłapnęły tuż przy nodze nieznajomego, przegryzając powietrze z głośnym trzaskiem. Dante zatrzymał się ledwie milimetr od dłoni zaatakowanego wymordowanego i wyglądało na to, że taki stan rzeczy szczególnie mu się nie podobał. Charknął pod nosem, cofając łeb i uszy, nie odwracając jednak spojrzenia od twarzy swojego celu. Czekał niecierpliwie na komendę, dzięki której ponownie będzie mógł się na niego rzucić. Najwidoczniej wciąż łudził się, że będzie mógł dosięgnąć jego gardła, by odpłacić się pięknym za nadobne. Również Marley, który szarpał Tetsui'ego za brzeg bluzy, dał mu chwilę wymarzonego wytchnienia, choć widać było, że wszystkie psy ─ łącznie z tymi, które się do niego nie dopchały ─ nadal jeżą sierść i patrzą na czerwonowłosego spod byka. Dosłownie tak, jakby co najmniej powybijał im pół miotu i trzy czwarte rodziny z drugiej grupy FCI.
„Grow, nie strzel...”
Białowłosy zerknął wreszcie na Gavrana, opuszczając nieco rękę. Nie?
„Strzelaj!”
Zdecyduj się, do cholery.
Podniósł dłoń i nacisnął na spust. Rozległ się głośny huk, roztrzaskujący panujący wokół chaos na drobne, szklane kawałeczki. Martwa cisza na krótką chwilę przylgnęła do każdego kąta pomieszczenia, odpychając na bok nawet dźwięk oddechów. Tik... Powarkiwania zwierząt również zniknęły, a niektóre z nich skuliły się, najwidoczniej w obawie, że same mogą oberwać. Tak... tik... Nie trafił w Tetsui'ego, choć faktycznie na początku w niego celował. W ostatnim momencie poderwał dłoń wyżej, strzelając w ścianę gdzieś nad głową nieznajomego.
Hm?
Mimowolnie wsunął berettę do kabury. Dwukolorowe spojrzenie prześliznęło się na Kundla i zatrzymało na demonstrowanej ręce. Panie, panowie, oto dłoń. Podziwiać, nie dotykać! Najwidoczniej Growlithe nie czuł się w obowiązku słuchać zasad dobrego wychowania. Podszedł ─ po drodze zerkając na chwilę na Tetsui'ego ─ do Gavrana i chwycił go za wyciągniętą rękę, by lepiej przyjrzeć się koszmarnej ranie.
DOBRE, CO? ─ zaszczebiotała Shiva, przemykając lodowatym nosem po skórze na nadgarstku czarnowłosego. Całkowity kontrast w parze z dotykiem albinosa. NAWET ZNAJĄ TWOJE IMIĘ.
I krzywdzą mi Psy.
LEDWO GO DRASNĘLI.
I tak zajebię.

Zajmę się tym, Gav. Opowiesz mi co się stało, jak wrócimy do domu. ─  Prześlizgnął kciukiem po jednej z wykrojonych literek, by wreszcie puścić podopiecznego, zwracając mu całkowitą swobodę. Znów to samo. Jakaś zaraza rozprzestrzeniała się na terenach Desperacji ─ jego terenach ─ i brutalnie katowała każdego, który znalazł się pod jego skrzydłami. Świadomość, że w tym czasie siedział w kryjówce, przeglądając magazyn, nie napawała szczególnym optymizmem. Skupił się na leczącej Evendell, przez krótką chwilę przyglądając się jej trudom. ─ Dasz radę całkowicie pozbyć się tego napisu? ─ Usta lekko się skrzywiły. ─ Zawsze można amputować rękę.
Shiva obejrzała się w tym czasie na Tetsui'ego, który nadal oblegany był przez czworonogi przywódcy DOGS. Choć zwierzęta nie próbowały go już pożreć żywcem, ich aury wydawały się szczególnie negatywne. Jak strażnicy przy klatce więźnia. W przepisach nie ma zezwolenia na nadmierne znęcanie się, ale jeśli ofiara zrobi choć jeden, drobny, nieodpowiedni ruch, zasady przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
MOŻE DASZ MU TROCHĘ SWOBODY?
Białowłosy obejrzał się przez ramię, natrafiając od razu na twarz chłopaka. Przyglądał mu się nachalnie, wręcz bezczelnie, badając dokładnie jego wyraz. Wydawał się przerażony i z pewnej perspektywy trudno było mu się dziwić. Powiedzmy.
Dobry Samarytanin, co? ─ zakpił, kręcąc głową w wyrazie politowania. Tacy już dawno powymierali i to jeszcze przed apokalipsą. Bez chrzanienia o bezinteresownej chęci udzielenia pomocy, bo jeszcze wszyscy nabawią się raka.
ZA GROSZ WIARY W LUDZI, JACE.
Ignorując szczebioczący głos mary, ruszył ku Opętanemu, przy czym sam krok wystarczył, by psy schodziły mu z drogi. Prostowały się jak struna albo nisko zwieszały łeb, jak do pokłonu. Żaden nie patrzył mu w oczy. Gdy przeszedł obok Avery, ta zebrała się prędko z ziemi i podkradła się do Evendell, by dosłownie wepchnąć nos w jej polik. Tylko Marley pozostał mniej więcej na swoim miejscu, przyglądając się w zaciekawieniu to właścicielowi, to wymordowanemu obok, co rusz przeskakując wzrokiem od jednego, do drugiego. Skierował uszy w ich stronę w wyrazie szczególnego zainteresowania, gdy tylko ręka Growlithe'a uniosła się i spróbowała dotknąć Tetsu.
Dlaczego mu pomogłeś? ─ mruknął, z zamiarem odgarnięcia palcami czerwonych kosmyków z policzka wymordowanego. Pochylił się wtedy nad niższym chłopakiem, wsuwając nos tuż pod jego ucho, by lepiej zaznajomić się z nieznaną wonią. ─ Znacie się?

// @Grow: dżż, jaki Tetsu jest uroczy. |:

Nora Tetsui'ego - Page 2 RxG5EFi
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.15 16:35  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Dobra, ja pomijam kolejkę, bo gruncie rzeczy nie mam się do czego odnieść, a nie będę pisać posta o niczym. Fabien opuściła broń, oparła się o ścianę i przyglądała całemu zbiegowisku, bo wyglądało na to, ze przyszli tu bez sensu. Ejmen. ~

Streszczenie postu:
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.15 1:42  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Dziewczyna skupiła całą swoją uwagę na Gavranie, nie pozwalając, by cokolwiek zaczęło ją rozpraszać. Chciała jak najszybciej wyleczyć jego rany i pozbawić go wszelakiego cierpienia. Całe szczęście, że czas od momentu, kiedy został pobity do teraz nie był zbyt rozległy, dzięki czemu szansa na to, że zostanie jakakolwiek blizna była bliska zeru. Dużą pomocą okazała się również pierwsza pomoc wykonana przez nieznajomego. Dlatego też leczenie przebiegało o wiele szybciej. Anielica chciała wyleczyć go z każdej rany, zadrapania czy nawet malutkiego siniaka. Dodatkowo jej ciepła energia działała kojącą na każdy nerw w ciele mężczyzny, łagodząc i odprężając jego umysł.
Dlatego też kiedy w końcu odsunęła swoja dłoń od skóry Gavrana, a leczenie dobiegło  końca, brunet mógł poczuć się jak nowonarodzony. Jakby wypełniła go nieopisana i nieskończona energia. Ev uśmiechnęła się szeroko do bruneta i jeszcze raz zarzuciła swoje ręce na jego ramiona, wtulając swoją twarz w płaty materiału jego ubrania, chichocząc pod nosem ze szczęścia, że nic mu nie jest.
Samo leczenie w tym przypadku nie było aż takie męczące. Gdyby znalazła Gavrana nieco wcześniej, kiedy był w o wiele gorszym stanie – z pewnością skończyłaby na totalnym wyczerpaniu. A tak ziewnęła jedynie szeroko, czując senność orz głód, co zakomunikował jej brzuch cichym burknięciem. Dziewczyna uniosła dłoń i przetarła nieco zmęczone oczy, odwracając się do Growa, by podnieść się i podejść do niego, ale zamiast tego, jej uwagę przykuło zupełnie coś innego.
Puszka.
Puszka z jedzeniem.
Oczy rozszerzyły się nieznacznie a w niebieskich tęczówkach błysnął ognik zadowolenia. Sięgnęła prawą dłonią po puszkę, z której wcześniej Opętany wyjadał i przygarnęła ją bliżej siebie, przyglądając się zawartości zadowolona.
- Growie, Growie! – zaćwiergotała podnosząc się I podbiegając do jasnowłosego, zupełnie ignorując otoczenie.
Zdarła wyżej głowę spoglądając na niego, jednocześnie przyciskając mocniej puszkę do siebie.
- Znalazłam jedzenie! Mogę zjeść? Mogę? – zapytała przenosząc spojrzenie wielkich oczu na nieznajomego, który jak się okazało nie był wrogiem DOGS. Albo i był? Nie, chyba nie był. W końcu przestała przesyć spojrzeniem mężczyznę i podeszła do jakiegoś rozpadającego się krzesła, na który wsunęła swój tyłek. Umieściła puszkę między swoje uda i trzymając w prawej dłoni jakiś widelec czy tam łyżkę zaczęła wyjadać pasztet czy co to tam było, cicho nucąc pod nosem i machając nogami, którymi w tej pozycji nie dotykała nawet podłogi.
Bardzo szybko wyjadła zawartość puszki, co, niestety, nie zaspokoiło jej głodu. Wytarła rękawem usta i zeskoczyła z krzesła. Podeszła do stołu i grzecznie odłożyła puszkę na jego blat, a następnie podbiegła do Growa i złapała go prawą dłonią za skrawek jego kurtki, przyglądając się nieznajomemu.
- Masz tego jeszcze więcej? – zapytała wprost. Oczywiście, nie ma to jak wpaść do kogoś obcego ,zrobić bardachę, zastraszyć I jeszcze wyżreć to, co miał do jedzenia. Znowu ziewnęła, przymykając  nieco powieki, czując się zmęczona użyciem mocy.
- Nie jest chyba zły. Ma dobre jedzenie. Zaadoptujemy go? – spojrzała na Growa pytająco. Przygarnijmy zabłąkanego zwierzaczka, czemu nie.

                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.15 20:16  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Gavran zamarł, gdy Growlithe strzelił.
- Ale... - o, jednak Tet żyje. - ...później wytłumaczę. - przymknął oczy i skupił się na tym ciepłym uczuciu, którym uraczyła go Evendell.
Jak to dobrze, że mieli anielicę. Gdyby nie ona, Gav długo musiałby się kurować, a uroczy napis na jego ręce z pewnością ośmieszyłby go przed innymi psami. Właśnie, jak już mówimy o tych wyrytych literach...
".. amputować"
Chłopak gwałtownie otworzył czerwone ślepia i przycisnął dłoń do ciała. Spojrzał na Wilczura z wyrazem twarzy, który mówił, że chłopak prędzej zje swoją skarpetkę, niż da odciąć swoją ukochaną łapę. Jeszcze kij, że dłoń, że ręka, ważniejsze jest skrzydło.  Bez jednego z pewnością już nigdzie nie poleci; dla pewności odsunął się trochę od swojego przywódcy. Na szczęście ten na razie nie planował wszcząć planu w życie, więc Gav mógł odetchnąć z ulgą i oddać się w pełni uzdrawiającej mocy Evendell.
Gdy ta wreszcie skończyła, brunet rzeczywiście czuł się zdecydowanie lepiej, niż wcześniej. Tak, jakby nigdy nie został pobity i...
zdradzony przez Shiona.
Chwila. Skoro psy tu przybyły, to...?
- To Shion jednak pobiegł po pomoc? - to trochę głupie, ale w jego głosie można było słyszeć cień nadziei. Tak, jakby chciał, żeby młodszy chłopak okazał się tym dobrym.
Postanowił, że zajmie się tą sprawą później. Najpierw trzeba wytłumaczyć wszystko tutaj, żeby nie zabili jego wybawcy.
To po kolei. Spojrzał na Evendell, która właśnie zajadała się pasztetem. Tak, tym pasztetem. JEGO pasztetem.
Wstał i w ponurej ciszy podszedł do blondynki. Z kamienną twarzą ukucnął przy niej i spojrzał dziewczynie w oczy. Podniósł rękę i...
- Dzięki. - mruknął i pogłaskał dziewczynę po głowie.
Dopiero teraz zajął się sprawą Wilczura i swego wybawcy. Może i powinien się tym zając od razu, ale jakoś tak...  Widział, że Grow jest akurat zajęty czerwonowłosym, więc z własnego doświadczenia nie chciał się narażać.
- Hej, Grow. Dzięki, że po mnie przyszliście. - ile razy jeszcze to będziesz powtarzał? - Tet znalazł mnie na ziemi, gdy umierałem jak worek ziemniaków. - ... co? - Pomógł mi. Gdyby nie on, byłbym martwy.
Skąd u niego się wziął ten worek ziemniaków, to nie mam pojęcia. Pewnie był głodny i o to chodziło. Spojrzał na psy, nie bardzo wiedząc, czy powinien się z nimi przywitać. Ukucnął więc, czując się dość niepewnie i kiwnął im głową na przywitanie. Wstał i trochę ładniej kiwnął głową w stronę Fabien.
W tej sekundzie zdał sobie sprawę, że mogło to być trochę niemiłe. No bo... najpierw przywitał się z Evie, Wilczurem i psami, a dopiero na końcu z Fabien.
Kiwnął głową więc jeszcze raz w jej stronę.
- Yyy... hej. - wydukał, poprawiając się.
Borze, Gav. Czy Ty sobie nie uszkodziłeś przypadkiem głowy?  Trzeba to mu jednak wybaczyć. Zazwyczaj obojętny na wszystko Kruk miał ciężki dzień, przez co inne cechy osobowości (które zazwyczaj tłumił) wychodziły na wierzch.
Szczególnie wrodzony idiotyzm.
Ciekawe, po kim z rodziny to masz, Gavie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 17:35  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Odetchnął z ulgą, kiedy psy zostawiły go w spokoju. Czyli nie zostanie rozszarpany na małe kawałeczki, a przynajmniej nie teraz. Obserwował zwierzaki z niepokojem. Nie wyglądały na milusie i kochane psiaczki, które tylko czekają, żeby być głaskane i wyściskane. Słysząc strzał, skulił się nieco i zamknął oczy. Wyczekiwał, aż kula w niego trafi, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zaskoczony otworzył najpierw prawe ślepie, upewniając się, że naprawę żyje, później lewe. To chyba nie jest jeszcze najlepszy moment, żeby cieszyć się. Biały wymordowany może jeszcze zawsze zmienić zdanie, pociągnąć za spust i nie spudłować. Radosne okrzyki zachowa na później. Pytanie wilczura całkowicie wyrwało go z przemyśleń. Zamiast odpowiedź, spuścił łeb, unikając jego spojrzenia. Czuł się jakby popełnił jakieś przestępstwo i właśnie stał przed jakimś sądem, który ma zadecydować o jego losie. Słysząc, jak ktoś się do niego zbliża, chciał zrobić kilka kroków do tyłu, jednak zapomniał, że już stoi przy ścianie, a stopić się z nią niestety nie mógł. Miał wybór albo grzecznie stać lub uciekać, co zapewne skończyłoby się niezbyt przyjemnie. Analizując wszystkie za i przeciw, postanowił stać i się nie ruszać. Zadrżał, czując dotyk. Zaraz, czy tamten go wąchał? Huh, pewnie zastanawiał się, jak Tetsu smakuje.
- Nie, nie znamy się – wyszeptał. Przez chwilę zastanawiał się, co dalej powiedzieć, aby było dobrze. - Leżał ranny, to mu pomogłem. Chyba nie miałem go dobijać? - dodał już ciut głośniej i pewniej. Nie żałował, że pomógł Gavranowi i go do siebie przyprowadził. Przynajmniej ten teraz czuł się lepiej, a jego nie będzie męczyło sumienie, że zostawił kogoś na pastwę losu. Niby mógł skończyć to co zaczęło CATS, lecz wtedy DOGS na pewno nie dałoby mu żyć. Tak ma jeszcze jakąś szansę na przeżycie i dalsze pakowanie się w kłopoty.
„Znalazłam jedzenie! Mogę zjeść? Mogę?”
Co? Spojrzał na nieznajomą, potakując głową. Lepiej, aby zjadła zawartość puszki niż jego, nie? Może i anielica tego nie zrobiłby, ale reszta jej gromadki, mogłaby nie mieć przed tym żadnych oporów. Mięso jest dobre w każdej postaci i nie ważne od kogo pochodzi. Liczyło się przeżycie, a nie myślenie nad tym, kogo się zjada. Chciała więcej? Uch, chyba jego zapasy ucierpią bardziej niż przypuszczał, jeśli pozostali również okażą się głodni, co wcale takie niemożliwe nie jest. No i jeszcze dochodziła do tego te psiaki.
- Poszukaj tam – palcem wskazał karton, stojący przy lewej ścianie. Dziewczyna powinna znaleźć tam jeszcze trochę jedzenia, ale wyboru wielkiego nie ma. Pasztet czy ryba? O to jest pytanie...
- Też jesteście głodni? - ten to by chyba tylko żarcie wciskał innym... Ktoś wpadnie ci niespodziewanie do domu z wielkim rozmachem, robiąc przy tym bałagan? Najlepiej zakop wtedy zdrowy rozsądek głęboko pod ziemią i zaproponuj jedzenie, a co. Brakuje tylko kaw z mlekiem i kremowych ciasteczek do tego uroczego spotkania. Ktoś ma? Nie? Szkoda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 22:48  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Nie dotknął go, choć był bardzo blisko. Na tyle, by Tetsui poczuł gorący oddech, muskający jego szyję. Przez chwilę Growlithe rozważał zresztą, czy zamiast posilać się marnymi zapasami, nie zrobić sobie od razu deseru, ale roztrajkotana Evendell samym swoim zachowaniem wybiła mu to z głowy. Wyprostował się niespiesznie, cały czas bacznie lustrując wyraz twarzy nieznajomego. Tylko czekał na pierwszy grymas, agresywną docinkę albo chociaż krzywe spojrzenie. Dobijać? Dobity to on się czuł, że musiał fatygować się tak daleko, rozwalać jako-tako zaopatrzoną norę i marnować naboje tylko po to, by dowiedzieć się, że to „hahah, Grow, co za nieporozumienie!”
Dobra ─ syknął pod nosem, nieco zawiedziony, że na tym cała zabawa się skończyła. Wyprostował się, przykładając dłoń do szyi i potarł zdrętwiały kark. Do diabła z nim wszystkimi.  W świecie powinna istnieć jakaś harmonia, no nie? ─ Znajdź mnie za parę dni w Apogeum Desperacji. Będę się kręcił blisko „Przyszłości”, więc tam na mnie poczekasz... I cholera, co tak drżysz? ─ Uniósł brwi w autentycznym zdziwieniu, a potem z westchnięciem wykrzywiającym jego wargi w grymas, chwycił Tetsu i przyciągnął do siebie, obejmując ramieniem. Jak starego kumpla, którego się dawno nie widziało i koniecznie trzeba przypomnieć mu, kto rządzi w tej relacji. Brakowało tylko brutalnego poczochrania go po głowie. ─ Przecież cię nie zjemy... Póki co. Hm?
Spojrzał na podlatującą do nich Evendell. Nie zdążył nawet odpowiedzieć... w sumie nie zdążył nawet zrozumieć, o co chodziło, a ta już podbiegła do mebla, wgramoliła się tam i zaczęła wyżerać niebezpiecznie ważne części zapasów chłopaka. Gdyby nie była mu bliska, pewnie zwątpiłby w ludzkość. Ale czego to się nie robi dla...
„Dzięki, że po mnie przyszliście.”
Kiwnął głową na znak zrozumienia. Jasne, że przyszli. Może na co dzień na to nie wyglądało, ale w przypadkach podbramkowych wcale nie chcieli wydrapać sobie flaków z brzucha. Wilczur automatycznie obejrzał się na Gavrana, który mieścił w sobie dzisiaj za dużą konieczność dziękowania za wszystko, łącznie z oddychaniem. Taka doza, jak na tak chude ciało, była już chyba śmiertelna. Nie. Wróć. Na bank była śmiertelna. Jeszcze jedno „dziękuję” i wybije mu się to z głowy. Parę naboi przecież mu zostało.
Więc Tet, yup? To pseudonim? ─ Zerknął na moment na dopiero co poznanego chłopaka, którego nadal mocno do siebie przygarniał. Wypuścił go w końcu z uścisku i poklepał po głowie, całkowicie skupiając się na słowach Kundla. ─ Odwdzięczymy się za to, że się tobą zajął.
Mimo autentyczności słów, nie wydawał się zadowolony. Nic dziwnego. Nie w smak mu było, że kolejny raz skrojono Psom dupę podczas jego nieobecności. Zdawało się zresztą, że wystarczyła niewielka, parodniowa przerwa, a gdy tylko wracał, zastawał gang w całkowitej rozsypce. Wpierw sytuacja z Evendell, później masa intruzów, kręcących się wściekle po siedzibie... a teraz jeszcze porwanie, któremu daleko było do zbrodni doskonałej. Nawet jeśli Tetsui w rzeczywistości chciał pokroić Gavrana i oddać do rzeźnika za rogiem, miało się wrażenie, że gada się z normalnym... nawet nie wymordowanym. Był strasznie ludzki. ─ Jesteś nowy na Desperacji? ─ zwrócił się ponownie do Tetsu, ale...
„Nie jest chyba zły.”
… zerknął na Evendell.
Był zmęczony.
I bolały go nogi.
Najchętniej by...
„Zaadoptujemy go?”
Spojrzał krytycznie na Tetsui'ego.
… coś zjadł.
Pewnie. Jestem przekonany, że marzy mu się rola twojego zwierzaka. Byle nie robił syfu.
Jak na zawołanie borderka (która pojawiła się obok nich nie wiadomo skąd) wepchnęła łeb w bok czerwonowłosego, wprawiając w ruch ogon. Zimny nos dotknął jego ubrań, pysk otarł się o biodro. Brakowało tylko tego, żeby padła na ziemię i przekręciła się na grzbiet, błagając o pieszczoty.
Growlithe podlazł do kartonu w rogu nory, który wcześniej wskazał Tetsui. Przykucnął przy nim i wrzucił łapsko do środka, by wygrzebać pierwszą lepszą puszkę.
Magazynierem to ty nie zostaniesz, Tet.
Podniósł rękę i machnął nią, przywołując bliżej swoje psy. Otworzył metalowe cholerstwo ciągnąc za zawleczkę i praktycznie rzucił naczynie na ziemię. Sięgnął po jeszcze jedną puszkę...
Jedzcie.
Avery zaszczekała, przecinając szybciej powietrze puszystą kitą. Choć psy były całkiem dobrze zbudowane, ich żołądki dawno przestały liczyć na odpowiednie wyżywienie, zbuntowały się i zamknęły w sobie. Nic dziwnego, że jeden za drugim rzucili się na jedzenie. A tego przybywało, bo białowłosy chwytał za następne porcje, otwierał i kładł na podłodze. ─ Fab, żarcie. Chcesz? ─ Nie oglądając się nawet w jej stronę rzucił jedną z puszek za siebie w miejsce, gdzie ─ jak zapamiętał ─ stała Dobermanka. Sam rozwalił się zaraz... a na czymkolwiek mógł, oparł plecy o ścianę/oparcie/cokolwiek, gdziekolwiek siedział i jakkolwiek prezentowała się ta nora, a potem zabrał się za mordowanie z kolejną zawleczką, których szczerze nienawidził. W kartonie zostały już tylko dwie sztuki, z tego co się zorientował ─ z rybą.
A co do tego, o co pytałeś wcześniej ─ zwrócił się do Gavrana, próbując odgiąć kawałek metalu od płytki. ─ Coś w tym stylu, ale będę to musiał z tobą obgadać. Może to cię nauczy, że nie warto przynosić do domu każdej znajdy. Niektóre mają wściekliznę. Ogółem znalazł cię Livai. Widocznie musiało mu się coś pomylić, jak zobaczył cię w roli zdobyczy łowieckiej. Cholera, kto teraz robi takie zabezpieczenia? Zamykać to się powinno debili, a nie żarcie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.15 13:34  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
W milczeniu przysłuchiwała się rozmowie, a ponieważ sprawy zaczęły przybierać leniwy obrót i wrażenie zagrożenia prysło, postanowiła dokładniej przyjrzeć się wystrojowi wnętrza, ostatecznie zawieszając spojrzenie na napoczętej puszcze pasztetu, który niebawem znalazł się w rękach Evendell. Kto by pomyślał, że mała miała aż taki apetyt. Zaraz jednak jej uwaga ponownie skupiła się na czerwonowłosym, jakby kolejne słowa skutecznie przyciągnęły jej wzrok.
„Leżał ranny, to mu pomogłem.”
Jak na zawołanie usta kobiety opuściło ciężkie westchnienie. Przysunęła rękę do twarzy i z rezygnacją potarła policzek.
Tyle krzyku o nic, co? ― wymruczała na tyle głośno, by nie umknęło to uszom zebranych. Nie kwestionowała wagi ich przymusowej wyprawy, bo zanim się tu znaleźli, istniał wysoki procent szansy na to, że Kundel znajdował się w niebezpieczeństwie. Możliwe, że nadal coś było nie tak. Coś, przez co białowłosa nie mogła powstrzymać się przed podejrzliwym zmrużeniem oczu, którym o mały włos nie przewierciła na wylot oblicza nieznajomego. ― Chyba nie oczekujesz niczego w zamian? ― Uniosła brew, depcząc wszelkie nadzieję na to, że ktokolwiek w Desperacji wierzył w bezinteresowną pomoc.
Tylko dlaczego...
„Też jesteście głodni?”
... bez mrugnięcia chciał oddać im wszystko, co miał?
Mógłbyś chociaż udawać, że nic tu już nie ma, mruknęła w myślach, z malującym się na twarzy sceptycyzmem zerkając z ukosa ku wskazanemu wcześniej miejscu. Czuła jak kiszki mimowolnie zaczęły grać marsz w jej brzuchu, mimo że burczenie nie objawiło się głośniejszym dźwiękiem, który zaalarmowałby wszystkich dookoła o odczuwanym przez nią głodzie. Miała w sobie jeszcze na tyle dużo samozaparcia, że nie rzuciła się w tamtą stronę jako pierwsza. Zresztą, już sam fakt, że prawdopodobnie właśnie zaciągnęli u chłopaka dług wdzięczności, przygwoździł ją do ściany w miejscu, w którym stała.
„Yyy... hej.”
Spokojnie, to nie randka ― rzuciła bez większego przejęcia, widząc jak Gavran za wszelką cenę stara się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Swoją drogą było to o tyle zabawne, że mimo braku jakiegokolwiek grymasu na twarzy, w srebrnych tęczówkach zajaśniało rozbawienie.
Wsunęła broń z powrotem do kabury i osunęła się na podłogę dokładnie w momencie, w którym Growlithe postanowił dobrać się do skrzyni. Z lekkim rozczarowaniem przyglądała się, jak kolejne puszki lądują na ziemi i spotykają się z atakiem hordy głodnych czworonogów.
Już myślałam, że nie spytasz ― odparła, podeszwą buta zatrzymując toczącą się w jej stronę puszkę. Zaraz przysunęła ją bliżej siebie i sprawnie podniosła wieko, odrywając je od całej reszty. Najwidoczniej czuła się, jak u siebie, skoro nie widziała przeszkód, by odrzucić kawałek puszki gdzieś na bok. ― „Coś w tym stylu”? ― złapała go za słowa, unosząc brwi dziwnie zainteresowana prawdziwym przebiegiem zdarzeń. ― Pewnie sam go wkopał. Nie podobał mi się już od samego początku. To Gav go przyprowadził? ― rzuciła, zanurzając dwa palce w pasztecie. Wieki temu sama prosiłaby się o widelec, dzięki któremu nie pobrudziłaby sobie rąk, ale dziś było jej wszystko jedno. Wsunęła palce do ust, kosztując konserwy, która z pewnością nie zdałaby celująco testu kontroli jakości, ale tym razem wydawała się być mistrzostwem świata.
Mieli tupet, by urządzać sobie prywatne pogawędki w towarzystwie gospodarza. Nawet ich tu nie zapraszał.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.15 14:29  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Błyszczące oczy roziskrzyły jeszcze bardziej, kiedy jasnowłosy przytaknął na nietypową prośbę blondynki. Jaka szkoda, że ten chodzący beton potraktował słowa Wilczura na poważnie. Już w swojej główce układała chłopaka w norze, gdzie sypiała, już go karmiła i wychodziła z nim na spacer. Ale wystarczyło jedno spojrzenie na Growlithe’a, i już wiedziała, że dała się nabrać. Znowu. Westchnęła cicho nieco rozczarowana i posłała krótkie, acz przepraszające spojrzenie w stronę czerwonowłosego, jakby on również odczuwał jakże dogłębne smutki z faktu, że jednak nie zostanie zaadaptowany.
Uśmiechnęła się promiennie, niemalże oświetlające całe pomieszczenie swoją energią, widząc, że z Gavranem było już wszystko w porządku. Całe szczęście, przynajmniej chłopak już nie cierpi. No i na jego ciele nie pozostanie żadna, brzydka blizna z jakimś mało kreatywnym napisem. Obserwując poczynania Growa, w końcu ruszyła w jego stronę, wyczuwając, że lada moment w łapach przywódcy DOGS pojawi się coś do jedzenia.
ŁUP.
Potknęła się o sama-nie-wiedziała-co i wyrżnęła na drewnianej podłodze wydając z siebie cichy, stłumiony jęk, wzbijając w powietrze kłęby kurzu. O dziwo bardzo szybko zaczęła się zbierać.
- Nic mi nie jest! – powiedziała pospiesznie, jakby kogokolwiek to interesowało.
Sprawna ręką pospiesznie otrzepała zakurzone kolana i wznowiła swoją wędrówkę do Wilczura, przy którym usiadła ciężko, wpatrując się w niego. Wręcz natarczywie. A spojrzenie mówiło krótkie „nakarm mnie :c”. Grzecznie czekała. Nawet nie poruszyła się, kiedy wreszcie zawleczka puszki puściła, uwalniając swoją zawartość.
A cierpliwość popłaca.
Kiedy Grow koniec końców, zapewne dość niechętnie podsunął dziewczynie resztę pasztetu, który zostawił jej (bo przecież inaczej nie dałaby mu spokoju), przygarnęła puszkę do siebie i odwróciwszy się tyłem do Growa, wsunęła ją pomiędzy swe uda i za pomocą prawej ręki zaczęła pałaszować zawartość zupełnie wyłączając się na otaczającą ich rzeczywistość. Istniała tylko ona i pasztet. Na zawsze razem.
A przynajmniej do momentu, kiedy ostatni kęs zniknął w ustach anielicy.
Ziewnęła przyciskając sobie dłoń do ust, czując narastające znużenie. Najchętniej wdrapałaby się na Growa i poszła spać. Ale wiedziała, że musi w jakiś sposób odwdzięczyć się ich gospodarzowi. Dlatego też zgramoliła się z brudnej podłogi, zgarniając puszkę po czym szybko podreptała w stronę stołu, gdzie postawiła ją obok poprzedniej puszki. Przeleciała po całym pokoju zbierając wszystkie inne, przypominając nieco kogoś, kto zbierał złom.
Wyciągnęła dłoń i przesunęła nią w powietrzu nad puszkami. Minęło zaledwie parę sekund, nim z każdej puszki wyrosły różnobarwne kwiatki, od razu rozjaśniając pomieszczenie. Mały ogródek na stoliku czerwonowłosego.
- O wiele przyjemniej I ładniej! – powiedziała wesoło I odwróciła się do swojego gospodarza.
- Dziękujęmy za gościnę. – pochyliła nieco głowę w grzecznościowym geście, by wreszcie powrócić do Growa, któremu na bezczelnego wgramoliła się między nogi. Oparła się o jego klatkę piersiową i wyprostowała swoje nogi, rozglądając się po pomieszczeniu, dzielnie walcząc ze zbliżającym się snem.



// pardon. ale tak bardzo nie umiem ostatnio pisać Ev.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.15 12:30  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Gavran czuł się nieco wrednie, tak objadając swojego wybawcę. Jednocześnie jednak był głodny i zmęczony, także z lekkim poczuciem winy sięgnął po kolejną porcję dla siebie.
Ryba... Jedna z ostatnich.
Kruk z zadowoleniem przymknął ślepia, wyobrażając siebie w jednoznacznej sytuacji z puszką. Marzenie te miało się za chwilę ziścić.
Stało się. Brunet otworzył puszkę i ze słabo skrywaną radością zabrał się do jedzenia. Co ta Desperacja robi z ludźmi?
Zajmując się napełnianiem żądnego jedzenia brzucha, spojrzał niemal przepraszająco na swojego wybawcę.W końcu... no nie należało mu się. Pomógł, życie uratował, a tu tak został potraktowany...
Zerknął na Wilczura ze zmarszczonym czołem, gdy ten dość pokrętnie tłumaczył  sytuację ze Shionem.
Sam Gavran już nie wiedział, co o tym myśleć. Znaczy był pewny, że Shion go zdradził - mimo to jakaś część bruneta miała nadzieję, że jest to trochę inaczej. Zbyt mocno był przyzwyczajony do lojalności w gangu i stała się ona dla niego czymś normalnym. Nie sądził, że inny pies z gangu może zrobić coś takiego.
Ale każdy się czasem myli, prawda?
- No... no ja go przyprowadziłem. Leżał na ziemi, to sobie wziąłem. - mruknął niepewnie, skupiając spojrzenie na resztkach w puszce.
Z zainteresowaniem patrzył, co robi Evendell. Ta anielica zawsze coś ciekawego musi wymyślić, tym razem w puszkach wyrosły kwiatki. Kruk z trudem ukrył rozbawienie na ten widok.
- Nie powinniśmy się już zbierać? Tetsui chyba nie czuje się zbyt pewnie. - powiedział, odkładając pustą puszkę na stolik.
// wybaczcie za ten post. Ostatnie dni miałam takie, że od rana do wieczora na nogach i nie ogarniam za bardzo. D: Jak się ogarnę, to spróbuję go poprawić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.15 20:04  •  Nora Tetsui'ego - Page 2 Empty Re: Nora Tetsui'ego
Spuścił wzrok, kiedy wymordowany wpatrywał się w niego. Żaden mięsień na jego twarzy nie drgnął, nie zdradzając małego zdenerwowania. Spojrzał na chłopaka dopiero, kiedy ten się odezwał. Tym razem się nieco dziwił. Skinął lekko głową, przytakując. Co się będzie kłócił... Lepiej nie dyskutować i za dużo nie mówić, nie? W głowie kłębiły się pytania, które jednak wolał zachować dla siebie. Im niej wiesz, tym lepiej śpisz, tego w tej chwili wolał się trzymać.
„I cholera, co tak drżysz?”
- Tak jakoś... - wyszeptał, próbując opanować drżenie. Nieznajomi już wcale nie wyglądali tak strasznie, kiedy nie celowali w niego z broni. Nadal nie czuł się pewnie i bezpiecznie w ich obecności. Zachwiał się lekko, gdy Growlithe przyciągnął go do siebie. W pierwszym odruchu chciał się wyrwać, lecz stłumił to z sobie i grzecznie dał się złapać. Huh, jaki on ugodowy. Nie zjedzą go. Tak, teraz może być całkowicie spokojny i niczym się nie przejmować, co za ulga, uf. Zerknął na anielicę, która spokojnie sobie jadła. Żegnaj pasztecie. Później odprawi mu godny pogrzeb, teraz trzeba ugościć przybyszy.
- Tak, pseudonim, na imię mam Tetsui – odpowiedział, wzdychając cicho. Chciał czegoś od nich? Nie, niczego nie oczekiwał. No, może liczył na to, że już nigdy nie rozwalą mu nory. Te słowa zachował dla siebie. Jedynie pokręcił przecząco głową. Pomógł Gavranowi, nie licząc na żadną zapłatę z jego strony. Naprawdę myśleli, że nie można pomóc bezinteresownie? Zero wiary w ludzi, pfew. - Nie bardzo, gdzieś od stu lat – dobrze się trzyma jak na ten wiek. Kremy i wizyty w spa robią swoje... Starał się unikać kłopotów, więc jakoś udało mu się przeżyć. Może jeszcze przeżyje z kilka lat. Takie optymistyczne.
Z rozżaleniem patrzył na to, jak Grow kieruje się do puszek. Jego dzieci... zostaną bezlitośnie zjedzone przez gości. Że też nie potrafił trzymać języka za zębami w niektórych sytuacjach. Nawet pieski skorzystają z okazji. Tylko idiota odmawia poczęstunku w Desperacji i do tego jeszcze darmowego. Przyglądał się w milczeniu, jak jego zapasy żywności znikają w zastraszającym tempie. Brakowało tylko tego, aby jako dobry gospodarz podał mim kawę, gdyby ją tylko posiadał. Chyba, że zadowolą się wodą?
Patrzył na Eve zdziwiony, kiedy zbierała puszki. Co chciała z nimi robić? Sprzedać na złomie? Hodować rybki w nich? Odpowiedź okazała się jeszcze bardziej zaskakująca. Widząc kwiatki, zaśmiał się. Nie sądził, że na koniec wszystkiego wyrosną u niego roślinki. Im dłużej patrzył na dzieło dziewczyny, tym bardziej się śmiał. Chciał nawet podziękować anielicy, ale nie zdołał wykrztusić z siebie słowa przez to, że ciągle się śmiał. Uspokoi się, chyba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach