Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 07.04.15 3:16  •  Nora Tetsui'ego Empty Nora Tetsui'ego
Tu pojawi się opis nory.
___________
Dotarł tutaj bez większych problemów. Musiał co jakiś czas przystanąć i odpocząć. Niesienie nieznajomego przez całą nie należało do najlżejszych prac. Najchętniej postawiłby go na nogi i kazał iść samemu, jednak wystarczyło jedno spojrzenie, aby ocenić, że nic z tego. Nie miał co narzekać, skoro sam postanowił mu pomóc. Nikt nie przykładał mu noża do gardła i pod groźbą śmierci, nie kazał zabierać do siebie wymordowanego. Szukając swojej nory, niejednokrotnie przeszła mu przez głowę myśl, aby zostawić rannego i po prostu się ulotnić.
Wreszcie udało się dotrzeć do celu. Od razu położył Gavrana na materacu. Nie było to może jakoś bardzo wygodne posłanie, a już na pewno nie mogło się umywać do tych hotelowych łóżek, ale zawsze jest to lepsze, niż spanie na twardej, zimnej i niezbyt czystej podłodze. Na dodatek walały się po niej mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. Tetsu nie miał jeszcze czasu, aby ogarnąć swój mały kącik. Na dodatek nie planował, przyjmowania gości. Trochę głupio mu było, że przyprowadził wymordowanego, kiedy jego nora mogłaby spokojnie uchodzić za definicję chaosu. Jednak powinien się zająć rannym, zamiast rozmyślać nad tym, czy da radę upchać to wszystko w za małą szafką o trzech nogach, podpieraną przez książki, aby się nie wywróciła.
- Jak Ci na imię? - zapytał, przetrząsając niewielką torbę, w poszukiwaniu czegoś pożytecznego. Znalazł dwa bandaże, prawie puste pudełko tabletek przeciwbólowych oraz kilka plastrów w kolorowe misie. Wzór nie jest ważny, kiedy jedną noga przekracza już bramy tamtego świata... Nie no, może tak tragicznie jeszcze nie było. Położył znaleziska obok Gavrana i wznowił poszukiwania, tym razem wypatrywał wody.
- Kto Ci to zrobił? - kilka pytań jeszcze siedziało w głowie i czekało na odpowiednią chwilę, żeby się ujawnić i zasypać niewinnego i obolałego wymordowanego. Nie może dać mu usnąć, kto wie, czy tamten by się jeszcze obudził. Nie chciał, aby ten zamienił się w worek z kośćmi i mięsem.
Dostrzegł dwie butelki z wodą. O dziwo pełne. Doskonale, teraz mógł obmyć poszkodowanego z krwi i brudu. Wziął pierwszą lepszą szmatkę, która wydawała się w miarę czysta. Usiadł przy Gavranie i zaczął czyścić mu twarz. Potem przyjdzie pora na ręce.
"CHUJOWY PIES GROWLITHE'A"
Taki oto przeczytał napis.
- Ten cały Growlithe będzie mógł się potem Tobą zająć? - nie mógł przecież przetrzymywać tutaj Gavrana. Chyba miał kogoś na kim może polegać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 21:10  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
"Nie, raczej Ci pomogę."
Gavran w pierwszej chwili uznał, że nieznajomy mówi to z sarkazmem. W końcu to Desperacja. Tu pomaga się tylko tym, którym się ufa. Inni nie mają zazwyczaj żadnego znaczenia. No, chyba, że leżą martwi na ziemi. Wtedy to nawet dobrze, bo można coś ciekawego czasem ukraść. A i może dobrą kolację dzisiaj zje? Zacisnął zęby, gdy ten go podniósł. Dłonie również zwinęły się w pięści, a Gav robił wszystko, żeby nie jęknąć z bólu i nie pokazać słabości. No bo... no.
Czuł się głupio.
Nie lubił okazywać, że potrzebuje pomocy. Zazwyczaj to on zajmował się innymi i takie odwrócenie roli było dla niego dość wstydliwe. Bo to on został pobity i on potrzebuje pomocy.
Jaie to dziwne, że gdy brat zdradził, nieznajomy uratował.
Wszystkie psy były sobie wierne i ratowały sobie nawzajem dupę. Na przykład Evendell, porwana i torturowana przez S.SPEC. Kundle poruszyły niebo i ziemię, żeby wydostać anielicę z łap naukowców. Hordą rzucili się na żołnierzy, ramię w ramię z łowcami, by odebrać jedną, drobną przyjaciółkę. Bardzo rzadko się zdarzało, by ktoś z DOGS w taki sposób potraktował drugiego. Może i brutalny gang, ale mieli jakieś zasady.
Kruk nie do końca wiedział, co wokół niego się dzieje. Głowa pulsowała tępym bólem, pewnie tu też oberwał. Obraz się zamazywał, potem wyostrzał. Brunetowi wydawało się, że nagle tysiące myśli wirują mu w głowie, nie dając chwili spokoju. Czuł się jak w ciasnej, zagraconej komórce pod schodami.
Brunet poczuł pod sobą materac. Och, jest taki mięęękki. Machinalnie poruszał palcami zdrowej dłoni, bębniąc nimi o posłanie.
- Gavran. - odparł, przymykając oczy. Bo po co miał kłamać? - Dzięki. Odwdzięczę się. - dodał. Nie zdołał jednak powiedzieć nic więcej, bo się rozkaszlał. Tylko tego jeszcze brakowało, kolejnego bólu do kolekcji, skutkowanym skurczem mięśni.
"Kto Ci to zrobił?"
Dobre pytanie. Oczywiście, że koty. Ale i jeden pies.
- Gang CATS. Nie za bardzo nas lubi. Jak mam na Ciebie mówić? - zamknięte oczy dawały pewną ulgę, Gav nie musiał się skupiać na tym, co się działo wokół niego. Mogło się palić i walić, a ten leżałby tylko i leżał...
Syknął głośno, gdy wilgotna szmatka dotknęła jego twarzy. Głębokie rozcięcia zapiekły nowym ogniem, groteskowo podsycanym przez wodę. Leeeeżeć. I nic innego.
Otworzył jednak oczy, słysząc przezwisko Wilczura. Skąd on...? Przez chwilę niecierpliwie wpatrywał się w czarne plamy, aż wreszcie obraz jako tako był już normalny.
- Wiesz o... - jego spojrzenie zawędrowało na zakrwawioną rękę.
Och.
Na nic ciekawszego ich nie było stać? Naprawdę "chujowy pies Growlithe'a" było ich szczytem możliwości? Kamień wymyśliłby coś błyskotliwszego. No ale blizna zostanie, a chodzenie z takim ciekawym napisem na pewno nie przysporzy Krukowi popularności. Do tego był spalony. Każdy będzie wiedział, że jest z DOGS. Ale mógł nie żyć. Lepsze to, niż bycie trupem.
- Jak się dowie, że żyję, to tak. Ale pewnie nawet nie ma pojęcia, że.. - skrzywił się, gdy żebra głośno wspomniały o swoich urazach. - Że w ogóle coś się stało. Dlaczego to robisz? - zapytał jeszcze. Czemu pomaga nieznajomemu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.15 22:50  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Starał się sprawiać jak najmniej bólu, choć przez chwilę nieuwagi o tym zapomniał. Dawno nie miał okazji się kimś opiekować. Zazwyczaj zdarzało się tak, że jeśli spotykał kogoś pobitego, to ta osoba już po prostu nie żyła albo była na tyle słaba, że szybko żegnała się z tym światem. Nieco się dziwił, że Gavran jednak uszedł z życie. Dlatego szkoda było zostawić chłopaka na pastwę lodu, skoro miał szansę na przeżycie. Przydałaby się jakaś wanna, aby wpakować tam nieznajomego i go lepiej umyć. Niestety nie posiadał takiego luksusu. Szmatka i woda z butelki musi wystarczyć. Zawsze to lepsze niż nic. Miał okazję, aby dokładniej przyjrzeć się Gavranowi. Obrażenia były naprawdę paskudne. Ktoś musiał go cholernie nienawidzić. Skoro tak podpadł, to czemu go nie zabito? Może liczono, że sam padnie w męczarniach?
„Gang CATS. Nie za bardzo nas lubi. Jak mam na Ciebie mówić?”
Słyszał nieco o nich. Dość długi czas żył w Desperacji, więc jakieś informacje do niego docierały. Nie miał okazji zweryfikować, które z nich to zwykłe brednie. Nawet i nie bardzo go to interesowało. Nie zadarł nigdy z tym gangiem i nie zamierzał tego zmieniać. Lepiej żyć spokojnie, nie wychylając się niepotrzebnie. Tym bardziej, że jest całkowicie zdany na siebie, gdyby go ktoś dopadł, miałby wielki problem.
- Tetsui – skoro tamten się przedstawił, to on nie może być gorszy. Słysząc, że Growlithe się nim zajmie, poczuł się lepiej. Tylko istniał jeden problem. Jak się skontaktować z tym kimś? Przez gołębia? Przecież rozwiązanie było o wiele bliżej i o wiele łatwiejsze. Nie będą musieli czekać dniami, tygodniami na dostarczenie informacji. - Masz jego numer telefonu? - zapytał z nadzieją. Nie musiał nawet mieć komórki, wystarczy, że pamięta numer.
- Gdzie Cię najbardziej boli? - nalazł do szklanki wody. Podał ją wymordowanemu wraz z tabletką. Nie musi się obawiać, to nie żadne pigułki, po których ma się halucynacje. To powinno choć na trochę uśmierzyć ból.
„Dlaczego to robisz?”
Mam dużo wolnego czasu.
Dobre pytanie. Na pewno nie zrobił tego dlatego, że Gavran był dla niego kimś ważnym. Nawet się nie znali. Robienie czegoś dobrego dla kogoś całkiem nieznajomego, nie wydawało się Tetsui'emu jakoś specjalnie dziwne. Co prawda, nie pomógłby jeśli jego życie byłoby zagrożone przez to w jakikolwiek sposób. Najpierw trzeba dbać o siebie, później zawracać sobie głowę innymi. Inaczej za szybko zostanie się zakopanym pod ziemią.
- Zrobiło mi się Ciebie żal, jak tak leżałeś. Tym bardziej, że masz szansę wyjść z tego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.15 19:55  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Gavran rzeczywiście miał dużo szczęścia. Po pierwsze, Kotom znudziły się dość szybko tortury. A do tego ważniejsze jest dla nich upokorzenie Wilczura, aniżeli zabicie jednego z jego Kundli. No bo... nie skończyło się przecież źle. Gav przeżył, znalazł dobrą duszyczkę... Mogło być gorzej.
Kiwnął głową, słysząc imię chłopaka. Trzeba się będzie jakoś odwięczyć. Może informacje, może coś do jedzenia... Zobaczymy.
- Tak, ma... - przerwał. - Nie mam. Ale możliwe, że sam się o mnie upomni. Zależy.
Tak naprawdę miał ten numer, ale Wilczur prawie nigdy nie odbierał, więc nie było sensu. No i nie do końca był pewny, czy DOGS się nim jakoś przejmie... W końcu Shion pewnie poleciał do CATS i nie wrócił do psów. Och, to przecież oczywiste. Powrót do kryjówki oznaczałby dla niego pewną śmierć. Psy są dość pamiętliwe, jeżeli chodzi o takie rzeczy jak zdrada.
A Gavran zapomnieć nie miał zamiaru.
No przepraszam, ale przecież nie może poklepać rudego po łbie i udawać, że nic się nie stało. "Spoczko, Shionek. Nie jestem zły, że mnie próbowałeś zamordować. c:" Może i w stylu Evendell, ale na pewno nie Kruka.
- Ale dam radę wrócić sam. - spróbował się podnieść tylko po to, żeby z zaciśniętymi zębami znów rzucić się na posłanie. Jego głos nadal był chropowaty i napięty. Trudno będzie brunetowi zaufać komuś drugi raz, skoro nawet ten, komu uratowałeś życie - zdradza.
Gdzie go najbardziej boli? Dobre pytanie. Tu, tu i jeszcze tu. O, tu też! No i nie należy zapomnieć też o tym miejscu.
- Ymmm... - przez chwilę się zastanawiał, co ma odpowiedzieć. Nie chciał wyjść na jakąś ofiarę losu. Z drugiej jednak strony... Tetsui już go nawet wziął na ręce, także bardziej upokorzony chłopak być nie mógł. - Dłoń albo żebra. - powiedział, wgapiając się w ścianę. Po chwili przymknął oczy, chcąc osunąć się w senne marzenia. Otworzył je jednak, słysząc odpowiedzieć swojego wybawcy.
- Rzadko można spotkać kogoś takiego w Desperacji. - stwierdził, po czym zacisnął palce zdrowej dłoni, czując kolejne szarpnięcie bólu.
Cholerne koty.
Cholerny Shion.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.15 14:57  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Czyli będzie musiał znaleźć inny sposób, aby skontaktować się z jego bliskimi, znajomymi. Na pewno nie pozwoli, aby ten poszedł szukać ich na własną rękę w takim stanie. Nie po to go przyprowadzał, aby teraz pozostawić na pastwę losu. Wystarczyło jedno spojrzenia, żeby się domyślić, że Gavran nie będzie w stanie teraz działać na własną rękę. Skoro już postanowił mu pomóc, nie pozwoli, by jego wysiłek poszedł na marne. Zgromił spojrzeniem chłopaka, kiedy ten próbował wstać. Oszalał, czy co? Nie tak szybko, niech mu się nie śpieszy.
- Leż i się nie ruszaj. Nie powiedziałem, że możesz iść - rzucił chłodno w stronę poszkodowanego. Przecież nie musiał udawać przed nim, że sobie poradzi. Tetsui musiałby być całkowicie ślepy i głuchy, aby uwierzyć Krukowi. Jak się okazało, za daleko nie zaszedł, a nawet nie ruszył się z miejsca. Rozpiął koszulę wymordowanego i ją ściągnął. Sięgnął po jakiś ręcznik i oblał go zimną wodą, a następnie przyłożył go w okolicach uszkodzenia. To powinno choć trochę uśmierzyć ból. Zabandażował bolącą dłoń. Niestety, jego wiedza na temat pierwszej pomocy była zasypana grupą warstwą gruzu. Odkręcił nienaruszoną butelkę z wodą i wyciągnął jedna tabletkę przeciwbólową.
- To powinno Ci pomóc - westchnął. Podał butelkę i tabletkę. Jeśli miał jakieś problemy z napiciem się, Tetsu pomógł mu. Jaki on dobry, huh.
- Jesteś głodny, co? - niezależnie od odpowiedzi i tak poda jedzenie. Miał go jeszcze na tyle dużo, że spokojnie mógł się podzielić. Później będzie się martwił, jeśli jego zapasy ucierpią. Gav musiał coś zjeść, jeśli chciał szybciej wyzdrowieć. Chłopak oddalił się na chwilę, w celu odnalezienia czegoś w miarę zjadliwego. Oczywiście, znajdował wszystko tylko nie to, co chciał. Czasami zerkał na Kruka, chcąc upewnić się, że ten nadal leży na swoim miejscu i znowu nie próbuje odejść. Kilka puszek konserw wpadło w jego ręce. Tak, one chyba będą zdatne do jedzenia.
- To co wybierasz, rybę w puszce albo pasztet? - wybór prawie jak w restauracji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.15 9:08  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
"Nie powiedziałem, że możesz iść"
A co zrobił Gavran? Ten umięśniony przystojniak, największe ciacho Desperacji? Zawsze pewny siebie, wszystkie laski jego.
Potulnie położył się na materacu, akceptując wszystko, co Tetsui z nim robił. Nie czuł się zbyt pewnie gdy ten zaczął go rozbierać. Ale skoro to pomoże, to Gaviś ścierpi wszystko. A potem dorwie rudego w swoje ręce. Zacisnął zęby i próbował w spokoju znosić wszelką pomoc swojego wybawcy. W końcu Tet nie chciał go zamordować, a pomóc. Tyle, że Kruk nadal nie potrafił zrozumieć, że można tak pomóc nieznanej osobie w Desperacji. To jest... inne. Chłopak nigdy się z tym nie spotkał, nie licząc oczywiście sytuacji w gangu - tam psy były sobie wierne.
Odetchnął z ulgą - woda, która na początku paliłą skórę - teraz pomogła. Przestał aż tak mocno zaciskać powieki i zachowywał się spokojniej. Nie ma zbyt wysokiego progu bólu, ale to też dlatego, że zazwyczaj nie zostawał prawie zabity. To był wyjątek, PRZYPADKOWE zrządzenie losu.  
Zmusił się to otwarcia oczu, gdy chłopak wspomniał o czymś, co mu pomoże. Spojrzał niepewnie na butelkę wody i tabletkę i złapał to w swoje dłonie. Poprawił się na materacu, siadając na chwilę. Zignorował tępe pulsowanie w żebrach i połknął pastylkę.
- Dzięki. - mruknął, znów sie kładąc. Spojrzał spod przymrużonych powiek na swojego wybawcę. Wyglądał na zwykłego wymordowanego - uwagę zwracały jego czerwone włosy. Kolor oczu również nie był taki zwykły, taka różnica w barwach była ciekawa.
Gav podniósł dłoń, chcąc poprawić ręcznik, ale... nie trafił. Dosłownie. Jego ręką uderzyła gdzieś w okolice lewej strony materaca, drugi raz to samo.
- Co jest... - dopiero za trzeci razem udało mu się poprawić okład. Zwalił to na ogólne złe samopoczucie.
"Jesteś głodny, co?"
Cholernie.
- Trochę... Ale nie mus... - przerwał. Ryba w puszce. Pasztet. O, człowieku... - ło... Uwielbiam pasztet. - ożywił się trochę, jedzenie tak na niego działało. Wcale nie jest żarłokiem! Po prostu... tak jakoś... wiadomo. Wymordowani nie często mają okazję do jedzenia, a w takiej chwili było to niemożliwe, żeby odmówić. - Poproszę do tego kawior i kawę na mleku z dodatkiem brązowego cukru. - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy. Zna się te nazwy jedzenia z M3, a jak!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.15 23:29  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Gavran bardzo dobrze postąpił, kładąc się ponownie na materacu. Lepiej nie denerwować osoby, która chce pomóc, bo jeszcze może zmienić zdanie i przez przypadek podać nie te tabletki co trzeba, a wtedy już nie jest tak kolorowo, o. Oczywiście Tetsui nie należał do takiego grona osób, jednak nie pomagał, jeśli ktoś naprawdę tego nie chciał. Przecież nie należy kogoś na siłę uszczęśliwiać. Chłopak nie uważał, pomagania komuś za dziwne, o ile ten ktoś nie wyglądał jakby chciał zjeść żywcem, jak tylko odzyska siły. Swoje życie trzeba cenić bardziej, a nie ryzykować dla kogoś całkiem obcego. Jeśli uważałby, że pomaganie temu nieznajomemu w jakikolwiek sposób zagrażałoby jemu samemu, pewnie pozostawiłby go tam, gdzie znalazł.
Pomógł poprawić okład. Czyżby z ręką Gava było tak źle, że nie potrafił normalnie nią poruszać? No cóż, później będą się nią martwić. Tet i tak nie potrafił z nią nic więcej zrobić. Nigdy nie szkolił się na pielęgniarza, a tym bardziej na lekarza. Chyba w całej Desperacji będzie trudno znaleźć kogoś z wykształceniem medycznym. Tutaj stawiało się przede wszystkim na przetrwanie, a nie na wykształcenie. Ono było tutaj potrzebne jak psu piąty ogon. Chciał pasztet? Doskonale. Otworzył puszkę i podał ją Krukowi. Posiadł jeszcze jedną, więc jeśli ta nie starczy do stłumienia głodu, zawsze mógł dać mu drugą. Niech je, na zdrowie! Znalazł nawet łyżeczki, więc dał jedną gościowi, żeby jakoś mógł zjeść swój posiłek. Palcami przecież nie będzie jadł. Takie luksusy.
Kawior. Kawa z mlekiem i brązowym cukrem.
Już prawie zapomniał co to takiego. Dawno o czymś takim nie myślał. Zazwyczaj jego myśli krążyły po innym torze: „ Upoluję dzisiaj tego królika albo zeżrę własny ogon...”
- Na deser mistrz kuchni poda lody truskawkowe polane polewą karmelową, a na to wszystko bita śmietana plus owoce takie jak maliny i jagody – zaśmiał się. O tak, dałby się posiekać za takie dobroci. Niestety, tylko ludzie w M3 mogli na to sobie pozwolić. - Smacznego – dodał po chwili, siłując się z swoja puszką. Musiał dostać się do zawartości za wszelką cenę. Udało mu się, choć przeciął sobie palec wskazujący. Kilka kropel krwi spadło na ziemię. To nie było teraz najważniejsze, przecież przed nim leżała otwarta puszka! Be chwili wahania, zaczął jeść rybę. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo był głodny. Pyszneee. Kto w takiej sytuacji przejmowałby się tak błahym skaleczeniem?
- Mam jeszcze jedną puszkę z rybą, chcesz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 3:27  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Psy szczekały, ujadały, jeżyły sierść i ocierały pyskami o ziemię, próbując się uspokoić. Na darmo. Nerwowość właściciela przeniosła się również na nie. Avery, Abstract, Marley, Dante, Lawrence i Taira ─ cała szóstka, wkrótce wzbogacona o jeszcze jeden egzemplarz, który jakiś czas temu przyczepił się do Evendell. Przykleił się do niej na kropelkę i nie chciał odstąpić jej na krok. Przynajmniej nie, jeśli nie ruszy się również Kotka gangu i dobitnie dał o tym znać swojemu właścicielowi, który chwilę później szedł holem ciągnąc kundla za chustę... w akompaniamencie powarkiwań... wyzwisk... i bluźnierstw... Co z tego, że w psim języku? To nadal oszczerstwa, na które żaden inny pupil Growlithe'a by sobie nie pozwolił. Pewnie Nero dalej próbowałby mu odgryźć łapsko, gdyby Evendell finalnie nie poszła razem z nimi.
Z pewnych ─ prywatnych ─ powodów nie chciał, by Evendell szła razem z nim, ale podświadomie wiedział, że mogła mu się przydać o wiele bardziej niż jakakolwiek bojowa jednostka DOGS. Z tego, co na szybko nakreślił Livai, Gavran był w opłakanym stanie. I to do tego stopnia, że porywacz go tachał środkiem Desperacji. Jeśli będzie jeszcze co zbierać po Kundlu, to i tak Growlithe uzna misję za sukces.
Mruknął coś pospiesznie, wsuwając między zęby brzeg paska. Stali teraz przed kanapą, na którą wyrzucił wszystko, co miał w plecaku, podwiniętym ze swojego pokoju. Kątem oka zerknął w stronę białowłosej kobiety, która (zbiegiem okoliczności) również znalazła się w salonie siedziby. ─ Fabien, pójdziesz z nami. Przydasz się. ─ Pas przeciął biodra Wilczura, gdy zaciskał go mocniej, próbując uporać się ze sprzączką. Wszystko robił w pośpiechu, choć nie wyglądało na to, że cokolwiek zostało wykonane niedokładnie. Za dużo przyzwyczajenia.
Dostałem niepotwierdzoną informację, że Gavran został porwany ─ wyjaśnił pospiesznie, jednocześnie wtykając w kieszeń, uczepioną pasa, zapasowy magazynek. ─ Prawdopodobnie przez CATS. Plotki czy nie, suma summarum trzeba to sprawdzić. Idź po broń, spotkamy się przed wejściem.
A potem ruszył ku wyjściu, po drodze tłumacząc Evendell, że jak rzuci się w wir walki i zacznie lawirować między pociskami, to to wcale nie oznacza, że zniweluje głód na świecie, wstrzyma księżyc i ruszy Ziemię. Jasne, że nie była na tyle głupia, by świadomie rzucać się na lufę wroga, ale Growlithe nie był pewien, czy widząc Gavrana w opłakanym stanie nie zrobiłaby wszystkiego, byle go uratować. W tym czegoś, co mogło zagrażać również jej życiu. Wolał ostrożnie podchodzić do kogoś, kto widząc Pumę Królewską był w stanie nazwać ją „kotkiem”, dołączając pytanie pokroju „możemy go zaadoptować? Proszę, proszę, będę z nim wychodzić!” Gdyby przygarnęli cholerstwo tego pokroju, nie byłoby już nawet gdzie wychodzić, a co dopiero z czym... Tu nawet nie chodziło o to, że Evendell była nieobyta. Ale. Jej wiara w cudze dobro okazała się tak potężna, że to już zakrawało o najwyższe stadium naiwności.
Dobrze się już czujesz? ─ Przejechał palcami po jasnych włosach anielicy, przyglądając się uważnie bliznom na jej twarzy. Cofnął jednak dłoń, gdy tylko usłyszał kroki Fabien. Komu w drogę, temu...

[ … ]

Liczył się czas.
Livai przecinał niebo, odznaczając się na niebieskim tle. Poprowadził ich tak daleko, jak było to możliwe. Psy Growlithe'a natychmiast opuściły łby, poruszając uszami i wdychając powietrze. Robiły dokładnie to samo, co podświadomie robił Wilczur ─ tropiły. Lawrence wydała z siebie krótkie, stłamszone mruknięcie, gdy tylko przywódca DOGS ruszył szybkim krokiem przed siebie. Choć początki wiosny zmyły wszystkie tropy, jakie mogłyby pozostać na glebie po butach porywacza, zapach krwi Kundla był wciąż intensywny.
To nie mogło się wydarzyć tak dawno temu. Nie na tyle, by woń stała się słaba i trudna do wychwycenia. Zamiast tego prowadziła białowłosego po torze nierówności i rozwidleń, tak długo, aż w końcu gdzieś w oddali zamajaczyła nora. Wysunął wtedy rozcapierzoną dłoń i zerknął kątem oka na Evendell.
„Trzymaj się z tyłu”. Nie musiał tego mówić. Miał to praktycznie wymalowane na twarzy, która prędko zwróciła się do Fabien. Kiwnął głową, dając jej znak, że zaczynają. Jeden z psów, Avery, z nisko zwieszonym pyskiem podbiegł jak najbliżej wejścia, ze zjeżoną sierścią starając się wyłapać wszystkie dane impulsy. Nieznany zapach, krew, jedzenie. To wszystko razem składało się na coś, co Growlithe, gdy tylko podszedł wystarczająco blisko, skomentował jedynie skrzywieniem.
Mechanicznym, wyrobionym przez wieki ruchem sięgnął za siebie, do paska spodni. Zimno pistoletu dawało naturalne, znajome poczucie władzy i bezpieczeństwa. To będzie szybka akcja. Prócz Gavrana jest tam jedna osoba, jeśli wśród nich nie zawieruszył się ktoś ekstra.
ALE NIKOGO WIĘCEJ NIE CZUĆ, szepnęła Shiva, przyglądając się, jak białowłosy dosłownie wpada bezczelnie do nory, ciągnąc za sobą watahę kundli. Nie ostrożnie, po cichu, z próbą wybadania terenu. Nie tak, by nie zwrócić na siebie uwagi. Wręcz przeciwnie. Jedna sekunda wystarczyła, by rozległo się psie powarkiwanie i ujadanie, przecinające ciszę jak sterta ostrzy. Cała banda czworonogów zaczęła pchać się do środka, a gdy tylko dostrzegła nieznajomego, pierwsza dwójka ─ Dante i Marley ─ rzuciła się na niego z kłami, przy okazji robiąc bałagan.
Głupi Kocie ─ syknął Growlithe, odbezpieczając broń i przerzucając rękę tak, by móc wycelować w Tetsu. Jeśli w tym wszystkim był gdzieś Gavran, to nim zajmie się za moment. Wpierw trzeba było pozbyć się zagrożenia. Położył palec na spuście i...

// @Grow: tudududu. Pardon za jakość postu, różnie bywa. Tetsu, nie opisałeś w sumie nory, ale założyłem, że nie ma drzwi... A jeśli jest inaczej, to można roboczo założyć, że Grow albo wbił z buta, albo przestrzelił zamek... i wtedy wbił z buta.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 14:16  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Już od jakiegoś czasu kątem oka przyglądała się Growlithe'owi, który krzątał się po salonie. Nie zadawała pytań, doskonale wiedząc, że takie sytuacje były tu na porządku dziennym. Ot, każdy miał swoje obowiązki, każdy wykonywał zadania, a dopóki sam Wilczur nie zdecydował się przydzielić jej własnego, oznaczało to, że równie dobrze mogła siedzieć na dupie i pachnieć.
„Fabien, pójdziesz z nami. Przydasz się.”
Z jakiegoś powodu jak na zawołanie odrzuciła na bok rozmokłą gazetę, którą niejeden wolałby się podetrzeć, zamiast robić sobie z niej lekturę, jednak kiedy białowłosą dopadało znudzenie, potrafiła dla zasady zapoznać się ze swoim horoskopem. Nie wierzyła w te bzdury, ale tym razem kącik jej ust uniósł się wyżej, prezentując przywódcy nieodgadniony uśmiech.
A już myślałam, że to gówno kłamie.
Zapał do pracy był cechą na wagę złota, ale srebrnooka nie wyglądała na kogoś, kto miał poważne problemy z motywacją. Daleko było jej do wyglądu zadowolonego szczeniaka, ale długi, biały ogon przesunął się po podartym materiale mebla, zanim Nemeyeth podniosła się na równe nogi i przeciągnęła z cichym mruknięciem. Dopiero dalsza część komunikatu starła jej grymas z twarzy, ustępując miejsca skrzywieniu.
Co za utrapienie. ― Wypuściła powietrze ustami, przechylając głowę na bok. ― Ale chętnie wpakuję do klatki któregoś z nich, jeżeli odpowiada im gra na takich zasadach. ― Wyminęła przywódcę i wyszła na korytarz, kontynuując swój monolog na temat panoszącej się po Desperacji grupy. Jej głos był coraz cichszy, ale Wilczur miał okazję usłyszeć całą wiązankę nieprzychylnych określeń, które nigdy nie powinny paść z kobiecych ust, zanim wreszcie jego więdnące uszy zostały ukojone ciszą.
Nie kazała czekać na siebie długo. Gdy znowu ukazała się oczom Growa, właśnie pakowała ostatni magazynek do kieszeni, ten, który uprzednio wyciągnęła ze swoich ust. Z uniesioną brwią zerknęła na Evendell, ale szybko jej uwaga skupiła się na białowłosym. Przez krótką sekundę zwątpiła w jego poczytalność i zdolność do podejmowania słusznych decyzji. Nie uważała, by obecność anielicy w towarzystwie obcego gangu – uzbrojonego po zęby gangu – była dobrym pomysłem. Skrzydlata była na swój sposób niezbędna, ale Fabien od zawsze była przekonana, że jej użyteczność sprawdzała się przede wszystkim tutaj, z daleka od niebezpiecznych zbirów, choć w kryjówce ich nie brakowało.
Skoro tak uważasz.
Wzruszyła ramionami i pokręciła głową, jakby tym samym kazała mu zapomnieć, że w ogóle miała coś do powiedzenia na ten temat. Nie mieli czasu na uwagi. Resztą będą martwić się później.

[...]

Co za dziura.
Nie zamierzała dzielić się na głos swoimi jakże błyskotliwymi spostrzeżeniami, gdy już znaleźli się na miejscu. Mimowolnie wciągnęła powietrze nosem, chłonąc unoszące się w nim zapachy. Nie było żadnych wątpliwości, że Kundel znajdował się właśnie tutaj.
Czujesz to? ― wyszeptała niemalże bezgłośnie, zerkając z ukosa na młodzieńca. Mniej więcej w tym samym czasie uzyskała wymowny znak i kiwnęła głową, wyrzucając z głowy słowa, które wcześniej cisnęły się na jej język. Mimo tego nie mogła pozbyć się beznadziejnego ukłucia irytacji, gdy zapach pasztetu wdarł się do jej nosa. Nie bez powodu nosiła ze sobą chustę dobermana – metody przesłuchań nie były jej obce, a nie było nic bardziej przekonującego od kuszącego zapachu jedzenia po długiej głodówce. Tak, w przeciwieństwie do Growlithe'a niezbyt przejęła się tym, że poza zapachem Gavrana dało się wyczuć inną woń tylko w liczbie jeden.
Poza tym...
Łup.
Chwyciła za rękojeść pistoletu i zwinnie wysunęła ją z kabury, wślizgując się do nory zaraz za Wilczurem. Nie potrzebowała wiele, by dorównać mu kroku i zaraz przystanąć obok niego z bronią wymierzoną dokładnie w ten sam cel.
... czy to nie jest zbyt łatwo dostępne miejsce?
Nie mogła darować sobie przesunięcia wzrokiem po pomieszczeniu, przez co koniec końców natrafiła na siedzącego w pobliżu Gavrana. Na początku jak gdyby nigdy nic pominęła jego obecność – nic, brud, chała, ubóstwo, jakiś posąż-- wróć, Gavran?! – ale zaraz ściągnęła brwi i dokładniej przyjrzała się Krukowi. Nie wyglądał na kogoś, kto był tu przetrzymywany wbrew własnej woli, ale nie powinni niczego bagatelizować. Gryziony przez kundle oprawca na pewno użył na nim jakichś durnych sztuczek, przez co czarnowłosy zachowywał się potulnie, jak baranek. Albo jeszcze gorzej...
Powiedz, że nie cierpisz na syndrom sztokholmski.

A ja tylko informuję, że aktualnie prowadzę NPC, tak.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 19:46  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Szczerze powiedziawszy nie przypuszczała, że sam Growlithe zaproponuje jej udanie się na “misję” wraz z nim. Do tej pory jeśli anielica brała w czymkolwiek udział, to tylko dlatego, że sama w jakiś sposób ich wyśledziła i sama pchała się tam, gdzie nie powinna. Dlatego też tak ochoczo przystała na słowa mężczyzny, emanując roziskrzoną energią. Z początku mężczyzna nie chciał powiedzieć gdzie idą i po co, ale koniec końców Ev dowiedziała się o celu misji. Porwanie Gavrana. Potrzebowała zaledwie pięciu minut, by się przebrać i być gotową do wyjścia. Najchętniej wybiegłaby od razu z nory udając się bogowie wiedzą gdzie, jednakże wiedziała, że musi poczekać aż Wilczur będzie gotowy do wyjścia. Gavran pomógł uratować ją z łapsk SPEC, dlatego też dziewczyna czuła się poniekąd dłużna mu. Nie, żeby ogólnie tak się nie czuła i zawsze rzucała wszystko, biegnąc na łeb, na szyję, pędząc na ratunek biednym, poszkodowanym Pieskom. I nie tylko.
- Oczywiście! Jestem silna I zdrowa! – powiedziała poważnie, odpowiadając na pytanie odnośnie jej samopoczucia. Po ranach pozostały jedynie  ślady i blizny, wszystko goiło się naprawdę ładnie. Jedynie przeszkadzał niedowład w lewej dłoni,  o którym nikt jeszcze nie wiedział. Nie chciała komukolwiek o tym mówić, a zwłaszcza Growowi. Wtedy byłaby jeszcze bardziej niepotrzebna niż do tej pory.
Jej oczy rozszerzyły się nieznacznie, kiedy ujrzała sforę Growa.
- Avery! Abstract!  Marley!  Dante!  Lawrence!  Taira! – momentalnie znalazła się wśród psiaków głaszcząc, drapiąc i tarmosząc za uszy, po chwili znikając przygnieciona przez cielska zwierząt, które skacząc na nią praktycznie stratowali małą Ev…. A jedyną oznaką, że jeszcze żyła był cichy i stłumiony dziewczęcy śmiech przepełniony radością.


* * *

Dreptała za mężczyzną i kobietą, nie chcąc zostać zbytnio w tyle, co jakiś czas odbiegając gdzieś w bok z psami Growa. Ale o dziwo traktowała to wszystko całkiem poważnie. Jak na nią, rzecz jasna. Chciała ja najszybciej uwolnić Gavrana. Oby nic mu nie było. Cofnęła się parę kroków, dając pełne pole do popisu jasnowłosemu, który efektownie wparował do środka wywalając drzwi (tak, bo wywalanie drzwi jest takie fajne), ale Ev, jak to Ev…. Nie zamierzała zbytnio słuchać Growlithe’a i przemknęła między nim oraz Hayate, dumne stając przed nimi. A dokładniej mówiąc na linii ognia. Świadomie bądź nie…. uniemożliwiła Growowi zabicie ewentualnego agresora. Jak widać nawet jej nieświadomość nie spała i dzielnie walczyła z zabijaniem oraz nawracała. Prawdziwy, rasowy anioł.
Dziewczyna podparła się o swoje małe bioderka i spojrzała zła na Kota.
- Wypuść Gavrana! Przetrzymywanie go wbrew jego woli jest złym czynem I grzechem! Ty bezbożniku! Natychmiast masz go wypuścić bo inaczej będziesz smażył się w piekielnym ogniu a dobrze wiem, że tego nie chcesz, bo nie jesteś złym człowiekiem, tylko zboczyłeś na złą drogę! Ale wszystko moż—GAVRAN! – pisnęła dziewczyna, kiedy jej wzrok skupił się na siedzącym w kącie brunecie. Z wypiekami na twarzy momentalnie ruszyła biegiem w jego stronę w ostatniej chwili doskakując i zawieszając się na szyi czerwonookiego, mocno się wtulając w niego.
- Gavran! Przybyliśmy Ci na ratunek! – zaćwiergotała dziewczynka i odsunęła się nieco od niego, spoglądając na niego cała szczęśliwa. - Nie skrzywdził cię za mocno? – dodała ciszej oglądając go z każdej możliwej strony. Dopiero teraz dostrzegła w jakim jest stanie. Przygryzła dolna wargę czując się źle, widząc opłakany stan swojego przyjaciela, dlatego też nie zamierzając zbyt długo zwlekać, przycisnęła chłodne palce prawej dłoni do boku szyi Gavrana i zaczęła pospiesznie go leczyć, roztaczając dookoła siebie przyjemną, ciepłą aurę, która w niektórych miejscach rzucała jasno złotawą poświatę.
- Zaraz poczujesz się lepiej. – powiedziała cichutko.

Leczenie 1/3 posty
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 23:17  •  Nora Tetsui'ego Empty Re: Nora Tetsui'ego
Pasztet zawładnął umysłem Gavrana.
Pasztet był wszystkim. Całym światem.
Pasztet i  Gavran byli... jednością.
Parą, zatraconą w tańcu pełnym miłości. Ptakiem i ptaszniczką, bajarzem i dzieckiem. Międzi nimi była piękna więź, zbudowana na uczuciu i wzajemnemu zrozumieniu.
Brunet wpatrywał się przez chwilę niepewnie w podejrzliwe opakowanie. Powąchał, liznął... Wyglądało na dobre. Zjadł kawałek, pociamkał i na jego pokiereszowaną twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech. Co prawda zniknął chwilę później, bo cały buziolek był w ranach, ale Gav nie lubi okazywać swoich uczuć, także zacisnął zęby i udawał, że nic go nie boli. Jedzenie skutecznie pomogło odsunąć myśli od tego, co się stało z jego ciałem. Jadł, używając do tego tylko jednej ręki. Ta zmiażdżona leżała, bo każde poruszenie palcem było niezwykle bolesne.
Podniósł do ust kolejną łyżkę z drogocennym pasztetem. Uśmiechnął się, słysząc ujadanie psów. Pewnie Grow gdzieś je zabiera.
Chwila.
Chwila, co. Przecież Gavran nie jest w kryjówce. Zamknął usta, do których właśnie miał zamiar wprowadzić pokarm. Spojrzał na drzwi z konsternacją, a mózg pracował na najwyższych obrotach.
- To chy... - odezwał się, ale nie zdążył nic powiedzieć. W jednech chwili coś uderzyło o drzwi, a w drugiej chwili przytulne mieszkanko zmieniło się w kłebowisko pazurów i kłów.
"Głupi Kocie"
Grow, jak dobrze Cię widzieć... Ale o jakiego Kota chodzi?
Gavran spojrzał na broń w rękach Wilczura i skojarzył. Musieli dostać skądś informacje, że Tetsui go porwał i ma zamiar zabić.
- STÓJ, GRO... - podniósł się gwałtownie i zwalił z posłania na ziemię. Z pewnością nie było to zamiarzone, Gav ostatnio ma problem z koncentracją i ruchem. Po dłoni znów poleciała stróżka krwi, brunet przycisnął okaleczoną rękę do torsu i obrócił się na plecy.
Evendell?
- KURWRRRR... - wrzasnął, gdy anielica się na niego rzuciła. Połamane żebra dały o sobie znać, mimo to chłopak machinalnie objął blondynkę. Na nią nie sposób było się gniewać. - Grow, nie strzel... - splunął w bok krwią; nienawidził tego smaku w ustach. - strzelaj! - wszystko to wycedził przez zaciśnięte zęby, starając się nie okazywać słabości przy swoim Przywódcy. No i przy anielicy. I oczywiście swojemu wybawcy, chociaż przy nim tyle się wstydu najadł, że było mu to już obojętne.
Z ulgą przymknął oczy, czując moc blondynki. Podniósł do góry rękę z wyrytymi literami.
- Hej, Grooow. Patrz, koty nie mają za grosz pomysłu. - to, że się tak zachowywał, miało swoje źródła w Sibutramini i ogólnych przeżyciach dnia. On tak naprawdę nie jest taki głupi. - Dzięki, że przyszliście. - dodał jeszcze, czując jak ciepło anielicy sprawia, że jest coraz lepiej.
Ciekawe, co z Bashiri. Gavran ostatnio go nie widział, musi go poszukać.
Nie zarejestrował obecności Fabien. To znaczy... słyszał, że coś do niego mówią, ale tu było tyle osób... w liczbie tylko pięciu z Gavranem i kilku psów, ale dla niego to dużo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach