Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 17 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next

Go down

Pisanie 18.07.19 19:42  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Przywiązywanie się do - potencjalnego - wroga nigdy nie było dobrym, świetnym pomysłem, a jednak białowłosa, rogata istotka wciskała się powoli oraz metodycznie do serduszka opornego, niechętnego do wkroczenia na te niebezpieczne tereny związane z uczuciami Wojskowego. Bronił się jak mógł - rękoma i nogami, jak to się powiada - lecz spoglądając na niego i jego reakcje, i zachowanie, to zapowiadało się na to, iż skazany był mężczyzna ten na sromotną porażkę w tejże niematerialnej, emocjonalnej bitwie. Nie była ona jeszcze, na jego szczęście, rozstrzygnięta i wynik nie został całemu światu ogłoszony, toteż wszystko mogło się w każdej chwili i momencie zmienić, odwrócić i przeinaczyć. Ale czy tak się stanie? Hah, to już tylko od niego zależało, czyż nie? Na ten czas skupić musiał się, jednakże, nie na sprawie tej chwiejnej oraz niebezpiecznej, a na pokonaniu lwiej ryciny prezentującej się pęknięciami na betonowej ścianie. Okazało się to o wiele trudniejsze, niż z początku można by założyć ze względu na brak czegokolwiek, czym dałoby się bestię tę ubić. Wnętrze piwniczki nie okazało się nazbyt pomocne ze swoim przestarzałym, żałosnym wyposażeniem, więc Generał postanowił przyszykować się do tego, ażeby to samemu i bez niczego wspomagającego zderzyć się - dosłownie - z potworem spoglądającym na nich bezdusznie nieruchomymi, popękanymi ślepiami.

Nie przeszedł ostatecznie do tego punktu programu jedynie ze względu na krótkie, pozbawione wątpliwości pytanie niewiasty, które wytrąciło go kompletnie z równowagi i raz jeszcze wrzuciło na groźne obszary możliwego przywiązania. Uporawszy się z tą kłopotliwą dla niego kwestią - tymczasowo najpewniej, ale zawsze coś - Hachirō oddał pole do popisu tej drobniutkiej, młodziutko wyglądającej personie. Wiek Wymordowanych ciężko się określało i trudno się zgadywało, szczególnie jeśli ci balansowali perfekcyjnie i sprawnie, i nieświadomie swoją aparycją oraz manierami na dwóch oddalonych od siebie, rozdzielonych szeroką przepaścią granicach. Dziewczę skinęła główką i rozpromieniło się widocznie na słowa mężczyzny, mimo że mrugnęła przy tym swoimi zamglonymi oczkami w jego kierunku.
- Kitōshi nie tygrys... - Przechyliła główkę na bok niby szczeniak czegoś nierozumiejący, poruszyła się lekko z nutą nerwowości i mrugnęła ponownie z czystą konsternacją. - Kitōshi nie wie, co to tygrys - oznajmiła i zamiast odsunąć się od swego wroga w celu nabrania rozpędu do staranowania go, podeszła do niego na tyle, że jeszcze troszeczkę i dotykałaby tę swoistą rycinę swoim zmarszczonym w skupieniu noskiem. Blask zakręconych, baranich rogów zmienił się wtem z przyjemnie białego do rozgorzałego szkarłatu, kłując w oczy w panujących w pomieszczeniu ciemnościach. Nie czekając na nic i dłużej nie zwlekając, niewiasta przechyliła się do przodu w bardzo, bardzo płytkim jakby ukłonie, stukając lekko swoimi rozjarzonymi ozdobami - ozdobami, hm? - w pysk lwa i wydając z gardełka dźwięk przywodzący na myśl dziecięce, jakże niewinnie brzmiące i słodkie siu~p.

Trzask ostry i donośny, i huczliwy rozbrzmiał w tej niedużej przestrzeni, kiedy to zaatakowana ściana naznaczona została jeszcze większą ilością szram i blizn rozchodzących się po niej niczym pajęczyny pokraczne. Nie trzeba było długo czekać, aby całe i nieforemne kawałki poczęły od betonowej bestii odlatywać; aby przeszkoda przed nimi stojąca rozsypała się w sporych, rozbijających się o podłoże z hlupotem i łomotem szczątkach. Lwi łeb już nie istniał, a miast niego w miejscu tym była imponująca dziura, dająca im wgląd na... migoczącą, kolorową ścianę kolejną, która była jakby zbudowana z wielu krysztalików pięknie oszlifowanych i płaskich, i ze sobą mistrzowsko połączonych. Kitōshi - której rogi wróciły do emanowania białego światła - odwróciła się z radością i euforią w stronę Wojskowego, oczekując pochwały od niego jak psiak, który po raz pierwszy przyniósł właścicielowi gazetę. A wtedy wszystko wokół nich zadrżało, zatrzęsło się z przeciągłym sykiem przypominającym gaz się gdzieś gwałtownie ulatniający, podczas gdy woda chlusnęła zza dolnych resztek zdewastowanej ściany na łydki nagle znieruchomiałej w przerażeniu, stojącej plecami do wyrwy niewiasty. Hachirō - będącemu przodem do nowego, świeżego przejścia - dane było zobaczyć to, jak barwna, tęczowa powierzchnia zaczęła się ruszać mozolnie, niespiesznie oraz leniwie i dotarł do niego niepokojący, zlatujący na niego niczym grom z jasnego nieba fakt, że nie patrzył na klejnoty cudownie obrobione oraz wykonane, a... łuski.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 21 stopni), silny wiatr (ale nie porywisty, po prostu odczuwalny), słońce w pozycji godziny czternastej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.19 12:08  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Tygrysy są, aeh... – zaciął się na moment. –... Fajne. Tak, fajne – dodał dość stanowczo, ochoczo, jakby chciał uniknąć po prostu tego, że Kitōshi zacznie nadmiernie interpretować istotę tygrysa. Zasłonił oczy przedramieniem dość odruchowo; pod ziemią już zdążył się przyzwyczaić do półmroku, jaki gwarantowały im rogi wymordowanej. Usłyszał uderzenie, które spowodowało zaś, że Moroi musiał zakryć na moment też uszy, a kolejne, co zobaczył, to kruszejąca doszczętnie ściana, na której chwilę temu widniał lwi łeb. Udało im się? Dostaną ten artefakt kontrolujący wodę?
  Pewnie by dostali. Gdyby to był artefakt.
 ... Ale nie był.
  Moroi już zdołał wydukać pierwszą sylabę ze słowa „świetnie”, pewnie chciał dodać jeszcze „brawo”, ale świat musiał pokrzyżować mu plan bycia miłym. Wszystko zaczęło drżeć, co zresztą nie stanowiło dla Hachiego szczególnej niespodzianki. Rozwalili przecież ścianę, sprawy jej kawałek zresztą, a taka akcja musiała za sobą ponieść widoczne reakcje. Hachirō był przygotowany na szybką akcję w guście Indiany Jonesa, jednak nie było tu czego złapać. Było tak, jakby musieli uciekać przed wielkim głazem. Wtedy głaz, a raczej gad, zaczął się poruszać...
Nie wychodź zza mnie – mruknął ostro, samemu również nieco się cofając. Nie mieli do czynienia z żadnym artefaktem, z żadną nową ścianą; prawdopodobnie mieli przed sobą węża. – Do tyłu, do tyłu. Idź w stronę drabiny – instruował, samemu chwyciwszy za karabin. Póki co domniemany przeciwnik nie wydawał się agresywny. Może po prostu ruszy się stąd i wypełznie, skoro jego zaściankowe (dosłownie, w końcu było za ścianą!) bajorko legło w gruzach. Na razie starał się nie wykonywać pochopnych, gwałtownych ruchów, które mogłyby bestię rozwścieczyć. Węże często atakowały jak sprężyna, a jeśli to coś było aż tak wielkie, to jedno napięcie cielska i wystrzelenie łbem do przodu pewnie ogarnęłoby większość tej piwnicy bądź pozwoliło wężowi na zeżarcie któregoś z nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.19 12:47  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Przesuwali się wolno do tyłu - kroczek za kroczkiem, centymetr za centymetrem - podczas gdy calutkie pomieszczenie telepało się wokół nich tak, jak gdyby w okolice te zawitało niespodziewane, niezaplanowane trzęsienie ziemi. Białowłosa, przerażona tą nagłą oraz niepokojącą sytuacją niewiasta schowała się za mężczyzną jak dziecko, na jakie tak bardzo wyglądała i chwyciła nawet kurczowo w drobne swoje rączki materiał jego ubrania na plecach. Nie wydała z siebie żadnego, jakiegokolwiek dźwięku, lecz drżała na calutkim ciele i zgubiła gdzieś po drodze w tejże chwili niebezpiecznej wesołość swoją, radość wulkaniczną oraz zapał do opowiadania baśni wiekowych. No, nie było to wcale takie dziwne, spoglądając na ich aktualne, dość kiepskie i mało komfortowe położenie.

Byli już przy drabinie starej i rdzą tkniętej, kiedy kolorowa, lśniąca i ruszająca się mozolnie ściana ustąpiła miejscu pyskowi wężowatemu, który to przyozdobiony był bujną, barwną grzywą zbudowaną jakby z nitek kryształowych oraz pięknie się błyszczących. Głowa stworzenia tego była nieco mniejsza od popękanej, zniszczonej przez Kitōshi ryciny na ścianie, a para oczu w niej osadzona była jednolicie, nieskalanie perłowa - nie sposób było dojrzeć w nich ani źrenicy, ani białka, ani czegokolwiek innego prócz tegoż mieniącego się koloru. Spojrzenie gada - który śmiało utożsamiony mógłby być z tęczą przecinającą niebieskie, czyste niebo - padło na Wojskowego, podczas gdy wilgotne pomieszczenie piwniczki posmakowane zostało przez rozwidlony, długi język bestii. Paszcza - potężna i wielka, i zawałem mogąca niejednego nagrodzić - rozwarła się nieznacznie, ukazując w niewielkim stopniu białawe, zakrzywione kły wewnątrz niej się znajdujące. Woda kapała spomiędzy uchylonych szczęk - nie zaś ślina lepka i o charakterystycznym, specyficznym zapachu - dołączając do małej powodzi, jaka powolutku tworzyła się w pomieszczeniu tym chłodem oraz cieniami wypełnionym.
- Któż budzi? Któż czegoś chce? - sykliwy, ledwo wyraźny głos zagrzmiał w piwniczce niby piorun odległy, lecz i tak przeraźliwie donośny.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 21 stopni), silny wiatr (ale nie porywisty, po prostu odczuwalny), słońce w pozycji godziny czternastej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.19 10:52  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
„Kurwa, ja pierdolę, jakie to jest pojebane, zaraz chyba zdechnę, no kurwa, chuj, jezusku najsłodszy, mamo, ja nie chcę”
   Między innymi takie rozgorączkowane myśli pędziły w kółeczko po głowie generała, kiedy ten przyswajał sobie wszystko to, co działo się wokół niego. Nie dbał nawet o to, że wymordowana, która kryła się za nim, mogła jakoś odróżnić drżenie jego ciała od drżenia piwniczki. Chciał wymiotować, chciał paść na kolana, prosić, żeby to nie był jego koniec, nogi pod nim uginały się same, nie mógł się poruszyć.
  Zmawiał już paciorek, rozmyślał nad tym, jak ładnie sformułować w testamencie „niech Boris sprzeda mój dom i za niego kupi sobie tyle żarcia ile zechce”, kiedy... Kiedy domniemany oprawca odezwał się. Moroi przełknął głośno ślinę, a za zamkniętymi ustami formował się wystraszony jęk. Jeszcze niech go w ogóle ten wonsz żeczny zagada przed śmiercią, no super.
  Zajęło mu chwilę zanim zdołał zabrać głos, zanim drżące wargi wypluły kolejne słowa:
Moroi Hachirō. Generał z M-3. I Kitōshi, zamieszkująca dom ponad waszą osobą i uprawiająca glebę na powierzchni  – przedstawił ich, czując, jak w jego gardle robi się sucho.
Szukamy.. Eh... Jak to szło?  – Wyszczerzył się nerwowo, tak jak często w odruch wpisane mają psy, które robią coś złego i zostają na tym przyłapane. – Oczyszczeń. Pierwszego i drugiego, które mają sprawić, że gleba na powierzchni zechce wydawać plony. Nie chcieliśmy nikogo budzić. Kolor waszej łuski jest tak niezwykły, że pomyślałem, że to artefakt, z którego sączy się woda. Chcieliśmy go wydobyć, żeby móc podlać grządki...
   To nie brzmiało zbyt mądrze, oj nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.19 21:00  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Ślepia - osadzone w wielkim łbie niby dwie piękne, niezwykłe perły - wpatrywały się w mężczyznę intensywnie oraz nieprzerwanie, nie odwracając się od jego persony na chociażby ukruszoną, ułamaną sekundę. Rozwidlony, giętki jęzor badał co i rusz wilgotne, ciepławe powietrze, lecz sama istota - Wymordowana najpewniej, spoglądając na jej umiejętność komunikowania się z drugą personą i posiadanie mniej więcej ludzkiego rozumu - nie wychyliła się bardziej z powstałej niedawno dziury. Trwała nieruchomo na swoim miejscu, wysłuchując cierpliwie wypowiedzi Wojskowego, aż wreszcie - po momencie ciągnącym się jakby przez wieki długie oraz przepastne - przechyliła delikatnie masywną głowę niczym psiak czymś nieznanym mu, świeżym dla niego zainteresowany. Wzrok węża przesunął się wolno, mozolnie po sylwetce Hachirō, skupiając się na chwilę na blasku zza niego się wydobywającym, którego źródłem była naturalnie niewiasta - a raczej rogi jej dalej lśniące białawym światłem - chowająca się za jego plecami. Prędko jednak wróciła spojrzeniem na twarz przemawiającego osobnika, podczas gdy przerażona, trzęsąca się Kitōshi nie pisnęła nawet drobniutkim, marnym słówkiem.

- Jōka, córka nadobnej Junka. Miło mi Was poznać - przedstawiła się tymże sykliwym, zakrapianym zmęczeniem głosem, pochylając nieznacznie łeb w geście przywitania. I jakimże zaskoczeniem było, że i ona, i matka jej nosiły miana tłumaczone jako Oczyszczenie? Aż białowłosa Kitōshi sapnęła ze zdumieniem i wychyliła się ostrożnie zza Generała, wpatrując się wielkimi, zalanymi mgłą oczkami w stworzenie dotąd pod jej miejscem zamieszkania drzemiące. To zwróciło zaraz spojrzenie swe na dziewczę nieśmiałe i dalej wystraszone, wychylając się bardziej w stronę naszej słodkiej, uroczej parki i chlastając przestrzeń piwniczki jęzorem długim oraz czułym. - Zamieszkujesz dom mój rodzinny i ogrodem się zajmujesz? - zapytała bajeczna gadzina o kryształowych jakby łuskach, które to mieniły się i błyszczały w blasku produkowanym przez malutką Wymordowaną. Niewiasta kiwnęła ledwo zauważalnie głową, zaciskając mocniej paluszki na materiale na plecach mężczyzny. Kolejny moment długi i zabarwiony ciszą przemknął przez tutejsze pomieszczenie, aż wtem wąż obniżył się tak bardzo, że żuchwa jego zatopiła się w przeźroczystej cieczy pokrywającej obecnie dno piwniczki. - Zgodzę się i pomogę Wam tylko wtedy, jeśli krwi ludzkiej od Was dostanę. Pomoże mi ona zasnąć na kolejne lata, podczas których będzie mogli dostać wodę moją. - Generowała ją pasywnie niby ślinę i niby nie w wielkich ilościach, ale wystarczyłoby to do podlania ogródka, jakim zajmuje się Kitōshi. Tym bardziej, iż jakiś zapas się już tu nazbierał.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 21 stopni), silny wiatr (ale nie porywisty, po prostu odczuwalny), słońce w pozycji godziny czternastej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.19 14:02  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Mógłby jechać kolejką górską, która wywijała co chwilę młynki grożące wypadnięciem z wagonika, a nie byłby tak wystraszony jak teraz. Przecież byli na talerzu, nawet nie na patelni, nie mogli już nic zrobić. A wonsz żeczny jeszcze im gadał, chciał ich pewnie zagadać, żeby nie mieli za dziwne rozdziawienia gęby w którymś momencie, by połknąć ich żywcem. Nie chciał czuć jak mięśnie tej wielkiej skarpety zaciskają się wokół jego ciała, fuj.
   Dopiero po chwili dotarła do niego reakcja Kitōshi i pytanie Jōki. I... Znaczenie tych imion. Otworzył usta, jakby chciał zabrać głos, ale jak raz postanowił nie robić tego bez namysłu. Wzdrygnął się widząc ruch węża, jednak naraz tlił się w nim nowy, słaby jeszcze żar. Byli idealnie na dobrym tropie, byli... Chyba byli u celu. Warto było — tak sobie mówił — się przemęczyć. Papierowa torba na głowę i lecimy, co?
Krew... – powtórzył z wahaniem, zacisnął usta. Żołądek znowu wywinął koziołka, jednak pojawiło się tu jeszcze coś — chytry błysk w szarych oczach, który, gdyby nie warunki, w jakich byli, na pewno byłby lepiej zauważalny.
Trzy  „ale” ukośnik pytania. Pierwsze — chcę wiedzieć, jaka ilość tej krwi jest ci konieczna do snu. Drugie — jak ma być podana? Bo na pewno nie chciałbym mieć kontaktu ze śliną... Wymordowanego. Prawda? Dziś się tyle dzieje, że nie wiem nawet, gdzie góra, a gdzie dół. Trzecie — masz dla nas jakiekolwiek zapewnienie, że ta... Woda... Nie jest trująca w żaden sposób? Hej, nie wyżera mi butów, to już coś, ale... Wiesz o co chodzi. Prawda? Ogółem nie mówię „nie”, jeśli się nie wykrwawię albo nie zostanę zarażony wirusem X czy zatruty. Chcę tylko pomóc, ale głowy za to nie daję.
   Dobre sobie, chcesz się wzbogacić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.19 3:10  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Odczuwanie strachu bądź nawet i mocniejszej jego, poważniejszej odmiany - przerażenia - nie było niczym zdumiewającym bądź zawstydzającym w sytuacji, gdzie naprzeciw siebie miało się stworzenie zdolne do pożarcia rosłego człowieka jednym, sprawnym i szybkim kłapnięciem przepastnej paszczy. Z pewnością nie pomagał tu również widok zakrzywionych, ostrych zębisk, jakie miejscami było dane im dostrzec, gdy to stworzenie o łuskach bajecznie kryształowych rozwierało nieznacznie swoje masywne, godne podziwu szczęki. Gadzina nie ruszyła się, jednakże, ze swojej obranej pozycji - czyli z żuchwą przyciśniętą do zalanej nieznacznie podłogi piwniczki - i nie drgnęła nawet w minimalnym stopniu, obserwując tylko tymi swoimi pięknymi, perłowymi i niemrugającymi ślepiami dwójkę przed nią stojącą. Coś zamigotało głęboko w ich odmętach - iskierka emocji niemożliwej do sprecyzowania, gwiazdeczka uczucia ciężkiego do zidentyfikowania i odpowiedniego zaszufladkowania - kiedy to Wymordowana słuchała bacznie i bez zmiany swego aktualnego położenia wypowiedzi Wojskowego.

Syk przeciął wtem wilgotne powietrze tegoż skromnego pomieszczenia i dopiero po uważnym wsłuchaniu się w dźwięk ten specyficzny dało się wychwycić rozbawienie i zdumienie, i podziw w nim zamknięte.
- Tak chętny do złożenia ofiary z własnej krwi. - Wężyca doprawdy zaskoczona była tym, iż mężczyzna od razu pragnął zapłacić z "własnej kieszeni" - żył raczej, hah - i nie rozważył nawet przez sekundy ułamek możliwości wykorzystania jakiegoś innego człowieka. Cóż za rozmówca jej się trafił, nobliwy i zdolny do poświęceń. - Nie więcej, niż pół litra, Shubyō* - zapewniła go łagodniejszym tonem, już nie tak formalnym i bezosobowym, i zmęczonym. - Możesz wlać mi ją do pyska z wysokości, nie zmieszam jej z wodą i nie będziesz miał styczności z niczym, co ze mną związane. - Trzecia zaprezentowana zagwozdka była najtrudniejsza do rozwikłania i wytłumaczenia, ponieważ nie wieli tu ani żadnego laboratorium, gdzie przebadać można by było produkowaną przez nią ciecz, ani królika doświadczaln... Kitōshi, dalej trzymając w piąstce prawej rąbek ubrania Hachirō, pochyliła się i nabrała wolną dłonią trochę zimnej, orzeźwiającej wody, po czym upiła jej spory, cudowny łyk. Mrugnęła raz i drugi, i trzeci, po czym pociągnęła za dzierżony skrawek odzienia Generała.
- Dobra - zadeklarowała prosto i krótko, zaś Jōka ni to hufnęłą, ni to syknęła z rozweseleniem, prędko jednak poważniejąc.
- Przyrzec jeno na matkę moją mogę, że woda ta jest bezpieczna. A przynajmniej dla roślin i Wymordowanych - dodała, gdyż nie była pewna, czy nie znajduje się w niej czasem Wirus X. Była wytwarzana w jej organizmie zamiast śliny lepkiej i ohydnej, więc nie miała tej stu procentowej pewności, że nie ma go w niej chociażby odrobinę.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 21 stopni), silny wiatr (ale nie porywisty, po prostu odczuwalny), słońce w pozycji godziny czternastej.
  • Shubyō - jap. sadzonka, pisklak/dopiero co wykluty wąż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.08.19 2:24  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Nie widzę tu zbyt wielu innych ludzi – „bo twój gatunek — o ile dobrze kojarzę — robi z nich sobie śniadanie”. Mimo treści, jego głos nie był szczególnie uszczypliwy, ale jak najbardziej naznaczony atrapą śmiałości. I choć obawy pewne miał, to nie odwracał od węża wzroku; prawie jakby wierzył, że przez to bestia nie zwróci się przeciw niemu, że będzie grzecznie stała gdzie stoi… leży… Ach, no tak. Ulubione zwierzę leniwych ludzi to wąż, bo leży a idzie. Jakoś tak to szło.
Wiesz, jeśli uważamy za oczyszczające gwałcenie, palenie i spuszczanie krwi z wiosek, to dla mnie okej, czas mnie szczególnie nie goni. Ale pół litra to takie pół na pół, często nie daje niepokojących objawów. Nice and easy, anemia raczej nie powinna mnie przez to złapać. I… hej, nie pij z ziemi, nie dość, że z ziemi, to jeszcze naplute – poinstruował na koniec Kitōshi, zupełnie tak, jakby był jej rodzicem bądź przynajmniej opiekunem. Z mieszanką troski, trochę lęku i zniesmaczenia, przyglądał się wymordowanej, jakby oczekiwał wypatrzenia u niej jakichś objawów zatrucia. Dźwięk wydany przez węża rzecznego niekoniecznie też go pocieszał. Co jeśli faktycznie planował ich potruć?
 Drżenie ciała wojskowego nie było wywołane tylko i wyłącznie temperaturą.
 Nóż, który spoczywał w pokrowcu na jego klatce piersiowej, teraz znalazł się w jego dłoni. Nie był splamiony wodą, nie przewidywał użycia tu technologii wysokiej częstotliwości, po prostu miał zamiar naciąć skórę. Ostrożnie, by nie naruszyć tętnicy. Ostatnie, czego potrzebował, to wykrwawienie się. Poczuł, jak żołądek ściska mu się nieprzyjemnie, zwija i luzuje, a nóż w lewej dłoni widocznie podrygiwał w rytmie wyznaczanym przez strach.
Ja pierdolę, zaraz się spowiję rzygiem i to w chuj. Chwila. Zaraz, już się ogarniam. Nie chcę zrobić sobie krzywdy – wytłumaczył się, zupełnie tak, jakby ktoś kazał mu to zrobić. Nie przesunie nożem tuż po tętnicy, nie w samym zgięciu nadgarstka. Ta część ciała była zbyt ruchliwa, zbyt wiele od niej wymagał, była zbyt ważna. Z cichym gwizdem niemalże wypluł z siebie oddech, przytknąwszy nóż do przedramienia. Miał swoją chustkę, mógł obwiązać ją wokół ręki tak, by zatrzymać krwawienie. Raz kozie śmierć.
Leci samolocik. Powiedz „aaa”.
 Gdy tylko — i jeśli tylko — Jōka pysk otworzyła, wykonał krótkie cięcie, czując, jak znowu wszystko w nim nieprzyjemnie wiruje. Dlaczego w ogóle się na to zgodził? W imię czego narażał się na jakieś powikłania związane z utratą krwi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.19 0:33  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Dziewczę białowłose oraz drobniutkie mrugnęło niewinnie swoimi mętnymi ślepkami, zadzierając podbródek do góry i spoglądając z naiwną niewiedzą na Hachirō w odpowiedzi na jego zwrócenie jej uwagi odnośnie picia wody z ziemi. Nie widziała w akcie tym niczego złego czy niewłaściwego, ponieważ na co dzień, przecież, do zaspokojenia pragnienia na Desperacji używało się życiodajnej, zbawiennej cieczy z wszelkiego rodzaju zbiorników czy źródeł - rzek i jezior, i nawet i deszczówki zalegającej na gruncie kałużami nierównymi oraz płytkimi. Tutaj, jeśli łaknęło się przeżyć do następnego dnia, nie wybrzydzało się wobec tego, co Natura łaskawie i jednocześnie z uśmieszkiem wrednym podsuwała na zardzewiałej, podziurawionej tacy. Kręcenie nosem na darmowe zasoby i rzeczy mogące ułatwić egzystencję na tym smętnym, nieprzychylnym i zagraconym niebezpieczeństwami padole przynieść mogło wyłącznie nieszczęścia, personalne katastrofy i złą karmę - a tego osoby o zdrowym rozsądku i sprawnym rozumowaniu starały się unikać jak tylko się dało. Zabobony, ktoś by pomyślał bądź powiedział, lecz na tych wypełnionych groźnymi bestiami i roślinami, i warunkami obszarach każda uncja i najmniejsza iskierka szczęścia oraz życzliwości przewrotnego Losu były na wagę złota.

Perłowe, jednolite ślepia wpatrywały się z anielską - hah - cierpliwością w trzęsącego się niby osika Wojskowego, podczas gdy ich właścicielka czekała spokojnie na jego ostateczną decyzję. Rozwidlony, dziwnie normalny w porównaniu do reszty tęczowej, kryształowej istoty język wysuwał się co i rusz spomiędzy szczęk w typowo wężowym stylu, chlastając wilgotne, chłodnawe w piwniczce powietrze bezgłośnie oraz giętko. Kitōshi przypatrywała się Hachirō z początku bez świadomości tego, co mężczyzna zamierzał w najbliższym momencie uczynić, po czym sapnęła z przerażeniem na widok dobytego przez niego noża i tego, co z nim w następnej chwili robił. Jej drobniutkie, dziecięce dłonie zacisnęły się jeszcze mocniej na materiale ubrania noszonego przez Generała i nawet pociągnęła za nie w pośpiechu i zaniepokojeniu, i strachu.
- Dar od Nieba? - Jej ochrypły głos również, o dziwo, nosił w sobie powyżej wymienione emocje, mimo że oczka jej mętne w dalszym ciągu lśniły neutralnością oraz pustką.
- Nie obawiaj się, Kohitsuji*, nic mu nie będzie - rzekła Wymordowana kojąco i sykliwie, przysuwając się odrobinę bliżej do nich i rozdziawiając swoją imponującą, wielką paszczę.

W przeciwieństwie do typowych, standardowych przedstawicieli beznogich gadów, Jōka nie miała dwóch składających się przy zamykaniu pyska kłów, a zakrzywione, liczne, białosrebrnawe zębiska ozdabiające przecudnie linie szczęki i żuchwy. Hachirō, ujrzawszy to, wykonał szybkie, dość płytkie, acz ładnie krwawiące cięcie na przedramieniu i wystawił tę okaleczoną rękę przed siebie tak, żeby bordowa, metalicznie pachnąca krew skapywała ślicznie do nastawionej, otwartej paszczy. Ciężko było w sytuacji takiej liczyć to, ile posoki już z rany wypłynęło, jednakże wcale nie tak długo po rozpoczęciu procesu karmienia nią Wymordowanej, ta mrugnęła i odsunęła się płynnie w tył, sygnalizując tym samym zakończenie posiłku.
- Dziękuję i powodzenia - powiedziała nad wyraz sennie i nagle letargicznie, po czym potrząsnęła łbem - wzburzając taflę dotąd łagodnie się poruszającą - i wycofała się tam, skąd oryginalnie wypełzła. Sekunda-dwie, a już zwinęła się w kłębek za rozbitym obrazem lwiego pyska i tylko gładka, krystaliczna ściana była już dla nich widoczna. Tuż po tym Wojskowy poczuć mógł, jak Kitōshi ciągnie raz jeszcze za jego przyodzienie i wskazuje drobną, malutką dłonią na coś lśniącego pod powierzchnią przeźroczystej, falującej po niedawnych ekscesach wody. To jednak z łusek - tęczą się mieniących i wykonanych jakby z ze szkła najszlachetniejszego - leżała na dnie piwnicy, lśniąc i błyszcząc się w coraz to bledszym świetle wytwarzanym przez zakręcone rogi niewiasty.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 21 stopni), silny wiatr (ale nie porywisty, po prostu odczuwalny), słońce w pozycji godziny czternastej.
  • Kohitsuji - jap. Owieczka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.19 16:33  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Jakie to było zabawne i ironiczne, że Moroi przyzwyczajony był i tak do rozlewu krwi mordowanych przez siebie bądź przychylnych sobie ludzi i innych istot, ale sytuacji, w której miał utracić „bezpieczną” ilość krwi i to dobrowolnie, panikował. Było mu niedobrze, bał się tego, że wąż jednak go zje albo złośliwie zarazi.
Bywało... Gorzej. Kiedyś nabiłem się zadkiem na wielki kawał szkła – co za piękne czasy, mógł biegać, skakać, nadziewać się na różne obiekty, a teraz trzęsie portkami, kiedy dochodzi do takiego byle czego. Na twarzy bardzo poczerwieniał, jednak powoli się uspokajał, wykonując głębokie oddechy.
Słodkich snów, wenszu żeczny – dodał cicho, po czym zwrócił uwagę na swoją nieuśpioną towarzyszkę. Kitōshi na coś wskazywała... Czy to...
Tak myślałem, że jednak jakiś artefakt się nam trafi... – zanim sięgnął po przedmiot, owinął rękę chustką i zawiązał ją nań. Dopiero potem tą nieskrzywdzoną uniósł obiekt i pokazał go wymordowanej.
Już zgubiłem rachubę co do tych oczyszczeń. Ale to może być to. Chyba? – poruszył lekko ramionami w wyrazie niepewności. – Chodźmy już na górę. Jak zobaczę, że moja krew sobie tutaj płynie, to legitnie puszczę pawia – pół prośba, pół rozkaz został zwieńczony ruszeniem w stronę drabiny. Nalegał, żeby to wymordowana poszła pierwsza, a dopiero kiedy ta znalazła się na górze, zdecydował się tam wejść sam. Otrzepał rękawiczki o spodnie i oparł dłonie o biodra, przeciągnąwszy się przy tym.
No, całkiem niezła robota. Świetnie dałaś sobie radę. Sprawdźmy te twoje roślinki i spróbujemy je podlać tym świecidełkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.19 21:26  •  Zrujnowana wioska. - Page 17 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Kek
Hachirō | Poziom Średni
Cel: Rośliny (Martwy korzeń/Owoce Trupiego Jadu/Owoce Kaukaskiego Granatu)
"Istnienie tysięcy lasów zaczyna się od jednego żołędzia."

Cóż za...

Większość żyjących, oddychających i stąpających po tym padole jednostek preferuje przelewać cudzą krew niźli własną - z wyjątkami, oczywiście, jako że nie brakuje również i person nie mających nic przeciwko upuszczaniu własnej posoki bądź nawet i ze śmiechem oraz radością ją z żył swoich wypruwających. W takim to porąbanym świecie przyszło im żyć, hah. W każdym razie, strach i niezadowolenie, i panika Wojskowego były jak najbardziej naturalne i na miejscu, i logiczne, toteż nie miał co samego siebie i myśli swoich szkalować. Prędko też zdołał odzyskać panowanie nad oddechem i ujarzmić lepki terror wgryzający się brutalnie, nachalnie w krtań, łapiąc w garść względy spokój ducha i stabilność jeszcze przed tym, nim wężowata Wymordowana wpełzła całkowicie do swego szanownego leża i położyła się spać na kolejne długie, ciągnące się lata. Białowłose dziewczę mrugnęło krótko, przypatrując się z poruszeniem i ciekawością, i troską temu, jak mężczyzna obwiązuje zranioną rękę chustą w celu zatamowania krwawienia i zabezpieczenia rozcięcia. Skinęła z satysfakcją i ukontentowaniem, kiedy ten zawiązał solidny supełek dwoma końcówkami materiału - Dar od Nieba był mądry i zaradny, i potrafił o siebie zadbać, tak.

Przechyliła głowę niby ciekawski szczeniaczek - rogi jej coraz słabiej świeciły, a ciemności w piwniczce pogłębiały się z każdą minutą coraz to bardziej - zerkając zamglonymi ślepkami na kryształową, kolorową łuskę podniesioną z dna nowego zbiornika wodnego przez Wojskowego. I uśmiechnęła się, co doprawdy rozjaśniło wspaniale jej twarzyczkę i dodało uroczej nuty do jej porzuconej, wyśmiewanej przez innych mieszkańców wioski osóbki - nie sięgnął uśmiech ten jednak do w dalszym ciągu mętnych, martwych oczu.
- Woda jest tutaj, od Drugiego Oczyszczenia - odezwała się ochrypłym głosikiem i pokręciła przy tym głową, wskazując na przeźroczystą ciecz zaściełającą dno tegoż pomieszczenia. Potem pokazała paluszkiem na lśniącą, mieniącą się łuskę. - To jest Dar dla Daru od Nieba. Dar od Jōki i Dar od A'tar, i Dar mający Dar od Nieba chronić. Kitōshi to czuje - dodała z poważną iskrą wciskającą się w słowa, po czym bez dalszej zwłoki wspięła się po trzeszczącej drabinie na górę. Kiedy i Hachirō wyłoni się z odmętów piwniczki i wyjdzie na światło dziennie - prażące, upalne słońce popołudniowe wisiało dzielnie na nieboskłonie - jego tymczasowa towarzyszka trzymać już będzie w drobnych dłoniach dwie rzeczy: w jednej stary, nieco przyrdzewiały garnuszek, w drugiej natomiast zawiniątko jakieś pokaźne i ledwo przez nią w malutkiej rączce dzierżone. Wyciągnie ona paczuszkę tą w jego stronę, zadzierając podbródek w górę, ażeby to swoimi ślepkami móc spojrzeć prosto w jego oczy. - Dar od Kicchan dla Daru od Nieba. Za pomoc. - Poruszyła się, z niepewnością i lekkim zażenowaniem wbitym w jej sylwetkę, ponieważ w jej mniemaniu niewiele była mu w stanie zaoferować za otrzymane od niego, piękne wsparcie w jej trudnej, uważanej za szaleństwo sprawie.

... zakończenie, eh?


Zrujnowana wioska. - Page 17 LZLmzMU
MISJA ZAKOŃCZONA
Nagrody:
  • Rośliny: 5 Martwych Korzeni, 5 Owoców Trupiego Jadu, 5 Owoców Kaukaskiego Granatu (Brak agresji względem Kitōshi, rozmowa z nią o jej wierzeniach, zaoferowanie pomocy, "opieka" nad nią, pokojowe i bezproblemowe rozwiązanie sprawy z Jōką);
  • Łuska Jōki - mały bonus ode mnie. W kryzysowej sytuacji - jeśli osoba ją przy sobie noszącą będzie zagrożona poważnym bądź śmiertelnym obrażeniem - zdolna będzie wytworzyć barierę podobną do tej, jaka powstaje przy użyciu Ochronnej Bransolety. Czas działania to tylko jeden post i po tym łuska rozleci się w tęczowy proch.
  • Wierność i uwielbienie Kitōshi względem Hachirō;

Obrażenia:
  • Rana na przedramieniu;
  • Osłabienie po utracie krwi;

Dodatkowe:
  • Wybacz, że dopiero teraz D:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 17 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach