Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

INFORMACJE OGÓLNE



Autor cytatu: Mark Twain
MG: Skoczek
Uczestnicy: Fucker, Senpai Stalker, Edge.
Poziom trudności: Średni.
Cel: Faros Północny.

Dobre rady: Zaleca się dokładne opisanie (naprawdę dokładne) tego, co postać na sobie nosi oraz co ma w ekwipunku (włączając w to broń). Jeśli chodzi o wszelaką broń palną, w razie posiadania takowej lepiej podać ilość amunicji i liczyć wystrzelone kule (o ile będzie taka potrzeba). No, ale cóż, wiecie, że i tak znajdę sposób, by skutecznie uprzykrzyć wam życie, miśki.

FABULARNY WSTĘP



Cała wasza trójka jak na razie razem znajduje się u podnóży gór Shi. Wasz cel jest konkretny i prosty - zdobyć bestię dla gangu DOGS, a z relacji zwiadowców i kundli wynika, w tych okolicach ostatnio plączą się jakieś większe bestie. Co otacza was wokół? Połamane drzewa, skały, a także pył i piach. Aktualnie możecie wybrać dwie drogi; wybrać się w górę, czyli spróbować podążyć stromą, wydeptaną przez dziwne stworzenia ścieżką albo, jeśli dobrze się rozejrzycie, odnajdziecie tunel. Stary, niski, bo mający półtora metra wysokości i szeroki na dwa metry. Pytanie jednak brzmi, dokąd prowadzi i czy opłaca się nim iść, skoro raczej polujecie na większe stworzenie? Decyzja całkowicie zależy od was. Rzecz jasna, w aktualnym momencie, bo przecież w każdej chwili  c o ś  może się wydarzyć, jak to w tym padole łez bywa.

Kolejność ustalcie między sobą; według niej będziecie odpisywać.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Cieszyła się jak dziecko na tę… wyprawę. W jej betoniarskim móżdżku wciąż nie została przetworzona informacja, że idą na dość niebezpieczną misję. Ale Ev niczego się nie bała. W końcu nie szła tam sama a z dwoma towarzyszami. W tym  Ryanem. A Ryan był silny, tego była pewna. Swoją drogą to naprawdę ciekawe w jaki sposób wywarła na nich presję, żeby zabrali ją ze sobą. W końcu wszyscy tak bardzo bronili się przed tym, ale koniec końców i Ev mogła się z nimi udać, choć jej zdrowie wciąż pozostawało wiele do życzenia. Poprawiła na swoim ramieniu nieco ciążącą jej torbę i zrobiła kilka kolejnych, pewnych siebie kroków. W końcu przystanęła i odwróciła się przez ramię, spoglądając na swoich towarzyszy z wyraźnymi wypiekami na jej policzkach. |
- Chodźmy, chodźmy! Widzę ślady! Oooo, taaam! – wskazała palcem przed siebie na połamane drzewa i ścieżkę. Odwróciła się na pięcie i podbiegła do Ryana, stając tuż przed nim. Zadarła główkę wyżej, by móc spojrzeć na twarz szatyna i pospiesznie dodała.
- Ale się cieszę! W końcu możemy gdzieś iść wszyscy razem! Ciekawe jak będzie wyglądał! Nazwiemy go jakoś? Mogę go nazwać? Nazwijmy go jakoś! Ej, Ryan, gdzie idziesz! – dodała i nadymając policzki ruszyła przed siebie, zignorowana przez mężczyznę (tak zgaduję, lel). Rozglądała się na boki, co ruszy podbiegając a raczej… dobiegając do mężczyzn. Wybranie drogi pozostawiła im, choć tak szczerze powiedziawszy sama wolała wybrać drogę w górę, co już zakomunikowała. Oczywiście jak to ona raczej zachowywała się beztrosko i nie przykuwała większej uwagi do otoczenia, a raczej podziwiała widoki, lecz mimo wszystko trzymała się blisko Ryana.


Spoiler:
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Do tej pory nie mógł zrozumieć, dlaczego misja musiała przebiegać akurat w takim składzie. Sceptycznie podchodził do obecności Evendell – dziewczyna była dla nich tylko dodatkowym zajęciem, bo przecież pomimo zezwolenia jej na porwanie się z motyką na słońce, najpewniej mieli dołożyć wszelkich starań, by nie spadł jej ani jeden włos z głowy. I pomyśleć, że w tym czasie mogła zajmować się spokojnym zbieraniem ziół w Edenie. Jej anielscy przyjaciele na pewno byliby zachwyceni mogąc udzielić jej pomocy w poszukiwaniach.
Grimshaw, mimo ciężaru obowiązku narzuconego na jego barki, nieszczególnie zawracał sobie głowę kręcącą się w pobliżu dziewczynką, która na całe szczęście sama zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna się oddalać. A nawet jeśli – istniało bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że nie mężczyzna nie zboczyłby z trasy i nie traciłby czasu na szukanie kogoś, kto nie potrafił trzymać się prostych zasad. Przed rozpoczęciem misji wyraźnie zaznaczył, że nietrzymanie się zasad było dla niego równoznaczne ze zgodzeniem się na powrót do kryjówki z pustymi rękami i przyznaniem się do tego, że spierdoliło się na całej linii. Mężczyzna aktualnie o wiele bardziej zainteresowany był otoczeniem. Zdążył zauważyć zniszczone drzewa i zrytą glebę, zanim jasnowłosa musiała donośnie poinformować resztę Psów o ich istnieniu. Niechętnie opuścił spojrzenie na zaczerwienioną twarz anielicy, choć zdawało mu się, że nie zrozumieją się bez słów. Wątpił, by karcący wyraz przemówił jej do rozsądku.
Ciszej ― mruknął. Chcieli schwytać jednego gada, a nie przyciągnąć całe stado albo inne czające się w górach stworzenia, z którymi w obecnym składzie mogliby nie mieć większych szans. Ryan wolał obyć się bez konieczności wzywania posiłków z DOGS, tym bardziej, że nigdy nie znalazł się w sytuacji, która tego by wymagała. Im mniej musieli dla niego robić, tym lepiej.
Było jasnym, że nie będzie się wdawał w żadne zbędne dyskusje ze skrzydlatą. Może dlatego wyminął ją i zatrzymał się na chwilę, badając otoczenie jeszcze raz. Swoją uwagę skupił na tunelu, który prezentowałby się bardziej obiecująco, gdyby nie fakt, że nawet z tej odległości Rottweiler potrafił ocenić, że przeciskanie się tamtędy nie będzie wygodne ani dla niego, ani dla niewiele niższego Edge'a. Obrócił trzymany w ręce hak i czubkiem buta stuknął o ziemię, przypadkiem kopiąc jakiś odłamek skały, który przekoziołkował jakiś metr dalej.
Idziemy górą. Lepiej dostać się tam, zanim zacznie się ściemniać, więc nie ociągajcie się ― polecił tonem, który wskazywał na to, że wszelkie obiekcje powinni zachować dla siebie. Gdy przywódcy nie było w pobliżu, to on był tym, który miał pełne prawo do wydawania rozkazów, z czego nie zamierzał rezygnować. Gdy tylko rozkaz wyrwał się z jego ust, od razu ruszył w stronę stromego zbocza, po którym widocznie wspinały się te przerośnięte bestie. W razie pomyłki zawsze mogli zawrócić.

Spoiler:
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Edge wyruszył na swoją pierwszą misję od dołączenia się do gangu DOGS. Sprawiało mu to przyjemność, bo prawdopodobnie gdyby nie ta wyprawa, teraz gniłby w pokoju czytając jakieś książki. Jednakże, jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Mieli zdobyć niebezpieczną bestię jako gada ochronnego, czy tam maskotkę, więc dlaczego do cholery Wilczur kazał im wziąć ze sobą małą bezbronną dziewczynkę. Wiadomo raczej każdemu ogarniętemu człeniowi, że kiedy Growlithe pozwolił jej iść oznaczało to również dla nas: „Niech jej włos z głowy nie spadnie, bo ukatrupię.” No mniej, więcej.
Mimo Evendell kręcącej się wokół nich niczym bączek, nie za bardzo zaprzątał sobie nią głowę. Czasami jedynie spoglądał czy nie oddaliła się za bardzo. W końcu jakby się zgubiła to i tak by jej zaaferowany nie szukał. W każdym bądź razie, rozglądał się za jakąś wskazówką. Jego czujne oczy wyłapały kilka połamanych drzewek i śladów w ziemi. Zauważył też coś w rodzaju wejścia do małego tuneliku, ale skoro potrzebują pokaźnych rozmiarów gada to raczej nie jest potrzebne. Zobaczył również dość stromą ścieżkę pod górę z wydeptanymi śladami. Tak to tędy trzeba iść. Mam nadzieję, że nie zdecydują inaczej. Pomyślał, a chwilkę później mała Evendell zaczęła coś tam krzyczeć. Jego reakcją na te wrzaski było odcięcie słuchu. Gdy już zamknęła buźkę włączył słuch. Usłyszał jakieś pomruki ze strony Ryan'a i stwierdził, że chyba próbował ją upomnieć. Po chwili ją wyminął, a tak samo postąpił Josh. Następnie ich „prowadzący” się zatrzymał i lustrował coś wzrokiem. Edge stwierdził, że coś za chwilę powie, więc wyrównał i spojrzał się na niego lekko zirytowanym spojrzeniem. Po chwili okazało się, że miał rację. Ryan mówił to na co kilka minut temu wpadł Hunt. Cóż. Niektórzy lubią rozkazywać. Pomyślał i nic nie mówiąc ruszył w kierunku zbocza. W myślach wydał krótki rozkaz, a dynama zmieniły pozycję., tak aby lewitowały mu za plecami blisko siebie ułożone w trójkąt.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

// Ta, bardzo, bardzo przepraszam za zwłokę.

......Droga pod górę nigdy nie jest łatwa. Wymaga większego zaangażowania mięśni podczas ruchu, człowiek (wymordowany i inne stworzenia nadprzyrodzone z reguły również) szybciej się męczy, a płuca potrzebują coraz więcej tlenu. A na wysokości dziwnym trafem z reguły ciężej organizmom go przyswoić.  Na razie jednak stroma droga póki co była dość łaskawa dla wędrownej grupy. Nie licząc kamieni na drodze, dziur i niewygodnego ułożenia terenu było stosunkowo łatwo, a wysokość... cóż, na razie nie była zbyt duża.
Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Trójka samozwańczych samobój... bohaterów mogła w pewnym momencie usłyszeć ciche szuranie przed sobą. Nie mogli nic dostrzec, ponieważ uniemożliwiał im to znajdujący się przed nimi zakręt (doprawdy, architekt kiepsko się spisał), jednak po chwili z góry zleciało parę kamyków. Dosłownie pół sekundy później cała trójka mogła usłyszeć cichy, narastający warkot... jednak tym razem za sobą.
A za nimi stał... pies. Brudny, ze skołtunioną, grubą sierścią, zlewającą się z otoczeniem. Miał dość krótki pysk, za to nienaturalnie długie uszy, z których jedno przebite było pierścieniem, do którego zostały przytwierdzone pióra. Kończyny były mocne, wyraźnie przystosowane do biegania po niewygodnym terenie. Zwierzę jak na razie stało w miejscu, szczerząc jedynie ostrzegawczo zęby.  
Pytaniem za sto punktów było, co tak właściwie miało odwrócić ich uwagę i od czego. Szuranie i kamyki? Czy raczej pies, który najwyraźniej musiał iść za nimi od jakiegoś czasu bardzo cicho albo wyjść z jakiejś kryjówki. Nory, małej groty, zza głazu... chociaż głównym pytaniem było, co teraz zamierzają zrobić członkowie DOGS?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Grzecznie słuchała każdego rozkazu, który wypłynął z ust Wymordowanego. Jeszcze przed udaniem się na tę jakże emocjonującą misję, Growlithe mówił, że ma się go bezwzględnie słuchać. I trzymać. Toteż anielica właśnie to robiła. Kiedy Ryan skarcił Ev, że zachowuje się zbyt głośno, ta momentalnie przycichła, idąc tuż obok mężczyzny, nie chcąc go zgubić. To byłoby całkiem upierdliwe, gdyby Ryan zgubił się w tym dużym lesie i potem Ev musiałaby go odszukać. Kto wie jak z jego orientacją w terenie.
Droga była ciężka, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ona. Niejednokrotnie poślizgnęła się na kamieniach czy potknęła, wywalając na twarz i inne części ciała. Szybko jednak podnosiła się, otrzepywała i ruszyła dzielnie przed siebie, nie chcąc nikomu sprawiać kłopotów.
Trzymaj się Ryana, trzy- o, patyk!, na krótką chwilę odbiegła od wymordowanego tylko po to, żeby chwycić za średniej długości patyk. Machnęła nim parę razy i dumna ze swojego znaleziska podbiegłą do Ryana, za którym szła niczym jego cholerny cień.
- Ryaaaan, kiedy zrobimy przerwę na jedzenie? – cóż, cisza nie trwała zbyt długo. A szkoda. Zadarła wyżej głowę spoglądając na profil swego „miłego towarzysza” czując, jak jej żołądek zaczyna ssać. Jednakże jej uwaga została bardzo szybko przykuta czymś innym.
Szuranie.
Przekrzywiła lekko głowę w bok zastanawiając się co to takiego i czy już dotarli może do celu. Drgnęła niebezpiecznie, jakby zamierzała tam pobiec, ale w głosie powtarzała sobie słowa Growa. Trzymać się blisko Ryana.
A potem warczenie.
Momentalni przylgnęła do boku mężczyzny, zaciskając palce sprawnej dłoni na jego spodniach. Warczący pies to niebezpieczny pies.
A co, jeśli miał wściekliznę?
- Może też jest głodny… – mruknęła cicho dziewczynka, przylegając jeszcze bardziej do mężczyzny, czując się przy nim bezpieczniej.
- Albo rzucę mu patyk I pobiegnie gdzieś daleko! – jakże błyskotliwy plan, Eve. Brawo.
No cóż, dziewczynka z nadzieją w sercu, że być może jej plan poskutkuje, już unosiła kij, by nim rzuci. I zrobiła to, jeśli Ryan w żaden sposób nie zaoponował i nie miał nic przeciwko.
- Aport |:
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Przez wieki życia zdążył już przywyknąć do trudnych warunków. Wspinanie się pod górę nie należało do najtrudniejszych wyzwań w jego życiu. O wiele większą próbą wytrzymałości było znoszenie w milczeniu towarzystwa nadpobudliwej anielicy. Momentami wydawało mu się, że potyka się nie tylko o kamienie, ale i o własne nogi. Podczas gdy niejeden rozczulałby się nad tym widokiem, zamierał, a potem ze współczuciem pytał, czy nic jej nie jest, pomagając jej przy tym wstać z ziemi, Grimshaw za wszelką cenę starał się nie wydać z siebie niezadowolonego pomruku, choć w myślach nieraz nazwał ją ofermą. Najwyraźniej przez całe swoje życie nie nabyła cennej umiejętności patrzenia pod nogi.
Jadłaś niecałe dwie godziny temu ― rzucił sucho, podświadomie wiedząc, że ten argument może nie dotrzeć do dziewczynki. Jeżeli nie potrafiła poradzić sobie z nawracającym głodem, prawdopodobnie nie rozumiała, że jedzenie w Desperacji to coś, co oszczędzało się bardziej niż niegdyś pieniądze. ― Ale jak chce--
Jego głos momentalnie umilkł, gdy szare tęczówki bez wyrazu powiodły za turlającymi się po ziemi kamieniami. Gdy zza jego placów dobiegł psi warkot, odruchowo sięgnął ręką do kabury przy pasku, by niegwałtownie wysunąć z niej rewolwer. Nie odwrócił się, a zaledwie przekręcił głowę w bok, by zerknąć za siebie przez ramię i zawiesić wzrok na obnażonych przez psisko kłach. Chwilowo nawet nie zwrócił uwagi na przyklejoną do jego boku Evendell, choć zazwyczaj naruszanie jego przestrzeni osobistej przez błękitnooką cholernie mu nie pasowało.
„Albo rzucę mu patyk I pobiegnie gdzieś daleko!”
Jak na zawołanie wolna ręka mężczyzny zamknęła nadgarstek skrzydlatej w silnym uścisku, jeszcze zanim nauczyła patyk, jak powinien latać. Zwierzę nie wyglądało na skore do zabawy, a każdy gwałtowny ruch mógł sprowokować je do gwałtowniejszego ataku. Zmusił blondynkę do opuszczenia ramienia. Nie potrzebował słów, by oznajmić jej, że nie był to najlepszy pomysł.
Edge ― zaczął, a jego ton na wstępie oznajmił, że Dobermana czeka przyjęcie na siebie kolejnego rozkazu ― zajmij się nim. ― W końcu to tylko poddenerwowany czworonóg, nie? Zastanawiało go tylko, dlaczego wcześniej go nie wyczuli. Prawda była taka, że zmysły rzadko kiedy go myliły.
Nieznośne szuranie nie dawało mu spokoju. Właśnie dlatego oddał – jak sądził – mniejsze zło w ręce białowłosego, kiedy sam zaczął powoli kierować się ku zakrętowi. Przez cały czas trzymał palec na spuście, nasłuchując na przemian tego, co działo się przed nim i za jego plecami, by idealnie wyczuć moment, w którym powinien oddać strzał w stronę przeciwnika. Jeżeli udało mu się bez trudu dotrzeć do celu, przystanął, by prześledzić otoczenie.

Take: Takie tam kilka słów ode mnie. Jeżeli Edge nie odpisze w przeciągu tygodnia (góra dwóch), to dobrze byłoby, gdyby potem pojawił się post MG. Dziś z ciekawości zerknąłem na daty naszych ostatnich postów i nie ukrywam, że trochę ręce mi opadły, gdy zobaczyłem, że ja i Ev pisaliśmy w tym temacie b]2 miesiące temu[/b], a to dopiero pierwsze posty w tym wątku. Myślę, że jeśli tempo nadal będzie jakie będzie, to to trochę minie się z celem, a równie dobrze ktoś z nas mógłby iść na indywidualną misję i załatwić to szybciej, hm.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Żył dość długo choć sam nie wiedział ile dokładnie. Jedną z najbardziej dokładnych informacji, które o sobie wiedział było, to że jest w dużej części zmechanizowany. Dzięki temu łatwo mu jest oddychać również na trochę większych wysokościach i mógł wytrzymać dłużej bez tlenu. Kolejną sprawą było zmęczenie, mógł odczuwać - to po dość dłuugim czasie - gdzieś, ale na pewno nie w nogach, które były mechaniczne.
Edge szedł z towarzyszami. Spoglądał co jakiś czas na małego aniołka, czy się nie gubi lub nie odchodzi od grupy. Cóż, jak na razie – trzeba jej to przyznać – trzymała się blisko nas i nie odbiega... Mawiają „Nie chwal dnia przed zachodem słońca”.  Trzeba to pamiętać, bo odbiegła po patyk... Naprawdę?! Jakim idiotą (albo dzieckiem) trzeba być żeby polecieć po byle patyk i stracić więcej energii co go dotyczyło mniej, ale jednak. Po krótkiej chwili mała spytała się o przerwę na jedzenie. Mu było to obojętne, jeść właściwie nie musiał, więc...
Szmer szmer szuru buru... szuranie
Coś zaczęło przed nimi szurać, niestety nie mogli tego zobaczyć, ponieważ było za zakrętem. Nagle, zza nich usłyszał warkot - pojawił się pies, najwyraźniej dziki. Nie wiedział skąd, z jego słuchem gdyby za nimi szedł nawet bardzo cich o i tak by to usłyszał. Trudno się mówi. Spojrzał na resztę grupy bezuczuciowym wzrokiem.
Edge... Zajmij się nim.
Dzięki kurwa. Nie no serio, lepszego zajęcia nie było.
Dobra, dajcie mi chwilę. Powiedział, po czym  podniósł lekko lewą rękę. Miał zamiar załatwić to bardzo szybko. Podniesiona otwarta ręka. Po chwili zamknął dłoń w pięść. Następnie nad niczego nie świadomym na razie psem zaczęły skrzyć cząsteczki, aż wreszcie – po ok. 2 sekundach - zmaterializował się betonowy kloc 1m x 1m x 1m o wadze ok. 70 kg. Co prawda mógł ważyć nawet 100 kg, ale to tylko pies, więc tyle starczy. Pomyślał i opuścił już rękę. Jeśli wszystko poszło okej pies powinien leżeć teraz przygnieciony betonowym klockiem.

||Materializacja| Użyto  [Odpoczynek] ||

//Edge: Także tak. Odpisałem i mam nadzieję, że da się to odczytać jakoś. No.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Ciche warczenie zmieniło się w pojedynczy, pełen bólu dźwięk, gdy na psie niespodziewanie wylądował betonowy klocek. Jednak Edge pomylił się w jednej kwestii. Stworzenie nie było dzikie. Ucho przebite pierścieniem, z dowiązanymi piórami mogło już być pierwszą wskazówką odnoście tego, że nie jest to biegająca swobodnie bestia. Przegapienie tej możliwości może niewątpliwie uprzykrzyć podróżnikom dalszą podróż. Tak samo jak pozbawienie się możliwości przyjrzenia się bliżej całemu zwierzęciu... chyba że Edge miałby ochotę odgrzebać zwłoki i zobaczyć, czy coś w ogóle zostało z tułowia.
Jednak w tym momencie ewidentnie nie była to najważniejsza sprawa. Ryanowi udało się bezpiecznie przebrnąć przez zakręt i swobodnie mógł zobaczyć dalszy kawałek ścieżki prowadzącej w górę. Jeśli uważnie rozglądał się bo bokach, to na skale mógł zobaczyć podłużne, dość szerokie otarcie, zupełnie jakby jakieś duże stworzenie ocierało się o nią wielokrotnie grzbietem. Czyżby pierwsza poszlaka prowadząca do odnalezienia bestii? Ważniejsze jednak było to, że po paru dłuższych minutach na ścieżce, a raczej na tej części ścieżki, która z powodu odległości była już ledwo widoczna dla trójki "bohaterów" nagle, jakby znikąd wyskoczyła jakaś przygarbiona sylwetka i praktycznie w tej samej chwili w stronę anielicy leciała drobna, pozornie niegroźna strzałka (niewątpliwie o zaskakująco dużym zasięgu). Teraz wiele zależało od refleksu zarówno Eve, jak i reszty członków drużyny. Przy odrobinie szczęścia Fucker miał szansę trafić niespodziewanego gościa, jeśli wciąż trzymał wyciągniętą broń, natomiast Edge mógł spróbować odsunąć anielicę na bok. Byleby się z nią nie zderzył w powietrzu, jeśli ta zrobi zgrabny, sarni uskok w bok.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Skoro Edge zajął się psem, to Ev oczywiście udała się za Ryanem. Bądź co bądź, to w jego obecności czuła się najbezpieczniej. Poruszała szybko nóżkami, by nadążyć za wymordowanym. Tak więc szła sobie, szła i szła… gdy Ryan nagle się zatrzymał, to ta wpadła na niego, boleśnie zderzają się z jego twardymi plecami. Wydała z siebie ciche „hm”, nie wiedząc co się dzieje, ale nie było czasu na jakiekolwiek rozmyślenia. Zobaczyła dziwną osobę, a zaraz potem strzałkę, która mknęła w jej stronę. Instynktownie, niczym najlepsza balerina odskoczyła zgrabnie na bok, jeszcze bardziej chowając się za zastępcą DOGS. Ryan to skała. Ryan to czołg. Ryan zasłoni każde zło.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Wystarczył niepokojący szmer, który wyróżnił się na tle pozostałych dźwięków i świst przecinającej powietrze strzały, by ciemnowłosy instynktownie pociągnął za spust, celując w miejsce, w którym znajdował się nieznajomy. Huk wystrzału zagłuszył wszystko i wszystkich. Wydawało się też, że mógłby poruszyć pobliskie skały. Rzucany przez pobliskie obiekty cień, momentalnie buchnął ciemną mgłą w kierunku zmierzającej w stronę dziewczynki strzały, chcąc w porę uformować półprzezroczystą barierę, na której narzędzie zbrodni zakończyłoby swój lot. Ciemne smugi zaczęły kłębić się dookoła butów Ryana, który właśnie odważył się ruszyć przed siebie. Smoliste oko lufy wciąż łypało groźnie na nieznajomego i rozbłysło na chwilę, gdy profilaktycznie wymierzył kolejny strzał w jego stronę. Nawet nie próbował podjąć się próby rozmowy z przeciwnikiem. Skoro ten zaatakował, jego intencje z góry odebrał za oczywiste.
Mimowolnie przemknął spojrzeniem po bokach, chcąc upewnić się, czy w pobliżu nie czai się więcej przeciwników. Jego wierny sługa, cień, był gotów osłonić go w każdej chwili przed nadchodzącym atakiem. Najwyraźniej reszta musiała poradzić sobie sama.

✕ KONTROLA CIENI: 1/3 posty.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach