Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 06.04.20 2:37  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
   Słone krople spływały mu po czole; ocierał je raz za razem, wierzchem dłoni albo rękawem bluzy, ale nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Równie dobrze mógł siedzieć w środku piekła, w ogromnym, parującym od wrzątku kotle. Pocił się, a najgorsze w tym było to, że nie znał przyczyny. Próbował zwalić to na karb nerwów, bo dawno nie widział Sheby. Jinx, kiedy się wściekał, unikał go na każdym kroku – tak manifestował swoją złość. Jakkolwiek ten gniew nie wydawał się straszny, był jednocześnie czymś znajomym; Hiroki oswoił się z nim, nauczył żyć z lękiem, który odczuwał, gdy Sheba zaciskał usta zaczynając milczenie. To było stokroć bardziej znajome niż gorączka wywołana nową chorobą. Czy jego organizm naprawdę mógł być tak słaby, że łapał każde gówno w każdej cholernej porze roku?
   Zwarł zęby, przełykając niewielką porcję papki; ciepła, kleista zupa prześlizgnęła się przez przełyk, stanęła gdzieś na samym jego końcu i Shirōyate poczuł, jak powoli wracała tą samą drogą. Nie mógł zwymiotować. Po prostu nie mógł. Gorączka mogła być równie dobrze efektem niedożywienia.
   W burdelu zawieszano lustra. To przed ich taflami poprawiano fryzury i zagięcia kołnierzyków, malowano usta i uśmiechano się, by ćwiczyć najbardziej kokieteryjne miny. Hiroki starał się ich unikać. Opuszczał lub odwracał wzrok za każdym razem, kiedy przechodził obok ich ram, choć tak naprawdę nie potrzebował potwierdzeń na to, co czuł. A czuł, że jest z nim fatalnie. Coraz gorzej.
   Kiedy trafił na Desperację – ile to było lat temu? Już sześć? Pięć? – ledwo przeżył po serii eksperymentów. Wirus X niemal całkowicie strawił energię potrzebną na przetrwanie pierwszych dni przemiany, ale nawet gdyby okazał się łagodniejszy – Shirō miał pecha trafiając poza mury w jedną z najmroźniejszych zim jakich doświadczył. Gdyby nie przypadek, gdyby nie ciekawość Jinxa, nie byłoby z nim ani fatalnie, ani w ogóle jakkolwiek. Zdechłby pod podwalinami Miasta-3.
   Nie mógł więc narzekać. Wiedział, że nie, siedział zatem cicho, ilekroć ostre spojrzenie Jinxa przesuwało się po jego coraz chudszym ciele. Nie chciał jeść. Choć nie, nie tak, że nie chciał. Nie mógł. Sam zapach potraw wywoływał w nim odruchy wymiotne i dziś było identycznie.
   Przywarł dłonią do warg, ale ta mała porcja, którą w siebie wmusił, niemal osiadła mu już na języku. Dziękował, że nie czuł kwaśnego smaku, bo gdyby tak było, z całą pewnością nie zdołałby się przemóc, aby jednak przełknąć ślinę – a wraz z nią łyżkę zupy.
   Dość.
   Kręciło mu się w głowie, chciało mu się wymiotować. Miał wrażenie, że lada moment padnie twarzą w obiedzie, rozbryzgując dookoła szczątki już ostygniętego dania. Odsunął się od stołu i chwiejnym krokiem przekroczył jadalnię, wyszedł już nawet na hol, ale dokładnie w tej samej sekundzie wzrok mu się rozmazał, kolana ugięły – błędnik zaszalał, posyłając go w dwóch pijackich krokach w bok, aż nie uderzył z impetem w coś...
   Zadarł głowę, szukając ręką oparcia. Znalazł je na brzuchu mężczyzny – akurat w chwili, w której uniósł oczy i spojrzał w jego twarz. Znał go. Kojarzył. Jak się nazywał?  Chciał go o to zapytać – odruchowo. Ale nie mógł.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.20 22:53  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
Nie pojawił się w burdelu w celach towarzyskich. Od kilku miesięcy, dokładnie od incydentu w chacie, unikał kontakt z Jinxem jak tylko mógł, ale w końcu się przemógł. Idąc wzdłuż znajomych korytarzach, czuł nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Mijane w drzwiach kobiety o nic nie pytały, a on także nie zatrzymywał na nich dłuższych spojrzeń. Znał je równie dobrze, co one jego. Były nieodłącznym elementem tego miejsca, tak jak kiedyś on, przed dołączeniem do gangu.
  Szedł, po prostu szedł. Dawno zaznajomił się z topografią budynku, więc nie bał się, że zabłądzi w złe rejony. Odgłos stawianych przez niego kroków niósł się po korytarzu w charakterze echa. W końcu zetknął oczu z drzwiami, które interesowały go w tym momencie najbardziej. Zatrzymał się przed nimi i wparował do środka bez pytania ze zmarszczonym brwiami. Biuro, a raczej pokój, w którym często przebywał właściciel burdel, był pusty. W akcie irytacji zacisnął dłonie w pięść. Płytki paznokci wbiły się w skórę w akompaniamencie wiązanki przekleństw.
  Cholera jasna, skoro tu go nie ma, to może...
  Wyszedłszy z pomieszczenia, rozejrzał się po ukrytym w półmroku korytarzu. Jego cień zbliżył się do przeciwległej ściany, kiedy skręcił gwałtownie w kolejne rozwidlenie. Po upływie kolejnych kilku minut wszedł do jadalni, ale cofnął się o krok. Już od progu przywitała go ostry zapach przypraw, w którym głównie dominował pieprz, który sprawił, że wcześniej skonsumowany posiłek podszedł mu do gardła.
  Stołówka nie pękała w szwach. O tej porze większość pracowników burdelu odpoczywało pod bardziej produktywnym wieczorem, ale wśród przebywających w pomieszczeniu sylwetek, nie wyłapał tej, z którą przyszedł się spotkać.
   Jak medycynę kocham, nogi mu z dupy pourywam, wymamrotał pod nosem i niemal w tym samym momencie poczuł ciężar obcego ciała na swoim brzuchu. Cichy, bezradny jęk wydostał się spomiędzy warg w ramach zaskoczenia. Zacisnął dłoń na kościstym ramieniu, by odsunąć od siebie smarkacza. Jak on w ogóle śmiał naruszyć jego przestrzeń osobistą. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Że może tak bezprecedensowo zaburzać spokój dr Jekylla? Prychnął pod nosem, demonstrując obrazę majestatu.
  — Wiesz, gdzie podziewa się Lecher? —  zapytał, wbijając wściekle zielone oczy w twarz podrostka. Jego imię wyleciało mu z głowy, jak milion do siebie podobnych zakopanych pod gruzami zapomnienia, ale rozpoznał go po czarnej plamie pod okiem, mimo iż prezentował się jeszcze gorzej niż poprzednim razem. Ale kto jak kto, ale on, naczelna maskotka właściciela burdelu, powinna wiedzieć, gdzie on się znajduje. Gdy odpowiedź nie nadeszła, ponowił pytanie:  — Gdzie jest twój właściciel, smarkaczu? — wycharczał wyraźnie podirytowany jego milczeniem, aż w końcu z jego gardła wydobyło się przeciągłe milczenie.
  Smarkacz bez dwóch zdań nie wyglądał jak okaz zdrowia, a raczej jak siedem nieszczęść. Znowu zaszwankował mu układ odpornościowy? Skąd u licha Lecher wytrzasnął tą miernotę? Nawet Chris nie mógł się z nim równać.
  — Sandra, krzesło! — krzyknął ku jednej z kobiet, która akurat przechodziły nieopodal. — Ten szczyl zaraz zemdleje.
  Prostytutka o imieniu Sandra w oka mgnieniu spełniła jego prośbę.
  — Długo kazałeś na siebie czekać, doktorze—usłyszał jej dźwięczny głos tuż ucho, zaraz po tym, jak posadził dzieciaka na meblu.
  —  Może ty mi z łaski swojej powiesz, gdzie jest Lecher, skoro ten dzieciak zapomniał języka w gębie.
  — Szef? — Sandra zawinęła czarny kosmyk na palec wyraźnie czymś zakłopotana, ale nadal uśmiechała się lekko. — Nie wiem, gdzie jest. — Wzruszyła ramionami. — Ale ten mały znowu nie ma apetytu. Zajmiesz się nim, doktorze?
  Mrugnęła do niego, ale Jekyll nie zdążył udzielić jej odpowiedzi. Została wywołana przez inną dziewczynę i z krótkim muszę lecieć zniknęła w drzwiach. Doktor odprowadził ją wzrokiem do wyjścia, a potem z rezygnacją spojrzał na dzieciaka.
  — Co ci dolega, gówniarzu?
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.20 23:43  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
   Słyszał jedynie co drugie słowo, cała reszta tonęła w morzu pozostałych dźwięków, scalających się ze sobą jak fale uderzające o wzburzone wody. Obraz przekręcał się, choć Hiroki miał wrażenie, że trzyma głowę prosto – mimo tego czuł się, jakby cały budynek zaczął chaotyczne kołysanie, z lewa na prawo, do przodu i w tył. Czasami skrawek ubrania mężczyzny, na którego wpadł, wydawał się oddalony ledwie o milimetr, by zaraz potem odsunąć się gwałtownie i rozmyć. Shirō dostrzegał dwie albo i trzy sylwetki Jekylla; raz za razem zestrajały się z linią jego prawdziwego ciała, by zaraz potem przesunąć się poza jego obręb.
   Zacisnął powieki, biorąc łapczywy haust powietrza. Nadmiar śliny gdzieś zniknął i nagle w ustach miał sucho, jakby nałykał się żwiru i popiołu, przełknął masę gęstego miodu. Jakie to miało jednak znaczenie? Dzięki artefaktowi był w stanie mówić i bez użycia gardła.
   Wciągnął powietrze – tym razem przez nos. Chciał odpowiedzieć; rzucić w przestrzeń cokolwiek, choćby miało to zabrzmieć żałośnie i słabo. Był żałosny i słaby, przynajmniej by więc nie kłamał.
   Doktor cały czas mówił. Jego głos znajdował się tuż przy jego uchu, a potem dobiegał jakby zza ściany, z drugiego pomieszczenia. Hiroki nie zorientował się nawet, w którym dokładnie momencie popchnięto go na podstawione krzesło. Opadł na nie potulnie, nie rozwierając jednak palców. Pięść ściskała w sobie skrawek ubrania Jekylla jakby tylko dzięki temu był w stanie utrzymać się w pionie.
   „Co ci jest, gówniarzu?”
   Na litość boską, NIE WIEM?
   Dusił się; przez coraz większą panikę docierało do niego, że próbuje wytłumaczyć się jasnowłosemu. Sprzedać przynajmniej skrawek informacji. Podkreślić, że nie ma apetytu. Że znów mu wiruje w głowie, jakby był na rauszu. Że od rana zdarzyło mu się kaszleć i było to ochrypły kaszel palacza, a przecież nie miał żadnego kontaktu z tym felernym nałogiem.
   Mimo tego dźwięk nie rozbrzmiewał. Mowa jakby się zacięła, niby przycisk, pod który wpadł kamyk. Wduszało się go i wduszało, ale blokujące zadanie obce ciało uniemożliwiało normalne wduszenie.
   Co miał zrobić?
   Zmusił się do otwarcia oczu i znów cały plener podskoczył mu do góry. Nie wytrzymał. Pochylił się gwałtownie w bok, zwracając resztki obiadu. Zwymiotował niewiele, głównie żółć.
   Przywarł wolną dłonią do ust, ścierając z niej bezsmakową ślinę. Drżał, kiedy się prostował; dygotał nawet wtedy, gdy unosił wzrok i kierował go na twarz Jekylla. Nie ze strachu; a przynajmniej nie przed doktorem, choć jak przez mgłę pamiętał jego dotyk, jego szorstki głos. Jego spojrzenie mówiące: jesteś wyłącznie obiektem badań. Nic więcej. Nic mniej.
   Przełykając ślinę puścił wreszcie jego koszulę. Złapał go za rękę; słabo i nieporadnie, próbując obrócić ją wnętrzem do góry. Wsunął wtedy czarny palec we wnętrze jego dłoni, kreśląc znak po znaku.
   „声” – znaczy „Głos”.
   Odczekał. Sekundę. Zaraz potem: „が ない”.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.20 19:03  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
  Shirōyate nie tylko wyglądał jak siedem nieszczęść, ale tak się zachowywał. Doktor nie spuszczał z niego wzroku. Śledził każdy jego ruch i dzięki temu uniknął przykrej konfrontacji z treścią żołądkową, która opuściła przewód pokarmowy dzieciaka. Wymiociny wylądowały na podłożu, tuż przy nodze mebla. W ich skład wchodziła głównie żółć. Wniosek nasuwał się sam - brak apetytu. Żołądek nie przetrawiał pokarmu tak, jak powinien. Ale to nadal za mało. Ta dolegliwość towarzyszyła wielu chorobom.
  — Co ci jeszcze dolega? — ponowił pytanie, ale tym razem znacznie spokojniej niż przedtem, choć w jego głosie nadal pobrzmiewała ta sama szorstka, pozbawiona nawet krzty współczucia nuta.
  Znowu przeniósł wzrok na oblicze dzieciaka. Skrzyżował z nim spojrzenie, a na ustach ukształtował się krzywy grymas, gdy ten złapał go za dłoń. Bernardyn przez chwile się opierał, jakby w obawie, że może dojść do zarażenia, ale w końcu się opamiętał. Patrzył, jak palec nakreśla na wierzchu jego dłoni pierwszy znak, a potem - kilka sekund później - kolejny. Zmarszczył brwi. Nie był biegły w odczytywaniu japońskiego alfabetu. Przekaz, jaki niosła za sobą ta wiadomość, zrozumiał po upływie chwili.
  Stracił głos. Niech będzie, ale z tego, co Jekyll kojarzył, komunikował się telepatycznie. To właśnie miał na myśli, stosując termin „nie mam głosu”? Choroba zablokowała mu możliwość komunikowania się ze światem? Sprytne skurwysyństwo.
  — Nie możesz używać telepatii, tak? — dopowiedział za niego, bo przecież gdyby mógł, użyłby jej. W końcu komu, jak komu, ale jemu powinno zależeć na wyzdrowieniu najbardziej. Przez utrudnioną komunikacje trudno jest porozumieć się z lekarzem. — Jak długo to trwa? Pokaż na palcach.
O ile umiesz liczyć.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.20 19:57  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
   – Nie możesz używać telepatii, tak?
   Odetchnął ciężko. Był blady niczym ściana, ale ten jeden gwałtowny gest wydawał się pełen ulgi – wystarczyło tylko to pytanie, by ściągnąć z anorektycznych barków część ciężaru. Przytaknął z trudem, nie mógł. Aż do teraz nie zdawał sobie nawet sprawy jak okropnie się żyło przed otrzymaniem artefaktu. Tu, na Desperacji, dosłownie nikt nie potrafił migowego. Jak mógł o tym zapomnieć? W ogóle tego nie docenić?
   Spróbował się nieco wyprostować, ale cały plener wirował mu tuż przed nosem. Unosił się, opadał – jakby oboje z Jekyllem znajdowali się na łajbie. Hiroki zwinął rękę i przetarł jej grzbietem usta; nie czuł cierpkiego smaku wymiocin.
   – Jak długo to trwa? – Usłyszał głos Jekylla, starając się przy okazji skoncentrować wzrok na rozmazanej twarzy medyka. – Pokaż na palcach.
   Uniósł palec wskazujący.
   Jeszcze wczoraj wszystko było dobrze.
   Nie perfekcyjnie, nie wyśmienicie – ale znośnie. Mógł chodzić, a nie słaniać się na nogach. Mógł mówić.
   Wrócił do kreślenia znaków na wnętrzu dłoni medyka. Pisał bardzo chaotycznie, drżącą opuszką, jakby podłączono go do prądu. Zaczął się martwić, że te spazmatycznie tworzone linie będą niemożliwe do odczytania, ale jak inaczej miałby mu wszystko przekazać?
   „Dziś obudziłem się słabszy”.
   „Nie mogę mówić”.
   „Nie mogę nic zjeść”.
   „Wmuszam jedzenie. Potem wymiotuję”.
   Mlasnął bezgłośnie.
   „Nie czuję smaku”.
   Wciągnął powietrze przez zwarte zęby.
   „Źle mi się oddycha”.
   „Nie mogę oddychać”.
   „Umrę tym razem”.
   Zamarł.
   „Prawda?”
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.20 1:26  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
Jeden dzień.
  Wystarczył jeden dzień, by aż tak bardzo spustoszyć ludzki organizm. Jeden dzień, by rozłożyć go na łopatki i uczynić z niego niemowę. Tylko jedna choroba była zdolna do czegoś podobnego.
  Medyk skupił się na znak wykreślanych przez chłopaka na we wewnętrznej stronie dłonie. Nie przywykł do takiej formy komunikacji, więc musiał naprawdę się skupić, aby zrozumieć przekaz, jaki płynął ze znaków.
  Brak apetytu. Wymioty przy każdym ugryzionym kęsie. Trudności z oddychaniem.
Jekyll zaśmiał się bezgłośnie, kiedy chłopak nakreślił ostatnie pytanie, z trudem powstrzymując się od jawnego ukazania emocji. Cóż za zniewaga!
  Kiedy do ten mały zuchwalec zrozumie, że nie ma do czynienia z byle kim. Że pochyla się nad jego problemem zdrowotnym jeden z n a j l e p s z y c h (jak nie najlepszy) medyków, jaki widział świat?
  — Umrzeć? Już wybierasz się na tamten świat? Nie za wcześnie, dzieciaku?
  Pokręcił głową w akcie desaprobaty. Sam nie wiedział czy ten gest był adresowany ku Hirokiemu, czy właśnie tak chciał skwitować własne słowa, które nie postrzeżenie wydobyły się z jego gardła, zanim zdążył ugryźć się w język.
  Pod wieloma względami życie z Lecherem pod jednym dachem przez taki szmat czasu był niemałym sukcesem. Smarkacz z genotypem pandy musiał mieć naprawdę mocne nerwy, że cierpliwie znosił obecność właściciela tego przybytku, choć z drugiej strony, w przeciwieństwie do doktora, nie miał innego wyjścia jak egzystencja w burdelu, bo gdzie podzieje się wymordowany zamknięty w ciele dzieciaka, w którym za grosz sprytu?
  — Nie umrzesz. Nie, gdy ja tutaj jestem — podsumował po chwili, aczkolwiek, zanim wydał werdykt, zadał dzieciakowi kolejne, najbardziej wiążące pytanie. — Czy w ostatnich kilku dniach zostałeś ukąszony?
  Nie czekał na odpowiedź. Złapał w palce chłopięcy podbródek. Przyjrzał się najpierw uważanie jego twarzy, a potem karku i szyi, jednak nie rzuciły mu się w oczy żadne ślady po ukąszeniu choćby w formie małej, pozornie niegroźnej czerwonej plamki odcinającej się na tle bladości skóry.
  Wbił spojrzenie w oczy gówniarza; w spojrzeniu lekarza skryta była powaga. Potrzebował tej wiedzy do postawienia kompletnej diagnozy.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.20 2:34  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
 D z i e c i a k u.
 Chciał mu napisać, że nie jest już dzieciakiem. Ma dwadzieścia, do licha, lat. Dwadzieścia. Byłby teraz na studiach, gdyby nie... cały ten cyrk. Ale nie miało to żadnego znaczenia, a poza tym, gdyby naprawdę się teraz obruszył, tylko przyznałby Jekyllowi rację. Wieczne denerwowanie się, że ktoś bierze cię za gówniarza jest dokładnie takie – gówniarskie. Dlatego mimo pierwszego zrywu jedynie znów zaczerpnął tchu. Spazmatyczny wdech prawie w ogóle nie dostarczył tlenu; jakby część powietrza w ogóle nie ulatywała do krtani. Jak to w ogóle możliwe? Wczoraj miał zawroty głowy – jasne, że tak, miewał je codziennie – ale nie było tak koszmarnie. Potrafił samodzielnie dojść z jednego pomieszczenia do drugiego, nie przywodząc na myśl pijaka ledwo trzymającego się przytomności. Pił wodę i wmuszał w siebie jedzenie – tych kilka kęsów również organizm próbował wyprzeć, ale mimo wszystko udawało się je zatrzymać w żołądku. Co więc się stało dzisiaj, że ledwo trzymał się życia?
 Pochylający się nad nim medyk w jednym miał słuszność. Nie chciał umierać.
 Gdyby było inaczej skonałby pod murami Miasta-3, dobrych pięć lat temu, w najmroźniejszą zimę jakiej zaznał. Skonałby w Przyszłości, gdy wokół ludzie padali jak muchy, jakby nagle ich mięśnie zamieniły się w watę. Skonałby pod ciężarem Jaspera, który niemal z czułością łamał mu palce, pozbawiając krok po kroku sprawności, a wraz z nią – możliwości przetrwania. Skonałby już za sam fakt, że zatrzymał się w wieku, który tak cholernie godził w jego dorosłą już godność. Mimo tego żył.
 Choć ledwo, bo prawie nie usłyszał następnego pytania. Wypuścił tylko powietrze prosto na policzek doktora, mimo wszystko pozwalając obejrzeć szyję, kark i bladą jak mąka twarz. Czy został ukąszony?
 Pokręcił głową. Nie, raczej nie. Zresztą... nie był pewien. Może?
 Może gdy wrócił do baru? Gdy Jinx rozprawiał się z bandytami? Albo wcześniej – w towarzystwie Karyuudo? Może to jakiś niewielki, niegroźny na pozór owad?
 Hiroki prawie niezauważalnie się skrzywił. Właściwie tylko drgnął mu kącik ust, zaraz na powrót przywracając obojętną minę. Drżącymi palcami złapał za brudny materiał bluzy, szukając nieporadnie zamka. Dopiero gdy wyczuł metal, szarpnął za niego słabo. Rozległo się charakterystyczne bbzzzt wraz z którym ubranie rozchyliło się, ukazując płaską, niemal wklęsłą klatkę piersiową. Wśród kilku siniaków miało się znaleźć jakieś ugryzienie?
 Hiroki opuścił ramiona – bluza zsunęła się z niego miękko niczym spływająca po bladej skale woda. Tkanina odsłoniła chude plecy z każdą drobną kostką kręgosłupa idealnie widoczną pod napiętą skórą. Gdzieś poniżej linii łopatek został mały, czerwony ślad. O tym Shirō już jednak nie wiedział.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.20 16:31  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
Pobieżnie nie wypatrzył żadnych zmian skórnych. Dopiero gdy dzieciak zdjął pokwapił się, aby zdjąć bluzę, Jekyll dostrzegł charakterystyczny ślad po ukąszeniu w formie czerwonej plamie na skórze nieopodal prawej łopatki.
  — You have more luck than sense — skwitował, nie dbając o to czy chłopak cokolwiek zrozumie z anglojęzycznego żargonu. Nigdy nie kwapił się, by tłumaczyć słowa z języka ojczystego na mniej lubiany, ale przy tym bardziej powszechny w tym zakątku świata japoński, a ten chłystek nie stanowił żadnego wyjątku od reguły.  — Jestem pewny, że chorujesz na pulicem brunneis — postawił w końcu, jak mniemał, słuszną diagnozę z lekkim półuśmiechem błąkającym się na wcześniej skoncentrowanym obliczu.— Jeżeli nie zaczniesz zażywać leku, prędzej czy później umrzesz. Uwierz albo nie, ale w twoim przypadku nastąpi to prędzej niż później. Maksymalnie za cztery dni. Może pięć, ale nie liczyłbym na cud. Łapiesz chorobę za chorobą. Musisz mieć bardzo słabą odporność — podzielił się ze swoją wiedzą medyczną i postrzeżeniem, wyjątkowo całkowicie szczerze, bez żadnej zbędnej złośliwości. Nawet grymas zadowolenia przestał tlić się na wargach i przeszedł w stan spoczynku, ustępując miejsca powadze.  — Można temu zapobiec przy pomocy astaceum, ale nie tak łatwo je dostać.
  Dysponował flakonikiem astaceum - cieczy o kolorze czarnej herbaty, cierpkiej w smaku, ale przynajmniej całkiem znośnym zapachu, ale nie ma nic za dramo, a co Hiroki mógł mu zaoferować?
  W oczach doktora pojawił się niepokojący błysk, kiedy na powrót wbił spojrzenia w ślepia młodzieńca.
  — Tak się składa, że mam przy sobie ten lek, ale nie mam żadnego obowiązku udzielać ci pomocy medycznej bez czerpania z tego żadnych korzyści.
  Jakikolwiek przysięgi, która składał przed apokalipsą, straciły datę przydatności, a teraz nie mógł pobrać od niego próbek do badań. Był chory, a więc takowe nie miały w zasadzie żadnej wartości. Brakowało też gwarancji, że wychowanek właściciela burdelu dotrzyma obietnicy, o ile takową złoży. Czekał aż sam podejmie inicjatywę, chociaż z jego obecnym predyspozycjami fizycznymi ten wysiłek mógł być ponad jego siły.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.20 18:22  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
 Język, którym posłużył się medyk nic mu nie mówił. Nic mu nie powiedziała też nazwa choroby, choć nie musiał robić doktoratu, aby zrozumieć, że wpadł po uszy. Drobne usta zacisnęły się lekko, gdy przez głowę przemykało milion rozpierzchających się we wszystkie strony scenariuszy. Czarnych scenariuszy. I, oczywiście, wreszcie padło hasło-klucz. Umrzesz.
 Ciężko stwierdzić czy był już na to przygotowany, czy zmęczenie zrobiło swoje i zobojętniło reakcje. Hiroki nie wydawał się jednak przejęty. Kiwnął głową, zakleszczając palce prawej ręki na palcach lewej. Umrze. Jasne. W wieku dwudziestu lat, nie zaznawszy nawet połowy doświadczeń, które oferowało życie. Nie ma problemu.
 Z każdym następnym wypowiadanym wyrazem bladł coraz bardziej; zapadał się w sobie, sylaba po sylabie. Garbił się i choć oddech dalej miał nierówny, to wydawał się aż nazbyt spokojny.
 – Tak się składa... – Hiroki uniósł na niego wzrok; z iskrą nadziei w stalowych tęczówkach – że mam przy sobie ten lek, ale... – zawsze było ale. Przecież mężczyzna dopiero co zarzekł się, że nie pozwoli mu umrzeć. Nie na swojej warcie. Jak szybko zmieniały się tutaj warunki? Jak brutalne to wszystko musiało być, że nie starczało miejsca na bezinteresowność? Ten krótki blik wiary, że wszystko potoczy się bezproblemowo, zniknął natychmiast.
 Shirōyate przez krótką chwilę siedział nieruchomo, przypatrując się twarzy medyka. Ledwo je dostrzegał; rozmazujący się i rozdwajający obraz przyprawiał go o niesamowity ból głowy, ale czym był ten ból w obliczu śmierci? Marną ceną.
 Wyciągnął przed siebie rękę, ale zamiast sięgać po dłoń lekarza, oparł czarne opuszki na jego koszulce. Palce wsunęły się pod materiał i zaczepiły o szlufkę spodni za którą pociągnął ku sobie. Naga, cherlawa pierś uniosła się, gdy nabierał powietrza do płuc i opadła gwałtownie akurat w chwili, w której przesunął językiem wzdłuż spierzchniętych warg.
 Było mu niedobrze. Słabo. Jak na kładce ustawionej na walcu – nie dało się złapać psychicznej równowagi.
 Przełykając gwałtownie ślinę pokręcił głową. Nie, nie. Nie mógł teraz nic zrobić. Wysunął palec ze szlufki i wciąż trzymając krańce palców pod koszulką Jekylla zaczął pisać znaki po jego brzuchu.
 „Nie mam nic oprócz tych ubrań na sobie”.
 „Jeżeli mnie wyleczysz – zrobisz co chcesz. Masz słowo”.
 Słowo może gówno znaczyć.
 Dla niego, niemowy, słowa znaczyły wszystko.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.20 16:25  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
To tylko słowa. Puste słowa nic więcej — skwitował krótko, pobłażliwie kręcąc głową, jakby przemawiał do pięciolatka, który nie rozumiał, że jak jest zimno, trzeba założyć czapkę, bo inaczej nabawi się ostrego zapalania ucha bądź innej, nieprzyjemnej choroby. Nie spodziewał się, że będzie musiał tłumaczyć mu takie oczywistości. Nikt nie przystosował go do życia na Desperacji? — Właściciel burdelu nie nauczył cię, że słowa nie mają żadnego znaczenia?
   Ile jeszcze będziesz się nim droczyć, Jekyll? Jest u kresu swoich sił i tak mu podasz ten cholerny lek, a potem pociągniesz go do odpowiedzialności, bo taki właśnie jesteś - podsumował swoje postępowanie w myślach.
  Stłumione resztki człowieczeństwa, które się w nim tliły, domagały się atencji. Lekarz zwykł się z nimi nie konsultować. Przysięga, którą złożył, tutaj, gdzie liczyło się głównie przetrwanie, była gówno warta. Zmierzył dzieciaka toksycznie zielonymi tęczówkami. Czyż nie obiecał Yunowi, że odpokutuje? Czyż nie mówił, że  chce na niego zasłużyć?
  Przestał się uśmiechać. Przemieścił spojrzenie z twarzy Hirokiego na ponury wystrój wnętrza. Niektóre prostytutki nadal przebywały w pomieszczeniu. Rozmawiały między sobą, pijąc i jedząc. Strzępki rozmów dolatywały do uszu doktora w zniekształconej wersji.
  — Niech będzie — zgodził się w końcu, ledwie poruszając przy tym ustami, więc z jego gardła padł szept. — Podam ci go, a ty zrobisz, co zechcę, gdy już wydobrzejesz. A wymagam tego samego co ostatnio. Próbek do badań. Niczego ponadto. Nawet ty sprostasz temu zadaniu.
  Sięgnął dłonią do plecaka, którego odłożył na wolne krzesło. Wyjął z jednej z przegródek obiecaną fiolkę z lekarstwem.
  — Stosuj doustnie dwa razy dziennie  przez cztery dni, począwszy od dzisiaj. Po trzech dniach powinieneś odczuć znaczą ulgę. Gdyby takowa się nie pojawi, skontaktuj się ze mną albo przez Lechera, albo którąś z jego pracownic. Wiedzą, jak mnie odnaleźć — rzekł rzeczowym tonem znawcy ludzkiego organizmu. — Gdy ci się polepszy, po pięciu dniach od dziś, poślę po ciebie kromstaka o rdzawym ubarwieniu. Wskaże ci miejsce mojego obecnego pobytu. Udasz się tam i pozwolisz mi na pobranie próbek — Wyciągnął ku niemu rękę z buteleczką, nachylając się nad nim. — Nie zawiedź mnie, chłopcze. Nie przepadam za rozczarowaniami. — Uśmiechnął się do niego z wyraźnym trudem, w końcu wciskając mu w dłoń lek. Wątpił, że dzieciak dopełnił warunków niepiśmiennej umowy i spłaci swój dług.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.20 2:29  •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
  Czy się tego spodziewał? Zdecydowanie tak. I nawet stuprocentowa świadomość nie była w stanie powstrzymać go od reakcji. Słowa Jekylla wywołały jęk; bezgłośny, przy ledwie rozchylonych wargach i uniesionym wzroku, jakby oczekiwał, że patrząc w górę, skoncentruje na sobie zainteresowanie Boga.
  Tylko jaki Bóg kazałby, za każdym razem, płacić za byle rzecz? Przede wszystkim jednak – jaki doprowadziłby do takiego chaosu? Do stworzenia Desperacji?
  Do ludzi pragnących próbek, eksperymentów, cierpienia? Jaki wymusiłby sytuacje, w których nie było innego wyboru; w których trzeba się poddać i przystać na zbyt wysokie i wymagające warunki?
  Hiroki opuścił więc wzrok; nikogo nie było w Niebie. Tego był pewien. Mógł na powrót utkwić spojrzenie w twarzy medyka, ale nie liczył już na żadne fory z jego strony. Zdawało się zresztą, że los i tak się do uśmiechnął – mimo wszystko kto inny postanowiłby pomóc za zapłatę biorąc jedynie nic niewarte słowo?
  Drżące palce oplotły wąską fiolkę z lekarstwem niemal jak coś najcenniejszego, najdelikatniejszego i kruchego tak bardzo, że zbyt mocne ściśnięcie spowoduje uszczerbek. Kiwnął głową w podzięce; nie miał już energii na tworzenie znaków; na dotyk. Ledwo trzymał się teraźniejszości, bo nie tylko jego ciało chwiało się na krześle. Miał wrażenie, że sama psychika dryfuje, odchyla się w przód i w tył, balansując na cienkiej granicy między rzeczywistością a snem.
  Co się działo później? Zemdlał? Został odprowadzony przez doktora? A może o własnych siłach dotarł do pokoju, od razu opadając w pościele i poduszki?
  ... podam ci go, a ty zrobisz co zechcę.
  Te słowa tłukły się jeszcze po jego czaszce, nim na dobre nie urwał się film.

| zt Hiroki, zt Jekyll
| Przepraszam, że tyle cię przetrzymałem.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Jadalnia - Page 3 Empty Re: Jadalnia
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach