Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 16.03.19 16:39  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Prychnęła cicho, nieco bardziej wtulając się w jego ramie. Od czasu upadku, wszystkie anioły takie były. Ciche, mrukliwe, zimne. Tęskniła za tymi czasami, kiedy wszyscy byli weseli, pełni życia. Gdzie bez żadnych przeszkód można było leżeć wśród trawy, lub na piaszczystym brzegu i nie robić nic innego, jak rozkoszować się przyjemnym ciepłem słońca, muskającym skórę. Zamiast tego byłą na ziemi, ponurej, nieprzyjaznej i nawet Ci, którzy powinni dbać przywrócenie jej do porządku, sprawiali wrażenie, jakby sami nie wierzyli w sukces.
- Powinieneś być bardziej przyjazny! Nie wiesz, że ludzie i inne anioły, będą traktować Cię tak, jak ty je traktujesz? - Mruknęła unosząc spojrzenie swych koralowych oczu ku górze.
Wierzyła, że gdyby każdy zaczął postępować według zasady, wszyscy postąpili by duży krok do przodu, problem stanowiła jednak duma. Zarówno anioły, jak i ludzie byli istotami dumnymi, o dużym ego, które zawsze wchodziło w paradę. Nawet teraz Mef brzmiał jakby uważał ludzi za coś gorszego, plugawego, a przecież i oni byli tworami Boga. Stworzył on ich na swoje podobieństwo.
- Zjeść własne skrzydełko... mnie to kusi nawet i bez tego - Odpowiedziała, bez jakiegokolwiek większego namysłu, z typową dla siebie, głupiutka szczerością.
- W końcu są zaskakująco słodkie - Dało się dosłyszeć po chwili, gdy uświadomiła sobie, jak głupio jej wcześniejsze słowa zabrzmiały. Zwłaszcza że zamiast się nad tym skupiać, powinna go skarcić! Hmm! Hmm! Pokiwała krótko głową, jakby postanawiając to faktycznie uczynić.
- Poza tym, nie powinieneś tak mówić! W końcu są oni podobni do nas, do stwórcy. Następnym razem się na Ciebie obrażę... i kupienie mi obiadu wcale nie poprawi twojej sytuacji! - Nawet jeśli nic dla niego nie znaczyła, w głębi duszy miała nadzieje że posłucha jej prośby. Gdyby przestał gardzić ludźmi... może wtedy mógłby jej pomóc w nawracaniu innych?
Z rozmyślania wyrwało ją dopiero głośne burczenie w brzuchu. Kiszki wręcz krzyczały o coś do jedzenia, sprawiając, że zawstydzenie które z takim trudem zwalczyła, ponownie zagościło na jej twarzy, w postaci delikatnego rumieńca...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.19 0:22  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Nawet sekundy spokoju. Zawsze coś. Zawsze kurwa znajdzie się coś, z czym nie mogą sobie poradzić bez jego obecności. Nawet z dwójką bezdomnych żebrzących o żarcie. Miał ochotę splunąć. Ruszył szybszym krokiem korytarzami burdelu, mijając klientów oraz pracownice, jedynie raz spoglądając przez ramię sprawdzając, czy dzieciak szedł za nim.
Nim dwójka nieznajomych zdążyła przekroczyć kolejny metr, na ich drodze stanął Jinx, wsuwając dłonie głęboko do kieszeni spodni, czując przyjemny chłód otulający odkryte fragmenty ciała, przynosząc nieco ulgi na dopiero co gojące się rany po oparzeniu.
Spojrzał z góry to na mężczyznę, to na dziewczynę, wykrzywiając przy tym usta w grymasie zniesmaczenia. I z takim robactwem nie mogli sobie poradzić? Żałosne.
- Jak mniemam przybyliście tutaj na dziwki? Ty i twoja panienka? - przeniósł chłodne spojrzenie na jasnowłosego, na moment zupełnie tracąc zainteresowanie jego towarzyszką.
- To nie jest przytułek dla bezdomnych. A ty wyglądasz na kogoś, kto czuje się jak u siebie w domu. Muszę cię rozczarować. To miejsce należy do mnie i moich pracowników, nie dla osób z zewnątrz. - uniósł lewą wargę wyżej, obnażając ostre kły w niemalże kpiący uśmiechu.
Mieli pecha. Cholernego pecha, że postanowili odwiedzić burdel w momencie, kiedy Jinx aktualnie był w domu. Do tego kurewsko w złym humorze, co nigdy nie zwiastowało nic dobrego.
A pomyśleć, że wymordowany marzył jedynie o spokojnym i długim śnie, niczym więcej.
- Więc jak? Przyszliście na dziwki czy nie? - syknął niecierpliwie. Sprawa była prosta. Albo płacą za usługi, albo wypadają. Sheba nie zamierzał bawić się w żadne przytułki dla potrzebujących. Jeżeli takich potrzebowali, Eden był w zupełnie drogą stronę.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.19 2:07  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
 W czasie gdy Jinx przekraczał już próg pokoju, dzieciak zakładał kurtkę. Z werwą wesołego szczeniaka podreptał za mężczyzną, nadrabiając dzielącą ich odległość w kilka sekund. Zachowywał jednak bezpieczny metr odległości. Widział wkurwienie, które go otaczało w formie złowrogiej aury. Marshall wcale by się nie zdziwił, gdyby ten ciężki nastrój zagęszczający powietrze był w stanie dekapitować.
 Wszyscy dookoła umykali przed rozjuszonym pracodawcą.
Pokonując korytarze, młodzieniec w głównej mierze wlepiał wzrok w plecy idącego z przodu mężczyzny. Przezornie spoglądał na jasny materiał bandaża, szukając nowych plam czerwieni.
 Wsunął ręce do kieszeni.
 Obcy goście burdelu okazali się dość niewinnie wyglądający.
 Dzieciak przystanął u boku właściciela przybytku, może lekko w tyle. Sekundę wcześniej wyjął dłonie z kieszeni, zaplatając je za plecami. Ciemnym ogonem odbijał od boku do boku, choć tym razem nie w ekscytacji, a zaintrygowanie. Nawet nie ukrywała, że był ciekawy interwencji Jinxa. Właśnie dlatego poświęcił dłuższą chwilę na obserwację jego sadystycznego lica. Dopiero po dobrej minucie oderwał wzrok, spoglądając ku nieznajomym.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.19 16:13  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Meforael cierpliwie wysłuchiwał tego często bezsensownego ćwierkania Fleur, gdy nagle im przerwano. Z budynku, który szumnie określany był burdelem, a po prawdzie był jedynie niczym więcej niż zwykłym kurwidołkiem, wyszedł jakiś niziutki mężczyzna. Po sposobie, w jaki się do nich zwracał można było sądzić, że był właścicielem tego przybytku nędzy i rozpaczy. Niemniej jednak, zachowanie mężczyzny bardzo się Meforaelowi nie podobało. Białowłosy spojrzał więc na tego robaka z pogardą, której nie udało się do końca ukryć. W jego oczach szalała nienawiść do tej glizdy, ludzkiej pchły, jaka ośmieliła się pojawić przed jego obliczem. Na twarzy jednak rządził delikatny półuśmiech politowania, jakim zwykło się obdarzać niesfornego ucznia lub istotę na niższym stopniu ewolucji.  Pytanie jednak pozostawało, czy niziołek w ogóle słyszał o czymś takim jak ewolucja?
Cisza trwała ledwie kilka sekund. Były to sekundy, w trakcie których Meforael przyswoił informacje, jaki przekazał mu właściciel burdelu. Były to też sekundy, w trakcie których anioł przeanalizował chyba wszystkie możliwe scenariusze tego spotkania. Począwszy od wciśnięcia zębów w gardło tego szkodnika, a skończywszy na najbardziej pokojowym rozwiązaniu, czyli oddaleniu się stąd bez słowa.
- Fleur, na prawdę sądzisz, że To zostało stworzone na obraz Boga? - zapytał swojej towarzyszki nie racząc wymordowanego, o którym była mowa, nawet jednym słowem. Odwrócił się jedynie na pięcie. - Chodźmy. Gdzieś indziej widocznie pilnej potrzebują naszych pieniędzy. - powiedział do swojej towarzyszki, po czym złapał ją za nadgarstek i pociągnął delikatnie za sobą. Delikatnie, znaczyło ni mniej ni więcej, że nie musiał jej wlec po ziemi. Anielica nie miała jednak zbytniego wyboru jak udać się za starszym kolegą. Uścisk jego dłoni na jej nadgarstku był żelazny i dziewczyna nie miałaby zbytnio jak się wyrwać.

z/t Meforael
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.19 16:39  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Właśnie o tym mówiła, przerost ego, ambicji i zero jakiegokolwiek szacunku. Zarówno wśród ludzi, jak i Aniołów którzy powoli poddawali się presji tego szkodliwego otoczenia. Nie umiała spojrzeć na to inaczej, niż przez pryzmat smutku i współczucia.
Zwłaszcza gdy nieznajoma dwójka która się przed nią pojawiła wyglądała niczym chucherka, nie mające co jeść, zwłaszcza młody chłopak! Co prawda Mef również był szczupły, jednak on był Aniołem. Ich rasa zawsze odznaczała się nieco inną urodą, więc jego posturę umiała zrozumieć, jednak nowi towarzysze? Byli tylko ludźmi. W tych trudnych czasach, albo jest się silnym albo się umiera.
Jej troska wzmogła się jeszcze bardziej gdy tylko dostrzegła bandaże u starszego z mężczyzn.
Nawet mimo jego nieprzyjaznych słów, rozumiała go. Musiało stać się coś złego, może nie powodziło im się za dobrze, skoro aż sam szef tego przybytku wyszedł im na spotkanie? Ciekawe czy witał wszystkich gości... nie spodziewała się tego po burdelu. Zwłaszcza, że powinno to być miejsce pełne ludzi. Pomyliła się?
- Nie sądzisz że przytulny burdel, lepiej by zachęcał klientów do powrotu? Skoro mogliby się w nim poczuć chociaż trochę jak w domu? Może to by rozwiązało wasz problem i moglibyście w końcu najeść się do syta. - Mruknęła, przyglądając sie chłopcu z pewnego rodzaju matczyną czułością. Mimo iż był wyższy od niej, wyglądał na strasznie wychudzonego.
Nie umiała się powstrzymać. Sięgnęła do kieszeni po kilka monet, gdy z tyłu doszły ją słowa starego anioła. Pełne pogardy i nienawiści. Aż zadrżała odruchowo, jakby szykując się na obronę przed jego magią, jednak na próżno. Zamiast tego jej ręka została pochwycona i pociągnięta w przeciwnym kierunku. Uniemożliwiając jej podejście do chłopaka.
Prychnęła cicho, przez chwile stawiając opór, znikomy. Nie miała szans w siłowej konfrontacji z niemalże kimkolwiek.
- Kup sobie coś do jedzenia. Później może coś Ci kupie - Zagadnęła wesoło, rzucając kilka monet w stronę chłopaka, tak by mógł je złapać. Był wymordowanym. Z jego refleksem, nie powinno to być trudne.
- A ty powinieneś lepiej dbać o swojego młodszego brata. I nie być takim ponurym! - Dla niego nie miała prezentu, za jego chamskie zachowanie, ot co! W końcu, jak on śmiał nazwać ją Panienką Mefa?!
Na odchodne jedyni pokazała mu język, niczym typowy dzieciak, szybko jednak zaprzestając by podążyć za skrzydlatym przyjacielem. Nie żeby miała wybór, zwłaszcza gdy Mef rozożył skrzydła i szykował się do lotu. Nie zwlekała długo, nie chciała być ciągnięta po ziemi dlatego również rozłożyła skrzydła i odleciała razem nim, pozwalając mu trzymać swoją dłoń, skoro tak bardzo chciał!

z/t Fleur
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 0:42  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Spoglądał na dwójkę tchórzy, która postanowiła z podkulonym ogonem zwiać z burdelu. Z łatwością mógłby ich zawrócić. Dysponował do tego aż dwoma mocami, ale z drugiej strony nie chciał tracić czasu na nic znaczące śmiecie. Prychnął pod nosem, i przechylił lekko głowę w bok, zastygłe kości w karku strzeliły, ramiona lekko opadły.
- Wyrzuć to. Nawet nie próbuj tego zabrać. - odezwał się po chwili, spoglądając kątem oka na dzieciaka. I choć w jego głosie nie było jawnej groźby, z łatwością można było wyczuć, że w tym momencie właściciel burdelu nie zamierzał usłyszeć jakiejkolwiek odmowy.
- Nie jesteś żebrakiem. - dodał, odwracając się na pięcie i wchodząc głębiej do budynku. Gdy znalazł się przy jednej z wielu ław w jadalni, usiadł na niej ciężko. Uniósł dłoń do skroni, które zaczął delikatnie rozmasowywać. Huczało mu w głowie. Miał wrażenie, że jakaś niewidzialna siła postanowiła sobie z niego zadrwić i rozsadzić mu czaszkę od środka. Milczał przez kolejne parę dłuższych chwil, aż wreszcie na powrót zwrócił swoją uwagę na Rhetta, przyglądając mu się uważnie, jakby nie widział go od wielu, wielu miesięcy.
- Wcześniej coś wspominałeś, że chcesz mi się na coś przydać. Że chcesz otrzymać ode mnie jakieś zadanie. - zagaił, stukając bezgłośnie palcami w drewniany blat stołu. Jedna z kobiet ruszyła w jego stronę, zapewne z zamiarem zapytania czy coś mu podać, ale ciemnowłosy jedynie uniósł dłoń i pokręcił głową w geście odmowy. Nie był ani głodny, ani spragniony. Jedyne, czego teraz potrzebował, to porządna dawka snu. Nic więcej go nie uszczęśliwi. Czemu nikt tego nie potrafił zrozumieć?
- Na pewno opowiadałem ci o szczeniaku, które znalazłem i przygarnąłem. I na pewno raz albo dwa na niego wpadłeś. Gdzieś twojego wzrostu, wychudzony, blady jak papier. Charakterystyczne ciemne plamy dookoła oczu, na palcach. Nie odzywa się. Przypomina raczej ducha aniżeli żywą jednostkę. - zamilkł na krótko chwilę, pozwalając dzieciakowi na przyswojenie wszystkich informacji, jakimi uraczył go wymordowany. Kiedy uznał, że wystarczająco czasu minęło, kontynuował.
- Dałem mu dzień swobody kilka tygodni temu. Do tej pory nie wrócił. Przypuszczam, że zagryzło go jakieś zwierzę, czy po prostu zdechł gdzieś na Desperacji. Jednakże chciałbym, abyś się rozejrzał, popytam, powęszył. Jeżeli jakimś cudem uda ci się go znaleźć to... nic nie rób. Po prostu poobserwuj go chwilę, zobacz jak sobie radzi i wróć do mnie. I w żadnym wypadku nie mów mu, że jesteś ode mnie, dobrze? Mogę na ciebie liczyć młody?
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 23:42  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
 Nie miał pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Dwójka obcych zniknęła równie szybko, co w ogóle się pojawiła. Nie podejrzewał, że wystarczy jedno krzywe spojrzenie właściciela tego przybytku, by anielska para czmychnęła niczym myszki przed żarłocznym kocurem. A jednak.
 Zaskoczono go tym bardziej, gdy kobieta podrzuciła w jego kierunku kilka monet. Złapał je czysto automatycznie, choć nie znał powodu, dla którego miałaby się dzielić czymś takim z wymordowanym.
 ─ Bratem? ─ powierzył dość skołowany, spoglądając krótko ku Jinxowi. Żadną miarą nie przypominali rodzeństwa.
 Zdążył jedynie pomyśleć o chłodnym metalu w dłoni, gdy mężczyzna obok rzucił poleceniem. Dzieciak drgnął na ten ostry ton, zaskoczony jego wydźwiękiem. Tak czy siak, nie wiedział, ci mógłby zrobić z monetami. Na Desperacji wydawały się pozbawione jakiejkolwiek wartości. Odłożył je więc na mijany w korytarzu stoliczek i tam zostawił.
 W jadalni zajął miejsce obok wymordowanego. Nie siedział jednak równie wyprostowany i dumny co on. Zamiast tego oparł pierś na wysłużonym blacie, ręce wyciągając przed siebie. Ogon przecinał powietrze nierównomiernym ruchem, podczas gdy dłonie niemal bezgłośnie wystukiwały rytm o drewno.
 Na ten moment sam zaczynał odczuwać zmęczenie. Co prawda nierówne temu, które zawładnęło ciałem siedzącego obok mężczyzny, ale wciąż. Dzieciak pokusił się nawet o drobne ziewnięcie, podczas którego na świat wychynęły białe kły.
 Wtedy Jinx zaczął mówić.
 Marshall automatycznie obrócił głowę ku niemu, nastawiając uszy na każde padające słowa. Tylko raz skinął głową, potwierdzając wersję, że tak, że być może wpadli na siebie z podopiecznym króla burdelu. Wątpił jednak, by kiedykolwiek wcześniej wywiązała się między nimi rozmowa.
 — Jasne, że możesz na mnie liczyć — wygiął usta w drobny uśmiech. — Skoro dałem radę przypilnować opornego Jekylla, to i z tym sobie poradzę — znów machnął kitą. W porównaniu z eskortą upartego medyka DOGS każde inne zadanie wydawało się dziecinnie proste.
 Myślisz, że tobą by się tak przejmował?
 Wątpliwe.
 Nie miał niestety czasu na dłuższe marudzenie, gdyż czuły węch wyłapał z powietrza zapach krwi dobiegający z kuchni — tam mogło dziać się wszystko. Od niewinnego skaleczenia przy myciu naczyń aż po walkę na talerze. Nikt jednak nie krzyczał, więc nie mogło być źle.
 Marshall natomiast cały się napiął, przyciągając ręce do twarzy. Skrył nos w materiale kurtki, mrużąc nieco ślepia. Żołądek wykręcił się od głodu.
 — Możemy stąd iść? — zaczął. — Chyba że już nie jestem ci potrzebny. W takim przypadku będę się zbierać...
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.19 1:10  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
W żadnym wypadku nie wątpił, by chłopak mu odmówił. Wydawał się teraz potulny niczym wytresowany piesek z salonów. Chociaż i ten piesek potrafił pokazać swoje pazurki i małe zęby w kształcie igiełek. Mimo pewności, że się zgodzi, sam po chwili skinął głową na znak aprobaty jego nastawienia. To dobrze. W tym momencie Jinx upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. I jeden dzieciak będzie miał zajęcie, a i dowie się co robi ten drugi smarkacz, który dał nogę.
Sądzisz, że jeszcze żyje?
Prychnął bezgłośnie pod nosem. Kto to wie. Przynajmniej on sam będzie miał czyste sumienie.
Sumienie? Dobre żarty.
- Po powrocie będzie czekała na ciebie nagroda. - poinformował go. Nic tak nie działało motywacyjnie jak perspektywa otrzymania czegoś w zamian za swoją robotę. Bez znaczenia czy będzie to coś cennego, czy też trywialnego. Samo nagrodzenie było napędem pełnym paliwa. Liczył na to, że informacja o nagrodzie sprawi, że Rhett jeszcze poważniej podejdzie do powierzonego mu zadania. Choć nie wątpił, że i tak by to zrobił na poważnie.
Właściwie miał już wstawać od stołu, kiedy spojrzał na dzieciaka słysząc jego nietypową prośbę. Jedno rzucenie spojrzenia wystarczyło, by zrozumiał o co mu chodzi. Nie potrafił powstrzymać nikłego uśmiechu, który ułożył się na jego ustach w drobnym rozbawieniu sytuacją.
- Jesteś głodny? - zapytał tonem typowo skory do droczenia się. Oczywiście, że był. Całe jego ciało niemalże wrzeszczało.
- Czemu nic nie mówiłeś? Należysz do burdelu w pewnym sensie, więc spokojnie możesz się tutaj stołować. Nana. - odwrócił głowę w stronę kobiety, która niedaleko nich przechodziło. Dziewczyna od razu zawróciła i pospiesznie do nich podeszła, wycierając mokre dłonie w brudny fartuch związany dookoła jej wąskiej talii.
- Przynieś młodemu coś do jedzenia. - polecił krótko, na co szatynka o krótkich włosach skinęła wesoło głową i już po chwili jej nie było. W czasie oczekiwania na posiłek, Sheba wyciągnął paczkę papierosów, którą rzucił na stół. Pstryknął w jej spód i wysunął jednego papierosa, którego przygryzł wargami i odpalił go, mocno się zaciągając. Chwilę później do stołu wróciła dziewczyna niosąc na tacy drewnianą miskę z zupą oraz trzy kromki chleba. Podała Rhettowi łyżkę i obdarzyła go lekkim uśmiechem, po czym oddaliła się pospiesznie, wracając do swoich obowiązków.
- Jedz. - polecił ciemnowłosy przenosząc wzrok na niego.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.19 3:20  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
 Miałby odmówić zadania zleconego przez Jinxa? To prawie jak wzgarda świeżym kawałkiem dobrego mięsa. Poza tym sam również czerpał korzyści z różnych poleceń. Z każdym kolejnym zdobywał więcej wiedzy i doświadczenia, więc widział w tym układzie obustronne korzyści.
 Wydźwięk słowa 'nagroda' poruszył ciemnym uchem. Młodzieniec wpierw zamarł, by następnie spojrzeć na mężczyznę z wyraźnym błyskiem w oku. Oczywiście, że to z góry wzmożyło poziom zainteresowania. Nie oczekiwał również niczego wielkiego. Na dobrą sprawę były wielce ucieszony samym poklepaniem po głowie. Krótkie "dobra robota" brzmiało niemal jak wyróżnienie na tle pozostałych uczestników.
 Wy macie bezużyteczne graty, ja dowód ciężkiej pracy.
 Czysto automatycznie poruszył ogonem. W tamtej chwili nie było mu daleko od zadowolonego szczeniaka.
 — Ostatnio jesteś całkiem skory do nagradzania. To jakiś dobry humor? — zaczepił ani na chwilę nie odrywając oczu pełnych wesołych iskier od lica wymordowanego. Jego własną twarz zdobił łagodny uśmiech, którego nawet wykręcany żołądek nie był w stanie zmyć.
 Nim zdążył odpowiedzieć i wyjaśnić, właściciel już poruszał nadgarstkiem, przywołując jedną z pracownic. Dzieciak wyprostował wtedy plecy, spoglądając przez ramię na krzątającą się po pomieszczeniu dziewczynę. Cóż, ciepłym posiłkiem również nie miał zamiaru gardzić.
 — Nie lubię korzystać z tych zapasów, na pewno przydadzą się bardziej komuś ważniejszemu — przyznał, odwracając wzrok z powrotem na blat. Przez sekundę zbierał myśli, obserwując stale wystukujące bezdźwięczny rytm palce. — Ale nie w tym rzecz. Jakiś czas temu, już dość dawno, pomagałem jednemu aptekarzowi z Desperacji. W zamian za robotę pomógł w leczeniu ran. Okazało się, że jego krew ma specyficzne właściwości, przez co teraz... mam drobny problem — w końcu oderwał ślepia od drewnianej struktury, przenosząc spojrzenie na twarz Jinxa. Samoistnie przemknął językiem po wystających kłach.
 Krew. Cholerny Pride uzależnił go od krwi.
 Od czasu do czasu zęby zaczynały mrowić. Bywały momenty, gdy myślał, że oszaleje.
 Tym razem jednak subtelna woń juchy szybko przepadła na rzecz mocnego zapachu ciepłej zupy. Chłopak od razu powększył w powietrzu, nie będąc w stanie zapanować nad merdającym ogonem — czarna kita odbijała od boku do boku, raz czy dwa zahaczając o kolano siedzącego obok mężczyzny.
 Wbrew przypuszczeniom nie rzucił się na posiłek niczym głodne zwierzę. Wręcz przeciwnie — mimo wołającego o wypełnienie żołądka, wpierw chwycił łyżkę, następnie rzucając grzecznym:
 — Dziękuję za posiłek.
 Dopiero wtedy wsunął sztuciec w ciecz, zaraz wsuwając pierwszą porcję do ust i zagryzając ją kawałkiem chleba. Nie było to co prawda takie pożywienie, o jakim myślał, lecz biorąc pod uwagę na tot kiedy ostatniomiał coś w pysku... Myśl nasuwała się sama — zupa była absolutnie pyszna.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.19 23:55  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
Mógł jedynie się domyślać czego dzieciak w tym momencie pragnął, i od czego jego ciało wydawało się tak spięte. Zbyt długo przebywał w towarzystwie Wilczura, by nie zauważyć symptomów wywoływanych brakiem krwi. Nie powiedział jednak tego na głos i nawet nie myślał, by samemu się zaoferować. Zresztą, nawet jeżeli dzieciak powiedziałby to na głos, to co jak co, ale Jinx nie był instytucją charytatywną, i dobrowolnie nie oddałby mu swojej krwi. Być może pokierowałby go do odpowiedniego źródła przy dobrych wiatrach. Słyszał bowiem o dzieciaku z DOGS, który produkował krew aż w nadmiarze i był jednym ze stałych "posiłków" Growa.
Ale skoro temat nie padł, to równie dobrze mogło go nie być.
Zgasił papierosa w momencie, kiedy dzieciak zaczął jeść zupę. Nie przeszkadzał mu, ani też nie zamęczał go niepotrzebnymi rozmowami. Czekał cierpliwie, aż ostatnia kromka zostanie pochłonięta, ostatnio kropla zupy zjedzona. Dopiero wtedy na powrót zwrócił się do niego.
- Jak już wcześniej mówiłem, nie musisz się krępować kiedy będziesz głodny. Dla ciebie zawsze będą tutaj otwarte drzwi. - poinstruował go, nie widząc żadnych przeciwwskazań, aby Rhett się tutaj posiłkował. W końcu należał do jego burdelowskiej "rodziny", jakby na to nie patrzeć. A przynajmniej zamierzał wykonywać polecenia bez jakiegokolwiek zająknięcia.
- Jakie masz dalsze plany? - zagaił go, wiedząc doskonale, że młody nie usiedzi tutaj zbyt długo. Możliwe, że prześpi noc w bezpiecznym i spokojnym miejscu, ale z rana nogi już go gdzieś poniosą. Zresztą, on sam zapewne z samego rana kiedy tylko otworzy oczy zajmie się sprawami niecierpiącymi zwłoki. A pod jego nieobecność nawarstwiło się ich dość sporo. Nadal pozostawała niewyjaśniona kwestia ataku na burdel i jego podpalenie. Musiał jak najszybciej wytropić agresora. Nawet nie będzie pytał o jego powód ataku. Takie rzeczy Shebę interesowały najmniej. Działał, a potem ewentualnie pytał.
- Jeżeli jesteś zmęczony, powiem dziewczynom aby przygotowały ci jakiś kącik. - dodał, powoli wstając od stołu.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.19 15:24  •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
 Posiłek jadł dość spokojnie, jednocześnie zachowując odpowiednie tempo, by żaden z nich nie musiał spędzić w jadalni kolejnych kilku godzin. Skupienie uwagi na płynnej zupie odsunęło myśli o krwi w chwilowe zapomnienie, toteż z czasem połykania kolejnych porcji supeł na żołądku zaczął się powoli rozwiązywać, natomiast kły przestały mrowić. Po skończeniu oblizał nawet usta ze smakiem.
 — Dzięki! To bardzo miłe — pomachał znów ogonem, obdarzając Jinxa szerokim uśmiechem. W takich momentach czuł się całkiem doceniany i potrzebny, nic więc dziwnego, że zapisał wspomnienie na kartach pamięci. Odsunął od siebie miskę.
 — Poszperam w Apogeum. Spróbuję znaleźć twojego podopiecznego i przy okazji załatwię kilka własnych spraw. Chcę też kogoś znaleźć, więc odwiedzę Boba w Przyszłości — odparł. Oboje nie mogli zbyt długo usiedzieć w miejscu, choć każdy z innego powodu. Młody od kilku minut układał sobie plan działania na kolejny dzień. Dziś zdążyło zrobić się już ciemno, a jego atakowała senność, więc na najbliższe kilka godzin wpisał w grafik głównie odpoczynek.
 — Byłoby super — podniósł się z miejsca w sekundę później. Na dobrą sprawę wystarczyłaby mu stara kanapa i kawałek koca, lecz nie powiedział tego na głos.
 Podążył za Jinxem.

z/t x2
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach