Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 16.02.15 19:47  •  Kompleks jaskiń Empty Kompleks jaskiń
Kompleks jaskiń AdN6y7K

Kompleks ciekawych pod względem geologicznym jaskiń, która powstały w ziemi prawdopodobnie wskutek ruchów płyt tektonicznych przed wieloma lata. Przy odrobinie wyobraźni można pomyśleć, że służyły jako jamy dla gigantycznych gadów. Niektóre mają imponujące rozmiary i z łatwością można do nich wejść. Zazwyczaj w okolicy nie dzieje się za wiele, gdyż znajdują się stosunkowo niedaleko murów M-3. Trudno tu o bujną roślinność. Okolicę zdobi jedynie masa przeschniętych krzewów i ogólny obraz brudu i niedoli.

- - -

Teren neutralny, tak przynajmniej mogło się wydawać, bo chociaż od muru dzieliła ją odległość, którą pokonała w niecały dzień, czuła na sobie wiele par wrogich oczu, jakby cała desperacja postanowiła śledzić jej poczynania. Z jakiegoś powodu czuła na plecach niemiłe dreszcze, które nie miały żadnego związku z panującą w tej okolicy pogodą. A jeżeli już mowa o pogodzie, zimno tu było i ślisko, ale dzięki sporym opadom liczyła na to, że nie śledzi jej nikt zanadto ciekawski. Inna sprawa, że zacieranie za sobą śladów spod samej wyrwy w murze było irytujące i męczące, jak łatwo jest się domyślić.
Oby tylko cel był warty trudu. A mianowicie nigdy nie wybierała by się poza mury dla własnej zachcianki, szczególnie o tej porze roku było to niewskazane, tyle że korzyści jakie mogła ewentualnie wynieść w dużym stopniu przeważały nad minusami, co niezwłocznie pozwoliło podjąć jej decyzję.
Wiadomość, którą otrzymała kilka dni wcześniej poprzez charakterystycznego posłańca była niewątpliwie ciekawa i warta dokładniejszego zbadania. W końcu niecodziennie widuje się przeszkolone psy, które tak zgrabnie odnajdują swój cel w obrębie M-3, co jednocześnie dało łowczyni do myślenia. Jeżeli nie zrobi nic w związku z tym, osoba która wysunęła prośbę spotkania wie jak do niej dotrzeć. Trudno było jej powiedzieć, w jaki sposób, ale charakterystyczna żółta bandana na szyi czworonożnego posłańca wskazywała dokładnie, z kim ma do czynienia. Od poprzedniej przywódczyni wiedziała jak mniej-więcej układały się stosunki pomiędzy Łowcami i DOGS, dlatego też poczuła niemalże obowiązek, by zjawić się punktualnie na miejscu.
Bynajmniej nie oznaczało to, że nie była gotowa na wszystko. Do pasa zimowego płaszcza w o kolorze świeżego śniegu przywiązana była jak zwykle jej broń, a czujność przywódczy w żaden sposób nie została uśpiona, tylko dlatego, że kiedyś te dwie grupy łączył sojusz.
Najwyraźniej dotarła na miejsce pierwsza, więc udała się tam, gdzie w jej mniemaniu będzie najlepiej - do wnętrza jednej z podziemnych jaskiń. Usiadła zaraz przy jej wylocie, osłonięta przed wiatrem i śniegiem przez grube skały, ale z widokiem na najbliższą okolicę. Zakładając, że osoba, która wysłała list nie zjawi się z tej samej strony co ona, mogła śmiało podejrzewać, że dostrzeże ją jeszcze z daleka, nawet przy opadach śniegu.
Czerwone ślepia łowczyni błyszczały na tle ciemnego wnętrza jaskini, teraz nie było sensu ich ukrywać za soczewkami. W tej chwili, z dala od miasta, mogła ukazać się w pełnej krasie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.15 22:59  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
// @Grow: to tego. Jak ci się nie chce, to przeczytaj dopiero od drugiej części, bo ta pierwsza nie ma nic wspólnego z Yuu. Nie wiem jak się napisała. D:< To był impuls.

Po norze DOGS rozległ się rubaszny śmiech, zaraz potem mocny trzask i krzyk dziewczyny.
- Victor! Uważaj! – stęknęła Rainbow, biorąc się pod boki i przyglądając się, jak Itarawa rozmasowuje obolały bark. Spojrzała karcąco na ogromnego mężczyznę. - Nie możesz go bić tak mocno!
- Ahahahahaha! Ledwie go tknąłem!
- Prawie oderwałeś mi ramię – fuknął Itarawa, czując promieniujący ból w miejscu, w które został „klepnięty”. - Widziałem już coś jasnego na końcu czarnego tunelu...
- Z wami to już tak jest – burknęła rozbawiona Rai, oglądając się za siebie. - Co nie, Wilczurze?
Białowłosy chłopak zerknął na nią kątem oka, wsuwając na ramiona za dużą kurtkę. Natychmiast się do niego uśmiechnęła, gdy tylko jej przytaknął. Potrzebowała wielu ciągnących się w nieskończoność dni, by dojść do siebie po utracie partnera, ale widząc wieczną mobilizację w oczach towarzyszy postanowiła się wziąć za siebie. Dlatego prędko odsunęła się od Victora i Itarawy i podeszła do przywódcy gangu, który wrzucał coś akurat do czarnego plecaka.
- Jesteś pewien, że chcesz tam iść? – zagadnęła, podając mu koszulę. Odebrał ją i upchnął niedbale do środka. - Nie wiadomo, jaka ona jest.
- Sojusz z Łowcami nam się przyda, Rai. S.SPEC stale zaostrza zęby. A my?
Rainbow wzruszyła barkami.
- Serio to rozumiem, ale... - Poczuła, jak jego mięśnie tężeją, gdy oparła rękę na jego ramieniu. Nie spojrzał na nią, choć podświadomie była przygotowana na karcący wzrok przywódcy. - Nadeszła zima, a ty jesteś w stanie...
- ... beznadziejnym. Paskudnym. Okropnym. Rai ma rację – odezwał się nowy głos.
Dziewczyna spojrzała z ulgą na podchodzącego do nich Itarawę, który wciąż rozmasowywał płaczące ramię. Kontynuował swój wywód: - Wiatr się wzmaga, a śniegu nie ma końca. Nie wolisz wysłać tam Victora? To wielkie bydle.
- Ja ci dam „wielkie bydlę!” – huknął Victor ze śmiechem.
- Sam widzisz – westchnęła Dobermanka. - Potrzebujemy cię tutaj. Tutaj, Wilczurze. Nie osiem metrów pod śniegiem. No zerknij na nich.
Wymordowany mimowolnie powiódł za ruchem jej dłoni i spojrzał na walających się po ziemi Itarawę i Victora. Chłopak kasłał i próbował odsunąć od szyi gigantyczne ramię swojego „oponenta”. Z wielkimi jak talerze oczami wyciągał dłoń przed siebie w geście pomocy. A Victor? Victor śmiał się, obejmując go niedźwiedzim uściskiem. Nie przejmował się nawet tym, że słabszy od niego Itarawa co rusz kopał go w nogę.
- Jest dużo spraw wewnątrz gangu.
Zabrała nagle rękę z jego ramienia, gdy bez słowa poderwał się do pionu i przerzucił przez bark plecak z ekwipunkiem. Dziewczyna westchnęła ponownie, nie przebijając się jednak przez kaszel i śmiech Kundli, wciąż turlających się po podłodze.
- Już dość czasu cię nie było.
- Ryan się wszystkim zajmie – mruknął, opadając na kanapę i chwytając za pierwszy but. - Szybko wrócę, Rai.
- To chociaż pozwól mi iść z tobą. Chcę po... – urwała.
Nawet śmiech Victora i jęki Itarawy ucichły. Pozostał tylko gorzki smak po warknięciu Growlithe'a, które przecięło pomieszczenie jak sztylet. Podniósł się z kanapy, od razu górując nad szczupłą Dobermanką. Spojrzała na niego niepewnie, czując jak trzymania przez jego dłoń chusta, zawiązana na jej szyi, szarpnięciem posyła ją nieco bliżej przywódcy. Niemalże czuła ciepły oddech na swoim policzku.
- Grow... – zaczął łagodnie Victor, puszczając Itarawę i podnosząc się z ziemi. - Wyluzuj. Rai nie miała nic złego na myśli.
Dziewczyna poczuła, jak nacisk na jej kark robi się lżejszy, aż w końcu Growlithe puścił ją całkowicie. Nie wycofała się przestraszona, bo nie chodziło tu o strach. Stała raczej skruszona, jak mała dziewczynka, która wiedziała, że zrobiła coś wbrew ojcu czy starszemu bratu i teraz bardzo tego żałowała. Wilczur warknął pod nosem i wsunął palce w białe kosmyki, odgarniając je niedbałym ruchem.
- Po prostu się martwimy... – wykrztusił z siebie Itarawa, rozmasowując obolałe gardło. Udało mu się tylko usiąść na ziemi, ale i tak patrzył z mocą na przywódcę. - Ostatnio wielu poluje na DOGS.
SPOKOJNIE, GROW. NIE CHCIELI ŹLE, odezwała się Shiva, zerkając na wszystko z boku. Wilczur DOGS skrzywił się lekko na jej głos.
- Wiem – rzucił markotnie, lustrując ich spojrzeniem. - Właśnie dlatego potrzebujemy tego sojuszu.
- Trzymaj się – odparła Rai, posyłając mu kolejny uśmiech. - Będziemy czekać, co ni--- Vic! Victor! Puszczaj go! To przywódca, nie możesz go tak ściskać! UGH! Victor, postaw naszego pana na ziemię. No dalej. Odstaw go na nią!

[ … ]

Śnieg skrzypnął marudnie pod ciężkim obuwiem. Chwilę później powietrze przecięło jeszcze parę sylwetek, rozbryzgujących biały puch dookoła. W końcu do stada dołączył ostatni pies. Szczupły chart podbiegł do kroczącej jednostajnym krokiem postaci i otarł się czarno-szarym łbem o jego udo. Zaraz psisko poczuło jak ciepła dłoń ląduje na jego szyi, palcami zakradając się pod pysk.
- Prowadź do niej, Javier.
Rozkaz z wyraźną nutą chrypy zadziałał na psa jak zwolnienie blokady. Borzoj zerwał się z miejsca i rzucił do przodu, ciągnąc za sobą utykającego przywódcę DOGS.
Oczywiście, choć to on wysłał wiadomość, nie znał jeszcze nowej przywódczyni Łowców. Wszystkie jego psy, pomijając Shirowa i Nero, który gdzieś się zawieruszył, szły z nim w celach czysto obronnych. Niektóre turlały się po śniegu, inne przystawały, dumnie zadzierając łeb, by ozdobić ciszę głośnym, wysokim wyciem,  a pozostałe węszyły, próbując przebić się przez ścianę sypiącego nieustannie śniegu.
W końcu Javier zatrzymał się, pochylając łeb i wlepiając parę szarych tęczówek w jedną z jaskiń. Białowłosy przystanął przy wychudłym psisku i przyjrzał się sceptycznie wejściu do groty. Dzisiejsze opady ciężko nazwać lekkimi. Faktycznie śnieg sypał w takich ilościach, że nawet jemu ciężko było dostrzec jakiekolwiek szczegóły – Bóg raczy wiedzieć, jakim cudem dotarł tu „tak prędko”.
„JAKA ONA JEST”? – odezwał się ten sam irytujący głos czarnej wilczycy, która przysiadła tuż obok jego nogi. TO POMYŚLAŁEŚ, PRAWDA?
Lepiej bądź czujna. Na Desperacji roi się ostatnio – ruszył ku jaskini – od robactwa.
Shiva zachichotała złośliwie na samą myśl o ostatnich „przygodach” swojego właściciela, ale sama też podniosła się z miejsca i pobiegła do wejścia. To ona pierwsza ujrzała Przywódczynię, choć dla niej samej pozostała niewidoczna. Nie zbliżyła się do niej jednak zanadto. Poczekała na Growlithe'a, który dotarł na miejsce parę ciągnących się w nieskończoność sekund później.
Buty raz jeszcze ugniotły śnieg, nim przystanął, niecałe dwa metry od Łowczyni.
- Trochę inaczej sobie cię wyobrażałem.
Niemalże dało się wyczuć zaskoczenie w jego głosie, nim odsłonił usta jednym pociągnięciem palca za arafatkę. Nie wyczuwał w powietrzu innych woni, prócz tej, która należała do dziewczyny.
- Przyszłaś sama?
Wraz z pytaniem przy nodze Wilczura przysiadł Javier, od razu obdarowując Przywódczynię nieodgadnionym spojrzeniem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.15 12:11  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
Czasami lubiła siedzieć z zamkniętymi oczami. W chwilach takich jak ta, kiedy musiała wyciszyć myśli i odciąć się od wszystkich zewnętrznych bodźców, sprawić by wiatr wyjący wśród skał stał się sojusznikiem, nie wrogiem. Może gdyby dostatecznie się skupić, usłyszała by kroki, ale nawet istocie, która porzuciła w dużej części swoje człowieczeństwo daleko było do zwierzęcych zmysłów. Siedziała na skraju jednej ze skał, z delikatnie spuszczoną głową i rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, wyglądając bardziej jak osoba ucinająca sobie drzemkę w środku dnia niż szermierz czekający na przybycie prawdopodobnie przyszłego sojusznika. Trudno powiedzieć z jakiego powodu, ale otworzyła powoli swoje zdrowe oko, krótką chwilę przed tym jak ich dostrzegła. W pierwszej chwili przytłoczyła ją nieprzyjemna myśl, że została odkryta znacznie szybciej, niż ona sama byłaby w stanie to zrobić, ale w żaden sposób nie pozwoliła uzewnętrznić się tym odczuciom. Zreflektowała się w myślach, bo przecież ona nie przyprowadziła ze sobą całego stada czworonogów.
„Trochę inaczej sobie cię wyobrażałem.” Co to w ogóle było za powitanie? O ile nie miał w zamiarze jej obrazić, to nie wiedziała co o tym sądzić. Może ze swoim miniaturowym ciałem i opaską na oku nie wyglądała na tytanicznego przywódcę rebeliantów, ale bądźmy szczerzy, on także nie prezentował się tak imponująco jak w jej wyobrażeniu. Jesteśmy tacy sami, dzieciaki uwięzione w nienaturalnych ciałach z nienaturalnymi zadaniami do wykonania. Pomyślała mimowolnie rzucając mu spojrzenie, które nie wyrażało niczego.
- Nawet gdybym skłamała, one i tak by to wyczuły. - nie pytała, po prostu stwierdziła ten fakt.
Jej głos był bardziej dorosły niż wizerunek. Przypominał bardziej szept, który jednak był donośny i wyraźny, niewątpliwie miał z tym wiele wspólnego ton głosu jakim mówiła, przesiąknięty spokojem i bardzo kojarzący się z ciemnymi tunelami podziemnego miasta. Przekrzywiła głowę na prawo dostrzegając przy nodze mężczyzny psa, który dostarczył jej wiadomość. Rozpoznała go od razu, bo miał bardzo charakterystyczny pysk, a poza tym po mieście nie plątało się zbyt wiele rasowych czworonogów.
- Tak, jestem sama.
Odbiła się od skalnej półki i wyprostowała. Nawet ubrana w gruby płaszcz i z wysokim obuwiem, które dostosowane było do dłuższej wędrówki sięgała mu ledwie do podróbka. Głęboko pod warstwami materiałów odezwała się rana oznajmiając swoje istnienie drętwieniem całego boku, które wywołało na buzi łowczyni nerwowe zadarcie do góry lewego kącika ust. Równie dobrze można to było uznać za oznakę pewności siebie.
- Nikt jednak nie wybiera przywódcy na podstawie jego wyglądu. Przynajmniej u nas. - pomyślała, że to dobra odpowiedź na jego poprzednie stwierdzenie. Może w ten sposób skieruje jego myśli na odpowiedni tor. Nie za wygląd została wybrana, więc zapewne za umiejętności. Na pewno nie można było jej lekceważyć, a dobitnie przypominała o tym katana, której Yuu nigdy nie odpinała od swojego paska. Lament stał się częścią jej egzystencji tak samo istotną jak czerwone oko, które bacznie obserwowało mężczyznę. Nawet nie próbowała ukrywać, że ocenia teraz jego, pozwalając wzrokowi swobodnie wędrować z góry na dół, od prawej do lewej. Nie zapomniała także o psach, które mu towarzyszyły i jeżeli na pierwszy rzut oka oceniła by tą ciekawą grupę za groźną, to po dokładnych przyjrzeniu się była już pewna, że są bardzo groźni. Z perspektywy samotnej dziewczynki stojącej w ukrytej jaskini w środku pustkowia i z daleka od kogokolwiek było to raczej marne pocieszenie. Jednak Kami już dawno przestała postrzegać się jako osobę, szczególnie w tej chwili, gdy czuła się Łowcami, organizacją samą w sobie. Wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny pewnym ruchem.
- Yuu Kami. Przywódczyni Łowców.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.15 18:02  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
„Nikt jednak nie wybiera przywódcy na podstawie jego wyglądu. Przynajmniej u nas.”
Kącik ust Wilczura drgnął w nikłym uśmiechu, odsłaniając przydługie kły. Pozory myliły, co? Ujął silnie jej dłoń i uścisnął.
- Growlithe, alfa DOGS. – Przytrzymał ją o te parę niedyplomatycznych sekund za długo, wpatrując się beznamiętnie w czerwoną tęczówkę łowczyni, jakby starał się rozbić jej szkarłat i dojrzeć wszystko, co chowało się za nim – gdzieś głęboko w umyśle Yuu, daleko poza murami stosowności. Co myślisz o tym spotkaniu? - Wejdźmy głębiej, żeby się ogrzać. Zapowiadali zamieć.
Poluzował wreszcie uścisk, ale nie odsunął się do końca. Zabandażowane palce zahaczyły się o palce ciemnowłosej, jawnie sugerując, że nie chce jej jeszcze wypuszczać, nawet, jeśli byłoby to uznane za nieodpowiednie. Wsuwając drugą dłoń w kieszeń przydużej kurtki, sam ruszył w głąb jaskini, ciągnąc za sobą Przywódczynię.
TO MIJA SIĘ TROCHĘ Z ZASADAMI SAVOIR VIVRE, GROW.
Kami mogła poczuć lodowate zimno w miejscu, w którym dotknęła ją Shiva. Wilczyca przesunęła pyskiem po udzie łowczyni, bezczelnie próbując złapać zębami rękę, którą trzymał Wilczur.
Zostaw ją, Shiva.
JEDNAK NIE BEZ POWODU WYBRALI JĄ NA PRZYWÓDCZYNIĘ, A TY ZAMIERZASZ NIĄ SZASTAĆ Z KĄTA W KĄT? MOŻE WCALE NIE CHCE IŚĆ? OCH. SĄDZISZ, ŻE JEST LEPSZA OD NYANMARU? Wilczyca wsunęła nos w nadgarstek dziewczyny. ŁADNIE PACHNIE. ŻYWIEJ.
Shiva.
Mara odsunęła się posłusznie od ciemnowłosej, komentując rozkaz prychnięciem. Specjalnie przyspieszyła, wybiegając poza szereg, by całkowicie zniknąć w otchłani i oderwać się od niezadowolenia levelu E.
Tylko jeden z psów, Javier, szedł blisko Kami, podczas gdy pozostała szóstka rozsypała się po planszy w nieokreślonych od siebie odległościach, zerkając ku przywódczyni z wyraźną rezerwą. Zdecydowana większość czworonogów próbowała zwęszyć ukryte w ciemnościach niebezpieczeństwo i tylko z dwa, czy trzy kundle kroczyły spokojnie i miarowo, nie przejmując się swoimi gardłami.
- DOGS od lat było sprzymierzeńcami Łowców – zaczął, oglądając się przez ramię, by sprawdzić, czy dziewczyna za nim nadąża. Mrok powoli pochłaniał ich sylwetki, lepkimi paluchami przysłaniając barwy ubrań, skóry i włosów. Tylko oczy błyszczały w absolutnych ciemnościach, wyłapując nieistniejące światło. - Dlatego nie mam zamiaru zrobić ci nic złego. Ani ja, ani żaden mój pies nawet nie spróbujemy cię drasnąć, jeśli nie zajdzie taka potrzeba. Ręczę za nich.
W tyle rozległ się gardłowy pomruk, prędko jednak stłumiony. Growlithe rozpoznał niezadowolony głos Dantego, ale dzięki temu, że pies sam odzyskał rezon, nie musiał go uciszać. Milczenie jakie zapanowało zaraz po tym, wielu mogło wydawać się przytłaczające, ale Wilczur nie czuł się z tym nieswojo. Miał czas, by dokładnie zapamiętać zapach dziewczyny. Shiva mogła mieć w tej kwestii rację. Yuu pachniała... żywiej.
Ciężkie kroki stały się rzadsze, aż w końcu zniknęły.
Gdzieś z wnętrza jaskini dobiegało ciche kapanie, ale poza tym? Zero śladów po żywych duchach. Growlithe odwrócił się nieco w stronę Łowczyni, wysuwając rękę z jej dłoni.
- Jeśli mam być szczery – choć nie mogła go zobaczyć, na pewno wyczuła po głosie, że się uśmiechnął – nie liczyłem na takie zaufanie z twojej strony. Ale może to i lepiej, że przyszłaś sama. Ludzie mogliby przeszkadzać. Zwierzęta są bardziej dyskretne. – Jak na zawołanie rozległo się pstryknięcie, a nad dłonią wymordowanego mignęła malutka iskra, która prędko zamieniła się w złoty płomień. Ogień odgonił nieco mrok, przynajmniej na tyle, by można było się przyjrzeć twarzy towarzysza.
- Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, te psy – wskazał ruchem dłoni na najbliżej stojącego Yuu psa. Javier natychmiast się wyprostował – to niewielka garstka sił, jakie mam ci do zaoferowania. Tylko jeszcze jedno. Jest coś, co nie daje mi spokoju.
Nim jednak przystąpił do wyjaśnień, odsunął się od Przywódczyni i rozejrzał po otoczeniu. Jaskinia w większej mierze była ozdobiona stalagmitami i stalaktytami, ale parę kroków od nich znajdowało się kilka większych kamieni, na których mogli przysiąść. Wilczur zsunął z ramienia wymiętoszony do granic przyzwoitości plecak i rozpiął go, wcześniej opierając o jeden z bardziej płaskich głazów. Wyciągnął z wnętrza ekwipunku jeden z kijów, który przyjął ogień bez żadnego sprzeciwu (tak jakby w ogóle miał coś do powiedzenia).
Shiva, polecił bez żadnych konkretów, lekko rzucając kij. Nim ten runąłby na mokrą podłogę, został schwytany przez czarny pysk, który przez kontakt ze światłem przypominał bardziej półpłynną masę, uciekającą przed gorącem, niż faktyczny zarys wilczego pyska. Shiva zawarczała gardłowo, ale nie puściła prowizorycznej pochodni, zaciskając na niej smoliste zęby.
Rozległ się huk upadającego na ziemię plecaka. Chwilę później Growlithe spojrzał na Kami spod zmierzwionej, jasnej grzywki. Źrenice zwęziły się nienaturalnie.
- Co się stało z Nyanmaru?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.15 22:02  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
Cała ta sytuacja wydawała jej się groteskowa i przesadnie abstrakcyjna, jakby cały świat nagle zapomniał, że codziennie wchłania krew wielu istnień. Może gdyby jej hierarchia wartości nie była wywrócona do góry nogami poczuła by się nawet miło widząc taką energię w zachowaniu mężczyzny. Nie tym razem. Poczuła nienaturalne zimno, które przeszywało jej umysł oraz ciało. Zapragnęła ze wszystkich sił wyrwać swoją dłoń z dłoni Growlithe'a , której ciepło całkowicie zignorowała.
Nie zrobiła jednak tego. Postanowiła grać według jego zasad, przynajmniej do czasu, tak długo jak będzie jej to odpowiadać. Tylko przez jedną krótką chwilę obrzuciła go spojrzeniem podenerwowanego zwierzęcia, wybierając taki moment, by akurat był odwrócony do niej plecami.
Otaczająca go aura była, mówiąc najprościej, tajemnicza. Włączając do tego dziwne uczucie, które przeniknęło jej dłoń chwile później, a którego źródła wzrokiem odszukiwała raczej przy wlocie do jaskini, a nie w swojej okolicy. Mimowolnie podążyła w głąb ciemnego tunelu, bo bynajmniej nie czuła się z tego powodu gorzej. Jakby nie patrzeć, lata które spędziła w podziemnym mieście opłacały się nawet dla takich sytuacji, kiedy jej wzrok automatycznie przestawił się na widzenie w ciemności pozwalając jej mimo wszystko widzieć dokładnie kontury najbliższych paru metrów.
„Zapowiadali zamieć”? Gorszego wytłumaczenia chyba jeszcze w życiu nie słyszała. Nawet nie była w stanie określić, kto niby miałby zapowiadać zmianę pogody w Despracji.
Zgrabnie uniknęła wgłębiania się w ten temat przemilczając jego wypowiedź.
- Nikt chyba nie widzi sensu w skakaniu sobie do gardeł, kiedy wspólne łowy mogą przynieść znacznie większe łupy. - bawiło ją ta słowa gra, której mogła używać w odniesieniu do DOGS i jej własnej organizacji. Niewiele rzeczy ostatnio ją bawiło.
Podświadomie jej ciało skierowało się bliżej lewej ściany. Bardzo nie lubiła kiedy ktoś znajdywał się po tamtej stronie. W myślach policzyła psy i w trakcie marszu  na każdym przez chwilę zatrzymywała wzrok odnotowując najbardziej charakterystyczne cechy. Do tego te chusty... mruknęła w myślach ni to z radości ni z zażenowania, chyba lubią się afiszować ze swoją przynależnością.
- Każdy kto chociaż trochę zna łowców na pewno nie wysłał by listu z prośbą o spotkanie dla żartu. Od razu wzięłam to wszystko na poważnie. - Trochę się tłumaczyła, bo nie miała zamiaru lekceważyć ich organizacji ani żadnego z jej członków. Jej samotne przybicie wiązało się z wieloma wewnętrznymi sprawami. Swoją rolę miała w tym także jej zuchwałość, że w razie czego i tak poradziłaby sobie sama. Nawet przy takiej przewadze liczebnej nie traciła pewności siebie. - A nawet jeśli śmiałby tak sobie zażartować, to na pewno nie zabierał by ze sobą gwardii strażników.
Więc i on zapewne jej nie ignorował. Dobrze.
Z nieukrywaną ciekawością spoglądała na ogień i śledziła go wzrokiem jak kot polujący na laserową kropkę. Z jednej strony cieszyła się, że na to spotkanie Wilczur przyciągnął ze sobą akurat psy, a nie innych członków organizacji. Nawet jeżeli potrafiła w jakimś stopniu zaufać swoim łowcom, to w towarzystwie kogoś obcego, względnie niepotrzebnego, czuła by się po prostu jak ofiara w pułapce.
Nie mówiła więcej niż musiała, a i on wprawnie unikał wgłębiania się w szczegóły, prawie jakby oboje przyjęli cichą zmowę milczenia. Nic ponadto, co trzeba.
- Słucham.
I faktycznie to robiła, na tyle na ile umiała skupiła się na jego następnych słowach jednocześnie nie spuszczając żarzącego się źródła światła z oczu. Teraz, w świetle pochodni dostrzegła coś dziwnego, jakby powietrze załamywało się pod wypływem mroku samego w sobie. Więc było ich jeszcze więcej?
Poczuła się nieco oszukana, bo nie wzięła pod uwagę, że tak jawnie może coś przed nią ukrywać. Oparła się o jedną ze ścian dokładnie pilnując by psy nie zaszły jej od lewej, ponownie skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i zgięła jedną nogę podpierając ją o powierzchnie za sobą.
Niewygodny temat, ale rozumiała, że to i tak musiało nadejść. Prędzej czy później chyba każdy łowca zadał jej to pytanie, kiedy oficjalnie już przejęła władzę w organizacji. Także dla niej tak nagłe zniknięcie poprzedniej przywódczyni było szokiem i tajemnicą, która do dzisiaj nie została dokładnie wyjaśniona. Nie widziała powodów by kłamać, dlatego powiedziała mu wszystko, co było jej wiadomo.
- Zniknęła pewnego dnia. Nikt nie wie, czy udała się na misje, czy zwyczajny obchód po mieście. Nie pozostawiła po sobie żadnej wiadomości, dlatego podejrzewam, że dostała się w ręce władzy i zginęła tam w trakcie tortur. Nawet jeżeli zmuszali ją do ujawnienia tajnych informacji, nic nie powiedziała. - Skrzywiła się na samą myśl o tym, co mogło ją spotkać. - Taką wersję przyjmujemy.
Dopiero po skończeniu swojej wypowiedzi zdała sobie sprawę, że musiał ją znać osobiście. Schyliła delikatnie głowę, ale jej wzrok powędrował na Growlithe'a. Była ciekawa jego reakcji na tą wiadomość.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.15 0:17  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
Ludzie, szczególnie ci, którym było zbyt dobrze, mieli pewną wadę. Nie, żeby jedyną, ale ta była zasadnicza. Nie potrafili przewidzieć burzy w piękny dzień. To, że wszystko szło jak z górki, nie oznaczało jeszcze, że meta była gładkim zjazdem. Coś, jak skakanie z urwiska w bardzo upalny dzień. Bywało, że cała trasa prezentowała się znośnie i przebywało się ją szybko... szkoda, że dawno po wykonaniu skoku, fale odkrywały ostre głazy. Wtedy już nie było możliwości, by wrócić na brzeg klifu.
Chyba nie chcesz się roztrzaskać na prostej drodze, co, Przywódczyni?
Nie odpowiedział na jej słowa, ale ścisnął ciut mocniej jej rękę. Mogła być pewna, że nie podzielał jej zdania. Najwidoczniej on widział w tym sens... ale czego się spodziewać po zwierzęciu?
PAMIĘTAJ, ŻEBY BYĆ MIŁYM.
W dupę sobie włóż te rady.
I SIĘ UŚMIECHAĆ. NO. COŚ JAK TERAZ, TYLKO DO GÓRY NOGAMI.

Shiva najwidoczniej świetnie się bawiła, głównie dlatego, że mogła dostrzec reakcje Yuu, które umknęły Growlithe'owi. I – oczywiście – nie miała najmniejszych argumentów za tym, by mu o nich opowiedzieć. Dopiero później, gdy wreszcie znaleźli się na środku bardzo prowizorycznej „rytualnej” sali, pysk Shivy przestał wyrażać złośliwą wesołość. Wzięła ją lekka irytacja, gdy zmuszona była do odegrania roli durnego stojaka na światełka, choć wyglądało na to, że bardziej nie odpowiadał jej mus, jaki na nią nałożył. Nawet gdyby chciała mu się przeciwstawić, artefakt działał zbyt mocno. Zmuszona do pochylenia karku przyglądała się tylko kruczymi ślepiami ich dwójce, ale póki co nie przeszkadzała Wilczurowi.
Chłopak nonszalancko opadł na jeden z kamieni, od razu rozprostowując obolałe nogi. Byłby w stanie przełknąć niedogodności związane z mrozem, gdyby nie to, że do nich doszedł jeszcze rwący, tępy ból w zranionej nodze. To właśnie na niej zawiesił wzrok, gdy Kami zaczęła odpowiadać na jego pytanie. Można było nawet mieć wrażenie, że bardziej skupił się na doglądaniu buta, niż wysłuchiwania jej opowieści.
To i tak nie było niczym nowym.
ALE OBIECAŁEŚ, ŻE SIĘ POSTARASZ, westchnęła Shiva, choć jej pysk wcale się nie poruszył.
Owszem, obiecał.
„Taką wersję przyjmujemy”.
Westchnął.
O B I E C A Ł E Ś.
Wiem, wiem.

Chłopak podniósł głowę i utkwił przeszywające spojrzenie prosto w twarzy Przywódczyni. Powoli wyprostował się i stabilniej podparł stopami o podłoże, wreszcie zginając nogi w kolanach.
- W porządku – rzucił miękko, dokładnie z takim wyrazem twarzy, który absolutnie przeczył temu zapewnieniu. Po odejściu Nyanmaru nie mogło być tam w porządku. Jeśli nie żyła, a – niestety – tak zapewne było, „w porządku” brzmiało równie ujmująco, co: „cześć, gołąbeczku, tu ciocia Grudi. Za 20 minut wychodzę z samolotu. Mam nadzieję, że się ogoliłeś. Przyjęcie swojej ulubionej cioteczki jako taki chwast... to nieprzyzwoite!” Czyli, łopatologicznie, nie brzmiało w ogóle. - W takim razie przejdźmy do szczegółów. Usiądziesz? Nie kojarzę cię w ogóle, więc nawet nie wiem, na jakim stanowisku byłaś wcześniej i na ile jesteś zorientowana w sytuacji Łowców. Jeśli będę zanudzał, wtrąć się, odchrząknij, machnij ręką – jak na zawołanie sam poruszył dłonią, jakby jednorazowo chciał odgonić wyjątkowo zażartą w boju muchę – czy cokolwiek chcesz. Jeśli uznasz jeszcze w trakcie, że nie odpowiadają ci warunki i nie chcesz ich negocjować, możesz po prostu wstać i odejść. Jestem Wilczurem DOGS, a nie nachalnym szczeniakiem. Mam swoją godność. Potrafię uszanować decyzję kobiety.
Mimo zapewnień, kącik znaczonych grubymi ranami ust białowłosego znów drgnął ku górze w nieco ironicznym uśmiechu. Zaraz grymas jednak zniknął, a białe kły wychyliły się zza warg tylko na ułamek sekundy, gdy Wilczur przemykał czubkiem języka po spierzchniętych ustach.
ŁŻESZ JAK PIES, burknęła Shiva z ciężką nutą.
- Wielokrotnie Łowcy mogli polegać na Psach. Sprowadzaliśmy dla was lekarstwa z najgłębszych dziczy Desperacji i chcemy robić to nadal. Gdy brakowało wam ludzi, przybywaliśmy, aby wzmocnić wasze szeregi, bo od wieków mamy wspólny cel. Wy posiadacie lepsze wyposażenie, dzięki łatwiejszemu dostępowi, na który DOGS nie może liczyć. Ja mam jednostki silne i lojalne. Każdy Pies jest moją rodziną, moją krwią. To moje stado, które może być waszymi oczami i uszami. Wasz wróg, automatycznie będzie naszym wrogiem. Pod paroma warunkami. – Urwał na moment, przyglądając się łowczyni. - Chcemy dostępu do ścieków, by móc swobodniej przemieszczać się między Desperacją, a Miastem. Ponadto w razie potrzeby, liczymy na wsparcie żywieniowe lub jednostkowe, jeśli akcja będzie ograniczała się do terenów M3. Nie zobowiązuję was do udzielania nam pomocy, gdy sami będziecie w potrzasku, ale z mojej strony możecie liczyć na wsparcie, bez względu na stan gangu. Zawiązując sojusz, ręczę, że zyskacie wiernych sprzymierzeńców. Będziemy was bronić, jak naszych. Jestem też pewien, że wielu moich Ratlerów chętnie wymieniłoby się informacjami z twoimi szpiegami. Jest coś, co chciałabyś dodać? Zmienić?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.15 15:24  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
Powoli, bardzo powoli wypuszczała powietrze z ust obserwując wydobywającą się z nich jasną mgiełkę, choć tak naprawdę jej wzrok sięgał dużo dalej. Nawet nie poza obręb jaskini, jeszcze dalej, wiele kilometrów od tego miejsca, gdzieś za murami. Chwilami miała ochotę powrócić do dawnych czasów, kiedy nie musiała o niczym decydować. Tyle, że od tego momentu w jej życiu pojawiła się całkiem nowa rzecz, ciekawa, to przez nią nie potrafiła zrezygnować. Wdzięczność.
Już dawno przestała robić cokolwiek dla samej siebie, czy właściwie nigdy nawet nie zaczęła i nie potrafiła. Jeżeli mogła w jakikolwiek sposób pomóc swoim wiernym towarzyszom robiła to, wszystko żeby tylko zobaczyć uśmiech na ich twarzach. Coś co dodawało więcej energii niż tuzin najmocniejszych kaw. Od kiedy jednak dołączyła do organizacji robiła to z własnej woli. Na tym polegała zasadnicza różnica.
- Postoję. - Mruknęła nie wiedząc nawet, czy ten jeszcze jej słucha bez zmieniania swojej dotychczasowej pozycji. Nastój wyrażony w jej wzroku zmienił się jednak diametralnie, źrenice niemalże wtopiły się w szkarłatna tęczówkę, a cały chłód wewnątrz jaskini dosłownie przestał mieć znaczenie przy chłodzie, jaki emanował z jej oka.
Nie przerywała mu, właściwie to było jej na rękę, kiedy Wilczur przemawiał i ze szczerą ciekawością wsłuchiwała się w jego słowa.
Tylko w jednej chwili zapragnęła dodać coś od siebie. Nie czuła się skrępowana podnosząc lekko do góry dłoń, skoro sam powiedział, żeby w razie czego tak zrobiła.
- Przeszłość nie powinna mieć wpływu na przyszłość. Warunki sojuszu powinny być dostosowane do obecnych czasów, dlatego nie mam zamiaru wgłębiać się w szczegóły porozumienia z Nyanmaru. - Od zawsze odcinała się od czasów, w których to jej kocia poprzedniczka prowadziła organizacje. Nie była nią i nawet nie zamierzała próbować cokolwiek kopiować, aby ułatwić sobie to zadanie, nigdy nie myślała w kategoriach: „Co by było gdyby ona tu była”. Nie było jej, koniec. Jeżeli zginęła, to mogła jedynie mieć nadzieję, że w honorowy dla siebie sposób.
Po tych słowach ponownie skierowała to niemalże psychiczne spojrzenie na Growlithe'a, świdrując go wzrokiem. Po słowach, w których oznajmij, ze mogłaby zerwać negocjacje i wyjść poczuła tylko tyle, że najprawdopodobniej nie mogłaby tego zrobić bez strat. Z jakiegoś powodu bardzo łatwo przychodziło jej podważenie w myślach każdego słowa, które wypowiadał mężczyzna. Za maską obłąkania bardzo dobrze ukrywała swoje odczucia względem tych pięknych wypowiedzi.
Trzeba przyznać, że potrafił odpowiednio ubierać zdania w słowa i przez chwilę Yuu wahała się, czy będzie w stanie odpowiedzieć mu w równie ambitny sposób. Chociaż może byłaby to tylko strata czasu. Każdy z tu zebranych dobrze wiedział, że nikt nie urządzałby sobie konkursu krasomówczego w środku paskudnej jaskini na terenach Desperacji, a cel był jasny i oczywisty.
Nie od razu mu odpowiedziała. Miała dosyć mieszane uczucia.
Kilka razy w trakcie tej przemowy podnosiła jedną bądź drugą brew w lekkim zdziwieniu lub mrużyła nieznacznie oczy, gdy skupiała się na którejś konkretnej partii. W skrócie udało jej się wyciągnąć kilka wniosków. Możliwość buszowania po krytej części miasta w zamian za obietnicę pomocy, bez względu na okoliczności. Podejrzanie korzystne.
- Pozwól, że jeszcze przez chwilę nie będę odnosić się do twoich słów z konkretami. Chciałabym dowiedzieć się jeszcze czegoś. - Posłała mu całkiem rzeczowe spojrzenie, które nie przypominało tego sprzed chwili. Najwyraźniej kiedy skupiała się na słuchaniu nie panowała tak dobrze nad mimiką twarzy. Na krótką chwilę zatrzymała się wzrokiem na ogniu pochodni układając w myślach zdania tak, by brzmiały najpoprawniej. - Ścieki. To nie jest coś, o czym mogę ot tak tu i teraz zadecydować. Jednocześnie czuję dużą dysproporcję w korzyściach, jakie z tego sojuszu wyniosłyby obie strony. Mam na myśli, że proponujesz Łowcom dużo więcej. Byłoby z mojej strony kłamstwem, gdybym powiedziała, że nie szukam w tym wszystkim jakiegoś haka. Podejrzewam, że zdajesz sobie sprawę jak wielkie znaczenie mają do mojej organizacji ścieki. I nie chodzi tu tylko o podłoże czysto taktyczne, możliwość poruszania się po mieście bez większego narażania życia. To coś znacznie większego. Różnica polega na tym, że udostępnienie wam nawet części przejść wiąże się z natychmiastowym spełnieniem tej prośby. Nikt nie zna jednak przyszłości. Twoje zapewnienia, obietnice i takie tam... bądźmy szczerzy, brzmią dla mnie tak samo jak wszystkie inne słowa kiedy nie mają pokrycia.
Nie powiedziała mu konkretne do czego pije dając pełne pole do popisu. Nie zdziwiło by jej, gdyby to on teraz zechciał przerwać rozmowę. Ostatecznie w jego oczach pewnie proponował łowczyni i tak więcej, niż chciał. Oczywiście o ile cenił sobie swoich towarzyszy i traktował ją poważnie.
Po tych słowach jej wzrok ponownie zaczął przypominać ten z początku wypowiedzi.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.15 16:51  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
„Postoję”.
Zabawne. Dobrze wiedział, że tak odpowie. Nie przeszkadzało mu to jednak tak bardzo, jakby się można spodziewać. Nie czuł w zasadzie żadnego dyskomfortu, choć wierząc legendom, prawdziwy dżentelmen siadał dopiero wtedy, gdy usiadła również kobieta. Problem w tym, że w Desperacji to prawo nie obowiązywało. Ludzie nie dzielili się tu na „kobiety” i „mężczyzn”, tylko na tych, którzy nie chcą, a muszą i tych, którzy chcą i mogą. Skoro chciał usiąść – zrobił to. A skoro ona chciała stać...
- Dysproporcją? – parsknął pod nosem. Praktycznie dało się wyczuć rozbawienie w jego głosie, choć twarz pozostawała nietknięta przez jakikolwiek podmuch emocji. - Chyba się nie zrozumieliśmy, Yuu Kami. Nie ma żadnego haka, pułapki, kruczków prawnych, nie mam zamiaru zaganiać cię w róg, żeby potem złoić. Powiedziałem już. Zależy mi na tym sojuszu, tak samo, jak zależy mi na tobie. Miasto różni się od Desperacji. Wasze ścieki również się od niej różnią. Proponuję wam więcej, bo w moim interesie nie leży tylko i wyłącznie wzmocnienie Łowców. Przecież oboje wiemy, że nad tym góruje inny cel. – Przełknął jedno zdanie, które wręcz cisnęło mu się na usta. - Oboje też wiemy, że jeśli nie będę miał wolnej ręki w kwestiach przemieszczania się, nie dam rady przeprowadzić przez mury stada. Nie w takiej ilości. Znajdujemy dziury i sami burzymy barierę, ale to już na starcie przekreśla nasz element zaskoczenia. W M3 roi się od kamer i strażników, na wieżach postawione są całe rzędy bojowych androidów, które strzelają do każdej jednostki, jaka zbliży się wystarczająco, by wleźć w pole strzału. Jeśli jakimś cudem uda nam się przebić przez pierwszą linię ich obrony, na drugą nie starczy nam żywych. Pozarzynają nas jak świnie, a my nawet nie zdążymy do nich dobiec. DOGS walczy na krótkie dystanse, zarówno przy użyciu broni białej, jak i za pomocą chwytów. Głównie jednak korzystamy z biokinezy. Jesteśmy silni, owszem. Ale jeśli nie uda nam się dorwać kłami do wroga, możemy mu co najwyżej zaślinić wycieraczkę. Mogę oddać oddział pod twoje dowództwo, ale nie pozwolę, by ktokolwiek robił z nich mięso armatnie. Swobodny dostęp do ścieków, to dla mnie zdjęcie kajdan z rąk. Nie sądzę więc, by była to niegodna wymiana. Chyba nie próbujesz mi powiedzieć, że dobro mojej rodziny jest ważniejsze tylko w teorii od sojuszu? Jeśli nie uzyskam pozwolenia na korzystanie z twoich terenów, nie mam zamiaru dalej negocjować, bo to oznacza postawienie krzyżyka na znaczną większość moich możliwości. Nie. To oznacza postawienie krzyżyka na życiu mojej grupy. Nie potrzebuję twoich jednostek. Nie aż tak. Potrzebuję opcji.
Brwi przywódcy ściągnęły się ku sobie, marszcząc nieco jego czoło. Na pooranej twarzy po raz pierwszy zagościł jakiś zalążek irytacji. Owszem, dotarło do niego, że Yuu nie jest Nyanmaru i prawdopodobnie nigdy nią nie będzie, ale już sam mus mówienia o pewnych... ograniczeniach gangu pozostawiało na jego języku niesmak.
Szczupła sylwetka Marleya podniosła się nagle z miejsca. Pysk pochylił lekko do przodu, uszy odsunęły się do tyłu, ściślej przylegając do łba. Nawet górna warga dobermana drgnęła, odsłaniając na moment białe kły i różowe dziąsła, ale nim pies zdążył wykrztusić z siebie choćby najmniejszy pomruk, Growlihe podniósł rękę i uciszył go jej gestem. Morda psa natychmiast spochmurniała, ale faktycznie mięśnie przestały się tak napinać, sugerując, że odpuścił. Najwidoczniej wyczuwał niezadowolenie właściciela.
- Nie zapominaj, że nie macie przed nami zbyt wiele do utajnienia. Jeszcze rok temu cała masa Psów przebiegała po waszych terenach. Twierdzisz, że nie należy mieszać przeszłości z przyszłością i w pewnym stopniu się zgadzam. Doskonale wiem, że stale oglądając się za siebie, można nie zauważyć przeszkody tuż przed nosem. Przywalimy łbem i nabijemy sobie guza przez własną nieostrożność. Teraz tylko się zastanów, czy przeszłość działa na twoją korzyść, Przywódczyni. Gang zna ścieki. Wiemy, gdzie znajdują się wejścia tak w Desperacji, jak i w M3. Z pewnością nie wszystkie, ale wiele. Łowcy nadal nie wiedzą zaś, gdzie przesiaduje DOGS.
Powinien był skończyć już w połowie, ale trzymanie języka za zębami nie było jego nadrzędnym hobby. Na ułamek sekundy odwrócił spojrzenie od łowczyni i obejrzał się przez ramię. Kiwnął lekko głową, na co niebieskooki wilczur zerwał się od razu z miejsca i podszedł wolnym, wręcz dumnym krokiem do właściciela. Nie usiadł jednak obok. Przystanął tuż przy nim, wyprostował łeb i wypiął pierś, stając się jeszcze roślejszy, niż był w rzeczywistości. Wiedział, że coś się szykuje, ale przyzwyczajony do warunków Desperacji, nawet nie drgnął. Napiął tylko mięśnie, postawił jasne uszy i skierował je ku Yuu, tak samo, jak błękitne spojrzenie. Na jego pierś luźno opadała żółta, pobrudzona chusta, za którą chwycił Growlithe. Przez moment przywódca przyglądał się w milczeniu łowczyni, po czym jednym, sprawnym szarpnięciem za materiał powalił psa na ziemię. Dante pisnął stłumienie, uderzając barkiem o glebę, ale już się z niej nie podniósł. Tylko ogon posłusznie szurał po podłożu, odgarniając na boki kurz.
- To pies, który z całego grona, jakie dziś przyprowadziłem, jest wobec ciebie najbardziej nieufny – zaczął ostrym, niskim tonem, nie odejmując spojrzenia od Kami. - Najwidoczniej jest w tobie coś, co go niepokoi.
Jak na zawołanie puścił chustę kundla, podniósł się z kamienia i kucnął przy nim. Jeden z mięśni drgnął mu na twarzy, wykrzywiając ją w bólu, ale zignorował pulsowanie zranionej nogi. Wsuwając palce między kły psa, otworzył jego paszczę. Klatka piersiowa Dantego unosiła się i opadała, a oczy przemykały od ręki właściciela, po twarz Yuu. I tak na okrągło, jakby nie mógł się zdecydować, na kim zawiesić wzrok. Pozwolił z sobą robić wszystko, choć ślepia wyrażały coraz więcej jawnego niepokoju i niezrozumienia.
- Proszę bardzo. Podejdź, włóż rękę w jego pysk. W zasadzie spróbuj zrobić, co chcesz. Zobaczysz wtedy, co znaczy lojalność wobec właściciela.
Odsunął rękę i podnosząc się wsunął ją do kieszeni. Nie spojrzał nawet na wciąż leżącego w tej samej pozycji, brązowego kundla, choć Dante poruszał ogonem za każdym razem, gdy jego niebieskie spojrzenie padało na pochmurną twarz Growlithe'a. Nie zamknął pyska. Oczywiście, że nie.
- Moja wola, jest jego wolą, Yuu. Jeśli rozkażę mu być ci posłusznym, zrobi to. Ale obietnice, to tylko puste słowa, tak? W takim razie przejdźmy do praktyki.
Uniósł prowokacyjnie jedną brew i nawet odsunął się o parę kroków, dając jej większą swobodę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.15 20:37  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
// Bez cudów, przepraszam, ale tak jak mówiłam, nie jestem w stanie za wiele zdziałać. Zebrałam się, żeby coś napisać, bo chyba szykuje mi się długie leczenie i nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy ponownie będę mogła cokolwiek napisać, przepraszam :<

No proszę, zdenerwował się.
Poczyniła tą niewielką uwagę czując się odrobinę nie na miejscu, bo kiedy ten żywiołowo reagował na jej prośbę wytłumaczenia, ona po prostu stała oparta tam o jedną ze ścian wyrażając twarzą średnie przejęcie. Oczywiście, rozumiała to wszystko, dlatego nie czuła większej potrzeby wtrącania swojego zdania, ponownie tylko słuchała, od czasu do czasu przytakując jedynie ignorując fakt, że może okazuje przez to brak należytego przejęcia.
Może teraz było już za późno, żeby to mówić, ale w pewnym sensie rozumiała, dlaczego Growlithe się denerwował. Było w końcu tak jak myślała, przesadnie korzysta propozycja, bo ścieki były bardzo ważnym punktem taktycznym z perspektywy potencjalnego agresora i jak mało kto potrafiła zrozumieć jego punkt widzenia. Jednak nawet teraz czuła się niezrozumiana przez białowłosego.
- Taak... zwierzęta są dużo lepsze w ocenianiu ludzi. - bo przecież to normalne, że pies nie potrafił uspokoić się w towarzystwie kogoś, kto mówi takim tonem, zachowuje się tak a nie inaczej do jego właściciela. Chociaż Yuu nie użyła by słowa 'właściciel', to co łączyło te kundle z mężczyzną wyraźnie wykraczało poza przyjęte normy zaufania. Widzą co ten robi ze swoim czworonogiem mruknęła cicho, czy to z podziwu, czy ze współczucia względem zwierzaka trudno było zgadnąć.
Mimo wszystko, pierwszy raz od czasu znalezienia się we wnętrzu jaskini ruszyła się. Zgrabnym ruchem odbiła się od ściany, o którą opierała nogę nie spuszczając wzroku z rozmówcy.
Na krótki moment zatrzymała się niecały metr od futrzaka i utkwiła w nim nieodgadnione spojrzenie, zachowując wszystko co w tej chwili pomyślała dla siebie. Przykucnęła na jednym kolanie i wyciągnęła dłoń przed siebie, zatrzymując ją kilka centymetrów od psiego nosa pozwalając mu zapoznać się dokładnie z jej zapachem.
Nie, nie miała zamiaru wpychać dłoni w szczękę zwierzęcia.
- Gdybym chciała was przetestować, mogła bym stracić nie tylko zaufanie. - po raz pierwszy jej głos zabrzmiał... wesoło? Nie był już tak lodowaty jak na początku. - Pozwól, że nie będę próbować, chociaż przyjmę oczywiście, że tak by się nie stało.
Miała ochotę pogłaskać psa, ale skoro faktycznie od ugryzienia jej powstrzymywało go jedynie słowo mężczyzny, to zadowoliła się samym przebywaniem dosyć blisko.
- Jejciu, jejciu... w takim razie wynika, że jestem na straconej pozycji, tak czy owak. Chociaż to miłe z twojej strony, że wolisz mieć oficjalne pozwolenie, by skorzystać z podziemnych przejeść. Jak miała bym w tej sytuacji odmówić? - Jej postawa całkowicie pasowała teraz do zrezygnowania w głosie. Taka była prawda, skoro i tak wiedzieli jak wejść do środka, to nie miała dłużej jak bronić  tego argumentu. Opuściła ramiona i oparła przedramię o jedno z kolan machając jednocześnie dłonią w powietrzu jak osoba, która szuka sposobu na nudę.
- Z tego wszystkiego zrozumiałam tylko jedną rzecz. Jeżeli mam przystać na ten sojusz, muszę w jakiś sposób zyskać zaufanie do Ciebie. - kierowała słowa do Growlithe'a chociaż na niego nie patrzyła. Nie mam pojęcia w jaki sposób mogę tego dokonać. Wygląda na to, że będę musiała zaryzykować, dla dobra sprawy i organizacji, dodała w myślach.- Znasz jakiś sposób, żeby przekonać mnie o tym, że nie jesteś żądnym krwi potworem? Woof woof...
Mówiła bez przekonania i szczerze mówiąc nie zdziwiła by się wcale, gdyby w żaden widoczny sposób nie zaprzeczył tym słowom. Co prawda nie postrzegała go w ten sposób, ale znała go równie dobrze co przeciętnego mieszkańca M-3. Poza tym była już praktycznie na tak. Właściwie nie wiedziała co powstrzymuje ją, by oficjalnie zawrzeć ten sojusz. Może instynkt?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.15 23:47  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
Przyglądał się jej spod jasnej grzywki, rzucającej cień na jego twarz, gdy pochodziła płynnym krokiem do Dantego. Pies z każdym kolejnym ruchem łowczyni przestawał coraz bardziej skupiać uwagę na właścicielu, aż w końcu, gdy ta zatrzymała się przy nim, zupełnie skoncentrował się na niej. Na mokrą i tak ziemię skapywały kolejne ogromne krople śliny, zbierającej się w kącikach pyska wilczura. Szczęki zadrżały lekko, ale nie zamknął ich, choć widać, że miał na to szczególną ochotę.
- Pozwalam – burknął bez zbędnego entuzjazmu, nieco zawiedziony, że nie chce go przetestować. Nos Dantego poruszył się, gdy kodował woń dziewczyny. - Choć na twoim miejscu ciekawość by mnie zżerała od środka. Ugryzie czy nie? Dante, wstawaj. – Polecenie ledwo skończyło swój wydźwięk, gdy pies zerwał się z podłogi, otrzepał i parokrotnie oblizał pysk długim, różowym jęzorem.
Growlithe uniósł brew.
Chwila.
„Jejciu, jejciu”?
Kto w dzisiejszych czasach tak mówi?
Na twarzy Wilczura ponownie drgnął jakiś nienazwany mięsień, gdy zaciskał zęby. Najwidoczniej tym gestem próbował zatrzymać wszystkie ironiczne uwagi, które pchały mu się przez gardło do ust. Nie mógł jednak zapomnieć o tym, że...
O B I E C A Ł E Ś – zaświergotała Shiva.
Właśnie. Obiecał. Dalej. Wypchnij klatę, głowa do góry, ukłon dżentelmena i uśmiech kolekcjonera past do zębów marki Colgate. Przerabiał to już tyle razy, że po pewnym czasie chyba liczył na to, że któreś spotkanie w sprawie sojuszu potoczy się nie po jego myśli. Sądził, że może akurat to, skoro postawa łowczyni nie wydawała się mu zbyt przychylna. Pokręcił nagle głową, wyrwany z przemyśleń.
„Jeśli mam przystać na ten sojusz...”
- Hm?
To co? Co znowu tu nie pasowało?
Im dalej brnęła w tym temacie, tym coraz mniej mu się to podobało.
Pierdolenie.
„Woof woof”.
Dante warknął.
- Zostaw ją. Wynocha. – Beznamiętny ton Growlithe'a poruszył uchem brązowego kundla, który przyglądał się z dołu łowczyni. Nie odszedł zbyt daleko od niej, więc mogła mieć nawet wrażenie, jakby całe podłoże drżało od warkotu Dantego.
Wymordowany ledwo widocznie utykając ruszył ku Yuu, krokiem bardziej leniwym, niż zmęczonym. We włosy wsunął palce i zmierzwił je, przesuwając rękę aż po zdrętwiały kark. Cmoknął ironiczne pod nosem, przystając tuż przed nią. Nie w stosownej odległości. Jeden, drobny ruch więcej, a z pewnością dotknęliby się ciałami.
- Posłuchaj, moja ty śliczna dyktatorko – Jak na złość ciepła dłoń przywódcy musnęła policzek łowczyni. Opuszki przemknęły po jej twarzy w dół, aż w końcu ujął jej podbródek i zmusił, by zadarła wyżej głowę. Pochylił się nieco, przystawiając twarz do jej twarzy, nos do nosa, usta przy ustach. - Cieszę się, że masz swoje wymagania, ale nie sądzisz, że są trochę za wysokie, jak na kogoś, kto sam nic nie zaoferował? Daję ci pośrednią władzę nad moją rodziną, gwarantuję lekarstwa i lojalność. Wymagam tylko pierdolonych tuneli. Nie. Wymagam choć jednego ścieku. Nie mam żadnego interesu w tym, by sprzedawać ci wszystko co mam, a jednak dostałaś możliwość sprawdzenia, na jak wysokim poziomie jest wola moich Psów, Kami. Chcesz zobaczyć, czy można mi ufać? – Zmrużył ślepia, w których zabłyszczała istna prowokacja. - Czegokolwiek bym nie nawyczyniał, nie zaufasz mi na pierwszym spotkaniu. Do tego trzeba tygodni. Miesięcy. Może lat. Albo podejmujesz ryzyko, albo nic z tego. Teraz. Nie za pół wieku, bo nie mam czasu. Nie próbuj robić ze mnie idioty. Jeśli chcesz ode mnie więcej, sama musisz wreszcie coś zaoferować. I jeszcze jedno.
Puścił ją, ale się nie odsunął. Ręka powędrowała nad ramię łowczyni, opierając się o jeden ze zwisających z sufitu, podłużnych skał. Zakładał, że bliskość łowczyni nie przeszkadzała, a przynajmniej nie do tego stopnia, by go odepchnąć. Usta wymordowanego poruszyły się, układając w jedno, liche zdanie, gdy pochylał się bardziej nad Yuu, by sięgnąć wargami jej ust.
Jestem żądnym krwi potworem”.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.15 11:42  •  Kompleks jaskiń Empty Re: Kompleks jaskiń
- Zabawne jak bardzo starasz się mnie przekonać, co do swoich intencji. Zrozum, że może nawet za bardzo. - nie była zła, zdenerwowana ani tym bardziej przestraszona. Jakby nie patrzeć, wychowała się wśród samych mężczyzn i taki pokaz dominacji nie robił na niej żadnego wrażenia. W szczególny sposób nawet się temu nie opierała, lecz gdy tylko skończył cedzić oskarżycielskie słowa prosto w jej twarz, złapała go powoli za dłoń i odciągnęła na bok, z dala od swojej twarzy nawet nie wykonując kroku w tył. Bo nie mogła będąc przy ścianie, damn.
Oczywiście, że pies by mnie nie ugryzł. W końcu starasz się mnie przekonać, czyż nie?
Czuła na sobie jego oddech, tak różny od lodowatego powietrza wewnątrz jaskini. Ona sama oddychała bardzo płytko, zwiększając jednocześnie częstotliwość poruszania klatki piersiowej, a co za tym szło, odczuwała nieprzyjemny ból w okolicach żeber, którym niewiele brakowało by ponownie zacząć krwawić.
- A więc, żądny krwi potworze podniosła jedną rękę na wysokość jego mostka i delikatnie odsunęła go od siebie mając już dość tej przesadnej bliskości. - Jeżeli pozwolisz mi nabrać w płuca świeżego powietrza, pozwól że będę kontynuować. - odsunęła się od ściany chcąc uniknąć sytuacji takich jaka miała właśnie miejsce i wyraźnie dała mu to do zrozumienia stając na środku jaskini mając daleko za sobą wlot, który w ciemnościach zdradzały jedynie delikatne ruchy wiatru.
Wyciągnęła przed siebie dłoń z wyciągniętym do góry palcem wskazującym.
- Po pierwsze. Chcę wiedzieć kiedy twoja organizacja będzie korzystać z tuneli. Bez tej wiedzy nie będę mogła zapewnić wam bezpieczeństwa i nie mogę obiecać, że wtedy ktoś z naszych nie zareaguje agresją. - do palca dołączył sąsiedni. - Po drugie. Wszelakie działania z użyciem podziemnych wejść powinny być omawiane bezpośrednio ze mną, lub którymś z moich zastępców. Nie mam zamiaru zdradzić położenia wejść do ścieków przez niewiedzę któregoś z twoich wiernych podwładnych. - podkreśliła z naciskiem dwa ostatnie słowa. - Jeżeli podstawowe środki ostrożności zostaną zachowane, to jestem w stanie zapewnić twojej organizacji podstawowe środki bezpieczeństwa w razie zagrożenia życia bądź zdrowia, gdyby taka sytuacja miała miejsce na terenie miasta.
Mówiła naturalnie i rzeczowo, bez przesadnej gestykulacji, zdając sobie sprawę, że nawet machając kataną przed nosem Growlithe'a nie zrobiła by na nim wrażenia w obecności zgrai psów czekających na jego rozkaz. Teraz zdała sobie sprawę, że wcale nie musiała wpychać ręki w paszczę psa, wystarczyło to, że stała tu nadal w jednym kawałku, samotnie przeciwko przewodnikowi DOGS i jego czworonożną świtą. Ta myśl wcale nie poprawiła jej humoru.
- Po trzecie. - Jak łatwo się domyślić, w powietrze powędrował kolejny palec. - Nie wiem jak ustosunkujesz się do tej... prośby i wcale nie będę na nią szczególnie nalegać, ale chciałabym znać położenie kryjówki Twojej organizacji. Pod względem strategicznym nie jest to wcale jakiś szczególny punkt, jednak jako przywódczyni chciałabym taką wiedzę posiadać.
Przypominało jej to trochę pchanie się na siłę do jaskini lwa, ale prawda była taka, że Growlithe jawnie stwierdził, że oni wiedzą jak zejść do podziemnego miasta, a organizacja łowców w obecnym składzie wiedziała o ich schronieniu tyle co nic.
W tym momencie nie wiedziała jakiej reakcji się spodziewać. Z tego co udało jej się dotychczas wywnioskować z zachowania mężczyzny, był zdolny do praktycznie wszystkiego i dokładnie na to była przygotowana Yuu – na wszystko.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach