Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 23.02.15 15:45  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Przewróciła oczami.
I weź tu z nim rozmawiaj, gorzej niż ze ścianą.
Zirytowała się nieco i wycelowała nogą w jego nogę zamierzając go lekko kopnąć. Lekko, tak by głównie poczuł buta, a nie to cholerne żelastwo.
Najpierw prześladowanie, a teraz zbiera jej się na agresję.
A matka ostrzegała, żeby uważać na niebezpiecznych ludzi.
Szkoda tylko, że nie wzięła pod uwagę faktu, że tym niebezpiecznym człowiekiem może byc Rhyleih!
- Dlatego jesteś takim burkiem. Nie, to pies. Burczakiem? Brzmi jak kurczak. Chociaż w sumie skoro i tak cały czas burczysz i przypominasz mi Rileya to chyba nie będzie ci przeszkadzać jak będę na ciebie mówić burek? - dziewczyna mimo wszystko zaczęła się nieco rozglądać dookoła, próbując odgadnąć gdzie właściwie idą.
- Wiesz, cofam poprzednie słowa. Znasz to miasto lepiej ode mnie. Chyba, że idziesz przed siebie licząc, że w końcu zakręci mi się w głowie od tych wszystkich budynków i padnę nieprzytomna na ziemię. Rozczaruję cię, mieszkam tu, więc przyzwyczaiłam się do wieżowców. Jakbyś w akcie desperacji próbował mi przyłożyć to proponuję celować w prawą stronę czaszki. - w końcu lewą pokrywał metal, wątpliwe by straciła po tym przytomność.
Zabawne, że zdradzała mu swoje słabe punkty w żarcie. Choć raczej wątpliwe, by wziął to na poważnie. Nad wprowadzeniem w życiu musiałaby się zastanowić.
Tak bardzo jak doprowadzała go do szewskiej pasji, tak Rhyleih utwierdzała się w przekonaniu, że mogłaby go tak dręczyć jeszcze przez długi czas.
Choć raczej nie było to możliwe.
Póki co wolała mu tego nie mówić, by jeszcze trochę podręczyć go wizją upartego stalkera. No i nadal nie znała jego imienia, eh. Chyba naprawdę zacznie do niego mówić burek. Abdul Burek Ahadi.
Zaśmiała się na głos.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 16:33  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Krok.
Krok.
Kr-
O mało nie wyrżnął przed siebie, kiedy zahaczył o jej buta.
Wyrwało mu się jakieś mało wyszukane przekleństwo.
Złowrogie spojrzenie.
Chcesz mnie zabić?!
Zmienił położenie, tak, żeby mieć ją po swojej prawej. Zwiększył dystans do ponad metra i kontynuował marsz, obserwując dziewczynę kątem oka.
Wielkie. Rude. Szalone.
Świetnie.
Westchnął bezgłośnie.
Słysząc o burku, spojrzał na nią spode łba.
Będzie. Będzie mi przeszkadzać. Ani się waż.
-...Jakbyś w akcie desperacji próbował mi przyłożyć to proponuję celować w prawą stronę czaszki.
I w śmiech.
- Na litość boską, nie będę się z tobą bił - warknął.
Poza tym nie był pewien, czy przy swoich nikłych umiejętnościach bojowych uporałby się z prześladowczynią.
Jak się tego pozbyć w sposób całkowicie humanitarny?
To wykonalne?
Czym on się w ogóle zajmuje? Od x czasu próbuje spławić jakąś chorą dziewuchę, podczas, gdy mógłby już zbliżać się do muru.
...
Nie.
Koniec.
Dość.
Zatrzymał się gwałtownie.
- Słuchaj. Mam dość. Chciałaś się pobawić w bycie wrzodem - brawo. Udało się, zabawa była przednia, ale nie na moim poziomie. Teraz zjeżdżaj stąd i daj mi żyć - fuknął. Cicho, ale tak jadowicie, że aż sam siebie zaskoczył.
Co stres robi z człowiekiem.
Czy zapomniał o strachu na rzecz rozdrażnienia? Absolutnie nie. Był wściekły i zrezygnowany, ale żołądek nadal wierciło mu to wstrętne uczucie. Nieważne, czy akurat obmyślał kolejną taktykę spławienia Rhyleih, czy też marzył o tutejszej herbacie - dalej czuł się zagrożony i bał się o swoje bezwartościowe życie.
Wydostać się z miasta, przenieść paczkę przez Desperację i odebrać zapłatę.
Przy okazji - przeżyć.
To był priorytet.
Nic innego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 16:56  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Zabić?
W życiu. Za dobrze się bawiła.
Naprawdę żałowała, że po świecie nie chodziło więcej ludzi takich jak on. Nie no, może i chodziło, ale nie miała po prostu okazji na nich wpaść?
Zresztą wtedy jego zachowanie nie byłoby tak oryginalne i interesujące, tego mogła być pewna.
Zauważyła, że zmienił nagle położenie. Ciekawe. Czuł się bezpieczniejszy z tej strony, czy zrobił to przez przypadek?
Tym razem pozwoliła mu na zwiększenie dystansu wpatrując się w jego plecy.
"Na litość boską, nie bedę się z tobą bił".
Nie?
Czy była zawiedziona?
Nie, raczej nie. Miała już swoje worki treningowe, z którymi mogła sobie nawzajem spuszczać łomot, nie martwiąc się o to, że jedno złamie drugiemu szczękę i będą mieli do siebie żal przez rok, jak dziewoje z okresem.
Zdziwiła się kiedy nagle się zatrzymał. Do tego stopnia, że idąc za nim prawie na niego wpadła.
A to mogłoby nie być zbyt miłe doświadczenie.
Na szczęście w ostatniej chwili osłoniła się rękami tak, by w niego nie uderzyć.
Nawet udało jej się go nie dotknąć.
Cofnęła się o krok w tył, zauważając zmianę w jego nastawieniu.
O cholera.
Zamknęła jedno oko, wpatrując się w niego w milczeniu, gdy wypowiedział więcej niż jedno zdanie na raz. Patrzyła się tak na niego, kompletnie nie słysząc co do niej mówi.
Była zbyt zaskoczona tym całym zatrzymaniem się i jadowitym wydźwiękiem jego głosu. Kiedy więc skończył, wpatrywała się w niego nieco pusto z lekko otwartymi ustami.
- Co? - brawo Rhyleih najlepsza reakcja na jaką było cię stać! Całe szczęście jej mózg powoli zaczął odzyskiwać przeoczone informacje i ułożyła sobie w głowie jego wypowiedz, ściągając nieznacznie brwi w konsternacji, gdy nagle zawibrował jej telefon.
Och.
Przypominajka.
Zmierzwiła sobie włosy z niejakim zakłopotaniem i spojrzała na niego z krzywym uśmiechem.
Odwróciła się w tył mając sobie iść, gdy przez jej głowę przeleciała pewna myśl.
- Czekaj. - zatrzymała go, a przynajmniej próbowała, otwierając swoją torbę. Wyciągnęła z niej cztery butelki piwa i wcisnęła mu w ręce, czy tego chciał czy nie.
- Cześć Burek. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. W najmniej oczekiwanym momencie. - uśmiechnęła się tym razem normalniej i poklepała go po głowie, zaraz znikając za jednym z rogów, na wypadek gdyby zmienił zdanie i postanowił przyrąbać jej jedną z butelek.
Tak czy inaczej w końcu mógł odetchnąć.
Prześladowca zniknął na głównej ulicy wmieszany się w tłum.

zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 17:21  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Gwałtownie szarpnął się w tył, unikając kontaktu z dłonią dziewczyny. Torba zsunęła się mu z ramienia i zawisła na ręce, okulary krzywo nasunęły mu się  na nos, piwo prawie upuścił. Palce rudej smyrnęły go po włosach, ale przed klepaniem się uchronił.
Za dużo sobie pozwalała.
Wyglądał, jakby miał ją ugryźć.
Do zobaczenia?
- Oby nie. - mruknął, przy okazji próbując nie upuścić butelek.
Męska duma - męską dumą, ale marnowanie towaru to czysta głupota.
Chwilę zajęło mu zebranie się do kupy.
- Rzuciła cię, synku? - odezwał się skrzekliwy głos gdzieś z boku, kiedy próbował upchnąć butelki do torby.
Niby z której strony to wyglądało na zerwanie?
Powolne spojrzenie w bok.
Niski 'wujaszek' z fantazyjnym wąsem, najwyraźniej rozbawiony.
- A idź pan w cholerę.
Poprawił ramię torby, wrzucił do niej też okulary i wyminął ciekawskiego osobnika, który tylko się roześmiał.
Ta młodzież, tak.
Byłoby wspaniale, gdyby rzeczywiście miał tak błahe problemy, jak złamane serduszko.
W pewnym momencie przystanął.
Cisza. Spokój.
Boże, jak dobrze.
Ruszył dalej.
Teraz wystarczy tylko przeżyć drogę do domu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 22:54  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
„Jako, że nasz ostatni Ratler został zeżarty przez pumę królewską…”
Plask!
Podeszwy butów wybiły kolejne wgłębienie w lepkiej kałuży błota.
„Wkradnij się do M3 i sprawdź najnowsze informacje dotyczące władzy.”
Skupione ślepia w kolorze mlecznej czekolady już od dobrych kilku godzin wypatrywały celu swojej podróży, nim nareszcie z małej plamki na horyzoncie, dojrzeć jego ogrom z bliska. Mury były imponujących rozmiarów. Choć okalały wyłącznie jedno miasto, Kurt miał wrażenie, że ciągnęły się wzdłuż archipelagu japońskiego w nieskończoność. Stojąc przed zimnym, betonowym blokiem, czuł się zaskakująco mały.. kto wie, może konstrukcja przewyższała swym rozmiarem wielkość nienaturalnie wyrośniętego ego kotowatego?
Dobrze by było, choć przez ostatnie rewelacje, to zadanie nie wydawało się szczególnie trudne.
Dawał ciała.
Czuł się jak zwykły, nieprzydatny śmieć, którego jedyną funkcją w grupie było ciążenie na barkach innych. Przebite na wylot nogi uniemożliwiały mu przez wiele tygodni zwykłe ruszanie się, a przecież, do diabła, był Chartem - zwiadowcą. Patrole były jego pieprzonym obowiązkiem, a bez możliwości ich wykonywania był tylko kolejną (bezfunkcyjną!) gębą do wykarmienia. Nie dającą żadnych korzyści ze swojej obecności… nawet jego pysk nie był już taki piękny, więc i oczu Kundli nie potrafił nacieszyć.
B e z u ż y t e c z n o ś ć.
Wyjście z kryjówki było jego pierwszą, większą wędrówką od naprawdę długiego czasu. Nareszcie otrzymane zadanie stało się dla Ailena szansą na odpokutowanie miesięcznego leżenia w organizacji i nadzieją na uzupełnienie palety informacji dotyczących władzy.
Szkoda, że mimo chęci i zapału, który narastał w nim z każdym kolejnym krokiem w stronę murów, coraz bardziej uświadamiał się w fakcie, że… było mu ciężko. Rany zdążyły się zagoić w stopniu zadowalającym, acz odleżany na kanapie tyłek szybko przyzwyczaił się do nicnierobienia, przez co siły Kurta żałośnie zatraciły na swej efektywności….
… ale może to plus? Statystyczny mieszkaniec M3 najprawdopodobniej nie przebiegłby nawet dziesięciu metrów bez porządnej zadyszki.
„Poszukaj też w magazynie ubrań, które wyglądają w miarę przyzwoicie, żeby od razu cię nie złapano.”
Wyglądał jak typowy gimnazjalista… po szeregu brutalnych, szkolnych bójek. Desperacja każdego potrafiła naznaczyć jako swoje dziecko, a takiego błogosławieństwa nie sposób było ot tak zamaskować. Specyficzna blizna, która stała się dla niego przypomnieniem tej cholernie upokarzającej wpadki, została pieczołowicie zasłonięta przez medyka, który tuż przed jego wyjściem sprawował wartę w pokoju medycznym. Wacik przyklejony plastrem całkiem estetycznie zasłaniał pozostałości po pazurach Szczura, sprawiając, że twarz Ailena przestała być aż tak niespotykana, jednak sińce pod oczami, zdystansowany wyraz twarzy i pewna doza dzikości w zachowaniu, robiła z niego kolejnego, szkolnego brutala… a podobno uchodził za jeden ze słodszych pyśków Desperacji… Dobrze, że przynajmniej zdołał wykopać z magazynu ubrania, które były przedarte tylko w jednym czy dwóch miejscach… może faktycznie wezmą go za zwykłe nadpobudliwe dziecko.
Godzina.
Dwie.
Trzy…
A z każdą mijaną minutą nieustępliwe „plusk, plusk, plusk....”
Błoto podejmowało kolejne kroki; ataki nie ustępowały ani na chwilę, wspinając się na jego podeszwy, czubki butów, aż wreszcie nie oszczędziwszy nawet nogawek. Ailen przeszedłszy dłużącą się drogą, nareszcie znalazł wyrwę, która zdołałaby go pomieścić.
Cały proces przeciskania się przez niewielką, nieregularną dziurę, a następnie zapieprzanie pod osłoną wyłącznie pozorów normalności przez całą długość południowej części M3, było dla Ailena, jak całowanie lwa w dupę… przyjemność wątpliwa, a ryzyko ogromne… to tak w dużym skrócie.
Przeciskanie się przez najmniej użytkowane uliczki – byleby z dala od gapiów – doprowadziło go do jednej z bocznych uliczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.15 20:01  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Są tylko trzy rodzaje dni, których się nienawidzi. Niedziele, bo po niedzieli jest poniedziałek. Poniedziałków, bo trzeba wcześnie wstawać (i są poniedziałkami). I deszczowe dni. O ile co do pierwszych dwóch pozycji nikt nie będzie się wykłócał, tak za ostatnią niektórzy gotowi byliby wszcząć burdę. Cóż, może. Na pewno nie Ailen, który tego dnia wybrał się, by wreszcie zrealizować zlecenie, a gdy tylko przedostał się przez mur, ściana zimnego, siekającego deszczu dosłownie lunęła mu na głowę, jakby chmura rozerwała się w połowie. To już nie był nawet deszcz. To był kubeł lodowatej wody, której jak na złość nie ubywało.
Ulice zaczęły się oczyszczać z ludzi. Studenci brali studentki pod kurtki i biegli do barów i sklepów. Kobiety zwijały dzieci i odpalały turbo do sąsiadek i własnych mieszkań. Prędko zrobiła się jeszcze większa plucha. Błoto na chodnikach wypuszczało buty z ssącym odgłosem, a krople wystukiwały różne rytmy na parapetach i śmietnikach. Kurt kroczył bocznymi uliczkami i tak rzadko uczęszczanymi przez kogokolwiek. Co rusz jakieś ślepe zaułki, co rusz mniej ważny sklep i masa kamienic. Nie ma nawet restauracji z fikuśnymi parasolami, aby skryć się przed ulewą.
Gorzej być nie może.
Hah.
Nadzieja matką głupich, co?
No o co mu chodzi?
Przebił się nagle cudzy głos. Czuły słuch wymordowanego był w stanie wyłapać nie tylko ton mężczyzny, ale również licznie stawiane kroki i... ujadanie psa.
Odwala mu już totalnie ─ żachnął się drugi facet, wyraźnie niezadowolony z zachowania zwierzęcia.
Kurt nie musiał być żadnym fanatykiem kynologii by stwierdzić, że pies był byczy, narwany i wcale nie miał zamiaru się uspokoić.
Dobra, Hiki. Jak nie pójdziemy za nim, to mi urwie łapę.
─ I już sobie nie- EKHHE KHE KHE! Nie musiałeś bić!
─ Rusz zad, stary. Sprawdźmy to.

Jasne, że szli w stronę Ailena.
Nie.
W sumie teraz już biegli.

// @MG: tak, to ja, twój podręczny elastyczny MG. Jako, że akcja dopiero się zaczyna i pewnie nie miałabyś zbyt wiele do roboty w następnym poście, znów daję wybór. Możesz mi napisać co Kurt by zrobił, a ja dam ci nowy fragment. Zasady te, co ostatnio.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.15 23:35  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Przede wszystkim naciągnie kaptur na łeb.
Wbrew swojej naturze pewnie zrezygnowałby ze spieprzania w długą. Nie będzie bawił się w żadne pościgi. Najprawdopodobniej i tak nie uniknie kilku kroków w tył, bo usilnie będzie starał się znaleźć jak najdalej od ujadającego kundla... poniekąd obawia się kontaktu z innymi zwierzętami, więc zareaguje lekką paniką. Naciągnie kaptur jeszcze bardziej na łeb i pewnie krzyknie, żeby ci goście panowali nad swoim psem.
Ale na pewno uciekłby, gdyby pies serio rzucił się na niego z kłami, a właściciel nie zdążyłby zapanować nad czworonogiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.15 23:56  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
DODATKOWY FRAGMENT.
Byli coraz bliżej. Głośny chlupot butów grzęznących w błocie stawał się z chwili na chwilę bardziej intensywny, a ujadanie psa wydawało się dosłownie odbijać od ścian i wracać jak kamikaze do Ailena, otaczając go ze wszystkich stron. Aż w końcu... faktycznie. Wyszli zza rogu. Wróć. Wyskoczyli zza niego. Dwóch rosłych mężczyzn w mundurach i wyrywający się, zaśliniony doberman. Jego szczupła, ale umięśniona sylwetka napinała się tak mocno, że co rusz stawał jedynie na tylnych łapach i wierzgając przednimi próbował się dorwać do celu. Byli coraz bliżej Ailena, niechybnie kierując się ku niemu wielkimi krokami.
Cholera! ─ krzyknął nagle nowy głos. Do kogokolwiek należał, ten ktoś był niesłychanie zaskoczony.
Zaraz potem rozległ się syk, a Kurt poczuł, jak czyjeś palce zaciskają się na jego przedramieniu.
Szybko, Karen! Bo nam zwieje! Musiał przestraszyć się tego psa! ─ Ostatnie słowa owa persona praktycznie wykrzyczała, używając do tego nienaturalnie wysokiego i łamliwego głosu. Niektórzy mogliby sądzić, że zrobiła to tylko po to, by przekrzyczeć ulewę.
Wszystko działo się szybko. W jednej chwili z naprzeciwka szli wojskowi, prowadzeni przez narwane psisko. W drugiej coś syknęło, jak na siłę gaszone ognisko, a potem ─ w trzeciej ─ rozległ się ten głos. W czwartej Sullivan poczuł jak jego but odrywa się od ziemi, bo zaczął być na siłę ciągnięty w przeciwną do strażników stronę. Uścisk na przedramieniu wcale nie był agresywny, ani nawet silny, ale na tyle skuteczny, aby zerwać go z miejsca.
Jeśli Ailen się w porę odwrócił, mógłby ujrzeć czarnego sierściucha, który znikał akurat za rogiem. Długi koci ogon przeciął jeszcze linię między chodnikiem, a śniegiem i zniknął wreszcie za budynkiem, za który zresztą sami się kierowali. A głos? Należał do kogoś, kogo Kurt nie mógł do końca rozpoznać. Nie teraz, bo osoba była zwrócona do niego tyłem. Czarny płaszcz do kolan, bordowa czapka, spod której wystawała niewielka ilość w miarę krótkich blond włosów. I szalik, niedbale przewieszony przez kark.
Szarpnięcie.
Weszli w zakręt, a zaraz za nim osoba przyparła Ailena do muru, przykładając mu jedną dłoń do ust, a drugą podstawiając sobie w wiadomym geście ─ ćśśś. Chwilę nasłuchiwali, aż w końcu rozległo się marudne:
No odwala mu na starość. Koty gonić. A byłbym już w domu.
─ Obaj byśmy byli.

Jeszcze kilka ciągnących się w nieskończoność sekund, aż wreszcie spomiędzy ust postaci wyrwało się westchnienie ulgi. Dopiero wtedy ręka odsunęła się od Ailena i ten mógł w pełni przyjrzeć się personie. Niski wzrost, rozwichrzone, jasne kosmyki wydostające się niesfornie spod okrycia głowy. Policzki obsypane lekkim rumieńcem zmęczenia. Chłopiec. Miał na sobie rozpięty czarny płaszcz, więc Kurt bez problemu mógł zauważyć, że był szczupły. Czarna, powyciągana koszulka leżała na nim dość luźno, zahaczając materiałem o pasek przytrzymujący mu spodnie. Chłopak uśmiechnął się lekko, zerkając na niego czerwonymi oczami.
Hej, Ailen. Co cię sprowadza do M3?

// @MG: trzeba przestać dawać dodatkowe fragmenty, bo to potem dziwnie wygląda. |:
+ Mogło wyjść... chaotycznie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.15 2:14  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Szczerze powiedziawszy, czarnowłosy musiał przyznać sam przed sobą, że nie do końca zrozumiał, co się wokół niego działo. Chłopak potrafił być czujny i wyłapywać istotne fakty z otoczenia, wszak na tym między innymi polegała jego zakichana praca w gangu. Dobry wzrok był obowiązkowy przy funkcji zwiadowcy, jednak momentami trudno było dopasować własny charakter do wykonywanego zadania. Słabości nieodłącznie sczepione z osobowością drobnego Charta nie raz krzyżowały mu szyki, a w dniu dzisiejszym postanowiły raz jeszcze zagrać jako te niesforne. Od małego miał problemy ze skupianiem się, więc nic dziwnego, że chaos, który go ogarnął, nieco spowolnił jego świadomość. Mimo wszystko uporczywie starał się analizować wszystko po kolei…
Jak on, kurwa, nienawidził psów.
Agresywne ujadanie zza rogu jasno utwierdzało go w fakcie, że te czworonogi nie cieszyły się u niego złą sławą wyłącznie za sprawą powszechnego stereotypu, jakoby kot nie do końca dogadywał się z psem. Nawet, jeśli można wytknąć ciemnookiemu kilka kocich cech, perspektywa zostania dziabniętym przez takie bydle, chyba dla nikogo nie byłaby zbyt zachęcającym sposobem na spacer po dawno niewidzianym mieście. Wyczuwając zagrożenie, w postaci czarnej podpalanej maszynki do zabijania, nie miał żadnych wątpliwości, że wypadałoby zrobić coś, by nie wcisnąć się bestii prosto pod kły, jednak nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować w akompaniamencie dziwnie syczącego dźwięku i nierozpoznanego głosu, jego nogi magicznym sposobem oderwały się od ziemi bez użycia woli. Instynkt? Jeśli tak, to z siłą w łapach, bo ramię, choć nie krzyczało bólem, wiedziało, że ktoś za nie złapał.
- Co ty--…
Nie mając innego wyboru, podjął się biegu tuż za chłopakiem, uważając, by przypadkiem nie poplątały mu się nogi. Czarny, długi ogon mignął mu przed oczami, jednak bez wątpienia większą uwagę kotowatego skupił na sobie tył blondwłosego czerepu, który przez chwilę był jedyną rewelacją, na jaką Ailen mógł zawiesić swoje oko, w celu rozpoznania delikwenta. Mimo wszystko trudno było mu sięgać pamięcią w swoje najciemniejsze zakamarki, gdy przez uszy dalej przelatywał mu plusk błota, wzburzanego przez ciężkie, wojskowe buty kundli S.SPEC’u.
Skręt!
Został przyparty do muru, choć chyba pierwszy raz bez przykrej wizji niedługiego szorowania zębami po ścianie budynku. Doskonale zdawał sobie sprawę, że chłopak z jakiegoś powodu postanowił uratować mu tyłek. Ailen nie wydał z siebie żadnego piśnięcia, choć wrogie spojrzenie spod przymrużonych oczu, jasno dawało blondynowi do zrozumienia, że potrafił być cicho bez dobrotliwej pomocy jego dłoni.
Gdy nasłuchiwania dobiegły końca, Kurt niemal natychmiast odsunął się od nieznajomego o stosowną odległość, a przynajmniej na którą mogły pozwolić mu warunki. Raz jeszcze zlustrował chłopaka szybkim, nieufnym spojrzeniem, tym razem przyglądając mu się nieco uważniej.
- Kim ty, do cholery, jesteś? – wyrwało mu się, gdy w końcu jego uwagę przykuły czerwone tęczówki nieznajomego. Nie miał w zwyczaju patrzeć obcym sobie ludziom głęboko w oczy, ale ten fakt wymagał od niego dłuższego wpatrywania się w krwiste ślepia. Wyniósłszy z tego odpowiednie wnioski, jego spojrzenie nieco złagodniało, jednak trudno mówić tu o odwzajemnieniu uprzejmości, którą ów blondyn go obdarzał. – Łowca, co? – zagadnął, zakładając sobie zrzucony podczas biegu kaptur na łeb. Jakakolwiek ochrona przed tą koszmarną pogodą była wskazana. – Nie sądzę, abyśmy się znali, więc skąd wiesz jak mam na imię?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.15 21:51  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Zaśmiał się zwyczajnie rozbawiony.
Słaba pamięć do twarzy? ─ zapytał bez krzty urazu. Podniósł dłoń i palcem postukał w powietrzu, tuż przy swoich oczach. ─ Gdy ostatnim razem się widzieliśmy, były niebieskie. To efekt uboczny czerw--
DALEJ! WIDZIAŁEM, JAK TUTAJ SKRĘCA!
Ups ─ syknął blondyn bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Spojrzał porozumiewawczo na bok, w stronę, skąd dobiegały kolejne męskie, niskie głosy. Sam jednak nie wydawał się szczególnie przerażony faktem, że właśnie go ścigano. Raczej prezentował się jak ktoś, kto nie umie się pozbyć nieszkodliwego rzepu z ogona, który choć rzeczywiście nic mu nie może zrobić, to jednak dość mocno irytuje.
Chodź ─ powiedział bez namysłu, chwytając Ailena za nadgarstek. ─ Teraz ty mi pomożesz.
Pierwszy ze ślepych zaułków. Tam właśnie skręcił blondyn, od razu zrzucając czapkę z głowy i odwracając się plecami do mokrej od deszczu ściany. Przylgnął do niej plecami, zarzucając swój szal na kark nieszczęsnego Kurta Sullivana i jednym, mocnym szarpnięciem zmusił go, by się do niego przysunął. Napierający na szyję materiał koniec końców pochylił Ailena tuż nad zdecydowanie młodszą postacią. Twarz przy twarzy. Jeszcze centymetr... pół... teraz dzielił ich ledwie oddech. Ciemne kosmyki wymordowanego muskały lekko zarumienioną buzię niższego chłopaka, który zaciskając dłonie na materiale szala, zmuszał go do pozostania w tej niecodziennej pozycji.
Shhh ─ wyrwało mu się spomiędzy warg, gdy zerkał krwistymi oczami prosto w ciemne oczy Ailena. ─ Przysługa za przysługę. Pamiętaj.
Kolejny szept, nim w tle rozległ się wyraźniejszy chlupot kroków. Jeden z mężczyzn zatrzymał się akurat na samym środku „wejścia” do zaułku, rozglądając się na boki i dysząc pod nosem. Spojrzał na parę, stojącą w głębi i prychnął głośno, jakby strasznie się na to wściekł.
Gówniarze obściskujący się na każdym kroku ─ wymamrotał pod nosem, ruszając za kumplem, który krzyknął do niego, by zbierał dupę, bo ta mała gnida zaraz im zwieje.
A potem chłopak puścił Ailena, jednocześnie wydychając powietrze z wyraźną ulgą.
Cholera, prawie mnie mieli. Ścigają mnie od rana ─ parsknął uradowany, błyszczącymi oczami badając twarz Kota. Przyglądał mu się dokładnie. Od przydługich włosów, po czekoladowe tęczówki, na ustach, które przed momentem prawie muskały jego wargi kończąc. Aż nagle mina łowcy zrzedła, a jego dłoń trafiła na policzek wymordowanego. Palce dotknęły opatrunku, za którym skryto makabryczną bliznę.
Nie zeszło od ostatniego razu? ─ I ta autentyczna troska w głosie... ─ Chyba, że to nowa rana? Teraz możesz mi powiedzieć. Wszystko już wiem. Rozumiem. Wyjaśniono mi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.15 1:33  •  Boczne uliczki - Page 4 Empty Re: Boczne uliczki
Zmarszczył zniesmaczony brwi, nie do końca podzielając dobry humor napotkanego chłopaka. Od dłuższego czasu jedynym przejawem radości czarnowłosego była paskudna blizna wyryta na jego delikatnej twarzy, a roześmiany blondyn nie był wystarczającym czynnikiem, który byłby w stanie poprawić mu nastrój i wygiąć usta na kształt upokarzającej rany. Dodatkowo przeszkadzało mu przeczucie, że powinien skądś kojarzyć stojącego przed nim łowcę, ale za cholerę nie mógł...
„DALEJ! WIDZIAŁEM, JAK TUTAJ SKRĘCA!”
Spojrzał czujnie po bokach, przybierając zdecydowanie odwrotną technikę radzenia sobie z problemami, aniżeli drugi chłopak. Czekoladowe ślepia szukały miejsca, w które można było czym prędzej czmychnąć i przeczekać niebezpieczeństwo; jak kot wpadający pod spód samochodu, przestraszywszy się przechadzających ulicami ludzi. Ucieczkę miał trwale zakodowaną w głowie i bez względu na rodzaj zagrażających mu problemów, zawsze próbował poddać się jak najszybszemu usunięciu z miejsca wydarzeń.
Ale tym razem spłata długu uniemożliwiła mu porwanie się na przyzwyczajenia.
W gruncie rzeczy nie miał za wiele do gadania, więc poddał się pomysłowi blondyna, czując się, jak ustawiana na pokaz lalka. Pochylił się nad niższym chłopakiem, używając wszelkich pokładów swojej siły, by broń boże nie dotknąć go swoimi ustami, czołem czy nosem. Wsparł dłoń o wilgotną ścianę budynku, tuż przy jego głowie, chcąc mieć większą pewność, że ta beznadziejnie mała bariera nie zostanie przerwana. Dzieciak był niczego sobie, ale nieważne, jak urodziwy by nie był, Kurt nie należał do osób, które potrafiły cieszyć się z bliskości zupełnie obcych sobie ludzi, a notabene nie potrafił skojarzyć, z kim w tym momencie miał do czynienia. Natychmiast zacisnął usta w wąską linię, wlepiając wstrzemięźliwe spojrzenie w czerwone tęczówki.
Czerwone.
Podobno gdy widzieli się ostatni raz, były niebieskie… znałeś kogoś takiego, Ai?
Już raz byliśmy ze sobą tak blisko…
- … Miyane. – szepnął dokładnie w tym samym momencie, gdy jeden z wojskowych wyraził dezaprobatę, co do ich zachowania - w gruncie rzeczy musiał się z nim zgodzić. Z jego perspektywy najprawdopodobniej wyglądało to, jak przymiarka do kolejnego wyrażenia miłości, a Ailen też nie był pasjonatem publicznego okazywania sobie uczuć, a przynajmniej nie jako widz. Jedynym plusem znalezienia się w tak niedużej odległości od blondyna był fakt, że przynajmniej mógł mu się dokładniej przyjrzeć. Wypowiedziawszy jego imię, zapach, który od kilku chwil drażnił jego nos, nagle przestał być tak irytująco nierozpoznawalny, a informacje same zaczęły się wychylać i machać w jego stronę poszczególnymi wspomnieniami.
Zmieniłeś się. – dodał, niemal natychmiast odsuwając się od dziewczyny, gdy tylko pozwoliła im na to obecna sytuacja. Stwierdzenie tak oczywiste, co następstwo nocy po dniu, ale nie potrafił powitać blondynki innymi słowami, wciąż mając w pamięci jej koszmarne zachowanie podczas ostatniego spotkania. Przez moment wyglądał na nieco zdezorientowanego obecnością łowczyni, spodziewając się, że pochopnie ją podsumował i zaraz po raz kolejny nazwie go jakimś pieprzonym „zwierzątkiem”. – Na do widzenia dałeś mi buziaka w policzek, a teraz, na dzień dobry, od razu porywasz się na usta? Jesteś cholernie zachłanny... – rzucił kąśliwie, nie ustępując jej w zmierzeniu się spojrzeniami. Jej ubiór nareszcie przestał być dyktowany tą śmieszną, młodzieńczą modą, a ona sama wydawała się trochę spoważnieć. – Ten dupek Tashiko dalej musi mieć z tobą urwanie głowy. - Jednak największego potwierdzenia co do zmiany doszukał się w krwistych tęczówkach, które to jako ostatnie nacieszyły się jego uwagą. Swego czasu kręcił się wśród Łowców, więc doskonale wiedział, jakich katuszy wymagał od nieszczęśnika ten przykry kolor.
- Nie wydajesz się tym szczególnie przejęty. – odparł, unosząc nieznacznie brew. W gruncie rzeczy czuł się dosyć nieswojo. Sytuacja sama w sobie nie była komfortowa. Kurt niemalże czuł na sobie oddech kroczącego za nim niebezpieczeństwa, które zdążyło pokazać mu kły już dwa razy w ciągu niecałych kilkunastu minut. Z drugiej strony spotkał kogoś, kogo w normalnych okolicznościach nigdy by się nie spodziewał przez co ciężej było mu odgonić od siebie niechciane myśli, by na nowo skupić się na głównym celu.
- Jak widać. – odparł wymijająco, wyraźnie nie ciesząc się z tematyki podjętej rozmowy. Odsunął się od niej na krok, wciąż zachowując względnie zdystansowany stosunek. Świetnie, że się rozpoznali, jednak niech Miyane nie zapomina, że w gruncie rzeczy i tak byli dla siebie całkowicie obcy. – Wszystko, co? – zagadnął nieco przygaszonym tonem. Pewne informacje same w sobie potrafiły obrócić życie do góry nogami, a Kurt był osobą, która doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mimo wszystko nie silił się na więcej wyrazów współczucia, zamieniając je na neutralne zrozumienie. Oczy nie mogły być przypadkiem, a to ściśle łączyło ich ze sobą sojuszem ustanowionym z góry przez przywódców.
Schylił się po leżącą na ziemi czapkę, a podawszy ją dziewczynie, celowo nieznacznie podwinął rękaw płaszcza, odsłaniając kryjący się pod nim, żółty skrawek materiału.
- Jestem Psem. – zaczął przyciszonym głosem, nie bawiąc się w przeciąganie. - Wilczur kazał mi zebrać informacje o aktualnie panującej władzy, ale nie jestem pewien czy rozsądnie będzie dzielić się nimi w takim miejscu. Kręcą się w pobliżu…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach