Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 28.05.15 23:27  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Pieprzone noce w tym mieście wyidealizowanych strachów. Niewidzialne postacie sunęły za każdym przechodniem niczym złowieszcze cienie, szykujące się do dopadnięcia swojej ofiary. Tylko najgorsze szumowiny lubowały się w wieczornych wypadach, gdzie pod osłoną ciemności mogły prowadzić swoje chore gierki, oddając się nieludzkim przyjemnościom. Do tej grupy przeszło już trzydziestolatek nie należał. Owszem, sam przypominał zjawę, stracha na wróble nawiedzającego miastowe uliczki, aczkolwiek bał się, pozornie podobnie, jak większość obywateli z głowami pełnymi przerażających myśli. Bandyci, złodzieje, mutanty, wszelkie zło czekało jedynie na tego szarego człowieka. Idiotyczne brednie. Łowca parsknął śmiechem na samą myśl o przerażonych mieszkańcach. W jego przypadku uczucia tworzyły bezkształtną masę złożoną z przeróżnych emocji. Nigdy się do końca nie bał, nigdy nie był do końca szczęśliwy, nigdy do końca się nie śmiał. Wszystkie odczucia były niepełne, jakby wychodziły od sflaczałego pomiotu ówczesnej władzy. Czy samozwańczy Lew Podziemi jest sflaczałym pomiotem?

Jak znalazł się w podobnej norze o późnej porze? Właściwie to... wracał chyba z jakiegoś spotkania? Z pracy? Baru nocnego? Chyba nic z tych rzeczy. Wnioskując po tym, iż nie pamięta jak tu dotarł, odwiedził jakąś spelunę lub naćpał się z niedorozwiniętymi młokosami, widzącymi w zdziecinniałym Raion'ie swojego. Cholera wie. Fakt pozostaje to, iż minąwszy kolejny zakręt, ku jego oczom ukazał się niedokończony napis na murzę, obok którego stał facet w piżamie? Kapcie tylko potwierdzały pierwszą tezę. W miarę rosły chłop ubrany w żółty kostium z króliczkami malował coś różową farbą, całkiem nie przejmując się otaczającą go rzeczywistością. Buntowniczy instynkt mężczyzny grzmiał głośno - ten typ spod ciemnej gwiazdy nie robi nie legalnego! Kto sprzeciwia się władzy, burzy porządek i staje się przeciwnikiem ludzkości; ale zaraz... czy Raion nie mówił o sobie?

Dosyć słyszalne kroki z pewnością zwróciły uwagę swoistego malarza. A może pochłonięty pracą zignorował rosnące dźwięki? Śmierć dyktatora obudziła drzemiących w zniszczonych chatach propagandystów wolności. Akcja --> reakcja. Proste jak budowa cepa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 0:04  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Czy to potrącona przez obcego puszka, pisk spłoszonego szczura czy jakby ostrzegawczo drżący promień światła latarki powiedziały Liebgottowi, że stoi za jego plecami.
Jakiś typ bezczelnie lampił się na niego. Odruchy nie poszły w las. Podniósł latarkę i skierował ją za siebie, oświetlił sylwetkę  przybysza, celował na wysokości oczu. Oślepiony jasnym światłem, nie mógłby zareagować dostatecznie szybko.
Kartka przestała być teraz ważna, w jednym momencie to czym się zajmował przez ostatni kwadrans wylądowało w kałuży. Papier nasiąkł momentalnie, znaki naniesione niedbale flamasterem za dziesięć tutejszych standardowych jednostek monetarnych, zamieniły się w rozlane plamy.
Lewa dłoń wylądowała w kieszeni, palce ułożyły się wygodnie na rękojeści.
Wskazujący musnął lekko bezpiecznik. Zabrakło mu odwagi żeby do przełączyć, mógł usłyszeć, a wtedy element zaskoczenia diabli wezmą.
Niemniej był gotów na konfrontację, szuja obrócił się leniwie i wymierzył obcemu policzek wzrokiem.
Jego oczy jak zwykle były skrytymi w pomarszczonych powiekach czarnymi węgielkami, świdrującymi duszę na wskroś, ale tamten nie mógł ich przecież dostrzec.
Kurwa.
Przeklął w myślach, z ulgą. Kimkolwiek był nie wyglądał na psa, co najwyżej wesz, małą wesz, którą mógł rozgnieść między palcami.
Rozluźnił dłoń na pistolecie i łypnął.
Jakiś problem?
Nie była mu potrzebna widownia, szukał konkretnych ludzi, konkretnych frajerów, którzy kurwa powinni go przecież szukać. Jak jakiś obcy typ wpada na Twoje podwórko, sprzedaje parę pestek Twojemu wrogowi i znika bez śladu to chyba wypadałoby go odszukać i chociaż podziękować.
Opuścił latarkę.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 16:30  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Specjalnie pokazał swoją obecność? Ciężko stawiane kroki w połączeniu z odgłosem uderzenia stopy o kałużę wywołały mieszankę dźwięków, słyszalną nawet dla głuchego imbecyla. Nie spodziewał się jakiejkolwiek reakcji ze strony gościa, błędnie oceniając go jako człowieka niedorozwiniętego psychicznie. Powiedzmy sobie szczerze. Kto w taki ziąb, ubrany w piżamę i kapcie, maluje różowe hasła na ścianach zniszczonych budynków w części miasta nienależącej do najprzyjemniejszych. Błysk rosnącego światła latarki totalnie zaślepił przybysza, aczkolwiek samym faktem raczej się nie przejął. W prawym ręku trzymał małą walizkę, a spod bluzy błyszczało ostrze noża. Chłopak mimowolnie podniósł rękę w celu zasłonięcia oczu. Z marnym jednak efektem. Wokół panowała nieprzenikniona ciemność, a poza kilkoma żółtymi planami z pobliskich okien, światło wydobywające się z latarki było jedynym źródłem światła. Ot, niekomfortowa sytuacja.

Nie chciał, nie potrzebował, nie lubił kłopotów. Mimo skrytych pod powiekami oczu, domyślił się, iż facet się obrócił i teraz spogląda na niego jak na debila. Mały chłopaczek z walizeczką? Uciekinier z domu dziecka? Młodzieniec uświadomił sobie w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Takie typy z pewnością noszą ze sobą broń. Jakakolwiek głupia reakcja mogła skończyć się tragicznie.

Ochrypły głos nocnego malarza wyrwał mężczyznę z transu zamyślenia. Dlaczego w takich sytuacjach jego mózg zamiast szukać wyjścia z sytuacji, przywoływał idiotyczne myśli i wspomnienia. Dłoń mimowolnie pokierowała się w stronę małego przekaźnika. A gdyby tak po prostu zniknąć? Całe zagrożenie mogło ulotnić się niczym wiatr. Tylko... ciekawość wzięła górę. Wzniósł ręce do góry w geście pokoju. Gdy z jego twarzy zniknęła struga oślepiającego światła, wyszczerzył się niczym wariat ( próba ukazania się z dobrej strony? ).
Malowanie na ścianach napisów jest nielegalne, nie sądzi pan?
Palnął głupotę jak na przesłuchaniu. Czy ten mężczyzna wyglądał na prawego obywatela, wzór dla społeczeństwa. Chciał opuścić rękę, by ukryć powstałe zażenowanie na jego twarzy, aczkolwiek każdy gwałtowny ruch mógł być ostatnim. Toż ów panicz mógł być chorym przestępcą. Takich tu nie brakuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 17:22  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Gówniarz jeszcze pyskował.
Aż się prosił o pestkę, szybką bolesną śmierć. Żałosną jak życie w kałuży krwi i gaciach pełnych gówna.
Trzy kawałki tombaku zamieniające w dżem żywotne organy, słony, metaliczny smak w ustach i ciemność, która zamieni się w ciszę.
Płacz anioła stróża.
Nie, nie potrzebował tego. Wystrzały obudziłby całą dzielnicę, ściągnęły wojskowych, a dzisiejszej nocy potrzebował spokoju.

Zawsze myślał, że szpiedzy, tajni agenci w służbie niewidzialnych, wszechpotężnych mocarstw wiodą ekscytujące życie. Kobiety, wykradanie tajnych dokumentów, planowanie zamachów i inne rzeczy, znane z czarno-białych filmów jakie puszczali w czasie deszczowych dni w koszarach.
Prawda była inna, codziennie ta sama rutyna, hasła odzewy, konspiracja,
Liebgott nienawidził bezczynności, dlatego stał tu teraz przy pomocy różowej farby biorąc obrót spraw we własne ręce.
Ręce nie konspiratora, a pierdolonego zimnokrwistego zabójcy, próbującego zasłużyć na odroczenie czekającego na niego w ojczyźnie krzesła elektrycznego...
albo jebanej komory gazowej.
Zadanie było najważniejsze.
Tak samo nielegalne jak szlajanie się po ulicach w środku nocy, godzina policyjna.
Rzucił chcąc zbyć niechcianą publikę i odwrócił się z powrotem do ściany.
Wyjął rękę z kieszeni i sięgnął ją w głąb innej, na wysokości piersi. Grzebał chwilę palcami, aż w końcu wyciągnął pachnącego żywicznie papierosa skręconego z wczorajszego wydania miejscowej gazety.
Przypalił końcówkę i zaciągnął się.
Palił kiedyś lepsze ścierwo ale to tutejsze też potrafiło kopać.
Pojedyncze kaszlnięcie i wdech, żeby wypuszczać dymu za wcześnie.
Za dużo stresu kutasie, musisz się uspokoić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.15 12:45  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Strach? Niee, prędzej zsikałby się w portki na widok nawet najmniejszego pająka.
Prawy kciuk niecierpliwie pocierał o końcówkę małego detonatora.
Może jednak?
Jedno muśnięcie i wydostanie się z Tego bagna.
Przecież sam to zaczął. Jak może teraz rozmyślać nad wycofaniem się? Branie odpowiedzialności za własne decyzje panie Shinkawa. Życie jest kurewsko trudne, nie sądzi pan? Taki ktoś z nieba wzięty mógłby podjąć decyzję za niego. Halo! Gdzie jesteś panie aniele stróżu.
Nie ma.
Jesteś sam w tym chorym świecie. Zapamiętał to niewydoroślały trzydziestolatku z twarzą psychopatycznego dzieciaka. Nie wyjmuj spluwy. Nie uciekaj jak kurczak. Zrób coś w końcu!

Ruszył się. Opuścił delikatni ręce, gdy zrozumiał, że nieprawidłowo społeczny gość nie widział w nim zagrożenia. Brakowało tylko pluszowego misia. Niepewnie podrapał się po wijącej się ciągle łepetynie. Myślał. Naprawdę myślał, co mógłby teraz powiedzieć, by do końca nie zrazić sobie królikowego malarza. A co tam.
Wyszczerzył zęby.
Podszedł na kilka kroków.
Dobry wieczór, moje imię - Raion. Co pan porabiasz?.
Smętnie czy raczej nie. Może w miarę za gwałtownie. Przeszedł na inną drogę, pomijając wcześniejsze wydarzenia. Całkiem zignorował uwagę typa, który teraz odwrócił się plecami i raczej nie widział, że chłopak powoli, a jednak zbliżał się ku niemu. Nie trzymał w ręku żadnej broni, podchodził jedynie po to, by zobaczyć jakie dziwy tamten wymalowywał na ścianie.
Dym papierosowy przeszedł mu po twarzy, a ten mimowolnie kaszlnął. Nienawidził tego świństwa. Ni to smaczne, ni to zdrowe, ni to pomaga ani wzmacnia. Takie ścierwo to zajmowania rąk i doprowadzania płuc do szaleństwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.15 15:53  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Co pan porabiasz? Pojebało Cię do reszty?
Kiedy spotykasz podejrzanego typa, nie chcesz wiedzieć co robi.
Koleś najpewniej jest wrogim agentem, może podwójnym, potrójnym?
Człowiekiem bez twarzy, który potrafi stać się niewidzialnym, idealnym kłamcą z tysiącem przykrywek.
Szaleńcem żyjącym w nierealnym, pełnym ułudy świecie, któremu plączą się już wątki, wrogowie i sojusznicy.
Taki ktoś to może idealista, wywiadowca umoczony w tysiącu afer szpiegowski na całej płonącej kuli ziemskiej.
Nie kurwa nie chcesz pytać co on porabia.

Pierwsza zasada szkolenia kontrwywiadowczego armii stanów zjednoczonych- nigdy nie bądź mądry, tacy za dużo kombinują, tacy giną pierwsi rozpierdalając w drobny mak całą akcję. Spalone przykrywki, dziesiątki martwych kumpli, którzy przed swoim marnym końcem nigdy nie dowiedzieli się, który chuj się popruł.
Takie ryzyko życia życiem napisanym przez kogoś innego.

Dym rozpadał się w ustach na tysiące maleńkich odłamków uderzających boleśnie o język i wnętrze policzków wyjaławiając je i powodując nieprzyjemną suchość w gardle.
Mętne, świńskie oczy mężczyzny w piżamie przylepiły swoje wwiercające się w duszę spojrzenie do chłopaka.
Palec zadrżał na spuście.
Odpuścił sobie.
Zaszyte w podświadomości rozkazy rozpłynęły się nim bezwarunkowy odruch bezpieczeństwa zdołał wydobyć je na powierzchnię płytkiej kałuży myśli najemnika.
Na jego twarzy pojawił się znany w Desperacji plugawy uśmiech Liebgotta.

Maluję kurwa, nie widzisz. Koleś nie wzbudzasz zaufania, popracuj nad tym.

Rzucił wciskając dzieciakowi puszkę farby i wskazując na niedokończony napis, potem znikł w ciemności zaułka.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 10:15  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
<-

Ostrożnie podniosła wyjście ze studzienki. Zerknęła w lewo, zerknęła w prawo.
W tle widziała przejeżdżające samochody, rowery i trochę przechodniów. Było coś koło południa.
Uśmiechnęła się pod nosem. Jak ona dawno nie widziała powierzchni. Można by powiedzieć, że aż się stęskniła.
Odsunęła właz i wyślizgnęła się na zewnątrz. Nie oglądała się za swoim towarzyszem. Szczerze mówiąc, nawet nie zwracała na niego uwagi. Była zbyt zajęta realizacją swojego planu, który niestety, miał jeszcze sporo luk.
Rozejrzała się dookoła. Znajdowała się w jednej z bocznych uliczek między budynkami mieszkalnymi.
Dobra, przydałoby się dowiedzieć, gdzie jest to C4.
W oddali dostrzegła oznaczenie ulicy jednak niewiele jej ono mówiło.
Dobra, i tak warto zapamiętać, bo mimo wszystko może się przydać.
Wzruszyła ramionami i kontynuowała rozglądanie się.
Hmm. Śmietnik, dwa wysokie bloki, schody przeciwpożarowe, chodnik, studzienka. Może by tak dla odmiany coś przydatnego?
Oczy nagle jej się zaświeciły. W jednym z okien wypatrzyła komputer.
Jest komputer, jest internet. jest internet, mamy mapę.
Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła szukać drogi do uchylonego okna.
Kurczę. Jestem aniołem to mogłabym mieć te głupie skrzydła. Byłoby łatwiej.
Wspięła się na kontener i podskoczyła do drabiny. Trochę jej to nie wyszło, bo co prawda złapała dolną belkę, ale zamiast się jej uwiesić, zjechała kawałek z drabiną i upadła na ziemię.
Bynajmniej jej to nie zniechęciło. Podniosła się i weszła po drabinie aż do odpowiedniej wysokości. Tutaj już niestety docierało więcej słońca.
Skrzywiła się.
Pieprzona alergia na słońce.
Nie wahając się długo zajrzała do środka. Uff. Nikogo nie było. To znaczy, słyszała kogoś w sąsiednim pomieszczeniu.
No to pożyczamy.
Zaśmiała się i wyłowiła z pokoju laptopa.
Zaczęła szybko, ale w miarę cicho schodzić po schodach. Z ostatnich kilku stopni już zeskoczyła i schowała się z powrotem do kanałów.
Cóż, farta to trzeba mieć. Ha ha.

[z/t] ->
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.08.16 0:49  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Życie to tania szmata, która zaraża człowieka chorobą weneryczną przez kopniak w jajca.
Franz szedł spięty. Miał powody, żeby być taki sztywny - poza tym, że czuł się martwy w środku, co mogłoby być dobrą przyczyną lekkiego stężenia mięśni, to przypomniało mu się kilka niezbyt przyjemnych widoków. Znaczy, nieprzyjemne widoki odwiedzały go praktycznie każdej nocy - ot, codzienny stres pourazowy, odwiedzający jak fala kwasu siarkowego, powodujący, że dzień można przywitać z takim samym odruchem wymiotnym. Ech, że też pracował w takim gównie przeszło dwadzieścia lat... odpalił w swoim zdenerwowaniu papierosa, zastanawiając się turystycznie, czy łapy mu zadrżą. Nie zadrżały. Mógł sobie czuć nerwy, ale dłonie miał spokojne jak seryjny morderca. Cóż, nie trzęsły się przy gorszych okazjach.
No dobra, więc... tytoń, tak. Skręcony, zaopatrzony w filtr, ostrzeżenie o nowotworach... należy się zaciągnąć. Tak. Zupełnie o tym zapomniał i zawiesił się na chwilę. Potrząsnął lekko głową jak małe dziecko, które przypomina sobie, że należy się na czymś mocno skupić, ale już dawno zapomniało, o czym właściwie miało myśleć. Wtłoczył w płuca ten dym machinalnie, automatycznie, skręcając w boczne uliczki.
Musiał zebrać myśli. Przystanął dokładnie pomiędzy budynkami i stanął z boku, dokładnie obok miejsca, w którym niegdyś postawił samochód. Po tym punkcie zaciągnął się nieco bardziej świadomie, ruchem jakby bardziej zamaszystym unosząc papierosa do ust i marszcząc przy tym brwi, jakby pozował do zdjęcia z tym fajkiem. Dmuchnął przed siebie i wmaszerował w kłąb dymu dość energicznie jak na siebie, ignorując podłe rwanie w lewej nodze. Miesiąc: listopad. W jego głowie szumiało od wiatru, jaki wypełniał go wtedy przenikliwym chłodem, typowym dla późnej jesieni. W ramach wkurwiającego akcentu był sierpień i grzało, co trochę psuło atmosferę. Franz pamiętał dokładnie zapach wilgoci po deszczu, który spadł dzień wcześniej, skończył się punkt 22.30 i pozostawił po sobie trochę nieprzyjemnych woni, wiszących w powietrzu, ale nie narzucających się - stare kiepy, troszeczkę czuć było śmieci. Tego nie da się pozbyć. Dzień sierpniowy okazał się suchy jak pieprz, więc emeryt-rencista w jeden sposób mógł tylko połączyć obie sceny:
Ofiara była/byłaby sucha.
Przystanął obok obrysu, który sporządził sobie w głowie. Wokół niego, kiedy to było, dziesięć lat temu? wokół niego krążyła masa techników ze skanerami, próbnikami, przenośnymi laboratoriami i innymi gadżetami, a on po prostu się na nią gapił nieuzbrojonym okiem. Urodziwa kobieta, choć z nieco wydatnymi kośćmi policzkowymi. Niemalże bajkowe, blond włosy rozchodziły jej się wokół głowy niczym aureola, jakże nietypowa dla M-3 barwa, oczy były zamknięte a twarz tak spokojna, jak gdyby spała. Z tego błędu wyprowadzało krótkie spojrzenie w dół, na nienaturalnie zapadnięty brzuch i klatkę piersiową gdzie, jak się okazało, nie było połowy wnętrzności.
Stał nad miejscem zbrodni, pochylał się, przekrzywiał głowę. Te policzki, takie trochę niezbyt, no i włosy - w ramach takiego jawnego gestu w jego stronę. Czy to była pierwsza ofiara? Ależ bynajmniej, Franz miał już wtedy cały notatnik wypełniony skrawkami dowodów i kretyńskimi podejrzeniami. Z całą jednak pewnością to ona sprowadziła go na pomysł złożenia z ciał rysopisu, który okazał się jakże bezużyteczny. Major zaczął od włosów: blond. Tyle wiedział.
Nigdy nawet nie udało mu się określić płci, tak definitywnie, choć podejrzewał, że to mężczyzna, ale jednak... tymczasem właśnie stał na pustej uliczce i przyglądał się wspomnieniu tych jakże charakterystycznych, złotych włosów, kompletnie już nieprzydatnych martwej kobiecie.
...jak się ten nieznajomy nazywał? Można skurwysyna nazwać Loczek. No więc, Loczek miał identyczne włosy i manierę skurwiela. No nie bardzo umiał się kryć pod płaszczykiem typowego psychopaty - nudnawego, niezręcznego społecznie debila. Franz westchnął, paląc papierosa i ostrożnie obchodząc dawno temu już zabrane stąd zwłoki. Okrążał powietrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.16 12:02  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
- Ja. Pierdole.
Któż by się spodziewał takiego powitania miasta-3? Już przy spokojnym przekroczeniu muru Marcelinę dopadła c h a n d r a. Ostatnimi czasy suka dopadała ją coraz częściej, wbijając swoje kły pełne jadu, który powoli zalewał całe jej ciało, by wpędzić wymordowaną w stan wręcz zabójczej dysforii. Marcelina nie miała kontaktu ze smokami już od kilku dni. Przeżyła z jednym z nich przygodę roku - w końcu nie każdemu udaje się uciec z objęć potwora zamieszkującego na samym dnie jakiejś zasranej, zapomnianej jaskini na pustkowiu.
Kasyno. Jej kasyno zostało zdemolowane trzeci raz w przeciągu krótkiego czasu... przez nią samą. Rany na plecach przypominające te po wyrośnięciu skrzydeł u aniołów otwarły się ponownie, przez co Marcelina była zmuszona egzystować z pancernym bandażem.
Była niesamowicie poirytowana. Nie.
Ona była wkurwiona.
Kopnęła pobliski kamyk, który okazał się większym okazem. Zaowocowało to soczystą wiązanką puszczoną na głaz, miasto-3, politykę, pogodę, głód i inne rzeczy większej wagi. Na końcu tupnęła drugą nogą i, czując, jak zła energia opuszcza jej ciało, wyluzowała. Spięte mięśnie w końcu odpuściły, zaś dziewczyna czuła ogromną ulgę.
Ruszyła przed siebie. Znała dobrze ten teren; do jej mieszkania pozostało kilka godzin drogi. Dla niej był to pikuś - w końcu pochodziła z desperacji! Mimo iluzji zakryła się kapturem i w ten sposób  przemierzała obrzeża wspaniałego miasta.
W pewnej chwili zatrzymała się i postanowiła odpocząć. W tym momencie do jej nozdrzy doleciał ostry zapach krwi. Jej źrenice momentalnie zwęziły się, a górna warga podniosła niczym u głodnego drapieżnika. - KREW, CZUJĘ KREW... TAK, TO K R E W, A MY JESTEŚMY GŁODNI... CHODŹMY TAM, CHCEMY KRWI, TY TEŻ CHCESZ - Szybko otrząsnęła się i warknęła doniośle na wysuwające się z głębokiego cienia mary. Te cofnęły się, bardzo niezadowolone i lekko rozjuszone, szepcząc jeszcze coś pod nosem. Dziewczyna wstała i skierowała się w stronę źródła zapachu, ostrożnie stawiając kroki i próbując ignorować gasnące w umyśle szepty.
Wysunęła się zza ściany. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to on - stojący, chudy mężczyzna z papierosem w ręku. W tym momencie poczuła, jak cieknie jej ślina. Miała cholerną ochotę na papierosa... Dziewczyna zrobiła głęboki wdech. Jej serce biło jak oszalałe - a musiała w tym momencie panować nad sobą! Zrobiła dwa kroki do przodu i oparła się o murek, starając się wyglądać naturalnie. Przez chwilę stała w tej pozycji i nie spuszczała wzroku z mężczyzny. - Masz jeszcze fajkę? - zapytała w końcu, pełna nadziei na uzyskanie twierdzącej odpowiedzi. Wierciła mężczyznę spojrzeniem, próbując wejść w głąb jego umysłu. Niestety, nie dowiedziała się niczego prócz tego, że był zmęczony. Przez brak możliwośći wejśćia w jego myśli mogła jednak wykluczyć obecność wirusa.

Moc: Iluzja, Telepatia.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.16 23:51  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Może naoglądał się filmów? Media uwielbiały produkować takich właśnie zimnych skurwysynów - zimne, podłe jednostki, kompletnych odszczepieńców społecznych, jednocześnie jednak zmanierowanych i pełnych niebezpiecznej, pociągającej klasy oraz powabu - taki Hannibal Lecter, aż dziw, że to imię i nazwisko zachowało się przez wieki, w innym, mniej lub bardziej świeżym wydaniu. Franz rozmyślał sobie w spokoju. Spalił, rzucił kiepa, przydepnął, wyjął kolejnego papierosa praktycznie z automatu, kompletnie pomijając proces myślowy związany z czynnością, odpalił, patrząc jak kretyn na ziemię. Postać kobiety o pięknych, aryjskich włosach i dość wydatnych kościach policzkowych uprościła się, sprowadziła do nieskomplikowanego schematu, dającego się umieścić w bazie danych, w konkretnej grupie. Kluczem nie była cecha wspólna, a raczej zespół pewnych pokrewieństw pomiędzy poszczególnymi cechami ofiar, tworzący jakąś specyficzną siatkę powiązań.
Których nigdy do końca nie pojął.
Nie chciał przeceniać przeciwnika, takoż nie powinien był za bardzo się rozpraszać. Otoczenie bowiem potrafiło być kompletną dziwką i przeszkodzić w najgorszym możliwym momencie. Było to tym łatwiejsze, że żaden chwilowo nie był dobry, bo Franz myślał. Kiedy tymczasem wykonywał tę czynność, każdy czynnik rozpraszający był jak uderzenie obuchem o łeb.
Jego świadomością lekko wstrząsnęło obraz wychwycony dosłownie kątem oka, który sprowokował prosty, wyrazisty jednak komunikat: "Ktoś idzie.". Jego mózg był bardzo gramatyczny i postawił kropkę na końcu komunikatu. Franz drgnął lekko, zaciągnął się i dmuchnął w niebo, patrząc w przestrzeń trochę pustym, zamglonym wzrokiem. Włosy, policzki, twarz, nos... włosy krótkie, być może, ach, no kurwa jego mać...
...czy miał fajkę. No przecież. Kurwa. Miał ochotę splunąć nieznajomej pod nogi tylko dlatego, że utrudniła mu wykonanie nic nieznaczącej czynności oddania się bardzo chujowym wspomnieniom. Spojrzał na nią spode łba, chociaż zasadniczo była niższa, wyszło więc trochę koślawo.
- Jasne - odparł półprzytomnie. Wzrok miał nieprzyjemny, jasne, taka profesja, za to głos definiował słowo "przepalony" bardzo zgrabnie swoim brzmieniem. Mężczyzna zaczął grzebać w kieszeniach, w końcu wyłowił paczkę - tych lepszych, markowych, dobrego gatunku - którą wyjął, zaciągnął się swoim, wysunął jedną fajkę i przysunął kobiecie.
- Zapalniczkę? - zapytał niezbyt głośno. - Zresztą, co ja...
Wyjął i to. Uprzejmy był jak sto pięćdziesiąt. Blondynka bez jednego płuca, żołądka, jelita cienkiego, kawałka otrzewnej i wątroby wyparowała z jego umysłu, zostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne odrętwienie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.16 21:46  •  Boczne uliczki - Page 6 Empty Re: Boczne uliczki
Woń krwi zniknęła. Dlaczego? Skąd pochodziła? Marcelina miała już teraz pewność, że woń ta zrodziła się w jej głowie przez telepatyczną więź z tym człowiekiem. Kiedy ktoś w niedalekiej odległości gorączkowo myśli nad zabójstwem lub oczami wyobraźni widzi martwe, rozkładające się ciało, wymordowana zaczyna czuć mdły zapach krwi. Zapach, który powoduje u niej zawrót głowy, a ta gorsza jej strona nakazuje bez zastanowienia iść w tamtym kierunku. Od ostatniego napadu furii minęło niecałe dwa dni. To potęgowało działanie wirusa, zapach krwi zaś cholernie drażnił jej nozdrza.
- Dzięki. - rzuciła tylko, biorąc papierosa i czekając na zapalniczkę. Szybko zapaliła go, mając zamiar natychmiast się stąd ulotnić. Nie miała ochoty na dłuższą pogawędkę - bo o czym mieliby rozmawiać, o pogodzie? O tym, co nowego w mieście-3? Nie żywiła się plotkami. W tym momencie wolała wybrać samotność.
Coś ją jednak zatrzymało. Przyjrzała się szczupłemu mężczyźnie, analizując jego twarzy w momencie, gdy ten patrzył w inną stronę. Była... znajoma? Tak, zdecydowanie spotkała się już z tym osobnikiem. Spojrzała na niego spod kaptura, jej dwukolorowe oczy o nienaturalnych odcieniach niebieskiego i fioletu bacznie przyglądały się poczynaniom nieznajomego. Próbowała przypomnieć sobie jego twarz, lecz upiory skutecznie jej w tym przeszkodziły. Zacisnęła niepostrzeżenie wargę, próbując w myślach nawtykać im w barwnej łacinie, te jednak nie robiły sobie z jej poczynań nic.
I wtedy właśnie w jej myślach pojawił się błysk. Świetlik, będący w tej sytuacji jedynym punktem odniesienia. Marcelina skupiła się na chwilę: próbowała iść za nim, iść za tym wspomnieniem, odkrywając go powolutku i bez pośpiechu. Amnezja była dla niej niezwykle uciążliwa - wymordowana musiała jednak przyznać że czasami uczucie odkrywania wspomnień było wręcz ekscytujące, a po jej plecach przebiegały ciarki...
Wtedy jej telefon zawibrował. Przeklęła w myślach. Świetlik zgasł na jej dłoniach, a w jej umyśle pozostała ciemna smuga. Z westchnięciem wyciągnęła telefon i przeczytała wiadomość.
"Gdzie jesteś?"
W dupie. Cholera, musiałeś akurat teraz?
Marcelina włożyła telefon do kieszeni. Nie miała chęci, ochoty i weny odpisać: modliła się w duchu, że znajomy nie wpadnie na genialny pomysł zadzwonienia akurat w tym momencie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach