Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Miejsce: Najróżniejsze. Ale ogólnie to Desperacja, tak. Raczej.
Czas: Teraz. No co. D:
Występują: Abigail (w ciele Tiago) i Blizzare (w ciele Al'a) Tak, będzie bardzo wesoło.
Akcja prowadzona specjalnie na potrzeby konkursu (Poligon Interpersonalny). Szykujcie się, łapcie za popcorn i usiądźcie sobie wygodnie przed ekranem.

Był taki fajny, dobry dzionek. Abigail z samego rana jak zwykle musiała wstać, jak to miłe i dobre aniołki mają w zwyczaju. Słonko nie dawało po oczach, ptaszki nie śpiewały, a ona...
Ona jak zwykle musiała z rana zbierać idiotów ze ścian tuneli.
Kto by tego nie chciał? W końcu tyle (nie)ludzi wchodzi do nich, często nieświadomie, po czym rozwala się na tych pułapkach, których tak naprawdę nikt nie chciał. To nie tak, że każda forteca potrzebuje swojego systemu obronnego. Świątynia fanatyków, to znaczy, wyznawców Ao również ich potrzebowała, bo mogł się trafić takie wredne kradzieje, coby wpadły, zabrały racje żywnościowe, napsuły im krwi i zwiały, nie zostawszy przed tym spalonym ku czci i chwale ich boga. A więc tunele robiły to za nich. Dlaczego jednak ta biedna anielica musiała ich zbierać? Była wierzącą, nie służbą. Nawet nie szło z kim pogadać. Potem na zakupy, spotkać kilku ludzi, nie dać się zjeść... A potem mogła wrócić do swojej celi, aby zgarnąć książeczki, ułożyć się wygodnie na łóżeczku i spędzić resztę dnia przy świecy i dobrej lekturze. Co z tego, że znała je wszystkie na pamięć? Lepsze to od ludzi, co nie potrafią chodzić w tych cholernych tunelach. Tak, ok. No to co ma-
Puff.
Zmiana klimatu. Zrobiło się jakoś tak... Ciemniej. Zero świec. Co, do cholery? Czy ktoś trzasnął jej drzwiami, cholera wie, dlaczego? Chociaż nie. Książek też nie było, a ona znajdowała się pod kołdrą. Tak jej się przynajmniej wydawało, bo było jej zimno. I chyba nie miała wszystkich ubrań. Podniosła się powoli i spojrzała na swoją prawicę. Leżał tam jakiś niezidentyfikowany osobnik. Spał sobie. Jak gdyby nigdy nic. I też chyba nie miał ubrań. Abigail zaczęła się macać - po twarzy, po klatce piersiowej... Poczuła jakiś ból. Jakby jakieś zadrapania, albo siniaki. Nawet chyba miała trochę krwi na dłoniach.
Co się dzieje?
Anielica powoli zlazła z łóżka i rozejrzała się po pokoju. Jakaś bieda. I chyba ubrania leżały wszędzie, tylko nie na jej ciele. Najpierw musiała znaleźć coś, co zadziała jak lustro - i dziwo jakieś skryło się gdzieś w tym pokoju.
W miarę delikatne rysy twarzy. Miała jakieś siano na głowie, ale oczy fajne. W dodatku rzeczywiście była naga, to nie była jej wyobraźnia. Wymacała więc kilka randomowych rzeczy, po czym nie oglądając się za siebie, wyszła z pokoju. Jedną ze szmatek, jakie zebrała, było coś sukienko-podobnego (no chyba, że pomyliła element garderoby z prześcieradłem), po czym ruszyła powoli przed siebie. To był chyba jakiś burdel. Boże, nie mówcie... I coś jej dyndało między nogami.
- Ja perwol- Coo. - rzuciła do siebie pod nosem. Przeraziła się jednak, słysząc barwę, ton głosu. Nie należał do niej. W ogóle, był jakiś taki męski. Abigail nagle zmieniła się w chłopa? Gdzie jest jakieś lustro? Jakieś takie większe, no?
Pobiegła, szukając schodów na piętro niżej. Przebiegała przez jakiś mini-bar. Ktoś tam był, bowiem krzyknął coś w stylu "Hej, Tia, co się stało?" - ale wiadomo, Abi była na tyle zdziwiona, że nie planowała się zatrzymywać. Wyleciała z tymi szmatami na dwór. Kiedy tylko znalazła się w bardziej ustronnym miejscu, w jakiś ruinach, rzuciła szmatki przed siebie i usiadła. Przyjrzała się dokładniej ciału, którym właśnie sterowała.
Tak. Zdecydowanie męskie. Głos też. Ale z twarzy przypominała nieco kobietę... W końcu czym była? Babo-chłopem? Przebierańcem? Zboczeńcem?
- No żesz w mordkę jeża, w co ja się wpakowałam. - Abigail zarzuciła porządnym facepalmem. Chwilę później dostała ataku swoistej głupawy i zaczęła się wydzierać. Wśród najróżniejszych wypowiedzi znalazło się m. in. "Kurwa mać!", "Kim ja, do cholery, jestem?", "Wiem, że tam jesteście, więc, do cholery, wyłazić!", "Jaa perwolę, czy ja chodzę w prześcieradle?". I to tylko część.
Musiała się jednak ogarnąć. Przyjrzała się reszcie ścierek, jakie znalazła - i chyba trafiła na "swoje", bo nie były na nią za duże. Jakaś bielizna, w tym wypchany stanik, w miarę jasna, ale nie dająca po oczach tunika, getry w jakieś dzikie szlaczki i wzorki, botki na koturnie... Kurde. Wylazła ze swojego kącika dopiero po kilkunastu minutach.
- A co się stało z moim ciałem? - zastanowiła się na głos, po czym zaczęła iść powoli przed siebie. Gdziekolwiek. Bała się jednak spotkać innych mieszkańców Desperacji - woli nie wiedzieć, jak na nią zareagują. A nie znała gościa o imieniu "Tia". Zawędrowała w okolice budynku, z którego zwiała - ludzie spojrzeli na nią jak na jakąś dziwkę. Albo jakby chcieli się z nią przespać. Wszystko jedno, nie ma takiej zabawy. Zacisnęła zęby i oddaliła się jak tylko mogła.
Tyle lat już żyła, ale nawet razu nie wpakowała się w takie bagno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To. Była. Impreza. Życia.
Serio. Jeżeli nigdy nie byliście na przyjęciu u któregoś z aniołów, to żałujcie. Bo to wcale nie jest tak, że anioły to tylko śpiewają psalmy i ratują pieski. Czasami muszą odreagować, a wtedy... cóż.
Blizzie odgarnęła ze swojego ciała kilka nadpalonych desek. Jako tako udało się jej usiąść, po czym ogarnęła wzrokiem pobojowisko wokół niej, które całkiem niedawno było jeszcze świetnym, drewnianym domkiem.  Jednocześnie jednak coś jej nie pasowało. Pamiętała, że coś podpalała i coś się zawaliło, ale... ale nie cały dom. No nic, nie wnikajmy!
- Łoghhhhwymmrm. - wyjęczała głośno. Przetarła oczy dłonią i nawet nie próbowała się zastanawiać nad tym, czemu jej głos brzmi inaczej. I czemu jej ręka wygląda inaczej. I czemu... czemu wszystko jest inaczej. W końcu po takiej balandze każdy ma prawo czuć się nieswojo, nie? Ale w końcu przecież nie wypiła tak dużo. Pewnie to przez te podejrzane bakłażany z dziwnym sosem, które przyniosła Eva; nigdy nie umiała gotować.  Dziewczyna spróbowała wstać, co wbrew pozorom nie było takie trudne. Ba, udało jej się nawet przejść kilka kroków! Sukces. Skierowała się do swojego domu, gdzie czekały na nią jej zwierzęta. Tyle, że dom okazał się dość daleko. Trochę czasu minęło, zanim skołowana anielica znalazła jakiś punkt orientacyjny i zdołała dotrzeć do swojej chatki. Przywitała skinieniem głowy Alfę i Szpadla, te jednak nie rzuciły się na nią radośnie. Wręcz przeciwnie! Spojrzały na nią zaskoczone i pozostały tak w bezruchu, podczas gdy Blizzie wspinała się po drabince do swojej chatki na drzewie. Tam pogłaskała swojego ukochanego Klopsa i zaczęła się przebierać.
- Na brodę Ailena, ten kac jest dziwny jakiś... - mruknęła, zdejmując sukienkę. Wtedy też nastąpił szok numer jeden. Bo sukienki nie było, za to miała na sobie koszulkę i jakieś spodnie. Podejrzliwie zdjęła górną część odzieży i nastąpił szok numer dwa. Blizka przycisnęła drżącą rękę do swojej klatki piersiowej i przez chwilę siedziała tak w ciszy. - ... O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE, ODCIĘLI MI MOJE KOCHANE PIERSI, O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE, KTO, BOŻE, CO SIĘ DZIAŁO, O BOŻE. - wydarła się, macając sobie skórę. Szybko podbiegła do lustra i chwilę w nie spoglądała.
- Al? Co Ty tu robisz? - zapytała swoje odbicie. Wymordowany jednak nie odpowiedział, spojrzał tylko na nią z zaskoczeniem i otworzył usta, jakby coś chciał powiedzieć. - No mów, nie wstydź się. Nie jestem przecież zła. - zaśmiała się, a Al jej w tym zawtórował. Tyle, że Blizka nie słyszała charakterystycznego głosu chłopaka. Dziwne... - Al, wszystko okej? - wyciągnęła ręce w stronę lustra i przybliżyła się, by przytulić swojego dawnego znajomego. To nie był zbyt dobry pomysł. Dziewczyna jęknęła w akompaniamencie brzdęku szkła. Rozmasowując sobie czoło, przejechała ręką po lustrze. Wykrzywiła się. Al zrobił to samo.
- ... zmieniłam się w niego. Za jakie grzechy? Boże, przepraszam, ja już nie... - przerwała, bo wpadła na pewien bardzo ciekawy pomysł. Wywaliła Klopsa za drzwi i zachichotała cichutko, macając się po klatce piersiowej. Zerknęła w dół. Zagryzła wargę i zdjęła spodnie, po czym zawahała się. Dotknęła palcem bokserek i zarumieniła się. Chyba. Bo zarumieniłaby się na pewno, jakby była w swoim ciele. A tutaj... u Alka wszystko było możliwe. W każdym razie wreszcie zsunęła bieliznę na dół i zamrugała ze zdziwieniem.
- Ło matko, jakie to... nieporęczne. - mruknęła, majtając swoim nowych przybytkiem. - Al, ja się dziwię, że Ty lasek nie masz. Z takim... no, sprzętem. - dodała, tykając tą dziwną rzecz palcem. Wzdrygnęła się i czym prędzej ubrała bokserki z powrotem. Uznała też, że pójdzie sobie do Desperacji i zobaczy, jak ludzie tam reagują na Al'a. Nie ubrała jednak spodni i koszulki, wolała swoją białą sukienkę. Wdziała ją i wyszła na dwór, uprzednio wrzucając coś na ząb. Zabrała ze sobą Alfę, który na początku nie chciał uwierzyć, że owy dziwny pan to jego kochana pani. Chwilę jej to zajęło, ale wreszcie siedziała na swoim wierzchowcu i gnała do Desperacji. Jakiś czas później znalazła się w Apogeum. Jedyną żyjącą osobą w najbliższej okolicy była jakaś młoda blondynka. Podeszła do niej nonszalancko z Atro Wielkim u boku.
- No cześć, jestem Al. Znasz mnie, co nie? To ja, wielki i groźny pan Desperacji. - powiedziała, ruszając przy tym brwiami. Nie wyglądała zapewne jednak jak badass. Miała w końcu na sobie białą sukienkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naprawdę się jej to nie podobało. Idąc, czuła, że coś jest nie tak z jej lewą nogą. W dodatku zaczęła odczuwać jakieś niewielkie bóle głowy. Żeby nie było za mało, całe jej ciało w ogóle jakieś takie obolałe było. Jak się wcześniej zdołała przyjrzeć - miała w kij ran na sobie. Starych, nowych, niektóre nadal krwawiły, kij. Ważne, że były. Nie wiedziała, kim była osoba, której posiadła ciało, ale... On nie mógł być normalny. Rysy w miarę kobiece, ubranie również, troszkę dłuższe włosy, ale jednak był facetem. W dodatku chyba jakimś masochistą, uzależnionym od tentegowania się po bokach. Nawet chyba pracował w tym najstarszym zawodzie świata, w końcu ludzie tak na nią patrzyli. Szkoda tylko, że nie mogła przypomnieć sobie nikogo o imieniu "Tia". Wnioskowała, że to było jego imię.
A teraz jej.
Nie brzmiało na pełną wersję, ale machnęła na to ręką. W raczej czego powie, że tak jej wygodnie. Był jednak kolejny problem. Nie licząc głowy, ma ciało faceta. Głos też. Ale twarz, włosy, ubiór... Przypominały kobietę. Jeżeli przebierasz się w babę będąc facetem, musisz coś zrobić ze swoimi strunami głosowymi. Czy możliwe było więc, żeby robił to prawowity właściciel owego ciała?
- Aa, aa, bee... - zaczęła wymawiać randomowe rzeczy, w tym przypadku literki alfabetu, starając się przy okazji coś zrobić ze swoim głosem. Wiecie, była nie w swoim ciele... Dlaczego by się nie zabawić? Nie tak, jak Tia oczywiście, bo dla niej robienie sobie dobrze w kącie za hajsy nie było niczym wspaniałym, ale może trochę zabawić się w takiego sukkuba, tak o, dla śmiechu. W razie czego - to nie jest jej ciało. Może będzie odczuwać to samo, co jej właściciel, wtedy się wreszcie dowie, jak to jest, kiedy ludzie (i nie tylko ludzie) wpadają na siebie, po czym ciągają się do kątów/łóżek/innych tego typu. A jak nie, to zaciśnie zęby i ucieknie.
Łatwiej mówić, niż zrobić. Na taką kurewkę to mogą polecieć całkiem szybko, jak tylko rozpoznają. Wrr. Tak więc musiała mieć coś do swoistej obrony. Chciała wywołać lód, jak zazwyczaj, ale... Nic z tego. Nie szło. Czyżby trafiła na Wymordowanego? Albo zwykłego człowieka? Spojrzała na ręce, próbując coś wykombinować. Nic. Nogi też. Tułów, nogi, zęby, oczy, cokolwiek. Pustka. Został jej tylko medalionik nieznanego pochodzenia, ale i on nie działał. Był całkiem ładnym, swoją drogą, srebrny taki, z jakąś wygrawerowaną panną. Ciekawe, kto to był.
Szła tak dalej, zastanawiając się nad swoim ciałem i dalej próbując zrobić coś ze swoim głosem. W pewnym momencie zabrzmiała dosyć kobieco, więc zatrzymała się na literce y, do której doszła.
- Yy, yy... Ale dziko, co ja teraz zrobię? - bingo. Mimo iż nigdy nie była specjalistką w sprawach związanych ze zmianami barwy głosu, teraz jej się udało. To dobrze, bardzo dobrze. I w porę, bo zauważyła w tle jakiegoś... Gościa w białej kiecce... Z Atro Wielkim u boku...
I jeszcze próbował(a?) grać badassa dzielni. Ej, sorry, zastępcą DOGS nie jesteś. Już Ci to idzie kiepsko. W dodatku popylał w białej sukieneczce, jak takie małe, słodkie, pulchniutkie aniołki. Na twarzy Abigail pojawił się delikatny uśmiech. Przyjrzała się dokładniej swojemu rozmówcy - był trochę wyższy od niej, miał czarne kudły. I ta kiecka, kurde. Weź kogokolwiek na serio, jeżeli Ci wyskakuje w takim ubiorze.
- Rzeczywiście, jesteś badassem roku. - powiedziała, podchodząc powoli do Atro. - Te łuski, pancerz, mru. Brałabym, jeździłabym, wychowałabym. A Ty, panienko w kiecuszce, graj dalej, chętnie pooglądam Twoje próby.
Nic, tylko wyciągnąć popcorn i patrzeć, jak ten cały Al próbuje cokolwiek zrobić. Szkoda, że go nie miała ze sobą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy Blizzie podeszła do blondynki, poczuła coś jeszcze. Coś... coś dziwnego z jej ręką. Znaczy z ręką Al'a. Ale teraz jej. Ale wcześniej jego.
JAKIE TO WSZYSTKO SKOMPLIKOWANE.
W każdym razie ze zdziwieniem podniosła rękę i nią pomachała. Przez chwilę wpatrywała się w nią z pewną ciekawą fascynacją na twarzy. Zaczęła macać, jak się okazało, protezę i machać łapą jak szalona. Gibała nią na wszystkie strony.
- Al, czego ja tu się o Tobie dowiaduję... - powiedziała, całkowicie ignorując obecność nieznajomej dziewczyny. - No nieźle. Ciekawe, czy jak rąbnę w mur, to się skruszy. Muszę to sprawdzić. - zrobiła mocny wymach do tyłu, co poskutkowało bólem i jakimś trzaskiem. - Łohooo, dobra, już nie ruszam!  
Przestała zajmować się swoim odkryciem i spróbowała ogarnąć wszystko, co się wokół dzieje. Zdała sobie sprawę z tego, że owa blondynka wyrywa jej Alfę. Czekaj. Wyrywa jej Alfę?
...
Ja jeszcze rozumiem, jakby to był jakiś rodowity Atro. Ale ten tutaj nie był nawet przystojny! Co oczywiście nie zmieniało faktu, że Blizka tak po prostu nie da tego popuścić płazem.  Błyskawicznie podeszła do swojego pupilka i otoczyła go ramieniem.
- Alfuś to mój mąż. Jesteśmy razem od dawna. Baaaardzo dawna. Takie badassy jak my muszą się trzymać razem. - odparła, gładząc łuski swojego nowo mianowanego męża.
Tymczasem Alfa spojrzał na nią jak na idiotkę i odszedł sobie kilka kroków w tył. Zaczął się oddalać od nich. Co jakiś czas się oglądał, chcąc sprawdzić, czy owe indywidua za nim idą. Pewnie uznał, że nie chce mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Ale kto go wie? Może właśnie wynalazł lekarstwo na wirusa X i postanowił uciec, by w spokoju zająć się masową produkcją. Pierwsze strony gazet, wywiady, ładne panienki...

- No, panie Alfa. Jak panu się udało to wynaleźć? - zapytał dziennikarz w studiu, patrząc z wyczekiwaniem na bestyjkę.
- Wrr, ghrt. - odparł ze znużeniem Atro i po chwili zajął się jedzeniem mięsa, które ktoś wspaniałomyślnie mu przyniósł. Redaktor spojrzał niepewnie na swojego gościa i poprosił o tłumacza. Po chwili na scenę został wypchnięty jeden z operatorów kamery, podpisany jako "Kou Hitoraki, wykładowca na uczelni". Spojrzał z przerażeniem na Atro, na dziennikarza i znów na Atro.
- Yyy, więc tak. - odkaszlnął głośno i dał sobie kilka sekund na zebranie myśli. - Nasz wybitny gość powiedział, że udało mu się to za sprawą polimerazy DNA wirusa X. W ogromnych temperaturach przeprowadził kartylizację nukleotydów w genomie i rozdzielił cząstęczki pierwiastka, yyyyy, uranu. - kichnął głośno i kontynuował. - Potem, za sprawą... sprawą metariolizacji i kirtolizacji przeprowadził deksolaryzację RNA i skompresował wirusa X do małej probówki, gdzie... gdzie były... były nieprzetworzone komórki X. Tak oto mu się to udało. - skończył swój wywód i uciekł sprzed kamery. Dziennikarz wpatrywał się tępo w filiżankę herbaty, a Alfa spokojnie zabierał się do konsumpcji nogi od stołu.


- No. A Ty? Kim jesteś? - zapytała Blizka, wpatrując się w swoją drobną koleżankę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anielica uniosła brew do góry, kiedy jej rozmówca zaczął gadać sam ze sobą. Nic by w tym aż tak dziwnego nie było, gdyby nie to, że mówił tak, jakby dopiero zaczął się dowiadywać czegoś o sobie. A my mocno rozumiemy ten stan, towarzyszu. W końcu ciało do niej nie należało. Czekaj... Może nie tylko ona się zmieniła? Wiecie, Abigail z "Tia", Al Pacino z kimś tam jeszcze, Tusk z Kaczyńskim, ten-cały-gość-od-DOGS z dyktatorem, najemnik z kościelnym... Eej, to by było epickie! Szczególnie, gdyby ten cały Groo-łeeproprostugośćodpsów i pan z brodą z miasta się zmienili. Wyobraźcie sobie, jakby to genialnie wyglądało. Zaczęliby się sami wzajemnie niszczyć, wysyłać ludzi nie tak, gdzie trzeba. Nic, tylko złapać za popcorn i podziwiać rozpierduchę.
- Ej, Al Pacino, uważaj, bo jeszcze swoje ciało zgubisz. - powiedziała pół-żartem, pół-serio, z naciskiem na to drugie. W końcu ona już miała ten problem. Nigdy nie była tak niską blondyną, będąca tak naprawdę chłopem. I jeszcze pracującą w burdelu na Desperacji. Pewnie niektóre, bardziej złośliwe anioły widziały ją w takiej brudnej robocie, ale nie. Mimo wszystko, jej urocze mordki z kościółka Nowej Wiary o nią dbały. Co jak co, powinni być świadomi faktu, że anioł to nie byle kto, wysłany do walki ze swoimi może zrobić niezły bałagan. I oszczędzić im cierpień. Bardzo wygodne, nie sądzicie?
Kiedy ten przesłodki Atro zaczął się oddalać, Abi mocno posmutniała. No nie, takie cudo musi od niej uciekać? Poczekaj, senpaai, daj się jeszcze pomiziać!
- No i widzisz? Coś Ty zrobił, nieudana gangsto w kiecce? - anielica wskazała Al'a palcem tak, jakby miała zaraz wykrzyczeć "Objection!" - Nie mogę uwierzyć, że ten cudowny Atro musi się zadawać z taką małpą. Na Ciebie nawet laski z burdeli nie polecą.
Powiedziała "laska" z burdelu. Badum tss.
Po chwili Abigail zarzuciła kolejnym facepalmem i usiadła na ziemi, po czym spojrzała na jakiegoś kamyka. Zaczęła się nim bawić, kompletnie olewając obecność "Wielkiego pana Ala". Tak, nawet kamienie były od niego ciekawsze. W dodatku on i tak nic nie mówił, więc nawet nie musiała się tym przejmować, huh. Zastanawiała się, co zrobić. Czekaj... Była w ciele tego całego Tia, który bawił się w kobietę. Nawet była już w stanie zapanować nad swoim głosem.
Anioły by ją za to zabiły, ale kij. Po chwili Abigail wstała i uśmiechnęła się delikatnie. Akurat w tym momencie jej badass się odezwał, pytając o imię.
- Tia. Po prostu... Swoją drogą, Al Pacino, masz takie seksowne nogi, że aż mnie coś ściska w żołądku, jak tylko na nie spoglądam. Zdradź mi swój sekret, daj pomiziać. - Abi pomyślała w tym czasie o czymkolwiek, co byłoby w stanie wywołać u niej jakieś rumieńce, po czym zerknęła na swojego rozmówcę. Nie była dobra w uwodzeniu kogokolwiek na poważnie, więc spróbowała to zrobić po swojemu, starając się po drodze nie wybuchnąć śmiechem. - Myślę, że... Moglibyśmy się poznać. Tak, tak. Daj mi pomiziać Twoje szeksi nóżki. Nie powiem Twojej mamie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Na Ciebie to nawet laski z burdelu nie polecą"
...
...
Chwila, co to burdel?
A to nie jest takie... takie ekchm? Tam chyba się... bawią. Taki plac zabaw, tak? CZYLI NAWET MAŁE DZIECI NA NIĄ NIE POLECĄ?
O to chyba chodzi.
Czekaj, czyli to była obraza. Trzeba jakoś odpowiedzieć.
Chwila na zastanowienie się.
- A Ty wyglądasz jak własne odbicie w witrynie sklepu mięsnego!* - krzyknęła głośno, patrząc na nieznajomą spod brwi. Miało to wyjść groźnie, ale facet w kiecce nigdy nie będzie wyglądał przerażająco.
Seksowne nogi. Pomiziać. Mama?
- Znasz moją mamę? Ale przecież ja nie mam. To Bóg mnie stworzył. - burknęła. - Ale dobrze, dobrze. Chwila. Seksowne. S-sek... - rumieniec wstąpił na policzki Blizzie vel Al'a. - Och. Dobra. Przecież ja jestem taki super. Mały Al już się wyrywa, żeby Cię poznać! Co ja mówię. Duży Al. Duży, serio. Sam widziałem! - dodała. Bo... co jej w sumie szkodzi? Będzie zabawnie.  Al na pewno byłby przerażony, jakby dowiedział się, co się dzieje z jego własnym, ukochanym ciałem. A Blizarre miała się zemścić za tamtego robala, czyż nie?  
Wyciągnęła nogę przed siebie, prezentując ją w całości dziewczynie.  Zrobiła także jakąś dziwną pozę, w której zawarła się ręka na biodrze, uniesione brwi i rozczapierzone palce.
- No, mała. Mruczę na Ciebie, nie spieprz tego.
* tekst nie mój, a z serii FNiN Rafała Kosika
p.s ja się poprawię. .-. Następny post będzie już taki, że mucha nie siada.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

...Co.
Jakie odbicie w mięsnym, co to ma do odpowiedzi na laski z burdeli.
[K] Zawojują dwa anioły... [Abigail i Blizzare] -dafuq-
Abigail proszę, wiej stąd, bo już nie idzie ogarnąć, o co chodzi temu badassowi w kiecce. WTF. Bardzo WTF. Spieprzamy stąd. Ucieczka w trybie natychmiastowym, teraz, już. Chrońcie swoje mózgi, bo zaraz się spalicie.
Przez chwilę tak stała z przymrużonymi oczami jakby chciała się wbić Alo-Bliz do głowy i ogarnąć, o co tak naprawdę chodzi i czemu teraz gada o mięsnych, ale stwierdziła, że kij. Odbijamy piłeczkę, bo się nudzimy.
- Nie mieszaj mięsnych do tego! Wysoki sędzio, objection! Świadem nie umie łączyć faktów, prosimy o przysłanie jakąś jednostkę medyczną! - ponownie wskazała Bliz palcem niczym wielki Phoenix Wright. Po chwili jednak się nieźle ścięła. - Ee, Boga nie ma? ...Ojaniemogękurnachybażartujesz, nope. Nie mów, że jesteś aniołem.
Nie byłoby fajnie. Gdyby się teraz na nią rzuciła, toby musiała się bronić asem ze spodni, a nie jej kochanymi włóczniami! Nie, proszę państwa, my się tak nie bawimy. Nope.
Ale reakcja na hasło "seksowne" nogi sprawiła, że Abigail na chwilę musiała się odwrócić, żeby jej rozmówca nie widział jej wręcz płaczącej ze śmiechu. Z trudem szło jej zduszenie dźwięków, ale jednak sobie radziła. Boże, jakie to było głupie... Tak głupie, że warto było iść dalej. Niech Al zarwie tę oto dziewkę, która jest naprawdę chłopem. Co za ukryte jaoj, ale kij. Przeżyjemy. Odwróciła się ponownie i zamarła, widząc tę pozę Ala. Ona w zamian za to przyjęła pozę dziewuchy w opałach - ręka na czole, druga na klatce piersiowej, przy serduszku, dziwny odchył do tyłu i te przymknięte oczęta...
- Ach, te wspaniałe... Nogi! - wydusiła z siebie nieco podjaranym tonem (bo nie namiętnym, ani takim, co miał pasować do takiej sytuacji, bo nie umie) - Marianie, bierzcie mnie bo zaraz zemdleję z wrażenia, och, ach i w ogóle~
...
Kurwa, Abigail, co Ty robisz ze swoim życiem. Zarzuć po prostu facepalmem i miej nadzieję, że jednak zaraz wrócisz do swojego ciała. Co mogło być gorsze od tego? I came in like a fuckin' wrecking ball? Może zaraz im tu dadzą kije golfowe?
...Nie, czekaj. Właśnie ktoś szedł. Był to typowy gość-nerd z dziwną czapeczką, może się z Gensokyo urwał. Za sobą miał kije golfowe, a w łapie piłeczkę do tegoż sportu.
- ...Jezusmarian, czytasz mi w myślach. - Abigail bez zbędnych ceregieli zajumała mu kije, mimo czystej niechęci gościa - Ej, Al, ze mną się ciężko tenteguje, więc możemy dalej powzdychać na swoje zajebiste nogi. Albo zagrajmy w rycerzy Golfa, jee. Polecam mocno.

...Tojerandom. ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Bo Blizzie właściwie to nie jest aż tak głupia. To dziewczyna bardzo ciekawska i dość odważna, nie licząc oczywiście węży. Ona po prostu... no, jest jaka jest. Żyje we własnym, małym świecie i czuję się w nim dobrze. W jej wyobrażeniu życie jest bardzo szczęśliwe. Nie dopuszcza do siebie tego, że ktoś może być w ciemnej dupie, bo zawsze się znajdzie coś dobrego. Ostatnio jednak ten świat został zachwiany przez pewną rudą wywłokę, która skutecznie napsuła jej krwi torturami. Nie było to zbyt miłe. Na szczęście na ratunek przybył jej blondwłosy książę na białym koniu, który z radością jej pomógł. Właściwie to tylko rzucił swoimi super męskimi gaciami w Taihen Shi, ale zadziałało. Prorokini nie udało się ogarnąć tego co tu zaszło i wypuściła anielicę, którą jej bohater zaniósł na rękach do najbliższego szpitala. Tak więc... nie było jej w smak teraz mówić, że jest aniołem.
- Ja aniołem? No proszę Cię. Czy ja Ci wyglądam na skrzydlate uosobienie dobroci, mała? - po czym stanęła przed blondynką wyprostowana, pokazując jej wszystkie swoje wdzięki.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, gdy zobaczyła reakcję dziewczyny na jej nóżkę. Al, naprawdę powinieneś tak wyrywać niewinne dziewice na mieście. Jak Blizzie go spotka następnym razem, to mu to powie.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba... um... - zaniemówiła na chwilę, bo nie wiedziała, jakie dać określenie. Na co dziewczyny teraz lecą? Kochanie? Kotku? Nieeee, zbyt staroświecko. - Moja Ty piękna... kałamarnico, o. Bo kałamarnice są takie fajne, czaisz? Mięciutkie i delikatne, takie... kolorowe. - dodała, jakby na swoje usprawiedliwienie. Bo właściwie to... to rzeczywiście nie był dobry pomysł. Mógł już zostać przy kotku czy słoneczku, byłoby chyba lepiej. Ale z drugiej strony może tej się to spodoba, ludzie są różni.
- Czekaj. Kałamarnice są mięciutkie? - bo wcale nie była tego taka pewna, nie. A co jeśli… jeśli kałamarnice są brzydkie? Co jeżeli to potwory, które nie mają za grosz wdzięku?
*gdzieś daleko w morzu*
[K] Zawojują dwa anioły... [Abigail i Blizzare] 30vc68h
No. Blizka patrzyła ze zdziwieniem na blondynkę, która coś mówiła o czytaniu w myślach.  Zdała sobie sprawę, że jej towarzyszka ukradła komuś kije golfowe. Oooo nie, nie na warcie Blizzie.
- Hej! Tak nie można! – krzyknęła, po czym odebrała jej kije i oddała prawowitemu właścicielowi. Przyciągnęła go do siebie i przytuliła. – No, koleżko Może być? Nie martw się, nic Ci się tutaj nie stanie.– powiedziała, jednak mężczyzna był innego zdania.
- Spierdaaalaj, kurwa. – mruknął, po czym wyplątał się z objęć Blizki i sobie poszedł.
Blizarre stała przez chwilę w ciszy, po czym podniosła z ziemi kamień i zamachnęła się, uderzając faceta prosto w tył głowy.
- A MASZ, GŁUPI URWISIE! – wrzasnęła. Mężczyzna jednak nadal nie wstawał, więc anielica lekko się zaniepokoiła. Podeszła do niego i uklękła. – JEZUSMARIA, MATKO ŚWIĘTA, OJCZE NAJŚWIĘTSZY! ZABIŁAM GO, ZABIŁAM GO, ZABIŁAM, JA NIE CHCIAŁAM, O BOŻE, O NIE, MATKO BOSKA, O NIE, NIE, ZABIŁAM! – zawodziła. – ZNASZ MOŻE SIĘ NA PIERWSZEJ POMOCY? DDD: - tak, bo ta emotka była tu potrzebna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciekawska? Cholera, czy jest na tym świecie ktoś, kto pobije swoją ciekawością Abigail? Serio, jeżeli ktoś w to wierzy, to niech wstanie, podniesie na wszelki wypadek rękę i wyjdzie przed ławeczkę/rządek/z pokoju, niech pokaże się rodzinie. Raczej nie znajdzie się zbyt szybko anioła, który, kurza mać, sam z własnej woli zwiał z Wariatkowa dla ułomnych, gdzie słodzą sobie od początku do końca Nieba, Edenu i innych, żeby wkopać się do Kościoła pełnego fanatyków, którzy spalą Twoje biedne serduszko i skrzydła tylko dlatego, bo Siara Ao tak chciał. No, przynajmniej jeszcze nie słyszeliśmy z tej strony o bardziej dziwnych wyrywach w celach zaspokojenia nudy.
W zamian za to dostajesz ściery i idziesz zmywać ludzi ze ścian. Najlepsza wymiana, zapraszam i polecam, Piotr Fronczewski. Znaczy, Abigail.
- Kto normalny mówi, że go Bóg stworzył, co? No chyba, że jakiś buk w lesie, cholera wie, może nawet krzaki umieją tworzyć ludzi. - Abi poprawiła niewidzialne okulary, które powinna mieć, ale nie miała. Co z tego, powiedzmy, że są przezroczyste, jakby ktoś pytał, tak, no.
"Moja Ty piękna kałamarnico"
...
Wczytywanie ostatniego stanu gry, prosimy czekać.
... ... ... ... ...

Została kałamarnicą, jee. Jej marzenia roku zostały spełnione! Znaczy, nigdy nie chciała być kałamarnicą, pewnie ich nawet w wodach nie było, ale wuj, gość powiedział, że będzie jego piękną kałamarnicą. Prawie jak podryw. Takie typowe słodzenie Twojej drugiej połówce, starasz się być oryginalnym i rzucasz o takich owocach morza. Abigail przyjęła teraz jakąś minę filozofa i zaczęła się zastanawiać nad tą kałamarnicą, jak to z nią jest.
- Niektóre z nich wyglądają jak przerobione asy ze spodni. - stwierdziła z rozbrajającą szczerością, zastanawiając się dalej - Tylko że koniec jest inny. Taki strzałkowaty, jak taki grot strzały, ło. Wbij człowiekowi w kolano, a perwolnie jakąś głęboką, płomienną przemowę, chyba, że to filozof będzie jakiś, rodem z zimnych krain, co Ci powie, że chciał być podróżnikiem, a dostał strzałą w kolana... Tak, ee, as ze spodni chłopa z grotem, doczepiany jakimiś dzikimi paseczkami, nie wiem, no. Tylko że niczym nie strzela. Ale jakieś owoce morza waliły atramentem, czy czymś w ten deseń. Więc jestem Twoją kałamarniczką, tak?
...WTF, Abigail. Wracaj do kościoła.
Ej, czemu ona zabiera jej kije golfowe. No co za małpa jedna, kurde, ona chciała im umilić dzień i zagrać czyjąś głową w ten jakże zawalisty sport, a ta jej nie umożliwia zabawy. Kto by nie chciał zagrać w golfa?! No chyba, że się przerzuciła ze zwykłych kijków na jakąś rybę, tuńczyka może, wtedy wszystko spoko, rozumiemy, róbcie co chcecie.
- Oddawaj moje kijki, małpo. - anielica rzuciła miną, która nijak nie planowała ukrywać swojego świętego oburzenia. Chwilę potem jednak gościu sam zrobił, co trzeba, a ta oddała mu kamieniem w łeb. Niby wściekła, a potem zaczęła wzywać wszystkie Trójce Święte i Matki Boskie Częstochowskie, ok.
- Nie wzywaj Pana Boga swego nadaremno! - rzuciła jakimś grymasem, kiedy powtarzała wykuty na blachę tekścik z Dekalogu. - Ej, wiem, idealny pomysł mam. Ogień, dajcie ogień, wytniemy mu serce na żywca i zjemy, albo oddamy temu całemu, no Ao, będziemy mieć plus do szpanu!
Nawet zaczęła się rozglądać za jakimiś starymi zapałkami w ziemi, zapalniczkami, patykami, rzemykami, czy czym tam jeszcze mogła wywołać ogień, no. Ona była zimna menda, włóczniami z lodu rzucała, a nie dziwki paliła, cholera.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Bóg? Jaki Bóg, człowieku! mi chodziło o... - Blizka rozglądnęła się wokół w panice. - o... - czekaj, co tam pisze na tej ścianie? - o... - na dalej, mruż te oczka. Bingo! Wyprostowała się i spojrzała poważnie na blondynkę. - Wystrzałowy Marcin. Płacisz tylko raz, masz mnie na całą noc.
...
Dobra, kochanieńka.
Teraz się zastanów nad tym, co powiedziałaś.
No, myśl.. dasz radę!
Żaróweczka zaświeciła się nad łepetyną faceta w kiecce.
- ... ja żartowałem. - dodała ze zrezygnowaniem, przypatrując się swoim paznokciom.
Dobra, zmieńmy temat, bo tu nasza anielica zaraz się spali ze wstydu. Biedny Al, potem to dopiero będzie miał problemy. Kałamarnica?
Chwilka, jaka znowu.... a, ta kałamarnica! Dooobra, dooobra! Dziewczyna położyła rękę na zgrabnym bioderku Al'a i z uwagą słuchała, co jej niższa koleżanka ma do powiedzenia. Zwróciła uwagę na jej oczy.
... oczy.
Oczy.
Oczy?
Oczy.
Podbiegła do niej i złapała dziewczynę za twarz.
- Jaki wspaniały grynszpan. - jęknęła głośno, wgapiając się w te ślepia. - Na brodę Ailena, jaki unikatowy kolor. Laska, kupuję Cię.
Potem jednak przyszedł do nich ten przemiły pan, anielica rzuciła w niego kamieniem i... i coś nie wyszło.
Chwilka.
Co ta lasia mówi?
Zabije, podpali, zje serce. Albo da na ofiarę.
...
O NIEEEEEEE.
Blizzie rzuciła się na mężczyznę i przykryła go własnym ciałem.
- Nigdy. - odparła z szaleństwem w oczach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- To fajny ten Wystrzałowy Marcin... - Abi podeszła do swojego rozmówcy i zapukała mocno w lewą rękę. Dopiero teraz sobie przypomniała, że Al wcześniej sam sobie nią coś robił. I się chyba zastanawiał, co się stanie, jak walnie nią w najbliższe, twarde przedmioty. Rzeczywiście, łapa mocarna i metalowa jak te chodzące puszki, znaczy, no, androidy. Hej, może na takiego trafiła? Bez żadnych zawahań zaczęła obmacywać łapskami Ala, pukać, lekko kopać, a na sam koniec zawaliła mu główką w główkę jak gdyby nigdy nic. Łeb nieźle zabolał, Al pewnie też to odczuł, ale po chwili wróciła na tę stację, co trzeba.
- Dobra, tylko rękę masz z metalu. - przyznała z miną naukowca, kiedy masowała lekko bolącą od uderzenia głowę.
Pokręciła tylko głową, po czym rozłożyła ręce i zarzuciła mordą takiego Edgewortha, który właśnie sprawił, że Twojemu prawnikowi omal oczy z orbit nie wyleciały i teraz zastanawiał się, jak Cię wyciągnąć z bagna, do jakiego wpadliście razem. A co, skoro jedziemy z Phoenixem od jakiegoś czasu, to lecimy z nim dalej.
- Ale ja nie. To są moje najgłębsze, najpoważniejsze przemyślenia na temat kałamarnic. Prosto z główki i serduszka. - Abigail spoważniała (o mój Boże, tak się da?) i spojrzała na Ala. - Ja wiedziałam, że nie można nadążyć za moim pociągiem, bo nie jestem z Polski, ale, huh, biję swoje rekordy.
Trzeba potem się pochwalić mordkom.
Ale jak ten złapał za mordkę i spojrzał się w jej oczy, to aż na chwilę zrobiła z siebie stojącą kłodę. Tak bardzo nie ogarniała, czy chce ją pocałować, czy oddać z głową. Ale wybraliśmy opcję trzecią - gapienie się.
- Bierz mnie całą ziom. - i zaserwowała biedakowi szybkiego całusa. Prosto w usta. Trzeba wykorzystać sytuację, tak?
W końcu jednak zajumała kije Alowi, który zajumał jej, kiedy ona zajumała je panu X. W dodatku cholera zaczęła się denerwować i chronić nieprzytomnego sobą, bo Abi wspomniała o zabawach Aonistów. Na twarzy anielicy pojawił się szeroki uśmiech.
- Mogę spalić waszą dwójkę~ Chcesz? No i mówi, że nie anioł. Serio, teraz tam w Niebie muszą mieć niezłe cięcia budżetowe, skoro nawet Wystrzałowy Marcin Cię zrobił, kurde.
Fajnie by było, jakby miała swój lód, uch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach