Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 15.10.17 16:36  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
- A potem je zjadłeś? – zapytał złośliwie. Szczerze powiedziawszy to był ciekawy tej historii. Ktoś go do tego zmusił? A może został postawiony przed dylematem, gdzie musiał coś poświęcić. Tyle możliwości, tyle interesujących historii, które mogły paść z jego ust. Ale usta niższego wymordowanego nie poruszyły się. Nie mógł, pomimo cholernej ciekawości, siłą próbować rozgrzebywać przeszłość biomecha. Nie byli ze sobą na tyle blisko, by móc wchodzić aż tak na nieciekawe dla siebie tematy. Co prawda Tsuki patrzył na to przez swój pryzmat, osoby, która nie lubiła mówić o sobie a już na pewno nie o swojej przeszłości. Dlatego też sądził, że większość osób, która już swoje przeżyła na Desperacji, woli nie wspominać o sobie więcej, niż było to wskazane.
Albo po prostu był zbyt trzeźwy, by wypytywać. Co najwidoczniej miało się zmienić w niedalekiej przyszłości. Jasnowłosy spojrzał na butelkę i prychnął cicho pod nosem. Nim jednak pociągnął pierwszy łyk, spojrzał spod zbyt długiej grzywki na swojego towarzysza
- Jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie pchłą, sam wydłubię ci drugie oko. – ostrzegł go a następnie zaczął pić. Starał się wypić jak najwięcej, aż w pewnym momencie odstawił butelkę, zanosząc się głośnym kaszlem. Picie na umór to nie był najlepszy pomysł.
Czuł jak powoli wpada w alkoholowy rausz. W głowie kręciło się lekko, a blade policzki oblewają rumieńce wywołane procentami we krwi. Ale czuł się dobrze. Jeszcze.
- Mh… remis. – mruknął oddając mu alkohol. Co jak co, ale nie zamierzał przegrać. Na pewno nie z nim.
- Skoro jesteśmy przy zadaniach.. – uniósł głowę wpatrując się uważnie już dość upojonym spojrzeniem, chociaż umysł wciąż posiadał jeszcze resztki trzeźwości. Raptownie jego usta wygięły się w nieco złośliwym uśmiechu, gdy lewy kącik uniósł się ku górze.
- Jak często się onanizujesz?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.17 0:37  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Kolejny raz gardłowy śmiech wydobył się z jego przepony. Odbił się od ścian i skaleczył wrażliwe narządy słuchowe ich obu.
Temat oka nie był dla niego szczególnie drażliwy. Nie miał zwyczaju płakać nad rozlanym mlekiem. Nie czuł też żalu się, że się go pozbył. Ich znajomość była burzliwa, pełna wzlotów i upadków, a w ostatnich miesiącach, przez rozwijającą się w nim jaskrę, po prostu uciążliwa. Choroba w końcu doszła do takiego etapu, że nerwy wzrokowe przestały wyłapywać obrazy. Widział tylko niewyraźnie zarysowane kontury, a miejsce popsutych zabawek było na śmietniku, czyż nie?
Nie, nie zjadłem go — rzucił w ramach odpowiedzi, bo ten narząd nawet w minimalny stopniu nie zapchałby jego żołądka. Zresztą Yury był absolutnie pewne, że albo utknąłby mu w przełyku, albo po prostu miałoby okropny smak – albo jedno i drugie. W każdym razie podzielił los peta – zostało brutalne zmiażdżone przez grubą podeszwę wojskowego buta. Biedny, niechciany i niekochany.
Oparł dłonie o drewniane podłoże, co być może nie było najlepszym z możliwych posunięć, bo poczuł jak drzazgi wbijają się w zdrowe palce, ale nie wycofał ich.
Parsknął, kiedy groźba padła z ust młodszego ciałem najemnika, ale odczekał chwilę, zanim ją stosownie skomentował. Zaczekał, aż Tsuki przyciśnie szyjkę butelki do swoich ust. Teraz już nie mógł się wycofać, nie mógł też odsunąć jej od ust, bo to oznaczało przegraną.
Pij, a nie pierdol, pchło — ponaglił go, bo nie był na odpowiedniej pozycji, by je wygłaszać. Przypatrywał się jak krasnal pije duszkiem zawartość butelki, krzywiąc się przy tym odrobinę. — Już wymiękasz? Tylko na tyle cię stać? — zadrwił, gdy w końcu Wiwern odsunął flaszkę od swoich ust w akompaniamencie suchego kaszlu.
Zabrał butelkę od szczeniaka i odchylił się nieco, by znaleźć się w bliższej odległości z jego młodą, nienaruszoną przez zmarszczki, ani żadne oznaki starzenia twarzą.
Marnotrawstwo — rzucił pod nosem, wycierając kciukiem wilgotny od gorzały podbródek gnojka, po czym odsunął się i wychlał parę głębszych łyków, czując przyjemne drapanie w gardle i ciepło rozchodzące się po ciele, które nie miało nic wspólnego z trzaskającym w kominku ogniem. Alkohol zaczął powoli działać.
Okrągłe zero. Już dawno przeszedłem ten etap, dzieciaku — rzucił z wyraźnym rozbawianiem, nie pamiętając, kiedy ostatnio jechał na ręcznym, a raczej nie on, a Kido Arata, który masturbował się przy pornosach, gdy akurat był sam w domu i nikt nie mógł go przyłapać na gorącym uczynku. Yury nie musiał tego robić, mając pod ręką swoją zabawkę, a parę pięter wyżej Smolistą. — Wrzuć parę kawałków drewna do kominka, bo ogień nam przygasa — rzucił do dzieciaka.
Tak, mógł to potraktować jako kolejne zadanie. Proszę bardzo. W aktualnym stanie mózg Wiecznego nie był w stanie wyprodukować nic kreatywniejszego, ale, zresztą Tuski mógł już mieć problem z utrzymaniem równowagi, a musiał się przejść, by to zrobić.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.17 1:15  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Uderzenie przyszło nagle, tak samo jak dotyk ciemnowłosego.
W chwili, gdy jego palce przesuwały się po delikatnym, nieskalanym zarostem podbródku, Tsukishimaru uniósł dłoń i uderzył nią rękę Yurego, tym samym odpychając ją od siebie.
- Łapy precz. Ty zboczona I niewychowana kreaturo. – I choć głos zdawał się być wyjątkowo warkliwy, to w jego tonacji wciąż pozostawało coś, co jasno mogło sugerować o żarcie i braku wrogich zamiarów.
- Nikt cię nie nauczył, by nie pchać paluchów tam, gdzie nie powinieneś? Uważaj, bo ktoś może ci je połamać i wepchać do dupska – przechylił głowę, wbijając w jego sylwetkę intensywne spojrzenie. - No chyba że lubisz, jak ci wpychają w dupę. – dodał, a usta na powrót wykrzywiły się w uśmiechu. Ciężko było powiedzieć, czy był pijany. Wstawiony, na pewno. Tsukishimaru ogólnie miał mocną głowę do alkoholu, ale nawet i on miał swoje limity oraz hamulce. Które właśnie z głośnym hukiem puszczały o czym świadczyło chociażby jego swobodne zachowanie czy też mięśnie twarzy, które wreszcie zaczynały się rozluźniać.
Na kolejne zadanie westchnął ciężko i się przekręcił lekko, powoli podnosząc się na nogi.
- Wymyśl coś bardziej interesującego – mruknął rozkładając obie ręce na boki.
- Ha, stoję. – dodał pełen satysfakcji I dumy, po czym skierował kroki w stronę kominka. Złapał w palce drewno a następnie wrzucił je co prawda dość niedbale, ale przynajmniej trafił. Dorzucił jeszcze z dwa kolejne, upewniając się, że w najbliższej przyszłości ogień nie zgaśnie. Przez moment wpatrywał się w ogniste języki trawiące drewno, przyciskając wierzch dłoni do ust, kiedy odbijało mu się alkoholem.
- A teraz… – mruknął bardziej do siebie, niż do mężczyzny. Nieco zataczając się, przekręcił się na pięcie I podszedł do ciemnowłosego, po czym ciężko, wręcz boleśnie, usiadł mu na udach okrakiem I pochwycił jedną dłonią jego twarz, przysuwając do siebie.
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał… – drugą dłoń przytulił do jego policzka, przesuwając kciukiem niebezpiecznie pod jego jednym okiem. - A może wydłubię ci je już teraz? Albo wygryzę, hm? – zamilkł na moment. A potem odsunął jego twarz od siebie, samemu odchylając się w tył
- Zero zabawy. Nie byłoby w tym nic fajnego. – rzucił nieco rozczarowany. - Ale mam zadanie dla ciebie. Zaskocz mnie. Zrób coś, nieprzewidywalnego, co mnie zaskoczy. Albo oddaj walkowera. I wygram. Taką opcję również akceptuję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.17 3:41  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Zmarszczył czoła w akcie konsternacji, która go dopadła. Przejechał wierzchem dłoni po wilgotnych włosach i westchnął, niby to cierpiętniczo, ale tak naprawdę dławił w sobie śmiech.
Serio, tak cię to zabolało?  — Uniósł brew, niedowierzając, że dzieciak mógł rzucać się o coś, co nawet nie podchodziło pod molestowanie seksualne. Jego reakcja mogła być trochę przesadzona z racji promili we krwi, ale to nie zmieniało faktu, że histeryzował i przesadzał. No kurwa, do dupy mu się nie dobrał, więc w czym problem? Gdyby jego umysł był trzeźwy, a przecież nie był, był wstawiony, mocno wstawiony, to być może wykazałby się większym taktem i wyczuciem, ale teraz miał w dupie tę tragedią pod tytułem „zły dotyk boli przez całe życie”, za bardzo go to bawiło w tym stanie. — Poluzuj majtki, bo coś za mocno cię uwierają i wyobrażasz sobie chuj wie co — rzucił z lekką drwiną i opróżnił do końca butelkę, którą miał zająć się szczeniak, ale nie podołał wyzwaniu. Odłożył ją, dla zabawy turlając ją po posadzkę w kierunku próbującego utrzymać równowagę Wymordowanego, ale ku rozczarowaniu biomecha zatrzymała się w połowie drogi.
Ziewnął.
Hamulce powoli mu puszczały, do czego w znacznej mierze przyczynił się spożyty przez niego alkohol, a pod jego wpływem zdecydowanie nie był potulnym barankiem, czy też duszą towarzystwa. Robił się drażliwy i jeszcze bardziej nieprzyjemny. Cyniczny i perfidny, a przede wszystkim konfliktowy, nic więc dziwnego, że miał nieodpartą ochotę przemeblować najemników twarz w paru miejscach, gdy ten wbił swoje kościste pośladki w jego uda.
Mówiłeś? — Złapał w mocny, żelazny uścisk nadgarstek chłopaka, czując pod opuszkami palców puls. Delikatny, niczym trzepot motylich skrzydełek, które odchodziły jak plaster na gładkiej powierzchni skóry, gdy wykonało się odpowiedni ruch nadgarstka. Yury miał wrażenie, że Tsukishimaru był równie kruchy. — Będę do ciebie mówił, jak mi się żywnie podoba, p-c-h-ł-o — wycharczał mu wprost  w ucho, literując te nowe, pasujące do jego miniaturowych rozmiarów przezwisko, gdy nachylił swoją twarz pod odpowiednim kątem, by usta znalazły się tuż przy narządzie słuchowym. Otulił je swoim nieświeżym oddechem i zaśmiał się ochryple, odsuwając od nich ust. Drugą dłoń, tym razem mechaniczną, położył na jego gardle, dociskając delikatnie kciuk do drżącej grdyki i zerknął mu prosto w ślepia. — No, już, przestań szczekać, bo pijana zacznie toczyć ci się z pyska. — Zacisnął pięć ludzkich palców wokół obcego gardła – najpierw lekko, potem mocniej, że niemal knykcie pobielały mu od tego wysiłku. Patrzył jak szczeniak się szamocze, potem zaczyna się krztusić i dusić. Kątem oka dostrzegł ruch w kącie. Tygrys poruszył się niespokojnie i wstał ze swoje legowiska. Obnażył swoje kły i zawarczał. Pochylił się na łapach. Szykował się do skoku…
Czy to było wystarczająco nieprzewidywalne? — zapytał, rozluźniając uścisk, po czym machnął niedbale ręką, jakby chciał odgnić od siebie muchę, którą w tym wypadku był Tuski i wreszcie wypuścił go spod drżących palców. — Nie prowokuj mnie, bo zrobię się jeszcze bardziej nieprzyjemny — rzucił w ramach kolejnego wyzwania.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.17 22:58  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Jeżeli Yury liczył na obraz szamoczącego się Tsukiego, to… przeliczył się. I choć instynktownie ciało krztusiło się podczas duszenia, łapczywie próbując złapać cenny oddech, to cała reszta pozostawała zaskakująco spokojna, z lodowym spojrzeniem utkwionym w twarzy biomecha. Jakby wierzył, że ostatecznie ciemnowłosy tak naprawdę nic mu nie zrobi. Albo po prostu czekał, by Yury wreszcie zakończył jego żywot, nie czując strachu przed ciemnością śmierci. Bez względu na faktyczny powód, czekał. Spokojnie, cierpliwie.
Wreszcie, gdy palce powoli wypuściły go ze swoich objęć, lewa dłoń Tsukiego w błyskawiczny sposób wystrzeliła w stronę twarzy ciemnowłosego. Nie spoliczkował go jednak, choć to wydawało się najbardziej logiczne. Zamiast tego ostre pazury wymordowanego zatopiły się w jego policzku. Zbyt płytko, by pozostawić po sobie blizny, na tyle głęboko, by przebić skórę od ucha aż po samą brodę, pozostawiając po sobie cztery, niemal idealne czerwone smugi, które będą mu towarzyszyć przez najbliższe dwa, może i nawet trzy tygodnie.
Wymordowany podniósł się i zrobił trzy kroki do tyłu, przyglądając się pierwszym krwistym kroplom, które zaczęły sączyć się z pozostawionego ‘prezentu’
- Skończyłeś? – zapytał cicho, przechylając głowę w bok, co w połączeniu z lodowatym spojrzeniem chłopaka było nieco… przerażające.
- Saru, siad – rzucił krótko, nawet nie spoglądając w stronę niespokojnej bestii, wiedząc, że ta go posłucha. Nie potrzebował jego siły, by poradzić sobie z biom echem.
- Próbujesz mi grozić, dzieciaku? Ty? Mi? Jesteś o ponad osiemset lat za mną. Nie ty pierwszy, i nie ty ostatni. Z gorszymi sobie radziłem. – uniósł lewą dłoń i leniwie przesunął językiem po paznokciach, zlizując pozostawioną krew biomecha, wciąż nie spuszczając z niego swojego spojrzenia. Yury wyraźnie mógł poczuć, jak w pomieszczeniu powietrze gęstnieje i ciężko opada na wszystkie przedmioty, ramiona mężczyzny, jakby niewidzialna siła powoli chciała wbić go w ziemię. Gdzieś nad nimi rozległy się niebezpieczne trzaski.
- Naprawdę chcesz we mnie wroga? – zapytał drwiąco, powoli ruszając w jego stronę. Gdyby był trzeźwy, zapewne oszczędziłby zarówno sobie, jak i jemu tego całego widowiska. Zapewne zignorowałby to wszystko, jak zawsze, możliwe, że udając się w swoją stronę. Teraz jednak jego umysłem zawładnął alkohol, a stoicki spokój prysnął niczym bańka mydlana.
Kiedy doszedł do niego, przykucnął łapiąc go za włosy, zaciskając palce na nich i szarpnął mocno w bok, odchylając tym samym jego głowę. Odchylił jego szyję i z krzywym uśmiechem przysunął jeszcze bardziej usta do jego skóry, po czym wgryzł się w blady bark na tyle mocno, że pozostawił po sobie cztery krwawe ślady, które szybko złagodził ciepłym językiem. Koniuszek przesunął się wyżej, muskając delikatnie jego szyję, gdzie wyczuwał wyraźnie bijące tętno w które wystarczyło się wgryźć i leniwie przesuwał wyżej, zahaczając o wyraźnie zarysowaną szczękę, potem brodę, policzek, gdzie zlizywał ciepłą krew, aż zakończył swoją wędrówkę tuż przy jego uchu.
- Nie jestem twoim przyjacielem. Ani kumplem. Ale też nie jestem twoim wrogiem, Yury. I wolałbym nim nie być. Nie zmuszaj mnie do tego, bo nawet cię polubiłem. – wymruczał muskając oddechem jego płatek ucha.
Wreszcie go puścił i odwrócił się, podchodząc do samotnie stojącej butelki. Podniósł ją i spojrzał w stronę ciemnowłosego. W tym samym momencie Yury mógł wyczuć, jak moc puszcza, a jego ciało na powrót jest lekkie. Bez słowa rzucił w jego stronę butelkę w geście pojednania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.17 1:13  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Yury, przez płynący w żyłach alkohol połączony z kiełkującą stopniowo adrenaliną, z opóźnieniem zarejestrował moment, kiedy paznokcie szczeniaka wbiły się w jego skórę, przebijając ją. Najpierw krew zaczęła spływać z zadrapania, dopiero później poczuł ból, który był w zasadzie mało znaczących, jakby ktoś do jego policzka wbił igłę w celu pobrania krwi.
Poruszył się niespokojnie, acz nadal siedział w tej samej pozycji, przyglądając się bękartowi Desperacji z trzymającym się go rozbawianiem.
Sam tego chciałeś — stwierdził krótko, bo w końcu dzieciak sam mu rzucił wyzwanie, a tak (nie)szczęśliwe się złożyło, że Yury był specjalistą w rozbudzania w kimś złości. Uważał też, że nie było nic bardziej zaskakującego od balansowania nad przepaścią własnego życia. W tym stanie człowiek zawsze dochodził do różnych, mniej lub bardziej ciekawych wniosków, poddając swoje życie różnego typu refleksjom.
Potem bieg wydarzeń przybrał nieoczekiwany obrót, gdy mechaniczne części zaczęły ciążyć bardziej niż zawsze, a do nich dołączyły też w pełni zdrowe części jego ciała. Tsukishimaru ze skutkiem natychmiastowym wykorzystał jego bezwładność.
Wyrzucił parę „kurw”, kiedy jego głowa została wykrzywiona pod niewygodnym dla niego samego kątem, a zęby Wymordowanego wbiły się w bark, który na (nie)szczęście był jednym z najbardziej erogennych punktów na ciele Wiecznego. Niepostrzeżenie z jego ust wydobyło się coś na wzór niekontrolowanego stęknięcie. Musiał przyznać, że ten mały dysponował cholernie skuteczna umiejętnością.
Spróbował się poruszyć, ale bez rezultatu. Nogi, ręce, a nawet każda komórka w ciele odmówiła mu posłuszeństwa. Głowa zresztą też, ale w jego przypadku nie była to żadna odbiegająca od normy nowość. Mógł się skupić jedynie na miękkiej strukturze obcego języka, który prześlizgiwał się po jego skórze, zgarniając z niej posokę. Najprawdopodobniej gdyby ten manewr był wykonany przez osobę w jego typie, a nie wizualnie dziecko, w jego zdezelowanym oku zapłonęłoby pożądanie, a libido skoczyłoby znacznie ku górze, więc dałby się temu wszystkiemu ponieść, ale w tej sytuacji po prostu cierpliwie czekał aż ta demonstracja się skończy, a potem pomyśli co dalej.
Naprawdę chcesz, by koleś, który jest mocno wstawiony, się określił? — Parsknął. Yury nie wiedział czego chciał. Z jednej strony czuł przytłaczające zmęczenie, które towarzyszyło mu od dłuższego czasu, ale przez aktywny tryb życia nie mógł go zaspokoić, z drugiej ten chłopak zapewniał mu rozrywkę na poziome, bo dawno tyle razy się nie zaśmiał, a zaś z trzeciej grał mu na nerwach jak wirtuoz na skrzypcach, pociągając z wyjątkową wprawą w drażniące biomecha struny. Wkurwiał go mocno i intensywnie. Prowokował, ale czy właśnie w tym nie tkwił urok dzieciaka?
Kiedy Wymordowany w końcu odpuścił, władza w ciele powróciła. Poruszył rękoma, by się o tym przekonać, łapiąc rzuconą przez chłopaka butelkę. Och, gdyby miał w zasięgu dłoni kaburę, zapewne wyjąłby z niej pistolet i strzelił w przestrzeń, na chybił trafił, by mrożący krew z żyłach dźwięk zabrzęczał im obu w uszach, a tak miał związane ręce i zero chęci by się ruszyć.
Potarł palcami miejsce, gdzie został ugryziony.
Pokaż mi twoją biokinetyczną formę — stwierdził, gotowy na nowy pokaz. Otworzył butelkę i wychlał duszkiem ¼ część jej zawartości. Po tym spektaklu stać było go tylko na tyle.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.17 23:08  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Nie przepadał nie tyle co za swoją zwierzęcą formą, a za pokazywaniem jej innym. Dlatego też w pierwszych chwilach zawahał się, ale z drugiej strony, zadanie to zadanie. A z jednym już dał dupy. Był remis, a Tsukishimaru nie zamierzał przegrać. Nie był typem osoby, która lubi przegrywać. Zresztą, chyba tak naprawdę nikt nie lubi. Dlatego już po chwili sięgnął do paska podtrzymujące nieco za duże spodnie na jego drobnych biodrach i zaczął go odpinać. Sprzączka wydała z siebie charakterystyczny, metaliczny odgłos, kiedy opadła wraz ze spodniami oraz bielizną na podłogę, otaczając wąskie kostki chłopaka. W żadnym wypadku nie odczuwał zażenowania z powodu pełnej nagości, stojąc przed biom echem. Mało to razu latał z gołym dupskiem po Desperacji?
Uniósł lewą dłoń i położył ją na swoim karku, którym poruszył dwa razy. Pojedyncze kostki strzeliły. Dłoń zsunęła się z karku, powoli opadając, w tym samym momencie, kiedy całe jego ciało pochyliło się do przodu, a widoczny kręgosłup zaczął wyginać się pod dziwnym kątem, tak samo jak i nogi. Z gardła wydobyło się ciche warczenie, ciało powoli zaczęło porastać jasną sierścią, pysk nieznacznie wydłużył. Cała przemiana zajęła nie więcej niż dwie minuty, choć sam jej widok wyglądał na dość bolesny.
Tsuki uniósł lisi pysk i poruszył leniwie puszystym ogonem. Wyglądał niemal identycznie jak znane arktyczne lisy, choć wielkością z pewnością je przewyższał, będąc rozmiarów dorodnego psa.
Zwierzę podeszło bliżej biomecha, siadając przy nim i intensywnie wpatrując się w niego błękitnymi oczami, jakby czegoś oczekiwał. Wreszcie przeciągnął się leniwie i zaczął na powrót przemieniać, co zajęło mu o wiele więcej czasu, niż pierwsza przemiana. Był nagi, o wyraźnie wydłużonych kłach i paznokciach oraz białych włosach, które mozolnie barwiły się na pierwotny kolor od nasady głowy.
- Zadowolony? – mruknął zachrypniętym I drażniącym słuch głosem, przysuwając się nieznacznie bliżej.
- Teraz moja kolej. Zamknij oko. Rozchyl usta. – polecił krótko, podnosząc się, by przybliżyć się bardziej do niego. Złapał za butelkę, którą trzymał Yury i wziął kilka łyków, czując przyjemne pieczenie na języku. Następnie pochylił się, lewą dłonią zakrywając jego oko, tak na wszelki wypadek, upił jeszcze łyk a potem wpił się mocno w jego usta, przekazując alkohol pomiędzy jego wargi. Czując, jak jego grdyka porusza się, a po brodzie ucieka nieco alkoholu, pogłębił pocałunek, dołączając do tego swój język. Pocałunek był agresywny, dominujący. A gdy wreszcie odsunął swoje ciepłe wargi od jego, zdawać się mogło zrywając tym samym wszelaki kontakt, choć wciąż łączyła ich cieniutka nitka śliny. Pochylił się jednak ponownie, przesuwając językiem po jego dolnej wardze, którą na koniec ugryzł prowokacyjnie.
- Zdałeś. – wymruczał  w jego usta, odsuwając się od niego. Uśmiechnął się złośliwie, przesuwając kciukiem po swojej dolnej wardze, ścierając ostatki smaku Yurego.
- Poddaj się wreszcie, a nie będzie już zadań. Będą coraz gorsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.17 3:15  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Nagość striptizerka nie wywarła na nim żadnego wrażenie, ale lis polarnych większych rozmiarów już tak. I, choć nie nagrodził tego widoku żadnym dźwiękiem zachwytu, to ludzka ręka niemal od razu zanurzyła się w puchatym ogonie zwierzęcia, kiedy ten zmniejszył dystans między nimi, siadając tuż obok, po czym sunął nią leniwie po grzbiecie, mierzwiąc sierść wydłuż linii kręgosłupa. Stanowiła całkowite przeciwieństwo jego szorstkiej skóry - była przyjemna i miękka w dotyku. Kiedy Wiweren zaczął wracać do humanoidalnej postaci, wycofał niechętnie swoje palce, a ramię ostatecznie upadło wzdłuż jego ciała i przez chwilę zostało w takiej pozycji.
Wypchana wersja twojej zwierzęcej formy wyglądałaby zajebiście na ścianie mojej kwatery — odparł w ramach odpowiedzi. Nie pogardziłby ozdobą takiego typu, choć z wielu względu był minimalistą w pełni znaczeniu tego słowa i nie przepadał za bibelotami i innym pierdołami, traktując je jak śmieci. Nie miał pod względem dekoracyjnych wygórowanych oczekiwań, a na co zapewne rzutował jego sposób bycia.
Przełamując wewnętrzny opór - do czego najprawdopodobniej przyczyniły się promile we krwi, skuteczny motywator do popełniania głupot różnej kategorii, wykonał polecenie prowokatora, mimo iż doskonale widział do czego takowe zmierzało. Bez oporu zamknął oczy i rozchylił lekko usta, na których uformował się sardoniczny uśmiech. Zaraz został on przez niego pogłębiony, gdyż jedyny narząd wzrokowy, jaki posiadał, stał się tak samo bezużyteczny, jak jego sąsiad, kiedy Tsuki, chcąc dopilnować, by biomech dotrzymał warunków aktualnego wyzwania, zasłonił go, a potem mocno objął swoimi wargami odpowiedniczek swojego przełożonego  - te przypominające strukturą papier ścierny.
Bezczynna ręką Wiecznego zacisnęła się na drobnym ramieniu, na tyle mocno, by czuć pod palcami kruche kości. Po chwili wzmocnił uścisk i usłyszał charakterystyczny dźwięk, zazwyczaj towarzyszący ich łamaniu, ale jego rozproszona uwaga była spożytkowana na coś innego, więc nawet nie zdawał sobie sprawy z tego niewielkiego aktu przemocy. Otóż całkowicie skupił się na dostarczonym mu w niekonwencjonalny sposób alkoholu. Przełknął go łapczywie, spragniony bliskości z procentami, ale to był w zasadzie ostatni z wykonanych przez niego czynności, potem czekał, aż zostanie nagrodzony oklaskami za cierpliwość.
Twoje działania za chwilę doprowadzą mnie do frustracji seksualnej — ocenił krótko, pół szeptem, ale bynajmniej nie była to oznaka aprobaty. Jego pociąg seksualny w dalszym ciągu był niewzruszony na domagającego się atencji Wymordowanego. Zakpił. Znów z niego zakpił, zapewne ciągnąc za sznurki ciekawości. „Nie” przeważnie przynosiło odwrotny skutek od zamierzonego. Było paliwem napędowym, popychało do działania, niczym zakazany owoc skonsumowany przez pierwszych ludzi w mitologii chrześcijańskiej. Znał to z autopsji.
Mam te słowa traktować jak groźbę? — Złapał za butelkę, która nadal znajdowała się w objęciach drugiego najemnika. — Mój osobisty plan tego nie zakłada — stwierdził, nie mając zamiaru pomachać Tsukishimaru białą flagą przed nosem w poddańczym geście. Był zbyt ociężały i rozleniwiony na tak energetyczny „ukłon” w jego stronę, zresztą nikt nie lubił przegrywać w taki głupi sposób, a Yury nie stanowił w tym przypadku żadnego wyjątku. — Dotknij swoim językiem własnego nosa — mruknął, konkretyzując wymiar nowego zadania, na wypadek, gdyby został źle zinterpretowany.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.17 0:17  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Prychnął cicho pod nosem jako odpowiedź na jego zadziorność. Niech potem nie przychodzi z płaczem, kiedy przegra. Miał swoją szansę, żeby się wycofać. Nie skorzystał z niej, trudno. Drugiej takiej już nie dostanie. A skoro Yury tak sprawę przedstawiał, to trzeba przejść na o wiele wyższy poziom trudności zadań. Takich, jakich gościu po prostu nie wykona. Z różnych powodów.
Podniósł się i odsunął od niego, zgarniając swoja fajkę z podłogi, na której po chwili usiadł i przechylił się w bok, układając wygodnie na boku. Podparł głowę ręką wspartą na łokciu i zaciągnął się ziołową nikotyną, czując istny helikopter w głowie, choć nadal kontaktował i trzymał się całkiem nieźle. A przynajmniej tak mu się wydawało. Chociaż jego swobodne zachowanie i podejście do rozmówcy zdecydowanie utwierdzało w przekonaniu, że alkohol powoli wygrywa.
- Frustracja seksualna, mówisz? – nie powstrzymał się przez bezczelnym wywróceniem oczu.
- No to twój problem, a nie mój. Jesteś dużym chłopcem, powinieneś wiedzieć jak sobie z tym poradzić. – mruknął leniwie, ponownie się zaciągając i spojrzał na niego spod w pół uchylonych powiek. Praktycznie parsknął śmiechem, słysząc jak idiotyczne zadanie mu dał. Jeżeli biomech sądził, że w taki sposób wygra, to z pewnością był w błędzie. Chyba zapomniał, że Tsukishimaru ma w sobie zwierzęce geny, więc coś tak trywialnego, jak dotknięcie czubka swojego nosa nie było jakimś wielkim wyczynem.
Wysunął leniwie język i uniósł go, muskając jego koniuszkiem nos.
- Zadowolony? – mruknął cicho, niemo wyzywając go, by jeszcze bardziej się postarał.
- Mam w sobie geny lisa. Mój język chcąc czy nie, jest dłuższy niż u człowieka. – postukał fajką o deski podłogi, mrużąc delikatnie oczy, myśląc o nowym wyzwaniu dla niego. Wyzwaniu, dzięki któremu wygra.
Miał.
Kąciki ust wygięły się w krzywym, acz rozbawionym uśmiechu, a w błękitnych oczach pojawił się błysk zadziorności.
- Teraz moje zadanie. Doprowadź się do orgazmu. Chcę zobaczyć twoją twarz. – powiedział krótko. To było to. Wiedział, że Yury tego nie zrobi. Wiedział, że tym sposobem wygrał. Czemu prędzej na to nie wpadł?
- Chyba że się wycofujesz I tym samym przegrywasz. No dalej Yury, jaka decyzja?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 23:54  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Myśli Wiecznego były prostej konstrukcji, dlatego też w tej kwestii postawił wszystko na zabawę i cyrkowe umiejętności młodego ciałem najemnika.
Nie zawiódł go.
Dotknął językiem nasady nosa, więc biomech uderzył jedną ręką o drugą, wykonując tę czynność kilkakrotnie, aby w ten skromny sposób przekazać swoje zadowolenie.
Zdradź jak to jest, nie widzieć tylko czubka własnego nosa?— zadrwił, konsultując się z ostatnimi kroplami znajdującymi się na samym dnie butelki. Sam takowego nigdy nie doświadczył na własnej skórze.
Przełknął alkohol i znów potężnie ziewnął. Zmęczone coraz mocniej zaciskało na nim swoje szpony, zamykając go w ciasnych sidłach senności, do czego przyczyniły się zarówno promille, jak i panujące w pomieszczeniu przyjemne ciepło. By się jej na moment pozbyć, przetarł oko.
Chciałbyś — rzucił zaczepnie, gdy po raz kolejny zasugerowano mu poddanie się. Nie miał takowego zamiaru.
Zahaczył obleczonymi w skórę palcami o krawędzi bielizny, wyczuwając pod opuszkami ich gumkę.
Podnieca cię widok masturbującego się czterdziestoletniego faceta? — zapytał z wyraźnym rozbawieniem.
Hamulce pod wpływem alkoholu puszczały.
Nachylił się, zginając szyję, aby znaleźć się w jeszcze bliższym sąsiedztwie siedzącego w niewielkiej odległości prowokatora.
Ciepło ludzkiego oddechu naznaczyło skórę Wymordowanego i w tym samym momencie dłoń biomecha wylądowała pod cienkim materiale majtek. Sunął wskazującym wydłuż narządu płciowego, który nie uległ zmechanizowania podczas tego jakże niespodziewanego i nieszczęśliwego wypadku.
Potrzebuję bodźca, Tsuki — mruknął wprost w ucho Wiwerna, bo nie miał zamiaru działać na ręcznym bez odpowiedniej motywacji, a nagie ciało, niewyposażone w kobiece atrybuty w postaci dorodnych piersi oraz paru innych smaczków, nie było w stanie wywrzeć na nim odpowiedniego wrażenia. — Znajdź go. Potraktuj to jako kolejne wyzwanie.
Znów poruszył dłonią, towarzyszył temu krótkotrwały, przyjemny dreszczyk.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.17 0:43  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 6 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Parsknął wyraźnie rozbawionym chichotem, wzruszając delikatnie ramionami I zaciągając się mocniej z fajki. Wydmuchał leniwie dym, spoglądając na swojego rozmówcę spod uchylonej, jednej powieki.
- Nie powiem. To moja tajemnica. Musiałbyś sobie zasłużyć, chłopcze. – mruknął wesoło, przenosząc spojrzenie w stronę ognia. Lubił wpatrywać się w ogniste języki pożerające wszystko to, co spotykały na swojej drodze. Niszczycielskie i przerażające, a jednak wciąż przepiękne.
Odgłos poruszanego materiału rozproszył myśli niższego wymordowanego, przeciągają jego spojrzenie w stronę ciemnowłosego. Błękitne tęczówki przesunęły się po jego klatce piersiowej, zatrzymując w okolicach podbrzusza. Lewy kącik ust uniósł się ku górze, chociaż musiał przyznać, że był nieco zaskoczony. Był pewien, że Yury się wycofa. Że to będzie łatwe zwycięstwo.
Wtedy nie byłoby zabawy, co nie?
- Hah, możliwe. Nigdy się nie dowiesz – machnął fajką, odpowiadając na jego stwierdzenie o podnieceniu. Czy go to podniecało? Ciężko było powiedzieć. Żył wystarczająco długo, by poznać wiele technik tego, co mogło go podniecić. Ale tutaj Yury miał rację. Tskishimaru jeszcze nigdy nie oglądał masturbującego się czterdziestolatka. A to zapowiadało się iście intrygująco. Dlatego uważnie obserwował go. Ruch jego dłonią, mimikę. I czekał.
- Hah? – spojrzał na niego zaskoczony, krzywiąc się chwilę później. - Mam ci obciągnąć? – parsknął pod nosem, ale po chwili zwlekania odłożył fajkę, podnosząc się z podłogi.
Podszedł do niego, siadając mu na udach, posyłając nieco złośliwy uśmieszek.
- W takim razie zacznijmy od podstaw, chłopcze. – mruknął, wsuwając swoją dłoń pod cienki materiał jego bielizny I zacisnął drobne palce dookoła jego męskości, tuż przy nasadzie, zaciskając mocniej palce.
Bodziec, co?
Dłoń zaczęła powoli sunąć po najwrażliwszej części jego ciała, a usta złożyły krótki pocałunek na popękanych ustach biomecha. Nie trwało to długo, bo usta bardzo szybko odnalazły jego szyję, po której zaczęły błądzić, pozostawiając po sobie co chwilę czerwone ślady po ugryzieniach, czy silniejszych pocałunkach. W niektórych miejscach zęby za mocno zacisnęły się na skórze, przez co język chłopaka zlizywał czerwone kropelki krwi. Nie przestawał ruszać dłonią, chociaż też się nie spieszył, sam nadawał tempo, niemo dyktując warunki tej gry.
Kiedy wyczuł, że jego dotyk zaczyna działać, a bijące ciepło w ręce chłopaka zaczęło stawać się intensywniejsze, ciało jasnowłosego zaczęło się obniżać, by ostatecznie wygodnie ułożyć się pomiędzy nogami biomecha. Zsunął jego bieliznę i przechylił głowę tak, by bez żadnego problemu, wyzywająco, spoglądać w jedno oko Wiecznego, nie zamierzając nawet na moment zerwać kontakt wzrokowy, kiedy koniuszkiem języka przesunął po całej długości jego członka.  I zaś, nie spieszył się, pozwolił sobie na powolne, wręcz agonalne budowanie napięcia w jego podbrzuszu, smakując go kawałek, po kawałku, samym językiem. Dopiero kiedy czuł namacalne pulsowanie, pozwolił sobie na wsunięcie go pomiędzy wargi.
Nie zamierzał jednak pozwolić, by teraz doszedł. Nie w jego ustach, nie w tym momencie, nie w ten sposób. W pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, podniósł się na powrót do pozycji siedzącej, zlizując językiem posmak biomecha ze swoich warg, znów łapiąc go dłonią za jego członka. Ale teraz inaczej, mocniej, dalej. Tsuki w swym życiu spał zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. I chcąc czy też nie, poznał parę technik. Na przykład tą, co teraz. Doprowadzającą do obłędu, ale jednocześnie…. Nie pozwalającą dojść. Cóż może być bardziej frustrujące, od bycia przy szczycie, ale braku możliwości go zdobycia?
- Heh. Jesteś uroczy. – wymruczał, uśmiechając się z satysfakcją.
- Twoje zadanie. Teraz ty mi daj bodziec, żebym doszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach