Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 23.10.16 18:33  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Ciało zabrzęczało mieszanką szybkich reakcji, a Ariel ze zdziwieniem uświadomił sobie, że po sekundzie zamroczenia wzroku widok, który się przed nim roztaczał, drastycznie się zmienił: zamiast pni przerzedzonych drzew widział teraz ich korony, o ile powykręcane, w większości suche gałęzie zasługiwały na tak szumne miano. Coś plasnęło koło jego głowy. Spojrzał w bok – parę zielonobrązowych igieł zleciało mu z policzka – na biało-czerwoną, drobną kończynę zwierzęcia i drugie zwierzę, większe, cięższe, które dyszało nad nim z satysfakcją, której anioł nie potrafił przeniknąć. Nieciekawe, pomyślał, odwracając głowę z powrotem ku niebu. Zwierzęta były dla materii tym, czym anioły były dla ducha – bytami stworzonymi tylko z jednego pierwiastka.
Powoli podciągnął się do pozycji siedzącej, ruchem jednocześnie płynnym i dziwnie mechanicznym, a skrywająca go bryła zareagowała na sposób totalny; w chaosie przenikających się nawzajem melodii Ariel nawet nie próbował rozszyfrować, które odczucie przynależne było któremu procesowi. Przecież i tak mozolne rozplątanie ich węzłów nie powiedziałoby mu niczego ciekawego… Cień padł mu na twarz, prowokując anioła do podniesienia głowy, w której myśli i potrzeby kotłowały się w walce o uwagę, której miały nigdy nie otrzymać. Zamrugał – czy raczej jego ciało zamrugało, co sam Ariel zanotował w pamięci – i przez moment nie poruszał się, ponieważ nie był pewien, czy może zaufać wariującym właśnie zmysłom.

Czy… czy to nie tak wyglądałby widok, który zapamiętał? Nie potrafił stwierdzić na pewno, chociaż scenę sprzed zaledwie paru dni i godzin miał niemalże wypaloną w świadomości. Wizualnie… czy ta bryła nie jest właśnie tą, która skrywała jego brata…? Nie słyszał przeświecającego przez materię echa esencji, nie słyszał wewnętrznego głosu jego istoty, ale czy przypadkiem materialna forma, którą się oblekł, nie uniemożliwiała mu słyszenie ich? Ariel wierzył, że… miał nadzieję, że w tym wypadku będzie inaczej, że przedwieczna i nierozerwalna więź między nimi pozwoli mu poznać, że oto znów znalazł się blisko tego, z którym połączyło go przeznaczenie, ale… czy naprawdę mógł się spodziewać, że wyniszczająca i zubażająca ducha materia mu… im na to pozwoli?
- A… Azazel? – zapytał i chociaż suche, wyniszczone otoczenie zdawało się rozbłysnąć nieziemską jasnością na czas trwania dźwięku jego głosu, sam Ariel poczuł, jak jego duch pogrąża się w rozpaczy i wstydzie; to prostackie, puste, nieadekwatne ludzkie słowo nie oddawało istoty, którą próbował zawołać. Czyż zawłaszczenie i wypaczenie doskonałej mowy nie było największą tragedią, którą ON sprowadził na świat wraz z materią?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.16 19:55  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Azazel.
Krew odpłynęła z twarzy anioła, a palce zacisnęły się na papierosie wystarczająco mocno, by złamać delikatną, papierową konstrukcję.
Ta wielu wymazało to imię z pamięci, że i on sam, czasami zapominał. Niepamięć przynosiła ukojenie, w najtrudniejszych chwilach. Z czasem, gdy gniew opadł, nic nie łączyło go z przeszłością poza bliznami i tytułem. „Ten który się oddalił”,  „ten który usuwa winę”…
A teraz ten człowiek rzucił tym imieniem, jak gdyby nigdy nie miało wartości, nic nie znaczyło w oczach świata.

- Azazel jest martwym bytem.- Odparł jedynie, drżącymi palcami pokazując kolejne znaki.
Przecież był posłuszny… przecież odszedł i zgodnie z żądaniem nigdy nie zamierzał wracać do tego co anielskie i mu odebrane. Dlaczego więc przysłali tego… tego…
Dźwięk głosu przybysza wciąż brzęczał w uszach Sinistra, przypominając mu o czymś co odległe i bolesne, a przez to wyparte z pamięci. Otrząsnął się z tych myśli, zapalając tą resztkę papierosa, która mu pozostała.
Może to był test? Może przysłali tą patetyczną istotę, aby się upewnić, że potrafi się przed takowymi upodlić? A może każdy odmówił mu pomocy, więc powędrował do tego, który odmówić nie może?
Uśmieszek zamienił się w pogardliwie zaciśnięte usta, kiedy przykucnął, strzepując na ziemię popiół.
- Kto cię przysłał? Archanioł? Czy to Ojciec postanowił wrócić i upewnić się czy wciąż usługuję ludzkim i niebiańskim gnidom?
Potrząsnął głowę, sięgając palcami do szczęki istoty, którą zresztą pochwycił w dość silnym uścisku. Siniaki, obtarcia, parę drobnych ran. Nic co mogłoby go zabić, poza widocznym przemęczeniem. Więc po kiego diabła…?
- Kim ty w ogóle jesteś…?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.16 22:32  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
- Martwym?! Nie, nie, nie, nie może być martwy, jak może być martwy?! – Jeżeli w okolicy żyło jakiekolwiek ptactwo, powinno właśnie oszaleć z zazdrości, słysząc jak niedoścignione i nieziemskie było kwilenie tego ptaka niebieskiego.
Przecież go widziałem…
Serce przyśpieszyło, za nim oddech, bezbarwne oczy rozszerzyły się. Cóż za dziwny ciąg procesów, zdziwiłby się Ariel, gdyby cała jego świadomość nie była teraz skupiona na szybkim i nerwowym miganiu… Jego? Czy nie jego? Nie potrafił, nie potrafił stwierdzić! Chciał kazać ciału wstać, by móc obejrzeć go dookoła, z różnych perspektyw, może to dałoby mu pozór widzenia duchowego zamiast zmysłowego; może powinien przyzwać wiatr, może wtedy rozpozna, czy substancja, z której był stworzony, była tą samą, z której stworzony był Ariel? Nie zdążył: mężczyzna podszedł bliżej, zajmując przestrzeń, w którą anioł planował wpasować bryłę mięsa zwaną jego ciałem.
- Archanioł…? ON…? – powtórzył, mimo mocnego uścisku na szczęce, a nagłe zrozumienie, ulga i błogość spłynęły na niego, co w niewyjaśniony sposób sprawiło, że płuca zaczerpnęły głębszy niż wcześniej oddech. – To ty, to ty!
Nie czekając na reakcję, Ariel rzucił się naprzód, wprost na Azazela, jakby próbował przez niego przejść. Tak było w istocie – czy dwie duchowe istoty mogły porozumieć się lepiej niż poprzez całkowite złączenie swoich esencji? Jaki sens był w używaniu niepełnych, odartych ze znaczenia słów tego świata, jeśli tak blisko, w zasięgu myśli, leżało pełne zrozumienie?

Rzeczywistość okazała się głucha na pragnienia anioła, ponieważ nagły zryw zakończył się dla nich obu jedynie dosyć bolesnym zderzeniem ciał. Niepomny guza, który zaczął rosnąć tuż pod linią szarawych włosów, oraz krzywdy, którą mógł wyrządzić Azazelowi, Ariel znieruchomiał w głęboki, porażającym szoku.
Co się stało?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.16 22:58  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
W jednej chwili Azazel poczuł coś, czego nie dane mu było doświadczyć od wieków. Głos przybłędy (jak to pieszczotliwie zaczął go określać już dla własnych, nieskrępowanych przemyśleń) przypominał mu o… domu.
Nie pokoju w Smoczej Wieży, nie klitce, którą przez pewien czas przyszło mu zamieszkiwać w M3. Żadne miejsce, w którym bytował od zarania dziejów nie wzbudzało i nie mogło wzbudzić miłości tak ogromnej i tak aktualnie znienawidzonej jak niebo. Nie. Nie ta żałosna namiastka, którą jego bracia stworzyli sobie tu na Ziemi.
Prawdziwe Niebo. Jego jedyny, utracony dom.

Źrenice anioła rozszerzyły się gwałtownie, kiedy przybłęda rzuciła się w jego stronę. Opóźniony czas reakcji i poczucie kompletnego chaosu spowodowane głosem istoty, spowodowały, że Azazel runął na ziemię.
Na domiar złego, ciszę przerwał trzask, zazwyczaj towarzyszący łamaniu gałązek. Problem był jednak taki, że jedyną gałązkopodobną rzeczą w najbliższej okolicy były anielskie palce, a dwa najmniejsze u prawej ręki nagle zsiniały, przy najmniejszej próbie poruszenia wywołując falę bólu.
Gdyby wzrok mógł zabijać, bogu ducha winny Ariel leżałby już parę metrów pod ziemią, odpoczywając snem wiecznym. Strząsnął go z siebie, zgarniając blond kudły z twarzy i nerwowo poruszając obolałą dłonią. Szczerze mówiąc czuł się zmęczony tym spotkaniem.
Głowa mu huczała od niechcianych wspomnień, palce radośnie uświadamiały mu o swojej kontuzji, a na domiar złego wciąż nie wiedział kim…

Chwila.
Odwrócił gwałtownie głowę, przypatrując się przybłędzie.
„Przecież go widziałem…”
Jakim cudem, skoro ja nie widziałem ciebie?

Przyćpany umysł Azazela nie zamierzał w żaden sposób podsunąć konkretnych imion, a jednak… Przecież widywał braci i siostry na Desperacji. Kogo brakowało? Kto mógłby chcieć się z nim spotkać i robiłby to tak nieudolnie?
Prychnął bezgłośnie, podnosząc się na zdrowej ręce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.16 0:35  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Ingerencja Losu

Jesień, to pogoda sprzyjająca przeróżnym wirusom i bakteriom. Niestety, Ariel nie zdołał się odpowiednio zabezpieczyć, więc choróbsko dopadło i jego. W pewnym momencie zaczął czuć się słabo, jego ciało przeszywały dreszcze a gorączka zaczęła przejmować umysł. Na dodatek zaczęły występować bóle w klatce piersiowej oraz duszności.

Ariel choruje na grypę
Choroba będzie trwała przez 3 sesje. Radzę wygrzewać się w tym czasie, by nie nastąpiły powikłania.
Po zażyciu antybiotyku postać będzie osłabiona przez jedną sesję (potem nastąpi wyzdrowienie)
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.16 15:41  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Ariel nie choruje, ponieważ wcześniej nie wyraziłam zgody na choroby. Skonsultowałam rzecz z Ev i mam błogosławieństwo.

---

- Ci... Ciasno, ciemno, ciężko, ciężko, ciężko. - Ariel nie krzyczał. Krzyk lub skulenie się, objęcie siebie samego ramionami, byłoby ludzką reakcją na nagły lęk i przejmujące osamotnienie. On tylko siedział, nieco sztywno, nieco bezwładnie, z niezogniskowanym wzrokiem wbitym przed siebie.
- Ciągnie mnie. - Nawet nie drżał. - Rozciąga - dodał, nienaturalnie przedłużając głoskę "z".
- Zamyka - powiedział wreszcie i zamilkł. Spojrzał w dół, na ciało, które okazało się czymś więcej, niż złem koniecznym, zastanawiając się, czy istnieje cokolwiek, co mógłby zrobić.
Nie.

- A... Ariel - wykrztusił, chociaż pragnął odsunąć tę chwilę jak najdłużej: chwilę, w której samego siebie będzie musiał sprowadzić do ułomnych, ziemskich kategorii. Wcześniej... bał się wcześniej, że moment, w którym sam przeinaczy własną duchową naturę, zniszczy prawdę i czystość swojego imienia, będzie momentem, w którym nieodwracalnie wpisze swoją esencję w materię; sprawi, że nie będzie mógł już nigdy się uwolnić.
Teraz... Och, chciało mu się śmiać i faktycznie, zaśmiał się, a jego głos zamienił się wachlarzem dźwięków. Czekał na koniec, ale nic się nie stało. Nic; przynajmniej w tym momencie. Wszystko, co miało się stać, stało się już wcześniej i Ariel zrozumiał, czym naprawdę była śmierć myśli, lub istot z nich zrodzonych: nie nagłym zdarzeniem, a powolnym procesem.
- Ariel - powtórzył spokojniej, ocknąwszy się jakby z zamyślenia i kierując pozbawioną koloru twarz ku Azazelowi. - Lub to, co ze mnie zostało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.16 10:07  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Ariel...
- Po co wróciłeś?- Posługiwanie się złamanymi palcami przyprawiało go o mdłości z bólu, ale mimo to zmusił się do zachowania pokerowej miny.- Przecież pozwolono ci pozostać...
Delikatne ukłucie zazdrości sięgnęło anielskiego serca, na samą myśl o utraconym domu. Nie.
Przecież wiedział, że postąpił słusznie.
Gdyby wówczas Ojciec uwierzył, może dzisiaj ziemia nie przypominałaby jednego wielkiego pogorzeliska. Ale... Jakie to miało teraz znaczenie?

Jego zirytowane oblicze złagodniało, gdy ułożył dłoń na karku Ariela, czując naturalne ciepło jego ciała. I na cóż mu to było?
Kretyn.
Decydować się na powrót, na przybranie tej marnej ludzkiej formy... W imię czego? Nie rozumiał i chyba nawet nie starał się zrozumieć tej decyzji.
- Witaj na wygnaniu bracie.- Ucałował z namaszczeniem jego wargi. Gest ten, całkowicie pozbawiony wszelkiej typowo ludzkiej seksualności, sprawił, że wzrok Azazela wreszcie odnalazł źrenice anioła, doszukując się w nich odpowiedzi na wszelkie pytania - Jak się czujesz? Dlaczego zstąpiłeś na Ziemię? Czy potrzeba ci pomocy?
Ariel nie powinien tu przychodzić. Większość aniołów traktowała go jak trędowatego, czarną owcę w ich cholernej, nieskalanej grzechem rodzinie.
Obcowanie z Sinisterem mogło go pogrążyć. Uwolnili go, co oznaczało, że mogli w każdej chwili zamknąć.

btw:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 21:48  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Podróż z M-3 była doprawdy męczącym zajęciem, ruszenie rozleniwionych czterech liter w przypadku Romy poza mury miasta imitującego fałszywą pogodę pod swoją kopułą, wymagało bowiem trzeźwego umysłu i sporego zdecydowania w opozycji do jego postępującego alkoholizmu rozleniwienia. Gdyby nie porzucił z własnej woli własnej rozsądności i naukowej powagi jakieś osiemset lat temu zapewne dzisiaj miałby na uwadze, żeby nie pić i nie wybierać się na Desperację pod wpływem zanikającego już alkoholu.
Gorące powietrze Desperacji przywodziło na myśl wspomnienia, ale palące słońce nie wydawało się zbytnio ucieszone widokiem jego parszywej mordy. Plecak spoczywający na jego ramionach wypełniony był stukającymi o siebie butelkami alkoholem i fajkami, bo przecież Roma i tak wiedział, że jako dobry wujek Fafnir powinien przynieść ze sobą jakieś fanty. W końcu Roma bardzo dobrze wiedział, jak skończy się spotkanie Smoków na Smoczej Górze i nie wymagało to większego wyjaśnienia. Przez blisko trzysta lat przynależności do tej organizacji zdążył przywyknąć do tego, iż skupia ona w sobie jednostki nieźle sfiksowane. Roma nie wiedział jednak, że w trakcie jego nieobecności doszło do zmiany władzy i niejaki Sirion, którego gęby już nie pamiętał, został zabity przez nudnego Handlarza, a władzę objął ten Rudy pijak i mendowaty Żur. Czekało go zatem niemałe zaskoczenie i nadchodzące nierozumienie sytuacji.
Z przykrością musiał również stwierdzić, że wędrowanie po Desperacji, choć dobrze mu znanej, wyszło mu z wprawy i wydawało się bardziej uciążliwe niż powinno, więc przez myśl przeszło mu otworzenie z jednej butelek alkoholu znajdujących się w plecaku, co by to sobie mógł umilić podróż, ale powstrzymywał się resztkami swojej silnej woli. Pozostało mu pocieszanie się niezbyt skromną myślą, że znajduje się już całkiem niedaleko Smoczej Góry.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 23:52  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Beztrosko przechadzającego się między drzewami Romę wypatrzył inny kręcący się w okolicy osobnik. Łatwo było go przeoczyć, gdyż w niemal bezruchu opierał się o jeden z przyschniętych badyli, zaś jego utrzymany w kolorystyce piachu, wymiocin i nieszczęścia strój idealnie wkomponowywał się w tło. Podszedł do Fafnira krokiem wyraźnie chwiejnym, ale nie na tyle, by miał sam z siebie podążyć na spotkanie z podłożem. Zatrzymał się może na trzy metry odległości od swojego celu i wyszczerzył resztki żółtych zębów, jakby co najmniej anioł zstąpił mu z nieba przed potargane, niewątpliwie wczorajsze oblicze.
- Witajcie, kierowniku! - zawołał wesoło. - Poratujcie no flaszeczką!
Przed państwem nowa kategoria: żul desperacki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.17 0:42  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Roma zajęty był nieustannie bitwą ze swoimi myślami o tym czy po alkohol sięgnąć czy też nie. Z jednej strony miał przed sobą sporo powodów ku temu, aby spożyć jakiś rozluźniający nektar bogów, zaś z drugiej wejście kompletnie spitym na spotkanie smoków — jemu ex-fizykowi nuklearnemu człowiekowi biznesu cednowego bimbru wpadnięcie na imprezę po afterparty chyba nie wypadało. Jeszcze sprawiłby przykrość i zawód swoim spragnionym rozrywki smoczym braciom i Cednie, oczywiście. Zupełnie zaskoczony, wyrwany ze swoich myśli, przebiegł wzrokiem po twarzy nieznajomego. Nie wyglądał mu w żadnym razie na członka Drug-onów, więc podejrzewał, że przyszło mu zabłądzić. Pozbył się zaskoczenia, która wymalowało się na jego twarzy i zmierzył nieznanego jegomościa od góry do dołu. Czyżby miał do czynienia z jakimś desperackim obszarpańcem?
Osz, mistrzu, ale mnie zaskoczyłeś! Skąd się w ogóle urwałeś? — rzucił wesoło Roma, mierzwiąc lewą ręką ciemne włosy. Roześmiał się przy tym głośno, szczerząc się widocznie. Nie ma co ukrywać, że niewielka odległość od Smoczej Góry poprawiała mu znacząco humor, tak samo jak wizja nadchodzącej libacji alkoholowej i bardzo prawdopodobnej opcji na naćpanie Tyrella. — To twój szczęśliwy dzień, wujaszek Fafnir, nawet dla ciebie coś znajdzie, co by to umilić ci pobyt na tym terenie. — dodał Fafnir rozbawiony pomysłem kręcenia się na terenie nie w pełni normalnych na umyśle najemników, dając tym samym nadzieję napotkanemu jegomościowi na wymarzoną flaszeczkę.
Zsunął zatem w niedługim czasie plecak na jedno ramię, tak by swobodnie rozpiąć zamek i zatopić rękę w ciemnej zawartości plecaka. Wyciągnął pierwszą z brzegu szklaną butelkę i w pierwszym momencie przyjrzał się jej ze zdumieniem rejestrując to, że zabrał ze sobą Burbon, choć w ogóle nie pamiętał, aby ją tam wsadzał. Cóż, najwyraźniej zrobił to jeszcze w stanie skrajnego upojenia alkoholowego, nieważne zresztą. Liczyło się tylko to, że wsadził tam alkohol, a nie coś innego. Wzruszył ostatecznie obojętnie ramionami, podając szklaną butelkę, przez nikogo nienaruszoną swojemu nowemu znajomemu. — Proszę cię bardzo, oto prezent od kierownika na koszt firmy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.17 0:53  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 2 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
- Yyy.... z tego, z... ten... no wiesz! - Na twarz przybłędy na chwilę wstąpił wyraz niesamowicie intensywnej zadumy, nim biedak poddał się pod naporem własnego niemyślenia. Mając w perspektywie dorwanie się do cennej zdobyczy, nie zawracał sobie zbyt długo głowy innymi sprawami, nawet tak - wydawałoby się - ważnymi jak własne pochodzenie.
- Faffffff- fafff... - próbował powtórzyć, ale coś mu to opornie szło. Ze świecącymi z radości oczętami odczekał, aż Francuz sięgnie do plecaka i wręczy obdrapańcowi oczekiwany podarunek. Butelkę wziął w ręce niczym największy skarb i przyjrzał jej się z radością, nim natchnione spojrzenie trafiło na twarz rozmówcy i nagle straciło cały ten optymistyczny wyraz.
- Faffffffnir! - wyartykułował w końcu, ale już zdecydowanie bez sympatii w głosie. - Ty żeś jest z tej smoczej bandy! - W wypowiedzi pijaczka wybrzmiewało szczere oburzenie. - Wyście mie oszukali! Ograbili! Złodzieje niemyte! - Kontynuował tyradę w podobnym tonie, spoglądając na swego niedawnego dobroczyńcę jak na największe zło świata. Brak zasięgu. Pizzę z ananasem. Gimnazjalistę.
Złapał butelkę burbona niczym kij bejsbolowy i zamachnął się na Smoka z donośnym charknięciem w miejsce okrzyku bojowego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach