Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 9 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 18.01.15 18:51  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Las w okolicy kamiennej wieży
Lasem można go nazwać tylko porównując do standardów Desperacji, gdzie kilka drzewek na krzyż staje się zagajnikiem. Składa się na niego więcej niż garstka badyli, aczkolwiek jest wystarczająco rzadki, by obserwator z wieży nie miał problemów z dostrzeżeniem przeciwnika.
Na dodatek spełnia on kilka ważnych funkcji. Jedną z nich, są pułapki rozmieszczone spontanicznie, chaotycznie i nieprzewidywalnie, wśród drzew. Lecz ich ułożenie nie jest przypadkowe. W razie ataku, mają za zadanie spowolnić, okaleczyć lub zabić każdą agresywną istotę.



Dlaczego postanowił przejść się zabójczym lasem, kiedy było tyle innych cudownych stanowisk widokowych? Prawdopodobnie miało to coś wspólnego z kontrolą ich jakości. Sprawdzał, czy wciąż działają, czy jednak lepiej wysłać tu Cednę, by to naprawiła. Przemierzył już połowę terenu dzielącego zewnętrze od siedziby Smoków i przysiadł pod drzewem, wpierw upewniając się czy nie ma tam żadnych pułapek. Oparł wygodnie plecy o pień i zamknął oczy.
Odkąd przejął tymczasową władzę, bowiem ogólnego zebrania jeszcze nie było, w organizacji zaczęło się dziać trochę lepiej, jednak nadmiar obowiązków mógł działać na niego negatywnie. Korzystał więc z takich chwil, gdy mógł pokazać wszystkim petentom, gdzie ich ma i oddać się błogiemu wylegiwaniu na trawie.
Wśród zabójczych pułapek.
To jednak nie przeszkadzało mu cieszyć się tą chwilą, a wręcz zmniejszało szanse, że ktoś teraz nagle przyjdzie i zacznie zawracać mu głowę bezpodstawnie. Jeśli ktokolwiek szukałby go tutaj, musiałby mieć naprawdę dobry powód, a takich raczej nie wypadało odesłać z kwitkiem.
Rozejrzał się leniwie dookoła. Był już chyba poza pierwszą linią pułapek, więc niestety jego spokój może zostać zburzony przez dowolną istotę przemierzającą Desperację w poszukiwaniu śmierci. Gdyby tak się stało, to szybką śmierć mógłby załatwić raczej bez większych problemów. Gdyby się okazało, że to przybyło kolejne zlecenie, pewnie przyjąłby je wraz z zaliczką i poradził, by klient trzymał swoje cztery litery – czytaj: kasę – z dala od pól minowych.
Ziewnął przeciągle, wskoczył na drzewo i usnął, umościwszy sobie legowisko w koronie.
Przebudziwszy się po kilku godzinach zeskoczył i rozglądnął się, wyjmując broń. Nie wiedział póki co czy w jego okolicy nie przebywa jakaś bestia. I kiedy tak się rozglądał, w wieczornym słońcu ujrzał ludzką sylwetkę zmierzającą w jego stronę. Nie mógł jej rozpoznać z tak daleka, więc postanowił poczekać, aż istota się zbliży. Nie odkładał broni, nie będąc pewnym intencji. Każdego napotkanego humanoida traktował z pewną dozą rezerwy i to właśnie dzięki niej, dożył tylu lat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 19:49  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Sirion & Memory
Zbliżającą się do niego istotą, był dron bojowy. Faktycznie, od takiego jegomościa lepiej trzymać się z daleka, kiedy nie wie się, co planuje.
Jak widać, biała maszyna również wolała trzymać się z daleka od nieznajomych, gdyż zauważywszy wymordowanego, zatrzymała się. Była dobre dwieście metrów od niego. Przez moment stali tak i patrzyli na siebie.
Mężczyzna był świadkiem naprawdę ciekawej sceny. Z oddali widział zbliżającego się do niego humanoida. Nie przypuszczał jednak, że to, co początkowo brał za część tej maszyny, jest w rzeczywistości małą dziewczynką. Miała białe włosy, bardzo jasną skórę i również białą sukienkę. Z daleka faktycznie wydawała się częścią białego drona. Maszyna spojrzała na nią. Dziewczynka skinęła głową, jakby robot coś do niej powiedział, a ona przyznała mu rację lub się na coś zgodziła.
Chwilę później, nieco niezdarnie, zeskoczyła z jego pleców i wylądowała bosymi stopami na kamienistym podłożu. Podobnie jak jej towarzysz, zwróciła swoją głowę w stronę nieznajomego.
- Kim jesteś? - rozległ się głośny, mechaniczny głos.
- Jakie są twoje zamiary? Odłóż broń. Nie chcemy walczyć.
Dziewczynka dotknęła ramienia drona, jakby powstrzymując go przed dalszymi komunikatami.



Poziom mocy Takeshi: 49/50


Ostatnio zmieniony przez Memory dnia 19.01.15 6:06, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 20:10  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
No proszę. Sylwetka nieznanego humanoida zbliżyła się i teraz mógł wyraźnie dostrzec, że tak naprawdę jest ich dwójka. Mała dziewczyna ubrana w… kaftan bezpieczeństwa oraz wielki droid, który najwidoczniej był jej ochroniarzem, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Tego, że jej nie porwał, był pewien po sposobie, w jaki odezwał się do Siriona. Mówił przez „my”, co oznaczało, że zwracał się w imieniu ich obojga. Chciałby zapytać ich, dokąd zmierzają, jednak cel ich wędrówki był równie jasny, co właśnie zachodzące słońce. Nie dało się nie zauważyć Smoczej Góry ani wieży, górującej nad okolicą. Postanowił więc zapytać: „Po co?”. To jak najbardziej leżało w jego interesie, bowiem tym właśnie interesują się najemnicy. „Co?” i „Za ile?”, to niemal kanoniczne pytania wszystkich ludzi wynajmujących swoje usługi okolicznym ludziom.
Nie miał jednak najlepszych wspomnień z androidami i nie mógł powiedzieć, by ich specjalnie lubił. Jako skrytobójca nienawidził w nich twardych pancerzy, bowiem zwykłego człowieka, łowcę, wymordowanego czy nawet anioła potrafi powalić jedna, celnie wystrzelona kula. Blaszana zabawka jednak często potrafi wytrzymać nawet bezpośredni strzał z rusznicy przeciwpancernej. Dlatego nienawidził brać ich na cel. Jako klienci byli mu jednak idealnie obojętni, jak każda inna frakcja na tym świecie.
Kiedy usłyszał wezwanie mechanoida, nieco opuścił lufę, jednak broń dalej była w gotowości. Tym drobnym ustępstwem zamierzał pokazać, że nie ma złych zamiarów i jednocześnie dać do zrozumienia, że w razie ataku tanio skóry nie sprzeda.
- Moje zamiary są czysto defensywne, droidzie. A wy, jako goście w okolicach Smoczej Góry powinniście przedstawić się pierwsi. – zawołał – Jaki jest wasz cel?
Tak. Świetnie wyglądające negocjacje w wykonaniu nadpobudliwego Smoka i bezdusznej maszyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 21:04  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Memory obserwowała bieg wypadków, pozwalając Takeshi mówić za ich oboje.
Droid spojrzał na dziewczynę, a ta odpowiedziała mu skinieniem głowy.
- Nie wiemy, kim jesteś. Mamy udać się do Kamiennej wierzy. Nie mamy powodu, by ujawniać ci cel naszej obecności. - Yuki ponownie chwyciła ramię drona, by go uciszyć.
Spojrzeli na siebie i Takeshi ruszył w normalnym dla siebie tempie, w stronę mężczyzny. Dziewczynka podążyła za nim. Nie zwracała uwagi na to, że stąpa gołymi nogami po ostrych kamieniach. Nie robiło jej to krzywdy.
Zbliżyli się na odległość stu metrów. Teraz mężczyzna mógł dokładniej się im przyjrzeć. Memory patrzyła w ziemię, ale mimo to, obejmowała wzrokiem całą sylwetkę spotkanej osoby.
Wskazała na siebie - Memory.
Później na drona - Takeshi - wymamrotała cicho.
Wskazała na rozmówcę. - Drug-on.
Po tonie głosu, ciężko było stwierdzić czy jest to pytanie, czy stwierdzenie faktu.
Przesuneła oczy nieco w stronę droida, prosząc go o odezwanie się.
- Mamy się spotkać z dowództwem tej organizacji. Ostatnie polecenie doktora Hamamoto: "dotrzeć do Smoczej góry; przekazać informacje; zostać -wyrecytowała maszyna.
- Nie utrudniaj wykonania rozkazów. Będziemy musieli... - Memory znów go dotknęła.
- Tata kazał. Pomóż - podniosła oczy na mężczyznę.
Tym razem było widać, że patrzy na niego.



Poziom mocy Takeshi: 48/50
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 21:27  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Nie mają powodu wyjawiać mu swego celu? Ale zdążają do jego organizacji? Najprawdopodobniej nie wiedzieli z kim mają do czynienia. Nie dlatego, że uważał się za pana okolic, lecz wtedy cała sytuacja mogła zostać rozwiązana na miejscu. I co najważniejsze, spokojnie. Danielowi nie podobał się tępy upór, z jakim maszyna kroczyła naprzód. Dlatego właśnie nienawidził walczyć z nimi. Nie dało się ich zastraszyć,  a szaleństwo przeciwnika traktowali logicznie i racjonalnie zamiast popaść w osłupienie. Dlatego właśnie musiał to rozstrzygnąć tu i teraz, pokojowo. Zanim ta bojowa maszyna spróbuje zrobić z niego gulasz. Wątpił, by udało mu się uciec, choć pułapki za plecami i snajper na dachu wieży odrobine poprawiał jego samopoczucie. Jednak nie zmieniało to faktu, że nie był przygotowany na walkę z bezduszną, nieczującą bólu maszyną.
- Dobrze trafiłeś droidzie. Jestem aktualnym przywódcą organizacji, więc każdą sprawę możesz powierzyć mi. Na wypadek, gdybyś mi nie wierzył, twój pan musiał powiedzieć ci kilka danych rozpoznawczych. Otóż, wygląd na pewno będzie ci się zgadzał. A nazywają mnie - Sirion.
Przerwał na chwilę. Czuł się głupio, lecz nie przeszkadzało mu to w zupełności. Wyzbył się wstydu już dawno temu, teraz jedyne co się dlań liczyło, to dobro jego braci i sióstr, których otrzymał w opiece jako przywódca organizacji. No i dobra zabawa związana z mordowaniem. To też było ważne.
- Hamamoto… - zaczął, jakby próbując sobie coś przypomnieć. – Co się z nim stało? Rozumiem, że macie niezbyt pomyślne wieści do przekazania, skoro nie ma go z wami i udzielił wam ostatniego polecenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 23:03  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
- Mój pan, to Memory. Poprzedni właściciel nie miał czasu mówić - urwał. Yuki kazała mu skończyć. Nie było potrzeby zagłębiania się w temat.
- Tata... nie... żyje... - powiedziała z przerwami dziewczyna, ponownie wpatrując się w ziemię.
- S.SPEC - dodała.
- Tata kazał dotrzeć do siedziby Drug-on - powtórzyła.
- Zaprowadź. Mam wszystkie dane. Pozwól wykonać ostatnią... prośbę...
Wiedziała, że musi być posłuszna swojemu zmarłemu panu. Kazał jej się tu dostać. Była już bardzo blisko wykonania tego zadania. Na drodze stał jej jedynie ten człowiek. Praktycznie, byli już na terenie smoków. Było wysokie prawdopodobieństwo, że mężczyzna do nich należy. Można było założyć, że mówi prawdę.
- Powiem wszystko. Pomóż.
Chciała żeby do rozmówcy w końcu dotarło, jak ważne jest to, co mówi, a mówiła w tej chwili bardzo dużo, jak na nią.
- Sirion... - powtórzyła imię. - Musimy się dostać do środka. Mamy przekazać informacje.
Brzmieli trochę jak zdarta płyta. "Musimy wejść. Mamy przekazać informacje. Zaprowadź". Praktycznie każda wypowiedź się wokół tego kręciła. Nie mogli lepiej przekazać tej informacji. Mogli ją tylko w kółko powtarzać, mając nadzieję, że mężczyzna w końcu zrozumie.



Poziom mocy Takeshi: 47/50
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 18:31  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
S.SPEC zabiło ich naukowca. Dobrze było wiedzieć, bo teraz Sirion miał moralną podporę na wypadek zlecenia na Władzę. A moralne podpory przydają się, jeśli członkowie akurat w tym wypadku mają skrupuły. Źle jednak się stało, bo z tego, co się orientował, strata tak wyspecjalizowanej jednostki może spowodować znaczne komplikacje. Ciekawą informacją było natomiast to, że był ojcem białowłosej dziewczyny. Czy on o tym wiedział? Nie. Czy to cokolwiek zmieniało? Nie. Najwidoczniej posiadali wytyczne, by nie mówić o swoim celu poza siedzibą, bowiem oboje powtarzali w kółko – puść, zaprowadź, chodźmy. Odrobinę niczym zdarta płyta, której nie da się zmienić, gdy już raz się uprze. Sirion wiedział, że nie ma co liczyć na wyduszenie z nich jakichkolwiek informacji przed czasem, zresztą, nie miał zamiaru próbować, ten droid był zdecydowanie zbyt zabójczy, jak na jego gust.
- Oczywiście, że wam pomogę. Doktor Hamamoto był jednym z nas. – przez chwilę zrobiło mu się żal tej małej dziewczynki, pozbawionej ojca przez despotyczną władzę. Ale tylko przez chwilę. - Skoro tak wam zależy na rozmowie we wnętrzu, to chodźcie za mną. Porozmawiamy w środku. Tylko uważajcie na pułapki!
Zaśmiał się i pobiegł lekko ścieżką, którą tu przybył. Miał nadzieję, że tamta dwója nie zginie bezsensowną śmiercią tuż przy swoim celu. To byłoby jednocześnie smutne i okropnie zabawne, pomyślał, unikając wszelkich niespodzianek, jakich chcieli dostarczyć mu obrońcy Smoczej Góry.
Dotarłszy do wejścia poczekał na resztę, po czym udał się do środka, szukając po drodze pomieszczenia, które byłoby wystarczająco reprezentacyjne, by dało się w nim rozmawiać. W końcu, biuro nie wyglądało najlepiej po tym, jak je zdemolował w przypływie szału. No cóż, każdy ma swoje słabości.

zt -> jakiś pokój w Kamiennej wieży
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 19:01  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Gdyby android coś odczuwał, zapewne poczułby w tej chwili wielką radość. Udało się. Sirion zgodził się wpuścić ich do siedziby Drug-on.
Nie zareagowała na gwałtownie zrywającego się mężczyznę. Stała jeszcze przez chwile w bezruchu, po czym wyciągnęła ręce w stronę droida. Nie było sensu, by biegła. Jej cialo nie było do tego przystosowane. Została zbudowana, jako "żywa" lalka odzwierciedlająca zmarłą osobę. Miała wyglądać, poruszać się i pomagać. Ewentualnie, mówić. O szybkości, czy sile, nie było mowy.
Takeshi wziął ją na ręce i pobiegł za smokiem. Skanował dokładnie teren w poszukiwaniu pułapek i starał się stąpać podobnie, jak wymordowany.
Jak system drona odebrał zgodę mężczyzny? Prawdopodobnie jeszcze bardziej bez uczuciowo, niż oprogramowanie Memory. Wyglądało to podobnie do odhaczenia jednej pozycji na liście. Nic więcej. Po prostu komunikat: pomniejsze zadanie - wykonano.
Yuki no hana zaczęła przygotowywać informacje zapisane w jej głowie. Pochodziły z różnych odcinków czasu, więc były niepoukładanie i poprzeplatane z danymi dotyczącymi nieistotnych wydarzeń z życia codziennego doktora.
Część jej świadomości zapisywała drogę, jaką można było wydostać się z kryjówki Drug-on. Teraz była w stanie wyjść stąd bez dokładnego przeszukiwania terenu.
Przy wejściu, zeskoczyła z ramion towarzysza i podążyła tuż za smokiem. Tym razem to ona szła przed dronem, który cały czas monitorował sytuację i szukał zagrożenia.

[z/t] --> za Sirionem



Poziom mocy Takeshi: 46/50
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.16 3:01  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Polowanie.
Czy był na świecie ktoś, kto lepiej od Azazela rozumiałby całą ideę łowu, tę subtelną różnicę między przyjemną rozrywką, a bestialskim mordem?
Wszakże odkąd pamiętał – był zwierzyną. W oczach braci… Ojca. Zaszczute i wygnane zwierzę, które wnet rozpoczęło odwet na swych oprawcach.

Wsunął kolbę strzelby w zgłębienie obojczyka, przytulając policzek do chropowatego materiału.
Znajdował się wystarczająco blisko by móc obserwować królika osaczonego przez zapach kundla. Zwierzę wyciągnęło szyję, nerwowo pociągając nosem, jakby przeczuwało, że sam fakt bliskości psa nie będzie jego największym problemem i wreszcie natrafiło wzrokiem na Sina.
Huk wystrzału, szczeknięcie i nieprzyjemne plaśnięcie towarzyszące odrzutowi niewielkiego, białego ciałka – odgłosy te zmieszały się w uszach anioła, docierając do mózgu i wywołując przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa.

To było leniwe popołudnie. Jedno z tych, które spędza się z psem z dala od cywilizacji i irytujących ludzi. Przebywanie w miejscu pełnym zabawnych pułapek miało swoje nieopisane zalety.
Rzucił psu urżniętą króliczą nogę, opierając się wygodnie o drzewo. Spokój, cisza, ptaszki nie drą ryja, a w około wszelkie znamiona nadciągającej zimy. Zachodni wiatr ciskał rozrzuconymi liśćmi, a sielsko (hmm...) anielski pejzażyk, na swój własny tandetny sposób, rzeczywiście koił natrętne myśli. Tak. Azazel po prostu miał wolne. Nikt nie umierał, nikogo nie trzeba było składać, a klienci nagle zaprzestali walenia drzwiami i oknami. Takie dni zdarzały się raz na parę lat, więc anioł zamierzał z takowego odpoczynku skorzystać poza Smoczą Wieżą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.16 15:43  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Chodzenie było takie… dziwne.
W przeciwieństwie do ludzi, którzy od początków swojego istnienia patrzyli w niebo, widząc w locie kwintesencję swojego wybawienia ze swojej kondycji egzystencjalnej (naiwni, pomyślał Ariel z mglistym uśmiechem), nie uważał grawitacji za rodzaj opresji. Tak jak wszystkie te dziwne, chemiczno-elektryczne reakcje, które szumiały cicho w okrywającej go bryle, była jedynie konsekwencją o wiele poważniejszego i tragiczniejszego faktu istnienia materii; doszukiwanie się w niej winy byłoby dla anioła absurdem.
Mimo tego, chód wzbudzał w nim nieustające zdziwienie. Sam Ariel nie był pewien, w jaki sposób zawierające go ciało potrafiło poruszać się w tak uporządkowanej harmonii, niepomne chaosu procesów, który panował w jego wnętrzu. Ruch w stawach, naprężanie się i rozluźnianie mięśni, impulsy elektryczne błyskające po układzie nerwowym jak srebrne rybki w jeziorze, wreszcie komórki przygotowujące się na wstrząs połączenia z ziemią… i to wszystko, jak rozumiał, istoty żywe wykonywały bez aktywnego zaangażowania swoich świadomości! Cóż za odwrócenie naturalnej dla świeta idei kolejności; ruch i działanie powinny przecież być niczym innym, jak wynikiem świadomej intencji.

Gdyby Ariel potrafił odczuwać strach, prawdopodobnie czułby go właśnie w tej chwili, myślał bowiem, jak nieprzerwanie od pierwszej sekundy swojej bytności w świecie materialnym, o nieznośnym przekłamaniu zmysłów. Świat widziany z „góry” – ze sfery, do której materia jeszcze nie miała wstępu – niczym nie przypominał tego, jak anioł pojmował go teraz, odgrodzony od przedmiotów i zjawisk innymi przedmiotami i zjawiskami: oczami, mózgiem, czy krótkimi sprężeniami elektryczności, które łączyły te dwie organiczne instytucje.
Na swój sposób był zaintrygowany. „Patrzenie” przypominało mu „chodzenie”, również podlegało całkowitemu pomieszaniu pojęć i wymuszało na nim obserwację całkowicie nowych reakcji otaczającej go materii. Gdyby tylko to wszystko nie utrudniało jego poszukiwań… Pamiętał dokładnie, gdzie zobaczył go po raz pierwszy od… ilu lat? Nie był pewien. Jak długo już istniała materia? Ile czasu minęło od pamiętnego sądu? W uwięzieniu stracił panowanie nad pojmowaniem czasu, ale też w przestrzeni niematerialnej czas nigdy nie odgrywał aż tak wielkiej roli jak w przestrzeni materialnej. Nieistotne. Pamiętał ułożenie terenu, na którym był, pamiętał strukturę skał, które go otaczały, pamiętał skład i muzykę ludzi, którzy go otaczali. Pamiętał wygląd bryły, która utrzymywała w sobie jego esencję. Pamiętał temperaturę wiatrów ponad nim, pamiętał prądy, w jakie się wikłały… Ale teraz, zamknięty w ciele, uświadomił sobie, że te wszystkie kluczowe dla poszukiwań informacje miały mu się na nic nie przydać. Organiczne zmysły okazały się zbyt ograniczone, nie potrafiły zanalizować świata pod tym samym kątem.

Wiatr okazał się pomocą, podobnie jak jego bracia, którzy zdążyli już rozeznać się w nowym sposobie odbierania rzeczywistości. Wskazali mu drogę – nieświadomi jego celu, prawdopodobnie – i teraz szedł kolejne godziny, bezustannie, ignorując ciało, które co jakiś czas rozbłyskiwało komunikatami. Ale cóż interesującego mogłoby powiedzieć mu ciało?
Z zewnątrz Ariel musiał sprawiać dziwaczne wrażenie: ubrany w częściowo rozchełstany dres człowiek idący środkiem lasu z nieobecnym i rozmarzonym wyrazem twarzy, skupiony na szemrzących ponad nim powiewach powietrza raczej niż na drzewach przed sobą, czy wilgotnym igliwiu, które zdążyło oblepić mu już spodnie, buty, część twarzy i włosów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.16 15:39  •  Las w okolicy kamiennej wieży Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Na ledwie słyszalny dźwięk kroków po igliwiu
zareagował jedynie kundel, warknięciem informując pana o pojawieniu się kogoś obcego. Sinister odwrócił głowę od zachmurzonego nieba, nieobecnym wzrokiem wędrując wzrokiem ku intruzowi, którego postać była dostrzegalna pomiędzy lichym i tak przerzedzonym przez nadciągającą zimę, podszyciem leśnym.
Jeśli pierwsze wrażenie było najważniejsze, to nieznajomy poległ w sekundzie, gdy anioł zdołał skupić na nim całą swoją uwagę, zaprzestawszy zaprzątać swoich myśli farmazonami o porzuconych niebiańskich włościach. Jedynym uczuciem jakie pojawiło się w umyśle Sin’a była czysta irytacja. Nie potrafił określić z czego wynikała. Z nieprzeciętnej, cholernie ciężkiej do przyporządkowania czemukolwiek fizjonomii? A może faktu, że ten człowiek nie przynależał do tego świata? Wyglądał bardziej na zmęczoną życiem ofiarę niż kłusownika gotowego do poświęcenia jakim była próba handlu ze smokami.
Gdyby miał coś co ludzkość patetycznie nazwała „empatią” stwierdziłby, że to smutny widok. A tak, ograniczył się jedynie do pojęcia „żałosny’.
Pies okazał jednak więcej serca od swojego właściciela, bo rzucił się przybyszowi na ratunek, chwytając za poły dresu w chwili, gdy ten miał majestatycznie stąpnąć w jedną z licznych pułapek, rozsianych po lesie. Przybysz poleciał do tyłu, a kundel radośnie zameldował o spełnionym obywatelskim obowiązku, przeskakując finezyjnie nad żelaznymi sidłami, porywając z ziemi króliczą nogę i podrzucając ją pod nos Ariela. Trzasnął harap, a zwierzę posłusznie padło na ziemię, dysząc ciężko na sygnał przed polowaniem.

Azazel nieśpiesznie pokonał odległość dzielącą go od całego zamieszania, wsuwając pomiędzy wargi papierosa i siłując się z nadpsutą zapalniczką. Dopiero, kiedy dym wypełnił płuca, anioł stwierdził, że ta istota wcale nie jest taka wybitnie zła, jak to mu się na początku zdawało. Żyjąc na ziemi kolejne już tysiąclecie, odpuścił sobie poszukiwanie ludzi pięknych, bo według jego subiektywnej opinii, ci zazwyczaj byli nieprzeciętnie głupi i męczący. Osobiście wolał tych ciekawych, którzy potrafili go zabawić choć przez parę tygodni… miesięcy… chwil. Tracąc rachubę czasu, każdy żywy odchodził w pojęciu anioła w ułamku sekund.
Kącik ust anioła, powędrował do góry w zawadiackim uśmiechu, kiedy wypuścił dym prosto w twarz Ariela. Gdyby miał głos rzuciłby z pewnością coś w stylu „Czegoś szukał? Kogoś chciał?”, ale z przyczyn oczywistych jedynie wpatrywał się w niego tym samym znudzonym, minimalnie zainteresowanym spojrzeniem, które towarzyszyło mu zawsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 9 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach