Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 01.10.17 22:21  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Zabrał butelkę, ale nim zakorkował ją, sam wziął parę większych łyków przyjemnie chłodnej wody. Wytarł wierzchem dłoni policzek z lewej strony, po czym usiadł delikatnie tuż obok swojego rozmówcy. Nie odezwał się. Nie od razu. Przez moment wpatrywał się przed siebie, choć jasne oczy nie wychwyciły żadnego konkretnego celu. Żadnego martwego punktu. Przez dłuższą chwilę obracał butelkę w palcach, aż wreszcie zakręcił ją na powrót, lecz zamiast ją schować, położył tuż obok swojego uda.
- Masz jakieś plany? – wreszcie się odezwał, jednakże zdając sobie sprawę, że nie jest z nim  blisko, a co za tym idzie, Yury nie jest w stanie wyczytywać z pojedynczych słów Tsukiego ukrytego kontekstu, po chwili dodał, dla wyjaśnienia
- Gdy osiągniesz wiek, który będzie cię ograniczał. Który sprawi, że zamiast rosnąć w siłę, będziesz słabł. Kości staną się kruche, mięśnie zwiotczałe, a tylko śmierć będzie w stanie uwolnić cię z klatki starości. – nie starał się go obrazić czy w jakikolwiek sposób ubliżyć. Posługiwał się suchymi faktami. Jakby na to nie patrzeć, Yury był człowiekiem, którego wiek pewnie już powoli wchodził w niebezpieczną granicę. Oczywiście, był biom echem. Ale wciąż posiadał ludzkie części. A co za tym idzie, może to stać się coraz bardziej upierdliwe. Zwłaszcza w aktualnym trybie jego życia. Na Desperacji.
Sięgnął do swojej torby, którą parę chwil wcześniej przytachał ze sobą, i wyciągnął z niej drewnianą, cienką fajkę, nabitą tytoniem. Postukał palcami w nią, a następnie odpalił zapalniczkę i zaciągnął się dziwną mieszanką ziołowego tytoniu.
- A ja… udaję, że nie istnieję. Najlepiej mi wychodzi. – zadarł głowę i spojrzał w jasne, bezchmurne niebo. - Wnet będzie padać. – przechylił głowę w bok, pozwalając by kości przestawiły się na odpowiednie miejsce.
- Nie jestem mocno związany ze Smokami. Nie interesuje mnie to, co się dzieje dookoła, jeżeli nie dotyczy to bezpośrednio mojej osoby. Przecież wiesz. – nie zamierzał ukrywać się ze swoimi poglądami co do DRUG. Właściwie większość wiedziała, że Tsukishimaru należy do organizacji z egoistycznych pobudek. Owszem, nie odmówi pomocy, ale z własnej woli czy też inicjatywy nigdy nic nie robił. Tak było dobrze. Przynajmniej dla niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 0:25  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Plany? — Uniósł jedną z brwi ku górze. Znów się zaciągnął. Plany na surowych terenach Desperacji nie miały racji bytu. Prędzej czy później ich właścicielowi zostanie podłożona noga i przeżyje bolesne spotkanie pierwszego stopnia z piachem. On takowych nie posiadał. Parszywy los pisał scenariusz jego życia, a on sam egzystował z przyzwyczajenia - z dnia na dzień, ale Tukishimaru miał racje. Mierzył się z czterdziestką na karku. Okrutny licznik tykał. Umierał każdego dnia - kawałek po kawałeczku, przegrywał z procesem starzenia, o czym świadczyło chociażby niegdyś niebieskie, teraz poszarzałe ślepie czy siwe pasma włosów widoczne gdzieniegdzie w czarnej czuprynie. Mechaniczne części nie spowalniały go. Nie takie było ich przeznaczenie. Przede wszystkim spełniały się w roli zamienników, które ucierpiały na skutek wybuchu.
Wypuścił kłęb dymu z ust na otwartą przestrzeń i prychnął z rozbawieniem.
Chcesz być moim katem, Tsuki? — zainteresował się z radosnym błyskiem w oku. — Musisz w takim układzie ustawić się w kolejce — dorzucił. Nie tylko ten szczeniak życzył mu śmierci - najprawdopodobniej lista takowych ochotników na przestrzeni ostatnich lat wypełniała się po brzegi w tempie ekspresowym. Wśród nich był przede wszystkim ten bezczelny, charyzmatyczny gówniarz pełniący rolę ucznia Kido, który jak szczur zaszył się w M-3 i nie wyłaził z niego przez długi okres czasu, a przynajmniej Yury nie miał niewątpliwej okazji się z nim spotkać. Szkoda. Marnował się w tym wojsku.
Ugasił pet na skroplonym przez rosę liściu i oparł dłonie o wilgotną ziemię.
„Wnet będzie padać.”
Na ta tę prognozę, jak osoba poniekąd odpowiedzialna z burdel nazwany Drug-on powinien zasugerować powrót do strzelistej Smoczej Wieży, zanim zostanie on im utrudniony przez warunki atmosferyczne, ale nie podniósł swojego ociężałego, w tej chwili także rozleniwionego tyłka z ziemi. Może chciał sprawdzić skuteczność prognoz Wiwerna, może po prostu trening zmęczył go do takiego stopnia, że potrzebował chwili na częściowo zregenerowanie sił, a może wcale nie chciał tam wracać. Opcji było wiele, a on nie umiał się zdecydować na jedną z możliwości. Wiedział natomiast, że towarzystwo Tsukiego działało na niego jak melisa – było relaksujące i nie chciał jeszcze z niego zrezygnować.
Pewnie jak nas wszystkich — mruknął po chwili, bo on także dołączył do grupy najemniczej przez własny kaprys, zachciankę, która zrodziła się, a potem ulotniła się i zostało tylko przyzwyczajenie, a teraz również pozycja. Nieoczekiwany awans podziałał na niego jak wiadro z zimną wodą lub wysokoprocentowa gorzała - wzdrygnął się, otrzepał i przyjął go na klatę. — Ale, wiesz, co, dzieciaku? — Zerknął na krasnala, by się upewnić, że go usłyszał. — Weź się w garść i zaprzyjaźni się z kimś. Czasem takie znajomości ratują twoje dupsko, gdy wpadniesz w szambo.
Wzruszył ramionami. Yury – wujek dobra rada. Zaśmiał się cicho. Przygarniał kocioł garnkowi.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 21:32  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Zaciągnął się mocniej dymem ziołowym, jednocześnie wzruszając delikatnie ramionami. Pomimo wieku, jaki osiągał jego rozmówca, był stosunkowo młody. Na duszy i mentalnie. I w porównaniu do Tsukiego, rzecz jasna.
- Katem? Nie mam w tym interesu. – spojrzał na jego profil. - Nikt nie musi być twoim katem. To, co zrobisz, jest tylko i wyłącznie twoim wyborem. Bo jeszcze go masz. Możesz przeżyć resztę lat, za dziesięć, może dwadzieścia osiąść gdzieś w spokojnym miejscu, jeżeli oczywiście takowe znajdziesz, i dożyć spokojnej starości. Możesz też pokusić się o nieśmiertelność, o przeżycie kolejnych stu, dwustu, tysiąca lat, spoglądać na świat jak się zmienia. Wystarczy, że dasz się użreć czemuś, co jest zarażone, albo nawdychać się trującymi oparami. A potem czekać na śmierć, albo samemu się wykończyć. Nikt nie musi być twoim katem. Sam możesz nim zostać. – zamilkł ponownie zaciągając się dymem i postukał palcem w spód fajki, wysypując nieco nadmiar popiołu.
- Ja nie miałem wyboru. Ani w przypadku zarażenia, ani w przypadku skończenia tego wszystkiego. Pod tym względem zazdroszczę ci poniekąd. – przymknął jedno oko i odchylił głowę na bok, uciekając na chwilę myślami we wspomnienia. Dawne, nieco zatarte przez zęby czasu, poniekąd przytłaczające, ale wciąż trujące. Czuł ich intensywny i nieprzyjemny posmak na koniuszku języka, ale ostatecznie na tym pozostał, nie chcąc wypowiadać nic więcej w tym temacie, oddalając jak najdalej od siebie zbyt niewygodny temat.
- Przyjaciół? Po co mi? – pokręcił głową. Za ich plecami tygrys poruszył się i leniwie przemieścił się w ich stronę, układając u boku swojego właściciela. Tsukishimaru wykorzystał to i odchylił się, wygonie układając i opierając o jego bok, czując przyjemne ciepło, jakim emanowała bestia.
- Żyję ponad osiemset lat. I jakoś się trzymam, jak widzisz. Posiadanie przyjaciół jest jedynie zbędnym balastem. Więcej upierdliwości z tego niż pożytku. Sam nie wyglądasz na kogoś, kto lubi socjalizować się z innymi. A ile ty masz przyjaciół, chłopcze? Takich, za których skoczysz w ogień, oddasz życie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.17 14:12  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Żadna z tych dwóch wymienionych przez ciebie opcji nie jest zbyt przekonująca — ocenił w końcu, analizując słowa dzieciaka. Yury poniekąd wybrał sobie już miejsce swojego pochówku, tak samo jak osobę, która ugasi ostatni błysk w jego coraz bardziej niedowidzącym oku. Nie pragnął życia wiecznego - takowe musiało być strasznie długie i ciągnąć się jak podróż metrem między poszczególnymi miastami. W końcu by mu się przejadało i zbrzydło do reszty. A wiek emerytalny był dla niego nieosiągalny. Tylko szczęśliwcy takowego dożywali. Zwłaszcza tutaj, na Desperacji, gdzie natura była niezależnym bytem, a życie było zagrożone przynajmniej raz dziennie. Śmierć była jedyną ratującą go od całkowitego pokrycia się rdzą opcją. Zresztą nie ma nic bardziej emocjonującego, bardziej widowiskowego, niż zginąć z ręki kogoś, w kogo oczach pali się prawdziwa wściekłość, furia. — Bezczynne siedzenie na dupie jest po prostu nudne, a życie wieczne — machnął ręką — wystarczy, że przeżyje najbliższe tygodnie, miesiące.
Zerknął w przelocie na dzieciaka, kiedy ten zaczął się zwieszać; w zasadzie nigdy jeszcze się w jego obecności nie uzewnętrznił. Nie mieli też nigdy okazji porozmawiać. Zawsze się śpieszyli - albo jeden, albo drugi. Mijali się na korytarzach Smoczej Góry albo trenowali w kompletnym milczeniu, by ostatecznie rozejść się w swoją stronę i spotkać się w tym samym miejscu o zbliżonej godzinie następnego dnia. Nic nie wiedział o tym Wymordowanym, ale czy chciał uzupełnić te luki? Nie. Nie interesowała go nigdy przeszłość - była tylko zlepkiem wspomnień zniekształconych przez szwankującą pamięć.
W grę wchodzą liczby ujemne? — zainteresował się, pół żartem, pół serio, bo oczywiście odpowiedź była wręcz oczywista. Tsukishimaru przejrzał go na wylot, zresztą to wcale nie było aż takie trudne - Yury nie miał skomplikowanej osobowości. — A widzisz, ten twój pasiasty kumpel jest innego zdania — rzucił, kiedy wielki kot podszedł do swojego właściciela, by zapewnić mu prowizoryczne posłanie ze swojego grzbietu, ale także sierści.
Prognoza Tuskiego sprawdziła się — z kłębowiska szarych chmur zaczął sączyć się leniwy deszcz, na razie w całkowicie niegroźnym wydaniu.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.17 20:50  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
- Mówisz? – zapytał nieco odległym głosem, zastanawiając się skąd u niego takie założenie. Nieśmiertelność nie oznaczała nudnego życia bez końca. Świat był rozległy. Było jeszcze tyle rzeczy do odkrycia, poznania. Nawet on, żyjąc już ponad osiemset lat, nie odkrył wszystkich tajemnic świata. I szczerze powiedziawszy, to wątpił żeby kiedykolwiek mu się udało. Pomimo jego aktualnego trybu życiu.
- To chyba raczej zależy od tego, jak żyjesz, a nie od długości życia. Jeżeli nie chcesz się nudzić, to zrobisz wszystko, by tej nudy uniknąć, prawda? Powiedz Yury, nudzi cię życie? – liście na drzewach zaszeleściły, gdy wiatr delikatnie je musnął. Ciało mniejszego wymordowanego przekręciło się bezszelestnie, siadając okrakiem na jego udach. Wsunął drobną dłoń pod jego szczękę, napierając lekko do uniesienia, druga z kolei dzierżyła sztylet przytulony do jego tętnicy.
- O szambie, jakim mówiłeś, miałeś na myśli podobną sytuację? Straciłeś czujność. Nie masz pewności, że nie dostałem zlecenia na ciebie. Może właśnie zrezygnowałem ze Smoków i bez przeszkód zamierzam odebrać ci wybór? Albo skrócę twe nudne życie. – postukał delikatnie ostrzem w jego szyję, po czym podniósł się, stając naprzeciwko niego, chowając broń w jej miejsce.
- Widzisz chłopcze, nim zaczniesz dawać komuś złote rady, zastanów się najpierw, czy aby na pewno mają one rację bytu, zwłaszcza, że sam się do nich nie stosujesz, albo nie przetestowałeś na swojej skórze. Sarutahiko nie wymaga niczego w zamian. Po prostu jest. Nie marudzi, nie jęczy, nie błaga. Z ludzkimi przyjaciółmi jest wręcz przeciwnie. I nie zawsze są obok, by ratować nam dupska. Tak jak teraz, nie ma tu nikogo, kto uratowałby ci twoją. Jesteś sam. Więc liczysz na siebie. Ale dzięki temu nie będzie rozczarowania, ani zdrady. Czyż tak nie jest wygodniej? – spojrzał w bok, w stronę lasu.
- Idziemy, nim całkiem się rozpada. Niedaleko tego miejsca jest drewniana chata, gdzie można się schronić. – powrócił spojrzeniem do niego, przez moment uważnie taksując jego twarz błękitnymi tęczówkami, aż wreszcie wyciągnął w jego stronę dłoń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 22:00  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Biomech nawet nie drgnął, kiedy zdewastowano jego przestrzeń osobistą. Czujność została całkowicie rozproszona przez rozluźnienie, na które być może nie powinien sobie pozwolić, gdyby zależało mu na życiu, ale czy na pewno mu zależało?
„Powiedz Yury, nudzi cię życie?”
Jego bierna postawa w obliczu zaistniałego zagrożenia była wymowną odpowiedzią na te pytanie. W tym momencie był cokolwiek bezbronny i gdyby słowa Tsukishimaru znalazły pokrycie w rzeczywistości, głowa przestałaby się trzymać karku Wiecznego parę sekund temu i nie zarejestrowałby tego momentu, nie zdążyłby też odpowiednio zareagować. Otóż, dopiero, gdyby poczuł chłód ostrza na swojej rozgrzanej przez zmęczenie szyi, zorientował się, że jego przeważnie milczący towarzysz broni zmienił swoją pozycje, nawet nie odczuwając ciężaru ciała Wymordowanego na swoich udach, które było w podobnym stopniu rozgrzane, co jego własne. Pewnie z powodu przynależności rasowej - wirus X ingerował w temperaturę ciała osób nim zarażonych.
Zacisnął protezę na ramieniu Tsukishimaru, być może trochę mocniej niż zamierzał - gdyby docisnął jeszcze bardziej do niego palce, złamałby mu kość.
Zdałeś tę lekcję. Umiesz liczyć, licz na siebie. — Obnażył zęby w uśmiechu, demonstrując ich, na skutek notorycznego sięgania po papierosy zepsutą, pożółkłą strukturę. Ich poglądu w tej sferze nie różniły się od siebie diametralnie, miały podobny wydźwięk. Poleganie na kimś wiązało się z rykiem podłożenia sobie samu nogi, które w praktyce mogło być o wiele bardziej odczuwalne niż stłuczenie kolana.
Puścił chłopaka, kiedy ten postanowił z łaski swojej nie wbijać więcej tych wychłodzonych, kościstych pośladków w jego udo. Zignorował jego dłoń, obawiając się, że pod wpływem jego ciężkiego cielska, ten filigranowy najemnik złamie się wpół. Dźwignął się na własnych łokciach i zaraz stanął na równe nogi, ociągając się przy tym trochę.
Nie prościej byłoby wrócić na Smoczą Górę? — zainteresował się, rzucając okiem na majaczący w oddali, przerażająco wysoką i strzelistą budowle, która dla wielu najemników pełniła rolę czegoś w rodzaju domu.
Chwilę potem deszcz wzmógł się na sile. Ciężkie krople zaczęły przebijać się przez liście, kalecząc je swoją siłą. Opcja z domkiem nagle Wiecznemu wydawała się o wiele bardziej kusząca, bo jakoś nie miał ochoty na konsultowanie swoich części wymiennych z mechanikiem, jeśli nawet rolę takowego niedawno przejęła obdarzona niezwykle atrakcyjnymi walorami Smolista Hydra.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.17 0:37  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Przechylił głowę, przyglądając się mu przez moment, a jego twarz właściwie nic nie wyrażała. Nim deszcz rozpadał się na dobre, zgasił fajkę, by pozostałe zioło nie zmokło zbyt bardzo, po czym schował ją do reszty swoich przedmiotów. Przez dłuższą chwilę milczał, co mogło świadczyć o chęci ucięcia ich dotychczasowej rozmowy.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, chłopcze. – wreszcie jego głos zlał się z odgłosem nasilającego deszczu. Nim jednak ruszył w stronę drzew, przystanął odwracając się lekko, by spojrzeć przez ramię na Wiecznego.
- Po co? Spieszy ci się? – w jego błękitnym oku pojawił się nagle błysk zadziorności - Mamusia woła na obiadek? – nim jednak biomech zdążyłby mu odpowiedzieć, Tsuki już ruszył przed siebie, po chwili znikając pomiędzy drzewami w towarzystwie swojej bestii. Choć obecność drugiego mężczyzny była mu raczej obojętna, gdzieś podskórnie czuł, że koniec końców ruszy za nim.
Droga w stronę starego, drewnianego domku okazała się w takiej pogodzie o wiele trudniejsza, niż początkowo mogła się zdawać. Błotniste podłoże wręcz zasysało ich stopy, a ostre krzaki brutalnie ciosały odsłonięte skóry. Tsukishimaru raptownie przystanął, unosząc głowę, jednocześnie wyciągając dłoń w stronę Yurego, dając mu wyraźny znak, by się zatrzymał.
- Głupie ptaki. – powiedział cicho, wysuwając stopę do przodu. Ziemia zadrżała a wszystko przed nim zdawało się, że składa mu pokłony, siłą zmuszone ugiąć czoła ku ziemi. Tak samo trzy błądzące po niebie wrony zatoczyły się i z impetem uderzyły w miękkie błoto, nie potrafiąc nawet poruszyć skrzydłem. Jasnowłosy powoli podszedł do pierwszego, któremu bez zajęknięcia skręcił kark. Grawitacja powróciła do normy w chwili, gdy trzeci trzask łamania kości rozległ się w lesie. Choć ślad po użytej sile odcisnął się swoim piętnem na florze.
- Idziemy. – powiedział podnosząc się z kucków, trzymając ptaki za łapy. W jego przypadków każdy niekonwencjonalny sposób na polowanie był dobry. A ten jeszcze ani razu go nie zawiódł.
Parę metrów dalej wyłoniła się opuszczona chatka. W dawnych czasach zapewne służyła jako schronienie dla jakieś rodziny, ale teraz.. teraz była tymczasowym schronieniem dla Tsukiego. O ile w niektórych oknach brakowało szyb, tak dach był w jako takim stanie. No i osłaniał przed deszczem. Drzwi skrzypnęły pchnięte przez wymordowanego, kiedy wkroczył do środka jako pierwszy. Od razu można było wyczuć zapach starości i kurzu. Na Desperacji jednak takie zapachy nigdy nie przeszkadzały.
- Rozpal ogień. – polecił krótko wskazując na miejsce dawnego kominka. Drewna w domu było sporo, nie powinien narzekać na jego brak. Sam Tsukishimaru rozpoczął ściąganie z siebie przemoczonych ubrań i rozkładaniem ich na krzesłach i stole, pozostając jedynie w spodniach, w ogóle nie wstydząc się swojej nagości.
- Jakbyś miał problem, powiedz. – kolejna złośliwość wkradła się w jego ton, gdy przykucnął I rozpoczął oporządzanie ptactwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.17 1:48  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Yury po raz kolejny parsknął, wyraźnie rozbawiony. Jego doświadczenie, owszem, nie mogło się równać z doświadczeniem kogoś, kto ma na karku pewnie nie jedną trzycyfrową liczbę i był tego świadom. Zresztą jakby miał prawa nie być, kiedy jego plecy były niemal w całość odsypane bliznami różnego rozmiaru - działo w głównej mierze Wymordowanych, z którymi stanął oko w oko, czasem z niezadowalającym wynikiem. Nie był niezniszczalny - brak oka i poszczególnych, zamienionych na mechanizmy części ciała mu o tym przypominały na każdym kroku. Miał coraz mniej czasu, a mimo to wcale nie rozpaczał. Czerpał z życia garściami.
Pewnie masz rację, ale mam dobrego nauczyciela — skwitował niby to wyzywająco, niby to ze rozbawianiem, choć tak naprawdę ich relacje nie był aż tak rozwinięta, żeby mógł nazwać Tsukishimaru swoim nauczycielem, w zasadzie nawet nie wiedział, czy to słowo było w stanie przecisnąć się przez jego gardło. Obaj byli samotnymi wilkami, poszukującymi czegoś - w przypadku Yury'ego były to dni pełne wrażeń, w przypadku Tsukiego - biochem nie miał pojęcia. Unikał rozmów stricte prywatnych.
 — No młody, kto by się spodziewał, że twój języczek ma właściwości papryczki chilli — rzucił w ramach pochwały, bo w zasadzie nie znał Tsukiego od tej bardziej ludzkiej strony, którą mu właśnie teraz demonstrował w całej swojej okazałości. I był w siódmym niebie. Zdecydowanie w takiej wersji ten chłopak zyskiwał na pikanterii, więc Wiwern zyskał w jego oczach jeszcze więcej.
Nie wiedział, czy ten komplement dotarł do Wymordowanego, który wcale nie czekał na Wiecznego. Być może został zgłuszony przez wiatr, być może przez bębniący deszcz - być może w jedno i drugie na raz.
Kierowany ciekawością, biomech ruszył za nim, kontemplując w chwilowym milczeniu sylwetkę chłopca i zmagając się z przeszkodami i w postaci przemoczonego, piaszczystego  podłoża, które teraz miało formę błota. Ciężkie, wojskowe buciory nurkowały w nim nazbyt często, spowalniając go znacznie, przez co kroki wykonywane przez Yury'ego wydawały się przez to jeszcze bardziej ociężałe. Po półgodziny dorobił się zadyszki - oh, chyba naprawdę sięgał wieku emerytalnego - i niechęci do obecnych warunków atmosferycznych, mimo iż wcześniej je pokochał za kojące właściwości.
Z ledwością przystanął, prawie nie lądując na Tsukishimaru, co dla Wiwerna mogło skończyć się naprawdę katastrofalne w skutkach. I po prostu patrzył ,jak ten zmusza grawitacje do posłuszeństwa (biomech sam przez krótką chwilę poczuł niewidzialny ciężar na swoich barkach i ledwo powstrzymał kolana przez ugięciem się, może dlatego, że był niemal w polu rażenia), jak ptaki spadają - niczym, małe i czarne meteoryty - z paskudnie szarego nieba i jak Tuski bez cienia zawahania ukręca im łby. Zagwizdał.
Romantyczna kolacyjka? — zadrwił i poczuł ssanie w żołądku, które przypomniało mu, że od prawie pięciu godzin nie miał nic jadalnego w ustach, oprócz mało smacznego i sytego piachu poruszanego przez zimny, jesienny wiatr.
Kiedy ich oczom ukazała się niewielka, ale w miarę stabilna chatka, Yury musiał przyznać, że Tsuki miał łeb na karku. On nie zdawał sobie nawet sprawę z istnienia takiej miejscówki.
Mieszkasz tu? — zapytał młodziaka, zaraz zanim przekraczając próg chatki, która w realiach Desperacji była szczytem marzeń.
Wrzucił parę kawałków drewna do prowizorycznego kominka.
To jeszcze potrafię — zapewnił go z przekąsem, sięgając po zapaliczkę piromana. Lubił rozpalać ogień, niekoniecznie ten w palenisku. Bardziej był zainteresowany pożogą wściekłości, nienawiści, furii.
Uruchomił technologię i tchnął w drewno trochę ciepła.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.17 0:20  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Uniósł głowę znad oskubywanego właśnie jednego ptaka I przez moment jego spojrzenie wyrażało czyste niezrozumienie dla jego słów.
- Kolacja? Brakuje świec. I dobrego wina. – wzruszył ramionami, powracając do swojej poprzedniej czynności. Wiele słów wypowiedzianych przez ciemnowłosego nie tyle co zignorował, a po prostu przemilczał, uważając, że w niektórych sytuacjach milczenie jest po prostu złotem. Zresztą, inna kwestia, że Tsuki lubi ciszę i czasami posiedzieć w milczeniu. Nie potrzebował słów do komunikacji z innymi, ani rozbudowanych historii by dobrze się bawić. I dlatego też tak cenił sobie towarzystwo swojego tygrysa. Choć mógł komunikować się z nim telepatycznie, to więcej czasu spędzali w milczeniu.
- I tak, I nie. Znalazłem to miejsce jakiś czas temu. Raczej nikt tu nie zagląda, więc postanowiłem pomieszkiwać tutaj od czasu do czasu, kiedy na górze jest zbyt głośno. I nawet przesiadywanie w swoim pokoju nie pomaga. – podniósł się i otrzepał dłonie z resztek piór oraz krwi. Wyprostował się, kładąc ręce na krzyżu i rozejrzał się po domku.
- Widzisz te drewniane misy? – wskazała brodą w stronę małej kupki pozornych śmieci. - Wystaw je na zewnątrz. Nałapiemy trochę deszczówki. Wszystko lepsze od wody w jeziorach. – nie czekając na jego odpowiedź, zgarnął przygotowane ptaki i podszedł do szalejącego w kominie ognia. Od razu poczuł na swojej skórze przyjemne ciepło, przy którym człowiek ma ochotę wygodnie się ułożyć i oddać w objęcia Morfeusza.
Trzy trupy zwierzyny nabił na kije, a następnie ustawił przy ognisku, by piekły się w spokoju. Teraz wystarczyło poczekać i powstrzymać burczenie w brzuchu. Właściwie od wczoraj nic nie jadł, i teraz kiedy wnet zapachy uderzą w jego nozdrza, czuł, że głód odezwie się ze zdwojoną siłą.
- Dobra. Czas na przyjemności. – podszedł do drzemiącej bestii, przy której boku pozostawił swoje torby i wyciągnął z jednej z nich swoją fajkę. Podszedł z nią do kominka, przy którym usiadł po turecku i spojrzał na biomecha, zahaczając wzrokiem o jego mokre ubranie.
- Hoh? Czyżbyś się mnie wstydził? – zapytał z odrobiną drwiny, zaciągając się mocniej ziołowym tytoniem.
- W sumie, w twoim wieku… – nie skończył, odwracając głowę w stronę ognia, a Yury mógł dostrzec cień uśmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.17 1:45  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Utkwił oko w jednym punkcie, obserwując jak ogień z wyjątkową łatwością konsumował drewno w kominku i mimowolnie zaczepił palcami lewej ręki o zmechanizowane ramię, czując zimno metalu. Ją kiedyś też spotkał taki sam los, lecz w swojej zdrowej formie. Teraz pozostała tylko blizna po oparzeniu; szkaradne znamię, wyraźnie odznaczające się na bladym kolorze jego skóry ciągnęło się od kikuta - czyli miejsca, w której skóra została połączona z protezą, gdzie nerwy łączyły się ze skomplikowaną sekwencją kabli - zahaczała o prawe żebro oraz łopatkę i kończyła się na linii biodra. Syknął pod nosem przekleństwo w ojczystym języku nieżyjącej matki oficera.
Na jedną, nic nieznaczącą chwilę wrócił do wielkiej, wojskowej terenówki, której koło ugrzęzła w piasku. Nacisnął mocniej na pedał gazu, silnik zawył żałośnie i zdechł. Auto ani drgnęło, więc nie chętnie wyszedł z niego, aby sprawdzić co się stało. Słońce piekło go w ramiona i plecy. Rzucił okiem na przednią część pojazdu, po czym poczuł nieprzyjemny zapach benzyny, który zawsze wywoływał u niego odruchy wymiotne i otworzył klapę. W tamtej chwili też chciał zwrócić treść żołądkowe. Dobrze to pamiętał. Zresztą dziura w silniku i wyciekające paliwo było jedną z ostatnich rzeczy, które zakodował w głowie. Między tym wszystkim był też zapach papierosa oraz zapałka. Zapałka. Tak, ta suka, ona wszystko zapoczątkowała. Sam, z drobną pomocą Kido Arata, wrzucił idealnie w sam środek tragedii. Potem ogień, pierwszy i drugi wybuch, a w pakiecie piekący, otępiający zmysły ból i niezdolność do oddychania przez oparzenie dróg oddechowych, które - niczym lekkoatleta - zwinnie przemieściło się na płuca.
Z pomiędzy zaciśniętych zębów uleciało kolejne, stłumione przez niego przekleństwo. Ręka, której już nie miał, zdrętwiała. Palce, które wymienił na kupę złomu, drżały jakby dostały nagłego ataku padaczki. Przeszywający na wskroś ból zaatakował układ nerwowy.
Po chwili otrząsnął się, słysząc gdzieś z oddali głos Tsukiego. Oderwał zaciskające się kurczowo palce zdrowej ręki na protezie i dorzucił do paleniska kilka kawałków drewna. Uśmiechnął się zadziornie do dzieciaka, abym tym samym stłumić zdenerwowanie.
Nie chciałem byś padł z wrażenia — mruknął, odwdzięczając mu się tym samym - drwiną. Tsukishimaru nie dożył w końcu jego wieku, fizycznie był znacznie młodszy od Yury'ego. Wygląd był doskonałym na to dowodem. W opinii Wiecznego zatrzymał się w granicy szesnastu lat.
Rękawem mokrej kurtki zgarnął słony pot z czoła i zdjął ją, rzucając gdzieś w kąt zakurzonego pokoju. Czarną koszulkę potraktował litościwej - zawiesił ją na oparciu krzesła i zgarnął wspomnienie przez Wiwerna naczynia. Nie wrócił, dopóki nie napełniły się deszczówką. Znów stał w tym deszczu, ale to nie miało już żadnego znaczenia. W zasadzie to uniósł głowę do góry, traktując go jak prowizoryczny prysznic. Krople uderzające o jego starą, zmarszczoną skórę wymazały ten niepojęty przez niego stan emocjonalny, lęk pomieszany z gniewem i dopiero wtedy poczuł się na siłach, by wrócić, choć do tego przekonał go przede wszystkim kuszący zapach upolowanej przez Wymordowanego zwierzyny. Zabrał ze sobą też miski. Postawił je w niedalekim sąsiedztwie kurzącego najemnika.
Mam coś lepszego na zabicie pragnienia — przypomniał sobie, sięgając z powrotem po kurtkę. Wyciągnął z niej metalową piersiówkę, która zawierała dwieście trzydzieści mililitrów Putinki. Rzucił ją bez ostrzeżenia dzieciakowi, by przy okazji przetestować jego refleks, choć wcale nie musiał tego robić, bo próbkę takowego zademonstrowano mu na treningu.
Bez cienia zawahania rozpiął pasek i zdjął spodnie, zostając w samej bieliźnie. Rozłożył je na pryczy, by przeschły trochę. Zaopatrzył się w mokrą paczkę papierosów i usadowił się nieopodal Tsukiego, opierając o ścianę plecy, która zawierały w sobie wiele wspomnień w postaci większych i mniejszych blizn, przecinających na różne sposoby tatuaż feniksa.
Pij, nie pożałujesz — zachęcił, choć nie gwarantował, że właściciel niebieskich włosów nie zostanie zwalony z nóg przez tę dawkę procentów. Sake i wino zawierało ich zdecydowanie mniej.
Wyciągnął papierosa i próbował go zapalić. Całkowicie nieskutecznie. Tytoń przesiąkł wodą. W akcie irytacji wyrzucił go do ognia.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.17 21:06  •  Las w okolicy kamiennej wieży - Page 4 Empty Re: Las w okolicy kamiennej wieży
Tsukishimaru już od wielu setek lat zatracił poczucie wstydu oraz zażenowanie. Byli zwierzętami, a nagość dla niego była czymś zupełnie naturalnym. Nie miałaby jakichkolwiek oporów paradować po Desperacji tak, jak go stworzono, nie mając żadnych zahamowań. Gdyby nie to, że potrzebował ubrań przed słońcem. Jego naturalnie chłodna skóra oraz zimnolubność bardzo źle znosiła wszelakie spotkanie z promieniami słońca. Dlatego też często był ubrany w wiele materiałów, z kapeluszem oraz słomianym kapeluszem. Chociaż rzadko kiedy opuszczał swoją norę w lato czy też wiosnę, czasami po prostu musiał. I tylko dlatego.
Gdy Yury wreszcie postanowił wyskoczyć z mokrego nadzienia, w milczeniu spojrzał na niego, popalając swoją fajkę. Nie krył się w najmniejszym stopniu ze swoim wzrokiem, który zahaczał właściwie o każdy zakamarek ciała biomecha. Nawet w intymnych okolicach, tak, jakby właśnie poddawał go jakiejś ocenie.
- Wrażenia? – powtórzył, wracając wzrokiem do jego twarzy, a potem na powrót zniżył go poniżej jego podbrzusza, omiótł spojrzeniem, i ostatecznie znów wrócił do twarzy ciemnowłosego. - Hoh? Teraz wiem, czemu się wstydziłeś rozebrać, Yury. – powiedział cicho z twarzą pozbawioną emocji, choć w jego oczach migotały ogniki rozbawienia.
Wyciągnął dłoń i przekręcił patyki, tym samym obracając ptaki, by teraz przypiekły się z drugiej strony. W chatce zaczął roznosić się smakowity zapach pieczonego mięsa. Jeszcze trochę. Jeszcze trochę i będą mogli zatopić w nim swoje zęby.
Tsuki odwrócił się w momencie, kiedy w jego stronę poleciała piersiówka, którą złapał raczej bez większego problemu. Spojrzał na nią, obracając w palcach.
- Poza tym nie masz czego się wstydzić. Masz dobre ciało. – powiedział cicho, zerkając na niego ukradkiem. - Jak na staruszka – dodał po chwili, odkręcając srebrne naczynie i pociągnął spory łyk. Od razu poczuł gorąco w gardle, przez co zaniósł się cichym kaszlem, przyciskając wierzch dłoni do ust.
- Mocne. Ale mało. – stwierdził bez owijania w bawełnę, odrzucając piersiówkę w jego stronę, by i on się napił. Zaciągnął się dymem ziół, przyglądając się uważnie mimice ciemnowłosego, kiedy w złości zgniótł przemokniętego papierosa.
- Nie denerwuj się tak. W twoim wieku to niewskazane. – kolejna uszczypliwość zawisła pomiędzy nimi, gdy Tsuki wyciągnął dłoń w jego stronę, w której trzymał fajkę.
- Masz, spróbuj. I chodź. – podniósł się i skierował swoje kroki na drugi koniec pomieszczenia, gdzie znajdowała się przewalona na bok stara szafa.
- Przesuń ją. Nie chcę forsować Sarutahiko. – stuknął bokiem stopy w mebel i oparł się o ścianę obok, krzyżując ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w wyższego mężczyznę w oczekiwaniu.
- Dasz radę? – zapytał, rzucając niemo wyzwanie silniejszemu fizycznie. Gdy popchnięty mebel jęknął boleśnie, Tsuki wreszcie odepchnął się od ściany i przykucnął przy ukrytej do tej pory klapie. Złapał za metalowe kółko, nim jednak pociągnął do siebie, by otworzyć przejście niżej, zamarł i dodał cicho.
- Jeżeli komukolwiek o tym powiesz, poderżnę ci gardło w nocy. – w jego tonie coś nakazywało wierzyć mu na słowo, że chłopak był do tego zdolny i nic nie byłoby w stanie powstrzymać go przed wykonaniem rzuconej „obietnicy”.
Klapa skrzypnęła, gdy szarpnął za nią, a tumany kurzu wzbiły się w powietrze, kiedy uderzyła o drewnianą podłogę. Tsuki wskoczył do środka, znikając na chwilę w ciemnościach, najwidoczniej doskonale wiedząc jak poruszać się w piwnicy. Po paru momentach, wyłoniła się ręka z zieloną, zakorkowaną butelką. Potem kolejny raz, i jeszcze raz. Nie wyszedł jednak na powierzchnię, zamiast tego z dołu wyleciała jedna puszka z jakąś konserwą, a w jej ślady kolejna, tym razem z brzoskwiniami. Wreszcie wyłoniła się jasnowłosa głowa, a potem reszta ciała chłopaka.
- Łap – rzucił w jego stronę pomiętoloną paczkę papierosów. - Jak wrócimy do zwrotu. Papierosy to porządna karta przetargowa na Desperacji. – otrzepał ręce i zamknął klapę z głośnym hukiem, licząc, że Yury sam się domyśli, by zasunąć mebel na swoje miejsce. Pozbierał puszki i butelki, wracając na swoje miejsce przy ognisku.
- Będzie trzeba otworzyć je nożem. – wskazał brodą w stronę puszek.
- Wino, znalazłem jakieś kilkadziesiąt lat temu. Chyba. A te dwie tutaj to najpewniej jakaś wódka. – postukał palcami w szkło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach