Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 27 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 16 ... 27  Next

Go down

Pisanie 09.07.15 19:09  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Posłusznie podążał za Wilczurem, cały czas idąc parę kroków za nim. Obserwował drogę, rozciągającą się przed nimi, od czasu zerkając na białowłosego. Parę razy chciał się odezwać, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Towarzysz nie wydawał mu się za bardzo rozmowny, więc nie zamierzał męczyć go paplaniną. Czując zimno, potarł dłonie o siebie. Nie przypuszczał, że zrobi się tutaj chłodno. Jednak nieprzyjemne uczucie zniknęło w mgnieniu oka. Czyżby miał już jakieś omamy? Nie zaobserwował też żadnego podmuchu wiatru. W życiu nie pomyślałby, że chłód był spowodowany przez jakąś marę.
Pytanie wymordowanego wyrwało rudego z zamyślenia i sprowadziło na ziemię. A no tak, przyszli tutaj na polowanie, a nie na zwykły spacer. Prawie o tym zapomniał, skupiając się na podziwianiu lasu. To chyba jedno z nielicznych miejsc w Desperacji, które nie ociekały ponurym nastrojem.
- Jasne.
Zatrzymał się przy Growie. Także wyczuł sarny. Tak dawno nie czuł smaku ich mięsa. Zazwyczaj łapał zające lub inną mniejszą zwierzynę. Starczyło, aby na jakiś czas stłumić głód. W pierwszej kolejności rozwiązał buty, po czym je ściągnął i postawił blisko wielkiego drzewa. Następnie ściągnął swoją bluzę i rzucił gdzieś obok obuwi. Rozpiął pasek i pozbył się go. Zaraz potem zrobił to samo z spodniami. Rzeczy wylądowały obok reszty. Szybko przemienił się w psa. Przemiana nastąpiła w zaledwie parę sekund. Chłopak prawie tego nie czuł, a raczej był już przyzwyczajony na tyle, żeby nie zwracać uwagi na niewielki ból.
Zamerdał radośnie czarnym, puszystym ogonem, obserwując dwukolorowymi ślepiami Growlithe'a. Otworzył pysk, by zaszczekać, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że mogłoby to zawiadomić zwierzęta, na które chcieli zapolować. Oblizał się po nosie i skierował go ku ziemi, chcąc wyłapać trop. Zastrzygł uszami, słysząc pękającą gałązkę. Dopiero po chwili zorientował się, że to przecież on sam nadepnął na suchy kawałek drewna. Spojrzał na niego, przekrzywiając łeb, prawie zaskoczony. Musi bardziej uważać, jeśli nie chce spłoszyć saren albo innego obiadu. Zerknął na Marley'a. Tak spokojnego psiaka dawno nie widział. Przy barze siedział spokojnie i tutaj też. Wziął przykład z pchlarza i także usiadł, czekając na ruch białowłosego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.15 12:53  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
// wybacz - myślałam, że się ogarnę na wakacje,ale jednak mam za dużo tego wszystkiego, więc muszę to jakoś zakończyć, bo nie chcę dłużej zajmować Twojej fabuły.  D:  

Las.
A w lesie zmutowani ludzie.
Giggle nie czuła się zbyt dobrze. Nie należy się jednak dziwić - w końcu w przeciągu kilku godzin stało się wiele dziwnych rzeczy. No, ale ma przynajmniej nową kumpelkę.
Która chce ją zjeść.
Buffy poczuła, jak na jej nodze zaciska się jedna z mackodnógodziwnychrzeczy dziewczyny.
- Co? - zapytała inteligentnie, wpatrując się w las. Czyżby jej towarzyszka zobaczyła coś lub kogoś między drzewami?
"Nie, nie Giggle - po prostu mam wściekliznę i pragnę Cię zjeść.  Mogłabym uszczknąć kawałek Twego ramienia?"
"Och, oczywiście, kochana. Częstuj się!"
Gdyby życie nie było skomplikowane, właśnie tak wyglądałaby ich rozmowa. Niestety lajf is brutal no i odpowiedź Buffy była przecząca.
- SPIERDALAJSPIERDALAJSPIERDALAJSPIERDALAJSPIERDALAJ - wydarła się na cały las, próbując się wyrwać oszalałej towarzyszce. Wiła się i próbowała uderzyć swoją już-nie-kumpelkę w twarz. W końcu zmieniła się w geparda i zaatakowała ciało Ruffian pazurami. Ryczała przy tym głośno i warczała. Jeśli udałoby jej się oswobodzić - to nie walczyłaby, tylko w bólu próbowałaby uciec, albo gdzieś się schować. Oczywiście nie byłoby to zbyt łatwe, no bo w końcu ma rozwalone biodro. Ale przy odrobinie szczęścia jej towarzyszka niedoli być może zdołałaby się opanować lub nie chciałaby jej gonić.  
W tym przypadku daję [z.t], chyba, że... no. Ruffian zaczęłaby gonić Giggle, co byłoby łatwe, bo dziewczyna porusza się tempem ślimaka.  Albo w ogóle Buffy nie udałoby się wyrwać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.15 22:22  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Ciężki materiał spodni spadł na ziemię.
W porównaniu do Tetsu, Growlithe skutki przemiany odczuwał poważnie, choć bez większego uzewnętrzniania. Nie krzywił się, jakby jakaś burzliwa panna nacisnęła mu obcasem na stopę, ani nie przeklinał każdego bóstwa po wyzwisku na łepek, ale gdyby miał odpowiedzieć, czy lubi sam moment transformacji, pewnie parsknąłby histerycznym śmiechem. W tamtym momencie nie tylko wyrastała czarna sierść, pojawiał się pysk, uszy stawały się szpiczaste i ruchliwe, powietrze jednorazowo zostawało przecięte przez długi, puszysty ogon, ale również słychać było trzask łamanych i przestawianych na nowo stawów, kły w szczęce rosły i zaostrzały się, a paznokcie przemieniały się w ostre, hakowate pazury.
Rosłe wilczysko potrząsnęło łbem, jakby próbując strząsnąć z siebie wspomnienie po nieprzyjemnościach przemiany, a potem wyprostowało się, zerkając z góry na - no proszę - psią wersję chłopaka. Wcześniej nawet nie przeszło mu to przez myśl. Przyłapał się raczej na tym, że widział w nim kociaka i nawet po wyjaśnieniu całej sytuacji, nie potrafił doszczętnie wymazać tego obrazu z pamięci.
W końcu w teorii Tetsui miał być groźnym przeciwnikiem z CATS, z zębami jak wystawa noży, a okazał się mamroczącym, cichociemnym wymordowanym, któremu się nie poszczęściło i tyle. Był w stanie oddać większy procent swoich zapasów, pod warunkiem, że inni nie odbiorą mu nogi, ręki albo w ogóle życia. Miłe z jego strony.
Shiva stęknęła pod nosem widząc, jak jej właściciel dotyka nosem wpierw boku pyska mniejszego psa, następnie szyi, aż w końcu gardła, po którym przeorał zębami. Uszczypnął go na koniec w ucho, za które pociągnął, aż wreszcie odsunął się i ruszył wgłąb lasu.
Ziemia w całkowitym milczeniu znosiła uderzenia jego łap, gdy przebiegał odcinek dzielący ich od polany pasących się łani. Kilka spokojnych zwierząt przesuwało pyskami po trawie, skubiąc zielone źdźbła i przeżuwając swoje drugie śniadanie. Najwidoczniej nie podejrzewały, że za krzakami czai się zagrożenie. Ich uszy drgały tylko co jakiś czas wyłapując pojedyncze sygnały wysyłane przez wilczura, który przycupnięty za jednym z krzewów przyglądał się uważnie najbliżej stojącej ofierze.
Marley został gdzieś z tyłu, najwidoczniej wciąż sprawdzając trop, który tak mocno zwrócił jego uwagę. Tym samym zostawił Growlithe'a sam na sam z drugim wymordowanym. Ten spojrzał na towarzysza kątem niebieskiego oka, a potem przechylił łeb w stronę odwrotną, do której sam ruszył.
Najwidoczniej liczył na to, że Tetsui zrozumie aluzje i uda im się okrążyć zwierzynę. Raz wystraszone stado może okazać się zażarcie walczyć o zachowanie życia - nawet jeśli będzie to oznaczało ucieczkę przez ciągnące się minuty.
Growlithe wciąż pochylony przesuwał się powoli na zachód, nawet na chwilę nie spuszczając celu z pola widzenia. Wyrównał oddech, położył po sobie uszy, raz jeszcze wciągnął powietrze przez nos... a potem rozległ się trzask łamanych gałęzi, gdy z impetem wyskoczył zza muru krzewów, uderzył łapskami o glebę i ruszył na łanię. Samica podskoczyła zaskoczona, wydając z siebie coś na wzór marnego pomruku strachu. Nagle do nozdrzy całego stada dopadła ostra woń drapieżników, wzniecając popłoch wśród całej grupy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.15 23:03  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Widząc Growlithe'a w psiej postaci, zamerdał energicznie ogonem i wstał. W tej postaci białowłosy wydawał się całkiem niegroźny. Co z tego, że mógłby dopaść rudego swoimi zębami oraz pazurami i rozszarpać na małe kawałeczki. Tetsui uważał prawie wszystkie psy i koty za urocze. Gdyby rudy był teraz w ludzkim ciele, pewnie próbowałby pogłaskać towarzysza, o ile ten nie eksponowałby swoich kłów, ostrzegając przed utratą palca albo dwóch. Stał spokojnie, kiedy Grow podszedł do niego i zaczął go wąchać. Zniżył lekko łeb.
Ruszył energicznie za drugim psowatym, w kierunku pasącego się stada. Biegł nieco wolniej, nie chcąc po raz drugi nadepnąć na jakiś patyk. Nawet taki niewielki odgłos mógłby zaalarmować zwierzynę, a wtedy będzie trudniej polować. Nie miał zamiaru utrudniać zadania, a pewnie tak stałoby się, gdyby stracili element zaskoczenia.
Kiwnął łbem, dając do zrozumienia, że odczytał gest. Udał się w przeciwną stronę, cały czas obserwując sarny. No, co jakiś czas zerkał też na ziemię, upewniając się, że na drodze nie leżą żadne gałęzie lub inne rzeczy, które zdradziłyby jego położenie, po nadepnięciu na nie. Bez większych problemów dotarł do miejsca, skąd mógł bezpiecznie przyglądać się obiadowi i w każdej chwili wyskoczyć. Czuł jak żołądek skręca się na samą myśl o posiłku. Cierpliwie czekał na znak, kiedy drugi pies będzie gotowy do zaatakowania.
Odgłosy wydawane przez przerażone stado, dały mu do zrozumienia, że Grow już ruszył. Chwile później ujrzał i jego. Nie zastanawiając się długo, wyskoczył z kryjówki, biegnąc prosto na upatrzoną przez Wilczura ofiarę. Roślinożercy oczywiście nie będzie się jedynie przyglądali i czekali, a dzielnie ruszą do ucieczki. Tetsui warknął cicho, goniąc za samicą. Kątem oka zerknął na Grow'a, po czym całą swoją uwagę skupił na celu. Na pewno nie odpuści, kiedy w myślach czuł już pyszny smak mięsa. Przyśpieszył, co nie do końca dało dobry skutek. Łania, widząc, że za nią i przed nią biegną psy, skręciła. Chłopak pognał za potencjalnym, smakowitym kąskiem. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Skręcając, wywalił się na bok.
Cholera.
Tak się kończy przyśpieszanie, kiedy ma się zmienić kierunek. Warknął cicho, niezadowolony. Niezrażony niepowiedzeniem wstał szybko i zlokalizował łanię. Kolejny raz rzucił się do biegu, tym razem bym przygotowany na ewentualną zmianę kierunku. Nie było mowy, żeby teraz się poddał i zaprzestał pościgu. Ciekawe kto szybciej padnie ze zmęczenia. Zbliżył się do sarny najbliżej, jak tylko się dało. Skoczył, mając zamiar wgryźć się i wbić pazurami w jej zad albo chociaż pokąsać nogi. Ważne, aby zranić zwierzynę i przy okazji nie pozwolić, żeby ono też zraniło. Taki kopniak przecież boli i może spowodować niepożądane szkody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.15 22:27  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
To był idealny dzień na spacer.
Słońce przyświecało, a delikatny wietrzyk poruszał drzewami, dając widmowe poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Dziewczyna postanowiła przysłużyć się swoim ukochanym braciom i siostrom, dlatego też uzbrojona w wiklinowy koszyk oraz Nero, który kroczył tuż obok jej nogi, wybrała się do lasu, żeby pozbierać nieco jagód, malin i jeżyn. Bo przecież nic tak nie poprawiało humoru jak świeże owoce. A Psiakom ostatnio wyraźnie doskwierał brak witamin. Dzielna Ev postanowiła to zmienić.
Nucąc cicho pod nosem pokonywała kolejne odległości, nie martwiąc się, że może zgubić się w lesie. Bo nawet jeśli, to wrażliwy nos Nero z pewnością pomoże jej bezpiecznie wydostać się ze zdradzieckiego lasu. A fakt, że grasowały tutaj niebezpieczne bestie jak przykładowo pumy królewskie zupełnie nie przeszkadzało dziewczynce.
- Nero, Nero~ Dzisiaj sobie biegał w daaaal, a każdy kto go spotkał to gnaaaał~ Bo Nero taki straszny jeeeest i zjada wszystko feeest~ – głos dziewczynki rozbrzmiewał dookoła, burząc panującą dookoła ciszę.  
W końcu dotarła do jednej z wielu polan w lesie, gdzie postanowiła na moment odpocząć. Zrzuciła ze swoich stóp zniszczone trampki i wbiegła do chłodnego strumyka, w którym zaczęła skakać i biegać dookoła, z wyciągniętymi rękoma po bokach, śmiejąc się głośno. Nero spojrzał na nią spokojnie i położył się na brzegu, tuż obok pozostawionego koszyka. Co prawda zadawał się, że w ogóle nie interesuje się tym, co robi Ev, aczkolwiek wciąż pozostawał czujny.
Szelest.
Pies poderwał głowę, a potem całe ciało, obnażając niebezpiecznie kły, kiedy z lasu wybiegła najpierw jedna łania, a potem kolejne, wyraźnie przed czymś uciekające. Ev spojrzała na niego zaskoczona, ale jej twarz bardzo szybko przybrała wesoły wyraz widząc nowe atrakcje.
- Nero, Nero! Woah! Widzisz je? – krzyknęła do psa, po czym uniosła jedyną sprawną dłoń i zaczęła energicznie machać w stronę stada.
A potem coś jeszcze wyskoczyło.
Ev od razu go rozpoznała.
W oczach pojawił się wesoły błysk, a na twarzy anielicy zagościł szeroki uśmiech przyprószony rumieńcami. Momentalnie rzuciła się biegiem w jego stronę, krzycząc i wymachując ręką.
- GROOOOWIEEEEEE! – krzyknęła zahaczając nagą stopą o wystający kamień I wywalając się na ziemię, znikają na moment w wysokiej trawie. Parę sekund później spomiędzy źdźbeł wyłoniła się blond czupryna, a zamiast za nią reszta głowy i twarzy dziewczyny. Jęknęła cicho, czując otarcie na skórze nogi, ale szybko uniosła się i otrzepała swoje spodnie, ponownie uśmiechając się szeroko i biegnąc w stronę Growa, nie zważając na szczypanie.
Dopadła do Wilczura i momentalnie objęła jego szyję, wtulając swoją twarz w miękką sierść.
- Kocham cię! – mruknęła przeciągle, niemalże zawieszając się na nim. Jak zwierzątko, które widzi swojego właściciela po paru godzinach nieobecności.
- Co robisz? Bawisz się w lesie? Też chcę! – powiedziała wesoło, odsuwając się lekko, ale wciąż go obejmując.
- Poszliśmy z Nero po maliny. Lubisz? Chcesz spróbować? – dodała, wychylając głowę za Growa kiedy ponownie coś zaszeleściło.
- Oooo, jesteś z koleżanką! – powiedziała zaskoczona. - To też twoja koleżanka, jak te wszystkie, które spotykamy gdy razem gdzieś idziemy i które cię biją po twarzy, mówię do ciebie „bastardo” a potem uciekają z płaczem? – zapytała poważnym tonem, taksując wzrokiem mężczyznę.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.15 17:42  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Las był dzisiaj nierealnie żywy. Zazwyczaj martwy bezdech co rusz przerywany był szelestem potrącanych przez smukłe kończyny i ciężkie łapska krzewów, gałęzie drzew łamały się na twardym karku, liście rwały, gdy długi ogon zahaczył o cienkie odnogi młodych sosen. Przez zwykle cichą leśną dżunglę przebiegały rozmyte cienie, które ledwo dało się dostrzec komuś, kto stał w miejscu. Pozostawiały po sobie tylko nagły powiew, czasami jeszcze początek lub końcówkę ledwo możliwego do wychwycenia przez ludzkie ucho warknięcia.
Polowanie szybko przeniosło się z dogodnej dla manewrów polany do labiryntu pełnego świerków i dębów, między którymi ciężko było lawirować postaci zwyczajnie za dużej jak na taki plener. Growlithe co rusz łapał się na tym, że biodro otarło mu się o korę klonu, bo nie zmieścił się pomiędzy dwoma drzewami; albo nastąpił na jakiś krzew, bo nie był w stanie inaczej ułożyć ogromnego łapska.
Ale łania była coraz bliżej, nawet mimo jej zręczności. Smukły zad był o centrymetr od paszczy, która rozwarła się nagle, szyja wyciągnęła i...
"GROOOWIEEEE!"
Wypadł na polanę, nieświadomie hamując. Przednie łapy zaorały ziemię, a on sam prześlizgnął się kawałek, zatrzymując się bokiem. Ledwo zdążył podnieść pysk i wychwycić źródło znajomego głosu, a coś dopadło do niego, zakleszczając szyję wilczura w żelaznym uścisku.
"Kocham cię!"
Cofnął najpierw pysk, potem uszy, dwukolorowymi ślepiami przemykając na bok, jakby w poszukiwaniu Tetsui'ego. Albo niedoszłej ofiary. Jeśli zwierzęta mogą wyglądać na bardziej zażenowane, to Growlithe był teraz idealnym przykładem. Prezentował się jak ktoś, kto lada moment podkuli ogon i wycofa się, cicho popiskując pod nosem, choć oczywiście nic takiego ani nie miało, ani nie będzie mieć miejsca.
Niepewnie wysunął różowy jęzor i przemknął nim po boku pyska, by zaraz otrzeć się łbem o znaczony bliznami policzek dziewczynki. Wyrwał mu się z gardła cichy pomruk, uwieńczony parsknięciem, które najwidoczniej miało zatuszować jakoś kolejne słowa Evendell.
Ev...
Westchnął w myślach, wsuwając czarny nos pod jej brodę. Dotknął pyskiem jej szyi, a potem ponownie uniósł łeb, by jak najprędzej odnaleźć Tetsu. Polana była obszerna i aż nie dało się nie zauważyć podskakującej sarny. Growlithe szczeknął ostro i szarpnął głowę na bok, aż z bocznej ściany drzew wystrzelił jeden z czarnych kształtów, który miał pomóc Tetsui'iemu... a w zasadzie Growlithe'owi w dotrzymaniu obietnicy. Rosła bestia o smukłej sylwetce, okrągłych uszach i podłużnym ogonie. Łapy geparda praktycznie zlewały się w smugi, tak prędko wystartował ku zdobyczy.
Mara w pewnym momencie skoczyła i rzuciła się na sarnę, która prawie zniknęła za drzewami. Heine wbił pazury w jej zad i wgryzł się w bok, zaczepiając o nią i posyłając ich obu na glebę. Łania zaczęła wierzgać, wydając z siebie serię ryknięć.
Growlithe nie sądził, by Evendell była w niebezpieczeństwie, jeśli wzięła do towarzystwa Nero, ale nagłe zostawienie jej wydawało mu się teraz nie na miejscu. Nie do końca umiał to wyjaśnić, ale miał nieopanowane wrażenie, że coś w tym lesie się zmieniło. Gdzieś w tle znów zaszeleściły liście, gdy zza ściany krzewów wyskoczyła zdyszany Marley. Growlithe ponownie pochylił łeb, nastawiając uszy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.15 2:18  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Wszystko szło zgodnie z planem, no prawie. Łania była coraz bliżej i zapowiadało się na to, że niebawem polowanie dobiegnie końca. Skoczył, aby ugryźć zwierzę w zad. W myślach już czuł smakowite mięso ofiary, aż tu nagle rozległ się radosny głos dziewczynki. Zdezorientowany zaistniałą sytuację padł na ziemię, a dokładniej w niewielkie krzaki. Pisnął cicho, kiedy uświadomił sobie, że leży. Poza brudem i małymi zadrapaniami nic mu się nie stało. Wstał i zlokalizował sarnę. Instynkt nakazywał mu pędzić za nią i za dogonić za wszelką cenę. Zrobił krok i już miał miał biec, kiedy znowu usłyszał ten głos, znajomy. No tak, przecież ktoś się zjawił. Zrezygnował z pogoni za zwierzyną. Spojrzał na przybyłą dziewczynę, która tuliła się do Growa. Przekrzywił łeb, zastanawiając się nad tym, co widzi. Wydał z siebie dźwięk coś na kształt parsknięcia. Uroczy widok. Zamerdał energicznie ogonem, rozpoznając anielicę. Pamiętał ją. Była wtedy w norze, kiedy przyszli po Gavrana i nawet zasadziła kwiatki w puszkach po jedzeniu. O właśnie, roślinki. Całkowicie zapomniał o nich. Pewnie już dawno uschły, bo nikt nich nie podlewał. Biedne.
Z koleżanką? Co?
Podszedł bliżej do dziewczyny. Usiadł przed nią, zachowując odpowiedni dystans, aby ta nagle nie rzuciła się na niego z zamiarem wtulenia się. Wilczur zdecydowanie lepiej wypadał w roli przytulanki. Myśl, że białowłosy mógłby przez cały czas być pluszakiem blondynki, wydawała się dość dziwna.
Szczeknięcie.
Tetsui zauważył jakiś kształt. Skąd tam wziął się gepard? Zaskoczony wpatrywał się w kota, który pomknął za wcześniejszą ofiarą. Jak to się stało, że wcześniej go nie zauważył? Czyżby to jakiś podwładny Growlithe'a, który cały czas ich obserwował? Nie bardzo wiedział co o tym myśleć. Nawet nie mógł się zapytać, będąc pod postacią psa. No tak. Przecież to długo nie potrwa. Czuł, że ciało jest na granicy wyczerpania i niedługo wróci do swojej normalnej, ludzkiej formy. Chwila, przecież nie powinien przemieniać się przy dziewczynie. Nie miał przy sobie ubrań. Zostały przy tamtym wielkim drzewie. Zerknął na drugiego psowatego. Szczeknął, tym samym dając znak, żeby zaczekali. No, niezbyt jasny komunikat, ale nie wiedział jak inaczej im to pokazać.
Ruszył biegiem do miejsca, gdzie powinny leżeć rzeczy. Przez chwile myślał, że pomylił drogi i zgubił się w tym lesie. W końcu drzewo to drzewo, prawie każde wyglądało podobnie. Na szczęście w miarę szybko znalazł cel. Trudno nie zauważyć leżących ubrań. Dobrze, że jeszcze tam były. Wstał, po przybraniu ludzkiej postaci. Nie odczuwał dotkliwie przemiany w psa, jednak w drugą stronę nie działo to już tak dobrze. Odczuwał zmęczenie, a do tego dochodził ból kręgosłupa. Długo będzie po tym spał. Zadrapaniami, spowodowanymi przez wpadnięcie w krzaki, nie przejmował się. Najchętniej położyłby się w swojej norze i zasnął, ale teraz mógł tym tylko pomarzyć.
Ubranie się, nie zajęło dużo czasu. Śpieszył się, żeby tamci nie pomyśleli, że po prostu ich olał i poszedł sobie w długą. Najpierw założył spodnie i buty. Nie trudził się nawet, aby dobrze je zawiązać. Sznurówki po prostu włożył do środa. Chwilę potem nałożył bluzę na siebie. To wszystko, mógł wrócić. Przypomniał sobie o Growie. On prawdopodobnie też nie pogardziłby swoimi ciuchami? Pozbierał jego rzeczy i wrócił do pozostawionej dwójki.
- Grow, co to było? - zapytał. Nie oczekiwał od niego odpowiedzi , tym bardziej, że ten teraz nie bardzo potrafił odpowiedzieć, o ile nadal był wilkiem. - Gdzie ci je położyć?
Liczył na to, że przynajmniej chłopak wskaże miejsce, w którym Tetsui mógłby położyć ubrania. Chyba nie chciałby sam ich gdzieś taszczyć?
Spojrzał na zdyszanego Marley'a. Gonił kogoś albo sam padł czyjąś ofiarą? Może tylko się bawił? Gdyby tylko psy potrafiły rozmawiać, ułatwiłoby to o wiele sprawę. Dwukolorowe tęczówki zaczęły obserwować dziewczynę. Może ona wiedziała o co chodzi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.15 23:00  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Zachichotała wesoło, kiedy łeb Growa otarł się o nią. Potraktowała to jak zaproszenie do dalszych pieszczot, jakimi zamierzała obdarować Wilczura. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, spoglądała na towarzysza Wymordowanego z wielkim uśmiechem błąkającym się po jej twarzy. Już wyciągała swoją dłoń w jego stronę, by i go pogłaskać, ale ten szczeknął dwa razy i zniknął w krzakach, zostawiając ją z wielkim wymalowanym znakiem zapytania.
– Przestraszyłam ją? – zapytała Growa przyglądając mu się wielkimi, niebieskimi oczami, szybko jednak zapominając o tym I ponownie obwieszając się dookoła psiej szyi, niemalże wisząc na nim I tuląc twarz w jego miękkiej sierści.
- Growie, Growie, jesteś taki miękki! – zaśmiała sie radośnie z wypiekami na policzkach.
- A wiesz co! Wybraliśmy się z Nero do lasu, żeby zebrać trochę owoców! O tam – – jej palec wystrzelił w stronę strumyka, gdzie znajdował się koszyk. - tam są! Mamy do połowy! Myślisz, że Matylda mogłaby zrobić z nich ciasto? – odsunęła się od niego na małą odległość, a w oczach błąkały się wesołe ogniki. – Pomogę je! Upieczemy owocowe ciasto dla wszystkich! Jak chcesz, to możemy też dać twojej koleżance! Tylko nie możesz jej doprowadzić do łez! – dodała karcącym głosem, chociaż w jej wykonaniu zabrzmiało to raczej absurdalnie śmiesznie, niż poważnie.
Wtem dostrzegła, jak mara Growa atakuje bezbronną łanię. W pierwszym odruchu dziewczyna zadrżała, a jej nogi zrobiły taki ruch, jakby chciała rzucić się w jej stronę, żeby w heroiczny sposób uratować przed kłami i pazurami widmowej bestii. Ale ostatecznie odwróciła się i wtuliła w Growa, czując jak całe jej ciało drży, a oczy zaczynają szczypać.
- Ja… wiem, rozumiem, ale… – jęknęła i przycisnęła dłonie do swoich uszu, by stłumić dźwięk zabijanego zwierzęcia. Odsłoniła je dopiero po minucie panującej ciszy, ale nie odsuwała się jeszcze od swojego właściciela, czując nagłą aurę przybicia i smutku. Dopiero w chwili szelestu oznajmiającego powrót towarzyszki Growa, powoli odsunęła się od niego i pociągnęła nosem. Wzrok powędrował w bok i….
- Oooo. Jesteś chłopcem. – rzuciła z totalnie zaskoczoną miną, a potem przysunęła się bliżej Growa I szepnęła mu do ucha, tak, że tylko on mógł to dosłyszeć.
- Chłopcy też nazywają cię bastardo kiedy doprowadzasz ich do łez? – spojrzała na niego i…
SZCZEK
Oraz warknięcie. Nero zjeżył sierść, momentalnie znajdując się przed Ev oraz Growem, ze ślepiami wlepionymi w górę. Nad polaną zatrzepotały skrzydłami cztery rosłe sylwetki, które z zadziwiającą gracją wylądowały na ziemi, choć biorąc pod uwagę ich gabaryty oraz figury kulturystów można było mieć wątpliwości. Złote włosy lśniły w słońcu, a spokojne, niebieskie oczy przyprawiały o uczucie melancholii. Jeden z nich dzierżący na plecach półtoraka, zrobił kilka kroków do przodu, wychodząc przed linię.
- Jak mniemam mamy do czynienia z przywódcą gangu DOGS mającego swą siedzibę na terenach Desperacji. – podjął łagodnym, acz stanowczym tonem. –Obawiam się, ale będziesz zmuszony udać się z nami. Radzimy zachować spokój, a nic się nikomu nie stanie.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.15 3:44  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Jego ogon ledwo się poruszył na obecność tak Tetsui'ego, jak i przyklejonej do niego Evendell. Wyglądało na to, że nie był zadowolony z obrotu spraw. Nie dlatego, że zjawiła się w samym środku polowania i teraz próbowała ukryć się przed dźwiękiem zagryzanej sarny, która przyciśnięta do ziemi jeszcze ostatnie tchnienie wykorzystała na kopnięcie długimi, szczupłymi kończynami, nim padła bez życia.
Marley puścił jej szyję, do której udało mu się dopaść i uniósł nagle łeb, a potem uszy. Już od jakiegoś czasu czujność podskoczyła u niego o parę stopni. Tak samo zresztą jak u Growlithe'a, który poruszał czarnym uchem, rozglądając się po leśnej polanie, jakby za moment coś wyjątkowo szpetnego miało wyskoczyć zza linii krzewów i zacząć do niego machać.
Dopiero słowa Tetsu wytrąciły go z rozmyślań. Spojrzał na chłopaka, by zaraz zerknąć na trzymane w jego rękach ubrania. Kiwnął pyskiem na ziemię i wyrwał się Evendell z uścisku jednym, lekkim szarpnięciem. Jej drobne dłonie prześlizgnęły się po szyi zwierzęcia, nim dziewczynka odsunęła się na dobre. Zwiększenie odległości między nimi pozwoliło przede wszystkim na zaczerpnięcie tchu, a dopiero w drugiej kolejności na przemianę w człowieka. Potrząsnął łbem, który ─ nim przerwał ─ zdążył zgubić sierść, a zamienić się w twarz. Czarnowłosy podniósł się powoli z klęczek, czując, jak wszystkie mięśnie napinają się i wysyłają zgrany sygnał ─ że boli. Powrót do ludzkiej sylwetki był męczący. Wilczur położył dłoń na karku i przekrzywił głowę, aż coś nie strzyknęło mu w kościach. Sięgnął potem po spodnie, by przysłonić nagie ciało.
Sarna jest twoja. Jesteśmy kwita. ─ Jakby w ogóle nie słyszał pytania Evendell, choć korciło go, żeby odpowiedzieć szczerze, to koniec końców po prostu to przemilczał. Zapiął spodnie i zajął się zakładaniem butów. Rozchylał właśnie usta, naciągając na tors t-shirt, gdy usłyszał warkot Nero i trzepot skrzydeł.
Więc jednak się nie mylił.
I to wyjaśniłoby wcześniejszy niepokój Marley'a, który ruszył biegiem ku właścicielowi, cały zjeżony i warkliwy.
Growlithe obrzucił przybyłych bezmyślnie kpiącym spojrzeniem. Wsunął dłoń do rękawa kurtki.
Obawiam się, że nie mam powodów, by to zrobić. ─ Nie patrzył na Evendell, ale sam fakt, że od paru dłuższych chwil praktycznie się do niej nie odzywał i tak było im mocno na rękę. Może uznają, że wcale nie jest ani z nim, ani z Tetsu. A psy i tak poszłyby za nią w ogień. Growlithe uśmiechnął się pod nosem, by zaraz zrobić krok ku aniołom, rozkładając ręce na boki ─ niby w bezradnym geście. ─ Wpierw wysyłacie do mnie dzieciaka i dopiero teraz wychylacie się z cienia? ─ Splunął w bok, wykrzywiając usta w grymas, który zniszczył poprzedni uśmiech. ─ Pieprzone tchórze, nigdzie się stąd nie ruszam. ─ Uniósł nogę i uderzył nią o ziemię. Czarny zygzak wystrzelił ku pierwszemu z aniołów, by tuż przed jego butami przemienić się w czarny pysk. Zęby rozwarły się, a paszcza kłapnęła, z zamiarem ugryzienia napastnika. Wilczur wsunął palce do ust i zagwizdał. Heine wyrwał się znad łani i ruszył ku następnemu z rosłych aniołów.
Huragan czerni zawirował wokół jego dłoni, nim zmienił się w rosłą waderę. Shatarai otrząsnęła się i wystrzeliła do przodu, śmignęła obok Tetsu i rzuciła się ku trzeciemu. Growlithe kątem oka spojrzał na Opętanego.
Spadaj stąd, dzieciaku.
Zwrócił spojrzenie ku aniołom.
Oboje zjeżdżajcie.

|| Użycie mocy:
x Umbrakineza: 1/3
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.15 2:47  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
„Oooo. Jesteś chłopcem.”
Spojrzał na anielicę, wzdychając cicho. Jak mogła pomylić go z dziewczyną nawet w psiej formie? Niezadowolony mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Dobrze, że jeszcze teraz nie wydawało jej się, że rudy jest dziewczynką. Położył ubrania na miejsce, które wskazał Growlithe. Polowanie się zakończyło, co zwiastowało, że niedługo każdy rozejdzie się w swoją stronę.
- Mogę wam dać jej trochę. Dla mnie jednego i tak jest zbyt wielka – zaproponował.
Wątpił, żeby Wilczur na to przystał. A może jednak go zaskoczy?
Zjawiły się kolejne problemy. Szczeknięcie jednego z psów, dało znak, że coś, a raczej ktoś, się zbliża. Już wcześniej zachowanie Marley'a podpowiadało, że nie do końca wszystko jest tak, jak powinno. Jednak wcześniej Tetsui zignorował zaniepokojenie podopiecznego Growa. Syknął widząc czterech aniołów, lądujących przed nimi. Nadal pamiętał dzień, w którym jakaś grupka postanowiła przeszkodzić w spotkaniu i na koniec dnia porwali jego towarzysza. Od tamtego momentu nie miał o nim żadnych wieści. Co prawda tamci nie pokazywali swoich skrzydeł, ale też nie kryli się z tym, że mają „super-hiper-tajna misje od Boga”.
Po cholerę tutaj ich przywiało?
Szybko dostał odpowiedź. Tym razem chcieli pojmać białowłosego. Raczej nie powinien się wtrącać. Ta sprawa go bezpośrednio nie dotyczyła. Najrozsądniejszą decyzją byłoby po prostu ulotnienie się z zwierzyną lub nawet bez, aby po prostu wyjść z tego cało. Lecz wspomnienie tamtego felernego momentu wzbudzało w nim wściekłość. I irytację spowodowaną tym, że nic nie zrobił. Teraz też miał się tylko przyglądać? Zerknął za Eve. Ta raczej nie miała nic wspólnego z tym wszystkim? Przynajmniej nie sprawiała wrażenia osoby, która wydałaby swojego przyjaciela. Chwila, przecież ona była była aniołem. Od niej mógłby wyciągnąć informację, gdzie są przechowywani porwani. Gorzej jeśli okaże się, że nic nie wie na ten temat. Istniała jeszcze jedna przeszkoda. Ta chwila nie była odpowiednia na zadawanie pytań.
Przeszukał kieszenie, mając nadzieję znaleźć coś przydatnego. Zero. Nie posiadał przy sobie niczego, co mogłoby w minimalnym stopniu posłużyć jako namiastka broni. O czym myślał, wychodząc z nory i nie zabierając żadnego noża albo chociaż głupiego scyzoryka. Zdenerwowany wpatrywał się w przybyłych, przejeżdżając dłonią po karku.
Grow najwidoczniej nie był zadowolony z dziwnego pomysłu nieznajomych i nie zamierzał łatwo oddać się w ich ręce. Coś przeleciało obok Tetsu. Chłopak odskoczył nieco. W pierwszej chwili wydawało mu się, że to coś pojawiło się za sprawą pierzastych. Dopiero po paru sekundach zrozumiał, że Growlithe zaatakował. Przynajmniej wiedział jedno. To co zaatakowało łanię nie było wymordowanym na usługach białowłosego. Warknął, obnażając zęby. Nim zdarzył dokładnie przemyśleć swój pomysł, rzucił się na trzeciego anioła, którego także chciała dosięgnąć Shatarai. Celem było jakiekolwiek zranienie anioła. Pewnie przyjdzie zapłacić za ten ruch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.08.15 22:15  •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
Najwyższy z aniołów, ten, który przemówił, o nienaturalnie jasnych, wręcz białych włosach spiętych w luźny kucyk, westchnął cicho, jednocześnie dobywając swojego miecza, który do tej pory spokojnie spoczywał u jego pasa. Pokręcił lekko głową, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę.
- Dlaczego wy wszyscy zawsze się sprzeciwiacie, jakbyśmy chcieli zrobić wam jakąś krzywdę. Basil, Amon. – wypowiedział cicho słowa, a dwa inne anioły, jeden ciemnowłosy o krótko przystrzyżonych włosach a drugi o miedzianych, falowanych, powoli odsunęli się od, najprawdopodobniej, przywódcy ich małej grupki, chcąc zamknąć wymordowanych w małym potrzasku. Kiedy Growlithe uderzył nogą o ziemię, anioł zmarszczył brwi, zamierzając odskoczyć w bok, ale był zbyt wolny, kiedy widmowe kły zacisnęły się w jego nodze, rozbryzgując krew na boki. Anioł syknął z bólu, ale nie wytrąciło go to z równowagi. Zamachnął się mieczem, chcąc przybić czaszkę cieniowego stworzenia ostrzem w ziemię, jednocześnie machnął wolną ręką. Dookoła wszystko zafalowało, sprawiając naiwne wrażenie, że to świat zaczyna tańczyć. Jednakże to nie był świat, a rośliny.  
Dookoła Growlithe’a wyrosły kolczaste pnącza, które niebezpiecznie zaczęły się kiwać na boki niczym wypuszczone z klatki węże, kusząc i czarując swoimi ponętnymi ruchami. Aż gwałtownie wystrzeliły w stronę Wilczura z zamiarem oplecenia go. Jednakże jednocześnie ziemia pod wymordowanym zaczęła niebezpiecznie drżeć, na myśl przywodząc małe trzęsienie ziemi, na tyle niebezpieczne, żeby pozbawić mało wytrzymałe jednostki równowagi, bądź odwrócić ich uwagę tylko po to, by pnącza miały ułatwione zadanie.
Basil wydał z siebie krótki krzyk, kiedy największy z demonicznych stworów rzucił się na niego. Jego oczy rozszerzyły się szeroko, kiedy anielskie ciało runęło na ziemię przygniecione potworem. W ostatniej chwili wyciągnął przedramię przed siebie, na którym zapewne ciemne zębiska zacisnęły się, jednocześnie ratując twarz anioła przed darmową operacją plastyczną. Zdawało się, że jego los jest już przesądzony, kiedy drugi wymordowanyn postanowił przyłączyć się do walki, jednakże nim Tetsui zdążył dobiec, mógł poczuć jak jego ciało…. Odlatuje. Albo przynajmniej coś chce, żeby odleciało. Bo wszyscy zapomnieli o czwartym aniele, stojącym do tej pory z tyłu, a który uderzył obiema rękoma o siebie wywołując małą wichurę, która zaczęła łopotać ubraniami zgromadzonych, dodatkowo utrudniając sytuację w utrzymaniu równowagi zbiegowiska.
Z kolei co do ostatniego zaatakowanego anioła… cóż, on z kolei wybrał o wiele łatwiejszą drogę, bo powietrzną. Trzy uderzenia jego potężnymi skrzydłami a już po chwili znajdował się nad zgromadzonymi, uważnie obserwując to, co się dzieje w odległości czterech metrów nad ziemią. Krążył nad walczącymi, zataczając coraz to większe okręgi, niczym jastrząb, który wypatrywał swoje ofiary, by wreszcie w ostateczności zaatakować. I tak też uczynił po chwili. Dookoła wymordowanych i aniołów coś zgrzytnęło, a po chwili pojawił się ognisty okrąg, których odetną im ewentualną drogę ucieczki. Ogień wzbił się na wysokość dwóch metrów, a ogniste języki muskały niebezpiecznie osoby znajdujące się w środku.
- Powtórzę, poddajcie się, a nikomu nie stanie się krzywda! – krzyknął anioł, wyszarpując miecz z widmowego stworzenia, jeśli oczywiście w nie trafił.


1 Anioł:
- obrażenia (ranna łydka)
- moc (kontrola ziemi 1/3)

2 Anioł:
- obrażenia (ranne przedramię)
- moc (kontrola wiatru 0/3)

3 Anioł:
- obrażenia (brak)
- moc (kontrola wiatru 1/3)

4 Anioł:
- obrażenia (brak)
- moc (kontrola ognia 1/3)


                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 5 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 27 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 16 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach