Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 27 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 15 ... 27  Next

Go down

Pisanie 22.05.15 15:31  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
    Prawda, długo nie zajęło jej skojarzenie i połączenie znanych już jej faktów. Zwierzęcy pseudonim, dziwne, dzikie zachowanie, ten niecodzienny wygląd - to wszystko tworzyło jasny obraz wymordowanego. Przynajmniej nie zajęło jej to tak dużo czasu, bo spodziewała się, że nigdy nie dowie się kim jest. Jednak bycie inteligentnym jest bardzo fajne. Przyglądała się każdemu jego zachowaniu, każdej reakcji i wsłuchiwała w każde słowo, chcąc poznać jego prawdziwe plany wobec niej. Uśmiechała się niechętnie co jakiś czas. Jego ogon znowu latał na boki jak oszalały. U zwierząt takie zachowanie było spowodowane szczęściem lub innymi emocjami. Po kilku chwilach zatrzymał swoją kitę.
    Ich twarze spoważniały. Rzeczywiście cała sytuacja mogła wydawać się trochę poważna, choć Fiammetta nie traktowała całego tego podrywu na poważnie. On? Ją? Dobry żart. Mówiłam już, niska samoocena i wrodzony pesymizm robiły swoje. Mimo wszystko trochę o tym myślała, w sumie gdzieś w jakimś ciemnym skrawku swojego serca cieszyła się, że jednak komuś się podoba, że kogoś podnieca. Poczuła się taka zauważona. Bacznie obserwowała, gdy zmierzał w jej kierunku. Poruszyła lekko nogą, będąc czujna. Nie wiedziała, co się stanie, a wolała być gotowa na wszystko.
    - Zinterpretowałam to co powiedziałeś. Twoje pierwsze zdania w moim kierunku mówiły o pozbawieniu mnie ubrań... więc jak mogę się czuć? Jak? Mam być szczęśliwa, że jakiś dzikus chce mnie przelecieć? Zrozumiałam Cię dobrze albo Ty przekazałeś mi niejasno komunikat. - odpowiedziała całą chmarą argumentów, które tylko udało jej się wymyślić. Uważała, że miała rację, bo w całej sytuacji to tylko ona mogła czuć się dziwnie. Nigdy nie była darzona uczuciem, a tu nagle wyskakiwał taki Hiena i mówił jej, że jest pociągająca. Słysząc takie słowa od nieznajomego każdy byłby w szoku. - Czyli jestem niepospolita? Jakkolwiek to brzmi... Uważasz, że jestem inna? Nie tylko z wyglądu? Czyli z charakteru też? Hm? Nawet mnie nie znasz. - odpowiedziała, robiąc dosyć dziwną minę. Poprawiła swoje zielone włosy, mrugnęła kilka razy czerwonymi ślepiami i przetarła rękoma twarz. Cała sytuacja trochę ją przerosła. Nie wiedziała co myśleć, co mówić, ani co robić. Czuła się jakby wpadła po pas w ruchome piaski. Słaba była w tych całych rozmowach o uczuciach i w ogóle. Nie nadawała się do tego.
    Znowu kroczył w jej kierunku. A ona cały czas tkwiła w swojej ostrożnej postaci, że tak to nazwę. Dziwne, bo i jej serce biło dosyć mocno. Uderzało bardzo często i tak gwałtownie, jakby chciało wyrwać się z jej piersi. Czuła również dziwny ucisk żołądka. Czyżby również pałała do niego jakimś uczuciem? Możliwe, ale nie umiała określić jego typu. Jego ręce spoczęły na jej ramionach. Drgnęła na samą myśl, jak blisko udało mu się do niej zbliżyć.
    - Jak Ty długo... żyjesz. Rozumiem, że miałeś ciężkie, samotnie życie... ale jak to łączy się ze mną? Ja również nie miałam łatwo, ale nie widzę żadnego powiązania. To, że ja nie uciekam... to kwestia kilkunastu minut, jeśli nadal będziesz zachowywać się tak dziwnie. - odparła, śląc mu krzywy uśmiech. Uchyliła się nad nią, a ona nieśmiało zerknęła na niego. Był od niej wyższy, dlatego zawsze patrzył na nią z góry, ale teraz gdy był tak blisko... czuła bicie jego serca, zważywszy na fakt, że jego klatka piersiowa była odsłonięta. Zdawało jej się, że nawet widziała miejsce, w którym jego serce wykonywało uderzenia.
    - Więc jak mnie traktujesz? Szalejesz? Co to ma znaczyć? - zarzuciła kilkoma pytaniami. Patrzyła w jego przymrużone oczy, oczekując wyjaśnień. Uścisk jej ramion gwałtownie się wzmocnił, co wprawiło ją w lekkie zdziwienie. I stało się. Stało się coś czego się nie spodziewała.
    Pocałował ją. Dlaczego?
    Nie miała pojęcia. Całą ta sytuacja wprawiła ją w niezłe osłupienie. W czasie pocałunku, jej ręce drżały, ale przeniosły się nieśmiało na jego bok. Tak jakby trochę ich poniosło, bo dziewczyna nie przerywała ich zbliżenia. To on zakończył pocałunek. Stała z zamkniętymi oczami. Spokojnie oddychała, po czym uniosła powieki i popatrzyła na Hienę.
    Odruchowo uderzyła go z liścia w twarz. Należało mu się. Wszystko zrobił tak niespodziewanie, że należało mu się. Sama złapała się za głowę, po czym usiadła. Chłopak mógł słyszeć cichy szloch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 1:50  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
Seria słów uderzała w stronę Hieny. Niczym tarany w bram zamku. Nie wiedział powoli, jak powinien reagować w tej chwili. Przebywając z nią, dość krótko zrozumiał pewną rzecz. Z jakiegoś powodu starała się go odgonić już od siebie.  Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Nie było to dla niego zrozumiałe, ale twardo przystawał na swoim. Prócz tego jeszcze była inna kwestia. Co nachodziło mu już na myśl. W pewnym stopniu była podobna do niego. Mogła być samotna. Tak jak on. I to go do niej ciągnęło. Swój, swego zrozumie. Przynajmniej tak podchodził do bieżącej sytuacji, której nie bardzo rozumiał. Tak więc. Podczas okazania aktu pożądania emocjonalnego. Nie starała się uciec od niego mimo, że zastrzegała by to uczynić. Jeśli nie przestanie zachowywać dziwnie. Poczuł delikatny dotyk. Niepewny zresztą na swoim ciele. Sama też zamknęła swoje piękne oczka. Podczas tej chwili. Podobało się jej? Możliwe. Nie mógł całkiem zrozumieć reakcji po tym czynie. Został zdzielony w twarz, a ta potem upadła i zaczęła... Płakać. Niezrozumiane było to w jego opinii. Ba. Nawet bardzo. Możliwe, że zrobił to za szybko podczas kiedy nie do końca się znali. Może zasłużył sobie? Złapał się odruchowo za polik ze smutną twarzą. Nie wiedział co ma zresztą czynić. Sam też jak ona siadł na ziemi. Ze spuszczoną głową. Ogon powrócił do 'formy' paska. Chciał to naprawić. To jak się zachował. Zatem przystąpił do jedynej formy, jaką mógł teraz obrać. Słownej; Nie w-wiem... Nie potrafię. Tego wyjaśnić. Czuje się dziwnie po prostu. Szaleje moja pieprzona głowa i serca. Nie wiem. Jak to mam nawet kurwa wyjaśnić, jak nie umiem. - Zdenerwowany wyrzekł słowa, które nie miały prawie najmniejszego sensu. Słowami nie był w stanie wyjaśnić, tego co się właśnie działo w jego głowie. Nie czuł do niej chęci zerżnięcia. Pierwszy raz. To uczucie nie egzystowało w tak krótkiej chwili. Czuł coś innego. I nawet żałuje wcześniejszych słów, które wypowiedział. Przez to pewnie skończyło takim nieporozumieniem. Między nim, a nią. Nie wiedział co już może powiedzieć, kiedy doprowadził nieumyślnie do płaczu. Może żył długo, ale nie miał najmniejszego pojęcia - Jak utrzymywać relację z kimkolwiek. Jak właśnie teraz. Jednak wiedział, że coś się zanosi. Śmiech hieny. Nie chciał, żeby przez to skończył jako dzikus, który nie ma krzty emocji. Wcześniej zranioną dłoń, ugryzł. Najmocniej jak tylko mógł. Jedynie po to by śmiech powstrzymać. Choć i tak wydobył z siebie dźwięk. Mógł brzmieć z początku, jak śmiech - Ale przeobraził się wycie z bólu. Może i był masochistą, ale nawet taka osoba musiała zawyć. W końcu jest to reakcja obronna organizmu. Czyż nie? Siedział chwilę z zakrwawioną dłonią w swojej gębie. Choć z niej też stróżka krwi przeciekała. Zresztą było dość logiczne. Ugryzł samego siebie, to i własną krew na swoich zębach będzie miał. Nie chciał jednak przesadzać. Bo wtedy mogło się skończyć źle dla niego. Puścił więc nią. I jak upadała, to drgała jak on sam. Złapał się za nią, zwykłą - Niezranioną ręką, zaciskając zakrwawione zęby. Widoczne zresztą. Było je widać ze strony dziewczyny, o ile by spojrzała w jego stronę. Tak, czy owak. Powstrzymał chichot. Gdy był tak na ziemi. Siedząc na niej, wyprostował kierując głowę ku górze, mając zamknięte oczy. Wtedy postanowił przemówić ostatni raz. Póki jeszcze miał okazję; Nie chcę być uznawany za dzikusa, Kanibala, Hienę, czy nawet jako Kieł. Chce być uznawany za osobę. Traktuję Cię jak osobę, k-kt-którą... - Nie mógł dokończyć. Nie potrafił. Przynajmniej w tym momencie. Zrobił przerwę, aby sam uronić łzy. Jednak nie chciał, żeby z powodu takiej błahostki - Przerwać, to co zaczął. Skierował z góry w dół swoją głowę. Wciąż mając zamknięte oczy i trząsł nią na boki energicznie. Chciał się ogarnąć. Przynajmniej do pewnego stopnia. Gdy przestał. Zabrał się dalej za mowę; ... Chcę z uczuciem tego szaleństwa. Mam dość chęci przetrwania. Wiecznych łowów po to by zatrzeć ślad o swym człowieczeństwu. Chce mieć szanse szczęśliwego życia z... Tobą. - Skończył zmieszany tą całą sprawą. Przestał nawet używać najprostszych do zrozumienia słów, bowiem kończyło się niepotrzebnym zrozumieniem. Gdyby znał słowo, jak miłość z pewnością by go użył. Jednak było mu ono obce. Szaleństwo z tym mylił. Zatem już nie miał ochoty już więcej mówić, tłumaczyć, ukazywać. Chciał już wiedzieć, czy go opuści. Jak wielu przedtem. Czuł w kościach, że to już chwila prawdy aby utwierdzić się w przekonaniu, że tak naprawdę dana mu druga szansa życia jest klątwą. Jak wiele wymordowanych twierdzi. Nie mniej. Oczekiwał. Jak postąpi Fiammetta? Tego nie wiedział. Po prostu czekał już na najgorsze. Niestety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 11:22  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
    Fiammetta była dosyć dziwną osobą. Dziewczyna zazwyczaj była przepełniona pesymistycznymi myślami. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może być szczęśliwa, bo jej życie jak do tej pory było przepełnione samymi kłopotami i nieszczęściami. Powoli przestawała wierzyć w to, że kiedyś uda jej się normalnie żyć. Zbyt często kogoś traciła, zbyt często spotykało ją coś pechowego. Szczęście umiejętnie ją omijało. W swoim nędznym życiu doświadczyło go kilka razy, a większość jej życia było nędzne. Samotność nie była jej obca. Wszyscy, na których jej zależało poginęli lub po prostu poznikali.
    Kilka dobrych chwil zastanawiała się, dlaczego nie przerwała pocałunku, ba, nawet starała się go przedłużyć. Po jej ciele przebiegł wtedy przyjemny dreszcz. Poczuła również ciepło bijące z ciała Hieny, w końcu nieśmiało objęła go rękoma. Cała ta akcja podobała jej się, ale wiedziała, że nie powinna. Znali się niecałe pół godziny, a już dochodziło do takich aktów. To nie miało się wydarzyć. Nie było wątpliwości, że całkiem nieznajomego chłopaka darzyła jakimś uczuciem, ale nie była w stanie zrozumieć samej siebie. Co ją skłoniło? Dlaczego zachowywała się właśnie tak? Nie miała pojęcia.
    Poczuła, jak chłopak siada obok niej. Kątem oka zerknęła na niego. Chyba dosyć mocno to przeżywał, bo wyglądał na zaniepokojonego. No i głowę miał spuszczoną. Czyżby aż tak przeżywał ten pocałunek? Czy tak mocno zabolało go te uderzenie, które w rzeczywistości mu się należało? No bo kto normalny całuje dziewczynę podczas pierwszego spotkania? Oczywiście pamiętajmy też o tym, że na samym początku chciał ją pozbawić ubrań i tylko zerżnąć. Co się zmieniło? Kto wie?
    - Ale czego tu nie wiedzieć? Czego? Czego nie potrafisz wyjaśnić? Po prostu zachowuj się jak facet i bądź ze mną szczery, tyle mi wystarczy. Bo jeśli nie, to po prostu sobie odejdę... - powiedziała, zmuszając go lekko do ogarnięcia się. Zabieg z delikatnym szantażem powinien się udać. Była w tym mistrzynią.
    Dostrzegła jego zdenerwowanie. Umiała czytać ludzi, ba, nawet miała moc, dzięki której mogła wyczytać moce innych. Wyczuła też jego zmieszanie. Doskonale wiedziała o co mu chodziło. Czuł coś do niej, ale nie potrafił określić co dokładnie, nawet nie był w stanie wyjaśnić tego słowami. Dokładnie go rozumiała, bo na tę chwilę sama nie wiedziała co czuje do Hieny, skoro zachowywała się tak dziwnie. Pocałowali się, ale nie była w stanie określić czy go kocha. Na pewno lekko ją zauroczył, tyle wiedziała. Chodziło jej jednak o to, aby to on określił dokładniej czego chce, dlatego stawiła mu warunek. Swoją wcześniejszą wypowiedziała nawet nie spoglądając w jego stronę. Nadal miała twarz schowaną w rękach.
    Usłyszała wycie chłopaka. Popatrzyła na niego. Od razu domyśliła się, że jest masochistą, bo kto normalny gryzł się w rękę.
    Słuchała go uważnie. Kanibala? Hienę? Tak go nazywali?
    Ciekawe...
    - Jeśli nie chcesz być uznawany za takiego, to staraj się nie rzucać takimi komentarzami podczas pierwszego spotkania z kimkolwiek. Rozumiem, że to może być trochę ciężkie, ale to już nie mój problem, a Twój. O nie, Hieno, nie. Nie możesz tak mówić. Jak możesz chcieć... ze mną być? Znamy się około pół godziny, a Ty wyjeżdżasz mi z takimi tekstami? To nie ludzkie, a podobno Ty chcesz być ludzki. Opowiedz mi coś o sobie... - odparła, uśmiechając się krzywo. Trochę o tym wszystkim myślała, ale nie dała mu ostatecznej odpowiedzi. Tak na dobrą sprawę, to w ogóle nie starała się mu odpowiadać, tylko go ogarnąć, bo zachowywał się na prawdę dziwnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 14:24  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
Starał podtrzymać swoją ludzką naturę za wszelką cenę. Zapominając o tym jak się powinien zachowywać człowiek. Zacisnął sprawniejszą dłoń, wysłuchując pierwszą wypowiedź dziewczyny. Dała prosty przekaz. Musi być szczery, albo go opuści. Musiał się ogarnąć. Bo w tym momencie szargały nim emocje na różne strony, kiedy powinien zachować spokój. Tak więc nie chciał opóźniać swojej reakcji i powiedział, konkretniej; Jeśli, to nazywają miłością... Taką prawdziwą. Możliwe, że właśnie to czuje. - Rzekł spokojniej, kierując wzrok w bok. Chciał zachować czystość umysłu, żeby nie wyszedł na większego dziwoląga. Nawet powoli zapominał o tym, że krwawi jego dłoń. Mimo organizmu, który alarmował go na bieżąco. W tej chwili nie chciał użyczać możliwości leczniczych dziewczyny, więc sam się zajął swoją raną. W jaki sposób? Z początku wylizał do czysta, a następnie zdjął z siebie i tak już zbędną koszulę o owinąć nią całą dłoń. Następnie sprytnie 'związał' by przez przypadek nie rozwiązała się w żaden sposób bez jego wiedzy. Oczywiście musiał sobie pomóc własnymi zębami, bo słabo to by wyszło jedną ręką. Jednak wracając do bieżącej sytuacji. Zaraz potem wysłuchał kolejnych słów dziewczyny i zrozumiał coś czego przed latami nie potrafił. Stając się wymodowanym już wtedy utracił cząstkę człowieczeństwa. Przynajmniej po wysłuchaniu tak zrozumiał. Oczywiście ignorując na razie kwestię o powiedzeniu czegoś. O swojej osobie. Wtedy skierował swój łeb i wzrok na dziewczynę przy, której siedział. I rozpoczął swoją mowę; Masz rację. W przypadku komentarzy, czy wyjeżdżaniu tekstów nie-ludzkich... - Westchnął przerywając swoją mowę. Ciężko było było mówić o takich rzeczach. Bo jeszcze z nikim nie odbywał takiej rozmowy. Raz jeszcze po 'krótkim ogarnięciu', postanowił dokończyć, spokojniej; Może, ale tylko może... Przez to, że posiadam część instynktów zwierzęcych i ludzkich, tak się zachowuje. Przez co staram się wmówić sobie, że jestem wciąż człowiekiem. A już nim nie jestem od zaledwie sześciu set pięćdziesięciu lat. I to jest właśnie problem... Mój problem w tym wszystkim. - Odrzekł spokojnie znów, kładąc swoją rękę na karku i masując ją nią te miejsce przez chwilę. Teraz jak zaszła normalna rozmowa między nimi, mógł się uspokoić, ogarnąć hormony. Choć nie mógł odrzucić jednej rzeczy. Uczucia, który nie zanikał w stosunku do niej. Nie wiedział zresztą, czy to już jest kwestia zwierzęca, albo ludzka. Mało już go to obchodziło w tej chwili. Warunek Fiammett jak posłuszny pies, wysłuchał. Nie miał zamiaru znów wybuchnąć emocjami, bo słusznie zauważyła. Znał ją od kilku minut, a się w niej tak zabujał, myśląc już o jutrzejszym dniu wraz z nią u boku. To było chore. Niepoprawne politycznie. Zanim, więc wyruszył z tymi myślami. Teraz rozpoczął kwestię związaną z opowiedzeniem, czegoś o sobie; Skoro mam coś o sobie powiedzieć, to od czego by tu zacząć... - Zamyślił się z początku, a potem dodał resztę słów by utworzyć spójną wypowiedź; Jak już wcześniej powiedziałem. Żyje sześciu set pięćdziesięciu lat. Jako wymordowany. A zanim się nim stałem byłem zwykłym człowiekiem, który był ciekawy świata na tyle by samotnie wyruszyć w rejony Desperacji. Ostatniego dnia życia człowieczego... Źle się czułem. Trzepotało mną na boki, bolało jak sam skurwysyn, a nie mówiąc o odruchach wymiotnych. Nie wiedziałem wtedy co się właściwie działo, więc udałem się do nory i próbowałem zasnąć. - Powiedział, spoglądając ku górze. Tak jakby coś wyszukiwał na niebie. W tym lesie. Jednak nie chciał przerwać całej historii o sobie, więc zabrał się za dalszą kwestię, wciąż obserwując bezchmurne czeluści niebieskie; Następnego dnia obudziłem się pełni zdrów. Ale nie sam. Znalazłem obok siebie dwie, martwe hieny. Różniły się od siebie gatunkowo, a ich kły siedziały w mojej ręce. Zaraz potem zauważyłem ogon i śmiech hieny, który chciałem powstrzymać wcześniej... Wbijając swoje uzębienie w swoją już wcześniej okaleczoną dłoń... - Przerwał. Odruchem śmiechu. O wilku właśnie mowa. Tego nie miał zamiaru powstrzymać. Bo w końcu była to jego cecha naturalna nowego życia. Jednakże miał pewne wątpliwości co do opowiedzenia całej historii swego życia. W końcu była długa i nudna, więc postanowił ją teraz skrócić całkowicie; Wracając. Tydzień później, podróżując zgłodniały, natknąłem się na bandę myśliwych - Wymordowanych, którzy mnie przyjęli do swojej szajki i nauczyli podstawowych rzeczy. Jak radzić w Desperacji. Nasz ekipa istniała z dobre pięćdziesiąt, gdy polowaliśmy na coś czego nie powinniśmy. Było nas wtedy pięciu na jedną bestię, która była nam bardzo podobna, ale bardziej agresywna. Załatwiła nas co do jednego. Z czego ja i przywódca naszej grupy przeżył. Przez swoją decyzję o tak ryzykownych łowach... Wszyscy zginęli oprócz nas, więc siebie obarczał winą. Zatem widząc, że jeszcze żyje na tyle by móc się... Ruszać. Wydał ostatni rozkaz, który miał rzekomo naprawić swój błąd. Kazał mi się pożreć... Bo widzisz... Kanibalizm u mnie wziął się  niestety od mocy regeneracji. Kiedy pożre kogoś, lub inne zwierze, wtedy moje ciało się leczy. Wszyscy w naszej bandzie wiedzieli o tym, więc chciał bym przynajmniej ja przeżył. Zrobiłem to jak głupi... Czego najbardziej żałowałem. Bo nie spotkałem nikogo takiego, jakim oni byli. Po tych pięćdziesięciu latach, żyje do teraz jako samotny łowca. Wcześniej starając się jakoś pomóc innym dając upolowane żarło, ale... Nie widziałem już w tym nic sensownego, więc zaprzestałem. I robiłem wszystko by tylko przeżyć. Tak jak... chciał... - Skończył już mówić, ciężkim westchnieniem. Było ciężko mu o tym mówić, a tym bardziej konkretnie o przeszłości. Gdzie musiał pożreć bratnią duszę, bo tak ona chciała. Zaraz potem jak już powiedział swoje, spuścił łeb. Nie był dumny z tego. Nikomu nie mówił o swoich problemach, a nie mówiąc już o przeszłości. Zatem mogła się czuć zaszczycona jego opowieścią. Mimo tego, że ogarniał go smutek na nowo i gorycz. Czuł się winny. Wyglądał nawet na takiego. A to przez głupi rozkaz, bratniej duszy... Jak to zresztą określił. Nie znał osoby, która by do tego musiała się zmusić. Zjeść przyjaciela, bo tak chciał. I tutaj może być powód. Dlaczego tak się zachowuje Hiena. Z jednej strony chce mieć relacje z kimś, ale z drugiej... Przez swój wyrobiony charakter odrzuca. Tak więc gdy zakończył rzekł ostatni raz; Nie wiem właściwie, czy to było uczucie miłości, a może zwierzęca strona. Ale to chyba nie ma znaczenia? Dziękuje i przepraszam Cię Fiammetto za te wcześniejsze słowa. - Odparł szczerze, dziękującym tonem. Skierował głowę, oraz skupił wzrok ku jej osoby. Teraz starał się być sobą. Po tylu nieszczęśliwych latach. Choć nie potrafił sprecyzować tego uczucia, które nim tak szargało. Czy to jest zwierzęce, a może ludzkie? Tak więc pozwolił jej teraz działać. Bo zamilkł. Jedynie obserwując jej osobę i postępowania. Przy okazji starając się wysłuchać słów, jakie może teraz powiedzieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.15 15:57  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
    Doceniała starania chłopaka. Specjalnie dla niego została, bo przecież mogła już dawno go opuścić, zniknąć. Ale nie o to jej chodziło. Nie miała zamiaru zrobić mu na złość. Nie chciała go również ranić. Jaki miałaby w tym biznes? Raczej żaden. Starała się jak najlepiej zrozumieć postępowanie Hieny. Nie należało to do prostych zadań. Jego zachowanie było dziwne. Od samego początku nie zachowywał się normalnie. Samotność uczyniła go takim dzikusem, to rozumiała. Rozmyślała również nad tym, że musiała mu się bardzo podobać, skoro tak na nią reagował. Myślała o tym dosyć dużo, jednak nie mogła sobie tego wyobrazić. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie wierzyła w coś takiego.
    Wyczekała krótką chwilę, niemalże przyglądając się wewnętrznej walce Hadaki. Mocno to przeżywał, widziała to po nim. Wcale nie był taki dziki, skoro dało się wyczytać z jego mimiki tak proste zachowania i emocje. Fiammetta posłała mu pocieszający uśmiech, tuż przed tym jak zaczął swoją pierwszą kwestię. Wysłuchała go uważnie.
    - To bardzo dziwne, zważywszy na fakt, że znamy się od kilkudziesięciu minut. To takie... zwierzęce zachowanie. Na serio uważasz, że zakochałeś się we mnie, gdy tylko mnie zobaczyłeś? T-to, nie realne. Zastanów się. Wcale mnie nie znasz. Wiesz jak się nazywam... tylko. Uważasz, że to wystarczy aby kogoś kochać? Totalnie nie obchodzi Cię to jaka jestem? Jak się zachowuję? jaki mam charakter? Nie sądziłam, że Hieny są takie ślepe, na prawdę. - zbombardowała go kilkoma zdaniami. Oczywiście wszystko wypowiedziała bardzo spokojnie, aby dać chłopakowi znak, że na prawdę się nie gniewa. Po prostu starała się go zrozumieć, ale nie udawało jej się to, tak jak planowała. No, ale to w sumie nie jest takie dziwne. Przecież nie każdy anioł, byłby w stanie rozszyfrować takiego samotnego wymordowanego. Czym mógł się kierować? Co czuł? Dlaczego tak się zachowywał? Czy jego uczucia były prawdziwe? Czy to tylko zauroczenie? Milion pytań bez odpowiedzi wędrowało po głowie zielonowłosej. Możliwe, że jej kolor włosów trochę go ogłupiał. No co? Nie słyszałeś, że zielony ogłupia? Może tak było również i w tym przypadku?
    Powędrowała za jego wzrokiem. Jego ręka znowu krwawiła. Pewnie dziewczyna była gotowa wstać i znowu ukoić jego ból swoim darem. Zdziwiła się, gdy zdjął z siebie koszulę i użył jej jako opatrunku. Odwróciła wzrok, gdy zlizywał czerwoną ciecz. Po chwili znowu wzrok przeniosła na niego. - Na pewno nie chcesz abym użyła swoich magicznych dłoni, by zająć się Twoją raną? Serio wolisz siedzieć obok mnie półnago? - odparła, przyglądając się jego twarzy. Potem pokazała palcem na jego tors. Wnioskuję, że skoro w aktualnym wyglądzie jest mowa tylko o koszuli... to teraz gdy jej nie ma jest nagi od pasa w górę, prawda? Przyjrzała mu się dokładnie, mrugając swoimi czerwonymi oczyma. No, ale jeśli chciał tak przed nią chwalić się swoimi mięśniami, to proszę bardzo. Fiammetta pewnie nie narzekała, chociaż w obecnej sytuacji nie myślała o tym dużo. Bardziej interesowała ją ta cała dziwna akcja.
    - Oczywiście, że mam rację. Miło byłoby, gdybyś informację o tym, że chcesz mnie przelecieć zachował sobie... lub po prostu najpierw zaczął działać. Jeśli o to Ci chodziło, to mogłeś bez pytania się na mnie rzucić. Kto wie, może dałabym się wciągnąć w ten wir miłości? Teraz zbyt dużo o tym myślałam, więc taki trik się nie uda. Niestety. - odpowiedziała, lekko żartując. Chociaż... patrząc z drugiej strony, to całkiem możliwe, że tak właśnie by się zachowała. Gdyby działał na samym początku, Fiammettę mogłaby pochłonąć rozkosz i nawet nie miałaby mu tego za złe. To może dziwne, ale to całkiem możliwe, że taki właśnie byłby scenariusz ich spotkania.
    Słuchała go dalej, na tyle uważnie, na ile była w stanie, bo mimo wszystko jego umięśniony tors trochę ją rozpraszał. Ale nie patrzyła się na niego cały czas. Swoją uwagę skupiała raczej na jego oczach lub po prostu twarzy, choć co jakiś czas zerkała na idealne ciało chłopaka.
    Wzięła głębszy oddech.
    Wysłuchała go do końca, nie przerywając mu nawet w jednym momencie.
    - Współczuję Ci tego, co musiałeś przeżyć, serio. Okej, przyswoiłam już trochę informacji. Jesteś wymordowanym, Twoja historia jest ciekawa, choć lekko szokująca. Zmieniasz się w hienę lub hieno podobne coś. Rozumiem. Uznajmy, że teraz moja kolej. Skoro kazałam Ci powiedzieć coś o sobie, to teraz ja powiem coś o sobie, w końcu musisz się upewnić co do swojego uczucia, prawda? - powiedziała, uśmiechając się uroczo. Wzięła kolejny głębszy oddech. W głowie zaczęła układać sobie zdania, które miała powiedzieć. Na nowo przypomniała sobie swoje krótkie życie. Kontynuowała dalej: - Zacznijmy od tego, że ja również byłam człowiekiem. Jako dzieciak byłam pobożną dziewczynką, bardzo wierzącą w Boga i w ogóle. Pewnego zimowego dnia skończyły się leki dla mojego ojca, więc musiałam biec do odległej apteki. Niestety nie zdążyłam na czas, mój tato zmarł. Jakiś czas później moja matka związała się z najlepszym kumplem mojego nieżywego rodzica. Nie mogłam tego znieść. Dodatkowo jakiś czas później zmarł bardzo bliski mi przyjaciel. Widziałam jego śmierć, ale nie mogłam mu pomóc... Po tych wszystkich zdarzeniach miałam chęć odebrać sobie życie. Kilkukrotnie próbowałam się zabić, jednak zawsze coś mi w tym przeszkadzało. Pewnego dnia wyszłam za miasto i wtedy ktoś mnie ogłuszył, a następnie zostałam zamordowana. Później jakimś dziwnym trafem obudziłam się. Moje ciało było tak bardzo poranione, że nie powinnam żyć. Okazało się, że jestem aniołem, Bóg dał mi kolejne życie. Jako anioł żyję kilka lat, więc nie mam takiego długiego życiorysu jak Ty... No, a teraz podróżuję sobie po Desperacji, w sumie bez celu. Zbieram sobie jakieś różne informacje i takie tam. Wędruję z nudów, szukam sobie swojego miejsca. Nieciekawe, prawda? - nagadała się, po czym mlasnęła cicho, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia suchości języka.
    Popatrzyła na niego jeszcze kilkukrotnie. Uważała go za przystojnego psychola, z dziwnym sposobem bycia, ale lubiła go. Taka rozmowa z nim, należała do na prawdę fajnych. Czuła się tak swobodnie. Gdy chciała być chamska, to taka była, a gdy postanawiała być miła, to była miła. Świetne uczucie.
    - Uważasz, że to nie ma znaczenia? Na prawdę? Uważasz, że Twoje uczucie do mojej osoby jest bez znaczenia? Okej, jak chcesz, nie wnikam. A przeprosiny przyjmuję. Nie chcę być zła, na kogoś takiego jak Ty. Lubię Cię.
    A może nawet adoruję...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 21:22  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
Wypuściła kontratak na jego osobę. Słownie. Tego się akurat spodziewał i w żaden sposób nie negował jej opinii na temat chociażby takiego problemu z hienami. Punkt dla niej. Na tego typu wypowiedź, nie skomentował - Nie odpowiedział w ten, czy inny sposób. Wystarczyła cisza w tej kwestii. Zresztą. Czemu miałby się upierać przy swoim, skoro widać - Jej negację na jakiekolwiek słowa z jego strony. Zrozumiał przynajmniej do tego stopnia, że to było zbyt wcześnie - Bardziej niż ustawa o tym zakłada. Tak bardzo. Przy kwestii krwawiącej dłoni, wolał się wstrzymać również od jakichkolwiek słów. Choć z pewnością nie zostałoby, to bez obiekcji z jej strony. Zatem zaczął mówić; Wolę już nie nadwyrężać Twoich zdolności. Jeśli Tobie nie przeszkadza widok mojej klaty i w ogóle, to czy ja miałbym jakieś zdanie w tej kwestii? - Zwrócił uwagę. O dziwo. Na to, że kątem oka rzucała na jego tors. Nie było dla niego w żaden sposób krępujące, a dla niej raczej również. Skoro dobitny sposób nie ukazywała obiekcji ku jego postawie zdjęcia części garderoby - Którą by zmienił czym prędzej. Tak, czy owak. Rozpoczęła mowę by upewnić do uczucia. Wysłuchał do końca. Ba. Nawet kolejnej wypowiedzi, którą właśnie musiała zostać sprecyzowana. Posiadała znaczne luki, które trzeba było naprawić za wszelką cenę za pomocą słów; Nie powiedziałem, że moje uczucia w Twoim kierunku są bez znaczenia. A kwestia tego, czy są one ludzkie bądź zwierzęce. Nie potrafię ich po prostu sprecyzować od jakiego czynnika pochodzą. - Odrzekł spokojnie, obserwując ją bacznie. Przystępując do kolejnego wdechu do rzucenia kolejnych słów; Tułasz się bez celu? No to powiem inaczej, masz cel. Przeżyć. Po tym co teraz usłyszałem jestem bardziej skłonny powiedzieć, że jesteśmy bardziej podobni niż sobie możesz wyobrażać nawet. - Pokierował mały uśmiech, który chwilę potem znikł z jego twarzy. Zabrał się znowu do śmiałych akcji w jej kierunku. Yay. Położył na jej dłoni swą własną - Sprawniejszą mrużąc trochę ślepia. Tak jakby zaczął się skupiać. Przynajmniej do tego co miał zamiar powiedzieć, bo to było w tym momencie bardzo istotne; Chcesz przeżyć w tym świecie aby zapchać w końcu tą samotność. Zgadza się? - Znowu na jego twarzy zawitał uśmiech, zachichotał w swoim stylu, a następnie przystąpił radośniej do kolejnej wypowiedzi; Teraz się trochę bardziej znamy. Opowiedzieliśmy o swoich przeszłościach i powiem coś Ci więcej. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, jakie wiodłem życie. Może krążą o mnie pogłoski wśród staruszków z Desperacji, ale mnie tyle obchodzi co poprzednie życie, które wiodłem w nudny sposób. Zatem jesteś tą jedyną co o tym usłyszała. A to dlatego, że czuję uczucie większe niż przyjaźń między ludzka. Rozumiesz teraz? - Kończąc słowo przysunął raz jeszcze swoją twarz do niej. Teraz wiedział. Z kim ma do czynienia, a nawet potrafił sprecyzować. Kiedy był wystarczająco blisko twarzą do niej, ścisnął cieplej jej magiczną dłoń, a następnie powiedział krótko; Co powiesz na drugą rundę~? - W tym momencie znowu przystąpił do kolejnej kradzieży pocałunku. O ile na to się zgodziła. Bo przeciwnym razie nie zrobiłby tego. A jeśli się uda. Powtórzyć tamten moment, to go nie przerywał. Przy okazji zamykając kompletnie oczy. Otrzymała, to co chciała tym razem. Konkretną odpowiedź i prawdziwe uczucie, które w nim buzowały. Prócz tego organizm dawał we znaki. Delikatnie się napalał na jej punkcie, gdzie akurat górowało dwa uczucia. Podniecenie i miłość. Z naciskiem na to drugie. Starał nawet zmienić bieg tego zbliżenia z jej ustami. Na bardziej... Dzikie. Abstrahując, że wyraziła zgodę na ponowny akt miłości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 17:57  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
    Faktycznie, trochę mu dowaliła słowami. Chłopak mógł to przyjąć jako obelgę, ale Fiammetta na prawdę starała się być miła. Gdyby tak nie było, z pewnością użyłaby gorszych słów. Zielonowłosej ciężko było rozmawiać z kimkolwiek. Jej charakter był raczej ciężki, dlatego zazwyczaj konwersacje z innymi kończyły się kłótniami lub po prostu były bardzo niezręczne. W tej sytuacji starała się być miła. Na prawdę.
    - Jak chcesz, pamiętaj tylko, że moje zdolności lecznicze są dla Ciebie dostępne. I oczywiście, nie przeszkadza mi Twój tors, po prostu chciałam się upewnić...  Może czujesz się dziwnie w moim towarzystwie. Z nagą klatką piersiową... siedzisz dosłownie obok mnie. Nasze ciała nawet się stykają. Ta cała sytuacja może być nieco niezręczna. - wyjaśniła jak najlepiej umiała, choć jej zdania były dosyć dziwne. Nie potrafiła rozmawiać o takich rzeczach. Rozmowy o uczuciach, to jej słaby punkt. Poza tym nie lubiła rozmawiać o takich rzeczach. Nie miała doświadczenia.
    Ukradkiem nadal lustrowała jego mięśnie. Miał fajnie zbudowane ciało, ten aspekt bardzo jej się podobał. Podobał jej się na tyle, że z trudem odrywała wzrok od jego sześciopaku. Wysłuchała jego odpowiedzi, po czym uśmiechnęła się nieśmiało.
    - Tak to zrozumiałam. Mów konkretniej, wtedy nie będę źle interpretować Twoich słów. To proste. Myślę, że jeśli uczucie jest prawdziwe, to musi być ludzkie. Przynajmniej takie mam zdanie. - wytłumaczyła szybko, mówiąc całkiem szczerze. Po chwili kontynuowała znowu: - Tułam się bez celu. I moim celem nie jest przeżycie. Jeszcze niedawno chciałam aby moje życie się zakończyło. W sumie wszystko mi jedno, kiedy umrę. Oby bezboleśnie. I nie jesteśmy podobni. Na pewno nie. - mruknęła pod nosem.
    Wysłuchała go do końca.
    - Prawda, całe swoje życie jestem samotna. Wszyscy bliscy odeszli, a ja nie mogę znaleźć kogoś, kto zaakceptuje mnie taką jaką jestem. Nie mam zamiaru się zmieniać. Dla nikogo. Nie wiem, może masz rację. Może mam już dość wiecznego osamotnienia. Nie wiem. Dobra, znamy się lepiej... ale wiemy tylko o przeszłości... A co teraz? Ja również nie chwalę się swoją opowieścią, jesteś jednym z nielicznych, który ją zna. Okej, wszystko rozumiem Hyeno. - powiedziała niemal na jednym wdechu. Oczywiście zaraz po tym odetchnęła kilka razy, aby przypadkiem nie złapać jakiejś zadyszki lub czegoś podobnego.
    Kolejny pocałunek. Spodziewała się tego, ale mimo wszystko lekko ją to zaskoczyło. Co dziwniejsze znowu się wczuła. Gdy ich usta się złączyły, zielonowłosa ułożyła swoją rękę na torsie chłopaka. Pewnie zamknęła oczy, chcąc jeszcze lepiej przeżyć tą dosyć krótką chwilę. Przysunęła się do niego, ba, nawet usadowiła się, siadając na jego kolanach. Podkuliła nogi, obdarowując go kolejnym pocałunkiem. Nawet złapała jego twarz rękoma. Jego rękę położyła na swojej nodze, dając mu do zrozumienia, że może ruszyć dalej, jeśli tylko będzie chciał. Ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz. Bardzo pasowało jej, że zbliżyła się do przystojnego wymordowanego.
    Nagle wstała.Wstała jak gdyby nigdy nic. Odsunęła się od Hadaki, uśmiechając się krzywo. Rzuciła coś w stylu, że to nie powinno się stać. Z jej oczu popłynęły łzy. Może szczęścia. Nie umiała nazwać tego uczucia, które czuła.
    - Przepraszam. Może jeszcze się spotkamy. Mam nadzieję. - wyrwało się z jej ust.
    Odeszła na bezpieczną odległość. Wybrała mało zalesiony kawałek lasu, po czym rozwinęła skrzydła. Materiał jej bluzy rozerwał się, odsłaniając dość pokaźny kawał jej pleców. Białe skrzydła rozpostarły się na boki. W jednej chwili Fiammetta wzbiła się w powietrze.
    Odleciała.
    Nawet nie odwróciła głowy w stronę Hieny. Dzisiejszy dzień był zbyt pełny wrażeń. Głowa ją rozbolała bardzo. Możliwe, że leciała nawet jakoś ukosem. Milion myśli kłębiło się w jej głowie. Czuła ból.
    Minęło kilkanaście sekund, a anielica zniknęła z zasięgu wzroku wymordowanego, pozostawiając go... rozpalonego?

    z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.15 0:25  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
1/15  *uraz biodra*

// nie umiem zaczynać... D:

To wszystko nie miało prawa się zdarzyć.
Buffy kompletnie nie rozumiała całej tej sytuacji. Jakiś cholerny budynek w cholernym lesie? Co to ma być w ogóle, skąd to się tu wzięło? Och, trzeba poinformować psy o tym. Takie miejsce może im zagrażać. Z drugiej strony... te dziwne mutanty chyba nie potrafiły wyjść. Może lepiej to zostawić w spokoju? Jakoś wcześniej nie miała pojęcia o tym miejscu.
Tyle pytań.
Skąd one tam się wzięły?
I, ważniejsze... Kto je tam przyprowadził?
Buffy postanowiła się na razie tym nie przejmować. Spróbowała przypomnieć sobie ostatnie chwile. Warczenie zza drzwi, skrzynia, jej nowa znajoma... Poszło nadzwyczajnie szybko. To chyba adrenalina.
Było blisko.
Co prawda Giggle śmierci się nie boi, ale śmierć teraz byłaby dla niej niezbyt praktyczna. Ma jeszcze zbyt wiele do zrobienia. Musi wyrwać dla Liszki jakiegoś chłopaka... Właśnie. Tym zajmiemy się po powrocie. Biodro zapewne trochę będzie się leczyć, więc z zabawy w "kto pierwszy umrze, ten nie żyje!" nici. No nic, Collins zajmie się równie ciekawymi rzeczami w kryjówce.
No, najpierw musi się tam dostać.
Trochę jej było głupio, że Ruffian musi ją nieść. Buffy miała zamiar się jakoś odwięczyć. Jeszcze nie wiedziała jak, ale w końcu są w Desperacji - tutaj worek ryżu byłby szczytem marzeń.
- Co tam się działo...? - zapytała. Było tyle niewiadomych, że Collins nie wiedziała, jak zacząć. Przypomniała sobie, że jej kumpela (bo przecież psychopatyczny dom ze zmutowanymi, żądnymi krwi bestiami zbliża ludzi) nie mówi po japońsku.
- Y... What did hapenned here this day? - zapytała, kalecząc angielski. Oczywiście nie wymagała tego, by dziewczyna jej odpowiedziała, bo skąd miałaby to wiedzieć?  Była w tej samej sytuacji co Buffy. Niebieskowłosa czuła po prostu, że musi z kimś porozmawiać o tym wszystkim. Teraz nie było jej do śmiechu z powodu uszkodzonego biodra, ale za jakiś czas z pewnością będzie się z tego śmiała i udawała, że wcale a wcale ją nie bolało.
- Może dam radę sama... - powiedziała niepewnie.
Oczywiście płynnym japońskim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 20:56  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
Wcześniejsze słowa z jego strony pochodziły prosto z jego serca. Cieszył się nawet ze strony późniejszych słów ze strony zielonowłosej, która przekonała się po części do niego. Choć mało powiedziane. Pragnął jej. Co było powodem kolejnego pocałunku, który zaczął. Oboje się w niego czuli. Przyjemnie było w przypadku jego osoby, a przynajmniej do tego stopnia by dawało się to wszystko we znaki. Cudowny dreszczyk przeszedł po jego ciele. Czując jedną z jej rączek na swoim torsie, nie mówiąc już o siedzeniu na kolanie. Wtedy już sam jego organizm powoli wariował, kiedy w wspólnym amoku się całowali. Poruszyła jego dłonią by znalazła się na jej nodze. Nie stawiał oporu. Godził się na takie warunki. Już nawet nie mówiąc o kolejnych pocałunku. Był w raju na ten moment. Poruszał nieznacznie dłonią na konkretnym skrawku ciała, który należał do niej. Czując przy okazji dłonie na swojej twarzy, wyłącznie zaciskał bardziej dłoń kawałek przy uszlachetnionej części ciała (Pośladku, ha.). Będąc napalony, chciał już przystąpić do kolejnych akcji. Jednakże. To wszystko zostało przerwane. Na ten moment nie wiedział co się właściwie dzieje. Popatrzał na nią jeszcze rozpalony, słysząc jej słowa. I widząc krzywy uśmiech z łzami. Kiedy tak oddalała się od niego, ten jedynie rzekł cicho pod nosem; Na pewno się jeszcze spotkamy. Nie wiedząc czemu posiadał nadzieję, że ją jeszcze gdzieś spotka w tym świecie. Stanął, a następnie rozejrzał się za gałęziami. Nie chciał ich gubić w żaden sposób. W końcu je nazbierał, zatem wziął je pod pachę, a jeszcze wcześniej - Zdejmując z dłoni część odzienia. Zakładając na siebie. Zresztą, kogo by obchodziło, że jest częściowo zakrwawiona? Nie wiedząc czemu ruszył w jej kierunku. Z początku wolnym tempie, zwiększając go w pewnym stopniu. Miał nadzieję by ją dogonić, albo zorientować się w jakim właściwie kierunku zmierza. Żeby móc potem znowu ją znaleźć. W końcu... Przywiązał się do niej, niczym głupie zwierze. Co może uczynić z wymordowanego, kiełkująca miłość od pierwszego wejrzenia.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.15 23:30  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
Czarnowłosa wypchnęła mackami towarzyszkę z szybu. Sama zaś wydostała siebie na końcu. Niby to wydawało się rozpuszczone, wredne i gburowate, ale tej swojej opiekuńczości w żadnym stadium swojego życia nie mogła się wyzbyć. Tak jak i teraz. Cały czas trzymała Giggle przy sobie, by choć trochę usztywnić jej nogę i zmniejszyć ból. Ale czy jej starania i chęci dorównywały jakości udzielanej pomocy?
Po opuszczeniu - jak się później okazało - ogrodu, Fran zamknęła za sobą żeliwne ogrodzenie, pozostawiając za nim jedne z najbardziej niebezpiecznych przeżyć swojego życia, plus te tajemnicze monstra, o których wolałaby zapomnieć na kilka najbliższych tygodni.
Giggle znów mogła poczuć owijające się wokół jej boku i nogi śliskie macki. Ruffian dodatkowo musiała je nawilżyć, wytwarzając śluz i swoje mazie, bo zdegradowany i zniszczony klimat Desperacji suszył intensywnie te wrażliwe bonusowe dodatki.
Na wygenerowanie skrzydeł czy ogona nie miała absolutnie siły. Jedynie ptasie szpony pobudziła do roboty, by lepiej się chodziło. Ściągnęła pospiesznie trampki ze skarpetkami z nóg i z pomocą dwóch macek zarzuciła za szyję przewiązane sznurowadłami buty. Wprawdzie wyrośnięcie skrzydeł i ogona nie lada ułatwiło by zadanie.
No właśnie, jakie zadanie? Ruffian, co ty właściwie wyprawiasz? Chcesz pomóc dziewczynie, a nawet nie wiesz dokąd masz ją zanieść. Do miasta? Nie. To zbyt ryzykowne. A więc dokąd?
- To... w którą stronę teraz? - zapytała, patrząc się w głębokie czarne niebo nad sobą, nakrapiane tu i ówdzie migoczącymi punktami. Spuściła wzrok na otaczający je las. W końcu ruszyła wąską, wydeptaną przez zwierzynę ścieżką. Po kilku minutach ptasiego, pewnego ale zarazem ostrożnego marszu, dotarła do szerszej drogi wydeptanej przez ludzi, którą to miała zamiar opuścić drzewostan.
Czarnowłosa zaczęła świecić na zielono. Tym razem nie tylko spod żeber, ale i ze swojej otwartej szramy na brzuchu. Także rana na głowie mieniła się w jasnym świetle, ale różnorakie procesy regeneracyjne i tak zaczną się pewnie za dzień, czy dwa. Teraz świecenie jedynie służyło pozyskaniu energii dla organizmu w wyniku rozkładu pierwiastków promieniotwórczych. Giggle mogła co najwyżej poczuć dość odczuwalne ciepło, ewentualnie niewielki ból.
Pytanie dziewczyny było zrozumiałe. Franny także chciałaby to wiedzieć. W ogóle, co to za horror się tam odbywał? Z tego wszystkiego miała jedynie przebłyski tamtych wydarzeń. Urywki jak z poszczególnych, niedopasowanych klatek na taśmie filmowej. Zaczęła analizować pomieszczenia i areał, w jakim się znajdowały. Wyglądało, że to było jakieś podziemne laboratorium.
- Podziemny zakład doświadczalny, szczury, na których przeprowadzano doświadczenia i porażeni naukowcy, ot co. - Odparła stosunkowo wesoło.
Stąpała rytmicznie, choć powoli i ostrożnie, wyginając biodra na boki, jak koń, albo w mniejszej mierze jak larwa ambystomy meksykańskiej. Strzygła uszami, nadsłuchując podejrzanych odgłosów, ale poza swoim miarkującym, cały czas uspokajanym oddechem czy oddechem towarzyski, albo chrupiącym runem pod nogami, nie słyszała nic. Może jakie świerszcze w kniejach szukały partnerek na noc, albo jakiś zagubiony ptak poszukiwał schronienia, czy też nietoperz wybrał się na łowy.
W pewnym momencie Giggle mogła poczuć zaciskającą się na jej udzie odnogę Ruffian. Czarnowłosa żuła w paszczy lepką i gęstą ślinę, jak ten szlachetny wierzchowiec wędzidło w pysku. Tęczówki zrobiły jej się pstro zielone, ciało pokryło się świecącymi wzdłuż neonową zielenią, cienkimi liniami, przez co wyglądała jak światłowodowa choinka, albo jakiś mroczny elf. Z wyszczerzonych chytrze ust sączyła się czarna maź.
Odwróciła się do Giggle z nawiedzonym wyszczerzem, przycisnęła ją do siebie mocniej i zerwała z zamiarem jej ugryzienia co najmniej w ramię.
Franny! Nie daj się swojej wściekliźnie! Opanuj tą zwierzynę wewnątrz siebie! Nie daj się jej sterować! To ty tu rządzisz, nie ona! Franny! Franny...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.15 4:16  •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
// @Grow: Kompletnie nie zwracajcie na nas uwagi. My tu tylko zabijamy. v:

Czuł coraz wyraźniejszy zapach ściółki leśnej i był pewien, że Tetsui też zdaje sobie sprawę z tego, jak blisko byli celu. Droga bardzo powoli przemieniała się z suchej, popękanej, nagrzanej słońcem ziemi w sporadyczne zielonkawe łaty. Wpierw spotykali tylko kępki dziko rosnącej trawy albo jakiś na wpół uschnięty krzew, ale po parudziesięciu metrach otoczyły ich już same drzewa. Smukłe brzozy i potężne dęby wymieszały się ze sobą, tworząc wokół nich istną dżunglę pełną kolorów i kształtów, których nie dane było spotkać w innych zakątkach Desperacji.
Idąca obok Growlithe'a Shiva rozglądała się wokół, lekko marszcząc czarny nos. Tylko co jakiś czas – w porównaniu do Wilczura – spoglądała na Opętanego i lustrowała go od stóp do głów, pozostawiając na jego ciele smugę zimna.
Nie patrz się tak na niego.
Growlithe chwycił za brzeg kurtki i zsunął ją z ramion. Tym razem nie zabrał żadnej torby, a nie mógł sobie pozwolić na to, żeby tracić kolejne ubrania. Już i tak Ourell marudził mu z częstotliwością wprost proporcjonalną do chęci wysłuchiwania tej lawiny pretensji.
PO PROSTU MNIE INTRYGUJE, burknęła Shiva, łaskawie odlepiając świdrujące spojrzenie od sylwetki idącego nieopodal chłopaka.
Bo?
Shiva nie odpowiedziała. Zamiast tego przystanęła i przysiadła na tylnych łapach, przyglądając się w milczeniu, jak wymordowany sięgnął za ramię, by chwycić za brzeg koszulki i ściągnąć ją przez głowę.
Ostatnio często milczysz.
OSTATNIO ZA DUŻO GADASZ ZE MNĄ, ZAMIAST Z OWCAMI, odszczeknęła naprędce, odwracając pysk w bok, jak urażona księżniczka.
Z kobietami tak już jest.
- Zapolujesz ze mną? – Wreszcie spojrzał kątem oka na Tetsu, zatrzymując się przy okazji u szczytu rozłożystego klonu, o pniu tak grubym, że potrzeba by było co najmniej trzech dorosłych mężczyzn trzymających się za ręce, by móc go objąć. Białowłosy rzucił wtedy kurtkę i koszulkę na ziemię, następując jednocześnie jednym z butów na podeszwę drugiego, by szybko je ściągnąć. Kopnął je wprost na szmyrgnięte ubrania. - Czuję sarny. – Faktycznie. Ponad zapachem leśnej flory, wybijało się jeszcze coś. Coś o wiele intensywniejszego, szczególnie dla Growlithe'a, który na samą myśl o mięsie odczuwał przyjemny skurcz żołądka.
Marley poruszył uchem, nasłuchując odgłosów najwyraźniej niedaleko pasącego się stada. Jego wzrok utkwiony był jednak w zupełnie sprzecznym punkcie. Przyglądał się czujnie rozrzuconym dookoła drzewom, podczas, gdy Wilczur chwycił za pasek od spodni, wysuwając go ze sprzączki z zamiarem zdjęcia również tego uciążliwego materiału, który osłaniał mu nogi.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 4 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 27 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 15 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach