Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 27 z 27 Previous  1 ... 15 ... 25, 26, 27

Go down

Pisanie 06.01.20 17:33  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
 Obserwowała ich rozmowę, patrząc to na jednego, to na drugiego, i nie mogła się zdecydować. Czuła przez skórę, że atmosfera się zagęszcza, że w każdej chwili mogą pójść iskry, a wtedy jej obecność pewnie się przyda (choćby dla zachowania spokoju – nie wątpiła, że Egzorcysta nie potrzebowałby jej pomocy, żeby pokazać zielarzowi, gdzie jego miejsce, ale wolała uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi), ale nie mogła zignorować głosów dobiegających zza drzwi. Nie była w stanie. Wołały Akio, ale wydawały się przeznaczone wyłącznie dla niej. Chodź do nas, mówiły, zajmij się nami, potrzebujemy cię…
 Jak miałaby się im oprzeć?
 – Zaraz wracam – mruknęła, nie dbając przesadnie o to, czy którykolwiek z nich ją usłyszy, po czym wyślizgnęła się na zewnątrz. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie plecami, na wpół tylko świadoma, że zamyka Akio i Abrahama w środku, i zwróciła wzrok na anielskie dzieci
 – A wy co, pchełki? – odezwała się zachrypniętym głosem, w którym jednak nie było słychać złości. Uśmiechnęła się do pisklaków, mrużąc lekko oczy, jak zadowolony kot. – Coście takie hałaśliwe? – spytała zaskakująco przyjaznym tonem i przykucnęła, by nie patrzeć na nich z góry.
                                         
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
 
 
 

GODNOŚĆ :
Delilah


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.20 20:42  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
 – Ascety? – powtórzył mężczyzna, świdrując Abrahama spojrzeniem pełnym dezaprobaty. – Synu, kto naopowiadał ci takich bzdur? Wyruszyłem na badania Edeńskiej i Desperackiej roślinności, a nie na samotną misję wstąpienia na wyższy szczebel wiary, z nią wszystko jest w porządku – zapleciona na piersi ramiona okazały się kolejnym znakiem, że rozmowa nie przebiegała pomyślnie. Akio być może nie był najmłodszy wiekiem, ale to nie odejmowało mu ogromu dumy, który w sobie trzymał.
 Oskarżany kolejnymi fanaberiami zielarz tracił cierpliwość. Mimo w miarę spokojnej postawy przez oczy przebiegały wściekłe iskry. Marszczył brwi i wpatrywał się nieprzychylnie w stojącego naprzeciw Egzorcystę. Niedobrze się stało, że zostali sami. Dotychczas to obecność kobiety trzymała starszego mężczyznę w ryzach, ale gdy jej zabrakło... nie czuł się zobowiązany do trzymania zasad kultury.
 Z buchnięciem usiadł na podniszczonym fotelu; kurz co prawda nie wyfrunął z niego grubą chmurą, ale nieco drobinek znalazło się w zasięgu wzroku. Najwyraźniej właściciel nie miał czasu na zbyt dokładne sprzątanie.
 – Jeśli przyszliście... jeśli przyszedłeś po zioła lub w celu zabrania mnie znów na Górę, to obawiam się, że obelgami niewiele wskórasz – Akio wydawał się nagle spokojniejszy, bardziej opanowany. Wyciągnął nogi przed siebie i skrzyżował ze sobą kostki. – Nie wiesz, gdzie jesteśmy? To Desperacja. Nie powinno cię dziwić, że dwójka pierzastych szczyli pałęta się tu bez nadzoru? Wyjdź na zewnątrz i sam się przekonaj, ja nie zamierzam babrać się z motłochem – wypowiedź zwieńczył prychnięciem, a zaraz całą uwagę przeniósł na opasłą księgę, którą ułożył sobie na kolanach. Pióro wylądowało w rękach, a umoczona w atramencie końcówka dotknęła kartki.

 Krzyczące na zewnątrz dzieci zamarły, gdy drzwi chaty zielarza zostały uchylone. Spodziewały się ujrzeć skrzywioną twarz i usłyszeć wściekł wrzask, ale zamiast tego ich oczom ukazała się łagodna twarz kobiety. W pierwszym odruchu cofnęły się na kilka kroków, nie do końca przekonane, czy powinny ufać nieznajomej. Anielska natura skłoniła je jednak do uśmiechu, gdy i słowa Inkwizytorki zabrzmiały przyjaźnie.
 Dzieci spojrzały po sobie porozumiewawczo, a później przywdziały na twarzyczki szerokie uśmiechy i podeszły do nowej towarzyszki.
 – Chcielibyśmy, żeby pan Akio się z nami pobawił – jedno z dzieci uniosło rączkę, wskazując na chatę zielarza; najwyraźniej żadne z nich nie wiedziało o nim nic więcej, znały jedynie imię. – Przychodzimy prawie codziennie i prosimy, ale on stale nas odgania i mówi brzydkie słowa – pisklęta poskarżyły się żałośnie. Delilah wyglądała na godną zaufania, toteż wyszły z założenia, że jeśli usłyszy ich łzawą historyjkę, to i będzie skora do pomocy. Może nawet sama poczułaby chęć do wspólnej zabawy?
 Jedno z dzieci złapało ją nagle na dłoń.
 – A może pani chciałaby pójść z nami nad strumyk? – nie dały jej nawet czasu na zastanowienie. Anielskie nasienie pociągnęło ją za chwyconą rękę i wskazało kierunek podróży. – Chodź z nami, Delilah! – rozbrzmiały znów ich chichoty.


✘ Deadline: 12.01, 21:00
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.20 0:10  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
Odwrócił wzrok na zamykające się za Delilah drzwi. Odetchnął z ulgą dopiero kiedy ucichł ten straszliwy jazgot. Tak było o wiele łatwiej zebrać myśli i przynajmniej choć trochę próbować ugładzić urażoną dumę zielarza.
- Wybacz. Daleki jezstem od obrażania Twojej pracy i badań.- Odparł spokojnie, składając przed sobą dłonie niczym do modlitwy. Oparł przy tym podbródek o czubki palców. Sam już siebie nie mógł słuchać; mówienie pod wpływem irytacji i poczucia bycia lekceważonym było dla wymordowanego wyjątkowo nieprzyjemną czynnością. Dlatego musiał zrobić chwilę przerwy, złapać oddech.- Właśnie dlatego tu jezsteśmy. Nawet jeśli zspóźnieni czy zupełnie nie zsorientowani w Twojej zsytułacji. Muszę przekazsać pozsostałym członkom Trójcy, że plotki, które zsłyszą o twoich kontaktach z aniołami zsą nieprawdziwe. Nie chcę, żeby któregokolwiek z moich zsnachorów i zsielarzy zabiła ani Dezsperacja ani Inkwizsycja przekonana, że ma kontakt z heretykiem.
Zakończył wywód, przyglądając się mężczyźnie. Sprawiał wrażenie zmęczonego całą tą sytuacją. Pozostawała jeszcze kwestia ziół, o których Abraham myślał już od dawna.
                                         
Abraham
Egzorcysta     Opętany
Abraham
Egzorcysta     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Abraham Shimizu


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.20 11:50  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
Brzydkie słowa? – zdziwiła się teatralnie i zmarszczyła brwi z dezaprobatą. – Też mi coś. Mamusie was nie uczyły, że z niegrzecznymi panami nie należy się bawić? – zainteresowała się. Jedno pisklę poczochrała delikatnie po głowie, drugie przyciągnęła do siebie za łapkę, którą wcisnęło w jej dłoń – ale niezbyt mocno, nie chciała przecież sprawić mu bólu. Jeszcze. Jeszcze? Może w ogóle. Tak łatwo byłoby dać im się pociągnąć, zgubić się z nimi gdzieś w lesie, zapomnieć o domu, w którym ktoś z pewnością na nie czekał, i o chatce zielarza, w której z kolei czekano na nią, zapomnieć o wszystkim, ganiać się tylko między drzewami, biec co tchu, uciekając przed wszystkim, co zostawiałaby za plecami…
 Potrząsnęła głową, by odegnać tę myśl, ale ta wciąż bzyczała w jej umyśle jak natrętna mucha.
 Wyprostowała się, podniosła jedno z anielątek, łatwo, bez wysiłku, jakby nic nie ważyło, i oparła je o swój bok. Dobrze znała ten ruch, a choć dawno – Panie, jak dawno… – nie miała pod ręką dziecka wystarczająco małego, by nosić je na biodrze, to jednak ciało pamiętało. Połaskotała lekko pisklątko, przebierając palcami po jego żebrach. Coś się z nią działo, gardło jej się ścisnęło i nie miała pojęcia, dlaczego, ale to nie było teraz ważne. Nic nie było teraz ważne.
 – Pokażcie no ten strumyk – zarządziła.
                                         
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
 
 
 

GODNOŚĆ :
Delilah


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.20 23:25  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
 Gdy Abraham mówił, zielarz nieprzerwanie pisał. Wzrok już na samym początku utkwił w czystej stronie, później w pojawiających się literach, nie podniósł go ani na sekundę. Sprawiał wrażenie rozsierdzonego, jakby uspokajające słowa odbiły się od niego niczym piłeczka pingpongowa od paletki.
 A jednak słuchał. Udowodnił to, w końcu podnosząc wzrok znak księgi i osadzając go na licu Egzorcysty. Zmarszczył brwi, rejestrując również zapadłą na zewnątrz ciszę. Nie podobał mu się nagły spokój, ale wyraził już swoje obawy na głos i nie miał zamiaru powtarzać własnych słów. Był już za stary by w kółko i w kółko prowadzić kogoś za rączkę.
 – Byłbym niezwykle wdzięczny – odparł nagle, odrywając oczy od drzwi, za którymi zniknęła kobieta. – Nie podoba mi się, że podobne plotki w ogóle powstały. Choć powiedzmy, że jestem w stanie je zrozumieć. Mniej więcej – odparł, powoli układając pióro między strony. Nie wstał z miejsca, ale widać było, że tym razem poświęcał Abrahamowi całą swoją uwagę.
 Westchnął.
 – Powiesz mi więc nareszcie, czego potrzebujecie? Rady? Ziół? Nasion? – okładka uderzyła o kartki, gdy zamykał książkę. Wstał z fotela i podszedł do przeszklonej szafy, w której pełno było saszetek. Przyglądał się wszystkim, ale nie wziął żadnej w dłoń. Coś siedziało mu w głowie i nie było to nic związanego z wykonywanym zawodem.
 – Ta twoja partnerka... gdzie poszła? – zapytał, odwracając ku Abrahamowi twarz, która odznaczyła się ściągniętymi ku sobie brwiami. Nie podobała mu się mający miejsce zalążek sytuacji. Znał zakątek, w którym leżała jego chata jak własną kieszeń i dobrze wiedział, że nie należało tu ufać nawet źdźbłom wyschniętej trawy. Nie... Nie należało ufać niczemu na całej cholernej Desperacji. Tu nawet podmuch wiatru mógł okazać się zabójczy.

 – Mama mówiła, że z odpowiednim podejściem można dotrzeć do każdego – pochwaliło się jedno z dzieci, najwyraźniej uważając słowa rodzicielki za prawdziwe i niepodważalne. W końcu była dorosła, musiała mieć więc rację niezależnie od tego, co mówiła, prawda?
 Podniesione na ręce pisklę – dziewczynka – zachichotało pod nosem i objęło Inkwizytorkę za szyję, coby nie spaść. Chłopiec chwycił ją za rękę i z radosnym uśmiechem poprowadził naprzód w stronę wspomnianego strumyka. Chata Akio znikała za plecami kobiety powoli, ale wyraźnie.
 Droga, którą prowadziły ją pisklęta, wydawała się inna. Miała w sobie coś dziwnego i niepokojącego, coś, co pstrykało w przełączniki lamp awaryjnych. Nogi przywiodły ją do niewielkiej polany przeciętej wpół strumieniem. Było tu zbyt zielono i zdecydowanie zbyt spokojnie jak na Desperację.
 – Gdzie mój braciszek? – spytała nagle trzymana na rękach dziewczynka, rozglądając się dookoła z przerażeniem wymalowanym na twarzy. – Gdzie on jest, Delilah? – paniczne spojrzenie wylądowało na twarzy kobiety. Dziecko było roztrzęsione i gotowe do wybuchu płaczu w każdej sekundzie. Dziewczynka zaciskała drobne dłonie na materiale ubrania Aoistki ani na chwilę nie przestając skanować otoczenia.
 Po chłopcu nie było jednak śladu. W ogóle nie było żadnych śladów, żadnych odcisków kopyt, zero wyrytych w błocie łap, nawet odbite kroki samej Inkwizytorki zniknęły z wierzchniej warstwy kurzu.
 – Nie powinnaś była tu przychodzić.
 Między krzewami coś błysnęło.


✘ Deadline: 30.01 4.02, 21:00
✘ Wybaczcie za tę obsuwę, mam zabiegane dni. Już się poprawię.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.20 19:50  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
pardon, że się wcinam w kolejkę, ale stwierdziłam, że skoro jesteśmy w tej chwili trochę osobno, to nic nie szkodzi
- - -


 – Dobrze mówiła – zgodziła się po chwili zastanowienia. – Do każdego wnętrza można dojść, jeśli zna się drogę. – Posmyrała dziewczynkę po boku, myśląc o żebrach, które mogłaby wyczuć pod palcami, gdyby przycisnęła ciut mocniej, a konkretnie o czwartym i piątym, gdzie wąskie, długie ostrze mogłoby wemknąć się cicho jak nocny złodziej, przesmyknąć wprost do serca i połaskotać je delikatnie, leciutko…
 Stanęła jak wryta, kiedy mała spytała o brata. Już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, że tutaj, że przecież trzymała go za rękę, ale… Zniknął. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Jak mogła tego nie zauważyć?
 – Diabeł ogonem nakrył – wymamrotała, przyciskając pisklątko do siebie. Spięła się nagle, gotowa do ataku, jakby zobaczyła mantykorę; nie widziała jeszcze nic nadzwyczajnego, ale czuła przez skórę, że coś jest nie tak. Może faktycznie nie powinna była tu przychodzić. Może powinna była zostać z Abrahamem i Akio. Może.
 – Nie bój się – szepnęła chrapliwie w stronę dziewczynki, ale nie patrzyła na nią; wbijała wzrok w krzaki, gdzie dojrzała przed chwilą jakiś dziwny błysk. Skierowała się w tamtą stronę powoli, ostrożnie, lewą dłonią sięgając już do miecza. – Zaraz go znajdziemy…
                                         
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
 
 
 

GODNOŚĆ :
Delilah


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.20 16:31  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
uratowałaś mnie tym wcięciem się <3 sesja nie bierze jeńców, dlatego przepraszam za krótki post.

Abraham wsunął ręce do kieszeni, obserwując gospodarza. Miał wrażenie, że to już przegrana sprawa, a jednak... ten podniósł wreszcie wzrok znad księgi.
- Przede wszyzstkim cieszę zsię, że żyjesz. To najważniejsze. Nie mniej... Muszę, choć niechętnie przyzsnać, że mamy ciężski okrezs w Górach. Nazsze zapazsy zsiół i leków świecą pustkami, a chorych i potrzebujących nie ubywa.- Chłopak westchnął głęboko, spoglądając na mężczyznę wyczekująco.- Gwarantuję ci, że Kościół doceni taki dar i nie będzie już podważał oddania i wiary.
Damy Ci święty spokój, Akio. Czy to nie wystarczająco kusząca oferta?

Aż do momentu, w którym padło pytanie z ust zielarza, Abraham był święcie przekonany, że Delilah wyszła „uspokoić” dzieciaki w jedyny słuszny sposób. Ołowiem, tudzież ostrzem. Ale teraz dotarło do niego, że nie usłyszał nawet najdrobniejszego krzyku czy stęknięcia bólu, a Inkwizytorka powinna już była wrócić.
Odwrócił się, po czym dopadł gwałtownie do drzwi, otwierając je na oścież. Pusto. Ani Delilah, ani smarkatych aniołków.
- Sszhlag by to!- Warknął wściekle pod nosem. Obejrzał się przez ramię.- Wiezsz gdzie mogła zsniknąć? Gdzie te pierzaki lubią zsię bawić?
                                         
Abraham
Egzorcysta     Opętany
Abraham
Egzorcysta     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Abraham Shimizu


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.20 19:37  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
 Brew Akio powędrowała znów ku górze.
 – Czy wyglądam ci na kogoś, kto brata się z motłochem? – zaczął wyraźnie niezadowolony. Z drugiej strony ciągle tylko się krzywił, mruczał i marudził, więc może zgorzknienie było już po prostu częścią jego natury. – Nie mam pojęcia, gdzie ją zabrały. Nie wiem, czy to w ogóle anioły. Co u licha miałyby robić anielskie dzieci na środku Desperacji? Już ci to mówiłem, lecz najwyraźniej za pierwszy podejściem nic do was nie dociera – przez chwilę mężczyzna gotów był splunąć na bok, powstrzymał go prawdopodobnie tylko szacunek do czystości.
 Na zewnątrz poza pustką nie było niczego – ani Inkwizytorki, ani dzieci, ani ewentualnych śladów, które cała trójka wręcz powinna po sobie zostawić. Z oddali dobiegał jedynie dziecięcy chichot brzmiący łudząco podobnie do tego, który oboje słyszeli jeszcze zanim Delilah wyszła z chaty zielarza.

 Krzaki szeleściły coraz bardziej. Delilah z każdym krokiem wzmagała miarowe burczenie dobiegające zza zasłony liści. Zgubiła już jedno anielskie pisklę... a teraz, gdy pomruk przekształcił się w warkot, zniknął również ciężar z jej biodra, na którym opierała dziewczynkę. Dzieci rozpłynęły się jak we mgle.
 Spomiędzy krzewów w końcu coś wypadło. Ciemna masa wystrzeliła z taką szybkością, że na pierwszy rzut oka nie sposób jej było rozpoznać. Dopiero gdy kształt przemknął tuż obok boku kobiety – dotknął jej uda chropowatą skórą – i stanął za jej plecami, ta miała czas by obejrzeć się przez ramię i przyjrzeć mu w pełni.
 Z pyska ciekła mu gęsta lina. Łapy miał napięte, grzbiet zjeżony, a ogon podniesiony na znak gotowości do ataku. Niski warkot, teraz już stuprocentowo wyraźny, dobiegał spomiędzy rozchylonych szczęk. Sarghal. Młody, bo znacznie mniejszy od typowego przedstawiciela swojego gatunku. Nie wiadomo skąd się w ogóle wziął i dlaczego był sam. Nie podlegało jednak wątpliwościom, że nie brakowało mu werwy do ataku.
 Kłapał akurat szczękami, gdy drobna, dziecięca dłoń wylądowała na jego karku, cofając jedną z łap w tył.
 – Nie powinnaś była tu przychodzić – powiedział chłopiec, którego jeszcze przed momentem Delilah trzymała za rękę. Twarz miał jakąś inną, pociemniałą. Oczy zaszły mu czernią, w dół twarzy ściekała czarna, lepka maź.


✘ Deadline: 17.02
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.20 17:35  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
Zaklęła szpetnie, obracając się przodem do sarghala i jednocześnie dobywając miecza. Jeszcze tego jej tu brakowało, psiakrew. Na ugiętych nogach, jak skradający się kot, odsunęła się powolutku kilka kroków do tyłu. Wiedziała, że sarghale są jak karaluchy i że gdzie dostrzegło się jednego, tam niedługo można spodziewać się kolejnych, ale ten wydawał się być tu w pojedynkę. Obrzuciła niespokojnym spojrzeniem krzaki, z których się wyłonił. Był młody; na tyle młody, żeby jeszcze pałętać się po okolicy z matką? Czy już na tyle dorosły, żeby polować z własną sforą? Zacisnęła mocno szczęki, czując, jak skóra na tułowiu i kończynach zaczyna mrowieć i powoli drewnieć.
 – To się jeszcze okaże – warknęła w odpowiedzi na słowa dziecka. W jej głosie nie było ani odrobiny poprzedniej czułości; teraz podszyty był bólem i złością. Zacisnęła lewą dłoń, aż zbielały jej knykcie. – Czym ty jesteś, cholero?

- - -
użycie mocy: biokineza
                                         
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
Delilah
Inkwizytor     Zdziczała
 
 
 

GODNOŚĆ :
Delilah


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.20 21:17  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
Jasne, że nie wiedział. Tu nikt nic nie wiedział.
Potrząsnął jedynie głową na pytanie zielarza. Co anielskie dzieci mogły robić na Desperacji? Pałętać się, oczywiście! Skrzydlaci byli jak plaga, wbijająca się do każdego domu, każdego zakątka współczesnego świata.

Abraham zacisnął palce na futrynie drzwi, walcząc sam ze sobą. Nie miał zbyt wielkiej ochoty ruszyć na poszukiwanie Inkwizytorki. Z drugiej strony była jego gwarancją względnie bezpiecznego powrotu w Góry Shi.... Gdzieś pomiędzy rozmyślaniem, czy aby na pewno powinien rzucić się na ratunek cholernej "damie w opresji", a niechęcią do pozostania samemu przy zielarzu, który go ewidentnie miał dość, Ab zdążył założyć na głowę, na szybko wyciągnięty z torby, diadem. Pro forma. Gdyby nie daj Ao, musiał walczyć.

Rozejrzał się. Z oddali dobiegał ten irytujący dziecięcy śmiech. Wymordowany westchnął głęboko, zsuwając z ramion marynarkę. Skrzywił się boleśnie, czując jak delikatne owadzie skrzydła przecinają skórę, a oczy na parę sekund zachodzą mgłą. Zacisnął powieki, starając się zdusić nagły ból głowy, towarzyszący nagłemu wyostrzeniu zmysłu wzroku. Kilka głębokich wdechów później, rozejrzał się ponownie po ścieżce, licząc, że w tej formie uda mu się dostrzec więcej śladów.


-------
Użycie: biokineza (wyostrzone zmysły + bonus do wzroku (ultrafiolet/podczerwień)
                                         
Abraham
Egzorcysta     Opętany
Abraham
Egzorcysta     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Abraham Shimizu


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.20 19:43  •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
  – Żadnego z was nie powinno tu być – powtórzyło dziecko. Komunikat był prosty i wyraźny – stworzenia wyglądające jak pierzaste smarkacze nie życzyły sobie obecności dwójki Aoistów na najwyraźniej swoich terenach. Chłopiec posłał zwierzę naprzód jedynie leniwym machnięciem ręki; tyle wystarczyło, by bestia ruszyła naprzód jak odpalony fajerwerk. Delilah nie zdarzyła nawet dobyć miecza, a już opadała plecami na glebę; wizja zaszła ciemnością, świadomość odpłynęła poza granice umysłu.
  Straciła przytomność.

  W polu widzenia Abrahama coś mignęło... coś niewielkiego, ale szaleńczo szybkiego. Zdołał wychwycić jedynie zarys ciemnej sylwetki, gdy podzielił los Inkwizytorki. Opadł miękko na kępę suchej trawy i odpłynął, nie będąc w stanie w porę zareagować.

  Obudzili się w swoim towarzystwie. Z początku ogarniała ich ciemność, lecz gdy tylko oczy przyzwyczaiły się do mroku, mogli z wytchnieniem zauważyć, że zajmowali zdezelowaną kanapę w salonie Akio. Patrzył na nich z fotela, cały zły i ruchomy; powieka drżała mu wyraźnie.
  – Do reszty postradaliście rozum? Idziecie w sam środek bagna, o którym nie macie najmniejszego pojęcia. Mam dość, serdecznie dość. Przygotowałem już wszystko, co potrzebne. Bierzcie, co chcecie i idziemy. Pewnie byłoby kiepsko, gdybyście wrócili do domu z pustymi rękami i bez zielarza, po którego tyle się fatygowaliście.


✘ Mkay, możecie sobie wziąć po 14 składników z poziomu łatwego i po 2 ze średniego; składniki mogą się sumować.
✘ Dostajecie również po 30PF za szybkie odpisy.
Koniec wydarzenia. Możecie, ale nie musicie dalej pisać w tym temacie. Akio poszedł z wami.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 27 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 27 z 27 Previous  1 ... 15 ... 25, 26, 27

 
Nie możesz odpowiadać w tematach