Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 18.08.14 2:36  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
- "Moc Boża"?
Siorbnął z wyrzutem.
Spojrzenie spode łba.
'Czy ja wyglądam na idiotę?'
Kręcenie głową.
'Nie. Zapomnij. Nie odpowiadaj.'
- Nie umiem ci tego wyjaśnić z perspektywy naukowej...
Al westchnął ze zniecierpliwieniem. Koniec końców zajął się resztką zupy, więc pozwolił Adrielowi kontynuować.
Wolałby rzetelne informacje. Ale zeznania 'świadka' muszą wystarczyć. Pewnie osoba towarzysząca podczas teleportacji odczuwa to samo. Szkoda, że wtedy był nieprzytomny. Wolałby opierać się na swoim własnym doświadczeniu.
- Przespałem całą zabawę - burknął pod nosem, czyszcząc dno garnka - Właściwie, to jak... Aktywujesz tą teleportację? Potrzebne są jakieś czynniki zewnętrzne, czy...
Urwał i, w geście ostatecznie unieważniającym poprzedzające go słowa, machnął niedbale łyżką.
- Nieważne. Masz jeszcze jakieś anielskie żarcie w swojej anielskiej lodówce, aniele boży, mój stróżu? - spytał, nachalnie wymachując garnkiem w powietrzu. Jego ton był równie dociekliwy, co przy próbie rozpracowania zasady działania mocy pana anioła.
Łyżka w metalowym naczyniu złośliwie chrobotała, ocierając się o ścianki. 
Miało to zastąpić efekt tłuczenia metalowym kubkiem o więzienne kraty.
I tak już utracił resztki godności. Przez chwilę mógł się pozachowywać jak nienażarty zwierzak.
Zacisnął kciuk i palec wskazujący wolnej ręki na grzbiecie nosa i w skupieniu przejechał kawałek w dół. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w tym miejscu cały czas drażni go tępy ból. Chciał sprawdzić, czy wygląd nosa bardzo ucierpiał przez przekrzywienie chrząstki, ale palcami mechanicznej protezy nie był w stanie określić strat.
Mniejsza z tym.
W tym momencie miał wrażenie, że zdołałby pochłonąć słonia z kopytami. I ogonem. I uszami i trąbą. I nawet z kłami.
Był wściekle głodny. Jak nigdy, odkąd zaczął głodować.
Co, jeśli tą zupą rozepchał sobie żołądek?
Schwytany osobnik stopniowo przyzwyczaja się do dokarmiania przez opiekuna. Zatraca instynkt i umiejętność polowania. Po wypuszczeniu na wolność prawdopodobnie umrze z głodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 23:45  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
- Nie ma rączek, nie ma ciasteczek... - mruknął, patrząc jednak nie na protezę Ala, a na własną rękę, która w tej samej chwili zaczęła gwałtownie drżeć. Garnek, który chwilę przedtem w niej trzymał, huknął o podłogę w akompaniamencie wymyślnej wiązanki przekleństw w różnych językach.
- Poczekaj - warknął, ścierając rozlane po panelach resztki - Powinienem mieć coś do kanapki.
Szrama na lewej dłoni pulsowała tępym bólem, przywodzącym na myśl krótkie, regularne ostrze, które kiedyś było weń wbite.
- Kurwa. Jak zwykle mistrzowski timing.
Z wściekłym mlaśnięciem gumowych podeszew wrócił się do kuchni, aby ostatecznie wybebeszyć wnętrze lodówki. Wkrótce przed wygłodniałym Alem pojawiła się cała kupa tostów z najróżniejszymi dodatkami. Ich różnorodność bynajmniej nie była wynikiem żadnej kucharskiej inspiracji, stanowiła raczej naturalną konsekwencję ograniczonego asortymentu adrielowej spiżarni.
Ciemnowłosy popatrzył na podopiecznego tak, jak się patrzy na zwierzaka poddawanego tresurze.
- Co się mówi? - zapytał, wymownie postukując paznokciem w talerz pełen jedzenia.
Alex, daj głos.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.14 2:00  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Kiedy oddał miskę garnek, z powrotem się położył. Był w pełni zdrowy na umyśle, nogę  miał w całości i tak dalej - pełen sukces, ale od siedzenia zaczęła go boleć głowa. Jakaś cegła musiała mu solidnie przypieprzyć w łeb.
- Nie ma rączek, nie ma ciasteczek...
Ciężar na żołądku.
Odruchowo naciągnął kołdrę po samą szyję, żeby nie było widać protezy.
Z ociąganiem spojrzał na Adriela.
Ręka.
Łup.
Przez moment przyglądał się miotaninie.
Choroba?
Ulżyło mu. Na swój sposób.
Przycisnął dłoń do skroni. Za bardzo się rozemocjonował. Znowu rozbolała go głowa.
Przymknął oczy i leżał tak chwilę, nasłuchując krzątaniny. Każdy krok, stuknięcie talerza, przesunięcie czegoś po blacie - wszystkie dźwięki rozsadzały mu mózg.
Słyszał, jak Adriel wraca.
- Co się mówi?
Ból zaczął pulsować jak młot pneumatyczny, brutalnie odbierając mu resztki elokwencji.
- Zamknij się - burknął, marszcząc brwi. Odczekał kilka sekund. Zaciągnął się wonią pieczonego chleba.
Zapach był wystarczająco motywujący, żeby dźwignął się do siadu.
Cały świat zatańczył.
Zaklął siarczyście, wiercąc się, by w końcu oprzeć plecy i głowę o ścianę.
Wszystko dalej wirowało, ale niebiański zapach górował nad zawrotami głowy i całym złem tego świata.
Wyciągnął ręce po talerz.
Przez dobre parę minut siedział w milczeniu, w zawrotnym tempie pożerając tosty i dzielnie walcząc, żeby ich zaraz nie zwrócić.
Na moment przerwał konsumpcję. Chwila zwątpienia.
...
Przeszło.
Podniósł nadgryziony chleb do ust, zawahał się. Jednak odłożył go na talerz.
Jeszcze po ciebie wrócę.
Wypuścił powietrze, przymykając oczy.
To nie była cegła. Jak nic dostał całą ścianą.
- Co jest z twoją ręką? - wycharczał skacowanym głosem, odrywając skacowane spojrzenie od tostów.
Nie wyczekiwał z zapartym tchem. Szare oczy dobitnie dawały znać, że wszystko mu jedno. Równie dobrze mógłby słuchać o procesie ewolucji ziemniaka we frytkę.
Właściwie liczył na krótki przerywnik w postaci historii życia, upstrzonej stanowczo zbyt dużą ilością opisów krajobrazów i nieistotnych informacji, które nieodwracalnie zaśmiecą jego zagracony umysł. Byle czymś się zająć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 18:56  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Obejrzał kończynę wzrokiem mechanika sprawdzającego przewody w swojej ulubionej maszynie. W pewnym momencie naszła go absurdalna myśl, aby posłać ją w cholerę, a w zamian wstawić połyskującą protezę Ala. Wymierzył sobie mentalny policzek i wrócił do rzeczywistości.
- Taka tam... pamiątka z przeszłości. Nic poważnego. W sumie niewiele brakło, abym skończył z podobną rączką, co twoja.
Chrząknął, po czym odwrócił się na chwilę, mrucząc coś w stylu "Ta, jeśli tylko miałbym tyle szczęścia".
Z kuchni na powrót dało się słyszeć odgłosy szamotaniny, krótki hałas i jakieś przekleństwa. Po jakichś pięciu minutach szukania czegoś nieokreślonego, Adriel w końcu palnął się zdrową ręką w czoło i zaklął. W akompaniamencie kolejnego mlaśnięcia buciorów podszedł do znajdującej się przy łóżku szafki nocnej, a następnie wydobył z jej wnętrza jakąś maść oraz pudełko białych pigułek.
- To na ból głowy - mruknął, podając mu trzy tabletki.
Kiedy zerknął na tubkę z maścią, na jego twarzy wykwitł sekundowy wyraz konsternacji.
-Al, dasz radę siedzieć przez chwilę prosto? Muszę posmarować ci plecy oraz kolano. To zresztą chyba nadaje się tez do nosa. Lekarz nastawił ci kość, więc nie powinno być większego problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.14 20:58  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Pamiątka z przeszłości.
Nic poważnego. 
Koniec.
A niech by cię...
- Nie zarzucaj mnie tyloma szczegółami. Jeszcze się pogubię. - wychrypiał z wyrzutem, wbijając w plecy odchodzącego mordercze spojrzenie.
Z bólem serca odstawił talerz na stolik. Oparł się o ścianę, żeby utrzymać pion.
Wszystko ciągle wirowało.
Przejechał ręką po twarzy.
- Karuzela, ja pier...
Urwał, skupiając całą uwagę na podsuniętych mu pod nos tabletkach.
Na ból głowy, co?
Zabrał od Adriela lekarstwa. Przyjrzał się im z taką podejrzliwością, jakby był pewien, że każde z nich to granulek 'kreta' lub - w najlepszym wypadku - pigułka gwałtu.
Sięgnął po pudełko.
Czarne plamy zatańczyły mu przed oczami.
Zaklął pod nosem. Nerwowym ruchem wyjął ulotkę. Szybko wodząc oczami po druku, w błyskawicznym tempie przedarł się przez drobny maczek zaleceń, zastosowań i dawkowania. Odłożył ulotkę, rzucił okiem na pudełko. Rzucił okiem na listek, z którego pochodziły tabletki. Dołożył jeszcze jedną i łyknął wszystkie naraz.
Słysząc pytanie Adriela, znieruchomiał, spetryfikowany przez całkowitą konsternację.
Co to za idiotyczny pomysł, żeby jakiś obcy facet smarował mu grzbiet?
Pewnie, że sam nie da rady. Nawet gdyby był zdrowy z trudem by dosięgnął.
Lepszego miejsca na siniaki nie było.
Nie bolą aż tak bardzo, wytrzyma bez maści.
...
Przeklęte kalectwo.
Po raz trzeci zacisnął zęby na jednym ze sznurowadeł. Drugie uchwycił jedyną ręką i zaczął tworzyć chaotyczne węzły, które koniec końców i tak się natychmiast rozpadały. Raz. Drugi. Sznurówka wypadła z zębów.
Westchnął z rezygnacją i przetarł oczy rękawem, bo obraz zaczął się rozmazywać.
Odsiedział chwilę, żeby się uspokoić.
Dziecięcy głos wykrzykuje imię androida.
Starsza kobieta o plastikowym uśmiechu błyskawicznie pojawia się przy synu właściciela. Pyta, co się stało. Niezbyt uprzejmie uświadomiona, pochyla się nad chłopcem i sprawnie zawiązuje sznurowadła jednego, potem drugiego buta. Jednocześnie recytuje wyuczoną formułkę o tym, czego grzeczni chłopcy nie powinni mówić. Chłopiec wykrzykuje coś ze złością. Android powtarza sekwencję słów, składających się na umoralniającą wypowiedź, po czym uśmiecha się i odchodzi, życząc chłopcu miłego dnia.
Dzieciak wstaje, patrzy za nią. Kiedy robot znika na schodach, z całej siły kopie w stołek. Nie trafia. Chwieje się.
Łapie się wieszaka, ściąga na siebie kurtkę ojca i ląduje na podłodze.
Spod fałd ubrania wydobywa się barwna wiązanka słów, których grzeczny chłopiec stanowczo nie powinien znać.
Czuł się podobnie. Choć nie aż tak beznadziejnie.
Głupio. Czuł się głupio.
Po minucie bezwiednego gapienia się w eter wzniósł oczy na twarz mężczyzny.
- Tylko plecy - wycedził, z grobową miną odsuwając się i siadając na skraju łóżka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.14 19:56  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Ostatnimi czasy w Edenie pojawiało się coraz więcej ikuruł, które zbliżały się do domostw. Ba! Niektóre z nich stwierdzały nawet, iż w danym przybytku pozostaną na stałe. I to z biologicznego, logicznego i jakiegokolwiek innego „-icznego” punktu widzenia było już wystarczająco dziwne. A co dopiero fioletowo-żółta, pierzasta kulka, która ni to kicała, ni to podfruwała od jednych edeńskich drzwi do drugich z liścikiem przyczepionym do nogi. Kartka zwinięta wokół nóżki stworzonka bynajmniej nie ułatwiała mu przemieszczania się. Z pewnością jednak była mniej problematyczna od bezwładnego, lewego skrzydła, które ciągnęło się za nim po ziemi.
Zwierzak doczłapał do domku Adriela i wyczaiwszy otwarte okno, wdrapał się po konarze jednej z pobliskich jabłoni na wysokość parapetu. Chwila przygotowań, sprawdzenie wiatru i już lądował z gracją telemarkiem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby udało mu się dobrze wymierzyć. Nie udało się. Wylądował na skraju parapetu po drugiej stronie okna i doznał doświadczenia bliskiego śmierci, gdy wahał się w przód i w tył, gwałtownie trzepocząc zdrowym skrzydłem. Po długiej walce udało mu się jakoś wyrównać do pionu. Nastroszył dumnie piórka i rozejrzał się po otoczeniu.
W międzyczasie swawolny liścik odczepił się od nóżki stwora i podryfował w kierunku Ala. Upadł na ziemię dobry metr od niego. Na kartce, drobnym druczkiem wypisane były następujące słowa:

Jestem Fafik. Szukam domu. Lubię żuć książki, gdy nikt nie zwraca na mnie uwagi

Sądząc po tym, ktoś musiał zostać zmuszony do wypuszczenia na wolność oswojonej ikuruły. Przeczuwając jednak, że ta nie poradzi sobie samodzielnie, postanowił w taki a nie inny sposób pomóc jej w znalezieniu nowego żywiciela. Jakby na potwierdzenie tezy, że kaleka, królikopodobna istota nie poradzi sobie sama w wielkim świecie, bestyjka ni z tego, ni z owego straciła równowagę i zaliczyła mało przyjemne spotkanie z ziemią. Mimo tego niefortunnego wypadku, prawie natychmiast podniosła się i otrząsnęła. Przekrzywiła łebek, przypatrując się z zaciekawieniem Alexandrowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.14 23:29  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Słysząc nagły harmider, Adriel błyskawicznie odwrócił się w stronę okna. Rzucane przez plątaninę czarnych kosmyków cienie pochłonęły ciemne źrenice anioła, uniemożliwiając tym samym odczytanie jego wyrazu twarzy. Przez kilka długich sekund wpatrywał się w stworka uważnie, jakby upewniając się, iż ten jest prawdziwy i rzeczywiście śmiał wparować do j e g o domu.
- Iku? - bąknął niewyraźnie, podążając jednocześnie wzrokiem za kartką, która oderwała się od kończyny stworzenia parę minut wcześniej. - Skąd to cholerstwo się przyplątało?
Ujął świstek w dwa palce i, zerknąwszy nań kątem oka, wywalił go do stojącego nieopodal kubła na śmieci.
Nie. Nie, nie, nie. N e i n. Nie prowadził tutaj żadnego wolontariatu. I tak już ma ponadprogramowe sierściuchy do wykarmienia, starczy.
Zerknął na złamane skrzydełko.
Zerknął na okno.
Powrót do skrzydełka.
Kurwa.
W dwóch krokach znalazł się przy komodzie i wygrzebał z niej kupę powycieranych koców, z których naprędce wykombinował coś w rodzaju legowiska. Potem ostrożnie, malutkimi kroczkami zbliżył się do Ikuruła (nikt chyba nie wie, jak się to poprawnie odmienia), aby delikatnie przenieść go na zaimprowizowane łoże.
- Leż mi tutaj. - nakazał stanowczo, a następnie zwrócił się z powrotem do Ala.
- Na razie posmaruj sobie kolano - burknął tym samym tonem, jakim wcześniej zwrócił się do zwierzaka - Spróbuję obadać co on ma z tym skrzydłem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.14 0:50  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
C...
Co?
Gapił się na zwierzaka takim wzrokiem, jakby stworek był małym ufo które własnie wylądowało na środku pokoju.
Wychylił się trochę do przodu, usiłując dojrzeć napis na świstku papieru. 
Na moment pociemniało mu przed oczami.
Syknął cicho, chwytając się za skroń.
- Skąd to cholerstwo się przyplątało?
- Co to w ogóle jest za cholera? - burknął.
Litery tajemniczego liściku ledwie mignęły mu przed oczami. Adriel porwał wiadomość i natychmiast wywalił ją do kosza.
Przez moment Al siedział nieruchomo, w najwyższym skupieniu próbując odszyfrować koślawo zapisane słowa z obrazu liściku zapisanego w pamięci.
...
- Fafik? - mruknął, rzucając ptako... króli... zwierzakowi krzywe spojrzenie - Co to ma być za imię?
Fafik, mimo beznadziejnego położenia, nadal uparcie wpatrywał się w Al'a.
Jakby czegoś chciał.
Co?
Zwierzęta nie myślą do tego stopnia, żeby mieć do kogoś spra... wę.
Czując na sobie przeraźliwie przenikliwy wzrok Iku, zaczął mieć wątpliwości co do twierdzenia o ograniczonej inteligencji 'braci mniejszych'.
- Czego? - fuknął, całkowicie ignorując polecenie Adriela i świadomość, że Iku i tak nie rozumie ani słowa.
Zrozumie ton. Wystarczy.
Przez bolący łeb był w wybitnie złym humorze.
Nic, co nazywa się tak żałośnie nie będzie z nim zadzierało.
Fafik wydarł się wyzywająco.
Koniec końców, żaden z ich dwójki nie był w stanie rzucić się na drugiego, więc dalej się na siebie gapili, nie rozumiejąc, o co chodzi drugiej stronie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.14 22:56  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Zerknął na Ala i westchnął ciężko. Ciemne brwi anioła zbiegły się w jednym punkcie, kiedy ten stanął nad podopiecznym ze skrzyżowanymi na piersi rękami.
- S m a r u j - wycedził przez zęby, wpychając w ręce Ala tubkę z maścią. W tej samej chwili odwrócił się w stronę zwierzątka, które następnie chwycił na tyle mocno, by nie mogło się wyrwać, i na tyle delikatnie, aby nie wyrządzić mu większej krzywdy. Po dokładniejszych oględzinach można było stwierdzić, iż złamanie nie było aż tak poważne, jak na pierwszy rzut oka. Nie wymagało ani wprawnego oka weterynarza, ani wyspecjalizowanej medycyny, wystarczyło zdezynfekować miejsce opuchlizny, a następnie usztywnić czymś skrzydło, aby wszystko się przyzwoicie zrosło.
Wdech, wydech.
Upewnił się, czy aby na pewno może ufać swoim kończynom, po czym bardzo ostrożnie zabrał się do opatrywania stworzenia. Zabawne, że przez tyle wieków jego maleńki dom pozostawał tak samo pusty i zakurzony, a teraz znalazło się w nim nagle dwa razy tyle gości, ile zawitało do niego ciągu najbliższych pięciuset lat.
Adriel. Dwa razy zero to nadal zero.
N i e w a ż n e.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.14 19:44  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Z poirytowaniem wyrwał z rąk anioła tubkę i zaczął mruczeć pod nosem, mocując się z zakrętką.
- Smaruj, smaruj. Zapętlił się anioł, cholera. - fuknął.
Przez chwilę mocował się.
Zasyczał jak znerwicowany kocur. Wziął zamach, mając zamiary rzucić maść gdzieś w kąt, ale odezwały się plecy i gwałtownie opuścił rękę. Blada twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.
Te zakrętki specjalnie robią tak, żeby nie dało się ich odkręcić. Tak, tak. Pieprzeni spiskowcy. Jak ma to niby otworzyć?
Ladies and gentlemen...
W końcu udało mu się zębami.
...the winner is mr Packard!
*Oklaski.*

Po krótkiej, acz bolesnej 'gimnastyce na wesoło', udało mu się wykonać polecenie mamy Adriela. Ze zbolałą miną zwycięzcy odłożył tubkę na stolik.
Spojrzał w stronę Iku, rozmasowując pulsującą skroń.
- Sierściuch ma szczęście, że byłby z niego marny rosół - burknął, przypatrując się zabiegom anioła.
Fafik był zbyt zaabsorbowany człekokształtnym gmyrającym przy jego skrzydle,by zorientować się, że znowu się go obraża. Cały czas w swym świętym oburzeniu próbował wyrwać się z bezkarnie obmacujących go rąk, z dość żałosnym skutkiem.
Dalej tkwił w adrielowych łapach.
Tylko zmierzwił swoje bajeczne futerko.
Al wziął głęboki wdech.
Ommmmspokojnie...
Wydech.
Wdech.
Ommmmmjakbędzieszzłympsemtoadrielwywalicięnazbitypyskommm...
Wydech.
- Co to właściwie jest? To 'Iku'? - zapytał, mniej pretensjonalnym, ale nadal dość specyficznie nieuprzejmym tonem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.14 19:33  •  Adrielowe cztery kąty - Page 2 Empty Re: Adrielowe cztery kąty
- Zwierzak - odburknął, ani na milimetr nie odwracając się w stronę Ala. Jego rozdrażniony ton działał na Adriela jak płachta na byka, szczególnie iż ten mocował się właśnie z ptako-królikiem z ADHD, próbując gwałtem zawiązać mu u skrzydła skrawek porwanego na kawałki prześcieradła. Kiedy wydawało się, że jego zesztywniałym ze skupienia palcom uda się w końcu zacisnąć węzeł, stworzenie w tym samym momencie postanawiało ponowić atak na jego kończyny lub też wierzgnąć gwałtownie, co zmuszało go do podjęcia kolejnej, równie beznadziejnej próby. I tak w kółko.
- AAAaaaaarghhh...
Powstrzymawszy przemożną ochotę wyrwania sobie włosów z cebulkami, Adriel przejechał ręką po twarzy i złapał zwierzaka za kark. Po podniesieniu go na wysokość oczu, anioł wpatrywał się w Ikuruę spojrzeniem w zasadzie badawczym, było w nim jednak coś co sprawiało, że ciary chodziły po plecach.
- Czemu, ty...
Chwila milczenia.
- ... cholerna pierdoło... Nie dasz się... kurna... wyleczyć?
Nie doczekawszy się żadnej widomej reakcji, Adriel westchnął ciężko, po czym odwrócił się w stronę Ala z miną męczennika rangi Świętego Piotra.
-To "to" - wskazał na zwierzaka - nazywa się Ikurua Mały. Oprócz oczywistych walorów estetycznych charakteryzuje się również umiejętnością podobną do mojej.
Dla demonstracji na jego palcu wskazującym błysnął maleńki płomyczek.
- Skurwiel podpala się jak mu coś grozi. - zakończył z prostotą, próbując jednocześnie wygrzebać z kieszeni zagubioną agrafkę. Wiedział, że ona tam jest. Schowała się, szczwana bestia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach