Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 23.02.19 18:18  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Nie przydzielono mu dziś patrolu nad żadnym skrawkiem edeńskiej ziemi, stąd też pobyt Nasceli w tym miejscu mógł wywołać zdziwienie pośród jego anielskich braci, czego zasługą był unoszący się w powietrzu chłód. Czuł na sobie zimny oddech zbliżających się przymrozków, które kąsając go w twarz, sprawiły, że na skórze pojawiły się niewielkie, czerwone punkty w charakterze wysypki. Im bliżej Desperacji, tym takowy się nasilał, przez co chcąc zbliżyć się do tamtych regionów, musiał wykrzesać z siebie jeszcze więcej pokładów motywacji niżeli zazwyczaj, mimo iż takowej zwykle mu nie brakowało. Dziś z ledwością powstrzymywał drżenie ramion, jednakże jego wysiłki nie poszły na próżno. W gruncie rzeczy zimowy krajobraz posiadł swój urok, a już zwłaszcza korony drzew uginające się pod ciężarem śniegu. Bezszelestnie, unosząc się na swoich skrzydłach, badał okolicę, lecz to nie zachwyt nad przyrodą przywiódł go w to miejsce. Jego wzrok był skupiony na niczego nieświadomej postaci. I to właśnie ona, a raczej poczucie odpowiedzialności względem jej osoby pchnęło go do decyzji oddalenia się od swoich czterech kątów, ale najwyraźniej tlące się w jego umyśle objawy były bezpodstawne. Na sinych ustach ukształtował się uśmiech, gdy sobie to uświadomił. Młody anioł, który jeszcze niedawno piastował stanowisko jego ucznia, pomimo braku doświadczenia, spisywał się nad wyraz dobrze w powierzonej mu roli, związku z czym Nascela miał zamiar się oddalić do swoich powinności, ale... oznaka aprobaty wygasła z jego warg.
  Obcy. Dojrzał go zaraz po przekroczeniu przezeń granicy. Dłoń mimowolnie skierowało się ku zamocowanej u pasa katanie, ale nie zareagował. Broń nadal spoczywała w pochwie, gdyż po przemyśleniu sytuacji oderwał palce od rękojeści, nabierając do ust nowej dawki powietrza. Jego pobyt w tej części anielski ziem nie miał na celu pochwycenia intruza, nawet jeśli pozycja, którą piastował, zobowiązywała go do tego czynu. Niemniej jego rola w tej chwili ograniczała się do funkcji kogoś na wzór egzaminatora dla adepta ubiegającego się o tytuł obrońcy Edenu i to na jego barkach spoczywał obowiązek uporania się z tym problem, wobec czego Nascela pozostał bierny, ale bynajmniej nie zrezygnował z obserwacji, w obawie, że złożył im wizytę jeden z wiernych KNW, a tak persona stanowiła zagrożenie dla dobrze rokującego na przyszłość młodego członka Zastępu. Zatem z pewnej odległości śledził każdy krok mężczyzny, oceniając jego predyspozycje. Najwyraźniej nie znal terenów, na które się przedostał, a przynajmniej o tym świadczyło jego zachowanie. Rozglądał się dookoła, zanim wykonał kolejny krok wprzód, co mogło świadczyć  o tym, że zabłądził, acz Nascela nie dał się zwieźć pozorom. Jego oczy na przestrzeni lat widziały wiele okropieństwa na ziemskim padole. Po raz kolejny sięgnął dłonią do pasa, by upewnić, że katana nadal się tam znajduje i w zasadzie już szykował się do tego, by zbliżyć do mężczyzna i wziąć go z zaskoczenia, jednak, lądując na ziemi, znieruchomiał. Dostrzegł coś, co nakazało mu wierzyć, że ten człowiek nie miał złych intencji. Otóż przybysz z Desperacji, wbrew wcześniejszym przepuszczeniem, najwyraźniej nie był sam. Niósł coś na rękach, ostrożnie, delikatnie, jednocześnie ochraniając zawiniątko przed wystającymi gałęziami drzew i wiatrem. Z tej odległości anioł nie mógł dojrzeć, co to było, a wszelkie spekulacje zostały stłumione, bo oto nieznajomy skonfrontował się z młodym obywatelem edeńskiej społeczności.
  Adept na widok obcego zareagował zbyt impulsywnie. Dobył swojej broni w tej samej chwili, w której dostrzegł, że ktoś bezprawnie przeciął mu drogę. Ostrze katany świsnęło tuż przy ucho nieznajomego i tylko milimetry oddzielały go od nań gardła.
  — Co cię tutaj sprowadza? — Młody anioł spiorunował obcego wzrokiem, dając mu do zrozumienia, ze chce poznać odpowiedź na te pytanie, a w przypadku jego braku nie ominął go konsekwencje.
  Nascela nie ingerował w poczynania młodzieńca, przynajmniej nie na tym etapie jego konfrontacji z obcym. Nadal zachował od nich bezpieczną odległość, śledząc postawę zarówno jednego, jak i drugiego posiadacza cech rasy ludzkiej, acz zrobił kilka kroków w ich kierunku. Obawiał się bowiem, że sprawy mogę przybrać nieprzyjemny obrót w postaci niewinnie przelanej krwi. Nowy nabytek Zastępu zdecydowanie powinien popracować nad swymi nerwami, wszak mężczyzna wcale nie musiał posiadać złych zamiarów wobec mieszkańców Edenu, ale… to przecież Nascela nauczył młodzieńca ostrożności w kontakcie z obcymi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 18:24  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Znalezione dziecko, okazało się jedynie problemem nie tylko dla niego, ale również dla pozostałych członków ugrupowania. Żaden z nich nie nadawał się na opiekuna, a na pewno już nie tak małego dziecka. Nikt nie chciał wziąć na swoje barki odpowiedzialnego zadania i zająć się nim zważając na brak do tego predyspozycji, jak również prowadzanego trybu życia. Niemowlę potrzebowało stałej opieki, ciepła i ludzkiej ręki. Banda wygnańców nie należała do tego typu osób, które mogły wychować je godnie. Shane posiadający strzępki człowieczeństwa zaoferował się do oddania je w ręce aniołów. W tym celu udał się pod granicę dzielącą Eden z Desperacją. Przekraczając anielskie ziemie czuł się niepewnie. Pomimo dobrej orientacji w terenie, po tej stronie czuł się lekko zdezorientowany. Desperacja okazała się bliższa jego sercu, a zieleń przyrody mocno wprawiała w zakłopotanie. Trzymając przy piersi zawiniątko, szedł przed siebie, obserwując okolice. Spodziewał się, że wymordowanym nie jest tutaj dane przebywać.
 Niemowlę spało, zachowując się nad wyraz cicho i spokojnie. Wcześniejsze nieprzespane noce, uświadomiły mu, że temat musi zamknąć najszybciej jak się da. Płacz podrażniał i tak czuły słuch, paraliżując go.
Jedno było pewne:  dziecko nie mogło z nimi zostać. Chyba, że w grę wchodziło wykończenie Pradawnego, to wówczas to okazywało się świetną bronią z prawie dwumetrowym Irlandczykiem.
 Nie podnosząc wzroku i zdając się na własne instynkty; trzymając w jednej dłoni dziecko, a drugą podnosząc do góry osłonił je oraz siebie, wysunął długą kość z przedramienia ze swego ciała dzięki czemu ostrze miecza anioła, zatrzymało się na niej.
 Rudzielec wbił ostre spojrzenie w młodego adepta, ostrzegając go.
Zabierz ten miecz albo pożałujesz, że go wyciągnąłeś na mnie.
Syknął gardłowo, wręcz wilczo. Pradawny nie żartował, a cała jego postura zdawała się to potwierdzać. Dziecko cicho zagęgało, niespokojnie poruszając się na jego ręce. Przykuło to na chwilę wzrok rudzielca, przez co zaczął je lekko bujać, aby całkowicie nie wybudziło się ze snu.
Musicie się nim zająć. Zginie na Desperacji.
Spojrzał na Nascelę, kompletnie ignorując pytanie oraz obecność młodego anioła. W oczach Shane'a stracił całkowicie.
 Kość w przedramieniu zniknęła pozostawiając po sobie krwawą ranę, którą należało zabandażować.
 Odsłonił nieco kocyk, ukazując im różową, zdrową twarzyczkę dziecka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 18:26  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Po tym jak mężczyzna uaktywnił jedną ze swoich broni, aby sprzeciwić się mieczowi w dłoni adepta, Nascela zareagował. Wyszedł z ukrycia, po czym złapał w palce nadgarstek swojego uczucia, choć zwykł ograniczać kontakt fizyczny do minimum.
  — Opuść broń. Rozlew krwi jest nam zbędny — rzekł spokojnie. Chciał co prawda posłużyć się w tym celu szeptem, ale po chwili namysłu zrezygnował z tego zabiegu. Otóż zależało mu na tym, aby nieznajomy dojrzał, że ich zamiary były umotywowane ostrożnością, ale w żadnym razie nie zawierały w sobie aktu przemocy. Ku jego zdziwieniu ten najwyraźniej nie rozwodził się nad anielskimi intencjami, gdyż po chwili przedstawił im cel swojej wizyty na obcym terenie, zerkając wprost w twarz starszego anioła.
   Pełnoprawny żołnierz Edenu znieruchomiał na widok zaróżowionej od zimna skóry. Nie spodziewał się, że nieznajomy chce im powierzyć w opiekę takie kruche życie. Poniekąd sama obecność dziecka sprawiła, że Nascela przez okres kilku chwili stracił umiejętność posługiwania się ludzką mową. Zapewne powinien zachować się zgoła odmianie, a już na pewno odebrać młode życie od mężczyzny, jednakże świadomość, że mógłby je uszkodzić szorstkością swoich dłoni sprawiło, że nie drgnął nawet o milimetr.
   — Toć to przecież dziecko — zawołał jego towarzysz z zalążkiem optymizmu osadzonym w tonie głosu. Przeciwieństwie do swojego mentora nie poczuł się tym faktem skonsternowany, wobec czego Nascela odczuł ulgę. Przypomniał sobie bowiem, że przecież adept posiadł młodsze od siebie rodzeństwem, zatem ostrożne obchodzenie się z niemowlętami nie powinno być dla niego wyzwaniem.
  — Bezpieczeństwo tego dziecięcia powierzam w twoje ręce, Laliahu.
  — Ale ja... — Laliah otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Nascela nie chciał słuchać jego wymigiwania się od obowiązków.
Ignorując jego słowa, zbliżył się ku mężczyźnie. Przez wzgląd na niezbyt miłe powitanie, jakie zostały mu zagotowane przez młodzieńca, wolał jednak sam odebrać zawiniątko z jego rąk i toteż uczynił; najwyraźniej obcy nie miał zamiaru niczego utrudniać. Po chwili na nań wargach pojawił łagodny uśmiech kierowany do młodszego anioła. Rozumiał jego obawy, jednakże nie mogli nadwyrężyć zaufania, jakim obdarzył ich ten mężczyzna, przynosząc tutaj to dziecię. Nascela nie dziwił się temu postępowaniu. Sam uczyniłby zapewne podobnie.
  — Nie zapominaj, że ochrona niewinnych istnień to priorytet naszej egzystencji — zabrał głos, chcąc przypomnieć o tym swojemu podopiecznemu, któremu po chwili oddał zawiniątko. — Zabierz go do Halszki. Powiedz, że jutro złożę jej wizytę i rozmówię się z nią na temat losu tego dziecięcia, ale do tego czasu proszę ją, ażeby sprawowała nad nim pieczę — dodał, ale tym razem grymas z jego ust zniknął bez śladu. Rysy twarzy spoważniały, natomiast żółte, niemal złociste spojrzenie zetknęło się z fiołkowym kolorem oczu pobratymca. Napotkał w nich upór. — Proszę, nie każ mi się powtarzać i idź już. — Surowość w jego głosie zapewne przypomniała młodzieńcowi ćwiczenia praktycznie, podczas których wielokrotnie dostawał porządny wycisk, gdyż skinął delikatnie głową i oddalił się pośpieszenie w kierunku rajskiego miasta.
  Nascela odprowadził go wzrokiem do momentu, aż jego plecy nie znikły w gęstwinie drzew. Co prawda był świadom, że nadużył swojej władzy i skarcił się w myślach za ten haniebny postępek, niemniej obawiał się, że sam mógłby zrobić dziecku krzywdę. Odpychając do siebie tę myśli, jego zainteresowanie przyciągnął stojący nieopodal mężczyzna. Miał jeszcze inny obowiązek, wszak musiał dowiedzieć się, czy tylko to sprowadzało obcego na anielskie ziemie.
  — Przepraszam za jego zachowanie. Nie ma zbyt miłych wspomnień związanych z obcymi — odezwał się po chwili i pochylił delikatnie głowę na znak okazania skruchy. Pewnie powinien zachować się bardziej taktowanie, ale jego umiejętności komunikacyjne z nieznanymi mu istotami nie znajdowały się na wysokim poziomie, stąd też nawet nie przyszło mu to do głowy, wobec czego przeszedł do konkretów, które nie miały nic wspólnego z gościnnością. — Chciałbym poznać więcej szczegółów na temat tego niemowlęcia. Co możesz mi o nim powiedzieć?  — Podejrzewał, że stojący przed nim człokopodobna istota nie była spokrewniona z tym malcem, dlatego też chciał wiedzieć w jakich okolicznościach mężczyzna go odnalazł i co zmusiło go do zapewnienia niemowlęciu bezpieczeństwa. Niegdyś sądziłby, że nieznajomy kierował się miłością do bliźnich, ale teraz... miał ku temu poważne wątpliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 18:39  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Gówniarz go niesamowicie drażnił, jednak miał całkowitą świadomość, że nie jego widok mógł nieszczególnie cieszyć mieszkańców Edenu. Anioły pomimo wpisanego w życie altruizmu chroniły swojego terenu nie pozwalając każdemu przestępować przez granicę. Zwłaszcza takim jak on - lista jego przewinień była długa i nie było co się oszukiwać, że swoją reputacją wzbudzał zaufanie. Podejrzliwość w tym zakresie zadawała się być uzasadniona, lecz Shane nie musiał jej szanować.
 Całe szczęście przy młodym adepcie znajdywał się Nascela, który trzymał rękę na pulsie. Mężczyzna zdawał się być bardziej opanowanym i mniej narwanym niż towarzyszysz.
 Gdyby trafił na tego jednego anioła, mogłoby dość do drugiego Dni Sądu, w którym jednym ze skazanych byłby Shane.
 Kiedy Nascela się zbliżył, rudzielec czujnie na niego spojrzał. Badawczo obserwował jego ruchy, jakby w oczekiwaniu, że ten może zmienić zdanie. Po chwili jednak uznał, że obawy nie były uzasadnione. Najwidoczniej skrzydlaty nie miał wobec niego złych zamiarów, wręcz przeciwnie przejawiał typową dla swego gatunku dobroć i chęć niesienia pomocy. Nie mógł uwierzyć, że takie istoty jeszcze stąpały po Desperacji.
Może zaprosisz mnie do siebie. Tutaj mogę stracić głowę.
 Wyprostował plecy, oglądając się za siebie.
Nie widział zagrożenia.
Na razie.
 W Edenie był obcy, nietutejszy, wrogiem. Shane przekładał swoje desperackie doświadczenie na pobyt w dziwacznym raju, a to podpowiadało mu, aby nie zatrzymywać się zbyt długo w jednym miejscu i skryć przed nieprzyjacielem. Nascela znajdywał się w domu, na terenie gdzie czuł się bezpiecznie, dlatego zachowanie Pradawnego mogło mu się wydawać dziwne, ale ten wcale nie krył się z nieufnością względem nich samych.
 Dzień Sądu rozniósł się echem po każdym zakamarku Desperacji, a on niezbyt orientował się na zapatrywania aniołów w stosunku do wymordowanych po upadku Metatrona. Część z nich zapewne nadal podchodziła do nich z rezerwą, co mogło im wyjść na dobre. Wymordowani byli zbyt niestabilni, aby móc im ufać.
Powiem ci co wiem w ustronnym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 18:58  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Po reakcji mężczyzny zrozumiał, że nie czuje się tutaj bezpiecznie. I trudno się temu dziwić. Przed chwilą jeden ze skrzydlatych używał przeciwko niemu miecza. Nikt nie czułby się inaczej po takim niezbyt uprzejmym komitecie powitalnym. W gruncie rzeczy wcale nie dziwił się, że Lailah tak zareagował. W końcu w dzieciństwie niemal nie został skonsumowany przez Wymordowanego, który stracił swe ludzkie zmysły i tylko cud sprawił, że ten nie zacisnął zębów na jego ciele, rozrywające go na strzępy.
  — Zapewniam cię, że oprócz naszej dwójki, nikogo więcej tutaj nie ma — rzekł, jednakże rozumiał jego niepokój. Był w obcym dla siebie miejscu, gdzie na każdym kroku mogło czyhać na niego niebezpieczeństwa, bowiem wielu jego anielskich braci potrafiło sprawnie posługiwać się łukami, zatem wyrządzeniu mu krzywdy grotami strzał z odległości nie stanowiło dla nich żadnego wyzwania. Poza tym Nascela podobnie czuł się przebywając na Desperacji. Miał wówczas wrażenie, że zewsząd otacza go śmierć i za każdym razem, gdy napotykał na swej drodze oponenta nie psującego do realiów Edenu, odczuwał przeszywający go na wskroś niepokój. W towarzystwie tego mężczyzny takowy też nie był w stanie zniknąć. Mimo iż poznał jego zamiary, nie potrafił obdarzyć go zaufaniem, wszak nigdy wcześniej go nie spotkał, a doświadczenie nabyte podczas niewielu wizyt na nieurodzajne ziemie podpowiadały mu, że dziecię mogło być jedynie pretekstem do uśpienia anielskiej czujności. Tocząc walkę z własnym myślami, wreszcie podjął decyzje, acz nadal tliły się w nim obawy, co do intencji mężczyzny. — Nie mam w zwyczaju zapraszać obcych do swojego domu, ale skoro nie mogłeś przejść obojętne obok tej kruchej istoty, sądzę, że mogę uczynić wyjątek od tej zasady. Tędy.
  Obrócił się do niego plecami, jednakże zachował czujność, gdyby jednak mężczyzna nie posiadał pokojowych zamiarów. Ręka mimowolnie zetknęła się z zimna rękojeścią katany. Wcześniej zaprezentowana przez obcego umiejętność napełniła anioła przekonaniem, że ma do czynienia z przedstawicielem rasy niecieszącej się ani uznaniem, ani tym bardziej dobrym zdaniem wśród populacji jego pobratymców. Sam nie był w stanie określić własnego stosunku do Wymordowanych, przez fakt, że jeden z nich pozostawił na jego ciele okropną bliznę. Był też boleśnie świadom, że wielu przedstawicieli tego gatunku służyło fałszywemu bogu, co czyniło ich wrogami skrzydlatych. Ponadto nie miał pewności, czy rudowłosy nie był jednym z nich...
  Zerknął przez ramię, po czym przyśpieszył kroku, dostrzegając, że mężczyzna póki co dobrze radził sobie z narzuconym tempem.
  — Jak cię zwą? — zapytał po kilku minutach wędrówki, czując na swoim karku ciepły, ale nadal obcy oddech, który przynosił ulgę wyziębionemu ciału, jak i zarówno dokładał mu kolejnych zmartwień w charakterze napięcia. Nie powinien prowadzić obcych w kierunku rajskiego miasta, to mogło się źle skończyć. — Moje imię to Nascela — dodał. I w zasadzie były to ostatnie słowa, które wyrzekł w trakcie wędrówki przez bujnie porośnięty las. Wkrótce skonfrontowali się z mleczną, gęstą mgłą, która sprawiła, że ciężko było dojrzeć coś poza czubkiem własnego nosa, jednakże Nascela miał nadzieję, że mężczyzna sobie poradzi z tym utrudnieniem. Po pokonaniu następnych dwóch kilometrów rozległy się charakterystyczne odgłosy – szum – świadczące o tym, że nieopodal znajdowała się rzeka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:04  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Pomimo własnej siły i nie byciu całkowicie bezbronnym, nie potrafił wejść w tryb, w który wchodził będąc na Desperacji. Wydawało mu się, że wszyscy na niego patrzą, pomimo tego, że nikogo nie widział. Oczekiwał zagrożenia, a zieleń i kwitnąca przyroda jedynie podsycała to uczucie. Wydawało mu się, że wszystko w tym miejscu jest przykryte pierzynką sielanki, a pod nią kryło się prawdziwe zagrożenie. Zagrożenie, na które czekał. Napięty niczym struna nie tracił czujności i nawet zapewniające słowa anioła nie rozwiały jego podejrzeń.
 Nie ufał mu. A wzajemne podejrzenie działały w obie strony, co Shane szybko zauważył.
 Nascela pomimo odwrócenia się do niego plecami i przodowaniem w drodze, nie tracił czujności. Ręka trafiła na rękojeść w obawie, że ten może niespodziewanie rzucić się na niego. Rudzielec z nikłym uśmiechem musiał mu pogratulować zdrowego rozsądku, gdyż często anioły jakie spotykał na swojej drodze, były ich pozbawione. Zaślepione niesieniem pomocy i dobrocią stawały się ofiarami jego gatunku, przez co rodziła się wojna oraz niezrozumienie.
Nie żeby Shane dążył do pokoju na świecie, szczerze, to miał to głęboko w poważaniu, jednak znajdywał się w tej wąskie grupie wymordowanych, którzy byli bardziej rozumni i zdawali sobie sprawę z funkcjonowania obecnych czasów. Odnajdywał to w swoim tysięcznym życiu, dzięki któremu poznał wszystkie ewolucje oraz rewolucje, które następowały po sobie. Gdyby urodził się w panującej epoce, najpewniej jego zdrowy rozsądek byłby zniewolony przez pierwotne instynkty.
— Jak cię zwą?
Poniósł wzrok na potylicę anioła. Wpatrując się w ciemne włosy. Uśmiechnął się nikle w typowy dla siebie sposób; nieco zadziorny, nieco prowokujący, nieco kpiący.
Shane.
Nie zdążył odbić piłeczki, gdyż Nascela go wyprzedził. Imię całkiem niespotykane, pasowało do niego.
Przypominasz mi moją byłą dziewczynę.
Rzucił w połowie drogi, kiedy zapanowała dziwna, grobowa cisza. W pewnym momencie nawet zaczęła rozciągać się mgła, dlatego też Shane podjął próbę rozmowy. Zlokalizowanie Nasceli po dźwięku nie stanowiło dla niego problemu, zwłaszcza kiedy wzrok zaczynał ustępować na rzecz innego zmysłu.
 Niebawem usłyszał również rzekę. Podniósł brew, gdyż kompletnie nie spodziewał się jej w takim miejscu. Zrównał krok z mężczyzną, chcąc rozejrzeć się bardziej po okolicy.
 Wyszli tuż koło drewnianej chatki, a widoki zapierał dech. Rudzielec w pewnym momencie sądził, że przeżywał dziwne deja vu. Okolica wydawała się dziwnie znajoma, jakby ktoś wyrwał z jego wspomnień strzępki i umieścił go w tym miejscu.
 Odchrząknął przytomniejąc.
Mieszkasz sam?
Nie potrzebnie pytał. Durne pytanie. Pytanie, które szybciej padło niż zdążył pomyśleć.
 Wszedł na werandę, rozglądając się po drewnianej konstrukcji. Palcami dotknął belki wspierającej konstrukcję i zerknął wyczekująco na anioła. Krew z rany kapnęła na posadzkę werandy, nieco bałaganiąc idealny ład.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:07  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Shane.
  Nidy wcześniej nie spotkał osoby o tym imieniu, zatem trudno było mu ocenić, czy takowe było rzadkie w kręgu kulturowym mężczyzny, czy wręcz przeciwnie.
   — Miło mi cię poznać, Shane — powiedział. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, dodał z roztargnieniem w myślach, acz takowe nie przybrały postaci słów. Ot, po prostu w dalszym ciągu zatapiał się w mgle, a czując za sobą oddech Shane'a był pewny, że ten nadal mu towarzyszy, a raczej niemal depcze po piętach.
  — Przypominasz mi moją byłą dziewczynę.
  Słysząc te osobliwie wyznanie, zamrugał, po czym zatrzymał się w pół kroku. W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał, jednakże jego uszy nigdy go nie zawiodły. Zerknął nań ze zdziwieniem malującym się w oczach, acz tego Shane nie był w stanie dojrzeć przez otaczającą ich zewsząd mgłę.
   — Dlaczego? Z powodu długich włosów? — podpytał, mimo wszystko ciekaw tego podobieństwa, aczkolwiek zdawał sobie sprawę z faktu, że jego wygląd bywał mylący, a przynajmniej do takich wniosków doszedł wchodząc w kontakt z istotami niemieszkającymi w Edenie.
  Dotarłszy w okolice rzeki, chłód zmógł się na sile. Zadrżał mimowolnie pod wpływem mocniejszych podmuchów wiatru, pocieszając się myślą, że znajdowali się w niewielkiej odległości od budynku, który ochroni ich przed warunkami atmosferycznymi. Nie zatrzymując się chociażby na chwilę, szedł przed siebie. Znał każdy skrawek tej okolicy, wszak mieszkał tutaj od kilkuset lat, zatem nigdy nie miewał problemu z trafieniem do domu. Kształt takowego wynurzył się z mroku po pokonaniu kilku ostatnich metrów. Wszedł na ganek, czując jak deski skrzypią pod ciężarem jego ciała, bowiem budynek liczył sobie wiele lat, co więcej został wzniesiony na podobieństwo starodawnej architektury japońskiej. Drewno nie było zbyt wytrwałym materiałem, o czym przekonał się wielokrotnie podczas przebywania w tym budynku.
   — Mieszka ze mną Ikar, ale jest strasznie płochliwy, zatem śmiem twierdzić, że nie umili nam czasu swą osobą —  odrzekł. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Kromsak nie miał w zwyczaju witać gości. Nadal tęsknił za matką i nie przywykł do niczyjej obecności, a jedynym wyjątkiem od tej reguły był czarnowłosy, który otoczył go opieką po jej bolesnej utracie oraz Zaneri.
  Zacisnął dłoń na klamce i pchnął drewniane wrota. Otworzyły się niemal bezszelestnie, lecz zanim anioł wszedł do środka, odsunął się na bok w celu przepuszczenia przodem swego gościa.
  — Czuj się jak u siebie w domu — powiedział, chociaż niewątpliwie w jego głowie znowu ukształtowały się wątpliwości.  Zdecydowanie nie powinien zapraszać obcej mu osoby do siebie, ale z drugiej strony nie był istotą bezbronną, o czym mężczyzna w zasadzie przekona się, jeśli targnie się na anielskie życie. Poza tym musiał dowiedzieć się więcej o oddanym im na wychowanie dziecięciu. — Nie korzystam z zasilania, zatem musisz chwilę poczekać, aż zapalę świece — dodał, wślizgując się do środka zanim i zamknął za sobą drzwi, aby nie wpuszczać do wnętrza domu chłodu. — Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, niemniej jednak byłbym wdzięczny gdybyś zdjął buty.
  W gruncie rzecz sam to uczynił po przekroczeniu progu, zakładając na nogi obuwie zastępcze, z którego korzystał w domowym zaciszu. Wyjął też drugą parę dla Wymordowanego, po czym oddalił się po zapałki. Poruszanie się po omacku po pokojach przychodziło mu z łatwością. Znał ich rozkład na pamięć, toteż po upływie minuty lub dwóch niewielki hol został oświetlony przez świece. Właściciel surowo urządzonego przybytku skierował swój krok do kuchni, gestem dłoni zachęcając nieznajomego, aby dołączył. Był spragniony. I podejrzewał, że nieznajomy również.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:20  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 — Miło mi cię poznać, Shane.
Uśmiechnął się niezauważalnie. Usłyszenie tych kilku słów było dla niego wręcz absurdalne, trochę groteskowe zważając na reputację jaką posiadał. Większość przedstawicieli różnych ras chciało go zabić, aniżeli bliżej poznać.
Być może. W sumie wydaje mi się, że ją przypominasz. Mam problemy z pamięcią. Przez mgłę widzę jej postać.
Kiepsko wyjaśniał, ale czego spodziewać się po wymordowanym, którego nikt nie pytał o przeszłość. Na Desperacji liczyła się teraźniejszość. Wola życia i siła. Nikt nie pytał o to jak się stał tym, kim był.
Większość z was, aniołów, ma łagodniejsze rysy. Odróżnia to was od nas.
Zauważył. Nie słodził mu. Stwierdził najzwyklejszą oczywistość, z którą niezbyt rozgarnięty desperat mógłby mieć problem.
 Chłód nie przeszkadzał Pradawnemu. Mężczyzna świetnie sobie radził w chłodniejszych warunkach ze względu na wiecznie podwyższoną temperaturę ciała. Ubierał się lekko, trochę nieodpowiedzialnie patrząc na warunki pogodowe, jednak nic nie mógł poradzić na to, że zawsze było mu gorąco.
Wiatr koił rozgrzaną skórę Drug-ona, głaszcząc ją łagodnie. Do nozdrzy dotarł również zapach drzew oraz osobliwy zapach drewna.
 Wszedł za Nascelą do środka domu. Zatrzymał się jednak przy drzwiach słysząc prośbę anioła. Zerknął w dół na swoje zabłocone i niechlujnie zawiązane buty. Podrapał się po karku w lekkim zakłopotaniu.
 Zsunął z nóg obuwie, stojąc na boso, a potem zerkając podejrzliwie na kapcie, które podsunął mu Nascela. Podniósł brew w geście niezrozumienia, jednak odgonił od siebie natrętne myśli i po prostu je założył. Parsknął rozbawiony.
— Czuj się jak u siebie w domu.
Nie posiadał domu. Jedynie Smocza Góra pełnia przystanek na odpoczynek, potem ruszał dalej.
Mogę się wykąpać?
Zapytał może trochę zbyt otwarcie. W końcu patrząc na nich obu, to Shane wyglądał — i był — brudnym desperatem.
 Wszedł nieco głębiej do domu, również nie mając problemu z ciemnością. Dzięki wyostrzonym zmysłom całkiem nieźle radził sobie, trafiając w końcu do kuchni. Płomień świec rozjaśnił pomieszczenie i wówczas zauważył ich ilość.
Czemu nie korzystasz z elektryczności?
Stał w progu kuchni, obserwując zgrabne ruchy gospodarza. Poruszał się z gracją i anielską delikatnością. Wydawało się jakby Nascela pływał.
 Odebrał od niego szklankę wody i wypił całą zawartość na raz. Odstawił na stół puste naczynie, mimo wszystko ciekawsko wyglądając zza okno.
 Okolica niesamowicie przypadła mu do gustu, co może trochę zbyt otwarcie okazywał.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:35  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Mimo swoich wcześniejszych słów, nie był przygotowany na to, że mężczyzna faktycznie poczuje się jak u siebie w domu i zapyta go o możliwość kąpieli. Nie mógł mu odmówić, nie po tym, jak sam pozwolił sobie na te grzecznościową wstawkę, nie po tym, jak go sam do tego zachęcał.
  Zerknął na niego ukradkiem, będąc na etapie napełnienia miski zwierzęcia jedzeniem. Musiał przyznać, że nic dziwnego, że w Wymordowanym pojawiła się chęć na takową, choć w gruncie rzeczy myślał, że istoty jego pokroju raczej nie przejmowały się higieną. Niemniej, skoro Shane'a chciał o nią zadbać, nic nie stało na przeszkodzie, by udostępnić mu łazienkę.
  — Oczywiście — powiedział zatem. — Jednakże musisz chwilę poczekać, zanim ją przygotuję.
  Zgodnie oczekiwaniem Ikar nie pojawił się w drzwiach, aby powitać gościa. Dźwięk napełniającego naczynia też nie zwabił go do wyjścia z ukrycia, niemniej anioł dobrze wiedział, gdzie schował się jego podopieczny. Najprawdopodobniej czmychnął do sypialni i schował w się w szafie z ubraniami, choć miał zakaz wstępu do tego mebla, gdyż kilka razy się zdarzyło, że jego ostre zęby pozostawiły na tkaninach dziury.
  Ujął w dłoń szklankę i skonfrontował usta z jedną z jej ścianek, po czym opróżnił ją do połowy niemal jednym haustem. Co prawda miał ochotę na coś ogrzewającego w stylu herbaty, ale nie miał czasu na czekania aż zagotuje się woda, wszak musiał wywiązać się ze swojego zobowiązania i zorganizować mężczyźnie kąpiel, a to trochę utrwa przez wzgląd na ogrzanie wody.
  — Nie przepadam z elektrycznością — odpowiedział niemal od razu, aczkolwiek miał świadomość, że takie stwierdzenie z ust anioła, który władał tym żywiołem, mogło zabrzmieć niezbyt przekonująco, jednakże w obecnej sytuacji nie musiał zaprzątać sobie tym myśli. Jego gość nie posiadał tej wiedzy. — Poczekaj tutaj. Zaraz do ciebie wrócę — oświadczył, odkładając naczynie na blat stołu. Przede wszystkim musiał odłożyć miecz, bowiem nawet bez niego nie będzie do końca bezbronny i zdjąć z siebie kilka warstwowe ubrań, bo nie było zbyt wygodne podczas kursowania z pokoju do pokoju.
  Udał się w tym celu do sypialni, po drodze zapalając mijane świece. W tym samym czasie do kuchni przyplątał się mały gryzoń. Rozejrzał się swoimi paciorkowatymi oczkami po pomieszczeniu, a po ujrzeniu nieznajomej persony, czmychnął pod jeden z mebli.
  Gospodarz domu wrócił do kuchni po piętnastu minutach.
  — Wszystko gotowe. Zapraszam do łazienki. — Utkwił spojrzenie w Wymordowanym. Gdy ten podniósł się krzesła, skrzydlaty ruszył wzdłuż korytarza, aby zaprowadzić go do pomieszczenia pełniącego funkcje łazienki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:36  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 A on nie spodziewał się, że anioł zechce wyjść z taką propozycją. Nie zamierzał jakoś szczególnie nadwyrężać jego gościnności, jednak zaznanie małego luksusu w postaci ciepłej kąpieli stanowiło łakomy kąsek dla tysiącletniego wymordowanego. Może w oczach anioła jego zachowanie było nieco dziwne, jednak Nascela poza powierzchownymi informacjami nie wiedział o nim kompletnie nic.
Poczekam. Tyle czekałem to pięć minut mnie nie zbawi.
Rozejrzał się po kuchni, kiedy Nascela opuścił pomieszczenie. Rudzielec podszedł do okna, obserwując rzekę oraz otaczającą dom przyrodę. Poza podziwianiem widoków rozglądał się także za nieproszonymi gośćmi, którzy nagle zechcieliby dorwać się do jego skóry. Pomimo gościnności Nasceli, nie ufał mu na tyle, aby powierzyć swoje życie w jego ręce.
 Stojąc tyłem do wejścia usłyszał cichy stukot łapek. Ikar zajrzał do kuchni. Shane niezbyt przejął się przerażonym gryzoniem, który widząc potężną sylwetkę czmychnął pod mebel. Rozejrzał się pobieżnie za kromstakiem, jednak nie zauważył go. Odkąd stał się wymordowanym zwierzęta raczej go nie lubiły.
 Nie ma co się dziwić — śmierdział śmiercią.
 Siadł na krześle z powrotem, nie plącząc się po kuchni. Teren wydawał się być czysty, więc spuścił chwilową gardę. Czekał na właściciela domu, czując się jak na randce. W czas, w których jeszcze chodziło się na randki zazwyczaj także siedział spięty i milczący. Nie bardzo potrafił poruszać się w towarzystwie, a nawiązywanie relacji przychodziło mu z trudem. Bliższe grono doskonale zdawało sobie z tego sprawę, jednak nowo poznani często uważali go za gbura. Na przestrzeni tysiąca lat stwierdzenie to zyskało na sile, a on nie wyprowadzał nikogo z błędu.
 Pojawienie się anioła wyrwało go z chwilowego zawieszenia. Podniósł się, podążając za nim.
 Kiedy doszli do łazienki wszedł do niej. Rozejrzał się po skromnej przestrzeni. Wyglądała schludnie oraz minimalistycznie.
Chodź, opowiem ci o tym dziecku.
 Czy uważał, że zapraszanie anioła do łazienki podczas kąpieli było nietaktowne? Kompletnie nie. Pozbawiony hamulców i skrępowania wszedł do środka pomieszczenia pozbywając się ubrań. Odkrył ciało naznaczone licznymi bliznami, które powiększyły zbiór rudzielca o dodatkowe po aktywacji specyficznej modyfikacji kośćmi.
 Wszedł do wody zanurzając się aż po samą brodę.
Byłem z towarzyszami na polowaniu. Zbieraliśmy pożywienie na zimę. Mieliśmy kilka nieprzyjemnych incydentów, jednak potem usłyszeliśmy płacz dziecka. Nie wiedzieliśmy co z nim zrobić, więc postanowiłem oddać je wam.
Wyjaśnił. Nic więcej na temat niemowlęcia nie wiedział. Nie miał pojęcia skąd się wzięło w tamtym rejonie, do kogo należało, ani czemu było bez opieki. Na te pytania nie znał odpowiedzi, dlatego też anioł nie mógł nic więcej w tym zakresie oczekiwać.
 Rudzielec obmył twarz, pozbywając się resztek kurzu, brudu i krwi. Następnie ramiona, a potem resztę ciała. Wypłukał z włosów piach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:43  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 2 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Dojrzał w ruchach mężczyzny pewną nerwowość. Wprawdzie nie wiedział, jak zapewnić go o tym, że przekraczając próg tego domu i aż do chwili opuszczania go jest nietykalny.
  — Nie mnie to oceniać, ale mam wrażenie, że czegoś się lękasz. Jeżeli węszysz w powietrzu  spisek, zapewniam cię, że nie mam wobec ciebie złych intencji — odparł jednak, sam czując się przez ten problem nie spokojny. Nie miał zamiaru wyrządzać mu krzywdy pod warunkiem, że Shane niie będzie robił problemów i nie zastosuje wobec gospodarza przemocy, gdyż w takim wypadku owa reguła przestanie obowiązywać i Nascela odwdzięczy się z nawiązką.
  Znalazłszy się przy drzwiach łazienki, rozsunął je, po czym otworzył usta w celu poinformowania gościa, że przygotowany dla niego ręcznik i komplet czystych ubrań spoczywa na półce stojącej nieopodal wanny, ale zaledwie otworzył usta, a z gardła Shane'a wydobyły się słowa, które sprawiły, że anioł po raz kolejny w jego towarzystwie poczuł się nietaktownie. Sęk w tym, że nie miał zwyczaju nikomu towarzyszyć podczas kąpieli. Dla anioła takowa pełniła rolę czegoś w rodzaju rytuału, podczas którego mógł się wycisz i poddać refleksji, a wraz brudem okalającym ciało, zmyć także wszelkie towarzyszące mu za dnie troski. Ponadto pod wieloma względami nagie ciało, a nawet sam bliższy kontakt fizyczny wykraczał poza jego wiedzę, którą czerpał głównie z opasłych tomiszczów umieszczonych w edeńskiej bibliotece. Wobec czego widok obcego, nagiego ciało wywoływał u niego ambiwalentne odczucia, aczkolwiek takowym było bliżej konsternacji. Nie miał ochoty fundować sobie takich doznań w towarzystwie mężczyzny, ale z drugiej strony chciał dowiedzieć się o tym niemowlęciu jak najwięcej.
  — Jeśli tego sobie życzysz — odezwał się po chwili, lecz nie miał pewności czy doleciało to do uszu Wymordowanego, bowiem posłużył się przy tym szeptem.
  Wchodząc do łazienki za mężczyzną, usadowił się w najbardziej odległym kącie pomieszczenia, zgarniając po drodze szczotkę do włosów. Nie zerknął w  nań kierunku pod żadnym pretekstem. Po prostu nasłuchiwał, jak ubrania ze szelestem upadają na wyłożone płytkami podłoże, a ich właścicielem z charakterystycznym pluskiem zanurza się w zbiorniku na wodę, który od lat służył aniołowi jako wanna.
  Rozczesując kosmyki, wpatrywał się w dal, jednakże to nie oznaczało, że myślami był gdzieś daleko. Otóż wnikliwie wysłuchiwał się w wypowiedź swojego gościa, mimo iż takowa nie sprawiła, że poczuł ulgę. Wręcz przeciwnie - w dalszym ciągu nic nie wiedział o tym niemowlęciu.
  — Obiecaj mi coś, Shane — odezwał się po chwili, wzdychając cicho. Rzucił mężczyźnie ulotne spojrzenie, po czym znów zawiesił wzrok na fragmencie ściany. Najprawdopodobniej nie powinien wymuszać na nim żadnych obietnic, bowiem staż ich znajomości sięgał zaledwie kilku godzin. Poza tym właściwie nie wiedział, czy mógł obdarzyć tą istotę zaufaniem, ale w obliczu ograniczonej wiedzy o tym niemowlęciu musiał powziąć odpowiednie środki, aby zapewnić mu jak najlepszą przyszłość.  — Jeśli to dziecię jest twego gatunku, to nadejdzie czas, kiedy rozstanie się z Edenem. Choćby z powodu ciekawości, czy też z chęci pogłębienia wiedzy o swym pochodzeniu. Zanim to nastąpi zobowiązuję się do zapewnienia mu opieki, ochrony i edukacji, jednakże, gdy zdecyduje się na opuszczeniu anielskich dóbr, nie będę go przed tym powstrzymać. Aczkolwiek oboje wiemy, że po moich naukach nie poradzi sobie na ziemiach przesiąkniętych nieprawością, w związku z czym będzie potrzebował przewodnika, który pomoże mu poruszać się po waszym świecie. Czy możesz mnie zapewnić, że otrzymasz od ciebie stosowane wsparcie, jeśli nadejdzie ten moment? — Złote oczy na powrót napotkały mokrą twarz mężczyzny. Złapał z nim kontakt wzrokowy. Zaiste, pomieszkiwała w nim świadomość, że zanim dziecko osiągnie odpowiedni wiek, minie wiele zim i dużo rzeczy przez okres tego  czasu ulegnie przekształceniu, ale mimo wszystko chciał pociągnąć Wymordowanego do odpowiedzialności, wszak, biorąc to bezbronne istnienie pod swą opiekę, zadeklarował chęć ochrony tego wątłego życia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach