Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Błagania i propozycja okazały się poskutkować. Jej oprawca przestał się znęcać, nawet wypuścił jej połamaną w kilku miejscach, drżącą dłoń. Złociste oczy wlepiły się w jego twarz, po czym spojrzenie powędrowało na kobietę i wróciło na łowcę. Ciężki początek znajomości ale ewidentnie stoły się obróciły i zaraz Angel oberwie za to całe zamieszanie. Zaraz jej twarz zostanie rozkwaszona i wszystkie te miejsca na jej ciele które proponowała Katowi wcześniej. Tak, wymordowana planowała się zemścić. Najwyżej nie sprzedadzą jej do burdelu tylko gdzieś indziej o ile Eliot daruje tej ludzkiej wywłoce życie za to jak potraktowała biedną Ryo. Pokiwała lekko głową nie spuszczając wzroku z Ivo. Już on jej zrekompensuje wszystkie te rany, tego mógł być pewien. - Łowcą został jakieś trzy lata temu.. ale odszedł od organizacji jakieś dwa lata temu.. Zebrał nas.. i rozkręcił własny interes handlu żywym towarem.. to strasznie opłacalne.. żyjemy jak pączki w maśle! Mamy broń, jedzenie i świeżą wodę pod dostatkiem.. - mówiła o tym dość otwarcie, widocznie nie było to tajemnicą. Gdy Ivo sięgnął dłonią do policzka kobiety coś szepcząc, Angel zmrużyła nieco powieki. Obserwując jak tortury przechodzą w czułości. To jej się nie spodobało do końca. "Oby to był manewr na marchewkę.." przemknęło jej jedynie przez myśl gdy uważniej przyglądała się wymordowanej i łowcy. Od razu podjęła decyzję w myślach by wyeliminować najpierw kobietę a potem ewentualnie stoczyć walkę z łowcą, jeśli ten się opowie po stronie wroga.
Kat poczuł jak kocica otarła się delikatnie o jego dłoń w poszukiwaniu czułości. - Jefe o nas dba.. - wymruczała zachwycona jego słowami tyczącymi się kobiety. - Może go nawet znasz.. nazywa się Greybuster.. Eliot Greybuster.. nasz ukochany Jefe.. - wymruczała z dozą zachwytu w głosie.
Z chwilą gdy padło nazwisko Angel drgnęła odruchowo, ale przez to że stała nieco od nich to żadne nie mogło zauważyć jej reakcji. "Eliot.. jest ich szefem.." powtórzyła w myślach przywołując w myślach obraz mężczyzny. Palce wbiły się mocniej w przedramiona gdy okazało się że łowca który stał na czele handlarzy żywym towarem w tym rejonie był niegdyś jej rywalem z czasów akademii. Krew się zaczęła w niej gotować, mimo to twarz nie zmieniła ekspresji ani na chwilę.

_________________
*Jefe - szef
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Gładził jej policzek z czułością, jakiej nikt by się po nim nie spodziewał. Uśmiech rozjaśniający jego oblicze wyglądał na szczery, tak jak ciekawość czająca się w czerwonych ślepiach. Przytakiwał jej, gdy opowiadała o warunkach panujących w ich kryjówce. Propozycja brzmiała bardzo kusząco... w końcu byłby wolny od wszelkich rygorów, związanych z życiem pod władzą Yuu Kami, od tej walki między rebeliantami a rządem... Tak, życie na terenach desperacji, z piękną i chętną kobietą u swojego boku... Cóż mogło być piękniejszego? Trud bytowania w ruinach był rekompensowany przez sowitą zapłatę za każdego durnia, który zaplątał się wśród krętych uliczek. Wszystkie walki i akcje przeprowadzane przez wojsko mogły zostać przekształcone w naprawdę lukratywny biznes, jeśli rannych mundurowych odławiałoby się pojedynczo. Wizja przyjemnej, w granicach możliwości, egzystencji pod wodzą jednego ze swoich... Ivo oczami wyobraźni już widział przyszłość.
A przynajmniej tak wydawało się wymordowanej, która widziała jak czerwonooki wyraźnie się rozmarzył. Mówiła więc dalej, opisując szczegóły i wówczas wspomniała imię przywódcy. Imię, które uderzyło egzekutora niczym cios kolbą w potylicę. Nie był w stanie powstrzymać grymasu złości, który wykrzywił jego twarz, kiedy usłyszał że szefem tej bandy był Greybuster.
Eliot był bardzo utalentowanym łowcą, nadzieją organizacji na silnego i sprawnego zastępcę Kami, a może i w przyszłości pełnoprawnego wodza rebelii. Był przyjacielem Ivo z tamtego okresu, jego ulubionym partnerem sparingowym i towarzyszem broni. Wszystko jednak zmieniło się tego dnia, gdy uciekł. Zrabował magazyn Łowców, zabił strażników pilnujących go, a także kilkunastu innych rebeliantów stojących mu na drodze, po czym uciekł. Jego zabicie zostało nakazane osobnym rozkazem, został potraktowany inaczej niż inni dezerterzy, będący po prostu nazwiskami na liście. A zdradzony Bergsson przysiągł sobie i Kami, że nie spocznie, póki nie dopadnie tego drania, a gdy już to zrobi, to nie zawaha się przed wymierzeniem mu sprawiedliwości. A nic nie było sprawiedliwsze od zemsty.
W tym momencie egzekutor przestał udawać. Mdliło go od tej słodyczy, na widok jej twarzy przewracało mu się, ale w brzuchu, nie w dupie. Brzydził się nią, jej dotyk był dla niego niemal nie do zniesienia. Nagle jego dłoń z łagodnego dotyku na policzku, przeszła w gwałtowny uścisk szyi, do którego dołożył również drugą rękę. Wymordowana wybałuszyła oczy i zaczęła wierzgać, by uwolnić się z miażdżącego krtań uchwytu. Połamanymi dłońmi próbowała się bronić, jednak bez sprawnych palców mogła mu co najwyżej napluć w twarz.
- Dumma fitta! - syknął jej prosto w twarz, jego wargi obnażyły się w grymasie złości - Myślisz, że będę przyjmował rozkazy od ciebie, pierdolonego zwierzaka? Myślisz, że dołączę do jebanego dezertera, tylko po to, żeby sprzedawać słabych ludzi w niewolę? Wiesz czym jest lojalność wobec organizacji, jävla fitta? - ton jego głosu stawał się coraz bardziej przepełniony jadem i gniewem. Mówił także coraz głośniej, teraz niemalże już krzyczał - Chcę, żeby twój jefe się o tym dowiedział! Aż mnie ręce świerzbią, żeby utrzymać cię na nogach do chwili, aż zobaczysz co z nim zrobię! Ale ani ty, ani on nie jesteście warci takiego wysiłku.
Zacisnął ręce mocniej na jej krtani i oparł się na niej całym ciężarem torsu, chcąc ją zwyczajnie zmiażdżyć. W tym momencie nie zwracał uwagi na to, co z jego gniewnych słów mogła zrozumieć Angel. Wbrew temu co myślała wymordowana, nie przyjmował od niej żadnych rozkazów i niezależnie od użytych metod, jeśli jej propozycja nie byłaby rozsądna, nie posłuchałby jej. Współpraca zaczynała się im układać, jednak nadal oficjalnie byli wrogami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widziała jak z łagodnego Ivo szybko przeszedł na powrót w tego brutalnego. "O dziwo nie pomyliłam się co do niego.. ale mogło się to różnie skończyć.. jebany aktor.." przeszło jej przez myśl gdy na ustach pojawił się zuchwały uśmieszek. Ten jednak szybko zszedł bo Angel na powrót skupiła się na wymordowanej. Widziała jak Dziewczyna desperacko próbuje się wyrwać, kopiąc i rzucając nogami we wszystkie możliwe strony. Przechylający się ciężarem na nią Ivo był bliski uduszenia jej. Nie chciała się wpierdalać, nie przeszkadzał jej widok wymordowanej. Ona sama nie planowała zostawiać kocicy przy życiu, to by pokrzyżowało jej plan odzyskania katany. Musieli to odegrać mądrze a widząc w jaki szał wpadł Ivo zrobiła krok w przód. Nie wiedziała czy i jak długo zamierzał się nad wymordowaną pastwić. Nie mieli poczucia czasu bo żadne nie miało zegarka więc nie wiedzieli kiedy będzie zmiana warty. Zrobiła dwa kroki w przód i zrobiła zamach jedną nogą. Po czym wymierzyła solidnego i precyzyjnego kopniaka butem w bok głowy wymordowanej. To że Ivo przytrzymywał jej szyję w miejscu jedynie ułatwiło wszystko. Łeb wymordowane odskoczył w bok z charakterystycznym chrupnięciem w tle. Ciało Ryo z miejsca zwiotczało. - Nie ma sensu marnować na tą wywłokę energii.. - skomentowała zwracając się do klęczącego na zwłokach kocicy mężczyzny. Wysunęła w jego stronę ręki jakby chciała mu pomóc wstać. - Chodź.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Jeśli złapał ją za rękę to pociągnęła go w górę. Rozejrzała się po okolicy i zmrużyła nieco ślepia. - Wrzucimy ją do klatki i ją tam zamkniemy.. to będzie dobra przynęta.. - powiedziała ze spokojem i łapiąc za ramiączko zarzuciła plecak na bark. Pokazała mu klucze od kłódki i się uśmiechnęła chytrze. W głowie miała już plan działania. - Potrzebujesz z nią pomocy? Jak twoja noga? - spytała patrząc na niego próbując ocenić jego obecny stan. Nie mówiąc o wkurwieniu bo to się dostatecznie rzucało w oczy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Czerwona mgła zasnuła mu oczy i odebrała na chwilę rozsądek. Tak bardzo zapamiętał się w złości, że kiedy Angel niespodziewanym kopniakiem przerwała mu tę intymną chwilę z mordowaną wymordowaną, spojrzał na nią spode łba. Opamiętał się jednak dosyć szybko, w końcu białowłosa nie była jego przeciwnikiem. Przynajmniej nie teraz, nie w tej chwili. Skinął głową i skorzystał z pomocy w postaci wyciągniętej dłoni. Wstał stosunkowo sprawnie, choć kiedy musiał się w całości oprzeć jedynie na rannej nodze, ta odrobinę się pod nim ugięła. Szybko odzyskał balans, dziewczyna jednak to zauważyła i skomentowała. Machnął ręką, zbywając pytanie.
- Drobnostka. Przeżyję. - starał się mówić możliwie mało, dalej bowiem gniew pobrzmiewał w jego głosie, a nie chciał niepotrzebnie wyżywać się na zielonookiej żołnierce. Jej pomysł brzmiał rozsądnie, pozbywali się przy okazji ciała leżącego na widoku. Przyklęknął więc i wsunął dłonie pod łopatki i tyłek martwej kocicy. Zacisnął zęby, wstając, na szczęście Ryo nie była zbyt ciężka. Pokręcił głową na pytanie mundurowej i wolnymi krokami, tak by nie obciążać za bardzo zranionego uda, podszedł do naczepy. Wrzucił zwłoki do środka, nie patrząc zbytnio na to, w jakiej pozie się ułożyły, po czym odwrócił się do jego towarzyszki w zbrodni. Zmierzył ją uważnie od stóp do głów. Nie wglądała na specjalnie uszkodzoną przez poranne wypadki, miała przy sobie plecak wypełniony ich ekwipunkiem, a on miał w nodze dziurę na wylot. Szanse się wyrównały, a teraz przyszła pora na decydujący moment i Bergsson przez chwilę pożałował, że tak szybko pozbawił się wsparcia kotowatej.
Zwrócił się bezpośrednio do niej, z tonem, który nie był wrogi, ale powinien usadzić ją w miejscu na czas rozmowy. Był cichy i dość niepokojący, pobrzmiewała w nim groźna nuta. - Co teraz, Angel? - zapytał, chcą postawić sprawę jasno - Jesteśmy wolni. Możesz wracać do M3, jeśli chcesz. Możesz znów spróbować mnie pojmać, jeśli się ważysz. Albo... - zawiesił głos - możesz pójść ze mną, by odpłacić tym jävlarna za to, co próbowali z nami zrobić. Wybór należy do ciebie. - bezwiednie wystawił jedną nogę nieznacznie naprzód i choć ręce miał opuszczone wzdłuż boków, był gotowy odeprzeć atak. Był gotów na walkę na śmierć i życie z kobietą, z którą przed momentem tak dobrze współpracowali, by wydostać się na wolność. Ale również był gotów uczynić z niej swojego sojusznika na czas dłuższy niż te kilka minut. Nie zamierzał się ruszyć, dopóki nie usłyszy od niej jednoznacznej i jasnej odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwowała go bardzo uważnie, to jak się poruszał i jego mimikę twarzy. Analizowała jego obecny stan, fizycznie miała przewagę nad nim teraz, kilka precyzyjnych ciosów w ranne miejsce by sprawiło że szybko by go zdominowała w walce. A dodatkowy fakt że Ivo się wcześniej bardziej wysilał fizycznie z wymordowaną jedynie podnosił procentowo szansę na pojmanie go. Zmrużyła oczy widząc jak noga mu odmawia nieco posłuszeństwa, trud z jakim niósł Ryo do klatki mówiły kobiecie znacznie więcej niż Ivo chciał po sobie dać pokazać. Ruszyła za nim nie narzucając się dumnemu samcowi. Kiedy zwłoki wymordowanej wylądowały w klatce Angel wślizgnęła się do środka i przegrzebała kieszenie trupa. Złowiła to na czym jej zależało i gratisowo malutki przedmiot, oba schowała do kieszeni spodni i wypełzła z klatki, zamknęła drzwiczki na kłódkę a kluczyk wyrzuciła hen daleko w piach. Złapała za krawędzie płachty i naciągnęła ją tak by nie było widać co jest w środku. Poprawiła złupiony plecak który miała przerzucony przez bark i spojrzała na łowcę. Miał rację, oboje byli wolni. Mogli robić co chcieli a przynajmniej była to jedna z opcji. Uśmiechnęła się bezczelnie do niego. - Popatrz na siebie Ivo.. ledwo trzymasz się na nogach.. taka walka mi przyjemności nie sprawi.. lubię wyzwania.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. - Poza tym.. muszę odzyskać moją Katanę.. no i wyrównać rachunki z tym skurwielem.. - dodała po chwili i wskazała mu dość wysoki zniszczony budynek z oknami skierowanymi w ich kierunku. - Stamtąd będziemy mieli dobry wgląd na auto.. możemy się tam zaczaić na kolejnego wartownika. Za dnia nie ma sensu się szwendać po ich mieście.. nie wiemy ilu ich jest i gdzie są porozrzucani w mieście.. poza tym.. najlepiej poluje się nocami.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Podeszła do niego klepiąc dwoje wolne ramię - Przyjmuję zawieszenie broni do momentu aż się z nimi nie uporamy i aż ty się nie poczujesz lepie.. podobała mi się nasza walka.. chcę ją kontynuować od momentu w którym nam przerwano.. - wyznała dając mu opcję by się na niej wsparł. Nie wyglądała na osobę którą łatwo było odwieść od udzielenia koniecznej pomocy. - Znalazłam w ich plecaku parę drobiazgów które się nam przydadzą.. między innymi małą apteczkę.. - uchyliła rąbka tajemnicy zawartości skradzionego plecaka ich oprawcom.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Nie był aż tak słaby, za jakiego uważała do kobieta. To prawda, przestrzelone udo bolało jak cholera, jednak w chwili walki, gdy adrenalina obejmie jego ciało, znalazłaby się w nielichych opałach, zważywszy na to, jak blisko Bergsson był w tym momencie do berserkerskiego szału. Może i uderzenia byłyby mniej celne, za to ich siła znacząco by wzrosła. Pozwolił jej jednak myśleć w ten sposób. Nadal nie ufał jej do końca, jak powiedziała, obecna sytuacja była jedynie zawieszeniem broni.
Jemu również podobała się tamta walka, spotkanie z kimś, kto dorównuje mu umiejętnościami, choć w pewnym stopniu, nawet pomimo braków w sile fizycznej, było niezwykle motywujące. Zawsze starał się dowiedzieć czegoś o stylu przeciwnika, zobaczyć które ruchy mógł zaadaptować, które wymagały zbytecznego odsłonięcia. On sam walczył stylem synkretycznym, będącym istną mieszanką wszystkiego, co mógł dostrzec i wykorzystać w swoim życiu. Chciał teraz poznać technikę wojskowych, bo do tej pory bardzo niewielu ludzi dotrzymywało mu kroku na tym polu.
Odmówił pomocy, nie skwitowawszy jej nawet uśmiechem. Nie podobały mu się słowa, które powiedziała do niego przed chwilą. Dla niego słabość pod każdą postacią była czymś, czego należało się wyzbyć i czego nie powinno się okazywać. Jeśli był w stanie chodzić, dojdzie na miejsce o własnych siłach. Nawet mimo faktu, że adrenalina związana z wydostaniem się z klatki zeszła z niego całkowicie i noga dawała o sobie znać bardzo wyraźnie. Ruszył w stronę wskazanego budynku, kuśtykając, lecz utrzymując całkiem dobre tempo. Wiedział, że powinien iść powoli, oszczędzając udo, był jednak na to zbyt dumny i zbyt uparty.
- Masz rację. - rzucił w drodze, nie dbając o sprecyzowanie, w którym konkretnie miejscu ją miała.
Wkraczając do budynku przestąpił nad zgniłymi resztkami drewnianych drzwi, które kiedyś zostały wyłamane, zapewne w jakimś brutalnym napadzie. Rozejrzał się szybko, lecz w dostrzeżonych pokojach nie zauważył niczego, co warte było chwili zwłoki. Od razu zaczął więc piąć się po schodach. Nadal kładł na szali swoje zdrowie, by uzyskać znośne tempo. Zaciskał zęby jednocześnie z bólu i ze złości, czując że kolejny komentarz dotyczący jego stanu sprowokuje walkę. Walkę, którą być może przegra, ale wówczas białowłosa na pewno nie ujdzie z tego miasta żywa. Złość ta brała się głównie z tej niemocy, była skierowana na niego samego, ale każdy, kto zwróciłby mu na nią uwagę, natychmiast stawałby się obiektem jej manifestacji.
Ciężkim, ponurym spojrzeniem omiatał kolejne pomieszczenia, gdy wspinał się po gołych betonowych schodach. Wyszedłszy na trzecie piętro, wszedł do pokoju z oknami skierowanymi w stronę ich niedoszłego więzienia i oparł się o ścianę obok niego, tak, by z dołu nie było go widać. Powoli osunął się na podłogę, aż usiadł, podciągając do siebie zdrową nogę. Nie odzywał się, czując, że w obecnej chwili jest w stanie produkować z siebie tylko przekleństwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie winiła go za tą upartość, przeforsował się w starciu z wymordowaną. Ale nie czuł tego przez adrenalinę. Przewróciła oczami jak odmówił przyjęcia pomocy by dojść do nowej, prowizorycznej kryjówki. Jak się tak zastanowiła to ona też by odmówiła jego pomocy, pod tym kątem byli strasznie podobni. Szła za nim, nie poganiając go w żaden sposób. Uważnie kodowała sobie wszystkie jego ruchy. Widziała jak się wspinał po schodach z trudem, podciągając się rękami o barierkę. Zmrużyła nieco ślepia na to i szła za nim grzecznie. Kiedy wszedł do jednego z pokoi ona wlazła za nim. Omiotła pomieszczenie ze spokojem, szukając czegokolwiek co bym się przydało. Zniszczony fotel z poszarpanymi nieco poduchami na którym zawiesiła oko był chyba jedyną rzeczą jaka wydawała się ciekawa. Podeszłą do niego i zdjęła poduszkę z siedziska i oparcia. Podeszła do Ivo i położyła obie na podłodze. Jedną podsunęła jemu żeby mógł ją sobie podsunąć pod tyłek. Na drugiej sama wygodnie usiadła dosłownie przy nim, tak że był w zasięgu jej rąk. Położyła sobie na kolanach plecak należący do szajki i zaczęła w nim grzebać. Wyjęła małą skórzaną kosmetyczkę z czerwonym krzyżykiem. Odłożyła plecak obok siebie i wyjęła z niej bandaż, gazę, jakiś płyn do dezynfekcji. Spojrzała na niego wymownie. - Znasz procedurę.. zdejmuj spodnie.. - powiedziała układając sobie wszystko obok siebie tak żeby mieć wszystko pod ręką. Czekała aż zdejmie spodnie żeby zmienić mu prowizoryczny opatrunek jakim go uraczyła w klatce ze strzępów swojej koszuli.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Spojrzał na nią z namiastką wdzięczności w oczach. Złapał poduszkę i usiadł na niej, była wszak po stokroć wygodniejsza od twardej, drewnianej podłogi, nadgryzionej zębem czasu. Przesuwając się, zerknął na płaszcz, trzymany w dłoni. Nie pamiętał nawet, kiedy wyjmował go z klatki, ale był to dobry pomysł. Mimo, że teraz słońce wprost ich parzyło, to desperackie noce bywały zimne i wymagały każdego możliwego źródła ciepła. I każdego okrycia. Dlatego choć odrzucił go teraz na bok, zamierzał do niego wrócić. Zdjął do kompletu jeszcze bluzę, południowe słońce grzało również tutaj, mimo że byli skryci w cieniu. Zauważył, że Angel nadal siedzi w swojej na wpół podartej koszulce, wyciągnął więc dłoń z bluzą w jej stronę, proponując jej. Jeśli by odmówiła, odrzuci ją w ślad za płaszczem.
Nadal na nią patrzył, zastanawiając się nad jej słowami. Rico, czyli najwidoczniej zastępca herszta, nie zalazł białowłosej za skórę w takim stopniu, więc osoba, którą nazwała skurwielem, musiała być kimś innym. I szczerze, Ivo tylko jedna osoba przychodziła na myśl. Była to dość oczywista odpowiedz, rodząca jednak kolejne pytania. Mielił je przez chwilę w ustach, ale jak zawsze, ciekawość w końcu musiała zwyciężyć.
- Co łączy cię z Eliotem? - zapytał, siląc się na obojętny ton. Nic to jednak nie dała, widziała wcześniej jak wpadł w szał, słysząc ledwie jego imię. Teraz również zmielił w ustach przekleństwo przyklejone juz do warg. - Jakie masz rachunki z nim do wyrównania? - miał nadzieję, że białowłosa nie postawiła sobie za punkt honoru osobiste zabicie go, zadowalając się ledwie doprowadzeniem do jego śmierci. Bo walka między nimi o to, kto może zabić Greybustera byłaby doprawdy śmieszna. I żałosna jednocześnie.
- Jest ich co najmniej czwórka - On, Rico, czyli ten snajper, Spike, ten tępy brutal oraz Ben, kimkolwiek on jest. Musi być jednak przynajmniej dwa razy tyle, skoro te całe ruiny są "ich". - nie wspomniał o tej suce, którą posłali do piachu klatki.
Zamilkł na chwilę. Słysząc jej polecenie, posłusznie rozpiął i zsunął spodnie do kolan, dając jej swobodny dostęp do swojego uda. Nie zamierzał się kłócić, skoro to ona tutaj znała pierwszą pomoc. Milczał, wpatrując się w jej dłonie, opierając się o przyjemnie chłodną ścianę budynku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc jak mężczyzna zdjął bluzę i jej ją wręczył nieco się zdziwiła. Ale krople potu na skroni, dekolcie i ramionach jasno mówiły że teraz potrzebowała ochłody a nie ciepła. Pokręciła więc głową na boki i dotykając jego dłoni odsunęła ją od siebie w jego stronę. Może jak zmarznie to zmieni zdanie, ale póki co było jej dobrze. Skrócona podkoszulka na ramiączka była dość wygodna w takim skwarze. Słysząc pytanie odnośnie Eliota aż drgnęła niekontrolowanie, teraz jak na nią patrzył to widział wszystko. Jak wlepiła spojrzenie w podłogę, jak jej dłonie zacisnęły się odruchowo, jak przygryzła dolną wargę i zmarszczyła nosek u nasady na parę sekund. Przez chwilę milczała dobierając odpowiednie słowa w głowie, ale żadna z kompozycji nie brzmiała dobrze. Westchnęła powoli rozluźniając spięte do granic ciało. - Greybuster.. - wycedziła przez zęby i przygryzła dolną wargę nieco mocniej. - Był żołnierzem w M-3.. Znam go jeszcze z czasów akademii.. byliśmy w tej samej klasie.. - urwała na chwilę i odetchnęła powoli. Nabrała nieco więcej powietrza w płuca próbując uspokoić myśli. Po czym ponownie wypuściła powietrze. - Byliśmy rywalami.. trenowaliśmy jak pojebani.. nasze sparingi kończyły się remisami.. nigdy nie było wyraźnego zwycięzcy.. nie cierpiałam go z początku.. Po zakończeniu akademii oboje zostaliśmy Eliminatorami.. - w tym momencie ściągnęła usta w cienką linię próbując ponownie zapanować nad emocjami. - Zaginął.. na pierwszej misji.. trzy lata temu.. - wysyczała zaciskając dłonie w pięści do tego stopnia że aż kostki jej zbladły. - Teraz przynajmniej wiem.. gdzie ten skurwiel się podziewał.. - dodała i nagle z całej siły pieprznęła pięścią w podłogę by wyładować niego gniewu jaki się nazbierał w niej podczas wyjaśnień. Nawet kiedy Ivo spuścił spodnie do kolan to Angel potrzebowała chwili żeby ochłonąć zanim się zabrała do opatrywania go. Kilka głębszych wdechów i powolnych wydechów pomogło jej w tym. Złapała za sznur i rozwiązała go z jego uda. Dotknęła opuszkami zaschniętej krwi przesiąkającej materiał jej potarganej koszulki. Wygrzebała z plecaka butelkę półlitrową zalaną do pełna. Wlepiła w nią spojrzenie na kilka sekund wspominając pewną sytuację z klatki. Odkręciła ją i zrobiła dwa łyki czując jak drobna stróżka wymyka się z kącika jej ust, sunąc po szyi i dekolcie pomiędzy jej piersi. Aż westchnęła na to przyjemne uczucie. Odrobinę ulała na swoją dłoń i tą odrobiną wody zmoczyła szmatkę po bokach gdzie krew zaschła. Zakręciła butelkę i podała ją Ivo. - Masz pij.. musisz się nawodnić.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Po czym zabrała się za zdejmowanie starego opatrunku. Przetarła ranę z nadmiaru krwi i zmoczyła gazę w płynie odkażającym. Pochyliła się nad jego udem prawie cała. - Wygląda nieco lepiej.. ale niepotrzebnie się forsowałeś.. rusz czasami głową.. nie stać nas teraz na błędy.. - powiedziała przykładając gazę do rany. Wiedziała że będzie piekło więc uniosła materiał i zaczęła lekko dmuchać dla złagodzenia paskudnego uczucia. Zrobiła to kilka razy na zmianę z obu stron odkażając ale dmuchała tylko od góry. Przyłożyła dwie świeże zwilżone gazy i zaczęła dość sprawnie bandażować jego udo. Zawiązała ładną kokardkę na koniec i zaczęła pakować do plecaka to co powyciągała. Zostawiła tylko wodę póki co. - Ty też nie zareagowałeś z radosnym uśmieszkiem.. jak tobie zalazł za skórę..? - spytała chcąc znać motywację Ivo w tej chwili.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Widział wyraźnie całą jej reakcję, dostrzegał w tych gestach gniew i zmieszanie, jakby się zastanawiała czy w ogóle mu o tym powiedzieć. Czekał cierpliwie, aż poukłada sobie, w jakiej kolejności przedstawi mu odpowiednie fakty. Po westchnieniu domyślił się, że pewnie nie szło to zbyt sprawnie. Nie ponaglał jej, siedział w miarę wygodnie oparty o ścianę, mieli przed sobą jeszcze kilka godzin do zmroku, nigdzie im się nie spieszyło.
Kiedy wreszcie się odezwała, drgnął zaskoczony brzmieniem jej głosu. Zwracał odruchowo uwagę na każde słowo, więc nie umknął jego uwadze zwrot "na początku go nie cierpiałam". Jeśli dobrze to odczytał, nie dziwił się zakłopotaniu na jej twarzy. Ciężko musiała znieść wiedzę o tym, że jej niegdysiejszy kochanek żyje, ma się dobrze i zadaje się z wywłokami pokroju Ryo. Angel wydawała się egzekutorowi zbyt dumna, by coś takiego puścić płazem. Rozumiał więc jej motywację, by dotrzeć do siedziby łowców niewolników i ukrócić ten proceder, mordując ich herszta. Skinął powoli głową, potwierdzając kobiecie, że przyjął jej historię do wiadomości. Wyglądało na to, że eks-żołnierz, eks-łowca zrobił w chuja obie organizacje, i żył tutaj pod M-3 niczym cierń w boku, zbyt daleko by wysłać szybki patrol i zbyt nieważny, by posłać większe siły. Siedział więc na miejscu, grając im na nosie. Uśmiechnąłby się na tę perfidię i wyrachowanie... gdyby osobiście nie pałał nienawiścią do tego drania.
Patrzył na kobietę, która starała się poprawić prowizoryczny opatrunek. Zauważywszy że wpatruje się w butelkę wody zastanawiał się, czy znów otrzyma ją w sposób niekonwencjonalny. Aż uśmiechnął się na tę myśl. Wbrew temu, że wtedy pałali do siebie niechęcią, samo doświadczenie było na swój sposób przyjemne. Mimo wszystko, żołnierka nie chciała najwidoczniej powtórzyć wyczynu z okresu niewoli, bo po upiciu swojej porcji podała mu całą butelkę. Skinął jej lekko głową i przytknął szyjkę do ust. Pił powoli, rekompensując sobie czas spędzony w klatce bez wody. Wreszcie z westchnieniem ulgi oderwał naczynie od swoich wilgotnych warg, uśmiechając się lekko do kobiety. Starała się z tym opatrunkiem naprawdę mocno, musiał to docenić.
Niestety uśmiech został starty na proch, kiedy z kolei ona poruszyła temat jego motywacji. Zacisnął mocno usta i odwrócił głowę w bok, wyglądając jakby za nic w świecie nie chciał powiedzieć niczego. Wpatrywał się przy tym w nieokreślony punk między ścianą a sufitem. W końcu się odezwał, nadal na nią nie patrząc.
- Eliot i ja... byliśmy przyjaciółmi, przez ten rok, który spędził w naszej siedzibie. Był moim towarzyszem broni. Niestety spróbował nas okraść i nim zdołaliśmy go powstrzymać, wymknął się z kilkoma cennymi drobiazgami, zabijając po drodze tuzin łowców. Padł rozkaz, by złapać go i zabić, mamy list gończy na jego głowę. A ja jestem Katem, więc to mój obowiązek... - zakończył. Przez całą wypowiedź starał się trzymać neutralny ton głosu, wewnątrz aż trząsł się ze złości i Angel z pewnością to widziała. - zwłaszcza, że był moim przyjacielem. - dodał po dłuższej chwili, gdy cała wypowiedź wydawała się być już zakończona.
- Dziękuję. - rzucił, mając na myśli "profesjonalną" opiekę i pierwszą pomoc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widocznie temat Eliota doprowadzał do szału nie tylko ją. Kiedy skończyła go opatrywać odepchnęła się nogą od podłogi i oparła o ścianę obok łowcy. Wieść że były Eliminator wybił wielu łowców w organizacji gdy odchodził zapewne by ucieszyła jej przełożonych i kto wie może nawet była możliwość żeby zaciągnąć Greybustera przed sąd wojskowy. Może miał świetny powód na dezercję. Nie zaszkodziło wysłuchać mężczyzny. Ta sytuacja była dość skomplikowana. Podciągnęła jedną nogę pod siebie, i oparła na kolanie swoje przedramię, pozwalając ręce luźno zwisać. Widziała jak wzmianka imienia doprowadza łowcę do tego samego stopnia złości, a możne nawet bardziej niż ją. Po analizie całego czasu jaki spędzili ze sobą dochodziła do wniosku że Kat był bardziej impulsywny od niej. Łatwo go było sprowokować. Z jednej strony było to zaletą dla jego przeciwników a z drugiej uciążliwą wadą dla samego Ivo. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Wsłuchiwała się w jego słowa, chłonęła je jak gąbka wodę. "Przyjaciel..hmm.." powtórzyła w myślach i zmrużyła nieco ślepia. - Hah.. skoro wystarczył Ci rok żeby być z nim tak blisko.. to albo jego skille się poprawiły, albo to Ty jesteś taki łatwy.. - skomentowała. Możliwe że niepotrzebnie padło to z jej ust, zmrużyła nieco ślepia. Znała Eliota znacznie dłużej niż biedny, naiwny Ivo. - Trzeba będzie podkraść się jakoś do tego Kasyna nocą.. ale dopiero jak twoja paskudna rana się zagoi.. wydaje mi się że po odkryciu tego co zrobiliśmy z ich kotką mogą się spodziewać ataku. Uśpijmy ich czujność.. niech myślą że uciekliśmy.. skoro to Ich miasto to nie będą opuszczali swojej kryjówki.. po prostu łup im spierdolił, a śmierć Ryo była swoistą zapłatą za to jak nas traktowali.. przy pomyślnych wiatrach wyślą za nami pościg zmniejszając sobie liczebność w ruinach.. - powiedziała ze spokojem na głos i czekała na jego komentarze. Musieli przecież współpracować ze sobą jak chcieli się dobrać do dupska Jefe.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach