Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

"Good advice: take what you can give nothing back" [Ivo & Angel] 45457

Nie pamiętała już ile czasu spędziła poza murami ukochanego M-3. Ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Patrzyła na pobojowisko z niezadowoleniem na ustach. Wywrócona ciężarówka. Ślady po broni palnej były wszędzie. Kilka ciał walających się przy wozie. - To była zasadzka.. czekali na nas.. - usłyszała głos mężczyzny przygniecionego motocyklem. Oczywiście transporter miał obstawę, ale to nie wystarczyło by powstrzymać tych skurwieli. Podeszła bliżej i zmrużyła ślepia kucając przy mężczyźnie. - Dopadliśmy kilku.. zostało tylko dwóch, ale ten jeden był ciężko ranny.. - powiedział drżącą ręką wskazując w dwa odległe miejsca. Tam faktycznie leżały jakieś zwłoki. Ujęła jego zakrwawioną rękę. - Angel.. przekaż mojej narzeczonej jak bardzo ją kocham.. - po tych słowach wlepił spojrzenie w koleżankę czekając na jakiekolwiek potwierdzenie. Uśmiechnęła się więc łagodnie do niego dla pocieszenia. - Nic jej nie powtórzę Irie.. sam to zrobisz.. - powiedziała puszczając jego rękę i skinęła dłonią na typa z pateczką. Rozejrzała się uważniej po okolicy, jedyne miejsce gdzie mogli uciec ci to rozpościerające się przed nimi ruiny jakiegoś miasta. - Idziemy.. - powiedziała gdy podszedł do niej jakiś blondyn. - Eee.. że niby sami?! Pogięło cię! - powiedział ewidentnie niezadowolony z jej pomysłu. - Jak nie chcesz to idę sama.. jeden zdrowy, jeden ranny.. - powiedziała kierując się w stronę ruin. Typ jedynie westchnął ciężko, wydając z gardła nieprzyjemne warknięcie. - Czekaj cholera.. - warknął i pobiegł za nią. Pieszo trochę to trwało, gdy dotarli do pierwszych poniszczonych budynków już się zbliżał zmrok. Zacisnęła dłoń na rękojeści miecza, jej kompan wyciągnął pistolet, trzymając go w pogotowiu.
Było tyle potencjalnych miejsc do schowania się a oni tak perfidnie na widoku w tych swoich wojskowych mundurach. - Potrzebujemy jakiegoś schronienia.. nie możemy tu być na widoku.. jesteśmy łatwym celem. - powiedział blondyn wskazując jakiś budynek. - Poszukiwania zaczniemy z samego rana. - mruknęła kierując się za nim. Budynek wyglądał na jakiś bardzo stary sklep, wszystkie szyby były powybijane. Ale przynajmniej mieli dach nad głową żeby przeczekać noc, trzymając wartę na zmianę.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Oddychał ciężko, z trudem wykonując kolejne kroki. Ranny ciążył mu coraz bardziej, sekunda po sekundzie większą część swojej masy opierając na nim, niż na swoich nogach. Trudno było w takim duecie krążyć zniszczonymi uliczkami, skoro przebycie metra trwało kilka sekund. Musieli jednak odejść od głównej ulicy, tam będą ich szukali najpierw. - Wytrzymaj Asano jeszcze chwilę - dodawał otuchy towarzyszowi - zaraz znajdziemy schronienie. - Wiedział jednak, że drugiego łowcy śmierć już nie minie. Kula, która utknęła mu w jelitach, wystarczyła by spowodować dość duży krwotok. Im bardziej Asano próbował go powstrzymać, tym gorzej mu to wychodziło. W pierwszych chwilach, gdy jeszcze poruszał się o własnych siłach, rozmazał sporą jej część na ścianie zaułka, w który wbiegli. Tego jednak w pierwszej chwili nie zauważył.
Kopnięciem wyważył tylne drzwi jakiegoś sklepu i wprowadził do niego rannego łowcę. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, było niemalże puste. Kiedyś to musiał być magazyn albo zaplecze, teraz pozostały zeń tylko puste półki i szafki. Oparł Asano o jedną ze ścian, a sam zamknął drzwi i przeszedł do głównego pomieszczenia.
Było otwarte, bardzo otwarte na ulice - wybite witryny oraz brak drzwi wejściowych dawały znać bardzo wyraźnie o tej cesze. Brakowało wszystkiego, ten lokal dawno rozkradziono, nawet niektórych półek brakowało. Skrzywił się, bo to miejsce bardzo mu się nie podobało, lecz jego kompan nie mógł iść dalej. Wyszedł i obejrzał całą ulicę. Tutaj dużo było mniejszych budynków, między które dałoby się uciec. Od biedy mieli więc drogę ucieczki. Miał - poprawił się w myślach - bo ranny Asano wkrótce nie będzie w stanie się poruszać.
Wrócił do niego i zablokował drogę, którą tu weszli, za pomocą dwóch półek. Następnie usiadł obok niego, z karabinkiem automatycznym na kolanach i zamknął oczy. Żaden z nich nie był w stanie pełnić warty tej nocy. Całodzienna ucieczka odciskała na ich organizmach piętno. Ivo natychmiast zapadł w czujny, niespokojny sen.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy tylko pierwsze promienie słońca zaczęły wkradać się przez szczeliny w ścianach i porozbijane okna białowłosa powoli zaczęła się podnosić z ziemi. Otrzepała się z kurzu i brudu. Podeszła do blondyna i kładąc dłoń na jego ramieniu, ostrożnie nim potrząsnęła. - Hej.. Kris.. wstawaj. Ruszamy dalej. - powiedziała cichym głosem. Chłopak otworzył dość niechętnie oczy i przetarł je ręką. Westchnął zrezygnowany, powoli wstając i się poprawiając. Dziewczyna złapała za Katanę mocując ją sobie na plecach, przewieszając pas przez jedno ramię i ściągając go tak by miecz nie latał a bym bardziej sztywny. Poprawiła nóż myśliwski, przypięty do łydki. Złapała za luźno zwisający czarny materiał na szyi, po czym go naciągnęła na usta i nos. Teraz jedynie jej ślepia było widać. Omiotła spojrzeniem okolicę. Poprawiła włosy, ściągając je w ciasnego kucyka i założyła czarną czapkę z daszkiem na głowę. Krótsze, białe pasma wymykały się po bokach spod czapki, lekko muskając policzki. Ruszyła przez wybitą witrynę prosto na chodnik. Jej kompan ruszył za nią. Dała mu znak ręką żeby szedł po jednej stronie ulicy, a ona szła po drugiej. Uważnie oboje się rozglądali za jakimikolwiek śladami krwi. Nie trzeba było długo czekać żeby aż blondyn znalazł dokładnie to czego szukali. Gwizdnął na nią i gestem dłoni przywołał do siebie. Krew była już zaschnięta, ale ślad był dość świeży. Na usta obojga wpełzł wredny uśmieszek. Ruszyli boczną uliczką rozglądając się bardziej uważnie. Gdzieniegdzie były ślady krwi prowadzące do jednego z pobliskich budynków. W przeciwieństwie do Krisa, Angel nie umiała się skradać. Złapała jedną dłonią za katanę, drugą za klamkę drzwi przy których był ślad krwi. Pchnęła lekko ale poczuła opór. "Strzał w dychę!" przeszło jej przez myśl gdy naparła barkiem na drzwi. Nic jednak to nie dało, barykada wytrzymała. Blondyn wyjął pistolet i przestrzelił zamek, a potem zawiasy. Następnie oboje z buta wyważyli drzwi. Od razu omietli pomieszczenie wzrokiem i co tam zastali? Pustka? A może ich zwierzyna zdołała już się wymknąć inną stroną?
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Obudził się z niespokojnego snu z bijącym mocno sercem. Omiótł pomieszczenie nieprzytomnym spojrzeniem, po czym otworzył szerzej oczy, przypominając sobie gdzie jest. Walka, napad na transporter, ucieczka. Tak, właśnie to się stało minionego dnia. Podniósł się szybko do przykucu i spojrzał na Asano. Poklepał go delikatnie po policzku. - Pić - poprosił ranny, wybudzony z płytkiego letargu. Ivo odczepił manierkę od paska i powoli przytknął ją do ust kompana. Ten zakaszlał, woda popłynęła mu po brodzie, ale pił łapczywie. Szwed ze smutkiem spojrzał na czoło pokryte gorączkowym potem, na śmiertelnie bladą twarz i przymknięte powieki. "Nie zostało mu dużo czasu...".
- Chodź, Asano, musimy ruszać naprzód - powiedział, przyczepiając na powrót manierkę do paska. - Lada chwila te jävlarna złapią nasz trop, a wtedy... - oboje wiedzieli co wtedy. W przypadku walki oddział na jednego, samotny łowca nie miał szans.
- Ivo... spójrz na mnie. Umieram i obaj o tym wiemy. Uciekaj, dostarcz raport i te dokumenty, które zabrałeś ich dowódcy do Kami. - wysiłek, którego ranny się podejmował mówiąc, w szybkim tempie wyczerpywał jego siły. Oddychał coraz ciężej.
- Nie zostawię cię tutaj, Asano. Nie po tym co razem przeżyliśmy. - oszukiwał samego siebie, okłamywał też jego. Obaj wiedzieli, że Ivo musi uciec i musi przeżyć, a postrzelony łowca był mu tylko zbędnym balastem. Emocje jednak trzymały czarnowłosego u boku umierającego i nie chciały pozwolić mu odejść. Więzy pękły dopiero, kiedy klamka drzwi zewnętrznych się poruszyła.
- Biegnij! Pamiętaj, jakie było nasze zadanie! Przeżyj! - powiedział Asano, odczepiając od paska granat - Ja ich przywitam jak należy...
Ivo wahał się jeszcze tylko chwilę. Barykada stawiała opór włamywaczom, ale strzały, które słyszał, dobitnie świadczyły o prędkości pokonywania barier przez oddział pościgowy. Złapał karabin w dłoń i wybiegł ze składzika, jakby go diabli gonili. Przebiegł przez główne pomieszczenie sklepu, przeskoczył przez witrynę i ruszył w ciemną plątaninę ścieżek po drugiej stronie drogi. Gdy tylko jego stopy opuściły posadzkę lokalu, usłyszał eksplozję, której fala uderzeniowa dopadła również jego, zanim jeszcze stopami dotknął ulicy. Rzuciło nim o ziemię, zdołał jedynie zamortyzować upadek poprzez przetoczenie, ale twardy asfalt zebrał swoje żniwo w postaci kilku siniaków, zdartej skóry z policzka i ramienia oraz chwilowych problemów z błędnikiem.
Ivo zerwał się na równe nogi. "Żegnaj Asano" pomyślał, podnosząc z ziemi karabin, który mu wypadł i rzucając się do ucieczki w ciemne uliczki, bo z kłębów dymu chyba właśnie ktoś wychodził.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Blondyn wszedł pierwszy z pistoletem w dłoniach. Zaraz za nim weszła Angel nie wyjmując swojej katany jeszcze z pochwy. Omietli spojrzeniem pomieszczenie i pierwsze co się rzuciło to leżący pod ścianą jakiś typ. Krwawił mocno z okolic brzucha. Siedział w swojej własnej posoce z wrednym uśmiechem na ustach. Kris wymierzył w niego bronią robiąc kilka kroków przed siebie. Angel omiotła spojrzeniem składzik w którym byli. Poza rozmazaną krwią tu i ówdzie nie znalazła niczego godnego zainteresowania. - Miało być ich dwóch.. - mruknęła na głos stojąc za plecami blondyna. Nie do końca widziała całe ciało łowcy. - Heh.. w oczach wam się pierdoliło? - zaśmiał się sugerując im że nie ma innego łowcy. Blondyn spojrzał przez ramię na kobietę. - Jasne.. a ciebie tu skrzaty przyniosły.. - mruknęła ze spokojem w głosie. Dopiero teraz rzuciły jej się w oczy drzwi do pomieszczenia głównego. Uśmiechnęła się robiąc krok w przód. - Do zobaczenia po tamtej stronie ścierwa!!! - wrzasnął łowca upuszczając granat z którego wyjął zawleczkę gdy drzwi zostały wyważone. Pierwszy zareagował Kris widząc jak granat szybuje z ręki umierającego prosto na podłogę. Skręcił się w pół i z całej siły pchnął kobietę w tył. - Co ty odpier.. - warknęła lecąc plecami w tył. Ostatnią rzeczą jaką widziała to uśmiech na twarzy chłopaka zanim granat wybuchł rozrywając oba ciała mężczyzn w małym pomieszczeniu. Fala uderzeniowa wypchnęła ją z impetem uderzając o ścianę drugiego budynku, jaki miała za plecami. Z głośnym jękiem bólu zderzyła się z twardą powierzchnią, zasłaniając twarz przed lecącym gruzem i drzazgami. Zasłaniał ją swoim ciałem. Krew trysnęła brudząc jej mundur i najbliższą okolicę. Opadła na ziemię cała obolała. Impet z jakim uderzyła odczuje przez jakiś czas. Zwłaszcza że Katanę miała na plecach umocowaną. W uszach huczało, krew szumiała. Nie umiała się pozbierać na czworaka a co dopiero wstać. Trochę jej zajęło by dojść do siebie. - Kris.. - szepnęła unosząc głowę nieco i starając się wśród piachu i pyłu coś zobaczyć. Budynek w którym to się stało nie był w najlepszym stanie, a pomieszczenie było tak małe że wszystkie ściany odczuły ten atak. Odgłosy pękających betonowych płyt nie były zbyt dobrze słyszalne w tej chwili. Próbowała się pozbierać do kupy ale jej ciało odmawiało teraz posłuszeństwa. Dopiero uderzenia walących się kawałków sufitu pomogły jej się skupić. - KRIS! - wrzasnęła widząc jak na jej oczach pomieszczenie się wali. Poderwała się gwałtownie do przodu ale tylko się wywróciła. Zbyt szybko to zrobiła. Jednak determinacja jaką miała zmuszała ciało to walki z tą chwilą dysfunkcji. Poderwała się znowu, czołgając się do zawalonej części budynku. Zsuwając większe kawałki betonu natrafiła na zakrwawioną dłoń. Złapała za nią z chęcią wyciągnięcia rannego spod sterty gruzu. Udało jej się stosunkowo, bo jedyne co wyciągnęła to ręka urwana w okolicy stawu łokciowego. Wrzasnęła na cały głos z rozpaczy. Tuląc zmasakrowaną kończynę do piersi. - Jak mogłeś.. ty.. ty.. ty idioto! - warczała ze łzami w oczach. Nie byli jakoś szczególnie blisko, lubiła go bo pomimo tego że był wrzodem na dupie, to jednak zabawnym. A teraz śmiał zasłonić ją własnym ciałem. Upuściła kończynę i zaczęła dalej grzebać aż wygrzebała jego nieśmiertelnik, który schowała do kieszeni. Powoli zsunęła się z kupy gruzów idąc chwiejnie i krzywo w stronę głównej ulicy. "Wysadził się.. tak po prostu.. jakby jego życie nic dla niego nie znaczyło.. jebany egoista.." syczała w myślach ostrożnie schodząc z płyty betonowej na chodnik. I wtedy to zauważyła. Nieco dalej szedł jakiś obcy typ. - TY! EJ TY! - warknęła w jego stronę. - STÓJ! - krzyknęła idąc za nim. Jedna myśl jej teraz krążyła po głowie, to musiał być drugi łowca. Nie miała pewności, ale nie zamierzała tego olewać. Powoli szła za nim, zbierając siły na szybszy chód. Mięśnie bolały ale się nie poddawała. Ruszy za nim w pogoń jak tylko Ivo przyspieszy chodu.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

W uszach mu dudniło, skaleczony policzek piekł lekko, a potłuczone kończyny pulsowały bólem przy każdym ruchu. Podparł się drugą ręką, podciągnął kolano pod siebie, opierając się na nim, aż stał na czworaka. Splunął krwią z rozbitej wargi i powoli, nie przeciążając błędnika, który po przebytych koziołkach szalał, wstał. Wyprostował się, otrzepując kolana z pyłu. Odetchnął głębiej i rozejrzał się dookoła. Z budynku sklepu pozostały już tylko gruzy. "Asano... dziękuję, przyjacielu..." - pomyślał, wpatrując się w rumowisko. Chyba nikt nie przeżył, eksplozja na tak małym obszarze powinna roznieść w strzępy nawet opancerzonych żołnierzy. To dawało mu sporą swobodę, bo mógł wrócić do Miasta najkrótszą drogą, czyli tą, którą tu przybył.
Podniósł karabin z ziemi i zarzucił sobie na ramię. Czarna barwa broni była, poza jego włosami i oczami, jedynym charakterystycznym elementem jego ekwipunku. Ivo bardzo dobrze zadbał o łatwość kamuflażu, zarówno w mieście jak i na otwartej pustyni. Miał na sobie przybrudzone ciemne desanty, jasnoszare bojówki, piaskowej barwy koszulkę, dobrze przylegającą do ciała, burą chustę okręconą wokół szyi. Na to wszystko bluzę w kolorze szarości jedynie trochę odbiegającą od barwy spodni i płaszcz z kapturem sięgający połowy uda, barwy buro-piaskowej. Płaszcz był połatany, imitując wzór mundurów wojskowych. Kaptur miał naciągnięty na głowę, by zasłaniał rzucającą się w oczy czarną grzywę, z tego samego powodu buty przybrudzone były dokładnie piaskiem pustyni. Wokół pięści miał obwiązane pasma materiału, chroniącego kostki, również w odcieniach szarości.
Postąpił krok w kierunku ruin i wtedy zobaczył wyłaniający się zza dymu kształt. Był tylko jeden, lecz zawsze mogło być ich więcej. Sięgnął po karabin. Wycelował, lecz strzał nie padł. Wybuch widocznie uszkodził mechanizm. Zaklął pod nosem. "HEJ TY!" - głos brzmiał... kobieco. Niczego to nie zmieniało, kobiety również potrafiły być zabójcze w walce, a przy tym bardziej bezwzględne. Przez moment zastanowił się, czy nie ruszyć do ataku, ale skoro już go zauważyła, to nie miał po swojej stronie żadnego atutu. Odwrócił się na pięcie i rzucił się do ucieczki. Ona pobiegła za nim, miał jednak tę chwilę przewagi, no i łowiecką szybkość. Po za tym nie zamierzał uciec bardzo daleko tylko przygotować sobie grunt pod atak. Wbiegł w kręte uliczki i wybrał na chybił trafił, odruchowo, kilka kierunków, w które udawał się przy kolejnych zakrętach. Następnie przy kolejnym schował się za rogiem, lecz trochę dalej, by idąc nie mogła go wypatrzyć.
Kiedy tylko znajdzie się w zasięgu, rzuci się do przodu i zaatakuje z zaskoczenia. Pierwszym celem było wejście w tak bliski kontakt, by katana, której rękojeść zauważył nad jej ramieniem, stała się bezużyteczna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widziała jak jej cel się odwraca z karabinem w rękach. Zatrzymała się w miejscu jeszcze jak przez mgłę wpatrując się w mężczyznę. Strzał nie padł a ten odwrócił się do niej plecami i rzucił się do ucieczki. Zaskoczył ją tym że nie wystrzelił, mógł ją zabić tak po prostu i byłoby po sprawie. Ale tego nie zrobił i uciekł. Wyrwała się z szoku i ruszyła za nim w pogoń nie dobywając jeszcze katany, żeby łatwiej jej się manewrowało między uliczkami. Może nie była tak szybka jak łowcy, ale miała umiejętności poruszania się po zabudowanym terenie. Ruszyła na pełnych obrotach prosto w tą samą uliczkę, wziąć gdzieś w głębi duszy zastanawiając się czemu nie pociągnął za spust. W rzeczywistości była jeszcze nieco otumaniona po wybuchu a dystans między nimi był zbyt duży by mogła dostrzec że łowca faktycznie pociągnął za spust. Nie wiedziała że broń mu odmówiła posłuszeństwa. Dla niej wyglądało to jakby ją oszczędził. Tego nie umiała pojąć. Widząc jak cel się oddala, szarpnęła gwałtownie głową spychając te myśli gdzieś w odmęty umysłu. Musiałą go pojmać i doprowadzić do bazy żywego. Taki był jej cel misji. Mógł być ranny ale miał być żywy. Przeskakiwała nad stertami śmieci, nie tracąc na szybkości. Dość zwinnie jak na człowieka. Większe przeszkody wykorzystywała do wybicia się z nich w górę. Zgrabnie lądowała na ugiętych kolanach i z nich wybijała się do szybszego biegu. Mimo techniki nadal nie umiała go dogonić. Był od niej szybszy a dystans się nie zmniejszał, jedynie co jakiś czas Ivo nabierał przewagi. Może gdyby był ranny to by go dogoniła. Starała się jedynie nie stracić go z oczu. Aż do momentu kiedy skręciła w bok i już go nie widziała. Wąskie uliczki starego osiedla były niczym labirynt. Zdołała go minąć, nawet nie biorąc pod uwagę opcji że ten łajdak się na nią zaczaił. - Jebany tchórz! - warknęła donośnie. Z zamachem kopnęła stojący obok śmietnik. Metalowy pojemnik poderwał się w powietrze żeby z głośnym hukiem uderzyć o beton i wysypać jakieś śmieci po drodze. Turlając się przed siebie dał łowcy idealną okazję by mógł ją podejść od tyłu. Zmysł słuchu kobiety skupił się na metalu toczącym się po nierównej powierzchni. - Jeszcze cię dopadnę skurwielu.. - warknęła pod nosem nie pomagając sobie w obecnej sytuacji. Otarła rękawem pot z czoła i naciągnęła mocniej daszek na twarz.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Biegł szybko, próbując zgubić przeciwniczkę. Była szybka, była zwinna i mimo jego naturalnych predyspozycji, wynikających z mutacji, nie potrafił jej całkowicie zgubić. Zdobywał przewagę tylko w niewielkim stopniu. Pościg trwał dobrą chwilę, jego oddech zdążył przyspieszyć, a czoło pokryło się kroplami potu. Żar lał się z nieba, a oni urządzili wyścig po labiryncie wąskich uliczek. Krok, krok, wdech, krok, krok, wdech. Monotonny rytm inhalacji, mimo próbowanych przez niego różnych wybiegów, by jednak ją prześcignąć.
Udało mu się jedynie zwiększyć dystans o tyle, że po pewnej serii dość skomplikowanych skrętów zatrzymał się za rogiem, czekając na przeciwniczkę. Zdążył prowizorycznie uspokoić oddech, otrzeć pot z czoła. Gdy kobieta wbiegła w zasięg jego wzroku, spiął się, gotów do ataku. Kopnęła kubeł, wywołując przy tym niemały hałas. Właśnie w tym hałasie i pogłosie podkradł się do niej bardzo blisko. Potrafił poruszać się naprawdę cicho, jeśli tylko chciał.
Znienacka wyprowadził cios w bok jej głowy i tuż po tym kopniak w dół podkolanowy. Nie dałby jej czasu na odskoczenie, natychmiast skracałby dystans.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skwar nawet i jej przeszkadzał teraz. W pełnym umundurowaniu, z kamizelką kuloodporną pod marynarką dodatkowo miała nieco obciążenia. Najchętniej by się rozebrała do podkoszulki dla samej wygody. Ale nie było tak pięknie, a przynajmniej na to nie miała czasu. Nie zdołała złapać tchu jak jej cel, wdech i wydech gdy tylko się poprawiła. Nieświadoma tego że już stał za nią. Poczuła jak coś ją pieprznęło w bok głowy z impetem odrzucając jej głowę w prawą stronę nieco. Ból rozniósł się bardzo szybko a na domiar złego kolejny cios poleciał w prawą nogę, precyzyjniej w dół podkolanowy. Zmuszając ją do tego by poleciała na kolano. Jej ciało zareagowało instynktownie pochylając cały tors w dół tak że poleciała na dłonie. Szybko wypchnęła lewą nogę z rozmachem w tył nieco wyżej. Celując w udo przeciwnika podeszwą buta. Nie zamierzała w tej pozycji pozostać zbyt długo, chciała tylko zwiększyć dystans i przyjąć lepszą pozycję wyjściową. Jeśli jej akcja się udała to błyskawicznie poderwała prawe kolano z betonu i wybiła się mocno na dłoniach z betonu w górę do pionu. Zwinnie manewrując całym ciałem, obróciła się na prawej stopie w lewo o 180 stopni wokół własnej osi. Tak aby stać przodem do napastnika. Lewa stopa zatrzymała obrót prawej stopy ustawiając Angel w stabilnej pozycji gotowej do ataku. Prawa stopa wysunięta nieco do przodu. Ręce uniosła na wysokość twarzy, łokcie bliżej ciała. Ale czy wyjdzie, kto to wie? Element zaskoczenia był po jego stronie.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Widział, że ma do czynienia z doświadczoną wojowniczką po sposobie, w jaki padła na ziemię, natychmiastowo wyprowadzając kontrę. Nie miał jednak czasu, by podziwiać ruchy jej ciała, nie mógł jej pozwolić na obrót. Za wolno jednak, kopniak w udo choć nie był groźny, skutecznie wybił go z rytmu na te ułamki sekund, których potrzebowała. Nie zdołał do niej dobiec na czas, cofnął się więc, przyjmując pozycję bojową. Stał na lekko ugiętych nogach, lewa była wysunięta do przodu. Ręce ugięte w łokciach trzymały gardę na wysokości jego twarzy, dłonie na wpół zamknięte, gotowe do błyskawicznego otwarcia w kontrze lub zaciśnięcia się w ataku. Spomiędzy rąk obserwował postawię przeciwniczki. Była wystarczająco zasłonięta, atak frontalny nie miał sensu. Wiedział, że góruje nad nią siłą i prędkością, nie mógł sobie jednak pozwolić na lekceważenie kobiety. Za takie błędy słono się płaciło.
Szybko ruszył w jej stronę i wykonał lewą nogo kopnięcie w wystawione do przodu kolano białowłosej. Spodziewał się, że je cofnie, dlatego stawiając lewą stopę na ziemi skrętem ciała nadałby impet prawej stopie, którą miał zamiar kopnąć ją na wysokości podbrzusza, odpychając ją do tyłu. Ręce cały czas miał gotowe do odparcia ataku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jej zwinny manewr się udał i zdołała przyjąć gardę. Zasłoniła się rękami kalkulując że nie zdążyłaby dobyć miecza bez większych konsekwencji. To nie był kolega z wojska, to był pierdolony łowca. Silniejszy i szybszy, no i ta jego pierdolona regeneracja. Wiedziała aż zbyt wiele o tych typach żeby ich lekceważyć. "Bez miecza nie wyjdę z tego żywa.." warknęła widząc jak mężczyzna ruszył w jej stronę. Obserwowała jego ruchy uważnie, na tyle na ile się dało. Widziała jak się zamachnął piętą na jej kolano, instynktownie przesunęła nogę w bok tak że stopa mężczyzny wylądowała między jej rozsuniętymi nogami. Zbliżył się na wyciągnięcie ręki. Jeszcze to nie był ten moment, dopiero widząc jak leci prawe kolano w stronę jej brzucha to zamachnęła się na nie lewą pięścią. Chcąc zderzyć się pięścią z jego udem by nie dotarło do celu. Prawa dłoń była gotowa do pochwycenia czy też bloku.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach